Myślę, że nie ma co tu drążyć pojęcia dorosłości, bo chyba chodzi w tym wszystkim o to, by: 1. Podejmowane byłyby poważne tematy dotyczące przede wszystkim Szczytna, np. administracji samorządowej, spółdzielni mieszkaniowej, tego co się dzieje na sesjach RM, lokalnej przedsiębiorczości, działań lokalnych polityków, działalności kredytowej banków w Szczytnie, kościołów i poczynań proboszczów, spraw funkcjonowania UM, mieszkańcy mieliby wreszcie miejsce, gdzie mogliby wymienić swoje poglądy, podzielić się własnymi doświadczeniami z Urzędem Skarbowym w Szczytnie, ZUSem, można byłoby napiętnować zachowanie jakiegoś opieszałego urzędnika, itp. (zajebiście dużo jest ważnych tematów). 2. Głos zabierałyby (także?/!) osoby mające rzeczywiście coś do powiedzenia i znające choć w podstawowym zakresie język polski (zasady poprawnej pisowni!). Uważam, że gdyby użytkownik miał wyodrębnioną cześć forum, w ramach której podejmowane byłyby tematy tylko na temat zamieszkiwanego przez niego osiedla, chętnie by tam zaglądał, równie chętnie zabierałby głos. Osobiście odczuwam głód takiego poważnego forum, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy ma szanse stać się nim forum.szczytno.org. Moim zdaniem, wbrew pozorom, zainteresowanie takim forum byłoby duże, a korzyści z tego płynące nie mniejsze. Który bank oferuje najlepsze pożyczki
Zobacz ranking kredytów gotówkowych przygotowany przez Finamo i dziennik "Polska". Jeżeli jesteś singlem i chcesz dostać dużą pożyczkę gotówkową, to najlepiej skorzystaj z usług Banku Pocztowego. On pożyczy ci najwięcej spośród wszystkich banków, choć będziesz musiał za to słono zapłacić. Z kolei rodzina szybką i wysoką pożyczkę dostanie w BGŻ, Polbanku czy Millennium. Wspólnie z firmą doradczą Finamo sprawdziliśmy, w jaki sposób banki badają dzisiaj zdolność kredytową klientów wnioskujących o szybkie pożyczki gotówkowe. Okazuje się, że w okresie kryzysu na rynkach finansowych bardzo różnie podchodzą do tej kwestii. Dlatego szukając wysokiej pożyczki, trzeba wybrać banki, które liczą zdolność najbardziej liberalnie.
Jak wynika z zestawienia przygotowanego dla "Polski" przez firmę Finamo, najmniej skłonny do pożyczania dużych kwot singlom jest Invest Bank. Osoba, która zarabia 2 tys. zł netto miesięcznie, może w tym banku liczyć na maksymalną kwotę pożyczki w wysokości 15,6 tys. zł. Tymczasem najbardziej łagodnie do takich klientów podchodzi Bank Pocztowy, który tej samej osobie jest gotowy pożyczyć nawet 65 tys. zł. Spore różnice w traktowaniu teoretycznie tego samego klienta (przynajmniej jeśli chodzi o dochody) wynikają z różnego sposobu liczenia zdolności kredytowej. Część banków bierze pod uwagę rzeczywiste koszty utrzymania, zaś inne ustalają tylko minimalny dochód, jaki musi zostać po odjęciu rat kredytu. Jak to jednak zwykle bywa, nie ma nic za darmo.
- Klient musi się liczyć z bardzo wysokimi kosztami kredytu w bankach oferujących kwoty większe niż standardowo - przestrzega Paweł Majtkowski, analityk z Finamo. Załóżmy, że chce pożyczyć w Banku Pocztowym 3 tys. zł na 12 miesięcy. Oprocentowanie nominalne tej pożyczki wyniesie 21 proc., więc maksimum tego, co zgodnie z prawem może pobrać bank. Jednak do tego dochodzą jeszcze prowizja i obowiązkowe ubezpieczenie w wysokości 202 zł, co sprawia, że rzeczywista roczna stopa oprocentowania tego szybkiego kredytu wyniesie ponad 50 proc.!
Dlatego jak zaznacza Paweł Majtkowski, poza zdolnością kredytową i samą możliwością dostania kredytu dla klienta powinna się także liczyć jego cena. A w takim przypadku dość przyzwoicie prezentuje się oferta Getin Banku, a także Polbanku, w których całkowity koszt rocznej pożyczki na kwotę 3 tys. zł nie przekracza 220 zł. W Invest Banku czy Multibanku za tę samą pożyczkę zapłacimy blisko dwa razy więcej.
Sprawdziliśmy również, jakie możliwości zaciągnięcia szybkiej pożyczki mają rodziny z dwojgiem dzieci. W przypadku rodziny o dochodach 4 tys. zł netto miesięcznie dość liberalnie podszedł do sprawy bank BGŻ, który przy założeniu, że nie spłacają oni innych kredytów, był w stanie zaproponować kredyt w wysokości nawet 106 tys. zł. Nieco niższą kwotę zaproponował tej rodzinie bank BZ WBK. - Właśnie ich oferta w przypadku rodziny z dziećmi wydaje się najbardziej rozsądna - uważa Paweł Majtkowski. - Rzeczywista roczna stopa oprocentowania kredytu w tym banku nie powinna przekroczyć 24 proc., co jest bardzo atrakcyjną propozycją - uważa. Jeżeli szukasz pożyczki gotówkowej, a korzystasz już regularnie z usług jakiegoś banku, to najpierw sprawdź jego ofertę. Twoje szanse na znacznie niższą marżę wzrosną, jeżeli np. na konto w banku co miesiąc wpływa wynagrodzenie, jeżeli masz tam lokatę bądź już wcześniej brałeś pożyczki i nigdy nie spóźniałeś się ze spłatą rat. - Wzięcie pożyczki we własnym banku będzie przede wszystkim łatwiejsze - podkreśla Paweł Majtkowski. - Zawsze jednak należy zapoznać się również z ofertą konkurencji. Jeżeli jakiś inny bank daje lepsze warunki, to nie ma się nad czym zastanawiać - dodaje. Niektóre banki nie różnicują klientów, więc teoretycznie osoba z ulicy dostanie takie same warunki jak ktoś, kto ma w nim konto od lat. Ofertę kredytów powinny też uważnie przestudiować osoby, które już spłacają pożyczkę. Stary kredyt gotówkowy możemy bowiem spłacić nowym. W tej sytuacji jednak warto skorzystać z usług pośrednika finansowego, który bezpłatnie porówna dla nas oferty wszystkich banków i przeanalizuje, czy opłaca się dokonać taką transakcję. Przy dzisiejszym wysokim poziomie marż może się okazać, że lepiej pozostać przy starej pożyczce. Eksperci są zdania, że klienci nie mają na razie co liczyć na spadek cen szybkich kredytów gotówkowych. Banki co prawda będą je teraz mocno promować w związku z dużym wyhamowaniem kredytów hipotecznych , ale z pewnością nie będą skłonne do dawania niższych marż.
Łukasz Pałka - POLSKA Gazeta Wrocławska http://legnica.naszemiasto.pl/gospodarka/995215.html Osiedle nam rośnie, już niedługo będzie trzeba poszukać pieniędzy na mieszkanie..
Czy ktoś przymierzał się już może do tego tematu i orientuje się na bieżąco w ofercie kredytowej banków?
Czy BX współpracuje z jakimś bankiem i ma może dla nas preferencyjną ofertę?
A może ktoś ma doświadczenia z pośrednikami finansowymi (np. Expander)?
Propounuję dzielić się informacjami w tym wątku...
pozdrawiam
Sławek Nieznana Telestrada ma przejąć klientów Multimo GTS Energis
17 listopada 2008r. GTS Energis udzielił notowanej na rynku NewConnect firmie Telestrada S.A. wyłączności na negocjacje zakupu prowadzonej przez GTS Energis pod nazwami MULTIMO/MULTILINIA działalności na rynku masowym. Wyłączność na negocjacje została udzielona Telestrada do dnia 28 listopada 2008 r. w celu przeprowadzenia szczegółowych negocjacji warunków nabycia działalności będącej przedmiotem transakcji. Pod nazwami MULTIMO GTS Energis obsługuje około 10.000 klientów w zakresie zapewnienia dostępu do internetu w oparciu o usługę BSA.
Telestrada jest wirtualnym operatorem w telekomunikacyjnej sieci stacjonarnej – nie posiada własnej infrastruktury i operuje na sieciach innych operatorów telekomunikacyjnych.
Spółka prowadzi również działalność marketingową, w ramach której oferuje m.in.: konsulting marketingowy, strategiczne i operacyjne opracowywanie strategii promocyjnych w Internecie oraz tradycyjnych mediach. Do działalności spółki należy też doradztwo kredytowe, które polega na zaprezentowaniu klientom za pośrednictwem portalu www.m2m.pl oraz podportalu kredytowego www.domkredyt.pl, a także podczas bezpośrednich spotkań z klientami, oferty kredytowej banków w zakresie kredytów hipotecznych. Emitent kieruje zainteresowanych klientów do banków, z którymi współpracuje.
Kapitał zakładowy Spółki wynosi: 663.600,00 zł.
Źródło: www.gsmonline.pl Już po egzaminie:) pewno w tej sesji pytanai sie juz nie przydadzą, ale niech zostanaą dla potomnych
Modele nadzoru bankowego
Promocja produktu bankowego
Produkty działalności kredytowej banków komercyjnych
Akredytywa i jej rodzaje
Porónaj kredyt a leasing
Pytanie sie powtórzyły z tymi z poprzednich postów a co to znaczy WW. banki zaproponowały specjalne oferty kredytowe na przedsięwziecia termomodernizacyjne dla wspólnot. Istnieje jednak również mozliwość skorzystania z premii BGK w bankach które takiej specjalnej oferty nie mają ale podpisały umowy z BGK - a dofinansowanie dla wspólnot odbywa się w ramach ogólnej oferty kredytowej banków.
Lista banków które podpisały umowy z BGK (poza ww.):
Bank Gospodarki Żywnościowej S.A.
Bank Handlowy w Warszawie S.A.
Bank Pocztowy S.A.
Bank BPH S.A.
Bank Rozwoju Eksportu S.A.
ING Bank Śląski S.A.
Millennium Bank S.A.
GBW S.A.
Krakowski Bank Spółdzielczy S.A.
Kredyt Bank S.A.
LG Petro Bank S.A.
Mazowiecki Bank Regionalny S.A.
Pomorsko-Kujawski Bank Regionalny S.A.
Bank Polskiej Spółdzielczosci S.A.
Bank Zachodni WBK S.A. W zasadzie oczywista, choc ciekawa, konsenwencja wstrzymania akcji kredytowej przez banki
Firmy zabierają z banków pieniądze
(Gazeta Wyborcza, ak/14.02.2009, godz. 08:39)
Banki już drugi miesiąc z rzędu odmawiają firmom nowych kredytów - wynika z danych NBP. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" w styczniu, tak samo jak w grudniu, zadłużenie przedsiębiorców w bankach prawie nie wzrosło - poszło w górę o symboliczne 2,3 proc. A i to głównie z powodu wzrostu kursów walut.
Jak pisze "GW", część odciętych od kredytów przedsiębiorców zmniejsza inwestycje, inni ratują się angażowaniem własnych pieniędzy. W styczniu po raz pierwszy od dawna mocno spadła wartość lokat firm. Przedsiębiorcy wycofali z banków aż 4,6 mld zł (czyli 3 proc. wszystkich zdeponowanych pieniędzy).
Z tego powodu banki mogłyby być w poważnych kłopotach, ale z powodzeniem przyciągają pieniądze ludności. Z danych NBP wynika, że w styczniu przynieśliśmy do banków aż 9,7 mld zł.
Hamuje także akcja kredytowa dla osób prywatnych. Bankowcy straszą, że może być gorzej. - W tej chwili depozyty pozyskiwane od klientów są właściwie jedynym sposobem na finansowanie kredytów - rozkłada ręce Bogusław Kott, prezes Banku Millennium. A Sławomir Sikora z Citi Handlowego przewiduje, że w tym roku zadłużenie firm w bankach może się wręcz zmniejszyć! To oznacza, że banki ściągną z firm stare kredyty, ale nie udzielą im nowych.
Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
Sprzedaż mieszkań spadła o 70 proc.
(Gazeta Prawna/27.10.2008, godz. 06:00)
Sprzedaż mieszkań w tym roku stanowi zaledwie 30 proc. ubiegłorocznej sprzedaży. Choć ceny mogą spadać, to ruch na rynku blokuje trudniejszy dostęp do kredytów.
Dla wielu osób zainteresowanych kupnem mieszkania zaostrzenie polityki kredytowej przez banki to prawdziwy dramat. W najlepszym wypadku kończy się kupnem mniejszego mieszkania, ale czasem do transakcji nie dochodzi i klient traci wpłaconą zaliczkę.
– Na pewno będzie teraz mniej transakcji – twierdzi Artur Walczak z redNet 24.
Kryzys finansowy wpływa też na sytuację tych klientów, którzy kupowali nieruchomości za gotówkę. Nigdy nie było ich wielu, ale z powodu spadków na giełdzie liczba ta jeszcze się zmniejszy. Największym problemem jest podniesienie przez banki wkładu własnego nawet do 35 proc.
– Jeśli założymy, że średnia wielkość mieszkania dwupokojowego to 50 mkw., to wkład własny wyniesie powyżej 100 tys. złotych. Młodych ludzi nie stać na wyłożenie tak dużej kwoty – mówi Jerzy Sobański z Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami.
Zwłaszcza że trzeba jeszcze zapłacić za wykończenie i urządzenie mieszkania, zapłacić wszystkie podatki, taksę notarialną i często także wnieść opłatę dla pośrednika. Według Sobańskiego w tej chwili wielkość sprzedaży na rynku to raptem 30 proc. tego, co się sprzedawało przed rokiem.
– Należy spodziewać się, że w ciągu kolejnych miesięcy uwidoczni się zacięta walka o klientów pomiędzy deweloperami a sprzedającymi na rynku wtórnym – uważa z kolei Mariusz Kania, prezes Metrohouse.
Na pewno mamy więc rynek klienta, który może przebierać w ofertach mieszkań, ale niestety nie może przebierać w ofertach kredytowych banków.
Tak jak kilkanaście miesięcy temu działania banków polegające na łatwiejszym dostępnie do kredytów spowodowały hossę na rynku nieruchomości, tak teraz dokręcenie śruby spowoduje mniejszy popyt na nieruchomości.
– Jeśli sprzedający spotka się z kilkoma kupującymi i usłyszy od nich, że nie dostaną kredytu w odpowiedniej wysokości, by zamknąć transakcję, że bank da mniej, więc mogą zapłacić za mieszkanie mniej, to ceny nieruchomości mogą jeszcze spaść – uważa Artur Walczak.
To będzie jednak także duży problem dla banków, gdy nałoży się na to spowolnienie gospodarcze i problemy wielu osób ze spłatą kredytów.
– Duży spadek wartości nieruchomości do 30 proc. jest jednak mało prawdopodobny – twierdzi Jerzy Sobański.
Według niego, gdyby jednak do tego doszło, banki miałyby problemy z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy nawet po sprzedaży obciążonej hipoteką nieruchomości. Warto pamiętać, że jeszcze niedawno banki udzielały kredytów na 130 proc. wartości nieruchomości, a od tego czasu ich ceny spadły nawet o 10–20 proc.
Gazeta Prawna 27.10.2008 (210) – forsal.pl - str.A-4
Sprzedaż mieszkań spadła o 70 proc.
Roman Grzyb
Kredyty będą drogie i trudno dostępne
dziś
W tym tygodniu może się okazać, że wielu Polaków nie będzie już stać na kredyt hipoteczny. Dotyczy to szczególnie ludzi młodych, którzy planują zakup swojego pierwszego mieszkania. Komisja Nadzoru Finansowego ma wysłać do banków list z pisemnymi wskazaniami i oczekiwaniami dotyczącymi zdolności kredytowej. Z wypowiedzi Stanisława Kluzy, szefa KNF, dla telewizji TVN CNBC wynika, że banki powinny żądać od klientów od 25 do 30 proc. wkładu własnego.
Według Marcina Jańczuka, analityka Metrohouse, tak wysoki wkład własny może poważnie przyhamować rozwój rynku nieruchomości. - Biorąc pod uwagę obecne ceny mieszkań w dużych miastach, to kredytobiorca będzie musiał mieć co najmniej 100 tys. zł wkładu własnego. Znacznie zmniejszy to szanse zakupu mieszkań wśród osób młodych, które dopiero zaczynają pracę zawodową i zakładają rodziny. Te osoby na pewno nie dysponują taką kwotą - mówi Mariusz Jańczuk.
W Warszawie mieszkanie o powierzchni 60 mkw. kosztuje około 500 tys. zł. Przy 30-procentowym wkładzie własnym kredytobiorca musiałby dysponować oszczędnościami w wysokości 150 tys. zł. Takiej kwoty nie zaoszczędziły nawet osoby, które przez ostatnie kilka lat pracowały w Irlandii czy Wielkiej Brytanii
Tak więc obostrzenie kryteriów przyznawania kredytów spowoduje jeszcze większy zastój na rynku nieruchomości. - Nawet jeśli deweloperzy zaczną obniżać ceny, to i tak niewiele to pomoże. Skończy się na tym, że firmy przestaną budować, bo nie będzie popytu. Podobna sytuacja będzie na rynku wtórnym - uważa Marcin Jańczuk. Dodaje, że trochę zwiększy się popyt na mieszkania najtańsze, w najniższym standardzie wykończeniowym, które są usytuowane w najgorszych lokalizacjach.
Według bankowców takie ograniczenie warunków otrzymania kredytu jest niepotrzebne. Podobnego zdania jest Andrzej Topiński, główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej.
- W polskim systemie bankowym nie ma żadnych objawów kryzysu, a spłacalność kredytów wygląda dobrze. Mamy jednak do czynienia z kryzysem zaufania. Banki weszły w taką fazę, w której sprzedają więcej kredytów, niż pozyskują depozytów, dlatego już zaostrzają politykę kredytową. Klientom trudniej jest uzyskać kredyt, a tymczasem przemysł budowlany właśnie kończy to, co rozpoczął budować w okresie prosperity - mówi Andrzej Topiński.
Dlatego właśnie możliwości wprowadzenia aż tak dużych obostrzeń obawiają się deweloperzy. Żaden z nich nie chce jednak wypowiadać się oficjalnie, bo każdy głos narzekania może podważyć zaufanie do ich firm. Ostrożni są przedstawiciele spółek notowanych na giełdzie. Wprawdzie mają z czego obniżać cenę, bo w ciągu czterech lat ich zyski ze sprzedawanych mieszkań wzrosły ponaddwukrotnie. Jeszcze w 2004 r. na metrze kwadratowym mieszkania w największych polskich miastach zarabiali około 1600 zł. Przy obecnych cenach mają około 3500 zł zysku z mkw. Jednak biorąc pod uwagę obecny zastój na rynku, kiedy mieszkania czekają na klientów, prognozy wyników deweloperów nie wyglądają już tak różowo. Może im także brakować pieniędzy na inwestycje.
Deweloperzy mają nadzieję, że wypowiedź przewodniczącego KNF to tylko straszenie i banki nie wprowadzą aż tak radykalnych obostrzeń. To rozłożyłoby całą branżę budowlaną. A według szacunków nadal brakuje około 3 mln mieszkań. Z analiz wynika, że jeśli kredytobiorcy musieliby dysponować 30-procentowym wkładem własnym, to blisko połowa klientów takiej pożyczki by nie dostała.
Henryk Sadowski - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/908907.html NBP: polityka kredytowa banków - będzie jeszcze ostrzej
Warszawa, 05.05.2009 (ISB)
- Ponad połowa banków ankietowanych przez Narodowy Bank Polski (NBP) zaostrzyła politykę kredytową w I kw. 2009 r. Ze względu na ryzyko związane z przyszłą sytuacją gospodarczą, instytucje te zapowiadają dalsze znaczne zaostrzanie polityki w odniesieniu zarówno do kredytów dla przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych, wynika z raportu "Sytuacja na rynku kredytowym. Wyniki ankiety do przewodniczących komitetów kredytowych", opublikowanego we wtorek przez NBP.
"W drugim z kolei kwartale doszło do silnego ograniczenia podaży kredytu we wszystkich segmentach rynku kredytowego. Banki zaostrzyły kryteria udzielania wszystkich rodzajów kredytu oraz podniosły marże kredytowe. Zmiany w polityce kredytowej wynikały z bardzo wysokiej niepewności co do przyszłego stanu koniunktury, która utrudnia bankom poprawną wycenę ryzyka kredytowego" - głosi raport.
"Dodatkowo wiele banków zmniejszyło podaż kredytu ze względu na nasilające się ograniczenia kapitałowe, co było szczególnie widoczne w odniesieniu do kredytów dla przedsiębiorstw" - czytamy dalej.
NBP stwierdza, że na spadek podaży kredytu wpływa też, w ocenie banków, pogorszenie jakości portfela kredytowego. Należy zauważyć, że do spadku akcji kredytowej przyczyniło się również osłabienie popytu na kredyt, zarówno ze strony przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych"
W segmencie kredytów dla przedsiębiorstw, ponad 50% banków zaostrzyło kryteria udzielania kredytów. Również ponad 80% banków podniosło marże kredytowe.
"Oczekiwania na II kwartał 2009 r.: banki spodziewają się dalszego zaostrzenia polityki kredytowej względem przedsiębiorstw. Oczekiwany jest niewielki wzrost popytu na kredyty krótkoterminowe i dalszy spadek popytu na kredyty długoterminowe" - głosi raport.
W przypadku kredytów mieszkaniowych około połowa ankietowanych banków zaostrzyło kryteria udzielania kredytów i podniosło marże. Natomiast maksymalny poziom LTV ograniczyło ok. 35% banków, a 4 wycofało z oferty kredyty nominowane w walutach obcych, przypomina NBP.
"Popyt na kredyt: blisko 70% banków odczuło spadek popytu na kredyty mieszkaniowe, ponad połowa z nich określiła go jako znaczny. Oczekiwania na II kwartał 2009 r.: banki spodziewają się niewielkiego zaostrzenia polityki kredytowej i pogłębienia się spadku popytu na kredyt" - napisano w raporcie.
W odniesieniu do segmentu kredytów konsumpcyjnych, kryteria ich udzielania zostały zaostrzone przez blisko połowę banków. Około jedna czwarta banków podniosła marże kredytowe, a jedna trzecia - pozaodsetkowe koszty kredytu.
"Banki odczuły nieznaczny spadek popytu. Oczekiwania na II kwartał 2009 r.: banki przewidują dalsze zaostrzenie polityki kredytowej i stabilizację popytu na kredyty konsumpcyjne" - głosi dokument.
Ankieta została skierowana do przewodniczących komitetów kredytowych banków. Uzyskane odpowiedzi mogą nie uwzględniać stanowiska innych pionów banku niż pion kredytowy. Ankieta została przeprowadzona na przełomie marca i kwietnia 2009 r. wśród 30 banków, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 84%.
(ISB)
lk/mtd Leszek Balcerowicz uchronił nas przed katastrofą?
Banki na kredytach hipotecznych świetnie zarabiały. Aż przyszedł krach i wszystko posypało się. Bankrutami są nie tylko ludzie, ale również banki, a z nimi państwa, takie jak Irlandia, Łotwa czy Estonia. Polskę przed takim scenariuszem uchronił Leszek Balcerowicz, który na początku XXI wieku przyczynił się do znacznej podwyżki stóp procentowych.
„W celu sfinansowania rozwoju akcji kredytowej część banków zredukowała poziom środków ulokowanych w podmiotach sektora finansowego. W przypadku zagranicznych instytucji (nierezydentów) – o 13,8 mld zł, z 58 mld zł. W tym czasie do polskich banków wpłynęło (…) zagranicznych instytucji finansowych (nierezydentów) – 77,2 mld zł (wzrost do 160 mld zł). Znaczną część tego przyrostu stanowiły środki uzyskane w ramach macierzystych grup kapitałowych”, czytamy w raporcie KNF.
Oznacza to, że od zagranicznych instytucji finansowych (nierezydentów) banki działające w Polsce uzyskały 115,8 mld zł więcej niż ulokowały. Nadwyżka ta poszła głównie na kredyty hipoteczne, gotówkowe, biznesowe. Teraz zagraniczne instytucje finansowe (nierezydenci) muszą martwić się, by banki działające w Polsce odzyskały to, co pożyczyły polskim klientom. 115,8 mld to bardzo dużo pieniędzy, po dzisiejszym kursie - 30,7 mld dolarów.
Zarzuty o drenowaniu polskiej gospodarki przez zagraniczne banki biorą się z innych powodów – opcji walutowych, dużych spredów przy spłacie kredytów walutowych, utrzymywania wysokiego oprocentowania kredytów mimo obniżek stóp procentowych.
Z drugiej jednak strony prawdą jest, że banki komercyjne kilka lat temu znacznie obniżyły marże kredytów hipotecznych, by rozbujać rynek mieszkaniowy w Polsce. Tańsze kredyty miały zwiększyć popyt na mieszkania, to miało przyczynić się do wzrostu cen mieszkań i zachęcić kolejne osoby do brania kredytów hipotecznych (trzeba jak najszybciej kupić mieszkanie, bo ich ceny szybko idą do góry). Taki mechanizm przez wiele lat działał w innych krajach wywołując boom na rynku mieszkaniowym i w całej gospodarce. Było to życie na kredyt.
Schłodził tym znacznie gospodarkę, ale uratował nas przed prawdziwą katastrofą. . Wiele osób krytykowało go za to. Dziś okazuje się, że Leszek Balcerowicz miał rację. Powinniśmy mu więc dziś powiedzieć: „Dziękujemy, Panie Profesorze”.
Jerzy Krajewski
Dyrektor Instytutu Bankowości Spółdzielczej
Źródło: Bankier.pl W większości banków za politykę kredytową odpowiadają cudzoziemcy
W siedmiu z dziesięciu największych banków w Polsce za politykę kredytową odpowiadają bezpośrednio przedstawiciele zagranicznych inwestorów tych banków.
Według danych KNF banki z przewagą kapitału zagranicznego kontrolują 65,5 proc. aktywów całego polskiego sektora bankowego. Odpowiadają też za 65,8 proc. kredytów udzielanych przez banki w naszym kraju.
– Kryzys wchodzi do Polski tylnymi drzwiami, przez odmowę kredytu. Nie może być tak, że decyzje o jego przyznaniu zapadają w Paryżu czy Mediolanie – uważa Andrzej Malinowski, prezes Konfederacji Pracodawców Polskich, która domaga się od KNF przeglądu polityki kredytowej banków.
Faktem jest, że większość banków znacznie zaostrzyła warunki udzielania kredytów. Faktem jest też, że w większości przypadków za politykę kredytową odpowiadają bezpośredni przedstawiciele zagranicznych inwestorów w zarządach polskich banków. O ile w samych zarządach banków pracowników oddelegowanych do pracy w Polsce (tzw. ekspatów) przez zagranicznych inwestorów jest stosunkowo niewielu – w największych bankach tylko jeden obcokrajowiec piastuje funkcję prezesa (Alexander Paklons w Fortis Bank Polska), o tyle regułą stało się, że to oni odpowiadają za zarządzaniem ryzykiem kredytowym.
W dziesięciu największych bankach w Polsce (pod względem funduszy własnych) jedynie w trzech na czele pionu zarządzającego ryzykiem nie stoi obcokrajowiec (w kontrolowanym przez państwo PKO BP, BRE Banku i Raiffeisen Banku Polska).
– Odpowiedzialność spoczywa nie tyle na jednej osobie, ile na całym zarządzie, nad którym dodatkowo sprawuje nadzór rada nadzorcza. Sygnalizowaliśmy bankom, że jako nadzór nie będziemy akceptować przenoszenia decyzji w tym zakresie na podmioty trzecie, niezgodnie z normami prawnymi, a w zarządzaniu ryzykiem zarząd powinien postępować w sposób niezależny – powiedziała nam Marta Chmielewska--Racławska z Komisji Nadzoru Finansowego.
Według KNF polityka kredytowa każdego banku musi uwzględniać obiektywną ocenę ryzyka, zmianę lokalnych i zewnętrznych warunków gospodarczych i własne możliwości zarządzania ryzykiem.
– Nic dziwnego, że właściciele banków chcą mieć bezpośredni wpływ na politykę kredytową. To przecież oni ponoszą odpowiedzialność za działanie banku – mówi Wojciech Białek, zarządzający aktywami w SEB TFI. Choć jego zdaniem zrozumiałe mogą być obawy, że decyzje zapadają poza Polską.
– Z drugiej strony nie słychać, by akcję kredytową w jakiś widoczny sposób zwiększyły banki kontrolowane przez Skarb Państwa, jak PKO BP czy Bank Ochrony Środowiska, ani Getin Bank, w którym przewagę ma rodzimy kapitał. Tam za politykę kredytową odpowiadają Polacy – mówi jeden z analityków.
Gazeta Prawna 9.02.2009 (27) – forsal.pl - str.A9
Jacek Iskra Banki chwalą się słabymi wynikami, bo mogło być gorzej
Banki spieszą się z ujawnieniem umiarkowanie słabych wyników finansowych, aby uspokoić swoich klientów i akcjonariuszy. Instytucje wolą szybko pokazać jakie straty, lub wyhamowanie zysków stało się ich udziałem, niż zdać się na spekulacje rynkowe w nerwowej atmosferze kryzysu.
"60 mln zł zarobił w czwartym kwartale ubiegłego roku Kredyt Bank. To dane bez audytu - ale zgodne z oczekiwaniami rynku. Bank zdecydował się podać je już teraz, "z uwagi na nowe okoliczności rynkowe" - jak sam przyznał. Dzień wcześniej wyniki finansowe za ostatnie trzy miesiące 2008 r. (także bez audytu) ujawnił właściciel Kredyt Banku, czyli belgijska grupa KBC. Szacuje ona swoją kwartalną stratę na 2,5 mld euro. Belgowie poinformowali też, że dostali 2 mld euro pomocy od regionalnego rządu Flandrii" pisze Gazeta Wyborcza."
"Kredyt Bank jest już trzecim polskim bankiem, który zdecydował się na wcześniejsze ujawnienie wyników. Na ten sam krok zdecydowały się ING Bank Śląski i BRE Bank. W połowie stycznia br. ING poinformował, że z powodu wyceny euroobligacji i obligacji skarbu państwa jego przychody w IV kw. spadły o 290 mln zł. Z kolei BRE Bank poinformował, że jego wynik za okres od września do grudnia 2008 r. - przed uwzględnieniem opodatkowania - będzie niższy niż 50 mln zł" czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Na gorsze od oczekiwań wyniki banków składa się wiele czynników. Od gwałtownego wyhamowania akcji kredytowej do ostrej walki na lokaty z końca zeszłego roku. Zdaniem wielu ekspertów spełnia się prognoza mówiąca o tym, że polski sektor bankowy zostanie dotknięty amerykańskim kryzysem szybciej niż wielu oczekiwało, mimo pozornego braku bezpośrednich powiązań.
Więcej na ten temat w artykule Niny Hałabuz "Zyski banków spadają" w "Gazecie Wyborczej".
J.R.
Źródło: Przegląd prasy Bankier.pl Kredytowa hojność banków wpędza Polaków w spiralę długów
Polacy wykorzystali okres prosperity do agresywnych inwestycji nie tylko na giełdzie, ale również w domy, mieszkania i dobra trwałe. Jednak duża część zakupów odbywała się na kredyt. Gdy stopy procentowe poszły w górę okazało się, że utrzymanie stale drożejącego kredytu nie jest takie proste. Niektórzy Polacy przeliczyli się ze swoimi zdolnościami kredytowymi i mają teraz problem z regularnym spłacaniem rat. Co na to bankowcy? Chętnie udzielą im nowego kredytu...
"Ponad milion Polaków zalega ze spłatą 7 mld zł za czynsz, prąd czy rat kredytów! Bankowców te sygnały na razie nie przestraszyły. Wielu z nich chętnie udzieli kredytu na mieszkanie z ratą przekraczającą połowę domowego budżetu klienta. [...] Najbardziej ucierpiały budżety osób mających duże - kilkusettysięczne - kredyty hipoteczne. Oprocentowanie złotowych kredytów hipotecznych często przekracza już 8 proc., choć jeszcze rok temu nie przekraczało 6 proc. Przeciętna rata 300-tysięcznego kredytu na 30 lat poszła w górę o 300-400 zł" pisze "Gazeta Wyborcza".
"Bankowcy uspokajają, że ze spłatą rat nie radzi sobie na razie tylko mniej niż co setny posiadacz kredytu hipotecznego. Jednak aż 10 proc. Polaków ankietowanych przez Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych przyznaje, że może mieć wkrótce kłopoty z regulowaniem kredytów. A z danych firmy InfoMonitor BIG wynika, że już dziś ze spłatą comiesięcznych zobowiązań problemy ma przynajmniej 1,2 mln Polaków" czytamy w "Wyborczej".
"Z obliczeń Andrzeja Saniewskiego z polskiej filii AIG United Guaranty (to firma specjalizująca się w ubezpieczaniu banków od ryzyka kredytów hipotecznych) wynika, że wiele banków wciąż chętnie udziela klientom kredytów nawet wtedy, gdy rata będzie stanowiła bardzo dużą część domowego budżetu. [...] Z wyliczeń Saniewskiego wynika, że aż 11 spośród 20 największych banków przy maksymalnej zdolności kredytowej oferuje raty przekraczające połowę dochodów klienta. W największym na rynku PKO BP nasza przykładowa rodzina może pożyczyć maksymalnie 275 tys. zł. Rata wyniesie 1920 zł, a na życie zostaje tylko 1580 zł" informuje "Gazeta Wyborcza".
"Równie liberalne są niektóre banki, udzielając kredytów we frankach. O ile najbardziej ostrożny Multibank pożyczyłby naszej rodzinie równowartość 175 tys. zł, o tyle BZ WBK - już 316 tys. zł, a rekordzista Polbank - aż 360 tys. zł! Oprocentowanie kredytów we frankach jest niższe od złotowych, więc i raty nie są tak bolesne. Jednak w BZ WBK i Polbanku maksymalna rata i tak będzie bliska połowie budżetu rodziny: wyniesie 1650-1750 zł" czytamy w dzienniku.
Każdy starający się o kredyt powinien pamiętać o racjonalnej ocenie swoich zdolności kredytowych, inaczej można wpaść w pułapkę spirali długów. W tej sytuacji wniosek o następny kredyt, nie może być oceniany inaczej, jak tylko gwóźdź do finansowej trumny.
Więcej na ten temat w artykule Macieja Samcika "Banki pożyczą, nawet ponad miarę" w dzisiejszej Gazecie Wyborczej.
J.R.
Źródło: Przegląd prasy Bankier.pl Kryteria przyznawania kredytów będą ostrzejsze
O przyznaniu kredytu obok zdolności kredytowej zdecyduje także ocena ryzyka związana z jego udzieleniem. Informacje o dłużnikach do biur informacji gospodarczej bank przekaże tylko za zgodą dłużników - czytamy w "Gazecie Prawnej".
Jak podaje dziennik, "Związek Banków Polskich (ZBP) przygotował projekt nowelizacji prawa bankowego, który zaostrza kryteria przyznawania kredytów. Decyzja o kredycie nie będzie zależeć tylko od zdolności kredytowej kredytobiorcy, ale także oceny ryzyka związanego ze spłatą kredytu oraz wiarygodności jego prawnych zabezpieczeń (hipoteka, zastaw, weksel itp.) [...]. Eksperci uspokajają, że ewentualna nowelizacja nie powinna spowodować radykalnych zmian w sposobie udzielania kredytów. Proponowane zmiany nie wprowadzają bowiem wymogów innych niż te, które polskie banki już faktycznie stosują w praktyce."
Według Pawła Majtkowskiego, analityka produktów finansowych w Expander Advisors, "taka regulacja nie zmieniłaby sytuacji klientów ubiegających się o bankowe wsparcie finansowe i nie będzie wpływać na dostępność i ceny udzielanych kredytów".
"Więcej kontrowersji budzi propozycja, by umożliwić w praktyce wymianę informacji stanowiących tajemnicę bankową między bankami (Biurem Informacji Kredytowej - BIK), a biurami informacji gospodarczej (BIG) na podstawie upoważnienia dłużnika. Zdaniem ZBP obecny przepis budzi wątpliwości, które praktycznie uniemożliwiają współpracę. - Przekazywanie danych z BIK do biur informacji gospodarczych może być zasadne tylko przy założeniu, że BIK będzie miał obowiązek, a nie tylko możliwość, przekazywania tych danych do wszystkich biur, a informacja kredytowa z BIK będzie spełniać wymogi informacji gospodarczej - zastrzega Andrzej Kulik, rzecznik Krajowego Rejestru Długów BIG.", czytamy.
"Obecnie prawo bankowe przyznanie kredytu uzależnia tylko od zdolności kredytowej (art. 70). Zdaniem projektodawców znaczący wpływ na taką decyzję ma też ocena ryzyka związanego z udzieleniem kredytu. Projekt jako element zdolności kredytowej wprowadza pojęcie wiarygodności kredytowej. Związek proponuje, by banki oceniały wiarygodność klienta na podstawie tego, jak w przeszłości spłacał zaciągnięte zobowiązania. Podstawą do badania byłyby dane o dłużnikach przetwarzane przez BIK.", czytamy dalej.
Biuro Informacji Kredytowej zostało powołane w 1997 r. przez banki i Związek Banków Polskich. Instytucja ta gromadzi, przechowuje i udostępnia informacje o aktualnych zobowiązaniach oraz historii kredytowej klientów banków, zarówno indywidualnych jak i przedsiębiorców. Zainteresowanie usługami Biura stale rośnie. W 2007 r. BIK udostępniło 15,08 mln raportów kredytowych i monitorujących, czyli o 29,2 proc. więcej niż rok wcześniej.
Więcej na ten temat w "Gazecie Prawnej".
Na podstawie: Piotr Trocha, Gazeta Prawna / www.gazetaprawna.pl Banki kuszą klientów złudnymi zyskami
Darmowe przelewy, niskie opłaty za konto, liczne promocje - to metoda polskich banków na przyciągnięcie klienta. Ile naprawdę można skorzystać? Według "Dziennika" niewiele. Bank jedną ręką daje, drugą odbiera.
"Internetowy mBank zrezygnował z pięćdziesięciogroszowej opłaty za przelew, ale jednocześnie zlikwidował oprocentowanie eKonta, które wynosiło 0,7 proc. Klient nie zapłaci więc za przelanie pieniędzy, ale na swoich oszczędnościach nic już nie zarobi. ING Bank Śląski w styczniu wprowadził darmowe konto internetowe. Za wpłatę czy wypłatę gotówki bank kasuje jednak od klienta aż 9 złotych. Trzy tygodnie później podwyższył też opłaty posiadaczom kont tradycyjnych. Miesięcznie z 6 do 7 złotych.", wylicza gazeta.
"Banki zarabiają również na dodatkowych opłatach. W tym przypadku oferty mają drugie dno. Banki przekonują na przykład o konieczności ubezpieczenia kart kredytowych, a gdy w końcu klient się na to zdecyduje, łatwo jest podwyższyć cenę tej usługi. Millennium podwyższył na przykład opłatę za ubezpieczenie karty kredytowej z prawie 3 do blisko 4 zł, a MultiBank z 1 do 2 zł. Dodatkowe dobrowolne ubezpieczenie do wybranych kart kredytowych wprowadził też PKO BP Pakiet kosztuje 4 złote.", czytamy.
Banki w tych praktykach nie widzą nic złego. "- Takie zachowania są popularne na całym świecie" - uważa mec. Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich. Przekonuje, że różnicowanie cen to zagrania marketingowe. "- Każdy bank chce pokazać, że różni się od innych, że jest tańszy, lepszy, szybszy" - dodaje. "- Niczego nie ma za darmo" - nie owija w bawełnę. Dlatego, aby uniknąć nieporozumień, każdy klient powinien obserwować to, co się dzieje na rynku.
Ekonomiści nie są jednak tak pobłażliwi. Twierdzą, że polskie banki ciągle nie liczą się z klientem. Głównie z powodu braku konkurencji. "- Polski rynek bankowy jest zasiedziały, ciągle daleko nam do Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych" - ocenia Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha.
Więcej na ten temat w "Dzienniku". Nadzór bankowy o notyfikacjach działalności transgranicznej
Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego poinformował o krajach pochodzenia i liczbie podmiotów, które prowadzą w Polsce działalność finansową i kredytową w oparciu o swobodę świadczenia usług na terenie Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG).
Instytucje, które chcą świadczyć usługi finansowe lub kredytowe, a pochodzą z innego kraju członkowskiego UE lub EOG, mają obowiązek zgłosić taki zamiar właściwemu nadzorowi finansowemu, czyli dokonać tzw. notyfikacji.
Główny Inspektorat Nadzoru Bankowego zaprezentował dane na temat notyfikacji, jakie napłynęły w okresie od 1 maja 2004 do 20 października 2007 r. w sprawie zagranicznych instytucji kredytowych i finansowych oraz banków krajowych, a dotyczyły działalności transgranicznej oraz działalności za pośrednictwem oddziału.
W ciągu trzech i pół roku od właściwych władz nadzorczych państw należących do Europejskiego Obszaru Gospodarczego wpłynęło do Inspektoratu 199 notyfikacji, informujących o zamiarze podjęcia na terytorium RP działalności transgranicznej przez instytucje kredytowe podlegające nadzorowi.
Najwięcej zgłoszeń nadesłano z Wielkiej Brytanii (51), Niemiec (32) i Austrii (24). Liczne notyfikacje napłynęły też z Francji (17), Luksemburga (14), Irlandii (12), Holandii (8) i Włoch (5). Po 4 notyfikacje przedstawiły Węgry, Dania i Hiszpania, po 3 – Finlandia, Gibraltar, Liechtenstein, Szwecja i Malta, 2 - Cypr, Norwegia i Belgia, 1 - Estonia, Islandia oraz Czechy.
Gotowość podjęcia w Polsce działalności transgranicznej przez instytucje finansowe zgłosiły tylko włoskie władze nadzorcze. Notyfikacja dotyczyła tylko jednej instytucji.
Chęć prowadzenia działalności kredytowej poprzez oddział zgłosiło 21 instytucji, m.in. po 3 z Francji i Danii, po 2 z Niemiec, Czech i Szwecji oraz po jednej z Holandii, Grecji i Portugalii.
Działalność transgraniczną w państwach należących do EOG notyfikowało w Generalnym Inspektoracie Nadzoru Bankowego 7 banków krajowych, m.in. Bank Millenium, ING Bank Śląski oraz Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski S.A. O zamiarze podjęcia działalności poprzez oddział poinformowały dwa krajowe banki: DaimlerChrysler Bank Polska S.A.(w Grecji) oraz BRE Bank S.A. (w Czechach i Słowacji).
T.Sz., NBP Duże, realne obniżki cen i ciągle jeszcze szeroki wybór nowych lokali na rynku powodują, że warto już dziś rozważyć zakup mieszkania, gdy sprzedający skłonni są do negocjacji i udzielania znacznych rabatów. Kiedy nastąpi ożywienie sprzedaży, warunki nie będą z pewnością już tak korzystne jak dziś.
Rabaty
Analitycy Open Finance obliczyli, że na warszawskim rynku pierwotnym średnie ceny transakcyjne w ciągu ostatniego roku zmniejszyły się o ok. 10 proc. Z powodu utrzymującego się spowolnienia sprzedaży inwestorzy skłonni są obecnie do negocjacji. W tej chwili jest więc możliwość wynegocjowania znacznie atrakcyjniejszego rabatu niż w momencie kiedy sprzedaż zintensyfikuje się.
Bonusy
Realne obniżki cen są jeszcze wyższe niż wynika to z udzielanych rabatów, ponieważ wiele firm deweloperskich oferuje klientom również różnego rodzaju gratisy. Bonusy w formie garażu czy wykończenia mieszkania, należy także traktować jako dodatkową obniżkę ceny. Dlatego, aby obliczyć rzeczywisty spadek cen mieszkań na rynku pierwotnym, trzeba wziąć pod uwagę zarówno obniżkę cen ofertowych, jak i możliwe do wynegocjowania gratisy. Z badania rynku firmy redNet Consulting wynika, że tylko w 10 proc. nowych inwestycji w Warszawie nie ma możliwości uzyskania rabatu, a wyłączając je, można w stolicy nabyć mieszkanie średnio o 9,3 proc. taniej, niż wynikałoby to z ceny ofertowej.
Topniejąca oferta
Drugie półrocze ubiegłego roku przyniosło zmniejszenie liczby nowych mieszkań wprowadzanych na rynek. Spadek tempa sprzedaży spowodował, że większość deweloperów wstrzymała realizację planowanych inwestycji. Analitycy oceniają, że zawieszona została realizacja około 85 proc. projektów, które miały ruszyć w roku bieżącym. Liczba nowych mieszkań wprowadzonych do oferty serwisu tabelaofert.pl w ośmiu głównych aglomeracjach w ostatnim kwartale ubiegłego roku spadła o 26 proc. Podaż mieszkań na warszawskim rynku pierwotnym jest obecnie duża, jest więc w czym wybierać. Jednak systematyczna sprzedaż spowoduje, że niebawem oferta zacznie się kurczyć. Ponieważ nie będzie zasilana przez nowe inwestycje, wkrótce najbardziej atrakcyjnych na rynku lokali zacznie brakować. - Mieszkania mogą jeszcze w bardzo niewielkim stopniu stanieć, ale nie będzie to dotyczyło mieszkań najbardziej poszukiwanych przez klientów tj. 2-3 pokojowych – potwierdza Grzegorz Barbachowski, prezes Home Invest. – W Biurze Sprzedaży zaczynają pojawiać się osoby skłonne płacić gotówką za lokale na osiedlu Wola Prestige, realizowanym przez nas na Woli. To właśnie tacy klienci, w celu inwestycyjnym, kupią najlepsze na rynku mieszkania – przyznaje. - Drugą grupą nabywców są dziś osoby zainteresowane zaciągnięciem kredytu z państwową dopłatą „Rodzina na swoim”, dlatego część lokali na osiedlu objęliśmy promocją, aby spełniały kryteria tej pożyczki - dodaje.
Postawa banków
Ceny i poziom sprzedaży mieszkań uzależnione są obecnie w największym stopniu od zachowania banków, które dotąd ograniczały dostęp do kredytów hipotecznych. W związku z polityką Narodowego Banku Szwajcarii i obniżeniem stóp procentowych oraz zapowiadaną interwencją w celu dalszego osłabienia notowania franka, istnieje szansa, że w najbliższym czasie łatwiej będzie w naszych bankach o tani kredyt w tej walucie.
W lutym poprawiła się też nasza średnia zdolność kredytowa. Z wyliczeń zamieszczonych w raporcie Szybko.pl i Expandera wynika, że rodzina o dochodach 3,5 tys. zł netto może zaciągnąć kredyt w PLN średnio w wysokości 213 tys. zł. W porównaniu ze styczniem br. zdolność kredytowa wzrosła o 12 tys. zł. Analitycy Open Finance przyznają z kolei, że spadek stóp procentowych kredytów spowodował w ciągu ostatniego półrocza podniesienie zdolności kredytowej Polaków o ok. 20 proc.
Działania rządu
Do zwiększenia akcji kredytowej, a tym samym wzrostu sprzedaży mieszkań znacząco przyczyni się z pewnością opracowywana aktualnie ustawa, na mocy której państwowymi gwarancjami objęte zostaną udzielane przez banki kredyty hipoteczne. Dla wielu osób wstrzymujących się teraz z podjęciem decyzji o zakupie, istotna będzie także ustawa o rządowej pomocy kredytobiorcom, którzy utracą pracę.
Wśród ekspertów przeważa opinia, że najkorzystniej będzie kupić mieszkanie w okresie od kwietnia do września bieżącego roku. Twierdzą, że ożywienie rynku nieruchomości nastąpi w połowie roku, kiedy do gry wrócą środki z coraz słabiej oprocentowanych lokat bankowych. Polityka Narodowego Banku Szwajcarii i spadek wartości CHF, państwowa dopłata do kredytów w ramach programu: Rodzina na swoim oraz rządowe projekty gwarantujące bezpieczeństwo kredytobiorcom i bankom powinny wpłynąć w najbliższym czasie na zintensyfikowanie akcji kredytowej i spowodować wzrost sprzedaży mieszkań.
Obniżenie stóp procentowych przez Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) i oświadczenie, iż będzie stabilizował je na bardzo niskim poziomie, w okolicach 0,25 proc. (spadek o połowę) oraz interweniował na rynku, by osłabić notowania swojej waluty to dobry znak dla obecnych i przyszłych posiadaczy pożyczek w CHF, których obecnie udziela sześć banków. W najbliższym czasie powinno to przełożyć na obniżenie ich oprocentowania, które w tej chwili wynosi od 3,5 nawet do 7 proc.
Najatrakcyjniejsze na rynku są dziś kredyty z państwową dopłatą. W lutym br. banki udzieliły ich dwukrotnie więcej, niż w styczniu. Od wejścia w życie nowelizacji ustawy o rządowych dopłatach do kredytów hipotecznych limit ceny mkw. dla tej pożyczki wynosi dla Warszawy 7142 zł (wcześniej 6633 zł). Dlatego w inwestycjach zaliczanych do segmentu popularnego nastąpiło ożywienie sprzedaży. – Od nowego roku znacznie wzrosło zainteresowanie nabywców zakupem mieszkań na naszym osiedlu Alpha w Ursusie, ponieważ na wszystkie oferowane na nim lokale można teraz zaciągnąć kredyt z państwową dopłatą. Korzystają z niego młode małżeństwa, które kupują mieszkania głównie 2- i 3- pokojowe. Ponieważ jednak kwalifikujące się do tej pożyczki mieszkanie może mieć do 75 mkw., możemy na życzenie klienta zaprojektować na tej powierzchni nawet cztery pokoje – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.
Zyskowność kredytu z państwową dopłatą
Przy obecnych marżach kredytów hipotecznych w PLN, kształtujących się na poziomie od 1,2 do 3,5 proc., w przypadku pożyczki w wysokości 350 tys. zł, na 25 lat, bez wkładu własnego, rata kredytu z dopłatą wyniesie ok. 1 660 zł, natomiast rata zwykłego kredytu to aż 2 500 zł. Zgodnie z wyliczeniami Upper Finance, kwota odsetek przy kredycie z dopłatą po 8 latach będzie wynosiła 73 922,67 zł, natomiast w przypadku zwykłego kredytu sięgnie 173 257 zł. Oszczędność to prawie 100 tys. zł ponieważ odsetki, do których dopłaca państwo nie są naliczone od rzeczywistego oprocentowania kredytu, ale według korzystniejszej dla kredytobiorców stopy referencyjnej publikowanej przez Bank Gospodarstwa Krajowego.
Wzrost średniej kwoty udzielanych kredytów
Według obliczeń firmy Expander i Szybko.pl w lutym wzrosła też nieco wysokość kredytów udzielanych we wszystkich walutach i wynosi obecnie średnio: 213 tys. zł dla kredytu w PLN, 163 tys. zł przy kredycie w CHF i 169 tys. zł w EUR. W przypadku kredytów w PLN wzrost średniej zdolności kredytowej w porównaniu ze styczniem wyniósł 12 tys. zł i jest to już kolejny miesiąc, w którym rośnie. Pojawiła się więc nadzieja na odwrócenie tendencji spadkowej trwającej od połowy 2007 r., kiedy średnia wynosiła ok. 313 tys. zł.
Państwowa gwarancja bezpieczeństwa kredytów
Na ilość udzielanych przez banki pożyczek znaczny wpływ może mieć opracowywana przez rząd ustawa gwarantująca pomoc w spłacaniu kredytów hipotecznych osobom, które utracą pracę. Mają być one przez rok dotowane zwrotną, nieoprocentowaną pożyczką. Na wsparcie bezrobotnych kredytobiorców rząd zamierza przeznaczyć ok. 400 mln zł z Funduszu Pracy. Dotacja ma wynosić od 500 do 1200 zł miesięcznie. Pierwsze dopłaty mają być wypłacane już w kwietniu br., a program ma trwać do końca 2010 r.
Nie ulega wątpliwości, że na kondycję rynku nieruchomości zasadniczy wpływ ma postawa banków, czyli skala i zasady na jakich udzielają kredytów hipotecznych. Złagodzenie zasad z kolei uzależnione będzie przede wszystkim od powstającego obecnie projektu ustawy, która ma stanowić system gwarancji zabezpieczających banki ze strony państwa. Analitycy oceniają, że ograniczenie dostępu do kredytów hipotecznych wpłynie na zmniejszenie się w tym roku popytu na nieruchomości nawet o 30 proc. Większość nabywców poszukiwać będzie tanich mieszkań ze względu na możliwość zaciągnięcia kredytu z państwową dopłatą.
Kondycja rynku mieszkaniowego w znacznym stopniu zależała będzie od zachowania banków. Wzrost akcji kredytowej mogą spowodować, zapowiadane już, kolejne obniżki stóp procentowych. Znaczną część nabywców skłoni do zakupu możliwość zaciągnięcia pożyczki objętej programem „Rodzina na swoim”. Zainteresowanie tym kredytem potwierdza Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development - Od początku roku odczuwamy znaczne ożywienie sprzedaży. Po zwiększeniu limitu ceny mieszkania dostępnego w kredycie z państwową dopłatą na 7142 zł za mkw. dla Warszawy, wszystkie mieszkania, które oferujemy na osiedlu Alpha w Ursusie znalazły się w jego zasięgu – przyznaje. Jest wielu chętnych do zakupu i sporo osób rezerwuje mieszkania. Powodem zainteresowania nabywców naszą inwestycją jest też z pewnością termin oddania mieszkań, we wrześniu br. Dziś niewiele osób zdecydowałaby się już na zakup lokalu, który będzie dostępny za dwa lata - komentuje.
Ceny poszukiwanych mieszkań
Z analizy redNet Consulting przeprowadzonej w ostatnim kwartale 2008 r. wynika, że najwięcej osób zainteresowanych kupnem nowego mieszkania w Warszawie jest w stanie zapłacić za metr kwadratowy 6–7 tys. zł, a ponad 20 proc. badanych przygotowanych jest na cenę 7–8 tys. zł za mkw. Mieszkania w cenie 8–9 tys. zł akceptuje 19 proc. potencjalnych kupujących, natomiast tylko co dziesiąty nabyłby lokal, w którym mkw. kosztowałby więcej niż 10 tys. zł.
Preferencje nabywców
Najważniejszą kwestią dla kupujących mieszkanie jest jego cena. Z raportu opracowanego pod koniec ur. przez firmę Nowy Adres i instytut Millward Brown SMG/KRC wynika też, że kolejnymi aspektami branymi pod uwagę przez nabywców są łatwy dojazd do pracy i podstawowa infrastruktura. Z zestawienia podaży i popytu firmy redNet Consulting wynika jednak, że na stołecznym rynku przeważają mieszkania droższe niż 8 tys. zł., a lokale w cenie do 7 tys. zł za mkw. stanowią tylko 13 proc. oferty. Czy inwestorzy dostosują w tym roku swoją ofertę do realnych możliwości klientów? Najprawdopodobniej tak się stanie, bo już w listopadzie ur. na konferencji zorganizowanej przez firmę Nowy Adres najwięksi polscy deweloperzy przyznali, że segment mieszkań popularnych został przez nich zaniedbany i właśnie w tym kierunku będzie szła ich działalność w roku bieżącym. MultiBank i mBank rezygnują z udzielania kredytów we frankach szwajcarskich na 100 procent wartości nieruchomości. Wszystkie takie decyzje kredytowe zostały anulowane, a klienci - zostali na lodzie. Zarówno w MultiBanku jak i w mBanku kredyt we frankach będzie można od dziś dostać na maksymalnie 80 proc. ceny mieszkania. Marża takiego kredytu wzrasta do 3,5 proc. Ponad to, żeby taki kredyt dostać, trzeba też będzie mieć dobrą historie kredytową.
- To nie jest zbyt sympatyczna i ciekawa sytuacja, gdy banki z dnia na dzień zmieniają warunki i zarejestrowanie danego wniosku nie jest jednoznaczne z tym, że te warunki się w trakcie nie zmienią. Niestety - to już jest taką praktyką - rozkłada ręce Małgorzata Skwierczyńśka, doradca Money Expert.
Na sto procent wartości nieruchomości pożyczają już tylko BOŚ i Polbank, na 110 proc. - Deutsche Bank
Będzie jeszcze trudniej?
Teraz już tylko trzy banki udzielają kredytów we frankach szwajcarskich. Na sto procent wartości nieruchomości pożyczają Bank Ochrony Środowiska i Polbank, a na 110 proc. - Deutsche Bank. - Te banki mogą się spodziewać takiego zwiększonego najazdu tych klientów - to może też spowodować, to może przyspieszyć tę decyzję o ograniczeniu dostępu do kredytów bez wkładu własnego - uważa Paweł Majtkowski, analityk Expander.
Dostęp do kredytów ograniczyć mogą też decyzje nadzoru bankowego. Komisja Nadzoru Finansowego przyznaje, że pracuje nad pakietem dobrych praktyk kredytowych, który ma spowodować ostrzejsze liczenie zdolności kredytowej. - Chcielibyśmy, żeby te rekomendacje były gotowe jeszcze w tym roku - prawdopodobnie do końca tego miesiąca nowa rekomendacja dotycząca zdolności kredytowej trafi do banków - zapowiada Marta Chmielewska-Racławska, z KNF.
Wrócą?
A banki zastosują je wobec swoich klientów. Doradcy są jednak spokojni - jeśli kogoś na kredyt nie stać dziś, wróci za jakiś czas. - W perspektywie kilku miesięcy no ten wkład własny przypuszczalnie zgromadzą - pożyczą po rodzinie czy w jakiś inny sposób - wycofają się z inwestycji, które posiadają. Ci klienci po ten kredyt na pewno wrócą, no bo zakupu mieszkania nie można odwlekać w nieskończoność - tłumaczy Michał Krajkowski, doradca Domu Kredytowego Notus.
Pytanie tylko czy klienci w lepszych czasach wrócą do banków, które w trudnym momencie zostawiły ich na lodzie. Wszystkie osoby, które posiadają kredyty walutowe, jeszcze przez przynajmniej kilka miesięcy muszą liczyć się z tym, że banki będą dowolnie ustalały kursy walut przy rozliczeniach kredytowych.
Dopiero w pierwszej połowie przyszłego roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zajmie się tak zwanymi: spreadami w bankach, czyli różnicą między kursem po jakim kredyt został zaciągany a tym po którym jest spłacany, wynikającym z różnicy kosztów pomiędzy kupnem przez bank a sprzedażą klientowi waluty. Ta różnica sięga nawet 30 groszy. A to może istotnie zwiększyć całkowity koszt kredytu.
- Przyglądając się spreadom nie będziemy mogli w prosty sposób zakwestionować wysokości spreadów. Jedyne co możemy zrobić to spojrzeć ogólnie na sposób funkcjonowania poszczególnych banków i ewentualnie kwestionować nieuczciwy mechanizm, jeżeli takowy będzie stosowany - powiedziała na antenie TVN CNBC Biznes, Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konkurentów.
Na razie więc jedyne, co pozostaje klientom banków to nieugięta postawa i twarde negocjowanie konkretnych zapisów dotyczących spreadu w umowie kredytowej Komisja Nadzoru Finansowego chce zaostrzyć kryteria przyznawania kredytów - pisze "The Wall Street Journal Polska". Zdaniem komisji procedury badania zdolności kredytowej są zbyt liberalne.
Według KNF banki zbyt często pożyczają pieniądze klientom, którzy mogą mieć problemy ze spłatą kredytu. Dlatego komisja przygotowuje szczegółową rekomendację dotyczącą wyliczania zdolności kredytowej.
Czytaj więcej : Będzie radykalna zmiana polityki kredytowej banków Rokrocznie, przed rozpoczęciem roku akademickiego, kilkaset tysięcy studentów intensywnie poszukuje odpowiedniego lokum. Alternatywą dla wynajęcia stancji może być teraz zakup własnego mieszkania, o którym osoby studiujące mogły do tej pory jedynie pomarzyć.
Banki dostrzegły właśnie potencjał tej młodej społeczności i ułatwiły studentom i absolwentom wyższych uczelni, którzy nie ukończyli jeszcze 26 roku życia dostęp do kredytów hipotecznych. Obecnie jedynym warunkiem jego uzyskania jest status studenta oraz poręczenie rodziców lub miesięczne wpływy na konto w wysokości raty odsetkowej. To ogromnie uproszczenie jeśli weźmie się pod uwagę dotychczasowe wymagania banków przy ocenianiu zdolności kredytowej osób starających się o pożyczkę na zakup mieszkania.
Nie tylko banki, ale i deweloperzy zachęcają studentów do kupowania mieszkań oferując im preferencyjne warunki. - Na osiedlu Alpha, które budujemy w warszawskim Ursusie mieszkania kupują najczęściej ludzie młodzi. Obecnie nasi klienci mają możliwość indywidualnego negocjowania warunków płatności oraz cen mieszkań. Specjalną propozycję upustu przygotowaliśmy dla studentów. Dodatkowo osobom zainteresowanym zakupem mieszkania na osiedlu przy ul. Skoroszewskiej gwarantujemy bezpłatną konsultację doradców z firmy Upper Finance. Specjaliści pomagają wybrać najkorzystniejszy kredyt hipoteczny i przeprowadzają negocjacje z bankami, aby uzyskać lepsze warunki kredytowe, od tych które są standardowo proponowane - mówi Bożena Wygonowska, Pełnomocnik RED Real Estate Development.
Osoby studiujące mogą zaciągać kredyty hipoteczne w PLN, CHF lub EUR. Banki udzielą im pożyczki do kwoty 300 000 złotych. Warunkiem jest jednak to, że nieruchomość, którą zamierzają nabyć musi być położona w miejscu studiowania. Dobrze jest jeśli przyszły kredytobiorca ma stałe dochody przynajmniej od roku. Młodzi ludzie dostaną pożyczkę nawet na 45 lat, którą muszą spłacić przed 65 lub 70 rokiem życia w zależności od wysokości wkładu własnego. Niektóre banki pozwalają na wliczenie stypendium do dochodu, nie pobierają od studentów prowizji i składki za ubezpieczenie niskiego wkładu.
Jeśli natomiast wystąpiłyby trudności z płatnościami studenci, którzy zakupili mieszanie na kredyt mogą podnająć jego część swoim kolegom i w ten sposób zgromadzić dodatkowe środki. Banki udzielają też czasowych zwolnień w spłacie kredytu, nawet do 60 miesięcy. Istnieje też możliwość spłacania do zakończenia studiów jedynie części odsetkowej rat kredytowych.
Analitycy przewidują, że w ciągu następnych 3-5 lat w największych miastach Polski mieszkania zyskają na wartości średnio około 10% rocznie. Przedsiębiorczy studenci, którzy kupią mieszkania jeszcze podczas nauki, zyskają więc jeszcze dodatkowo na wzroście wartości inwestycji. Mimo rosnących kosztów kredytów hipotecznych i wysokich cen mieszkań zainteresowanie pożyczkami na ich zakup nie słabnie.
Wolimy kupować mieszkania, niż je wynajmować mimo, że wynajem stał się teraz, w większości przypadków, tańszym rozwiązaniem. Z analiz Expandera za IV kw. 2007 r. wynika, że we wszystkich dużych miastach, poza Katowicami, miesięczny koszt najmu mieszkania był niższy niż rata kredytu na jego zakup zaciągniętego we frankach szwajcarskich na okres 30 lat. Tylko w wypadku jeśli umowa kredytowa zostałaby podpisana na 45 lat, miesięczna rata byłaby niższa niż opłata za wynajem. Jednak o taki kredyt mogą strać się tylko osoby do 30 roku życia.
Czego szukają młodzi?
Minimalna cena metra kwadratowego mieszkań w stolicy na poziomie 6,5 tys. zł nie odstrasza młodych ludzi. Z analizy ofert Polanowscy Nieruchomości wynika, że młodzi, poszukują tu mieszkań, których cena nie przekracza 280-330 tys. zł. Za tą sumę mogą kupić kawalerkę typu studio lub mieszkanie dwupokojowe położone w dzielnicach odleglejszych od centrum, gdzie cena za metr kwadratowy jest niższa.
Potwierdza to Bożena Wygonowska, Pełnomocnik RED Real Estate Development – Osoby chcące kupić swoje pierwsze mieszkanie poszukują zwykle niewielkich lokali w przystępnych cenach. Jeśli zdecydują się na lokalizację poza centrum, za kwotę jaką dysponują, mogą kupić mieszkanie o znacznie większej powierzchni. Często naszymi klientami są osoby, które wybierają takie właśnie rozwiązanie. Na budowanym przez nas osiedlu Alpha, położonym w Ursusie (200 m. od Alei Jerozolimskich), można kupić mieszkanie 2 pokojowe (42m2) już od 330 tys. zł brutto, a 3 pokojowe (58 m2) od 430 tys. zł brutto.
Jaką mamy zdolność kredytową?
Kilkukrotny wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych spowodował spadek zdolności kredytowej kupujących mieszkania. W raporcie za II kw. 2008 r. Expander i Szybko.pl podają, ile banki pożyczyłyby 4-osobowej rodzinie o łącznych dochodach 3500 zł netto, kredytując nieruchomość w całości, na okres 30 lat. Maksymalna kwota kredytu w złotych jakiego udzieliłyby banki w tym przypadku w czerwcu 2008 wyniosłaby od 195 tys. (Bank BPS) do 351 tys. (Kredyt Bank).
Z wyników Ogólnopolskiego Badania Zdolności Kredytowej przeprowadzonego przez Ekspandera w listopadzie ubiegłego roku w największych miastach w kraju wynika, że średnia wartość zdolności kredytowej ankietowanych wyniosła 414 tys. zł. Jest to suma, która wystarcza na zakupu 2-pokojowego mieszkania w Warszawie, Krakowie lub Wrocławiu. W Poznani i Gdańsku za tą sumę można kupić mieszkanie 3-pokojowe, a w Katowicach nawet 4-pokojowe. Badanie wykazało, że przeciętna polska rodzina dysponuje wkładem własnym na poziomie 55 tys. zł. Oznacza to, że kupowane na kredyt mieszanie może kosztować 470 tys. zł.
Gold Finanace podaje, że w ubiegłym roku na mieszkania pożyczyliśmy od banków ponad 56 mld zł. Kredyty hipoteczne zaciągnęło ok. 311 tysięcy kredytobiorców. Średnia wartość pojedynczego zobowiązania kredytowego wyniosła ok. 200-250 tys. zł., co oznacza, że jest to o prawie 30 proc. więcej niż rok wcześniej.
Pomimo tego, że coraz więcej musimy pożyczyć na własne lokum, kredyt to przeważnie jedyny sposób na jego zakup. Obecnie, mimo ponad 2 milionowego zapotrzebowania na mieszkania w naszym kraju, tempo ich sprzedaży nieco spadło. Należałoby się zatem spodziewać także i spadku zainteresowania kredytami hipotecznymi. Jednak, jak podaje Dziennik w artykule z 30 lipca br. pt.: „Wraca moda na kredyty”, w czerwcu łączna wartość udzielonych kredytów wyniosła ponad 5 mld zł. Jest to niemal tyle samo, ile w najbardziej rekordowych miesiącach boomu mieszkaniowego w 2007 i 2006 r. W większości banków uzyskanie kredytu na zakup działki i budowę domu wiąże się z koniecznością dwukrotnego przejścia procedury analizy kredytowej. Jeden kredyt na zakup działki i domu oferują DomBank i Citi Handlowy.
http://www.mieszkaniowy.com/jeden_kredyt_na_dzialke_i_dom-nieruchomosci1711.html 19 banków i ponad 300 wzorców umów, regulaminów, tabel opłat i prowizji oraz umów ubezpieczenia kredytów wziął pod lupę UOKiK. Wynik jest zatrważąjący: wszystkie skontrolowane banki stosowały niekorzystne dla klientów zapisy.
Uchybienia stwierdzono w każdym z kontrolowanych banków – Urząd zakwestionował ponad 40 klauzul. W związku z tym, że zobowiązania są zaciągane na wiele lat, w niektórych przypadkach niemal na całe życie, skutki podpisania niekorzystnej umowy mogą być odczuwalne długo po zawarciu transakcji z bankiem.
Stwierdzone przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nieprawidłowości dotyczą przede wszystkim umów o kredyty hipoteczne. Najbardziej kosztowne dla klientów przewinienia bankowców to m.in. pobieranie prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu lub jego przewalutowanie, przy jednoczesnym obciążeniu klienta kosztami sporządzenia aneksu do umowy.
Inna niedozwoloną klauzulą jest wymóg założenia konta w banku udzielającym nam pożyczki. Wiele zastrzeżeń UOKiK ma do procedury ubezpieczania kredytu, klienci są zmuszani do zawierania niezwykle kosztownych umów ubezpieczeniowych. Banki w dowolnym momencie mogą zażądać od nas wyceny kredytowej i - jak się okazuje wbrew prawu - obciążyć nas jej kosztami.
Rok kredytów hipotecznych
W 2007 roku banki udzieliły kredytów hipotecznych na sumę prawie 60 miliardów złotych – to o ponad 46 proc. więcej niż rok wcześniej. Średnia wartość jednego kredytu wyniosła 182 tysiące złotych. Zawarcie umowy na sfinansowanie zakupu domu lub mieszkania jest jedną z ważniejszych życiowych inwestycji finansowych, dlatego ochrona konsumentów zawierających umowy o kredyt hipoteczny jest szczególnie istotna. Zaczynając zastanawiać się nad wyborem konkretnej oferty kredytowej, bez względu na to, czy interesuje nas kredyt mieszkaniowy, pożyczka hipoteczna, czy też kredyt konsolidacyjny pierwszym czynnikiem, jaki przyjdzie nam porównywać będzie oprocentowanie tego produktu.
Nominalne oprocentowanie kredytu potocznie nazywane stopą procentową jest wielkością (najczęściej podawaną w skali roku), służącą do wyliczenia kwoty odsetek należnych bankowi z tytułu udzielonego kredytu.
Banki wyznaczając tę wartość w większości przypadków, bazują na dwóch składnikach.
Pierwszym z nich jest stopa referencyjna dla większości kredytobiorców znana jako WIBOR, LIBOR, EULIBOR itp. Ustalanie tych stóp procentowych odbywa się każdego roboczego dnia tygodnia i jest ogłaszane o godzinie 11.30 czasu londyńskiego.
Banki funkcjonujące na naszym rynku nie mają, więc bezpośredniego wpływu na wielkość tego składnika oprocentowania kredytów i przyjmują je jako wartości wyznaczone odgórnie.
Drugim elementem oprocentowania nominalnego jest marża banku.
W tym wypadku to właśnie bank, z którego oferty skorzystamy ustali wartość tego składnika i to właśnie na tej części oprocentowania nominalnego bank będzie zarabiał.
Większość banków traktuje marżę w sposób stały, co oznacza, że raz wynegocjowane warunki nie mogą się zmienić w całym okresie kredytowania. W praktyce wygląda to tak, że bank bez zgody kredytobiorcy nie może dokonać podwyższenia marży. Zdarzają się jednak przypadki, w których banki odpowiednio umotywowany wniosek klienta są w stanie ją obniżyć.
Wybierając ofertę kredytową powinniśmy jednak traktować marżę banku jako wartość stałą i nie nastawiać się na możliwość szybkiej jej renegocjacji.
UWAGA:
Niektóre banki w swoich umowach zawierają, bądź zawierały zapisy dotyczące ustalania poziomu marży w oparciu o decyzje podejmowanie przez zarząd, lub inne organy tychże banków. Istnienie takich zapisów w umowach kredytowych wiąże się z ryzykiem dowolnej zmiany marży w całym okresie kredytowania, a więc również dowolnymi zmianami oprocentowania nominalnego. W związku z powyższym odradzam podpisywanie umów kredytowych z tego rodzaju klauzulami (początkowo atrakcyjne oprocentowanie kredytu może, bowiem bardzo szybko wzrosnąć) i doradzam szczególną ostrożność w takich przypadkach.
Podsumowując:
stopa procentowa kredytu = stopa referencyjna + marża banku
Zasada opisana wyżej jest stosowana przez większość polskich banków, jednak i w tym wypadku mamy pewne odstępstwa od tej reguły.
Niektóre banki mogą budować swoje oprocentowanie w oparciu o różnego rodzaju wskaźniki odnoszące się do wartości stóp referencyjnych. Wskaźniki te są różnie nazywane i w różnych sposób tworzone np. jako średnia wartość stóp referencyjnych odczytywanych w konkretnych dniach z ostatnich kilku miesięcy. Metod wyznaczania tego typu wskaźników może być wiele, więc warto dowiedzieć się czy bank, w którym właśnie zamierzamy zaciągnąć kredyt nie tworzy swojego oprocentowania właśnie w ten sposób.
W tym wypadku nasz wzór przyjmie postać:
stopa procentowa kredytu = wskaźnik oparty o stopę referencyjną + marża banku
UWAGA:
Porównując oferty banków należy pamiętać o tym, że konstruowane w ten sposób oprocentowanie będzie różniło się od oprocentowań innych banków, przez co może wydawać się bardziej lub mniej atrakcyjne.
W ten, nieco sztuczny sposób niektóre banki mogą starać się ulepszyć swoją ofertę i wpłynąć dzięki temu na jej wybór.
Kolejnym odstępstwem od pierwszej reguły jest podwyższanie lub obniżanie oprocentowania kredytu o pewną wartość ze względu na:
* ubezpieczenie pomostowe,
* ubezpieczenie niskiego wkładu własnego,
* kary związane z podwyższonym ryzykiem,
* zapisy promocyjne
Przeważnie zmiany, o których mowa są zmianami czasowymi, jednak należy pamiętać, że każda podwyżka czy też obniżka nominalnej stopy procentowej ma swoje odbicie w harmonogramie spłat kredytu.
Po raz kolejny w ten, nieco sztuczny sposób niektóre banki mogą starać się ulepszyć swoją ofertę i wpłynąć na jej wybór.
Kończąc rozważania na temat oprocentowania kredytu chciałbym, aby zapamiętali Państwo, że stopy procentowe są jednym z najważniejszych elementów, na jaki należy zwrócić uwagę porównując oferty kredytowe. Istnieją jednak sposoby, dzięki którym banki w dyskretny sposób upiększają swoje produkty.
Nie podejmujmy, więc decyzji pod wpływem emocji.
Pamiętajmy, by dokładnie przyjrzeć się sposobom wyliczania nominalnego oprocentowania.
Nie zapominajmy o wpływie sposobu tworzenia oprocentowania na końcowy koszt kredytu.
Przemysław Mudel Kupujemy na kredyt i to częściej na rynku wtórnym - portal Rzeczpospolita, pl, 9 grudnia 2007 Przy zakupie mieszkania kredyt bierze 85 r11; 90 proc. nabywców. Pożyczone pieniądze w większości r11; 85 proc. r11; przeznaczamy na zakup lokalu z drugiej ręki. Na nowe M zadłuża się około 15 proc. nabywców r11; Te proporcje nie mogą być inne, skoro rocznie buduje się w Polsce około 115 r11; 120 tys. mieszkań i więcej nowych lokali do kupienia po prostu nie ma r11; mówi Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający w CEE Property Group.Z danych CEE Property Group wynika, że prawie 90 proc. osób kupuje mieszkania na kredyt i odsetek ten stale rośnie. Dla porównania jeszcze trzy lata temu tylko 30 proc. osób kupowało nieruchomości za pieniądze banku. r11; Kredyt bankowy jest zwykle najtańszym rozwiązaniem, a nieruchomości są jednym z niewielu aktywów, gdzie można tak łatwo korzystać z cudzych pieniędzy do pomnażania majątku. Generalnie lepiej zarobić 10 proc. z pieniądza, którego nigdy się nie miało, niż 20 proc. z własnych pieniędzy r11; uważa Paweł Grząbka. Podobnego zdania jest Paweł Urban, analityk Home Broker. r11; Zdecydowana większość osób kupuje mieszkania na kredyt. Przez ostatnie dwa lata spotkałem się zaledwie z kilkoma przypadkami zakupu mieszkania za gotówkę. Bardzo widocznie podniosła się świadomość ekonomiczna Polaków i masowo wykorzystują najtańsze źródło finansowania, jakim jest kredyt hipoteczny. Coraz częściej zaciągamy także kredyty na więcej niż 100 proc. wartości mieszkania. Teraz wiele banków przewiduje taką możliwość, a to pozwala tanio wykończyć mieszkanie i zrefinansować koszty transakcji r11; mówi Paweł Urban. Dostać jak najwięcej Według Macieja Dymkowskiego, doradcy zarządu ds. nieruchomości mieszkaniowych w redNet Consulting, można zaryzykować stwierdzenie, że wszyscy kupują mieszkania na kredyt. r11; Polacy chętnie brali kredyty, bo najdroższe są pieniądze własne, które dodatkowo można gdzieś jeszcze zainwestować r11; mówi Maciej Dymkowski. r11; Ostatnia podwyżka stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej sprawiła, że kredyty po raz czwarty podrożały. Nie pozostanie to bez wpływu na rynek mieszkaniowy. Zmniejszy się liczba nabywców mieszkań, których po prostu nie będzie stać na kredyt lub którzy będą kupować mieszkania o mniejszej powierzchni. Również odejdzie się od zakupów, które w 100 proc. finansowane są przez kredyt. W tej sytuacji klienci będą się posiłkować własnymi oszczędnościami lub pożyczkami od rodziny czy znajomych. Proporcje: 90 proc. r11; kredyt, 10 proc. r11; wkład własny mogą zmienić się nawet w 60 proc. do 40 proc.r11; Popyt uzależniony jest coraz bardziej od zdolności kredytowej przyszłych nabywców. Zakup lokalu po obecnych cenach za kredyt, z późniejszą opcją wynajmu, jest już praktycznie nieopłacalny r11; uważa Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości. Tomasz Lebiedź, pośrednik z agencji Lebiedź i Lebiedź, podkreśla, że w ostatnich latach znacznie wzrastało nie tylko kupowanie z udziałem kredytu, ale również i sama wielkość części kredytowanej. Wzięte 57 mld złotych Zdaniem analityków Komitetu do spraw Finansowania Nieruchomości w Związku Banków Polskich wartość udzielonych kredytów mieszkaniowych w 2007 roku wyniesie 57 miliardów złotych. Na koniec września bieżącego roku prognoza została zrealizowana na poziomie 48 mld złotych, co stanowi 64-proc. wzrost w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Według CEE Property Group rynek kredytów hipotecznych do roku 2011 powinien wykazywać tendencję wzrostową.r11; Ostatni kryzys, który wystąpił w USA na rynku nieruchomości, a w szczególności na rynku kredytów hipotecznych, wywołuje szereg obaw przed wystąpieniem podobnego scenariusza w Polsce. Należy podkreślić, że sytuacja na rynku polskim jest zupełnie odmienna od rynku w USA r11; mówi Paweł Grząbka. Jak podaje dzisiejsza Gazeta Prawna, Związek Banków Polskich pracuje nad nowelizacją prawa bankowego, zaostrzającego kryteria przyznawania kredytów. Wg. nowego projektu decyzja o przyznaniu kredytu zależna będzie nie tylko od zdolności kredytowej, ale także od oceny ryzyka związanego ze spłatą kredytu. Ustawodawcy zalecają również zwiększenie nacisku na ocenę kredytobiorcy z punktu widzenia informacji zgromadzonych Biurze Informacji Kredytowej.
źródło:
Gazeta Prawna Inflacja w Szwajcarii wzrosła w grudniu do najwyższego poziomu od 12 lat. Może to zmusić bank centralny w Zurychu do kolejnej podwyżki stóp procentowych. To zły znak dla tysięcy Polaków, którzy zaciągnęli kredyt we frankach lub zamierzają to zrobić - pisze "Dziennik".
"Ceny w Szwajcarii w grudniu zwiększyły się w ujęciu rocznym o 2 proc. Miesiąc wcześniej inflacja wzrosła o 1,8 proc. Analitycy spodziewali się że tak będzie także w ostatnim miesiącu roku. - Jestem lekko zszokowany. Istnieje ryzyko, że w następnych miesiącach zobaczymy inflację na poziomie 2,5 proc, a tym samym wzrośnie presja na bank centralny, aby podwyższać stopy procentowe - uważa Jan-Willem Acket, główny ekonomista banku Julius Baer w Zurychu. Według niego szwajcarski bank centralny - Swiss National Bank - może w tym roku dokonać dwóch podwyżek stóp, po 25 pkt proc. każda. Pod wpływem rosnącej presji inflacyjnej SNB w zeszłym roku aż trzykrotnie podnosił stopy - z 2 proc. do 2,75 proc.", czytamy w "Dzienniku".
"Ewentualny wzrost stóp w Szwajcarii ma kluczowe znaczenie dla klientów polskich banków. Mimo wprowadzonych półtora roku temu obostrzeń frank szwajcarski wciąż jest najchętniej wybieraną przez Polaków walutą dla kredytów hipotecznych. Zdaniem bankowców podwyżki w Szwajcarii nie powinny zniechęcić Polaków do brania kredytów we franku. - Wzrost rat kredytowych wynikający z wyższego oprocentowania w Szwajcarii zostanie zrównoważony przez mocnego złotego, który będzie zyskiwał na skutek spodziewanego wzrostu stóp procentowych w kraju. Dlatego oprocentowanie kredytów we frankach i tak powinno być bardziej atrakcyjne niż w złotówkach - uważa Małgorzata Seferyńska, menedżer produktu w departamencie kredytów Fortis Banku. Jej zdaniem klienci nie powinni obecnie rozważać przewalutowania kredytów we frankach.", czytamy dalej.
W ubiegłym roku Komisja Nadzoru Bankowego wprowadziła tzw. rekomendację "S". Jej celem było ograniczenie kredytów mieszkaniowych udzielanych w walutach. Zgodnie z jej postanowieniami banki muszą szczegółowo informować klientów o ryzyku kursowym. Ponadto rekomendacja zaostrzyła kryteria udzielania kredytów i oceny zdolności kredytowej klienta. Jednak kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie to nadal najpopularniejsze pożyczki na cele mieszkaniowe w Polsce.
źródło:
dziennik.pl PKO BP otworzyło dziś swój pierwszy oddział w Londynie. Jest to jedyny polski bank, który ma placówkę w Wielkiej Brytanii. Ale nie ostatni.
Jeszcze w tym miesiącu centrum finansowe na Wyspach zamierza uruchomić BRE Bank. Banki chcą namawiać rodaków pracujących za granicą na zaciągnięcie kredytów mieszkaniowych, bo w Polsce boom kredytowy już się skończył.
Dla ponad miliona emigrantów z Polski bank w Londynie to wygoda. Do tej pory mogli oni składać przez internet wnioski o kredyt, ale aby podpisać umowę, musieli przyjechać do kraju. W dodatku musieli założyć konto w BKO BP
po to, by pracodawca brytyjski wpłacał tam pensję, bo inaczej bank nie mógł ustalić jego wiarygodności kredytowej. Teraz to się zmieni.
Co prawda BZ WBK, Fortis Bank, DomBank i Metro Bank udzielają kredytów hipotecznych, nie wymagając założenia konta w swoim banku, jednak w przypadku wszystkich tych instytucji na podpisanie umowy należy się stawić w kraju.
PKO BP na początku będzie udzielało kredytów na zakup nieruchomości tylko w Polsce. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości zdecyduje się też na finansowanie zakupu domów i mieszkań w Wielkiej Brytanii.
Dziś Polacy mogą zaciągać kredyty na zakup nieruchomości we wszystkich brytyjskich bankach. Średnie oprocentowanie kredytu hipotecznego w angielskiej instytucji finansowej w funtach wynosi 6-6,5 proc, czyli jest podobne do oprocentowania kredytów w naszym kraju w złotych. Jednak wielu Polaków tego nie robi, ponieważ boi się skomplikowanych procedur kredytowych w obcym języku.
PKO BP zna siłę finansową rodaków na Wyspach. Dzięki umowie z tamtejszym NatWest nasi rodacy mogą bez prowizji przelewać pieniądze na konta rodzin prowadzone w PKO BP. Od listopada natomiast banki umożliwiły automatyczne zakładanie konta w PKO BP i NatWest na podstawie jednego wniosku.
Jakie korzyści z banku za granicą
- Wypełnienie wniosku kredytowego nie będzie już problemem.
Wszystkie druki w londyńskim oddziale PKO BP będą w języku polskim.
- Aby podpisać umowę kredytową, nie trzeba będzie już przyjeżdżać do Polski.
Wszystkie formalności załatwisz w Londynie.
- Nie trzeba będzie zakładać konta w PKO BP. Bank określi wiarygodność na podstawie informacji z innych banków
w Londynie. Polskie banki coraz chętniej pożyczają pieniądze na zakup mieszkań osobom mieszkającym i pracującym za granicą. Trzeba bowiem pamiętać, że jeśli Polak zarabiający za granicą chce kupić mieszkanie lub dom w kraju, musi zwrócić się do polskiego banku. Praktycznie niemożliwe jest, by banki chciały kredytować zakup nieruchomości leżącej w innym państwie.
Procedura uzyskania kredytu przez osobę mieszkającą wAnglii czy Irlandii jest taka sama jak wwypadku osoby mieszkającej wPolsce. Większość banków zrezygnowała już zwymogu, by osoba zaciągająca kredyt miała stałe zameldowanie wPolsce. Nadal obowiązuje on jeszcze m.in. w Multibanku, Pekao SA oraz Santanderze.
Oprocentowanie i prowizje dla takich kredytów są takie same jak udzielanych osobom osiągającym dochody w Polsce, z tym że większość banków wprowadza wymóg posiadania wkładu własnego na poziomie co najmniej 20 proc. ceny kupowanej nieruchomości - na przykład wNordea wymaga wkładu na poziomie 40 proc. WGE Money natomiast, jeśli dochody są osiągane przez klienta na terenie Unii Europejskiej, wymagane jest 20 proc., jednak gdy dochody pochodzą spoza Europy, wtedy bank sfinansuje kredytem tylko połowę kupowanej nieruchomości.
Osoba ubiegająca się o kredyt musi dostarczyć zagraniczne dokumenty dotyczące swoich dochodów. Najłatwiej mają osoby zatrudnione na umowę opracę. Wtakim wypadku konieczne jest przedstawienie zaświadczenia o uzyskiwanych dochodach sporządzonego w języku angielskim, ewentualnie oryginału umowy o pracę. Niezbędne w niektórych bankach mogą się okazać odcinki od wypłaty wynagrodzenia (pay slip) lub formularz rocznego rozliczenia podatkowego - P60. Konieczne może okazać się także zaświadczenie z biura informacji kredytowej, np. Experian, Equifax wWielkiej Brytanii lub Irish Credit Bureau wIrlandii. Większe problemy mogą wystąpić w sytuacji, gdy kredytobiorca prowadzi działalność gospodarczą. Wtedy też niezbędny okaże się formularz podatkowy P60 oraz inne konkretne, wskazane przez bank, dokumenty.
Banki wymagają, by klient dostarczył dokumentację przetłumaczoną na polski, jednak są od tej zasady wyjątki. Dokumenty w języku angielskim akceptują m.in. Fortis, BZ WBK, Nykredit, Dom Bank, Kredyt Bank, PKO BP (tylko dokumenty osób mieszkających wWielkiej Brytanii) oraz GE Money. Wwiększości banków tłumaczenie dokumentów musi być wykonane przez tłumacza przysięgłego.
Sprawdziliśmy, jaką kwotę banki będą skłonne pożyczyć komuś, kto pracuje wWielkiej Brytanii i zarabia na rękę 1500 funtów miesięcznie. Podana zdolność dotyczy kredytu we frankach szwajcarskich, jeśli jednak bank nie oferuje kredytu w tej walucie, to podana została zdolność dla złotego. Jak widać, różnice pomiędzy poszczególnymi bankami są ogromne - od 200 tysięcy w Deutsche Banku do ponad miliona w Dom Banku.
źródło:
Gazeta Wyborcza Po rekordowej, zarówno pod względem dynamiki, jak i realizowanych wolumenów sprzedaży kredytów hipotecznych, pierwszej połowie roku od kilku tygodni obserwujemy lekkie wyhamowanie akcji kredytowej. To, co sygnalizowali analitycy, a mianowicie coraz większa przepaść między wzrostem cen nieruchomości i wzrostem dochodów społeczeństwa, stało się faktem.
Taka sytuacja spowodowała, że coraz większa liczba klientów ma problem z wykazaniem zdolności kredytowej. Aby rynek kredytów hipotecznych nadal się rozwijał, należy wrócić do rozwiązań systemowych i zakończyć prace legislacyjne, które pozwolą na uwolnienie gruntów pod zabudowę mieszkaniową, uproszczą proces inwestycyjny i w efekcie wpłyną na obniżkę cen mieszkań. Na pewno negatywny wpływ na sprzedaż kredytów hipotecznych będą miały rosnące stopy procentowe oraz przewidywane wyższe koszty finansowania dla banków. Niemniej jednak uważam, że 2008 rok będzie kolejnym rokiem wzrostu, ale z niższą dynamiką.
żródła:
Rzeczpospolita Polskie banki udzielają kredytów hipotecznych także osobom zarabiającym za granicą. Jednak lista potrzebnych dokumentów jest bardzo długa.
Banki coraz chętniej udzielają kredytów osobom pracującym za granicą. Dostrzegają potencjał zagranicznych klientów i uelastyczniają procedury. Polacy pracujący za granicą mogą już przystąpić do kredytu samodzielnie, bez konieczności dołączania jako współkredytobiorców osób osiągających dochody w kraju. Większość wymaga rozszerzonego zestawu dokumentów potwierdzających sytuację finansową klienta.
- Nadal uzyskanie kredytu hipotecznego przez pracującego za granicą wiąże się często ze spełnieniem dodatkowych wymogów, jak udokumentowanie dwuletniego stażu pracy czy przedstawienie deklaracji podatkowych składanych za granicą przez ostatnie dwa lata. Są to warunki, których nie muszą spełniać osoby pracujące w Polsce - podkreśla Bartłomiej Samsonowicz z portalu eHipoteka.com.
Zmiany na korzyść klienta, które wprowadziły niektóre banki, dotyczą właśnie wymogów formalnych, takich jak tłumaczenie dokumentów. Niektóre banki (m.in. Fortis Bank iGE Money Bank) nie wymagają tłumaczenia dokumentów z języka angielskiego i niemieckiego (m.in. Metrobank). Najbardziej liberalne żądają udokumentowania jedynie trzy- do sześciomiesięcznego stażu pracy za granicą i udzielają kredytów hipotecznych także osobom prowadzącym działalność gospodarczą poza Polską.
- Dodatkowym ułatwieniem jest możliwość załatwienia formalności korespondencyjnie, przez wysłanie dokumentów drogą pocztową i podpisanie wniosków kredytowych i umowy z bankiem poprzez pełnomocnika - dodaje Bartłomiej Samsonowicz.
Oferta skierowana do osób pracujących za granicą ma coraz atrakcyjniejszy charakter. Niektóre banki takim osobom udzielają kredytów nawet na 100 proc. wartości kredytowanej nieruchomości. W większości oprocentowanie udzielanych im kredytów hipotecznych nie różni się od standardowego. Okres kredytowania, w większości banków, również nie odbiega od standardowych ofert. Możliwe jest uzyskanie kredytu na 30, 40, a nawet 50 lat. Banki oferują też nie tylko kredyty hipoteczne na zakup nieruchomości. Można zaciągnąć kredyty konsolidacyjne czy pożyczki hipoteczne na cel
dowolny.*
DO JAKIEGO BANKU PO KREDYT
Najbardziej elastyczne podejście do osób pracujących za granicą mają: Fortis Bank, Metrobank, Raiffeisen Bank, DomBank i GE Money Bank. Bank BZ WBK już wkrótce wprowadzi możliwość zaciągania kredytów hipotecznych za pośrednictwem placówek AIB (inwestora strategicznego) w Irlandii.
DOKUMENTY, KTÓRE TRZEBA POSIADAĆ
* zaświadczenie o zatrudnieniu wystawione przez pracodawcę za granicą
(na formularzu banku),
* umowa zawarta z pracodawcą za granicą,
* wydruk raportu kredytowego z odpowiednika polskiego Biura Informacji
Kredytowej (experian.com lub checkmyfile.com),
* wyciągi z konta osobistego klienta, na które wpływa wynagrodzenie
z ostatnich 3-6 miesięcy,
* wyciągi z kart kredytowych klienta posiadanych w Polsce i zagranicą,
* deklaracje podatkowe składane za granicą za okres 1 roku - 2 lat,
* list wystawiony przez zagraniczny bank klienta, zawierający informacje
o danym kliencie oraz rekomendację udzielenia mu kredytu.
ETAPY PROCESU KREDYTOWEGO
* zebranie dokumentów
* analiza kredytowa
* decyzja kredytowa
* spełnienie warunków do umowy kredytowej
* podpisanie umowy kredytowej
* spełnienie warunków do uruchomienia kredytu
* uruchomienie kredytu
MONIKA KRZEŚNIAK
Gazeta Prawna Osoba niezamężna i bezdzietna może otrzymać średnio o kilkanaście procent większy kredyt mieszkaniowy niż czteroosobowa rodzina o takim samym dochodzie netto – wynika z obliczeń Expandera. To stosunkowo niewielka różnica biorąc pod uwagę fakt, że ta sama kwota miesięcznych dochodów musi wystarczyć do utrzymania trzech dodatkowych osób.
Większość banków, dokonujące oceny zdolności kredytowej, bierze pod uwagę liczbę osób w rodzinie. Ale nie wszystkie. Przykładowo, w PKO BP, BZ WBK czy Fortis Banku singiel i czteroosobowa rodzina, przy wstępnej ocenie zdolności, powinny otrzymać taki sam kredyt. Co ciekawe, może się też zdarzyć, że rodzina 4-osobowa dostanie większy kredyt niż osoba samotna. To ważna informacja, zwłaszcza w kontekście baby-boomu, z jakim mamy obecnie do czynienia przynajmniej w największych miastach Polski. Rozbieżności w ocenie zdolności kredytowej mogą – oprócz wielkości rodziny - być też efektem różnicy w kosztach utrzymania przypadających na jedną osobę. Rodzina z naszego przykładu mieszka w 100-tysięcznym mieście, a singiel w Warszawie.
Sprawdziliśmy, jaki kredyt na 30 lat mogą zaciągnąć 4-osobowa rodzina oraz singiel. W obu przypadkach miesięczny dochód netto wynosi 3,5 tys. zł, wniosek dotyczy kredytu na 30 lat z minimalnym wkładem własnym. Średnia wartość kredytu, w oparciu o dane z prawie 20 banków, to 281 tys. zł dla rodziny i 314 tys. zł dla singla w przypadku kredytu w złotych oraz 255 tys. zł dla rodziny i 288 tys. zł dla singla w przypadku kredytu we frankach.
Różnice w ocenie zdolności kredytowej rodziny wielodzietnej i jednoosobowej mogą być jeszcze większe na poziomie jednego banku. Przykładowo, w BOŚ, rodzina z naszego przykładu może otrzymać 246 tys. zł kredytu, a singiel – 417 tys. Z kolei w banku Pekao rodzina dostanie 309 tys. kredytu, a singiel tylko 227 tysięcy.
Osoby, które chcą poznać swoją zdolność kredytową, a tym samym sprawdzić na zakup, jakiego mieszkania je stać, będą mogły zrobić to bezpłatnie w dniach 17-18 listopada. Expander organizuje Ogólnopolskie Badanie Zdolności Kredytowej. Zostanie ono przeprowadzone w 13 dużych centrach handlowych w całej Polsce (Bielsko Biała, Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynia, Katowice, Kraków, Łódź, Poznań, Szczecin, Warszawa, Wrocław) oraz w oddziałach Expandera. To pierwsza taka akcja w naszym kraju.
źródło:
Expander PRAWO BANKOWE
Osoby starające się o kredyt nie mogą żądać zwrotu kosztów złożenia wniosku, który został odrzucony
Tak wynika ze sprawy jednego z małżeństw, które starało się o kredyt mieszkaniowy. Bank, do którego złożyli wniosek z wszystkimi wymaganymi dokumentami, odmówił im kredytowania. Rozżaleni poniesionymi wydatkami (ok. 2800 zł na różne wymagane przez bank dokumenty), wnieśli sprawę do arbitra bankowego.
To specjalna funkcja przy Związku Banków Polskich zajmująca się polubownym załatwianiem konfliktów między bankami a ich klientami.
Czy bank mógł podjąć negatywną decyzję kredytową, a jednocześnie obciążyć zainteresowanych kosztami zgromadzenia dokumentów? Okazuje się, że tak. Bank nie może bowiem udzielić kredytu osobie, która nie ma zdolności do jego spłaty (wraz z odsetkami). Taki wymóg wynika z art. 70 ust. 1 prawa bankowego (DzU z 2002 r. nr 72, poz. 665 ze zm.). Co więcej, zgodnie z art. 75 także gdy kredyt jest już udzielony, bank musi mieć kontrolę nad zdolnością kredytową klienta. Gdy ona się zmieni albo klient w ogóle ją utraci, bank może nie tylko obniżyć kwotę kredytu, ale nawet wypowiedzieć umowę kredytową. Termin wypowiedzenia -jeśli w umowie tego nie sprecyzowano - wynosi 30 dni, a gdy kredytobiorcy grozi upadłość -7 dni.
Dlatego bank bada stan majątkowy zainteresowanego, a także bieżącą i przyszłą efektywność gospodarowania majątkiem, która zagwarantuje terminowe spłaty. Analizuje nie coś abstrakcyjnego, ale konkretną osobę i określony stan faktyczny. Zdolność ta wyraża charakterystykę kredytobiorcy wobec oceny banku, który ma w tym wyłączność i całkowitą swobodę - czytamy w uzasadnieniu arbitra Katarzyny Marczyńskiej. Banki mają wyraźny zakaz dawania pieniędzy osobom bez zdolności kredytowej. Muszą więc jakoś sprawdzać klientów. Dlatego ci przedkładają wiele różnych dokumentów i ponoszą oczywiście koszty zdobycia wszelkich zaświadczeń, pozwoleń, uzgodnień i wypisów wymaganych przez bank.
Arbiter bankowy w swoim orzeczeniu zwraca uwagę, że skarżące się na bank małżeństwo i tak musiało sporządzić dokumentację przedstawianą bankowi.
Bez względu na źródło finansowania budowy wydatki na wykonanie projektu domu, uzyskanie pozwolenia na budowę, zapewnienie dostaw wody, sporządzenie specjalistycznych map itp. i tak trzeba było ponieść. Przedstawione dokumenty nie były więc sporządzane wyłącznie na życzenie banku, ale były koniecznymi papierami związanymi z planowaną inwestycją. Dlatego bank nie musi zwracać poniesionych na ich zdobycie wydatków.
Warto zwrócić uwagę na art. 70 ust. 4 -5 prawa bankowego. Przewiduje on, że bankowcy powinni przedstawić pisemne wyjaśnienie dotyczące dokonanej przez siebie oceny zdolności kredytowej. Muszą więc wytłumaczyć, dlaczego odrzucili wniosek o kredyt lub pożyczkę. Niestety, obowiązek ten obejmuje jedynie kredytobiorców, którzy są przedsiębiorcami. Konsumenci nie mogą wymagać od banku, aby powiedział im, dlaczego nie chce przyznać kredytu.
Kredytobiorca nie ma żadnych środków prawnych w razie niekorzystnej dla siebie decyzji banku o nieudzieleniu kredytu. Potwierdził to wyrok Sądu Najwyższego z 11 lutego 2003 r. (sygn. ICKN6/01).
-Michał Kosiarski
Rzeczpospolita Czołem larunia,
W małym miasteczku - nawet takim o 26tys. mieszkańców - możesz pokusić sie o założenie placowki bankowej na licencji - kosztuje to bardzo roznie od 20 do 150 tys. Tylko musisz dokładnie przeczytać warunki i przyjrzeć się ofercie kredytowej banków - czy po prostu będziesz miał co sprzedawać i z czego żyć. Kiedyś najlepszy był BPH ale po fuzji to już chyba przeszłość (ciagle nie wiadomo co sie stanie z istniejącymi agencjami...) teraz dość ciekawie wygląda eurobank - trzeba wyłożyć jakieś 30 -74 tyś - w zależności ile stanowisk chcesz mieć i jak dużo wydasz na remont lokalu...
Tylko nie wiadomo czy akurat upatrzyli sobie twoją miejscowość - możesz to sprawdzić pod sdresem eurobankpartner.pl.
Dużo ofert franczyzowych znajdziesz na franchising.info.pl - tam na pewno sobie cośznajdziesz
Powodzenia i pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpiotrrucki.htw.pl
|
|