kredytow walutowych
wojtekstoltny


Rekomendacja T KNF-u, nie ustawa. Ale rzeczywiście, ma ograniczyć sztuczki ze spreadami.

No może nie do końca. Rekomendacja T ma bardziej ograniczyć udzielanie kredytów (w Walucie czy indeksowane do waluty) niż określać spread.
Z tego co wiem, jest to tylko rekomendacja więc banki nie mają obowiązku jej stosowania.
A jesli chodzi o spłacanie rat w walucie kredytu np w CHF, w EUR to nie będzie to dotyczyło wszystkich kredytów tylko walutowych i denominowanych. Indeksowane do waluty działają zupełnie inaczej, są raczej intrumentem pochodnym: zaciągasz PLN i spłacasz w PLN ale zadłużenie masz wyrażone w walucie.
Wybacz ale dalej się nie rozumiemy.
1 Spread dotyczy tylko kredytów walutowych – wiec nie wiem o co ci chodzi , wahania kursowe nie ma nic wspólnego ze Spread ( kurs bankowy = kurs + Spread)
2. wcześniejsza wypowiedz dotyczyła tylko Spread
3 nie uważam że inne banki mogą dać lepsza ofertę po mimo wysokiego spreadu
4. dane nie są wyssane z palca – tym bardziej że to udowodniłem
5. rata , ratą – również należy zwarcic uwagę na opłaty koło kredytowe , które niestety potrafią podnieć dość mocno koszty kredytu

Tyle. By zakończyć rozmowę uważam każda prawda za dobra.
Banki coraz dokładniej badają planowane przez nich inwestycje, co powoduje, że procedura kredytowa zaczyna się wydłużać

To ważna informacja, bo system dystrybucji środków unijnych dla przedsiębiorców jest oparty przede wszystkim na kredytach bankowych. Aby firma miała szansę uzyskać dotację
, musi pokazać, że ma pieniądze na inwestycje. Ponieważ nie ma własnych, to musi sięgnąć po zewnętrzne źródło. W ponad 90% przypadków jest to kredyt bankowy. Według Arkadiusza Lewickiego ze Związku Banków Polskich, ograniczenia w dostępie
do kredytu dotyczą głównie firm
deweloperskich oraz kredytów walutowych we franku szwajcarskim.

Banki nie ograniczają akcji kredytowej związanej z procesem absorpcji środków z UE. - Drożeje kredyt, bo pozyskanie pieniądza jest coraz droższe. Na rynku międzybankowym panuje chwilowy deficyt zaufania i mimo wysokiej płynności polskich banków - lepszej niż w wielu innych państwach UE - banki teraz wolą deponować środki w NBP, niż pożyczać sobie na akcję kredytową - mówi Arkadiusz Lewicki. To powoduje, że trzymiesięczny WIBOR wzrósł do rekordowego poziomu 6,8% .

Zawieszający firmę bez prawa do świadczeń

Przedsiębiorcy mogą od 20 września zawiesić działalność gospodarczą na okres
od miesiąca do dwóch lat. W tym czasie właściciel firmy nie musi opłacać składek do ZUS, NFZ i do Funduszu Pracy. Ustawodawca zastrzegł jednak, że dobrowolnie będzie mógł opłacać składki emerytalno-rentowe i zdrowotne. Nie będzie mu wolno opłacać składki chorobowej i wypadkowej.

Przepisy wskazują, że zawieszenie wykonywania działalności będzie wywierało skutki prawne w zakresie ubezpieczeń społecznych od pierwszego dnia miesiąca następującego po tym, w którym przedsiębiorca dokonał zgłoszenia zawieszenia, do ostatniego dnia miesiąca, w którym dokonał zgłoszenia wznowienia wykonywania działalności. Taka sytuacja może powodować kłopoty interpretacyjne. Nie wiadomo na przykład, co się stanie, gdy w okresie faktycznego wykonywania działalności, który będzie przecież traktowany przez ZUS jako okres jej zawieszenia, przedsiębiorca ulegnie wypadkowi.

Przedłużenie przedawnienia nie naruszyło konstytucji

Przedstawiciel Sejmu poseł Witold Pahl potwierdził, że nowelizacja kodeksu karnego dokonana w 2005 roku była inspirowana aferą Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego - chodziło o próbę naprawienia przez ustawodawcę nadmiernej przewlekłości postępowań karnych. Trybunał Konstytucyjny orzekł wczoraj w pełnym 15-osobowym składzie, że: zmiana przepisów o przedawnieniu z 2005 roku jest zgodna zarówno z Konwencją o Ochronie
Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, jak i z art. 42 ust. 1 konstytucji.

Zdaniem TK zaskarżone przepisy wydłużając okresy przedawnienia karalności nie zmieniły podstaw pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za określone czyny zabronione pod groźbą kary. Wydłużyły jedynie czasowe ramy zastosowania tej odpowiedzialności karnej, które sąd winien uwzględnić przy orzekaniu, biorąc pod uwagę, czy wspomniane czyny uległy przedawnieniu czy też nie.

www.gazetaprawna.pl
Osobom którym nie znane jest pojęcie spread występujące w przypadku zaciągania kredytów walutowych, polecam materiał video.

video pochodzi z TVN24:
--> http://www.youtube.com/watch?v=OYdFyfhPjdY


PS. Ja już na spreadzie sporo straciłem przenosząc kredyty hipoteczne do innego banku, odrabiam to powoli dzięki niższemu oprocentowaniu, ale radzę nie zapominać o różnych kursach kupna i sprzedaży walut podczas zaciągania, spłacania, przewalutowywania bądź przenoszenia kredytu do innego banku (lepiej 2 razy zapytać, 3 razy policzyć niż stracić swoje pieniądze).
Nie ma ekonomicznego uzasadnienia, żeby ograniczać dostęp do udzielania kredytów walutowych – twierdzą eksperci z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową w raporcie przygotowanym dla Instytutu Globalizacji.

Według autorów raportu kredyty walutowe są bezpieczniejsze dla banków oraz ich klientów, a restrykcyjne regulacje mogą ograniczyć popyt na kredyty mieszkaniowe, co wpłynie na mniejszą liczbę kupowanych mieszkań.

IBnGR podkreśla, że portfel kredytów walutowych w Polsce charakteryzuje się wyższą jakością, niż portfel kredytów złotowych. Tylko 4,1% kredytów walutowych jest określanych jako zagrożone, w przypadku kredytów złotowych odsetek ten wynosi 7,6%.

Dodatkowo eksperci IBnGR prognozują, że złoty będzie się lekko umacniał, co zmniejsza ryzyko walutowe dla banków i ich klientów. Za umacnianiem się złotego przemawia bowiem wyższe tempo rozwoju gospodarczego Polski w porównaniu do krajów strefy euro i Szwajcarii.




IBnGR podkreśla, że większość kredytów walutowych zostanie spłacona w okresie dłuższym, niż 5 lat, co oznacza, że Polska powinna już wtedy być w strefie euro. A wtedy ryzyko kursowe zostanie ograniczone.

Pozytywną stroną ograniczeń, które chce wprowadzić nadzór bankowy jest jedynie poprawa polityki informacyjnej banków.

Decyzje o wprowadzeniu ograniczeń w udzielaniu kredytów walutowych podjął Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego oraz Komisja Nadzoru Bankowego. Związane jest to z szybkim przyrostem wartości kredytów walutowych. Klinci banków zaciągają kredyty w walutach obcych, w szczególności we frankach szwajcarskich z powodu niższego oprocentowania tych kredytów w porównaniu do kredytów złotowych.

Na koniec 2005 roku kredyty walutowe stanowiły 64% wartości portfela kredytów mieszkaniowych dla gospodarstw domowych. Oznacza to wzrost o 6 pkt proc. w stosunku do końca 2004 roku.


http://www.bankier.pl/wiadomosc/IBnGR-K ... 36944.html
Leszek Balcerowicz uchronił nas przed katastrofą?

Banki na kredytach hipotecznych świetnie zarabiały. Aż przyszedł krach i wszystko posypało się. Bankrutami są nie tylko ludzie, ale również banki, a z nimi państwa, takie jak Irlandia, Łotwa czy Estonia. Polskę przed takim scenariuszem uchronił Leszek Balcerowicz, który na początku XXI wieku przyczynił się do znacznej podwyżki stóp procentowych.

„W celu sfinansowania rozwoju akcji kredytowej część banków zredukowała poziom środków ulokowanych w podmiotach sektora finansowego. W przypadku zagranicznych instytucji (nierezydentów) – o 13,8 mld zł, z 58 mld zł. W tym czasie do polskich banków wpłynęło (…) zagranicznych instytucji finansowych (nierezydentów) – 77,2 mld zł (wzrost do 160 mld zł). Znaczną część tego przyrostu stanowiły środki uzyskane w ramach macierzystych grup kapitałowych”, czytamy w raporcie KNF.

Oznacza to, że od zagranicznych instytucji finansowych (nierezydentów) banki działające w Polsce uzyskały 115,8 mld zł więcej niż ulokowały. Nadwyżka ta poszła głównie na kredyty hipoteczne, gotówkowe, biznesowe. Teraz zagraniczne instytucje finansowe (nierezydenci) muszą martwić się, by banki działające w Polsce odzyskały to, co pożyczyły polskim klientom. 115,8 mld to bardzo dużo pieniędzy, po dzisiejszym kursie - 30,7 mld dolarów.

Zarzuty o drenowaniu polskiej gospodarki przez zagraniczne banki biorą się z innych powodów – opcji walutowych, dużych spredów przy spłacie kredytów walutowych, utrzymywania wysokiego oprocentowania kredytów mimo obniżek stóp procentowych.

Z drugiej jednak strony prawdą jest, że banki komercyjne kilka lat temu znacznie obniżyły marże kredytów hipotecznych, by rozbujać rynek mieszkaniowy w Polsce. Tańsze kredyty miały zwiększyć popyt na mieszkania, to miało przyczynić się do wzrostu cen mieszkań i zachęcić kolejne osoby do brania kredytów hipotecznych (trzeba jak najszybciej kupić mieszkanie, bo ich ceny szybko idą do góry). Taki mechanizm przez wiele lat działał w innych krajach wywołując boom na rynku mieszkaniowym i w całej gospodarce. Było to życie na kredyt.

Schłodził tym znacznie gospodarkę, ale uratował nas przed prawdziwą katastrofą. . Wiele osób krytykowało go za to. Dziś okazuje się, że Leszek Balcerowicz miał rację. Powinniśmy mu więc dziś powiedzieć: „Dziękujemy, Panie Profesorze”.

Jerzy Krajewski
Dyrektor Instytutu Bankowości Spółdzielczej

Źródło: Bankier.pl
Wzrasta wartość zagrożonych kredytów hipotecznych


16.2.Warszawa (PAP) - Wzrasta wartość zagrożonych kredytów hipotecznych, czyli takich które nie są spłacane co najmniej od czterech miesięcy - powiedział PAP rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów Andrzej Kulik.


Jak podkreślił, wartość kredytów hipotecznych, których osoby prywatne nie spłacają co najmniej od czterech miesięcy wynosiła na koniec 2008 roku 1,9 mld zł. Z tego 738 mln zł przypadało na kredyty przeliczane w walutach obcych, głównie we franku szwajcarskim.

"Na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku wartość takich zagrożonych kredytów wynosiła ok. 1,5 mld zł, z tego na kredyty walutowe przypadało 485 mln zł" - powiedział Andrzej Kulik.

Zdaniem Kulika, wzrost wartości franka wobec złotego do wysokości 3,22 zł - tak jak to miało miejsce w poniedziałek - może przyczynić się do jeszcze większego pogorszenia spłacalności kredytów hipotecznych w tej walucie.

Na koniec 2008 roku osoby prywatne zaciągnęły w sumie 192,1 mld zł kredytów hipotecznych, w tym kredyty walutowe stanowiły 133,7 mld zł.

"W 2008 roku wśród kredytów walutowych rozliczanych w złotych, aż 80 proc. zaciągnięto we frankach" - poinformował Andrzej Kulik. Podkreślił, że we wcześniejszych latach udział kredytów we frankach był mniejszy - wynosił około 66 proc.

Analitycy przestrzegają jednak przed przewalutowaniem kredytów zaciąganych we frankach.

Główny analityk biura doradców finansowych Finamo Paweł Majtkowski powiedział PAP, że rata kredytów w szwajcarskiej walucie, mimo poniedziałkowego rekordu, jest w większości przypadków nadal niższa niż w kredytach złotowych.

Ekspert spodziewa się odwrócenia trendu na rynku walutowym. "Poziom, który osiągnęła złotówka, to maksimum, które może osiągnąć" - ocenił.

W jego opinii, kredytobiorcy powinni uzbroić się w cierpliwość. "Bierzemy kredyt na 30 lat, czasami nawet na dłużej. W tym czasie takich okresów, gdy frank się bardzo umacnia, może być kilka. Zawsze będą też momenty odwrotne, kiedy będzie umacniała się złotówka" - zaznaczył.

O cierpliwość do kredytobiorców zaapelował również ekspert Comperia.pl Bartłomiej Samsonowicz. Ocenił, że wyższe raty kredytów w obcych walutach będą prawdopodobnie dotyczyć tylko kilku najbliższych miesięcy. W dłuższej perspektywie bowiem - jak prognozuje - nastąpi odwrócenie negatywnego trendu na rynku walutowym.

Analityk Open Finance Emil Szweda nie spodziewa się fali przewalutowań. "Kto w sierpniu ub.r. wziął kredyt we frankach, dziś płaci ratę wyższą niż ci, którzy zdecydowali się na kredyt w złotówkach, choć wówczas korzyść sięgała 30 proc." - ocenił. W sierpniu kurs franka wynosił ok. 2 zł.

"Przewalutowanie tego kredytu dzisiaj, oznaczałoby stratę. Gdyby klient, który brał kredyt w sierpniu przy kursie na poziomie ok. 2 zł, dziś przewalutowałby go na złotówki, rata w stosunku do sierpnia wzrosłaby mu ponad dwukrotnie" - wyjaśnił.

Jak wyjaśnił Szweda, na wzrost ten składa się różnica kursowa oraz różnica wynikająca z wyższego oprocentowania kredytów złotówkowych.

"Związane z tym zwiększenie kwoty kredytu wymagałoby zwiększenia zabezpieczenia, a mieszkania nie zyskują teraz na wartości" - zauważył. Dlatego, jego zdaniem, klienci nie tylko "powinni wstrzymać się z przewaluotowaniem", ale wręcz "nie mają wyjścia" i muszą czekać na ustabilizowanie się polskiej waluty. (PAP)

kt/ jzi/ ask/ drag/ mow/
Przez drożejącego franka wzrastają nasze długi

Polska waluta gwałtownie słabnie. Wczoraj za franka szwajcarskiego trzeba było już zapłacić nawet 2,86 zł, najwięcej od ponad czterech lat. Szwajcarska waluta od początku grudnia podrożała w stosunku do złotego o prawie 18 proc. I wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec.

Taka sytuacja powoduje, że wartość zadłużenia w kredytach hipotecznych denominowanych we franku gwałtownie rośnie. Dlatego Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć udzielanie przez banki finansowania w walutach obcych.

Zamierza wprowadzić nowe rekomendacje, które przyczynią się do tego, że banki zaostrzą kryteria udzielania kredytów, a klienci będą mieli możliwość spłacania zadłużenia np. walutą kupioną w kantorze, a nie jak teraz złotymi. - Prace nad przepisami chcemy skończyć do lipca. Później banki dostaną kilka miesięcy na ich wprowadzenie - mówi Stanisław Kluza, przewodniczący KNF.

Co ciekawe instytucje finansowe już zaostrzają kryteria finansowania klientów w sposób zgodny z przyszłymi wytycznymi komisji. Wszystko przez franka, który gwałtownie się wzmacnia w stosunku do złotego.

- Spodziewam się, że w ciągu dwóch, trzech miesięcy frank szwajcarski może sięgnąć poziomu nawet 3 zł - mówi Marek Rogalski, główny analityk domu maklerskiego First International Traders. - Sytuacja powinna się poprawić dopiero w drugiej połowie roku. Na razie kryzys i fatalne dane gospodarcze powodują odwrót inwestorów od rynków wschodzących i silne osłabienie polskiej waluty - tłumaczy Rogalski.

Trochę kredytobiorców przed silnym wzrostem rat ratuje bardzo niskie oprocentowanie kredytów. To zasługa obniżek stóp procentowych w Szwajcarii. Dzięki nim stopa LIBOR, od której zależy oprocentowanie kredytów we franku, spadła do poziomu około 0,8 proc. Powoduje to, że raty kredytów walutowych wciąż są niższe niż złotowych.

Problem jednak w tym, że wraz z osłabieniem złotego bardzo szybko rośnie sama wartość zadłużenia kredytów w walutach obcych. Prześledźmy przykład: osoba, która kilka miesięcy temu wzięła 300 tys. zł kredytu we frankach na 100 proc. nieruchomości po kursie 2,50 zł, pożyczyła od banku 120 tys. franków.

Teraz, gdy kurs urósł do 2,86 zł, wartość zadłużenia w przeliczeniu na złote skoczyła do 343 tys. - o 43 tys. zł przekracza cenę nieruchomości. Różnica może być nawet większa, jeżeli wartość nieruchomości spada.

Chociaż w comiesięcznej spłacie rat tego nie widać, to duży problem mógłby się pojawić np. wówczas, gdy klient chciał nagle sprzedać mieszkanie i jednorazowo spłacić resztę kredytu. Mogłoby mu wówczas po prostu zabraknąć pieniędzy.

Dlatego KNF chce, by banki na bieżąco monitorowały wartość nieruchomości i wysokość kwoty pozostałej klientowi do spłaty podczas całego okresu finansowania. Komisja domaga się także, by instytucje finansowe nie udzielały kredytów hipotecznych w walutach obcych bez wkładu własnego. Gdy rekomendacja wejdzie w życie, minimalny wymagany wkład własny wyniesie 20 proc.

Do tego banki zostaną zmuszone do ostrzejszego liczenia zdolności kredytowej. Raty wszystkich zobowiązań nie będą mogły przekroczyć połowy dochodów kredytobiorcy. Wciąż nie wiadomo jednak dokładnie, jak np. liczyć niewykorzystane limity na kartach kredytowych czy w rachunkach osobistych.

Analitycy są zdania, że KNF nowymi przepisami praktycznie przypieczętuje to, na co w dobie kryzysu na rynkach zdecydowała się większość banków. Popularne jeszcze rok temu kredyty na 100 proc. we frankach można dzisiaj dostać tylko w pięciu bankach (DB, Multibank, mBank, Polbank, DnB Nord), ale przy zaostrzonych kryteriach i znacznie wyższych marżach, które w niektórych przypadkach mogą sięgnąć nawet 6-7 proc.

Dlatego można spodziewać się, że o ile kiedyś bardziej opłacalne były kredyty we frankach, o tyle już te nowe zdecydowanie zostaną zdominowane przez złote, które tanieją razem z obniżkami stóp przez Radę Polityki Pieniężnej.

Nowe przepisy

Kredyty w złotych
Bank będzie miał obowiązek w pierwszej kolejności proponować klientowi kredyt złotowy.

Dokładne informacje
W przypadku kredytu walutowego bank będzie musiał dokładnie pokazać klientowi, jak zmieni się jego rata przy zmianie kursu bądź stóp procentowych.

Wkład własny
Minimalny wkład własny dla kredytów walutowych udzielanych do 5 lat wyniesie 10 proc. i 20 proc. powyżej 5 lat.

Spłata walutą
Klient będzie mógł spłacać kredyt walutą kupioną w kantorze. To rozwiązanie znacznie tańsze.

2009-01-16 Źródło: Przegląd prasy Bankier.pl
Polacy coraz częściej nie spłacają kart kredytowych

Jak podaje "Parkiet", Komisja Nadzoru Finansowego niepokoi się przyrostem zagrożonych płatności na kartach kredytowych. I zarzuca bankom, że zbyt liberalnie podchodzą do udzielania pożyczek

"Zadłużenie Polaków z tytułu kart kredytowych wynosiło w końcu czerwca niemal 10,5 mld zł i było o 18 proc. wyższe niż w końcu 2007 r. W połowie roku udział kredytów zagrożonych w tym przypadku wynosił 6,3 proc. Był o 0,1 pkt proc. większy niż w końcu ubiegłego roku. To niewielka zmiana, ale wzrost nastąpił mimo wysokiego przyrostu zadłużenia, co powinno sprzyjać obniżaniu się współczynnika złych kredytów. A tak się nie stało.", czytamy w gazecie.

"Rozluźnienie polityki kredytowej przez niektóre instytucje, w połączeniu z pogorszeniem sytuacji gospodarczej, wzrostem stóp procentowych i niekorzystnymi zmianami kursów walutowych mogłoby odbić się na kondycji sektora bankowego - przestrzega KNF.", czytamy dalej.

Na koniec pierwszego półrocza tego roku Polacy mieli w swoich portfelach już ponad 27 mln kart płatniczych. Z tego ponad 8 mln (czyli 29,6 proc.) to karty kredytowe, prawie 18,8 mln (czyli 68,9 proc.) to karty debetowe, a ponad 419 tys. to karty obciążeniowe (1,5 proc.). Kartami przeprowadziliśmy transakcje o wartości ponad 66,6 mld zł.

Więcej w "Parkiecie".

Na podstawie: Łukasz Wilkowicz, Parkiet / www.parkiet.com
Straw - kredyt właśnie na 30 lat. I prognozy są podobno takie, że już pod koniec I kwartału przyszłego roku nastąpi wzrost franka o 20-30 %.
Do tego Polska za kilka lat wejdzie do unii monetarnej i też nie wiadomo co będzie - ale to dotyczy i kredytów walutowych, i złotowych.

Z przewalutowaniem to też tak pięknie nie wygląda, bo raz że w niektórych bankach są za taką operację pobierane opłaty, dwa, że przelicza się wg aktualnego kursu, co sprawi np., że wyjdzie dużo więcej do zapłaty. Teoria mówi, że nie opłaca się przewalutowywać gdy kurs jest wysoki, a wtedy gdy jest niski.


Pytanie nie tylko dla posiadaczy kredytów walutowych, lub zastanawiających się w jakiej walucie brać kredyt - pytanie jest to znaczące również dla posiadaczy funduszy obligacji zagranicznych, oraz osób zarabiających w obcych walutach.
problemem jest siła nabywcza a nie waluta... czyli np. ile litrów wachy można kupić za minimalną pensję w PL... po wprowadzeniu ojro usztywni się kurs naszej waluty w stosunku do dolarów, jenów, etc... co spowoduje, że rada polityki pieniężnej straci potężne narzędzie regulowania rynku kapitałowego w PL, będziemy uzależnieni od kursu Euro w stosunku do innych walut i to nie jest do końca super w tak wątłej gospodarce jaką mamy obecnie... zmienią się też warunki kredytów i opłacalności kredytów walutowych (przelicznik EUR/CHF, etc...)

Ceny w sklepie pod blokiem wg mnie zostaną zaokrąglone w górę, ale nie będzie to jakaś dramatyczna podwyżka - po 3 miesiącach wszyscy zapomną o różnicach...


Oby ING nie był początkiem serii
16.01.2009 06:37

Instytucja kierowana przez Brunona Bartkiewicza zaskoczyła stratami na obligacjach. Wypadek przy pracy czy zły sygnał?

Pryska mit o stabilnych wynikach polskich banków. Ostrzeżenie o stracie ING BSK w IV kwartale to najlepszy dowód.

Kilka dni temu kurs HSBC na giełdzie w Londynie mocno spadał po tym, jak analitycy Morgan Stanley stwierdzili, że brytyjski bank potrzebuje aż 30 mld dolarów dokapitalizowania. Dodali, że jego zysk mocno spadnie w tym roku i nie poprawi się przynajmniej do 2011 r. Wczoraj okazało się, że Bank of America, największy amerykański bank pod względem aktywów, może potrzebować większej pomocy rządu, by podołać pokryciu strat związanych z niedawnym przejęciem Merrill Lynch. Do takich wiadomości już się przyzwyczailiśmy. Jednak opublikowane wczoraj wstępne wyniki polskiego ING BSK ogromnie zaskoczyły inwestorów i analityków. Okazało się, że także nasze instytucje finansowe mogą przejść z zysków do strat z kwartału na kwartał.

Pięć tłustych lat
Bank w IV kwartale miał stratę na obligacjach (290 mln zł), a w konsekwencji także stratę netto (około 95 mln zł, po raz ostatni bank był pod kreską dokładnie pięć lat temu). To na razie tzw. strata papierowa, bo nie wiąże się z wypływem gotówki. Z drugiej strony, jest to ostrzeżenie dla rynku. Wkrótce może się okazać, że wpadek nie uniknęli także inni menedżerowie polskich banków.

Wywodzący się ze Śląska ING BSK uważany był za jeden z najbardziej ostrożnych. Nic więc dziwnego, że wczoraj przez większą część sesji mocno spadały kursy innych spółek z sektora, głównie BPH, Kredyt Banku, Millennium czy Getinu.

Przedstawiciele ING tłumaczą, że ujemna wycena euroobligacji to konsekwencja rozszerzenia się spreadów między polskimi papierami a swapami na stopy procentowe. W czwartym kwartale wzrosły one z 15-20 pkt. bazowych nawet do 100 pkt. bazowych. O ile jednak był to czynnik niezależny od banku, to straty powstały prawdopodobnie przez złe zabezpieczenie portfela, a więc w działce, w której wynik zależy od umiejętności zarządzających instytucją.

Analitycy pocieszają…

Analitycy są jednak przekonani, że inne banki nie odnotują podobnych strat. Brunon Bartkiewicz, prezes ING, też uważa, że ujemna wycena euroobligacji to problem tylko jego banku, a nie całego rynku.

— Widocznie ING ma dużo więcej tych papierów, niż wynosi średnia w branży — mówi Marta Czajkowska, analityk KBC Securities.

Michał Sobolewski z Domu Maklerskiego IDM uważa, że obecne kłopoty mo- gą wynikać ze struktury bilansu katowickiego banku. Na koniec trzeciego kwar- tału wartość udzielonych przez ING kredytów stanowiła zaledwie 43 proc. zgromadzonych depozytów. Tymczasem średnia dla giełdowego sektora wynosiła około 90 proc.

— Bank musiał gdzieś ulokować nadwyżki kapitału. W innych bankach portfel papierów wartościowych jest relatywnie mniejszy, dlatego choćby tylko z tego powodu nie spodziewałbym się wykazania podobnych strat — mówi Michał Sobolewski.

…i ostrzegają

Według analityka Domu Maklerskiego IDM istnieje jednak ryzyko, że w wynikach giełdowych przedstawicieli branży też pojawią się różnego rodzaju niespodzianki.

— Wszystko przez duże wahania na rynkach finansowych w czwartym kwartale. Na światło dzienne wyszedł problem opcji walutowych, którego skalę wpływu na wyniki poszczególnych banków trudno oszacować. Niepewność inwestorów może brać się także z tego, że sytuacja nie ma precedensu, a reprezentanci banków i audytorzy nie mają jeszcze jasności, jakie ujęcie transakcji opcyjnych będzie najwłaściwsze — mówi Michał Sobolewski.

— Obecnie najtrudniejszą do przewidzenia pozycją w rachunku zysków i strat banków są rezerwy. Nie ma sygnałów ze strony banków, w jakich widełkach znajdą się te wartości. Jeśli pojawią się jakieś zaskoczenia, to tutaj — dodaje Marta Czajkowska.

Szkoda, że na oficjalne raporty kwartalne trzeba jeszcze poczekać. Pierwszy karty miał odkryć Bank Millennium już 22 stycznia. Niestety, przełożył termin publikacji na 12 lutego.

W raportach z uwagą śledzić będzie trzeba sposób potraktowania transakcji opcyjnych (szczególnie w bankach zaangażowanych w instrumenty pochodne) i ich konsekwencje dla dochodów.

http://pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=bff39886-0134-4934-b1ca-3262f04c98b1&open=sec

Rozjeżdżają się. Średni wzrost płac o 10% nijak mi się nie przekłada na 20-30% podwyżki w budżetówce.
kiedy ludzie pracujący w firmach prywatnych fundują ze swoich podatków wysokie podwyżki tym z budżetówki. Nie wiadomo za co właściwie...
A mi się wydawało że każde z ministerstw musi się poruszać w odpowiednim, zaplanowanym budżecie. A ewentualne większe wpływy (do kasy państwa !) nie przekładają sie bezpośrednio na więcej kasy w poszczególnych resortach, a tylko na mniejszy deficyt CAŁEGO BUDŻETU na koniec roku...

A to może czas najwyższy przejść z planowania kwotowego na procentowe? Wówczas automatycznie wydatki rosłyby lub malały w ramach ministerstw w zależności od sytuacji gospodarczej kraju. A koniec roku... wiesz.... 12 miesięcy to dużo czasu... ja tam nic w takiej perspektywie nie planuję, bo bardzo dużo sie może wydarzyć
Swoją drogą lepiej, żeby tej nadwyżki nie produkować, bo się rodzą głupie pomysły w rodzaju "to spłaćmy dług Francuzom"... Super, zważywszy na to, że wg prognoz ekonomistów jak tak dalej pójdzie, to w 2012 euro będzie kosztować około 2 złote... Czyli spłacając dług dziś, dajemy im prezent, bo nie sądzę żeby to oprocentowanie było aż tak wysokie, żeby rezygnować z zysku wynikającego ze wzrostu kursu zlotego. A że takowy jest prawie pewny, to świadczy o tym to, że banki po kolei utrudniają, bądź likwidują możliwość zaciągania kredytów walutowych.
Ciekawa inicjatywa osób z kredytami hipotecznymi we frankach szwajcarskich polecam uwadze.

KupFranki.pl liczy już 10 tys. osób


Strzał w dziesiątkę!


Sieć społecznościowa www.KupFranki.pl ma już 10 tys. użytkowników i wciąż rośnie. Siła nabywcza grupy zrzeszonych wokół tej inicjatywy kredytobiorców osiągnęła już ponad miliard franków szwajcarskich! „Franciszkanie” podejmują kolejne działania, które zmierzają do bezpiecznego obniżenia kosztu kredytów zaciągniętych w CHF. Wkrótce otworzą Fundację KupFranki.org, zaczęli też pracować nad wdrożeniem Walutowej Platformy Transakcyjnej on-line.


Błyskawicznie rozwijająca się sieć społecznościowa KupFranki.pl ma już 10 tys. użytkowników. Pierwszy cel społeczności został osiągnięty zaledwie w kilka tygodni. – Umieliśmy skutecznie i bardzo szybko zorganizować się w imię słusznej sprawy – mówi Rafał Łyczek, występujący pod nick'iem franek_kolasa, inicjator akcji. Świadczy to o zaufaniu, jakim ludzie z kredytem w CHF obdarzyli to niezwykłe przedsięwzięcie. Ale wskazuje też, że jesteśmy w stanie równie efektywnie działać jako Fundacja KupFranki.org oraz sprawnie pracować nad wdrożeniem Walutowej Platformy Transakcyjnej.


Projektem zapowiadanym od początku istnienia Inicjatywy Społecznej KupFranki.pl jest Walutowa Platforma Transakcyjna, czyli system transakcyjny on-line, umożliwiający zakup waluty na zasadach aukcji ofert. – Trwają już negocjacje w tej sprawie – potwierdza Rafał Łyczek. – Rozmawiamy z kilkoma poważnymi instytucjami finansowymi, zarówno polskimi, jak i zagranicznymi, zainteresowanymi współpracą przy tym projekcie.

„Franciszkanie” chcą, aby system był kompleksowy i zgodny ze standardami bezpieczeństwa, wydolny oraz nastawiony na wymierną oszczędność. Transakcje mają być dokonywane bezpośrednio pomiędzy instytucją finansową sprzedającą franki, a pojedynczym „Kowalskim”. – Analizowane rozwiązania zapewniają już teraz obsługę potrzeb zakupowych na poziomie nawet 100 mln franków szwajcarskich miesięcznie. Oznacza to, że franków wystarczy z całą pewnością – dodaje Rafał Łyczek. – Ustaliliśmy również terminy rozmów dotyczących tanich rachunków walutowych potrzebnych do spłacania kredytów zaciągniętych w CHF, EUR, czy USD.


Nowym pomysłem społeczności jest Fundacja KupFranki.org. Fundacja ma koordynować pracę zespołów prawno-ekonomicznych, jak również współpracować z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisją Nadzoru Finansowego w sprawie ochrony praw konsumenckich w relacjach z bankami i instytucjami finansowymi. Będzie kompletować ewentualne negatywne decyzje odnośnie wniosków o umożliwienie spłaty kredytów walutowych bezpośrednio w danej walucie (zgodnie z Rekomendacją S II Komisji Nadzoru Finansowego), a także tworzyć dokumentację pomocną przy ewentualnych pozwach zbiorowych przeciwko konkretnym bankom (po wejściu w życie ustawy o pozwach zbiorowych). Do zadań Fundacji KupFranki.org będzie m.in. należeć działalność edukacyjna służącą podwyższaniu świadomości ekonomicznej osób korzystających z produktów i usług oferowanych przez banki oraz inne instytucje finansowe działające na polskim rynku.


Informacja o [url]www.KupFranki.pl [/url]

Inicjatywa społeczna KupFranki.pl – zmierzająca do redukcji kosztów kredytów we frankach szwajcarskich (CHF) – stworzyła w Internecie sieć społecznościową osób spłacających kredyty w CHF. Pierwszym celem społeczności było utworzenie silnej grupy o dużym potencjale nabywczym franka szwajcarskiego. Kolejny krok to zaproszenie do współpracy partnerów finansowych, którzy zaoferują uczestnikom społeczności możliwość bezpośredniego i bezpiecznego zakupu waluty on-line. Transakcje będą dokonywane bezpośrednio pomiędzy instytucją finansową sprzedającą franki, a pojedynczym „Kowalskim”. Równorzędnym celem społeczności KupFranki.pl jest uzyskanie oferty tanich kont walutowych w celu realizacji transakcji kupna CHF i obsługi kredytów.

Problem spłaty kredytów w CHF może dotyczyć nawet pół miliona Polaków. Jak wynika z danych dostarczonych przez banki na koniec 2008 r. łączna kwota kredytów na zakup nieruchomości wynosiła w Polsce blisko 198 mld zł, z czego, w przeliczeniu, 134,9 mld zł przypadało na kredyty w CHF.
To osłabienie złotego bardzo pomaga naszej gospodarce, chociaż przeciętnym zjadaczom chleba to już nie do końca z jednej strony ci przeciętni zjadacze zarabiają w firmach które mają dobrze z powodu słabego złotego ale z drugiej ci zjadacze jak my kupują dużo rzeczy z zagranicy (jest drożej) i mają kredyty hipoteczne w walutach (wyższe raty).

Coś mi się zdaje że teraz jest najlepszy moment na branie kredytów walutowych - wziąć kredyt po 4,80 za euro a słyszałem wersję że do strefy euro wejdziemy po kursie 2,50 za euro (ale w to nie wierzę, raczej około 4,00 będzie myślę, może troszkę niżej)...

A czy to jest zgodne z umową? Pytam, bo ja mam w złotówkach i walutowym nie mam pojęcia
Tak, to jest zgodne z umową i waluta, w której wziąłeś kredyt nie ma nic do rzeczy. Jednak większe ryzyko, kiedy bank poprosi o kolejne zabezpieczenie kredytu, istnieje w przypadku kredytów walutowych, bo tam "rozjazd" pomiędzy obecną wartością nieruchomości, a kwotą zobowiązania (wciąż rosnącego z powodu niekorzystnego kursu) jest większy.
Tyle teorii. W praktyce taka sytuacja nie będzie miała absolutnie miejsca, dopóki spłacasz terminowo raty kredytu. Po co bankowi zwindykowane mieszkanie warte 200 tysięcy wobec dwukrotnie wyższej kwoty zobowiązania?
takie fajne cos po internecie krazy:

Początek października 2008, Goldman Sachs, JP Morgan i Bracia K zaczynają przedstawiać hiobowe wizje na temat Polskiej gospodarki. Bracia K. mówią o braku zgody na Euro. JP Morgan przedstawia kolejny katastroficzny raport dotyczący Polski. Giełda zaczyna porządnie lecieć w dół, spadki na GPW tego dnia są największe od lat. Październik i listopad dla giełdy jest fatalny. Okazuje się że kilka zachodnich instytucji, w tym wymienione niżej banki na GPW grają w kontraktach na spadki. Co gorsza te same banki zaczynają przedstawiać katastroficzne raporty na temat wartości polskiego złotego, sugerujące znaczny spadek złotego. Lech Kaczyński straszy, że na wejściu do strefy Euro polscy emeryci stracą 240 zł MIESIĘCZNIE. Skąd tę sumę wziął? Prawdopodobnie z analiz WBK, tyle że te 240 zł to była najgorsza z ich 4 prognoz i ... strata miała się tyczyć ROKU a nie MIESIĄCA! . Złoty spada. Na Słowacji, która już niedługo wchodzi do strefy Euro nie ma zamieszania. Listopad, są pierwsze wyniki gospodarcze za październik - dobre. Wzrost produkcji, inflacja spada, bezrobocie najniższe od kilkunastu lat. Ale na GPW gra na spadki. Złoty leci na pysk na szyję. Z powodu spadku złotego polskie firmy tracą ogromne pieniądze na opcjach, wielu grozi bankructwo, w podobnej sytuacji są posiadacze kredytów walutowych. Spekulacjami zajmuje się ABW. Goldman Sachs przyznaje się do spekulacji, zarobił na nas wystarczająco wielkie pieniądze i KOŃCZY ZE SPEKULACJĄ na polskiej walucie. Ale co z Kaczyńskimi i Skrzypkiem? Czy ta ich wspólna akcja ze spekulantami to była jedynie próba zbicia kapitału politycznego? Czy świadome wpędzanie Polski w recesję?

Możesz jakoś oszacować to prawdopodobieństwo?
Prawdopodobieństwo tego, że ludzie odpowiedzialni za tworzenie prawa w Polsce i zapatrzeni wyłącznie we własny interes nagle podetną gałąź na której siedzą? W imię "dobra wspólnego", które to pojęcie funkcjonuje jedynie w zakresie PR?
Prawdopodobieństwo tego, że partia rządząca pozbędzie się źródeł finansowania (oddanie stołków w radach nadzorczych prywatyzowanych przedsiębiorstw, lukratywnych etatów w upraszczanej administracji itd.) i narazi się na niemal pewną porażkę w najbliższych wyborach?

Nie wiem, na jakie wyniki patrzyłeś?
Mieliśmy bardzo silny deficyt handlowy. Niski kurs euro i $ utrzymywał się głównie z powodu dopłat z UE, inwestycji bezpośrednich, napływu kapitału spekulacyjnego i masowo zaciąganych kredytów walutowych. Nie wynikał on w żaden sposób z równowagi handlowej.

Brak interwencji na rynku walutowym powodował, że dogorywające przedsiębiorstwa "musiały" ratować się opcjami walutowymi przed ryzykiem dalszego spadku waluty. No i teraz, gdy sytuacja się odwróciła, przedsiębiorstwa te, zamiast rozkwitać, masowo bankrutują. A rząd nie ma rezerw na interwencję w drugą stronę...

Tak , masowo bankrutują, znowu w Twojej głowie chyba
Nikt nie zmuszał do zawierania hazardowych opcji. A normalne opcje firmy przeżyją jeśli mają odpowiednio wysokie przychody w Euro.

A teraz napisz jak wyobrażasz sobie interwencję BC na rynku walutowym. Tak konkretnie.

1. Uproszczenie regulacji.

2. Zlikwidowanie dublujących się przepisów. Przykład od. supermarketów. W dziale mięsnym kolor fugi w ustawie był jeszcze do niedawna określony. Tak samo w przepisach sanitarnych.

3. Dalsza prywatyzacja i obniżenie podatków.
Krótko mówiąc - żądasz Waść cudów, a w Boga nie wierzysz...
Ciekawa koncepcja, nie powiem...


Mało to prawdopodobne jednak nie są to żadne cuda.


może pamiętacie, jak się półtuski broniły przed interwencją, gdy $ spadał do 2 PLN kładąc na łopatki polski eksport?


Nie bardzo to było widać w wynikach. Powiedziałbym raczej, że eksport dostał wtedy po twarzy ale ustał na nogach.
Nie wiem, na jakie wyniki patrzyłeś?
Mieliśmy bardzo silny deficyt handlowy. Niski kurs euro i $ utrzymywał się głównie z powodu dopłat z UE, inwestycji bezpośrednich, napływu kapitału spekulacyjnego i masowo zaciąganych kredytów walutowych. Nie wynikał on w żaden sposób z równowagi handlowej.
Brak interwencji na rynku walutowym powodował, że dogorywające przedsiębiorstwa "musiały" ratować się opcjami walutowymi przed ryzykiem dalszego spadku waluty. No i teraz, gdy sytuacja się odwróciła, przedsiębiorstwa te, zamiast rozkwitać, masowo bankrutują. A rząd nie ma rezerw na interwencję w drugą stronę...
Kredyty hipoteczne w jenach są o 37,5 proc. „tańsze” od kredytów złotowych i 13,3 proc. od kredytów nominowanych we frankach – wynika z analizy Open Finance. Ze względu na ryzyko kursowe są jednak bardziej ryzykowne.



Klienci bankowości dla zamożnych (private bankingu) w Polsce mają już dostęp do kredytów hipotecznych rozliczanych w japońskiej walucie, ale wciąż nie jest to standardowa oferta. Tego rodzaju kredytów udziela się wyłącznie osobom o dobrej sytuacji finansowej i na ich wyraźną prośbę. Również warunki są każdorazowo negocjowane. Jednak ze względu na niskie oprocentowanie, kredyty w jenach mogą być niebawem stopniowo wprowadzane na rynek do standardowej oferty także poza bankowością prywatną.

Na pierwszy rzut oka kredyty w jenach prezentują się atrakcyjnie – także w porównaniu do popularnego u nas franka szwajcarskiego. Zresztą kredyty w jenach są bardzo popularne np. na Węgrzech, gdzie stopy procentowe banku centralnego są znacząco wyższe niż w Polsce.

waluta kredytu kwota kredytu (w PLN) oprocentowanie* rata (w PLN)
złoty 100 000 7,50 699,2 PLN
frank 100 000 4,05 504,3 PLN
jen 100 000 2,90 437,0 PLN

Porównanie rat kredytów w złotych, frankach i jenach
Założenia: kredyt na 30 lat, raty równe, uwzględniono spread walutowy na poziomie 5 proc.
* oprocentowanie obliczone na podstawie szacunków marż: 1,00 dla PLN, 1,30 dla CHF, 2,00 dla JPY

Zaletą kredytów o niskim oprocentowaniu jest nie tylko niższa rata, ale też tempo spłaty kredytu. Ktoś, kto wybierze 30-letni kredyt w jenach, już w pierwszej racie 42 proc. całej jej wartości przeznaczy na spłatę kapitału. Dla kredytów we frankach udział raty kapitałowej w całej racie spada do 30 proc.,

a w wypadku kredytów złotowych do zaledwie 10,6 proc. Czyli np. po roku spłaty kredytu wysokości 100 tys. PLN, posiadacz kredytu złotowego spłaci zaledwie 0,9 proc. kapitału, frankowego 1,7 proc., a w jenach 2,1 proc.

Natomiast zasadniczą wadą kredytów w jenach jest narażanie się kredytobiorców na znacznie większe ryzyko kursowe. Jen, w przeciwieństwie do franka, nie jest powiązany – ani geograficznie ani w jakikolwiek inny sposób – z notowaniami euro, co czyniłoby go walutą nieco bardziej przewidywalną także w notowaniach do złotego.

Licząc od początku roku jen staniał wobec złotego o prawie 5 proc. (według kursów NBP), ale w tym czasie był też o ponad 5 proc. droższy. W 2007 r. notowania jena spadły o 11,2 proc. Obecnie notowania te musiałyby jednak wzrosnąć aż o niemal 60 proc., aby raty kredytów (zaciągniętych dziś) w złotych i w jenach zrównały się.

Osobną kwestią pozostaje także ryzyko stopy procentowej. Stopy w Japonii utrzymują się na historycznie niskim poziomie – w latach 1998-2008 wahały się one pomiędzy 0-0,5 proc., zatem trudno mówić o ich dużej zmienności (co naturalnie nie oznacza, że taki stan musi trwać w nieskończoność). Wobec spowolnienia gospodarczego w Japonii, inflacja może utrzymywać się w najbliższych miesiącach na niskim poziomie, co oznacza, że na niskim poziomie mogą utrzymać się również stopy procentowe.

Zawsze należy pamiętać, że ryzyko kursowe może objawić się także w sposób nieoczekiwany gwałtownymi zmianami notowań. Posiadacze kredytów walutowych powinni brać je poważnie pod uwagę.

W opinii Open Finance zadłużanie się w jenach jest rozwiązaniem na tani kredyt w perspektywie 3-5 lat – do momentu wejścia Polski do strefy euro.

Emil Szweda,
analityk Open Finance

(Open Finance/05.06.2008, godz. 12:57)
ING wycofał się z kredytów we frankach
link: http://www.krn.pl/wiadomo...ach-2_2161.html

Wczoraj z udzielania kredytów hipotecznych we frankach wycofał się ING Bank Śląski – donosi „Gazeta Prawna”. Wcześniej taką decyzję podjęły DomBank, Millennium i BOŚ.
Jak czytamy dalej, miesiąc temu z franków wycofał się Getin Bank (sprzedawał swoje kredyty pod marką DomBanku), a jeszcze wcześniej postąpiły tak banki należące do grupy Fortis, czyli Fortis Bank Polska i Dominet. Od kilku lat kredytów walutowych nie ma już w Pekao, a największy gracz na rynku, bank PKO BP, wprowadził tak wysokie marże na kredyty we frankach, że w praktyce stały się one droższe od złotowych.

ING BSK rozpoczął udzielanie kredytów we frankach zaledwie w kwietniu tego roku – przypomina dziennik. Na koniec III kwartału w portfelu banku znajdowały się kredyty hipoteczne denominowane we frankach o łącznej wartości 600 mln zł. Kredyt we frankach z ING BSK wyróżniał się tym, że w początkowym okresie kredytowania oprocentowanie było stałe, a pierwsza zmiana oprocentowania następowała dopiero po dwóch latach. W zamierzeniach miało to chronić klientów przed podwyżkami stóp procentowych, ale w praktyce oznaczało, że klienci ING BSK długo nie skorzystają z ostatnich cięć kosztów pieniądza, wprowadzonych przez Bank Centralny w Szwajcarii – dodaje „Gazeta Prawna”.


Źródło: „Gazeta Prawna” 3.12.2008,
Źródło: KRN.pl
Zyski świętokrzyskich spółek giełdowych drastycznie spadły

To nie był udany rok dla świętokrzyskich spółek giełdowych. Większość zanotowała raczej gorsze wyniki dwanaście miesięcy wcześniej. Łącznie zarobiły zaledwie 7,2 mln złotych, na co wpływ miały głównie fatalne wyniki Odlewni Polskich oraz Barlinka.


By pavael at 2009-03-05

Te dwie spółki miały łącznie ponad 140 milionów złotych straty. Zaledwie symbolicznym zyskiem wykazał się też Cersanit. Rok temu zarobił 137 milionów złotych a, w tym tylko 4 miliony. Ale te kiepskie wyniki spółek ze stajni Michala Sołowowa nie odzwierciedlają do końca faktycznego stanu rzeczy, a straty za IV kwartał mają po części charakter papierowy i wynikają głównie z przeszacowania wartości kredytów walutowych. Kiedy ceny walut spadną, wyniki tych spółek automatycznie się poprawią.

Liderem wśród świętokrzyskich firm z największym zyskiem netto od kilku lat jest Echo Investment, które zarobiło ponad 108 milionów złotych. Na podkreślenie zasługuje także wynik Ceramiki Nowej Gali, która jako jedyna powiększyła swój zysk netto w porównaniu do roku 2007 i to aż o ponad 40 procent. Dla pozostałych świętokrzyskich firm taka dynamika wzrostu pozostaje po roku 2008 tylko marzeniem.

Dobre wyniki Ceramiki Nowej Gali od razu przekładają się na wzrost inwestycji tej firmy. Doceniły to także banki, które właśnie udzieliły spółce z Końskich prawie milion euro kredytu na zakup nowoczesnych maszyn.

- Patrzymy na rok 2009 pozytywnie. Nie planujemy zwolnień załogi, choć z pewnością przyjrzymy się kosztom. Trzeba mieć je stale pod kontrolą i na pewno poszukamy jakichś oszczędności. Na szczęście działamy w branży energetycznej, która póki co nie jest dotknięta kryzysem, tak jak na przykład branża motoryzacyjna - mówi prezes zarządu ZPUE Włoszczowa, Ryszard Iwańczyk.

http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090305/POWIAT01/657346481


Ustawa o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania

Ustawa przewiduje zwrot 50 proc. odsetek od kredytów hipotecznych, zaciąganych przez rodziny na zakup mieszkania lub domu jednorodzinnego. Sejm przyjął ustawę 13 lipca 2006 r.

Zapisy prawne określają zasady stosowania dopłat do oprocentowania kredytów preferencyjnych. Przy czym ustawa nie dotyczy kredytów walutowych. Dopłaty mogą być stosowane jeżeli kredyt preferencyjny został udzielony na podstawie umowy bankowej i będzie spłacany przez kredytobiorcę wyłącznie w formule rat równych (annuitet) albo rat malejących.

Umowę mogą zawrzeć: oboje małżonków, osoba samotnie wychowującą przynajmniej jedno małoletnie dziecko, ale także osoba, która wychowuje dziecko bez względu na wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny. Dopłatę otrzyma również rodzic, którego dziecko uczy się i nie ukończyło 25 roku życia.

Dopłaty będą stosowane na pokrycie kosztów budowy mieszkania, budowy domu jednorodzinnego lub pokrycie wkładu budowlanego w spółdzielni mieszkaniowej (na budowę spółdzielczego mieszkania własnościowego). Powierzchnia użytkowa mieszkania nie powinna przekraczać 75 m kw., a domu jednorodzinnego 100 m kw. Posłowie przyjęli poprawkę Senatu, która umożliwiła przyznanie kredytów i dopłat także na rozbudowę i przebudowę już istniejących mieszkań.

Dofinansowanie do kredytów preferencyjnych będzie udzielane przez 8 lat od dnia pierwszej spłaty odsetek. Źródłem finansowania tej pomocy będzie Fundusz Dopłat w Banku Gospodarstwa Krajowego.

Ustawa realizuje rządową ideę wsparcia rodzin w uzyskaniu własnego mieszkania. Jednocześnie pośrednio stworzy możliwość realizacji nowych inwestycji mieszkaniowych oraz może wpłynąć na odwrócenie, negatywnych trendów demograficznych.

Ustawa została skierowana do prezydenta.

źródło: http://www.kprm.gov.pl/3585_18072.htm

Radzę się zastanowic, czy brac we frankach czy nie lepiej w złotówkach, zwłaszcza, że oprocentowanie razem z prowizją po wejściu ustawy może byc porównywalne a czasem niższe niż we frankach a ryzyko kursowe odpada Tylko musicie popytac czy was ta ustawa obejmie

czy ktoś kto składał wniosek do BOŚ otrzymał już decyzję/ promesę?
w tym tygodniu chcę tam zanieść papiery, ale ponoć koszmarnie długo rozpatrują wnioski i nie wiem czy w ogóle sobie tym głowę zawracać... chociaż to oprocentowanie, które teraz oferują jest po prostu fantastyczne!



W BOŚ sie nie opłaca. Owszem mają bardzo dobre oprocentowanie jednak waluty przeliczają po mało atrakcyjnych stawkach. Mają największą różnicę pomiędzy kursem sprzedaży i kursem zakupu.

w/g EXPANDERA:
"Ile naprawdę kosztuje kredyt walutowy



Ceny kredytów walutowych różnią się często bardzo nieznacznie. O wyborze tej czy innej oferty decydują ułamki procenta. Nie każdy zdaje sobię sprawę, że oprocentowanie to niejedyny koszt kredytu walutowego.

O wysokości rat decyduje także różnica między kursem kupna danej waluty a kursem sprzedaży - tzw. spread. W rzeczywistości np. kredyt w euro który bank wycenia na 4,5 proc. w skali roku może być efektywnie o 0,3 lub nawet o 0,7 pkt proc. droższy. Przy kwocie 200 tys. zł pożyczonej na 20 lat oznacza to miesięczną ratę wyższą o kilkadziesiąt złotych.

Załóżmy, że chcemy kupić mieszkanie za 200 tys. zł i na ten cel zaciągamy kredyt w euro. Bank sprawdzi w swojej tabeli ile wynosi kurs kupna tej waluty (załóżmy, że jest to 4,06 zł) i obliczy w ten sposób zadłużenie (49.261 euro). Następnie zostanie wyliczona rata. Przy 20-letnim okresie spłaty i oprocentowaniu 4,5 proc. w skali roku będzie to 312 euro. Co miesiąc musimy oddać bankowi równowartość tej kwoty w złotówkach przeliczoną po kursie sprzedaży wspólnej waluty. Przy kursie na poziomie 4,17 zł rata wyniesie 1300 zł.

Jeśli w internetowym kalkulatorze banku czy serwisu finansowego wpiszemy parametry naszego kredytu wówczas zostanie wyliczona rata 1265 zł. Skąd ta różnica? Otóż większość takich symulacji nie uwzględnia opisanego wyżej niekorzystnego przeliczenia. W naszym przykładzie spread wynosi 11 groszy. Jednak banki w praktyce bardzo różnią się między sobię szerokością spread'u. W efekcie porównanie ofert jest dodatkowo utrudnione. Przyjrzyjmy się konkretnym przypadkom.

2 czerwca 2005 r. MultiBank w swojej tabeli podaje kurs kupna euro na poziomie 4,0854 zł, a kurs sprzedaży to 4,1846 zł. Tego samego dnia w Dombanku obowiązują odpowiednio następujące kursy: 4,0470 i 4,2540. Załóżmy, że w obu bankach oprocentowanie euro to 4,5 proc. Rata naszego przykładowego kredytu zaciągniętego w MultiBanku wyniosłaby 1296 zł, a w Dombanku 1330 zł. Mamy więc 34 zł różnicy miesięcznie w racie kredytu oprocentowanego na tym samym poziomie. Taka oszczędność w ciągu 20 lat kumuluje się do 8.160 zł.

Powyższe rozważania stanowią oczywiście spore uproszczenie. W praktyce wypłata kredytu następuje innego dnia niż spłata pierwszej raty. Po wypłacie kredytu jesteśmy już narażeni na ryzyko kursowe. Warto jednak wiedzieć jak spread przekłada się na cenę kredytu i że banki różnią się miedzy sobą jeśli chodzi o szerokość kursowych widełek."
ile razy będziemy o tym pisać - umowa przedwstępna w formie aktu notarialnego daje prawo do wystąpienia do sądu o zawarcie umowy przyrzeczonej i na tym polega jej przewaga - w zasadzie wydaje się, że kto ma akt ten może spać spokojnie, natomiast zwykła umowa rzeczywiście pozwala domagać się jedynie zwrotu wpłaconych pieniędzy, podwójnego zadatku i jak mi się zdaje właśnie zadośćuczynienia, które wcale nie musi być małe

policzmy w przybliżeniu (to szacunki) to na co każdy ma dokumenty lub może to łatwo udowodnić:
1. koszty umowy kredytowej (prowizje, odsetki, zabezpieczenia, operaty): 14 - 16 tys.
2. utracone korzyści z tytułu zlikwidowanej ulgi odsetkowej (gdy teraz zdecydujemy się na kredyt na tę samą kwotę i okres będzie droższy o zlikwidowaną ulgę): 20 tys.
3. wzrost cen nieruchomości (dzisiaj już nie kupimy takiego samego domu za te sama cene - i nie chodzi o to, że były sprzedane tanio ale o to ze ceny wzrosly) - szukać nie trzeba daleko - na osiedlu skandynawskim domy mniejsze od naszych są średnio o 150 tys droższe: 150 tys.
Można jeszcze sporo wymyślać: trudniejszy dostęp do kredytów walutowych, koszty poniesione w związku zawarciem umowy: dojazdy, nadzór inwestorski ..... roboty wykonane przez TMB ...
do tego dochodzą koszty procesu w tym adwokata, który na wejściu zaśpiewa sobie od nas nie mniej niż 10% wartości sporu, wpis sądowy itp.
Łączny koszt dla EB jeśli ktoś wygra z nimi przed sądem to biorąc pod uwagę powyższe, pobieżne wyliczenia to 200 tys.

Jakie są na to szanse i czy jest to zasadne musiałby powiedzieć prawnik (inna sprawa, że prawnicy zawsze mówią o sprawie jak o już wygranej - marketing)
Ciekawe jakie wyliczenia przedstawił wspólnikom Pan Likwidator
A mnie się zdaję, że ta regulacja ma jednak swój sens.

Faktycznie, ogranicza tanich kredytów walutowych dla niezamoznych Polaków. Jednakże, należy zastanowić się, dlaczego kredyty walutowe są tanie. A są one tanie z 2 powodów:

1. W Szwajcarii są niskie stopy procentowe - ze względu na niską stopę inflacji oraz ze względu na niski deficyt budżetowy;

2. Polski złoty na ogół zyskiwał na wartości w stosunku do franka, więc raty kredytu wyrażone w złotówkach z czasem malały.

Można jednakże sobie wyobrazić, iż przyjdzie jako następca Balcerowicza jakiś cymbał, który zacznie uważać, że zadaniem NBP jest jednak dbanie o wzrost gospodarczy. Poluzuje polityke pieniężną, podbije inflację, inwestorzy walutowi się przestarszą i nastąpi spadek kursu złotego. I naraz może się okazać, że wszyscy ci, którzy posiadają kredyt hipoteczny w walutach, zamiast miesięcznie wydawać na jego spłatę 1/5 swoich zarobków, będą musieli wydawać 1/3, a nawet 1/2 zarobków. No i będą w ten sposó ugotowani.

Pod tym względem branie kredytu hipotecznego w złotówkach nie jest takie złe - nie ma ryzyka kursowego. A wobec zachowania naszych rządzących, wydaje mi się, że to ryzyko ostatnio mocno urosło. Jabym się teraz nie odwarzył na kredyt walutowy - szczególnie, jak odejdzie Balcerowicz, a Samoobrona zaproponuje jakiegoś oszołoma.
Poseł PO o kryzysie: Jest szansa na zarobek
Palikot oskarża PiS o finansową zapaść
"Spójrzmy na sprawę z innej strony: dla rządu posiadającego zasoby europejskiej waluty jej przewalutowanie w bardzo korzystnym momencie może być i będzie bardzo opłacalne. To biznesowa gratka" - pisze Janusz Palikot o pomyśle premiera. Tusk chce sprzedać euro, gdy jego kurs przekroczy 5 zł. Palikot oskarża też PiS, że przespało szansę na wejście do strefy euro.

"Nie jest zadaniem rządu interwencja na rynkach walutowych - to kompetencja prezesa Skrzypka i Narodowego Banku Polskiego - nie powinno się zatem oczekiwać od premiera, że podejmie ryzyko spekulacji walutowych" - pisze Palikot na swoim blogu na onet.pl.

Poseł cieszy się jednak z możliwości sprzedaży euro po 5 złotych. Uważa, że może to być świetny interes dla rządu. "Z kolei większa podaż euro na polskim rynku oznacza zmniejszenie ceny, a to jest przecież jednym z celów polityki finansowej - stabilizacja kursu narodowej waluty na optymalnym dla eksporterów i importerów poziomie" - uważa Palikot.

"Można się spierać, jak wczoraj pani poseł Aleksandra Natalli-Świat przed kamerami TVN24, czy sprzedaż waluty jest interwencją, czy spekulacją - jak zwał, tak zwał, dla nas liczyć się powinien ostateczny efekt. Tego jednak pani poseł nie chciała zauważyć: każdy pretekst, żeby walnąć w rząd, jest dobry" - pisze poseł PO i przechodzi do ataku na PiS.

"Inna sprawa, że ta gorąca dyskusja o bieżącym kursie waluty narodowej trąci mi odrobiną hipokryzji. Przypominam, że gdy złotówka była bezzasadnie silna, a eksporterzy rwali włosy z głowy, bo jej siła czyniła eksport nieopłacalnym, nikt politycznego ani medialnego larum nie podnosił. Wówczas koszty kredytów we franku były niskie i oczywiście nikt z tego powodu też nie płakał" - przypomina Palikot.

"Dziś, w odwróconym trendzie, krzyk jest gigantyczny, choć np. historia lat 2002-2004 i ówczesnych ataków spekulacyjnych pokazała, że do skoków wartości walut powinniśmy się przyzwyczaić lub… zmienić walutę. Czy tamte doświadczenia nauczyły nas czegokolwiek? Otóż nie. W 2006 roku mieliśmy znakomity czas, by tak jak Słowacja podjąć decyzję o wejściu do strefy euro. Mieliśmy gospodarczą koniunkturę, wzrost PKB, dobrą i stabilną złotówkę, perspektywy i… mieliśmy rząd eurofobów z Kaczyńskim, Lepperem i Giertychem. Przegraliśmy tamten czas, tamtą szansę" - twierdzi poseł PO.

Palikot kończy: "Dzisiaj Natalli-Świat wylewa krokodyle łzy, ale to wówczas trzeba je było wylewać! Nad pasywnością własnego rządu".
Dziennik.pl
TOKU
onet.pl
TVN24
POLSKA WALUTA CORAZ NIŻEJ, DNA NIE WIDAĆ
Złotówka nadal traci na wartości. Rano za franka trzeba było płacić najwięcej w historii - 3,30 zł, a za euro 4,85 zł. Do wieczora może zostać przekroczona kolejna psychologiczna bariera 5 zł za euro - przewiduje w TVN24 Ryszard Petru, ekonomista z SGH. Ale przestrzega rząd, by nie robił "panicznych ruchów".
Kurs euro był wczoraj najwyższy od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej, a dziś nadal rośnie.

- To zła informacja dla polskiej gospodarki – alarmuje w TVN24 Ryszard Petru. - Towary importowane są coraz droższe, nie tylko samochody czy telewizory, ale i ubrania.

Perspektywa zwolnień

Słaby złoty może doprowadzić do znacznego wzrostu bezrobocia w Polsce. Ekonomista Ryszard Petru uważa, że pracę może stracić znacznie więcej osób niż przewiduje rząd.

- Słaby złoty hamuje import i wstrzymuje obieg gospodarczy – zauważa Petru. - To pokazuje, że ta część Europy jest ryzykowna, a to zmniejsza zakres inwestycji zagranicznych w Polsce.

Jego zdaniem, najgorszą konsekwencją obecnej sytuacji będą zwolnienia pracowników. - Wtedy osoby, które na razie mają tylko problemy ze spłacaniem coraz wyższych rat kredytów, w ogóle nie będę w stanie regulować swoich należności – mówi ekonomista.
Petru: Nie zwiększać deficytu


"Bez paniki"

Pomysł ministra finansów, by nie zwiększać deficytu budżetowego, jest dobry - uważa Petru. Według ekonomisty działania, które chce podjąć rząd, by walczyć z kryzysem, mogą zneutralizować osłabienie złotówki.

- Nie robić żadnych panicznych ruchów - zaleca Petru. - Minister Rostowski ma rację, żeby nie zwiększać deficytu budżetowego.

Dziś rząd prawdopodobnie zajmie się propozycją wicepremiera Waldemara Pawlaka, by unieważnić umowy na opcje walutowe, które obciążają budżety przedsiębiorstw. Petru uważa, że w ogólnym rozrachunku anulowanie umów byłoby szkodliwe dla polskiej gospodarki.

- Dobrze by było, żeby premier powiedział, że unieważnienie opcji walutowych nie wchodzi w rachubę – uważa Petru, gdyż podważyłoby to zaufanie do umów cywilno-prawnych.

Spekulacyjny atak

Ryszard Petru potwierdza, że spadek wartości naszej waluty jest skutkiem spekulacyjnego ataku.

- Złoty osłabił się o 50 proc., a korona i forint o 30 proc. Nie na powodów, żeby osłabienie złotówki było większe niż tamtych walut - podkreśla.
Gazeta Wyborcza
Kredytobiorco, bank roluje cię na kursie
ZOBACZ, KTÓRY BANK "ZDZIERA" NAJBARDZIEJ
Kredytobiorco, bank roluje cię na kursie
Fot. sxc.huKoszt kredytu może wzrosnąć nawet o kilkanaście tysięcy złotych
Spłacasz kredyt? Być może twój bank narzucił na ciebie absurdalnie wysoki kurs po którym spłacasz pożyczkę. Sprawdź to, bo nie ma przepisów, które nakazywałyby bankom ujawniać, jak kursy walut wpływają na kosz kredytu - podpowiada "Gazeta Wyborcza".
- Nie ma przepisów, które kazałyby bankom ujawniać, jak kursy walut wpływają na koszt kredytu - mówi analityk firmy doradczej Expander Paweł Majtkowski. - Doradca bankowy, rozmawiając z klientem, wylicza mu ratę kredytu przeliczaną po średnim kursie Narodowego Banku Polskiego. Wszystko wygląda ładnie, aż przychodzi do płacenia. Często dopiero wtedy klient dowiaduje się, że rata jest o kilkadziesiąt złotych wyższa, bo bank zastosował własny kurs sprzedaży waluty. Całkowity koszt kredytu rośnie w ten sposób o kilkanaście tysięcy złotych - dodaje Majtkowski.

Wszystko wskazuje jednak na to, że podobne praktyki zostaną ukrócone. Banki będą musiały tłumaczyć się przed klientem, po jakiej cenie przeliczają jego kredyt.
Banki mogą korzystać z pomocy państwa.
Który bank "skubie najbardziej"?

"Gazeta Wyborcza" przedstawia ranking banków, które jak czytamy - "najbardziej skubią klientów".

Pierwsze miejsce zajmuje DomBank, należący do Getin Banku, który w poniedziałek sprzedawał franki po 2,87 zł. Zaraz za nim uplasowały się Metrobank (z grupy Noble) i BGŻ - obydwa wyceniały szwajcarską walutę na 2,83 zł. Wczoraj sprzedawały one franki odpowiednio po 2,87 i 2,83 zł - podaje gazeta.
Szefowie banku na bruk. Prezes pożyczył sobie 87 mln euro

Ubiegły rok był dla banków czasem żniw, bo kredyty hipoteczne we frankach były wyjątkowo popularne.

- Od stycznia do września Bank Millennium zarobił tylko na wymianie walut przy udzielaniu kredytów hipotecznych ok. 130 mln zł - tłumaczy Marek Juraś z DM BZ WBK.

Podobnie na kursach walutowych zarabiały PKO BP i BRE Bank (do którego należy mBank i MultiBank). Getin i Kredyt Bank zarobiły nieco mniej - po 80-90 mln zł.

Idą zmiany

Po interwencji Komisji Nadzoru Finansowego sytuacja ma ulec zmianie. Nowa, grudniowa rekomendacja zobowiązuje banki do bardziej dokładnego informowania klientów.

- O czym dokładnie doradca będzie musiał nam powiedzieć? W czasie rozmowy z klientem będzie musiał wytłumaczyć, co to jest spread i jak wpływa na cenę kredytu. Powinien też przedstawić kilkumiesięczną symulację pokazującą zmiany wysokości rat - wyjaśnia Katarzyna Biela z Komisji Nadzoru Finansowego.

eq ram
Pytania przewidywalne i beznadziejne jak pani Duliniec, np:
- różnice między pośrednimi a bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi
- różnice między kontraktami forward i futures
- case: rozlicz jakiś kontrakt forward (ile tracisz na walutach, ile zyskujesz na forwardzie lub odwrotnie)
- ubezpieczenia kredytów eksportowych w Polsce

Bez obaw, nie ma na przykład takich bzdur jak globalny CAPM, bo można odnieść wrażenie że pani Duliniec sama go nie rozumie...

Oceny niezbyt dobre, z tego co pamiętam, a w odpowiedziach na pytania należy pisać tylko to, co było w notatkach z wykładu - pani Duliniec wydaje się nie tolerować wiedzy spoza swojego wykładu.

Z pewnością nie należy sięgać do polecanego podręcznika prof. Najlepszego, który swoją drogą należy do NAJGORSZYCH podręczników z których się uczyłem...

Uwaga: pani Duliniec nie stosuje się do uznanej konwencji kwotowania walut, tzn. kurs EUR/PLN to dla niej nie - tak jak dla dealerów walutowych - ile jednostek waluty kwotowanej PLN przypada na jednostkę waluty bazowej EUR, lecz odwrotnie - bo tak jest "logiczniej". Warto o tym wiedzieć przed egzaminem .

Ogólnie, egzamin jeszcze gorszy niż wykłady, a to już duże osiągnięcie. Powodzenia życzę wszystkim zdającym.

Chodzi o kłopoty na rynku kredytów hipotecznych w USA dla słabo wypłacalnych klientów (subprime). Dokładnie to chodzi o to, że tradycyjna już amerykańska "oszczędność" każe im kupować domy pod hipotekę, a spadająca cena dolara na rynkach walutowych i skłonność do zakupów za oceanem doprowadziła do wzrostu presji inflacyjnej w USA. Z tego powodu Fed (prezes Skrzypek powie Wam, kto "przejął stery, władzę w Fedzie" ) decydował konsekwentnie o podwyżce stóp procentowych, stąd wzrost kosztów spłaty kredytów hipotecznych. Czyli giełdy za oceanem poszły w dół i cały misterny plan w pizdu. Kumpel stracił ostatnio 130 zł na PKO Credit Suiss "Nowa Europa" .
Amen, panie Boże zapłać.

PS A ta kasiora wpompowana przez EBC i Fed na giełdy celem łagodzenia kryzysu odbije nam się wszystkim czkawką. Już zaczyna.
A moim zdaniem to jest jakieś bicie piany. W tej uczelni większość starszej kadry to dawna nomenklatura na ciepłych posadkach. Pal licho jak ktoś jest jakoś inteligentny, ale taki np. Bożyk nie wiedzieć czemu ubóstwiany przez studentów, a na wykładach mówiący, że jak cenę ze 100zł podniesie się o 20% a potem obniży o 10% to cena wynosi 110... albo wpajający że najlepszą metodą wpływania państwa na eksport i import jest reglamentacja dewiz i zróżnicowanie kursów walutowych... I że Gierek nie zadłużył Polski, bo jak on odchodził to było 26 mld USD (ładne mi "nie zadłużył") a w 1989 64 mld (a odsetki panie B.? i kredyty na spłatę kredytów?)

Uważa się takich za nie wiadomo kogo, a to po prostu ludzie, którzy umieją się dobrze ustawić, koniunkturaliści i karierowicze, czyli jeśli to są idole studentów (a był w tej sesji przypadek studentki proszącej Bożyka o autograf na książce), to nic dziwnego, że jej sztandarowym produktem są ludzie tacy jak ich wykładowcy.
18 września na posiedzeniu KNF rozważać będzie sytuację na rynku walutowych kredytów hipotecznych. Rekomendacja "S" nie wypaliła, czyżby nowa strategia ?

źródło:
parkiet.com
Od 21 czerwca br. klienci Dominet Banku S.A. mogą skorzystać z promocji obejmującej wszystkie produkty hipoteczne w złotówkach: kredytu zaMieszkaniowego, kredytu Refinansowego, kredytu MULTI-hipoteka, a także Pożyczki hipotecznej. W ramach nowej oferty klienci mogą liczyć na marżę niższą nawet o PONAD 50% w porównaniu do dotychczasowej. Stawki marży dla każdego klienta Dominet Banku ustalane są indywidualnie.


- Po 15 maja, kiedy to zaprzestaliśmy sprzedaży produktów hipotecznych w walutach obcych obiecaliśmy
sobie, że stworzymy naszym klientom takie warunki kredytowania w złotówkach, które będą
konkurencyjne nawet w porównaniu do ofert walutowych w innych bankach – mówi Jacek Obłękowski,
prezes Dominet Banku SA. – Obniżenie marży, w niektórych przypadkach o ponad 50% sprawia, że nasz
kredyt w złotówkach jest nie tylko mniej ryzykowny od kredytów walutowych, ale również atrakcyjny
finansowo – dodaje Obłękowski.

Pozostałe parametry produktów hipotecznych są niezmienione. Dominet Bank oferuje nadal jeden z najdłuższych okresów kredytowania na rynku – do 50 lat. Oferta zawiera także udogodnienia w spłacie kredytu takie jak: wakacje kredytowe umożliwiające zawieszenie spłaty raty kredytu czy karencja w spłacie kapitału, ograniczająca wysokość spłacanej raty w okresie trudnym finansowo dla klienta. Bank przewiduje również możliwość wydłużenia spłaty zaciągniętego wcześniej kredytu na okres nawet do 50 lat. Osoby dokonujące przedterminowej częściowej lub całkowitej spłaty już po 3 latach od zaciągnięcia kredytu zostają zwolnione z wszelkich opłat prowizyjnych.

źródło:
dominetbank.pl
Fortis Bank wstrzymuje sprzedaż kredytów hipotecznych w walutach obcych dla klientów indywidualnych

więcej
Od dziś, tj. 22 lutego, Bank BGŻ obniża oprocentowanie kredytów hipotecznych i budowlanych.

Dla złotych jest ono uzależnione jest od stawki WIBOR 6M lub 12M powiększonej o marżę w wysokości od 0,8 proc. do 1,35 proc.
W przypadku kredytów walutowych udzielanych we frankach szwajcarskich lub dolarach amerykańskich oprocentowanie uzależnione jest od stawki LIBOR 6M lub 12M plus marża od 1,5 proc. do 2,2 proc.

źródło:
bgz.pl
Najtańszy kredyt we frankach szwajcarskich oferuje Fortis Bank, a kredyt w złotych najmniej kosztuje w BOŚ. Te banki oferują najlepsze warunki dla przeciętnego, poszukiwanego kredytu - wynika z rankingu kredytów hipotecznych przygotowanego przez "Gazetę Prawną" i eHipoteka.com.
"[...] Ranking uwzględnia całkowity koszt kredytu. Zestawienie bierze pod uwagę średnią wysokość poszukiwanego kredytu w złotych i we frankach szwajcarskich, relację jego kwoty do zabezpieczenia, czyli wartości nieruchomości, oraz średni okres spłaty. Najtańszy kredyt we frankach oferuje Fortis Bank. Na kolejnych miejscach znalazły się MultiBank i Polbank. Dla kredytu w złotych najtańsze okazały się BOŚ, Pekao i Fortis Bank.", czytamy w "Gazecie Prawnej".

Ranking pokazuje, że nie zawsze najniżej oprocentowany kredyt jest najtańszy. "- Banki oferujące niskie oprocentowanie mają zwykle wyższe dodatkowe koszty, takie jak prowizja, obowiązkowe ubezpieczenia, spread dla kredytów walutowych" - wyjaśnia Karol Wilczko, ekspert z serwisu eHipoteka.com.

"Coraz więcej banków oferuje wraz z kredytem hipotecznym dodatkowe ubezpieczenia. Nie są to już tylko powszechnie stosowane ubezpieczenia do czasu ustanowienia hipoteki czy ubezpieczenia od brakującego wkładu własnego. Banki oferują również polisy na wypadek utraty pracy, zdrowia czy utraty życia. Niektóre z nich mogą okazać się zbędne i drogie. - Czasami dodatkowe ubezpieczenie jest obowiązkowe lub zamienne z prowizją. W tym drugim przypadku bank nie pobiera prowizji za udzielenie kredytu, ale w zamian wymaga wykupienia ubezpieczenia na życie - dodaje Karol Wilczko. W kredytach walutowych przychód z prowizji jest rekompensowany przychodem ze spreadu walutowego [...].", czytamy dalej.

Źródło:
gazetaprawna.pl
prnews.pl
Posiadacze kredytu we franku szwajcarskim zacierają ręce. Frank pobił wczoraj rekordy słabości wobec złotego.
Ostatnio tak tani był ponad 10 lat temu. Średni kurs NBP wynosił dla niego 2,1474 zł, podczas gdy w ostatnich latach często osiągał 2,4-3 zł. Tym, których stać na choć częściową spłatę zobowiązań, ponad ćwierć kredytu spłaci się sama.

Osoby, które wzięły we franku kredyt na mieszkanie i mają teraz środki na jego spłatę, mogą na spadku kursu zaoszczędzić tysiące złotych. Na umacnianiu się złotego zyskuje ponad połowa kredytobiorców hipotecznych, bo Polacy chętniej wybierają zadłużanie się w obcej walucie. W ramach kredytów walutowych jesteśmy winni bankom 60 mld zł, a w ramach kredytów w rodzimej walucie 50 mld zł. Nie odstraszają nas ostrzeżenia Związku Banków Polskich. Kredyt we frankach jest po prostu znacznie niżej oprocentowany (przy hipotecznych zwykle o dwa proc. niżej). Ponadto biorąc kredyt we frankach, łatwiej zdobyć zdolność kredytową na potrzebną nam kwotę. Mimo umacniania się złotego, nadal bardziej opłaca się wziąć kredyt w obcej walucie. Jest lepiej oprocentowany, a co więcej może jeszcze stanieć. Powód: nasza gospodarka ma się dobrze, a to wpływa na silną pozycję złotego. -Sama różnica oprocentowania kredytów powoduje, że jeśli zamierzamy spłacać pożyczkę dłużej niż dwa, trzy lata, frank zwykle bardziej się opłaca - mówi Tomas z Dobkowski, doradca Open Finance. Dodaje, że frank musiałby kosztować przynajmniej 2,75 zł, by spłacając kredyt na mieszkanie przez 30 lat, bardziej opłacało się wybrać złotówkę.
CIERPLIWOŚĆ POPŁACA Jeśli w zeszłym roku pożyczyliśmy we frankach 150 tys. zł po kursie 2,50 zł i chcieliśmy go spłacić wcześniej, na przykład w sierpniu tego roku, to przy kursie 2,37 zł musieliśmy zwrócić bankowi 148 163 zł. Kto cierpliwie zaczekał do wczoraj, dzięki rekordowo niskiemu kursowi, miał do oddania tylko 134 694 zł. Przy pożyczce 250 tys. zł wczoraj do spłacenia mieliśmy 224 489 zł, czyli wciągu kilkunastu miesięcy zyskaliśmy ok. 25,5 tys. zł.
Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, zgodnie z którym klienci banków będą mogli spłacać swoje kredyty hipoteczne zaciągnięte w walutach obcych pieniędzmi kupionymi w kantorze. Niektórzy zadłużeni zaoszczędzą dzięki temu nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie, bo nie będą już uzależnieni od wyższych cen walut w bankach.

Dziś banków, które nie zmuszają do spłaty rat po bankowym kursie, jest niewiele. Wśród największych polskich graczy na rynku kredytów hipotecznych taką możliwość znajdziemy w Deutsche Banku, Fortisie, Millennium i BZ WBK. Warunkiem jest tylko otwarcie rachunku walutowego. DomBank pozwala klientowi spłacić ratę w dowolnym dniu miesiąca, dzięki czemu może on wybrać moment, w którym kurs wydaje mu się najniższy. Natomiast Raiffeisen daje możliwość spłaty rat walutą z kantoru swoim bogatszym klientom, korzystającym z usług typu private banking. Rozważa jednak wprowadzenie jej dla wszystkich. - Taka forma spłaty kredytu jest dla klientów wygodna - przyznaje Artur Janczur, kierownik zespołu produktów kredytowych w Fortis Banku.
- Korzystają z niej ci, którzy zarabiają za granicą, i ci, którzy potrafią kupić walutę po korzystnym dla siebie kursie. Ile można zaoszczędzić, kupując franki czy euro w kantorze? Według Sabiny Salamon z DB - nawet 10 proc. kosztów wynikających z różnic walutowych. Dla przykładu: klientowi MultiBanku, któremu przyszło wczoraj spłacić ratę, za franka policzono 2,23 zł. W kantorze mógł tego dnia dostać franka o 3 gr taniej. Skutki nie są błahe. Przy kredycie w wysokości 300 tys. zł, zaciągniętym na 30 lat w szwajcarskiej walucie, miesięczna rata wyniesie prawie 1,5 tys. zł. Jeżeli zdecydujemy się na comiesięczną wizytę w kantorze i spłatę kredytu bezpośrednio we frankach, będziemy mogli zaoszczędzić aż 40 zł. Nic dziwnego, że wariant z kantorem znalazł już swoich amatorów. Jerzy Gidelski, który prowadzi kantor wymiany walut we Wrocławiu, codziennie ma klientów przychodzących po "szwajcara". - To kilkanaście osób tygodniowo. Mówią, że to na spłatę rat - mówi.

Szef Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz uważa, że umożliwienie spłaty rat gotówką z kantoru będzie dla banków jednym ze sposobów na odróżnienie się od rywali w sytuacji rosnącej konkurencji na rynku. Podobnego zdania jest Mateusz Ostrowski, doradca z Open Finance. - Różnice kursowe to dla banków źródło dodatkowych zysków. Dlatego niechętnie z niego rezygnują - mówi. -Jednak konkurencja może spowodować, że kolejne banki powoli będą się na to decydowały.
Banki zminimalizowały już swoje marże na kredytach hipotecznych (dziś nie przekraczają one 1 proc.), potrzebują więc innych sposobów kuszenia klientów. Wartość kredytów udzielonych w walutach obcych przekroczyła już 60 mld zł.

źródło:
Polska
2,16 proc. Polaków, którzy zaciągnęli kredyt hipoteczny, ma ponad 30 dniowe opóźnienia z jego spłatą. W ujęciu wartościowym kłopoty dotyczą 0,97 proc. kredytów - wynika z przedstawionego raportu Expandera i Biura Informacji Kredytowej.

Dane dotyczą końca sierpnia br. W porównaniu z lutym 2005 r., odsetek opóźnionych spłat kredytów spadł zarówno w ujęciu ilościowym (z 3,22 proc.), jak i wartościowym (z 1,8 proc.), choć od lutego br. odsetek spłacających kredyty z opóźnieniem lekko wzrósł (o 0,06 pkt proc.). Jednocześnie kwota zaległości spadła o 9,2 mln zł - poinformował na konferencji prasowej Paweł Majtkowski z Expandera.

Na koniec sierpnia br. zadłużenie Polaków z tytułu kredytów hipotecznych wyniosło ponad 106 mld zł, z czego 44 proc. to kredyty zaciągnięte w ostatnim roku.

W połowie br. stosunek kredytów hipotecznych do PKB wynosił 8,73 proc. Majtkowski dodał, że obecnie odsetek ten może wynosić ok. 10 proc. Jest to jednak mniej niż w krajach Europy Zachodniej czy w USA, gdzie kredyt hipoteczny stanowi ok. 75 proc. PKB.

Według szacunków Expandera, w połowie 2009 r. zadłużenie hipoteczne Polaków może wynieść 200 mld zł i będzie stanowić ok. 15-16 proc. PKB.

Majtkowski dodał, że wraz ze wzrostem gospodarczym i wzrostem wynagrodzeń rośnie średnia wielkość kredytu (obecnie prawie 99,3 tys. zł) i spada udział kredytów z opóźnieniami w spłacie. Zwrócił też uwagę, że Polacy bardzo chętnie spłacają kredyty wcześniej lub nadpłacają raty.

Mimo wejścia w połowie ub.r. w życie Rekomendacji S, ograniczającej dostęp do kredytów walutowych osobom o mniejszej wiarygodności kredytowej, nadal 55,75 proc. portfela hipotecznego stanowią kredyty walutowe.

Z raportu wynika, że kredyty we frankach szwajcarskich (CHF) są spłacane lepiej niż kredyty w złotych. Odsetek kredytów z opóźnieniem w spłacie ponad 30 dni dla kredytów w CHF wynosi 1,09 proc. ogólnej liczby kredytów, dla kredytów w złotych - 2,22 proc. Z analizy wynika, że im wyższy kurs złotego wobec CHF, tym mniej osób ma kłopoty ze spłatami.

Raport wskazuje też, że Polacy mieli na koniec sierpnia br. ponad 26,68 mld zł kredytów gotówkowych, co oznacza wzrost w ciągu roku o 6,67 mld zł, czyli o 33 proc. W ogólnej liczbie kredytów gotówkowych przy 13,54 proc. są ponad 30-dniowe opóźnienia ze spłatą. Jest to spadek o 0,65 pkt. proc. w ciągu roku. Wartościowo opóźnienia dotyczą 8,14 proc. kredytów (spadek o 1,06 w ciągu roku).

Katarzyna Siwek z Expandera podkreśliła, że Polsce nie grozi obecnie kryzys hipoteczny, taki jak w USA. Zadłużenie Amerykanów jest 250 razy większe niż Polaków, a ponadto na rynku USA używa się w znacznym stopniu papierów dłużnych bazujących na wierzytelnościach do finansowania kredytów. Rynek sekurytyzacji wierzytelności w Polsce jest natomiast we wczesnej fazie rozwoju. Ponadto w Polsce banki nie szukają jeszcze klientów w segmencie tzw. subprime, czyli z niską wiarygodnością kredytową.

Siwek dodała jednak, że o ile obecnie wzrost gospodarczy ma dobry wpływ na rynek kredytów, to jednak gdy gospodarka wejdzie w fazę recesji, te wskaźniki mogą się pogorszyć.

Źródło
INTERIA.PL/PAP
W opublikowanym przez dziennik rankingu kredytów hipotecznych za najlepszą propozycję - bo najbardziej uniwersalną i przyjazną dla klienta - uznany został kredyt oferowany przez Bank Millennium. Bank wyróżniono za to, że pożycza dużo przy „rozsądnej cenie”, liberalnie ocenia zdolność kredytową i zbiera pochlebne opinie wśród pośredników kredytowych.

W kategorii „pożyczą najwięcej” czołówka wygląda następująco: 1. Millennium 2. Lukas Bank 3. Santander Consumer Bank 4. Raiffeisen Bank 5. ING Bank Śląski.
W kategorii “pożyczą najtaniej” triumfuje mbank wspólnie z Millennium (za kredyt w złotówkach i funtach brytyjskich) oraz ING Bank Śląski (który jednak przyznaje kredyty wyłącznie w złotówkach). Doradcy kredytowi, zwracający często uwagę także na mniej "spektakularne" kryteria, na pierwszym miejscu umieścili natomiast Fortis Bank, za nim uplasowały się BGŻ oraz ex equo: mbank, Millennium i Nordea.

Oferta zwycięzcy - Banku Millennium - została więc jako jedyna wyróżniona we wszystkich trzech kategoriach, jakie brano pod uwagę podczas tworzenia rankingu:
- podstawowych parametrach kredytu, za które uznano oczywiście wysokość oprocentowania i opłaty dodatkowe,
- maksymalnej kwoty kredytu, na jaką może liczyć kredytobiorca o określonych dochodach (w zależności od indywidualnej sytuacji finansowej i rodzinnej),
- opinii partnerów i współpracujących z bankami pośredników finansowych.

Pośrednicy finansowi zwracali także uwagę na jasne procedury obowiązujące w Banku Millennium, ciągłą dbałość o atrakcyjność oferty i dostęp do informacji na każdym etapie rozpatrywania wniosku. Podkreślono również wymóg wykupienia dodatkowej polisy na życie, która z jednej strony stanowi dobre zabezpieczenie, z drugiej zaś - wiąże się z dodatkowymi kosztami.

Porównanie utrudniał fakt, że banki różnicują swoją ofertę w zależności od klienta. Inną cenę dostają osoby finansujące kredytem całość inwestycji, inaczej traktowani są natomiast klienci posiadające środki własne. W tworzeniu zestawienia pod uwagę wzięto przede wszystkim ofertę w krajowej walucie, jako osiągalnej dla szerszego grona klientów i stopniowo wypierającej franki szwajcarskie z oferty niektórych banków.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, banki pożyczają coraz więcej w złotówkach nie tylko z powodu ograniczeń wprowadzonych przy udzielaniu kredytów walutowych, ale także ze względu na rosnącą wśród klientów świadomość ryzyka , jakim obarczone są obce waluty. Jeszcze inną przyczyną coraz większej popularności kredytów złotowych jest rosnące oprocentowanie stóp procentowych w Szwajcarii, co sprawia, że różnice w wysokości rat w złotówkach i CHF są znacznie mniejsze niż dotychczas. Jest też prawdopodobne, że kolejne decyzje Banku Centralnego w Szwajcarii mogą w niedalekiej przyszłości jeszcze bardziej wypromować kredyty złotówkowe.
mBank wycofuje się z udzielania kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich na 100 procent wartości nieruchomości. Uwaga single. Oni nie mają już szans dostać kredytu hipotecznego.
Pożyczki na pełną wartość nieruchomości nie dostaną nawet ci, którzy już mieli pozytywną decyzje kredytową ale jeszcze nie podpisali umowy. Informacje TVN CNBC Biznes potwierdziła rzeczniczka mBanku. mBank jest kolejnym bankiem, który zmienił zasady udzielania kredytów walutowych.

Multibank i mBank od dzisiaj podnoszą wymagany wkład własny klienta w przypadku kredytu we frankach szwajcarskich. Od teraz bank przestaje kredytować 100 procent kosztów nieruchomości, a najniższy wkład własny to 20 procent jej wartości.

- Tylko i wyłącznie w przypadku kredytu we franku szwajcarskich obniżymy kredytowanie nieruchomości do 80 proc. W przypadku pozostałych kredytów w dalszym ciągu kredytujemy do 100 proc wartości nieruchomości. Wszystkie kredyty, dla których umowy zostały już podpisane, zostaną udzielone dokładnie na warunkach, które w umowach zostały przedstawione. Jeśli chodzi o kredyty, dla których umowy jeszcze nie zostały podpisane, my ponownie rozpatrzymy je w oparciu o te zmienione warunki - mówi rzeczniczka mBanku Anna Moszczyńska.

Niemiła niespodzianka spotka singla starającego się o kredyt mieszkaniowy. Po zmianach nawet ci samotni, którzy mają wysokie dochody i wysoką zdolnością kredytową, w mBanku i Multibanku nie będą mieli szansy na pożyczkę hipoteczną
Nasza czytelniczka opowiada: - Jesteśmy na finiszu ubiegania się o kredyt mieszkaniowy. Wywiad w bankach zrobiony, mieszkanie znalezione, zadatek wpłacony. Mamy wstępną pozytywną decyzję kredytową od banku. Musimy tylko donieść ostatnie papierki i możemy podpisywać umowę. Tymczasem pojawiła się wizja kryzysu. Nasz doradca kredytowy dostaje jednak zapewnienie od banku, że nie odmawia realizacji wcześniej wydanych promes. Wczoraj późnym popołudniem dostajemy informacje o diametralnej zmianie warunków kredytu. Możemy liczyć na sfinansowanie 60 proc. wartości mieszkania. Resztę musimy włożyć jako wkład własny. Mamy dwa tygodnie do sfinalizowania transakcji u notariusza. Będę do tyłu na pewno jakieś 25 tys. zł, bo kredytu na nowych zasadach nie dostanę. Całe szczęście, że jeszcze nie zdążyłam wypowiedzieć najmu mieszkania.

Podobnych przypadków mogą być tysiące. Prezes Domu Kredytowego "Notus" Robert Pepłoński przyznaje, że tylko w jego firmie jest ok. 400 klientów, których banki zostawiły na lodzie. - To jest tragedia. Dwoimy się i troimy, by tym ludziom znaleźć kredyt w innym banku. Składamy aplikacje do pięciu, sześciu - mówi Pepłoński.

Katarzyna Siwek i Jarosław Sadowski z firmy Expander twierdzą, że najbardziej radykalnie zachował się Bank Millennium. Objął bowiem nowymi, restrykcyjnymi warunkami kredytowania zarówno nowych klientów, jak i tych, którzy już złożyli wniosek, a nawet otrzymali pozytywne decyzje kredytowe! Bank ten podwyższył obowiązkowy wkład własny do 35 proc. dla kredytów walutowych i 20 proc. dla złotowych, a także podniósł marżę i skrócił okres kredytowania.

- Bank Nordea też zmienił zasady w trakcie gry. Zastosował jednak stare zasady wobec klientów, którzy co prawda nie podpisali jeszcze umowy kredowej, ale otrzymali już decyzję - opowiadają doradcy Expandera.

Polbank podzielił klientów, którzy już złożyli wniosek kredytowy na trzy grupy: takich, którzy otrzymali decyzję ostateczną, takich, którzy otrzymali decyzję wstępną, oraz takich, którzy nie otrzymali jeszcze żadnej decyzji. Względem pierwszej grupy bank utrzymał dotychczasowe warunki. Drugiej podniósł marżę. Natomiast trzeciej grupie podniósł marżę i przyjął nowe warunki dotyczące kwoty kredytu.

Są też i takie banki, które nie zmieniły zasad dla klientów, którzy już złożyli wnioski. - Tak postąpiły m.in. ING Bank Śląski, PKO BP czy Raiffeisen Bank - informuje Expander. - Jeszcze większy ukłon w stronę klienta zrobiły Kredyt Bank i GE Money Bank. Nie tylko nie zmieniły zasad tym, którzy już złożyli wnioski, ale dodatkowo zastosowały okresy przejściowe dla nowych klientów, dając im czas na złożenie wniosku na starych zasadach.

- Nie kwestionujemy konieczności zaostrzania warunków udzielania kredytów hipotecznych. Ale zaostrzając kryteria, banki wykazały się krańcowo różną troską o interes klienta. Zapewne nie pozostanie to bez wpływu na przyszłe decyzje klientów. Nadszarpnięte zaufanie nie tak łatwo odbudować - komentują Katarzyna Siwek i Jarosław Sadowski.

To nie jest kryzys kapitalizmu tylko systemu pustego pieniądza tworzonego przez banki.

Ten pusty pieniądz był tworzony przez banki, które pozostawały zbyt niezależne w swoim działaniu. W Polsce podnoszono wielkie larum kiedy wprowadzano zdaje się rekomendację S, która ograniczała dostęp do kredytów walutowych, ale z dzisiejszego punktu widzenia był to dobry pomysł.

Nie mam na myśli, że kapitalizm jest zły. Mam na myśli to, że niekontrolowany kapitalizm jest zły. Chyba zgodzicie się ze mną, że nie ma sensu, aby po zakończeniu się tego kryzysu polityka banków wygląda tak samo jak przed kryzysem? Inaczej co jakiś czas to będzie się powtarzać.
"Grupa Fortis zadecydowała o ograniczeniu ryzyka wynikającego z finansowania nieruchomości w walucie innej niż PLN.(...) z dniem 15 maja Fortis Bank (...) zaprzestanie udzielania walutowych kredytów(...)".

Read more...

Source: www.eGospodarka.pl - aktualności
www.eGospodarka.pl - aktualności
Od jakiegoś czasu siedzę w ubezpieczeniach na życie i to co piszesz Jurij, to albo jakaś patologia, albo coś źle doczytałeś. Poza tym w tej branży jest taka konkurencja, że bez problemu można trafić na dobre ubezpieczenie bez żadnych haków zapisanych drobnym drukiem w OWU.

Co do kredytów mieszkaniowych - to nie kumam o co chodzi z tymi "korzystnymi" warunkami. Że niby za darmo powinni pożyczać? Zmienny Libor - ok, jest to jakieś ryzyko. Ale są też pewne prawidłowości, które je niweluja np. wzrostowi stóp procentowych dla kredytów walutowych, towarzyszy umacnianie się złotówki, dzięki czemu rata kredytu się nie zmienia, albo zmienia nieznacznie.
Ubezpieczenie pomostowe - płacisz je tylko do momentu wpisu do hipoteki. Gdybym ja pożyczył Tobie kasę pod zastaw roweru, który dostałbyś na własność dopiero za kilka miesięcy, to też starałbym się jakoś zabezpieczyć od ryzyka.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom