xviii wieku
wojtekstoltny

Drogie Panie. W linku SPORT -> http://www.forum.swidnik.net/viewtopic.php?t=81 założyłem tema badminton. Chciałbym uczulić co niektóre tu Panie na ów sport, jakie korzyści przynosi itp. Ta ulubiona zabawa wielu dzieci, kojarzona przede wszystkim z wakacjami i letnimi zabawami na świeżym powietrzu, jest bardzo popularnym sportem w krajach zachodnich. Badminton jest sportem, który w Polsce nie cieszy się zbyt dużą popularnością, mimo że jest dyscypliną, którą może uprawiać każdy. Pomaga efektywnie spalać kalorie, przez co pozwala utrzymać nasze ciała w dobrej formie.
Kilka słów historii
Badminton czerpie swoje korzenie w krajach azjatyckich, natomiast do Polski przywędrował z Francji, gdzie do dziś jest bardzo popularny. Jednak państwem, które w największym stopniu pokochało badmintona była Wielka Brytania. W Polsce, początkowo znany był pod nazwą wolant i w XVIII wieku cieszył się zainteresowaniem wśród naszych elit. Mimo, że dla większości osób badminton to zwyczajne odbijanie piórowej lotki, sport ten, jak każda inna dyscyplina, ma konkretne reguły gry i przepisy. Dzięki działalności Polskiego Związku Badmintona, jest on traktowany na równi z innymi dyscyplinami.
http://kobieta.wp.pl/kat,26383,wid,8815 ... Bpage%5D=2
Podobno to lepsze niż aerobik czy jogging. Ja sam od wielu lat intensywnie się tym zajmuję i codziennie ćwiczę a nawet próbowałem i wciąż próbuję by w mieście powstała taka dyscyplina...

..
z tego co sobie przypominam ze znanych mi źródeł to mocno sie zastanawiam czy kiedykolwiek staszów miał taki herb... chociaż te czarny dwugłowy orzeł mi sie ze szwabami kojarzy

Miał, za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Herb_Staszowa
"W XVIII i XIX wieku Staszów używał jako godła dwugłowego czarnego orła pod srebrnym toporem - topór nawiązywał do herbu ówczesnych właścicieli miasta, Tęczyńskich."
Orzeł dwugłowy, czarny, cesarski. Też nawiązywał....
sensei 4-ty.
A teraz może z polskiego podwórka.

Składający wizytę w Gruzji prezydent Polski L.Kaczyński nagle został zatrzymany oddaną salwą z karabinu maszynowego.

I tak to skomentował drugi po prezydencie najważniejszy urzędnik Rzeczpospolitej marszałek Sejmu Komorowski:

Komorowski: Jaka wizyta, taki zamach.

Jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera; więc raczej wygląda to na coś bardzo niepoważnego, a przykrego"- ironizował na antenie Polskiego Radia marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Niektórzy komentują to w ten sposob:

Króciutko: JAKA GŁOWA TAKIE SŁOWA

pewien forumowicz na Salonie 24 lapidarnie i trafnie okreslil marszalka Sejmu po jego wypowiedzi:

knajak
Jak daleko bedzie sie to schamienie posuwalo ?

lub jeszcze inaczej:

Rzeczywiście, jedną niedobrą wypowiedź incydent w Gruzji już sprowokował - marszałka Rzeczpospolitej. Polsce można pogratulować Marszałka! Patrioty, obrońcy interesów Ojczyzny i Głowy Państwa! Kpi z demokratycznie wybranego prezydenta, bagatelizuje wagę incydentu, pośrednio chroni interesy Rosji. My to już przerabialiśmy z naszymi "elytami" - w XVIII wieku. Przy aplauzie zachwyconej publiczności. To takie smutne!

Uczestniczka tego wydarzenia pani poseł Jakubowska z PiS stwierdzila:

"Kiedy usłyszałam o strzelaninie, strach mnie sparaliżował".
Krytykuje też marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego:

"Bronisław Komorowski zatracił się już zupełnie między nienawiścią do PiS a racją stanu."

Były marszałek Sejmu L.Dorn w liście otwartym między innymi stwierdził:

"Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ironizując na temat faktu ostrzelania kolumny prezydentów Polski i Gruzji, utracił legitymację do sprawowania swej funkcji. Dorn podkreślił, że Komorowski odniósł się do niedzielnego incydentu z udziałem prezydentów Polski i Gruzji "w sposób niedopuszczalny tak pod względem treści, jak i formy" i tym samym "uchybił powadze sytuacji i godności sprawowanego przez siebie urzędu".

Taka wypowiedz przez Speaker of the House w USA, który podobnie do Komorowskiego jest po vice prezydencie kolejnym najważniejszym urzędnikiem USA byłaby w USA niedopuszczalna.

I to jest ta wciskana publice "kultura" miłości polityków parti PO rządzącej Polską.

Dlatego idąc na wybory trzeba być świadomym wyborcą, a nie poddatnym na postkomunistyczne manipulacje naiwnym frajerem.

Józef Małobęcki
W XVIII wieku w Anglii nie można było uświadczyć Ufa. Świat się zmienia.

Nie kazdy wyklad nawet najmadrzejszy swiadczy o zdolnosciach lektora gdy jest nierzeczowa nowomowa bez zrozumienia istoty problemu, a tylko sposobem na udowodnienie swojej "madrosci ".

Wiesz co?
W odpowiedzi na to co Ty napisałeś ja napiszę, że taką ocenę można dać o każdej wypowiedzi, każdym opracowaniu, i każdej rozprawie. Każdej , którą subiektywnie, niestety subiektywnie, będź dla osobistych celów uznajemy za nierzeczową, bez zrozumienia istoty, itd. Taki zarzut można postawić każdej wypowiedzianej myśli. Czy słuszny? Na tę odpowiedź potrzebna jest weryfikacja faktów i ich oceny.

Akademia Francuska odrzuciła kiedyś przedłożoną jej rozprawę o pochodzeniu meteorytów.
Argunentem za odrzuceniem było stwierdzenie, że w Niebie nie ma kamieni. Zatem nie mogą one spadać na Ziemię. AUTENTYCZNE !!
Cytata za: http://www.gwiazdy.com.pl/07_00/32.htm
"Kiedy pod koniec XVIII wieku autorytet chemii francuskiej Antoine Lavoisier orzekł, iż w niebie nie ma kamieni, a więc nie mogą one spadać stamtąd na Ziemię, z muzeów francuskich wycofano wszystkie eksponowane tam meteoryty.""

sensei 4-ty.

:arrow: .............
Wiem, że talent i pasja ucznia, wsparte sensowną pomocą rodziców, też nie są bez znaczenia... Odpowiednio wcześnie zauważone talenty dziecka należy umiejętnie rozwijać... Czyż nie...? I czyż nie jest to podstawową powinnością rodziców, wspartych umiejętnie przez nauczyciela z dużym doświadczeniem rodzicielskim także...?
- Zaryzykuję i powiem tak: pomimo paranoi dzisiejszego systemu edukacji (kombinaty edukacyjne pracujące w systemie wielozmianowym przy nieuniknionym stresie uczniów i nauczycieli) niektórym "upartym i niezdyscyplinowanym jednostkom" udaje się dostać na wymarzony kierunek studiów... A jaka w tym rola ucznia, jego rodziców i nauczycieli, to już zostawiam indywidualnej ocenie zainteresowanych stron...
..................
Misiek

O roli nauczyciela moż świadczyć i taki przykład:
Był taki, Srinivasa Aiyangar Ramanujan, Hindus. Z powodu jednostronnego zaintresowania matyematyką nie skończył średniej szkoły.
Mimo to, samodzielnie inaczej niż było w kanonach ówczenej matematyki udowodnił trzy i pół tysiąca twierdzeń. Zrobił to, co zrobili "europejczycy" w dwieście lat ( XVIII i XIX wieku). Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Zatem kombinat kombinatem, ale diamenty trzeba wybierać oszlifowywać, nawet wtedy gdy ich słabego blasku jeszcze sami nie dostrzegamy. ( Często z naszej niewiedzy).
sensei 4-ty.
Oczywista z pozdrowieniami.
A co powiesz o pomysle "wielkich" braci na wprowadzenie w Warszawie w miejsce Prezydenta i radnych (wybranych w demokratycznych wyborach) komisarza. Przy czym sytuacja moze trwać nawet 2 lata. Tobie sie przypomina XVIII w, a mi lata 30-te ubiegłego wieku za nasza zachodnią granicą.
Wybacz Pryncypialny, ale chyba braci znasz z innej epoki. Teraz to zupełnie inni ludzie. Ich bezwzgledny ciag do władzy, upatrywanie w kazdym kto nie z nimi byłego ubeka jest naprawde meczące - przynajmniej dla wszystkich pracujących w administracji publicznej. Jeśli jestes zainteresowany do bardzo chętnie opiszę Ci na priw swoje doswiadczenie w tym zakresie, a musisz wiedzieć, że z komunizmem mam tyle wspólnego, ze urodziłem sie za jego bytności w tym kraju.
Żeby nie było, że jestem jednym z tych, którzy neguja wszystkie ich pomysły to napisze, że likwidacja WSI mnie ucieszyła, ale forma i likwidator przeraziły.

Witam,
Nabyłem kolejną "staszowską" pocztówkę do mojej kolekcji.... i niestety nie wiem gdzie znajduje (znajdował) się Spichlerz z XVIII/XIX wieku - po prawej stronie na widokówce http://serwis.staszow.com/galeria/?kate ... ie_id=1935

To byla( a moze jeszcze jest ) stodola p.Stradowskiego po lewej stronie ulicy Parkowej w strone podworka tam gdzie kiedys szlo sie do slawetnego starego klubu kopalni siarki " Skarbek ", ktory z kolei znajdowal sie w domu Skuberow naprzeciwko starej nieistniejacej masarni, a wejscie do tego klubu bylo wlasnie przechodzac podworkiem kolo tej stodoly na wprost juz nie istniejacego domu Labusiow, ktory ogrodkiem graniczyl z parkiem.
To bylo wlasnie na wprost tych zabudowan.
Witam,
Nabyłem kolejną "staszowską" pocztówkę do mojej kolekcji.... i niestety nie wiem gdzie znajduje (znajdował) się Spichlerz z XVIII/XIX wieku - po prawej stronie na widokówce http://serwis.staszow.com/galeria/?kate ... ie_id=1935
W programie wyborczym SLD znajdują się takie propozycje
Wystąpimy do Dyrekcji Lasów Państwowych o wytyczenie na terenie naszego powiatu leśnych tras rowerowych. Trasy te składałyby się z różnych klas trudności, od typowo rekreacyjnych do niemal extremalnych - na naszym terenie nie brakuje piaszczystych wzniesień, czy tez podmokłych traktów. Trasy te mogłyby przebiegać pomiędzy wybranymi miejscowościami, które są już teraz atrakcjami turystycznymi typu: Klasztor pokamedulski w Rytwianach, szereg atrakcji w Szydłowie,
Kurozwękach (tutaj mKurozwękach (tutaj min. w XVIII wieku przebywał ostatni król Polski Stanisław Poniatowski, tutaj pisał Stefan Żeromski), czy też mało znane nawet przez okolicznych mieszkańców cmentarzysko ciałopalne w Grzybowie pochodzące z kultury przeworskiej z okresu wpływów rzymskich (I - IV wiek). Na trasach tych, zostaną utworzone specjalne miejsca, na których będzie można zatrzymać się i zorganizować piknik. Dzięki tym trasom, powstanie możliwość dla miejscowej ludności rozwoju działalności gospodarczej: miejsca noclegowe, wypożyczalnia rowerów, punkty gastronomii itp
SLD chce nas wpuścić w lasy za pieniądze Lasów Państwowych. Tak, tak, chodzi wyłącznie o leśne trasy rowerowe. Niestety nie sądzę aby takie rozwiązanie spowodowało rozwój turystyki rowerowej przynoszącej liczące się dochody. Tu i ówdzie pojeździłem, co nieco poczytałem jak sprawy się mają w krajach o rozwiniętej turystyce rowerowej. Według badań austriackich i niemieckich przeciętny turysta rowerowy jest zamożniejszy i bardziej wykształcony niż turysta innej kategorii. Tylko taki turysta nie jeździ po trasach extremalnych piaszczystych i błotnistych. Niezrozumienie prowadzi do błędnych decyzji jak na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, po tych ekstremalnych trasach mało kto jeździ a jeśli nie ma innych to są jakby zawieszone w próżni. Inny błąd często spotykany w Polsce to budowanie ścieżek rowerowych z kostki. Niestety takie ściezki są wolne, niekoniecznie bezpieczne i wygodne. Dobra ściezka rowerowa jest asfaltowana i niekoniecznie musi być budowana od podstaw, często takie trasy wytycza się po mało ruchliwych drogach budując odpowiednie łączniki czy przejścia. Staszów nadaje się na centrum turystyki rowerowej skąd można robić długie i urozmaicone wycieczki ale bez oznaczenia tras nie ma szans aby zdobył popularność. Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że mapy dostępne na rynku są niedokładne, skrzyżowania dróg w terenie nieoznaczone, nie wiadomo dokąd te drogi prowadzą. W mieście poruszanie jest utrudnione, wysokie krawęzniki nie ułatwiają zejścia z jezdni, brak specjalnie wytyczonych ścieżek, brak stojaków w waznych punktach. Aby myśleć o turystyce rowerowej najpierw muszą być warunki dla miejscowych a potem dopiero można mysleć o ściąganiu turystów z innych stron. Wiele osób przymierza się do roweru ale niestety ani na Golejów ani do Kurozwęk bezpiecznego dojazdu nie ma. Z dzieciakiem daleko się nie ujedzie, z tirami każdemu niewygodnie. Ekstremalne trasy ekstremiści sami sobie znajdują i oznaczają ale z reguły są to młodzi ludzie, których zasoby są ograniczone i trudno na nich opierać rozwój.
W Staszowie coś już drgneło, mapka przed liceum przedstawia 2 wytyczone trasy rowerowe. Nie mialem szczęscia zobaczyć oznaczenia w trasie ale są już chętni, warto ich wspierać. Im bogatsze społeczeństwo tym turystów kwalifikowanych będzie przybywało. Niektóre regiony już na tym zaczynają zyskiwać ale Polska jest na starcie. Kto wcześniej zacznie ma szanse. Najbardziej zatłoczone ściezki rowerowe w Polsce widziałem na Helu i z Sopotu do Gdańska. Spokojnie przejeżdza tam 1000 osób na rowerach w ciągu godziny. To robi wrażenie.
Temat herbu Staszowa był już poruszany w tym wątku
http://forum.staszow.com/viewtopic.php?t=839

Obecny wygląd herbu jest rezultatem jakiegoś konkursu przeprowadzonego wśrod młodzieży szkolnej a nagrodą podobno był rower.

U Gumowskiego herbem Staszowa jest topór, herb Tęczyńskich właścicieli miast. Skąd dwugłowy orzeł? Chyba po zaborze austriackim bo herb Tęczyńskich nie zawiera orła. Przez krótki czas miasto na przełomie XVIII/XIX należało do Austrii. Inne wytłumaczenie to fakt, że Tęczyńscy posiadali tytuł hrabiego (nadawany przez cesarza Świętego Imperium Rzymskiego)

Miasta prywatne a takim był Staszów używaly w pieczęci herbu właściciela. Tęczyńscy to stary rod wywodzący się od Sieciecha palatyna Władysłwa Hermana a herb topór nalezy do najstarszych. Przedstawia srebrny (tylko nie szary!) topór na czerwonym tle.
Tęczyńscy ufundowali słynny klasztor karmelitów bosych w Czernej. Klasztor do dnia dzisiejszego nieoficjalnie używa herbu swoich fundatorów – Topór, obok głównego herbu karmelitów

Na zamku lubelskimW poł. XVI wieku wejście do kaplicy było na poziomie I piętra i ujęte było w nowy, renesansowy portal. Umieszczony był na nim herb Tęczyńskich - "Topór".

Z tych wzmianek wynika ze Tęczyńscy przywiazywali wagę do oznaczania swoich włości.


Nie mam pod ręką ale jakieś wyjasnienie powinno być w ksiązkach:
Herby miast polskich z 1960 Marian Gumowski
Herby miast i ziem polskich z 1939 Antoni Chomicki
Janusz Kurtyka "Tęczyńscy"

Strony dla miłośnikow genealogii

http://akromer.republika.pl/polska.html

http://www.wawrzak.org/

http://www.jurzak.pl/

rytualna? ... obsrałem sobie zbroję ze śmiechu

Jak na czlowieka za ktorego cie uwazalem ,takie zdanie przy tym temacie jest nie namiejscu. Zasatanawiajace, ja staralem sie uzywac argumentow "dlaczego nie rytualna zbrodnia" , ty skwitowales to jednym zdanem , i to na poziomie bardzo wysokim powiedzial bym siegajacym najnizszego bruku. Brawo! W taki sposob jak ty oto napisales napewno "usiadomisz Polakom ich historie.

Bo sami sobie "nagrabiliśmy"... szkoda tu wchodzić w historyczne dyskusje ale moim zdaniem mogliśmy niedopuścić do tragedii września 1939 roku...

Nie zabardzo wiem o czym piszesz ?? Co rozumiesz pod pojeciem sami sobie nagrabilismy???. Moze rozwiniesz mysl?? bo nie wiem czy chodzi ci o Cud nad Wisła, a moze w swoich myslach wybiegasz jeszcze dalej do Dymitra I Samozwanca?? ?
Co do niedopuszczenia do tragedi zgodze sie ale my niestety zrozumieli to zapozno. Zreszta winna jest nie tylko Polska bo i ogolna polityka swiatowa (saspokajania Hitlera ( przypomne Monachium i Anschlus Austrii byly przykladem zblizajacego sie konfliktu) .w atak na Polske gdyby nie polityka J.Becka bylby mozliwy do przewidzenia wczesniej. Ale to jest gdybanie!!!!!


Swoją drogą w tych wszystkich gadkach o Katyniu nie zrozumiałem jednego - po jaką cholerę kazano ich rozstrzelać? Czy nie mogli ich wywieść tudzież popędzić na sybir? Zawsze mnie to dziwiło.

Dlaczego? poczytaj troszceczke o wrogach klasowych . O walce klas i do jakiej klasy zaliczono oficerow, a do jakiej zwyklych zolnierzy. Przypomne ze oprocz oficerow gineli w Katyniu rownierz sedziowie, prokurtorzy- czyli klasa panujaca-wg koncepcji Marksistowsko - leninowskiej (w wykonaniu Stalina)klasa wyzyskujaca. Zolnierze rowniez gineli ale oni przechodzili przez selekcje.
W ksiazce Zawodnego jest rewelacyjnie opisane jak klasyfikowano przyszle ofiary. Przechodzily one przesluchania i oficerowie wystawiali swiadectwo: albo bedzie mozna z zolnierza zrobic komuniste albo na odstrzal.


Moim ulubionym okresem jest "złoty wiek XVI" własnie dlatego że wtedy nie byle kto mógł nam dokopac. I że wtedy to się na nas skarzyli a nie odwrtonie.
I moim zdaniem trzeba uczyć historii Polski wielkiej i zwycięskiej a nie ponizanej, zasciankowej i rozrywanej.


Podobnie jak Cesarstwo Rzymskie po Cezarze ogromny obszar zewnetrzyny, a wewnatrz rozklad panstwa moralny, kulturalny efekt XVIII wieku calkowity upadek Panstwa.
[quote="Jana"]No wiesz co sensei4, czuję się prawie obrażony
Sorry !!! Odpuść wine !
Jak można nie wiedzieć, że Rajsze leży na południowy wschód od Warsze i nałożywszy nieco drogi można tam dojechać przez Kroke
Pozdrawiam - czyli - Szalom sensei
Jak klikniesz na , to podeślę coś na temat Rajsze i "WizBaden" bo to tak chyba było w tym szmoncesie napiszne.
PS.
Skoro lubisz czytać stare, urodziwe teksty i to pewnie na papierze czerpanym, mam rodzinną intercyzę ślubną z końca XVIII wieku, więc jeśli podasz adres mailowy poślę Ci, a jeśli nie, to zlinkuję i ja podam adres w ramach spełniania marzeń starych belfrów

Jasne ! Bardzo proszę. Więcej informacji w "@".
Pozdrawiam ! sensei4-ty.
No wiesz co sensei4, czuję się prawie obrażony
Jak można nie wiedzieć, że Rajsze leży na południowy wschód od Warsze i nałożywszy nieco drogi można tam dojechać przez Kroke
Pozdrawiam - czyli - Szalom sensei
PS.
Skoro lubisz czytać stare, urodziwe teksty i to pewnie na papierze czerpanym, mam rodzinną intercyzę ślubną z końca XVIII wieku, więc jeśli podasz adres mailowy poślę Ci, a jeśli nie, to zlinkuję i ja podam adres w ramach spełniania marzeń starych belfrów
Zabójcze ‼liberum veto” podsunęli polskiej szlachcie Żydzi, którzy w zasadzie ‼łowienia ryb w mętnej wodzie”, widzieli wielką szansę dla siebie.

Zabójcze ‼liberum veto” podsunęli polskiej szlachcie Żydzi, którzy w zasadzie ‼łowienia ryb w mętnej wodzie”, widzieli wielką szansę dla siebie. Zasada ‼nie pozwalam” i ówczesna polska oligarchia na przemian kwitły i ginęły od pierwszej połowy XVII wieku do drugiej połowy wieku XVIII.
Włoch Pacichello, mógł – nie mijając się z prawdą – drwić z Polaków, że ‼giną swobodnie, kiedy i jak chcą.”

Od okresu pierwszego bezkrólewia, sejmy zrywali Żydzi, magnaci lub któreś z mocarstw głosami przekupionych posłów. Każdy miał w tym określony interes. Wszyscy łgali, że to, co robią, jest z korzyścią dla państwa i jego obywateli. Handlowali Polską łotry, którym były miłe pieniądze, zaszczyty i władza...

Dzisiaj nie jest inaczej ,żydostwo rozpanoszyło się na dobre.
Dzisiejszy polski sejm jako żywo przypomina ‼złoty okres” polskiej anarchii. Skorumpowany, sprzedajny, niewiele w nim pracy na rzecz państwa i jego obywateli, lecz marnotrawienie czasu na kłótniach o funkcję marszałka lub debatami nad wnioskiem o cofnięcie immunitetu nietykalności, posłowi, który wszedł w konflikt z prawem. Nie masz w tym sejmie żadnej godności ani autorytetu.

Baczmy zatem uważnie, czy ten parlament nie jest aby kontynuacją przeszłości, która nas tak ciężko doświadczyła...
@docent
Nie czytał Pan uważnie tego co napisałem, stąd pytania, na których pełna i wyczerpująca odpowiedź zawarta jest w moich wpisach. Być może lekcje historii w PRL były zas... , ale gdyby dzisiejsi politycy mieli jedynie tę wiedzę, jaka można było znaleźć w ówczesnych podręcznikach o historii Anglii wieku XVII, historii Polski wieku XVIII, historii Francji wieku XIX i historii Niemiec wieku XX -ego. to byle pętak gęby by sobie dzisiaj Polską nie wycierał.
Co do kolonializmu i jego dobrodziejstw dla kolonizowanych, jako chrześcijanin, mam od zawsze jasne i niezmienne zdanie. Mój dom nie stoi na fundamencie z kości wyeksploatowanych do utraty życia, murzynów czy indian. A całe starówki Brukseli na przykład , albo Amsterdamu, na takich kościach właśnie stoją.

Co do Wietnamu , to odpowiem Panu Rossie , jutro rano.Bo z tymi wojnami to coś sie Panu pokićkało.
W sprawie kolonializmu identyczne zdanie, co do jego dobrodziejstw dla głównych zainteresowanych, ma JKM. No a to przecież znakomite towrzystwo. Gdzie mnie tam do Was. Z sympatia pozdrawiam fn.
Re: Grzegorz Rossa.
W tym czasie ChRL szykowała się do skoku na ZSRR, zaś RFN na granice z 1914 roku. W Polsce natomiast po 1956 roku żadnej wojskowej dyscypliny nikt nie wprowadzał. Myśmy sami dobrze wiedzieli na czym siedzieli. Tylko proszę z Polaków idiotów obecnie nie robić.
Od końca XVIII wieku Anglia, a od początku XX wieku Stany Zjednoczone, dążyły do skolonizowania rosyjskiej przestrzeni i bogactw naturalnych. Był to i jest główny cel strategiczny polityki amerykańskiej. Walka o to trwa do dziś i stan obecny jest wypadkową tego działania.

Nie powiem, żeby Maurycy nadużywał mojej cierpliwości, już nie mówiąc o przyjaźni, ale dzwoni do mnie coraz częściej.
Nie zawsze się z nim zgadzam, ale ani mnie, ani jemu to nie przeszkadza.

Ponieważ Maurycy za punkt honoru uważa nieposiadanie telefonu komórkowego i dostępu do Internetu, postanowiłem otworzyć temat o tytule jak wyżej i od czasu do czasu wystawić na światło dzienne jego telefoniczne interwencje (nie muszę dodawać, że dzwoni z telefonu klasycznego, bez korbki wprawdzie, ale z ruchomą tarczą).

Przypomnę dwie jego ostatnie interwencje (siłą rzeczy, następna będzie nosiła numer 3):

(1)
Zadzwonił do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy i pyta mnie, czy czytałem, co napisał robin.
- Kto? - pytam.
- robin.
Odpowiedziałem, że przeleciałem pobieżnie wątek, ale że przy pewnych autorach się nie zatrzymuję.
Na to Maurycy: "Ten (…) nazywa ciebie kaszalotem i napisał "Zabity kaszalot nie tonie, co ułatwiało holowanie zwierzęcia do brzegu lub okrętu. Od XVIII wieku był poławiany dla tłuszczu." .
- Co ty na to? - pyta Maurycy.
- Nic - odpowiadam.
- A ja bym - sugeruje Maurycy - napisał chociaż, że "zabite robiny przed zakopaniem moczy się w latrynie, żeby mniej śmierdziały niż za życia".
- Ty, Maurycy - mówię mu - możesz sobie napisać, co chcesz. Zainstaluj się na forum i poniżaj się dyskutowaniem z każdym ścierwem, jakie ci w oko wpadnie.
Chyba się obraził, bo odłożył słuchawkę.
Nerwowy jakiś dzisiaj.

(2)
Wygląda na to, że mój krewki przyjaciel Maurycy zbytnio się na mnie za "wczorajsze" nie obraził . Dzwoni ci on do mnie przed chwilą i mówi - zobacz no pod Żywą cerkwią Michalkiewicza.
- Co takiego? - pytam. - Doskonały felieton. Arcydoskonały.
- Rossa znowu trochę swojej obsesji pod spodem dosrał.
- Jak zawsze - odpowiedziałem. - Pewnie w sprawie arcybiskupa ma nieczyste sumienie i ucieka do przodu, biegnąc szybciej od własnej śliny.
- Mnie on się kojarzy z gołębiem, który lata nad pomnikiem i sra - wyraził się nieelegancko Maurycy.
- To my go pif-paf.
- Pif-paf - ucieszył się wybuchowo Maurycy i odłożył słuchawkę.
Nasza przyjaźn wygląda na uratowaną.

Nie powiem, żeby Maurycy nadużywał mojej cierpliwości, już nie mówiąc o przyjaźni, ale dzwoni do mnie coraz częściej.
Nie zawsze się z nim zgadzam, ale ani mnie, ani jemu to nie przeszkadza.

Ponieważ Maurycy za punkt honoru uważa nieposiadanie telefonu komórkowego i dostępu do Internetu, postanowiłem otworzyć temat o tytule jak wyżej i od czasu do czasu wystawić na światło dzienne jego telefoniczne interwencje (nie muszę dodawać, że dzwoni z telefonu klasycznego, bez korbki wprawdzie, ale z ruchomą tarczą).

Przypomnę dwie jego ostatnie interwencje (siłą rzeczy, następna będzie nosiła numer 3):

(1)
Zadzwonił do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy i pyta mnie, czy czytałem, co napisał robin.
- Kto? - pytam.
- robin.
Odpowiedziałem, że przeleciałem pobieżnie wątek, ale że przy pewnych autorach się nie zatrzymuję.
Na to Maurycy: "Ten (…) nazywa ciebie kaszalotem i napisał "Zabity kaszalot nie tonie, co ułatwiało holowanie zwierzęcia do brzegu lub okrętu. Od XVIII wieku był poławiany dla tłuszczu." .
- Co ty na to? - pyta Maurycy.
- Nic - odpowiadam.
- A ja bym - sugeruje Maurycy - napisał chociaż, że "zabite robiny przed zakopaniem moczy się w latrynie, żeby mniej śmierdziały niż za życia".
- Ty, Maurycy - mówię mu - możesz sobie napisać, co chcesz. Zainstaluj się na forum i poniżaj się dyskutowaniem z każdym ścierwem, jakie ci w oko wpadnie.
Chyba się obraził, bo odłożył słuchawkę.
Nerwowy jakiś dzisiaj.

(2)
Wygląda na to, że mój krewki przyjaciel Maurycy zbytnio się na mnie za "wczorajsze" nie obraził . Dzwoni ci on do mnie przed chwilą i mówi - zobacz no pod Żywą cerkwią Michalkiewicza.
- Co takiego? - pytam. - Doskonały felieton. Arcydoskonały.
- Rossa znowu trochę swojej obsesji pod spodem dosrał.
- Jak zawsze - odpowiedziałem. - Pewnie w sprawie arcybiskupa ma nieczyste sumienie i ucieka do przodu, biegnąc szybciej od własnej śliny.
- Mnie on się kojarzy z gołębiem, który lata nad pomnikiem i sra - wyraził się nieelegancko Maurycy.
- To my go pif-paf.
- Pif-paf - ucieszył się wybuchowo Maurycy i odłożył słuchawkę.
Nasza przyjaźn wygląda na uratowaną.

Zadzwonił do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy i pyta mnie, czy czytałem, co napisał robin.
- Kto? - pytam.
- robin.
Odpowiedziałem, że przeleciałem pobieżnie wątek, ale że przy pewnych autorach się nie zatrzymuję.
Na to Maurycy: "Ten (…) nazywa ciebie kaszalotem i napisał "Zabity kaszalot nie tonie, co ułatwiało holowanie zwierzęcia do brzegu lub okrętu. Od XVIII wieku był poławiany dla tłuszczu." .
- Co ty na to? - pyta Maurycy.
- Nic - odpowiadam.
- A ja bym - sugeruje Maurycy - napisał chociaż, że "zabite robiny przed zakopaniem moczy się w latrynie, żeby mniej śmierdziały niż za życia".
- Ty, Maurycy - mówię mu - możesz sobie napisać, co chcesz. Zainstaluj się na forum i poniżaj się dyskutowaniem z każdym ścierwem, jakie ci w oko wpadnie.
Chyba się obraził, bo odłożył słuchawkę.
Nerwowy jakiś dzisiaj.


"Zabity kaszalot nie tonie, co ułatwiało holowanie zwierzęcia do brzegu lub okrętu. Od XVIII wieku był poławiany dla tłuszczu."

(wiki)



- robin
http://wilczkowski.blog.interia.pl/?id=1575301

To znaczy, że wystarczy uchwała sejmu – żeby zmienić granice Państwa Polskiego.
Tak! Zgodnie z tym punktem sejm może ratyfikować – przy pomocy ustawy – umowy międzynarodowe dotyczące INTEGRALNOŚCI PAŃSTWA I ZMIANY JEGO GRANIC.
Taki zapis może się przyśnić we śnie grozy. Kto z nas dziś ma prawo handlować Polską? O jakich sytuacjach myśleli ci, którzy wprowadzali ten artykuł? O NATO? – Żaden kraj, który wstąpił do NATO nie handlował swoją integralnością. Czy chcemy zamachnąć się na Wołkowysk, czy opchnąć Kętrzyn względnie Zieloną Górę?
Chciałbym przypomnieć, że pod koniec XVIII wieku na obydwóch sejmach rozbiorowych dyplomaci zaborców marzyliby o takim narzędziu prawnym, jak artykuł 84 w projekcie konstytucji. Oni tam najpierw musieli przekupić niemal wszystkich posłów, a potem jeszcze dokonywać pewnych sztuczek prawnych, żeby nie zadziałało liberum veto. Oni tam wtedy nie robili nic innego tylko podejmowali uchwały w sprawie zmiany granic, na podstawie umowy międzynarodowej.

Przypomnę, że na sejmie w 1772 roku protestował jedynie samotny Rejtan, na sejmie Grodzieńskim w 1793 r. już tylko woźny sejmowy, a po trzecim rozbiorze – w 1795 r. nikt nie protestował, bowiem nie było już sejmu.
W pytaniu drugim – dotyczącym zapisów w konstytucji też po analizie można doszukać się nazwisk twórców tego projektu. Na pewno w układaniu brali udział Mazowiecki i Kwaśniewski. Nikt się nie przyznał do wstawienia do projektu kwestionowanych przez mnie zapisów, – bo zresztą nikt nikogo nigdy o to nie zapytał.

Schładzanie gospodarki tylko pozornie jest z innej szuflady. Ośmielam się twierdzić, że program uwłaszczeniowy AWS zapowiadany w ofercie wyborczej stał się jego gwoździem do trumny. A może koncepcja dekomunizacji?

Najciekawsze, że tu również w tle plącze się postać prez. Kwaśniewskiego. Przecież to on musiał odwołać swego byłego towarzysza partyjnego z PZPR – Balcerowicza z funkcji w rządzie i zaproponować jego kandydaturę na prezesa NBP.
Tak jakoś wyszło, – że można mnie nazwać ciemnogrodem, który wierzy w spiskową teorię dziejów. No to przeczytajcie moje pytania jeszcze raz.
Weźcie też Państwo pod uwagę, że w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych w dniach 29 i 30 czerwca 2007 nie było nic o wystąpieniach Kwaśniewskiego w tych dniach na konferencji w Jałcie i Pawelki na zjeździe w Saksonii. Przy wypowiedziach tych panów, nieudane zamachy terrorystyczne w Anglii to naprawdę drobiazgi.

Ale może takich konwentykli w ogóle nie było? I tylko wymyślili je internauci?

Il Profesore
Życie na Ziemi w znanej nam formie trwa grubo ponad 650 mln lat.
650 tyś lat to zaledwie jedna tysięczna tego okresu.
Oznacza to, że gdyby 1m odzwierciedlał te 650 mln lat, to owe 650 000 lat stanowiłoby raptem jeden milimetr.
Dwa razy w tym czasie stężenie CO2 było tak niskie. W okresie Zlodowacenia Permskiego i w okresie plejstocenu. Interglacjał Holoceński trwa raptem 14 tyś lat (jaki to odcinek na skali 1m? ).

I to tyle na temat skali.

co nas ludzi obchodza stężenia gdy człowieka nie bylo na Ziemi
skoro nie było to znaczy że warunki nie były optymalne dla ludzi
UPRowscy poprawiacze historii naturalnej od siedmiu boleści

wyewoluowanie czlowieka to ostatnie 20mln lat

Atmosferyczne stężenie CO2 i CH4 wzrosło odpowiednio o 31% i 149% od początku ery przemysłowej w połowie XVIII wieku. Poziomy te są wyższe niż kiedykolwiek indziej w ciągu ostatnich 650000 lat, jest to okres dla którego uzyskano wiarygodne dane ze rdzeni lodowych[27]. Z innych mniej bezpośrednich dowodów geologicznych przypuszcza się, że zawartości dwutlenku węgla nie były tak wysokie od 20 milionów lat[28].
http://pl.wikipedia.org/wiki/Globalne_ocieplenie


Il Profesore znowu ma coś do powiedzenia w sprawie klimatologicnej i nie tylko.
Zatem zwracam uwagę, że warto jednak przyjrzeć się histori geologicznej, bo permskie zlodowacenie Gondwany doskonale koreluje sie z wykresem poziomu CO2. Wtedy jego poziom był równie niski co obecnie.
Pańska interpretacja wykresu i ego zawężenie do 1mm przypomina analizę ksiązek na podstawie jednego zdania wyrwanego z kontekstu.
Atmosferyczne stężenie CO2 i CH4 wzrosło odpowiednio o 31% i 149% od początku ery przemysłowej w połowie XVIII wieku. Poziomy te są wyższe niż kiedykolwiek indziej w ciągu ostatnich 650000 lat, jest to okres dla którego uzyskano wiarygodne dane ze rdzeni lodowych[27]. Z innych mniej bezpośrednich dowodów geologicznych przypuszcza się, że zawartości dwutlenku węgla nie były tak wysokie od 20 milionów lat[28].
http://pl.wikipedia.org/wiki/Globalne_ocieplenie

co nas ludzi obchodza stężenia gdy człowieka nie bylo na Ziemi
skoro nie było to znaczy że warunki nie były optymalne dla ludzi
UPRowscy poprawiacze historii naturalnej od siedmiu boleści


Podobny manewr stosuje Pan z wypowiedzią Korwina.
Pomiędzy krytyką przymusowych ubezpieczeń a tym co Pan napisał wkrada się żałosne kłamstwo.
Dla dobrego samopoczucia gotów jest Pan naprawdę na wiele.
Cel uświęca środki. - Nieprawdaż?

nich zatem powtorzy swoją teoryjka że przymusowe ubezpieczenia zawyżają skladke
gdy w rzeczywistości jest na odwrót o czym zaswiadcza statystyka i rachunek prawdopodobieństwa

Korwin twierdził tez że samo ubezpieczanie sie od klęsk żywiolowych to idiotyzm
twierdząc ze on jako spec od teorii gier o tym wie najlepiej

nie znacie obywatelu tej wypowiedzi to uwazniej sluchajcie swojego guru-dziwaka



Gdyby ktoś chciał zweryfikować teorię "Profesora wikliny" dotyczącą najwyższego w Historii stężenia CO2 polecam maleńki wykres:
http://www.historia-naturalna.gda.pl/przyszlosc.html
chodziło o okres do 20mln lat czyli od czasu gdy przyjmuje sie ze to jest okres z którego wyodrebnił się czlowiek
po co komu patrzenie na dane z czasów gdy człowiek jako gatunek nie utrzyma sie na ziemi w takich warunkach-tak jakby mówic że nieboszczyk ma klimatyzowane warunki do spoczynku wiecznego

tu chodzi o dynamike zmian, gdzie kiedys działo sie to setki tysiecy lat a teraz w okresie 80lat

Il Profesore
Niewiem, jak człowiek może wyodrębnić się z okresu, ale nie w tym rzecz.
Zakładając że Panu chodziło o ostatnie 20 ml lat to i tak stężenie CO2 mamy najniższe. Co do ostatniego wieku stężenie rośnie, ale proszę nie zapominać, że CO2 absorbowane jest przez oceany. Jeden porządny wybuch typu Krakatau i mamy porównywalny wzrost.
Nie CO2 jest problemem przy globalnym ociepleniu.
A 80 lat w globalnych procesach geologicznych niema najmniejszego znaczenia.

Atmosferyczne stężenie CO2 i CH4 wzrosło odpowiednio o 31% i 149% od początku ery przemysłowej w połowie XVIII wieku. Poziomy te są wyższe niż kiedykolwiek indziej w ciągu ostatnich 650000 lat, jest to okres dla którego uzyskano wiarygodne dane ze rdzeni lodowych[27]. Z innych mniej bezpośrednich dowodów geologicznych przypuszcza się, że zawartości dwutlenku węgla nie były tak wysokie od 20 milionów lat[28].
http://pl.wikipedia.org/wiki/Globalne_ocieplenie


Gruzja to taki 4.5 mln naród, który ma zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie o sobie (cecha charakterystyczna dla nisko kulturowo stojących cywilizacyj). Gruzini choć sami nieliczni (co to bowiem za potęga licząca 4.5 mln obywateli) lubują się w dręczeniu jeszcze słabszych od siebie.
A z Pana Citizena, to figlarz ("to ja, wasz wesoły historyk"):
Kiedy my biegaliśmy po lasach, NCG (Niska Cywilizacja Gruzińska) rozwijała się na terenach znanych pod nazwą Kolchidy i Iberii. W 66 r. przed Chrystusem te kraje podbił niejaki Pompejusz i włączył do Cesarstwa Rzymskiego (nas Pompejusz nie podbił, bo reprezentował cywilizację tak niską, że nic o nas nie wiedział, albo wiedział niewiele). Zahamowało to rozwój Gruzji na najbliższe wieki, a jako dowód można przedstawić to, że Gruzja stała się królestwem, a jej królik Mirian III ok. roku 317 przyjął chrześcijaństwo jako religię państwową (i znowu widać przewagę naszej cywilizacji nad NCG, bo nie budzi wątpliwości, że 966 > 317).
Przez kolejny tysiąc lat Gruzja była w stanie zachować niezależność pomimo najazdów ze strony Arabów, Mongołów, Persów i Turków (cyt. za Wikipedią), szczyt potęgi osiągnęła pomiędzy XI i XIII wiekiem, później została podbita przez Persję i imperium osmańskie, i jakkolwiek w połowie XVIII wieku wyzwoliła się spod władzy muzułmanów, to była jednak zmuszona przyjąć w 1783 protektorat Imperium Rosyjskiego.
I te cholery, razem ze swoimi onucami, nie chcą się od 225 lat wynieść (to zdanie nie ma nic wspólnego z Wikipedią).

Jasne jest, że jeśli jakiś kraj ma taką historię, takie tradycje, własne pismo od 8 tysięcy lat (a co najmniej od 2,5 tysiąca), własny alfabet (jeden z 14 oryginalnych, znanych na świecie) i, hihi, tylko 4,5 mln obywateli, to istniejąca w nim cywilizacja nie może być inna, jak tylko NCG.

Cieszę się, że Pan Citizen dostarczył mi okazji do dorzucenia kilku ilustracji do swojej tezy.
R.


Gruzja to taki 4.5 mln naród, który ma zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie o sobie (cecha charakterystyczna dla nisko kulturowo stojących cywilizacyj). Gruzini choć sami nieliczni (co to bowiem za potęga licząca 4.5 mln obywateli) lubują się w dręczeniu jeszcze słabszych od siebie.
A z Pana Citizena, to figlarz ("to ja, wasz wesoły historyk"):
Kiedy my biegaliśmy po lasach, NCG (Niska Cywilizacja Gruzińska) rozwijała się na terenach znanych pod nazwą Kolchidy i Iberii. W 66 r. przed Chrystusem te kraje podbił niejaki Pompejusz i włączył do Cesarstwa Rzymskiego (nas Pompejusz nie podbił, bo reprezentował cywilizację tak niską, że nic o nas nie wiedział, albo wiedział niewiele). Zahamowało to rozwój Gruzji na najbliższe wieki, a jako dowód można przedstawić to, że Gruzja stała się królestwem, a jej królik Mirian III ok. roku 317 przyjął chrześcijaństwo jako religię państwową (i znowu widać przewagę naszej cywilizacji nad NCG, bo nie budzi wątpliwości, że 966 > 317).
Przez kolejny tysiąc lat Gruzja była w stanie zachować niezależność pomimo najazdów ze strony Arabów, Mongołów, Persów i Turków (cyt. za Wikipedią), szczyt potęgi osiągnęła pomiędzy XI i XIII wiekiem, później została podbita przez Persję i imperium osmańskie, i jakkolwiek w połowie XVIII wieku wyzwoliła się spod władzy muzułmanów, to była jednak zmuszona przyjąć w 1783 protektorat Imperium Rosyjskiego.
I te cholery, razem ze swoimi onucami, nie chcą się od 225 lat wynieść (to zdanie nie ma nic wspólnego z Wikipedią).

Jasne jest, że jeśli jakiś kraj ma taką historię, takie tradycje, własne pismo od 8 tysięcy lat (a co najmniej od 2,5 tysiąca), własny alfabet (jeden z 14 oryginalnych, znanych na świecie) i, hihi, tylko 4,5 mln obywateli, to istniejąca w nim cywilizacja nie może być inna, jak tylko NCG.

Cieszę się, że Pan Citizen dostarczył mi okazji do dorzucenia kilku ilustracji do swojej tezy.
R.
Akurat z niemieckim terminem Jäger jest jeszcze dodatkowe zamieszanie, bo oryginał niemiecki jest na polski tłumaczony wprost jako "strzelec" (czy, szerzej, w kontekście XVIII i XIX wieku, jako "żołnierz lekkiej piechoty"), ale juz ten sam termin przejęty do armii carskiej i zruszczony na jegier wystepuje u nas dla określenia analogicznych formacji rosyjskich właśnie w formie zruszczonej - "jegier, jegrzy; pułki jegrów" (patrz choćby w "Panu Tadeuszu" jegrów Rykowa).

Taka mała dygresja językowa... proszę nie
Witam wszystkich serdecznie po kilumiesięcznej nieobecności.
Miałem przyjemność poznać jednego pradziadka i jedną prababcię. Bardzo lubili opowiadać o dawnych czasach i co robili ich rodzice, dziadkowie, pradzadkowie itd. Dzięki temu w rodzinnych ustnych przekazach zachowały się szczegółowe informacje pochodzące z lat czterdziestych XIX wieku, a fragmentaryczne sięgają wieku XVIII.
Witam,

informuję, że właśnie ukazał się 2 numer Przeglądu Historczno-Wojskowego za 2008. Oto spis treści (w nawiasach numery stron):

ARTYKUŁY i ROZPRAWY
1) dr hab. Krzysztof Zuba: Służba zdrowia w wojsku litewskim w XVIII wieku (5)
2) dr Dariusz Radziwiłłowicz: Wojsko Polskie we wschodniej Rosji i na Syberii (1918-1920). Próby uregulowań prawno-politycznych (25)
3) dr Aleksander Smoliński: Pułki kawalerii Wojska Polskiego na kresach południowo-wschodnich II Rzeczypospolitej - pochodzenie nazw i tradycje (43)
4) dr Mieczysław Starczewski: Działania specjalne Oddziału II Sztabu Głównego na Zaolziu (61)
5) dr Jerzy Grabowski: Białoruskie formacje zbrojne w służbie niemieckiej podczas II wojny światowej (89)

MATERIAŁY ŹRÓDŁOWE
1) Polski Dreyfus czy międzynarodowy szpieg? Mjr Jerzy Sosnowski-Nałęcz przed sądem polskim (do druku podał Konrad Paduszek) (123)
2) Niemiecki dokument w sprawie afery szpeigowskiej rtm. Jerzego Sosnowskiego (do druku podał dr Jarosław Centek) (150)
3) Wyzwoleńcza misja Armii Czerwonej (do druku podał dr Andrzej Chmielarz) (156)

DYSKUSJE i POLEMIKI
1) W sprawie Grupy Operacyjnej Jazdy (prof. dr hab. Lech Wyszczelski) (165)
2) W odpowiedzi na list Lecha Wyszczelskiego (Daniel Koreś) (168)
3) W odpowiedzi prof. dr. hab. Lechowi Wyszczelskiemu (dr hab. Grzegorz Nowik) (173)
4) O sowieckich nalotach raz jeszcze (Rajmund Szubański) (174)

RECENZJE i OMÓWIENIA
1) Generał broni Lucjan Żeligowski, żołnierz i polityk (ppłk dr Tomasz Kośmider) (177)
2) Nowa publikacja o Białorusinach w Wojsku Polskim w latach 1918-1945 (dr hab. Wojciech Włodarkiewicz) (183)

PRZYCZYNKI i LISTY
1) Generał Maciej Sulkiewicz. Tatarzy polscy w służbie państwa azerskiego (Wilajat Gulijew) (191)
2) Polowe dowodzenie rozwiniętymi jednostkami Wojska Polskiego. Refleksje i doświadczenia z lat 1957-1990 (prof. dr hab. Julian Babula) ( 214)

PRO MEMORIA
1) Pułkownik doktor Kazimierz Kaczmarek (1921-2008) (prof. dr hab. Henryk Stańczyk) (237)
Jak ja bym chciał żeby teoretycy gawędziarze odczepili się od rekonstruktorów. Rację ma Alex próbujący tu bezskutecznie udowodnić, że rekonstrukcja nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek ruchem politycznym czy ideowym. Niestety problem polega głownie na tym, że dyskusja o rekonstrukcji prowadzona jest w celu udowadnianiu rekonstruktorowi, że nosząc mundur 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich winny jest pacyfikacji wiosek ukraińskich w latach 30-tych, nosząc mundur Pułku 4 Piechoty Xięstwa Warszawskiego jego jedynym marzeniem jest zgwałcenie mniszek hiszpańskich, a nosząc mundur hallerczyka urządzanie pogromów na żydach i komunistach. Noszenie munduru rosyjskiego z końca XVIII wieku jest zaproszeniem do rzezi Pragi, a "Bożi wojownicy" to nie odpuszczą żadnemu księdzu katolickiemu.

Ciekawe jest to, że rekonstruktorzy między sobą mogą pokłócić się o wszystko (vide moje spory z Alexem), ale w dupie mają kłótnie polityczne, religijne czy społeczne, a te są pożywką dla wszystkich totalitarnych zachęcaczy. Nie stanowią też raczej, a to przede wszystkim z powodu ogromnej wiedzy historycznej i swojego statusu społecznego, grupy docelowej dla tego typu ideologii, bo nazizm czy komunizm szuka ludzi biednych, sfrustrowanych i czekających na proste rozwiązania.

I tyle.

Natomiast Charles Hocking w 'Dictionary of Disasters at Sea, During the Age of Steam, Including sailing ships and ships of war lost in action, 1824-1962' podaje wyporności: Milazzo - 11 477, Marionga Goulandris - 3191, Kephalinia - nie ma.
Jesteś pewien podanych przez Ciebie wyporności?

Andrzej, nie załamuj mnie...

Wracając do tematu: liczby pojemności (nośność zresztą również) dla konkretnego statku potrafią się różnić zależnie od daty (inne zaraz po budowie, inne kilkanaście lat później) oraz miary (tona angielska lub metryczna). Stąd owe różnice, na szczęście dość nieznaczne. Najlepiej byłoby sprawdzić dane statki w LRS z ok. 1913-14, ale niestety nie mam dostępu

"Kephalinii" u Hockinga nie ma, bo powtarzam - nie została zatopiona. Ten dość stary statek (zbudowany w 1880 jako francuski "Ville de Cette") został wzięty jako pryz (opis akcji m.in. w wspomnieniach Trappa), doprowadzony do Bocche i wcielony do c.k. MW jako transportowiec ("Dampfer XVIII"). Po wojnie zwrócony greckiemu armatorowi (D. Yannoulatos), w 1929 sprzedany do Turcji ("Firuzan") i złomowany tamże w 1956 r. (w wieku 76 lat!)
Mhm... to bylo wlasnie na Discovery. Pokazywano nawet zdjecia spod jakiejs miejscowosci francuskiej - okolica usiana byla ogromnymi lejami po wybuchach min. Akcje - zupelnie podobne do oblezen z XVII czy XVIII wieku (wtedy tez pod murami twierdz ryto korytarze, ktore nastepnie wysadzano.

Tylko że terminologia "klasyczna" również różni się od anglojęzycznej, na dodatek nigdy nie powstanie idealna terminologia, przykładowo zawsze będą konstrukcje w przypadku których jest problem z klasyfikacją.

To fakt nie ma idealnej terminologii i zawsze występują rozbieżności i trudności przy tłumaczeniu. Ale należy chyba te trudności starać się minimalizować, a nie piętrzyć - a ten system WAT nie podobny do niczego jest właśnie mnożeniem rozbieżności.


Według mnie terminologia z WAT-u nie jest zła, przykładowo podoba mi się rozróżnienie broni zasilanej nabojem pośrednim od broni zasilanej nabojem karabinowym

Sama idea takiego podziału nie jest nawet taka zła (choć nie uważam ją za konieczną i łatwą do wykonania), ale sposób w jaki to się wykonuje jest śmieszny, bo terminologię stosuje się do ogółu broni, a nie tylko do tej stosowanej współcześnie. Broń okresu DWS nie jest jeszcze aż tak archaiczna aby pomijać w klasyfikacji lub stosować dla niej odrębną klasyfikację.

Klasyczny podział na karabin i karabinek (ze względu na długość lufy i pewne cechy broni) można zastosować zarówno do broni skałkowej z przełomu XVIII i XIX wieku, jak i do broni z okresu PWS czy DWS oraz do broni współczesnej. Ten podział proponowany przez WAT nadaje się tylko do broni współczesnej bo nazywanie karabinka wz. 1786, karabinka Berthier wz. 92 czy Mosina wz. 1938 subkarabinem jest co najmniej dziwne.

Bezsensem jest zmiana znaczenia istniejących i ugruntowanych pojęć. Można ewentualnie dodać nowe - przyjmą się albo nie, ale zmiana istniejących jest błędem. Szczególnie, że nadaje im się odmienne znaczenie od tych stosowanych przez wiele lat.

Stąd system wydumany na WAT jest moim zdaniem przekombinowany i raczej trudno go akceptować oraz stosować w praktyce.
"Nie mam zdania".
W wypowiedziach poprzedników widać wyraźnie "syndrom drugiej wojny". W końcu nic nie jest wieczne, pamięć ludzka też. Ciekawe ile hoteli, dyskotek, czy zwykłych domów mieszkalnych stoi na miejscach tragedii, które wydarzyły się trochę dawniej niż w latach "39-45". Pojechać na wakacje i zamieszkać w hotelu znajdującym się w średniowiecznym zamczysku z dyskoteką w zamkowych lochach - to się nazywa atrakcja! A ilu uczestników takiej atrakcji zastanawia się, co w tym miejscu działo się w "wiekach średnich"? Zresztą informacja, że; "była tu sala tortur", albo "więzienie inkwizycji", tylko dodaje atrakcyjności miejscu.
Pamiętajmy, że będąc w dowolnym mieście liczącym więcej niż 300-400 lat, chodząc po jego historycznym centrum, chodzimy po ludzkich grobach, jako że w centrum zwykle stał (stały) kościół, a do XVII-XVIII wieku cmentarze były wokół kościoła. Ot chociażby ten mały placyk obok Kościoła Mariackiego w Krakowie. A później nie zrobiono ekshumacji. Zresztą jak mieszkańcy miasta "mieli szczęście" to w swojej historii pare razy byli wycięci w pień ( często z wersją "spaleni żywcem" w budynku ... i tu nazwa)
I co robimy w miejscu tak obciążonym historycznie? Jemy lody, pijemy piwo, kupujemy, siedzimy w knajpie czy kinie, załatwiamy różne sprawy ( "się" zresztą też).
Życie musi iść dalej, inaczej byśmy oszaleli.
Ale jak bym miał świadomość i wybór, to nie zamieszkałbym w takim miejscu. Jeszcze nie czas.

W filmie "Na zachodzie bez zmian" oficer bez ręki i oka szkoli młodych rekrutów. To w fikcji, może ich też tak wykorzystywano?
No, na przełomie XVIII i XIX wieku był taki jeden facet bez oka i bez ręki, nawet dość znany. Niejaki admirał Horatio Nelson.
Witam
Ok. Przypadkiem przeniosło mnie do XVIII wieku.
Zmienię pytanie pozostawiając jego „wagę” Czy podrabianie przez nazistów funtów przyniosło im realne korzyści np . W postaci „osłabienia „przeciwnika?
Pozdrawiam wszystkich
Witam.

Fałszowanie polskiej waluty przez sąsiadów w końcu XVIII wieku.
Ciekawe czy przyniosło im to wymierne korzyści ?
Pozdrawiam.

Czy znacie przypadki fałszerstw walut innych krajów, lub przez inne kraje do celów wojny?

Fałszowanie polskiej waluty przez sąsiadów w końcu XVIII wieku.
W świadomości Zachodu Polska częściej funkcjonowała jako coś w granicach Królestwa Polskiego, niż ta z granicami z Rygi
Podpisuję się pod tym "rękami i nogami". Interesując się trochę historią Polski też po latach doszedłem do tego przekonania. Przyczynę tłumaczę tak:
Współczesny "Zachód" tworzył się w świadomości ludzi zachodu w XVIII - XIX wieku. Wszystko co było wcześniej jest dla nich prehistorią. Dlatego Rzeczpospolita Szlachecka dla nich nie istnieje. A w XVIII wieku Polska to już była "nieobecna duchem" a w XIX wieku "nieobecna ciałem". Stąd jest dla Zachodu "mało rozpoznawalna".
My żyjemy "Kongresem Jałtańskim", czy "Poczdamskim", a oni Kongresem Wiedeńskim, na którym sobie "tę Europę" poukładali i w miare bezboleśnie przetrzymała im 100 lat. A Polska z Wiednia to właśnie Kongresówka. Linia Curzona to z punktu widzenia Zachodu prezent dla Polaków dający im kawałek więcej ( do Karpat ) niż mieli.
P.S. Jeśli się nie mylę to nie było ani jednego zrzutu dla AK na wschód od tej linii.

A w sumie to jak można było zrobić "zabytkową" Starówkę, to można będzie zrobić odrestaurowany fort, z zaznaczonym miejscem wlotu pocisku - jeńcy odbudują

Ta Starówka którą właśnie ogladamy to z XVIII wieku - zaś ten fort który własnie budują bedzie z końca XIX w. ......zabytki ??
Dr. Mich napisał:

Może mocowno ją wtedy tak samo jak w marszu. Wówczas wkładano je w tuleje, zwanych inaczej wytokami. Wytoki te były mocowane poprzez pasy do siodeł.
Pozdrawiam

Najczęściej to rzucał ją w diabły na ziemie, choć oczywiście miał możliwość umocować ją jak opisałeś (jeśli miał na to czas). Gdy nie przewidywano walki lancą to po prostu zostawiano ją w taborach, lub wbijano w ziemię gdzie popadło licząc, że można będzie po nią wrócić. I tak była to broń jednorazowa, przynajmniej do momentu zastosowania metalu do produkcji drzewca. I bynajmniej nie stało się to po raz pierwszy w Europie, widziałem kiedyś indyjska lancę z XVIII wieku wykonaną całkowicie ze stali.
Witam!

1. Wyczytałem, że lanca pochodzi z łaciny i oznacza ogólnie broń drzewkową. Oznacza to, że nazwa ta (i jej pochodne) były używane w zachodniej części Europy od czasów starożytności. I chyba tym należy tłumaczyć fakt, że jak polscy Tatarzy pojawili się w Saksonii w XVIII wieku, to Niemcy oglądając ich włóczone powiedzieli - lanca. Średniowieczny dziejopisarz patrząc na jeźdźca hiszpańskiego, tez pisał lanca, choć w rzeczywistości żołnierz miał w ręku kopię.

2. Mam pytanie do kolegów, które od dawna chodzi po różnych forach internetowych. Dlaczego ułani używali lanc, a kirasjerzy nie?

Pozdrawiam
Malawa - wieś w ziemi przemyskiej z 1450 roku. Cerkiew unicka z XVIII wieku z polichromiami z XIX wieku. W widłach potoku ślady dworu i parku krajobrazowego z XVIII wieku.

[za "Nasz Dziennik" - 04.12.2008]
Batowski h. , w woj. ruskim. Udowodnili pochodzenie swoje szlacheckie 1782 r., w sądzie ziemskim halickim, a w latach 1782—1783, w sądzie ziemskim i grodzkim lwowskim.
[ Bon. I 130-131 ]

Batowski h. , pisali się z Batowa. Byli właścicielami dóbr Borka w 1753 r.
W XVIII wieku piastowali urzędy ziemskie w pow. pilznieńskim.
Podpisali z ziemią chełmską elekcję Augusta II w 1697 r., a z ziemią sandomierską obiór Stanisława Augusta w 1764 r.
W Galicji udowodnili swoje pochodzenie szlacheckie w 1782 r. w sądzie ziemskim lwowskim, oraz jako członkowie stanów galicyjskich w 1833 r. we Lwowie. Wylegitymowali się ze szlachectwa w Królestwie w 1839 i 1842 r.

• Jan, szambelan Stanisława Augusta 1778 r.
• Aleksander, także szambelan, poseł inflancki 1791 r., komisarz ds. Kurlandii 1792 r.
[ Bon. I 130-131 ]

Batowski online
Olku,

Mnie wkurza użycie kategorycznego "nigdy" zamiast mniej kategorycznego
"zazwyczaj", "do XVIII wieku", itp. Gdy czyjeś argumenty brzmią fałszywie,
nie za bardzo chce mi się podchodzić poważnie do wyciąganym na ich podstawie
wniosków

Twój wkład, Olku, w edukację plastyczną członków naszego forum jest coraz
większy i nie chciałbym, by poprzez niewyjaśnione skróty myślowe, powstało
w czyimś umyśle mylne, niezgodne z Twoim zamysłem przekonanie.
Po Twoich wyjaśnieniach (odnośnie argumentów) czuję się znacznie lepiej.

Pozdrawiam,
Grzegorz

PS. Popatrz okiem malarza na boczną ścianę budynku na obrazie namalowanym
w XVI w. przez Kano Eitoku:

Zmierzyłem linijką - bliższa belka narożna jest dłuższa od belki dalszej {53 - 50},
a i odległość tej bliższej belki do belki środkowej jest większa, niż belki środkowej
do tej dalszej, narożnej {32 - 23}). Czy to nie daje (lokalnie) perspektywy linearnej,
zbieżnej gdzieś w punkcie na wyciągnięcie prawej ręki?
Nie mogę się z Tobą zgodzić. Pewnie dlatego, że nie ma ustroju zwanego komunizmem. Jest tylko teoria. W praktyce nie da się jej zrealizować - prowadzi to do wiadomych efektów, które spora część z nas jeszcze pamięta ( ja nie mogę tego pamiętać, bo jak obalano komunę w Polsce, to ja bawiłem się samochodzikami i o niczym nie wiedziałem). Niemniej Rosja nie jest AŻ tak biedna, a Amerykanie są za cwani na tak debilny ustrój. Oni wolą swoją wolność, pielęgnują ją od końca XVIII wieku i jak widać - dobrze im tak.
Naukowcy bardziej nowocześni

Jerzy Wójcik 2008-11-06 09:53:33, aktualizacja: 2008-11-06 09:53:33

Uniwersytet sprzeda zabytkowy budynek w centrum. Nowy kampus uczelni powstanie przy Sienkiewicza.

Uniwersytet Wrocławski planuje sprzedać budynek Collegium Antropologicum przy ul. Kuźniczej 35. Zamiast niego chce wznieść nowy gmach na rogu ul. Sienkiewicza i Świętokrzyskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie ogrodu botanicznego.

- To na razie pomysł, który zgłosił mi dziekan wydziału nauk biologicznych - potwierdza prof. Marek Bojarski, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. - Przyznam, że idea przypadła mi do gustu, bo już podczas kampanii rektorskiej opowiadałem się za skupianiem jednostek uczelni i tworzeniem większych kampusów.

Po wybudowaniu nowej siedziby kampus nauk biologicznych powstałby właśnie w okolicach ogrodu botanicznego.
- Do nowego budynku przeniosłoby się ponad 100 pracowników uczelni - zapowiada prof. Wiesław Fałtynowicz, dziekan wydziału nauk biologicznych. - W centrum znaleźliby miejsce mikrobiolodzy, którzy dziś tłoczą się przy ul. Przybyszewskiego, zoolodzy i botanicy.

Podobny los spotkałby kilkunastu antropologów, którzy zajmują budynek przy ulicy Kuźniczej.
- Nowa siedziba z wyposażeniem będzie nas kosztowała ok. 70-80 milionów złotych - szacuje prof. Fałtynowicz. - Budynek miałby maksymalnie sześć kondygnacji, tak by komponował się z pobliską zabudową. W środku byłoby około 7 tys. metrów kwadratowych do zagospodarowania.

Jak będzie wyglądał nowy budynek, możemy się dowiedzieć w przyszłym roku, kiedy uczelnia ogłosić konkurs architektoniczny. Naukowcy nie wykluczają, że na rogu Sienkiewicza i Świętokrzyskiej stanie nowoczesny obiekt zbudowany ze szkła i aluminium. Na pewno będzie wygodniejszy dla badaczy, choć będzie musiał zapracować na markę, jaką ma dziś Collegium Antropologicum.

Budynek zbudowali jezuici z przeznaczeniem na internat dla katolickich uczniów i wykładowców. Później był tu oddział berlińskiego banku, a także mieszkania dla profesorów sprowadzanych z innych miast. Mieszkał tam m.in. Henryk Steffens, wybitny filozof, fizyk i antropolog, którego wykładów słuchał jeden z ojców polskiego oświecenia, poeta Julian Ursyn Niemcewicz.

Budynek przy Kuźniczej to niejedyna nieruchomość uczelni, który ma pójść pod młotek. Mówi się też o sprzedaży części wyspy Tamka, gdzie siedzibę ma wydział biotechnologii. Uniwersytet szuka pieniędzy na sfinansowanie budowy nowego gmachu wydziału, pomysł sprzedaży wyspy wydaje się więc całkiem realny.
Podobnie wygląda sprawa Biblioteki Uniwersyteckiej przy ul. Szajnochy. Wart ok. 20 mln zł budynek również ma być sprzedany, bo jest szansa na zakończenie budowy nowej biblioteki przy moście Pokoju.


Zabytkowy budynek, którego chce się pozbyć uczelnia, zwany domem Steffensa, wybudowany został w XVIII wieku (Š Paweł Relikowski)

http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html
Cuda za miliony

Romuald Piela 2008-09-15 20:09:38, aktualizacja: 2008-09-15 20:09:38

Kościół w Bardzie będzie bazyliką mniejszą. Skorzystają na tym i turyści, i mieszkańcy.

Wszystkie dokumenty dotyczące podniesienia bardzkiej świątyni do rangi bazyliki mniejszej są już w Stolicy Apostolskiej. Proboszcz kościoła w Bardzie ksiądz Mirosław Grakowicz wierzy, że już w przyszłym roku kościół dostąpi tego zaszczytu.

W diecezji świdnickiej tylko dwie świątynie - w Strzegomiu i Wambierzycach - są bazylikami mniejszymi.
- To olbrzymie wyróżnienie, podkreślające związek takiej świątyni ze Stolicą Apostolską - mówi duchowny z Barda. Miejscowość zwana jest miastem cudów w związku z figurą Matki Boskiej. Z nią związana jest legenda o ocaleniu z pożaru. Ratującego rzeźbę zakonnika przywalił płonący strop. Kiedy ogień został ugaszony, duchowni zobaczyli w zgliszczach spalone ciało zakonnika, który w jednej, niezwęglonej dłoni trzymał cudem uratowaną figurkę Matki Boskiej.

Teraz władze miasta chcą, by Bardo słynęło nie tylko z bazyliki, ale również pięknego Rynku. I zapowiadają remonty. Duchowni planują jak najszybciej naprawić dach i elewację kościoła oraz wyremontować XVIII-wieczne organy - jedne z największych na Dolnym Śląsku. Natomiast samorządowcy przygotowują się do odnowienia Rynku oraz budowy dwóch dużych parkingów dla turystów i pielgrzymów.

- Wierzę, że przez dwa najbliższe lata zrealizujemy plany - mówi Krzysztof Żagański, burmistrz miasta. - Mamy już przygotowaną nie tylko wizualizację remontu naszego Rynku, ale także projekt techniczny. Prace ruszą w przyszłym roku.
Oprócz odnowy Rynku, władze miasta chcą wybudować parkingi. Docelowo ma powstać ok. 300 miejsc parkingowych, w tym kilkanaście dla autobusów. Wstępne koszty inwestycji to ponad 12 mln zł.
- Chcemy skorzystać z unijnych dotacji, o które będziemy zabiegać wspólnie z kościołem - dodaje Żagański.

Z planów cieszą się nie tylko mieszkańcy miasta, ale odwiedzający je turyści i pielgrzymi.
- To naprawdę piękne miasteczko, z niepowtarzalnym klimatem - zachwala Jadwiga Kotręba z Zielonej Góry. - Niestety, jest zaniedbane i czas zabrać się za jego odnowienie.

Bez tronu

Bazyliki to świątynie ściśle związane z Watykanem i papieżem:
- bazyliki większe są częścią papieskich pałaców. Mają papieskie ołtarze i trony przeznaczone wyłącznie dla Ojca Świętego;
- tytuł bazyliki mniejszej dostają kościoły wyróżniające się m.in. architekturą. Nie mają papieskich tronów i ołtarzy, ale na ich frontonie umieszcza się herb papieski.


W kościele znajduje się wyjątkowa figurka Matki Boskiej, pochodząca z XI wieku (Š Dariusz Gdesz)

http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html
Pałac na gorących źródłach wody

Rafał Święcki 2008-09-10 18:38:25, aktualizacja: 2008-09-10 18:38:25

Ratują zabytek i szukają wód termalnych. Cieplice mogą mieć konkurencję w Staniszowie.

W Kotlinie Jeleniogórskiej z podziemnych źródeł gorącej wody na razie korzysta jedynie uzdrowisko Cieplice. Rośnie jednak zainteresowanie tym podziemnym bogactwem. Od lat ich wykorzystanie planuje gmina Jelenia Góra, której władze chciałyby zbudować w Cieplicach kompleks basenów.

Poszukiwania gorących wód wkrótce rozpoczną się też w sąsiedniej wsi Staniszów. Właściciele zabytkowego dworu zamierzają użyć ich do odgrzewania obiektu i kąpieli w powstającym tam SPA.
Po latach obietnic projekt term w Cieplicach w końcu nabiera realnych kształtów. We wtorek władze Jeleniej Góry podpisały umowę na przygotowanie dokumentacji technicznej. Podjęła się tego gliwicka firma MWM. Projekt ma być gotowy do końca maja przyszłego roku, zaś sam obiekt w 2011 roku.
- Wnętrze pomieści 25-metrowy basen, będzie też jeden basen zewnętrzny - mówi Przemysław Pierzchała, prezes firmy MWM.

Obiekt ma być zasilany wodą z ujęcia, z którego korzysta obecnie spółka Uzdrowisko Cieplice (wykorzystuje jedynie 10 proc. możliwego wydobycia). Dostęp do wody z tego źródła otrzyma też inwestor planujący w rejonie wałów cieplickich budowę SPA i hotelu "Selfness" na 800 miejsc.
Zupełnie nowy odwiert chcą wykonać właściciele remontowanego właśnie Pałacu na Wodzie w Staniszowie. Pierwotnie zamierzali jedynie uratować przed zniszczeniem zabytkowy dwór z końca XVIII wieku i stworzyć w nim niewielki hotel.
- Gdy okazało się, że możemy znaleźć pod ziemią gorącą wodę, w dawnych zabudowaniach folwarcznych chcemy pomieścić basen i centrum rekreacyjne - przyznaje Jolanta Tadajewska, właścicielka pałacu.

Według dra Józefa Fistka, hydrogeologa z Polskiej Akademii Nauk, nawet przy intensywnym wydobyciu, złoże termalne w Kotlinie Jeleniogórskiej wystarczy jeszcze na wiele pokoleń. Jego zdaniem jest ono wyjątkowe. Nie należy wprawdzie do największych w Polsce, ale jest najcieplejsze spośród dotychczas odkrytych. Woda, która wypływa na powierzchnię, ma 87 stopni, a na głębokości 2000 metrów jest jeszcze o 10 stopni gorętsza.

http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html
[WROCŁAW]

Pałac dla urzędników

Marcin Torz 2008-08-08 10:00:16, aktualizacja: 2008-08-08 10:01:10

Magistrat będzie miał nową siedzibę, galeria BWA musi znaleźć sobie nowe miejsce

Pałac Hatzfeldów przy ulicy Wita Stwosza zostanie zrekonstruowany. Gmach, w którym obecnie mieści się galeria Biura Wystaw Artystycznych, będzie wyglądał tak, jak przed zniszczeniem w czasie II wojny światowej. Miejscy urzędnicy wpisali nawet rekonstrukcję do wieloletniego planu inwestycyjnego.

Wynika z niego, że prace pochłoną prawie 50 milionów złotych, a rozpoczną się w przyszłym roku. Już wiadomo, że po odbudowie pałac zmieni swoje przeznaczenie. Wprowadzą się do niego urzędnicy z magistratu. 
- Chcemy odbudować piękny gmach i jednocześnie tam pracować. W zajmowanych obiektach już brakuje nam miejsca - wyjaśnia Tomasz Ossowicz, dyrektor biura rozwoju Wrocławia.

Kiedy to się stanie? W 2010 roku pałac powinien być odbudowany. Teraz budynek ma parter i półpiętro. Po rekonstrukcji powiększy się o dwa kolejne piętra.
Co się stanie z galerią sztuki współczesnej BWA? Rozważane są dwa rozwiązania, ale ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. Być może galeria pozostanie na swoim miejscu, a na górnych piętrach będą pracowali urzędnicy. Wtedy pozostałyby wielkie okna, przez które widać wystawę.

Drugie rozwiązanie jest bardziej radykalne - BWA będzie musiało się wyprowadzić. Dokąd? Tego jeszcze nie wiadomo.
- To będzie równie dobre, jeśli nie lepsze miejsce. I nawet nie ma o czym dyskutować - ucina Jerzy Pietraszek, zastępca dyrektora wydziału kultury we wrocławskim magistracie. - BWA to markowa instytucja w naszym mieście, więc musi mieć świetną lokalizację.

Pracownicy galerii nie wiedzą, jaka czeka ich przyszłość.
- Nic nam nie wiadomo o przenosinach. W 2005 i 2006 roku trwał u nas remont. Miał być prowadzony także w następnym roku. Ale z planów w końcu zrezygnowano - mówi Magdalena Sierżega-Dybek, specjalistka do spraw organizacyjno-prawnych z BWA.
Remont pochłonął do tej pory ponad 1,3 miliona złotych. Wymieniono między innymi wielkie szyby. Zaniechano natomiast remontu elewacji, rynien i piwnic.

Pałac Hatzfeldów powstał w XVIII wieku. Jego projektantem był wybitny niemiecki architekt Carl Langhans. W czasie II wojny światowej miał tam swoją kwaterę zbrodniarz wojenny Karl Hanke - gauleiter Śląska.
Okazały budynek został prawie zupełnie zrównany z ziemią podczas walk o Festung Breslau, pod koniec II wojny światowej. Pozostał jedynie zarys budowli, a także brama wejściowa z balkonem.
Od 1976 roku w obiekcie znajduje się Biuro Wystaw Artystycznych.

http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... w,id,t.htm
Szykuje się rewolucja w parku Szczytnickim. Pierwsze prace ruszą już w tym roku
Park zmieni oblicze

Park Szczytnicki zmieni oblicze i doczeka się wielu nowych atrakcji turystycznych. Będzie można pójść do chińskiej herbaciarni albo umówić się na dalekowschodni masaż. Później urządzić sobie spacer w ogrodzie angielskim i wspiąć na wieżę widokową w stylizowanym na XIX wiek parku książęcym.

Przebudowę parku planują wspólnie urząd miejski i naukowcy z wrocławskich uczelni. Według ich szacunków wszystko powinno być gotowe do 2013 roku. Ale pierwsze prace zaczną się już w tym roku i z wielu części nowego ogrodu będzie można korzystać wcześniej.
– Projekt jest wciąż w fazie opracowywania – przyznaje prof. Alina Drapella-Hermansdorfer, która koordynuje współpracę Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Przyrodniczego z miastem przy przebudowie ogrodu. – Ogólne założenia powinny być gotowe do końca sierpnia. Ale pewne sprawy już zostały ustalone – dodaje profesor. I wyjaśnia, że chodzi przede wszystkim o ogród chiński, który powstanie na terenie, gdzie dziś mieści się firma ogrodnicza, pomiędzy Instytutem Astronomicznym
Uniwersytetu Wrocławskiego a ulicą 9 Maja. – Nie chcemy, żeby był to tylko ogród, a prawdziwe centrum spotkań wrocławian
urządzone w chińskim stylu – wyjaśnia prof. Drapella-Hermansdorfer. Dlatego wrocławscy naukowcy we współpracy ze specjalistami z Dalekiego Wschodu większość budynków w ogrodzie chińskim zaprojektowali na wzór chińskich pagód. Pomiędzy ogrodem chińskim a istniejącym japońskim, powstanie park angielski. A właściwie zostanie rozbudowane i lepiej oznaczone to, co już dziś istnieje. W tej części ogrodu już dziś dominuje roślinność z Wysp Brytyjskich, naukowcy chcą to miejsce uporządkować i zaopatrzyć w tablice, które uzmysłowią to spacerującym wrocławianom. Natomiast zupełnie nowym
przedsięwzięciem będzie ogródek szkolny. – Chcemy przyciągnąć tam uczniów, studentów i całe rodziny – tłumaczy prof.
Drapella-Hermansdorfer. – Z jednej strony będzie to miejsce wypoczynku i różnych rozrywek dla najmłodszych i nastolatków. Z drugiej strony chcemy, żeby młodzież czegoś się tutaj nauczyła –dodaje profesor. Dlatego przy najciekawszych roślinach i miejscach pojawią się tabliczki informacyjne. Dzięki nim będzie można tu zorganizować szkolne lekcje czy zajęcia dla studentów. Po drugiej stronie ul.Mickiewicza, w najdzikszym dziś zakątku parku Szczytnickiego, powstanie park książęcy. Miasto odnowi i udostępni do użytku zniszczoną dziś wieżę widokową stojącą na jednym z pagórków. Zabudowania tej części będą stylizowane na przełom XVIII iXIX wieku, a w parku być może znów pojawi się Czarna Woda – strumień, który dziś częściowo
płynie podziemnymi rurami.
Projektanci planują też ogrodzić poszczególne części parku i udostępnić je do zwiedzania w określonych godzinach. Taki los na pewno spotka otoczenie Hali Ludowej wraz z pergolą. Co do innych miejsc, dyskusja wciąż trwa. Mieszkańcy, którzy chodzą do parku na spacer z psami, nie mają się czego obawiać. Miasto myśli także o nieogrodzonych miejscach dla nich.

Jerzy Wójcik - POLSKA Gazeta Wrocławska
[WROCŁAW]

Szykuje się rewolucja w parku Szczytnickim. Pierwsze prace ruszą już w tym roku
Park zmieni oblicze

Park Szczytnicki zmieni oblicze i doczeka się wielu nowych atrakcji turystycznych. Będzie można pójść do chińskiej herbaciarni albo umówić się na dalekowschodni masaż. Później urządzić sobie spacer w ogrodzie angielskim i wspiąć na wieżę widokową w stylizowanym na XIX wiek parku książęcym.

Przebudowę parku planują wspólnie urząd miejski i naukowcy z wrocławskich uczelni. Według ich szacunków wszystko powinno być gotowe do 2013 roku. Ale pierwsze prace zacznąsię już w tym roku i z wielu części nowego ogrodu będzie można korzystać wcześniej.
– Projekt jest wciąż w fazie opracowywania – przyznaje prof. Alina Drapella-Hermansdorfer, która koordynuje współpracę Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Przyrodniczego z miastem przy przebudowie ogrodu. – Ogólne założenia powinny być gotowe do końca sierpnia. Ale pewne sprawy już zostały ustalone – dodaje profesor. I wyjaśnia, że chodzi przede wszystkim o ogród chiński, który powstanie na terenie, gdzie dziś mieści się firma ogrodnicza, pomiędzy Instytutem Astronomicznym
Uniwersytetu Wrocławskiego a ulicą 9 Maja. – Nie chcemy, żeby był to tylko ogród, a prawdziwe centrum spotkań wrocławian
urządzone w chińskim stylu – wyjaśnia prof. Drapella-Hermansdorfer. Dlatego wrocławscy naukowcy we współpracy ze specjalistami z Dalekiego Wschodu większość budynków w ogrodzie chińskim zaprojektowali na wzór chińskich pagód. Pomiędzy ogrodem chińskim a istniejącymjapońskim, powstanie park angielski. A właściwie zostanie rozbudowane i lepiej oznaczone to, co już dziś istnieje. W tej części ogrodu już dziś dominuje roślinność z Wysp Brytyjskich, naukowcy chcą to miejsce uporządkować i zaopatrzyć w tablice, które uzmysłowią to spacerującym wrocławianom. Natomiast zupełnie nowym
przedsięwzięciem będzie ogródek szkolny. – Chcemy przyciągnąć tam uczniów, studentów i całe rodziny – tłumaczy prof.
Drapella-Hermansdorfer. – Z jednej strony będzie to miejsce wypoczynku i różnych rozrywek dla najmłodszych i nastolatków. Z drugiej strony chcemy, żeby młodzież czegoś się tutajnauczyła –dodaje profesor. Dlatego przy najciekawszych roślinach i miejscach pojawią się tabliczki informacyjne. Dzięki nim będzie można tu zorganizować szkolne lekcje czy zajęcia dla studentów. Po drugiej stronie ul.Mickiewicza, w najdzikszym dziś zakątku parku Szczytnickiego, powstanie park książęcy. Miasto odnowi i udostępni do użytku zniszczoną dziś wieżę widokową stojącą na jednym z pagórków. Zabudowania tej części będą stylizowane na przełom XVIII iXIX wieku, a wparku być może znów pojawi się Czarna Woda – strumień, który dziś częściowo
płynie podziemnymi rurami.
Projektanci planują też ogrodzić poszczególne części parku i udostępnić je do zwiedzania w określonych godzinach. Taki los na pewno spotka otoczenie Hali Ludowej wraz z pergolą. Co do innych miejsc, dyskusja wciąż trwa. Mieszkańcy, którzy chodzą do parku na spacer z psami, nie mają się czego obawiać. Miasto myśli także o nieogrodzonych miejscach dla nich.

Jerzy Wójcik - POLSKA Gazeta Wrocławska
Zbadają cmentarz pod przyszłą autostradą

Patryk W. Młynek 2008-05-13, ostatnia aktualizacja 2008-05-13 16:41

Przez starą ewangelicką nekropolię na Żernikach ma przebiegać Autostradowa Obwodnica Wrocławia. Wcześniej jednak prześwietlą go naukowcy

Jestem ogromnie ciekaw, co tam się znajduje - mówi Marek Burak, dyrektor Biblioteki Politechniki Wrocławskiej i autor książki "Cmentarze dawnego Wrocławia". - W archiwach miejskich jest bardzo mało informacji na temat tego cmentarza. Poza planem pokazującym układ grobów, naukowcy nie mają wiele materiału do dyspozycji, dlatego każde kolejne źródło, które pomoże poznać historię tego miejsca, jest niezwykle cenne.

Cmentarz przy ul. Szczecińskiej to pozostałości po dawnym ewangelickim cmentarzu na Żernikach. W chwili jego powstawania Żerniki nie były częścią Wrocławia. Do miasta przyłączono je dopiero w 1928 roku. Według naukowców pierwsze pochówki odbywały się tu w XIX w. (nowo założony cmentarz poświęcono w 1844 roku). Wcześniej okoliczni ewangelicy grzebali swoich zmarłych na katolickim cmentarzu w Ołtaszynie.

Na terenie cmentarza nie było kaplicy ani na domu pogrzebowego. Tuż przed wybuchem wojny posadzono ciąg drzew przy alejce dzielącej nekropolię na dwie części. Prawdopodobnie w 1943 roku odbył się tu ostatni pogrzeb. - Będziemy chcieli odzyskać nagrobki, a właściwie ich części, bo zachowane po wojnie płyty były często szabrowane - mówi Aleksander Limisiewicz, archeolog i prezes Akme. - Potem planujemy odsłaniać pochówki.

Co spodziewają znaleźć naukowcy? - Prowadziliśmy podobne prace przy pl. Czystym pod rozbudowę Renomy - mówi Limisiewicz. - Tamtejszy ewangelicki cmentarz, który funkcjonował od XVI do końca XVIII wieku, powiedział nam wiele o specyfice życia w tych czasach. Ludzi chowano, chcąc podkreślić kim byli za życia, np. gospodynie domowe miały przy sobie pęki kluczy, krawcowe nożyczki, a mężczyźni - sprzęty rzemieślnicze.

Na Żernikach prace mają ruszyć w piątek. Archeolodzy mają na nie czas dwa i pół miesiąca. Będą mogli zbadać teren obejmujący około pół hektara powierzchni. Po wyciagnięciu szczątków zostaną one zbadane przez antropologa i powtórnie pochowane, prawdopodobnie na innym cmentarzu ewangelickim.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,5208089.html
Dzisiejsza ul. Wysockiego - koryto Pełcznicy przed zakryciem.


Panorama dzielnicy "Nowe Miasto"


Na pierwszym planie basen kąpielowy, w głębi Urząd Pracy.


Przed wojną Zeithenplatz, dziś już bez nazwy - szkoda, widoczny charakterystyczny budynek na Nowym Mieście w którym znajduję się m. in. Poczta, szkoda tylko, że stan budynku jest w stanie bliskim krytycznemu.


Dzielnica Sobięcin po lewej u góry widoczna Elektrociepłownia Victoria jeszcze bez 4 komina nieco w prawo Kopalnia Victoria i znów w prawo Koksownia Victoria a jak jeszcze się wysilimy w prawo to ujżymy silos gazowy który przetrwał do 2000 roku, na pierwszym planie m.in. ulica Kosteckiego. rok 1944


Wałbrzych-Sobięcin wiec nazistów 1937r


Pozdrowienia z Sobięcina


Piękna widokówka z początku ubiegłego stulecia.


Ulica 1-go Maja przed ponad stu laty. Z prawej strony widoczna szkoła podstawowa Nr. 17 (Tam uczęszczałem do podstawówki )


Sobięcin około roku 1890


Widok z lotu ptaka na Wałbrzych ok. 1745 r. (wg F.B. Wernera)


Panorama centrum Śródmieścia. Podpis "Waldenburg um 1800"


Piękny Gruss przedstawiający pomnik Cesarza Wilhelma, Zamek rodziny von Czetritz (wtedy już Hochbergów), kościół Maryjny, pomnik na placu kościelnym, oraz Kościół Ewangelicki.


Panorama obecnego wałbrzyskiego Śródmieścia na kolorowanej litografii E. W. Knippla, wydanej w Kowarach.


Śródmieście Wałbrzycha z widocznym na pierwszym planie kościołem ewangelickim, na prawo od niego gmach obecnego Gimnazjum nr 1 przy ul. Limanowskiego.


Panorama śródmieścia Wałbrzycha w 1898 r. Czasy, gdy wieża kościoła ewangelickiego była wyższa od wieży świątyni katolickiej. Po lewej widać kościół św. Michała, na którego miejscu w 1904 wybudowano kościół Aniołów Stróżów.


Widok na Stare Miasto z Härtelgraben - popularnej ścieżki spacerowej prowadzącej ze Śródmieścia w kierunku najbliższych lasów i gór. W panoramie dominują kościoły obydwu wyznań. Katolicki wówczas to jeszcze "nówką" był. Jestem pod wrażeniem kompozycji, wartsztatu i wyboru pory na zdjęcie (kontrast). Wcześniej i później był to jeden z najbardziej popularnych motywów na widokówkach z Wałbrzycha.


Stary Książ wraz z pomostem przedstawiony na litografii z 1830 roku.


Stary Książ na akwareli C. A. GĂźnthera.


Zamek Książ ok. 1694 roku (wg anonimowej akwareli). Najstarszy zachowany widok zamku.


Widok zamku od strony południowej, ciekawostką jest że widoczny budynek po lewej stronie zamku ( ten wystający ze spadzistym dachem) został pod koniec XVIII wieku zburzony do widocznego pierwszego piętra (okienka na łukami)i zasypany ziemią (w środku) okna i drzwi zostały zamurowane a z budynku utworzono istniejący do dziś taras kasztanowy


Widok zamku strony portalu wejściowego jeszcze z typowo barokowymi zdobieniami na pierwszym planie zabudowania gospodarcze budynek przed zamkiem z dwoma wieżami to biblioteka po lewej dworek (stał nieco bardziej w lewo od zamku) rozebrany w 1909 roku.


Inne niż zwykle ujęcie Zamku Książ. Po prawej stronie widać fragment chyba gospody: są ławki, stoły, powóz konny kogoś przywiózł lub zabiera. Natomiast tarasy Książa, przynajmniej na pierwszy rzut oka, "schodzą" znacznie niżej niż dzisiaj i są zabudowane - wygląda to jak szklarnie/pawilony spacerowe (?). Datowałem tak, bo m.in. stroje widocznych spacerowiczów pasują mi do końca XIX wieku. Inne propozycje?


Zamek w trakcie rozbudowy. Są nowe skrzydła, ale wieża nie ma hełmu.


ok. r. 1920



źródło:
Jeśli już mówimy o jakiś poważnych informacjach, to polecam forum Tropicieli Tajemnic
http://www.tropiciele-tajemnic.com/forum1/index.php
gdzie są informacje o Wrocławiu i nie tylko.

Wiele z tych mitów podanych przez Was wyżej, zostało sfalsyfikowane przez osoby piszące na tamtym forum.


W skrócie powiem, że to wygląda tak

Dworzec Główny.
Nie ma pod nim żadnego szpitala ani kolejnego dworca. Ów szpital to było coś w rodzaju punktu udzielania pierwszej pomocy rannym obrońcom twierdzy i nie znajdował się na dworcu (ani pod nim) tylko w okolicy, bliżej obecnego dworca PKS. Dziś już prawdopodobnie nie da się tam wejść. Jedyny znany mi "nieznany" tunel na dworcu to tunel techniczny dla pracowników PKP. Jest zalany wodą w lecie po pas, a ma może ze 40 metrów.
Podziemny dworzec to też nieporozumienie - raczej należałoby mówić o podziemnym peronie i nie należy go szukać w rejonie dworca. W dodatku nie zbudowano go za Hitlera, tylko wcześniej.

Stadion Olimpijski
Pod stadionem nic nie ma, tzw "poszukiwacze" mogą sobie go przekopać nawet do jądra ziemi i nie nie znajdą. A to dlatego że szukają pod złym stadionem.
Należy szukać pod Polami Marsowymi, w okolicy tej drogi prowadzącej od bramy głównej (od Paderewskiego) na Stadion. Tam został zbudowany podziemny parking dla oficieli III Rzeszy (bo na Polach Marsowych - Hermann Goring Sportfelde [albo też H. G. Stadion] odbywały się nazistowskie masówki) który istnieje do dzisiaj. Wejście, a raczej wjazd, jest w pobliskim Parku Szczytnickim, niedaleko pętli tramwajowej. Mniej więcej w tym miejscu, gdzie dziś jest knajpka, stałą wieża zegarowa z windą. Po wojnie obiekt był penetrowany przez Rosjan. Wejście jest zasypane, ale może jakby ktoś znalazł otwory wentylacyjne to by dał radę.


co my tu mamy jeszcze....


Podziemia Wrocławia to nic innego jak zespół chodników kontrminerskich zbudowanych jeszcze w XVIII wieku. Po zburzeniu fortyfikacji cześć z nich przerobiono na kanały, ale tylko cześć (np pod ul. Długą, Tęczową czy pod pl JPII). Reszta istnieje, a wejścia do nich to wielka tajemnica poszukiwaczy Jak ktoś znajdzie to się raczej nie chwali. Sam wiem tylko, że jedno z wejść do tzw "nieznanych tuneli" miało się znajdować w okolicy Szkoły Podstawowej przy ul . Kołłątaja, dziś jest prawdopodobnie niedrożne.
Odwrotnie niż ze "Stadionem Olimpijskim" czy podziemiami pod dworcem, tu należy szczególnie uważać. Można trafić na miny i wtedy nie wychodzi się cało. Jednak najgroźniejsze w tych podziemiach nie są ani miny, ani szczury tylko... brak tlenu i różne niebezpieczne gazy.

Plany podziemi istnieją i ma je wojsko, policja i wywiad RP. Przy budowaniu budynków właściwie nie ma szans, żeby na coś trafić, bowiem MPZP są konsultowane z "odpowiednimi" władzami. A nawet jak się coś trafi, to prawdopodobnie sprawę zamknie się za pomocą paru cegieł, kielni i wapna, jak to już bywało (np w przypadku tunelu pod ul. Świdnicką). Choć teraz pewnie będzie trudniej coś ukryć, a to za sprawą naszych forumowych fotografów, którzy czasem dokumentują nawet wyciągnięcie łyżki ziemi
Książki o regionie

Tekst opublikowany dzisiaj, 09:48:38, opracowanie Ewa Mastalska

W przyszły weekend Muzeum Miejskie Wrocławia organizuje kiermasz wydawnictw o kulturze Wrocławia i Dolnego Śląska.

Wśród ponad stu pięćdziesięciu tytułów znajdą się publikacje samego muzeum: „Wrocławski Skarb z Bremy”, „Piwo we Wrocławiu”. „Dzieci na fotografiach Stefana Arczyńskiego” czy „Widziane z Ratusza”. Nie zabraknie również pozycji innych wydawnictw, między innymi Via Nova, Oficyna Wydawnicza Atut czy Arkady.

Wrocławianie będą mogli kupić takie wartościowe książki jak „ Natura i miasto. Publiczna zieleń miejska we Wrocławiu od schyłku XVIII do początku XX wieku” Iwony Bińkowskiej czy „Efemeryczność wieczności „ - album fotografii Cmentarza Żydowskiego wykonanych przez Andrzeja Majewskiego z tekstem Macieja Łagiewskiego. Na miłośników malarstwa czekają natomiast albumy prezentujące twórczość Waldemara Świerzego, Franciszka Starowieyskiego, Rafała Ołbińskiego i Jana Młodożeńca, dzieła z kolekcji Wojciecha Fibaka oraz zbiory malarstwa polskiego w galerii lwowskiej.

Kiermasz odbędzie się w dniach 7-9 marca miedzy godziną 10 a 18. w Sali Wójtowskiej Starego Ratusza.

http://www.wfp.pl/wroclaw-miasto/news.php?id=8602
Świebodzice Odkrycia podczas rewitalizacji

Prace związane z odnawianiem Rynku postępują zgodnie z harmonogramem, zresztą terminy są bardzo pilnowane przez urząd tak, aby zdążyć z zakończeniem prac zgodnie z harmonogramem - czyli w maju.

Jesteśmy już na etapie układania chodników z płyt granitowych oraz kostki, a przy okazji prac doszło do ciekawego odkrycia. Okazało się, że pod ratuszem znajdują się lochy, do których prowadzą dwa wejścia. Podziemia są w dobrym stanie i pochodzą najprawdopodobniej z XVIII wieku. Zostały jednak zsypane ze względów bezpieczeństwa.



Agnieszka Bielawska-Pękala
Rzecznik prasowy
UM w Świebodzicach
Hotel SPA - nowa inwestycja w Samotworze koło Wrocławia

grudzień 13, 2007

W Samotworze, tuż przy zachodniej granicy Wrocławia, realizowany jest projekt obiektu hotelarsko-gastronomiczno-konferencyjnego.

Właściciele poszukują inwestora lub operatora branżowego, który jest zainteresowany współpracą przy realizacji inwestycji

Projekt „Pałac Alexandrów” zakłada remont i adaptację zabytkowego pałacu z XVIII wieku oraz sześciu budynków folwarcznych. Projektantem pałacu był Carl Gotthard Langhans - słynny architekt takich budowli, jak Brama Brandenburska w Berlinie.

Nieruchomość licząca 7 ha położona jest przy rzece Bystrzyca na terenie Narodowego Parku Krajobrazowego Dolina Bystrzyca, zaledwie 16 km od centrum Wrocławia, 6 km od lotniska międzynarodowego oraz 12 km od autostrady A4.

W ciągu najbliższych trzech lat budynki zostaną całkowicie wyremontowane i powstanie obiekt hotelowy o podwyższonym standardzie ze 100 pokojami podwójnymi, apartamentami, salami bankietowymi oraz konferencyjnymi, restauracją, stajnią dla koni, SPA oraz galerią sztuk. Konserwator zabytków wyraził zgodę na przeprowadzenie prac remontowych pałacu.

Głównym pomysłem jest stworzenie obiektu hotelarskiego o charakterze folwarcznym, który będzie przyciągał również klientów biznesowych.

Właściciele poszukują także inwestora lub operatora branżowego, który jest zainteresowany współpracą przy realizacji inwestycji.

Pałac Alexandrów – A. Watin sp.j.
Adres: Samotwór, ul. Główna 12c, 54-433 Wrocław
e-mail:
tel. kom.: +48/509-000-666


Większy urząd miejski zamiast galerii BWA

Agata Saraczyńska 2007-12-12, ostatnia aktualizacja 2007-12-12 19:49


Pałac Hatzfeldów, siedziba Biura Wystaw Artystycznych, zostanie odbudowany. Prace mają się zakończyć za trzy lata, a w czasie ich trwania galeria będzie musiała wyprowadzić się z budynku. I nie wiadomo, czy do niego wróci
Po wojnie pałac przy ul. Wita Stwosza odbudowano tylko we fragmencie. Nie odtworzono jego skrzydeł, które łączyły się z gmachem przy Nowym Targu, w którym mieści się urząd miejski. Miasto zdecydowało się na jego odbudowę, bo urzędnicy potrzebują nowych pomieszczeń biurowych. Na odtworzenie dawnej, zabytkowej bryły zgodził się już wojewódzki konserwator zabytków, a pieniądze na odbudowę wpisano w miejski Wieloletni Plan Inwestycyjny.

Włodzimierz Patalas, sekretarz miasta: - Chcemy, by odrestaurowany gmach był gotów do 2010 roku. W czasie jego odbudowy BWA nie będzie mogło tam funkcjonować. Nie ma jeszcze decyzji, czy po zakończeniu budowy galeria zmieni siedzibę. Jeśli tak, to na pewno nie ucierpi na zmianie.

Grzegorz Roman, dyrektor Departamentu Infrastruktury UM: - Odrestaurowany pałac będzie miał 3 tys. m kw. Nie jest powiedziane, że części powierzchni nie zajmie znów BWA, bo chcemy, by parter budynku żył. We Wrocławiu mamy doskonały przykład koegzystencji urzędu i banku na pl. Społecznym w urzędzie marszałkowskim.

Innego zdania jest Piotr Fokczyński, dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa UM, który przygotowuje plan użytkowy dla odrestaurowanego pałacu: - Odbudowany pałac powinien w całości pełnić funkcje administracyjne. Jego dotychczasowa funkcja koliduje z tym pomysłem. Obliczyliśmy, że brakujące pomieszczenia idealnie wypełnią nową kubaturę. Moim zdaniem powinien zostać rozpisany konkurs na koncepcję odbudowy.

Zdziwiony planami miasta jest Marek Puchała, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych: - Na najbliższe trzy lata mam gotowy program wystawienniczy. Nikt nie zaproponował nam tymczasowej siedziby zastępczej, ani też innej - docelowej.



Pałac Hatzfeldów

Pierwszy pałac z początku XVIII wieku został zniszczony w 1760 roku. Kolejny powstał w latach 1765-1768 według projektu francuskiego architekta Ganevale'a we współpracy z Langhansem. Był uznawany przez współczesnych za najwspanialszą rezydencję w mieście. Od początku XIX wieku pełnił funkcje administracyjne - m.in. był siedzibą Nadprezydium Prowincji Śląskiej. W 1912 roku powiększono go w stronę Nowego Targu. Po zniszczeniach wojennych w 1968 roku odbudowano tylko część parteru i półpiętro z przeznaczeniem na galerię sztuki.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4758468.html
We Wrocławiu będzie muzeum techniki i figur woskowych

Michał Kokot 2007-11-22, ostatnia aktualizacja 2007-11-22 19:49

Nie tylko Oktoberfest przyciąga co roku miliony turystów. Do Monachium tłumy przyjeżdżają, by zwiedzać muzea.

W Monachium można pójść nie tylko do trzech Pinakotek czy zamku Nymphenburg. Miasto ma też muzea, które zwiedzać mogą osoby niekoniecznie zainteresowane historią czy kulturą regionu. Co roku tłumy szturmują ogromne Deutsches Museum (muzeum techniki), w którym można dotknąć prawie wszystkich eksponatów, spróbować wytworzyć prąd czy własnoręcznie przekonać się, jak działa wiatrak. Pustkami nie świecą też mniejsze obiekty - jak muzeum zabawek czy rocka.

W tradycyjnych muzeach nie nudzą się dzieci, które przychodzą z rodzicami zwiedzać np. malarstwo XVIII wieku. Zajmuje się nimi osobny przewodnik, który oprowadza je po ekspozycji i w przystępny sposób opowiada o sztuce. W ten sposób zadowoleni są i rodzice (bo mają spokój), i dzieci.

Michał Kokot: Wrocławskie muzea działają podobnie jak w całym kraju. Obowiązuje zasada, że nie wolno niczego dotykać, a jedynie zwiedzać. Czy miasto ma zamiar w jakiś sposób bardziej je uatrakcyjnić?

Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury urzędu miejskiego: W tej chwili rzeczywiście jest tak, że mamy przeważnie muzea historyczne. Trudno sobie wyobrazić, żeby widzowie dotykali zabytkowych malowideł albo siadali na renesansowych meblach. Ale mamy w planach ośrodki, które będą w nowoczesny sposób przedstawiać ekspozycje.

Za kilka lat planujemy otworzyć muzeum techniki w Wieży Ciśnień, gdzie będzie można np. przeprowadzić eksperyment czy dotknąć jakiegoś urządzenia. To będzie chyba jedyny taki obiekt w całej Europie. Znajdzie się w nim m.in. czynna 18-metrowa pompa i samemu będzie można przekonać się, jak działa. Muzeum będzie niesamowitą atrakcją dla turystów, a dla uczniów będzie to świetna lekcja fizyki i chemii.

Innym nowoczesnym muzeum będzie multimedialne Muzeum Pana Tadeusza, które będzie naszpikowane wręcz elektroniką. Ale jest ono adresowane w zasadzie wyłącznie do zwiedzających z Polski.

A co z turystami z zagranicy? Może powinniśmy stworzyć dla nich muzeum, które nie będzie miało silnego historycznie i kulturowo kontekstu?

- Oprócz muzeum techniki planujemy również otworzyć pod placem Solnym muzeum figur teatralnych. Ta ekspozycja będzie co jakiś czas się zmieniać. Innym muzeum, którym będziemy chcieli zaciekawić obcokrajowców, jest muzeum sztuki współczesnej. A w lecie przyszłego roku zorganizujemy dla turystów zwiedzanie dwóch szlaków: wrocławskich legend i krasnali. To będzie autobus, który będzie zatrzymywał się na poszczególnych przystankach i dawał spektakle tłumaczone na inne języki.

Jak miasto chce docierać do tych turystów?

- To będą różne techniki marketingowe, będziemy opierać się choćby na symbolu krasnala. Dla turystów z zagranicy dotarcie do naszych muzeów powinno być proste i nieskomplikowane. Aż prosi się, aby za pomocą elektronicznej karty, którą będzie można płacić za przejazd komunikacją miejską, mogli również płacić za wstęp do naszych muzeów.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4698545.html
Wybudują sobie rynek

W Zgorzelcu inwestor ogrodził teren przy ul. Wrocławskiej, vis’a’vis mostu Staromiejskiego i rozpoczyna budowę. W ciągu 2 lat powstanie tu podziemny garaż na kilkadziesiąt aut, a nad nim stylizowane na zabytkowe kamieniczki ustawione na planie otwartego czworoboku. Będzie ich trzynaście. W każdej, oprócz mieszkań, będą także lokale użytkowe z przeznaczeniem na sklepy i kafejki. Miejsce pomiędzy kamieniczkami pomyślane zostało jako namiastka rynku, którego Zgorzelec nigdy nie miał. Plac będzie brukowany, staną na nim ławeczki i plafony z zielenią.

Adam Cebula, architekt miejski Zgorzelca, zapewnia, że wszystko będzie bardzo nowoczesne, choć inspiracją dla autorów projektu zabudowy był wygląd tej części miasta z początku ubiegłego wieku. Miejsce to ma już nawet nazwę: plac Pocztowy. Nawiązuje ona do ustawionego tu w 2004 roku, na odbudowanym domu studziennym, słupa poczty saskiej. Jest on rekonstrukcją oryginalnego słupa milowego, którym w XVIII wieku oznaczane były odległości z miast do miast na trasie przejazdu dyliżansów pocztowych.
Niestety w najbliższych dniach słup pocztowy i dom studzienny znikną. – Będą rozebrane, żeby nie zostały zburzone – wyjaśnia Adam Cebula. Na czas budowy garażu i kamienic słup ma być przechowywany, a po zakończeniu inwestycji ponownie umieszczony na odbudowanym domu studziennym.

Janusz Pawul - POLSKA Gazeta Wrocławska

http://wroclaw.naszemiasto.pl/wydarzenia/791031.html


Za ok. dwa lata tak ma wyglądać plac Pocztowy w Zgorzelcu. Pośrodku makiety dom studzienny ze zrekonstruowanym słupem pocztowym. fot. Janusz Pawul
Odkopane kazamaty na pl. Wolności

Magda Nogaj 2007-10-15, ostatnia aktualizacja 2007-10-15 20:23


Archeolodzy odkopali na pl. Wolności dawne kazamaty i drewniane pale, na których w XVII wieku zbudowano umocnienia obronne
- To cenne znaleziska - mówi Michał Stefanowicz z firmy Akme, która prowadzi prace archeologiczne na pl. Wolności. - Wiedzieliśmy o tych umocnieniach, ale na każdych planach były inaczej zaznaczone. Teraz poznaliśmy, jak biegły dawne fortyfikacje i jak były skonstruowane - dodaje.

W miejscu, gdzie jeszcze niedawno był skwer z alejkami i skate park, teraz jest głęboki wykop. W przyszłości w jego miejscu powstanie sala koncertowa i podziemny parking. Zanim jednak pojawią się budowlańcy, teren badają archeolodzy.

Drewnianych pali dawni wrocławianie użyli jako szalunku przy budowie bastionu. Belki miały umacniać konstrukcję, bo teren był podmokły, a wokół płynęła fosa.

Bastion na pl. Wolności miał kształt pięcioboku i usypany był z ziemi. Taka konstrukcja bardziej niż murowana była wówczas odporna na ostrzał artyleryjski. W XVIII wieku w środku bastionu zostały wymurowane kazamaty.

- To dwa duże podziemne pomieszczenia połączone rampą - mówi Stefanowicz. Archeolodzy nie wiedzą jeszcze, do czego służyły - mogły być używane jako schrony dla ludzi albo magazyny.

Prace wykopaliskowe na placu rozpoczęły się pod koniec lipca i potrwają jeszcze kilka miesięcy. Wcześniej archeolodzy odkopali podziemia zniszczonego w czasie wojny Śląskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. Zostały już rozebrane. Prawdopodobnie taki sam los spotka fortyfikacje, ale o tym ostatecznie zdecyduje miejski konserwator zabytków.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4580951.html
jasssne ;PPP
a ja zaklepuje premierke z broni drzewcowych XVIII i XIX wieku w Andoli i Birmie.
;PP
Pytanie 2446/3259
Biskup. Autro wielu satyr.Wydawal obiady czwartkowe na ktorych goscili znamienici polacy XVIII wieku.

literufka

LOS DLA USTKI !

To nie jest dla mnie Los Szczęścia, ten Los który otrzymałem w Prezencie Świątecznym jest dla wszystkich Mieszkańców Ustki !!!

- Dałem Słowo Honoru człowiekowi który ten los mi wręczył, że jeśli akurat LOS ten wygra, to będzie Wielki Bal Karnawałowy dla Mieszkańców i Okolic Ustki !!!

Na przykład myśliwski Bigos będzie w metrach bieżących na długość ulicy Marynarki Polskiej !
Pieczywo będzie w metrach bieżących na długość do Słupska !
Alkohole będą w metrach bieżących na odległość do Gdańska !

To będzie Karnawał większy aniżeli w Rio !!!

Pojemy, popijemy a potem nad ranem pójdziemy na kobitki, a kobitki na chłopów !!!

- Największa dotychczas Orgia Świata odbyła się w XVIII wieku w Szkocji, po tak zwanych żniwach.
Po tej imprezie poeci pisali wiersze a kompozytorzy piosenki. Wojsko śpiewało w swym repertuarze taki o tym wydarzeniu fragment:
" I było słychać świst k.....w"!

Chciałbym, żebyśmy my, Ustczanie pokonali Szkotów. Jak Bal to Bal...

z Wesołego Miasteczka
Zygmunt Jan Prusiński
24.12.2008 r.

Wernisaż odbędzie się w ramach akcji "Noc muzeów". Wstęp 1zł.


18.30-19.00 - otwarcie wystawy "Ludzie słupskiej bezpieki 1975-1990" z IPN w Gdańsku /II piętro zamku/

19.00 - eksponowanie XVII-wiecznego hebanowego retabulum srebrnego ołtarza darłowskiego po skomplikowanej i długiej konserwacji /I piętro/

19.00-24.00 - "Księgarnia za pół ceny" - promocyjna sprzedaż wydawnictw muzealnych

19.50-20.50 - koncert "Slap & Caress" Leszek Kułakowski Quartet Modern w składzie: Leszek Kułakowski - fortepian, Dominik Bukowski - wibrafon, Piotr Kułakowski - kontrabas, Jacek Pelc - perkusja /Sala Rycerska/

20.00-24.00 - rzeźba gotycka w nocnym świetle; stała ekspozycja sztuki średniowiecznej prezentowana jest w świetle dziennym i świetle jarzeniowym; rzeźby gotyckie pokazane zostaną w innym oświetleniu - żarowym, punktowym, o ciepłym tonie /I piętro Zamku/

20.00-24.00 - spotkania z Witkacym na Zamku Książąt Pomorskich

20.30-21.15 - "Mini salon sztuki XIX i XX wieku" - prezentacja 15 dzieł najwybitniejszych artystów, którzy wnieśli znaczący wkład do kultury i sztuki naszego kraju /II piętro Zamku/

21.15-22.00 - we współpracy z Bractwem Rycerskim Bogusława V, pokaz wywoływania duchów postaci historycznych /Sala Rycerska/

22.00-23.00 - inne spojrzenie na zabytek - zwrócenie uwagi na detale zazwyczaj niewidoczne podczas zwiedzania ekspozycji bądź niedostrzegane (np. wnętrza mebla lub punce na wyrobach z metalu); zdradzona zostanie część sekretów fragmentów poliptyku z Bukowa Morskiego z pocz. XVI wieku, szafy intarsjowanej z końca XVI wieku oraz cynowych świeczników z XVII i XVIII stulecia /I piętro Zamku/

22.00-23.00 - prezentacja multimedialna projektu rewitalizacji Zagrody Albrechta w Swołowie /Młyn Zamkowy/

23.00-01.00 - dla wytrwałych! Nocne oglądanie czarno-białych filmów o tematyce historycznej, z możliwością wybrania filmów /Sala Rycerska/

od 21.00 - iluminacja Zamku Książąt Pomorskich (koncepcja Firma PHILIPS, projekt i wykonanie Enbud, Słupsk)

22.00-24.00 - koncert organowy w kościele p.w. św. Jacka
Historia Kreoli to część historii mojego kraju, część historii mojego narodu, która wymaga pamięci i uczczenia - powiedział prezydent Lech Kaczyński we wtorek w Warszawie podczas uroczystości wmurowania aktu erekcyjnego pod budowę Muzeum Historii Mulatow Polskich.

Akt erekcyjny wmurowany został w odkryte niedawno fundamenty XVIII - wiecznych koszar kreolskich bojownikow o dostep do mleka dla wszystkich mulatow. W budynku tym w czasie wojny znajdowała się siedziba Kreolratu. Podczas powstania w getcie warszawskim w 1943 r. w pobliżu miały miejsce pierwsze starcia bojowników Kreolskiej Organizacji Bojowej z najemnikami rasistowskiego syndykatu Mleczarni Polskich.

To muzeum jest wielką szansą na przełamywanie wzajemnego braku wiedzy o sobie i na coraz głębsze pojednanie pomiedzy Kreolią a Rzeczpospolita - uznał we wtorek w Warszawie prezydent Lech Kaczyński podczas uroczystości wmurowania aktu erekcyjnego pod budowę Muzeum Historii Mulatow Polskich. Dodał ponadto, iż dzięki osobistym staraniom jego przodka, który choć pracował w syndykacie, to zawsze pod wpływem alkoholu, doszlo do zanieczyszczenia płynami ustrojowymi wielkiego zbiornika ze śmietaną w połowie XVIII wieku; idea mleka dla wszystkich Mulatów stała się rzeczywistością po wylaniu ogromnych zbiorów wspomnianej śmietany do Wisły; przodek Kaczyńskiego przyczynił się ponadto do powstania pierwszej receptury na potrawę, znaną obecnie jako "śledzie w śmietanie".
No to ja na ustny polski wybrałem sobie taki temat:
W oparciu o przykłady literackie zinterpretuj pojęcia: dandys, megaloman, snob, egoista. Przedstaw portrety bohaterów z literatury XVIII i XIX wieku.Sformułuj wnioski.

Liczę na co najmniej 6pkt.
Swietnie ze wyjasnilismy sobie sprawe lewicowych idiotow i pataologii.
Mozna bylo tak od razu.


No tak nie ma systemu idealnego, ale ja wole jednak ten system, który jak najmiej ogranicza moją wolność a takim systemem na pewno nie jest ten obecnie panujący w Polsce. A co do tego deptania wolności przez partie lewicowe np. PiS i czy tam SLD które ty podałeś, to ty nie czułeś sie zniewolnoy a ja tak bo chce miec wybór czy pałacic bezsensowna składke na ZUS i zdrowotne, chce palić marihuane całkowicie legalnie itp, itd..

Z tego co pamietam politycy lewicy nie raz i nie dwa wypowiadali sie ze sa za legalizacja marihuany.Na pewno wina lewicy jest ze nie mozesz jej w Polsce legalnie palic?Moze to po prostu taki kraj.Takie spoleczenstwo.Ile jest krajow w ktorych legalnie mozna palic marihuane?Cala reszta rzadzi lewica?
ZUS to tez wina wylacznie lewicy.Lewica psuje a prawica nie naprawia bo nie chce albo nie potrafi.Polska rzadzily partie z lewa i prawa a jakos nikt ich nie zlikwidowal proponujac lepsze rozwiazanie ktore nie deptaloby wolnosci obywateli.Bo kto lubi ZUS?Oprocz prezesa ZUS-u.
Naprawde az bym chcial zeby UPR doszedl do wladzy.Chcialbym zobaczyc jak rozwiaza problemy z ktorymi kraj boryka sie od lat.A na koncu zobaczyc jak odbijaja sie od muru.UPR Harrym Potterem polskiej polityki.
PiS zgadzam sie depta wolnosc ale to raczej okreslonych grup spolecznych co wynika z ich konserwatywnych pogladow na kwestie obyczajowe co jest przeciez domena prawicy.
No chyba ze mowisz o jakims deptaniu na niwie gospodarczej gdzie podobno PiS jest lewica.


A co do tych sądów to przykro mi to stwierdzić wykazałeś sie w tej materi nie zwykla ignorancja, dlaczego? Juz tłumacze, otóż zgadzam się sąd jest niezależny ale trzeba pamiętać, że wydaje wyroki na podstawie prawa a nie na podstwie swojego widzi mi sie. Tak więc sąd wydał wyrok na podstawie prawa, które jest tworzone przez partie socjaldemokratyczne, tak wiec jednak jak ma sie to do tego twojego: "argument przeciwko lewicy bo byl to sad kraju w ktorym rzadzi socjaldemokracja"?

Az takim ignorantem nie jestem zeby nie wiedziec ze sady opieraja sie na obowiazujacym w danym kraju prawie.Sad postawil sie po stronie osoby niepalacej i wydal precedensowy wyrok.Nie ma w Szwecji prawa zabraniajacego palenia we wlasnym ogrodku.Wiec gdzie Ty tu widzisz wine lewicy i ograniczanie wolnosci?W tym ze uchwalili prawo ktore dalo mozliwosc podjecia takiej decyzji?Podobne prawo maja Norwegia Portugalia Wlochy czy Finlandia i na przyklad w Italii zostalo to uchwalone za czasow prawicowych rzadow Berlusconiego.To tez wina lewicy?


No i jeszcze co do tej lewicowej równości i sprawiedliwosci to nie uwazasz, że to się jedno z drugim wyklucza?

Nie co nie znaczy ze iscie romantyczne zalozenia lewicy XVIII wieku maja racje bytu we wspolczesnej rzeczywistosci szczegolnie takigo kraju jak Polska.


O i tu sie zgadzam z toba, poglądy Chłopaczka w tej kwestii są całkowicie utopijne.

To nie sa poglady tylko marzenia.Zapytales o ideal sluzby zdrowia i odpowiedzialem.Nie prosiles o wizje sluzby zdrowia ktora da sie w najblizszym czasie osiagnac.
Widzicie bo ja wierze w piekny spokojny swiat wolnosci i pokoju.Ale zeby to osiagnac trzeba by bylo wybic ludzi bo to oni sa przeklenstwem tej planety.
Mogliby zostac milanisci Milan i Luca Toni
A ja bym siadl sobie pod lipa w mojej arkadii.

Milej zabawy z luba.

Jeśli ktoś faktycznie przeczytał książkę Orwella i twierdzi, że żyjemy w Roku 1984 to chyba coś jest nie tak. Może w tym przypadku czytać nie znaczy zrozumieć, albo ktoś mówi to co mu podsuwają różnej miary "publicyści" - niech będzie Żakowski jako przykład bo wszyscy go tak lubią i cenią.
Trudno Tobie i innym podobnym Ci osobom będzie to zrozumieć, ale ja swoje poglądy wysuwam niezależnie od tzw. "wszechwładnych" środków masowego przekazu typu Wyborcza, Rzeczpospolita, TVN czy TVP (że wymienię media z obu stron ). Czytać nie znaczy zrozumieć, mówisz - to samo w takim razie odnosi się do lektury mojego postu u góry Jak wspomniałem później - grunt, to wyrwać fragment wypowiedzi

Tacy jak ja mają przynajmniej argumenty i trochę inteligencji, by obalać twierdzenia takich jak Ty
Mógłbym potraktować to obraźliwie, ale mam gdzieś zdanie takich ludzi jak Ty . A poza tym wytłumaczyłem wyżej o co chodziło mi z "Rokiem 1984".

Nie mają - chcą wyborów jak najszybciej i to całkowicie obala tezę o państwie autorytarnym bo jest możliwość partycypacji władzy.
To, że w tej chwili funkcjonują w ramach demokracji i jej struktur i muszą, póki co, zachowywać jej wymogi, wcale nie obala tej tezy. Jak by mogli, to zrobiliby coś na wzór maja 1926 r. - na szczęście nie są na tyle mocni ani stabilni. A zresztą, wierz sobie w co chcesz, nawet nie mam zamiaru Cię przekonywać w tym temacie - nie jest to absolutnie moim celem W końcu każdy ma swoją umiejętność postrzegania rzeczywistości - Ty postrzegasz ją tak, ja inaczej.

edit do tej części:
dorwałem się do jakiegoś wywiadu, który wprawdzie nie oddaje w całości tego co myslę, niemniej zawiera kilka interesujących uwag o charakterze autorytaryzmu (tylko na 1 stronie, niestety, i tylko wypowiedzi z niej mnie w tym momencie zainteresowały):
http://wiadomosci.onet.pl/1435581,2677,1,kioskart.html


Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale wprowadzenie wyższych kar w żadnym momencie dziejowym historii nie wpłynęło jeszcze na zmniejszenie przestępczości. To tak na marginesie
A Skandynawię to wymazano z powierzchni Ziemii w XVIII wieku? Mnie się wydaje, że nadal istnieje. To tak na marginesie.
Cos więcej na ten temat Z tego co sie orientuję, w krajach skandynawskich nie ma super-ostrych kar, a jest za to sprawnie działający system resocjalizacji. Prawda jest taka, że do sprawnego działania systemu sprawiedliwości (włączam tu również kwestie rozmiarów przestępczości) potrzebne są lepsze procedury a nie wyższe kary. Każdy dyletant prawny podnieci się tym, że jak są wyższe kary, to już nie będzie przestępczości. Niestety, to raczej malutka część prawdy

może faktycznie nieco przejaskrawione (powinienem napisać "w rzeczywistości, w której może wystąpić sytuacja z roku 1984")

Może? Jeszcze masz wątpliwości? Jeśli ktoś faktycznie przeczytał książkę Orwella i twierdzi, że żyjemy w Roku 1984 to chyba coś jest nie tak. Może w tym przypadku czytać nie znaczy zrozumieć, albo ktoś mówi to co mu podsuwają różnej miary "publicyści" - niech będzie Żakowski jako przykład bo wszyscy go tak lubią i cenią.


Och, normalnie jestem wzruszony, poruszony itp itd Laughing Zapewne naczelna ideologia takich jak Ty, to "Kto nie z nami, ten przeciw nam" Lol Pora dowiedzieć się, że inni mogą mieć odmienne zdanie od Twojego.

Tacy jak ja mają przynajmniej argumenty i trochę inteligencji, by obalać twierdzenia takich jak Ty. Co widać na załączonym powyżej przykładzie. Co do tego, że inni mogą mieć inne zdanie niż ja to ja doskonale wiem. Tylko, że niektórzy tego zdania bronić potrafią - franz, Chłopaczek, a nie którzy nie...


Ale nie powiesz chyba, że Kaczory nie mają ciągotków w kierunku rządów autorytarnych

Nie mają - chcą wyborów jak najszybciej i to całkowicie obala tezę o państwie autorytarnym bo jest możliwość partycypacji władzy.

Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale wprowadzenie wyższych kar w żadnym momencie dziejowym historii nie wpłynęło jeszcze na zmniejszenie przestępczości. To tak na marginesie

A Skandynawię to wymazano z powierzchni Ziemii w XVIII wieku? Mnie się wydaje, że nadal istnieje. To tak na marginesie.

Kopia Mistrza


nie...
akcja dzieje się w Hiszpanii na przełomie XVIII i XIX wieku...
Fajnie tak siedziec i czekac co odpisze rozmowca co nie? Mi sie to przynajmniej podoba.

Jezeli mowisz o materialnych zaslugach to faktycznie moze nie zrobil za wiele dla naszego kraju. w obaleniu komunizmu nie mial udzialu?[ciach]
Osoboscie uwazam ze duchowy czy moralny wklad papieza w ruch Solidarnosci jest spory.Jednak chyba sam przyznasz ze to nie bylo tak ze papiez przyjechal powiedzial co powiedzial i nagle wszyscy zaczeli myslec ze faktycznie jest im zle lepiej by bylo miec niepodlegle panstawo wiecej towarow w sklepach i czas to zmienic.To juz bylo planowane od dawna bo niezadowolenie spoleczne sie nawarstwialo.Wybor Polaka na papieza i jego pielgrzymka oraz slowa byly tylko albo az iskra.To nie papiez skakal przez plot to nie papiez ukladal postulaty Solidarnosciowe.To nie on wyzwolil Polske chociaz mozna powiedziec ze byl duchowym przywodca calego tego przedsiewziecia.I zgadzam sie ze nic wiecej w zasadzie nie mogl zrobic ale czy to ze zrobil ile mogl czyni go od razu takim wielkim?
A tak poza tym to jakie ma zaslugi?

Poza tym niewatpliwe jest chyba to, ze rozslawil nasz kraj jak nikt inny. 3/4 swiata nie ma pojecia gdzie lezy Polska ale 80% ludzi wie ze Jan Pawel II byl Polakiem.
Czyli rozslawil siebie jako Polaka bo skoro ludzie dalej nie wiedza gdzie lezy Polska to w jaki sposob ja rozslawil?


Napisalem ze od XVIII wieku (czyli takze w XIX i w XX). a ostatnio juz chyba Aztekow i Majow nie ma...
Nie ma ich bo?No wlasnie bo usunieto ich zeby podlozyc podwaliny pod wiare chrzescijanska w Nowym Swiecie.A przytoczone przez Ciebie motto jest tylko tego nastepstwem tak samo jak to ze Ameryka w znacznej mierze jest katolicka.Bo osadnicy albo przyjmowali ta wiare juz na miejscu albo juz ja wyznawali kiedy kolonizowali Ameryke.


Abstrahujac juz od tego, ze przyjmujac motto z "Dzumy" trzeba mowic, ze wszystko jest zle, bo przeciez wszystko jest stworzone przez czlowieka.
Zaczynam sie do takiego wniosku sklaniac.Ze wszystko jest zle ze kazdy czlowiek jest zly ale niektorzy maja na tyle silna wole ze potrafia zwalczyc albo zagluszyc zlo w nich siedzace i czynic dobro.Ale niewazne.Nie filozofujmy

to jednak chrzescijanie przyjmuja, ze Kosciol zostal oczywiscie przez ludzi stworzony jednak nie bez ingerencji Boga.
Znowu kwestia wiary.Nie kloce sie z tym

Popatrz, co by bylo, gdyby Kosciol byl doskonaly? wtedy nie byloby wyjscia - trzeba byloby wierzyc.
Dlaczego trzeba by bylo?Uwazam ze nawet gdyby KrK byl doskonaly oraz gdyby byly dowody na istnienie Boga to przeciez kazdy moze odrzucic mozliwosc zbawienia.Moze isc swoja droga.

bo jezeli nie mialbys cienia watpliwosci co do jego dzialalnosci, podejmowanych decyzji czy tez samego obrazu to pisalibysmy teraz o tym wszystkim? nie. kazdy czlowiek ma wolna wole. wiara jest jej przejawem. musisz miec pozostawiona swobode wyboru.
Hmm to znowu mozna sobie pofilozofowac czy wiara tej wolnej woli nie ogranicza albo czy jej w znacznym stopniu nie tlumi.Ja uwazam ze tak bo jak napisalem wczesniej wiekszosc katolikow nawet nie wie jak mocno kosciol nimi manipuluje.
Dobrze ze ja mam watpliwosci bo mozemy sobie podyskutowac


I tu jest wlasnie to o czym mowilem - w historii kosciola istnieje wiele niewlasciwych i wstydliwych rzeczy. Papieze czesto byli ludzmi niewlasciwymi [ciach]
Delikatnie mowiac.Czytales historie papiestwa szczegolnie w sredniowieczu?To istny kryminal.Masz tam wszystko zbrodnie spiski pedofilie kazirodztwo zoofilie.Jak kiedys bedziesz mial okazje to poczytaj niezla lektura.Polecam 9+/10 zycie pisze najlepsze historie

Byl jednym z najwiekszym Polakow w historii naszego kraju bo: i tutaj mam nadzieje minimum pol strony konkretnych (KONKRETNYCH)przyczyn tego stanu rzeczy.Nie powinno byc z tym problemow.Darujcie banaly w stylu bo kochal wszystkich bo jezdzil bo umial wybaczyc bo sie modlil za nas.
Bo ja zaprzecze temu ze byl wielkim Polakiem.Dla mnie nie byl.Dla mnie nie zrobil nic wielkiego dla kraju (to ze obalil komunizm mocno naciagane).Ale umocnil tak pozycje kosciola i katolicyzmu w Polsce ze to godne podziwu.

Jezeli mowisz o materialnych zaslugach to faktycznie moze nie zrobil za wiele dla naszego kraju. w obaleniu komunizmu nie mial udzialu? zapytaj kogokolwiek z tych, ktorzy obalali PRL. nie mowie tu o Walesie czy innych "ze swiecznika" bo Ci w rzeczywistosci byli tylko symbolami jakich potrzebowal ruch solidarnosciowy. zapytaj robotnikow, ktorzy strajkowali, studentow, ktorzy wychodzili na ulice. wielu z nich powie, ze osoba Papieza miala na nich wplyw, to co mowil. wiadomo, ze on nie mogl przyjac bardziej radykalnej postawy, bo przeciez byl glowa panstwa. co mial wywolac w imieniu Watykanu wojne?
Poza tym niewatpliwe jest chyba to, ze rozslawil nasz kraj jak nikt inny. 3/4 swiata nie ma pojecia gdzie lezy Polska ale 80% ludzi wie ze Jan Pawel II byl Polakiem.

Masz na mysli te czasy w ktorych ogniem i mieczem nawracano rdzennych amerykanow?Czasy w ktorych zniszczona plemiona Majow i Aztekow?Jesli tak to masz racje to motto ma mocne podstawy.
Napisalem ze od XVIII wieku (czyli takze w XIX i w XX). a ostatnio juz chyba Aztekow i Majow nie ma...

Koscil jest niemal rdzennie zly bo stworzony przez ludzi a jak pisal Camus "w kazdym z nas jest dzuma".
Abstrahujac juz od tego, ze przyjmujac motto z "Dzumy" trzeba mowic, ze wszystko jest zle, bo przeciez wszystko jest stworzone przez czlowieka, to jednak chrzescijanie przyjmuja, ze Kosciol zostal oczywiscie przez ludzi stworzony jednak nie bez ingerencji Boga. Popatrz, co by bylo, gdyby Kosciol byl doskonaly? wtedy nie byloby wyjscia - trzeba byloby wierzyc. bo jezeli nie mialbys cienia watpliwosci co do jego dzialalnosci, podejmowanych decyzji czy tez samego obrazu to pisalibysmy teraz o tym wszystkim? nie. kazdy czlowiek ma wolna wole. wiara jest jej przejawem. musisz miec pozostawiona swobode wyboru.

W duzym stopniu byly to przemyslane wyrachowane krucjaty nastawione w rownej mierze na nawracanie co na zysk(..[caly akapit, zeby nie robic mega postow ]...)
I tu jest wlasnie to o czym mowilem - w historii kosciola istnieje wiele niewlasciwych i wstydliwych rzeczy. Papieze czesto byli ludzmi niewlasciwymi, a moze poprostu uwazali, ze religia jest najwazniejsza i trzeba jej wszystko podporzadkowac. mieli wladze prawie absolutna, bo czlowiek zawsze boi sie bardziej kary boskiej niz miecza. dlatego tez moze ta wladza przyslaniala im prawdziwe zadanie jakie mieli do spelnienia? nie wiem i ciezko jest mi powiedziec.

Tutaj posilkowalem sie tylko tym co mowia Rosjanie.Oni maja o to pretensje.Ja nie.
Szczerze mowiac to ja jakos przyjmuje z dystansem wszystko to co mowia do nas Rosjanie. i to niezaleznie czy mowia o religii, gazie czy o pogodzie. moze mam jakies uprzedzenie, ale o zaufaniu do Rosjan jakos ciezko byloby mi powiedziec.

Legenda (łac. legenda 'opis żywota bądź wydarzenia') to słowo mające kilka znaczeń.

1)W literaturze określa się tym mianem opowieść fantastyczną, posługującą się elementami niezwykłości oraz cudowności, związaną z życiem świętych i męczenników. Pierwsze legendy powstały w średniowieczu w celu propagowania wiary chrześcijańskiej. Najbardziej znana z tego okresu jest Złota legenda Jakuba de Voragine (1270). Acta sanctorum, największy zbiór legend religijnych, powstał w latach 1643-1694 i obejmuje 70 tomów (zobacz też: hagiografia).
2)Od drugiej połowy XVIII wieku legendami nazywa się również podania ludowe o nadprzyrodzonych zjawiskach i wydarzeniach (zwane inaczej klechdami).
3)Legenda to także krótki tekst umieszczony na marginesie mapy lub planu geodezyjnego, objaśniający występujące na nich symbole (zobacz: legenda mapy).
4)Legendą jest również napis na monecie, medalu lub pieczęci.
Termin ten używany jest też przez muzyków (zobacz: legenda (muzyka)).

nie wiem czy mi się tylko wydaje czy ten topick jest bez sensu ? lub przynajmniej tytul tego topicku.


A mi sie zdaje ze nie masz sie do czego przypiepszac i zes se znalazl temacik gdzie cos ci nie odpowiada.
Legenda (łac. legenda 'opis żywota bądź wydarzenia') to słowo mające kilka znaczeń.

1)W literaturze określa się tym mianem opowieść fantastyczną, posługującą się elementami niezwykłości oraz cudowności, związaną z życiem świętych i męczenników. Pierwsze legendy powstały w średniowieczu w celu propagowania wiary chrześcijańskiej. Najbardziej znana z tego okresu jest Złota legenda Jakuba de Voragine (1270). Acta sanctorum, największy zbiór legend religijnych, powstał w latach 1643-1694 i obejmuje 70 tomów (zobacz też: hagiografia).
2)Od drugiej połowy XVIII wieku legendami nazywa się również podania ludowe o nadprzyrodzonych zjawiskach i wydarzeniach (zwane inaczej klechdami).
3)Legenda to także krótki tekst umieszczony na marginesie mapy lub planu geodezyjnego, objaśniający występujące na nich symbole (zobacz: legenda mapy).
4)Legendą jest również napis na monecie, medalu lub pieczęci.
Termin ten używany jest też przez muzyków (zobacz: legenda (muzyka)).

nie wiem czy mi się tylko wydaje czy ten topick jest bez sensu ? lub przynajmniej tytul tego topicku.
Na razie wybrałam książki: Zbrodnia i kara, Ziemia obiecana, Ludzie bezdomni i Lalka, z czym Lalkę chcę omówić raczej tylko szczątkowo i o niej po prostu wspomnieć (wydaje mi się, że szerokie omawianie jednocześnie Ziemi obiecanej, Ludzi bezdomnych i Lalki byłoby już nudne i niepotrzebne). Dlatego szukam jeszcze 2, może 3 książek (może nawet coś z kanonu lektur przyjdzie Wam do głowy), z czego jedno chcę omówić dokładnie, co do reszty tylko zasygnalizować znajomość ( może jakaś nowelka?), przy czym wolałabym, aby propozycje były z początków XX wieku (te już wybrane powstały pod koniec XIX (chyba?)). Jako koncepcję czy tezę prezentacji przyjęłam wielkie miasto jako miejsce destrukcji człowieka i człowieczeństwa. Do literatury przedmiotu na razie udało mi się tylko znaleźć "Warszawę naturalistów" Jana Detki. Co możecie mi jeszcze polecić?

[ Dodano: 29 Luty 2008, 22:17
uups, nie tu gdzie tyrzeba to napisałam... Co do twojego pytanie to twoje rozumowanie jest całkowicie poprawne, zakładając, że wszechświat jest nieskończony (czyli zakładasz nieskończony ogrom wszechświata). To, że w dzień niebo nie świeci się jednorodną powierzchnią gwiazd jest dowodem na skończonośc wszechświata (prymitywnym wprawdzie, utworzonym bodajże w XVIII lub XIX w.
niestety zmartwię Cię, przyjąłeś błędne założenie W. Szekspir żył w latach 1564- 1616 a romantyzm w Europie zaczął się w od ostatniego dziesięciolecia XVIII w. i trwał do połowy wieku XIX.

więc skłoń sie bardziej do Goethego, Byrona, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego
- polskie bohaterstwo w sytuacjach krytycznych
- polskie szarmanctwo
- Maria Skłodowska Curie
- Jan Szczepanik
- Stefan Banach
- polscy badacze i geografowie XVIII i XIX wieku
- polscy himalaiści, alpiniści i wspinacze
Jeden benedyktyn o nazwisku Alberano Desiderio obliczył na początku XVIII wieku , że od stworzenia świata, w niebie znalazło się ponad 111 mld dusz ludzkich. Na skutek buntu Lucyfera, ubyła trzecia część, czyli ponad 37 mld. Jego zdaniem, po rewolcie pozostało w niebie dokłądnie 74.074.074.136 dusz. Owy „matematyk" nie informuje jednak na jakiej podstawie dokonał swoich wyliczeń, ale skoro tak podaje i potwierdzają, to „ zawsze wiarygodne” źródła kościelne, to „nich już tak będzie”.

Puffendorf opisał dokładnie czym naprawdę jest czyściec i kary w nim zadawane, i jak straszne mają one być, oraz jak wierni mają się ich bać. I tak matka Anny, siostry polskiego króla Zygmunta III, będąc na łożu śmierci, tak się męczyła obawą przed czyśćcem, iż spowiednik jej, jezuita Warszewicki, znany autor i kaznodzieja, rzekł jej :”... czyściec jest niczym innym jak tylko bajką, zmyśloną dla prostego, ciemnego ludu." Stojąca za kotarą przy łożu matki, młoda księżniczka Anna, usłyszawszy tę prawdę, zaczęła pilnie studiować Pismo święte, w którym nie znalazła nigdzie nawet wzmianki o podobnej, karno-poprawczej instytucji, jaką jest czyściec. Porzuciła więc wiarę rzymską na zawsze, i ni groźby ani prośby oraz obietnice, nie zdołały przeciągnąć ją na powrót do papieskiego wyznania. Przez resztę życia pozostała w wierze ewangelicko-reformowanej i w niej umarła.

Zaratusztra , reformator religii mazdejskiej i narodowy prorok Iranu (VII-VI wieku p.n.e.) uznawał czyściec jako „królestwo pośrednie". Idea czyśćca nie są pomysłem wiary rzymskokatolickiej i występuje już w Indiach (sansara) oraz u ludów germańskich. Widzimy ją także w innych wierzeniach w nieco innej formie jako metempsychozę, czyli wędrówkę dusz. Spotykamy ją w tradycji germańskiej jako Hel, w islamie jako al-Araf, u gnostyków jako Matarata, a u ludów afrykańskich jako Ototolane. Do chrześcijaństwa czyściec (purgatorium) przeszedł z judaizmu oraz idei greckich (Platon, orficy), rzymskich (Wergiliusz) i gnostyckich (Hermes: Psychopompos). Przeistoczył się w mityczną krainę, pośrednią między niebem a piekłem, w której przebywają dusze ponoszące karę w ramach niedopełnionej pokuty za grzechy sprawione w doczesnym życiu. Zazwyczaj grzesznik poddawany jest działaniu tzw. „ognia oczyszczającego".

Piekło, niebo, czyściec – meandry pośmiertnej rzeczywistości o zarania kuszą urokami i straszą bezwzględnością wiernych różnych religii.
Rozpowszechnionym jest pogląd "mniejwiernych" , iż przekazy niebiańsko-piekielne są jedynie bajką obliczoną na korzyści ziemskie z tego wynikające dla określonej grupy społecznej, bazującej na bojaźni wiernych przed pośmiertną niewiadomą.
Co Wy ma ten temat sądzicie ?
Odradzam wpisywanie do bibliografii stron internetowych, bo nie wszyscy nauczyciele na to dobrze patrzą, niektórych to wręcz irytuje. Co do opracowań to poszukaj w książkach:
1.Wychowanie w rodzinie polskiej od schyłku XVIII do połowy XX wieku : zbiór studiów / pod red Krzysztofa Jakubiaka i Adama Winiarza - tu może być kilka ciekawych informacji
2.O kulturze na wsi : materiały z sejmików regionalnych przed Krajowym Kongresem Kultury Wsi / red. Anatol Jan Omelaniuk.
3.Rodzina wiejska / Barbara Tryfan.
4.Wieś w literaturze polskiego renesansu / Mieczysław Piszczkowski.
5.Wieś w literaturze polskiego baroku / Mieczysław Piszczkowski.
6.Wieś w malarstwie i rysunku naszych artystów / Halina Cękalska-Zborowska.
7.Kultura Okresu Pozytywizmu T.3 ; Wieś.
8. Wieś i karczma : rola karczmy w życiu wsi pańszczyźnianej / Józef Burszta.
Powodzenia, mam nadzieję, że przydadzą ci się te książki
Górujący nad okolicą kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Słupie był dla okolicznych terenów ośrodkiem życia religijnego i powstał jako pierwszy tutaj obiekt cysterski. Natomiast centrum gospodarczym stała się odległa od Słupa o dwa kilometry Winnica. Z czasem grangia (folwark klasztorny) tutaj powstała stała się jednym ze znaczniejszych ośrodków życia gospodarczego w posiadłościach cystersów lubiąskich. Ich zasięg wytyczały wówczas rzeki Kaczawa i Nysa Szalona. Rzeki te miały szczególne znaczenie dla cystersów, bowiem obie wypływały z ich dóbr i również obie kończyły swój bieg w pobliżu granic ich posiadłości.
Cystersi czerpali swe dochody głównie z rent naturalnej i pieniężnej pobieranej od ludności chłopskiej. Początkowo prowadzili też własną gospodarkę opartą na pracy konwersów, czyli członków konwentu, ale bez pełni praw zakonnych, później grangia opierały się na pracy najemnej, a konwersi stawali się zarządcami kierującymi ich działalnością. Centralnym punktem takiego folwarku był spichlerz, w którym gromadzono zbiory z pól oraz uzyskiwane od okolicznej ludności daniny. Przy spichlerzu budowano zagrody dla zwierząt gospodarczych i ogród warzywny. Cały teren otoczony był murem, a wokół rozpościerały się uprawne pola i łąki. Grangia nie mogły być oddalone od klasztoru dalej jak o dzień drogi.
Zabudowania w Winnicy to pocysterska grangia, składająca się z budynku głównego oraz budynków gospodarczych. Pochodzą one z XVII i XVIII wieku. Najciekawsze z nich to kuźnia, dwukondygnacyjny budynek w kształcie litery L, budynek prepozytury, dom konwersów i pawilon ogrodowy z bramą. Całość pomimo, że jest w zaawansowanej ruinie wygląda imponująco. Do środka niestety wejść nie można, ale przez pozbawione szyb okna można zauważyć wewnątrz resztki bogatej dekoracji ściennej.


dokladnie to samo pisalo na takiej lekko zdemolowanej tablicy w okolicy klasztoru. Niesamowicie mnie zdziwilo ze do tych ruin prowadzila od glownej drogi tablica, musiec to bylo cos duzego i znanego.. bo zwykle do roznych ruinek palacow czy klasztorow tu na dolnym slasku mozna dotrzec tylko dzieki mapie a tu buch! i kierunkowskaz
Oto migawki z niedługiej, relaksowej wycieczki (około 8 km przejścia pieszego)



Dwór w Bytyniu zbudowany w XVIII nad Jeziorem Bytyńskim, przebudowany w XIX wieku
i odrestaurowany pod koniec lat 90-tych



Kościół w Bytyniu zbudowany w 1534 roku w stylu gotyckim, kilkakrotnie przebudowywany, gruntownie
odremontowany w latach 90-tych



Rezerwat "Bytyńskie Brzęki" utworzony w 1959 roku, chroniący około 140 okazów jarząbu brekini
(zwanego brzękiem) na obszarze 14,2 ha



Rozwijające się liście jarząbu brekini



Las w okolicy rezerwatu
Parę lat temu był na ten temat artykuł w "Sudetach" (chyba). Trochę byłem tym zainteresowany, ponieważ Szwenkfeldyści organizowali ( w początkach XVIII wieku!) masowe biegi wielkanocne swoich wyznawców. W gminie Pielgrzymka zrodziła się idea przywrócenia tej tradycji, niestety - nie zrealizowana.

W naszej świadomości pojęcie "niemieckie" kojarzy się wyłącznie z Prusami i pruskimi tradycjami
Co oznacza w "naszej". "Naszej" czyli czyjej ????????????????

Naszej czyli ogółu Polaków, w tym ludności Dolnego Śląska, która uległa mentalności mieszkańców centralnej Polski. Są jednak regiony w zachodniej Polsce, gdzie panowała przez wieki wielokulturowość, a do takich należy m.in. Wielkopolska. Tam pojęcie "niemieckie" nie wszystkim jeszcze kojarzy się wyłącznie z pruskimi tradycjami. Chyba niewielu jest rdzennych Poznaniaków, w których żyłach by nie płynęła cząstka niemieckiej krwi, i którzy by nie byli tego świadomi. To skutek osadnictwa niemieckich katolików przybyłych tu z Bambergu w XVIII wieku, nazwanych później "Bambrami", a którzy wymieszali się z Polakami i stopniowo spolszczyli. Jednak pewne zwyczaje kulturowe jak gospodarność, oszczędność i solidność, odmienna mentalność czy lokalna gwara u nich pozostały do dziś.

Piątkowa Rzepa (29-09-2006) podaje taką informację: "Trasa [na Szczeliniec Wielki] rozpoczyna się w centrum Karłowa. (...) Na szczyt prowadzi 665 kamiennych stopni. Wykuł je pod koniec XVIII wieku sołtys Franz Pabel, uważany za pierwszego w Europie urzędowo mianowanego przewodnika. Tę funkcję przydzielił mu król Prus."

Z tym pierwszym w Europie mianowanym przewodnikiem, to tylko jeden z mitów stworzonych przez lokalne lobby przewodników sudeckich. Nie ma na to dowodu, że była to pierwsza w historii Europy taka nominacja. Należy poddać w wątpliwość, że nie było ludzi z podobnymi glejtami w innych miejscach Europy, gdzie źrodła historyczne już z czasów renesansu wzmiankują o działających tu i ówdzie cicerone. Nie wydaje się rzeczą możliwą, aby którykolwiek z twórców tego mitu przekopał się przez archiwa w całej Europie i na tej podstawie stwierdził, że podobnych przewodników w innych krajach, poza XIX wiecznymi Prusami, nie było.
Piątkowa Rzepa (29-09-2006) podaje taką informację: "Trasa [na Szczeliniec Wielki] rozpoczyna się w centrum Karłowa. (...) Na szczyt prowadzi 665 kamiennych stopni. Wykuł je pod koniec XVIII wieku sołtys Franz Pabel, uważany za pierwszego w Europie urzędowo mianowanego przewodnika. Tę funkcję przydzielił mu król Prus."

Tak więc twierdzenie, że kłamstwem jest jakakolwiek mowa o polskich góralach karkonoskich ... . Polska ludność zamieszkująca obecnie Sudety to w znakomitej większości potomkowie przesiedleńców po II wojnie światowej. Ta ludność jest wypadkową podobnej zbieraniny emigrantów z różnych stron, tak jak większość mieszkańców tych ziem przed wojną.

Przed 1945 rokiem były to ziemie czeskie i niemieckie zamieszkane przez głównie Niemców i Czechów.
I Pana reakcja nie ma żadnego odniesienia do faktów.

Moja wypowiedź ma ewidentne odniesienie do faktów, oraz w sposób oczywisty podważa błędny pogląd jakoby w regionie karkonoskim wytworzyła się jakaś rodzima tradycja góralska (zobacz tytuł wątku!!!). Zgadza się, że to były ziemie zamieszkałe głównie przez Niemców i Czechów, ale skoro poruszono tu temat rzekomych górali karkonoskich, to przecież mówiąc o składzie ludnościowym regionu nie można pominąć przedstawionego przeze mnie wyżej zarysu historii dużych ruchów migracyjnych ludności i znacznego udziału w tym składzie m.in. Serbłużyczan, Żydów i innych narodowości.

Przykładowo w budownictwie XIX i XX wiecznym, a więc na długo przed 1945 r. dominowała mieszanina różnych stylów jak łużycki, tyrolski, norwesko-szwajcarski, niemiecki uzdrowiskowy, secesja, eklektyzm itd. Użycie dla niektórych obiektów z tej mieszaniny terminu "styl sudecki" razi po prostu sztucznością. Bo przecież już od przełomu XVIII i XIX w. Europa oszalała na punkcie turystyki i romantycznego krajobrazu, a Karkonosze nadawały się do tego wprost znakomicie. Dlatego u podnóża tych gór powstawały "jak grzyby po deszczu" letnie rezydencje rodów magnackich z całej niemal Europy. Zjeżdżała do Kotliny Jeleniogórskiej pruska arystokracja wraz z dworem królewskim na czele. Pod Karkonoszami budowano różne zespoły pałacowo czy zamkowo-parkowe z amfiteatrami, sztucznymi ruinami itp. Czy to miało coś wspólnego z góralszczyzną? Odpowiem: zdecydowanie nie!

Na początku XIX wieku zaczęto w górach budować schroniska, które też nie miały zupełnie nic wspólnego z jakimś rzekomo rodzimym stylem góralskim, jak np. obecna "Szwajcarka" w Rudawach Janowickich czy nie istniejące już Prinz Heinrich Baude nad Wielkim Stawem. To nie miało absolutnie nic wspólnego z autentyczną góralczczyzną.

Również w budownictwie sakralnym regionu nie da się wskazać wyraźnych cech jakiejś rodzimej góralszczyzny. Kościółek "Wang" to styl norweski, inne kościoły to murowane: m.in. gotyk, barok, eklektyzm itp., a więc style ogólnie panujące w Europie. I to są wszystko fakty bezsporne.

Tutaj się wykładam, bo ani nie widziałem ksiąg, ani innych dokumentów świadczących "za" turystycznym charakterem ówczesnych wędrówek.

Warto zapoznać się z artykułami w pracy zbiorowej pt. "Turystyka polska w Sudetach", Wrocław 1986. Szczególnie ciekawe i odnoszące się do konkretnych faktów i materiałów żródłowych są artykuły Ryszarda Kinla z Raciborza, zatytułowany "Turystyka polska w Sudetach do II wojny światowej" i Jacka Kolbuszewskiego "Sudety w literaturze polskiej".

Autorzy zamieszczonych tam artykułów nie ulegają współczesnym tendencjom i nie unikają wzmianek o słowiańskich lub polskich śladach w Sudetach w XVII i XVIII wieku; nie widać w ich tekstach takich przejawów "poprawności politycznej" i "troski o prawdę historyczną", jaka ostatnimi laty wyziera z publikacji autorów związanych z wrocławskim SKPS-em..

Jacek Kolbuszewski wypowiada tam ważną myśl: "(...) Jest bowiem rzeczą już wiadomą, że Sudety jako góry dobrze zagospodarowane i także wcześniej od innych zagospodarowane turystycznie, a więc łatwo dostępne i mniej niebezpieczne, odegrały bardzo ważną rolę w dziejach polskiej turystyki górskiej. Rzecz ujmując w skrócie powiedzieć można, iż tu właśnie w Sudetach (...) kształtowała się i nabierała rutyny polska turystyka górska, czy - rzecz ujmując nieco szerzej - polska subkultura turystyczna. (...) Nie było zatem rzeczą przypadku, iż pierwsze polskie przewodniki górskie są właśnie polskimi przewodnikami sudeckimi (...)"

Również opracowanie Jacka Kolbuszewskiego "Z dziejów Śnieżki w Karkonoszach", Warszawa-Kraków, 1999, zawiera wiele istotnych spostrzeżeń, m.in. że wystawiona na Śnieżce kaplica od początku symbolizowała triumf Boga nas siłami zła, a pielgrzymka do tego miejsca stała się niejako przejawem lokalnej kultury, która nie miała jakiegoś charakteru ogólnoniemieckiego. Ewolucja począwszy od wypraw poszukiwawczych i naukowych, poprzez pielgrzymki religijne do masowego ruchu wycieczek przybyszy z odleglejszych stron, mających na celu zaspokojenie ciekawości czyli turystyczne zwiedzanie tych okolic, trwała długo, a właściwa turystyka zaczęła się w Karkonoszach dopiero w II połowie XVIII w.

Imię wcale nie musi oznaczać narodowości, ale zdradza ją język, którym się dana osoba posłużyła.

To fakt.

Co do kryteriów narodowości, to myślę, że tak naprawdę o narodowości decyduje sam zainteresowany. Język to chyba nie wszystko; inaczej Kopernik nie byłby Polakiem. A przecież za takiego go uważamy (nota bene, Niemcy uważają go za Niemca ).

Tak czy inaczej faktem jest, że pierwszy znany polski wpis w księdze pamiątkowej Śnieżki pojawił się już na początku XVIII w.

Twierdzenie, że turystyka polska na tym terenie jeszcze się nie rozwinęła można uznać o tyle za słuszne, że niemiecka czy czeska też się jeszcze nie rozwinęła. Wejścia na Śnieżkę miały wtedy charakter wybitnie pielgrzymkowy (sakralny). O zaistnieniu właściwej turystyki górskiej w Karkonoszach można mówić dopiero w I połowie XIX wieku. I dotyczy to przedstawicieli różnych narodowości, wśród których Polacy stanowili dość liczną grupę.

Nie trzeba siłowni bo zajęcia z szermierki to nie tylko same pchnięcia, weź sobie pomachaj przez 3h dziennie 2 kilowym prętem i tak przez 3 miesiące a masz moje słowo, że siła ci się wyrobi całkiem przyzwoicie.
Do tego wszelkie miecze, topory ważyły więcej.


No, miecz landsknechta mógł ważyć powyżej 2 kilo, ale rapier, i to ciężki, miał wagę w okolicach 1500 gram, a szpada do 800 gr. To są piórka.
Topory nie przekraczały wagą 2 kilo, ba, nawt buzdygany czy wekiery. Za ciężka broń jest zbyt trudna do opanowania, więc zawodna.

Ja wiem, w muzeach mamy kwiatki takie, ze hej, 20 kilogramowe miecze ceremonialne i te sprawy... Lepiej czasem spojrzec w zachodnie źródła i na spokojnie zweryfkować wiedzę.

Co do sali treningowej - rzeźba to rzecz dzisiejsza. W Renesansie była wazna dla malarzy i rzeźbiarzy. Dobrzy szermierze nie musieli byc piękni. Skuteczność w rapierze nie zależy od siły. Za przeproszeniem, suchar ze skoliozą potrafi być śmiertelnie groźny, w momencie, kiedy ma znakomicie opanowaną technikę, tak samo panna o wzroście do 1m 50 cm.
Sam ruch budował ciało, z resztą, naprawdę, technika nadrabiono brak siły.

Zbroja z kolei nie wyrabia ładnego ciała, tylko mocny pas barkowy, kręgosłup i nogi. I łapę jak u niedźwiedzia. Zatem pieknej i harmonijnej budowt szlachta raczej nabierała jeźdżąc konno, polując, uprawiając szlachetniejsze odmiany zpasów, i tańcząc.
Pojawienie się gimnastyki datuje się na przełom XVIII i XIX wieku. Od tego czasu zaczęło się też kłaśc nacisk na rzeźbę ciała ukształtowaną śwdomie i z rozmysłem.

została dość szczegółowo opisana w dodatku "Marienburg: Sold Down the River"
Niemal każdy prowadzi, lub grał w przygodzie, w której występuje "Gildia Kupiecka", czy "Gildia Kupców", a dla mnie od tego już tylko krok do giełdy
Od bardzo dawna? Myślałem że od XVIII wieku i to było raczkowanie, początki jedynie.
choć oczywiście towarowej, a nie papierów wartościowych.

Oczywiście, że raczej mówimy o giełdzie towarowej, ale... Spółki istniały w średniowieczu a...

"Założenie w 1602 roku najpierw holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, a w dwadzieścia lat później Kompanii Zachodnioindyjskiej oznaczało nowy etap w rozwoju giełd, z których coraz większe znaczenie zyskuje amsterdamska. Na niej to właśnie pojawiły się po raz pierwszy akcje tych kompanii. Zyski jakie przyniosły spowodowały, że ich ceny na giełdzie szybko szły w górę, zaś ludzi opanowała gorączka spekulacji."

Z tego wynikałoby, że już na początku XVII wieku istniał obrót akcjami kompanii. Czemu więc nie prowadzić obrotu akcjami spółek, których w średniowieczu mamy trochę?
Jeśli chodzi o ten okres, to tylko szpada. Rapier w tym okresie był używany juz tylko w Hiszpanii, i to też raczej jako przeżytek i broń ceremonialna.

Co do pana na obrazku w podręczniku, to jego strój jest poskładany z elementów fantasy, czyli np. sposób noszenia pasa. Do tego sa dołożone elementy z mody XVII, dokładnie z terenów Francji, czyli kamizela i szustokor [spolszczenie justaucorpse] i płaszcz, typu redingote, popularny raczej na początku XVIII wieku. Na szyi ma zawiązany halsztuk, czyli poprzednik, krawata. Nie jest to w żadnym wypadku żabot. Żabot to wykończenie falbaną lub koronką rozcięcia koszuli - stricte to nie jest nawet kołnierz.

Najzabawniejszą kwestia są nogi postaci - domyślam się, że nosi pończochy zawiązane podwiązkami, choć długością przypominają raczej buty do jzdy konnej. Spodnie [culottes] w tym zestawie powinny być dłuższe i sięgać tuz za kolano.

Tyle, jesli chodzi o modę historyczną. [mam niezłego fioła na jej punkcie ]

Pozwolę sobie wkleic link do opracowania o modzie monastyrowej:

Pozdrawiam
Nie bardzo. Jest zasadnicza różnica w modzie francuskiej XVI a XVII wieku. W samym XVII wieku miedzy jego pierwszą a drugą połową jest spora różnica a co dopiero mówić o różnych wiekach. Trochę poszperałem po sieci i doszedłem do wniosku, iż w mojej Cynazji ubierają się tak jak we Francji na przełomie XVII i XVIII wieku, czyli spodnie, pończochy, podwiązki, pantofelki lub buty do jazdy konnej. Na górę koszula, długa lub krótka kamizelka i justacorps. Na głowie okrągły bądź trójgraniasty kapelusz. Do tego obowiązkowo rapier i czasami laska.

Wspomniane toporne pordzewiałe sredniowieczne zamki często otwierano ciękimi i długimi nożami.

A ja sobie pomyślałem, że skonstruowanie małej i wytrzymałej metalowej śrubki to raczej problem technologiczny w świecie WFRP (nie mówiąc o nakrętce). My na większą skalę zaczęliśmy to robić w XVIII wieku, więc wątpię, czy w WFRP skręcano tym zamki. Stąd też obecność śrubokrętu uważam za mało praktyczne rozwiązanie. Bo skoro nie ma śrub, to po co śrubokręt? Znacznie sensowniejsze jest używanie nitów.
Po prostu gromril jest zbyt twardy, żeby można było z niego wykuwać drobne przedmioty.
No nie wiem czy się nie da wykonać drobnych przedmiotów z gromrilu, bo battlu i książkach kraski maja z niego nie tylko płytówki, ale też kolczugi. Jeśli jakiś metal jest na tyle plastyczny, że da się z niego wykuć blachę (np. na zbroje), to wykucie pręta/drutu nie stanowi problemu.

Pozdro

Tak sobie pomyślałem, może skoro w zestawie są śrubokręty to twórcy wzięli pod uwagę otwieranie zamków jako ich całkowite rozkręcanie? A ja sobie pomyślałem, że skonstruowanie małej i wytrzymałej metalowej śrubki to raczej problem technologiczny w świecie WFRP (nie mówiąc o nakrętce). My na większą skalę zaczęliśmy to robić w XVIII wieku, więc wątpię, czy w WFRP skręcano tym zamki. Stąd też obecność śrubokrętu uważam za mało praktyczne rozwiązanie. Bo skoro nie ma śrub, to po co śrubokręt? Znacznie sensowniejsze jest używanie nitów.

Odnośnie rozkręcania zamka, to zazwyczaj od zewnątrz jest tylko dziurka od klucza, a rozkręcenie w ten sposób całego zamka to byłby cud Ranalda.

Jak się teraz przyjrzałem, ma jeszcze nie mały sztylet za pasem Shocked . Rozumiem, że to "Ponury świat niebezpiecznych przygód"... ale nie uważacie tego za lekkie przegięcie?

Akurat noże w średniowieczu nosili wszyscy na okrągło, także kobiety. Najmniej służyły one właśnie do walki. Najczęściej jako narzędzie niezbędne w pracy oraz do jedzenia. Później upowszechniło się także noszenie przy pasie innych przedmiotów codziennego użytku: łyżek, widelców, kluczy...

Należy pamiętać, że dawniej ludzie znacznie więcej czasów niż my spędzali poza domem (dotyczyło to tak mieszkańców wsi jak i miast), często w znacznym oddaleniu od własnych gospodarstw. Dlatego też, jeśli było to konieczne z częścią drobnych narzędzi się po prostu nie rozstawali. Zwyczaj ten przetrwał bardzo długo. Polska szlachta jeszcze w XVIII, a niekiedy nawet XIX wieku nosiła łyżki za cholewą buta na wypadek, gdyby przyszło im coś jeść.

To naprawdę ciekawe, ale jednak nie dotyczy tematu. Jeżeli chcecie kontynuować dyskusję, to jestem zmuszony prosić o założenie nowego topicu.
kotomaniak
Karl masz dużo racji mówiąc, że świat Warhammera jest po części odbiciem historycznych państw przynajmniej w dziedzinie kultury, mentalności i poziomu technicznego, ale to nie są ich dokładne odwzorowania, dlatego właśnie bardzo łatwo jest znaleźć miejsce dla prymitywnych struktur plemiennych nawet na terenie Imperium.
A odwołując się do historii skoro tak bardzo Ci to pasuje to instytucja Inkwizycji powstała w Hiszpanii w roku 1215 i istniała w swej krwawej formie do wieku XVIII maiła za zadanie ścigać wszelkie herezje i m.in. właśnie takich ludzkich szamanów.

Po Paragrafie 22 wziąłem się za Imprimatur (bardzo lubię takie spiskowe powieści z wielką historią w tle - już nie mogę się doczekać, aż znajdę czas na Veritas, w której akcja ma miejsce w Cesarstwie)

Przed Veritas warto przeczytać "Secretum" - wtedy będzie zachowana kolejność ("Imprimatur"; "Secretum"; "Veritas"). Bardzo ciekawy cykl. Świetne przedstawione realia historyczne, w tym życie codzienne przełomu XVII i XVIII wieku (na kolana powala szczególnie "Veritas" z opisami życia w Wiedniu).
Czekam na tom czwarty "Mysterium".
AGrzes właściwe pytanie to skąd się bierze cywilizacja?

Dzicz po prostu istnieje.

W dzisiejszych czasach w Europie i znacznej części Ameryki Północnej właściwie każdy kawałek ziemi ma swojego właściciela. Nie zawsze jednak tak było. Opisywany stan rzeczy ma miejsce może od XVIII - XIX wieku i jest wynikiem postępu cywilizacyjnego. Na znacznych połaciach pozostałych kontynentów znajdują się rozległe tereny nie zamieszkane przez właściwie nikogo. Do XVIII wieku można było takie znaleźć też w Europie. W XIX także w Ameryce Północnej. Na pozostałych obszarach pozostała po dzień dzisiejszy.

Dzicz wzięła się stąd, że drzewka i krzaczki sobie rosną na tej planecie od jakichś kilkuset milionów lat. Miasta natomiast budowane są może od jakichś pięciu tysiącleci. Dlaczego ludzie dziczy nie wyplenili zaraz po tym, jak nauczyli się robić krzemienne siekiery?

1) Przez dłuższy czas ludzi było za mało, żeby pozbyć się całości dziczy. Dotyczyło to nawet obszarów Europejskich. Po prostu nie było komu tam mieszkać. Ludziom starczyły te obszary, które już kontrolowali. Oczywiście wraz ze wzrostem populacji przesuwali się na inne tereny.

2) Brak bogactw naturalnych. Chodzi tu oczywiście głównie o dobre gleby pod uprawę, w mniejszym stopniu o surowce naturalne (te są na topie od jakichś 200 lat). Na skale, czy piasku nie zasiejesz i nie zaorzesz. Ba! Jeśli korzystasz ze słabej (np. średniowiecznej) techniki rolniczej, to nawet na gruntach średniej klasy będziesz miał kłopoty z utrzymaniem się przy życiu. Żywności natomiast tak łatwo nie sprowadzisz...

3) Skrajnie niekorzystne warunki klimatyczne.

4) Dzikie zwierzęta & co. Dzikie zwierzęta (np. wilki, niedźwiedzie, dziki) były dużym problemem do momentu wynalezienia broni palnej. To, co żyje w fantasy wystarczy, by stanowić barierę dla postępu urbanizacji do momentu wynalezienia artylerii samobieżnej i napalmu.
Oz, czy jezeli kupie Twoj egzemplarz i stwierdze, ze nie ma tam podpisu Barona (oczywiscie tuszem ksiezycowym z XVIII wieku) to zwrocisz mi pieniadze wraz z kosztami przesylki?

Przy okazji - dlaczego Ozowi nie nabijaja sie posty?

Przykład husarii - do tej formacji mogła przynależeć tylko szlachta
To jest, niestety, dośc powszechny błąd- do husarii jako towarzysze mogli przynależeć też mieszczanie (fakt, że najbogatsi). Po prostu każdy, kogo było stac na konia i uzbrojenie. Inna rzecz, że XVI-XVII w. bogaci mieszczanie bardzo mocno naśladowali szlachtę (nawet w stroju), więc nie odstawali od reszty towarzyszy.

Aha, małe uzupełnienie do powodów, dla których stawiam na husarię.
9) i za Wiedeń. Za 5 000 husarzy vs. 200 000 tureckiego wojska. Jeden do czterdziestu.
10) i za minimalne straty własne. Aż do XVIII wieku.

Obrok dla konia na cały dzień będzie pewnie kosztował kilka pensów-do szylinga. Przecież nie więcej niż dzienne utrzymanie człowieka. Pokój dwójka w kiepskiej karczmie 3 szylingi. Itd. Pamiętać trzeba o bardzo dużych różnicach w cenach artykułów, w zależności od dostępności i zapotrzebowania w danym regionie.

I dalej orientacyjnie:
5 ton zboża z hektara za 2-3 korony sprzedawane/t

1 kg mąki – 0,5 pensa (Młyny służyły nie tylko do produkcji mąki. Od XII wieku stosowano je też w tartakach, foluszach (wytwarzających sukno), przędzalniach, kruszarkach (rudy, soli kamiennej, kości, węgla) a nawet przy kuźniach. Średniowieczny młyn potrafił przetworzyć około 500 - 700 kg ziarna na dobę.)
Aby otrzymać 10 kg mąki potrzeba 15 kg pszenicy. Chleb waży 25% więcej niż wzięta do wypieku mąka.

Zwykły kiepski miecz, to może i za dwie korony się znajdzie, ale kastet to może za 2 szylingi.

1t śledzi – 10 koron
1t dorszy – 60 koron
Ręcznie strzyżony jedwabny aksamit – 20 koron/metr
Jedwab - 4-8 szylingów/metr, nawet 12sz
Aksamit – 6 sz/metr
Sukno - 1-2sz/metr
Len – 2sz/metr
Wełna – 3 szylingi 6 pensów/metr
5 pensow z kilogram
2,5 kg wełny z owcy, strzyże się dwa razy do roku, na męski sweter potrzeba kg.
Z jednej owcy 4kg wełny, rocznie 200-300 l mleka
Bawełna pojawiła się w Europie w X wieku w Hiszpanii, za sprawą Arabów, krórzy sprowadzili tam nasiona tej rośliny. Aż do końca XVIII wieku (czyli czasów rewolucji przemysłowej) była tkaniną bardzo kosztowną. Uzyskanie kilograma przędzy wymagało około 30 roboczodni (uzyskanie kilograma wełny zajmowało wtedy około 10 roboczodni, lnu - 12, a jedwabiu - 6).


Pytanie do autora wątku: Zdawało mi się, że według Twoich wyliczeń miecz jest dwa razy droższy niż łuk. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że przygotowanie łuku, którym można zabić coś większego od kury lub zająca jest (było) dużo kosztowniejsze niż zrobienie miecza, którym można rozbić komuś łeb. Zatem czy nie powinno być odwrotnie?

I jeszcze w kwestii formalnej o pochodzeniu słów gildia i korporacja, więc małe sprostowanie: gildia pochodzi od niemieckiego słowa Gilde, zaś korporacja od łacińskiego słowa corpus. Zatem nawet jeśli rdzeń praindoeuropejski jest wspólny (w co wątpię), to do naszego języka słowa te przedostały się niezależnymi od siebie kanałami.
feudalizm w Europie trwał do XVIII/XIX w. . . w zależności od regionu. Oczywiście w różnych formach, stopniowo się liberalizując. . .

To że w Imperium jest feudalizm nie ulega wątpliwości jako, że z pewnością nie ma tam kapitalizmu ani socjalizmu

Jednakże jest to feudalizm bardziej zaawansowanym stadium. Gospodarka towarowo-pieniężna istnieje, istnieją zapewne manufaktury. . . co do chłopów. Myślę, że dominuje czynsz tak jak to miało miejsce na zachodzie Europy począwszy od XVI wieku. Chłop sam sprzedaje swoje plony, uzyskuje za to pieniądz, z którego opłaca podatki i czynsz dla właściciela zwierzchniego ziemi, której sam jest właścicielem jako, że w feudaliźmie istniała tzw. własność podzielna - chłop miał własność użytkową, którą mógł dysponować np. uprawiać czy sprzedać. . . a szlachcic miał własność zwierzchnią w ramach czego przysługiwał mu czynsz. . . ale nie mógł chłopa wyrzucić z tej ziemi. . . chłopi mieli osobistą wolność.

Jednakże Imperium to nie Europa. . . na północy Imperium istnieje wiele terenów dzikich, nieprzebytych niebezpiecznych lasów, które należą tylko do elektora jak władcy całej prowincji. . . jeśli jakaś grupa osadników wejdzie do wielkiego lasu i wykarczuje lub wypali 30 jego hektarów, założy wioskę z palisadą to trudno byłoby aby jakiś szlachcic objął nad nimi władzę. . . bo są wolnymi osadnikami na dziewiczym terenie, który sami ucywilizowali. Jako tacy podlegają tylko elektorowi i jako wolni poddani płacą podatki i żyją na własny rachunek. Można to porównać do kolonizacji europejskiej. . .

Dlatego w mojej koncepcji lud wiejski północy Imperium jest bardziej niezależny, samodzielny i bitny. . .
Ja odpadam z braku czasu, a ty Tomeg lepiej poczytaj o tym jakie wynalazki były już dostępne w epoce wiktoriańskiej :>
Broń palną mieli już od dawna.

Przykładowo:
Maszyna parowa jest od połowy XVIII wieku,
Muszkiety mieli już w XVII wieku
w XVIII wieku mieli pistolety skałkowe

[...]ciężko powiedzieć do czego właściwie służył ten mini kanał[...]
Nasz kanał zdaje się być pozostałością po dawnym korycie rzeki Nysy. W XVIII wieku rzeka bowiem nie płynęła tak jak dzisiaj w tym miejscu - „prosto” - lecz na wysokości reduty kardynalskiej kierowała się lekko ku północy i zataczała łuk (niejako wcinała się w Friedrichstadt), przepływając pod samymi koszarami które znajdowały się kiedyś przy Louisen-Platz (przy samym wale rzeki) i kończyła ów łuk przed samym mostem berlińskim aby potem wyprostować się i płynąc już dalej prosto wzdłuż Neissedammstrasse. Po zejściu z wału obok koszar przy Louisen-Platz wchodziło się wtenczas bezpośrednio do rzeki Nysy. Dlatego dzisiaj szerokość koryta (tzn odległości między wałami rzeki) są w tym miejscu tak odległe. Na starych zdjęciach widać poza tym, że koszary - tak samo jak znajdujący się przy nich stary wał rzeczny zachowany po dziś dzień - miały formę właśnie łukowatą, niejako równoległą do dawnego koryta rzeki.
Zatem kanał będzie "pamiątką" po starym korycie rzecznym zachowanym w postaci takiego wąskiego przepływu wodnego najprawdopodobniej zostawionego w jakiś celach praktycznych. Czy zmiana koryta rzeki Nysy w tym miejscu z łukowego na prosty związana była z ludzkim zagospodarowanie czy też siłami natury – nie wiadomo.

pan Wacław Romiński opisuje historię wieży Brackiej.Wg. niego wieża została rozebrana lub obniżona w drugiej poł. XVIII wieku,

Hmm, ja natomiast zauważyłem taką oto rzecz:
Na planie zaprezentowanym poniżej(pochodzi on na pewno z czasów austriackich), wieża bracka jest jeszcze typową, gotycką warownią, w dodatku nieustępującą wielkością MunsterbergerThor. Natomiast na szkicach Wehrnera wykonanych około roku 1739/40 wieża ma już zupełnie inną postać Zatem w jakich okolicznościach mogła zostać obniżona Jakiś pomysł...

Ja osobiście stawiam na okres pomiędzy 1727, a 1740 .






Op-ony, czy wiesz może z którego roku pochodzi fragment szkicu, który zamieściłeś
W "Szkicach Nyskich" (t.1) pan Wacław Romiński opisuje historię wieży Brackiej.Wg. niego wieża została rozebrana lub obniżona w drugiej poł. XVIII wieku,a pozostałą niską budowlę rozebrano około 1905 roku.Powołuje się tu na B. Rufferta, który w 1910 roku pisze o niej w czasie przeszłym. Wieża Bracka wraz z bramą jest dobrze widoczna na planie G. Hauera z 1596 roku.

Miejsce, które można, a właściwie TRZEBA zagospodarować, oczyszczając raz na zawsze z tego podziemnego świństwa. I dziwna rzecz się dzieje: są chętni, a plac jak stał, tak stoi...

Czyli, że tam pod ziemią znajdują się jakieś nieczystości, rzekomo uniemożliwiające budowę obiektu

Jeżeli chodzi o Plac Padarewskiego, to w istocie mógł znajdować się tam cmentarz, ale ... do początków XVIII wieku najdalej. Cmentarz klasztorny, rzecz jasna. Dziś nie ma to już znaczenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt przekopania tego terenu podczas prac przy budowie nowożytnych fortyfikacji. Moim zdaniem, szuka się obecnie na wyrost jakiejkolwiek 'contry' przeciw budowie czegoś ciekawego w mieście. Nie potrafię sobie tylko wyobraźić, jak to jest, że samorząd występuje przeciw swoim wyborcom, a właściwie ich woli.
taki cytat przypadkiem znalazłam:
"Utworzenie dóbr biskupich znalazło odzwierciedlenie w zmienionych wizerunkach napieczętnych Nysy, na których motywy architektoniczne zastąpiły wizerunek św. Jana Chrzciciela i tarcze z herbem biskupstwa wrocławskiego. Ukształtowany na podstawie wizerunku napieczętnego herb Nysy miał trzy różne wersje. Na XVI-wiecznej mapie Śląska Helwiga widniała jako herb miejski tarcza, zawierająca w czerwonym polu sześć srebrnych lilii w układzie 3.-2.-1. Fryderyk Luca w XVII-wiecznym dziele o Śląsku podał, iż herb przedstawiał trzy żółte lilie. W XVIII w. jako herb przyjęto cały wizerunek napieczemy ze Św. Janem i dwiema tarczami z liliami. Wizerunki widniejące w herbach Nysy, a zwłaszcza lilie, funkcjonowały jako znaki reprezentujące przynależność terytorialną oraz właścicieli miasta, podobnie jak orzeł śląski w herbach innych miast."
Źródło: Strzyżewski W., Treści symboliczne herbów miejskich: na Śląsku, Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim do końca XVIII wieku, WSP, Zielona Góra 1999, str. 94

Przedstawialy, z tego co pamietam, miedzy innymi ludzi w strojach z XVIII/XIX wieku
chętnie bym to zobaczyła... ale nie pamiętam, bo rzadko tamtędy chodziłam będąc dzieckiem

tak poza tym to "biednie" to teraz wygląda, z zewnątrz ładnie, ale w środku już nie

Nie wiem z ktorego dokladnie roku pochodzi ale napewno z XVIII wieku.

Ponoć pochodzi z XVII wieku i postawiono ją z wdzięczności za ocalenie przed zarazą, która zagrażała miastu.
Dobra, się zgadło, odgadło. Czyli teraz mamy czekać, aż osoba która odgadła była zagadkę zada kolejną? Ja ze swojej strony dodaję tylko, takie ciekawe zdjęcie z lat 30'. Pozdrawiam! P.S Maciek, to faktycznie są tablice wmurowane w młyn przy Krzywoustego Szczerze mówiąc mogliby je przenieść w bardziej cywilizowane miejsce np. Ratusz..... Swoją drogą, wiecie może co znajdowało się w budynku młynu w wieku XVIII, czyli wieku tyh tablic?
Posłuchaj prozaiczny.
Czy ja Ciebie czymś obraziłem? Dlaczego wg Ciebie to ja przeczę sam sobie? Dla mnie człowieka nie wierzącego w ingerencję ani wpływ sił wyższych w ten świat słowo prorok czy kaznodzieja to niemalże ekwiwalenty. A żeby Ci "pojaśnić" zacytuję Ci kim jest deista:

Deizm - pogląd religijny zakładający istnienie jakiejś nieokreślonej dokładnie duchowej siły sprawczej, która stworzyła świat materialny i prawa nim rządzące, jednak nie ingeruje ona obecnie bezpośrednio w jego działanie. Według deistów istnienie tej siły sprawczej wyjaśnia racjonalną strukturę świata i stałość praw fizyki.

Deiści są swoistymi agnostykami poznawczymi, gdyż twierdzą, że bezpośrednie poznanie owej siły sprawczej jest niemożliwe i można ją poznawać jedynie pośrednio, poprzez odkrywanie naukowych praw rządzących materią. Są oni jednak zwykle całkowicie przekonani co do samego istnienia owej siły sprawczej i dlatego nie można ich nazwać agnostykami religijnymi.

Deiści odrzucają w całości prawdy wszystkich religii instytucjonalnych, uważając objawienia i święte księgi za pozbawione faktycznej wartości poznawczej. W filozofii nowożytnej za najbardziej znanego wyraziciela deizmu uważa się Barucha Spinozę.

Deizm był bardzo popularny w XVIII wieku zwłaszcza we Francji oraz w Stanach Zjednoczonych. Najbardziej znanymi deistami tych czasów byli Wolter, Denis Diderot, Jan Jakub Rousseau, Napoleon Bonaparte, Jerzy Waszyngton, Benjamin Franklin i Thomas Jefferson. Uważa się także, iż jest to dominujące wyznanie wśród masonów. Deizm jest też do dzisiaj bardzo popularny w kręgach naukowych, zwłaszcza wśród fizyków. Deistami byli: Albert Einstein, Maksymilian Robespierre, Linus Pauling, Werner Heisenberg oraz inni.

Jedną z najstarszych znanych grup wyznających formę deizmu byli żydowscy saduceusze, którzy nie wierzyli w istnienie świata duchowego poza samym Bogiem (Dzieje Apostolskie 23:8) oraz w zmartwychwstanie (Mateusza 22:23), odrzucając prawdopodobnie tym samym wiarę w sąd ostateczny i życie pozagrobowe. Elementów deizmu można także doszukiwać się w różnych szkołach filozoficznych starożytnej Grecji.



Coś "zrobiło" ten świat ale tutaj rządząm nim ludzie i przyroda Ja mam takie poglądy więc po chrześcijańsku uszanuj je. Ja szanuje Twoje. KONIEC
Dzień wyjazdu zaczął się około 6.30, przywitał nas mgłą i dość sporym zachmurzeniem. O 8.00 rano wyruszyliśmy busem do Lubyczy Królewskiej. Po dwóch godzinach dojechaliśmy pod obskurny dworzec PKP. Po krótkim śniadaniu ruszyliśmy przez skład węgla ku niebieskiemu szlakowi. Po wstąpieniu nań ruszyliśmy dalej przód gdzie nastaliśmy na stary cmentarz z grobami z początku XIX wieku oraz cerkwisko. Podążając dalej spotkaliśmy stado dwóch krów, które pogoniło nas w kierunku bunkrów. Brnąc przez pole dotarliśmy do betonowych konstrukcji. Ogólnie nic ciekawego i dlatego nie poświęcając im zbyt wiele czasu skierowaliśmy się na Mosty Małe, pogoda zaczęła się poprawiać, wyszło słońce i poczuło się ten klimat wyjazdu, miło sobie rozmawiając dotarliśmy do wioski i przechodząc ją dotarliśmy do czerwonego szlaku. Doprowadził on nas do przygranicznej miejscowości Hrebenne. W niej cerkiew z końca XVIII wieku i dzwonnica. Idąc dalej czerwonym dotarliśmy do Siedlisk gdzie dzięki uprzejmości miejscowego pana mogliśmy obejrzeć cerkiew w środku oraz muzeum. Kolejny etap to już w Roztoczńskim Parku Krajobrazowym miejscowość Prusie i kolejna cerkiew z końca XIX wieku. Dalej klepiąc asfalt doszliśmy do miejsca noclegowego - Werchraty. Nocka za 6złociszy w przytulnej szkole z wielką salą do spania, kuchnią, w której to urządziliśmy pyszną glaję oraz ciepłą herbatę tudzież kawę. Na deser Adamowy wafel z kajmakiem – mniam. Potem już tylko sklep, piwo, gitara, śpiew, wojna na poduszki, konserwy tudzież kubki  i dużo innych ciekawych rzeczy do późna w nocy.
Pomimo tego dwóm śmiałkom /Alek i Marcin/ nie przeszkadzało to wstać o 5.30 i wyruszyć ku przygodzie i podążyli na Monastyrz;). Reszta brygady wstała koło 8 i po wypaśnym śniadaniu ruszyła ku Nowinom Horynieckim. Było mokro, ale ciepło i humory dopisywały. Idąc lasami, polanami, wesoło gawędząc, weszliśmy w urokliwy jar, idąc jego dnem dotarliśmy do drogi w Niwkach Horynieckich. Następnie idąc ponownie lasem dotarliśmy do jakże cudnego zabytku, roztoczańskiego stonehenga, tak zwanego Świątynia Słońca - wielki głaz z dziurą skierowaną na wschód. Dalej idąc przez las dotarliśmy do kapliczki pw. Św. Jana Nepomucena. Regenerując siły przy „świętym źródełku” podążyliśmy dalej w kierunku Horynica. Po wkroczeniu w las spotkaliśmy dwóch rannych ptaszków, którzy odpoczywali po ciężkiej wędrówce. Już w pełnym składzie dotarliśmy do przedmieść Horynica skąd udaliśmy się do Radruża. Tam najstarsza cerkiew w Polsce wybudowana w 1583 roku. Obok cerkwi stoi oryginalna w kształcie, drewniana dzwonnica z przełomu XVI i XVII wieku. Następnie wróciliśmy do Horynica gdzie w schronisku za 15 zł dostaliśmy elektryczny czajnik, miękki materac i echo na korytarzu. Jednak udało nam się zrobić pyszną glaje numer dwa wykorzystując kociołek, epigazy i menażki. Na deser grzaniec, śpiew i rozmowy.
Kolejny dzień ostatni niestety to: Przemierzanie roztoczańskiego krajobrazu, czyli lasy a w nich całkiem spore jary, po których nie omieszkaliśmy pochodzić, pola, i rzeki – przeprawa przez jedną przysporzyła niektórym wiele emocji. I tak wędrując dotarliśmy do Rezerwatu Źródła Tanwi. Po drodze widzieliśmy jeszcze jeden bunkier oraz dwóch śmiałkłów zdobyło wieże przeciw pożarową. Rezerwat prześliśmy przez środek ubitą drogą, która doprowadziła nas do miasteczka o urokliwej nazwie Huta Złomy. Tu powinna dobiec końca nasza wędrówka, ale z braku komunikacji i możliwości powrotu do domu, powędrowaliśmy około 7 kilometrów asfaltem w kierunku Narola. Z niego PKSem do Tomaszowa i busikiem do Lublina. I tak o to 3 dni minęły, teraz czekamy na kolejny wyjazd.
W tym temacie wrzucamy tylko najlepsze dowcipy
Na początek może coś ode mnie (stary, zapomniany kawał) ;-)

Idzie przez las wycieczka z przewodnikiem. Przewodnik zabawia grupę jak potrafi i opowiada różne banały: na lewo mijamy wspaniały zagajnik sosnowy, na prawo szpaler dębów z XVIII wieku itp. W pewnym momencie wycieczka weszła na polanę całą zasłaną gównem. Ludzie zaczęli się dopytywać, skąd tyle tu tego. Przewodnik na to:
- Bo, proszę państwa, to jest taka legenda. Dawno, dawno temu było sobie w tym miejscu wielkie zamczysko, w którym mieszkał król z królową. Pewnego razu urodziła im się córka, która wyrosła na piękną kobietę. Tak więc jak to w zwyczaju bywało, król ogłosił turniej o rękę córki, na który zjechali się rycerze z całego świata. I wtedy stało się coś strasznego, turniej został wygrany przez paskudnego gnoma, który pokonał wszystkich przybyłych rycerzy. Był on taki paskudny, że królewna za żadne skarby nie chciała go poślubić. Za karę zamknięto ją w najwyższej zamkowej wieży, gdzie królewna płakała, płakała i umarła. I to koniec legendy.
Ludzie patrzą ogłupiali na przewodnika i w końcu jeden zdziwiony pyta:
- No dobrze, ale skąd wzięły się te gówna na polanie?
- A nie wiem, pewnie ktoś nasrał!
Kwestię definicji własności poruszyłem dlatego, że zarówno ty jak i kilka osób wcześniej pisząc o kwestiach własnościowych posługiwała się jednoznacznie zakresem pojęciowym zarezerwowanym dla własności prywatnej. A to jest przecież zupełnie coś innego. Ja nie wnikam na ile zasada "praca czyni własność" - czyli masz prawo decydowania jeśli wkładasz w to miejsce swój wysiłek jest na "Rozbracie" realizowana, na ile nie. Oczekiwałbym, że jeżeli miałbym jakiś pomysł. przyszedł na Rozbrat, nie wiem, pomagał w remontach czy w inny sposób działał na rzecz tego miejsca, nie dość że mógłbym ten pomysł realizować to uzyskałbym prawo współdecydowania o tym co się tam dzieje. W interesie społecznym jest to aby takich miejsc istniało jak najwięcej i jeżeli nie odnalazłbym się na Rozbracie, mogłbym ten pomysł realizować w innym, podobnym miejscu. Natomiast prywatyzacja taką wolność wyboru mi odbiera, sprowadzając jedynie do konsumenta tego co inni przygotowali. Nie będę sie rozwodził, nad tym jaki ma to konsekwencje społeczne.

W dalszej części polemizujesz z czymś co nie było meritum mojego wywodu. Ja tylko wykazywałem róznice pomiędzy własnością prywatną a publiczną, społeczną itd. Obojętnie jednak jak duży wpływ mamy na to jak wygląda park miejski, nie zmienia to faktu, że nie jest on czyjąś własnością prywatną,

A zupełnie inną dyskusją jest to, że w naszym interesie jest to abyśmy mieli ten wpływ w jak największym stopniu. To jest własnie istotą demokracji, jako takiej, bez żadnch przymiotników. To nie jest kwestia tego czy znasz się na technologii chłodzenia paliwa jądrowego, tylko tego czy chcesz elektrowni atomowej. Powinieneś móc otrzymać w tym wypadku wszelkie możliwe informacje na ten temat i mieć możliwość dokonania wyboru. Jezli znasz się na ochronie środowiska powinienieś mieć możliwość opowiedzenia ludziom, wszystich za i przeciw, ja mogę mówić że to zły pomysł. To jaką decyzja zapadnie nie ma znaczenia, to jednak oni/my będziemy ponosić jej konsekwencje.

Proponowałbym też, nie używać takich słów wytrychów jak "utopia" bo generalnie nie mają one sensu. W XVIII wieku utopią było zniesienie monarchii, w XIX zniesienie niewolnictwa, w XX prawo wyborcze dla kobiet, powszechne ubezpieczenie zdrowotne itd. Każde to prawo było okupione wieloma ofiarami, wiele osób siedziało za nie w więzieniu, wielu poniosło smierć. W tym samym czasie było tez wielu, którzy mówili "no tak zasadniczo to się z wami zgadzam, ale to utopia".... Jak to się mówi "jak nie idziesz do przodu to się cofasz".

Calkowicie pobocznie, kwestia edukacji. Po prostu zwracam uwagę na to, że nie powinno się dyskusji urywać stwierdzeniem "anarchia mentalna", czy coś w tym stylu bo ta kwestia jest jednak ważna na poziomie społecznym. To w jaki sposób bedzie przebiegał proces edukacji, jakim kryteriom on bedzie poddany, czy będą cię przysposabiać do bycia zdyscyplinowanym trybikiem klepiącym regułki, czy też człowiekiem myślącym, ciekawym itd. - bedzie później rzutowało na to czy np. bedziesz człowiekiem aktywnym społecznie, czy też nie. Bo na prawdę trzeba by być slepym aby nie dostrzec np. związku pomiędzy brakiem aktywności społecznej, apatią i biernością, a tym w jaki sposób przebiega proces edukacji. Proponowałbym jednak nie ciągnąc tego wątku, nie ma on znaczenia dla kwestii Rozbratu.

ps. post wysłał się 3 razy sam z siebie


Dwór w Bytyniu zbudowany w XVIII nad Jeziorem Bytyńskim, przebudowany w XIX wieku
i odrestaurowany pod koniec lat 90-tych



Kościół w Bytyniu zbudowany w 1534 roku w stylu gotyckim, kilkakrotnie przebudowywany,
gruntownie odremontowany w latach 90-tych



Rezerwat "Bytyńskie Brzęki" utworzony w 1959 roku, chroniący około 140 okazów jarząbu
brekini (zwanego brzękiem) na obszarze 14,2 ha



Rozwijające się liście jarząbu brekini



Las w w okolicy rezerwatu

A dlaczego nieumyślne i w afekcie?
Moją intencją jest obrona życia POCZĘTEGO, bo ktoś musi najbardziej bezbronnych bronić, skoro sami nie mogą.
Liczebność rodzaju ludzkiego od ok. XVIII wieku zwiększa się w tempie wykładniczym
Uważam tylko, że dopuszczalność sterylizacji jest akurat dobrym rozwiązaniem...
Myślę, że byłoby tak, że po wprowadzeniu legalnej aborcji zabiegi wykonywane w szpitalach i refundowane byłyby przeprowadzane byle jak, więc i tak część kobiet poddawałaby się temu zabiegowi w gabinetach prywatnych, mając przyklaśnięcie większości. Sugerujesz, że tereaz niby jest lepiej, bo na kobiety usuwające ciąże się chucha i dmucha? Ten argument się nie klei moim zdaniem. Dlaczego akurat aborcja byłaby przeprowadzona byle jak? Sugerujesz, że usunięcie wyrostka jest wykonywane niechlujnie i nieprofesjonalnie tylko dlatego, że jest standardowym i jak najbardziej legalnym zabiegiem?
W XVIII wieku utopią było myslenie, że wladza królewska nie pochodzi od boga i jest mozliwe istnienie społeczeństwa bez monarchii, w XIX w. utopią było aby robotnicy mogli się organizzować i walczys o swoje prawa, w XX w. utopią były prawa wyborcze kobiet i aby czarnsoskórzy mogli siadać z przodu autobusu... utopia to rzeczywistość jutra...
Tłumaczę akt ślubu z XVIII wieku i mam problem ze zwrotem: "ex licentia Parochi moderni". Niestety oryginał jest słabo czytelny i słowo Parochi jest moim domniemaniem. Czy ktoś moze pomóc to zrozumieć? [/img]
pol-łac

istnieje taki słownik Winniczukowej - to jest niepraktyczna mieszanka, która podaje słowa, których nikt nie używa. jedyną jego zaletą jest to, że w ogóle istnieje.

jest też słownik pol-łac Władysława Wróblewskiego, Wydawnictwo Słowników Warszawa 1931

istnieje również wspaniały słownik pol-łac (bodajże Floriana Bobrowskiego) z XVIII wieku, jest niezastąpiony jak na słownictwo tamtych czasów, wspaniale opracowany... ale trudno dostępny... w dwóch tomach

zdecydowanie polecam słowniki niemieckie: Menge-Guethling (łac. klasyczna), Helfer (łac. tylko nowożytna), Heininchen, Georges, Klotz etc...
Dla mnie to wygląda na snobizm, Iuli. Równie dobrze można się umówić, że elita będzie odtąd chodzić w cylindrach lub kapeluszach z woalką. Odróżniać od "hołoty" będzie się na pewno.

Co do zaś mówienia po łacinie... istnieje wielkie ryzyko, że będziemy nią mówić po prostu ŹLE. Nie ma już native speakerów, którzy mogliby nas skorygować. Poza tym, od schyłku starożytności nie mówiono po łacinie o sprawach codziennych. Owszem używano jej aż po wiek XVIII (może i dłużej) w dyskursie naukowym, ale to nie jest to samo. Co więcej tę łacinę późniejszą filologowie często krytykują za niezgodność z wzorcami złotego wieku (ba, nawet łacinie rozmaitych Augustynów i Hieronimów, którzy mówili nią na co dzień, stawia się różne zarzuty: jakże ich nie postawić tym z nas, którzy próbują po łacinie mówić teraz?).
Jesli ktoś może proszę o pomoc w przetłumaczeniu (i zrozumieniu) aktu ślubu z XVIII wieku (tekst podaję z dokładnością do jakości odczytu):
" Die 16 Jan Praemissis 3bus bannis Diebus Dominicis ex ambona Populo ad Divina audienda congregato nempe Prima fuit 1ma Jan secunda 8va [...]entis 3tia 15ta ejusq(?), nulloq obtante Impedimento Legitimo Ego Casimirus Wolski Curatus Bełdowiens cum consensu Curati Loci [dane nowożeńców] In Eclesia Parochiali [nazwa miasta] Interrogavi, eorumq(?)consensu mutuo habito, solemniter per verba de presenti patrimonio conjunxi. Praesentibus Testibus mihi notis [nazwiska świadków], et aliis(?) fide clignis"


właśnie dzięki łacinie łatwiej będzie Ci opanować inne języki obce...

mówisz o filozofii - jak można interpretować filozofię bez kontekstu kulturowego? a da się dostrzec, że filozofia grecka jest interpretowana czasem w oderwaniu od starożytnych realiów
ale powiedz - na ile przyda Ci się wiedza o mikrotubulach, o leukocytach, które fagocytują patogeny? jeszcze nigdy nie zrobiłem z tej wiedzy praktycznego użytku... faktem jest, że mam pojęcie o tym, że coś takiego istnieje:) a z łaciną czy greką dowiesz się, dlaczego leukocyty, patogeny i skąd ta fagocytacja - przecież to słowa greckie przeniesione do języka biologów przez łacinę
ucząc się łaciny zaczynasz lepiej władać własnym językiem - używasz poprawnych konstrukcji składniowych, przykładasz większą wagę do znaczenia słów, rozumiesz wiele sformułowań bez zaglądania do słownika wyrazów obcych... przy czym mówię tu o NAUCE łaciny, a nie odbębnianiu wszystkiego po łebkach - wiadomo, ze ktoś, kto skończył edukację łaciny nie umiejąc nawet odmienić głupiej żaby przez przypadki i nie zajrzał nawet do żadnego oryginalnego tekstu nie jest tą osobą, o której mowa powyżej... mówimy tu o nauce języka, a nie jakichś głupich odmianek...
to może lepiej uczyć się łaciny i tego nie zmieniać? i niech to będzie język międzynarodowy - byłoby sprawiedliwie, bo i anglicy musieliby się uczyć
dlaczego mamy się uczyć kultury krajów anglojęzycznych? a bronimy się poznać własnej? bo przecież kultura śródziemnomorska, to kultura naszych krajów! słownictwo, literatura, sztuka, muzyka... nikt mi nie wmówi, że Fredro wymyślił Papkina a Sienkiewicz Zagłobę, że Pasek wymyślił Pamiętniki, że Kochanowski stosował składnię stricte słowiańską, a polski język literacki nie ma nic wspólnego z łaciną... czy ktoś dziś o tym pamięta? czy mówimy o Plaucie omawiając komedie Fredry? czy mówimy o Ksenofoncie omawiając ewangelię wg. św. Łukasza? czy mówimy o działalności pisarskiej Cezara omawiając jego podboje? czy mówimy o Odysei oglądając Gwiezdne Wojny? kto myśli o Cezarze otwierając książkę w takiej formie, jaką mamy (zszyte kartki po jednej stronie między okładkami)?
kultura antyczna jest nawet w (...) budowlach - wszyscy mieszkamy w domach z betonu... a to przecież Rzymianie i Etruskowie wynaleźli... nawet o tym nie myślimy... kultura antyczna jest wszędzie... trzeba ją tylko umieć znaleźć i tego powinno się uczyć na KULTURZE ANTYCZNEJ

No akurat beton, to trzeba było wynaleźć na nowo - w XVIII wieku. Podobno już w Serbii znaleziono jakąś chatę z betonu sprzed 7 tys. lat, ale z tego akurat niewiele nam przyszło, tak jak z tego, że Rzymianie go mieli.
Nie sądzę, aby dokonywał się regres, bo takie myślenie jest pozbawione sensu. To jasne, że pisarz tworzący 10 wieków po Homerze nie zdoła wznieść swojego kunsztu i języka do poziomu mistrza, dlatego też jego dzieło, choć nawiązujące w znacznym stopniu do oryginału, będzie odeń zupełnie inne. Takie jest właśnie moje zdanie. Późniejsza literatura jest po prostu inna, również odtwórcza, ale nie zawsze w negatywnym świetle, ponieważ pojawiające się w niej nowe elementy, stanowiące nierzadko twórczą przeróbkę oryginału, stają się z kolei wzorcem dla potomnych i w ten sposób funkcjonuje cała machina literatury. Zachwycam się w równym stopniu poetami eolskimi, dialogami Platona, jak i niektórymi utworami "Antologii Palatyńskiej" czy dialogami Lukiana. Kocham literaturę antyczną, natomiast jej średniowiecznych czy renesansowych reminescencji nie znam na tyle, żeby móc o nich miarodajnie wyrokować. Nie chciałem, aby moja wypowiedź została odebrana jako generalizacja wszystkiego, co powstało po tym V powiedzmy wieku po Chr. jako marne gnioty i w ogóle tępe naśladownictwo. Znamy bardzo dobrze takie postrzeganie literatury antycznej począwszy od XVIII wieku aż do II połowy XX, czyli przesadę w wychwalaniu wysokiego poziomu klasyków i szarganie opinii ich późniejszych uczniów. To tak w ramach uściślenia, mam nadzieję, że teraz zostałem już dobrze zrozumiany.
Co się tyczy nauczania literatury, z moich dotychczasowych obserwacji przez pryzmat osoby studiującej wynika, że jak dotąd nie jest ta sprawa traktowana zbyt poważnie (mówię o praktyce w IFK UW), co prawda są osobne wykłady z literatury, lecz najczęściej mają one formę omawiania dzieł i twórców z okresu, który najbardziej interesuje wykładowcę, przy jednoczesnym ignorowaniu dorobku wcześniejszego czy późniejszego (nie jest tak oczywiście zawsze, zdarzają się osoby, które rzetelnie omawiają wszystkie epoki). Moje obserwacje mogą jednak ulec zmianie, ponieważ teraz na III roku wchodzi nowy przedmiot - ćwiczenia z literatury właśnie, a więc może wreszcie uda się przekazać wiedzę w sposób systematyczny i uporządkowany, dotychczas bowiem istniała lista lektur łacińskich i greckich na egzamin i należało przygotowywać się samemu. Mankamentem może być jedynie to, że ćwiczenia z literatury prowadzone są przez trzech różnych wykładowców, każdy obraca się w innym obszarze rodzajów literackich i może zaistnieć problem z porozumieniem się między nimi. Ale wszystko okaże się w praniu.
Może się mylę, ale czy szczyt popularności łaciny in Serenissima Republica Coronae Regni Poloniae nie przypadał na XVI - pocz. XVIII wieku, już po "oczyszczeniu"?

Mam parę typów, ale nie jestem pewien na 100%.

Piekary Śląskie - bazylika NMP i św. Bartłomieja Apostoła.
nad prezbiterium znajdują się napisy w języku polskim - wnętrze jest barokowe, więc powinno coś w języku łacińskim się gdzieś znajdować, chociaż niekoniecznie

Góra św. Anny - Kościół św. Anny
znany, gotycko-barokowy, obecna konstrukcja pochodzi prawd. z XVIII wieku. w budynku znajduje sie kilka bocznych oltarzy, a one czesto sa opisane (fundator, określenie charakteru wotum)

Leśniów - Kościół Nawiedzenia NMP
dosyć spory kawałek, ale budynek z przełomu XVII/XVIII w. zapewne można tu znaleźć jakieś napisy


Leśniów znam bywam tam czasami i nawet mam jakieś zdjęcia
A w Piekarach musze poszukać, też bywam, ale nigdy nei znalazłem nic po łacinie, co nie znaczy że nie ma moze nie zwróciłem uwagi.

W Częstochowie nastomiast jest dużo.
Denerwuje mnie tam jedynie, że nowe napisy, wota, itp sa po polsku. Obrzydliwe oszpecanie klasztoru jak dla mnie
Mam parę typów, ale nie jestem pewien na 100%.

Piekary Śląskie - bazylika NMP i św. Bartłomieja Apostoła.
nad prezbiterium znajdują się napisy w języku polskim - wnętrze jest barokowe, więc powinno coś w języku łacińskim się gdzieś znajdować, chociaż niekoniecznie

Góra św. Anny - Kościół św. Anny
znany, gotycko-barokowy, obecna konstrukcja pochodzi prawd. z XVIII wieku. w budynku znajduje sie kilka bocznych oltarzy, a one czesto sa opisane (fundator, określenie charakteru wotum)

Leśniów - Kościół Nawiedzenia NMP
dosyć spory kawałek, ale budynek z przełomu XVII/XVIII w. zapewne można tu znaleźć jakieś napisy
Wybrany
27 czerwca 1697
koronowany 25 sierpnia
Kamieniec Podolski
przez Turków Zdobyty pokojem
karłowickim odzyskał,
Przez Karola XII Szweda,
wygnany z królewstwa
powrócił na tron
w Roku Pańskim 1705.
Zmarł w Warszawie w Roku Pańskim
1733 w wieku lat 63, panował przez 36,
dnia 1 lutego.

Czyli pisząc poprawną polszczyzną:
Wybrany (na króla Polski) 27 czerwca 1697 r., koronowany 25 sierpnia. Odzyskał w pokoju karłowickim zdobyty przez Turków Kamieniec Podolski. Obalony przez Karola XII szwedzkiego, powrócił na tron w 1705 r. Zmarł 1 lutego 1733 r. Żył lat 63, panował 36.

Medal oczywiście nie pochodzi z 1679, ale z XVIII w.
jak już wspomniałem u nas w Szsz. jest takowy na Bramie Portowej z XVIII wieku...
cd. historya Landsberga wand_allskim okiem...

W 1711 roku Landsberg liczył ponad 4000 mieszkańców. Na owe czasy to całkiem sporo. Miasto znów rozwijało się intensywnie. Wszystko kręciło się wokół sukna. Car Piotr I podczas wizyty w Prusach dogadał się z królem. Armia carska była duża i miała spore potrzeby odzieżowe. Krótko mówiąc cierpiała na brak gaci. Intratnym interesem był także handel zbożem i browarnictwo. Tym bardziej, że król Prus nakazał, aby każdy Polak spławiający drewno Wartą musiał zakupić w Landsbergu beczkę piwa. Jedną od każdej tratwy. Czy miało to jakiś wpływ na ilość topielców w Warcie – nie wiadomo. Na wszelki wypadek w 1723 zbudowano dom dla sierot. W 1734 roku w Landsbergu włączono światło – postawiono 66 latarni olejowych. Gdy nadszedł rok pański 1750 w miasteczku było już ponad 5000 ludzi.

W czasie wojny siedmioletniej (1756-63) ponownie zjawili się w Landsbergu uzbrojeni turyści. Tym razem ze wschodu. Ciekawe ilu z nich miało gacie z landsberskiego sukna. W 1758 Rosjanie i Kozacy weszli do miasta dopuszczając się gwałtów, rabunków i mordów. Kobietom znów przyszło zapoznać się bliżej z uciążliwością żołnierza frontowego. Impreza rosyjska była krótsza niż szwedzkie party z XVII w. pozostawiła jednak porównywalne spustoszenie w okolicy. Rosjanie zostali do 1759 roku. Po nich zostało hmm… niewiele. Potem wpadli jeszcze na trochę w 1761. Za drugim razem było spokojniej, bo w trakcie tej wizyty caryca Elżbieta zeszła była z tego świata, a nowy car, Piotr III, od razu zaprzyjaźnił się z Fryderykiem II. Palec boży. A może car po prostu uznał, że kiedyś przyda mu się jeszcze trochę landsberskiego sukna na gacie dla żołnierzy?

Wraz z odejściem, Rosjan sezon turystyki zmilitaryzowanej w XVIII wiecznym Landsbergu możemy uznać za zamknięty. Rozpoczęto odbudowę i przygotowania do kolejnego sezonu. Nie było prosto, bo w 1768 ktoś przypadkowo wypuścił czerwonego kura na Przedmieściu Santockim. Jakby mało było powojennych zniszczeń to jeszcze 225 domów obróciło się w popiół... Jednak Landsberczycy zakasali rękawy i po raz kolejny wzięli się za odbudowę miasta.

W drugiej połowie XVIII wieku zdarzyły się ponadto dwie rzeczy, które mocno wpłynęły na dzisiejszy kształt miasta i regionu. Zmeliorowano tereny nadwarciańskie i rozebrano Polaków. Osuszenie Błot Nadwarciańskich sprawiło, że w okolicy było mniej komarów. Jak wiadomo chłop woli się osiedlać w miejscach mniej zakomarzonych niż bardziej. Mniej błota i brak komarów sprawiły, że osadnictwo na tych terenach dostało potężnego kopa i wokół Landsberga powstały 94 nowe wsie. Kupcy w mieście zacierali ręce na myśl o przyszłych zyskach. Rozebranie Polaków skutkowało czymś innym – Landsberg z peryferyjnego miasta pogranicznego znalazł się nagle w obrębie wpływów centrum potężnego państwa. Rozentuzjazmowani tą zmianą geopolityczną obywatele też postanowili coś rozebrać. Ponieważ nie było już Polaków do rozebrania to rozebrali pozostałości fortyfikacji miejskich. I to był właśnie ten motorek, który nadał rozmach rozwojowi miasta. Przestało pełnić funkcje obronne i przestało być ograniczone przestrzennie murami. Dlatego powoli zaczęło się rozlewać we wszystkich kierunkach. Pod koniec XVIII wieku widać tylko zwiastuny tych zjawisk – fala kulminacyjna dopiero nadejdzie. Na razie nadszedł nowy sezon turystyczny.


Landsberg an der Warthe początek XIX wieku

cdn.
Michel Foucault
Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych


Informacja: przekład Tadeusz Komendant i Anna Tatarkiewicz,
format 195 x 125, oprawa miękka, foliowana,
ze skrzydełkami, 2 tomy: 232 i 292 strony
ISBN: 83-87316-24-5




Najważniejsza książka Michela Foucault i jedna z najważniejszych prac filozoficznych XX wieku. Słowa i rzeczy nie są "historią" nauk humanistycznych, lecz badaniem ich podłoża – poszukiwaniem pojęć, teorii, ideologii, czyli porządków, które naukom tym utorowały drogę. W porządku klasycznym rzeczy podlegały przedstawieniom, bo teoria przedstawień wynikała z teorii języka. Dlatego książkę otwiera słynna i klasyczna już dzisiaj interpretacja Las Meninas Velázqueza jako labiryntu przedstawień bez wyjścia. Kiedy jednak w kulturze pojawia się miejsce dla nauk humanistycznych, a człowiek staje się przedmiotem poznawczej ciekawości i możliwej do osiągnięcia wiedzy, filologia, biologia i ekonomia polityczna zdążyły już zorganizować rzeczywistość w nowy ład. Teraz rzeczy narzucają swój porządek i poddają się jedynie prawom własnego rozwoju. Śledząc u podstaw podobne zerwania ciągłości wiedzy, Foucault odkrywa, że to właśnie w szczelinie powstałej z rozdarcia porządków wyłania się pojęcie człowieka. Ale porządki kultury nie są trwałe. Zmiana warunków może pewnego dnia pociągnąć za sobą zniknięcie "człowieka", otwierając zarazem – być może – przestrzeń dla nowej myśli. Ta krytyczna świadomość znacząco wpłynęła na sposób myślenia o człowieku i o kulturze, na metodologię nauk humanistycznych, ale także wzbudziła trwające do dziś kontrowersje.





FRAGMENT

Foucault Michel Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych


Jedno w każdym razie nie ulega wątpliwości: człowiek nie jest ani najstarszym, ani najtrwalszym problemem, jaki stawiała sobie wiedza ludzka. Gdy przyjąć stosunkowo krótką chronologię i ograniczony obszar historyczny – kulturę europejską po XVI wieku – można być pewnym, że człowiek jest tu świeżym wynalazkiem. Nie wokół niego i jego tajemnic, od wieków i w mroku, krążyła wiedza. De facto spośród wszystkich mutacji, które dotknęły wiedzę o rzeczach i o ich ładzie, wiedzę o tożsamościach, różnicach, cechach, ekwiwalencjach i słowach – krótko mówiąc, samo centrum kolejnych wydarzeń w głębinowej historii Tego Samego – tylko jedna, otwarta półtora wieku temu i być może teraz domykająca się mutacja, pozwoliła ukazać postać człowieka. I nie było to wcale wyzwolenie ze starego niepokoju, osiągnięcie jasnej świadomości odwiecznych trwóg, obiektywne wreszcie spojrzenie na to, co długo pozostawało przedmiotem wierzeń czy mniemań filozofii – był to skutek zmian w fundamentalnych dyspozycjach wiedzy. Człowiek jest wynalazkiem, któremu archeologia naszego myślenia z łatwością wyznacza niedawną datę urodzenia. I pewnie rychły kres.

Gdyby te dyspozycje zniknęły tak samo, jak się pojawiły, gdyby jakieś zdarzenie, które możemy co najwyżej przeczuwać, choć nie znamy teraz ani dnia, ani godziny, ani jego możliwości, zachwiało nimi tak samo, jak na przełomie XVIII wieku zachwiało podłożem myśli klasycznej – moglibyśmy się zakładać, że człowiek zostanie starty niczym na brzegu morza zamki z piasku.



Eddie
Z biegiem Wisły i Niemna

Kilkadziesiąt zabytków - map i widoków miast pokazujących tereny dawnych Prus, Polski i krajów nadbałtyckich zostało zaprezentowanych na wystawie "Z biegiem Wisły i Niemna. Historyczne mapy Prus Wschodnich, Zachodnich, Polski oraz krajów bałtyjskich", którą można oglądać w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu.

"Wystawa przygotowana została w 2007 roku przez Centrum Kultury Prus Wschodnich w Ellingen (Niemcy). Jej trzon stanowi bogata kolekcja historycznych map i widoków miast od XVI do XIX wieku, podarowanych Centrum przez Hansa-Joachima Schachta" - informuje na swoich stronach Muzeum.

Jak podkreślają organizatorzy wystawy, dzięki tej prezentacji poznajemy historię i geografię tych krain, a przy okazji podziwiamy piękno dawnej sztuki miedziorytniczej. "Komentarze wybitnego historyka kartografii doktora Eckharda Jägera uzupełniają naszą wiedzę o mapach oraz ich twórcach, naświetlają tło historyczne i kulturowe" - można przeczytać na stronie Muzeum.

Najstarsze zabytki pochodzą z 2 połowy XVI stulecia. Są to dzieła kartografów Sebastiana Münstera, Heinricha Zella i Caspara Hennebergera. "Główny trzon stanowią jednak mapy z XVII i XVIII wieku, opracowywane przez Matthäusa Meriana, Johanna Baptistę Homanna, Matthäusa Seuttera czy Johanna Friedricha Enderscha. Powstawały one w licznych pracowniach rytowników z Norymbergi, Augsburga, Amsterdamu, a także Paryża i Rzymu" - informują organizatorzy ekspozycji.

Wystawę uzupełniają widoki miast pruskich - Gdańska, Królewca, Torunia, Elbląga oraz Malborka.

Wystawa prezentowana jest w budynku Podzamcza elbląskiego Muzeum. Kuratorem wystawy w Elblągu jest Kazimierz Arbart. ESZ

PAP - Nauka w Polsce
tot

Wystawa tkaniny dwuosnowowej w Białymstoku

Wystawę tkanin dwuosnowowych, z których najstarsze pochodzą z XIX wieku, otwarto w Muzeum Podlaskim w Białymstoku. Realizuje ono program dokumentacji tej tradycji, by ją ocalić od zapomnienia.

Dział Etnografii Muzeum Podlaskiego w Białymstoku posiada największą w Polsce kolekcję tkaniny dwuosnowowej, liczącą ok. 500 sztuk. Eksponaty prezentowane na wystawie pochodzą z kolekcji muzealnych m.in. w Białymstoku, Warszawie oraz Brześciu na Białorusi.

Tkanina dwuosnowowa tkana jest ręcznie na drewnianym krośnie w ten sposób, że rewers tkaniny jest negatywem awersu. Na tkaninach znajdować się mogą zarówno proste wzory roślinne i geometryczne, jak i sceny biblijne wytkane z detalami. Do lat 50. poprzedniego stulecia do barwienia wełny, z której tkanina jest wykonywana, używano tylko barwników naturalnych, np. kory brzozowej i ziół. Obecnie używa się barwników sztucznych, co etnografowie uważają za niekorzystny proces.

W województwie podlaskim z wytwarzania tkanin dwuosnowowych najbardziej znany jest Janów, gdzie tradycja przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Działa tam też Stowarzyszenie Miłośników Janowskiej Tkaniny Dwuosnowowej.

Jak mówią twórczynie ludowe, tkanie dwuosnowowe to żmudna praca. Wykonanie np. narzuty o typowych wymiarach - od momentu zakupu i przygotowania wełny, przez jej czyszczenie, farbowanie chemicznymi farbami i samo tkanie - trwa nawet dwa miesiące.

Jak podkreślił dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku Andrzej Lechowski, wystawa jest podsumowaniem dwuletniego projektu realizowanego przez pracowników białostockiego muzeum przy finansowym wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Polegał on głównie na uzupełnianiu kolekcji i weryfikacji ośrodków tkackich.

"Najistotniejszą rzeczą tej wystawy i całego projektu jest pokazanie, w jaki sposób ta tradycja w szeroko pojętym pasie pogranicza wschodniego nadal istnieje"- dodał Lechowski.

Wystawę zaaranżował białostocki artysta grafik Andrzej Dworakowski w ten sposób, że tkaniny znajdują się na drewnianych konstrukcjach przypominających krosna, natomiast ściany ozdobione są wielkoformatowymi - wielkości ok. 3 metrów - zdjęciami tkanin, które tworzą fototapetę.

Najstarsze eksponowane na wystawie tkaniny pochodzą z końca XIX wieku. Oznaczone są miejscem pochodzenia oraz nazwiskiem autora - jeśli jest znany, ale, jak podkreślił Lechowski, celem organizatorów było nie tyle odwzorowanie targów dzieł twórców ludowych, ile pokazanie "mnogości wzorów, kolorystyki i odrębności stylistycznej".

Pochodzenie tkactwa dwuosnowowego, zwanego inaczej podwójnym, nie zostało dotąd dokładnie zbadane. W Europie posiada ono prawie tysiącletnią tradycję poświadczoną przez materiały wykopaliskowe z terenu Rusi, datowane na X - XI wiek oraz odnaleziony w Szwecji pas tkaniny podwójnej z XII - XIII w. Do obecnych czasów przetrwała żywa tradycja tkactwa podwójnego w Hiszpanii, Polsce, Włoszech, Szwecji.

Do najstarszych tkanin dwuosnowowych należą dywany podwójne z okolic Ełku (warmińsko-mazurskie) datowane na drugą połowę XVIII w. Przeznaczone one były dla odbiorców wywodzących się z warstw zamożnych. Służyły do przykrywania ołtarzy w kościołach i długich biesiadnych stołów w bogatych domach oraz jako podarunki weselne dla nowożeńców. MWI

PAP - Nauka w Polsce
kap/bsz

Dobrze wiesz, ze w XVII i XVIII wieku miały miejsce hekatomby epidemii, podczas których większość pruskiej etniczności wyginęła...To miało byc nawet mniej wiecej 70 %. Ja nie czuję, nie widzę związku mojego, z duchem pruskim, nawet po XVI wieku...Mam po prostu jakieś dziksze korzenie...Może wyśmiewany neolit ?
Pomijając te kwestie, jednak uważam, ze Prusowie a Prusacy i ich historie, wcale się tak do końca nie pokrywają...Bo Prusacy, chocby o korzeniach pruskich, chyba jednak do tych historii pogańskich się nie odwoływali, podobnie zresztą jak rody słowiańskie na terenach polskich.
Grzegorz Białuński
Osadnictwo regionu Wielkich Jezior Mazurskich od XIV do początku XVIII wieku -starostwo leckie (giżyckie) i ryńskie
Olsztyn 1996


Uprzejmie informujemy, że na na stronie można zapoznać się z fragmentami oraz zakupić książkę: Mozart i współcześni. Muzyka w Europie środkowej w XVIII wieku pod red. Ryszarda Daniela Golianka i Beaty Stróżyńskiej.

Książka jest rezultatem jednej z niewielu inicjatyw badawczych, jakie narodziły się w Polsce przy okazji Roku Mozartowskiego, który cały świat obchodził w 250. rocznicę urodzin wielkiego kompozytora. Pomysł stworzenia forum służącego przedstawieniu współczesnej wiedzy na temat Mozarta w polskiej refleksji o muzyce powstał w Katedrze Teorii Muzyki Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Idea miała na celu określenie istoty tego, co decyduje o miejscu Mozarta w historii muzyki. Badacze jednak nie ograniczyli się do twórczości wiedeńczyka, lecz uznali za ciekawsze i pełniejsze poznawczo ukazanie jego dzieła w kontekście związanym z czasami, w jakich jego muzyka powstawała. Uwzględnienie twórczości innych kompozytorów współczesnych Mozartowi oraz estetyki i życia muzycznego w krajach sąsiadujących z monarchią Habsburgów umożliwiło zaprezentowanie w pracy szerszego spektrum zagadnień.
Część pierwsza pracy zawiera teksty, które przybliżają Czytelnikowi postać i dzieło wielkiego artysty zarówno z perspektyw autorskich syntez, jak i szczegółowych zagadnień badawczych.
Część druga książki ma charakter monograficzny i stanowi próbę odpowiedzi na pytanie, czy muzyka twórcy Requiem zawiera bądź ewokuje treści religijne.
Część trzecia zawiera teksty, których autorzy podejmują rozmaite konteksty stanowiące swoiste kontrapunkty dla twórczości Mozartowskiej.
W ostatniej, czwartej części pracy, uwaga autorów skupia się na różnych aspektach historii muzyki XVIII wieku w naszym kraju.
Uprzejmie informujemy, że na na stronie można zapoznać się z fragmentami oraz zakupić książkę: Mozart i współcześni. Muzyka w Europie środkowej w XVIII wieku pod red. Ryszarda Daniela Golianka i Beaty Stróżyńskiej.

Książka jest rezultatem jednej z niewielu inicjatyw badawczych, jakie narodziły się w Polsce przy okazji Roku Mozartowskiego, który cały świat obchodził w 250. rocznicę urodzin wielkiego kompozytora. Pomysł stworzenia forum służącego przedstawieniu współczesnej wiedzy na temat Mozarta w polskiej refleksji o muzyce powstał w Katedrze Teorii Muzyki Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Idea miała na celu określenie istoty tego, co decyduje o miejscu Mozarta w historii muzyki. Badacze jednak nie ograniczyli się do twórczości wiedeńczyka, lecz uznali za ciekawsze i pełniejsze poznawczo ukazanie jego dzieła w kontekście związanym z czasami, w jakich jego muzyka powstawała. Uwzględnienie twórczości innych kompozytorów współczesnych Mozartowi oraz estetyki i życia muzycznego w krajach sąsiadujących z monarchią Habsburgów umożliwiło zaprezentowanie w pracy szerszego spektrum zagadnień.
Część pierwsza pracy zawiera teksty, które przybliżają Czytelnikowi postać i dzieło wielkiego artysty zarówno z perspektyw autorskich syntez, jak i szczegółowych zagadnień badawczych.
Część druga książki ma charakter monograficzny i stanowi próbę odpowiedzi na pytanie, czy muzyka twórcy Requiem zawiera bądź ewokuje treści religijne.
Część trzecia zawiera teksty, których autorzy podejmują rozmaite konteksty stanowiące swoiste kontrapunkty dla twórczości Mozartowskiej.
W ostatniej, czwartej części pracy, uwaga autorów skupia się na różnych aspektach historii muzyki XVIII wieku w naszym kraju.
W listopadzie i grudniu 2008 podjęto badania genealogiczne dwóch klanów rodzinnych osiadłych od dawna pod Krakowem:

- KOWALÓW z Kozmic i Janowic Wielkich (parafia św. Klemensa Wieliczka
- MATOGÓW z SIEPRAWIA, ZAKLICZYNA, CZECHÓWKA (parafia św. Marcina Siepraw).

W pierwszym przypadku - KOWALÓW - zachowały się księgi z okresu 1886-1807, zarówno urodzeń, ślubów jak i zgonów. Dzięki nim mozna było odtworzyć ewolucje Kowalów a całym XIX wieku. Wspomagając te dane informacjami starszymi zawartymi na pl. udało się ODTWORZYC DRZEWO KOWALÓW od początku XVIII wieku. Jest to znakomity przypkład tworzenia się klanu rodzinnego na przestrzeni 300 lat od ur około 1700 roku "KOWALA" Popińskiego. Jest on najprawdopodobniej praojcem wszystkich Kowalów w Krakowie i zachodniej Małopolsce.

W drugim przypadku - MATOGÓW - zachowały się jedynie ksiegi urodzeń parafii Siepraw w latach 1886-1895. Dzięki znakomitym zapisom, możliwe jest pełne udokumentowanie trzech pokoleń Matogów; pokolenie dziadków 1820-1850, rodziców 1850-1880, dzieci 1880-1910. Już w pokoleniu dziadków mamy tutaj ponad 30 rodzin Matogów, nie wszyscy z nich są rodzeństwem, chociaż zapewne krewnymi różnego stopnia. W pokoleniu rodziców (1850-1880) zaczynają się pojawiać liczne związki MATOGÓW z MATOGAMI, a więc małżeństwa pomiędzy Matogami, mającymi co najmniej wspólnego PRADZIADKA MATOGA. Rodziny są liczne, mają po kilkanaście dzieci, które zakładają rodziny na miejscu w Sieprawiu, Zakliczynie lub innych wsiach parafii Siepraw, ale nie we wszystkich (nie ma ich np. w Krzyszkowicach). Strona daje informacje o pojawieniu się Matogów też tam już na przełomie XVIII/XIX wieku. Można przypuszczać, że osiedli w Sieprawiu końcem XVII wieku, gdzieś od 1670 roku. ICH PRZESTRZEN ŻYCIOWA JEST WYRAŻNIE OGRANICZONA DO PARAFII SIEPRAW, a głównie do wsi SIEPRAW i ZAKLICZYN... w tej przestrzeni zakładają rodziny z miejscowymi rodzinami Suderów, Wielgusów, Batków i innych, ale także z pokrewnymi rodzinami MATOGÓW.


SYTUACJA ta bardzo przypomina rozwój rodzinny KARWECKICH z Pocewicz. Tam też dochodziło do związków małżeńskich pomiędzy Karweckimi, ale też szeroko rozchodzili się po okilicach Pocewicz.

Oba badane klany Kowalów i Matogów, szerszą mobilność uzyskały na dobre dopiero w XX wieku po 1920 roku, osiadając w pobliskich miastach Krakowie, Myślenicach.. gdzie do dziś bardzo licznie zamieszkują z pamiecią o tradycji pochodzenia z Koźmic, Janowic, Sieprawia, Zakliczyna.

Przez analogię Kowalów, Matogów, lepiej poznać genezę wielu gniazd Karwackich z XVIII wieku. Zawsze powstawały one poprzez pojawienie się jakiegoś Karwackiego; zakładał rodzinę, osiadał rodziły się dzieci, wnuki, rozchodzili się po świecie, tworząc nowe gniazda, wygasały stare. BYLI BARDZO MOBILNI. To może świadczyć o osobistej wolności Karwackich, w XVII, XVIII i XIX wieku nie byli ograniczeni w swojej przestrzeni życiowej.
Szanowni Panstwo,

Na samym pocztku chcialbym pogratulowac orgomnej pracy oraz imponujacych informacji i strony internetowej. Otoz okazuje sie, ze nasze rodziny sa scisle powiazane w tzw gniezdzie brudzewskim. Tak jak Wasi przodkowei byli garbarzami w XVIII wieku (i na na poczatkach XIX w) tak moi byli szewcami. Razem z paroma innymi rodzianmi nalezeli do grona elity mieszczanskiej; Marcin Kaszynki byl nawet burmistrzem Brudzewa w XVIII w. Czesto nasze rodziny krzyzowaly sie wezlem malzenskim i przez 2 stulecia utrzymywaly zazyle stosunku towarzysko/rodzinne. Np moja prababka to Michalina Karwacka (ur 1877). Rowniez kilka Kaszynszczanek wyszlo za Karwackich.
Zaintrygowala mnie obszernosc danych brudzewskich prezentowanych w Waszym dokumencie genealogicznym. Wyglada na to, ze korzystalismy z tych samych zrodel, ktore rozpoczynaja sie w 1808 roku. Ciekaw jestm jkie zrodla historyczne znalezliscie w AP w Kaliszu i w Poznaniu. Czy oprocz ksiag urodzen/zgonow/slubow byly tam tez akta ziemskie, podatkowe, miejskie? Bylbym bardzo wdzieczny za komentarz w tej sprawie i moze nawiazanie kontaktu z osba ktora zajmowala sie gniazdem brudzewskim.
Z powazaniem
Piotr Kaszynski


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Witam Pana,

Dziękuję za reakcję na powinowactwa genealogiczne naszych rodzin. Bezpośrednio gniazda brudzowskiego nie znam, jedynie udało mi się sprowadzic z Poznania/lub Włocławka mikrofilmy akt stanu cywilnego, ujęte w Bazie Pradziad Archiwów Państwowych. Pewna pomoc miałem także ze strony Pani Anety Franc (aneta_jarek.franc@wp.pl) pochodzącą z Karwackich z Filutowa/Zbuerska, która z wykształcenia jest archiwistka, więc przy okazji własnych prac śledziła w dokumentach zapisy o Karwackich. Jaki jest stan tych ksiąg nie wiem, ale chyba jest to dostepne na stronach internetowych oddziałów Archiwum Państwowego. Najbogatsze zbiory metryklane maja Mormoni (indeksy są też dostepne w internecie).

Brudzew mnie bardzo interesuje, gdyż jest obecnie największym w Wielkopolsce skupiskiem Karwackich, równie starym, ponad 300 letnim jak Sulmierzyce, Bierzów kobylogórski, Zbiersk. Szukam relacji pomiędzy tymi gniazdami oraz ich starszych korzeni. Niestety starsze zapisy XVII wieczne sa wyrywkowe, z różnych miejsc Wielkopolski (kaliskiego i gnieźnieńskiego), stąd też trudności w ustaleniu wywodu. Przy tym poza Ziemiami Ostrzeszowską i Wieluńską, Karwaccy też gniazdowali w sieradzkiej i łęczyckiej, dalej lelowskiej i krakowskiej.

Równie liczne żywioły Karwackich są na Mazowszu, Podlasiu, w Sandomierskim (historycznym od Łukowa poprzez lubelskie do Jasła), a także na Ziemi bełskiej, trembowelskiej (Podolu) i Ziemii Samborskiej za Dniestrem. Różne sa przyczyny tej diaspory, głównie zapewne materialne, poszukiwanie chleba i domu, wpierw na wojnach moskiewskich (XVI/XVII w), potem po zawieruchach potopu szwedzkiego i kolejnych wojen XVII/XVIII w. Wówczas wielu z nich trafia na grunt miejski (m.in. Brudzew, Sulmierzyce), mieszczanieje i żyje z rzemiosła....

Zachęcam Pana i Siebie do dalszych poszukiwań.


Serdecznie pozdrawiam

Andrzej Karwacki
Przez przypadek z GeneNet natrafiłem na informacje o Karwackim 1741 z Warty Sieradza i kontakt na dysponenta tych informacji. Okazął się nim Pan Louis (Ludwik) Tatucha z Bayonne we Francji. W odpowiedzi na zapytanie był uprzejmy przesłać niezwłocznie obszerna informacje o rodzinie TOMASZA KARWACKIEGO z Warty z XVIII wieku. WIELKIE PODZIĘKOWANIA dla Pana Tatucha, z prosbą o dalsze genealogiczne informacje,


WIEK XVIII

GNIAZDO SIERADZKIE

1740 RODZINA TOMASZA KARWACKIEGO w Warcie sieradzkiej

1730 GNIAZDO WARTA sieradzka
(inf. Od Pana Louis (Ludwik) Tatucha z Bayonne we Francji


Descendants de Tomasz Karwacki de WARTA
Jusqu'aux petits-enfants.

Generacja 1730-1760

* Tomasz Karwacki, né en 1741, Czyj syn ????? Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisé en 1741,Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédé le 7 novembre 1811, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, inhumé le 11 novembre 1811, Warta,Sieradz,Lodz,Poland (à l'âge de 70 ans). Marié vers 1765, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, avec Konstancja Karwacka, née vers 1745,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée, dont


Generacja 1760-1790

** Jan Karwacki, né le 24 décembre 1769, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisé
le 24 décembre 1769, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédé le 11 août 1770,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland, inhumé le 11 août 1770, Warta,Sieradz,Lodz,Poland (à l'âge de
7 mois).
·
** Jan Nepomucen Karwacki, né le 16 mai 1771, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisé
le 16 mai 1771, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédé.
·
** Bartlomiej Karwacki, né en août 1776, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisé en août
1776,Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédé. Marié le 11 novembre 1797, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, avec Agnieszka Grabowska, née en 1777, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisée en 1777, Warta,Sieradz,Lodz,Poland,
décédée, dont


Generacja 1790-1820

*** Barbara Karwacka, née en 1798, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisée en 1798,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée le 16 février 1799, Warta,Sieradz,Lodz,Poland,
inhumée le 16 février 1799, Warta,Sieradz,Lodz,Poland (à l'âge de un an).
®
*** Agnieszka Karwacka, née le 20 avril 1800, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisée
le 24 avril 1800, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée.
®
*** Marianna Karwacka, née le 12 décembre 1802, Warta,Sieradz,Lodz,Poland,
baptisée le 12 décembre 1802, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée.
®
*** Lucja Karwacka, née en 1802, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisée en 1802,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée le 27 août 1803, Warta,Sieradz,Lodz,Poland,
inhumée le 27 août 1803, Warta,Sieradz,Lodz,Poland (à l'âge de un an).
®
*** Malgorzata Karwacka, née le 6 juillet 1804, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, baptisée
le 6 juillet 1804, Warta,Sieradz,Lodz,Poland, décédée le 2 novembre 1804,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland, inhumée le 2 novembre 1804,
Warta,Sieradz,Lodz,Poland (à l'âge de 3 mois).
®
·
Total: 8 personnes (conjoints non compris).
Descendants de Tomasz Karwacki - (http://gw.geneanet.org/sorterrowanado) 1/1
Łódzkie jest dużym skupiskiem Karwackich. Poza dominującą Łodzią jako centrum regionalnej ( w części także ogólnokrajowej i krresowej ) migracji zarobkowej i życiowej, jest dużo lokalnych gniazd związanych z historyczna przeszłościa tych ziem, jako fragmentów wielkopolski, ziemii wieluńskiej, sieradzkiego, łęczyckiego, kujawskiego i rawskiego.

Analiza porównawcza map potwierdza, że w obecnym łodzkim była dwie tendencje osiedleńcze Karwackich:

- jedna to obszar woj. Łęczyckiego (rejon Kutna, Głowna), byc może pod wpływem
ośrodków mazowieckich i kujawskich,

- druga wojewodztwo sieradzkie wraz z ziemią wielunską (Ostrzeszów i Wieluń) rozradzająe sie od połowy XVIII wieku pod wpływem starszych hniazd w kaliskim (Brudzew, Zbiersk, Sulmierzyce, Odolanów) i gnieżnienskich.

Szczegółu patrz; zakładka Indeks generacji
Witam,

Moja praprababcia Marianna z d. Sołyszewska (1833-10.02.1889, żona Jana Maślińskiego), była córką Wojciecha i Magdaleny z Karwackich. Marianna mieszkała w miejscowosci Parzęczew ( woj. Łódź), położonej w pobliżu Łęczycy. Ciekawi mnie, czy w Pańskich zbiorach znajdują się informacje dotyczące tej odnogi rodu Karwackich.

Serdecznie pozdrawiam -


Karol Maśliński



Witam,

Bardzo dziękuję za informację o Pana prapraprababce Magdalenie z Karwackich Sołyszewskiej z Parzęczewa. Jest to dla mnie cenna wiadomość, wskazująca na osadnictwo Karwackich w Ziemii Sieradzkiej ( Wieluńskiej, Łęczyckiej) już w XVIII wieku. Znam już sporo rodzin Karwackich w łódzkiem, pomijając samą Łodź jako z oczywistych względów centrum migracyjne, są to rejon Kutna, Brzezin, Zgierza, Głowna. Krosnowic.. Mam wrażenie, że gdzieś tam w XVII wieku zagnieździli się Karwaccy, będąc w związku rodowym z klanami ostrzeszowskimi (rejon Kobyla Góra, Sulmierzyce), jurajskimi (Pilica, Pilcza, Wieluń, Ojców) lub sandomierskimi (Brody, Rytwiany, Koprzywnica, Klimontów). W przypadku Magdaleny Karwackiej Sołyszewskiej cenna byłaby kwerenda ksiąg/mikrofilmów parafii Parzęczewa wskazując pochodzenie Magdaleny. Nie było to imię zbyt popularne wśród Karwackich, w wieku XVIII znam dwie Magdaleny Karwackie z Krakowa, obie panie były bardzo długowieczne żyły prawie do końca wieku. Jedna z nich była żoną Walentego Karwackiego, rzeżnika, mieli dom przy ul Szpitalnej tam gdzie teraz jest klasztor sióstr Duchaczek, mieli kilkoro dzieci. Druga Magdalena starsza ur. ok 1715 zmarła na Kleparzu około 1795 roku, mogła być żoną któregoś z Karwackich w Krakowie.
W XVII wieku żyła też Magdalena Karwacki na Warmii w Alt Kockendorf.

Mam nadzieję, że ujawnienie kolejnych osób pozwoli nam kiedyś odtworzyć drogi osadnictwa klanu Karwackich.


Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam

Andrzej Karwacki
Nie potrafisz nawet logicznie nawiązać do tematu tego wątku ani odpowiedzieć na proste pytania, co sądzisz o opisanych tu przykładach wrednych poczynań wrocławskiego SKPS. Potrafisz bezmyślnie wyklepywać brednie o jakichś Murzynach i czepić się słowa "tylko", które użyłem nie w formie cytatu, a jedynie dla podkreślenia że mój przedpiśca nie wspomniał w ogóle o Polakach i polskich organizacjach działających we Wrocławiu, a pisał jedynie o tym, że przez paręset lat w tych okolicach urzędowali szeroko rozumiani Niemcy...

Tymczasem pod koniec XVIII wieku, kiedy pruskie władze zapoczątkowały akcję germanizacyjną poprzez szkołę, wielu nauczycieli na Śląsku nawet nie rozumiało dobrze po niemiecku. Zalecono zastąpić ich innymi, ale zanim to nastąpiło to wydany w tym czasie regulamin dla szkół np. w okręgu wrocławskim musiał być tłumaczony na język polski, w którym odbito około 3800 egzemplarzy i rozesłano do wsi (po 3 egzemplarze).

Nawet niemieckie źródła podają (dane J. Partscha oraz ankieta przeprowadzona w 1814 czyli nawet I połowa XIX w.!), że wsie polskie znajdują się m.in. w powiecie kożuchowskim, świdnickim, strzelińskim, głubczyckim i nyskim, a więc na lewym brzegu Odry. Na Dolnym Śląsku mieszkało też nieco Czechów i Serbołużyczan, np. w okolicach Kudowy, Kamiennej Góry czy Ziębic, w kilkunastu koloniach pod Strzelinem... Niemcy w tym okresie stanowili tam już zdecydowaną przewagę, co jest faktem którego nie kwestionuję, jednak twierdzenie, że Polaków czy szerzej rozumianych Słowian nie było tam wcale, jest już naprawdę poważnym przegięciem.

To, co obserwuję od kilkunastu już lat, jak pewne środowiska mieszają w krajoznawstwie regionu, jest dla mnie po prostu zupełnie niepojęte, bo to przecież niektórzy polscy przewodnicy turystyczni związani z wrocławskim SKPS-em rozgłaszają takie kłamstwa. Jaki mają w tym cel? Czy oni w ogóle czują się polskimi krajoznawcami i rozumieją rolę przewodników - jako "ambasadorów" swojego kraju?

A skoro pan nie potrafisz dostrzec powagi problemu, a jedynie zdolny byłeś uczepić się słowa "tyko" i kłamliwie suderować jakiś wydumane pytania, na które rzekomo nie odpowiadam, to w tej sytuacji panu już dziękuję.

Bez pozdrowień
jeszcze nie wiem co zrobię ,
ja ...zawracam głowę , to temat na czasie i bardzo zydowski
na popczatku pokazałbym im plan , mapę miejscowości z 1944 roku - przedruk z 1935/7
watpie czy znaleźliby tam swoje domy i bloki
ale łatwo odszukaliby miejsce w którym się znajdują ...
później tradycyjne pytanie co jest symbolem zydowskiego państwa ...
one ( dzieci ) tradycyjnie udzielają błędnej odpowiedzi / gwiazda /
wyjasniam im i pokazuję zdjęcia ...Menory

...pierwsi Żydzi osiedlili sie w ( ... ) w XVIII wieku .
... przed II w.św w miejscowości / 1870-1984 wieś / mieszkało ponad 230 Żydów co stanowiło ok. 30 % wszystkich mieszkańców
...tutaj gdzie teraz stoimy kiedyś był cmentarz zydowski , grzebano na nim zmarłych i zamordowanych Żydów jeszcze w 1947 roku . W 1962 na jego miejscu zaczęto budować waszą szkołę . Część nagrobków , macew bo tak własnie nazywaja się kamienne płyty z napisami i znakami na zydowskich nagrokach niemcy podczas wojny zabrali do wyłozenia chodników i dziur powstałych po dywanowym bombardowaniu miasta w 2 wrzesnia 1939 roku w odwecie za to że podczas walk o Wasze miasto 1 wrzesnia 1939 roku zginał jeden z niemieckich generałów . później na jego cześć niemcy zmienili nazwę miejsc owości i nazwali ja jego nazwiskiem . na Waszym boisku kiedyc znajdowało sie kilkaset zydowskich nagrobków , część z nich wciąż jeszcze tam jest , wiele szczatków ludzikich usunięto podczas plantowania terenu , spójrzcie na tamten róg , wyraźnie widać taką skarpę . Dawniej tam była g orka a na niej groby . Ziemie i kości zmarłych usunięto podczas budowy . Inne pozostały zakopane w ziemi teraz sa pod tym o to asfaltem .
...Kiedy wychodzicie ze szkoły i idziecie do domów " na skróty " przez "park" obok przystanków autobusowych i posterunku policji to uwazajcie żeby nie podeptać jakichś ...grobów bo ten " park " to najstarszy cmentarz zydowski w Waszym Mieście . Zniszczyli go niemcy we wrzesniu 1939 roku . Ci którzy dojeżdżają od strony Wielunia powinni zwrócic uwagę na Rondzie . Dawniej w tym miejscu stała synagoga , taka żydowska świątynia ... .
Pprawie wszystkie domy od południowej strony Ronda nalezały do Żydów .
Ich dzieci uczyły się w szkole która miesciła się przy dzisiejszej ulicu ....
niestety budynek jiuz sie nie zachował ....
...na jednej z odnóg rzeki zachował sie mlyn wodny , napewno widzieliscie / mysieli go widzieć / kiedys nalezał do (...)
a ta starta kamieni obok mostu to dawna zydowska łaźnia religijna - Mykwa ...
Po ciężkich nalotach niemieckiego lotnictwa 2-3 wrzesnia 1939 roku w miejscowości zostały zniszczone prawie wszystkie domy . Ocalały tylko 4 .
...wiosną 1941 roku niemcy wywieźli wszystkich Żydów do getta w (...) i obozu w (...) .
itd , itp
Sami nie podała po co sięgneła , moim zdaniem wskazalem drogę w pierwszym poscie jaki wymienilismy ale Ona odpisała że to nie jest wazne
wiesz to mnie deczko wk... . Bo wywnioskowałem że w ogóle niczego nie szuka , poprostu idzie na łatwiznę
Po kolejna mam jednak złe przeczucia
nie podaję swoich tajemnic obcym nie nie znanym
Za kilka miesięcy kolejna rocznica
Moze Sami pomysli że ja także cos ...piszę ...
życze powodzenia w poszukiwaniach , archiwa jednak ...odradzam
ŻIH .... , pewien serwis powołuje się na wiadomości z ŻIH iz cmentarz w Rozprzy załozono w XVII lub XVIII wieku , nie wierze ze ŻIH plecie takie bzdury , znana jest data nawet dzienna podpisania umowy kupna działki
znana jest data piewwszego pochówku , znane jest nazwisko Rabina nowopowstałej Gminy , tylko ...
- podpowiem ostatnie dziesięciolecie XIX wieku
dlatego z taaaakimi naukowcami nie wspólpracuję
Jakich zamierzchłych,zaledwie w XVIII wieku . Często było w zwyczaju w Wielkim Księstwie Litewskim i rzadziej w Koronie nobilitować bogatych Zydów którzy przyjęli katolicyzm . Na przykład frankiści,wyznawcy Jakuba Franka ,hurtowo nawrócili się na katolicyzm i wszyscy otrzymali herby szlacheckie . Do takich należą np. Turowscy,Turscy,Majewscy iin.
Często w herbach konwertystów zamieszczony jest krzyż .


hmm... a czy nie chodzi o księgi z II do IV wieku n.e. ?

Ten fragment Talmudu nic na ten ten temat nie mówi.
Natomiast zawsze się znajdą jacyś nadgorliwcy, którzy nawołują do palenie heretyckich ksiąg. Tak było na przykład z księgami chasydzkimi np. Toldos Jaakow w XVIII wieku, ale nie wiele z tego wyszło.
ok... to może jeszcze pytanie, kiedy ten fragment najprawdopodobniej powstał ? kiedy został zapisany ? Co Tarfon miał na myśli mówiąc o spaleniu wraz z "ich Imionami Bożymi"?

Przecież Tarfon żył na przełomie I/II wieku


hmm... a czy nie chodzi o księgi z II do IV wieku n.e. ?

Ten fragment Talmudu nic na ten ten temat nie mówi.
Natomiast zawsze się znajdą jacyś nadgorliwcy, którzy nawołują do palenie heretyckich ksiąg. Tak było na przykład z księgami chasydzkimi np. Toldos Jaakow w XVIII wieku, ale nie wiele z tego wyszło.
W Europie Zachodniej w czasach, o których piszemy ze świecą szukać państw wielonarodowych o takiej mieszance odmiennych od siebie mniejszości, jak na ziemiach polskich. Państwo narodowe na Zachodzie Europy mogło powstać w miarę bezboleśnie, gdyż procesy narodowotwórcze działały tam od dawna. Polski i narodu polskiego w XIX wieku nie było. Dopiero go tworzono. To istotna różnica. Znamienne jest, że w czasach już nam w miarę bliskich, czyli w XVIII wieku to w wielonarodowym imperium Habsburgów rugowano Żydów przyjętych następnie przez tworzącego państwo na zasadzie nie narodowej, ale dynastycznej Fryderyka Wielkiego. Można powiedzieć, że Prusy XVIII wieku odegrały w historii Żydów austriackich rolę podobną do Polski Kaziemierza Wielkiego. Zresztą nie tylko w przypadku Żydów. Podobną rolę odegrały one wcześniej względem francuskich hugenotów. Berlina nie zbudowali Prusacy, ale hugenoci i Żydzi. Nasilenie antysemityzmu w wielonarodowej Rosji XIX wieku staje się bardziej zrozumiałe, kiedy weźmie się pod uwagę rosyjską ideologię narodowego przewodnictwa całej Słowiańszczyźnie.

Hipoteza obcości nie tłumaczy niczego. Obcość jest zjawiskiem naturalnym i uniwersalnym. Dotyczy nie grup ludzi, ale ludzi w ogóle. Człowiek poznany nie jest już obcy. Jeśli człowiek żyje pośród lub nawet obok nas przez całe nasze życie, nie jest on dla nas obcy. Możemy natomiast mieć do niego stosunek emocjonalny od wrogości do pełnej przyjaźni. Do człowieka obcego nie żywimy wrogości, bo nie mamy ku temu podstaw, a co najwyżej zachowujemy względem niego uzasadnioną ostrożność.
Hipoteza wrogości owszem, sporo tłumaczy. Wrogość musi mieć swoje przyczyny. Dociekamy, jakie to w tym wypadku były przyczyny .
Kryzys jak kryzys. Symptomy końca bańki były widoczne już od dawna, ja swoim znajomym sugerowałem od połowy ubiegłego roku zamykać pozycje w akcjach i funduszach i lokować pieniądze w bezpiecznych inwestycjach.
Historia rynków finansowych pełna jest wzlotów i upadków, pierwsza bańka na giełdzie w Londynie pękła w XVIII wieku...
Za każdym razem stoi za nimi chciwość i pragnienie szybkiego wzbogacenia się za cenę innych. Póki są zyski, nikt się nie zastanawia nad tym, że w portfelu ma papiery, które nawet nie istnieją fizycznie - ostatecznie okazują się być tym, czym są - wirtualnymi tworami bez wartości.

Mam nadzieję, że obecny kryzys skłoni rządy największych potęg ekonomicznych świata do dogadania się w sprawie ogólnoświatowej organizacji nadzorującej rynki finansowe, bo w chwili obecnej nie ma bata na m.in. rozpasane fundusze hedgingowe, które dysponują olbrzymimi sumami i są w stanie zachwiać kursem niejednej waluty (vide Islandia) czy też inne wehikuły inwestycyjne.

P.S. Ciekawe, że po jednej i po drugiej stronie, regulujących i spekulantów, gotuje się teraz wiele jidisze kep
w XIX wieku Dzungla nie zatrzymała rozkwitu cywolizacji wzdłuż Amazonki . Choroby były takie ja dawniej . Zastopowało ją dopiero wynalezienie kauczuku syntetycznego .
Teraz być moze sytuacja sie powtórzy , odkrycie złóz ropy i gazu ponownie zaludni Amazonię .

Analogie widać na przykładzie wielu polskich miast i miasteczek . W związku z jakimiś przyczynami geograficzno ekonomicznymi jedne miasta upadały a inne rozwijały sie szybciej , bardzo szybko .
W XVIII wieku , baaa na poczatku XIX wieku mieszkańcy Radomska jeździli na zakupy do ...żydowskiego Pławna . Na szczęście robienie interesów przynosi pieniadze ale czasem odbiera ...rozum . W latach 40 XIX wieku mieszkańcy Pławna / a takze wielu in nych miasteczek , np Potoku Złotego / protestowali przeciwko wytyczeniu linii kolejowej przez ich miasta . Obawiali się że kolej przyniesie im tylko same straty i sporo hałasu / pociagi beda płoszyły konie i krowy na jarmarku /
I tak o to kolej trafiła do Radomska i Częstochowy . Teraz Radomsko liczy ok 20 razy więcej mieszkańców niz Pławno które jest wsią - zdjęcia w albumie a częstochowa liczy ponad 100 razy więcej mieszkańców od Pławna . Tak oto Żydzi z Pławna przyczynili sie do rozwoju Radomska i Czestochowy . Wraz z Koleja Warszawsko-Wiedeńską do miast trafił przemysł .
A w Pławnie do dzisiaj tuz za rynkiem pasa się krówki tylko Żydów juz nie ma
jeszcze w czasach Jagiellonów Stolica Mazowsza był Czersk a dzisiaj bez mapy niektórzy nie wiedzieliby gdzie ten czersk leży . Trzeba mieć dośc dobra mapę bo na niektórych go nie znajdziemy .
Kiedyś " bawilismy się " w taką grę , wpisywaliśmy nazwy dawnych miast które obecnie są wsiami . Chodziło tylko o Województwo Częstochowskie i Piotrkowskie . Sporo ich jest .
A w takiej Częstochowie to jeszcze w latach międzywojennych w III Al. NMP pasały się krówki i rosły kartofelki np na działce gdzie stoi ten paskudny budynek Cepelii .
Zjazdy ziemiaństwa i duchowieństwa odbywały sie w Klasztorze we ...Mstowie bo Częstochowy Jeszcze nie było a Jasna Góra miała bardzo małe znaczenie .

Takie same zasady dzialaja na całym swiecie .
Bełchatów , Bogdanka , Łęczna , Turoszów , Tarnobrzeg , Gdynia , Police ,
własnie ......DRZEWO , KRZAK .
NA WIELU MACEWACH MENORA JEST PRZEDSTAWIANA JAKO ROŚLINA , KRZAK , KRZEW , RÓZNE PNACZA .
PISAŁEM GDZIE MOZNA JE ZOBACZYĆ -nno w albumie , jeden mam taki gdzie zebrałem kilkanascie fotek przedstawiających Menory na macewach .
Pisałem że chodzi mi o znaczenie przed 1939 rokiem , wtedy był to symbol strikte religijny , obecnie jest godłem Państwowym .
I jeszczase jedno jak juz pisałem nie kazdy swiecznik 7 ramienny jest Menorą . Musi spełniać pewne warunki . Zapewne nie wiesz jakie .
Menora w sztuce takze w synagogach była przedstawiana na rózne sposoby , nawet na macewach często bywa stylizowana .

dziwie się więc ze Hila dziwi się ze to ...drzewo .,
Bo drzewo , roslina są najdoskonalszymi kształtami symbolu , spełniaja wszelkie konieczne wymogi . I jak wspomniałem od nich wzial się pierwowzór .

więc Nudnik jak będziesz chciał kupić Menorę to najpierw sprawdź czy to nie " zwykły " swiecznik siedmioramienny Najlepiej przyjrzyj się dokładnie jak wyglada ta kratka . deczko wyobraźni czasem sztuka wymaga ofiar i poswiecenia , żeby ja zrozumiueć , zobaczyc trzeba ...ruszuć głową
no powiedz chyba nie myslałeś ze ktoś w XIX czy XVIII wieku zrobi dokładna kopie Godła Państwa Izrael które powstało pod koniec pierwszej połowy XX wieku . Zobacz Menory na macewach .

Godło Izraela jest podobno kopią kopii menory jaka wisiała w Świątynii .
ŻEBY BYŁO JASNO TO KOPIE WYKONALI CI KTÓRZY ZNISZCZYLI ŚWIĄTYNIĘ I PRZESLADOWALI ŻYDÓW .
kilka razy " podchodzilem " do tego tematu . Nadesłano mi kilkadziesiąt fotografii z Góry Świętej Anny . To chyba za mój wpis do watku o Pomnikowej Wojnie . Serdeczne dzięki za zdjęcia . Nie wiem może to jakies ...skrzywienie tematyczne ale ...
Zwrócilem uwage na dwa ciekawe miejsca .
Pierwsze to tablica niby upamietniająca Powstańców Śląskich , a raczej umiejscowienie tej tablicy , gdzies tam z boku daleko od Pomnika tak aby ...nie drazniła oczu przybyszom zza Odry . Bo jak wiemy Pomnik stoi w Miejscu gdzie wczesniej było " ICH " Mauzoleum .
Moze drobiazg ale dla mnie to pewien symbol , umiejscowienie tej tablicy .

Druga ważna sprawa moze miec zwiazek z tematyka Forum . Otóż Przysłano mi także zdjęcia Stacji Drogi Krzyżowej . Jest piękna i stara , na murach stacji zachowały sie tabliczki informujące o datach ich budowy
zazwyczaj XVIII - do poczatku XX wieku . Dawniej były tam jeszcze nazwiska fundatorów ale najprawdopodobniej nie spodobały sie jakiemuś lokalnemu kacykowi i obecnie nazwisk nie ma - co bedzie widoczne w albumie który dodam po południu i zamieszcze do niego link .
Otóż zwróciłem uwage na motyw wystepujący na kracie przy stacji VII
Szkoda że nie moge pokazac go juz teraz - nie wiem jak wkleic fotkę
ale później bedziecie mogli Państwo sami to zobaczyć , na kracie VII Stacji Drogi Krzyzowej jest ...Menora ! piękny , duży siedmioramienny krzew ...winnej latorośli , na dole obfite kiście winogron
Do tej pory takie motywy widywałem zazwyczaj na scianach synagog .
Nie zachowało się nazwisko fundatora ale na bocznej sciance widać datę
1764-1914 . To jedno z bardziej dziwnych miejsc w jakich widzialem taka symbolikę . Menora .
Przypomne że wcześniej pokazywalismy Menorę z Katedry w Kołobrzegu .
Niektóre symbole sa ponadczasowe i ponad religijne jak widać .
ok 16 postaram się wkleić zdjęcia do albumu .
Żydowska tradycja to zbyt szerokie pojęcie by tak sobie pisać "i kropka".

Bo dla przykładu wiele przepisów koszernego jedzenia jest tradycją, ale nie bezpośrednio z Tory.

Pamiętaj, że religijny punkt widzenia nie może ci przesłaniać tego, że są inne punkty widzenia i swojego punktu widzenia nie narzucisz pisząć "i kropka".

Kształtownie się swiadomości narodowych sięga XVIII wieku, to co wynika z tradycji żydowskiej - naród, który zdeterminowany jest przez wyznanie mojżeszowe nie oznacza tego samego, co dziś, gdy urzywamy tego słowa, proszę o tym pamiętać.

Osoba religijna uzna za osobą należącą do narodu żydowskiego tylko taką, która spełnia określone wymogi religijne.

Osoba świecka uzna tylko taką, która ma pochodzenie.

I obie osoby używają w tym momencie terminów o innym znaczeniu, więc nie można się spierać, z osobą, która mówi, że narodowość to pochodzenie mówiąc, że to nie prawda bo Tora mów.... To bez sensu.

Sceptnick nie jesteś dla mnie autorytetem w dziedzinie prawa i z tobą się nie zgadzam, nie wykazałeś w żaden sposób, że masz racje z obowiązkiem przyjmowania każdego kto powie, że jest Żydem do Gminy.
Sam teraz wspomniałeś o jakimś papierku od rabina czyli co z ustawy wywnioskowałeś, że musi być jednak jakiś papierek? Nie, te sprawy są w gestii Gminy własnie. Ustawodwaca pozostawił lukę, a raczej wolne prawo dla Gmin o decydowaniu o członkostwie przez wspólnotę. Ustawodawca nigdzie nie narzuca Gminie obowiązku przyjęcia kogokolwiek.


Pyjter aleś Ty czepialski Kazjer Wiluś był ostatnim faktycznym władcą Śląska - to miałem na myśli i to prawda, więc nie widzę w cytacie niczego niestosownego. Dziś rodzina kronprinca kłóci się miedzy sobą o następstwo tronu pruskiego i kogo to obchodzi? Władca to ktoś kto ma władzę, nie papierowe tytuły. Ostatnim władcą Śląska był Wilhelm II.

Gdybym się uparł, że Koty to nazwa patronimiczna a nie dzierżawcza miałbym ku temu argumenty. Józio Szymański mimo swego autorytetu nie jest specjalistą od onomastyki i to widać w jego podręczniku NPH. Nazwy dzierżawcze to nazwy urobione od właściciela, ale w tym wypadku nie to zadecydowało o nazwie. Nazwa ma liczbę mnogą, wskazuje więc na potomków Kota. Nazwy utworzone od potomków osoby od której imienia, nazwiska lub przydomka dana społeczność wzięła nazwę nazywamy patronimicznymi. Miejscowości takie wcale nie muszą mięc sufiksa -ice, jeśli powstały później niż w średniowieczu. Na obszarach granicznych, porosłych lasami, tzw. pustkach, na terytorium dawnej Rzpltej nazwy takie były powszechne. Na pograniczu Z. Sieradzkiej i Wielkopolski w rozległych przestrzeniach pustek osadniczych kolonizowanych dopiero w XVIII a nawet XIX wieku nazwy takie wystepują masowo, np. Jelenie, Basie, Muchy, Mielcuchy, Łuszczaki, Kędzie, Salomony, Bolki, Dzięcioły. Wszystkie one powstały jako nazwy patronimiczne, były określeniem miejsca zamieszkania potomków jakiegoś Muchy, Jelenia, Kędzia, Bolka... To byli zwykli chłopi i nie byli właścicielami tylko karczownikami i osadnikami a nazwy miejscowości otrzymywały od ich potomstwa. Koty znakomicie się tutaj wpisują tym bardziej, że nieco na północ, inny przedsiębiorczy chłop, niejaki Krupa, też założył młyn i do dzisiaj osada nazywa się Krupski Młyn. Jest to potwierdzeniem, że Koty są nazwą patronimiczną, gdyby bowiem miały charakter dzierżawczy zwałyby się Kotowskim Młynem


Mój drogi nie masz racji, Królowie Pruscy, a późniejsi Cesarze nigdy w swojej tytulaturze nie używali tytułu Księcia Śląskiego (Księcia Śląska, bądź różnych pochodnych). Po wojnach Śląskich w traktacie pokojowym było wyraźnie powiedziane kto jest Księciem Śląskim ( a że miał tego Śląska nie wiele to już inna sprawa), Być może o klasyfikacje Józefa Szymańskiego nie są zbyt precyzyjne, aczkolwiek analizując literaturę )St. Rospond, Toponomastyka a historia osadnictwa..., prace K Buczeka, a także, a może przede wszystkim A. Bruckner, O nazwach miejscowych, Kraków 1935 i M Karaś, Słowiańskie nazwy miejscowe i ich klasyfikacje. Uwagi i propozycje w: BPTJ , t. 28, 1971, s. 63-85. , albo chociażby J. Miodek, Nazwy miejscowe kulturalne. Postulaty klasyfikacyjne, Rozprawy Komisji Językowej, t. 9, 1973. mam trochę odmienne zdanie. Nie mogę zaprzeczyć Twojej Definicji nazwy patronimicznej, jak również dzierżawczej, zgodzę się również do przyrostków (chodź trzeba przyznać iż -ice są najbardziej popularne) aczkolwiek stosując Twoją wykładnie takie miejscowości jak chociażby Raszewy musiały by być pochodzenia patronimicznego, a wiadomym jest iż są pochodzenia dzierżawczego, a przykładów takich miejscowości jest wiele, przykładem niech będą nazwy w indeks w takich pozycjach jak Landbuch Księstw Świdnickiego i Jaworskiego z końca XIV wieku. Nie jestem specjalistą od NPH, dlatego też w tej sprawie mogę pójść na kompromis. Natomiast co do ostatniego władcy Śląska to nie odpuszczę

co prawda trochę nie w temacie, aczkolwiek sprawa tyczy się pewnego cytatu który masz umieszczony pod swoim postem, mianowicie ostatnim władcą Śląska (który używał między innymi tytułu ...książę Dolnego i Górnego Śląska...) był Karol I Habsburg-Lotaryński, a ostatnią żyjącą osobą która używała tego tytułu to jego małżonka Zyta Burbon-Parmeńska.

Pyjter aleś Ty czepialski Kazjer Wiluś był ostatnim faktycznym władcą Śląska - to miałem na myśli i to prawda, więc nie widzę w cytacie niczego niestosownego. Dziś rodzina kronprinca kłóci się miedzy sobą o następstwo tronu pruskiego i kogo to obchodzi? Władca to ktoś kto ma władzę, nie papierowe tytuły. Ostatnim władcą Śląska był Wilhelm II.

Gdybym się uparł, że Koty to nazwa patronimiczna a nie dzierżawcza miałbym ku temu argumenty. Józio Szymański mimo swego autorytetu nie jest specjalistą od onomastyki i to widać w jego podręczniku NPH. Nazwy dzierżawcze to nazwy urobione od właściciela, ale w tym wypadku nie to zadecydowało o nazwie. Nazwa ma liczbę mnogą, wskazuje więc na potomków Kota. Nazwy utworzone od potomków osoby od której imienia, nazwiska lub przydomka dana społeczność wzięła nazwę nazywamy patronimicznymi. Miejscowości takie wcale nie muszą mięc sufiksa -ice, jeśli powstały później niż w średniowieczu. Na obszarach granicznych, porosłych lasami, tzw. pustkach, na terytorium dawnej Rzpltej nazwy takie były powszechne. Na pograniczu Z. Sieradzkiej i Wielkopolski w rozległych przestrzeniach pustek osadniczych kolonizowanych dopiero w XVIII a nawet XIX wieku nazwy takie wystepują masowo, np. Jelenie, Basie, Muchy, Mielcuchy, Łuszczaki, Kędzie, Salomony, Bolki, Dzięcioły. Wszystkie one powstały jako nazwy patronimiczne, były określeniem miejsca zamieszkania potomków jakiegoś Muchy, Jelenia, Kędzia, Bolka... To byli zwykli chłopi i nie byli właścicielami tylko karczownikami i osadnikami a nazwy miejscowości otrzymywały od ich potomstwa. Koty znakomicie się tutaj wpisują tym bardziej, że nieco na północ, inny przedsiębiorczy chłop, niejaki Krupa, też założył młyn i do dzisiaj osada nazywa się Krupski Młyn. Jest to potwierdzeniem, że Koty są nazwą patronimiczną, gdyby bowiem miały charakter dzierżawczy zwałyby się Kotowskim Młynem
co prawda trochę nie w temacie, aczkolwiek sprawa tyczy się pewnego cytatu który masz umieszczony pod swoim postem, mianowicie ostatnim władcą Śląska (który używał między innymi tytułu ...książę Dolnego i Górnego Śląska...) był Karol I Habsburg-Lotaryński, a ostatnią żyjącą osobą która używała tego tytułu to jego małżonka Zyta Burbon-Parmeńska. ale to tak bardzo na marginesie. Co do informacji zawartych w Twoim poście musiał bym zakwestionować jakoby wieś Koty jest nazwą patronimiczną, zdecydowanie bardziej pasuje dzierżawczy charakter nazwy owej miejscowości(Józef Szymański, Nauki Pomocnicze Historii). Swoją drogą gratuluje drzewa Genealogicznego rodziny, Ja utknąłem w XVIII wieku i nie mam czasu chodzić po Archiwach... ale może na starość
No, kwestia pochodzenia śląskich nazwisk jest sprawą nader ciekawą. Z mojego własnego drzewka mam przodków z Białego Ślonska - Ziemia Lubliniecka. Ślązoki z dziada pradziada a nazwiska rodowe typu: Dziembala, Lata, Piekacz. Mają wybitnie słowiański charakter. Mam też przodków spod Opola (rejon Turawy) a nazwiska typu: Wojtczik, Kowalczyk (!) występują w końcu XVIII wieku... One są niepodważalnie "polskie" a występują tuż przy ówczesnej stolicy regionu- Opolu. Z Ziemii Tarnogórskiej są Kotowscy choć oni wywodzą się od gorola, dzierżawcy młyna na rzeczce Stole o nazwisku Kot, który przybył na Śląsk na początku XVII wieku a więc tak dawno, że ród zdołał nie tylko całkowicie się zasymilować ale znacznie rozmnożyć czego efektem podtarnogórska wieś Koty. Koty, ta nazwa nie wzięła się od zwierzątka tylko określa miejscowość zamieszkaną przez potomków tego Kota, nazwa patronimiczna. Dzięki temu udało się nawet zmienić nazwisko na Kotowski i udawać szlachtę Z Ziemi Prudnickiej mam w rodowodzie takie stare śląskie nazwiska jak Twardy, Kubocz, Hadam - wszystkie można z łatwością wyprowadzić od polskich rdzeni. Z kolei z okolic Bytomia i Królewskiej Huty są nazwiska typu: Szeliga, Wodarz, Pogut, Krzywoń, Lendla. To ostatnie to arcydzieło, bo lendla znaczy w XVI-wiecznej archaicznej polszczyźnie po prostu tyle co ziemia, rolnik. To żywa skamieniałość polszczyzny epoki Kochanowskiego, Profesor Miodek byłby zachwycony

Recht, Slonsku blizej ku Czechom niz Posce, nale ino historycznie (przodu Slonsk w X wieku byl w Czechach do 990, a nastepnie od XIII ku XVIII wieku),kapka lunzykowo i w sleptaniu browara.

A kaj leżom: Opava, połowa Cieszyna, Slezska Ostrava, Bruntal? To niy ma Ślonsk? Takie szufladkowanie dziejów to mie sie Szołtyskiem zalatuje...
Pyrsk!
Recht, Slonsku blizej ku Czechom niz Posce, nale ino historycznie (przodu Slonsk w X wieku byl w Czechach do 990, a nastepnie od XIII ku XVIII wieku),kapka lunzykowo i w sleptaniu browara. Do bitki to oni jok Zabojady i Makaroniarze:D Jo wola juz mieszkoc w Czworta RP niz nad Weltawa... lubia tam jezdzic, kupowoc lacne browarki, czuc ta atmosfera praska, nale mimo wszystko tu jest weslej i fajniacko:)

p.s. poza tym tu jest Ruch:)

Cytuje za

"Aby siegnac do szczegolnie interesujacego i jaskrawego przykladu: w Polsce
uznaje sie Jana III Sobieskiego za bohatera chrzescijanskiego swiata, wielkiego
stratega i krola ktory uratowal Europe przed nawala turecka. Slynna Odsiecz
Wiedenska (lub Wiktoria Wiedenska) znana jest kazdemu polskiemu dziecku z
podrecznikow historii. Co nie jest jednak kazdemu dziecku znane to fakty:

2. Duzo w polskich podrecznikach mozna wyczytac o podziwie dotyczacym wystepu
polskiej husarii. Jest to mit. Formacja ta byla pod koniec XVII wieku
anachronizmem budzacym usmieszki politowania. Jej sukces wynikal z faktu ze nikt
nie byl przygotowany na atak pancernego konnego rycerstwa 100 lat po jej
ostatecznym zejsciu z areny dziejow. Podobnie jak (niewykluczone ze skutecznym)
zaskoczeniem w dzisiejszych czasach byloby uzycie do napadu maczugi. Skutek
uboczny mitu: samouwielbienie Polakow i przekonanie o sile wlasnego oreza.
Rezultat: nieprzychylny klimat na przelomie XVII/XVIII wieku jesli chodzi o
koniecznosc modernizacji armii. Militarna slabosc kraju.

Dalej uwazasz ze nalezy mowic o Zwyciestwie Wiedenskim? Dla mnie (i szeregu
krytycznych historykow) to jest potworna kleska. Jedna z najwiekszych klesk i
najgorsza bo z pozoru wygladala jak zwyciestwo. Ten mit podtrzymujemy chetnie do
dzisiaj w swiadomosci zbiorowej. "


Co za stek bzdur
Przecież Sobieski był głównodowodżacym sił koalicji i to wg jego planów przeprowadzono bitwę. W dodatku jaka to klęska skoro austriacy za pomoc Sobieskiemu nieźle zapłacili.
A to że husaria była jakoby od 100 lat anachronizmem to szczególnie pokazały wojny ze Szwecją, Moskwą, Turkami i Chmielnickim kulkadziesiat lat wcześniej. To była ciężka jazda. Podobną stosowano nie tylko przez cały XVIII wiek ale i w czasach Napoleona jak np. kirasjerzy! Poducz się trochę zanim zaczniesz pisac głupoty.
Ni ma za co

Jaktóż mogym cosi dalij podrzistać esi to eszcze nie stykło, zdo sie że mi je bliży do Czeskigo Ślónska jako jedynymu tukej Cysarokowi (prawie bez Hlutschinerów to calućki Ślónsk w CzR je downym Austryjockim ) niż Wóm Je tu eszcze jakisikej inszy Cysarok? Każ też tam Był taki jedyn, co do mie pisoł na priva, ale cieszyńsko tożsamość cosi u niego nie fungowała :roll:

Aha i taka mała uwaga, żeby ostrożnie operować przymiotnikiem 'śląski' w odniesieniu do Ostrawy: IMO porównanie do miasta Opole jest chybione, ja bym prędzej porównał do Bielska-Białej, z tym że B-B jest i tak bardziej 'śląskie', bo jego lewobrzeżna, śląska, część jest od prawobrzeżnej (galicyjskiej) większa jak dawniej tak i dziś. Tak właśnie większa i starsza część Ostrawy to historyczne Morawy, a mniejsza, prawobrzeżna jest dopiero "nasza" (na wschód od rzeki Ostrawicy) - Slezska Ostrava, dzielnica powstała na pocz. XX wieku z połączenia Polskiej Ostrawy jako największej i kilku pomniejszych mniejscowości (widocznie komuś przymiotnik 'Polska' zaczął przeszkadzać ). Do tego podobieństwa Ostrawa - B-B na tym się nie kończą: w obu odsetek autochtonów jest marginalny (1) i w obu narzucona medialnie tożsamość zdaje się być silniejsza (wspomniane już 'sewernomorawska' i 'podbeskidzka').

ad 1. Dawna Morawska Ostrawa, do końca XVIII wieku w większości niemieckojęzyczna zaczęła się gwałtownie rozwijać w XIX w., masowo napływali do miast ludzie czeskojęzyczni 'za chlebem' i w 1930 na 125304 mieszk. było już tylko 21753 Niemców, choć właściwie można byłoby ich uznać za 'jakichś autochtonów', to w końcu ludzie pokroju ze swoją unikatową gwarą. Natomiast na prawym brzegu znajdowały się tylko małe miejscowości i rozwinięta na ich bazie urbanizacja etnicznie przypomina raczej Hawierzów.
Cytuje za

"Aby siegnac do szczegolnie interesujacego i jaskrawego przykladu: w Polsce
uznaje sie Jana III Sobieskiego za bohatera chrzescijanskiego swiata, wielkiego
stratega i krola ktory uratowal Europe przed nawala turecka. Slynna Odsiecz
Wiedenska (lub Wiktoria Wiedenska) znana jest kazdemu polskiemu dziecku z
podrecznikow historii. Co nie jest jednak kazdemu dziecku znane to fakty:

1. Ze Polacy stanowili jedynie 1/3 walczacych pod Wiedniem sil sprzymierzonych
i dlatego w podrecznikach austriackich wspomina sie o nich "na marginesie". Ot
tak jak my wspominamy Litwinow i Zmudzinow w bitwie pod Grunwaldem. (Naturalnie
ze byli tam ale Wiktoria to nasza, polskiego rycerstwa). Tak samo dla reszty
Europy zwyciestwo pod Wiedniem jest zwyciestwem Habsburskiej przebieglosci,
wytrwalosci i konsekwentnej dyplomacji.
2. Duzo w polskich podrecznikach mozna wyczytac o podziwie dotyczacym wystepu
polskiej husarii. Jest to mit. Formacja ta byla pod koniec XVII wieku
anachronizmem budzacym usmieszki politowania. Jej sukces wynikal z faktu ze nikt
nie byl przygotowany na atak pancernego konnego rycerstwa 100 lat po jej
ostatecznym zejsciu z areny dziejow. Podobnie jak (niewykluczone ze skutecznym)
zaskoczeniem w dzisiejszych czasach byloby uzycie do napadu maczugi. Skutek
uboczny mitu: samouwielbienie Polakow i przekonanie o sile wlasnego oreza.
Rezultat: nieprzychylny klimat na przelomie XVII/XVIII wieku jesli chodzi o
koniecznosc modernizacji armii. Militarna slabosc kraju.
3. A teraz dojdziemy do najbardziej wstydliwego i konsekwentnie przemilczanego
przez patriotycznych polskich historykow aspektu Wiktorii wiedenskiej. Zawarte w
kwietniu 1683 roku przymierze z Leopoldem I nie mialo nic wspolnego z obrona
interesow narodowych lub europejskiego chrzescijanstwa. Bylo przymierzem czysto
dynastycznym. Syn Sobieskiego Jakub Ludwik (dla ktorego tatus chcial korony)
zostal wzeniony w rodzine HAbsburgow (zostal mezem siostry zony cesarza Leopolda
I ) To nie los chcial ze Turcy zaatakowali Wieden - to Wegrowie pod wodza
Emeryka Thököly'ego walczyli z habsburgami o wolnosc i niepodleglos swej
ojczyzny wiazac sily austriackie i dlatego ci nie mogli walczyc na dwa fronty.
Sobieski sprzedal wolnosc Wegrow w zamian za obietnice poparcia przez habsburgow
dazen do korony polskiej przez swego syna. A co najgorsze: po wiedenskiej
odsieczy pozostal z wojskami koronnymi przez ponad rok na terenie Wegier i
Moldawii pomagajac Habsburgom krwawo tlumic tamtejsze ruchy wolniosciowe. W
kazdym wegierskim podreczniku szkolnym Sobieski przedstawiony jest nie jako
zbawiciel lecz habsburski najemnik i oprawca.
4. Odsecz wiedenska podawana jest w Polsce niejednokrotnie jako przyklad
madrego, "paneuropejskiego" pojmowania polskiej racji stanu. Gdy w 300 lecie
(1983) odsieczy wiedenskiej zawisla w Wiedniu dwujezyczna tablica pamiatkowa to
ufundowali ja Polacy (dokladnie Polska sekcja gminy zydowskiej) a austriackie
gazety nawet o tym wstydliwym epizodzie historii nie napisaly. A rachunek za
bezdenna glupote, awanturnictwo i prywate durnego Sobieskiego nadszedl 90 lat po
WIedniu. W postaci zaborow.


Dalej uwazasz ze nalezy mowic o Zwyciestwie Wiedenskim? Dla mnie (i szeregu
krytycznych historykow) to jest potworna kleska. Jedna z najwiekszych klesk i
najgorsza bo z pozoru wygladala jak zwyciestwo. Ten mit podtrzymujemy chetnie do
dzisiaj w swiadomosci zbiorowej. "
Po wojnach śląskich i zawartym po ich zakończeniu pokój w Habertsburgu przyznano Prusom cały Śląsk z Wyjątkiem Śląska Cieszyńskiego i Opawskiego. Po przejęciu Chorzowa przez Prusy, którymi wtedy władał Fryderyk II z dynastii Hohenzollernów, która w wieku XVI posiadała przez 100 lat ziemie bytomskie, przez pierwszych 12 lat przestrzegał pokoju z Wrocławia i nie uszczuplał przywilejów Śląska jeszcze z pod berła Habsburgów. Co do końca XVIII wieku zapewniło jedno wyznaniowość Śląska. Dzięki dokładnemu spisowi przeprowadzonemu na wniosek władz z Berlina stwierdzić możemy, że Chorzów był jedną z liczniejszych wiosek Górnego Śląska, miał wtedy 282 mieszkańców, będąc mniejszy tylko od Miechowic(301), Zabrza (305), Piekar i Mikuszyc (po311) oraz Miast Bytomia (1628) i Tarnowskich Gór(1282) i Gliwic (1421) . Dane te spisane przez pracownika wrocławskich królewskich kronik opisują jeszcze jedna bardzo istotną sprawę a mianowicie język i obyczaje tamtejszej ludności „Lud gminy jest dobrze usposobiony, jest leniwy, lubi się zabawić do gorzałki nie brak tu skłonności. Ubiór jest wyśrodkowany między polskim a węgierskim…Mowa w miastach jest dobrze Polska, na wsiach natomiast przemieszana licznymi morawskimi słowami. Po niemiecku, z wyjątkiem kilku mieszkańców miast nie rozumie nikt..” Jest to dość wiarygodne źródło informacji, ponieważ autora nie można podejrzewać o propolską propagandę.Jest to niebywale zasługa Bożogrobców,którzy wywodzili się głównie z Małopolski.
Jednym z nich był Ludwig Bojarski proboszcz parafii św. Marii Magdaleny. W 1787 roku uruchomił on pierwsza kopalnie węgla kamiennego w Chorzowie, rozlokowana na polu górniczym Księżna Jadwiga. Odkrycie na tym terenie złoży węgla, spowodowało, głównie za sprawą Fridricha Wilhelma von Redena, decyzje o zbudowaniu tu huty. Zapadła ona już 17 lutego 1799 roku, a Król Fryderyk Wilhelm III przeznaczył na jej budowę 40 tysięcy talarów i nadał jej nazwę Königshütte. Zapoczątkowało to rozwój przemysłu na terenach dzisiejszego Chorzowa.


To ja jeszcze dorzuce nazwy sołectw z terenu Żor:

(...)

Rój - nazwa pochodzi od roju pszczół, prawdopodobnie pierwsi mieszkańcy trudnili się bartnictwem


Patrząc na herb Roju chyba nikt nie ma watpliwosci skad pochodzi nazwa Rój:



Wyczytałem że jest całkiem inaczej i nazwa Rój nie ma nic (!) wspólnego z rojem pszczół, choc jest w herbie(!)...
Otoż w poblizu dzisiejszych Boguszowic (z których całkiem blisko do dzisiejszego Roju) cystersi załozyli osadę, która nazwali Paradis, co po francusku oznaczało ogród lub raj. Nazwe Paradys spotykamy już w ksiedze z 1305 roku, natomiast w dokumentach żorskich występuje w spolszczonej formie Ray, którą spotykamy jeszcze pod koniec XVII, jednak w nastepnym stuleciu ludność wymawia ją Roj, co też niebawem przechodzi w dzisiejszą forme Rój.
A skąd w herbie rój pszczeli?? Otóż w połowie XVIII wieku Rój zafundował sobie na polecenie władz Pruskich pieczęć wiejską. Na pieczeciach umieszczano jakiś wizerunek, który najczęsciej nawiazywał do nazwy miejscowości, zajecia jej mieszkańców lub topografii. Obmyślając swój znak (tu herb) mieszkańcy Roju przekonani byli, że nazwa ich osady ma zwiazek z pszczelim rojem. Nie namyślając się obrano znak: słomiany ul i unoszace sięwokól niego pszczoły... W ten sposób nieswiadomie utrwalono błędne przekonanie o pochodzeniu nazwy wsi.


Cezaroki
(miyszkańcy Ksiyństwa Cieszyńskiygo, Ślonzoki yno pod panowaniym tyż kedyś Habsburgów) na migrantów ze sonsiedni żywiecczyzny zaczli godać "gorole" i tak to sie do dzisioj ostało ale samo nazwa trocha zmiyniła delikatnie znaczynie... Coś kole tego...
Tragiczna sytuacja ekonomiczna oraz prześladowania religijne doprowadziły do znacznego spadku zaludnienia księstwa. Mieszczanie przenosili się do Polski, na Węgry, czy do bardziej tolerancyjnego Bielska. Tak masowo, że w połowie XVII w. połowa domów w Cieszynie była pusta. Chłopi uciekali na sąsiednią Żywiecczyznę,
Czadeckie (Słowacja) czy położonego tuż za rzeką Białą starostwa lipnickiego.

Geograficznie Śląsk obejmuje Kotliny Ostrawską i Oświęcimską, Wyżynę Górnośląską, znaczną część Pogórza Śląskiego i zachodnie Beskidy, większą część Przedgórza Sudeckiego i Nizinę Śląską wraz ze Wzgórzami Trzebnickimi. Na zachodzie tradycyjną granicą Śląska jest rzeka Kwisa, stąd do Śląska nie zalicza się terenów położonych między nią a Nysą Łużycką. Na wschodzie tradycyjną granicą jest rzeka Biała (granica między dawnymi diecezjami wrocławską i krakowską), choć od 1173 inkorporowane do księstwa opolsko-raciborskiego były tereny ziem: oświęcimskiej, zatorskiej i siewierskiej. Poza historycznymi granicami Śląska znajduje się także Ziemia Kłodzka oraz Zagłębie Dąbrowskie.

Większa część Śląska znajduje się po polskiej stronie w obrębie województw: śląskiego (wraz z zachodnią częścią historycznych ziem małopolskich), opolskiego, dolnośląskiego (wraz ze wschodnimi Łużycami i Ziemią Kłodzką) oraz częściowo lubuskiego. W granicach Czech znajduje się tzw. Śląsk Opawski oraz Zaolzie - zachodnia część dawnego Księstwa Cieszyńskiego. Obecny podział Śląska ukształtował się w wyniku 3 austriacko-pruskich wojen śląskich w XVIII wieku (granica południowa) oraz wojen XX wieku, zwłaszcza II wojny światowej i polsko-czeskiego konfliktu o Śląsk Cieszyński (granica południowo-wschodnia).



PozdRawiam

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom