xvii wieku
wojtekstoltny

Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz ale "odcieło" mnie od internetu.


Czy to chodzi o te dwa pułki zwiadowcze, później włączone do wojsk pancernych?

Zimniej , Twoja poprzednia odpowiedź była bliżej.

Chodzi o pułki kawalerii o rodowodzie sięgającym XVII wieku.

Tworzyły tzw. pułki 'kompozytowe".

Pierwszy z nich (jeszcze jako pułk konny ) w styczniu 1940 został przerzucony do Palestyny. Na wiosnę 1941 roku został zmotoryzowany - walczył w Iraku, Syrii i Iranie.

Drugi - pozostał do 1944 w kraju i brał udział w bitwie normandzkiej.
To znaczy dają... ale tylko tym, którzy nie wierzą w teorie spiskowe.


I o tych chodzi IPN i ekspertom - patologom sądowym.

Też nie do końca. Jeśli dobrze pamiętam sprawy o których czytałem to sąd może w uzasadnionych przypadkach odrzucić sprzeciw rodziny. Np. wtedy kiedy uznaje, że sprzeciw składa "dziesiąta woda po kisielu".

To na jakiej podstawie wnuczka siostry jest tu "rodziną"? A może wnuczka brata szwagra siostry też? Może logicznie ograniczyć się do wstępnych, zstępnych i rodzeństwa?

One są dość obiektywne. Rodzina, ma prawo do kultu zmarłych. Jeśli ktoś chce sprzeciw członka takiej rodziny obalić wystarczy, że udowodni, że nie ma żadnego kultu zmarłego. Dlatego trudno rodzinie obronić przed badaniami ciało zmarłego 500 lat temu.

Kult to jedno, hamowanie badań naukowych - drugie. Poza tym j.w.

Ustalono. Tylko nie zbadano wszystkich hipotez zadowalając się pierwszą rozważaną (najbardziej prawdopodobną), która została udowodniona.

Ano właśnie - dla mnie ten zarzut to poważna krytyka. Powinno się wyeliminować wszystkie hipotezy, a nie przyjmować jedną a priori, a tak się stało.

Brytyjczycy nie mieli tego symulatora


Ano właśnie A skoro pokazano poważne badania techniczne, to istnieje powód przyjrzenia się jeszcze raz hipotezom i dowodom.

Nic. Po prostu prawa naukowca do wyjaśniania wątpliwości muszą być ograniczone prawami innych ludzi.

Ano na zdrowy rozsądek: wstępnych i zstępnych, oraz rodzeństwa, czyli ludzi, którzy osobiście znali i pamiętali zmarłego. Bo na tej zasadzie to się okaże, że mogę zablokować ekshumację mojego krewnego, który zmarł był w XVII wieku...
Film oglądałem już jakiś czas temu, w oryginalnym języku. Ogłuszającego wrażenia nie zrobił, nie przepadam za taką mieszanką historii i kina chińskiej walki (mowa tu przed wszystkim o rosyjskich gierojach, co to polaków tłukli dziesiątkami, sposobem chucka norrisa). Batalistyka na poziomie znośnym, z błędami, husarze poczynają sobie jak lisowczycy...
Film o rząd wielkości lepszy od naszej ostatniej produkcji o XVII wieku, czyli "Ogniem i Mieciem". Chociażby dlatego warto obejrzeć.

Pzdr
Botrasie, mam tyle samo do powiedzania co Ty , czyli średnio oczytany obywatel PRL/III R.P./IV RP.( Być może Ty nie uważasz się za byłego obywatela PRL to sorki, ale ja skończyłem 18 w PRL:))
W naszym sporze wystarczy mi Twoje stanowisko z kilka postów wstecz, że nie widziano( czy też nie było potrzebne) potrzeby posiadania takiego wozu bojowego ( czyli działa samobieżnego/pancernego na odwoziu 7TP/C7P). A ja uważam, że mając prototyp z działkiem "Pocisk" 47mm na TK, to wieksze działo na wiekszym podwoziu tez mogło zaistnieć.
Nie wiem czy ja z Tobą spieram się po to żeby się po spierać? Czy obaj mamy rację, ale głupio tak mieć razem rację i trzeba się po spierać. Ja znam miejsca w Polsce, gdzie te drogi przedwojenne nadal istnieją niezmienione, i koń przejedzie a pojazd "terenowy" ugrzęźnie" (byłem świadkiem)równolegle do np. krajowej "7", i wyobrażam sobie, że konnica wyposażona w środki ppanc, mogłaby się przemieszczać równolegle niezależnie od postępu npla.
Powtarzam, naszej Generalicji zabrakło WIZJI, że czołgi w XX wieku mogą zastąpić husarię z wieku XVII.I tu jest wszystko pogrzebane. Nikt nie zauważył, że w wojnie z bolszewikami mieliśmy więcej klasycznych czołgów ( z wieżą:)niż w 1939 roku.
Pozdrawiam.

Ciekawe.
Kiedy te uwagi powstały?

Podczas narad nad stanowiskiem w sprawie polskiej, a więc po 4 stycznia 1919r.

Tylko, że to cytowane przez nas obu stanowisko powstało 6 stycznia i jak widać nie uwzględniało przedstawionych uwag.

Możnaby na ich podstawie próbować określać hipotetyczne pole manewru, czyli możliwe granice ustępstw strony rosyjskiej w ewentualnych negocjacjach, ale ...

Zachowanie konferencji rosyjskiej podczas konferencji pokojowej opisywane w raporcie Knolla wskazuje, na brak akceptacji dla ustępstw terytorialnych ze strony białej.
Jednak hasło jedninoj i niedielimoj było podstawą (aksjomatem) białej Rosji.

Jeżeli Denikin nie był zdolny do zaakceptowania realnie ograniczonych żądań Kozaków, którzy chcieli jedynie autonomii w granicach Rosji, a byli podstawową siłą SZPR, to tym bardziej nie widzę szans na terytorialne ustępstwa wobec Polski.

Nadal nie podałeś oferty Denikina w rozmowach z Polską, z tego co kojarzę żądał on aby polska administracja ziem wschodnich wykonywana była w imieniu Rosji.

Sytuacja z końca roku 1919 była już inna i w obliczu klęski Biali mogli być gotowi na pewne ustępstwa, ale wtedy Piłsudski zobaczył już możliwość nowego rozdania i zasadniczej zmiany sytuacji poprzez stworzenie niepodległej Ukrainy i walną bitwę z Rosją czerwoną.

Powodzenie tej operacji cofnęłoby stan posiadania Rosji w Europie do stanu z połowy XVII wieku (sprzed Perejasławia).
Zamiast perspektywy bycia młodszym partnerem Rosji białej, wybrał perspektywę mocarstwową, z wiodącą rolą Polski w strefie między pokonanymi Niemcami i pokonaną Rosją (operację ukraińską planowano z założeniem walnej bitwy, oczywiście zwycięskiej).

Nie chciał być u boku Rosji, tylko chciał zająć miejsce Rosji w Europie.

Czy przy właściwym przygotowaniu do wojny o Ukrainę miał szanse powodzenia jest kwestią do dyskusji.
Moim zdaniem szansa była.


Cóż, niektórzy mieli mu za złe, że przy okazji nie zajął całej Kowieńszczyzny - którą trudno byłoby może wcielić trwale i bezpośrednio do Polski, jednak co z pewnością zmieniłoby nasze położenie w rozmowach z Litwinami
Inną rzeczą, za którą mocno krytykowano marszałka była zgoda na oddanie Inflant Polskich. Zwłaszcza, że mimo oficjalnie deklarowanej "przyjaźni polsko-łotewskiej" za rządów Ulmanisa tamtejsza reforma rolna podcięła pozycję ekonomiczną rodzimego polskiego ziemiaństwa ziemi dźwińskiej. Skądinąd w zgodnej opinii ówczesnych polityków polskich Łotysze patrzyli życzliwym okiem na białą Rosję, zaś opór wobec Bemondta i von der Goltza był o dziwo raczej pokłosiem konfliktów z Niemcami Bałtyckimi, nie zaś z Rosjanami.


Przecież przygotowywano polskie powstanie w Kownie!
I z drobną pomocą Litewsko-Białoruskiej Dywizji operacja była jak najbardziej realna.
Tyle, że albo konspiracja była partacka, albo litewskie służby tak sprawne, że cała operacja została zduszona w zarodku.
Do tego doszedł Foch ze swoją linią i bez otwartego konfliktu z Ententą nie dało rady tego wykonać.

Odnośnie Inflant, to Piłsudski niczego nie oddał, bo Inflant nie miał.
Jeszcze we wrześniu 1919 Ententa zakazała przekraczania linii Dźwiny, w efekcie czego operacja dźwińska musiała być ograniczona do przedmościa.
Należy również pamiętać, że Polacy byli dużą, ale jednak tylko mniejszością w Łatgalii.
Reforma rolna na Łotwie nie była chyba jednak tak drastyczna dla ziemiaństwa polskiego jak litewska czy czechosłowacka.
Co do sympatii łotewskiej do białej Rosji, mam bardzo poważne wątpliwości.
należało Stać twardo na stanowisku, że w Polsce tylko Polacy są gospodarzami, pełnoprawnymi obywatelami i tylko oni mają coś w Polsce do powiedzenia. Wszyscy inni są tylko tolerowani.
Eksterminacja prawosławia przez katolicyzm, związany integralnie z narodowością polską, byłaby najbardziej pożądana z punktu widzenia polskiej racji stanu.
Zakładano, że w 1939 r. zaplanowanymi działaniami mieliby być objęci Ukraińcy, którzy ujawnili już swoje zapały irredentystyczne, zaś w roku 1940 chciano doprowadzić do końca czystkę na terenach narodowościowo mieszanych. Ostateczne wykonanie planu w skali całego województwa przewidywano na 1941 r.

Parafrazując Talleyranda: "To gorzej niż zbrodnia, to błąd!"

Gdyby w ZSRR nie robiono tego samego, tylko na jeszcze większą skalę, to nasz wschodni sąsiad dostałby do ręki potężny argument propagandowy.
A myśmy sami sobie w ten sposób strzelali w stopę.
Zamiast próbować doprowadzić do sytuacji, w której mniejszość ukraińska stałaby sie wobec Polski lojalna - choćby poprzez wpieranie odbudowy czy remontów świątyń - to sami kręciliśmy bicz na własną skórę. I w sprzyjającej okazji Ukraińcy się zemścili...

Czy nikt naszym ówczesnym włodarzom nie powiedział, jak to wyglądało w XVI i XVII wieku we Francji? Że rozpalanie wojny religijnej to proszenie się o naprawdę poważne kłopoty?
Najwyraźniej rzeczywiście władze nasze czuły się jak władze "mocarstwa", któremu wszystko wolno...
A był taki serial, owszem - ekranizacja powieści Kazimierza Korkozowicza (nb. tenże autor inejako "specjalizował się" w powieściach sensacyjno-szpiegowskich osadzonych w dawnych czasach, takze np. w XVII wieku - walka wywiadu polskiego i tureckiego itp.).
I całkiem nieźle się ten serial oglądało.
Bastion44 napisał...no i przedpole Poznania zimą 1945 roku.
-czy masz na to jakieś dokumenty > bo to jest b. ciekawe
wg.
nie ma w zestawieniu żadnej wzmianki o fallschirmjag.
wspominają zaś o [ ...in der Fesung 2 Tiger und 2 Panther innerhalb der SS-KaGr. Lenzer ]
* patrz Militaria XX.Wieku, > Mai/Juni 2007
oraz !! http://www.pzf.tpf.poznan.pl/tygrys/index.htm

* http://www.odkrywca-online.com/forum_pi ... grysek.jpg
*przy czym wozów panc. było więcej
http://www.odkrywca-online.com/pokaz_wa ... 797#547314


natomiast kiedyś zapisałem..,że skład niem.załogi F.Posen
* zamieszczono od razu sprostowania mylnych faktów > tłustym drukiemAbstellen der Einheiten nach Aussagen Gefangener und Dokumente erbeute durch Aufklärungs Abteilung der Stab sowj. 8. Garde Armee, unmittelbar nach dem Ende des Kampfs in Posen.
Reste 251 Gren. Div. / 1500 eine 251.GD gab es nicht
Reste 10. Pz. Gren. Div. / 500 sehr unwahrscheinlich
Flak Regiment 11 / 2000
Schutz Regiment 437 (in dem Original russisches Text das „polk ochrany“) / 1200 Gab ein IR 437 bei der 263.ID,die war aber in Kurland
LandesschĂźtzen Bataillon 312 / 500
LandesschĂźtzen Bataillon 316 / 600
LandesschĂźtzen Bataillon 647 / 500
LandesschĂźtzen Bataillon 475 / 400
LandesschĂźtzen Bataillon 732 (?) / 500
LandesschĂźtzen Bataillon 814 / 500
LandesschĂźtzen Bataillon 843 / 500
LandesschĂźtzen Bataillon 375 / 500
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 200 / 600
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 203 / 500
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 213 / 600
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 95 / 500
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 20 / 500
Ausbildungs und Ersatz Bataillon 21 / 400
Pionier Bataillon 508 / 400 kĂśnnte das LandespiBtl. 508 des WK XXI sein
Pionier Bataillon 633 / 400 Konnte ich im Tessin nix finden
Pionier Bataillon 658 / 400 Passt
Ersatz Bataillon 119 / 500 Wäre das InfErsBtl.119,paßt aber net , das war im WK V und kam zum PzAusbVerb. Franken
Bau Bataillon 415 / 500 BaupiBtl. 415, passt
Festungs Bataillon 1446 / 700 FestungsInBtl. 1446,kam aus dem WK XVII
Festungs Ersatz Bataillon 102 / 400 Lt DRK FestungsPakErsBt. 102,taucht aber in den Gliederungen des WK XXI nicht auf
Festungs MG Bataillon 82 / 600 Passt,kam aus dem WK III
Nachschub Bataillon 586 / 450
Nachschub Bataillon 618 / 450
Panzer Abteilung 318 / 500
Fallschirmjäger Ersatz Bataillon / 350
FeuerlĂśsch Abteilung 20 (mot.) / 200
Zufuhr Bataillon 1446 / 400
Bedienung des Flugplatzes Bataillon / 500
Genesenden Bataillon 83 / 100
Volkssturm Bataillon 9/36 / 500
Volkssturm Bataillon 9/47 / 500
Jagdpanzer Bataillon 222 / 400
Transport Kolonne 104 / 450
Junkerschule V / 2000
Dolmetscherschule der Wehrkreis XXI / 350
UnterfĂźhrerschule der 9. Armee / 300
FĂźhrerschule der Aspiranten der Volkssturm WK XXI / 3000
SturmgeschĂźtz Abteilung 500 oder 506 / 600
Festungs Panzerjäger Abteilung 1023 / 250
Festungs Flak Abteilung 1023 / 200
Festungs Flak Abteilung 1023 / 200
Flak Batterie 210., 211., 235 / 200 (zusammen)
Festungs Panzerjäger Abteilung 102 / 400
Festungs Pionier Kompanie 55 / 150
Genesenden Kompanie 458 / 200
Pferde Transport Park Posen / 250
Ordnungs Sonder Kompanie Posen / 250
Ausbildungs Kompanie 56 / 100
Nachrichten Kompanie Posen / 100
Straf Kompanie Posen / 100
SS Sammeleinheiten / 2000
Polizei Einheiten / 2000
Intendantur Verwaltung Posen / 150

czyli występował jakiś [ Fallschirmjäger Ersatz Bataillon / w sile 350 ludzi ]

Witam, admirał Crolick ma rację, po co

Gdyż kaprys taki mam


Z kolei ścigacze osaczające S. - może też skądś się to wzięło?

Torpedoboot ?

Historycy twierdzą, że stałoby się tak, nawet gdyby Maria Antonina co parę godzin zmieniała szaty, gdyż winny był nie pech, tylko fatalna polityka monarchów francuskich. Może... Tyle że w XVII wieku, po aferach z czarownicami, kobiet nie tracono już tak chętnie i nawet najbardziej krwawe morderczynie okupywały swe zbrodnie w lochach. Rewolucja Francuska tę płciową dyskryminację zniosła...

To się nazywa profeska

Aha, i moje ulubione: Osobisty astrolog wodza nazistów doradzał wtedy zniszczenie statku.
Tak to jest, jak się autorytetów nie słucha

Wszystkie 3 na bazie jednego tekstu, stąd wystarczy przeczytać jeden. Fajne, dawno się tak nie pośmiałem.

Crolick, dzięki za linki

Pzdr
Mhm... to bylo wlasnie na Discovery. Pokazywano nawet zdjecia spod jakiejs miejscowosci francuskiej - okolica usiana byla ogromnymi lejami po wybuchach min. Akcje - zupelnie podobne do oblezen z XVII czy XVIII wieku (wtedy tez pod murami twierdz ryto korytarze, ktore nastepnie wysadzano.
"Nie mam zdania".
W wypowiedziach poprzedników widać wyraźnie "syndrom drugiej wojny". W końcu nic nie jest wieczne, pamięć ludzka też. Ciekawe ile hoteli, dyskotek, czy zwykłych domów mieszkalnych stoi na miejscach tragedii, które wydarzyły się trochę dawniej niż w latach "39-45". Pojechać na wakacje i zamieszkać w hotelu znajdującym się w średniowiecznym zamczysku z dyskoteką w zamkowych lochach - to się nazywa atrakcja! A ilu uczestników takiej atrakcji zastanawia się, co w tym miejscu działo się w "wiekach średnich"? Zresztą informacja, że; "była tu sala tortur", albo "więzienie inkwizycji", tylko dodaje atrakcyjności miejscu.
Pamiętajmy, że będąc w dowolnym mieście liczącym więcej niż 300-400 lat, chodząc po jego historycznym centrum, chodzimy po ludzkich grobach, jako że w centrum zwykle stał (stały) kościół, a do XVII-XVIII wieku cmentarze były wokół kościoła. Ot chociażby ten mały placyk obok Kościoła Mariackiego w Krakowie. A później nie zrobiono ekshumacji. Zresztą jak mieszkańcy miasta "mieli szczęście" to w swojej historii pare razy byli wycięci w pień ( często z wersją "spaleni żywcem" w budynku ... i tu nazwa)
I co robimy w miejscu tak obciążonym historycznie? Jemy lody, pijemy piwo, kupujemy, siedzimy w knajpie czy kinie, załatwiamy różne sprawy ( "się" zresztą też).
Życie musi iść dalej, inaczej byśmy oszaleli.
Ale jak bym miał świadomość i wybór, to nie zamieszkałbym w takim miejscu. Jeszcze nie czas.
Sama idea stworzenia filmiku informującego o Polakach podczas DWŚ jest słuszna. Ale, jeżeli ma ona być skierowana do obcokrajowców, to warto pokusić się o poprawność językową. Teksty niestety sprawiają wrażenie tłumaczonych wprost z polskiego, czasem niestety mijają się z gramatyką o kilometry. Warto poprosić kogoś bardziej obeznanego z językiem o napisanie komentarzy do zdjęć, skoro jak sam autor stwierdził, nie zna za dobrze tego języka. Dywizjon 303 to 303 Squadron, a nie Battalion. Do opisu Katynia bardziej pasuje "captured" niż "stopped". itd.

Wg mnie, jeżeli filmik ma przedstawiać nasz wkład w zwycięstwo w wojnie, to obozy śmierci nie są tego najlepszym przykładem. Zwłaszcza, kiedy zajmują (wraz z Katyniem) jakąś 1/3 całości.
Tak jak już wspominali przedmówcy pominięto PMW. WP na wschodzie to też nasz wkład.

Kilka błędów merytorycznych: działo kolejowe z 30 sek. raczej nie strzelały podczas walk w 1939 w Polsce. 02:31 - Katyń polskim miastem? Bodajże w XVII wieku przez czas jakiś.

Wg mnie przed tworzeniem takiego filmiku powinieneś zastanowić się, czy chcesz pokazać walki polskich oddziałów na różnych frontach, czy martyrologiczny obraz cierpień narodu. Myślę, że ten pierwszy temat jest mniej znany na zachodzie, przez co lepiej skoncentrować się na nim.
Dr.Mich napisał/a
Niektóre odziały jazdy hiszpańskiej dość długo używały lanc, np. gwardia królewska jeszcze na początku XVII wieku w celach paradnych
No nie wiem, zgodnie z informacjami jakie znalazłem lanca pojawła się dopiero w XVIII w, to co używano wcześniej nazywano różnie np. rochatyna, spisa czy włócznia, ale nie lanca. Ale faktem jest że w zasadzie w ciągu XVI wieku na zachodzie Europy broń drzewcowa w kawalerii zanikła.
Pozwole sobię na zrobienie OT.

Hmm. nic mi ni wiadomo o kopiach, chyba ostatnią formacją ich używającą była husaria. Co do lanc - przetrwały na pewno w Polsce (jazda narodowego autoramentu) i w Rosji (kozacy ze swoją odmianą lancy - spisą). Co do Hiszpanii - nie mam informacji.
Niektóre odziały jazdy hiszpańskiej dość długo używały lanc, np. gwardia królewska jeszcze na początku XVII wieku w celach paradnych.
Kawalerzysta hiszpański:

Anglicy wprowadzili lance później niż inne armie, nigdy też nie wykazywali się szczególną maestrią w ich używaniu.
Juz po wojnach napoleońskich i był to 17 pułk ułanów.
Pozdrawiam serdecznie
Dokładnie w 1817r.

A tak na marginesie
Spotkałem się z informacją, że w wojnie polsko-bolszewickiej używano francuskich drewnianych lanc wz. 1823
Pozdrawiam
zimek napisał/a:
Tak na marginesie bardzo szkoda że nie doszło do manewru GO "Wyszków" i SGO "Narew" na skrzydło Niemieckiej 3 Armii nacierającej czołowo na naszą Armię "Modlin" ...
Dokładnie, A.Modlin szła w rozsypke a SGO "Narew" i GO "Wyszków" stały z bronią u nogi i w zasadzie nie robiła nic, czekali na Niemców za Narwią i nawet nie próbowali czegos zrobić a mieli chyba z dwie brygady kawalerii (jedną na pewno), generalnie Polacy robili to co chcieli Niemcy czyli biernie czekali na atak. Tak na marginesie A. Modlin miała dziwaczne ugrupowanie rodem z innej epoki: 1DP w obronie 1 DP w drugiej linii i 2 BK na skrzydłach prawie jak w XVII czy XVIII wieku, BK powinny robić za odwód a nie DP Generalnie atak w skrzydło Niemców atakujących z Prus byłby sensowniejszy od ataku na terytorium Niemiec.
Witam!
Troszkę poszperałem i znalazłem, ze w XVII wieku piechota miała 1 wóz na 10 żołnierzy a jazda od 4 do 5 wozów. Wyjątek stanowiła husaria. Na jednego husarza przypadało od 3 do 8 koni, od 1 do 2 służących i 1 (słownie jeden) wóz 2-konny lub ciągnięty przez woła.
Pozdrawiam

Najwyraźniej nasze ówczesne władze za bardzo naczytały się Sienkiewicza i powtarzały dokładnie te same błędy, co władze Rzeczypospolitej w wieku XVII

Ja widzę to akurat odwrotnie. Polska starała się w międzywojniu naprawić błędy przedzaborowe - stąd dopuszczenie do Sejmu Ukraińców i zalążki samorządów na Ukrainie zachodniej.
Nie wyszło, bo jak mówi powiedzenie "w tym wszystkim jest ambaras, aby dwoje chciało na raz". Ukraińcy nie chcieli, bo czuli się na siłach tworzyć własne państwo. Polacy z kolei nie wierzyli, że Ukraińcom uda się stworzyć tak silne państwo, aby mogło obronić się przed Rosją sowiecką. Stosunek do Ukrainy, a także do Litwy determinowała nie chęć odtworzenia "Polski od morza do morza", ale strach przed Rosją, teraz jeszcze groźniejszą, bo komunistyczną.
Polacy też oczywiście popełniali błędy i to bardzo głupie. Nie próbowali przekonać do swoich racji nizin społecznych Ukrainy, lub próbowali to robić nieudolnie, ze względu na brak doświadczenia w takich działaniach. No bo kiedy mieli się uczyć? Już dawno nie żyło pokolenie, które w XVIII wieku miało jakie takie pojęcie o stosunkach narodowych na Ukrainie.
Na początku XX wieku do głosu doszli Polacy, którzy odzyskanie wolności uznali za los wygrany na loterii. Nie mieli kontaktów państwowych z Ukraińcami, którzy w XIX wieku także uświadomili sobie swoją odrębność kulturalną, narodowościową i państwową od swoich sąsiadów, więc u zarania niepodległości Polski, Polacy potraktowali Ukraińców tak jak ich zapamiętali w XVIII wieku - jako jedną z mniejszości wielonarodowej Rzeczypospolitej.
Polacy w 1918 r. przypominali człowieka, który 123 lata wcześniej został uderzony obuchem w łeb i zapadł w śpiączkę. Po przebudzeniu się ledwie co pamiętał, ale z faktów zapamiętanych przed ciosem, coś mu świtało, że Ukraińcy koniecznie chcieli być trzecim narodem Rzeczypospolitej; jednym z trzech elementów Polski.
Gdyby II RP potrwała dłużej, to pewnie Polska musiałaby zredefiniować swoje relacje z Ukraińcami. Czasu zabrakło. 20 lat to naprawdę mało, zwłaszcza, że sąsiedzi mówili o naszym kraju, że jest "sezonowy" lub "bękartem".


A potem się dziwimy, że w 1943 roku Ukraincy rezali naszych, a szczególnie księży katolickich, osadników wojskowych, policjantów (tych, co sie ostali, bo ich Sowieci wcześniej nie wywieźli, ew. tych, co byli wcześniej po niemieckiej stronie)...

Nie wiem skąd masz informację, że jacykolwiek osadnicy wojskowi i policjanci zostali na Wołyniu w 1943 r... Ukraińcy rezali kobiety, dzieci i starców. To były czystki etniczne pod patronatem Niemców.

Pozdrawiam
@A. Rek i slawek 1971:

1. A cóż to za państwo, które odgórnie ustala minimalną liczebnośc parafii - jakiegokolwiek wyznania i obrządku? No i czy limity jakiekolwiek ustalano wobec innych wyznań i religii w RP?

2. Skoro postępowanie władz RP uważacie (jak sądzę z treści Waszych postów) za słuszne i uzasadnione, to w takim razie czy zgodzicie się, że palenie świątyń jednej religii u jednego naszego ówczesnego sąsiada tudzież wysadzanie w powietrze świątyń religii tej samej, co u nas, plus jeszcze paru innych u naszego drugiego sąsiada, było także słuszne i uzasadnione?
No bo skoro
Nie możemy, zastanawiając się nad sytuacją sprzed kilkudziesięciu lat, brać pod uwagę dzisiejszych realiów, dzisiejszych doświadczeń, wartości, dzisiejszej geopolityki
to w takim razie wszystko było OK - bo takie były ówczesne realia?
Jeżeli tak, to w takim razie mnie coś strzela na takie podejście...

A potem się dziwimy, że w 1943 roku Ukraincy rezali naszych, a szczególnie księży katolickich, osadników wojskowych, policjantów (tych, co sie ostali, bo ich Sowieci wcześniej nie wywieźli, ew. tych, co byli wcześniej po niemieckiej stronie)...

Najwyraźniej nasze ówczesne władze za bardzo naczytały się Sienkiewicza i powtarzały dokładnie te same błędy, co władze Rzeczypospolitej w wieku XVII - a skutki były zadziwiająco podobne do tego, co się stało A.D. 1648...

Czyżby te 300 lat niczego nas nie nauczyły?


A Rosjanie zawsze sobie mogą nakręcić film o zbrodniach polskich i zajęciu przez Polaków Moskwy w XVIII wieku

Akurat powstają - i jeden i drugi. W tym o zajęciu Kremla w XVII wieku, to gra nawet jakiś polski aktor, ale nie pamiętam który.

Pozdrawiam

Film ma tytuł "1612" i gra w nim Michał Żebrowski. Tutaj są zdjęcia z planu:

Pozdrawiam

A Rosjanie zawsze sobie mogą nakręcić film o zbrodniach polskich i zajęciu przez Polaków Moskwy w XVIII wieku

Akurat powstają - i jeden i drugi. W tym o zajęciu Kremla w XVII wieku, to gra nawet jakiś polski aktor, ale nie pamiętam który.
Znacznie komiczniej wygląda inny film w kooperacji rosyjsko-białoruskiej. Akcja dzieje się podczas zwalczania "polskiej reakcji" na Białorusi w 1945 r. przez odważnych funkcjonariuszy NKWD.
O tym drugim filmie słyszałem, że ma być właśnie przeciwwagą dla "Post Mortem" A. Wajdy.

Pozdrawiam


Hubert masz sklerozę i myli ci się co nieco bo na forum było już wyjaśniane, jak powstał obecny herb i były informacje o dawnym herbie miasta. Ten orzeł jest pochodzenia austriackiego, wszak po III rozbiorze do 1809 Staszów wchodził w skład ówczesnej Galicji. Szwabowie zaś rzadko kiedy podlegali bezpośrednio cesarzom.
A nieprawda. Początkowym herbem Staszowa był Topór - rodowy herb Tęczyńskich. Byli oni hrabiami Sacri Imperii Romani i stąd w ich herbie wziął się również dwugłowy orzeł. Nie ma to nic wspólnego z Austriakami


Jakieś nieporozumienie. Też uważam, że pierwszym herbem był Topór Tęczyńskich. I prawdopodobnie po zmianie właścicieli też był używany ten herb. Jeśli chodzi o orła cesarskiego. Tęczyńscy nie mogli dodać orła do swojego herbu szlachceckiego bo nikt tego nie robił, herby szlacheckie w XVII wieku były już ustalone.
Więc skąd ten orzeł? Kiedy Austria wzięła Staszów dodano orła do herbu miejskiego, orzeł cesarski na pieczęci podkreślał do kogo miasto należy (herb szlachecki pozostał niezmieniony). Takie praktyki spowodowały, że w Księstwie Warszawskim i potem w Królestwie Polskim zakazano używać miastom herbów. Dopiero w 1845 car nadał herby miastom polskim, czy jest w tym albumie Staszów tego nie wiem (Album Heroldii Królestwa Polskiego).
Po odzyskaniu niepodległosci miasta posługiwały się pieczęciami z orłem a nie herbem miejskim (bo miejskie często były zepsute przez zaborców), dopiero pod koniec okresu międzywojennego niektore z polskich miast otrzymały herby. Po wojnie zakazano posługiwania się herbem miasta na pieczęciach miejskich (były wyjątki) dopiero ustawa z 78 na nowo przywróciła miastom korzystanie z herbów. Stąd prosty wniosek, że w latach międzywojennych nie używano herbu albo tak rzadko, że nasi współcześni nie wiedzieli jak herb wyglądał dawniej i ogłosili konkurs na herb. Kto jest autorem nie wiem podobno jakieś dziecko, ktore za projekt z korabiem wygrało rower.
Nie jestem pewien ale coś mi się wydaje, że w ksiązce Gumowskiego z lat 60 Topór jest herbem Staszowa.
Łubnice w perspektywie czasu

Łubnice były kiedyś ośrodkiem kultury tego regionu od XVII wieku do połowy XIX wieku. Mając na uwadze przywrócenie walorów wsi Łubnice proponuję:

1. Dokonać renowacji 6-coi hektarowego parku przypałacowego, w którym rosną kilkusetletnie lipy, dęby i kasztany - pomniki przyrody.

2. Park powinien nosić imię Elżbiety Sieniawskiej, bo z jej polecenia posadzono te drzewa - według książki Piotra Bohadziewicza pt. Korespondencja Artystyczna Elżbiety Sieniawskiej z lat 1700 - 1729.

3. Odbudować pałac w Łubnicach w takim kształcie jak był wybudowany w XVII wieku przez Łukasza Opalińskiego tzn. - parterowy - po uzgodnieniu z Konserwatorem Wojewódzkim. Pałac powinien być przeznaczony na Dom Kultury i powinny w nim się mieścić:

a) izba pamięci -jak Polska odzyskała niepodległość w 1918r.
b) replika izby pamięci ‼Jędrusiów" oryginał jest w starym kościele w Sulisławicach.
c) Izba pamięci Powstania Styczniowego 1863 r.
d) Historia Łubnic.
Część materiałów posiadam.

W budynku odbudowanego pałacu powinna być Kaplica jak dawniej, a jej ściany: prezbiterium i nawy głównej powinny dekorować zachowane zdjęcia świadczące o dawnej świetności tego obiektu.
Z kaplicy mogliby korzystać wierni, bowiem kościół w Beszowej oddalony jest od Łubnic około 3 km.
W pobliżu, gdzie stał pałac powinien być ufundowany pomnik lub obelisk Wojciecha Jastrzębia Męża Stanu i Prymasa Polski żyjącego w latach 1362 -1436, fundatora kościoła w Beszowej, który w Łubnicach się urodził.

4. Odbudować przybrowarne stawy rybne, które mogłyby się stać około 5 hektarowym zbiornikiem rekreacyjnym rozciągającym się między drogami Kraków - Sandomierz od północy a Łubnice - Budziska od południa. Powinno się obok zbiornika wybudować motel - obiekt taki przyciągałby turystów. Opodal stawów stoi zabytkowy piętrowy budynek ‼pobrowaray", który objęty jest nadzorem konserwatorskim i powinien być odpowiednio wykorzystany jako obiekt turystyczny. Nie remontowany niedługo się zawali.

5. Zaplanować wybudowanie zalewu między Orzelcem Małym a istniejącymi stawami rybnymi. Istniejący zabytkowy kanał objęty strefą konserwtorską po jego renowacji teren po obu jego stronach mógłby służyć jako pole namiotowe. Kanał połączyć należy z zalewem. Na rogu parku ‼lipiny gdzie pobierano piasek zlokalizować parking samochodowy przy ' drodze do Orzelca Dużego. Na drogi dojazdowe do zalewu powinno wykorzystać się dwie drogi polne biegnące w prostej linii do obecnych łąk przyszłego zalewu od strony północnej to znaczy od drogi Kraków -Sandomierz, Zaś od strony południowej do zalewu powinna prowadzić droga od drogi Łubnice - Orzelec Duży. Droga ta powinna opasać zbiornik.

6. Wybudować boisko sportowe (stadion), który powinien być
zlokalizowany na północ od lasu od przysiółka Górka. Przy boisku można by
zlokalizować strzelnicę sportową.

Łubnice leżą na wyżynie w stosunku do Wisły i mają swój mikroklimat. Dr. Antoni Gałązka mieszkający w Pacanowie; tak mawiał do swoich pacjentów szczególnie Żydów z Pacanowa i innych miejscowości ‼kto ma pieniądze jedzie do Krynicy albo do Szczawnicy, a kto niema pieniędzy jedzie do Łubnicy". To też w okresie letnim w Łubnicach przebywało dużo letników jak ich dawniej nazywano. Żydzi żeby nie marnować czasu wykupywali sady - owoce. Jak pamiętam jako młody człowiek w Łubnicach mało chorowało ludzi na gruźlicę, która była wtedy nazywana suchotami, a była to choroba w tamtych czasach śmiertelna.
Magnackie pałace i siedliska szlacheckie lokalizowano tam gdzie są dobre warunki klimatyczne a właśnie Łubnice mają swój mikroklimat.

Janusz Dulęba

P.S Prosze o komentarze dotyczące powyższych propozycji
Odrestaurowana Kaplica Tęczyńskich z XVII wieku- jest piękna.

Powodzenia w pracach remontowych
Czajka - życzę Ci najlepszego, byle tylko to najlepsze nie zdarzyło Ci się w miejscu od mojego miejsca zamieszkania bliższym niż milion lat świetlnych... Osobiście jedyna segregacja jaką toleruję to katalogów bibliotecznych... Skoro mówicie o niewolnictwie i o tym kto kogo podbił, to może warto spytać o to z drugiej strony. Czemu podbijano? Moja odpowiedź: z chciwości. Może warto więc spojrzeć na czarnoskórych, Indian i innych, jako na tych, którym podajnik do papieru toaletowego ze złota aż tak potzrebny nie był, jak tej całej reszcie władców absolutnych, co swą "absolutnością" wykańczali zarówno swój lud, jak i inne społeczeństwa. Był w XVI i XVII wieku w Ameryce Południowej taki piękny system zwany "encomiensa", co go wprowadzili biali jak mleko Hiszpanie... Ludzie, opamiętajcie się... Całe te niesnaski podsumuję słowami piosenki W.Y.P 3: "Nieważny jest kolor twojej skóry - czarny, biały, żółty czy bury."
nie wiem czy ktos zauwazyl(to do ciebie fanatic_pogon)ze partie typu Samoobrona i LPR to nic innego jak czysty populizm bez glebszych przemyslen ani programow.
poza tym twoja wiara w ducha polakow i wielki nasz narod moglaby sie przydac ale w XVII i XVIII wieku ale teraz to mozemy marzyc ze moze byc tylko lepiej(chociaz nawet to nie jest pewne)chyba ze do wladzy dojdą ludzie z takim podejsciem jak ty-wtedy to dopiero bedzie przechlapane...
jeszcze tylko brakuje kolejnego polityka przekonanego ze polska to wielki narod, z potencjalem, dzielnym ludem walczacym o dobro ojczyzny-niestety nasz narod legl w gruzach dzieki cudownej epoce PRL a teraz pozostala nam tylko duma z naszej historii
" białoruski historyk Sergiusz Rybczonok ostatecznie obalił twierdzenia o żydowskim rodowodzie matki Mickiewicza. W "Gazecie Wyborczej" o wynikach dokonanych przez Rybczonoka badań archiwalnych pisano: Przedstawiając ustalenia dotyczące Majewskich herbu Starykoń, z których pochodziła matka Mickiewicza, autor udowadnia, że była to szlachta polska osiadła na Nowogródczyźnie już w połowie XVII wieku. Publikacja Rybczonoka obala tezę o żydowskich korzeniach Majewskich (...)".

GW z 26 października 2000 r str 13.
Zabójcze ‼liberum veto” podsunęli polskiej szlachcie Żydzi, którzy w zasadzie ‼łowienia ryb w mętnej wodzie”, widzieli wielką szansę dla siebie.

Zabójcze ‼liberum veto” podsunęli polskiej szlachcie Żydzi, którzy w zasadzie ‼łowienia ryb w mętnej wodzie”, widzieli wielką szansę dla siebie. Zasada ‼nie pozwalam” i ówczesna polska oligarchia na przemian kwitły i ginęły od pierwszej połowy XVII wieku do drugiej połowy wieku XVIII.
Włoch Pacichello, mógł – nie mijając się z prawdą – drwić z Polaków, że ‼giną swobodnie, kiedy i jak chcą.”

Od okresu pierwszego bezkrólewia, sejmy zrywali Żydzi, magnaci lub któreś z mocarstw głosami przekupionych posłów. Każdy miał w tym określony interes. Wszyscy łgali, że to, co robią, jest z korzyścią dla państwa i jego obywateli. Handlowali Polską łotry, którym były miłe pieniądze, zaszczyty i władza...

Dzisiaj nie jest inaczej ,żydostwo rozpanoszyło się na dobre.
Dzisiejszy polski sejm jako żywo przypomina ‼złoty okres” polskiej anarchii. Skorumpowany, sprzedajny, niewiele w nim pracy na rzecz państwa i jego obywateli, lecz marnotrawienie czasu na kłótniach o funkcję marszałka lub debatami nad wnioskiem o cofnięcie immunitetu nietykalności, posłowi, który wszedł w konflikt z prawem. Nie masz w tym sejmie żadnej godności ani autorytetu.

Baczmy zatem uważnie, czy ten parlament nie jest aby kontynuacją przeszłości, która nas tak ciężko doświadczyła...
@docent
Nie czytał Pan uważnie tego co napisałem, stąd pytania, na których pełna i wyczerpująca odpowiedź zawarta jest w moich wpisach. Być może lekcje historii w PRL były zas... , ale gdyby dzisiejsi politycy mieli jedynie tę wiedzę, jaka można było znaleźć w ówczesnych podręcznikach o historii Anglii wieku XVII, historii Polski wieku XVIII, historii Francji wieku XIX i historii Niemiec wieku XX -ego. to byle pętak gęby by sobie dzisiaj Polską nie wycierał.
Co do kolonializmu i jego dobrodziejstw dla kolonizowanych, jako chrześcijanin, mam od zawsze jasne i niezmienne zdanie. Mój dom nie stoi na fundamencie z kości wyeksploatowanych do utraty życia, murzynów czy indian. A całe starówki Brukseli na przykład , albo Amsterdamu, na takich kościach właśnie stoją.

Co do Wietnamu , to odpowiem Panu Rossie , jutro rano.Bo z tymi wojnami to coś sie Panu pokićkało.
W sprawie kolonializmu identyczne zdanie, co do jego dobrodziejstw dla głównych zainteresowanych, ma JKM. No a to przecież znakomite towrzystwo. Gdzie mnie tam do Was. Z sympatia pozdrawiam fn.



Już dawno temu Platon twierdził, że świat idei jest bardziej realny niż materialna rzeczywistość. Nowoczesna fizyka w XVII wieku narodziła się właśnie z platonizmu. Newton, Galileusz byli platonikami, podobnie wielu współczesnych fizyków. Oczywiście, jest to nieco inny platonizm niż oryginalny. A co to znaczy, że struktury matematyczne są mocniejsze niż materia? Podam przykład. Jeżeli zderzają się dwie cząstki elementarne produkując całą kaskadę innych cząstek, to możemy to opisać matematycznym wzorem, strukturą, i cieszymy się, że jakaś matematyczna struktura dobrze to opisuje. Tak myślimy, a tymczasem jest zupełnie inaczej. To matematyczna struktura jest niejako z góry zadana i zawiera w sobie zakodowane informację, a cząstki wykonują dokładnie to, co w tej strukturze jest zawarte. Ta struktura matematyczna to jest jakby program, według którego wszechświat działa. Wszechświat w tym sensie jest matematyczny.Pytanie, dlaczego matematyka jest naturalnym językiem fizyki nurtowało wielu wybitnych fizyków. Warto zwrócić uwagę na słynną pracę Laureata Nagrody Nobla: Eugene P. Wigner, "The Unreasonable Effectivness of Mathematics in the Natural Sciences," Communcations on Pure and Applied Mathematics, 13, 1-14 (1960).

Jeśli dobrze pamiętam hipotezę Wignera, to stwierdził on, że zarówno matematyka jak i aparat pojęciowy używany przez ludzi do postrzegania rzeczywistości fizycznej sa wytworami umysłu, więc nie ma w tym niczego dziwnego, że te twory umysłu pasują do siebie.
To dlaczego mosty się nie zawalają, a samoloty nie spadają? Czy tylko dlatego, że umysł ludzki postrzega je jako nieupadłe?

Dlatego, że ten umysł co wytworzył ów aparat pojęciowy do postrzegania natury jest także częścią tej natury, więc konstrukcja jest konsystentna :-)


Już dawno temu Platon twierdził, że świat idei jest bardziej realny niż materialna rzeczywistość. Nowoczesna fizyka w XVII wieku narodziła się właśnie z platonizmu. Newton, Galileusz byli platonikami, podobnie wielu współczesnych fizyków. Oczywiście, jest to nieco inny platonizm niż oryginalny. A co to znaczy, że struktury matematyczne są mocniejsze niż materia? Podam przykład. Jeżeli zderzają się dwie cząstki elementarne produkując całą kaskadę innych cząstek, to możemy to opisać matematycznym wzorem, strukturą, i cieszymy się, że jakaś matematyczna struktura dobrze to opisuje. Tak myślimy, a tymczasem jest zupełnie inaczej. To matematyczna struktura jest niejako z góry zadana i zawiera w sobie zakodowane informację, a cząstki wykonują dokładnie to, co w tej strukturze jest zawarte. Ta struktura matematyczna to jest jakby program, według którego wszechświat działa. Wszechświat w tym sensie jest matematyczny.Pytanie, dlaczego matematyka jest naturalnym językiem fizyki nurtowało wielu wybitnych fizyków. Warto zwrócić uwagę na słynną pracę Laureata Nagrody Nobla: Eugene P. Wigner, "The Unreasonable Effectivness of Mathematics in the Natural Sciences," Communcations on Pure and Applied Mathematics, 13, 1-14 (1960).

Jeśli dobrze pamiętam hipotezę Wignera, to stwierdził on, że zarówno matematyka jak i aparat pojęciowy używany przez ludzi do postrzegania rzeczywistości fizycznej sa wytworami umysłu, więc nie ma w tym niczego dziwnego, że te twory umysłu pasują do siebie.
To dlaczego mosty się nie zawalają, a samoloty nie spadają? Czy tylko dlatego, że umysł ludzki postrzega je jako nieupadłe?

Już dawno temu Platon twierdził, że świat idei jest bardziej realny niż materialna rzeczywistość. Nowoczesna fizyka w XVII wieku narodziła się właśnie z platonizmu. Newton, Galileusz byli platonikami, podobnie wielu współczesnych fizyków. Oczywiście, jest to nieco inny platonizm niż oryginalny. A co to znaczy, że struktury matematyczne są mocniejsze niż materia? Podam przykład. Jeżeli zderzają się dwie cząstki elementarne produkując całą kaskadę innych cząstek, to możemy to opisać matematycznym wzorem, strukturą, i cieszymy się, że jakaś matematyczna struktura dobrze to opisuje. Tak myślimy, a tymczasem jest zupełnie inaczej. To matematyczna struktura jest niejako z góry zadana i zawiera w sobie zakodowane informację, a cząstki wykonują dokładnie to, co w tej strukturze jest zawarte. Ta struktura matematyczna to jest jakby program, według którego wszechświat działa. Wszechświat w tym sensie jest matematyczny.
Pytanie, dlaczego matematyka jest naturalnym językiem fizyki nurtowało wielu wybitnych fizyków. Warto zwrócić uwagę na słynną pracę Laureata Nagrody Nobla: Eugene P. Wigner, "The Unreasonable Effectivness of Mathematics in the Natural Sciences," Communcations on Pure and Applied Mathematics, 13, 1-14 (1960).

Jeśli dobrze pamiętam hipotezę Wignera, to stwierdził on, że zarówno matematyka jak i aparat pojęciowy używany przez ludzi do postrzegania rzeczywistości fizycznej sa wytworami umysłu, więc nie ma w tym niczego dziwnego, że te twory umysłu pasują do siebie.
W pierwszej połowie następnego wieku, sześć rodzin Dobrowolskich przyjęło chrzest. Neofitów o tym nazwisku notuje się w Kamieńcu Podolskim i w Łęczycy.

Pierwszy przyjmuje to nazwisko krakowski Żyd Jan Dobrowolski, ochrzczony w Warszawie w 1672 roku. W herbarzach znajdujemy cały szereg przykładów rodzin neofickich noszących to nazwisko.

Dobrowolscy herbu Doliwa, ochrzczeni w końcu XVII wieku, herbu Nowina (Marcin, ochrzczony w Szkudach w 1760 roku, nobilitowany w 1768 ) herbu Nieczuja (Michał, chrzest w Warszawie w 1775 roku, nobilitacja w 1790 roku), herbu Odyniec ( Jan chrzest 1749, nobilitacja 1764, dla jego synów w 1788).

Błędne rozumowanie wygląda następująco: upada przemysł cukrowy, ludzie w nim zatrudnieni tracą pracę, nie kupują dóbr przez co osłabia się cały rynek i tak kryzys rozprzestrzenia się na resztę gospodarki. Jednakże rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. W momencie, gdy pada jedna gałąź, konsumenci wydają zaoszczędzone pieniądze na inne rzeczy, które zwiększają obrót i zatrudnienie - tak funkcjonuje model oczyszczającego się rynku Bałamuctwo. Nie można zwalczać "błednego rozumowania" modelem rynku.

Nadmierne zwiększenie podaży pieniądza prowadziło do boomu, inflacji i jednoczesnego zwiększenia się popytu na dobra importowane, które, nie cierpiąc z powodu inflacji, były tańsze. Niby dlaczego - importer nie chciał zarobic?

Teraz pojawiał się bust Biust? Kłopoty z polszczyzną?

później jeszcze ściągnął naturalne mechanizmy obrony rynku w postaci "runów". Ratunku!

Powinniśmy odpowiedzieć sobie na jeszcze jedno pytanie. Co z podażą pieniądza? Wielu ekonomistów (o dziwo także Milton Friedman) twierdzi, że winę za kryzys ponosi FED, ale nie przez wcześniejszą ekspansję, lecz dlatego, że po 1929 Bank Centralny USA postawił na spadek podaży pieniądza na rynku.(...)Podaż pieniądza na rynku i tak malała, gdyż po pierwsze tylko szaleniec mógł być zainteresowany w tym czasie otrzymaniem kredytu, a po drugie ludzie chcieli odzyskiwać swoje pieniądze. Tak właśmie było - banki, które stworzyły nowe kredyty z powietrza nie miały pieniędzy na wypłaty dla spanikowanych ciułaczy, Bank Centralny zasnął i nie interweniował wystarczająco szybko (poprzez awaryjne pożyczki) i lokalne banki zaczęły upadać, co spowodowało panikę i ogólny krach.

recesja znowu wzięła się ze zwiększenia podaży pieniądza w czasie kampanii Clintona. Nadmierna podaż doprowadziła do zwiększenia zatrudnienia w wyższych stadiach produkcji, aż wreszcie przyszedł czas na ujawnienie prawdy i pokazanie, jak bardzo przewartościowana jest giełda i na przykład spółki internetowe, które dopiero za jakiś czas miały zacząć przynosić zyski. Ta hipoteza nie wyjasnia przyczyn znanych "bąbli spekulacyjnych" po których nastąpił krach w przypadkach opisywanego tu na forum szaleństwa tulipanowego w Holandii w XVII wieku, czy wariackich spekulacji w rodzaju South Sea Bubble czy Mississippi Scheme. We wszystkich tych przypadkach powodem zaburzenia była irracjonalna ludzka chciwość, która bardzo trudno modelować, a krach jest niunikniona korektą irracjonalnego owczego pędu.
Liberalizm rewolucyjny.

Masoński przewrót. Rewolucja francuska - Terror, tyrania i krew

św. ks. abp Józef Sebastian Pelczar

Rewolucję francuską można słusznie zaliczyć do najważniejszych zdarzeń dziejowych, bo nie tylko zmieniła radykalnie postać Francji, ale rzuciła w świat posiew nowych idei, a tym samym stała się początkiem nowej epoki, którą można nazwać rewolucyjną. Ktokolwiek bada genezę i przebieg tego zdarzenia, temu mimowolnie nasuwa się pytanie: skąd się to wzięło, że naród na wskroś katolicki, który w wieku XVI siłą wiary i oręża pokonał reformację, który w wieku XVII podziwiał wielkiego apostoła miłosierdzia, św. Wincentego a Paulo, i przysłuchiwał się z zachwytem natchnionym słowom Bossueta, Bourdaloue lub FĂŠnelona; że naród, który jeszcze w wieku XVIII patrzył ze zbudowaniem na heroiczne cnoty córki królewskiej w habicie karmelitańskimi[1]; że naród ten, mający chlubny przydomek "najstarszej córki Kościoła", przy końcu XVIII wieku odnowił czasy Nerona i nie tylko nurzał się we łzach i krwi duchowieństwa i świeckich katolików, ale na gruzach religii katolickiej proklamował kult wolności i rozumu jako jedyną swoją religię. Na to pytanie pragnę odpowiedzieć, a zarazem wytłumaczyć, jakie stanowisko zajęła rewolucja wobec religii.
Przede wszystkim zaznaczam, że zjawisko takiej miary nie mogło być skutkiem chwilowego wybuchu namiętności, ale musiało mieć swe źródło w upadku wiary u znacznej części społeczeństwa francuskiego - historia zaś świadczy, że rzeczywiście tak było. Już na początku wieku XVIII FĂŠnelon słyszał głuchy szmer niedowiarstwa, będący echem deizmu angielskiego[2]. Prądy te wystąpiły mocniej, kiedy po śmierci Ludwika XIV ster rządów ujął bezbożny i rozpustny regent, książę Filip Orleański. Za Ludwika XV powstaje nawet związek "duchów mocnych" albo "filozofów", mający za hasło: Ecrasons l'infÄŚme [zgnieciemy niegodziwca], za cel obalenie chrześcijaństwa i przekształcenie Francji, tak pod względem religijnym, jak politycznym i społecznym. Przywódca tego spisku, Voltaire, arcymistrz w sarkazmie i sofizmacie, szydzi z tajemnic wiary, osłabia cześć dla władzy, podkopuje zasady moralności. Dalej jeszcze posuwa się Diderot, bo zuchwale twierdzi, że nie będzie dobra na świecie, dopóki ostatniego króla nie powieszą na wnętrznościach ostatniego księdza. Pokrewni mu duchem Lamettrie, Lamarck, Helvetius, d'Holbach, Lagrange i inni propagują ateizm pod szatą prostackiego materializmu.
..........
To ci sofiści, słuchani jak wyrocznie, oklaskiwani jakby byli zbawcami ludzkości, stali się mistrzami niedowiarstwa i moralnymi twórcami rewolucji. Pomagały im zaś w tym dziele trzy czynniki: wychowanie na wpół pogańskie po kolegiach, zepsucie obyczajów i działanie tajnych towarzystw.
Głupi jesteś...Potęgę Anglii stworzyła monarchia. Liberałowie to przejedli.

Liberalizm sam nie wyniknął......wziął się z upadku moralnego monarchy. Od XVI wieku monarchia konała, w XVII wieku wprowadziła lichwę bankową...potem ,,lud''samozwańczy zaczął rządzić się sam.

Opis "liberalizmu" Pana Sailora to wypisz wymaluj Kraj Rad.

Objechałam dziś trzy zamki Ziemi Świętokrzyskiej, wszystkie doszczętnie złupione przez ustrój cudów. Obecnie próbuje się je (z dość miernym skutkiem) przywrócić do dawnej (okres monarchii) świetności.


Aby już być w zgodzie z prawdą materialną niech Pani, Szanowna Konserwatystko, to doszczętne łupienie umiejscowi w XVII wieku i tak stopniowo z biegiem lat, z biegiem dni dopasuje kto co, gdzie i kiedy.
I warto również, przy okazji tej pracy historiograficznej zastanowić się, pokusić się o odpowiedź na pytanie: dlaczego? Dlaczego Rzeczpospolita uległa takiemu rozkładowi, aż do całkowitego upadku, unicestwienia?
Podpowiem Szanownej Pani tylko, że "złota wolność szlachecka" i wynikający z tej swoistej doktryny ustrojowej sposób zarządzania państwem, a konkretnie właśnie ową Rzaczypospolitą, jest nadspodziewanie, wręcz niezwykle zbieżny w swojej istocie rzeczy ze współczesną myślą polityczną, jaką jest liberalizm, a ściślej ustrój liberalny. W dużym uproszczeniu, ale bardzo plastycznie sprawy ujmując powiedzenie "moja chata skraja" jest tym złotym cielcem, z całym bagażem implikacji, który kiedyś broniąc złotej, de facto liberalnej, wolności szlacheckiej unicestwił potężny organizm państwowy, a obecnie chowa się pod złudną i obłudną kiecką niejakiej myśli liberalnej.

A swoją drogą bardzo się cieszę, że wybrała Pani nick "konserwatystka" a nie "liberalistka". To dobry omen, bo oznacza, że opatrzność mimo wszystko nad Panią czuwa.

Pozdrawiam.
Jak Olchowik trafił do korporacji?
- Rozsyłałem swoje CV do różnych firm. Jedną z nich była Agencja Rozwoju Przemysłu.
No i tam chyba prezes ARP uznał, że warto mnie zatrudnić w Korporacji. Od dzieciństwa marzyła mi się praca przy stoczniach.
Co znalazło się w CV Olchowika?

Kilka zdań o współpracy z ojcami pijarami i prowadzoną przez nich fundacją Krąg Przyjaciół Dziecka. - Byłem tam sekretarzem, organizowałem różne kursy, a przez jedne wakacje byłem nawet kierownikiem ośrodka kolonijnego - wylicza.

Informacje o wykształceniu - sześć lat temu zaczął studiować prawo na KUL, potem przeniósł się na Uniwersytet Warszawski.
Studiów nie skończył. - Miałem urlop dziekański, napisanie pracy magisterskiej i obrona zajmie mi jeszcze jakiś rok - mówi.
Jednak w CV pochwalił się, że zaczął już studia podyplomowe - w utworzonej przez o. Tadeusza Rydzyka Wyższej Szkole Komunikacji Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Paweł Brzezicki, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, nie potrafi sobie przypomnieć, czy rekomendował Olchowika do KPS.
Tego, jak Olchowik dostał etat, nie wie też jego szef - wiceprezes KPS Jerzy Konopka (aktualnie spółka nie ma prezesa):
- Nie przypominam sobie dokładnie. Może dawaliśmy jakieś ogłoszenie do prasy? Choć cała Korporacja zatrudnia kilkanaście osób, Konopka nie wie nawet, na jakim stanowisku pracuje Olchowik. - Zajmuje się chyba jakimiś organizacyjnymi rzeczami - spekuluje i zapewnia: - Ale nie jest na stanowisku kierowniczym.

Według pracowników KPS w zdobyciu etatu Olchowikowi pomogły znajomości: - Żyjemy w takich czasach, że w państwowych firmach trudno o lepsze referencje niż bycie studentem ks. Rydzyka czy współpraca z księdzem Jankowskim - mówią, prosząc o zachowanie anonimowości.


http://www.spedycje.pl/aktualnosci/prze ... cznie.html

A Mariuszek na oko to :


"i dopiero w nowszych czasach, w użyciu wulgarnym może oznaczać także anatomiczny "gwizdek".
W XVI- XVII wieku słowami fiut, fiuta, fiuty i fiutyniec określano ludzi lekkomyślnych, bezmyślnych, narwańców, pustych, a nawet złodziejaszków."

http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/fiutowie.fiut.htm

:-((
W rzeczywistości nie jest znane żadne źródło, które określiłoby miejsce i czas pojawienia się heksagramu - jak mistycy nazywają gwiazdę o sześciu kątach. Wiadomo tylko, że była już używana w Indiach około roku 4000 przed narodzeniem Chrystusa. Chociaż stała się znana jako symbol judaizmu, to jednak nigdy nie należała wyłącznie do tej religii. Można ją spotkać również w sztuce muzułmańskiej i w dekoracjach wielu średniowiecznych katedr.

Jak twierdzi brazylijski filozof MĂĄrio SĂŠrgio Cortella, „heksagram zawsze był dla wielu ludów symbolem ochrony, przedstawiając jedność Nieba z Ziemią”.

Tymczasem nazwa „Gwiazda Dawida” pochodzi z hebrajskiego „Magen Davi”, co dosłownie oznacza „Tarcza Dawida”. Według żydowskiej tradycji, żołnierze króla Dawida nosili na swoich tarczach heksagram, aby w ten sposób zapewnić sobie Bożą ochronę.

Dopiero znacznie później, już w XVII wieku, Gwiazda Dawida została oficjalnie uznana za własny symbol przez wspólnotę żydowską z Pragi. Dwa wieki później, w 1897 r. stała się ona znakiem Światowej Organizacji Syjonistycznej. Od tej pory Gwiazda Dawida pełni w judaizmie taką rolę, jaką krzyż w chrześcijaństwie. To dlatego Gwiazda Dawida znajduje się nie tylko w synagogach i na żydowskich nagrobkach, ale również na państwowej fladze Izraela.

W XX wieku symbol ten nabrał tragicznej wymowy, kiedy to naziści zmusili Żydów do noszenia na ramieniu żółtej „Gwiazdy Dawida” - znaku napiętnowania i oddzielenia poromków Izraela od reszty ludzkości. W ten sposób hitlerowcy uczynili z heksagramu narzędzie zbrodniczej polityki.

Parafia(św. Magdaleny we Lwowie) musi uiszczać opłaty, aby móc odprawić niedzielną Mszę Świętą. Szczególnie bulwersującym incydentem jest organizacja 11. Listopada br. w tym kościele koncertu ku czci UPA. Kościół sprofanowano wieszaniem odznak UPA oraz portretów krwawych zbrodniarzy i terrorystów z tej organizacji.
http://tiny.pl/pclf. Kościół wybudowano w wieku XVII na gruncie podarowanym kościołowi katolickiemu przez szlachciankę Annę Pstrokońską.

http://tiny.pl/pclf
(Kto daje link, niech zostawi na koncu jedna przynajmniej spacje; ostroznie z kropkami, kreskami, etc.).
Parafia(św. Magdaleny we Lwowie) musi uiszczać opłaty, aby móc odprawić niedzielną Mszę Świętą. Szczególnie bulwersującym incydentem jest organizacja 11. Listopada br. w tym kościele koncertu ku czci UPA. Kościół sprofanowano wieszaniem odznak UPA oraz portretów krwawych zbrodniarzy i terrorystów z tej organizacji.
http://tiny.pl/pclf. Kościół wybudowano w wieku XVII na gruncie podarowanym kościołowi katolickiemu przez szlachciankę Annę Pstrokońską.
Ale to chyba nieprawda, bo zgodnie z klasyczną definicją państwo silne, to takie, które ma sąsiadów słabszych od siebie.

Głupia ta klasyczna definicja. Najpotezniejsze panstwa na Ziemi w XVI, XVII, XVIII i XIX wieku byly skupione w Europie. Ich potega manifestowala sie w koloniach, a nie w upokarzaniu sasiadow.

Rosja w XVIII wieku sasiadowala z panstwwami słabymi, zanarchizowanymi i zacofanymi - zywymi trupami wsrod panstw. Czy to oznaczalo, ze byla panstwem silnym? A czy imperia Indian byly silne? Przyszli zamorscy goscie i pociagneli je silami jedengo oddzialu. Japonia. Sąsiaduje ze słabą-silna Rosją i słabymi-silnymi Chinami. Czy to jest jakiś wyznacznik sily Japonii?

Czy zdroworosdakowa definicja siły może pozwalac na wzrost siły panstwa, tylko dlatego, ze sasiad padł? Rozpatrzmy Irak z 1980 roku. W Iranie rewolucja doprowadzila do chaosu. Irak zaatakowal, ale organizacja iracka jak była nedzna, taka została. Podbicie Iranu byloby mozliwe przy wzglednie dobrej organizacji w samym Iraku i jak widać osłabienie Iranu nie podniosła siły w Iraku.

Podsumowujac. Definicja nieużyteczna. Lepsze byłoby pojecie względnej siły.
A teraz PO/PSL podwoi Jaruzelskiemu emeryture, wysle Michnika na ambasadora do Watykanu, Moskwie zaplaci odszkodowanie za okupacje Kremla w XVII wieku, Palikota skieruje do seminarium duchownego i zwolni wszystkich pedofilow za obietnice prokreacji "in vitro".


Całego!
Autor nie wymaga rekomendacji.
z.

Bardzo ważny tekst, Pani tatro.
Dorzucę jedno zdanie. Pochodzi z En nos vertes annees, powieści znakomitego pisarza francuskiego, Roberta Merle, próbującego zrozumieć racje protestantów i żydów. Zostało wypowiedziane w Montpellier, w XVII wieku, po łacinie: Marrani nuevi Christiani appelantur, sed in facto judii occulti sunt., czyli "Na maranów mówi się nowi chrześcijanie, ale w rzeczywistości są oni ukrytymi żydami".
Pozdrowienia,
R.
i to o masonerii mówi z Krajskim
Mówiłem wczoraj słuchać, to nie posłuchali.

loża różokrzyzowców w XVII wieku powstała po ICH klęsce wiedeńskiej nazywała się
Okrągły stół

[ Dodano: 04 Lis 2007 10:26 ]

Pewnie Ptaszor.

http://tiny.pl/jg7z
Siemień
Położony w dolinach rzek Piskornica i Piwonia. Znajduje się tu 800 hektarowe jezioro, utworzone przez tatarskich jeńców, schwytanych przez wojska króla Władysława IV w drugiej połowie 16. wieku. Niedaleko jeziora znajdował się dwór, dawniej należący do rodziny Zaorskich, datowany na środek 19. wieku. Była to prosta, jednoosiowa konstrukcja, być może później nadbudowana. Dwa kościoły znajdujące się we wsi były wybudowane po 1960 roku.

Mało wiarygodne, jako, że w drugiej połowie król Władysław IV już nie żył. Może to skrót myślowy, oznaczający wojska utworzone przez króla, ale strona gminy powiela ten błąd.

(...)
Miejscowość Siemień - siedziba gminy - położona jest w dolinie rzek Piskornicy i Piwonii, uchodzących do rzeki Tyśmienicy oraz przy, największym w całym województwie lubelskim, 830-hektarowym stawie, zbudowanym przez jeńców tatarskich w II połowie XVII wieku za panowania Władysława IV.

Ze wspaniałymi rozległymi stawami powiązany jest przestrzennie okazały niegdyś park, na terenie którego wybudowano z cegły w połowie XIX w. zespół dworski rodziny Zaorskich - obecnie siedziba Gospodarstwa Rybackiego - składający się z dworu i lodowni.
(...)

Więcej informacji o tym dworze i jego właścicielach zdobyć trzeba;)

[za: http://www.rootsweb.ancestry.com/~pollu ... in4m5.html ; http://www.siemien.pl/index.php?id=11&lan=pl]


Wieś położona w północnej części gminy Łaszczów, w obrębie Grzędy Sokalskiej. W skład miejscowości wchodzi także Nabróż-Kolonia.W dokumentach po raz pierwszy miejscowość wymieniona jest w 1411 roku, kiedy należała do Jana Sząpnika (Sumika). Pierwsza wzmianka o miejscowości związana jest z założeniem tutejszej parafii łacińskiej. Została ona erygowana 15 listopada 1411 roku przez biskupa włodzimierskiego Grzegorza. Dziedzic Nabroża i Miętkiego Jan Sumik (Sumnik, Sząpnik) wraz z żoną Agnieszką ufundował tu świątynię . Pierwsza świątynia nabroska była drewniana i przetrwała prawie 200 lat. Następne kościoły wybudowano w 1596 i przed 1671 rokiem. Kościół z 1596 roku zniszczyły częściowo wojska Chmielnickiego podczas marszu na Zamość w 1648 roku. Dzieła zniszczenia dokończyli Szwedzi, którzy maszerując na Lwów w 1656 roku spalili kościół w Nabrożu. W 1684 roku Samuel Łaszcz, stolnik buski wybudował tu murowany kościół. W nocy z 29 na 30 września 1827 roku w kościele wybuchł pożar, w konsekwencji czego został on wraz z przyległymi budynkami poważnie zniszczony. Jednak prowizorycznie odbudowany dalej służył swoim wiernym. Po upadku powstania styczniowego kościół ten na pewien czas został zamieniony na cerkiew prawosławną. W latach 1900-1905 miała miejsce jego staranna odbudowa i przebudowa wg projektu arch. Szymańskiego z Lublina. Na początku XIX wieku założono w Nabrożu cmentarz grzebalny. Posiada on kształt zbliżony do czworoboku, o powierzchni 2,5 ha. Cmentarz ten był użytkowany zarówno przez rzymsko katolików jak i unitów, a później do 1945 roku przez prawosławnych. Obecnie użytkowany jest tylko przez rzymsko katolików. Znajduje się tu murowana, późnoklasycystyczna kaplica grobowa Rakowskich z ok. 1850 roku. Jest to budowla prostokątna, przykryta dwuspadowym dachem, z przedsionkiem od tyłu, z którego prowadzi wejście do krypty. Na cmentarzu znajduje się grobowiec rodziny Kosteckich, Chrzanowskich i Świeżawskich, właścicieli okolicznych włości. W okresie międzywojennym wybudowano w Nabrożu remizę strażacką, a w drewnianym budynku dawnej "popówki" utworzono szkołę powszechną. W 1938 roku wybudowano we wsi pomnik Odzyskania Niepodległości, który zniszczyli Ukraińcy podczas II wojny światowej. 30 maja 1943 roku Ukraińcy napadli na plebanię i zamordowali ks. Władysława Jacniackiego oraz 4 inne osoby. W nocy z 4 na 5 maja 1944 roku Nabroż zaatakowali żołnierze UPA. Polska samoobrona odparła atak, lecz od pocisków zapalających spłonęło wówczas 16 budynków. Podczas walk zginęło 12 żołnierzy AK oraz 9 mieszkańców cywilnych, choć inne źródła podają, że zginęło 23 mieszkańców, w tym 7 kobiet. W połowie kwietnia 1944 roku większość ludności polskiej opuściła wieś. W czasie okupacji podczas walk polsko-ukraińskich kościół został podpalony 25 maja 1944 roku. Spłonął niemal całkowicie, ocalał tylko ołtarz z obrazem Matki Boskiej Szkaplerznej, który przeniesiono do pobliskich Tyszowiec. Obraz powrócił do Nabroża 16 lipca 1948 roku podczas uroczystej procesji, której przewodniczył biskup lubelski Stefan Wyszyński. W kościele nabroskim co najmniej od końca XVII wieku znajduje się obraz Matki Boskiej Szkaplerznej uznawany przez ludność za cudowny. Do tego wizerunku Matki Boskiej wędrują pielgrzymki z pobliskich miejscowości. Najstarsza i najbardziej znana jest pielgrzymka tyszowiecka. Ważnym dla parafii wydarzeniem była koronacja obrazu Matki Bożej Szkaplerznej w Nabrożu dokonana 13 lipca 2002 roku.
[Wikipedia]
Figura Ukrzyżowanego Zbawiciela u Św. Jana
W ołtarzu kaplicy Bożego Ciała (ks. Ogińskich) w kościele św. Jana, wśród licznych wotów znajduje się staroświecka, sporych rozmiarów, rzeźbiona z drzewa figura Chrystusa na Krzyżu. Sprowadził ją w roku 1573 z Norymbergi i ofiarował kościołowi sławny Piotr Skarga. O tej figurze istnieje następująca legenda:
W XVII wieku w czasie wielkiego postu zakrystian wedle przyjętego zwyczaju osłaniał krepą wszystkie znajdujące się w kościele krucyfiksy. Gdy tylko wszedł do kaplicy Bożego Ciała, poczuł dziwny niepokój. Przystawił jednak do ściany przy ołtarzu drabinkę i wstąpiwszy na nią, już miał osłonić figurę Chrystusa gazą fioletową, gdy wtem usłyszał głos, wychodzący jakby z ust Zbawiciela, by tego nie czynił. Jednocześnie wypadła mu z rąk zasłona i jakby wiatrem została uniesiona w koniec kaplicy. Zakrystian pośpieszył do proboszcza, któremu opowiedział, co mu się wydarzyło, proboszcz zaś zawiadomił o tym biskupa. Odtąd ta jedna figura w kościele przez cały czas wielkiego postu pozostaje nie zasłonięta. Źródło:Władysław Zahorski . Podania i legendy Wileńskie
Makowa - wieś w ziemi przemyskiej z 1410 roku. Leży nad Wiarem. Osadzono tu (1782-1783 r.) kolonistów niemieckich. Istniał ich zbór (1868r.). Chaty konstrukcji zrębowej i przysłupowej. Budynki poniemieckie z kamienia. Ruiny dzwonnicy kamienno-drewnianej z XVII wieku.

[za "Nasz Dziennik" - 04.12.2008]
Maćkowice - wieś w ziemi przemyskiej z X wieku. Cerkiew unicka z 1813 roku. Ślady dworu obronnego z XVII wieku, dwór z XIX wieku i resztki parku krajobrazowego.

[za "Nasz Dziennik" - 04.12.2008]
Oprócz w.w. pozycji, oddam również naprawdę za przysłowiowe grosze różne ściągi, wzory wypracowań, opracowania, etc. Żal wyrzucać a może komuś akurat się coś przyda.Wszystko w eleganckim stanie, zakupione kiedyś w naszej księgarni. pozdrawiam!

- opracowania (lektury, wiersze) j. polski - gimnazjum, kl.2. GREG
- wypracowania - kl 5 szk. podst., GREG
- biologia - 6 kl.szk. podst. GREG + mini ściąga
- opracowania j.polski (lektury, wiersze) - Młoda Polska - liceum, technikum.GREG
- ściąga z hist. powszechnej (m.in. początki nowożytnego świata, RP w okresie złotego wieku, Wielki wiek XVII, Polska w epoce saskiej, kongres wiedeński, okres napoleoński..)
- wzory wypracowań z j. polskiego - dla wszystkich klas gimnazjum, wyd. Skrypt
- ściąga - część 2a gimnazjum + mini ściąga, Greg
- wzory wypracowań j. polski - klasa 4, Greg
- mini wersja - młoda polska powt. z literatury, GREG
- jak pisać :wypracowania, opowiadania, rozprawki, recenzje, listy, życiorysy, podania - poradnik dla wszystkich klas gimnazjum, Greg
- ściąga - klasa 6 podst., Greg
- dyktanda i zabawy ortograficzne, kl 4-6 podst. Greg
- ściąga - polska lit. współczesna po '56 roku i lit. światowa, Greg
- cogito dodatek specjalny (7/2003) - wypracowania w liceum - zbiór 100 tematów cz. 1
- chemia w pigułce - j. detmer - ściąga w wersji mini, liczba str. 140
- dlaczego poleca - zdaj maturę z j. pol. zeszyt 1 : Starożytność, Antyk, Biblia - tematy maturalne, matura pisemna i ustna, tematy z egz. na studia
dlaczego poleca - zdaj maturę z j. pol. zeszyt 2 : średniowiecze, renesans - tematy maturalne, matura pisemna i ustna, tematy z egz. na studia

mam też sporo magazynów cogito przydatnych przed matura,
pzdr
Panie też zapraszam ^^ Bynajmniej mówię o XIII i XVII wieku, bo na etapie wojny w Wietnamie jeszcze nie jestem ^^

Nu ładna Widzę Janosiku, że się przestraszyłeś i skasowałeś 90% swojego postu. Szkoda, bo zapowiadała się ciekawa dysputa. Muszę Cię zmartwić - mam kopię na wszelki wypadek A zresztą, nie sądzę by to była jakaś obraza czyiś uczuć; po prostu zwierciadlane Fakty, w których każdy może się "przejrzeć"...
(...)obdzielić pół Europy, etc->Wspomnę pokrótce tylko główne Łaski, takie jak:
# liczne wojny domowe począwszy od rokoszu Lubomirskiego i późniejsze konfederacje
# zaraza 1707-1712 która zabiła 1/3 Polski
# wojny: tureckie, północna, sukcesyjna, bunty chłopskie w 1755 r. i
konfederacja barska oraz wojny z Rosją w 1791
# grabież kraju przez stale stacjonujące i maszerujące obce wojska
# rozbiory i utrata na 123 lata niepodległości
# trzy przegrane powstania narodowe okupione żniwem śmierci i wywózkami na Sybir
# germanizacja i rusyfikacja
# dwie wojny światowe
# okupacja hitlerowska
# 50 lat komunizmu
# w finale utrata 3/4 terytorium Rzeczypospolitej (w porównaniu z obszarem z
XVII wieku)
A ostatnio także m.in.:
# największe w świecie zadłużenie na jednego mieszkańca
# największa bieda wśród krajów Unii Europejskiej
# rządy Kaczorów lustratorów do spółki z katonacjonalistami i kryminalistami
od Leppera.

Plag Egipskich było tylko siedem. Na Polskę spadło ich, licząc po kolej -
kilkadziesiąt, a większość długotrwałych - z ponadwiekową niewolą na czele. Za
co? A gdzie pomniejsze lokalne plagi - pożary nawet całych miast, zarazy,
klęski głodu, powodzie, powstania kozackie, kontrybucje i pobór rekruta przez
obce wojska? Drobnica niewarta przy lawinie ogólnonarodowych klęsk. A może
"Łask"? Co to za "opieka"? Po każdej z tych klęsk Kościół wmawiał Polakom, że
to kara za grzechy, rzucał ich na kolana aby modlili się o kolejne Łaski i...
rozstawiał skarbonki, i posuwał pod glace tacę... W tym samym czasie
schizmatyckie sąsiednie państwa takie jak luterańska Szwecja, czy prawosławna
Rosja rosły w siłę, pomimo jawnych błędów teologicznych. Kto im błogosławił...?

Kończąc, z przerażaniem patrzę na pielgrzymki polskich parlamentarzystów do
Częstochowy. Jakie tym razem nieszczęście chcą ściągnąć na Polskę? Rządy
katooszołomów już mamy... Oby nam tu jeszcze jaka brudna bombka atomowa nie
wybuchła...

Pytanie, czy Dworzec Główny zasługuje na miano wybitnego przykładu architektury dworcowej?
Przykład kanadyjski: tu stworzono "system" polegający na tym, że budynek musi spełniać wymagania: (a) musi być starszy niż 40 lat (z pewnymi wyjątkami), (b) musi przejść rygorystyczną ocenę punktową . W wyniku urzędniczego stosowania takiego "systemu" przepadają bardzo ładne budynki, które nie są projektowane przez znanych architektów i nikt znany w nich nie mieszkał. I na nic się zdają moje protesty - no może tylko to, że mam opinię trouble maker.

Przykład cypryjski: tam też jest rejestr zabytków, ale już nie pamiętam szczegółów... pamiętam jednak, że w czasie jak tam byłem, rozebrano piękną budowlę z bodaj XVI czy XVII wieku tylko dlatego, że była ona w środku kwartału i nikt ważny jej nie zauważył. Raban się podniósł jak zaczął się rozbiórkowy hałas i nic już nie pomogło - budynek nie był wpisany do rejestru i przepadł.

Szczeciński Dworzec Centralny wcale nie musi być w rejestrze zabytków, żeby doczekać się remontu czy modernizacji, które uszanują to, co jest w nim charakterystyczne i rozwiną to, co jest niezbędne do jego funkcjonowania w dzisiejszych czasach... czyli wystarczy tylko dobry inwestor i dobry architekt.


Nałożenie restrykcji konserwatorskiej na cały dworzec może go zatrzymać w rozwoju
Coś chyba przesadzasz. Słyszałem o zaleceniach konserwatorskich, ale one przecież nie ograniczają rozwoju obiektu!!! Skąd ty to wziąłeś? Wydaje mi się, że jest wprost przeciwnie. Włączenie do warunków inwestycji zidentyfikowanych wartości zabytkowych budynku pomaga w decyzjach projektowych. Bez konserwatora zabytków jest niebezpieczeństwo, że obiekt może paść pod gąsienicami buldożerów - w oczach przeciętnego inwestora nowe często jest tańsze, niż cackanie się ze starym.
Niedziela Palmowa



Niedziela Palmowa obchodzona jest w całej Polsce tłumnie i uroczyście. Dawniej w tym dniu inscenizowano triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Obrzęd polegał albo na procesjonalnym obchodzeniu kościoła wewnątrz lub na zewnątrz, albo - w mieście - na przejściu z jednego kościoła, symbolizującego Górę Oliwną, do drugiego kościoła, który wyobrażał Swięte Miasto. Głównym aktorem spektaklu była figura Pana Jezusa na osiołku umieszczona na wózku; dziś taką figurę pochodzącą z Szydłowca można oglądać w krakowskim Muzeum Narodowym. W Krakowie platformę z Chrystusem na osiołku ciągnęli rajcy miejscy - była to bowiem funkcja wielce zaszczytna - dzieci zaś rzucały kwiaty i palemki przed nadjeżdżającą figurą i wołały: "Hosanna na wysokościach". Nadto uczniowie szkół parafialnych i kolegiów recytowali wierszowane opowieści o wjezdzie Chrystusa do Jerozolimy i Jego przyszłej męce, a po nich rymowanki o poście, śledziu, kołaczach wielkanocnych i o szkolnych kłopotach. Po żakach głosili perory starsi, przebrani za pielgrzymów, handlarzy wonnościami i żołnierzy. Pojawienie się pod koniec XVII wieku tak ukostiumowanych "aktorów" zaciążyło na widowisku w kierunku zabawności. Toteż władze duchowne u schyłku XVIII wieku wydały zakaz wożenia figury Jezusa, zwłaszcza w kościołach, a wykonawcy świątecznej krotochwili przenieśli się na ulice, do szynku i karczmy i tak widowisko stopniowo zanikło. Minęło prawie dwieście lat, wysubtelniało nieco poczucie humoru, zmieniła się sama pobożność ludowa i w tej sytuacji można było pomyśleć o przywróceniu dawnego zwyczaju. Tak właśnie zrobił proboszcz we wsi Tokarnia, położonej w Beskidzie Sląskim. Zaproponował rzezbiarzowi ludowemu wykonanie figury Chrystusa na osiołku, wzorowanej na XVI-wiecznym zabytku z Szydłowca. Od 1968 roku w Tokarni podczas procesji w Niedzielę Palmową można oglądać scenę jakby żywcem przeniesioną z dawnej obrzędowości.

Głównym atrybutem święta są palmy. Najczęściej spotyka się strome bukiety z gałązek wierzbowych z "kotkami", bukszpanu i suszonych kwiatów, albo palmy wileńskie. Mają one kształt pałek różnej wielkości i grubości, a sporządza się je z ułożonych w misterne wzory zasuszonych kwiatów małych i większych. Palma jest zakończona kitą z farbowanych kwiatostanów rozmaitych traw. Niegdyś takie palmy występowały głównie na Wileńszczyznie, a obecnie spotyka się je w całej Polsce. W okolicach Tarnowa i na Ziemi Sądeckiej, w pobliżu Myślenic, a także na Kurpiach są obnoszone w procesji wysokie, często kilkumetrowe palmy, na których powiewają kolorowe wstążki. Najpiękniejsze ich okazy można oglądać w niektórych muzeach regionalnych i diecezjalnych.
źródło: http://www.skrzacik.now.pl/palmowa.html
a) położenie geograficzne to my mamy wybitnie chujowe i to cud, że udało nam sie dojśc do potęgi z XVII wieku będąc pomiędzy Rosją, Niemcami, później Austrią i hordami tatarskimi. Ciężko jest budowac potęgę mając wokół samych wrogów.
A szlachta zjebała parę spraw, chociaż i tak było lepiej niż to co teraz, bydło kurwa karmione żydowską propagandą lejącą się zewsząd na nasz kraj.
Wiecie, tak na prawdę ogół zjawisk nazywanych przez jednych magią, przez innych za 6-60-600 (na początku miałem napisać 2-20-200, ale obecna forma wydała mi się bardziej magiczna ) lat będzie nazwywany "rzeczami oczywistymi, naukowo potwierdzonymi". To, że obecnie nie potrafimy wyjaśnić pewnych zjawisk, nie oznacza ani, że nie istnieją, ani, że jakiś tam Harry Potter machnął magiczną różczką. To po prostu prawa biologiczno-fizyczno-matematyczno-chemiczne, których jeszcze nie odkryto.

To, że dopiero Issak Newton dopiero w XVII zdefiniował i opisał pojęcie siły ciążenia, nie oznacza, iż dotychczas ludzie latali sobie jak ptaki.

Pod koniec XIX wieku odkryto, że kobiety rodzące w miastach częściej umierają podczas porodów, niż na wsiach, gdyż lekarze odbierają porody niemal równocześnie przeprowadzając sekcję zwłok (i nie myjąc rączek).

Trzydzieści lat temu na filmie pt. "Kosmos 1999" widzimy jako szczyt osiągnięć technologicznych astronautę na księżycu, który przez przenośną radiostację komunikuje się ze statkiem bazą, a ja jadąc autobusem dwa dni temu, gadałem przez komórkę z siostrą w Finlandii, a jeszcze wkurwiało mnie to, że jakiś typek obok darł japę przez telefon do panienki i pytając jej, czy już dojechała do domu.

Kiedyś za czarną magię uznawano masaż serca, sztuczne oddychanie, klonowanie itp.

Magia to tylko zjawiska, których nie jesteśmy w stanie pojąć na dzień dzisiejszy, a które dla przyszłych pokoleń będą oczywiście jasne.
Jeżeli ktoś twierdzi, że czaruje, to może faktycznie, w sposób intuicyjny przeprowadza szereg skomplikowanych procesów biologiczno-fizyczno-matematyczno-chemiczne, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.

No i jest oczywiście inny rodzaj magii, ale ten to się nadaje tylko kategorii "polityka", a mianowicie:
- znikanie 3mld zł
- zbiorowa utrata pamięci
- zniknięcie słów "oraz czasopisma"
- wiele innych
ale takie i im podobne, również da się wyjaśnić....
Cały ten szum wokół wampiryzmu mnie śmieszy. Pomijam już to, że w zasadzie w tego typu rzeczy bawią się :
- młodociani fani gotyku, lub metalu którym się to wydaje mroczne
- ich rówieśnicy, którzy zatralicili granicę pomiędzy światem rzeczywistym a RPG'em "Wampir: Maskarada" i pokrewnym.
A śmieszy mne to dlatego, że krew wypita w ilościach takich jak na wampry przystało, powoduje u człowieka drgawki a potem zdaje się katalepsję ( kto ciekaw niech sprawdzi bo dawno o tym czytałem i mogłem coś przekręcić ). Jednakże krew byczą, owczą i kozią uważano do XVII wieku za środek leczniczy i pito aby oczyścić nerki ( jak to dobrze, że my wiemy o identycznych właściwościach piwa :wink: ). Pito tego jednak z reguły nie więcej niż kubek. Sam lubię metaliczny posmak owej cieczy, ale nie latam z żyletką jak głupi za żadnymi cipami rodem z www.gothic.pl, bo to zwyczajnie żałosne.
Dłuuuugo nie odpisywałem, nie było mnie. I teraz chcę odpisać na jeden z postów Apocalypsis na drugiej stronie tego tematu.

Satanizm i wiążące się z nim rzekome rytuały, czarne msze, kult diabła i śmierci, to wymysł kościoła, tak jak napisałaś.

A czy wiemy tak naprawdę, po jaką cholerę to wymyślili? I tu mam ciekawe informacje:

Ten wymysł powstał specjalnie po to, by w XVI i XVII wieku zrobić z tajemnego bractwa iluminatów potwora. To bractwo, początkowo z siedzibą w Bawarii, skupiało elitę najlepszych naukowców i ludzi oświeconych (stąd nazwa "iluminati") tamtejszego świata. Należeli do niego m.in. Michał Anioł, Bernini, Galileusz, Leonardo DaVinci, większość prezydentów USA, i całe mnóstwo znanych w świecie, genialnych osobistości. Podałem tylko kilka prrzykładów.

Członkowie bractwa wierzyli w naukę. Odrzucali istnienie Boga. I dlatego kościół katolicki zawsze z nimi walczył i walczy do dziś. Iluminaci byli mordowani, prześladowani, roztaczano o nich złą sławę. Zrobili z wolnomluarstwa i Iluminatów "sektę", nadano imię satanizmu, kultu diabła. Wszystkim nam się wydaje, że wiemy kto to jest Lucyfer - jeden z diabłów. A dosłowne znaczenie tego słowa brzmi "niosący światło" - takim mianem określali się Iluminaci.

Dzisiaj mówi się, że masoneria i Iluminaci przetrwali. Faktem jest, że poprzez infiltrację Iluminaci podczas swego istnienia posiadli wszystkie największe majątki świata, z których największym jest USA. Ponadto wszędzie gdzie działali Iluminaci, zostawiali swoje symbole, najczęściej w postaci budowli architektonicznych. Mieli tak w tradycji, którą zapoczątkowali Michał Anioł i Bernini - Plac Św. Piotra pełen jest "satanistycznych", powiedziałby dzisiaj kościół, symboli (jest w kształcie idealnej elipsy, ma centralnie umieszczony obelisk, itp.). Tak samo jak np. Pentagon - jest na planie Pentagramu.Nie mówiąc już o dolarach, na których banknotach tych symboli jest pełno - piramida z wszechwidzącym okiem, itp.

Trochę się rozpisałem, ale mam nadzieję, że to warte przeczytania informacje. Żądnych dużo większej dawki informacji o Iluminatach, zachęcam do przeczytania książek Dana Browna - Anioły i Demony oraz Kod Leonarda DaVinci.
W tej najciekawszej od dłuuuuuuugiego czasu dyskusji nie może zabraknąć mojego zdania, a więc...

W kwestii historycznej zdaję się na Belfa bo moja wiedza na ten temat jest bardzo mizerna Jednakże wyraźną cechą Polaków jest konsekwentne przejadanie i przepijanie tego co wywalczyliśmy, np. kryzys XVII i XVIII wieku, dwudziestolecie międzywojenne czy także czasy obecne. Niestety coraz częściej udowadniamy że nie potrafimy żyć z wolnością...

Co do wybitnych ludzi: było ich wielu, w większość wymienionych przez Unnamed a także mnóstwo innych, o których nie uczą w szkołach. Poza nimi kilku wybitnych podróżników (Strzelecki, Ernest Malinowski no i oczywiście Ignacy Domeyko, którzy wiedzę zdobytą w Polsce wykorzystywali dla innych).

Co do sportu to w 101% procentach zgadzam się z Darkangelem. Za czasów PRL mieliśmy mnóstwo świetnych atletów, piłkarzy, siatkarzy itd. Teraz jest posucha ale to nie znaczy, że za 10 lat nie będzie lepiej...

Do Eliriana: Obrażasz mnie i mnóstwo innych osób pisząc świadomie Francuzka z dużej, a Polka z małej litery tak jak tu:

(zapewne powiesz Kopernik - pół-Niemiec i Skłodowska-Curie - Francuska, polka tylko z pochodzenia)...


Nie przeszkadza mi to, że masz 0 szacunku dla kraju, w którym się wychowałeś, tylko staraj się traktować go na równi z innymi - choćby w sensie ortograficznym.

P.S. Belf - zmieniłeś avatara, nie pozostaję gorszy
A teraz kilka zdjęć ilustrujących odnowioną od wewnątrz Farę Poznańską w stylu Baroku. Prace wewnętrzne trwały kilka lat. obecnie trwają zewnętrzne roboty renowacyjne. Kolegiata pochodzi z XVII wieku, choć ślady są jeszcze wcześniejsze.




























Najdroższa w Polsce nieruchomość - wrocławska Kępa Mieszczańska - idzie pod młotek

Ta, otoczona wodami Odry, wyspa już w XIII wieku zainteresowała Mikołaja Wierzynka, słynnego krakowskiego kupca i bankiera, który sfinansował na Kępie Mieszczańskiej budowę dużych młynów zbożowych. Przez całe wieki realizowano w tym miejscu istotne dla rozwoju miasta inwestycje gospodarcze, a od XVII stulecia także instalacje obronne, miedzy innymi: koszary dla pułku artylerii, lazaret oraz strzelnice i wojskowe place ćwiczeń. Najstarsze zachowane budynki pochodzą z XIX wieku. Jeden z nich, dawna stajnia, wpisany jest do rejestru zabytków. Po II wojnie światowej zlokalizowano tu m. in.: warsztaty łączności i samochodowe, drukarnię map, różne instytucje wojskowe, magazyny, archiwa i obiekty sportowe WKS Śląsk Wrocław. Wojsko ostatecznie opuściło Kępę Mieszczańską niespełna trzy lata temu.
Wystawione na przetarg działki, należące do Agencji Mienia Wojskowego, wyposażone są w media (z wyjątkiem gazu) i mają doskonałe połączenie komunikacyjne z resztą miasta. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, nieruchomości przewidziane są głównie pod zabudowę mieszkaniową oraz usługi.
Kępa Mieszczańska to kluczowa nieruchomość z zasobu AMW. Jej sprzedaż w drodze przetargu pozwoli zrealizować ambitny plan finansowy Agencji (627 milionów złotych), a uzyskane pieniądze tradycyjnie zasilą Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych.

http://www.amw.com.pl/news_info.php?news_id=105
Stary nowy bruk w Jaworze
Jaworski Rynek powraca do świetności. Niebawem będziemy chodzić po starym bruku.

Najstarsza warstwa bruku z XVII w., znajdująca się około metra od poziomu nawierzchni, to zwykły kamień. Był zbierany w okolicznych rzekach. Potem wozami przewożono go do miasta. W XIX wieku nawierzchnię zmieniono. Kamień był z jednej strony gładzony, by wozom lżej się jeździło. Ale w następnym stuleciu zaczęto stosować koła gumowe z dętkami i trzeba było kolejny raz zmienić nawierzchnię. Tym razem na zdecydowanie równiejszą.
- Wtedy położono już solidne kostki, po których jeździło się i chodziło w miarę wygodnie - opowiada archeolog Witold Łaszewski. - Wpadłem na pomysł, żeby fragmenty wykopów osłonić szklaną szybą i podświetlić. Będzie atrakcją Jawora - pokaże, jak wyglądało śląskie drogownictwo.

Podczas robót na jaworskim Rynku robotnicy wykopali także fragmenty drewnianych rur. Ze starszych epok nie pozostało tutaj prawie nic. Kładąc pierwsze warstwy bruku, zdjęto całą średniowieczną nawierzchnię i wywieziono ją.
- W tym roku wymienimy w Rynku całą sieć wodno-kanalizacyjną - mówi Wiesław Wojnarowicz, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej jaworskiego magistratu. - A w przyszłym zaczniemy wymianę płyt położonych przed kilkudziesięciu laty. Są bardzo śliskie i niezbyt estetyczne. Zostaną obrobione i będą służyły jako chodniki.


Prace przy modernizacji Rynku zostaną zakończone za 2 lata. Ponadpółhektarowy plac wokół ratusza zostanie wyłożony kostką brukową. Tak gładką, że panie w butach na szpilkach będą chodzić po niej wygodnie. W miejscu, gdzie przed wiekami była studnia, zostanie wzniesiona fontanna.
Koszt tego przedsięwzięcia wraz z wymianą sieci to ponad 6 milionów złotych.
- Planujemy także przywrócić dawny blask ulicom wychodzącym z Rynku - zapowiada Wiesław Wojnarowicz. - Po wojnie na bruk położony został asfalt, a to jest mało estetyczne. Dlatego zostanie on zdarty i zastąpiony kostką. Pozostanie nam wyremontowanie kamieniczek, ale z tym, może być problem, bo prywatni właściciele mieszkań nie są chętni do tego

Zygmunt Mułek - POLSKA Gazeta Wrocławska

http://legnica.naszemiasto.pl/wydarzenia/867868.html
Stary nowy bruk w Jaworze
dziś
Jaworski Rynek powraca do świetności. Niebawem będziemy chodzić po starym bruku.

Najstarsza warstwa bruku z XVII w., znajdująca się około metra od poziomu nawierzchni, to zwykły kamień. Był zbierany w okolicznych rzekach. Potem wozami przewożono go do miasta. W XIX wieku nawierzchnię zmieniono. Kamień był z jednej strony gładzony, by wozom lżej się jeździło. Ale w następnym stuleciu zaczęto stosować koła gumowe z dętkami i trzeba było kolejny raz zmienić nawierzchnię. Tym razem na zdecydowanie równiejszą.
- Wtedy położono już solidne kostki, po których jeździło się i chodziło w miarę wygodnie - opowiada archeolog Witold Łaszewski. - Wpadłem na pomysł, żeby fragmenty wykopów osłonić szklaną szybą i podświetlić. Będzie atrakcją Jawora - pokaże, jak wyglądało śląskie drogownictwo.

Podczas robót na jaworskim Rynku robotnicy wykopali także fragmenty drewnianych rur. Ze starszych epok nie pozostało tutaj prawie nic. Kładąc pierwsze warstwy bruku, zdjęto całą średniowieczną nawierzchnię i wywieziono ją.
- W tym roku wymienimy w Rynku całą sieć wodno-kanalizacyjną - mówi Wiesław Wojnarowicz, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej jaworskiego magistratu. - A w przyszłym zaczniemy wymianę płyt położonych przed kilkudziesięciu laty. Są bardzo śliskie i niezbyt estetyczne. Zostaną obrobione i będą służyły jako chodniki.


Prace przy modernizacji Rynku zostaną zakończone za 2 lata. Ponadpółhektarowy plac wokół ratusza zostanie wyłożony kostką brukową. Tak gładką, że panie w butach na szpilkach będą chodzić po niej wygodnie. W miejscu, gdzie przed wiekami była studnia, zostanie wzniesiona fontanna.
Koszt tego przedsięwzięcia wraz z wymianą sieci to ponad 6 milionów złotych.
- Planujemy także przywrócić dawny blask ulicom wychodzącym z Rynku - zapowiada Wiesław Wojnarowicz. - Po wojnie na bruk położony został asfalt, a to jest mało estetyczne. Dlatego zostanie on zdarty i zastąpiony kostką. Pozostanie nam wyremontowanie kamieniczek, ale z tym, może być problem, bo prywatni właściciele mieszkań nie są chętni do tego

Zygmunt Mułek - POLSKA Gazeta Wrocławska

http://legnica.naszemiasto.pl/wydarzenia/867868.html
(Wrocław) Ścieżka przyrodnicza powiedzie po Wrocławiu

Aneta Augustyn 2008-05-07, ostatnia aktualizacja 2008-05-07 18:41

Wrocławscy biolodzy opracowali ścieżkę przyrodniczą po Wrocławiu. - Nasze miasto to dla botanika prawdziwa skarbnica - mówi dr Zygmunt Kącki z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ścieżkę wymyślił razem z żoną Anną Baranowską-Kącką, również biologiem. - Zależy nam na popularyzowaniu wiedzy biologicznej, bo jest ona zatrważająco niska - mówi botanik. Trasa, którą opracował, wiedzie przez ścisłe centrum: od okolic Panoramy Racławickiej, przez nabrzeża Odry, Ostrów Tumski, Wyspy Bielarską i Słodową, po bulwar Dunikowskiego. Jej przejście zajmuje około godziny. Na ścieżce nie ma tablic, do orientacji służy przewodnik wydany przez urząd miejski. - Nie chodzi o to, żeby maszerować od punktu do punktu, ale by swobodnie poruszać się w opisywanej przez nas przestrzeni - mówi naukowiec.

Niektóre z opisanych przez niego roślin to intruzi. Lasek robiniowy na Wzgórzu Polskim jest przykładem roślinności inwazyjnej. Robinia akacjowa (błędnie zwana akacją) porastająca wzgórze to drzewo przywiezione w XVII wieku do Europy z Ameryki Północnej przez francuskiego ogrodnika Jeana Robina. Jest bardzo ekspansywna i zagraża innym roślinom, podobnie jak rosnący na Wyspie Bielarskiej rdestowiec ostrokończysty czy nawłoć późna, która nie tylko zabiera przestrzeń konkurentom, ale także odstrasza ich chemicznie, wydzielając trujące substancje. Osobliwą ozdobą murów Wrocławia jest pochodząca z Włoch ciepłolubna cymbalaria bluszczykowata, obficie kwitnąca na odrzańskim murze przy moście Piaskowym.

Część miejskiej flory mijamy nieświadomie, zwyczajnie wdeptując ją w chodnik. Miłka mniejsza, wiechlina roczna i rdest ptasi to tzw. rośliny dywanowe, zwane też wydepczyskowymi, które widać choćby w bruku na ul. Kanoniej. Spacer przyrodniczy prowadzi wśród zabytków, które są doskonałym przykładem zgodnego współżycia wrocławskiej architektury i przyrody. Muzeum Narodowe porasta imponujący winobluszcz, w szczelinach murku przy kościele św. Marcina rośnie zanokcica murowa.

Za szczególnie cenne dla biologa Kącki uważa wrocławskie tereny wodonośne - to perełka na skalę europejską, pełna ptactwa i chronionych roślin, takich jak goryczka, storczyki, kosaciec syberyjski. - Wrocław ze swoją doliną Odry i dużymi terenami zieleni jest prawdziwą skarbnicą dla przyrodników - dodaje botanik.

Warto wybrać się na łąki w Pawłowicach, żeby znaleźć niezwykle rzadki, objęty ścisłą ochroną nasięźrzał pospolity. - Wedle ludowych wierzeń dziewczyna, która chciała znaleźć męża, musiała wyjść nago na łąkę podczas pełni i szukać kwiatu z tymi słowy: "Nasięźrzale, rwę cię śmiale, pięci palcy szóstą dłonią, niech się chłopcy za mną gonią. Po stodole, po oborze, dopomagaj, Panie Boże" - opowiada botanik.

Dr Kącki jest także autorem "Czerwonej księgi Dolnego Śląska" o roślinach wymarłych lub zagrożonych wyginięciem. - Od lat powojennych zupełnie wymarło w naszym regionie 61 gatunków, np. wężymord stepowy czy storczyk błotny. Kolejne 144 są narażone na wymarcie - ostrzega naukowiec.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Świdnicki Kościół Pokoju odzyskuje świetność

Aneta Augustyn 2008-01-31, ostatnia aktualizacja 2008-01-31 19:12

Kościół Pokoju w Świdnicy, jeden z trzech dolnośląskich zabytków wpisanych na listę UNESCO, odzyskuje dawną urodę. W tym roku rozpocznie się rewitalizacja przyległego cmentarza i 300-letnich budynków. Proboszcz planuje także podróż po Europie śladami założycieli świątyni

Co roku ponad 20 tys. turystów przyjeżdża do największej drewnianej świątyni w Europie. W połowie XVII wieku Habsburgowie zgodzili się, aby śląscy luteranie postawili kościół, ale postawili im ostre warunki. Miał być wybudowany za miastem, na odległość strzału armatniego od jego murów, wyłącznie z drewna, piasku, gliny i słomy, nie mógł przypominać stawianych dotąd kościołów, nie mógł mieć wież ani dzwonów. Wierni dostali tylko rok na jego budowę. Tak powstała szachulcowa konstrukcja bez gwoździ, która do dziś zadziwia architektów.

- Jeszcze kilka lat temu większość zwiedzających było z zagranicy, znali to miejsce lepiej niż Polacy - mówi ks. Waldemar Pytel, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Świdnicy. - Teraz na szczęście proporcje się zmieniają.

Luterańska enklawa w Świdnicy to nie tylko pełen barokowego przepychu kościół, ale także otaczający go plac Pokoju: dom kantora, dom wdów, gdzie po śmierci mężów mieszkały żony pastorów, i szkoła ewangelicka, którą skończył m.in. Karl Langhans, architekt Bramy Brandenburskiej.

Kościół od kilu lat jest systematycznie odnawiany; w tym roku zaplanowano rewitalizację placu. Z szachulcowych 300-letnich budynków, w których wciąż mieszka kilka rodzin, lokatorzy zostaną wykwaterowani. - Zapewnimy im mieszkania, na pewno o lepszym standardzie - obiecuje proboszcz. W domach powstanie pensjonat dla gości i multimedialny punkt informacji o obiektach UNESCO. W równie starej dzwonnicy zostanie umieszczona galeria, a w starej plebanii - Instytut Badań nad Społecznością Ewangelicką Dolnego Śląska. Złożone tu parafialne dokumenty sięgające 1652 roku będą zdigitalizowane.

Rewitalizacja obejmie także cmentarz, gdzie pochowani są m.in. August Friedrich von Bismarck, pradziadek kanclerza, Hugo Roither, konstruktor rakiety tenisowej, rodzina Schlag, prowadząca znaną na Śląsku firmę organową. Nagrobki, zwłaszcza szczególne cenne epitafia, zostaną wreszcie odnowione; pojawią się latarnie, ławki, ścieżki.

W ubiegłym roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekazało na renowację zabytku 765 tys. zł.

- Na kompletną rewitalizację całego kompleksu potrzeba jeszcze 80 mln zł - mówi proboszcz, który planuje także unikatowy projekt: podróż śladami założycieli Kościoła Pokoju.

Pomysł nawiązuje do początków świątyni, kiedy protestanci ze Świdnicy wykazali się niezwykłą zaradnością. Rozjechali się po Europie i szybko zebrali u możnych potrzebne fundusze (sama królowa szwedzka Krystyna wypisała im weksel). Kronikarze Christoph Czepko von Reigersfeld i Matthus Scholtz skrupulatnie opisali ich podróże.

- Wyprawa będzie wiodła na europejskie dwory i do bogatych miast, głównie Szwecji i Niemiec, gdzie ponad trzy wieku temu kwestowali świdniczanie - mówi proboszcz. - Chcemy ją odtworzyć z wykorzystaniem ubiorów, ekwipunku i muzyki z XVII wieku. To rodzaj symbolicznego podziękowania za ówczesną pomoc i wsparcie polityczne, a jednocześnie prezentacja świątyni i Dolnego Śląska.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Naukowcy znaleźli ślady nieznanej budowli. Stare kafle zmienią historię Karkonoszy


W górach archeolodzy natrafili na pozostałości zamku sprzed kilkuset lat. To najwyżej położona warownia w Polsce. Dotychczas o tajemniczej budowli, nazywanej Pańskim Domem, mówiły jedynie legendy, przytaczane w XIX-wiecznych niemieckich przewodnikach turystycznych.
Do niedawna naukowcy sądzili, że przed wojną trzydziestoletnią wyżej położone partie Karkonoszy były zupełnym bezludziem. Uważali, że zapuszczali się tam jedynie poszukiwacze złota i szlachetnych kamieni oraz tzw. kurzacy, wypalający węgiel drzewny. Według wcześniejszych teorii, pierwsi osadnicy pojawili się wysoko w górach dopiero w XVII wieku, kiedy to mieszkańcy, w obawie przed oddziałami wojskowymi grasującymi w Kotlinie Jeleniogórskiej, chronili się na grzbiecie Karkonoszy.
Hipotezy te obaliła ekspedycja archeologów z Muzeum Karkonoskiego.
W dolinie Pląsawy powyżej Karpacza odnaleźli pozostałości dawnej budowli.
- To teren bardzo niedostępny, porośnięty krzakami i jagodzinami. Zanim znaleźliśmy to miejsce, błądziliśmy przez kilka godzin - mówi Tomasz Miszczyk, archeolog.
Zgodę na eksplorację musieli wydać przyrodnicy, ponieważ wykopaliska prowadzono w Karkonoskim Parku Narodowym. Prace sfinansował urząd marszałkowski, który dał na ten cel ze swojego budżetu pięć tysięcy złotych.
W wykopie naukowcy odnaleźli szczątki kafli piecowych sprzed kilkuset lat.
- Z Księżyca nie spadły. Takie kafle znajdowały się w zamkach, siedzibach książęcych lub w domach bogatych mieszczan - mówi archeolog Stanisław Wilk.
Na glinianych skorupach zachowały się ornamenty roślinne, widać postać szlachcica oraz wizerunek orła, prawdopodobnie czeskiego. W domu prostego osadnika nie stawiano zwykle tak bogato zdobionego pieca.
- Nasze badania datują kafle na połowę XVI wieku. Z tego okresu pochodziła też pewnie budowla, w której znajdowały się piece - mówi Tomasz Miszczyk.
Legendy przytaczane w niemieckich XIX-wiecznych przewodnikach mówią o istnieniu w tym miejscu zamku. Jeszcze starszego niż znalezione kafle, bo pochodzącego z XIV wieku. Jeleniogórscy archeolodzy chcą poszukać także śladów z tego okresu. W tym roku jest to już niemożliwe, bo w górach leży śnieg. Ale zapowiadają, że wrócą w Karkonosze. Prawdopodobnie kolejna ekspedycja wyruszy w czerwcu przyszłego roku.

Rafał Święcki - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska

http://walbrzych.naszemiasto.pl/wydarzenia/783052.html
Odkopane kazamaty na pl. Wolności

Magda Nogaj 2007-10-15, ostatnia aktualizacja 2007-10-15 20:23


Archeolodzy odkopali na pl. Wolności dawne kazamaty i drewniane pale, na których w XVII wieku zbudowano umocnienia obronne
- To cenne znaleziska - mówi Michał Stefanowicz z firmy Akme, która prowadzi prace archeologiczne na pl. Wolności. - Wiedzieliśmy o tych umocnieniach, ale na każdych planach były inaczej zaznaczone. Teraz poznaliśmy, jak biegły dawne fortyfikacje i jak były skonstruowane - dodaje.

W miejscu, gdzie jeszcze niedawno był skwer z alejkami i skate park, teraz jest głęboki wykop. W przyszłości w jego miejscu powstanie sala koncertowa i podziemny parking. Zanim jednak pojawią się budowlańcy, teren badają archeolodzy.

Drewnianych pali dawni wrocławianie użyli jako szalunku przy budowie bastionu. Belki miały umacniać konstrukcję, bo teren był podmokły, a wokół płynęła fosa.

Bastion na pl. Wolności miał kształt pięcioboku i usypany był z ziemi. Taka konstrukcja bardziej niż murowana była wówczas odporna na ostrzał artyleryjski. W XVIII wieku w środku bastionu zostały wymurowane kazamaty.

- To dwa duże podziemne pomieszczenia połączone rampą - mówi Stefanowicz. Archeolodzy nie wiedzą jeszcze, do czego służyły - mogły być używane jako schrony dla ludzi albo magazyny.

Prace wykopaliskowe na placu rozpoczęły się pod koniec lipca i potrwają jeszcze kilka miesięcy. Wcześniej archeolodzy odkopali podziemia zniszczonego w czasie wojny Śląskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. Zostały już rozebrane. Prawdopodobnie taki sam los spotka fortyfikacje, ale o tym ostatecznie zdecyduje miejski konserwator zabytków.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4580951.html
Pałac w Bagieńcu ma nowego właściciela

Od zarania swoich dziejów pałac w Bagieńcu nie ma szczęścia do remontów. Od początku swego istnienia przechodził z rak do rąk. Ostatnim inwestorem był austriacki biznesmen Florian Lauda, brat znanego rajdowca Nicki Laudy. Od kilku dni wiadomo, ze został on sprzedany norweskim inwestorom.

Z rąk do rąk.

Bagieniec po raz pierwszy wzmiankowany był w 1307 roku jako Tychenow. Do około XVII wieku wieś należała do Saksonii, a od 1781 roku do Śląska. Majątek często zmieniał właścicieli, należał miedzy innymi do rodziny Schleuer, Hulfrich, von Sachenkrich, von Kolditz, von Zedlitz, von Lieres. Od 1997 pałac znajduję sie w rekach prywatnych, od tamtego czasu rówinież trwa jego remont. Pierwotne założenie to prawdopodobnie dwór. Obecnie pałac, trójkondygnacyjny, podpiwniczony, powstały na planie regularnym. Tym, co zachwyciło poprzedniego właściciela, było posadowienie pałacu, który zbudowany został na wyspie i otoczony fosą. Pałac zbudowany jest głównie z cegły, z niewieloma dodatkami kamienia, kryty dachem czterospadowym.

Niekończący się remont

Kubatura obiektu to niespełna 5000 metrów sześciennych. Zabytek znajduje się w centrum wsi Bagieniec, otoczony jest pięknym, zaniedbanym parkiem oraz jeziorem, które kiedyś pełniło role fosy.
Do pałacu można sie dostać kamiennym mostem wybudowanym w miejscu mostu zwodzonego. Zachowały się między innymi XIX - wieczny kamienny portal, kartusz herbowy oraz pomieszczenia ze sklepieniami kolebkowymi. Ostatni właściciel dokonał potężnego remontu pałacowego wnetrza w którym wylał nowe stropy, wyremontował ciągi komunikacyjne, w wielu pomieszczeniach odtworzono sztukaterie, a piekne piwnice w których uwidocznione zostały skały podłoża pałacowych fundamentów, są dziś podzielone na odrębne pomieszczenia czekające na zagospodarowanie.

Piękna wieś z perspektywami

W pałacu gościło wiele znanych osobistości, takich jak Johann Wolfgang Goethe czy Friedrich Boguslaw von Tauentzien. By upamietnic te wydarzenia, co roku w Bagieńcu odbywają się Dni Goethego, gminna kulturalna impreza plastyczno muzyczna - Uważam, że enklawa Bagieńca w niedalekiej przyszłości stanie się najważniejszym zapleczem turystyczno-wypoczynkowym Świdnicy, jednocześnie jednym z głównych elementów tworzonej sieci turystycznej Doliny Bystrzycy. Objęcie ochroną części lasów, rozwój funkcji turystycznych, nowe ścieżki rowerowe, rozwój budownictwa jednorodzinnego, lokowanie nowych obiektów i przebudowa istniejących z usługami hotelarskimi, turystycznymi, aktywnej turystyki konnej
- w powiązaniu z podstrefami WSSE w Świdnicy Żarowie i Strzegomiu oraz w oparciu o nowo budowaną drogę ze Świdnicy przez Żarów do węzła Kostomłoty na autostradzie A4 - wszystko to sprawi, że za cztery pięć lat Bagieniec będzie najmodniejszym miejscem osiedlania sie oraz krótkich pobytów turystycznych w naszym regionie mówi zastępca prezydenta Świdnicy Waldemar Skórski

Wiadomości Świdnickie
Mali mają gorzej

Marzenia o wielkich unijnych pieniądzach dotarły do małych, dolnośląskich miasteczek i... pękły jak bańka mydlana.

Gmina Leśna wydała 60 tysięcy złotych i przygotowała projekt odbudowy zabytkowego rynku. Chciała ubiegać się o unijne dotacje. Projektu nikt jednak nie oglądał i… nie zobaczy.

Kamieniczki kupieckie z XVII wieku zamiast stanowić atrakcję turystyczną Leśnej, budzą litość. Lata zaniedbań chcieli naprawić urzędnicy, pisząc projekt odbudowy miasta. Remont kamienic, uliczek i odtworzenie zabytkowych detali, wszystko za 2 mln złotych, miała sfinansować unia.

Ale miasto pieniędzy na odbudowę rynku nie dostanie. Kto winien? Sami mieszkańcy, bo jest ich za mało. Tylko 5 tysięcy. A to o połowę za mało, aby dostać się na listę miast, które mogą ubiegać się o dotacje.

38% mieszkańców regionu żyje w małych miastach i wsiach. I tyle procent, z łącznej sumy ponad 1.200 milionów euro unijnych dotacji, miejscowości te otrzymają. Muszą jednak spełnić specjalne wymagania, a więc w tym wypadku liczba mieszkańców musi przekroczyć 10 tysięcy.

jest jednak sposób by małe miasta mogły skorzystać z unijnych dotacji. Muszą jednak duże projekty podzielić na mniejsze i realizować je etapami.



Reporterka: Urszula Bąk TVP3
Ogród sławniejszy niż Wrocław

Beata Maciejewska 2007-05-30, ostatnia aktualizacja 2007-05-30 20:33

Dr Laurentius Scholtz von Rosenau stworzył wrocławski "raj" w 1587 roku, na podłużnej działce między dzisiejszymi ulicami Piotra Skargi a Wierzbową. Dziś zamiast ogrodników kopią tu archeolodzy. - Na tej parceli ma stanąć centrum handlowo-biurowe, więc przed rozpoczęciem budowy prowadzimy badania - tłumaczy dr Aleksander Limisiewicz z firmy Akme.

Archeolodzy odsłonili już relikty średniowiecznej słodowni (z kadzią do produkcji piwa, pojemność ok. 8 m sześc.), dwie studnie i kloaki z tej samej epoki, piwnice barokowego budynku, resztki słynnego ogrodu Scholtza i późniejszego, wodnego ogrodu Scharschmidta.

- O tym, że był tu ogród, świadczy półtorametrowa warstwa ziemi próchniczej. Nigdzie we Wrocławiu nie natrafiliśmy na tak grubą warstwę próchnicy. Nawet w osadach kapuściarzy, czyli gospodarstwach ogrodniczych [m.in. na Wygonie Świdnickim - B.M.] była ona o połowę mniejsza - mówi dr Limisiewicz. Próbki ziemi wkrótce poddane zostaną badaniom laboratoryjnym. Pozwolą one potwierdzić historyczne opisy o uprawie w ogrodzie Scholtza pomarańczy, cytryn, fig, granatów i pistacji.

Archeolodzy znaleźli także fragmenty kamiennych postumentów pod wazony i posągi, bo ogród ozdabiały cenne dzieła sztuki.

- To było cudo, jeden z najsłynniejszych renesansowych ogrodów na północ od Alp. Tylko w części botanicznej uprawiano 385 gatunków roślin, urządzono też rosarium, wirydarium i ogród kwiatowy. Poeci sławili go wierszami, podróżnicy odwiedzający miasto kierowali doń pierwsze kroki. Scholtz (botanik, filozof, lekarz) i jego dzieło stali się w Europie bardziej znani niż Wrocław. Do dziś figurują w najpoważniejszych historiach sztuki ogrodniczej - opowiada dr Piotr Oszczanowski, historyk sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ogród po śmierci Scholtza w 1599 przeszedł metamorfozę. Jeden z jego kolejnych właścicieli, adwokat Wolfgang Scharschmidt, urządził tam w końcu XVII wieku "Breslauische Wassergarten". Dr Wojciech Brzezowski, autor książki o barokowym Wrocławiu, mówi, że ogród miał zachwycać przemyślnymi "sztukami wodnymi".

Dr Brzezowski: - Czego tam nie było: Zuzanna w kąpieli, na którą spadały strumienie bijące z oczu podglądających ją starców, niewiasta z gęsią i koszykiem jaj tryskających wodą, Kleopatra z wężem i Neptun z trójzębem. Zdarzały się "sztuki" raczej nieprzyzwoite: naga kobieta wypuszczająca wodę "ze wszystkich do tego przeznaczonych miejsc", błazen wydmuchujący nos do dzbana czy mężczyzna z opuszczonymi spodniami, który wypróżnia się i zarazem wymiotuje do kubła. Przy czym nieopodal umieszczono figurę św. Jerzego walczącego ze smokiem oraz wizerunek Matki Boskiej w wodnej aureoli.

Po ogrodzie Scharschmidta też zachowały się ślady - kamienne koryta, którymi płynęła woda do owych przemyślnych wodotrysków.

Dr Piotr Oszczanowski: - Marzy mi się, że ogród Scholtza zostanie jakoś utrwalony we wrocławskim krajobrazie. To pomnik mieszczańskiej kultury. Wiedzy, tolerancji i zabawy.

Architekt Andrzej Hubka, projektant centrum handlowo-biurowego, które ma zostać wybudowany na miejscu dawnego ogrodu Scholtza, obiecuje, że zastanowi się nad upamiętnieniem istnienia ogrodu.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4190061.html
Ogród sławniejszy niż Wrocław

Renesansowy ogród Laurentiusa Scholtza był w Europie sławniejszy niż całe miasto Wrocław. Archeolodzy trafili właśnie na ślady tego "raju na ziemi".


Dr Laurentius Scholtz von Rosenau stworzył wrocławski "raj" w 1587 roku, na podłużnej działce między dzisiejszymi ulicami Piotra Skargi a Wierzbową. Dziś zamiast ogrodników kopią tu archeolodzy. - Na tej parceli ma stanąć centrum handlowo-biurowe, więc przed rozpoczęciem budowy prowadzimy badania - tłumaczy dr Aleksander Limisiewicz z firmy Akme.

Archeolodzy odsłonili już relikty średniowiecznej słodowni (z kadzią do produkcji piwa, pojemność ok. 8 m sześc.), dwie studnie i kloaki z tej samej epoki, piwnice barokowego budynku, resztki słynnego ogrodu Scholtza i późniejszego, wodnego ogrodu Scharschmidta.

- O tym, że był tu ogród, świadczy półtorametrowa warstwa ziemi próchniczej. Nigdzie we Wrocławiu nie natrafiliśmy na tak grubą warstwę próchnicy. Nawet w osadach kapuściarzy, czyli gospodarstwach ogrodniczych [m.in. na Wygonie Świdnickim - B.M.] była ona o połowę mniejsza - mówi dr Limisiewicz. Próbki ziemi wkrótce poddane zostaną badaniom laboratoryjnym. Pozwolą one potwierdzić historyczne opisy o uprawie w ogrodzie Scholtza pomarańczy, cytryn, fig, granatów i pistacji.

Archeolodzy znaleźli także fragmenty kamiennych postumentów pod wazony i posągi, bo ogród ozdabiały cenne dzieła sztuki.

- To było cudo, jeden z najsłynniejszych renesansowych ogrodów na północ od Alp. Tylko w części botanicznej uprawiano 385 gatunków roślin, urządzono też rosarium, wirydarium i ogród kwiatowy. Poeci sławili go wierszami, podróżnicy odwiedzający miasto kierowali doń pierwsze kroki. Scholtz (botanik, filozof, lekarz) i jego dzieło stali się w Europie bardziej znani niż Wrocław. Do dziś figurują w najpoważniejszych historiach sztuki ogrodniczej - opowiada dr Piotr Oszczanowski, historyk sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ogród po śmierci Scholtza w 1599 przeszedł metamorfozę. Jeden z jego kolejnych właścicieli, adwokat Wolfgang Scharschmidt, urządził tam w końcu XVII wieku "Breslauische Wassergarten". Dr Wojciech Brzezowski, autor książki o barokowym Wrocławiu, mówi, że ogród miał zachwycać przemyślnymi "sztukami wodnymi".

Dr Brzezowski: - Czego tam nie było: Zuzanna w kąpieli, na którą spadały strumienie bijące z oczu podglądających ją starców, niewiasta z gęsią i koszykiem jaj tryskających wodą, Kleopatra z wężem i Neptun z trójzębem. Zdarzały się "sztuki" raczej nieprzyzwoite: naga kobieta wypuszczająca wodę "ze wszystkich do tego przeznaczonych miejsc", błazen wydmuchujący nos do dzbana czy mężczyzna z opuszczonymi spodniami, który wypróżnia się i zarazem wymiotuje do kubła. Przy czym nieopodal umieszczono figurę św. Jerzego walczącego ze smokiem oraz wizerunek Matki Boskiej w wodnej aureoli.

Po ogrodzie Scharschmidta też zachowały się ślady - kamienne koryta, którymi płynęła woda do owych przemyślnych wodotrysków.

Dr Piotr Oszczanowski: - Marzy mi się, że ogród Scholtza zostanie jakoś utrwalony we wrocławskim krajobrazie. To pomnik mieszczańskiej kultury. Wiedzy, tolerancji i zabawy.

Architekt Andrzej Hubka, projektant centrum handlowo-biurowego, które ma zostać wybudowany na miejscu dawnego ogrodu Scholtza, obiecuje, że zastanowi się nad upamiętnieniem istnienia ogrodu.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Pałac z elegancką stajnią i oborą

2007-05-22, Nowiny Jeleniogórskie

189 gości w apartamentach i pokojach z łazienkami przyjmie hotel w pałacu w Wojanowie pod Jelenią Górą. Remont idzie błyskawicznie. Otwarcie planowane jest na jesień 2007 roku.
Pałac, wzniesiony w XVII wieku (później przebudowywany) przez wiele lat po wojnie niszczał. Gdy częściowo odrestaurowany płonął w 2002 roku, mogło się wydawać, że znowu będzie stał latami nikomu niepotrzebny. A jednak... W 2004 roku od polsko-włoskiej firmy kupiła go spółka Pałac Wojanów Sp. z o.o. Jej przedstawiciel Wacław Markowski mówi, że nazwiska udziałowców to tajemnica handlowa, ale zapewnia, że są to Polacy.
Nowy właściciel ostro wziął się do pracy. Goście będą mieszkać w pałacu oraz towarzyszących mu budynkach: dawnej oficynie, oborze i stajni. Właśnie w stajni pokoje są najbliżej wykończenia - bardzo obszerne, ze starej cegły. Wypełnione zostaną starymi meblami.
Pomiędzy pałacem a oborą wyrasta zupełnie nowy budynek, którego otwarcie planowane jest na rok 2008. Będzie w nim basen i spa. Turyści i inni klienci skorzystają z jacuzzi, sauny, solarium, gabinetu masażu.
Będą też oczywiście restauracje i sale konferencyjne. Odnowiony i zagospodarowany zostanie też piękny, duży park. Pośrodku pałacu i innych zabudowań powstaje okazała, okrągła fontanna. Prace budowlane prowadziła firma Integer, znana z renowacji zabytków, w tym zamku w Kliczkowie, który zresztą do niej należy. Od Integeru prace przejęło przedsiębiorstwo Castellum.
Ile tak okazała inwestycja kosztuje? 20-25 milionów złotych. Ile zapłacą goście za noc? To jeszcze nie jest ustalone, ale z pewnością nie będzie to miejsce na tanie wakacje.
Promocja ośrodka hotelowo-konferencyjnego w pałacu w Wojanowie ruszy w najbliższych miesiącach. W planie jest, m. in., prezentacja na targach turystycznych w Londynie. Wojanów, wraz z innymi pałacami i zamkami Kotliny Jeleniogórskiej, będzie oczywiście starać się o wpis na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO, ale do tego jeszcze droga daleka.
Hotel Gołębiewski w Karpaczu pomieści siedem razy więcej gości niż ośrodek w Wojanowie. Wacław Markowski nie uważa go jednak za konkurencję, z powodu której można stracić. Raczej odwrotnie. - Dzięki Gołębiewskiemu wielu ludzi po raz pierwszy przyjedzie do Kotliny Jeleniogórskiej - mówi. - Niektórzy przy okazji zobaczą także nasz obiekt. Może następnym razem przyjadą do nas?
Leszek Kosiorowski
Odkopią historyczną część miasta

dziś

Zanim powstanie galeria handlowa, wejdą archeolodzy.

Właściciel gruntu przy ulicy Jasnej w Jeleniej Górze rozpoczął prace przygotowawcze przed budową galerii handlowej. Dawny parking został ogrodzony, a na plac wjechał ciężki sprzęt.
W miejscu dawnego parkingu rozpoczęły się wykopy archeologiczne. Już odkryto fragmenty sklepień piwnic dawnych budynków.

Ta część miasta jeszcze w latach 60. była zabudowana. Nieistniejące już tam budynki, powstawały w wieku XVII i XVIII, były stawiane na miejscu zabudowań drewnianych. Może uda się tam znaleźć najstarsze ślady osadnictwa, czyli początki miasta. Wiele to wyjaśni, bowiem trwa spór, kiedy powstała Jelenia Góra. Dokumenty mówią o połowie XIII wieku, ale znaleziska archeologiczne mogą przesunąć tę datę wstecz.
Na jeleniogórskiej starówce były prowadzone prace archeologiczne w wielu miejscach, ale na znacznie mniejszą skalę. Od końca lat 80. archeolodzy prowadzili ponad 60 nadzorów nad inwestycjami budowlanymi. Nadzorowano wykopy przy Bramie Wojanowskiej, odkryto wówczas resztki umocnień miejskich. Archeolodzy prowadzili prace również na ul. Kopernika. Tam znaleziono zabytkowe piwnice.
Na ul. Długiej podczas remontu domu towarowego odkryto piękną studnię z dużą ilością całych naczyń. Zaś w ratuszu miejskim natknięto się ślady działalności człowieka z okresu średniowiecza, były to między innymi monety. Na starym mieście znaleziono również dużą ilość resztek glinianych naczyń, gwoździe, narzędzia i stare rury wodociągowe.

(RS) - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
BRZEG DOLNY - Remont zabytkowej kaplicy św. Jadwigi


Doczekała remontu

Gmina uzyskała pieniądze na remont zabytkowej kaplicy św. Jadwigi. Środki pochodzą z unijnego programu Zintegrowany Program Operacyjny Regionów, z działu obszary wiejskie, ochrona kultury. Kaplica św. Jadwigi to zabytek pochodzący z XVII wieku. Jej poświęcenie odbyło się w 1666 roku, a dokonał go biskup wrocławski Sebastian.


Po wielu latach oczekiwania na remont zabytkowej kaplicy św. Jadwigi, w końcu mało prawdopodobne - okazało się realne. Stało się tak dzięki unijnym środkom. Aplikowała o nie gmina w porozumieniu z parafią p.w. Matki Bożej Szkaplerznej. Dzięki umowie gmina stała się inwestorem zastępczym mogącym starać się o środki.


Kolejny wniosek o dofinansowanie remontu gmina złożyła w październiku 2006 roku i został on rozpatrzony. Koszt prac w sumie wyniesie około 700 tys. zł. Otrzymaliśmy 340 tys. zł, drugą połowę dołoży gmina ze swojego budżetu. W ramach prac zostaną wykonane dach, elewacja, drzwi, okna. Wykonawcą prac jest firma POMET.


Prace mają się zakończyć jeszcze w tym roku. Pozyskane pieniądze pozwolą na odnowienie budynku z zewnątrz. Aby kaplica odzyskała swoją świetność, potrzebne jest jeszcze odrestaurowanie jej wnętrza. Pieniądze na ten cel mają pochodzić ze zbiórek społecznych.

(mr)

"KURIER GMIN"




Świebodzice

Urząd miasta wystąpił o wpis do rejestru zabytków trzech obiektów, znajdujących się na terenie cmentarza komunalnego przy ul. Wałbrzyskiej. Chodzi o mauzoleum rodziny von Kramsta, grób rodzinny Gustawa Beckera oraz rzeźbę płaczącej kobiety na grobie rodzinnym Waldmannów.

Dwie pierwsze kwatery pochodzą z XIX wieku, trzecia w międzywojnia. Są przykładem unikalnej sztuki nagrobkowej, dziś już niespotykanej.

- Wykonane są z piaskowca - materiału dziś już do takich celów nie używanego, gdyż jest kruchy i trudny w obróbce- mówi Róża Stolarczyk z Towarzystwa Miłośników Świebodzic. - Żeby wyrzeźbić girlandy z liści z piaskowca - takie jak na grobie Beckera - trzeba nie lada mistrza, a mauzolea - to rodzaj grobowca jakich dziś już nikt nie buduje. Płacząca postać na grobie Waldmannów jest pojedynczą rzeźbą wykonaną na życzenie rodziny, a nie produktem " z taśmy" z jakimi mamy do czynienia dziś.



Rodzina von Kramsta jest wielce zasłużona dla miasta i Śląska. Należały do niej nie tylko liczne fabryki włókiennicze w mieście, regionie i Łodzi, ale również byli właścicielami wielu majątków ziemskich i po Hochbergach bodaj najbogatszą rodziną śląską. Przyjechali do Świebodzic w XVII w. ze Słowacji i wtedy nazywali się Kramsta - Slobodnik. Miasto ma tej rodzinie do zawdzięczenia bardzo wiele - nie tylko rozwój przemysłu, ale byli pierwszymi fabrykantami, którzy wybudowali w mieście nowoczesne domy dla swoich robotników. Oni również wybudowali i utrzymywali szpital miejski, dwie szkoły dla dzieci z ubogich rodzin, gdzie mogły zdobyć zawód, sierociniec i wiele innych instytucji charytatywnych. Byli bodaj pierwszymi przemysłowcami, którzy swoim starym pracownikom wypłacali, jakbyśmy to dziś nazwali, emerytury.

Druga kwatera należy do Gustawa Beckera i jego rodziny. On sam dziś pewnie bardziej jest znany na świecie niż w mieście, z którym związał swój los i któremu przyniósł sławę jako genialny konstruktor zegarów i urządzeń pomiarowych. Jego zegary znajdują się w muzeach na całym świecie i kolekcjach prywatnych, a na aukcjach osiągają bardzo wysokie ceny. W mieście pozostał jeden zegar Beckera - na poczcie - i mimo swoich ponad stu lat chodzi doskonale.

W trzeciej kwaterze pochowany jest doktor Adolf Waldmann i jego rodzina - lekarz wiele lat związany ze szpitalem miejskim.



Kościoły pokoju w Świdnicy i Jaworze (województwo dolnośląskie) są największymi drewnianymi budowlami o funkcjach religijnych w Europie. W roku 2001 zostały one wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Kościoły powstały w II poł. XVII wieku gdy, w następstwie pokoju westfalskiego kończącego wojnę trzydziestoletnią (1618-1648), naciskany przez protestancką Szwecję katolicki cesarz Ferdynand III Habsburg przyznał śląskim luteranom prawo dowybudowania trzech świątyń na obszarach bezpośrednio podległych jego władzy.

Cesarska zgoda na budowę Kościołów Pokoju obwarowana była dodatkowymi ograniczeniami:

* budowle miały być wzniesione jedynie z materiałów nietrwałych (drewno, słoma, glina, piasek)
* kościoły mogły być wybudowane jedynie poza granicami miasta, nie dalej jednak niż na odległość strzału armatniego od murów miejskich
* nie mogły mieć wież ani dzwonów, ani tradycyjnego kształu świątyni
* musiały być ukończone w przeciągu jednego roku
* musiały zostać wzniesione na koszt protestantów
* nie mogły przy nich powstać szkoły parafialne

Wybudowano trzy takie kościoły: w Głogowie, Jaworze oraz Świdnicy. Wszystkie zostały ukończone a do naszych czasów dotrwały dwa (kościół w Głogowie spłonął w pożarze wywołanym uderzeniem pioruna).

Kościół w Świdnicy: 44 m długości, 30,5 m szerokości, powierzchnia budowli 1090 m², mieści 7500 osób, z czego 3000 miejsc siedzących.

Przez cały czas na obiekcie prowadzone są prace konserwatorskie. W zeszłym roku Rząd Niemiec sfinansował montaż systemu przeciw pożarowego i anty włamaniowego systemy te są jednymi z najnowocześniejszych systemów w Europie


















Heretyków nie zwalczamy, herezje owszem

Tak czy owak chętnie podyskutujemy


Co do własnej wizji itd. Jeśli Bóg istnieje, a Ty doszedłeś do własnej koncepcji tegoż, to skąd wiesz, czy to koncepcja prawdziwa, a nie twór Twojego umysłu? Ja wpadam na różne koncepcje teraźniejszości, przeszłości, przyszłości, a także rozwiązań organizacyjnych, filozoficznych itd., ale dopóki tego nie skonfrontuję z jakimś innym czymś, to nie wiem, czy to są koncepcje, pomysły realne. Część z nich może być prawdziwa, ale skąd mam wiedzieć, czy wszystkie?

No i dlaczego twierdzisz, że Kościół nie docenia tych lat, które Jezus spędził w ukryciu?
Dla nas to się nazywa kenoza, czyli uniżenie. W tym czasie Jezus nie korzystał ze swoich boskich władz, tylko właśnie żył takim normalnym ludzkim życiem. Czyli: my Go naśladujemy takiego, jakiego znamy z Ewangelii, a On naśladował przez te 30 lat nas, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nasz Bóg się izoluje od prochu ziemi, bólu i innych przyziemnych dylematów.

A skąd pomysł, że Jezus był wtedy gdzieś na Wschodzie? To takie modne w ostatnich czasach, żeby wszytko "chrzcić" na buddyzm. No ale gdyby to wszystko było takie ważne, to dlaczego niby Jezus sam miałby o tym milczeć? Skoro miał 12 apostołów i 72 uczniów, to czemu ufać nie im i grupie, jaka wokół nich narosła, a innym autorom opowiadań fantastycznych, którzy wykorzystali Jezusa jako postać do opowiedzenia własnej historyjki?
Czytałeś apokryfy? Watykan chętnie je przechowuje, czytuje, bada, a nawet wydaje. Żadną trudnością nie jest przeczytanie tychże historyjek (czego nie można powiedzieć np. o literaturze rozrywkowej Polski XVII wieku).
Niektóre z nich powstały za czasów życia Jezusa, inne długo później. Dlaczego niby miałby być wiarygodnym źródłem poznania faktów?

Dobrze, że ustalimy to na początek, żeby nie było niedomówień. Dla mnie matura jest niepotrzebna. Ja jestem zwolennikiem egzaminów wstępnych na studia. Całkowitej swobody i niezależności uczelni, tak od nakazów przyjmowania na podstawie matur, jak i w kwestiach programowych.
I tu jesteśmy zgodni, całkowicie.


Druga kwestia, dla mnie jak czegoś nie zdaję to szukam winy w sobie, a nie w trudnym teście, etc.
Chciałbym Cię- jako studenta politologii - widzieć na tegorocznej maturze z wosu. Lubię bardzo historię, dość często czytam i kiedyś zastanawiałem się, czy w tym kierunku nie iść (historia, prawo), ale ostatecznie zrezygnowałem. Natomiast matury z historii nie zdałbym zbyt wysoko - ot po prostu, bo była zwyczajnie głupia.
WOS identycznie. Głupi przedmiot - głupie testy. Piszę - głupi, bo z tego, co słyszałem, to uczy się młodzież wszystkiego i niczego.


Trzecia kwestia, jeśli już matura ma być. To powinna być jak najtrudniejsza. Tak, żeby jej zdanie coś reprezentowało.
Super. Ale tu nie chodzi o wysoki poziom trudności matury, ale brak możliwości jej rozwiązania na 100% - bo wystarczy, że Twoja interpretacja (najprawdopodobniej nieszablonowa) nie spodoba się egzaminatorowi i już jesteś do tyłu o wiele punktów.
Kobieta ma okres, facet miał awanturę w domu, jest zła pogoda - i już stracisz punkty za jakąś estetykę, język, czy co to tam jest.
Obiektywna? Trudna? Tę maturę można nazywać na wiele sposobów, ale nie tak.

Co do sposobu powstawania matury - wszystko fajnie, ale uważasz, że gdyby ten test był budowany w przedstawiony przez Ciebie sposób, to wyglądałoby to tak, jak to napisałeś?
Byłaby wciąż mowa o śnie Łęckiej, o jawności postępowania, etc.?
Skoro ten klucz jest tak ładnie tworzony i standaryzowany, to czemu, u licha, dzieciaki mają tyle błędów - oczywistych ! - w swoich arkuszach?
Rozwiązania są cztery:
- Albo te testy standaryzowane są w oparciu o pijanych nauczycieli.
- Albo o odpowiedzi dzieciaków z zespołem downa.
- Albo testowane są na mikroskopijnej grupie dzieci, przez co uznaje się jedną, dwie odpowiedzi w pytaniu, a nie więcej (do licha, w tym roku na historii nie uznawano Holandii czy Niderlandów, tylko pełną nazwę państwa z XVII wieku! Co wcale nie było wymagane w zadaniu.)
- Albo ludzie je tworzący nie mają zielonego pojęcia o tym, co robią i na jaką skalę.


PS. Precz z maturą.

Ja też

A ja w przeciwieństwie do was nie. Ze Szewdami ostatnio wygrywalismy przy pomocy husarii w XVII wieku (wiecie Kircholm te sprawy) a obecnie gra z nimi idzie nam tak, że lepiej postawić tradycyjną świeczke al'a Mentos [']. Gra z zespołami z byłej Jugosławii Choracją i Serbią wychodzi nam dużo lepiej niż ze skandynawami (Dania i Szwecja) widzocznie ich styl nam nie lezy. Wole Chorwacje (pamiętam kilka spotkań w ostatnich latach, w których całkiem dobrze sobie radziliśmy z nimi) niż Szwedów i ich Ibrahimovica.


Ja tu dostrzegam pewnien paradoks. Cieszymy się, że nasi kibice mają blisko do Austrii... A przecież Niemcy i Chorwaci mają jeszcze bliżej Więc o czym mowa?

Żadnego paradoksu nie ma. Można się cieszyć z Austrii bo jest bliżej a co za tym idzie dużo taniej będzie kosztowała podróż. Przy tych wielkościach stadionów (cisane jak...) i randze imprezy odległości nie mają znaczenia i tak kibice wykupią wszystkie dostepne dla nich bilety. Raczej nie odległość jest ważna a to kto tych biletów będzie miał więcej.
Z tego co się dowiedziałem to zakończyła się już sprzedaż biletów bezpośrednio od UEFA (Niemcy na pewno kupili od nas więcej nie wiem jak Chorwaci) teraz pozostaje nam tylko dystrybucja przez... PZPN
A jak wiadomo kolesiostwo i socjalizm tam rzadza a dystrybucją będą się zajmowac jakiś lewackie złogi po PRL-u czyli lipa.

Nawet jak Niemcy będą miec w bitwie pod Klagenfurtem przewage liczebna powiedzmy 60% do 40% (vide dystrybucja biletów) to i tak w dopingu na pewno zwycięzymy. A z i Austrią pewnie też będzie goraco pamiętam mecze Legii w pucharze UEFA z Austria Wiedeń i w obydwu wyjazdowych spotkaniach na Ernst-Happel-Stadion było słychać głównie doping dla Legii teraz pewnie też tak będzie (choć na pewno wiecej Austryjaków przyjdzie na mecz reprezentacji)

Polska \o/

Dokladnie. Nam babka na polskim mowila o pracy, w ktorej uczen nie uzyl zadnej interpunkcji, a w innej napisano, ze Przedwiosnie jest z XVII wieku.
To jeszcze nic. Były podobno u mnie w szkole asy które w zeszłym roku pisały o "Zbrodni Ikara" bądź też o zdradzie Laury z Konradem
Dokladnie. Nam babka na polskim mowila o pracy, w ktorej uczen nie uzyl zadnej interpunkcji, a w innej napisano, ze Przedwiosnie jest z XVII wieku.

No najbardzije sie boje tego,ze dadza na wypracowanie temat o którym bede miał tylko wiedze ogólno. Najbardzije chyba bym chciał cos z Polski z XX wiek


Dokładnie, w zasadzie od XVII wieku jestem w miarę przygotowany od zawsze, XX to moje marzenie, ale kuja boje się tych w ogóle antyków.Pytanie na próbnej o szyk spartan mnie powaliło .Ale damy radę, my i rozszerzeni matematycy to dwie grupy samobójcze. ;]

Tymoteusz Tarnowolski, znany badacz historii europejskich rodów szlacheckich, w interesującym opracowaniu pt. "Niby-Herbarz I i II-ej Rzczpospolitej" piętnuje, bardzo rozpowszechniony w Polsce, nieuczciwy proceder "tworzenia" herbów rodowych na zamówienie...
... Po dziś dzień znajdujemy jeszcze, na niektórych portalach, pozostałości tej swoistej wirtualnej twórczości herbarzowej i jej nierzetelnych protagonistów - fałszywych szlachciców....
A oto jeden z przykładów - podaję za w/wym. opracowaniem:

...niby polski herb szlachecki a tak naprawdę, to został on przetransplantowany z "rynku" niemieckiego


First News! First News! First News!

Okazuje się, że szalbierczy proceder handlu herbami szlacheckimi - prawdziwymi i, co oczywiste, także tymi fałszywymi - kwitnie dalej i ma się, jak widac, dobrze...
- jako exemplum pozwalam sobie przywołac skróconą wersję artykułu z "Gazety Morskiej", autorstwa Doroty Karaś i Magdaleny Grzebakowskiej

Szlachcic za 100 tysięcy

"Jeśli chcesz zostać szlachcicem, możesz kupić tytuł z ogłoszenia w gazecie.
"Sprzedam tytuł szlachecki" - taki niecodzienny anons zamieszczono w jednej z gazet. Obok warszawski numer telefonu. Słuchawkę podnosi uprzejmy starszy pan. Twierdzi, że dzisiaj to już czwarty telefon w sprawie tytułu.
- Nie jest to tytuł hrabiowski - zastrzega mężczyzna - Bo też w Polsce prawdziwych hrabiów nie było. /podkreślenie Rosamundy/
Posiadacz szlacheckiego tytułu jest gotów sprzedać go za 100 tysięcy zł. Przez telefon nie chciał jednak powiedzieć, jak brzmi jego nazwisko rodowe. - To tytuł dobrej polskiej szlachty zagrodowej - zapewnia. - Jest w rodzinie od pokoleń.
Mężczyzna twierdzi, że dokumenty szlacheckie są w jego rodzinie od czasu powstania listopadowego. - Ale ród korzeniami sięga XVII wieku - mówi.
Posiadacz tytułu ma nadzieję, że na jego ofertę odpowiedzą ludzie dobrze sytuowani.
- Jeśli komuś dobrze się wiedzie, może starać się w ten sposób podnieść swój prestiż - uważa. - Jestem już umówiony z jednym panem na spotkanie w sprawie sprzedaży tytułu.
W Polsce tytuły szlacheckie bez pokrycia nadaje Leszek Wierzchowski, samozwańczy książę regent. Tytuły szlacheckie otrzymują bogaci biznesmeni, których stać na wykupienie fałszywych herbów."
"W zlobie lezy" - tekst koledy autorstwa znanego kaznodziei - Piotra Skargi. Utwor ten ma niewatpliwie rodowod szlachecki. Jak glosi tradycja, koleda powstala w XVII wieku w oparciu o poloneza tanczonego na dworze krola Wladyslawa IV. Znane sa dzisiaj trzy wersje melodii tego utworu (Emanuel Czyzo, "Kolendy polskie", GONIEC 19 XII 2008 - 1 I 2009).
Wernisaż odbędzie się w ramach akcji "Noc muzeów". Wstęp 1zł.


18.30-19.00 - otwarcie wystawy "Ludzie słupskiej bezpieki 1975-1990" z IPN w Gdańsku /II piętro zamku/

19.00 - eksponowanie XVII-wiecznego hebanowego retabulum srebrnego ołtarza darłowskiego po skomplikowanej i długiej konserwacji /I piętro/

19.00-24.00 - "Księgarnia za pół ceny" - promocyjna sprzedaż wydawnictw muzealnych

19.50-20.50 - koncert "Slap & Caress" Leszek Kułakowski Quartet Modern w składzie: Leszek Kułakowski - fortepian, Dominik Bukowski - wibrafon, Piotr Kułakowski - kontrabas, Jacek Pelc - perkusja /Sala Rycerska/

20.00-24.00 - rzeźba gotycka w nocnym świetle; stała ekspozycja sztuki średniowiecznej prezentowana jest w świetle dziennym i świetle jarzeniowym; rzeźby gotyckie pokazane zostaną w innym oświetleniu - żarowym, punktowym, o ciepłym tonie /I piętro Zamku/

20.00-24.00 - spotkania z Witkacym na Zamku Książąt Pomorskich

20.30-21.15 - "Mini salon sztuki XIX i XX wieku" - prezentacja 15 dzieł najwybitniejszych artystów, którzy wnieśli znaczący wkład do kultury i sztuki naszego kraju /II piętro Zamku/

21.15-22.00 - we współpracy z Bractwem Rycerskim Bogusława V, pokaz wywoływania duchów postaci historycznych /Sala Rycerska/

22.00-23.00 - inne spojrzenie na zabytek - zwrócenie uwagi na detale zazwyczaj niewidoczne podczas zwiedzania ekspozycji bądź niedostrzegane (np. wnętrza mebla lub punce na wyrobach z metalu); zdradzona zostanie część sekretów fragmentów poliptyku z Bukowa Morskiego z pocz. XVI wieku, szafy intarsjowanej z końca XVI wieku oraz cynowych świeczników z XVII i XVIII stulecia /I piętro Zamku/

22.00-23.00 - prezentacja multimedialna projektu rewitalizacji Zagrody Albrechta w Swołowie /Młyn Zamkowy/

23.00-01.00 - dla wytrwałych! Nocne oglądanie czarno-białych filmów o tematyce historycznej, z możliwością wybrania filmów /Sala Rycerska/

od 21.00 - iluminacja Zamku Książąt Pomorskich (koncepcja Firma PHILIPS, projekt i wykonanie Enbud, Słupsk)

22.00-24.00 - koncert organowy w kościele p.w. św. Jacka

W SYGNAŁACH DNIA, W RADIU

Mnie wystarcza antypolski nietakt, w trakcie Zdrady Narodowej "NOCNA ZMIANA", kiedy Premier Jan Olszewski chciał otwierać "elementarz z agenturą". Ale dostali oni stracha...

Mój znajomy - od którego niedawno dostałem list, a chodzi o Lejbę Kohna, drugiego prezydenta złodziejskiej III RP, po Jaruzelskim Wojciechu, zablokował szybciutko z paroma frajerami - tchórzami, tę Listę Agentów. A zatem wrogowie Polski i Polaków zniszczyli podstępem Rząd Olszewskiego.

Mnie interesują tylko fakty, nie fantazje Białego Anioła ze skrzydłami mknącego na białym koniu po chmurach...

Co do "Jaruzelskiego", to (papiery szlacheckie Rodu Jaruzel) zostały zatwierdzone w XVII wieku, gdzieś na pograniczu Turcji i Bułgarii.

Co do samego "dżentelmena" Tuska Donalda, to o jego rodzie Tusków pisze z dokumentów były poseł Zbigniew Nowak www.raportnowaka.pl - proszę zajrzeć. A jeśli i w to nie wierzysz "inkwizytorze", no to już musisz zapukać do drzwi Diabła.

Życiorys polityczny Tuska jest bardzo pomieszany. On już sam nie wie, czy żyć z Niemcami, Kaszubami czy z Polakami. Choć na tę ostatnią nację był często anty; obrażał tylko nas, Polaków.

Dzisiaj w radiu "Sygnały dnia" jeden z gości rzekł znamienne słowa, cytuję: "Czarno to widzę"... chodzi o Platformę Obywatelską.

Z wesołego miasteczka
Zygmunt Jan Prusiński
25 października 2007
Mika,
Ja nie widze przyszlosci bez odnoszenia sie do przeszlosci. Jak mozesz budowac swoja tozsamosc na przyszlosci tylko?
Moze tam w Polsce latwo byc Polakiem bez historycznych korzenii. Mam doswiadczenie emigranta i tu w tym kotle z dziesiatkami roznych narodowsci i etnicznych grup, swojej polskiej tozsamosci dopatruje sie raczej w rodzinie i historii, a nie nieznanej i niezdefiniowanej przyszlosci.
Bo nikt nie wie jaka bedzie Polska za 100-200 lat, jezeli bedzie jeszcze istniec, ale wiem jaka byla Polska w XVI-XVII wieku, kiedy przezywalismy swoj Zloty Wiek. Lepiej budowac swoja tozsamosc na czyms co istnialo, niz na czyms co jest nieznane, prawda?
Pozdrawiam serdecznie, Lewed + juz po obiadku + zabieram sie do pisania bloga sluchajac internetowego radia polonijnego www.abcradio.ca.
sie ma, zgadza się. Gdy obecnie patrzeć na historię Polski, to można wyliczyć masę pomyłek, błędnych decyzji. Nie umieliśmy wykorzystać zwycięstwa pod Grunwaldem, błędem był Hołd Pruski, fatalne było nie zawarcie unii z Księstwem Pomorskim, być może nie trzeba było ratować Austrii wyprawą wiedeńską. Może w XVI czy XVII wieku zamiast wyprawiać się na wschód, trzeba było zbudować wielką flotę i walczyć o zdobycie kolonii? Możemy na ten temat gdybać aż do współczesnych czasów. Jednak nie mierzmy odległych czasów miarą obecnej epoki, naszymi obecnymi poglądami.
mika - zupełnie nie na miejscu jest w dyskusji Twoje stwierdzenie co do ilości przeczytanych książek. W moich młodych latach nie było telewizji...
Edward Zając
Tak mnie ten njus natchnął, że aż zajżałem do Herbarza Polskiego i co odkryłem???

Familja Zalewskich to w XVII wieku była bardzo zacna rodzina. Nie dość że bogata, to mająca jeszcze duży wpływ na politykę Polski i układy z państwami sąsiadującymi. Posiadali na terenie całej RP liczne majątki ziemskie, dworki szlacheckie, 3 pałacyki w tym jeden letni i jeden zimowy. Męska część rodu Zalewskich wielokrotnie zasiadała w sejmikach i radach. Przedstawiciele rodu brali czynny udział w powstaniu wielkopolskim. Do dziś w teatrze w Gdyni gra daleki krewny hrabiego Zygmunta Zalewskiego.

No to nie ma zmiłuj. Od dziś do Moni mówię Jaśnie Pani Hrabianko, a do Adasia Jaśnie Panie Hrabio.

Hańbą byłoby nie wypicie za tak zacną parę. No to waści Panny i Panowie szlachta w górę szkła...ech szkoda że miodu nie ma. Wszak to iście hrabiowski napój. Ech...niech będzie piwo zatem.

Najprawdziwsza morska fantastyka. Mocna jak rum z portowej tawerny, ociekająca namiętnościami, krwią i słoną wodą, jak pokład okrętu w czasie abordażu.
Zbiór opowieści o najgorszych łotrach, piratach i buntownikach, jacy w XVII i XVIII wieku pływali po morzach świata. Ludziach, którzy dusze zastawili diabłu i ladacznicom w zamtuzach, cnotę zaś cisnęli w morze razem z Biblią i… swym byłym kapitanem.
Sześć nowel o złych wodach i przeklętych wiatrach...


dopiero kupione, więc zupełna świezyzna, ale komuda pisze świetnie, tak, ze huk fal słychać i drżenie ziemi, gdy usaria w bój idzie.

warto się za to wziąć, bo klimat stricte morski, choc akurat z deka fatalistyczny.



Madziu kochana - polską szantą byłaby pieśń śpiewana po polsku przez polskich marynarzy na XVII (i dalej)-wiecznych polskich żaglowcach.
Czegoś takiego nie było, a przynajmniej nie zachowały się przekazy historyczne.
To, co mamy, to angielska (amerykańska, francuska) szanta PO POLSKU


* Najdawniejszym śladem naszej marynistyki jest zachowany tekst łaciński pieśni śpiewanej przez rycerzy biorących udział w wyprawie wojennej Bolesława Krzywoustego w 1103 roku. Tekst ten utrwalił Gall Anonim w XII wieku. Tekst ten zainteresował kilku kompozytorów polskich (F. Nowowiejski, H. Jabłoński, A. Świerzyński, R. Twardowski)” , napisali oni własną muzykę, do wersji łacińskiej lub polskiej.
* Nasza twórczość żeglarska, to zachowane w historycznych zapisach jedynie piosenki flisaków. Jedną z najdawniejszych jest kaszubska piosenka „Oj żeglarzu, żeglujże”, nasza szanta, powstała prawdopodobnie w XVII wieku.
*Dla naszych emigrantów z XIX wieku morze nie było poetycką metaforą, lecz realną rzeczywistością. Z pieśnią wyruszali za ocean, poznawali, czym tak naprawdę jest morze. Pożegnania Ojczyzny przez emigrantów przedstawił w pieśni min Wincenty Pol w Belwederczyku:
Już strzał działowy nas nie dostanie,
Jużeśmy w opiece wody,
Na wschodzie błysło świetne zaranie;
Dalej na morskie przygody!
Miło w rozpaczy będzie spozierać
Na rozhukane płaszczyzny,
Łatwiej na morzu będzie umierać,
Bo stąd nie widać ojczyzny!
Bo losu zwrócić nie ma sposobu,
Jak wichru, gdy dmie w przestworze,
Dalej wić dalej dookoła globu
I rozpacz szczęściem być morze!
Boguś - znam kodeks Hammurabiego...
Tylko właśnie - czy musimy się na nim opierać?

Antek pisze:
"I sądzę, że takie podejście jest słuszniejsze, niż współczesne "czystki etniczne" czy "czyste" wojny. Jest to podejscie klarowne, jasne, dalekie od powszechnego zniewieścienia. "

Pomimo nie najmłodszego wieku - jakoś nie zniewieściałem. I pomimo tego, że jest XXI wiek - też nie....
Nie znaczy to jednak, że muszę stosować "krwawe" metody "oko za oko".... Że muszę walić ludzi po łbach - kiedy mogę i czym mogę.
Nie szukam "pomsty", jak to XVII wieczne dziecko... Dokąd by ona mnie zaprowadziła?
Życie nauczyło mnie pomagać ludziom, wyciagać do nich rękę - a nie przycinać im "paluszki"....
I - o dziwo - do mnie też wyciagają ręce:-)

Antku - gdyby nie było wojen - nie byłoby wielu wynalazków... Nie byłoby też cierpień i krzywd.
Gdyby nie było dynamitu - nie byłoby POKOJOWEJ NOGRODY NOBLA...

Bojanku - mocny uścisk!!!!!!

Miłego dnia.
Tekst w Melody Makerze mówił najogólniej, że musi być jak największa różnorodność w muzyce, żeby odbiorcy mogli znależć to, co im się podoba i żeby był rozwój muzyczny. W oryginalnym cytacie była mowa o tym, że gdyby nie było zespołu Boney M., nie mógłby powstac zespół Sex Pistols (nie ma to żadnego przełożenia na SMW i NW - chodzi o zasadę).

Według mnie, ciężko by było spodziewać się, żeby zespół heavy-metalowy śpiewał piosenki o zapylaniu kwiatków przez pszczółki - to nie ta stylistyka.

Mój odbiór Czarnego Anioła jest taki: Widzę XVII-wieczną wioskę spustoszoną przez najeźdżców, dziecko, które się przygląda rzezi z ukrycia, a kiedy dorasta szuka pomsty. Dwóch dorosłych mężczyzn rozwiązuje kwestię ręka w rękę. PRZECIEŻ TAK BYŁO, TAKŻE W XVII wieku!

I sądzę, że takie podejście jest słuszniejsze, niż współczesne "czystki etniczne" czy "czyste" wojny. Jest to podejscie klarowne, jasne, dalekie od powszechnego zniewieścienia.

Grzywa jako nieustanny buntownik jest mi bardzo bliski, a jego pieśni mocno do mnie przemawiają, mimo, że stylistyki heavy-metalu nie kocham.
---
Zresztą, co mówic o XVII wieku, kiedy w czerwcu 2006 gonił mnie naprany norweski nożownik
Elik, czytalem to. Czy mnie pamiec myli, ze w pierwszym rozdziale wystepuje naiwny dziennikarz -- wychowany na ksiazkach marynistycznych o XVII - XVIII wieku, myslacy stereotypami "szczurow lądowych i wilkow morskich" i przybyly do Gdyni, na ktorego to czesc kapitan z kadra szykują nieliche przedstawienie z jedzeniem spirytusu łyżkami z talerzy i zainscenowanym buntem na pokładzie?

W młodości czytałem doskonałą polską powieść przygodową (lub cykl powieści). W XVII wieku młody chłop pańszczyźniany Wojtek ucieka w świat, na morza.

Nie jestem pewien, ale mam w domu (w Iłży) taki tom "Przez Stulecia". Są tam fragmenty różnych powieści opisujące polskie dzieje od Piasta po drugą wojnę światową (i nawet trochę dalej). Mam wrażenie, że kojarzę fragment odpowiadający Twojemu opisowi. Jeśli w najbliższym czasie pokażę się w domu sprawdzę.

A co do czytanych książek...
Czytam wszystko co mi w ręce wpadnie. Ale kilku autorów czytam cyklicznie co jakiś czas ( a ponieważ oni już nie piszą, zmuszony jestem czytać to samo).
A mianowicie:
Marek Hłasko - wszystko.
Edward Stachura - wszystko

I tych dwóch mocno polecam każdemu.

Uwielbiam...Szklarskiego. Jego trylogia Złoto Gór Czarnych jest rewelacyjna. No i seria "Tomków"

Jeśli chodzi o książki łatwe lekkie i przyjemne to wyłącznie Ludlum (ach te spiski światowe).

"Paragraf 22" też rządzi Tym bardziej, że ten paragraf jest wciąż żywy czego doświadczam na codzień w pracy...

"Martin Eden" Londona jedna z najlepszych książek jakie czytałem.

No to chyba wszystkie z mojego TOP.
Oczywiście oprócz nich jestem w stanie przeczytać wszystko co nie dotyczy matematyki i chemii. Choć np. z fantastyką jakoś mam problemy... Czytałem Tolkiena i to jedyny autor, który mi wszedł. Ale może się kiedyś przekonam.
Z zasady nie sięgam po pisarzy iberoamerykańskich. Nie wiem dlaczego, ale nie czytałem żadnych Alchemików, Pielgrzymów, Gier w klasy... Myślę, że z czasem przeczytam.
I na ten rodzaj zdrowej paranojki znajdziemy gładko odpowiedź, Jayin!

Pewien pan wybrał się na piknik czy też inny festyn*), a kiedy wrócił, żona wyjęła mu z pleców nóż. Nóż był pięknej urody, z solingeńskiej stali, a że w domu mieli same tępe i zużyte, co weekend żona wysyłała męża na różne wydarzenie kulturalne, licząc wkrótce na zebranie kompletu. Ale ten pan był człowiekiem skromnym, więc nie wybierał się już nigdy dalej niż do gospody "U Banzetů", bo wiedział, że stary Banzet w najgorszym razie zatrzyma go w kuchni niż pozwoliłby na jakąś bijatykę.

Ta powyższa anegdota na przykład znakomicie pasuje do naszego Forum. Błąkał się człowiek tu i tam, bał się o własne życie, a tutaj mamy taką gospodę, gdzie stary Banzet raczej z kuchni nie wypuści niż zezwoli na jakąś bijatykę

*) Szwejk jest technicznie czterotomowym dziełem, a moja pamięć jest o tyle selektywna, że trudniej mi na zawołanie odnależć cytat dokładny w książce -- niż przekazać sens z głowy.
----
mn,
Czy moglbys przyblizyc troszke tworczosc Andruchowycza?
----
Amfitryto i inni, potrzebuję pomocy. W młodości czytałem doskonałą polską powieść przygodową (lub cykl powieści). W XVII wieku młody chłop pańszczyźniany Wojtek ucieka w świat, na morza. Nabiera doświadczenia, kręci się po całym ówczesnym świecie, a ma przechlapane, bo wkrótce ściga go i inkwizycja. Zadaje się z bukanierami, uczestniczy w licznych wydarzeniach tamtej epoki, w czym szczególnie pomaga mu dar do języków obcych. Z biegiem czasu, za rozmaite zasługi otrzymuje tytuł szlachecki i nazwisko von Amstetten. To tyle co pamiętam. Książka była tak bogata w wydarzenia i ciekawa, że dopiero "Cykl Barokowy" Neala Stephensona pokazał podobną historię (o dziewczynie porwanej przez korsarzy z wyspy na kanale La Manche, o braciach wychowanych "pod mostem", z ktorych jeden stal sie Krolem Wloczegow a drugi sierzantem brytyjskim, o przyrodnikach jak Newton czy Leibnitz), z tym że Stephenson zrobił to na poziomie ekstraklasy swiatowej.

Czy ktos z Was wie jaka to ksiazke moglem czytac wiele lat temu?
----
Lektura obowiązkowa dla wszystkich szantymaniakow: Cykl powiesci marynistycznych C.S. Forrestera o Horatio Hornblowerze, czasy swietności brytyjskiej Navy z czasów żaglowców! (Cykl Davida Webera o pani kapitan Honor Harrington to tez Forrester, ale w nadprzestrzeni )
Tak tutaj, przy stoliku sobie siedzimy i gawędzimy, a na żadnym przyzwoitym Forum nie może zabraknąć tematu o książkach. O wydawnictwach szantowych rozmawiamy w kategorii "Szanty" na tym Forum, a tutaj możemy pogawędzić o najrózniejszych książkach, o tym co lubimy czytac.

Juz w "Szantymaniacy bez zobowiazan" bylo troche o ksiazkach, ale warto to wydzielic.

Sam czytam wiele. Kiedy ten temat się rozwinie, na pewno powiem więcej, a teraz hasłowo to co mnie kręci w ostatnich latach:

1. Terry Pratchett, cały "Świat Dysku" plus "Dobry Omen". Niektóre z książek niewydanych jeszcze w Polsce mam po angielsku i czesku

2. Cykl "marynistyki kosmicznej" o Honor Harrington autorstwa Davida Webera

3. Neal Stephenson, od jego cyber-punku z lat 1990tych do ostatniego "Cyklu barokowego" w trzytomowym "Zywe Srebro" i najnowszy tom pierwszy cyklu "Zamet'. Warto dodac, ze cykl odbywa sie w XVII wieku, mnostwo marynistyki, sa i piraci (sam Edward Teach "Czanobrody"!) oraz korsarze (z Algieru, a skadzeby no i "turecki niosly znak"). A takze Sobieski pod Wiedniem!

4. Fantastyka z delikatnymi elementami BDSM, cykl rozpoczynajacy sie "Strzala Kusziela" autorstwa Jacqueline Carey

5. Science-fiction Siergieja Lukjanienki

6. Andrzej Pilipiuk.

Zapraszam!
Tak tutaj, przy stoliku sobie siedzimy i gawędzimy, a na żadnym przyzwoitym Forum nie może zabraknąć tematu o książkach. O wydawnictwach szantowych rozmawiamy w kategorii "Szanty" na tym Forum, a tutaj możemy pogawędzić o najrózniejszych książkach, o tym co lubimy czytac.

Juz w "Szantymaniacy bez zobowiazan" bylo troche o ksiazkach, ale warto to wydzielic.

Sam czytam wiele. Kiedy ten temat się rozwinie, na pewno powiem więcej, a teraz hasłowo to co mnie kręci w ostatnich latach:

1. Terry Pratchett, cały "Świat Dysku" plus "Dobry Omen". Niektóre z książek niewydanych jeszcze w Polsce mam po angielsku i czesku

2. Cykl "marynistyki kosmicznej" o Honor Harrington autorstwa Davida Webera

3. Neal Stephenson, od jego cyber-punku z lat 1990tych do ostatniego "Cyklu barokowego" w trzytomowym "Zywe Srebro" i najnowszy tom pierwszy cyklu "Zamet'. Warto dodac, ze cykl odbywa sie w XVII wieku, mnostwo marynistyki, sa i piraci (sam Edward Teach "Czanobrody"!) oraz korsarze (z Algieru, a skadzeby no i "turecki niosly znak"). A takze Sobieski pod Wiedniem!

4. Fantastyka z delikatnymi elementami BDSM, cykl rozpoczynajacy sie "Strzala Kusziela" autorstwa Jacqueline Carey

5. Science-fiction Siergieja Lukjanienki

6. Andrzej Pilipiuk.

Zapraszam!
Ludzkość przez przytłaczającą część swojej historii była wierząca. Fenomen niewiary zaczął się w XVII wieku. Wiara nie jest więc tylko stanem łaski, bo co? Bóg przestał jej udzielać wszystkim w XVII wieku?



Ooo czyli Bruno został skazany za obronę prawidłowego, etc...
(...)
a to napisał wirus komputerowy?


Z resztą nie odpowiedziałeś na pytanie. Jakie dowody istniały na ruch Ziemi (już podpowiadam) w XVI, XVII, XVIII wieku?


Aha. A dla mnie nie ma róznicy Witold, czy Lenin. Obaj tak samo są na bakier z wiedzą i rozumem


Czyli jednak wszystko zostało wyssane z palca


Ale miałyby być transplnatacje i szczepienia. Ale okazuje się że nie ma.

Żadnych spalonych naukowców tez nie ma...

A to ciekawe, ze taki uniwersytet w Montpelier, będący oficjalną placówką kościelna, posiadał przywilej miejski pozwalający mu dla celów dydaktyczno-naukowych na pokrojenie ciał dwóch skazańców rocznie

Zakazu sekcji tez nie ma...

Babilończyków fruwających w kosmosie tez nie ma. I nigdy nie było

Liczba planet się nie zgadza ze względu na jedną dodatkową, którą jest Niburu (szerzej znane z teoryjek o kosmitach, końcu świata, czy coś w tym stylu).
To i tak ciągle brakuje jednej
Nibiru tez nie ma...
to ty masz udowodnic że znali. Poza tym przed chwilą byli to Babilończycy, a teraz już Sumerowie? Kiedy dojdziemy do neandertalczyków?

Przeciez to Witold wierzy w jakies Nibiru,

tajmne moce stopów metali i inne cuda na kiju.
Nawet w to, że Świadkowie Jehowy sa katolikami.

O cywilizacji greckiej i później hellenistycznej Witold też nic nie wie


Jak Irving miałby popierac Hitlera, skoro w chwili smierci tegoż miał 7 lat?

z reszta nie skazali go wcale za popieranie Hitlera.
A wczasach Galileusza nikt nie wiedzial, czy teoria heliocentryczna jest zgodna z prawdą.

Irving tez został skazany za poglądy, powiedzmy filozoficzne. Zupełnie tak samo jak Bruno.

Z resztą, gdyby Lenin z Trockim zostali spaleni na stosie w 1910 roku, a Hitler w roku 1925, to świat byłby lepszy, czy gorszy?
Pewnie że nie. to wymysł Danikena i innych speców od zielonych szaraków z Plejad wibrujących w siedemnastym nieliwniowym wymiarze czasoprzestrzeni.
No i ponawiam pytanie. W jaki spośób można było udowodnić ruch Ziemi w wieku XVI, XVII, XVIII? I w jaki sposób to wreszcie udowodniono w wieku XIX?
Serio Witek wierzysz w UFO?

Nie, takie wnioski wyciągnął z tego co napisałem pilaster. No cóż... analfabetyzm nie boli.


"I w zasadzie już czytać dalej nie trzeba"

jak widac sam nie czytasz rzeczy ktore ci sie pod nos podtyka.

"Ale wiesz że na pewno jest głupi bo ma inne zdanie niż zatwierdzone przez ministerstwo prawdy"

Ty natomiast uwazasz ze to ministerstwo wszelakiej swietosci ma zawsze racje

Nie ustosunkowales sie takze do przesladowań np. Galileusza. A moze on wogole nie istniał?

A co ma Galileusz wspólnego z krucjatami? A co mbytom w ogóle wie o Galileuszu? Znowu tylko to co wyczytał w nakrętkach od Tymbarka?

Wykazałeś, ze nic nie wiesz o krucjatach, a teraz chcesz wykazac, ze nic nie wiesz o Galileuszu?

Wiesz za co w ogóle został skazany?

A co do skali przesladowan, to w czasach dzisiejszych na takiego Irvinga spadły dużó mocniejsze. Zaś w skali XVII wieku Galileusza w ogóle zadna przykorośc nie spotkala.
Ostropa (niem. Ostroppa, Stroppendorf) – dzielnica miasta Gliwice od 1975 roku.Dzielnica jest położona w południowo-zachodniej części miasta.
W Ostropie przy ulicy Tokarskiej znajduje się remiza ochotniczej straży pożarnej.
24 marca 1286 - książę kozielsko-bytomski Kazimierz II lokował na prawie niemieckim wieś Roztropa.
Około 1430 - spalenie kościoła przez husytów.
1557 - państwo gliwickie (w jego skład wchodziły również wsie: Knurów, Krywałd, Ostropa, Trynek i Szobiszowice otrzymał w dzierżawę Fryderyk von Zetritz (Certycz).
1596 - rada miejska Gliwic wykupiła od Zetritza prawa książęce nad państwem gliwickim.
1640 - budowa kościoła św. Jerzego.
XVII wiek - wojna trzydziestoletnia, zburzenie przez Szwedów kościoła.
1711 - wojna austriacko-pruska .
Od 1742 - w granicach Prus.
1807 - Ostropa otrzymała własnego proboszcza, który wprowadził wiele obrzędów, między innymi Osterriten (wielkanocnej procesji konnej).
1921 - III powstanie śląskie.
1922 - na Górny Śląsk wkroczyła Reichswehra.
1923 - powstała polska szkoła mniejszościowa, która istniała do 1934 roku.
1925 - 1927 - budowa nowego kościoła.
1975 - włączenie wsi w granice miasta Gliwice.
Zabytki
Kościół św. Jerzego - kościół spalony w czasie wojen husyckich, wzmiankowany w 1340 roku. Obecny kościół pochodzi z 1640 roku. W XVII wieku częściowo zburzony przez Szwedów, odbudowany w latach 1667-1668. Posiada drewnianą konstrukcję na ceglanej podmurówce oraz murowane, późnogotyckie prezbiterium i zakrystię dobudowane w 1693 roku. Polichromia i wystrój wnętrza są barokowe. Od 1926 roku kościół nie jest używany.
Kościół Ducha Świętego - neobarokowy kościół poświęcony 25 września 1927 roku. W 1928 roku wzniesiono nowy ołtarz, wstawiono ławki, z Wrocławia sprowadzono dzwony, witraże wykonano w Ratyzbonie.
Kapliczki - kapliczki z XIX wieku z rzeźbami św. Jan Nepomucena i św. Urbana .
Pomnik wojenny - pomnik ku czci poległych i zaginionych w I wojnie światowej. Pomnik odrestaurowano w 1991 roku.
Wieża ciśnień - wieża wodna z XIX/XX wieku
Kościoły i kaplice
- Kościół Ducha Świętego
-Kościół św. Jerzego
-Kaplica św. Jana Nepomucena
-Kaplica św. Urbana .
Edukacja
- Szkoła Podstawowa Numer 3
Przez dzielnicę przebiega autostrada A4 i znajduje się węzeł Ostropa, łączący autostradę z drogą wojewódzką 408 .
W Ostropie zachował się ludowy zwyczaj święcenia pól podczas konnego objazdu granic miejscowości w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Procesja wyrusza o godzinie 13:00 spod kościoła Świętego Ducha.
Drewniany kościół pod wezwaniem św. Jerzego jest częścią szlaku architektury drewnianej województwa śląskiego.
Moim zdaniem Monastyr jest bliższy Europie przełomu XVI i XVII wieku niz 7th Sea i paradoksalnie właśnie dlatego, ze 7th Sea to de facto parodia Europy (i nie mówię, że w znaczeniu pejoratywnym, lubię ten system), trochę jednowymiarowa i fasadowa. Większa złożoność i mniejsza umowność świata Monastyru czyni go nieco bliższym wybitnie złożonej i zupełnie nie umownej rzeczywistości tamtego okresu.
W mojej wizji SŚ miasta mają sporą niezależność, a co za tym idzie samodzielność straży miejskiej. Oczywiście konsekwencje ataku na strażnika są różne, w zależności od miasta. W Nuln i w Middenheim straż ma silniejszą pozycję, podobnie w Marienburgu.

Aha - co do samowolności szlachty koronnej z DP to mam inne dane niż Borejko. Kraków, Lwów i Wilno miały status osobnych kasztelanii, a co za tym idzie silniejszą straż miejską. Jak któryś hreczkosiej wszczynał burdy to się go pakowało do loszku - przynajmniej tak wynika z zapisków archiwum miast Lwowa i Krakowa z XVII wieku. Karmazyn mógł obejść się grzywną - ale generalnie bogatsi szlachcice woleli burd unikać - to szkodzi interesom.

Co do służby - już w okolicach naszego XVII wieku zdarzało się, że osoba niższego stanu dowodziła szlachcicami patrz dowódcy z wojny trzydziestoletniej. Jasne - że część oddziałów wyborowych będzie "pełnej krwi" - ale to wyjątki. W pozostałych - drabina służbowa.

Z tym, że szlachcic, dzięki protekcji od razu zacznie od stanowiska oficerskiego. Wtedy trzeba takiemu kretynowi dać rozsądnego podoficera - albo ładny pan porucznik będzie miał wypadek.

Aha - jeśli chodzi o kwestie przeżytek / nie przeżytek to stoję na stanowisku, że mieszczanie dominują. Po najeździe Chaosu miasta podnoszą się najszybciej, podczas, gdy dawne rody są podupadłe. Na miejscu elektorów stawiałbym na solidne wojska zaciężne a nie na chimeryczną szlachtę. Zakony rycerskie to co innego - lepiej dać lenno zakonnikom niż rozproszyć po szlachcie.

Heh, to źle?
Klient ma. Ale fryzjer, jeśli zachce mu się pobierać za to pieniądze, zanim będzie mógł obcinać włosy w domu, MUSI go przystosować do pewnych wymogów. Te wymogi, uwierz mi, w cholerę kosztują. Co obala tezę, że jak nie ma pracy, to sobie może założyć firmę. Nie, nie może. Musi najpierw mieć kapitał, niemal w każdej sytuacji.
Jasne, ale to kwestia na osobny topic.

Miał ogromne poparcie wśród robotników

Nie sądzisz, że to jednak oznacza, że dzisiejszy robotnik ma lepiej niż wtedy? Z jakichś powodów ludzie pracowali wtedy po 12-16 godzin za śmieszne pieniądze i jeszcze wyganiali do tej samej roboty dzieci
Podręcznikowa? ^^
najlepszy jest parlamentaryzm - wszak na Wyspach panuje on z powodzeniem od XVII wieku.
dobrze. Przedsiębiorca, który ma cierpliwość i ochotę, by się przez to wszystko przebić nieprędko pozwoli się zepchnąć z rynku
Typowy dla laika punkt widzenia - dotacja=otwieranie dzioba i wołanie, żeby dali dotację, bo się należy
Owszem, należy się. Ale żeby dostać otrzymywać dotacje strumieniem, państwo i Unia muszą wiedzieć, na co to idzie. I potem muszą widzieć też efekty. Bo jak efektów nie ma (albo są niezadowalające) dotacji też nie ma
Nieliczni pragną wolności, większość pragnie po prostu sprawiedliwych panów
Pełna wolność (tj. wolność jednostki) prowadzi do anarchii. I o ile sama wolność to rzecz piękna, o tyle po prostu trzeba czasem rzesze "wolnych" jednostek chwycić za mordę i rozkazać coś zrobić. Choćby po to, by obronić kraj.
Pragnę zauważyć, iż "Manifest" wydano przed I WŚ.
Nie zmienia to jednak faktu, że robotnik lekko nie miał. Nie był za dobrze wykształcony, ani zbyt bogaty, więc w drabinie społecznej najwyżej nie stał. A na pewno stał niżej od inteligenta czy kupca. A powiedz mi... wolałbyś w no nie wiem... np. w 1930 roku żyć w USA czy ZSRR?
A co z jednostką grenadierów, historycznie pojawili się w XVII wieku. Dominium wydaje się być trochę bardziej zaawansowane. Czy w Kordzie tego typu jednostki mogły by mieć miejsce, czy byłoby to dla nich za wcześnie?
Hej!

To nie jest wpadka. To jest celowa ingerencja.

Szkoła Donovan używa broni starszej (wręcz - przestarzałej), przeznaczonej do pchnięć i cięć, wolniejszej i cięższej niż przyjęte pod koniec fikcyjnego wieku XVII.

Szkoły takie jak Aldana, Ambrogia, Valroux posługują się bronią nowocześniejszą, lżejszą i szybszą, a ich podstawowe manewry to pchnięcia, nie cięcia.

A więc, niezależnie od kompetencji autorów oryginału, która z tych broni jest rapierem, a która szpadą?

Nadto, zmianie przyświecał jeszcze jeden cel: co to za porządki, żeby w grze płaszcza i _szpady_ szpadą władali tylko szermierze z jednej, mało popularnej i nieco śmiesznej szkoły?

Zwróć uwagę, że zmiana jest wyłącznie nazewnicza. I rapier, i szpada mają talkie same statystyki (broni szermierczej) w mechanice gry. Jeśli Ci to przeszkadza, zawsze możesz wrócić do oryginalnej, omyłkowej klasyfikacji.

pozdrawiam serdecznie!

została dość szczegółowo opisana w dodatku "Marienburg: Sold Down the River"
Niemal każdy prowadzi, lub grał w przygodzie, w której występuje "Gildia Kupiecka", czy "Gildia Kupców", a dla mnie od tego już tylko krok do giełdy
Od bardzo dawna? Myślałem że od XVIII wieku i to było raczkowanie, początki jedynie.
choć oczywiście towarowej, a nie papierów wartościowych.

Oczywiście, że raczej mówimy o giełdzie towarowej, ale... Spółki istniały w średniowieczu a...

"Założenie w 1602 roku najpierw holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, a w dwadzieścia lat później Kompanii Zachodnioindyjskiej oznaczało nowy etap w rozwoju giełd, z których coraz większe znaczenie zyskuje amsterdamska. Na niej to właśnie pojawiły się po raz pierwszy akcje tych kompanii. Zyski jakie przyniosły spowodowały, że ich ceny na giełdzie szybko szły w górę, zaś ludzi opanowała gorączka spekulacji."

Z tego wynikałoby, że już na początku XVII wieku istniał obrót akcjami kompanii. Czemu więc nie prowadzić obrotu akcjami spółek, których w średniowieczu mamy trochę?
Jeśli chodzi o ten okres, to tylko szpada. Rapier w tym okresie był używany juz tylko w Hiszpanii, i to też raczej jako przeżytek i broń ceremonialna.

Co do pana na obrazku w podręczniku, to jego strój jest poskładany z elementów fantasy, czyli np. sposób noszenia pasa. Do tego sa dołożone elementy z mody XVII, dokładnie z terenów Francji, czyli kamizela i szustokor [spolszczenie justaucorpse] i płaszcz, typu redingote, popularny raczej na początku XVIII wieku. Na szyi ma zawiązany halsztuk, czyli poprzednik, krawata. Nie jest to w żadnym wypadku żabot. Żabot to wykończenie falbaną lub koronką rozcięcia koszuli - stricte to nie jest nawet kołnierz.

Najzabawniejszą kwestia są nogi postaci - domyślam się, że nosi pończochy zawiązane podwiązkami, choć długością przypominają raczej buty do jzdy konnej. Spodnie [culottes] w tym zestawie powinny być dłuższe i sięgać tuz za kolano.

Tyle, jesli chodzi o modę historyczną. [mam niezłego fioła na jej punkcie ]

Pozwolę sobie wkleic link do opracowania o modzie monastyrowej:

Pozdrawiam

Pamiętajcie że mowa tu o czasach zbliżonych do XVI-XVIIw. Tutaj był ścisły podział ról i obrazków.
W XVII wieku bardzo popularne były pinki, ich załoga liczyła zazwyczaj 25-35 osób (nie licząc żołnierzy piechoty morskiej, którzy nie zawsze znajdowali się na pokładzie). Czy mając 30 ludzi do dyspozycji, brałbyś dodatkową gębę do wyżywienia, czy nauczył się nawigować samodzielnie? Z drugiej strony od połowy XVI wieku na morzach zaczęły królować galeony, których załoga liczyła od 150 do 700 osób (w tym marynarze, kanonierzy i żołnierze), czy wyobrażasz sobie, że jedyna osobą zdolną ustalić położenie okrętu jest Nawigator, który właśnie zmarł na zawał, albo ma gorączke i bredzi?


Nie wydaje Ci się aby że sam sobie trochę zaprzeczasz. W przypadku pinki piszesz, że "na co nam nawigator" jeśli kapitan sam mógłby nauczyć się nawigacji. W przypadku galeonu natomiast stwierdzasz, że jednak nawigator jest potrzebny a problem się zaczyna gdy go zabraknie bo kapitan (w domyśle) nie potrafi nawigować. Tak czy inaczej zgodzę się, że przy długich rejsach (niezależnie od wielkości statku) na nawigacji powinna raczej znać się wieje niż jedna osoba (i najczęściej tak było bo był cały sztab oficerów). Jednak to nie ja wymyśliłem, że kapitan w 2ed nie umie nawigacji. IMHO najczęściej (na pewno na okrętach wojennych w tym pirackich) powinien umieć. Może się jednak zdarzyć, że kapitanem statku handlowego zostaje kupiec/szlachcic który ma największe udziały we frachcie (ma role tylko reprezentacyjną: zawiera tranzakcie w porcie docelowy itp.), wtedy on sam zatrudnia nawigatora/pilota by prowadził mu bezpiecznie statek (to akurat początek książek shoguna gdzie Bleckhorn jest tylko pilotem a nie kapitanem ).

Co do brakującego zdanie zacytowanego przez hallucyona, to jeśli w SŚ nie znają kompasu to pływanie dalej niż 5mil od brzegu jest czystą abstrakcją i tutaj nawet nawigator w niczym nie pomoże. Napigujac wg. słońca i gwiazd o można po morzu szponów ale jeśli jakoś statek miałby wypłynąć z Marienburga i dopłynąć do np. Lothern na Ulthuanie albo (nie dajcie bogowie) chcąc dopłynąć do Lustrii to bez kompasu równie dobrze możne trafić do Albiona ja do Naggaroth. Uprzedzając pytanie to wiem że tzw. wikingowie dopłynęli do ameryki północnej ale wg. badań tylko dzięki temu, że potrafili utrzymać statek miedzy bodajże 62-66 równoleżnikiem (mieli szczęście, że po drodze była Islandia i Grenlandzka ). W SŚ to tak można dopłynąć do Albionu a później do Naggaroth

Pozdro

Pamiętajcie że mowa tu o czasach zbliżonych do XVI-XVIIw. Tutaj był ścisły podział ról i obrazków.
W XVII wiku bardzo popularne byly pinki, ich załoga liczyła zazwyczaj 25-35 osób (nie licząc żołnierzy piechoty morskiej, którzy nie zawsze znajdowali siena pokładzie). Czy mając 30 ludzi do dyspozycji, brałbyś dodatkową gębę do wyżywienia, czy naucył się nawigować samodzielnie? Z drugiej strony od połowy XVI wieku na morzach zaczęły królować galeony, któych załoga liczyła od 150 do 700 osób (w tym marynarze, kanonierzy i zołnierze), czy wyobrażasz sobie, że jedyna osobą zdolną ustalićpołożenie okrętu jest Nawigator, który właśnie zmarł na zawał, albo ma gorączke i bredzi?

Nie mówiąc już o tym, że kariera: żeglarz - bosman - kapitan możliwa jest chyba tylko na pirackim okręcie. Żeglarz to prosty człowiek, bosman prosty człowiek ze stazem na morzu, zaś kapitan to wykształcony szlachcic, nie mam pojecia jek przejść z jednego na drugiego
Nie bardzo. Jest zasadnicza różnica w modzie francuskiej XVI a XVII wieku. W samym XVII wieku miedzy jego pierwszą a drugą połową jest spora różnica a co dopiero mówić o różnych wiekach. Trochę poszperałem po sieci i doszedłem do wniosku, iż w mojej Cynazji ubierają się tak jak we Francji na przełomie XVII i XVIII wieku, czyli spodnie, pończochy, podwiązki, pantofelki lub buty do jazdy konnej. Na górę koszula, długa lub krótka kamizelka i justacorps. Na głowie okrągły bądź trójgraniasty kapelusz. Do tego obowiązkowo rapier i czasami laska.
Gdzieś kiedys, chyba na starym forum Portala czytałem, że autorzy wzorowali się na polowie XVII wieku, ale głowy sobie urwać nie dam.

Po Paragrafie 22 wziąłem się za Imprimatur (bardzo lubię takie spiskowe powieści z wielką historią w tle - już nie mogę się doczekać, aż znajdę czas na Veritas, w której akcja ma miejsce w Cesarstwie)

Przed Veritas warto przeczytać "Secretum" - wtedy będzie zachowana kolejność ("Imprimatur"; "Secretum"; "Veritas"). Bardzo ciekawy cykl. Świetne przedstawione realia historyczne, w tym życie codzienne przełomu XVII i XVIII wieku (na kolana powala szczególnie "Veritas" z opisami życia w Wiedniu).
Czekam na tom czwarty "Mysterium".

Ale jak tak myślę to w wielu grach tak jest choćby The elder scrolls, 7th sea, Legenda pięciu kręgów czy nawet Forgotten Realms.
7th Sea nie jest symulacją życia XVII wieku, lecz systemem awanturniczym spod znaka płaszcza i szpady. Bohaterowie to nie zwykli mieszkańcy - lecz awanturnicy wzorowani na filmowych bohaterach - wszak cała mechanika wspiera takie granie - zawady postaci, czarny charakter, walka, nie służą odwzorowaniu świata, lecz wspieraniu konwencji awanturniczej.

L5K- system o honorze w dekoracjach wschodu. Japonia i machanie katana to tylko dekoracja pulpowa - dopiero niektórzy gracze (w Polsce niemal wszyscy) wzięli to jako symulacja epoki Edo. A l5k nie jest system historycznym i sam autor wielokrotnie to zaznaczał.

O Elder Scrolls nie wiem nic, lecz jeśli to jest świat w mechanice d20 to jak najbardziej ma główny rdzeń.

Ale dobrze byłoby znać dokładniej inne RPGi, ich konwencje i założenia, zanim zaczniesz do nich porównywać swoje dzieło.
O, proszę, Maxim i tutaj się zalągł?

Grałem (przez króciutką chwilę) na PRPGu, na E-Sejmie zostałem nawet prezydentem- fucha przewalona, niewiele może, a wszystkie ustawy musi czytać Na "Grze Politycznej" też grać będę, prawdopodobnie, o ile szefostwo się zepnie i zrobi wszystko, co obiecało.^^

Grałem w różnego rodzaju polityczne RPGi, niejednokrotnie takie, z marnym skutkiem zresztą, próbowałem prowadzić (choć jestem niereformowalny i od jakiegoś tygodnia prowadzę w Śródziemiu ), mam więc praktyczne doświadczenie.

Przede wszystkim, co dla mnie jest dużym plusem, polityczne RPGi to gry negocjacyjne, a jak negocjacje nie wystarczą, to w zależności od systemu/realiów etc. albo konkurenta staramy się jak najbardziej upokorzyć, albo- co tygrysy lubią najbardziej- nasyłamy na niego armię.^^ Politycznych RPGów, czy to bardziej negocjacyjnych, czy bardziej taktycznych, czy strategicznych, czy historycznych, czy różnych hybryd... Była, jest i będzie cała masa. I jest to doświadczenie ciekawe i w sumie kształcące- gram teraz, od listopada (?) w Dynasteię, gra w konwencji XVII wieku i dowodzę naszą wspaniałą Rzeczpospolitą i powiem, że sporo zwiększyłem stan swojej wiedzy na temat życia w tamtym okresie i realiów politycznych. Spiski, intrygi, wojny, historia- a wszystko w dobrym towarzystwie

Do politycznych RPGów traktujących o obecnej sytuacji politycznej w Polsce podchodziłem początkowo sceptycznie, wiele zmieniły wydarzenia tuż przed zeszłymi wyborami- jakby nie było, plejada osób u władzy za poprzedniego reżimu pozostawała w pamięci No, ale w sumie, frajda jest niesamowita, by starać się przejąć władzę w naszym kochanym kraju.

Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jeśli szefostwo Gry Politycznej zrobi to, co obiecało, to będzie na co popatrzeć. Jak to ruszy, zapraszam do przyjrzenia się temu. A zawsze może trafić się coś, co może być podkładem dla masowego PBFa w jakichś innych, ciekawych klimatach...
Thoboldzie1, w przeciwieństwie do ciebie, nie wymagam od Kisleva, żeby wyglądał jak podana przeze mnie kraina geograficzna. Nie pragnę zgodności. Przytoczyłem ją, żeby łatwiej ci było wyobrazić sobie, co może przypominać Kislev, a nie "czym jest" Kislev. I tym się różnimy. Ja nie piszę "Kislev to Syberia, a ta odmiana łosia żyje tylko w Kanadzie!!!", tylko "Kislev to w dużej części bardziej Syberia niż Ukraina". Chyba widać różnicę?


A co do twoich wymagań. Tobie potrzeba mieszanki Dzikich Pól i Wiedźmina. Wbrew pozorom, da się zrobić. Ot, trzeba na początek kupić oba podręczniki. Mała dygresja: Wiedźmin to świetny system i sam w sobie może ci przypaść do gustu, o ile trawisz realia wykreowane przez Sapkowskiego; ma doskonałą mechanikę i mnóstwo intuicyjnych rozwiązań, ciekawy, bogaty bestiariusz i świetny układ - bardzo łatwo go opanować. Następnie należy zdecydować, jaka epoka cię interesuje. Załóżmy, że 1. połowa XVII wieku. Chcemy zachować pełną logikę naszego świata i jego realia? To prawie do końca XVI wieku nic nie zmieniajmy. Ot, historia potoczyła się jak u nas. Następnie wprowadzasz element nielogiczny i niehistoryczny, czyli... koniunkcja sfer. Nazwij to jak chcesz, tak czy inaczej magia wdziera się do świata (może być nawet chaos, jak już chcemy zostać przy młotkowych klimatach).
I teraz robimy sztuczkę następującą: magia oddziaływuje na wszystko, co nieożywione, prowadząc do chwilowych zmian pewnych podstawowych praw fizyki a'la Arcanum. W wyniku owej koniunkcji, whatever, do naszego świata przedostają się najprzeróżniejsze rodzaje magicznych stworów. Rozwój technologiczny staje w miejscu - magia. Prosta broń palna funkcjonuje jeszcze normalnie, ale o wynalezieniu maszyny parowej nie ma mowy - wystarczy że ktoś w okolicy zacznie rzucać zaklęcie i jeśli akurat nasze urządzenie będzie działać, wszystko się rozleci. Rewolucji przemysłowej nigdy nie będzie. Świat znów staje się dziki i niebezpieczny. Kampanię możesz zacząć od "mamy rok 1834, Wielkie Kolegium Magów Rzeczpospolitej Obojga Narodów postanowiło...".

- do tego proponuję zmodyfikowaną mechanikę Fading Suns, albo nawet z Dzikich Pól. Ewentualnie z Monastyra. Powinno wypalić. Będziesz miał realia historyczne - zachowasz formacje wojskowe z XVII wieku i poziom rozwoju technologicznego. Świat fantasy też będzie - magia (a skąd ją pożyczysz? nie wiem, może być extremely low magic, wówczas nie będziesz się nią musiał przejmować
) i potwory (bierz z Wiedźminowego bestiariusza, bo są świetne.
Problem z głowy. Czy to takie trudne? Chyba nie. Niemal wszystko masz gotowe. Oczywiście potrzeba kilkadziesiąt godzin roboty, ale czy to aż taki problem?
A ja serdecznie polecam autorowi wątku książkę Jacka Komudy "Czarna bandera", której lektura z pewnością rozjaśni nieco w głowie na temat uzbrojenia, sposobu bycia i priorytetów morskich twardzieli. Co prawda akcja książki nie rozgrywa się w Starym Świecia w naszym XVII wieku w Port Royal i okolicach, ale czerpać można garściami (żeby nie powiedzieć wiadrami).


@Pietia
Mógłbyś przybliżyć, jak wygląda wizerunek Polaków we wspomnianych przez Ciebie skrajnych przykładach?

Ok
W "Polacy to ludzie łagodni" (oryginalny tytuł "Polonaise", do znalezienia w zbiorku "Rakietowe Szlaki" wydanym za głębokiego socjalizmu) Polska to wielkie imperium, częściowo na wzór Polski z XVII wieku. Wybieramy królów - mających władzę absolutną - na pięcioletnie kadencje, jesteśmy jednym z wiodących państw na świecie jeśli chodzi o naukę, technikę, kulturę gospodarkę itp. Wszelkie działania podejmujemy w imię "wyższych wartości" - zachowania pokoju, dobra ludzkości itp. Po prostu kraj, w którym każdy chciałby żyć .
W serii "Wojna Światów" nasz kochany kraj (pod okupacją - najpierw niemiecką, później obcych) to brudne, zacofane zadupie, zamieszkane przez zacofanych prymitywów, zajmujących się głównie kolaboracją z kolejnymi okupantami i cierpiących na ciężki antysemityzm. Prędzej w tej serii da się trafić na dającego się lubić SS-mana niż dającego się choćby tolerować Polaka.
Najważniejszy dla mnie jest pomysł. Jakiś motyw przewodni, inspiracja, która chodzi mi po głowie przez całą sesję. Czasami jest to bardzo luźne powiązanie, nadanie tła. Bardzo często jest to piosenka (Warhammer w "klimacie" "Poznaj swój raj" Kultu wyszedł zacnie ), wiersz, jakiś film, a często tylko urywek zasłyszanej rozmowy.

Kiedy już jest pomysł, można kombinować. Na ogół po prostu wyobrażam sobie daną sytuację na sesji. Dodaję BNów, przedmioty, wątki poboczne, przerywniki. Ale na przygotowanie się gruntowne nie mam chęci. Sama myśl o tym, że będę ślęczał nie wiadomo ile czasu nad głupią mapką, czy namyślał się przy doborze muzyki, napawa mnie przerażeniem. Mnie to nie pomaga.^^ Mam swoją wizję i wizji się trzymam. BNów mam "wór", przygotowany na różne okazje. Od psychopatów, przez warchołów, pieniaczy, wojowników, magów, pieśniarzy, dowódców, husarzy i innych... Choć zauważyłem, że często w mojej drużynie chcą, by prowadzić schematycznie, luźniej, przygodę, gdzie wiele rzeczy jest przejaskrawianych- słynny "początek w karczmie", na przykład, czy stereotypowy Żyd za ladą w karczmie na Ukrainie.

Inspiracje, jak powiedziałem, biorę ze wszystkiego. Z książek,teatru, kina, komiksów, sytuacji, poezji, stereotypów, piosenek... Jeśli Dzikie Pola, to sporo z historii. Ostatnio za mną "chodzi" jeden awanturnik z lat dwudziestych XVII wieku, który kazał swojej czeladzi śpiewać ruskie kolędy w czasie zajazdu, i legenda o tym, jak to 6. lutego diabeł o północy spisuje ludzi wychodzących z karczmy, by ich potem zabrać do piekła... Razem z niektórymi piosenkami Kaczmarskiego tworzy to fajną inspirację.^^
Poniższy artykuł ukazał się w SUDETACH nr 6/27/2003 wraz z fotografią Granica.jpg (w wersji biało-czarnej), natomiast mimo że w tekście jest mowa o mapce, nie zamieszczono jej. Może dlatego, że nie było zgody PLAN-u.
*******************************************************

ZAPOMNIANE (?) GRANICE.

Przy niebieskim szlaku idąc z Cieplic do Marczyc, po prawej stronie drogi za tzw. wylęgarnią widoczne jest spore zgrupowanie drzew. Kryje ono dwuwierzchołkowe wzgórze Czubek (388 m n.p.m.), które swoją nazwę zawdzięcza chorągiewce znajdującej się dawniej na szczycie 15-metrowej granitowej skały wieńczącej jego południowy wierzchołek. Ze skały znajdującej się na granicy Wzgórz Łomnickich roztacza się doskonała panorama Stawów Podgórzyńskich i Karkonoszy, dawniej chętnie podziwiana przez kuracjuszy. W związku z tym jej płaski wierzchołek został udostępniony wykutymi w skale schodkami i otoczony metalową barierką z umocowaną chorągiewką. Obecnie schodki są ledwo widoczne spod warstwy ziemi, a po metalowej barierce pozostał niewielki fragment przy schodkach.
Kilkadziesiąt metrów od południowej, najbardziej stromej ściany Czubka, na niewielkiej skarpie, znajduje się kamień graniczny (oznaczony na mapce literą A) z wyrytymi inicjałami: J.G.S. i datą 1783 oraz krzyżykiem na wierzchołku, ustawiony w osi północ-południe (nieznaczne odchylenie o ok. 8o). Umieszczone na kamieniu inicjały oraz data sugerowałyby, że granica została wytyczona przez Johanna Nepomuka Gottharda Schaffgotscha (1732-1808) lub przez niego odnowiona po śmierci ojca Carla Gottharda (1706-1780). Po drugiej, północno-zachodniej stronie wzgórza zachował się drugi kamień (oznaczenie B) z identycznym rytem. Różnią się tylko tym, że ten drugi jest bardziej zniszczony, a jego odchylenie od osi północ-południe wynosi ok. 30o, a poza tym będąc schowanym w zaroślach przez większą część roku jest zupełnie niewidoczny.
Ogólny kierunek wyznaczony przez kamienie graniczne łączy Cieplice będące siedzibą rodu Schaffgotschów z Marczycami wchodzącymi wówczas w skład dominium.

Inną tajemnicą związaną ze wzgórzem jest krzyż wyryty na południowej ścianie Czubka. Ma on wysokość dorosłego człowieka i widoczny jest dopiero z pewnej odległości. Czy może być związany z prześladowaniami protestantów w II połowie XVII wieku?

Andrzej J. Kowalski
Poniższy artykuł ukazał się w SUDETACH nr 6/27/2003 wraz z fotografią Granica.jpg (w wersji biało-czarnej), natomiast mimo że w tekście jest mowa o mapce, nie zamieszczono jej. Może dlatego, że nie było zgody PLAN-u.
*******************************************************

ZAPOMNIANE (?) GRANICE.

Przy niebieskim szlaku idąc z Cieplic do Marczyc, po prawej stronie drogi za tzw. wylęgarnią widoczne jest spore zgrupowanie drzew. Kryje ono dwuwierzchołkowe wzgórze Czubek (388 m n.p.m.), które swoją nazwę zawdzięcza chorągiewce znajdującej się dawniej na szczycie 15-metrowej granitowej skały wieńczącej jego południowy wierzchołek. Ze skały znajdującej się na granicy Wzgórz Łomnickich roztacza się doskonała panorama Stawów Podgórzyńskich i Karkonoszy, dawniej chętnie podziwiana przez kuracjuszy. W związku z tym jej płaski wierzchołek został udostępniony wykutymi w skale schodkami i otoczony metalową barierką z umocowaną chorągiewką. Obecnie schodki są ledwo widoczne spod warstwy ziemi, a po metalowej barierce pozostał niewielki fragment przy schodkach.
Kilkadziesiąt metrów od południowej, najbardziej stromej ściany Czubka, na niewielkiej skarpie, znajduje się kamień graniczny (oznaczony na mapce literą A) z wyrytymi inicjałami: J.G.S. i datą 1783 oraz krzyżykiem na wierzchołku, ustawiony w osi północ-południe (nieznaczne odchylenie o ok. 8o). Umieszczone na kamieniu inicjały oraz data sugerowałyby, że granica została wytyczona przez Johanna Nepomuka Gottharda Schaffgotscha (1732-1808) lub przez niego odnowiona po śmierci ojca Carla Gottharda (1706-1780). Po drugiej, północno-zachodniej stronie wzgórza zachował się drugi kamień (oznaczenie B) z identycznym rytem. Różnią się tylko tym, że ten drugi jest bardziej zniszczony, a jego odchylenie od osi północ-południe wynosi ok. 30o, a poza tym będąc schowanym w zaroślach przez większą część roku jest zupełnie niewidoczny.
Ogólny kierunek wyznaczony przez kamienie graniczne łączy Cieplice będące siedzibą rodu Schaffgotschów z Marczycami wchodzącymi wówczas w skład dominium.

Inną tajemnicą związaną ze wzgórzem jest krzyż wyryty na południowej ścianie Czubka. Ma on wysokość dorosłego człowieka i widoczny jest dopiero z pewnej odległości. Czy może być związany z prześladowaniami protestantów w II połowie XVII wieku?

Andrzej J. Kowalski
Górujący nad okolicą kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Słupie był dla okolicznych terenów ośrodkiem życia religijnego i powstał jako pierwszy tutaj obiekt cysterski. Natomiast centrum gospodarczym stała się odległa od Słupa o dwa kilometry Winnica. Z czasem grangia (folwark klasztorny) tutaj powstała stała się jednym ze znaczniejszych ośrodków życia gospodarczego w posiadłościach cystersów lubiąskich. Ich zasięg wytyczały wówczas rzeki Kaczawa i Nysa Szalona. Rzeki te miały szczególne znaczenie dla cystersów, bowiem obie wypływały z ich dóbr i również obie kończyły swój bieg w pobliżu granic ich posiadłości.
Cystersi czerpali swe dochody głównie z rent naturalnej i pieniężnej pobieranej od ludności chłopskiej. Początkowo prowadzili też własną gospodarkę opartą na pracy konwersów, czyli członków konwentu, ale bez pełni praw zakonnych, później grangia opierały się na pracy najemnej, a konwersi stawali się zarządcami kierującymi ich działalnością. Centralnym punktem takiego folwarku był spichlerz, w którym gromadzono zbiory z pól oraz uzyskiwane od okolicznej ludności daniny. Przy spichlerzu budowano zagrody dla zwierząt gospodarczych i ogród warzywny. Cały teren otoczony był murem, a wokół rozpościerały się uprawne pola i łąki. Grangia nie mogły być oddalone od klasztoru dalej jak o dzień drogi.
Zabudowania w Winnicy to pocysterska grangia, składająca się z budynku głównego oraz budynków gospodarczych. Pochodzą one z XVII i XVIII wieku. Najciekawsze z nich to kuźnia, dwukondygnacyjny budynek w kształcie litery L, budynek prepozytury, dom konwersów i pawilon ogrodowy z bramą. Całość pomimo, że jest w zaawansowanej ruinie wygląda imponująco. Do środka niestety wejść nie można, ale przez pozbawione szyb okna można zauważyć wewnątrz resztki bogatej dekoracji ściennej.


dokladnie to samo pisalo na takiej lekko zdemolowanej tablicy w okolicy klasztoru. Niesamowicie mnie zdziwilo ze do tych ruin prowadzila od glownej drogi tablica, musiec to bylo cos duzego i znanego.. bo zwykle do roznych ruinek palacow czy klasztorow tu na dolnym slasku mozna dotrzec tylko dzieki mapie a tu buch! i kierunkowskaz
Gdańsk









Wyspa Sobieszewska - okolice

Hałda Fosfogipsów




Przegalina - śluza




Mierzeja Wiślana - okolice

Przebrno - słupek graniczny (Freie Stadt Danzig - Deutschland)


Krynica Morska


Na wschód od Piasków (granica polsko - rosyjska)


Dalej jest juz tylko "Mateczka Rasija"


Stegna




Gdańsk

fortyfikacje gdańskie z XVII wieku według wzorów szkoły staroholenderskiej

Gar, tu chodzi o wieś Konradów, pod Lądkiem. Zamek usadowiony na zboczach Koleby (dwa wierzchołki, 610-620m), niby zburzono go w 1469, a ta "kupka gruzu" to funkcjonuje raczej jako legenda - konkretnie to nie wiadomo, gdzie ten zamek stał, trzeba by zrobić dokładne badania archeologiczne całej góry. Wiele razy słyszałem o tym, że ktoś widział te ślady - ale dopóki nie zobaczę zdjęć odkopanego choć metrowego fragmentu muru, to nie uwierzę.

Dziwię się, że jeszcze nikt nie napisał o zamku Karpień. Bardzo ciekawa jest jego historia, polecam poszperanie.

Co do Idzikowa, były tam dwa zamki - czy też raczej zamek i warownia.

Natomiast jest jedna ciekawa sprawa. W Kątach Bystrzyckich stoi kościół datowany na wiek XIII-XIV - kościół murowany. Musimy pamiętać, iż w tamtych czasach postawienie czegokolwiek murowanego to były koszty tak wielkie, iż nawet w Marcinowie, który był wsią bardzo bogatą z racji wydobycia srebra i ołowiu, kościół murowany powstał dopiero w XVI czy XVII wieku. Umiejscowienie kościoła na takim odludziu, jak Kąty (musimy pamiętać, że nie było wtedy ani Karpienia, ani innych wsi, a Lądek Zdrój to był jeden drewniany baraczek) byłoby czymś absurdalnym. Sama nazwa Kątów zresztą - Winkeldorf, Wieś Graniczna, Wieś Kątowa - wskazuje na funkcję tej wsi - była ona tak jakby ostatnim przyczółkiem cywizacji, dalej były tylko olbrzymie wtedy mokradła i wielce niebezpieczna droga na południe, ku szlakom bursztynowym. Odpada więc druga możliwość postawienia murowanego obiektu, tzw. fundacja - po prostu byłoby za daleko. A zatem pierwotne przeznaczenie obiektu musiało być inne - był zapewne warownią, strzegącą odnogi głównego szlaku przez Ziemię Kłodzką, zaś w wieku XV lub później przerobiono go na świątynię - na co wskazuje kompletne pogwałcenie wszystkich reguł budowania kościołów, jakie wtedy obowiązywały. Nie będę na razie rozwijał tego tematu, lecz jeśli kogoś to zainteresuje, mogę pisać więcej.

Pozdrawiam, i dziękuję, jeśli komuś chciało się to czytać.

hm....może jest to Lądek Zdrój? Tego typu budowli jest w sudeckich uzdrowiskach dość sporo. To nie jest Lądek. Podpowiem, że to zapomniane stare uzdrowisko, znane z kwaśnych wód mineralnych tryskających ze źródła udokumentowanego w połowie XVII wieku. W ostatnich latach kompleks uzdrowiskowy opustoszał, ale planuje się jego odnowienie i wykorzystanie jak za dawnych lat.

Sokołowsko.
Lechu ale jeśli to jest ta miejscowość, Sokołowsko leży w Sudetach Środkowych.

hm....może jest to Lądek Zdrój? Tego typu budowli jest w sudeckich uzdrowiskach dość sporo. To nie jest Lądek. Podpowiem, że to zapomniane stare uzdrowisko, znane z kwaśnych wód mineralnych tryskających ze źródła udokumentowanego w połowie XVII wieku. W ostatnich latach kompleks uzdrowiskowy opustoszał, ale planuje się jego odnowienie i wykorzystanie jak za dawnych lat.
Ruszyłem dzisiaj na kwartalny obchód po księgarniach turystycznych i kupiłem małe co nieco (2 przewodniki i 7 map). Jedną z nich kupiłem kierując się tylko i wyłącznie sentymentem (Kamienna Góra i okolice). Po przyjeździe do domu rozłożyłem, pooglądałem i przeżyłem lekki szok.
O co chodzi ?
Pacholęciem będąc i troszkę starszym też spędzałem w Kamiennej Górze co najmniej 6 tygodni w roku. Był więc czas żeby co nieco w okolicy pooglądać. Mapy które miałem od ojca do najnowszych nie należały (głównie z lat 70-tych), więc pewnych rzeczy na nich nie było, ale nie spodziewałem się że aż tylu. Nie ma wyjścia, trzeba wrócić do lat młodzieńczych, wrócić do Kamiennej Góry i okolic i nadrobić zaległości, wśród których wymienię:
- zabytkowy cmentarz żydowski w Kamiennej Górze
- pomnik upamiętniający paradę wojsk koalicji antynapoleońskiej z 10.08.1813 r.
- ruiny kościoła poewangelickiego w Miszkowicach
- Karczmę Książęcą w Miszkowicach
- zespół pałacowo - parkowy z XVII wieku w Szarocinie
- kaplica grobowa Schaffgotschów w Raszowie
Aż się boję przeglądać kolejne nowe mapy z rejonu Sudetów (a kilka kupiłem), bo mogę przeżyć kolejny szok - przynajmniej będą powody do wyjazdów.
Czy Was również kupno nowych map (bądź przewodników) natchnęło do wyjazdów w miejsca, które wydawały się Wam bardzo dobrze znane ?

Tutaj się wykładam, bo ani nie widziałem ksiąg, ani innych dokumentów świadczących "za" turystycznym charakterem ówczesnych wędrówek.

Warto zapoznać się z artykułami w pracy zbiorowej pt. "Turystyka polska w Sudetach", Wrocław 1986. Szczególnie ciekawe i odnoszące się do konkretnych faktów i materiałów żródłowych są artykuły Ryszarda Kinla z Raciborza, zatytułowany "Turystyka polska w Sudetach do II wojny światowej" i Jacka Kolbuszewskiego "Sudety w literaturze polskiej".

Autorzy zamieszczonych tam artykułów nie ulegają współczesnym tendencjom i nie unikają wzmianek o słowiańskich lub polskich śladach w Sudetach w XVII i XVIII wieku; nie widać w ich tekstach takich przejawów "poprawności politycznej" i "troski o prawdę historyczną", jaka ostatnimi laty wyziera z publikacji autorów związanych z wrocławskim SKPS-em..

Jacek Kolbuszewski wypowiada tam ważną myśl: "(...) Jest bowiem rzeczą już wiadomą, że Sudety jako góry dobrze zagospodarowane i także wcześniej od innych zagospodarowane turystycznie, a więc łatwo dostępne i mniej niebezpieczne, odegrały bardzo ważną rolę w dziejach polskiej turystyki górskiej. Rzecz ujmując w skrócie powiedzieć można, iż tu właśnie w Sudetach (...) kształtowała się i nabierała rutyny polska turystyka górska, czy - rzecz ujmując nieco szerzej - polska subkultura turystyczna. (...) Nie było zatem rzeczą przypadku, iż pierwsze polskie przewodniki górskie są właśnie polskimi przewodnikami sudeckimi (...)"

Również opracowanie Jacka Kolbuszewskiego "Z dziejów Śnieżki w Karkonoszach", Warszawa-Kraków, 1999, zawiera wiele istotnych spostrzeżeń, m.in. że wystawiona na Śnieżce kaplica od początku symbolizowała triumf Boga nas siłami zła, a pielgrzymka do tego miejsca stała się niejako przejawem lokalnej kultury, która nie miała jakiegoś charakteru ogólnoniemieckiego. Ewolucja począwszy od wypraw poszukiwawczych i naukowych, poprzez pielgrzymki religijne do masowego ruchu wycieczek przybyszy z odleglejszych stron, mających na celu zaspokojenie ciekawości czyli turystyczne zwiedzanie tych okolic, trwała długo, a właściwa turystyka zaczęła się w Karkonoszach dopiero w II połowie XVIII w.

A tak przy okazji, w numerze 10/2005 "Sudetów", w artykule Witolda Papierniaka "Śnieżka cz. III. Przemiany zdobywców na jej szczycie" znalazłem następujący fragment:
"Czy zatem także polska turystyka górska narodziła się tutaj [tj. na Śnieżce]? Wszak wśród gości uzdrowiska Cieplice (...) było dużo Polaków. Niestety, raczej nie, a ściślej - jeszcze nie w wiekach XVII i XVIII". W dalszej części artykułu autor uzasadnia ten pogląd, przywołując wpisy w księgach pamiątkowych, w których pierwszy polski wpis Christiana Woelfsinga Borusa (bardzo słowiańskie imię i nazwisko ) pojawia się 24 VIII 1722.


Imię wcale nie musi oznaczać narodowości, ale zdradza ją język, którym się dana osoba posłużyła. A Chrystian Borus pięknie napisał po polsku (jak by nie patrzeć była to już I połowa XVIII w., a nie jak twierdzi autor wspomnianego artykułu dopiero wiek XIX):

Tyś góro Boga, ozdoba świętego,
Z ciebie jest prospekt do kraju pysznego,
Korzeniem ślicznym jesteś obtoczona,
A na spokojnym miejscu postawiona,
W tych delicyjach, żem tu przenocował,
Na znak wdzięczności tom ci ofiarował

Również obcojęzyczne wpisy w księgach pamiątkowych Śnieżki niekoniecznie muszą świadczyć o tym, że autorzy wpisów na pewno nie byli Polakami. W XVII i XIII w. polska szlachta posługiwała się powszechnie łaciną.

Dzisiaj obserwuje się bardzo często dziwne tendencje - rzekomo w trosce o prawdę historyczną unika się nawet najmniejszych wzmianek o słowiańskich lub polskich śladach. Zapomina się też, że pojęcia takie jak: naród, państwo itp. na przestrzeni dziejów kształtowały się rozmaicie, a ich współczesne rozumienie jest diametralnie różne od ich rozumienia np. w XVII wieku. Niestety tym tendencjom bardzo mocno ulegli naczelni ideolodzy wrocławskiego SKPS.
Krew i produkty krwiopochodne wciąż należą do najważniejszych leków i nieprędko zastąpią je preparaty sztucznego pochodzenia. Co roku w Polsce dokonuje się około 2 milionów przetoczeń krwi - mówił dr Wojciech Łuszczyna na konferencji prasowej, zorganizowanej przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.

Jak powiedział dr Dariusz Piotrowski, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie, bez krwi nie mogłyby działać szpitale. Samo Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przeprowadza się 450 operacji serca rocznie, potrzebuje do tego celu kilkuset litrów krwi.

Pierwsze próby przetaczania krwi podjęto już w XVII wieku, jednak początkowo często kończyły się niepowodzeniem. Dopiero dzięki odkryciu grup krwi, właściwej temperatury przechowywania (4 stopnie Celsjusza) oraz środków zapobiegających krzepnięciu stało się możliwe powszechne stosowanie przetaczania krwi - przypomniała dr Elżbieta Lachert z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii. Wprowadzone w ostatnich latach techniki pozwalające na przetaczanie krwi w układzie zamkniętym znacznie zmniejszyły ryzyko zakażenia krwi z zewnątrz, jednak nadal biorca krwi mógł zarazić się od dawcy - czego dowiodły tragiczne serie zakażeń wirusowymi zapaleniami wątroby typu B czy C oraz wirusem HIV.

By temu zapobiec, stosuje się wiele środków bezpieczeństwa. Po pierwsze dawcy powinni być starannie dobrani (na podstawie ankiet i badań), a ich krew trafiać do biorców dopiero po upłynięciu pewnego czasu (by mogło się ujawnić ewentualne zakażenie). Pod drugie krew jest zawsze badana na obecność wirusów, a następnie poddawana obróbce (inaktywacji), która ma eliminować wszelkie szkodliwe czynniki. W tym celu używa się miedzy innymi nanofiltracji i różnych substancji niszczących wirusy. Wreszcie ważnym elementem jest wprowadzenie odpowiedniego systemu jakości - polskie centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa spełniają te warunki.

Choć krew oddawana jest honorowo, wysokie koszty jej obróbki, magazynowania i przetwarzania sprawiają, że to drogi lek. Trwają prace nad sztuczną krwią, ale preparaty krwiozastępcze wciąż dalekie są od doskonałości. Oprócz pełnej krwi, w praktyce leczniczej stosuje się także preparaty krwiopochodne - na przykład samo osocze, krwinki czy płytki. Z krwi wytwarzany jest również medyczny klej fibrynowy, albuminy i immunoglobuliny.

Szczególnym przypadkiem produktu krwiopochodnego są czynniki krzepnięcia - głównie VIII i IX, które trzeba stale podawać chorym na hemofilię. Bez nich łatwo mogliby się wykrwawić. Można je uzyskiwać z krwi, ale mogą też być wytwarzane dzięki rekombinacji genetycznej - na przykład przez zmienione genetycznie komórki zwierzęce. Nasze władze nie chcą kupować leków rekombinowanych, bo są o kilkadziesiąt procent droższe.

Jak jednak zwracają uwagę przedstawiciele organizacji osób chorych na hemofilię, stosowanie pozornie tańszych krwiopochodnych preparatów czynników krzepnięcia może się dla pacjentów skończyć utratą zdrowia, zaś dla budżetu - wielokrotnie wyższymi wydatkami.

Preparaty czynnika krzepnięcia przygotowuje się z krwi nawet dziesiątek tysięcy dawców, a chorzy na hemofilię muszą je przyjmować systematycznie. Wystarczy jeden lub kilku zarażonych dawców, by zakazić nawet 90 procent pacjentów z hemofilią - a oni z kolei mogą zarazić zdrowych.

Irlandczycy już wiele lat temu zrezygnowali z krwiopochodnych czynników krzepnięcia na rzecz rekombinowanych, uzyskując korzyści finansowe i zdrowotne. W Polsce też mogłoby się to opłacić. Tyle, że aby to zauważyć, konieczna byłaby współpraca między Ministerstwem Zdrowia, NFZ i ZUS - podkreślił dr Wojciech Łuszczyna z Urzędu Rejestracji.

PAP - Nauka w Polsce, Paweł Wernicki
Mam napisaną bibligrafie i prezentacje ale nie wiem jak zrobić plan prezentacji

literatura podmiotu
1) Pasek J.CH. -,,Pamiętniki’’ wstęp i objaśnienia opatrzył Władysław Czapliński Wyd.4 zm. i uzup. Wydawnictwo Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich-Wydawnictwo,1968
2) Radziwiłł A.S.- ,,Pamiętniki o dziejach w Polsce’’ PWN PIW, Warszawa 1980
3) Poczobut- Odlanicki J.W. -,,Pamiętnik’’ Opracowanie A. Rachuba Wydanie Warszawa 1987
4) Drobysz-Tuszyński J. -,,Dwa pamiętniki z XVII wieku’’ Wydawnictwo Wrocław-Kraków 1954
5) Cedrowski J. -,,Pamiętnik’’,(w:) ,, Dwa pamiętniki z XVII wieku’’ Wydawnictwo Wrocław- Kraków 1954

literatura przedmiotu
1) Hernas Cz.- ,,Barok’’ Wydawnictwo Naukowe PWN 2006
2) Ulewicz T.- ,,Sarmacja’’ Wydawnictwo Kraków: Collegium Columbinum Cop.2006
3) Tazbir J.- ,,Sarmatyzm a barok’’ Wydawnictwo Warszawa 1969
4) Gostomski A.- ,,Gospodarstwo’’ Opr. Stefan Inglot. Nr 139. 1951. Str. XLI, 133. Bibliografia. . (www.ksiegarnia-polska.com/Antykwariat-BN.htm)
Mam do Was prośbę, chodzi mi o pomoc w napisaniu przyczy i skutków wojen polsko: rosyjskich, królewskich, szwedzkich XVII wieku, oraz mista związane z tymi bitwami i ich przywódców...


Bardzo proszę o pomoc..
no ja najbardziej boje sie matematyki rozszerzonej, noi usntego z polaka (/Niepokoje wieku XVII i ich odbicie w literaturze muzyce, malarstwie) narazie jedynym utworem jaki mi przychodzi na mysl to potp, zna ktos inne utwory tdo tego tematu?:>
hejka Wam jestem tu nowa;)

ja zdaje polski i angielski podstawowy i matematyke rozszerzona i oczywiscie najbardziej boje sie matematyki ;/

a mój temat na ustna to Niepokoje wieku XVII i ich odbicie w literaturze, muzyce i malatrstwie.

wzielam ten temat bo sie skupie na jendym wieku. a nie bede po wszystkich epokach latała

Tematu na ustna z polaka nie mozna zmieniac prawda?
3)jeśli chodzi o wirtuozerie to najpewniej tyczy się to poezji marynistycznej. Marino twierdził, że poezja powinna zaskakiwać odbiorcę. On to wprowadził do wiersza koncept (pomysł na zaskoczenie odbiorcy). Sama wirtuozeria polegała głównie na uzyciu wielu środków artystycznego wyrazu; nie tylko tych najbardziej popularnych (epitetów, porównań), ale również tych wcześniej nie znanych (budowa łańcuchowa, paradoksów, oksymoronów). Często utwory zaskakiwały swoją pointą co widać chociażby w wierszu Jana Andrzeja Morsztyna 'Do Trupa' gdzie autor porównuje nieszczęśliwie zakochanego mężczyzne do trupa i w poincie zaskakuje nas wnioskiem, że w zasadzie trup jest w lepszej sytuacji od człowieka zakochanego.
4)przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że sarmaci na początku swojej historii byli przywiązani do swoich ideałów. Wszystko zaczęło się zmieniać dopiero pod koniec XVII wieku a apogeum osiągneło w wieku XVIII. Natomiast co do róźnic między codziennością a ideałami to były takowe bardzo posunięte. Ogólnie sarmaci wypaczali swoje ideały tak aby bylo wygodniej - gościnność zmienili w pijanstwo i hulanke, głęboką wiarę i miłość do ojczyzny na mesjanizm i ksenofobię a bitność w pieniactwo.
Bardzo serdecznie prosze o pomoc przy tych zadaniach, przeszukalam internet i kilka ksiazek, ale nie mam pojecia gdzie to moge znalezc, dlatego prosze Was o pomoc:

1. Czy do Hiszpani, Argentyny, Brazylii, Kanady jezdzimy bez wiz i paszportów?

2. Słynie ze statutów i rewelacyjnych odkryc archeologicznych.

3. Z jakiej oryginalnej uczelni słyneło w XVII wieku zabytkowe dziś miasteczko nad Ropą?

4.Wsie o nazwie Kościelec łączą zabytki tej samej architektury. Jakie to zabytki i gdzie leżą te wsie (tu akurat wiem gdzie leza, ale jakie to zabytki )

5. Czy drzewa mamutowe rosną w Polsce?

6. Gdzie na morskim brzegu wyznaczyło sobie spotkanie "Dwunastu Apostołów"?

7. Dr Mieczysłwa Orłowicz i prof. Kazimierz Sosnowski są patronami kilku obiektów turystycznych i szlaków. Jakich?

8.Czy w naszym kraju pochowani sa władcy innych krajów, którzy nie rządzili u nas?

9.Z jakim miastem związana jest legenda o trzech rycerzach?

10. Ma tysiac lat. W 1959 roku dla uczczenia milenium odsłonięto tu pomnik człowieka, od którego imienia pochodzi nazwa miejscowości .

Z góry dziekuje za odpowiedz i pomoc
po upadku Imperium Zydzi rozproszyli sie po calej Europie dzilac sie na kilka grup (np. Aszkenazyjczyków, Sefardyjczyków, Żydów orientalnych), czesto wrogich sobie. osiadali oni wowczas w calym owczesnym swiecie. osiedli w calej Europie, w kraju perskim, Chinach, Etiopii, krajach Arabskich. panstwo Chazarow zamieszkale wowczas przez turkow przyjelo judaizm jako religie, jak rowniez sporo elemetow nauki Mahometa mialo wplywy Zydowskie co moze swiadczyc o rozprzestrzenieniu sie tego narodu. w sredniowieczu najwieksza grupa byla diaspora Europejska, na poczatku osiadla w Andaluzji, w granicach dzisiejszej Hiszpanii (wowczas jeszcze muzulmanskiej). warunki mieli tak dobre ze czesto sprawowali wyzsze funkcje panstwowe. kiedy w XV wieku wypedzono Zydow z Portugalii i Hiszpanii wiekszosc tego ludu przeniosla sie do Niemiec. w XVII wieku Zydzi zaczeli sie lokowac w Polsce (chociaz za krola Kazimierza Wielkiego juz bylo ich sporo - zajmowali sie glownie lichwiarstwem). potem zaczela sie wielka wedrowka Zydow do Ameryki.

No i panie Adminie brak Pilicy nawet wśród przypadkowo wybranych kilku stron to gruby nietakt
A ja jestem zazdrosny o to, że aż dwa razy Pilica ( zespół pałacowo parkowy z przełomu XVI/XVII wieku no kościól na górze św. Piotra i nie szkodzi, że nie z tej strony co wg mnie "trza" .
Pewnie dlatego, że są tam herby właścicieli połowy powiatu i to może boli.
W tym miejscu do XVII wieku znajdowała się ratusz miasta Pilica
posiadającego prawa miejskie od 1393
Wstawiając zdjęcia zapomniałem o "nowym" kościele kurozwęckim. Za to,że był otwarty ilekroć przebywaliśmy w okolicy należy mu się nieco ciepłych słów. Najcenniejszym zabytkiem jest pałac ale kościół parafialny pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Boskiej i św. Augustyna niewiele mu pod tym względem ustępuje.Obecny, murowany obiekt zaczęto budować w połowie XV wieku na miejscu drewnianego kościółka a kilkanaście lat później powstaje obok klasztor kanoników regularnych laterańskich reguły św. Augustyna. Z gotyckich reliktów w kościele zachowało się sklepienie krzyżowo – żebrowe nakrywające prezbiterium i ostrołukowe portale. W I połowie XVII wieku od południa do nawy dobudowano kaplicę Pięciu Ran Chrystusa.W krypcie pod kaplicą znajdują się groby Lanckorońskich. Popielowie swoja neogotycką kaplicę grobową w 1872 roku dobudowali na wschód od prezbiterium. Najstarszym elementem wnętrza jest obraz z początków XVI wieku „Vir Dolorum” z Matką Boską i św. Janem, umieszczony w ołtarzu kaplicy. W późnorenesansowym głównym ołtarzu znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem z roku 1648.
I jeszcze ciekawostka: W roku 1888 roku w gościnie u kuzyna Józefa Saskiego,który był administratorem dóbr Popielów bawił przez trzy miesiące Stefan Żeromski. Owocem tego pobytu było uwiecznienie Kurozwęk na kartach „Popiołów” – tutaj odbył się słynny kulig, a pałac w Grudnie to literacko przetworzony pałac kurozwęcki.
Zamość był w planach od samego początku wycieczki. Trochę okrężnymi drogami doszedłem do wniosku,że warto go zobaczyć. Wenecjanin Andrea dell'Aqua,architekt i budowniczy,inżynier wojskowy i artylerzysta pochodzenia weneckiego, działający w XVII wieku w Polsce w latach 1600 - 1618 miał znaczny udział w budowie twierdzy zamojskiej a w latach 1623/24 sporządził plany twierdzy jasnogórskiej. Przez kilku autorów historycznych opracowań podejrzewany był też o udział w projektowaniu pilickich obwarowań co ze względu na powiązania jednego z ich fundatorów - Warszyckiego - z częstochowskim klasztorem nie musi być bezzasadne. Szukając śladów Andrei natknąłem się na opisy Zamościa i tak z każdym dniem zainteresowanie tym miastem rosło. Nie wdając się w szczegółowe opisy tego co zobaczyłem powiem krótko - Zamość znalazł się, wraz z Sandomierzem i Toruniem, w mojej "medalowej trójce" wśród większych miast które zwiedziłem z tym,że nie mam zamiaru wnikać w to,które z nich bardziej zasłużyło na złoto. Pierwsze miejsce ex-aequo i koniec dyskusji Zamość bardziej niż samymi zabytkami zachwyca rozmachem z jakim trwa jego rewaloryzacja a na dodatek to kolejny "Kraków bez ludzi" czyli mnóstwo pięknych zabytków i możliwość podziwiania ich bez jarmarcznego zgiełku i tłumu. Jeden dzień to zdecydowanie za mało na poznanie miasta a jeden post to za mało na nawet pobieżne opisanie jego historii i zabytków. Nie będę tego próbował bo sama tylko lista obiektów wartych obejrzenia byłaby długaśna jak brazylijski serial. Nie bez powodu miasto znalazło się na liście światowego dziedzictwa kultury i przyrody UNESCO. Zainteresowani znajdą potrzebne informacje w internecie chociażby tutaj czy tutaj Pospacerowaliśmy wzdłuż i wszerz Starego Miasta, posiedzieliśmy na rynku przy filiżance dobrej kawy patrząc na kolorowe kamieniczki i bez zbędnych słów doszliśmy do wspólnego wniosku,że to na pewno nie ostatnia nasza wizyta tutaj. Trochę za daleko na weekendowe wypady ale za rok też będą wakacje
Po dłuższej niż planowana przerwie wracam do wakacyjnych wspomnień. Dobrze,że nie napisałem ,w którą niedzielę będzie ciąg dalszy Trzeba było najpierw w pracy podkręcić tempo i odrobić wakacyjne lenistwo. Kolejnym miastem na trasie był Przeworsk.Spacerek po mieście był szybki bo niemiłosiernie lało. Rynek jak i w kilku poprzednich miasteczkach zatłoczony niemiłosiernie pojazdami co odbiera mu sporo uroku.Piękny, trochę niecodzienny w kształcie jest ratusz stojący na najwyższym wzniesieniu rynku.Budowla pochodzi z pierwszej połowy XV wieku.Podczas remontu na początku XX wieku zmieniono dach gontowy z drewnianą wieżyczką na mansardowy pokryty dachówką. Wykonano wówczas nową, drewnianą wieżę z loggią obitą blachą ,dostawiono parterową, murowaną przybudówkę. Parter budynku mieścił dawniej zajazd. Tu mieściły się także miara i waga.Piętro ratusza przeznaczone było na biura magistratu i sąd wójtowsko – ławniczy a w piwnicy znajdowało się więzienie. Obok rynku widać Bazylikę Kolegiacką Ducha Świętego gdzie znajdować ma się ołtarz będący wierną repliką z Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie oraz gotyckie epitafium Rafała Tarnowskiego. Niestety drzwi do świątyni są zamknięte.Pozostało obejrzenie ołtarza głównego.Kościół Bernardynów nie był zamknięty ale ze względu na remont niewiele dało się we wnętrzu zobaczyć. Królowały tam folie i brezenty. Tutaj na szczęście zawód wynagradza to co zobaczyć można na zewnątrz.Niezwykły kształt prezbiterium opisywany jest w wielu w książkach traktujących o polskiej architekturze renesansowej.Trójścienne prezbiterium gotyckie w XVII wieku otrzymało trzy renesansowe szczyty z ślepymi arkadami. Widać tu dbałość o efekt a nie o harmonijny wygląd co było charakterystyczne dla właśnie dla polskiego późnego renesansu. Sporo się trzeba nachodzić aby sfotografować jakieś rozsądne ujęcie. Bujna letnia zieleń zasłania widok. Jest za to okazja aby obejrzeć klasztorne mury obronne. Wielki najazd Turków i Tatarów w 1498 r oraz kolejne napady tatarskie doprowadziły do budowy murów obronnych wokół klasztoru dla zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko zakonnikom ale i okolicznej ludności. Powstała przy tym wątpliwość czy fortyfikacja klasztoru i udział zakonników w obronie nie stoi w sprzeczności z przepisami kościelnymi, Specjalne zezwolenie papieża Klemensa VII z 1523 roku dla klasztorów polskich, zwłaszcza ruskich rozwiązało problem. Wśród dobroczyńców klasztoru są Pileccy z pobliskiego Łańcuta jurajski ślad mam więc z głowy. Gdyby było mało to na każdym kroku przewijają sie Tarnowscy i Jarosławscy skoligaceni wzdłuż i wszerz z różnymi jurajskimi rodami. Przestało jednak padać dało się więc spokojnie pospacerować po miejskich zakamarkach. Nie byliśmy w pałacu Lubomirskich. Nie dotarliśmy do muzeum gdzie są między innymi bogate zbiory o tematyce strażackiej - Juniorzy nam tego nie darują - nie byliśmy też w unikalnym skansenie-campingu "Pastewnik". Ciągnęło mnie do Jarosławia bo naczytałem się sporo o tamtejszych zabytkach.
Pożegnaliśmy Sandomierz obierając kierunek na południowy wschód.Kolejnym etapem miały był Łańcut,Przeworsk,Jarosław i Sieniawa. Po przestudiowaniu przewodników wybraliśmy wariant przez Stalową Wolę i Leżajsk. Niech się mieszkańcy Stalowej Woli na mnie nie obrażają ale to miasto nie jest zbyt interesującym obiektem turystycznym.Powiem krótko: zobaczyłem to czego sie spodziewałem- blokowisko w stylu "późnego Gomułki" albo "wczesnego Gierka" z olbrzymimi pustymi placami pomiędzy domami. Częścią tego miasta jest jednak dzisiaj Rozwadów,kiedyś samodzielne miasto. Nie rozumiem jak mając taka perełkę wśród blokowisk można tego nie wykorzystać.Rozwadów ma ryneczek,klasztor Kapucynów, kościoły, zabytkową stację kolei i trochę starych poprzemysłowych obiektów,które aż proszą się o to żeby je przerobić na knajpki czy hotele.Tu powinno powstać "stare miasto" stanowiące serce i kulturalne centrum dla betonowego miasta bez duszy. Na razie jest tu tylko typowa "małomiasteczkowa bieda",może nie dosłowna ale sprawiająca takie właśnie wrażenie. W klasztorze mieliśmy okazję posłuchać muzyki organowej. Była to "tylko" próba przed wieczornym koncertem ale muzyka wspaniale podkreślała nastrój.Kościół klasztorny jest piękny przez swoją "ubogą" szatę. Nie ma tutaj kapiących od złota barokowych cudów.Jest biel ścian i ołtarz w "drewnianych kolorach. Rozwadów to nie jedyny szok jaki tutaj przeżyliśmy.Wyobraźcie sobie,że macie przed sobą stojący wśród drzew drewniany kościółek,żywcem przeniesiony z jakiś beskidzkich plenerów.Odwracacie się i widzicie za sobą... Auchan, budynek ZUS-u w stylu "szkło i aluminium" i olbrzymie blokowisko. To nie zły sen to Stalowa Wola i kościół św.Floriana przeniesiony tu w 1943 roku ze wsi Stany. Z trasy do Leżajska warto zrobić mały skok w bok i pojechać przez Ulanów i Krzeszów. W Ulanowie, u ujścia Tanwi do Sanu znajdowała się przystań rzeczna, do której zawijały statki żeglugi śródlądowej.Tu budowano i naprawiono statki. Gdy Pobudowano spichlerze a Ulanów stał się wtedy portem dla Ziemi Bełskiej, Podola i Ziemi Czerwieńskiej. Rozkwit Ulanowa trwał od XVII do XIX wieku a miejscowość zawdzięczała go rozbudowanemu rzemiosłu szkutniczemu i silnemu ośrodkowi flisackiemu.Portu w Ulanowie zyskał wtedy miano “małego Gdańska.”Cechy retmański i sterników miały wielki wpływ na to, co działo się w miasteczku.Przygotowywały one fachowców prowadzących spławy Sanem, Wieprzem, Bugiem, Narwią i Wisłą do Torunia, Grudziądza i Gdańska. Od tego czasu stał się Ulanów stolicą polskiego flisactwa. Miejscowość przetrwała Potop,liczne epidemie i pożary Dopiero początek wieku XX-go przyniósł upadek gospodarczy. Przyczyną tego było wybudowanie kolei żelaznej Rozwadów – Przeworsk przez Nisko i Rudnik z pominięciem Ulanowa. Zachowały się zabytkowe kościoły pw. św. Trójcy (tzw. flisacki) zbudowany z fundacji Jędrzeja Zamojskiego, wojewody smoleńskiego i pw. św. Jana Chrzciciela i św. Barbary wzniesiony z fundacji Jana Hilarego Ulińskiego, chorążego halickiego. Pojechaliśmy dalej do Krzeszowa ale jakoś tak wyszło,że przegapiliśmy zjazd do starego drewnianego kościółka a następna droga była zamknięta dla ruchu Na szczęście miejscowość ta znalazła się na trasie powrotnej więc jego opis pojawi się nieco później.
tak z marszu trudno będzie to ustalić... mówiąc o najstarszym śladzie chrześcijaństwa nasuwa mi się Staromieście (Lelów) gdzie kaplica miała powstać ok 1080 roku (ale nie ma na to mocnych dowodów) i oczywiście wzgórze wawelskie
co do najstarszych zachowanych kaplic - gdzieś powinny zachować się te z XVII wieku (na starsze nie ma co liczyć) a trzeba ich będzie szukać na Jurze Południowej
W murach zachowały się fragmenty konstrukcji sięgające czasów Padniewskiego. Radykalnych zmian było kilka. Po pierwsze pierwotny pałac miał front od strony Biskupic. Jego "odwrócenie" to czasy Jerzego Zbaraskiego - początek XVII wieku.Pierwsza połowa XIX wieku to duże zmiany we wnętrzu (m.in. nieistniejący dzisiaj trakt arkadowy na dziedzińcu) i w otoczeniu (budowa oficyn i kordegard). To co przedstawia dzisiejszy pałac to konstrukcyjnie niemal dokładnie stan z początku drugiej połowy wieku XIX.
Wyposażenie to mały pikuś.
Czy ten pałac o którym się pisze i mówi to pałac z XVII wieku czy z XIX.
Rekonstrukcja czy "rekonstrukcja"? Oto jest pytanie.

Tam, gdzie zimują łabędzie
TRADYCJA OCHRONY ŁABĘDZI W HAMBURGU SIĘGA XVII WIEKU

Hamburskie łabędzie trafiły już do zimowych kwater. Zanim rzeka Alster zdążyła zamarznąć i uwięzić ptaki, władze miasta przeniosły je w bezpieczne miejsce, niedaleko tamy w Eppendorf. Pracująca tam cały czas pompy sprawią, że woda nie zamarznie i nie narazi łabędzi na niepotrzebne cierpienie.

Tradycja łapania łabędzi sięga XVII wieku. W 1664 roku rada miejska objęła te ptaki ochroną i przed nastaniem mrozów zaczęła przenosić je w bezpieczne miejsce. Od 1818 roku wyznaczany jest do tego zadania specjalny urzędnik, zwany "Ojcem Łabędzi". Przez wiele lat funkcję tę pełni już Olaf Ness. Zresztą, jest to zadanie przekazywane w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie.

By uniknąć niepotrzebnych kontuzji od dziobów i uderzeń skrzydłami, chwytający ptaki wiążą je specjalną taśmą. Później łabędzie pakowane są do łódek, które płyną w kierunku tamy w Eppendorf.

- Nie mamy mniej zwierząt w tym roku, to po prostu zmiana dynamiki, bo niektóre z nich już znajdują się w miejscu zimowania, gdzie trafiły dobrowolnie. Dlatego może się wydawać, że przywieźliśmy tu mniej ptaków - powiedział Olaf Ness, koordynujący akcję.

Łapanie łabędzi zazwyczaj trwa kilka dni - tak długo, aż wszystkie ptaki znajdą się w wyznaczonym miejscu. Jednak wiosną, ku uciesze tysięcy hamburczyków, wracają.

jak



Nieee:) mój nick nie pochodzi od kolorowej tkaniny bawełnianej popularnej w, bodajże, XVII wieku:). Ani ja nie jestem tym materiałem . Btw. niezłe skojarzenie . Gdyby się uprzeć, to spytałabym czy Twój nick też czasem nie pochodzi od pewnej tkaniny, zwanej Kaszmirem (oczywiście uwzględniając wszelkie modyfikacje literowe):P. (bo szczerze powiedziawszy, miałam od początku takie skojarzonko ). Niemniej jednak, mam nadzieję, że prawda Cię boleśnie nie rozczarowała . Pozdrawiam.
90 budek lęgowych dla ptaków zostało zamontowanych na polecenie władz miejskich na drzewach w parku zamkowym Habsburgów w Żywcu. Schronienie znajdą ptaki występujące w żywieckim parku: sikorki, kowaliki i dzięcioły.
Park zamkowy Habsburgów w Żywcu to jeden z ważniejszych elementów ekosystemu miasta, a jednocześnie jedna z największych atrakcji historycznych i przyrodniczych regionu. Został założony w początkach XVII wieku przez szlachecką rodzinę Komorowskich.





Baszta Czarownic Zbudowana w XV w., przebudowana następnie w wieku XVIII na więzienie, przeznaczone głównie dla kobiet posądzonych o czary. Odbudowana w 1974 r., obecnie salon wystawowy Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej.



Aleja Henryka Sienkiewicza



Kościół Mariacki - Gotycki, trójnawowy, wybudowany w 2 połowie XIV w., rozbudowany w 1500 r. W latach 1803 i 1853-58 podczas remontów ograniczono jego rozmiary. Między 1858 a 1860 rokiem w trakcie kolejnej przebudowy nadano kościołowi formę pseudogotycką. Częściowo zniszczony w czasie II wojny światowej, odbudowany w roku 1948, posiada bazylikowe trzynawowe wnętrze, gwiaździste sklepienie nawy głównej i chóru, ciekawe ceramiczne wsporniki z wyobrażeniem ludzkich twarzy. Zachowały się również: gotycka grupa "Ukrzyżowanie", ambona z r. 1609 i ołtarz z roku 1658.



Kościół św. Mikołaja - obecnie Biblioteka Miejska. Wzniesiony w stylu gotyckim w XIV w. przy klasztorze norbertanek. Po wielkim pożarze w r. 1655 został przebudowany i przeznaczony na kościół garnizonowy. W latach 1770 - 1772 służył kolejno za magazyn, remizę i szkołę. Poważnie zniszczony w czasie II wojny światowej, odbudowany w latach 1963 - 1971.



Młyn i Zamek
Młyn zamkowy - Najstarszy zabytek przemysłowy w Polsce, wybudowany w 1310 roku. Spełniał również funkcję spichrza, o czym świadczą duże rozmiary oraz małe i wąskie okienka typu spichlerzowego. Przebudowywano go na początku XVI w., a następnie w latach 1863, 1880 i na początku XX w. Obecnie w Młynie odbywają się wystawy.
Zamek Książąt Pomorskich - Wybudowany został w roku 1507 za panowania najwybitniejszego władcy Pomorza Zachodniego - księcia Bogusława X. W latach 1580 - 87 przebudowano zamek na dwupiętrowy budynek w stylu renesansowym z dużymi oknami i ozdobną wieżą. W drugiej połowie XVII w. zamek przebudowano na koszary wojskowe.
Po pożarze w roku 1821 urządzono tu magazyny zbożowe. W latach 1959 - 1965 zamek odbudowano po zniszczeniach wojennych nadając mu dawną formę architektoniczną. Obecnie mieści się tu Muzeum Pomorza Środkowego. Z autentycznej budowli zachowały się mury zewnętrzne i sklepienie starej klatki schodowej. W Muzeum Pomorza Środkowego zgromadzono wiele interesujących eksponatów, m.in. "mapę Lubinusa" z 1618 r., cynowe sarkofagi książąt pomorskich, tablice herbowe, modlitewniki Michała Mostnika, bogatą kolekcję rzeźby sakralnej oraz największą w Polsce kolekcję dzieł S.I. Witkiewicza - Witkacego.



Ratusz - Wybudowany w stylu neogotyckim w latach 1898-1901. Wieża o wysokości 60 metrów. We wnętrzu znajdują się witraże i obrazy związane z historią miasta.

Na razie tyle. Będzie więcej
Dziś wielkie lanie!

Dawniej istotą śmigusa było smaganie rózgami po nogach, zaś dyngusa - oblewanie wodą i zbieranie datków stanowiących "okup".

Drugi dzień Świąt Wielkanocnych jest traktowany przez polski Kościół katolicki jako kontynuacja święta zmartwychwstania Chrystusa. Poniedziałek zwyczajowo przeznaczony jest na odwiedzanie rodziny i przyjaciół, w przeciwieństwie do Niedzieli Wielkanocnej, którą spędza się w gronie najbliższych.

W wielu krajach, także w Polsce, przez długi czas - do XVII wieku - świętowano Wielkanoc przez trzy dni. Dyngus trwał bowiem dwa dni. W Poniedziałek Wielkanocny panowie oblewali panie, a we Wtorek Wielkanocny, zwany trzecim świętem wielkanocnym - panie oblewały panów.

Wielkanoc po polsku

W tradycji ludowej Poniedziałek Wielkanocny znany jest jako śmigus-dyngus, albo lany poniedziałek.

W miastach panowie korzystali ze śmigusa-dyngusa bardzo skromnie, spryskując panny najwyżej wodą różaną. Na wsiach w ruch szły wiadra i kubły. Przemoczona odzież i mokre włosy świadczyły o powodzeniu panny.

________
Interia.pl
Dziś wielkie lanie!

Dawniej istotą śmigusa było smaganie rózgami po nogach, zaś dyngusa - oblewanie wodą i zbieranie datków stanowiących "okup".

Drugi dzień Świąt Wielkanocnych jest traktowany przez polski Kościół katolicki jako kontynuacja święta zmartwychwstania Chrystusa. Poniedziałek zwyczajowo przeznaczony jest na odwiedzanie rodziny i przyjaciół, w przeciwieństwie do Niedzieli Wielkanocnej, którą spędza się w gronie najbliższych.

W wielu krajach, także w Polsce, przez długi czas - do XVII wieku - świętowano Wielkanoc przez trzy dni. Dyngus trwał bowiem dwa dni. W Poniedziałek Wielkanocny panowie oblewali panie, a we Wtorek Wielkanocny, zwany trzecim świętem wielkanocnym - panie oblewały panów.

Wielkanoc po polsku

W tradycji ludowej Poniedziałek Wielkanocny znany jest jako śmigus-dyngus, albo lany poniedziałek.

W miastach panowie korzystali ze śmigusa-dyngusa bardzo skromnie, spryskując panny najwyżej wodą różaną. Na wsiach w ruch szły wiadra i kubły. Przemoczona odzież i mokre włosy świadczyły o powodzeniu panny.

________
Interia.pl
A pod Kłuszynem, wcale nie przegrała Moskwa, tylko Szwedzi i Francuzi, którzy w sporej ilości uczestniczyli w tej bitwie po stronie moskiewskiej
W takim razie, można postawić tezę, że Szwedzi nie wygrali w XVII wieku żadnej bitwy, bo zawsze w skład ich armii wchodziły oddziały najemne. A co więcej, w przeciwności do Kłuszyna, to najemnicy w armii szwedzkiej dominowali zarówno pod względem liczebności, jak i walorów bojowych.. ...
Dla czystej formalności podaję wykaz opublikowanych najlepszych prac z XIV Zjazdu.

Referaty zostały wydane w studenckim czasopiśmie naukowym IUVENILIA, nr 2, Wrocław 2007.

Andrzej KOMPA
Cesarz bez cesarstwa. Justynian II miedzy obaleniem a powrotem na
tron.
Piotr PRANKE
Kobieta w świecie wikingów.
Michalina PETELSKA
Oskarżenia kierowane przeciwko jezuitom w polskiej literaturze antyjezuickiej przełomu XVI i XVII wieku na podstawie fragmentów „Wujka, to jest krótkiego odpisu na pisanie ks. Jakuba Wujka” Marcina Czechowica oraz innych antyjezuityków.
Krzysztof ŁUKAWSKI
Stolica carów w początkach XVII wieku. Moskwa w polsko-litewskich źródłach pamiętnikarskich i ikonograficznych.
Agata WOJCIECHOWSKA
Udział Władysława IV, stanów i senatu w rokowaniach w Sztumskiej
Wsi.
Przemysław DAMSKI
Federacyjne koncepcje księcia Adama Jerzego Czartoryskiego w memoriale „O systemie politycznym, który winna stosować Rosja”.
Agnieszka KISIELEWICZ
Obchody setnej rocznicy śmierci Napoleona w Polsce (5 maja 1921 roku).
Alicja BIENKOWSKA
Chłopi wobec przewrotu majowego w świetle prasy ludowej.
Paweł BABIJ
Adolf Hitler a chrześcijaństwo.
Rafał JAZWINSKI
Geneza, społeczne podłoże oraz funkcjonowanie mitu bohatera w ideologii
i propagandzie nazizmu.
Przemysław SIEKIERKA
„Dzikie obrazy bezmyślnego zniszczenia”. Próba psychohistorycznej
analizy relacji Waltera Tauska z nocy kryształowej we Wrocławiu
Dawid GOLIK
„Ogień” nad Ochotnica — działalność grupy sztabowej Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia” nad Ochotnica od sierpnia do października 1946 roku.
Jadwiga GÓRSKA
„Niepokorni”. Sylwetki wybranych żołnierzy Wojska Polskiego i ich walka
o Wolną Ojczyznę w latach II Wojny Światowej i po 1945 roku: Wilk, Łupaszka, Bruzda, Zapora, Ogień, Witold
Grzegorz WOŁK
„Nie próbuj nigdy iść pod prąd...”. Sprawa inwigilacji grupy muzycznej
KSU przez SB na początku lat osiemdziesiątych.
Magdalena JANUS
Konflikt o pomniki niemieckie z lat II wojny światowej na Śląsku Opolskim
w świetle prasy regionalnej i lokalne.
Przemysław WIECZOREK
Między tiarą a infułą. Herb Benedykta XVI ...
armia turecka była droższa w wystawieniu i ewentualnym utrzymaniu, niż zaciągane jednostki polskie.
Według mnie armia turecka była o wiele tańsza, a co za tym idzie, łatwiejsza do wystawienia. Na pewno za to było trudniej ją przetransportować na drugi koniec imperium osmańskiego, niż przerzucić wojska koronne z Prus na Ukrainę.
Wystawianie armii w ogóle jest nieopłacalne, ale czy znaczy to, że armii się nie wystawia?
Czy jest opłacalne, czy nie, to zależy od charakteru i rezultatu wojny...
Turcja nie miała tak wielkich oporów wewnętrznych przed nowymi podatkami i wystawieniem armii jak Rzeczplita.
Oj, żebyś się nie zdziwił. W państwie Ottomańskim władza sułtana, absolutną była tylko z nazwy, przynajmniej w połowie XVII wieku... Wcale nie było tak łatwo nakładać, a potem pobierać podatki od miejscowych bejów i emirów, którzy bardziej mysleli o swoich własnych sprawach, niż o interesie całego państwa. Czytałem gdzieś, że szwedzki poseł do sułtana w latach 40-tych XVII wieku jeszcze na Węgrzech, musiał kilka razy uciekać przed napadami oddziałów przygranicznych namiestników tureckich. To chyba świadczy najlepiej o anarchii i słabości tureckiego aparatu państwowego.. ...
Zamoyski to trochę inna historia, dbał o dobro Rzeczpospolitej jak o swoje. Tego np. nie widzimy już u tych wielkich magnatów w drugiej połowie XVII wieku.

Za to zastanowiłbym się nad posunięciem Jana Kazimierza do przywrócenia do łask wszystkich zdrajców z potopu. Czy to było najmądrzejsze posunięcie? Chociaż część z tych ludzi należałoby odesłać do lamusa! A majątki przejąć na własność państwa ...
Milo że zamieściliście plan. Ale mam jedną uwagę:"20. Michalina Petersa (Uniwersytet Gdański) – Polska literatura antyjezuicka przełomu XVI i XVII wieku".Poprawne nazwisko brzmi "Petelska". Ponadto jest to referat na sekcję historii Kościoła a nie na historię nowożytną. W miarę możliwości prosiłbym o przeniesienie ją na piątek. Mam jeszcze jedną prośbę, Barbara Powroźnik z UG potrzebuje rzutnika multimedialnego na referat o zdobyciu Fortu Donelson. Pozdrawiam ...
HISTORIA NOWOŻYTNA
PIĄTEK
1. Łukasz Wiliński (Uniwersytet Gdański) - Motywy zdrady Janusza Radziwiłła
2. Monika Rode (Uniwersytet Gdański) – Wszystko jest trucizną, ale w niewielkich dozach i w tak znakomitych fajkach trucizną być przestaje – rozważania na temat fajki glinianej
3. Wiesław Wróbel (Uniwersytet w Białymstoku) - Stary kościół farny w Białymstoku - mało znana, ale wyjątkowa świątynia Podlasia
4. Kamil Bartnikiewicz (Uniwersytet w Białymstoku) - Wyprawa Waleriana Dzieduszyckiego jako przykład poszukiwań nowych dróg eksportu polskich produktów po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej
5. T. Bartosz Drzewiecki (Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu) – Piwniccy herbu Lubicz. Aktywność polityczna i czynniki awansu społecznego rodziny średnioszlacheckiej w Prusach Królewskich
6. Fabian Filiks (Uniwersytet Opolski) - Teatr polski za panowania Wazów – szkice organizacji życia teatralnego w Rzeczypospolitej ok. końca XVI do polowy XVII wieku
7. Emil Konrad (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) – Udział mieszczan wielkopolskich w konfederacji barskiej w latach 1768-1769
8. Emilia Obrzanek (Uniwersytet Rzeszowski) – Związek zajęcia i trybu życia kobiet z oskarżeniem o czary
OBIAD
8. Ewa Nowicka (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) – Kurier Polski jako źródło do dziejów obyczajów w Polsce w pierwszej połowie XVIII wieku
9. Marcin Konik (Uniwersytet Jagielloński) - Mapa Wieliczki z 1648 r.
10. Leszek Trojan (Uniwersytet Jagielloński) - Władza a własność w filozofii politycznej Stanisława Orzechowskiego
11. Krzysztof Klikicki (Uniwersytet Rzeszowski) - Działalność Stanisława Staszica w Zamościu.
12. Brygida Kolasa (Uniwersytet Rzeszowski) - Życie, działalność polityczna i twórczość Stanisława Herakliusza Lubomirskiego w latach 1642-1701
13. Krzysztof Łukawski (Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku) - Stolica carów w początkach XVII wieku. Moskwa w polsko-litewskich źródłach pamiętnikarskich i ikonograficznych
14. Piotr Klejment (Pomorska Akademia Pedagogiczna w Słupsku) - Ekspansja chrześcijaństwa w XVI-wiecznej Japonii
15. Anna Skarżyńska (Akademia Podlaska w Siedlcach) – Wyznanie ewangelicko- augsburskie na terenie Węgrowa
NIEDZIELA
16. Daniel Głowiński (Uniwersytet Zielonogórski) – Nieudane związki Marii Stuart
17. Tomasz Kot (Uniwersytet Marii Curie –Skłodowskiej w Lublinie) - Interwencja polska w Rosji w dobie Wielkiej Smuty
18. Dominik Szulc (Uniwersytet Marii Curie –Skłodowskiej w Lublinie) - Wojna domowa na Litwie w latach 1503-1508.Okoliczności konfliktu Glińskich z Zabrzezińskimi
19. Bartłomiej Bubacz (Uniwersytet Gdański )- Sądownictwo w okresie demokracji szlacheckiej.
20. Michalina Petersa (Uniwersytet Gdański) – Polska literatura antyjezuicka przełomu XVI i XVII wieku
21. Agata Wojciechowska (Uniwersytet Wrocławski) - Król Władysław IV i szlachta wobec rokowań w Sztumskiej Wsi
22.Iwona Mudel (Uniwersytet w Białymstoku) - Stosunki polsko-szwedzkie od unii kalmarskiej do 1572r ...
Witam-tu Anna Pastorek (Uniwersytet Zielonogórski)

Zgodnie z Waszą prośbą przypominam temat mojego referatu:
Broń rakietowa w I poł. XVII wieku i jej produkcja na podstawie dzieła Kaziemierza Siemienowicza "Wielkiej sztuki atrylerii część pierwsza".
Potrzebny jest mi rzutnik (zwykły).

Informację o godzinie przyjzdu podam jak będę wiedzieć, gdzie i w ilu osobowym pokoju zostaliśmy zakwaterowani. Jeśli jest taka możliwość, to wolałabym wygłosić referat w piątek.
W razie potrzeby podaję mój nr. tel. 660 359 515
Pozdrawiam : ...
Witam!
Dokładne informacje nt. referatów i referentów z Pułtuska (WSH im. A. Gieysztora):

1. Rafał JAŹWIŃSKI - MIT BOHATERA W IDEOLOGII I PROPAGANDZIE NAZISTOWSKIEJ
2. Marta KOWALSKA - OSADNICTWO I IMIGRACJA ŻYDOWSKA DO PALESTYNY 1919-1948
3. Paulina UCHAL - BRACTWA RELIGIJNE W MIEŚCIE ŚREDNIOWIECZNYM
4. Michał JACEK - DZIAŁANIA LOTNICTWA SGO „NAREW” W KAMPANII WRZEŚNIOWEJ
5. Edyta KASJANIUK - PLAKATY PROPAGANDOWE W POLSCE OD 1945 DO 1956 ROKU
6. Ewa KONIK - OBÓZ HITLEROWSKI W TREBLINCE – TECHNIKA UŚMIERCANIA I PALENIA ZWŁOK
7. Justyna FRĄCKIEWICZ - CZARNI MUZUŁMANIE – POWSTANIE, ORGANIZACJA I PROGRAM RUCHU DO 1965
8. Krzysztof ŁUKAWSKI - STOLICA CARÓW W POCZĄTKACH XVII WIEKU. MOSKWA W POLSKO-LITEWSKICH ŹRÓDŁACH PAMIĘTNIKARSKICH I IKONOGRAFICZNYCH

Na prośbę kolegów z SKNH Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy zamieszczam także ich dane:

1. Anna WIŚNIEWSKA - WITOLD PILECKI OD NIEPODLEGŁOŚCI PRZEZ OŚWIĘCIM DO PRL-U
2. Grzegorz CIECHANOWSKI - KLĘSKA W LESIE TEUTOBURSKIM. ANALIZA BŁĘDÓW KWINTYLIUSZA WARUSA
3. Konrad PAPUZIŃSKI - HANNIBAL – OSTATNI WIELKI KARTAGIŃCZYK
4. Tomek IZAJASZ - POCHODZENIE CELTÓW

Karty zgłoszeniowe Pułtuska i Bydgoszczy wysłałem na mail'a Waszego koła.
Opłaty konferencyjne (za Pułtusk i za Bydgoszcz) przelaliśmy dopiero dzisiaj więc na Waszym koncie pojawią się Bóg wie kiedy. Jeżeli chcecie dostać potwierdzenie wpłaty faksem proszę o podanie numeru, wyślemy je jutro rano.

Pozdrawiam i do usłyszenia
Krzysztof Łukawski
Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztor ...
Witam!
Dokładne informacje nt. referatów i referentów z Pułtuska (WSH im. A. Gieysztora):

1. Rafał JAŹWIŃSKI - MIT BOHATERA W IDEOLOGII I PROPAGANDZIE NAZISTOWSKIEJ
2. Marta KOWALSKA - OSADNICTWO I IMIGRACJA ŻYDOWSKA DO PALESTYNY 1919-1948
3. Paulina UCHAL - BRACTWA RELIGIJNE W MIEŚCIE ŚREDNIOWIECZNYM
4. Michał JACEK - DZIAŁANIA LOTNICTWA SGO „NAREW” W KAMPANII WRZEŚNIOWEJ
5. Edyta KASJANIUK - PLAKATY PROPAGANDOWE W POLSCE OD 1945 DO 1956 ROKU
6. Ewa KONIK - OBÓZ HITLEROWSKI W TREBLINCE – TECHNIKA UŚMIERCANIA I PALENIA ZWŁOK
7. Justyna FRĄCKIEWICZ - CZARNI MUZUŁMANIE – POWSTANIE, ORGANIZACJA I PROGRAM RUCHU DO 1965
8. Krzysztof ŁUKAWSKI - STOLICA CARÓW W POCZĄTKACH XVII WIEKU. MOSKWA W POLSKO-LITEWSKICH ŹRÓDŁACH PAMIĘTNIKARSKICH I IKONOGRAFICZNYCH

Na prośbę kolegów z SKNH Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy zamieszczam także ich dane:

1. Anna WIŚNIEWSKA - WITOLD PILECKI OD NIEPODLEGŁOŚCI PRZEZ OŚWIĘCIM DO PRL-U
2. Grzegorz CIECHANOWSKI - KLĘSKA W LESIE TEUTOBURSKIM. ANALIZA BŁĘDÓW KWINTYLIUSZA WARUSA
3. Konrad PAPUZIŃSKI - HANNIBAL – OSTATNI WIELKI KARTAGIŃCZYK
4. Tomek IZAJASZ - POCHODZENIE CELTÓW

Karty zgłoszeniowe Pułtuska i Bydgoszczy wysłałem na mail'a Waszego koła.
Opłaty konferencyjne (za Pułtusk i za Bydgoszcz) przelaliśmy dopiero dzisiaj więc na Waszym koncie pojawią się Bóg wie kiedy. Jeżeli chcecie dostać potwierdzenie wpłaty faksem proszę o podanie numeru, wyślemy je jutro rano.

Pozdrawiam i do usłyszenia
Krzysztof Łukawski
Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztor ...
4-go dnia września Król, wziąwszy marszałka Opalińskiego, podkomorzego litewskiego Radziwiłła, podstolego koronnego Gembickiego i Ryskiego, w przebraniu wyprawił się do Iłży dla powitania królowej. ...6 września Wieczorem król dotarł do miejsca pobytu królowej.
...wśród innych incognito króla, który ponowił powitanie ściskając rękę królowej, ta zaś upadła mu do nóg.

Witamy
Na te i inne sceny zapraszamy do zamku Iłży w dniach 5-7 września 2008 roku.
Już po raz drugi organizujemy dla Was spotkania . Fabuła tak jak i w zeszłym roku dotyczy spotkania młodej pary czyli Cecylii Renaty i Władysława IV w Iłży w 1637r. Tu będziemy chcieli pokazać trochę kultury i obyczaju XVII wieku. Będą tańce, zabawy, szermierka, muzyka itp. Zapraszamy grupy i zespoły tańca dawnego i muzyki dawnej, szlachcianki i szlachtę okolicznych ziem co chcą przywitać królewską parę oraz wszelkich rzemieślników i kupców bławatnych co przy tej okazji swój trzosik uzupełnią.
Drugie wydarzenie to zniszczenie Iłży w czasie potopu w 1657r i wizyta Rakoczego w zgliszczach zamku. Tu zapraszamy wszelkie wojenne grupy, przewidujemy egzercerunki i potyczki. Zapraszamy chorągwie konne, roty, pułki i regimenty piesze i pospolite ruszenie różnych województw.
jako organizatorzy zapewniamy:
Wyżywienie:
piątek - kolacja
sobota - śniadanie, obiad (katering), wieczorna uczta
niedziela - śniadanie
oczywiście jeśli ktoś będzie chętny do samodzielnego gotowania będzie przygotowane palenisko.
Obozowanie:
możliwość rozbicia namiotów na dziedzińcu zamku, nocleg w szkole, dla osób które przyjadą z małymi dziećmi jest możliwość noclegu w domkach wczasowych ale musimy o tym wiedzieć wcześniej. Przy obozie będzie toyka i rynna z bieżącą wodą, prysznice i toalety w szkole ok 1km od zamku.

W programie:
Inscenizacja spotkania Cecyli Renaty z Władysławem IV (teren - zamek)
Tańce dworskie - w ramach tańców dworu Cecylii Renaty i orszaku marszałka Opalińskiego oraz turniej grup zespołów tańca dawnego. (teren - zamek)
Turniej szermierczy Szabli, Rapiera i Szpady. (teren - zamek)
Turniej łuczniczy przygotowywany przez Tomka Pękale (teren - zamek)
Potyczki wojenne, ćwiczenia musztry konnej i pieszej (teren - pola przed zamkiem)
Dwie inscenizacje wojenne:
sobota wieczór potyczki ze Szwedami (teren - pola przed zamkiem)
niedziela potyczka z Siedmiogrodzianami(teren - pola przed zamkiem).

W tym roku możemy zaprosić do 150 osób - ograniczają nas fundusze na wyżywienie.

Impreza na zaproszenia. Inne informacje dostępne na stronie.
Organizatorzy:
Regiment KJM, Cywil Band Regiment, Akademia Tańca Dawnego i MGOSiR Iłża.
To jest właśnie mój problem. W internecie jest ogrom informacji na temat XVII w. podczas gdy o wieku XVI nie za wiele... A zanim udam się do biblioteki wolałbym wiedzieć czego dokładnie szukam
Dzięki wielkie Netko :*
Może dopowiem tak, wszak widzę, że obeznaniście w temacie : Jeśli możecie, prosiłbym was o podanie pozycji traktującej o szeroko rozumianej kulturze materialnej wspomnianego okresu na ziemiach polskich Przyda mi się wszystko
Pozdrawiam!
p.s. Administracja mogłaby,nota bene, założyc tutaj dzialik pod tytułem "księgozbiór" No ale nie wtrącam się w politykę wewnętrzną
Ze swojej strony moge polecic takie pozycje...
Historia ubiorów - Maria Gutkowska - Rychlewska,
Polski ubiór - Magdalena Bartkiewicz
Moda i technika włókiennicza w Europie od XVI do XVIII wieku - Irena Turnau
Zycie polskie w dawnych wiekach - Władysław Łoziński

Wiecej napewno poleci Gloyv

Acha, no i dział pergaminy na naszej stronie... Wiecej tu o XVII wieku ale i z lat wczesniejszych conieco sie znajdzie.
Wystawa Pasja zbierania. Zbiory Ryszarda Z. Janiaka
Zamek Królewski w Warszawie, 25 kwietnia - 22 lipca 2007 r.

Prezentacja Kolekcji Ryszarda Janiaka jest trzecią z cyklu wystaw poświęconych współczesnym polskim kolekcjonerom, organizowanych przez Zamek Królewski w Warszawie (Imago Poloniae, 2002, W świecie porcelany... 2003). Obecna wystawa przygotowywana jest we współpracy z Muzeum Narodowym w Kielcach, w którym także będzie prezentowana.


Zbiory R. Janiaka obejmują około 800 przedmiotów z zakresu malarstwa i rzemiosła artystycznego, z których eksponowane będą reprezentatywne obiekty dla każdej z dziedzin sztuki. Największym zespołem, liczącym kilkaset przedmiotów jest broń sieczna i palna, zarówno europejska, jak bliskowschodnia (tereny Turcji, Persji, Kaukazu) i dalekowschodnia (XVI-początek XX wieku). Przedmioty są pięknie zdobione grawerunkiem bądź inkrustacją, a wśród nich wyróżnić należy zbroje maksymiliańską oraz kompletną samurajską.

Istotnym elementem kolekcji są pasy kontuszowe z manufaktur polskich i lyońskich, tkaniny haftowane i makaty buczackie, o różnorodnej stylistyce. Wśród pasów kontuszowych na uwagę zasługuje pas słucki z sygnaturą J. Mazarskiego (zmieniający proweniencję kilku pasów ze zbiorów MNK i MNW). Wyróżnić należy haftowany czaprak turecki z końca XVI wieku, namiot turecki oraz unikalną jedwabną tkaninę złotolitą ze Słucka, sygnowaną.

W zbiorach R. Janiaka znajdują się również portrety polskie (m.in. Anny, córki Stanisława Herakliusza Lubomirskiego z przełomu XVII i XVIII w., wycofany z depozytu w MNW oraz 10 wizerunków polskich hetmanów z XVIII i XIX stulecia) oraz kilkanaście miniatur przedstawiających m.in. Ludwika XVI i Marie Antoninę czy Franciszka Józefa z początku XX wieku. Na szczególne wyróżnienie zasługuje miniatura portretowa Edwarda księcia Kentu, autorstwa Roberta Cosweya.

W kolekcji nie zabrakło także sreber (kilkadziesiąt obiektów), w tym kufli gdańskich, pojedynczych wyrobów norymberskich czy berlińskich wysokiej klasy.
W zespole ceramiki na uwagę zasługuje porcelana z paryskich manufaktur Dagoty i Nast., z początku XIX wieku. Wśród szkła wyróżnić należy kieliszek i karafinka z herbem Mniszech, wykonanych w Hucie Kryształowej w Lubaczowie, które są jednymi z dziesięciu zachowanych z tego serwisu.

Wystawie będzie towarzyszył katalog, za którego merytoryczne opracowanie odpowiada zespół Muzeum Narodowego w Kielcach.

Zdjęcia dostępne:
w oknie dialogowym: nazwa użytkownika: prasa, hasło: krolewska


Krzysztof


jeśli ktoś z WKS'u pokazać chciałby sie na otwarciu wystawy to powyżej wklejam wiadomości o wystawie.
Niestety nic poza zwiedzeniem wystawy w dniu otwarcia i ewentualnie katalogami broni nie mogę na razie zaoferować.
Oczywiście chodziłoby o ludzi w strojach historycznych.
wszędzie noszono różnej wysokości kapelusze, trzeba pooglądać obrazy z XVII wieku.
poszli na łatwizne byle pasowało ciut do XVII wieku i miało dwa człony w nazwie jak inne restauracje "ogniem i mieczem", "krew i róża" i jeszcze kilka innych, nie mogli dostac tamtych nazw a chłopskie i szlacheckie jadło już zajęte to dali jakąkolwiek :]
a obiecywać to sobie mogli restauratorzy krakauerscy
Witajcie
ci z Gniewu wsadzili właśnie nowy rozkład jazdy i wychodzi ze to jest 3 dni:



OBWIESZCZENIE
O BITWIE DWÓCH WAZÓW
VIVAT VASA! - IV edycja
ZAMEK W GNIEWIE
19 -21 SIERPNIA ROKU PAŃSKIEGO 2005

Jarosław Struczyński Kasztelan Gniewski, Marszałek Kapituły Rycerstwa Polskiego, Konfrater Świętego Wojciecha, Namiestnik Żółtego Regimentu, etc. śle zaproszenie do przybycia na "Vivat Vasa!" - "Bitwę Dwóch Wazów" która odbędzie się wedle następującego porządku:

W piątek - 19 sierpnia
Salwa Armatnia na Anioł Pański.
Egzercerunki i Musztry Chorągwi Konnych
oraz Pieszych


W sobotę - 20 sierpnia

Salwa Armatnia na Anioł Pański.
Egzercerunki i Musztry Chorągwi Konnych
oraz Pieszych
Turniej muszkieterów
Muzykowanie i Zabawy Obozowe Wojsk
Inscenizacja Historyczno-Batalistyczna
"Wieczorne Oblężenie Zamku i Miasta"
Przemarsz wojsk z pochodniami przez Miasto
Wielkie Ognisko na Placu Turniejowym.

W niedzielę - 21 sierpnia

Inscenizacja Historyczno-Batalistyczna
"Bitwa Dwóch Wazów"

Szczegółowy program godzinowy VIVAT VASA! zostanie podany na początku sierpnia.

Zapraszamy do udziału w Vivat Vasa! wszystkie grupy zajmujące się odtwórstwem XVII wieku.
By uzyskać zaproszenie należy przesłać:
formularz zgłoszeniowy (do pobrania ZIP) do 25 lipca.
Zaproszonym grupą zapewniamy nocleg w zamkowych komnatach oraz wieczerzę w piątek i sobotę.
Wymagamy przestrzegania ARTYKUŁÓW WOJENNYCH
oraz zadeklarowania wykonania co najmniej jednej 20 min. prezentacji, musztry lub innego pokazu.
Potwierdzeniem zaproszenia jest umieszczenie
w Spisie Zaproszonych na Vivat Vasa!.
OBWIESZCZENIE
O BITWIE DWÓCH WAZÓW
VIVAT VASA! - IV edycja
ZAMEK W GNIEWIE
19 -20 SIERPNIA ROKU PAŃSKIEGO 2005

Jarosław Struczyński Kasztelan Gniewski, Marszałek Kapituły Rycerstwa Polskiego, Konfrater Świętego Wojciecha, Namiestnik Żółtego Regimentu, etc. śle zaproszenie do przybycia na "Vivat Vasa!" - "Bitwę Dwóch Wazów" która odbędzie się wedle następującego porządku:

W piątek - 19 sierpnia

Salwa Armatnia na Anioł Pański.

Obozowe potyczki żołnierskie o Beczkę Króla Gustavusa II Adolphusa.

Egzercerunki i Musztry Chorągwi Konnych
oraz Pieszych

Przemarsz wojsk z pochodniami znad Wisły przez Miasto ku Zamkowi.

Wielkie Ognisko na Placu Turniejowym.


W sobotę - 14 sierpnia


Salwa Armatnia na Anioł Pański.

Egzercerunki i Musztry Chorągwi Konnych
oraz Pieszych

Turniej muszkieterów

Muzykowanie i Zabawy Obozowe Wojsk

Inscenizacja Historyczno-Batalistyczna
"Bitwa Dwóch Wazów"



Szczegółowy program godzinowy VIVAT VASA! zostanie podany na początku sierpnia.


Zapraszamy do udziału w Vivat Vasa! wszystkie grupy zajmujące się odtwórstwem XVII wieku.
By uzyskać zaproszenie należy przesłać:
formularz zgłoszeniowy (do pobrania ZIP) do 25 lipca.

Zaproszonym grupą zapewniamy nocleg w zamkowych komnatach oraz wieczerzę w piątek i sobotę.
Wymagamy przestrzegania ARTYKUŁÓW WOJENNYCH
oraz zadeklarowania wykonania co najmniej jednej 20 min. prezentacji, musztry lub innego pokazu.
Potwierdzeniem zaproszenia jest umieszczenie
w Spisie Zaproszonych na Vivat Vasa!.
To ja przeniose temat o namiocikach tutaj.

Wypowiedzcie sie prosze co myslicie o miejszych namiotach na kompanie.
Kruki beda mialy swoj, ale Sylwia zaproponowala zeby zrobic jeszcze jeden albo nawet dwa dla kompanii.
Z czasem jakby ktos chcial moglby go odkupic od kompanii. Chetny jest np. Tomek.

Jest tylko pewien problem, jeslibysmy sie decydowali to na namiot pasujacy na XV i XVII wiek, typowy dla XVII czy moze olac historycznosc 100% XVII wieku i zrobic wygodny i praktyczny namiot...???


tu sa pewne przyklady. Kruczkowa rodzina chciala zrobic namiot jak na ryc 4. Ale jak dotad nie znalezlismy dokumentacji na XVII wiek. Wydaje nam sie ze jest on praktyczny i wygodny stad plasuje sie u nas na 1 pozycji...

Tu jeszcze kilka obrazkow z XVII wiecznymi namiocikami

Witam wszystkich. Chcę się poradzić w temacie broni palnej XVII wieku. Chciałbym dokonać zakupu lecz nie wiem jaki producent broni jest wart zainteresowania. Gdyby ktoś mógł mi zasugerować producenta broni i ewentualnie model, byłbym wdzięczny. Z góry dziękuję.

MORTUZA


SOBOTA 15 stycznia 2004

- wizyta na giełdzie staroci wg. życzenia niektórych osób

- tak samo knajpka też wg. zyczenia dla skonsolidowania przyjaźni Kielecko Wrocławskiej

- Chęciny, wizyta na ośnieżonym zamku dla sprawdzenia tężyzny naszych kochanych gości

- skansen w Tokarni możliwość wspaniałych ujęć i walki pomiedzy szlachtą a Regimentowcami

- Oblęgorek - ognisko i kulig (to nie jest pewne znaczy kulig na 100%) u rodziny Sienkiewiczów

..a teraz NIEDZIELA

- pobudka prawdzopodobnie późna zw wzg. na sobotnią noc i możliwość zakończenia imprezy u Sienkiewiczów o 1-2 w nocy

- około 10 Pałac Biskupów Krakowskich a to co tam bedziemy mogli robić to zależy troszku od wesołości dyrektora więc na ognisko zostanie prawdopodobnie zabrany

- w planie od fotografii i zwiedzania, zachwytów nad białą bronią i macania kolczug przez próbę tańca o ile nei zapadnie się sufit więc raczej spokojne kroczki aż po możliwość wysłuchania wykładu o XVII wieku lub wykład o białej broni szabenika naszego, lub... wykład mistrza Zablockiego o szabli ale to 50% szans

W listopadzie i grudniu 2008 podjęto badania genealogiczne dwóch klanów rodzinnych osiadłych od dawna pod Krakowem:

- KOWALÓW z Kozmic i Janowic Wielkich (parafia św. Klemensa Wieliczka
- MATOGÓW z SIEPRAWIA, ZAKLICZYNA, CZECHÓWKA (parafia św. Marcina Siepraw).

W pierwszym przypadku - KOWALÓW - zachowały się księgi z okresu 1886-1807, zarówno urodzeń, ślubów jak i zgonów. Dzięki nim mozna było odtworzyć ewolucje Kowalów a całym XIX wieku. Wspomagając te dane informacjami starszymi zawartymi na pl. udało się ODTWORZYC DRZEWO KOWALÓW od początku XVIII wieku. Jest to znakomity przypkład tworzenia się klanu rodzinnego na przestrzeni 300 lat od ur około 1700 roku "KOWALA" Popińskiego. Jest on najprawdopodobniej praojcem wszystkich Kowalów w Krakowie i zachodniej Małopolsce.

W drugim przypadku - MATOGÓW - zachowały się jedynie ksiegi urodzeń parafii Siepraw w latach 1886-1895. Dzięki znakomitym zapisom, możliwe jest pełne udokumentowanie trzech pokoleń Matogów; pokolenie dziadków 1820-1850, rodziców 1850-1880, dzieci 1880-1910. Już w pokoleniu dziadków mamy tutaj ponad 30 rodzin Matogów, nie wszyscy z nich są rodzeństwem, chociaż zapewne krewnymi różnego stopnia. W pokoleniu rodziców (1850-1880) zaczynają się pojawiać liczne związki MATOGÓW z MATOGAMI, a więc małżeństwa pomiędzy Matogami, mającymi co najmniej wspólnego PRADZIADKA MATOGA. Rodziny są liczne, mają po kilkanaście dzieci, które zakładają rodziny na miejscu w Sieprawiu, Zakliczynie lub innych wsiach parafii Siepraw, ale nie we wszystkich (nie ma ich np. w Krzyszkowicach). Strona daje informacje o pojawieniu się Matogów też tam już na przełomie XVIII/XIX wieku. Można przypuszczać, że osiedli w Sieprawiu końcem XVII wieku, gdzieś od 1670 roku. ICH PRZESTRZEN ŻYCIOWA JEST WYRAŻNIE OGRANICZONA DO PARAFII SIEPRAW, a głównie do wsi SIEPRAW i ZAKLICZYN... w tej przestrzeni zakładają rodziny z miejscowymi rodzinami Suderów, Wielgusów, Batków i innych, ale także z pokrewnymi rodzinami MATOGÓW.


SYTUACJA ta bardzo przypomina rozwój rodzinny KARWECKICH z Pocewicz. Tam też dochodziło do związków małżeńskich pomiędzy Karweckimi, ale też szeroko rozchodzili się po okilicach Pocewicz.

Oba badane klany Kowalów i Matogów, szerszą mobilność uzyskały na dobre dopiero w XX wieku po 1920 roku, osiadając w pobliskich miastach Krakowie, Myślenicach.. gdzie do dziś bardzo licznie zamieszkują z pamiecią o tradycji pochodzenia z Koźmic, Janowic, Sieprawia, Zakliczyna.

Przez analogię Kowalów, Matogów, lepiej poznać genezę wielu gniazd Karwackich z XVIII wieku. Zawsze powstawały one poprzez pojawienie się jakiegoś Karwackiego; zakładał rodzinę, osiadał rodziły się dzieci, wnuki, rozchodzili się po świecie, tworząc nowe gniazda, wygasały stare. BYLI BARDZO MOBILNI. To może świadczyć o osobistej wolności Karwackich, w XVII, XVIII i XIX wieku nie byli ograniczeni w swojej przestrzeni życiowej.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom