xvi wiek
wojtekstoltny

no tak!
najlepiej wysłać mnie na stos i spalić.
Lady B: Latwo skrytykowac co nie?
Zawsze na obronę najlepszy jest atak ale ja tu zaczynam wyczuwać pewnego rodzaju gwiazdorstwo i brak zdrowego podejścia do krytyki jeśli takowa istnieje.

Powiem tak, stałam wśród ludzi i słyszałam ich komentarze - to mam na swoją obronę.
Lady B: "Hmm no nie wiem jak jest duzo walk to ludzie tez przysypiaja bo walki sa monotonne, tance tez"
Właśnie się mylisz, widzowie zawsze są pod wielkim wrażeniem walk : "ty! zobacz jak oni zajebiście walczą!", "czekam tylko, aż rycerze będą walczyć", "i widzisz? tak dawniej tańczono - z kulturą!"

Lady B: Agneta :Źle by nie wyszło gdyby Mariusz mówił to z pamięci albo ta kartka wyglądała jakoś tak hmmm historycznie czyli jakiś zwój papieru, chociaż jeśli się opowiada coś co jest związane z historią to najlepiej z głowy- tak by to wygladało na opowieść, bo niezbyt dobrze wygląda takie czytanie

On to mowil wszystko z pamieci, w reku mial tylko plan. Naprawde przygotowal i przemyslal to co mowi, i nie podoba mi sie ze zostal tak skrytykowany, bo uwazam ze to jest poprostu zmieszany z blotem mimo tego ze wykonal kawal dobrej roboty.
z jakim błotem? A czy papier na przełomie wieków XIV i XV wygladal jak dzisiejsza kartka?
napisałam tylko, że samo trzymanie takiej kartki bylo niehistoryczne - jeśli Mariusz potrzebowal jakiejśc ściągawki, planu itp. to mogło to być przygotowane w jakiejś historycznej oprawie. Czepiam się tej "historyczności" bo sami twierdzicie, że wszystko to czym się posługujecie ma być historyczne (stroje, obuwie, uzbrojenie itd.).
Lady B: "Mniewiecej mamy bo byl referat na ten temat."
taaa referaty to się pisze na lekcje historii Wtedy też jest dużo gadania.
Moje uznanie dla Mariusza że tyle pracy wlozył w przygotowanie tematu, ale przedstawienie trzeba było wcześniej przygotować biorąc pod uwagę tylko te osoby które w 100% by braly udział tworząc tym samym scenkę może mniej rozbudowaną ale za to konkretną.
Piotrek słusznie zauwazył, że jak Kasia była narratorem to wtedy akcja nabierała większej i lepszej barwy.

Mariusz:
Agneta :historię ziem olsztyneckich w XV wieku powinniście mieć wszyscy w jednym, małym paluszku - bo jak by nie było jest to odtwórstwo tego okresu.
A członkom bractwa wypadało by wiedzieć ze zajmujemy się datowaniem 1350-1425, czyli mocna przesada z historią XV wieku.
w takim razie jeśli mam pisać w wiekach to dokładnie to napiszę: II połowa XIV i I połowa XV wieku bo wcześniej uogólniłam za co przepraszam

a wiesz dlaczego do 1425 roku? :> a nie dalej? :>
chociaz upadek panstwa krzyzackiego nastąpił w roku 1525 kiedy to Albrecht Hohenzollern złożył lenno (czyli został poddanym) królowi polskiemu Zygmuntowi Staremu.
Natomiast za sam koniec średniowiecza przyjmuje się różne daty: zdobycie Konstantynopola przez Turków i upadek Cesarstwa bizantyjskiego (rok 1453), koniec wojny stuletniej (rok 1453), dotarcie Krzysztofa Kolumba do Ameryki (rok 1492), wystąpienie Marcina Lutra (rok 1517).
Jakoś tej daty 1425 nie mogę sobie przypomiec i powiązac z jakims ważnym wydarzeniem , natomiast 1350 mogę w jakiś sposob powiązać z datą otrzymania przez Olsztynek praw miejskich (1359).

W takim razie Mariusz wyjaśnij dlaczego tak dokładnie ten czas?
Chodzi mi głównie o granice dat. Przecież epoki przenikały przez siebie, nie jest konkretnie okreslone że w tym i tym roku kończy sie to a zaczyna tamto. Ubiory i zwyczaje tez stopniowo się zmieniały (a to głównie dlatego, że wiadomości o "modzie" rozchodziły się w ślimaczym tempie i docierały nawet po kilku latach).

Oho! zaraz z nowu mnie zlinczujecie za ten "wykład" o historii, jednak cenie sobie tą dziedzinę bardziej niż myślicie a że nie miałam historii z Panem Tylem (nawet nie wiem kto to jest, mam jednak nadzieję że bardzo wybitny historyk), tylko z panem Kacprzakiem który uczył mnie w Zamku to chyba nie umuje mojej wiedzy,pozatym zdawałam maturę (starą) pisemną i ustną właśnie z historii, a u Pana Kacprzaka dostać mierną to był cud (duzo osob oblewał) ja jednak w obu przypadkach dostalam 4 (właśnie z okresu średniowiecza: 1"złoty wiek" XVI- kultura i sztuka (renesans) oraz 2. stosunki polsko- krzyżackie za panowania Kazimierza Jagiellończyka<-- pamiętam jeszcze tematy! ) i z tego jestem dumna.
Pozdro!
Nie trafiłabym do bractwa też wlasnie dlatego gdybym nie lubiła historii
Jeździectwo, od 6 - 7 roku życi jakoś. Koty-szczególnie mi bliskie bo mamy taki sam sposób bycia,fascynują mnie niesamowicie, zwierzęta ogólnie,ale zoologi studiować nie mogę... humanistka niestety...
oprócz powyższych natura, biwaki trochę survivalowe, ciężka muzyka, i bardzo cięzka ;] , numerologia, historia-szczególnie Gdyni, XVI wiek,postać Adolfa,kawaleria.
Studiuję resocjalizacje w zasadzie dlatego że jakoś zawsze interesowało mnie to co trudne, trudne zwierzęta, ciężkie charaktery, to jak się zmieniają, jak na nie wplywać, skąd biorą się owe trudności, odchylenia, patologie. Choć bardziej interesuje mnie to w świecie zwierząt. Bo to one są dla mnie ważniejsze niż ludzie.
http://www.soutienabenoitxvi.org/index.php?lang=pl




Podpisów : 13207
Liczba dzieci : 25450


Podpisując ten list okażcie Papieżowi Wasze poparcie!







Odezwa do zwykłych katolików.



Ten list odnosi się do wszystkich wiernych, którzy pragną okazać swoje poparcie Ojcu Świętemu za Jego odważny gest. Zobowiązujemy się do zachowania w ścisłej tajemnicy nazwisk osób podpisujących tę odezwę. Spis ich będzie wręczony jedynie Stolicy Apostolskiej.



21 stycznia 2009 roku, Wasza Świętobliwość podjął decyzję wycofania ekskomunik ciążących na biskupach Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X. Ten odważny gest został dokonany przez Waszą Świętobliwość, jako godnego pasterza trzody powierzonej Mu przez Pana Boga.



My, ludzie zaangażowani w życie współczesne, matki i ojcowie rodzin, a także osoby samotne, po czasach burzliwych, kiedy ‶woda zdawała się wdzierać do łodzi ze wszech stron”, pragniemy budować Kościół przysłości oparty na Tradycji. Wymaga to koniecznie przekazania przyszłym pokoleniom wiary, a także umiłowania dla liturgii katolickiej oraz obrony życia ludzkiego.



Tym listem chcemy przede wszystkim wyrazić, Waszej Świętobliwości, naszą wdzięczność. Jego gest historyczny wywołał niechęć pewnych wrogich Waszej Świętobliwości mediów, uciekających się do manipulacji, nas jednak napłnił olbrzymią radością i nadzieją. Modliliśmy się w intencji Waszej Świętobliwości, zgodnie z prośbą wyrażoną na samym początku Jego pontyfikatu: ‶Módlcie się za mnie, abym się nie uchylał od niczego z obawy przed willkami[1].”



Podpisując ten list i podając nasz wiek oraz ile mame dzieci, chcemy okazać Waszej Świętobliwości, iż całym sercem pragniemy wraz z Nim budować dla przyszłych pokoleń Chrześciaństwo, które bez kompleksów będzie głosiło światu swą Wiarę w Jedynego Boga.



Z synowskim szacunkiem przynosimy Waszej Świętobliwości nasze poparcie oraz pamięć w codziennej modlitwie w intencji dalszego pontyfikatu, aby prowadził on do wzrostu Kościoła Bożego.





‶Nic tak nie wzmaga śmiałości złych, jak słabość dobrych.”

Leon XIII., encyklika SapientiĂŚ ChristianĂŚ, 10 stycznia 1890.


--------------------------------------------------------------------------------

[1] Benedykt XVI., 24 kwietnia 2005 roku.

Contact
Dziekujemy za poparcie dla Papieza :
Powatpiewa sie ostatnio w slusznosc wywodu Bruecknera, jakoby słowo kobieta pochodzilo od slowa 'kob' czyli chlew;
'Kobieta' - w dialekcie toskańsko-włoskim 'conbita'- znaczyła dosłownie tyle co 'osoba budząca pragnienie pieszczotliwego przylegania'. Był to XVI wiek, a słówko dotarło jak inna włoszczyzna do Polski za królową Boną.
"W XVI wieku, w momencie największego "rozkwitu" diaspory żydowskiej na terenie Rzeczpospolitej,"

Nie wiadomo, który wiek był czasem największego rozkwitu diaspory żydowskiej w naszym kraju jako, że np w wieku XVIII i XIX 80% światowej diaspory żydowskiej znalazlo miejsce osiedlenia na ziemiach polskich.
"Moi przodkowie przybyli do Polski wraz z trzecią (poprawione przez JURek) żoną Zygmunta Augusta Katarzyną Habsburg. Podobno. Mówię podobno, bo mnie przy tym nie było. Można więc powiedzieć, że jestem Polką z XVI-wiecznym rodowodem. Kto z Państwa może poszczycić się podobnym?"
Więc to działo się gdzieś w połowie wieku XVI i licząc po 3 pokolenia na wiek to jest
13-14 przodków więc gdzieś około 13 przodków z przedrostkiem pra- a ponieważ ilość z każdym pokoleniem podwaja się bo mamy dwoje rodziców, czworo dziadków, 8 pradziadków, 16 prapradziadków, 32 praprapradziadków zanim dojdziemy do 13 pokolenia będzie małe miasteczko. A w małym miasteczku są ludzie kryształowi przeważnie ale nikt nie ma pewności, że wszyscy.


Gott Erbalte!Chyba Gott erhalte?

Skąd się w Polsce Żydzi znaleźli w takim razie- teraz ja się zapytowywuję.Moi przodkowie przybyli do Polski wraz z drugą żoną Zygmunta Augusta Katarzyną Habsburg. Podobno. Mówię podobno, bo mnie przy tym nie było. Można więc powiedzieć, że jestem Polką z XVI-wiecznym rodowodem. Kto z Państwa może poszczycić się podobnym?


Pozwolisz ze nie bede sie chwalil, wszak to chyba nas rozni. Ja zwyczajnie nie musze sobie udowadniac ze jestem Polakiem. Ale gdybym mial sie licytowac to conajmniej 12-13 wiek, ale wcale nie wykluczone ze dotyczy to tylko wzmianek historiograficznych.

I co teraz?

Bogu niech będą dzięki za to Radio.

Najszczersze uznanie i gratulacje dla Kierownictwa Radia, podziękowanie wszystkim Ojcom i Osobom pracującym i współpracującym, także naszemu Gospodarzowi.

Plurimos annos ! i Bożego błogosławieństwa w służbie Ewangelii i wolności
z.


Mówię jako człowiek niewierzący: to Radio jest fenomenem w skali światowej

Tamże:
Co skłoniło Pana do słuchania Radia Maryja, czy właśnie to poszukiwanie?
- To się stało może trochę z przekory, bo jeżeli cały czas ktoś mi trąbi do głowy propagandę, nie boję się powiedzieć, propagandę w stylu komuny, że Radio Maryja jest niedobre, to ja sobie właśnie dlatego je włączyłem. I nawet jeśli w Radiu są treści konfesyjne, to dla mnie, dla człowieka, który nie otrzymał jeszcze łaski wiary, jest to szalenie interesujące. W Radiu znajduję bowiem pytania, które stają przede mną, przed panią, przed wszystkimi. I wtedy kiedy słucham np. komentarza do Biblii albo kogoś, kto dzwoni na antenę, podczas tej interakcji Radia Maryja ze słuchaczami, odczuwam rzecz nieprawdopodobną. Radio Maryja jest jedynym medium, które daje czas, ażeby człowiek się wypowiedział. On może mówić długo, może się powtarzać i Radio Maryja daje mu czas. Jest takie powiedzenie hiszpańskie i sądzę, że jest to powiedzenie bardzo ewangeliczne, choć świeckie, że należy dać czasowi czas, trzeba poczekać, trzeba zrobić tę pauzę. I dlatego ja słucham Radia Maryja, bo chcę zobaczyć, jak ludzie, którzy żyją ze mną, Polacy, których nie dzielę na lepszych i gorszych, jak oni przeżywają wasze Radio. I muszę powiedzieć, że wasze Radio jest fenomenem w skali światowej. Mówię to jako człowiek z zewnątrz. I za to cenię Radio Maryja. I mało tego, nie tylko cenię, ale spieram się z ludźmi, którzy mówią: "Jak ty możesz słuchać Radia Maryja".

Co Pan wtedy mówi takiej osobie?
- Mówię wtedy do takiego człowieka: "A ty słuchałeś kiedyś Radia Maryja?", "Nie, ale wiem, że...", "A skąd to wiesz?", "No, stamtąd, stamtąd", "No to chodź i posłuchaj". Nie tak dawno moja znajoma jechała ze mną samochodem i zaczęliśmy rozmawiać o Radiu Maryja. I ja powiedziałem jej: "Posłuchajmy tego Radia, żebyś wiedziała, co to jest". Zaczynamy słuchać i co się dzieje? Ta kobieta, która dotąd mówiła mi, że to jest bzdura, że ojciec Rydzyk, że to, że tamto..., teraz mówi, że to jest ciekawe. A ja wtedy powiedziałem jej rzecz najważniejszą podczas tej rozmowy: "Zwróć uwagę, że oni mówią do ciebie i nic od ciebie nie chcą". I chciałbym powiedzieć wszystkim, że to jest moje świadectwo dobrej roboty Radia Maryja w wielkiej Winnicy

Tamże:
Kim dla Pana jest Matka Boża z Guadalupe?
- Muszę powiedzieć, że Ona jest niesamowitym, nieprawdopodobnym fenomenem. To jest Matka, która mówi do swojego ludu w języku nahuatl, w języku Indian meksykańskich. Ta Matka jest również moją Matką. Ona jest ze mną, to nie ulega wątpliwości. Skąd to wiem? Wydaje mi się, że ja to w pewien sposób czuję. Ona schyla się do Juana Diego i mówi: "Jestem twoją Matką, czegóż chcesz więcej, chcesz czegoś więcej?". To jest tekst, który przetłumaczyłem na język polski. Ona mówi do niego w języku nahuatl takie słowa: "Kochany mój Janeczku, synu mój". A proszę sobie wyobrazić, że jest wiek XVI, kiedy jeszcze była dysputa, czy Indianie mają duszę. I przychodzi Ona i mówi do Indian: "Jesteście moimi dziećmi". Jeśli ktoś chce zrozumieć Latynoamerykę, to nie jest w stanie jej zrozumieć bez Matki Bożej z Guadalupe. Załóżmy, że to był cud, ja nie wchodzę w sprawy teologiczne, ale wiem, że ta Matka - piękna, wspaniała, w sensie estetycznym i głębszym, Ona upodmiotowiła Indian. Ona powiedziała, wy jesteście moimi dziećmi. Kiedy Juan Diego przychodzi do biskupa Zumarragi, który był inkwizytorem, zresztą wspaniałą postacią renesansową, i kiedy biskup wziął te kwiaty, Ona do niego mówi, ja jestem waszą Matką, jestem Matką Tego, który daje życie, a w języku nahuatl to znaczy więcej, znaczy - jestem Matką tego, który jest tu i wszędzie, obok nas. A przecież to jest Bóg. I to jest fantastyczne, że ta Osoba przychodzi do Indianina i mówi w jego języku, posługując się jego pojęciami, jego sposobem widzenia świata. I ja to właśnie badam. Badam także udział franciszkanów w tym wszystkim, udział Kościoła katolickiego. Chcę zobaczyć, jak dokonała się ewangelizacja. Bo jak pani otworzy jakikolwiek podręcznik, to przeczyta, że dokonała się krwią i szpadą, a ona była cudem, w pewnym sensie była cudem i tym cudem jest rzeczywiście ta Matka, która mówi, chodźcie, ja jestem waszą Matką.

Jedno pytanie, a jak się Indianom działo dalej na północ jeszcze w dudziestym wieku?

Rada: Nie misicie wyznawać jak wam zadrżało serce czytającym ten wywiad pod wskazanym adresem.
dokumenty proszę



Muhammed był znanym ekspertem od dywanów. Przyjaciel poprosił go, aby wycenił mu dywany w sklepie. Za każdy dywan będzie fundował Muhammedowi butelkę wódki. Muhammed dotyka pierwszego dywanu, zamyka oczy i bardzo pewnie mówi:
- Perski, XVI wiek, 5000 dolarów
- po czym wypija wódkę.
Dotyka drugiego dywanu:
- Syjamski, rzadki okaz, V wiek, 10 000 dolarów... Wypija kolejną wódkę.
Na drugi dzień budzi się Muhammed w domu, cały poobijany i pyta żonę:
- Kochanie, powiedz mi, ale szczerze, co wczoraj, tak naprawdę, działo się ze mną?
Na to żona:
- To, że wczoraj wróciłeś do domu pijany jak wieprz, w porządku, to, że zapaskudziłeś cały przedpokój, w porządku, to, że załatwiłeś się do umywalki, jeszcze OK, ale kiedy się obok mnie położyłeś, dotknąłeś moich pośladków i wymamrotałeś: ,,Stara mata kokosowa, 5 centów'' - tego już nie wytrzymałam!



tysiac motyli (niezly nick) opisala to najcelniej. Na ziemiach polskich na poczatku sredniowiecza ziemia nalezala w duzej mierze do kmieci , ktorzy mieli wlasny samorzad itp. Nie pamietam dokladnie ale bodajze od XIII XIV wieku rozpoczal sie proces przejmowania ziemi przez szlachte. Wraz z przejmowaniem ziemi okazalo sie , ze brak sily roboczej wiec wprowadzono obowiazek panszczyzny . XV XVI wiek to olbrzymia kasa z uprawy zboza wiec szlachta wyciskala ile sie da i ziemia miala duza wartosc.
Oczywiscie przez caly czas zjezdzali sie do Polski osadnicy , ktorzy dostawali pod uprawe grunty ale byly to grunty , z ktorymi rodzimi rolnicy nie umieli sobie poradzic np: tereny podmokle (oledrzy). Tacy osadnicy mieli jednak umiejetnosci ktorych Zydzi ani Polacy nie mieli.
Jesli chodzi o zajmowanie sie lichwa to tylko ulamek Zydow zbil na tym kase a ogromna wiekszosc zajmowala sie drobnym rzemioslem czy naprawde drobnym handlem. Zycie Zydow przed II ww opisuje niezle T.Richmond w ksiazce Uporczywe Echo . Nawiasem mowiac jestem spod Konina wiec moja babka znala dobrze wszystkich bohaterow.
I cala moja teoria niezle trzyma sie kupy gdyby nie fakt , iz poza Polska Zydzi tez glownie zajmowali sie handlem. Mam kolege z Algierii i on tez twierdzil , ze to tylko kupcy.

Mam jeszcze pytanie : kiedy ona powstała ? oraz czy Chrześcijanin może zagłębiać się w tą mistyke ?

Początki Kabały sięgają XIII wieku. Wtedy Moses de Leon napisał Zohar przypisując autorstwo Szimonowi ben Johai (rabin z II wieku).

Nowy impuls kabale dał Izaak Luria, XVI wiek.

Chrześcijanie studiowali kabałę już w średniowieczu, w szczególności we Włoszech, byli chrześcijańscy kabaliści.

Studiować każdy może, ale warto studiować porządnie, czyli nie korzystać z internetowych źródeł. Dobrze zacząć od Gerszoma Szolema (jest po polsku), potem Mosze Idel (jedna książka po polsku).

Część IV

Chrześcijaństwo po okresie kształtowania się i stabilizacji ustaliło na stulecia swój stosunek do Żydów korzystając ze stanowiska i doktryny św. Augustyna (IV wiek). Augustyn przedstawił pogląd, że upadek i poniżenie Żydów ma być na wieczne czasy dowodem zwycięstwa chrześcijaństwa nad judaizmem. W związku z tym nie należy Żydów unicestwić, ale pozwolić im na egzystencję wyłącznie w poniżeniu, nieszczęściu i bezradności. Ich trwanie w upokorzeniu ma świadczyć o tym, że odrzucając Jezusa, nie mieli racji.

Jednak praktyka chrześcijańskiego postępowania wobec Żydów nie okazała się tak dobrotliwa. Działalność oratorska św. Jana Chryzostoma (Złotoustego) stworzyła podwaliny chrześcijańskiego antysemityzmu, a jego "Kazania przeciw Żydom" ustaliły agresywny, pełen przemocy sposób traktowania mniejszości żydowskich, który z wieloma przypływami i odpływami, zawirowaniami, pogorszeniami i polepszeniami sytuacji przetrwał ponad tysiąc lat.

Szansę na poprawę sytuacji Żydów przynosiły narodziny reformacji w XVI -wiecznej Europie.

[Odchodząc na chwilę od głównego tematu: Luther poszedł w pewnym sensie w ślady Mahometa, gdy oczekiwał, że Żydzi przyjmą z entuzjazmem jego wizję chrześcijaństwa. W 1523 roku napisał broszurę "Das Jesus Christus ein geborener Jude sei" ("Jezus Chrystus urodził się Żydem") i oczekiwał, że Żydzi uznają to za wystarczający powód do przyjecia jego religii. Gdy niemieccy Żydzi w odpowiedzi zaproponowali mu przyjęcie judaizmu, Luther odpowiedział pamfletem, który zyskał ogromną popularność po 400 latach w III Rzeszy : "Von dem Juden und ihren Lugen" ("O Żydach i ich kłamstwach"). W tekście swoim wystąpił z konkretnymi propozycjami, co należy zrobić Żydom: spalić synagogi; zniszczyć ich domy; skonfiskować księgi; zabronić działalności rabinom; zakazać Żydom podróżowania, "umieścić ich pod jednym dachem, albo w stajniach", a potem to "jadowite i trujące robactwo" ma być skierowane do przymusowej pracy "aż im pot będzie kapał z nosa". Zalecenie Luthra musiały poczekać aż do czasów Holokaustu, aby zostać w pełni zrealizowane.]

A więc chrześcijaństwo - z przyczyn ideologiczno-teologicznych - uznało Żydów trwale za ludzi, którzy są podludźmi.

Taka interpretacja jest jednak przegięciem i to totalnym.
Nie wiem czemu ma służyć manipulowanie prawdą historyczną?
Kościół w Gieble jest wspominany w dokumentach od początku XIV wieku więc i sama miejscowość jest co najmniej tak stara.Oprócz kościoła powinien być w niej jakiś obiekt będący siedzibą nieznanego dzisiaj z imienia właściciela. Dokument z 1429 roku mówi o istnieniu w Gieble starego dworu czyli jak można przypuszczać co najmniej zbliżonego wiekiem do kościoła.Kiedy Giebło stało się częścią klucza pilickiego nie wiadomo. Na pewno nie było nią za czasów Ottona z Pilczy i jego córki Elżbiety. Nie ma go również w wykazie miejscowości,które wraz z Pilicą na przełomie XV i XVI wieku otrzymał w spadku Jan Pilecki. Miejscowość mogła wchodzić w skład dominium,które w tym samym czasie wraz z Ogrodzieńcem otrzymał Mikołaj Pilecki ale tego nie jestem pewien. Na przełomie XVI i XVII wieku Giebło stało się uposażeniem pilickiej kolegiaty będąc w tym czasie własnością ówczesnych panów na Pilicy- Padniewskich. Już w tych czasach (XV-XVI wiek) wieża mieszkalna czy powstały w oparciu o nią dwór mogły być niezamieszkałe.W 2000 roku podczas prac ziemnych przy ulicy Ptasiej 6 natrafiono na fragmenty murów prawdopodobnie obronnej wieży mieszkalnej.Właściciel posesji,na której znajdowały sie pozostałości obiektu całkowicie je zniszczył podczas budowy. Jaki finał ma ta sprawa z prawnego punktu widzenia nie wiem.
Stare ryciny oraz ich kopie(w większości upiększające stan rzeczywisty) przedstawiają tylko budynek mieszkalny. Dwór to kompleks zabudowy, w sklad której wchodziły między innymi lamusy spelniające różnorodne funkcje. Na drugiej fotografii widzimy resztki dwóch takich lamusów w bezpośrednim sąsiedztwie budowli o charakterze mieszkalnym. Conajmniej jeden z nich pełnił rolę zbrojowni oraz dodatkowo były te lamusy częścią skladową systemu obronnego. O zbrojowni wspomina w swoich pamiętnikach wnuczka Konstantego Gostkowskiego - Sabina z Gostkowskich Grzegorzewska. Pisze przy tej okazji o konflikcie dziadka z Łukaszem Bnińskim właścicielem Mrzyglodu i wojnach granicznych. Tymczasem wiadomo nam, że jej dziadek Konstanty zmarl w 1790 roku a Bniński jako wlaściciel Mrzygłodu pojawił się tutaj dopiero w 1798 roku. Czytając jej pamiętnik należy uwzględnić fakt,że opowieści o Kromolowie zasłyszala od ponad 100-letniego lokaja w dzieciństwie a pamiętniki pisała już w wieku bardzo dojrzalym. Nie jest to jedyny jej błąd związany z Kromolowem.
W związku z lamusami dodam tylko ,że w XIX wieku kiedy wraz z rozwojem hutnictwa i włókiennictwa pojawili się tutaj osadnicy ze Śląska, Niemiec i Czech zaczęto w stosunku do tych budowli używać nazwy "borgi".
Kwiatuszek z Wikipedii
Zabytki ( Zawiercia)

Neogotycki kościół
Kościół św. Brata Alberta
ruiny zamku Bąkowiec w Zawierciu-Łężcu (znanego też jako zamek w Morsku)
kościół pw. Św. Trójcy i św. Floriana w Zawierciu-Skarżycach XVI-XVII wiek
Kościół pw. św. Mikołaja w Zawierciu-Kromołowie XVI wiek
Dwór znajdujący się w Zawierciu-Bzowie 1. połowa XIX wieku
Cmentarz żydowski w Zawierciu-Kromołowie
Dawna synagoga z 1880 r.
Nieistniejący dwór w Zawierciu Kromołowie
neogotycki kościół z 1896 w centrum miasta.
Kilka zabytków przybyło.
1/ Główne szlaki wodne w średniowieczu to główne rzeki Polski
2/Zarówno Warta jak i Czarna Przemsza swoje żródła mają w okolicach Zawiercia, czyli rzeki rozpoczynają swój bieg. Pełno tutaj było na dodatek zakoli( meandry) Wytłumaczcie jak łodzie- czółna mające wówczas conajmniej 7 m długości mogły się tutaj poruszać i swobodnie manewrować
3/ W XVI wieku w niewielkich odległościach od siebie znajdowały się na tych rzekach koła młyńskie( o różnym sposobie wykorzystania a przy tym zapusty na stawach ( fajnie by było przy tych przeszkodach spławiać drewno i nie tylko).
4/ No i ten XIX wiek i statki parowe, przy jeszcze bardziej obniżonym poziomie wód w stosunku do średniowiecza, prawie u żródeł Czarnej Przemszy. Toż ona taka była jak Amazonka.
Przekonajcie mnie,że przewodniki turystyczne to doskonałe "żródło" do poznania przeszłości okolic Zawiercia. Przewodnik, który wymieniacie, też tak jak wy czytałem, czytałem.... no i napisałem to co napisałem. A może tak urządzić kajakowy spływ "Szlakiem parowego statku"celem udowodnienia teorii z przewodnika.
To ja przestawie nie moją parafie ale kosciol ojcow jezuitow

Historia kościoła św. Franciszka Ksawerego w Piotrkowie Tryb.


Pierwszymi jezuitami, którzy stanęli na piotrkowskiej ziemi, byli św. Piotr Kanizy oraz Dominik Mengino, którzy przybyli tu w listopadzie 1558 r., by uczestniczyć w Synodzie Piotrkowskim jako teologowie legata papieskiego, bpa Alojzego Lippomaniego. Ale prawdziwie związali się z Piotrkowem dopiero sto lat później. Warto przypomnieć, że XVI wiek był dla Kościoła czasem reformacji i fascynowania się nowinkami, które osłabiały i dzieliły wspólnotę Chrystusową. Obradujący w latach 1545-1563 Sobór w Trydencie pokazał, że teologowie jezuiccy potrafili najpełniej wykazać błędy protestantów i jednocześnie najgruntowniej wyjaśniali naukę Kościoła odnośnie do atakowanych prawd wiary. Robili to spokojnie i rzeczowo, z zachowaniem obiektywizmu i szacunku dla oponentów. Ich wiedza i postawa predysponowały ich do tego, by w imieniu Kościoła dać najlepszy odpór protestantyzmowi, nie tylko przez tradycyjne formy duszpasterstwa, ale przede wszystkim przez prowadzenie szkół katolickich, w których (jak pokazała historia) jezuici wykształcili i wychowali kwiat inteligencji katolickiej.

Jednak początki obecności jezuitów w Piotrkowie były skromne. Od 1651 r. dojeżdżali tu z Rawy Mazowieckiej, by głosić kazania i spowiadać w kościele farnym, w którym w tym czasie przebywał cudowny obraz Matki Bożej Trybunalskiej. Bardzo możliwe, że już wtedy u stóp Trybunalskiej Pani śpiewano ułożone przez jezuitów Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny, czy odprawiano wprowadzone przez nich nabożeństwa majowe.

Dopiero w 1677 r., przy obecnej ulicy Pijarskiej, zakonnicy otworzyli w Piotrkowie własną placówkę duszpasterską, na którą składały się: drewniana kaplica i budynek mieszkalny. W 1695 r. poświęcono kamień węgielny pod budowę kościoła. W planach była również budowa szkoły, ale różne trudności, w tym "potop" szwedzki, przemarsze wojsk saskich i moskiewskich, wreszcie kolejne zarazy, bezustannie opóźniały realizację zamierzeń. Pomimo niesprzyjających warunków nie zaniechano robót. W 1701 r. wznowiono prace murarskie przy kościele. Jak notuje ks. Paszenda: "W 1706 r. otworzono szkołę średnią, następnie studia wyższe: w 1709 filozofię, a w 1723 - kurs teologii dla kleru diecezjalnego. W 1716, dla zaopatrywania mieszkańców miasta w leki, przy furcie klasztornej założono aptekę. (...) Najpierw kaplica, później kościół jezuitów stały się spowiednicą miasta. Jezuitom powierzono też kaznodziejstwo trybunalskie (deputaci Trybunału Koronnego każdej niedzieli na Mszy św. w kościele farnym słuchali kazań, w których bez ogródek wytykano niesprawiedliwość i inne występki ławników i palestry). (...) W mieście, w którym wyrokami Trybunału często padały głowy oskarżonych, jezuici zajmowali się także więźniami, a skazanych przygotowywali na śmierć. W diariuszach domu odnotowywano przy tej okazji nawrócenia protestantów i Żydów". Poza tym prowadzili na szeroko zakrojoną skalę misje ludowe, nieraz w bardzo odległej okolicy, ucząc przy tym podstawowych prawd wiary.




Piotrkowskim jezuitom nie dane było jednak żyć i pracować spokojnie. Latem 1731 r. pożar zniszczył kolegium i zaledwie cztery lata wcześniej konsekrowany kościół. Na zgliszczach kamieniczek przystosowanych do potrzeb szkoły pobudowano teraz jeden piętrowy budynek, nazwany później "kolegium starym". W cztery lata po pożarze z fundacji prymasa Teodora Potockiego powstał konwikt szlachecki, a w 1754 r., w odpowiedzi na stale zwiększającą się liczbę uczniów, rozpoczęto budowę "kolegium nowego". W 1733 r. dokonano ponownej konsekracji odbudowanej po pożarze świątyni.



W 1773 r. doszło do największej tragedii w historii jezuitów, czyli do kasaty zakonu. Piotrkowska świątynia przeszła w ręce pijarów, którzy wprowadzili tu wiele zmian. Najbardziej nas interesującą było sprowadzenie z archiwum trybunalskiego cudownego obrazu Matki Bożej Trybunalskiej, która (umieszczona w głównym ołtarzu świątyni w roku 1829) odbierała tu od tej pory wielką cześć.




Latem 1918 r. jezuici wrócili do Piotrkowa, Tym razem na dziewięć lat. Na lata kolejne, czyli do roku 1945 przejęli świątynię księża diecezjalni. 8 kwietnia 1945 r. synowie św. Ignacego z Loyoli powrócili do Piotrkowa, tym razem (miejmy nadzieję) już na stałe, by pracować "na większą chwałę Bożą" rozwijając m. in. kult Trybunalskiej Pani dla dobra tutejszego Kościoła.













Tak, teraz zbędny, zanim temat został podzielony był niezbędny.

Najśmieszniejsze jest to, że wszelkie odłamy protestanckie wzięły swój początek od (wystąpienia) Lutra, czyli wiek XVI a powstanie Strażnicy to wiek XIX.
Chalcedon to natomiast to 451 r ...

Wnioski nasuwają się same, przynajmniej dla mnie...
W takim razie mówiłyśmy o dwu różnych rzeczach. A XVI wiek, to nie średniowiecze tylko renesans. Ja mówiłam o kształcie nimbu-aureoli nad głową świętego. Mandrola, taka, jak jest w przedstawionym ikonostazie występuje także w renesansowej sztuce katolickiej - strzelam z pamięci, ale chyba u Michała Anioła, albo u Rafaella widziałam chyba jakiś obraz związany z Eucharystią i realną obecnością Chrystusa, gdzie postać Chrystusa jest ujęta w "migdał" albo w "kółko" - już nie pamiętam, bo było to dość dawno.
Tak więc nie jest to żaden wyróżnik Prawosławia, bo ma odniesienie do sztuki sakralnej, a nie wiary. Zrobienie "migdałka" z postaci ludzików wyglądałoby przedziwnie i nic nikomu by nie mówiło.
W logo raczej nie ma odniesienia żadnego do prawosławia, ale nie ja jestem autorką logo. Nie ma też prostych i czytelnych odniesień do żadnego z kościołów. Jest to raczej symbolika ogólnochrześcijańska. Nawet kolorystyka, choć każda barwa coś oznacza odnosi się do Miłosierdzia Bożego, a ta instytucja jest wspólna dla wszystkich chrześcijan, bo wszyscy tego Miłosierdzia dostępują.
Logo ma być czytelne i nie może być przeładowane - ono już w tej chwili jest przeładowane symboliką, a jeszcze istnieje konieczność dołożenia tekstu, który wykasował Pooo z oryginalnego logo, gdzie był napis "Młodzieżowe Forum Chrześcijańskie". Już to dopracowałam i w odpowiednim momencie się uzupełni.
A tak na marginesie - do tej pory nie spotkałam na forum żadnego prawosławnego, więc nie ma o co kruszyć kopii.

Nie teologia tworzy tekst, ale tekst teologię. Jak na dzisiaj to nikt nie odpowiedział, dlaczego tak elegancki w swym języku Łukasz miałby popełniać tak dziwne konstrukcje, jak zaproponowana przez Was. I tyle.


Następnie: znaki interpunkcyjne/akcenty były znane w starożytności. Wprowadzili je gramatycy z Aleksandrii [Arystofanes z Bizancjum, II wiek przed Chr.] Tak samo jest z peirwszymi krytycznymi wydaniami tekstu: to zrobili już Grecy.
To, że w średniowiecznym kodeksach pergaminowych interpuncji i akcentów w większości nie ma, nie świadczy, że nie ma ich w ogóle.


Przecinek ponoć błędnie wstawił w swoim tłumaczeniu drukarz wenecki AIDUS MANUTIS na przełomie XV i XVI wieku .
"Wrocław dla Jezusa"? Poszukałem w necie, poczytałem i tu...

Jak dla mnie to sekta i to na maxa.


Jest tyle kościołów i wyznań protestanckich, prawosławnych czy też katolickie... a ktoś zakłada "religię kanapową" ?

Zanim mnie ochrzani Ruta albo Zosia, pragnę przypomnieć modlitwę Jezusa z Wieczernika: "Ojcze spraw, aby byli jedno"...

I co - grzechy podziałów Kościoła w XI wieku, grzechy podziałów Kościoła w XVI wieku (oczywiście że z dużej winy katolików również, ale to nie temat na ten wątek) ... i co? i mamy XXI wiek, ekumenizm w pełni, poszanowanie dla innyxch przekonań i wyznań i dobrze! Ale czy wyciągnęłiśmy my - wszyscy Chrzescijanie - wnioski z podziałów?? Czy zapomnieliśmy, że podziały były wielkim grzechem i złem??

I ostatnie pytanie - powtórzę to co napisałem parę linijek więcej - czy wobec tylu różnorodnych religii i wyznan, trzeba zakładać nowe??



Mojżesz wyprowadzał naród Izraela ok roku 2513

eh, chyba trochę za wcześnie. Miasta Pitom i Ramses budowano najprawdopodobniej za XIX dynastii, którą rozpoczął niejaki Horemcheb, mający syna o imieniu Ramses (I), potem Seti I i Ramses II Wielki, panujący prawie 70 lat, aż do 1212 r. (chronologia niska)
Na dworze tego ostatniego działy się ciekawe rzeczy: jego pierworodny Amonherchepeszef niknie tajemniczo z kart historii (zabity przez anioła śmierci?). Tron dziedziczy dopiero 13 syn, Merenptah.

Są jeszcze dwie inne teorie, najwcześniejsze datowanie Wyjścia: za XVIII dynastii: Totmes III, wiek XVI przed Chr., ale co wtedy z miastami budowanymi przez Izraelitów, których nie da się wyjaśnić?

Swoją drogą prawa Mojżesza są zncznie bardziej sprawiedliwe w naszym ujęciu, niż Kodeks Hammurabiego. Np. w kwestii niewolników.

Podrawiam.
Bazylika Mniejszesza Narodzenia Najświętszej Maryi Panny
- Sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej

Pszów istnieje już od połowy XIII wieku jako osada. Tradycja podaje o zbudowaniu pierwszego kościoła na końcu wsi pod wezwaniem Św. Krzyża, a następnie kościoła parafialnego pw.Wszystkich Świętych w latach 1265-1293, najpierw drewnianego a potem już murowanego. Oblicze osady zmieniało się pod względem ludnościowym na skutek odkrycia pokładów węgla w roku 1840 i założenia szybu "Anna", który przekształcono w kopalnię istniejącą do chwili obecnej. Parafia pszowska przeżywała liczne wstrząsy. W XV wieku oddziaływały
na nią wojny husyckie. Na przełomie XVI i XVII wieku kościół parafialny przez 60 lat był we władaniu protestantów, ale ludność pozostała wierną
katolicyzmowi, co poświadczyły dokument z 1719r., kiedy to do parafii należało 2 000 katolików, a nie było ani jednego protestanta.
Choć Pszów dostał się pod wpływ Austrii, potem Prus, co roku z tej parafii udawała się tradycyjna pielgrzymka do sanktuarium Matki Boskiej w Częstochowie. Jedna z tych pielgrzymek przyczyniła się do narodzin kultu Matki Boskiej w Pszowie.


Zakupiony w 1722 roku obraz Matki Boskiej Częstochowskiej przemalował artysta malarz z Wodzisławia Śląskiego Fryderyk Sedlecky, nadając mu, jak sam mówił, "polską karnację". Zniknęły charakterystyczne rysy Madonny Częstochowskiej, a znamienny układ twarzy przyczynił się do nadania obrazowi nazwy "Matki Boskiej Uśmiechniętej".Do obrazu tego zaczęły napływać ogromne tłumy pielgrzymówbz całego Śląska i Północnych Moraw. Tu dokonywały się nadzwyczajne uzdrowienia, tu otrzymywali ludzie wyjątkowe łaski. bKomisja Biskupia z Wrocławia po stwierdzeniu tych faktów w latach 1730-32 zarządziła koronację Obrazu w 1732 roku. Korony wykonał złotnik Bernard Like z Raciborza, a nałożył na obraz 4 lipca 1732r. opat cystersów z Rud Raciborskich.
Ponieważ nieduży pod względem objętości kościół pw.Wszystkich Świętych nie mógł pomieścić pielgrzymów, 1743 r. rozpoczęto budowę, a w roku 1747 ukończono obecną świątynię, której nadano tytuł Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.




Obraz Matki Bożej Pszowskiej umieszczono w głównym ołtarzu. Papież Pius VI udzielił odpustu zupełnego wszystkim odwiedzającym Sanktuarium Maryjne w Pszowie. W 1801 r. przy ołtarzu znajdowało się 156 wotów, a wśród nich rzeźby wyobrażające oczy, ręce, nogi (potwierdzające uzdrowienia), jak też dary dziękczynne: obrączki, monety cesarskie, insygnia książęce i biskupie. Znaczna część tych wotów została skonfiskowana przez władze państwowe w roku 1809.



Po kasacie klasztoru w Rudach Raciborskich ostatni opat cysterski złożył przed Matką Bożą złoty krzyż opacki ozdobiony szmaragdami i wieńcem brylantów, a także kosztowny pierścień prałacki. Dar opata zapoczątkował serię wotów. Przez cały wiek XIX nie ustawał napływ pielgrzymów. Na główny odpust Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przybywało średnio od 7 000 do 25 000 pielgrzymów. Dla nich wybudowano w 1855 roku stacje Drogi Krzyżowej na placu kościelnym, a w latach 1915 - 1929 zbudowano kalwarię z 14 kaplicami w lesie odległym o 2 km od kościoła.


W okresie okupacji w latach 1939 - 1945 zakazano wszelkich pielgrzymek, a także kazań w języku polskim. Na odpust Narodzenia NMP w 1945 roku przybyło do sanktuarium 50 000 pielgrzymów, by złożyć podziękowanie za wszystkie, niezwykłe łaski, jakich doznali czciciele Matki Bożej podczas wojny.

W 1968 roku odwiedził sanktuarium ks. kardynał Karol Wojtyła, późniejszy papież. W 1972 roku uroczyście obchodzono 250 - lecie Obrazu Matki Boskiej w Pszowie. Zebrało się około 80 000 pielgrzymów, wśród których był ks. arcybiskup Bolesław Kominek z Wrocławia, późniejszy kardynał.


Po świętokradczym rabunku złotych koron w 1976 roku nałożonona obraz nowe, poświęcone przez Papieża Jana Pawła II podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. W koronacji Obrazu w dniu 9 września 1979 roku uczestniczyło 4 biskupów, 300 kapłanów i około 10 000 pielgrzymów. W 1989 roku nastąpiła ponowna kradzież koron, które wkrótce znaleziono, a sprawców kradzieży ukarano. Rekoronacji w dniu 9 września 1990 roku dokonał ks. biskup dr. Damian Zimoń w otoczeniu 2 biskupów, znacznej liczby kapłanów i licznej rzeszy pielgrzymów.


Nie ustaje kult Matki Bożej Pszowskiej. Co roku przewija się przez sanktuarium Maryjne około 100 000 pielgrzymów z dalszych okolic. W każdą środę wierni parafii biorą udział w uroczystym nabożeństwie ku czci Matki Boskiej Pszowskiej
Wybacz, Zdzisławie, ale za dużo wiadomości, by analizować je wszczegółach.
Niemniej kilka uwag:
1. W Biblii znaczenie terminu "lud Boży - laos theou" jest jednoznaczne. To Izrael i Kościół. Stosując szrokie jego znaczenie trzeba dopowiedzieć, że to ludzie sprawiedliwi ze wszystkich narodów świata (panta ta ethne) są niejako przyporządkowani dziełu zbawienia, które dokonuje Bóg w swoim ludzie. Terminologia jest bardzo różna.
2. Na jakiej podstawie łączysz doktrynę piekła ze spirytyzmem? Ta pierwsza pojawiła się dość dawno, pierwsze jej ślady w pozabiblijnych pismach żydowskich są gdzieś z IV/III wielu przed Chr., zas spirytyzm to pw. wiek XIX. Chyba, że myślisz o nekromancji, która zaś jest stara jak sam świat... I bulla Leona X nie ma tu nic do rzeczy.
3. Biblia mówi o różnych rodzajach śmiertelności: cielesnej i duchowej. Poza tym rozwija swoją doktrynę, bo Bóg nie objawia wszystkiego od aamego początku, lecz pozwala ludziom dorastać do przyjęcia prawd. Biblia to nie traktat teologiczny, ale przekaz Słowa. Stąd różnice między tchnieniem życia, duszą, duchem itp. Innymi słowy to, co w jednym tekście np. z VIII w. przed Chr. oznacza tylko życie, w tekście z I w. ma już także znaczenie duszy. Taka jest historia semantycznego zakresu pojęć w każdym języku, także biblijnym.
4. Nie znam teologów, którzy myliliby duszę z duchem.
5. Mt 10,28: możesz mi wyjaśnić, w jaki sposób nastąpiło zatajenie prady wypływającej z pierwszej części, bo nie zauważam tego?
6. O łazarzu i bogaczu: przypowieść w warstwie literackiej nie może być interpretowana dosłownie, jak usiłujesz to zrobić, ale jej celem jest przedstawienie nauki wynikającej z porównania. Nie odczytałeś więc poprawnie rodzaju literackiego i zawęziłeś przez to przesłąnie przypowieści do jednego tylko wątku.
7. Łk 23, 43: podział na wersety, dokonany przez wydawców w XVI w. nie ma nic wspólnego ze znakami stosowanymi w piśmie greckim. Jeśli chcesz udowodnić, że przecinek przesunięto, to masz kłopot: brak śladów proponowanego przez Ciebie rozumienia tekstu, niezręczna wtedy składnia grecka; poza tym ten sposób podejścia do tekstu pojawił się wraz ze Świadkami Jehowy w XIX wieku. Znasz także inne Pisma mówiące o tym, że Jezus po śmierci zstąpił do szeolu (w staropolskim przekładzie - zstąpił do piekieł), i nie czekał 40 dni na wstąpienie do Nieba? Dodam, że owo 40 dni to koncepcja tylko Łukaszowa. Wg Mt np. Jezus pozostaje na ziemi do końca świata. Co z tym zrobić?
8. Flp 1, 23: dziwne, że Paweł dążył do niebytu. Dlaczego ma czekać aż do paruzji na zobaczenie Pana? Czy jego pragnienie śmierci i przebywania z Panem nie kłóci się z Twoją interpretacją?
9. 1P 3, 18n nie mówi o jakichś ziemskich grzesznikach, lecz o zbuntowanych duchach! To prawie cytat z Księgi Henocha!
10. 1Kor 3, 15 ma wyraźny akcent sądu i paruzji. Stosowanie tego do nawrócenia pod koniec życia wg mnie to naciąganie tekstu. Poza tym doktrynę o czyśćcu, co już wcześniej opisywano na tym forum, Kościół buduje także na 2Mch, uznawamnej przez niektóre kościoły i wspólnoty za niekanoniczną.
11. Nie podałeś dowodu na koniec piekła posługując się cytatami z Mt 25,46. Poza tym Paweł w Rz 5n pisze WYRAŹNIE o śmierci cielesnej! Poza tym śmierć duchowa oznacza oddzielenie od Boga, ale nie wyłącza kary piekła!
12. W Apokalipsie otchłań to kraina śmierci, szeol. Piekło to czeluść. W Ap 20, 14 nie ma mowy o zagładzie czeluści w jeziorze ognia.
13. Bóg nie jest człowiekiem i nie wiem, dlaczego humanitaryzm we współczesnym wydaniu miałby być u Niego normą postepowania.
Trochę za dużo tekstów, by o nich szczegółowo dyskutować. Może szczegółowo coś?

Po obejrzeniu tego filmu dotarło do mnie,że czasami oczekujemy spektakularnych cudów.a nie przychodzi nam do głowy,że cudem od Pana jest "insulina",że cudem od Pana jest madrość,jaką daje uczonym,lekarzom,inżynierom,których wynalazki ratują życie innym,pomagają ulżyć cierpieniu.
Rozumiem, że masz na myśli Benedykt XVI i Jana Pawła II bo to oni dwaj w ostatnim czasie pełnili urząd papieski, który z resztą jest jeden.
Akurat nie ich mam na myśli - może niefortunnie sformułowałam swoje zdanie, ale chodzi mi o urzędników papieskich, którzy tworzą naukę kościoła, interpretują Pismo itp. Jednym z takich urzędów jest np. Kongregacja ds. Wiary. Tych urzędów jest całe mnóstwo. To ich wydumki trafiają do rąk papieża, a on je potem podpisuje i zatwierdza swoim autorytetem. Papież w takich sprawach ma "statnie słowo", a więc słowo rozstrzygające, a nie tworzące. Te wszystkie filozofie uzasadniające takie czy inne rozwiązanie powstają właśnie tam i tu wiek papieża akurat nie ma większego znaczenia. Ja nie jestem przekonana do tego, że urzędnicy papiescy mają bezustanne natchnienie Ducha Św. tylko z powodu sakramentu kapłaństwa. Duch Św. sprawuje swą opiekę szczególną, w postaci objawień tylko w szczególnych momentach życia człowieka - to jest moment, chwila, a nie działanie bezustanne. Każdy z nas jest obdarzony Duchem Św., jest jego świątynią, a przejawia się to w czułości naszych sumień i pozwala nam rozpoznać grzech. To jest chyba coś innego od objawienia, prawda?
HISTORIA ARCHIWISTYKI I NAUKI POMOCNICZE HISTORII(Piątek)

1. Jerzy Autuchiewicz (Uniwersytet w Białymstoku) Literatura piękna jako źródło historyczne
2. Monika Deneka ( Akademia Podlaska w Siedlcach) – Archiwistyka – wyobrażenia i realia na podstawie doświadczeń studenta specjalności archiwalnej
3. Marlena Skwierzyńska ( Akademia Podlaska w Siedlcach) – Etyka archiwisty wczoraj i dziś
4.Przemysław Wieczorek Herb Benedykta XVI
5. T. Krzysztof Kmiecikowski – Archiwum Państwowe w Elblągu z siedzibą w Malborku. Zasób i dzieje
6. Aleksandra Kuligowska ( Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu) – Teoria źródła historycznego A.H. Erharda – preliminaria
7. Anna Łopatka ( Uniwersytet Jagielloński) - Historia na murach – Program Heraldyczny Collegium Novum
8. Agnieszka Korn ( Uniwersytet Jagielloński) - Porównanie nekropolii Potockich z Łowicza i Krzeszowic
9. Marcin Drymajło - Bernard Wapowski (1450-1535) - biografia kartografa

Przerwa obiadowa 14.00-15.00

10. Jacek Drozd - Karol de Peerthes-francuski kartograf na służbie króla Stanisława Augusta
Poniatowskiego-jego wkład w rozwój nowoczesnej kartografii polskiej
11.Ewa Kowalczyk ( Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II) - Pamięć genealogiczna Zamoyskich
12. T. Dorota Szyling – Bractwa Kurkowe w Polsce i ich akta na przykładzie archiwaliów Archiwum Państwowego w Poznaniu, Krakowie i Toruniu
13. Jarosław Ładak (Uniwersytet Marii Curie –Skłodowskiej w Lublinie) - Kształtowanie się herbu Lublina na przestrzeni wieków
14. Anna Rutkowska, Artur Krawczyk (Uniwersytet Marii Curie –Skłodowskiej w Lublinie)
Symbolika herbów miejskich powstałych w latach 1945-1989
15.Marcin Stasiak, Andrzej Drobik (Uniwersytet Jagielloński) - Miedzy historią a spotkaniem. Oralhistory w warsztacie historyka na przykładzie projektu: „Zofia Posłysz: Argument – Biografia”
16. Anna Pląskowska (Uniwersytet Wrocławski) Czy kogut jest Waloński – przyczynek do genezy herbu miasta Oławy
17. Przemysław Siekierka. Psychochistoryczna analiza wydarzen nocy kryształowej 9-10.11.1938 we Wrocławiu (Uniwersytet Wrocławski ...
Latawica z Drohiczyna
Kurier Poranny- Magazyn, z dn. 27.07.2007, str. 7


Latawica z Drohiczyna

Tysiącletni Drohiczyn lśni niczym wody Bugu w promieniach wschodzącego słońca. Świeże tynki na licznych w tym mieście świątyniach, odremontowane domy, równe chodniki przypominają o niedawnej wizycie Papieża Jana Pawła II. W czerwcu 1999 roku odbyła się tu msza ekumeniczna, w której uczestniczyło 200 tysięcy wiernych.
W nabożeństwie celebrowanym przez Ojca Świętego wziął udział metropolita Sawa, zwierzchnik Kościoła prawosławnego.
I Mamy w Polsce cztery miasta o tradycjach grodów koronacyjnych - pisze Paweł Jasienica. - Pierwszym jest oczywiście Gniezno, a Kraków dopiero trzecim...

Drugie miejsce zajmuje Drohiczyn nad Bugiem.
Tu w 1253 roku z rąk wysłannika papieskiego otrzymał koronę Rusi książę Daniel Romanowicz, prawnuk Krzywoustego.
Chociaż czasy dawnej potęgi miasto ma już za sobą, to jednak ślady wielkiej historii spotyka się tu na każdym kroku. Wędrując uliczkami dwuipółtysięcznego Drohiczyna, cofamy się w czasie, obcując co chwila z zabytkowymi budowlami. W XIII wieku, gdy o ziemię drohiczyńską rywalizowały Ruś, Mazowsze i Litwa, Jaćwingowie zapuszczali się tu na tyle często, że zrodziło się przekonanie, iż Drohiczyn jest stolicą Jaćwierzy.

Ziemie te przeżywały także najazdy tatarskie i krzyżackie.
Z biegiem dziejów Drohiczyn przechodził kolejno pod panowanie Litwy, Rusi, Austrii i wreszcie Polski. Złote czasy Podlasia Nadbużańskiego to wiek XV i XVI, przebiegał tędy wówczas szlak królewski, łączący Wilno i Kraków, oraz szlak wodny z Lwowa do Gdańska.
IINad miastem dominuje Góra Zamkowa - dawne grodzisko, dziś najlepszy w okolicy punkt widokowy.
Przy dobrej pogodzie, spoglądając na południe, dostrzeżemy pałac w Korczewie.
Jak głosi legenda, pod górą, w złotym grobie, pochowany jest ostatni z wodzów jaćwieskich -Komata.
Ze szczytu Góry Zamkowej widzimy zakole Bugu z piaszczystymi wyspami i białe mury katedry - siedziby biskupiej - oraz seminarium duchownego z XVII wieku.
Katedra pod wezwaniem Świętej Trójcy jest jedną z czterech drohiczyńskich świątyń. Wszystkie mają charakter barokowy, a najciekawszą jest kościół i klasztor benedyktynek z XVIII wieku. Jest to zabytek klasy zero o unikalnej elewacji.

Kolejna miejscowa legenda także dotyczy Góry Zamkowej.
Podobno raz na sto lat jedna z jej ścian otwiera się, by wypuścić na wody Bugu łodzie pełne zbrojnych rycerzy.
III Ich wędrówka trwa do pierwszego brzasku. Kilkadziesiąt lat temu jeden ze zbrojnych miał się zapatrzyć na mieszczkę wielkiej urody i przegapić moment zamknięcia góry.
Od tej pory błąka się po nadbużańskich łąkach, oczekując jej ponownego otwarcia. Rycerza najczęściej widuje się w księżycowe letnie noce na prawym brzegu rzeki. Czy jednak na pewno była to zwykła niewiasta? Czy prosta mieszczka mogła uwieść ducha?
Ziemia mielnicka pełna jest słowiańskich demonów. Mamuny, konopielki, zmory, strzygi, utopce, wodniki, polewniki i wiele innych istot z pogranicza światłości i cienia od niepamiętnych czasów zamieszkuje tę ziemię.
IVNajwiększą miłosną mocą obdarzone są jednak latawice.
Odznaczają się wielce eteryczną urodą. Kochanków zniewalają złotymi, rozplecionymi włosami, niemal przezroczystymi skrzydłami, gibkim, powabnym ciałem i oczami, w których mienią się najjaśniejsze gwiazdy bezchmurnego październikowego nieboskłonu.
Latawice największą miłosną moc mają właśnie w nocy, a o tej porze, jak wiemy, wyruszali na swą wędrówkę widmowi rycerze. Mężczyzn rozkochują wyszukanymi pieszczotami. Zwykli śmiertelnicy pod ich wpływem tracą zainteresowanie światem, uciekają od ludzi, wyczekując tylko następnej schadzki. Kochanek latawicy żyje krótko.
Umiera wypalony nienaturalną miłością i pożądaniem.
Jak głosi miejscowa legenda, nawet śmierć kochanki nie chroni jej ofiary od przedwczesnego zgonu, choć pewne szanse daje mu okadzanie dymem z jałowca, ściętego przy pełni księżyca.
Latawica ginie, gdy zbyt długo zwleka z odejściem. Zaskoczona przez wschodzące słońce traci warkocz i skrzydła, a po siedmiu dniach i trzech godzinach umiera jak zwykły człowiek.
VW jakiej mocy pozostawał rycerz błąkający się do dziś dnia po nadbużańskich łąkach, trudno bezspornie rozsądzić. Niewiasty pogranicza, zrodzone z wielowiekowego mieszania się krwi białoruskiej, ukraińskiej, polskiej, litewskiej, szwedzkiej, żydowskiej i niemieckiej, odznaczają się wszak niepoślednią urodą.
Czy jednak aż tak wielką, by uwieść ducha? -Wszystkich, którzy znają stare legendy i opowieści podlaskie i chcą się nimi podzielić z naszymi Czytelnikami, prosimy o nadsyłanie ich na adres: "Kurier PorannyÓ, 15-419, Białystok, ul. św. Mikołaja 1.

www.bialowieza.com.pl

Krzyżacy faktycnie nie certolili się specjalnie i, jak możemy przeczytać w Kronice Pruskiej Piotra z Dusburga, nie wstydzili się specjalnie wielotysięcznych masowych mordów. Najwięcej ofiar przyniosła pacyfikacja powstań, wspomagana przesiedlaniami. Populacja pruska poniosła olbrzymie straty demograficzne i kulturowe, jednak z całą pewnością nie doszło tu do całkowitego wyniszczenia. Stali się poddanymi Zakonu, stanowiąc ok 40 % całej populacji Prus i bardzo często służąc w wojsku, często w zastępstwie niemieckich mieszczan. Jeszcze w XV wieku podróżnicy i kupcy angielscy mówili o "Easterlingach" i Niemcach zyjacych razem w Prusach. Szlachta i bogate mieszczaństwo germanizowała się lub polonizowała, jednak język pruski funkcjonował wciąż na wsi - pisane dla takich parafian były liczne pruskie katechizmy z XVI wieku.
Zagładę przyniósł wiek XVII. W wyniku wojen Rzeczypospolitej ze Szwecją o Inflanty Prusy spustoszone zostały przez wojska Szwedzkie. Gdy z kolei w czasie Potopu Prusy królewskie zawarły sojusz z Karolem Gustawem, za karę z ekspedycją karną pojechali tam wysłani przez Rzeczypospolitą Tatarzy, mordując lub biorąc w jasyr całe wsie. Klęski dopełniły epidemie, w których wyginęło wg niektórych szacunków nawet 70% ludności. Wtedy umiera ostatni człowiek mówiący po prusku.


Bardzo słuszna uwaga, jednak nie zgodziłbym się z kilkoma wątkami.
1. Krzyżacy nie mordowali Prusów w tysiącach czy setkach tysięcy jak to opisuje Dusburg. To tylko jego fantazja lub strach przed masami pieszych Prusów, którzy podrywali się do walki o są ziemię. Tak czy siak nie mogły to być tysiące, gdyż szacunkowe dane zaludnienia Prus mówią o 150-180 tys. mieszkańców z czego najludniejsze ziemie to Sambia i Jaćwież (zresztą i największe).

2. Przetrwało znacznie więcej Prusów niż 40%. Szacuje się, że przetrwało 50 do 75 procent ludności, a straty zaraz po całkowitym podboju zrównały się z danymi statystycznymi sprzed samego podboju, krótko mówiąc ludność rozmnożyła się na potęgę.
Z pewnością krzyżakom nie na rękę było wybić wszystkich Prusów, gdyż ktoś musiał uprawiać ziemię, płacić podatki a w późniejszych latach zasilać szeregi piechoty wojsk Zakonu.

3. Prawdę jest że wyludnienia wiejskiej ludności spowodowały choroby (zarazy), jak i wojny z państwami ościennymi, jednak byłbym ostrożny przy sądzeniu, iż to z ostatnimi umierającymi Prusami, umarł język. Język umierał dwoma etapami wg mnie. Pierwszy to wśród ludzi możnych i tych, którzy przenieśli się do niemieckojęzycznych miast i wsi, a drugi to stopniowy zanik (co potwierdzają ramy czasowe od podboju do ostatniego żyjącego mówiącego po prusku) pruskiej mowy również na wsiach, gdzie stopniowo pojawiały się szkoły niemieckie, osadnicy niemieccy, urzędowym językiem był też niemiecki bez którego znajomości nie dało się porozumieć choćby z władzami wyższymi oraz nauki kościoła.
Proponuję wrzucać tu i demaskować wszelakie bzdury z historii Prusów, jakie wpadną nam w ręce.

„Okryci skórami Prusowie nie mieli szans w staciu z zakutymi w stal krzyżowcami”

Popularne wyobrażenie Prusa to owinięty na rympał niewyprawioną skórą dziad borowy,ściskający w garści pałkę albo w najlepszym wypadku włócznię. Z kamiennym, jakze by inaczej, grotem. Krzyżak z kolei nawet do wygódki paraduje w zbroi płytowej. Taki obrazek utrwalił się nie tylko w kulturze popularnej, lansowany jest bowiem także przez niektórych historyków. Spróbujmy się z nim po troszku rozprawić.

Prusowie, a także inni „barbarzyńcy” używali futerek, ale szyli sobie z nich porządne kożuszki, do chodzenia głównie w zimie. Zdecydowana większość ubrań ludzi w średniowieczu to jednak znane i lubiane do dziś tkaniny. Lepsze choćby dlatego, że można je uprać, albo też raczej kazać to zrobić którejś z żon.

Ciekawe, skąd stereotyp „dziada borowego” pokutuje wśród historyków współczesnych, skoro nie funkcjonował wśród Krzyżaków, mających w końcu z Pruskimi wojownikami najbardziej bezpośrednie kontakty. Na zwieńczeniu malborskiej kolumny mamy piękną scenę leśnej walki krzyżowców z Prusami.



Prusowie ewidentnie mają na sobie zbroje i hełmy, osłaniają się tarczami, pawężkami, uzbrojeni zaś są w miecze, topory i włócznie. Tylko jeden, strzelec z łukiem zbroi nie posiada, co dla strzelca jest akurat typowe.

Powiedzenie o krzyżowcach zakutych w stal jest anachronizmem, zbroje płytowe pojawiły się bowiem dobre 100 lat z hakiem po podboju Prus. W XIII wieku standardem była osłaniająca całe ciało kolczuga, czasem też wszyte w skórzany kubrak płytki zwane płatami. Do tego hełm garnczkowy, w pruskim lesie kiepski pomysł. Dodajmy, że na taki standard pozwolić sobie mogło tylko rycerstwo i bogaci mieszczanie, czyli w sumie jakieś 10 -20 % armii krzyżowych.

Jakkolwiek uzbojenie pruskie, choćby z powodu kiepskich rud ustępowało zachodniemu, to jednak dysproporcja nie była aż tak miażdżąca jak to się zwykło przedstawiać. Lepiej zresztą, niż Karol Sieniawski w swojej "Charakterystyce ludności krajowej" (1897) napisać tego nie sposób.Sama już działalność Bogatińskich, jest dla nas wskazówka, że Krzyżacy mieli do czynienia z narodem postępowym, i że bajki śmieszne są, które nam tedy owędy przedstawiają poeci i dziejopisarze nowsi, o starych Prus mieszkańcach niby to w napół nagich, dzikich, uzbrojonych w ogromne pałki, koczujących po gęstwinach i puszczach.

Zbroja pruska, na rzeźbie dziwnie "pręgowana" to najprawdopodobniej pancerz lamelkowy
http://en.wikipedia.org/wiki/Lamellar_armour
Wykonywany z płytek metalowych albo skórzanych. O zbrojach Prusów Dusburg pisał, że błyszczały, więc raczej były metalowe.
Hełmy pikelhube, tarcze pawężki i lekkie lance sulice bardzo chętnie zaadoptowane zostały przez Europę Zachodnią. Uzbrojenia tego powszechnie używali Krzyżacy i Prusowie służący w wojskach Zakonu. I to jeszcze pod Grunwaldem - w opisie bitwy Długosza mamy zdarzenie, gdy rycerze polscy nie potrafią odróżnić wojsk Zakonu od Litewskich, bo uzbrojenie jest bardzo podobne. Dopiero gdy zwiadowca podjechał bliżej i oberwał po łbie rozwiane zostały wszelkie wątpliwości.

Mit nr 2
To przekonanie, że Krzyżacy do końca XIII wieku dokonali całkowitej eksterminacji Prusów.
Krzyżacy faktycznie nie certolili się specjalnie i, jak możemy przeczytać w Kronice Pruskiej Piotra z Dusburga, nie wstydzili się specjalnie wielotysięcznych masowych mordów. Najwięcej ofiar przyniosła pacyfikacja powstań, wspomagana przesiedlaniami. Populacja pruska poniosła olbrzymie straty demograficzne i kulturowe, jednak z całą pewnością nie doszło tu do całkowitego wyniszczenia. Stali się poddanymi Zakonu, stanowiąc ok 40 % całej populacji Prus i bardzo często służąc w wojsku, często w zastępstwie niemieckich mieszczan. Jeszcze w XV wieku podróżnicy i kupcy angielscy mówili o "Easterlingach" i Niemcach żyjacych razem w Prusach. Szlachta i bogate mieszczaństwo germanizowała się lub polonizowała, jednak język pruski funkcjonował wciąż na wsi - pisane dla takich parafian były liczne pruskie katechizmy z XVI wieku.
Zagładę przyniósł wiek XVII. W wyniku wojen Rzeczypospolitej ze Szwecją o Inflanty Prusy spustoszone zostały przez wojska Szwedzkie. Gdy z kolei w czasie Potopu Prusy królewskie zawarły sojusz z Karolem Gustawem, za karę z ekspedycją karną pojechali tam wysłani przez Rzeczypospolitą Tatarzy, mordując lub biorąc w jasyr całe wsie. Klęski dopełniły epidemie, w których wyginęło wg niektórych szacunków nawet 70% ludności. Wtedy umiera ostatni człowiek mówiący po prusku.


Urodzony w 1958 roku. Ślązak od ponad ćwierćwiecza zadomowiony w Krakowie, niezmiennie od lat zadomowiony w górach, żonie i dwóch dorosłych już córkach. Autor powieści książek popularnonaukowych i zwariowanych historii dla dzieci.
Z wykształcenia jest etnografem, z zamiłowania historykiem i amerykanistą. O swoich fascynacjach potrafi snuć porywające opowieści, w sugestywny sposób rekonstruując realia oraz atmosferę epok i światów, które odeszły w mroki historii.

* Kazimierz Wielki: reformator i wizjoner (2000)
* Był sobie król... czyli poczet Piastów dla dzieci (2004)
* Krew Inków: rzecz o awanturnikach końca XVIII wieku (2005)
* Tropem smoka: krakowskie legendy, tradycje i ciekawostki: bajeczny przewodnik po magicznym Krakowie dla dzieci i młodzieży (2006; wyd. 2, 2007)
* Bardzo bzdurne bajadurki
* Kacper Ryx (2007)

Źródła: KLIK, KLIK



Pewnej upiornej nocy z 7 na 8 stycznia 1569 roku na zamku w Warszawie rozegrały się dramatyczne wydarzenia, które zmieniły bieg historii Polski. Ostatni z Jagiellonów spojrzał w niezwykłe zwierciadło. Za sprawą bezczelnej "czarnoksięskiej" sztuczki zobaczył w nim coś, co na lata pozwoliło grupie przebiegłych intrygantów zawładnąć jego schorowaną wyobraźnią...Dziewiętnaście lat później 6 stycznia 1550 roku pod furtę kościoła Duchaków w Krakowie ktoś podrzucił śliczne niemowlę płci męskiej. Dla uczczenia Święta Trzech Króli nazwano je Kacprem Ryksem. Był to dzień, w którym boża opatrzność wydała nieodwołalny wyrok na wszelkiej maści aferzystów, złodziei, bandytów i niegodziwców. Kacper Ryx dzięki niezwykłej inteligencji oraz wiedzy stał się dla nich prawdziwą zmorą.Możni królewskiego dworu odnajdują utalentowanego młodzieńca, aby zlecić mu zadanie odzyskania skradzionej królewskiej pieczęci. Ta sprawa to dopiero początek. Za chwilę Kacprowi przyjdzie się zmierzyć z arcyłotrem Rozmusem Czeczotką - łże-burmistrzem skorumpowanej rady miasta. Na jego drodze stanie także jeden z najgroźniejszych płatnych zabójców, który dybie na koronnego świadka spisku Mniszchów. Czy Ryksowi uda się uratować majestat Rzeczypospolitej?Niemal wszystkie wydarzenia, osoby i afery stanowiące tło tej książki są autentyczne. Spotkamy tu wiele postaci historycznych, które wplątane w bójki, pojedynki, pościgi i ucieczki pokażą nam zupełnie nowe oblicze.

=====

Polska, Kraków, XVI wiek, czyli coś w sam raz dla mnie Głównym bohaterem książki jest Kacper Ryx - scholar, który chce zostać medykiem a jednocześnie zajmuje się pracą detektywistyczną (zostaje Inwestygatorem Królewskim). Książka ciekawie przedstawia Kraków tamtego okresu, gdzie nie wszystko jest cudowne, można natknąć się na złoczyńców i niebezpiecznie jest chodzić po ćmoku
Jednocześnie w książce można spotkać takie znane osobistości jak Kochanowski, Szrzyński, Zamoyski i inni.
Również język powieści stylizowany na staropolszczyznę jest tutaj na miejscu. Autor jednocześnie pokazuje wiele zwyczajów z tamtego czasu (jak wybieranie króla kurkowego czy lajkonika) broni czy też podziałów społecznych.
Choć zdarzają się momenty przydługie, gdzie z chęcią skończyłabym dany wątek ogólnie książka bardzo mi się podobała, ogólnie oceniam ją na 5/6.
cd. historya Landsberga wand_allskim okiem...

W 1455 roku rozpoczęło się w Nowej Marchii panowanie Hohenzollernów i tak miało pozostać aż do I wojny światowej. Choć pod ich rządami Landsberg ze średniowiecznego grodu, rozwinie się z czasem w nowoczesne, dobrze prosperujące miasto, to okres panowania Hohenzollernów też nie był lekki. Na moment było z górki - druga połowa XV wieku to dla miasta dobry okres. Przez pewien czas Landsberg należał do Hanzy, co korzystnie odbijało się na finansach miasta. Wkrótce jednak zaczęły się schody. Najpierw w 1495 głośno zapiał czerwony kur i spopielił sporą część miasta. Powrót do stanu poprzedniego zajął trochę czasu, a potem XVI oraz XVII wiek przyniosły zastój w jego rozwoju. Przygód i perturbacji nie szczędzili bogowie, ludzie i historia. Landsberg przeżywał skutki dużych wojen i lokalnych konfliktów. Morowe powietrze mocno wyludniło okolicę. Były okresy nieurodzaju i głodu. No i to, co najgorsze – turyści! Do tego powodzie, pożary, wichry, komety, zarazy, szarańcza i inne takie tam…

Nadeszły zmiany religijne. Luteranizm wyparł katolicyzm. Szczególnie aktywny w tym zakresie był margrabia Jan, którego siedzibą było miasto Küstrin (obecnie Kostrzyn). Po objęciu rządów w 1536 r. wprowadził on luteranizm w całej Nowej Marchii. Miał też zmysł do interesów i serce pełne troski o pozostawiony bez zajęcia kler katolicki. Sekularyzował klasztory. Opaci dostawali solidne odszkodowania, a zakonnicy wikt i opierunek. Zakonnicom fundował posagi. O ile chciały wyjść za mąż oczywiście. Jeśli nie chciały podejmowano pewne działania, by przekonać je, że chcą, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. W zamian za troskę o kler władca przejmował dobrze zagospodarowane dobra klasztorne, kościelne precjoza, wyroby z metali szlachetnych i wszystko to, co mogło mieć jakąkolwiek wartość. Tym sposobem wszyscy (prawie) byli zadowoleni. A interes się kręcił

W 1565 do Landsberga dotarła fala polowań na czarownice. Wówczas uznawano, że rozrywki z ogniem są trendy. W mieście zapłonął pierwszy stos. Ktoś nie bardzo lubił aptekarza i podkablował jego żonę, a ta na torturach sypnęła trzy sąsiadki. W aptekarzowej kochał się burmistrz Wins, więc tylko puszczono ją z torbami. Nie wiadomo kto kochał się w pozostałych paniach. Dlatego puszczono je z dymem. Okazały się dość łatwopalne. Rok później dorwano trzy kobiety z przedmieścia. Przyznały się, ale interweniował margrabia. Zaostrzył przepisy przeciwpożarowe zakazując używania ognia na wolnym powietrzu dla utrzymania religii luterańskiej w czystości. W każdym razie nie chciał, aby odbywało się to zbyt często. Poza tym panie nie miały żadnego majątku godnego konfiskaty. To uratowało dwie z nich. Trzecia nie wytrzymała tortur. Stosy płonęły w mieście co jakiś czas przez cały XVI i XVII wiek. Źródła archiwalne potwierdzają, że w 1686 wciąż jeszcze testowano w Landsbergu przydatność kobiet jako materiału opałowego.

W 1507 za regulację pogłowia zabrały się bakcyle i solidnie przetrzebiły ludność Landsberga. W 1566 roku miasto znów nawiedziła zaraza. Zmarło 900 osób. W 1585 roku przytrafiła się kolejna. Tym razem zabrała ponad 1300 mieszkańców. Nie jest znana liczba mieszkańców miasta w tym czasie, ale z danych pośrednich można przypuszczać, że gdyby trafił się jeszcze jeden, no… może dwa wirusy, to Landsberg miał wszelkie szanse, by kontynuować swą historię jako mała wieś. A może nawet zniknąć z mapy. Niezbadane były wówczas zdolności mikrobów.

cdn.
Michel Foucault
Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych


Informacja: przekład Tadeusz Komendant i Anna Tatarkiewicz,
format 195 x 125, oprawa miękka, foliowana,
ze skrzydełkami, 2 tomy: 232 i 292 strony
ISBN: 83-87316-24-5




Najważniejsza książka Michela Foucault i jedna z najważniejszych prac filozoficznych XX wieku. Słowa i rzeczy nie są "historią" nauk humanistycznych, lecz badaniem ich podłoża – poszukiwaniem pojęć, teorii, ideologii, czyli porządków, które naukom tym utorowały drogę. W porządku klasycznym rzeczy podlegały przedstawieniom, bo teoria przedstawień wynikała z teorii języka. Dlatego książkę otwiera słynna i klasyczna już dzisiaj interpretacja Las Meninas Velázqueza jako labiryntu przedstawień bez wyjścia. Kiedy jednak w kulturze pojawia się miejsce dla nauk humanistycznych, a człowiek staje się przedmiotem poznawczej ciekawości i możliwej do osiągnięcia wiedzy, filologia, biologia i ekonomia polityczna zdążyły już zorganizować rzeczywistość w nowy ład. Teraz rzeczy narzucają swój porządek i poddają się jedynie prawom własnego rozwoju. Śledząc u podstaw podobne zerwania ciągłości wiedzy, Foucault odkrywa, że to właśnie w szczelinie powstałej z rozdarcia porządków wyłania się pojęcie człowieka. Ale porządki kultury nie są trwałe. Zmiana warunków może pewnego dnia pociągnąć za sobą zniknięcie "człowieka", otwierając zarazem – być może – przestrzeń dla nowej myśli. Ta krytyczna świadomość znacząco wpłynęła na sposób myślenia o człowieku i o kulturze, na metodologię nauk humanistycznych, ale także wzbudziła trwające do dziś kontrowersje.





FRAGMENT

Foucault Michel Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych


Jedno w każdym razie nie ulega wątpliwości: człowiek nie jest ani najstarszym, ani najtrwalszym problemem, jaki stawiała sobie wiedza ludzka. Gdy przyjąć stosunkowo krótką chronologię i ograniczony obszar historyczny – kulturę europejską po XVI wieku – można być pewnym, że człowiek jest tu świeżym wynalazkiem. Nie wokół niego i jego tajemnic, od wieków i w mroku, krążyła wiedza. De facto spośród wszystkich mutacji, które dotknęły wiedzę o rzeczach i o ich ładzie, wiedzę o tożsamościach, różnicach, cechach, ekwiwalencjach i słowach – krótko mówiąc, samo centrum kolejnych wydarzeń w głębinowej historii Tego Samego – tylko jedna, otwarta półtora wieku temu i być może teraz domykająca się mutacja, pozwoliła ukazać postać człowieka. I nie było to wcale wyzwolenie ze starego niepokoju, osiągnięcie jasnej świadomości odwiecznych trwóg, obiektywne wreszcie spojrzenie na to, co długo pozostawało przedmiotem wierzeń czy mniemań filozofii – był to skutek zmian w fundamentalnych dyspozycjach wiedzy. Człowiek jest wynalazkiem, któremu archeologia naszego myślenia z łatwością wyznacza niedawną datę urodzenia. I pewnie rychły kres.

Gdyby te dyspozycje zniknęły tak samo, jak się pojawiły, gdyby jakieś zdarzenie, które możemy co najwyżej przeczuwać, choć nie znamy teraz ani dnia, ani godziny, ani jego możliwości, zachwiało nimi tak samo, jak na przełomie XVIII wieku zachwiało podłożem myśli klasycznej – moglibyśmy się zakładać, że człowiek zostanie starty niczym na brzegu morza zamki z piasku.



Eddie
One way


Drzwi, przed którymi stanął Pan Kratek, były granatowe. U góry, w koronie gwiazd, napis wielkimi literami UE. Poniżej jedno słowo w rożnych, zupełnie nieznanych Panu Kratkowi językach.
Wejście – domyślił się Pan Kratek treści napisu. Wszedł.
W pokoju za biurkiem siedziała urzędniczka. Sympatyczna, choć chłodna. Panu Kratkowi, nie wiedzieć czemu, przypominała brukselkę. Ze względu na obfitość kształtów, można by o niej nawet powiedzieć Bruksela – pomyślał Pan Kratek. Ale nie powiedział. Nie chciał ryzykować nazbyt wyrafinowanego komplementu, by nie być posądzonym o molestowanie. Zaczął konwencjonalnie:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry – odpowiedziała Bruksela (tak ją będziemy z Panem Kratkiem nazywać).
– Pan do nas?
– No właśnie. Zobaczyłem drzwi, więc wszedłem.
– Do nas nie wchodzi się ot tak. Trzeba negocjować.
– Nie rozumiem.
– No.... trzeba się dogadać w sprawie okresów przejściowych, dopłat bezpośrednich do rolnictwa, aborcji...
– Mnie ten problem nie dotyczy – przerwał nieśmiało Pan Kratek.
– O! To właśnie objaw męskiego szowinizmu! – zaperzyła się Bruksela. – A’ propos, ustalić jeszcze musimy poglądy na równe prawa kobiet, lesbijek, gejów...
– Nie jestem gejem – wyznał pan Kratek z pewną dozą nieśmiałości i zażenowaniem, że nie należy do mniejszości seksualnej.
– Nie wnikam w pańskie sprawy osobiste. Nawet gdyby pan był, będzie pan równoprawnym obywatelem Zjednoczonej Europy.
– Cieszę się.
– Nie ma z czego. To pana niezbywalne prawo. – odparła grzecznie, ale sucho. I z miną uprzejmego inkwizytora postawiła kolejne pytanie. – A jak wygląda sprawa przygotowania do absorpcji unijnych funduszy?
– Nie rozumiem.
– No, PHARE...
– Farę mamy – przerwał jej Pan Kratek zadowolony, że może odpowiedzieć na coś pozytywnie – w naszym miasteczku jest fara, zabytkowa, XVI wiek.
– Tym się zajmie Komisja Dziedzictwa Kulturowego Europy – skwitowała chłodno. – Niestety, widzę, że niewiele pan rozumie. Ale jest tu człowiek, który panu wszystko wyjaśni. Proszę, te drzwi na lewo.
Na lewo były drzwi pancerne. Za nimi, między rozrzuconymi hełmami, wśród manekinów żołnierzy Gromu, na tle portretu Saddama, pomiędzy najnowszymi modelami samolotów Grippen, Mirage i F16, stał znany redaktor z telewizji.
– Wiem – pomyślał Pan Kratek. – Sensacje XX wieku. II wojna światowa, Hitler, Stalin. Koszmar. Nie, nie chcę, wychodzę.
Cofnął się, odwrócił, chciał chwycić za klamkę.... Klamki nie było. Bruksela uśmiechnęła się sympatycznie.
– Do nas się tylko wchodzi. Wyjścia nie przewidujemy.
Integryści twierdza,że istnieje od wieków jakiś niezmienny ryt ,a tymczasem Sobór Trydencki do dopiero XVI wiek.Piszą o mszy wszechczasów,a jesli sie pisze o wszechczasie to dotyczy zarówno przyszłości jak i przeszłości.To wcześniejsze liturgie należy rozumieć były też nieprawidłowe.A jak wygladała liturgia,a może liturgie
przed-przedsoborowe?Czy zawsze kapłan odprawiał ofiarę tyłem do wiernych?Gdzieś słyszałem ,że nie zawsze.Czy Chrystus ofiarując chleb i wino podczas wieczerzy stał tyłem do apostołów?W najstarszych kościołach liturgia była sprawowana w językach rodzimych-koptyjskim,syryjskim,etiopskim..... .Łacinę zaczęto rozprzestrzeniać z ekspansją cesarzy.A misja Cyryla i Metodego i liturgie w języku starocerkiewnosłowiańskim?

21 stycznia 2009 roku, Wasza Świętobliwość podjął decyzję wycofania ekskomunik ciążących na biskupach Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X. Ten odważny gest został dokonany przez Waszą Świętobliwość, jako godnego pasterza trzody powierzonej Mu przez Pana Boga.

My, ludzie zaangażowani w życie współczesne, matki i ojcowie rodzin, a także osoby samotne, po czasach burzliwych, kiedy “woda zdawała się wdzierać do łodzi ze wszech stron”, pragniemy budować Kościół przysłości oparty na Tradycji. Wymaga to koniecznie przekazania przyszłym pokoleniom wiary, a także umiłowania dla liturgii katolickiej oraz obrony życia ludzkiego.

Tym listem chcemy przede wszystkim wyrazić, Waszej Świętobliwości, naszą wdzięczność. Jego gest historyczny wywołał niechęć pewnych wrogich Waszej Świętobliwości mediów, uczekających się do amalgamatów, nas jednak napłnił olbrzymią radością i nadzieją. Modliliśmy się w intencji Waszej Świętobliwości, zgodnie z prośbą wyrażoną na samym początku Jego pontyfikatu: “Módlcie się za mnie, abym się nie uchylał od niczego z obawy przed willkami[1].”

Podpisując ten list i podając nasz wiek oraz ile mame dzieci, chcemy okazać Waszej Świętobliwości, iż całym sercem pragniemy wraz z Nim budować dla przyszłych pokoleń Chrześciaństwo, które bez kompleksów będzie głosiło światu swą Wiarę w Jedynego Boga.

Z synowskim szacunkiem przynosimy Waszej Świętobliwości nasze poparcie oraz pamięć w codziennej modlitwie w intencji dalszego pontyfikatu, aby prowadził on do wzrostu Kościoła Bożego.

“Nic tak nie wzmaga śmiałości złych, jak słabość dobrych.”

Leon XIII., encyklika Sapientiæ Christianæ, 10 stycznia 1890

Podpisz:
http://www.soutienabenoitxvi.org/index.php?lang=pl

Słyszałem o innej definicji. Tetragram to złożenie określeń "był, jest, będzie", czyli istota wieczności.


Pan" jest pechowym przykładem zaczerpiętym do polszczyzny z mitologii, ale Kyrios nie ma już tego zabarwienia. Zgadzam się, że nie musi oznaczać Boga. Ale jeśli modlimy się do Pana mając na myśli Boga, to czy nie modlimy się do Boga jako naszego Pana? Nie używając jednego z Imion Bożych, możemy równie dobrze funkcjonować w Kościele. Pokazała to historia Kościoła - tetragram u chrześcijan to raptem XVI wiek. Wcześniej ani Chrystus, ani nawet jego dziadkowie, ani nikt w Kościele (ponieważ używano Septuaginty i Vulgaty) nie wymawiał tetragramu. Kościół się ostał i miał się chyba lepiej niż ma się dzisiaj.

W wielu opracowaniach sugeruje się, że imię to nie było już używane ok. r. 300 p.n.e. Dowodzić tego miało niewystępowanie tetragramu (bądź jego transliteracji) w Septuagincie, tłumaczeniu Pism Hebrajskich na język grecki, które rozpoczęto ok. r. 280 p.n.e. To prawda, że w najbardziej kompletnych ze znanych dziś odpisów Septuaginty tetragram jest zastąpiony greckimi słowami Kýrios („Pan”) lub The&ograve;s („Bóg”). Ale te obszerniejsze rękopisy pochodzą dopiero z IV i V w. n.e. Tymczasem odkryto też fragmenty starszych manuskryptów, które potwierdzają, że najwcześniejsze odpisy Septuaginty jednak zawierały imię Boże.

Za przykład mogą posłużyć fragmenty zwoju papirusowego Fuad 266, obejmującego część Księgi Powtórzonego Prawa. Tetragram, zapisany hebrajskim pismem kwadratowym, pojawia się w każdym miejscu, w którym występował w tłumaczonym tekście hebrajskim. Zdaniem uczonych papirus ten pochodzi z I w. p.n.e., a zatem został spisany cztery lub pięć stuleci wcześniej niż wspomniane powyżej rękopisy

Odkrycia, których dokonano w ostatnim stuleciu, ujawniły, że imię Boga jednak pojawiało się w Septuagincie. W pewnym dziele czytamy: „Pragnienie zachowania świętego imienia Bożego w niezmienionej postaci było tak silne, że zhellenizowani Żydzi tłumaczący hebrajską Biblię na język grecki dokładnie przepisywali tetragram, umieszczając go w tekście greckim” (B. M. Metzger, Manuscripts of the Greek Bible — An Introduction to Greek Palaeography).
Dr Paul E. Kahle pisze: „Obecnie wiadomo, że w pisanym przez Żydów i dla Żydów greckim tekście Biblii [w Septuagincie] nie tłumaczono Boskiego imienia na kyrios [Pan], lecz pozostawiano tetragram pisany literami hebrajskimi lub greckimi” (The Cairo Geniza, strony 222, 224).
George Howard, profesor nadzwyczajny religioznawstwa na uniwersytecie stanowym w Georgii, napisał na łamach Journal of Biblical Literature: „Skoro tetragram w dalszym ciągu występował w odpisach Biblii greckiej, które stanowiły święte pisma pierwotnego kościoła, to nasuwa się logiczny wniosek, że pisarze N[owego] T[estamentu] pozostawili tetragram w tekście biblijnym, gdy go przytaczali z Pisma Świętego”. (1977, tom 96, nr 1, strona 77).
Wydaje się, że imię Boże zostało usunięte zarówno z Septuaginty, jak i z „Nowego Testamentu” w późniejszym okresie, gdy chrześcijanie pochodzenia nieżydowskiego już nie znali liter hebrajskich. Toteż dr Kahle pisze: „Chrześcijanie zastąpili tetragram słowem kyrios [Pan] dopiero wtedy, gdy imię Boże napisane literami hebrajskimi stało się niezrozumiałe” (The Cairo Geniza, strona 224).

Jakie następstwa pociągnęło to za sobą? Profesor Howard pisze: „Naszym zdaniem to usunięcie tetragramu wywołało w umysłach pierwszych chrześcijan pochodzenia pogańskiego zamieszanie co do tego, kim jest ‛Pan Bóg’, a kim ‛Pan Chrystus’” (Strona 63 w wyżej cytowanym artykule).


Tak więc widzisz że piersi chrześcijanie znali to Imię. Zaś jego pojawienie sie w XVI wieku w wyniku rozwoju reformacji to powrót do korzeni a nie herezja.
Tak więc ostatnia decyzja o której dyskutujemy to raczej powrót do błedów średniowiecza. JPII (który w swej młodzieńczej twórczości literackiej uzywał imnienia bożego) zarzucano konserwatyzmi i zaprzepaszczanie zdobyczy Soboru Watykańskiego II, jednak prawdziwym konserwatystą jest B16 (zakaz uzywania Imienia, powolny powrót do mszy łacińskiej itp.). Myśle że w najblizszym czasie można się spodziewać kolejnych posunięć w tym duchu. No ale cóz tak sie dzieje gdy jak to ktos napisał na innym forum "inkwizytor zostaje wybrany papieżem" (kardynał Ratzinger przed wyborem przewodniczył Kongregacji do spraw Nauki Wiary czyli dawnej Świetej Inkwizycji)

didymos, ale jest tu też inna kwestia. Nie wiemy jak wymawiać, ale czy jest to kwestia tego jaki Bóg jest, jak określa Go jego imię, czy tylko kilku dzwięków? Jak przekręcamy imię Boga? Gdy zamiat mówić o nim On jest, mówimy coś innego, czy poprostu dobieramy złe głoski do dzwięku?
Argument całkiem nietrafiony.
Mówiąc Jezus przekręcasz jego imie, bo powinno je sie wymawiać Jeszua. W języku angielskim też brzmi ono inaczej.

Podobnie jest z boskim imieniem, w róznych jezykach brzmi ono troche inaczej. I nie jest to żaden argument za tym by go nie uzywać.
Jeśli kobieta ma na imie Agnieszka a obcokrajowiec zwraca się do niej np. Agnes, to przekręca jej imię?

Wiele osób tez nie zdaje sobie sprawę co JHWH wogóle oznacza. Imie to pochodzi od hebrajskiego czasownika hawáh oznaczającego "stawać się". Mówi więc ono o wyjątkowych umiejetnościach stwórczych Boga - tylko ten jeden byt we Wszechświecie ma zdolnośc stwórcze. Więc imie to przysługuje tylko jednemu bytowi.
Natomiast kyrios/Pan - nie mówi nic o tym kogo nazywamy tym tytułem, nie jest tez niczym szczególnym i może odnośic się zarówno do bytów transcendentnych (greckie bóstwo leśne Pan) jak i do ludzi. "Pan" jest pechowym przykładem zaczerpiętym do polszczyzny z mitologii, ale Kyrios nie ma już tego zabarwienia. Zgadzam się, że nie musi oznaczać Boga. Ale jeśli modlimy się do Pana mając na myśli Boga, to czy nie modlimy się do Boga jako naszego Pana? Nie używając jednego z Imion Bożych, możemy równie dobrze funkcjonować w Kościele. Pokazała to historia Kościoła - tetragram u chrześcijan to raptem XVI wiek. Wcześniej ani Chrystus, ani nawet jego dziadkowie, ani nikt w Kościele (ponieważ używano Septuaginty i Vulgaty) nie wymawiał tetragramu. Kościół się ostał i miał się chyba lepiej niż ma się dzisiaj.

Pani. Pisarka nie wspomina o tym wiele. Co do prawd. Tak jak mówiłem. Jedni mówią, że jest Bóstwo, inni że Bóg i Bogini, jeszcze inni, że każdy bóg jest osobnym bytem. Moralność sytuacjyjna to po prostu morlaność zależna od sytuacji w jakiej się znajdujesz. Nie zawsze będziesz tak samo moralny.
Przypomne tylko że Chrześcijaństwo zachowało ciągłośc historyczną, czego o dawnych religiach pogańskich powiedzieć nie można.

Jak najbardziej można - chciałbym zaznaczyć, że folklor to także jest pewnego rodzaju ciągłość wierzeń, które na dodatek w żaden sposób nie są powiązane z chrześcijaństwem. Ponadto całkiem niedawno we Włodowie podczas prac archeologicznych natknięto się na tzw. ofiarę zakładzinową charakterystyczną dla obrzędowości pogańskiej - nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że datuje się ową ofiarę na... XVI wiek, kiedy to Polska była już ponoć od kilkuset lat chrzescijańska Wbrew pozorom wcale nie tak wiele z wierzeń Słowian wymaga "odtworzenia"
św. Alojzy Orione --->św. Alojzy Gonzaga, jezuita, XVI wiek, Włochy
(to po nim św. A.Orione otrzymał swoje imię )

Kanon Pisma św. przyjęto w 393 w Kartaginie (potwierdzono w 397 i 419), ale powstanie Listów i 4 Ewangelii datowanie jest na I wiek n.e.

Kwestia kanonu zawsze pozostawała sprawa kanonicznego i liturgicznego zwyczaju kosciołów lokalnych. Synody w Kartaginie i Hipponie (o których wspominasz) świadczą po prostu o istniejacej w tych Kościołach praktyce. Kanony Synodu w Laodycei zakazuja czytania apokryfów/ksiąg deuterokanonicznych jako niekanoniczych w tym Kościele, List Atanazego daje świadectwo o podobnej tradycji w Kosciele Aleksandrii. Kanony Apostolskie zawierają za to kanon najszerszy, z 3 księgą machabejską, czyli mniej więcej taki jakim posługują się dziś Kościoły prawoslawne. Quinisextum potwierdza wszystkie 3 tradycje odnośnie kanonu jako uprawnione w poszczególnych Kościołach.
Kwestia kanonu Pisma została zdogmatyzowana w kościele rzymsko-katolickim dopiero w XVI w, przy dużym sprzeciwie ojców. (nie chodzi tu o sprzeciw wobec zawartości rzymskokatolikiego kanonu, lecz chrakteru orzeczenia Soboru Trydenckiego na temat zawartości kanonu).
Program wyjazdu nad cieśninę Mesyńską i wyspy Liparyjskie (Włochy)
Dojazd własny
Spotkanie w niedzielę 31 sierpnia w Reggio Calabria, Piazza Duomo (plac przed katedrą) godzina 16:00.
Noclegi w okolicach Reggio cena około 700 – 800 euro za domek dla 5 osób. Lub jeżeli większy dom to na osobę wyjdzie taniej (1000 euro 9-10 osób)
Janek będzie to dla nas rezerwował w lipcu jak będzie na miejscu.
Taki dom to sypialnie plus łazienka plus kuchnia z wyposażeniem.

Nurkowania w Reggio
Z brzegu 25 euro od nurkowania
Z pontonu 35 euro (dwa nurkowania 55 euro)
Możliwa jest pewna zniżka dla grupy lub dodatkowe nurkowanie ale to na miejscu.

Proponowane wycieczki dodatkowe:
Gerace – średniowieczne miasto, sklepiki, katedra, zamek na szczycie obok morza
Klasztor Orti – Piękny widok na cieśninę Mesyńską
Scilla – Stary port (XVI wiek) wycieczka na popołudnie i wieczór.
Pentidattilos – opuszczone bizantyjskie miasto

Potem od soboty 6 września jedziemy promem (samochody zostają w Reggio) na Stromboli. Cena promu 35 euro osoba (chyba w dwie strony)
Noclegi:
20-25 euro osoba w domu do wynajęcia.
Nurkowanie (jak będzie 8 osób):
Dwa nurkowania z łodzi 50 euro
Osoby nie nurkując 15 euro za dzień

Proponowane wycieczki dodatkowe:
Wycieczka na szczyt wulkanu (25 euro bilet od osoby)
Wycieczka na Vulcano (200 euro grupa)

Powrót 12 września lub 13 rano prom do Reggio i powrót (2300 km do Krakowa).

Osoby zdecydowane wysyłają Jankowi Żelaznemu po 50 euro od osoby jako zaliczki na noclegi do 15 lipca.
Pozostałą kwotę na mieszkanie wpłacamy Jankowi 5 sierpnia (dokładne kwoty będą znane jak będzie wiadomo ile osób jedzie i jaki dom bierzemy)

Za nurkowania płacimy na miejscu.
Jedzenie w sklepach jak w Polsce plus 10% (Stromboli +20%)
Benzyna i olej napędowy 1,55 euro

My jedziemy na pewno
Iwona, Mateusz, Maciej Curzydło
Kord? Nie wiem, aczkolwiek Nordia wydaje się odpowiednim miejscem dla takiej jednostki. Jeśli chodzi o Kord, byłbym ostrożny. Zwłaszcza, że jeżeli ma to Kord, mają też wszyscy, w tym Agaria. Osobiście byłbym ostrożny z wprowadzaniem tej jednostki do Dominium. To jednak wiek XVI.
Zegary mechaniczne odmierzające precyzyjnie czas to wynalazek bodaj z XII wieku. Faerun to patrząc po ilustracjach jest stylizowany mniej więcej na wiek XVI(mogę się mylić) więc zegary już tam istnieją. Takowe mogą znajdować się w większości świątyń oraz na budynkach ratuszy, gmachach urzędów i pałacach możnych. Niektóre świątynie z pewnością dokładnie kontrolują czas - np świątynie Oghmy, Deneira czy wreszcie świątynie Gonda, gdzie zegary mogą wykraczać technologicznie poza teoretyczne ramy epoki.

Uważam, że wymyślanie nowych nazw miesięcy, tygodni, dni i godzin mija się z celem. To tylko bardziej komplikuje wszystko postacie tam żyjące oczywiście wszystkie te nazwy znają ale już BG będa wkurzeni koniecznością przeliczania tego na nasz czas.
Rzuć kostką. Jak wypadnie wynik nieparzyszty bierz DeDeki (bo mają w nazwie numerek nieparzysty). Jak parzysty Warhammer.

Generalnie na polskim rynku obecnie znajdują się dwa żywe i dobre systemy fantasy: Warhammer i Dungeons and Dragons. Są mniej - więcej równe sobie. O innych w zasadzie nie warto rozmawiać.

Obie gry mają różne zalety i wady.

Dungeons and Dragons 3ed:
+ Duża ilość dodatków na różnych poziomach
+ Możliwość wyboru między trzema dobrze opisanymi settingami (Greyhawk, Forgotten Realms, Dragonlance) i dwoma słabo (Rokugan, Planescape).
+ Duża objętość podręczników
+ Porządna, zrównoważona mechanika
+ Możliwość gry w światach znanych z popularnej wśród młodzieży fantasy i gier komputerowych
+ Heroiczny klimat
+ lub - Nierealistyczna mechanika i mało realistyczne światy
- Słaba kontrola zawartości merytorycznej podręczników (po prostu są głupie)
- Konieczność posiadania 4 książek (3 podstawki i opis świata) do rozpoczęcia gry.

Warhammer 2ed:
+ Do gry wystarczy jeden podręcznik
+ Mroczno - błotnisty klimat podszyty odrobiną czarnego humoru
+ Pseudohistorczyne krainy (Imperium: XVI wieczne Niemcy, Bretonia: XIII wiek, Norska: wikingowie etc.)
+ Pseudorealistyczna mechanika
+ Możliwość gry w realiach znanych z kart popularnej wśród młodzieży fantasy
- Prymitywna, uboga mechanika
- Łatwa do złamania równowaga
- Dodatki, mimo, że niezłe, to jednak często pozostawiające uczucie niedosytu
- Tak naprawdę bezsensowny świat
- Dużo uboższy, nudniej opisany świat niż Forgotten Realms czy Dragonlance
- Podręczniki (jednostkowo) droższe od tych DeDekowych.

Dużo zależy też od twojego portfela. Jeśli stać cię na zakup 4-5 książek (a jeszcze lepiej 10) i zamierzasz poważnie rozbudowywać biblioteczkę to DeDeki będą lepsze, bo zwyczajnie dostarczą więcej materiału.

Jeśli nie, to Warhammer będzie lepszy.

No ale wracam do tematu tego makabrycznego żartu jaki jest Poland czy jakoś tak człowieku spójrz w lustro i zapytaj się siebie czy ty grasz w Warhammera a może nie masz lustra może to taki biały pokoik
Denerwuje mnie jedno jak ludzie do tego grający w Warhammera porównują np Imperium z rzeszą Niemiecką, Kislev z Rosją, Bretonie z Francją itp. według mnie świadczy to o ich braku wyobraźni
Pomysł jest nie dorzeczny nie w tym miejscu, jak byś zaproponował księstwa graniczne jako lokalizacje tego pomysłu nie mam nic przeciw no może oprócz nazwy, Jak ktoś Ładnie zauważył gramy w Warhammera aby odreagować szarą rzeczywistość i nie chciał bym aby ona wkradła się do tego wspaniałego świata. Ogólnie pomysł do bani płacz .
No to trudno. Każdy w gra w Młotka po co innego (jak rozumiem, kolesie pocinający w Dzikie Pola grają po to, by się w szarą rzeczywistość zagłębić ).
Inna rzecz, że Lydia ("Poland" to nie mój pomysł) diametralnie różniła by się od Dzikich Pól (bliżej do "Krzyżaków" niż "Ogniem i Mieczem", żadnego Wschodu itd. W XVI wieku Korona nie była pełna Rusinów, Litwinów itp., to dopiero wiek XVII. Wieki XV i XVI to Zawisza Czarny, rozwój nauki, sztuki, literatury, budowanie potęgi dzięki dyplomacji... Za jakiś czas wrzucę coś pełniejszego. Muszę tylko dobrze opracować, żeby nie zarzucono mi "niszczenia klimatu świata".

A na marginesie, doradzam mniej emocjonalnie podejście do sprawy.
Thobold, przykro mi, że muszę ci ponownie zwracać na to uwagę, ale WARHAMMER TO NIE EUROPA.

Po tym przemiłym wstepie przejdźmy do ponownego (cholera, jakie to nudne...) tłumaczenia ci w sposób nieskomplikowany, czemu się mylisz.

Więc: Warhammer to nie Europa. A więc Bojar to w Rosji był... magnat. Tak, właśnie. Nie jakiśtam drobny szlachcic, tylko bogaty właściciel ziemski decydujący o losach państwa. ów "rycerzopodobny" osobnik to dworianin, czyli średnio-drobny szlachcic. Bojarów było naprawdę niewielu.
Ich sprawność bojowa była niska, bo jako ludzie z natury bogaci, interesowali się swoimi dochodami, a nie wojną. Bić się szli niechętnie, jak to arystokracja.
Z tym że... nie ma to nic do rzeczy, bo nie o Rosji, tylko o Kislevie mówimy.

Twierdzisz, że bojar (w końcu warhammerowski czy rosyjski?) i szlachcic to 2 zupełnie różne historie - że niby szlachta nie potrafiła nic wygrać w XVI wieku i później. A sam początkowo uważałeś, że Warhammer to nie XVI wiek, tylko średniowiecze, więc sam sobie przeczysz. No i bojar to jak najbardziej była niezdyscyplinowana szlachta - o czym świadczy choćby konflikt bojarstwa z Iwanem IV Groźnym - tak, bojarstwa, a nie zwykłej szlachty. Hasło "opricznina" coś mówi?


Abstrahując od twoich wypowiedzi, powtórzę: husarz nie używał łuku, tylko broni palnej w starciu z tatarami. Husarz był opancerzony minimalnie gorzej od cięzkozbrojnego rycerza przy niższej masie ekwipunku, co pozwalało mu na szybszą szarżę. Posiadał również wyszkolenie i pełną sprawność w ataku w formacji bojowej, z użyciem specjalnej taktyki, która wymagała uprzedniego przeszkolenia. Bojar mógł być najcięższym rycerzem, ale nadal pozostawał właścicielem wielu wsi, który wolał nadzorować zbiory, niż jechać na wojnę. Dla husarii jako jazdy przełamującej w Warhammerze jest jak najbardziej miejsce. A jak ci nie pasuje, to sobie ją wykreśl.

Pozdrawiam.

EDIT: a że warhammer to przełom średniowiecza i renesansu (to dosyć chyba oczywiste) więc bojar tym bardziej jest już magnatem-właścicielem ziemskim a nie pogańskim wojownikiem. Starczy.
EDIT 2: a jak mi ktoś nie wierzy, że bojar był magnatem:
"The oldest Slavic form of boyar — bolyarin, pl. bolyari (Bulgarian: болярин, pl. боляри) — dates from the 10th century and it is found in Bulgaria, where it might have stemmed from the old Bulgar title boila, which denoted a high aristocratic status among the Bulgars." - wzięło się od arystokracji, mogło przez krótki czas określać rycerzy, ale przekształcili się w magnaterię nadzwyczaj szybko - XIII/XIV wiek to już bojar-protomagnat.

EDIT3: i na litość boską, Thobold, sprawdź czasem, co piszesz. Bo mi się już nie chce tłumaczyć. Mówisz o bojarze jako głównej sile zbrojnej, mówisz o tym, że husaria nie miała specjalnej taktyki - co jest nieprawdą - i że atakowała jak zwykłe rycerstwo. Zamiast zmuszać wszystkich na forum do tłumaczenia ci takich rzeczy, chwyć książkę, użyj internetu i trochę pomyśl.

EDIT4: A Ruś i jej bojarzy, to nie ta epoka - no chyba że uważasz, że w Warhu mamy mniej więcej XI wiek.
Po krótkim zastanowieniu przychodzi mi do głowy kilka settingów:
Antyczna Grecja - Perfekcyjny setting pod maga! Piękne posągi, świątynie i magowie dyskutujący z filozofami o naturze wszechrzeczy
Rzym - W sam raz na polityczne przepychanki w Wampirze.
Europa wiek XVI - Wojny religijne, inkwizycja. Nieprzyjemne czasy dla nadnaturali. Myślę, że ciekawy okres na przygodę do Maga, Wampira czy Promyka.
Przełom XIX/XX wieku - Tajemnicze istoty spoza czasu, bluźniercze kulty i tak dalej. Klasyka Okres świetny pod każdy nWoD'wodowy system moim zdaniem.
Lata 30-50 - Dużo się dzieje, wiele opcji na ciekawe scenariusze. Od wilkołaków naprawiających efekty jakie wojna wywołała w Cieniu, po ratujące swoje tyłki wampiry.
Lata 60/70 - Minibusy Volkswagena, dzieci kwiaty, spodnie dzwony, LSD, no i nadmierne zainteresowanie różnymi alternatywnymi metodami spoglądania na świat. W sam raz na szaloną przygodę w Magu.
Lata 80 - Najbardziej tandeciarska dekada w wieku XX. W sam raz na gothic-punkową sesję w Requiem
Załamałam się właśnie - przez myśl mi wcześniej nie przeszło, że to przecież steampunk. Delikatny i zaszły, ale jednak. Niech to licho.

Czy to bardziej średniowiecze to nie powiedziałabym. Są dwory, elita (nie szlachecka, ale jednak), nauka. Bliższe to mimo wszystko późnemu renesansowi (XVI wiek). Tyle, że bez całej dekadenckiej dworskiej otoczki i bez walki o władzę. Nad uciechami ciała dominuje chęć wiedzy. Można na upartego powiedzieć, że to jest "nie poprzecinany wojnami, harmonijny świat renesansu z mentalem starożytnym". Wyobraź sobie nagły skok ze średniowiecza do średniego/późnego renesansu, odrzuć wiarę, wojny i dodaj myśl starożytną. Utopijny renesans? Prawdziwe Odrodzenie?

Może mi ktoś powiedzieć, czy to co piszę w ogóle ma sens?

---

Co do mechaniki, po podjęłam kilka pierwszych decyzji. Jako że zależy mi na ekspozycji (nie)wiary w magię, zaproponowany przez Jakuba Zabobon jest elementem mechanicznym, który pokochałam. Mogę skraść i pomysł i nazwę?

Jak na wstępie zaznaczyłam, ma być to gra G-S. Zależy mi na tym, by gracz zanurzył się w świat gry. Przyjemność ma być czerpana z trzech elementów: potyczek (G), rozwiązywania zagadek i minigier (G/S) i podejmowania wyborów (S). Podejmowanie wyborów powinno być wprost związane z Zabobonem i określać rozwój postaci w kierunku naukowca (negacja magii), eteryka (asymilacja magii) lub obrońcy (ochrona świata przed magią). Z dwóch zakończeń zrobiły się trzy. Aby to osiągnąć Zabobonowi towarzyszyć musi druga statystyka, nazwijmy ją tymczasowo Fasadą. Fasada określa stopień w jakim afiszujemy się ze swoimi poglądami na temat nienaukowych zjawisk.

Zarówno Zabobon jak i Fasada powinny fluktuować w czasie gry zależnie od wyborów postaci. Co więcej wypadkowa obu cech może wpływać na odbiór postaci przez BNów. Zabobonny wieśniak będzie bardziej skory do współpracy, jeśli okażemy się podobnie jak on zabobonni.

Pojawia się jednak drobny problem: taki układ uniemożliwia blefowanie jeśli jest się cynicznym lub szubrawym wyznawcą techniki. Czy oznacza to, że powinien się pojawić jeszcze jeden współczynnik? A może fasada powinna mieć i wartości "ujemne", przy czym odchylenie od zera pozwala na określenie skali w jakiej postać może się afiszować ze swoim zdaniem na temat Zabobonu? Ważne jest, że Fasada określa stopień ekspozycji tego jak bardzo wierzymy w magię a nie jak bardzo w nią nie wierzymy. W takiej sytuacji także Fasada nie może przekroczyć Zabobonu.

Co o tym sądzicie? Czy stopień, w jakim wierzy się w magię i w jakim eksponuje się ją powinien stanowić podstawę (szczątkowej) magii w systemie? Czy Zabobon osoby, której magia dotyczy albo która jest świadkiem magii powinna mieć znaczenie? (przykładowo wspomniany w pierwszym poście Wielki Mag, który oddzielił magię od świata ludzi być może potrafił to, co potrafił, bo miał u ludzi szacunek i poważanie, ludzie wierzyli w jego magiczne zdolności) Czy stopień umagicznienia (nienaukowości) miejsca akcji powinien mieć wpływ na działanie magii?

---

BTW: stricte renesansowy choć nie steampunkowy setting przygotowuję na potrzeby drugiego prototypu. Dekadencja, walka o władzę, karczemny honor, pojedynki, lekka filmowość. Takie 7th Sea ukierunkowane na zdobycie władzy z nutą magii. Tam z kolei poza bardzo ogólnymi założeniami świata istnieje wyłącznie mechanika (oparta na czterech statystykach, czterech żywiołach, czterech kolorach kart). Chcę spróbować obu podejść (od świata i od mechaniki) i zobaczyć jakie będą/mogą być efekty względem (prototypu) gry komputerowej. Ale nie o tym jest wątek...
Od czasow Franciszka I ( XVI wiek ) kolor bialy powoli stawal sie barwa rojalistow, stad np. podczas wojny domowej w Rosji mamy wojska białych, podczas rewolucji francuskiej wojska rojalistow uzywaly koloru bialego itd.

Nie zmiena to faktu, ze w WoDzie chyba nie do konca o to chodzilo. Jak juz zauwazono, kosc sloniowa biala nie jest i chodzi tu raczej o sam material niz jego barwe.

Iworyt - jak dla mnie absolutnie nie. Od razu kojarzy mi sie z kryptonitem, upiorytem itd itp.

Ja bym jednak caly czas kombinowal cos z ta koscia sloniowa. Kastor ciagle mowi o tym, ze w dodatkach moze byc jakis haczyk co do nazw - wiec dlaczego teraz chce zmieniac? A jak np. w dodatku "Ivory Claws" bedzie opisany rytual "Pozegnanie Krola Sloni" czy jakas inna duperelka? Zaczniemy zmieniac Slonia na Alabaster?

Poza tym - kosc sloniowa ma swoje konotacje, ktore warto zachowac. Trzeba sie skupic na tym, jak ulozyc nazwe z koscia sloniowa aby nie brzmiala glupio i za dlugo.
Osobiście nie przeceniałbym skuteczności broni palnej. Mimo wszystko jej prymitywność w FR sprawia, że raczej nie stanowi ona jakiegoś niesamowitego nemezis magów czy innych klas czarujących. Pomijając nawet fakt, że spora część zaklęć ochronnych jest w stanie ochronić czarodzieja przed amunicją pistoletów czy "karabinów", to i tak w przedstawionej przez Ciebie scence bardzo prawdopodobne jest, że wojownikowi broń wybuchnie w ręce co wzbudzi najwyżej salwy śmiechu ze strony jego przeciwnika.

Nie znaczy to rzecz jasna, że broń paln jest w ogóle nieprzydatna. Używa jej się całkiem sporo w czasie podboju Maztiki. Jest to miejsce specyficzne o tyle, że brakuje tutaj czarodziejów (stosunkowo niewielu chce wyjeżdzać a miejscowi są średnio przyjaźnie nastawieni do przybyszy) więc trzeba wspomagać siłę ognia oddziałami wyposażonymi w arkebuzy, prymitywne muszkiety czy jakieś odmiany pistoletów (zresztą wystarczy spojrzeć na okładkę Golds & Glory gdzie mamy przedstawionego człowieka wyglądającego jak hiszpański żołnierz z epoki konkwisty). Pochodną takiego stanu rzeczy jest to, że najwięcej broni palnej i prochu produkuje się w miastach Wybrzeża Mieczy takich jak, wspomniana przez Ciebie, Athkatla czy Wrota Baldura.
Co ciekawe o ile tego typu uzbrojenie także mi nie leży w FR to w przypadku podboju tutejszego nowego świata te wszystkie muszkiety i inne wynalazki przywodzące na myśl XVI/XVII wiek zdają się całkiem dobrze pasować do tutejszego klimatu.

W innych rejonach natomiast jest tak jak powiedzieli moi przedmówcy. Opór pewnych środowisk (magowie) oraz brak zapotrzebowania na tego typu uzbrojenie sprawiają, że nie jest ono jakoś wybitnie popularne czy pożądane i jak dla mnie to bardzo dobrze.
Nom, wreszcie ruszyliśmy.

Teraz mam do Was pytanie. Mianowicie, czy chcielibyście, aby pojawiła się broń palna (XVI wiek, arkebuzy, pierwsze muszkiety, może pistolety skałkowe)? Bo mam pewien pomysł z nią związany, ale raczej poboczny, opcjonalny i nie musi się pojawić.

A patrząc po Mordheimie, to XVI wiek trwa w Imperium od jakichś 500 lat, zaś w ostatnich latach zaczyna się robić coraz bardziej steampunkowy.
Figurkowcy mają swój świat .
Zagrożenie chaosem nie moze być hamulcem rozwoju zwłaszcza w dziedzinie wojskowości. Nic tak nie pobudza do myślenia niż swiadomość że ktoś może Cię zjeść na sniadanie nawet nie popijając.
Sigmar jest jednak wzorowany przynajmniej częściowo na Karolu Wielkim (i jego przodku, Karolu Młocie). W naszym czasie od ich czasów do XVI wieku, do którego cywilizacyjnie podobny jest SŚ ok. 2500 roku minęło jednak mniej czasu. A taka Bretonia jest na poziomie XIII wieku, o Norsce i Albionie nie wspominając. A patrząc po Mordheimie, to XVI wiek trwa w Imperium od jakichś 500 lat, zaś w ostatnich latach zaczyna się robić coraz bardziej steampunkowy.
Oczywiście Stary świat to nie Europa, ale pozwolę sobie zacytować Z. Wójcika (Historia Powszechna. Wiek XVI-XVII).

"Urządzeń wodociągowych kanalizacyjnych. które tak wysoko stały w starożytnym rzymie, nie było zbyt wiele w ówczesnych domach. (...) Skanalizowane ustępy były w miastach rzadkością, potrzeby naturalne załatwiano do naczyń nocnych , (...) wylewając ich zawartośc po prostu na ulice. (...) w Madrycie w XVI w. wydano rozporządzenie nakazujące opróżnianie naczyń z fekaliami wyłącznie w nocy, by w ten sposób umiknąć oblewania przechodniów. (...)
instytucja łaźni publicznej była prawie nieznana w tym kraju [mowa o Niderlandach] (...) Łaźnie europejskie, nie tak liczne, rzadziej służyły utrzymaniu higieny osobistej, a stawały się po prostu zwykłymi domami schadzek. (...)
Michael Moorcock to pisarz mroczny. Swoje wizje światów przedstawia w sposób fragmentaryczny, co dla niektórych może być zaletą, gdyż inaczej tryskałaby krew za sprawą gore’owych opisów.

Kiedyś przeczytałem jego „Żołdaka i Zło Swiata”. Bardzo klimatyczna powieść, rozgrywająca się w Europie w czasach wojny 30-letniej. Realistyczna i umiejętnie przeplatana mistycyzmem; polecam w każdym calu

Teraz zacząłem czytać „Amulet Szalonego Boga”. To część sagi o Runestaffie. Bohater walczy przy pomocy miecza przeciwko nacji, która zagraża całemu światu. Rzeczywistość jest interesująca aczkolwiek nie wiem, czy okaże się dosyć spójna w kolejnych tomach. Mamy bowiem Francję, Ukrainę, kraje typowo nordyckie - okres mniej wiecej XVI wiek. A sam bohater, przy pomocy przyjaciela nie-człowieka wyprowadza w pole tajemniczy statek kosmiczny (ulega on w koncu zniszczeniu).

Zastanawiam się, czy nie jest to pójście drogą na skróty, aby wprowadzić zaskakujący element – wejście „do akcji” techniki, widzianej jako zjawisko negatywne. I tutaj występuje magia, przeciwstawiona tej „złej” technice. Jednak obawiam się, czy ów zabieg nie okaże się zgubny dla powieści; jak szabelki wobec czołgów

PS: Seji, dorwales w koncu Elrica? Wart czytania?

Do WFRP podchodzę ze strony historycznej. Świat Warhammera odpowiada XVI wiecznej Europie.

Pojdzmy innym tropem. Teraz w wfrp jest rok 2522. W roku 0 KI krasnoludy byly od wiekow nie mala potega. Ich cywilizacja (liczac od Zlotego Wieku Krasnoludow) liczy sobie 5500 lat! Kiedy to ich Zloty Wiek posiadal wynalazki i poziom zycia jak nasze srediowiecze! Czy przez 5500 lat nie mozna bylo wywmyslic maszyny parowej?

Bo Warhammer nie jest systemem historycznym, a raczej popkulturowym, ufantaziakowanym spojrzeniem na nasz XVI wiek

I taki właśnie jest częsty problem ze źródłami nieoficjalnymi - próbują rozpatrywać Stary Świat przez pryzmat historii A to nie zawsze będzie miało sens

Ale zauważ, że niektóee elementy świata gry, nie są ospiane wystarczająco dokładnie i gracze czasami czują potrzebe dopowiedzenia ich. W takim razie szukają rozwiązań które będą w konwencji i klimacie gry.
Gra w wielu miejscach nawiązuje do epoki późnego średniowiecza, dlatego fani posiłkują się ta epoką, a nie na przykład epoką starożytnego Egiptu, czy opowiadaniami z serii Conan barbażyńca.
Labirynty fajne były (chociaż jak dla mnie numer szósty wymiatał, ale to nie do młotka było).
Problem jest w tym, że w Polsce (może i na zachodzie też) jest problem z próbami stosowania historii, do ahistorycznej gry RPG, jaka jest młotek. Jakiś czas temu widziałem gdzies tu chyba dyskusje o oknach. Że niby szkło to historycznie nie tak powszechna sprawa. Zgoda.
Jednak gdy sięgam po dodatki do WFRP i widze tysunki budynków, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze widze tam duże, przeszklone okna
I tak dalej i tak dalej.

Bo Warhammer nie jest systemem historycznym, a raczej popkulturowym, ufantaziakowanym spojrzeniem na nasz XVI wiek

I taki właśnie jest częsty problem ze źródłami nieoficjalnymi - próbują rozpatrywać Stary Świat przez pryzmat historii A to nie zawsze będzie miało sens
pneu --> Wybór Kisleva jest podyktowany innymi elementami scenariusza (była okazja poznania w Middenheim bardzo prominentnych wojskowych z tego kraju) i faktem, że właśnie wali tam całą siłą chaos. Następna sprawa - ewentualna sława zdobyta w Kislevie moze spowodować, że fachowcy w Imperium coś się o niej dowiedzą. Natomiast regularna służba na południu, choćby i szczytna żadnej reakcji w Imperium nie wywoła. Tilea ... toż to zbóje jeno

Yarghuzzz --> Tylko nie Achaja . Będąc ku oburzeniu wielu giermkiem swego ojca w cięzkiej kawalerii, postać miała okazję się przekonać o słabościach tej formacji w starciu z kuszami i bronią palną. Pancerz przestał bronić na tyle skutecznie by słabości ciężkiej konnicy (mobilność i logistyka) przeważyły nad jej zaletami.
Jesli przyjąć, że technologicznie (poza krasnoludami) WH to XVI wiek u nas to mamy akurat zmierzch rycerstwa klasycznego.

All --> Zresztą nie upieram się... ale w takim razie poddajcie mi sposób stania się mojej postaci zawodowym wojskowym - w odpowiednim dla pochodzenia stopniu - w armii imperialnej. Akademia wojskowa? Służba w charakterze ciekawostki u jakiegoś magnata? Też nie.
Dzięki wszystkim za miłe słowa. Cieszę się, że temat spotkał się z zainteresowaniem wielu forumowiczów. Bo jest to temat ciekawy i warto poznać dokonania wielkich tego okresu w historii muzyki. Muzyka klasyczna tworzona była przez wieki i w każdym okresie swojej historii zaskakiwała nowymi gatunkami. Tak jak w baroku modne były dzieła organowe czy fugi, tak w klasyce wiedeńskiej symfonie i koncerty aż w końcu słynne walce XIX wieku.
Jeśli chodzi o ten rodzaj muzyki, to fajne są również pieśni i tańce tego okresu. Mam taką składankę "Pieśni i tańce XV-XVI wieku" , gdzie posłuchać można właśnie takie dzieła. Taki dworski klimat epoki renesansu.
Album otwiera Anonim (XVI wiek) - Tanz (Tabulatura Augusta Nörmigera, 1598)
Działo się to w pierwszą sobotę letnich wakacji w 1987 r. - dokładniej 27 czerwca. W Kinie Nocnym o 23.35 wyemitowano film zatytułowany "W pułapce czasu" który bardzo mi się wówczas podobał, a już nigdy później nie miałem sposobności aby go obejrzeć.
Kto nie pamięta albo nie widział - to była prawie dwugodzinna japońska produkcja w reżyserii Koichi Saito . Współczesny oddział wojska wyposażony w najnowocześniejszą broń trafia w czasie manewrów w burzę magnetyczną. Bliżej niezidentyfikowane siły przenoszą żołnierzy w XVI wiek gdzie muszą stawić czoła wojownikom z mieczami i łukami. W rolach głównych wystąpili Sonny Chiba i Tsunechito Watase.
Tyle wiem lub pamiętam na temat tego obrazu. Jeżeli macie jakieś wspomnienia związane z tym filmem - zapraszam do dzielenia się nimi właśnie w tym wątku.
Widz?, ?e twoje poj?cie o historii Polski jest znikome, skoro nazywasz wiek XVII czasami, w kt?rych "brak chlubnych epizod?w". Ot?? trudno by?oby znale?? czasy, w kt?rych jest takich epizod?w wi?cej. Nie przez przypadek Sienkiewicz wybra? sobie w?a?nie ten wiek, a nie inny. Dlaczego nie pisa? o wieku XVI, kiedy to Polska by?a u szczytu pot?gi? Poniewa? niewiele si? wtedy dzia?o. A niemal ca?y XVII w. to wojny, wojny i jeszcze raz wojny - czasem po kilka naraz. I Polska wychodzi?a z wszystkich tych wojen zwyci?sko. To nazywasz brakiem chlubnych epizod?w?

Zgadzam si?, ?e Sienkiewicz nieco ubarwi? tamte wydarzenia, ale b?d?my szczerzy - tu nie chodzi?o o wierne odwzorowanie historii - to by by?o po prostu nudne, nikt by tego nie czyta?. Nasz noblista chcia? stworzy? powie?? do czytania, a nie pieprzon? kronik?. Zreszt? o tym wszystkim m?wi si? w szkole, wi?c ?adnego przek?amywania tutaj nie ma.
Według mnie to:
* od 11 listopada 1918, aż do 1920 roku po bitwie pod Warszawą,
* unia lubelska,
* złoty wiek Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVI wieku,

Sorry chodziło mi o XVI wiek.
Dla mnie Zamoyski był wybitny,

Dla mnie też, ale nie od razu najwybitniejszy. Jak dla mnie, jego plusem jest to, że obronił RON przed Habsburgami. Ich rządy mogły się skończyć źle. A sojusz to co innego...
Sorry chodziło mi o XVI wiek. Dla mnie Zamoyski był wybitny, ale pod koniec życia był coraz większym prywaciarzem. No i ta ślepa niechęć do Austrii...

no i by pewnie pokonał Turków ale życia mu zabrakło

No, ja bym nie był tego taki pewny. RON był wtedy jeszcze co prawda silny, ale Turcja była za silna. To był jeszcze XVI wiek, który można uznać za złoty wiek w Turcji.

Zapewne do stwierdzenia że terror to nie wymysł dzisiajszych czasów.

W dawnych czasach z upodobaniem wbijano jeńców na pal (podobno najbardziej pechowi potrafili życ do dwóch dni), wyrzynano w pień całe miasta ... wszystko by osiągnąc jakis z góry zamierzony efekt psychologiczny.

Podobny wyraz miał sznur naramienny noszony do dzisiaj przez oficerów tzw akselbant.

Chyba Walonowie biorący udział w jakiś działaniach wojennych (kojarzy mi sie XVII wiek) po przeciwnej stronie byli z góry skazani na nieżołnierską i niehonorową smierć przez powieszenie.
Wyrazem pogardy dla swoich wrogów każdy walońskich żołnierzy chodził ze stryczkiem na szyi coby w przypadku wzięcia do niewoli swoim ewentualnym katom ułatwić "pracę".
Potem nosili go jako wyraz swojego męstwa i pogardy dla śmierci.
Nieźli twardziele kiedyś byli ...


To było chyba w czasie walk Wilhelma Orańskiego z księciem Albą...


Ja znalazłem to...

AKSELBANTY - plecione sznury jedwabne lub wełniane, srebrne lub złote, służące za odznakę niektórych stopni lub broni w mundurze wojskowym. Przytwierdzone bywają jednym końcem na ramieniu, a drugi koniec opatrzony zwykle, grubymi, metalowymi iglicami, przeciąga się za guziki munduru na piersiach. Ozdoba ta wywodzi się od sznurów do krępowania jeńców, które jazda francuska i polska pancerna nosiła w XVI wieku na ramieniu. W mundurze pierwszej połowy XIX wieku iglice akselbantów były to nieraz ołówki, służące do szybkiego zapiywania rozkazów. Takie akselbanty nosili adiutanci.
Drodzy Koledzy

Pozwoliłem sobie prześledzić Wasze dywagacje na temat komputerowych pomiarów trajektorii pocisków z broni czarnoprochowej. Bardzo dobrze, że ktoś poruszył taki temat, starając się wykorzystać nowoczesne techniki pomiarowe na potrzeby miłośników strzelań CP. Mi jednak przypomina to trochę słynną anegdotę o policjancie: Psi patrol policyjny składa się z elementu prowadzącego, smyczy łączącej i psa właściwego.
W czasach powszechnego stosowania broni CP nie istniały ani komputery, ani elektroniczne pomiary trajektorii. Donośność, celność i skuteczność pocisków zależna była od właściwego doboru kalibru pocisku do średnicy przewodu lufy, staranności wykonania broni, staranności odlewu pocisku. Najistotniejsza była jednak jakość samego materiału miotającego czyli prochu. Tymczasem nie raz widywałem w muzeach orginalne egzemplarze broni CP z czasów wszesnonowożytnych (XVI - XVII wiek) i muszę przyznać, że niejednokrotnie włos mi się przy tym jeżył na głowie. Broń dla szeregowych żołnierzy bywała wykonywana dość niestarannie, co przy stosowaniu luf gładkościennych miało fatalny wplyw na celność i trajektorię lutu pocisków. Z kolei kule również nie były tak prezyzyjne, jak wspólczesne. Odmienną kategorią była broń luksusowa np. cieszynki czy wykwintnie wykańczane puffery norymberskie z XVI wieku. Tyle, że to była broń dla wybranych.
Po drugie, na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że czarny proch bywa nieprawdopodobnie kapryśny i czasami nieprzewidywalny. Swego czasu przeprowadzilem z koleżanką taki oto eksperyment: dwa takie same pistolety Kentucky "Maple" firmy D. Pedersoli wyposażone w zamki skałkowe o kalibrze lufy 50, dwie identyczne, idealnie dobrane kule nasmarowane woskiem, dwie takie same przybitki wykonane z pakuł nasączonych plantą, dwie takie same naważki Vesuvitu LC rzędu 2,5 grama odmierzone z iście aptekarską precyzją, dwie takie same, równie dokladnie odmierzone porcje prochu podsypkowego, dystans 25 metrów i..... różne prędkości pocisków, różna celność. Ta broń jest naprawdę bardzo starannie wykonana.
Wplyw na dokładność ewentualnych pomiarów ma również przedmuch z otworu zapałowego, który w wypadku broni lontowej, kołowej i skałkowej potrafi być naprawdę spory. W związku z powyższym pomiary komputerowe wydają mi się nieco zabawne. Ale w końcu wszystkim strzelcom CP chodzi chyba o dobrą zabawę .


Pozdrawiam

Paweł Pejka
Hi Randall

wybacz, że z taaaakim opóźnieniem, ale ostatnio czasu mi brakuje..

no wiec, wbraw pozorom, na co dzień mówię raczej 'przyczynowo' niz 'kazualnie', więc trudne i już

Jakich kwa czterech wieków

o to mi chodziło...
Ale jest postęp, wprowadzając ewolucję przeskoczyłaś z wieku XVI do XIX

Ksiażkę Cackowskieko chętnie poznam bliżej, jak tylko uporm się z lekturami bieżącymi (czyli prawdopodobnie po maturze...)

Nom, zgadzam się, ale można stwierdzić fakt, że reguły najwyraźniej nie mozemy opracowac. Z tego wywieść, że regułom raczej nie podlega.
Najwazniejszym argumentem jaki uznac musze, jest odpowiedzialność moralna za czyny. Jeśli zaczniemy stwierdząc "reguly" i "prawa naukowe" rządzące ludzkim umysłem, to nie możemy wymagać od ludzi odpowiedzialności za ich czyny. "To nie moja wina, bo..." Siła nauki są rzetelne przewidywania. wiesz, buduje mosty, tworzy antybiotyki. Wsiadłabyś do samolotu, który ma 65% szans na to, że nie spadnie?

Podlega tylko do pewnego stopnia, fakt. Ale ja patrze na psychologie bardziej od strony 'uzytkowej'. A w przewidywaniu ludzkiego zachowania, tudziez próbach manipulacji, te 65% pewności jest lepsze niz nic. Jesli ide do nauczyciela przełozyc test, i najierw poprosze o 2 tyg czasu, nie zgodzi sie. Kiedy więc spróbuję poprosić 'w tej sytuacji' chociaz o tydzień, prawdopodobieństwo, że sie zgodzi, gwałtownie wzrasta. Wydaje mu się, że postawił na swoim, no i wielkodusznie dał na tydzień. Manipulacja stara jak swiat, a większośc się łapie. I to jest piękne. Z drugiej strony - on moze potem usprawiedliwiać się, że nim manipulowałam, i to nie jego wina itd... i to jest to, czego tak w psychologii nie lubisz, facet zrzuca odpowiedzialność na 'mechanizmy psychologiczne'.
Cóz na to moge powiedzieć - kazdy medal ma dwie strony. Dla mnie ta pierwsza jest zdecydowanie bardziej wartościowa, ale i druga bywa przydatna

psychologia to zanegowanie możliwości człowieka

powiedziałabym raczej, że stwierdzenie pewnych smutnych faktów. Nigdzie nie mówi, że musimy sie poddać tym wszystkim 'prawom' i 'odruchom'. Można powiedzieć, że wręcz pomaga sie ich pozbyc. Oczywiście tym, którzy tego chca.

Psycholodzy amatorzy chetnie poszerzą, jak tylko znajda troche czasu (no i nieodmiennie pozdrawiają filozofów)

...
Co to ma za znaczenie, czy walka po strzelaniu czy przed?


takie że to nie XVI wiek i teraz się na wojnach częściej strzela niż bije gołymi pięściami


Pytanie jest proste: czy żołnierze mają się uczyć walki wręcz, czy nie?

OCZYWIŚCIE, ŻE TAK!!!
Koniec kwestii.

a moim zdaniem lepiej ten czas wykorzystać na doskonalenie technik z bronią niż bez.
koniec kwestii.

pzdr
charlie
Spokojna głowa, ci szanujący się wystarczająco dużo ćwiczą z bronią.
Żołnierz jest po to, żeby zwyciężał wroga.
Zwycięża się wroga przez jego zabijanie (to reguła, niezabijanie to wyjątki).
Więc żołnierze trzeba tak wyszkolić, aby zmaksymalizować jego szanse na wygraną z każdym przeciwnikiem w każdej sytuacji.
Umiejętność walki wręcz (a ściślej zabijania gołymi rękoma, bo tego właśnie się uczy żołnierzy - oni nie mają walczyć, oni mają zabijać) maksymalizuje jego szanse na zabicie wroga.
Może to nie być mu potrzebne 1000 razy, ale po to ich się tego uczy, aby ten jeden raz, kiedy mu jest to potrzebne, wygrał.

"Dead marine is no good for nobody" - podporucznik dowodzący plutonem piechoty morskiej do swoich ludzi (Betio, Tarawa, XI.1943).

Pozdro : ...
Jak widać Niemiec, który był lepszy w walce WRĘCZ, dzięki temu przeżył. I taki jest sens nauczania w wojsku walki wręcz.

hmmm... po krótkim zastanowieniu przyznaję że akurat w tym wypadku walka wręcz uratowała kolesia.
aczkolwiek ten przykład miał zobrazować że walka *wręcz* w czasie wojny to fikcja.
Dalej podtrzymuje ze ewentualna walka wrecz dopiero po strzelaniu, walce nozem palką itp i tylko jako dodatek

pzdr
charlie

Co to ma za znaczenie, czy walka po strzelaniu czy przed?


takie że to nie XVI wiek i teraz się na wojnach częściej strzela niż bije gołymi pięściami


Pytanie jest proste: czy żołnierze mają się uczyć walki wręcz, czy nie?

OCZYWIŚCIE, ŻE TAK!!!
Koniec kwestii.

a moim zdaniem lepiej ten czas wykorzystać na doskonalenie technik z bronią niż bez.
koniec kwestii.

pzdr
charli ...
XVI wiek ?? Chcecie mi tu wmówić, że koniec ery samurajó nastał rzekomo w XVI w. gdy wczoraj przez 2,5 godziny w filmie tłuczono mi do głowy, żę w drugiej pol. XIX?
Początek końca, nie koniec. Chodziło o to, że użycie broni palnej, przez tradycjonalistów postrzegane było jako nie honorowe itd.. Nota bene 39 lat po tych wydarzeniach, Shogunat wydał edykt na mocy którego wygnano z Japonii obcokrajowców, po kolejnych 23 zabroniono Japończykom opuszczania granic kraju, rozpoczął się trwający ponad 200 lat okres izolacji Japonii. Izolacji zakończonej przez flotę amerykańską pod dowództwem komandora Perry'ego w lipcu 1853 ( choć umowy handlowe podpisane zostały dopiero 5 lat później 29 lipca 1858 ). Rządy ostatniego Shoguna Yoshinobu Tokugawy zakończone zostały w styczniu 1868. Nastąpił koniec epoki Edo i chyba de facto koniec ery samurajów. Daty piszę z pamięci, więc coś mogłem poplątać, ale sens powinien być zachowany. :wink ...
Wielu historyków uważa, że ta właśnie bitwa dała początek końcu ery samurajów, właśnie z powodu użycia na masową skalę broni palnej.

XVI wiek ??
Chcecie mi tu wmówić, że koniec ery samurajó nastał rzekomo w XVI w. gdy wczoraj przez 2,5 godziny w filmie tłuczono mi do głowy, żę w drugiej pol. XIX?

Nie wierzę.
Coś nazmyślal ten Kurosawa. :twisted ...
Dzisiaj w TVP1 o godz. 23.45 pierwsza czesc filmu A.Kurosawy z 1980r.
japonski tytul Kagemusha. Za tydzien 12.11(sroda) o godz. 23.35 czesc druga.

Japonia XVI wiek. Trzy klany walcza o wladze. Shingen, wodz jednego z rodow, zostaje ciezko ranny. Bojac sie, ze po jego smierci syn nie bedzie w stanie go zastapic, znajduje sobowrora ...
ten ostatni lub raczej podobny chełm to raczej XVI wiek


A tutaj takie chełmy razem z kompletnymi zbrojami z datowaniem

http://picasaweb.google.p...191116909446466

http://picasaweb.google.p...191142679250258

http://picasaweb.google.p...191155564152162

To, ze ktoś wypisuje bzdury, o niczym nie świadczy. Równie dobrze mógł wpisać XVI w. a nie VI. Internet jest cierpliwy, wszystko zniesie. Długo tu nie zglądałem Piter, ale zza Twoich postów widzę, że jesteś coraz bardziej sfrustrowany - czy mam rację?
No i oczywiście napisz dlaczego VI wiek jest w tym kontekście "bzdurny".

Bo nic takiego nie miało po prostu miejsca.

Być może (podkreślam - być może, nie będę się spierał czy to wiek VI czy V czy inny) można by napisać, że od VI w. praktyka chrztu dzieci - obecna znacznie dawniej i nigdy nie wywołująca jako taka, sama w sobie, żadnych kontrowersji - stała się we wszystkich Kościołach praktyką powszechną i zwyczajną; przestano zaś zupełnie praktykować obecny tu i ówdzie zwyczaj odkładania chrztu na późniejsze lata.
Twierdzenie zaś że dopiero od VI w "Kościół zgodził się" na chrzest dzieci, których wcześniej jakoby nie chrzczono, i to pod presją rodziców, to jest czysta licentia poetica, bez żadnego z związku z rzeczywistością.

To, ze ktoś wypisuje bzdury, o niczym nie świadczy. Równie dobrze mógł wpisać XVI w. a nie VI. Internet jest cierpliwy, wszystko zniesie. Długo tu nie zglądałem Piter, ale zza Twoich postów widzę, że jesteś coraz bardziej sfrustrowany - czy mam rację?

No i oczywiście napisz dlaczego VI wiek jest w tym kontekście "bzdurny".


a dlaczego chcesz żebym Ci to pokazał?

nie jest bardziej konfliktowa niż katolicyzm - jest tylko mniej totalitarna i zamordystyczna niz katolicyzm - jest pluralistyczna

czyli każdy buntownik jest protestantem? Może nie każdy, ale wielu z nich, zwłaszcza, kiedy idzie o wiek XVI oraz o współczesność.
To jest na temat, bo dyskutujemy na temat: "Surowy, straszliwy Bóg i łagodna matka". jswiec tłumaczy, skąd wziął się obraz surowego, straszliwego Boga, który spowodował ucieczkę do łagodnej matki. To jest właśnie powodem psychologicznego wątku tego zjawiska, o którym pisze ks. Napiórkowski.
Ja tłumaczę to raczej w ogóle brakiem znajomości Biblii. Otóż w okresie reformacji w KK zakazano druku Biblii z uwagi na szerzące się fałszywki. W tej sytuacji wierni skazani byli przez kilka wieków tylko na to, co głoszono z ambony. I właśnie w tym okresie (chyba od XVI lub XVII w.)zaczął się mocno wyodrębniać kult maryjny. Król Jan Kazimierz w czasie potopu szwedzkiego obiecał w Częstochowie koronować MB Częstochowską na królową Polski za zwycięstwo nad Szwedami. Nie zrealizował, ale testament wykonano w Polsce międzywojennej. Największy jednak rozwój kultu maryjnego przypada na XIX wiek, który obfitował w najróżniejsze objawienia i widzenia związane z MB.Wprawdzie już w XIX w. Biblia była drukowana (pod koniec XVIII w. cofnięto zakaz), ale w Polsce panował potworny analfabetyzm, zwłaszcza w niższych warstwach społecznych, co uniemożliwiało zapoznanie się ze Słowem Bożym. Jak brakuje prawdy, to tworzy się mity.
Przecież nawet słynne godzinki do NMP, są właściwie streszczeniem niektórych ksiąg Biblii, bo była potrzeba Słowa Bożego. Ale jak je było przekazać niepiśmiennnemu ludowi? Jeszcze w sposób w miarę zrozumiały? Pieśni były najłatwiejszą formą komunikacji i tak powstawały w tych pieśniach dziwolągi, tworzone często przez poetów ludowych, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
Tłumaczenie natomiast tego zjawiska "surowym obrazem Boga", też ma swoje uzasadnienie. Księża grzmieli na ambonach karami i Gniewem Bożym za każde kiwnięcie palcem, bo zwłaszcza we wschodnim zaborze było realne zagrożenie ze strony Prawosławia, pojawił się kościół Greko-Katolicki, mocno wówczas prześladowany i przez Prawosławie i przez Katolików. Księża chcieli mieć silną kontrolę, nie chcieli dopuszczać do przechodzenia na inną wiarę. Poza tym bunty chłopskie w Galicji w 1846 Jakuba Szeli też powodowały to terroryzowanie Bogiem. Przecież ciemny chłop w Biblii tego nie sprawdził. Wręcz wyrobił się pogląd - już po cofnięciu zakazu druku Biblii, że nie należy samemu czytać, bo za głupi łeb i się na tym nie zna i jeszcze od tego czytania, jakiejś herezji człowiek się nabawi, trzeba więc słuchać wielebnego i tyle. Było to oczywiście przegięcie, bo jak wcześniej w dyskusji wykazaliśmy, Bóg sam podał proporcje Swej Miłości i Sprawiedliwości.
Wiele dobrego natomiast w tym obrazie Boga uczyniła Św. Faustyna, która zaczęła mówić i głosić Miłosierdzie Boże. To w znacznym stopniu "ociepliło" obraz Boga w społeczeństwie, ale znowu przez parę ładnych lat (lata pięćdziesiąte)Kościół ogłosił zakaz głoszenia objawień s. Faustyny. Matka wiem, że po kryjomu czytała niektóre objawienia jeszcze z czasów wojny, kiedy to ręcznie na karteczkach pokrótce było to opisane i zakaz jeszcze nie obowiązywał. Kult Miłosierdzia Bożego zaczyna rozwijać się pięknie dopiero od JPII.
No, ale tu znowu trzeba czuwać pilnie, aby nie było przegięć w drugą stronę i nie zapominać o Sprawiedliwości Bożej, bo ona jest. Trzeba pilnować się Biblii, wtedy powstanie w miarę wierny obraz Boga, któremu żadne "uzupełnienia miłości" nie będą potrzebne.
w temacie jest napisane XiX i XX wieku, Joanna Darc to XVI wiek
W WFRP wymiana handlowa z Bretonią, Estonią i Księstwami Granicznymi jest bardzo wyraźna. To powoduje, że większość potraw jest już dostępna wszędzie (poprzez inne kraje do Imperium trafiają też produkty z zza mórz, etc.). Ponadto, jeśli wyobrazimy sobie WFRP jako wiek XV czy XVI (a najwięcej na to wskazuje, co dowiedzione bylo w jakims starym temacie ), to i wtedy juz znakomita większość przypraw, owoców, potraw była poddana globalizacji.

Stworzony przez siebie jadłospis Imperium (Karczma) przygotowałem na bazie książki o potrawach serwowanych w Malborku okolo 1480 roku, oczywiście zmieniając często gęsto nazwy, etc. .

Pozdrawiam
Twoje wnioski są rzeczywiście przesadzone.

Pozwól, że zacznę od degradacji środowiska. Otóż wyobraź sobie, że kapitalizm i rewolucja przemysłowa to dwie zupełnie różne sprawy. Kiedy zaczęła się rewolucja, wszyscy wiemy (sam napisałeś, że 150-200 lat temu, tego możemy się trzymać). Natomiast zdaje mi się, że nie wiesz, na kiedy datuje się początki kapitalizmu. Zdziwisz się pewnie, gdy powiem Ci, że to mniej więcej XVI wiek. Czyli kolejne 200 lat wstecz. Winić kapitalizm za rewolucje przemysłową to dokładnie to samo, co winić socjalizm za łagry. Wszyscy lewicowcy zawsze oburzają się za te zestawienie, więc niech będą konsekwentni i nie zestawiają kapitalizmu z industrializacją. Dodam jeszcze, że ze środowiskiem w krajach socjalistycznych też jest różnie. Przywołam jedynie przykład tamy Trzech Przełomów w Chinach, pominę różne cuda, jakie wyprawiały władze ZSRR, a nawet PRL.

Idąc dalej: zgadzam się na ograniczanie wolności w tym zakresie. A to dlatego, że bez kłopotu mieści się to w kanonie poszanowania drugiej osoby.

Za każdym razem przypominasz też, że zgadzasz się z tępieniem leserstwa. Problem w tym, że im bardziej system jest socjalny, tym więcej leserstwa toleruje (a nawet promuje). I tym bardziej ogłupia obywateli.

Na skapitalizownie szkolnictwa w pełni też się nie zgadzam, mylisz mnie być może z Jaską. A przykład szkół, który podałeś? Nie jest winą systemu. Jest winą po pierwsze ludzi, po drugie ludzi, a po trzecie katastrofalnego systemu. Po pierwsze dlatego, że naszym problemem jest malejąca liczba ludności (zaraz mi powiesz, że to też wina kapitalizmu - jeśli tak, oskarżę Cię o hipokryzję, ale nie uprzedzajmy faktów) co automatycznie powoduje, że nauczyciele będą tracić pracę. No, za wyjątkiem naturalnie systemu socjalistycznego, w którym nauczyciel zatrudniony na całym etacie będzie przychodził do szkoły na jedną lekcję dziennie, przez resztę dnia zbijał bąki, zgarniał za to całą, dużą pensję. Pytanie więc: a za co on tak właściwie tę pensję dostaje?; a kto za tę pensję zapłaci? Może za propozycją Leppera dodrukujmy pieniądze, żeby móc to sfinansować? Po drugie dlatego, że właściwie z jakiej paki nauczyciel trzęsie tyłkiem na myśl o wylaniu za dobre wykonywanie swojej pracy? A po trzecie - odsyłam do tematu o młodzieży i opiniach na temat gimnazjów.

Pozdrawiam,
kalle

To zabawne, że ludzkość przetrwała, nie znając wcześniej takich 'dylematów'. ;)
Wychowawcze 'bicie' jeszcze nikomu nie zaszkodziło.


Wiek XVI - XVIII wychowanie Staropolskie gdzie naprawdę wysoki % stanowi zgony związane właśnie z biciem dzieci przez nauczycieli, czy ojców.

to wymandrzanie się tutaj spełznie na niczym. Jestem tego pewna :)

Nikt tutaj się nie próbuje wymądrzać, chodzi o życie, jeżeli decydujemy się na dzieci to wypada też nauczyć się jak je prawidłowo wychowywać. To nie XVI wiek gdzie panował totalny patriarchat, gdzie nawet kościół zezwalał na bicie żony pod warunkiem że ona nie jest w ciąży. Jeżeli nie potrafimy do dziecka przemówić, wytłumaczyć mu nagradzać czy karaś w odpowiedni stopień to nawet klaps nie pomoże.
''Poprzyj Benedykta XVI, podpisz się pod listem poparcia!

Podpisując ten list okażcie Papieżowi Wasze poparcie!

Odezwa zwykłych katolików.

Ten list odnosi się do wszystkich wiernych, którzy pragną okazać swoje poparcie Ojcu Świętemu za Jego odważny gest. Zobowiązujemy się do zachowania w ścisłej tajemnicy nazwisk osób podpisujących tę odezwę. Spis ich będzie wręczony jedynie Stolicy Apostolskiej.

21 stycznia 2009 roku, Wasza Świątobliwość podjął decyzję wycofania ekskomunik ciążących na biskupach Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X. Ten odważny gest został dokonany przez Waszą Świętobliwość, jako godnego pasterza trzody powierzonej Mu przez Pana Boga.

My, ludzie zaangażowani w życie współczesne, matki i ojcowie rodzin, a także osoby samotne, po czasach burzliwych, kiedy “woda zdawała się wdzierać do łodzi ze wszech stron”, pragniemy budować Kościół przysłości oparty na Tradycji. Wymaga to koniecznie przekazania przyszłym pokoleniom wiary, a także umiłowania dla liturgii katolickiej oraz obrony życia ludzkiego.

Tym listem chcemy przede wszystkim wyrazić, Waszej Świątobliwości, naszą wdzięczność. Jego gest historyczny wywołał niechęć pewnych wrogich Waszej Świątobliwości mediów, uciekających się do manipulacji, nas jednak napłnił olbrzymią radością i nadzieją. Modliliśmy się w intencji Waszej Świątobliwości, zgodnie z prośbą wyrażoną na samym początku Jego pontyfikatu: “Módlcie się za mnie, abym się nie uchylał od niczego z obawy przed willkami[1].”

Podpisując ten list i podając nasz wiek oraz ile mame dzieci, chcemy okazać Waszej Świętobliwości, iż całym sercem pragniemy wraz z Nim budować dla przyszłych pokoleń Chrześciaństwo, które bez kompleksów będzie głosiło światu swą Wiarę w Jedynego Boga.

Z synowskim szacunkiem przynosimy Waszej Świątobliwości nasze poparcie oraz pamięć w codziennej modlitwie w intencji dalszego pontyfikatu, aby prowadził on do wzrostu Kościoła Bożego.

Podpis możesz łożyć tutaj:''

http://www.soutienabenoitxvi.org/index.php?lang=pl

Przypomnijcie sobie XVIII i XIX wiek to bedziecie mieć swoich upudrowanych chłopców w rajtuzach hrabiów , Lordów i królów wyciagniętych żywcem z klubów dla pederastów, zresztą wielu z nich było autentycznymi pederastami

Może jednak będziemy rozmawiali o XXI w.?

Ustalmy jakiś obszar czasu i pojęcia.

Albo rozmawiamy o obecnych czasach albo o X, albo XVI albo XIX w?

Albo rozmawiamy o monarchiźmie jako idei jednowładztwa, albo o dzisiejszym "króliźmie" i "maskotkowych królach" albo o rojaliźmie XIX w.?

Dla mnie najlepszym królem jest Stefan Batory, szkoda, że tak krótko żył i nie pozostawił potomka. Myślę, że jako jeden z niewielu miał szansę wprowadzić absolutum dominium.
ale w przypadku Jagiellonów sytuacja wyglądała o tyle inaczej, że byli oni dziedzicznymi władcami Litwy, a elekcyjnymi w Koronie. Stąd wynikała niemożność wybrania kogoś innego, chociaż tendencje separatystyczne na Litwie, gdyby zostały zrealizowane, mogły spowodować, że Korona miałaby innego władcę - zniknęła by unia. Kto wie, czy nie byłoby to dobre rozwiązanie - chociaż trzeba by rozważyć wszystko, co Korona zyskiwała na unii i co na niej traciła.
Przepraszam, ale musiałem zacytować całość, bo to bardzo ciekawa myśl (mam nadzieję, że nikt mnie za OT nie pogoni, ale skoro Szanowny Moderator zaczął... )

Obawy tego typu miał już zdaje się Władysław Jagiełło, w przypadku likwidacji państwa zakonnego mogłoby dojść do rozpadu świeżej unii, król nie miał praw dziedzicznych, wspólny wróg by nie spajał. Właśnie wspólny przeciwnik był w dużej mierze spoiwem oby narodów. Można więc z tego wnioskować, że praktycznie póki istniało zagrożenie krzyżackie, póty związek Korony i Litwy był bezpieczny. Praktycznie rzecz biorąc do czasów Zygmunta I mamy spokój. Do tego dochodzi czynnik szczytowego wzrostu potęgi Jagiellonów w Europie, więc samobójstwem politycznym byłaby chęć panów koronnych do pozbycia się dynastii z tronu. A Zygmunt Stary to praktycznie kres panowania Jagiełłów i vivente rege, więc nie za bardzo można mówić w ogóle o opcji rozpadu, tym bardziej, że Zygmunt August nam unię wzmocnił. Dodatkowo weźmy pod uwagę, że XVI wiek to okres polonizacji szlachty litewskiej, która zyskując koronne przywileje za żadne skarby nie chciałaby tracić dopiero co pozyskanej pozycji.

Sądzę, że związek Korony i Litwy przynosił korzyści obu państwom, więc po co się dzielić? Tym bardziej pamiętając wcześniejsze historie (XIV wiek i wcześniej), kiedy oba państwa miały nie raz stosunki wręcz wrogie.

A wracając do tematu, również obstawiam Stefana Batorego. Za upór, siłę woli, konsekwencję i przede wszystkim umysł i predyspozycje do bycia królem. Bo nie wszyscy takowe mieli... Podobnie jak Pancerny bardzo żałuję, że panował tak krótko. Jego plany reform były konstruktywne, szlachta go popierała, osiągnięcia militarne oczywiste. Ogromna szkoda, że tak wcześnie zmarł...

Co się tyczy Zygmunta III, że niby dobrym władcą był, to na paru forach prowadziłem wręcz batalie na jego temat (Pancerny świadkiem ). Konkluzja jest taka, że król ten popełnił całą masę błędów, ale też wiele chciał zdziałać dobrego. Tyle tylko, że mu nie wyszło, pecha jakoś miał... Zygmunt Waza miał tak na prawdę duże możliwości i szanse, niestety, przekreślił je aferą z oferowaniem tronu Habsburgowi, tego mu szlachta nigdy nie zapomniała i straciła do niego zaufanie. Próbował to potem naprawić, nawet się kajał, ale mleko się rozlało i koniec. Szkoda, bo takich możliwości nie miał żaden z władców. I dlatego źle go oceniam, za nie wykorzystanie sposobności. Rokosz Zebrzydowskiego jest doskonałym przykładem nieudolności w rządzeniu. I król, i rokoszanie chcieli mniej więcej tych samych reform, ale wzajemna niechęć i nieufność nie pozwoliły na dojście do porozumienia.

Pozdrawiam.
Małżeństwo w kościele, jako sakrament to dopiero wiek XVI !
Cóż...

Pominąwszy kwestię definicyjną - tzn. to że o Niemcach nadal trudno mówić aż do dziś - choć oczywiście łatwiej niż w XVIII czy jeszcze wcześniej - bo wciąż są duże różnice kulturowe (o religijnych nie wspomnę) pomiędzy południowymi Niemcami a północnymi... a także wschodnimi i zachodnimi - i niekoniecznie mam tu na myśli podział wynikający z tekiego a nie innego kształtu stref okupacyjnych...

Na początku istnienia państw polskiego, za pierwszych Piastów (czy jak kto woli "Panów przyrodzonych" bo pojęcie Piasta pojawia się dopiero circa XVI wiek) kwestia trudnych stosunków z Cesarstwem polegała głównie na a) zaborczych dążeniach nadgranicznych feudałów niemieckich... i wynikało ta zaborczość głównie z feudalnego systemu - tzn. z chęci wzbogacenia się na terenach które nie były jeszcze "zagospodarowane. b) Z imperialnych i uniwersalistycznych dążeń Ludolfingów a następnie ich następców.
Krach tej imperialnej polityki cesarstwa nastąpił dopiero po wojnie domowej między Welfami a Staufami. Najlepiej zaś na tej wojne zaś wyszły Czechy - które nie dość, że wydobyły się z rozbicia dzielnicowego - to jeszcze jej władcy postarali się o dodatkowo jednoczącą dziedziczną koronę królewską (chociaż niezaleznej organizacji kościelnej nie miały aż do panowania Karola IV Luksemburga)
Wracając do Polski - problemem pozostały jedynie sprawy związane z punktem a) - co szczególnie było odczuwalne w przypadku Brandenburgii, która marzyła o podbiciu Pomorza (i to takze Gdańskiego) oraz północnych części Wielkopolski.
Potem mamy okres 200 lat borykania się z kolonializmem niemieckim nad Bałtykiem - w postaci Zakonu Najjaśniejszej Maryji Panny Szpitala Niemieckiego w Jerozolimie. Sprawę załatwioną dość połowicznie - bo w końcu pan z banknotu 200 zł (KTO GO TAM WSADZIŁ?) zgodził się na to by ostatni wielki mistrz urzędujacy w Prusach Krzyżackich (a dodatkowo siostrzeniec Zygmunta Starego) stał się pierwszym księciem świeckim luterańskich Prus Książęcych. Przy okazji - Zakon Krzyżacki istnieje do dnia dzisiejszego. O ile pamietam - liczy kilkunastu ksieży, oraz kilkadziesiąt zakonnic (o ile dobrze pamietam) i siedzibę ma w Wiedniu - związane jest to z tym, że dość długo mistrzami zakonu tytularnie byli Habsburgowie.
Wracając - Zygmunt August popełnił błąd zezwalając by po obłąkanym i bezdzietnym synu Albrechta Hohenzollerna - dziedzictwo przejeła brandenburska linia Hohenzollernów - a od tego momentu droga była w zasadzie jasno wytyczona - najpierw uniezależnienie się od Rzeczpospolitej (traktaty welawsko-bydgoskie) potem korona "Król w Prusiech" dla Fryderyka I (1701) a potem zagatnięcie Pomorza Zachodniego... co by mieć ten wyśniony korytarz między Brandenburgią a Prusami.
No i powstała dość nieprzyjemna mieszanka niemiecko-polska zwana Prusami - mały a z czasem coraz większy pasożyt pochłaniający ościenne terytoria - nie tylko Polskie ale i Niemieckie. W końcu - mocartwo europejskie.

Co do zmian granicznych - owszem - jednak na zachodniej granicy były zmiany choć oczywiście nie były to przesuniecia takie jak na wschodzie.

Na mocy traktatów w.-b. Rzeczpospolita utraciła de facto na rzecz Brandenburgii ziemie bytowsko-lęborską w 1657.

W 1668 roku Brandenburgia zagarnęła ziemię drahimską.

No i oczywiście księstwo siewierskie... należące do biskupów krakowskich od 1443 a oficjalnie przyłączone przez sejm wielki w 1790... No ale to juz po Iszym rozbiorze...

Koleś, Ty nie kumasz podstawowych rzeczy! ! Obyczajowość wszystkich kultur została ukształtowana przez ich religie. Dlaczego w Europie panuje jednożeństwo (monogamia) Bo narzucił ją Kościół

Zabawne ale monogamia znana już była i w "pogańskim" Rzymie, i antycznej Grecji... Natomiast poligamia była tolerowana przez monoteistyczny judaizm oraz w Egipcie faraonów. Więc nie można gadać że Kościół ją narzucił.
Co więcej zdażały się efemeryczne przypadki, że KK się godził na poligamię. Przynajmniej raz miało to miejsce w Kastylii (XIV albo XV wiek) i w XVI wieku Klemens VII zaproponował Henrykowi VIII, że uzna ślub z Anną Boleyn bez przeprowadzania rozwodu z Katarzyną Aragońską.
hm. wiem że "gare" to po francusku dworzec :) Gare du Nord - Dworzec Północny.
We fr. pochodzi od "garer" (czasownik, XVI wiek) od którego "garage" = garaż.

Zaryzykuję tym razem i rozpocznę wątek o nagości i podnieceniu. Wiele forumowiczów uważa iż jest podniecanie się nagością w sprzeczności z ideom naturyzmu. Ja uważam to za hipokryzję. Przecież każdy z nas chociaż jeden raz był podniecony będąc na nagiej plaży. Natomiast zawsze możemy panować nad sobą, zachowywać się przyzwoicie i ukryć między udami członek ewentualnie przechodzący w stan wzwodu. [...] Gdy jesteśmy dobrze zbudowani i na dodatek obdarzony hojniej przez matkę naturę z dumą pokazujemy innym swoje ciało, a zwłaszcza genitalia. Nie jest to erotomania ! Przecież Karol V w katolickiej Hiszpanii (XVI wiek) nosił rajstopy z "torebką" na genitalia [...]
Mam nadzieję że większość Pań odwiedzających nagą plażę chętnie by umieściła swoje nagie zdjęcie w Internecie lub czasopiśmie, tak jak te przesympatyczne Holenderki ...

Bądźmy tolerancyjny !
Ależ proszę bardzo - jeśli tylko chcesz, bądź sobie ekshibcjonistą albo innym erotomanem - mi to nie przezeszkadza, dopóki nie próbujesz ukryć swoich prawdziwych zapędów pod przebraniem naturysty, ani nie próbujesz narzucać się komuś, kto sobie tego nie życzy.
Więc - napiszę krótko - do NIESPOTKANIA się na plaży!
Zaryzykuję tym razem i rozpocznę wątek o nagości i podnieceniu. Wiele forumowiczów uważa iż jest podniecanie się nagością w sprzeczności z ideom naturyzmu. Ja uważam to za hipokryzję . Przecież każdy z nas chociaż jeden raz był podniecony będąc na nagiej plaży. Natomiast zawsze możemy panować nad sobą, zachowywać się przyzwoicie i ukryć między udami członek ewentualnie przechodzący w stan wzwodu. Uważam że plaża naturystyczna jest miejscem przede wszystkim dla libertynów, więc jeśli przyjaciółka lub znajoma (czy przyjaciel lub znajomy) zauważy zmianę rozmiaru naszego członka, może się tylko sympatycznie uśmiechnąć.

Gdy jesteśmy dobrze zbudowani i na dodatek obdarzony hojniej przez matkę naturę z dumą pokazujemy innym swoje ciało, a zwłaszcza genitalia. Nie jest to erotomania ! Przecież Karol V w katolickiej Hiszpanii (XVI wiek) nosił rajstopy z "torebką" na genitalia:

http://it.wikipedia.org/w...:Tizian_081.jpg .

Mam nadzieję że większość Pań odwiedzających nagą plażę chętnie by umieściła swoje nagie zdjęcie w Internecie lub czasopiśmie, tak jak te przesympatyczne Holenderki :

http://khe8n7hpycav29kcw.usercash.com/?ref=blog

http://7122sr0wpxyqo51.usercash.com/?ref=blog

Podobna "akcja" w pewnym ilustrowanym czasopiśmie, w latach osiemdziesiątych była przeprowadzona w byłej komunistycznej Jugosławii (skąd pochodzę). Były to zdjęcia amatorskie Pań z Chorwacji, Serbii , Słowenii czy Bośni - wyznania prawosławnego, katolickiego, a nawet muzułmańskiego (tych ostatnich z głową całkowicie owiniętą czarną chustą z wyjątkiem oczu ). Nie widzę przeszkód żeby Panie w Polsce (sylwetka niema tu żadnego znaczenia) także pokazały opublikowały swoje zdjęcia .

Bądźmy tolerancyjny !
zgadza się

PRAWA MIEJSKIE :
XIII wiek
1 Opole Odra przed 1217r
2 Wrocław Śląsk I połowa XIII wieku (1201-1250)
3 Płock Wisła 1237r
4 Gliwice Piast 1250r
5 Poznań Warta 1253r
6 Gdańsk Lechia 1263r
7 Łowicz Pelikan przed1298r
8 Warszawa Polonia około1300r
XIV wiek
9 Bielsko Biała Podbeskidzie Bielsko 1312r Biała 1723r
10 LUBLIN MOTOR 1317r
11 Turek Tur 1341r
XV wiek
12 Łomża ŁKS 1418r
XVI wiek
-
XVII wiek
-
XVIII wiek
-
XIX wiek
13 Katowice Gks 1865r
XX wiek
14 Pruszków Znicz 1916 r
15 Gdynia Arka 1926r
16 Stalowa Wola Stal 1945r
17 Jastrzębie Zdrój Gks 1963r <hehe miasto z tradycjami ciekawe w jakim stylu mają starówkę - wczesny gierek czy może późny jaruzelski ? bo napewno nie rokoko
18 Zabierzów Kmita - WIEŚ - bez komentarza
Muhammed był znanym ekspertem od dywanów. Jego przyjaciel poprosił go raz, aby mu wycenił starożytne dywany w jego sklepie. Za każdy dywan będzie fundował Muhammedowi wódkę. Muhammed dotyka pierwszego dywanu, zamyka oczy i mówi:
- Perski, XVI wiek, 4000 dolarów - po czym wypija wódkę.
Dotyka drugiego dywanu:
- Syjamski, rzadki okaz, V wiek, 12000 dolarów...
Na drugi dzień budzi się Muhammed w domu - cały poobijany, z podpuchniętym okiem i pyta żony:
- Kochanie, co się wczoraj ze mną stało?
Na to żona:
- To, że wczoraj wróciłeś do domu pijany jak wieprz - w porządku; to, że zapaskudziłeś cały przedpokój - w porządku; to, że załatwiłeś się do umywalki - jeszcze ok; ale kiedy się koło mnie położyłeś, dotknąłeś moich pośladków i wymamrotałeś "stara mata kokosowa, 5 centów" - tego już nie wytrzymałam...

Zatrudnili blondynkę przy malowaniu pasów. W pierwszym dniu namalowała 15 km pasów, w drugim dniu 3 km pasów a w trzecim tylko 1 km pasów.
W tym samym dniu wzywa ją szef i mówi:
- Co się z panią dzieje?? - pyta się szef - Coraz gorzej pani pracuje
Na co blondynka odpowiada:
- To nie ja gorzej pracuje tylko, że do wiadra z farbą mam coraz dalej.
Mohammed był znanym ekspertem do dywanów. Jego przyjaciel poprosił go raz,
aby mu wycenił starożytne dywany w jego sklepie. Za każdy dywan będzie
fundował Mohammedowi wódkę. Mohammed dotyka pierwszego dywanu, zamyka oczy
i mówi:
- Perski, XVI wiek, 4000 dolarów
Po czym wypija wódkę. Dotyka drugiego dywanu:
- Syjamski, rzadki okaz, V wiek, 12000 dolarów...
Na drugi dzień budzi się Mohammed w domu cały poobijany, z podpuchniętym
okiem i pyta żony:
- Kochanie, co się wczoraj ze mną stało?
Na to żona:
- To, że wczoraj wróciłeś do domu pijany jak wieprz - w porządku; to że
zapaskudziłeś cały przedpokój - w porządku; to, że załatwiłeś się do
umywalki - jeszcze Ok; ale kiedy się koło mnie położyłeś, dotknąłeś moich
pośladków i wymamrotałeś
"stara mata kokosowa, 5 centów" - tego już nie wytrzymałam.............
Witam

Wygrzebałem na strychu pudełko z monetami, głównie dolary amerykańskie, funty brytyjskie (lata 70-90) oraz ZSRR, a także paredziesiąt groszy z 1923 roku, i banknoty z lat II wojny światowej. Wydaje mi się, że są bezwartościowe.

Była tam także duża i ciężka moneta, której nie mogę zidentyfikować. Znalazłem jedynie informacje, że pochodzi z drugiej połowy XVI wieku, z terenów niemieckich.

Na jednej stronie można przeczytać CAROLVS:V:ROMA:IMPER:AVG,
natomiast na drugiej MO:NO:ARGEN:REIPVB:VLMENSIS.

Myślę, że największą jej wadą jest doprawiony haczyk na rzemyk, być może
profesjonaliście udałoby się go usunąć.

Oto zdjęcia monety:
[img=http://img229.imageshack.us/img229/7269/awersjl2.th.jpg]
[img=http://img148.imageshack.us/img148/1286/rewerssh7.th.jpg]
[img=http://img148.imageshack.us/img148/1103/hakwm2.th.jpg]
[img=http://img99.imageshack.us/img99/7256/patynadr8.th.jpg]
[img=http://img518.imageshack.us/img518/8527/rantri7.th.jpg]
[img=http://img99.imageshack.us/img99/8899/rant2je3.th.jpg]

Z dołu na rancie widać wyraźnie wytarcie i srebro pod warstwą korozji, natomiast z boku warstwa jest złota. Nie rozumiem tego.

Ile ta moneta może być warta?
Jak ją oczyścić?
Jaki jest jej nominał?
Czy jest orginalna?
Z jakiego materiału jest zrobiona?

Byłbym dźwięczny za odpowiedź
Jeżeli ktoś byłby również zainteresowany zdjęciami reszty monet oraz banknotów z "kolekcji", proszę o kontakt. Jestem zielony w numizmatyce póki co.

Pozdrawiam

edit; foty
Pawle, o tym właśnie zamierzam mówić Z tym, że ja się skupiam na literaturze, w dodatku francuskiej, z racji studiów. Ale faktem jest, że dla większości ludzi hasło "średniowiecze" ma bardzo nieprzyjemne konotacje i implikacje. Bo analfabetyzm, bo śmierć, bo Kościół, bo Inkwizycja. Tymczasem to właśnie w średniowieczu zaczęły powstawać pierwsze szkoły - no, poza tymi antycznymi, filozoficznymi - prowadzone właśnie przez duchowieństwo, zaś ta straszna Inkwizycja i całe "polowanie na czarownice", z którym średniowiecze kojarzymy, to XVI wiek! Co do śmierci i tego całego "jak trwoga to do Boga" to też późniejszy wymysł, w XII wieku to człowiek był na pierwszym miejscu - sławiono jego szlachetne czyny i opiewano piękną miłość; religia była ważna, i owszem, ale raczej jako coś, za co się bito (wszystkie chansons de geste z cyklu krucjat i Karola Wielkiego, część z innych cyklów) i za co umierano (ale też nie do końca - bardzo często umierano za seniora, z religią w tle).

Co do późniejszych wieków, niewiele o nich wiem, bo póki co zatrzymaliśmy się z historią literatury na początku wieku XIII. A już jak to wyglądało w innych krajach, na przykład w Polsce - nie mam bladego pojęcia. Coś mi się tam kołacze, że jakaś Bogurodzica, że jakaś Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią, że jakieś kroniki, ale to naprawdę strzępki wiedzy (tak! i ja z taką wiedzą o literaturze polskiej zdałam maturę rozszerzoną z polskiego na 90%! i kto mi teraz powie, że rozszerzenie nie jest łatwiejsze od podstawy? ;D).

Teraz czekam z niecierpliwością na Tristana i Izoldę oraz legendy Arturiańskie - o które się otarliśmy jak na razie, a które bardzo mnie interesują już choćby jako "baza" dla wielu tekstów fantasy.

A legendy celtyckie są przereklamowane. Przynajmniej te, które ja czytałam. Legenda o Diarmuidzie i Grainne ciągnie się nie wiadomo jak długo, właściwie nic się nie dzieje, oni tylko wciąż uciekają, a Finn wciąż próbuje ich złapać, i właściwie nie wiadomo dlaczego - ot, Grainne naraz nałożyła na Diarmuida geis i on musi (dlaczego?!) mu być posłuszny. A wszystko kończy się tym, że Finn pośrednio zabija Diarmuida, Grainne nakazuje dzieciom się mścić, ale gdy one odchodzą szkolić się w sztukach rycerskich, zmienia zdanie i wychodzi za Finna, po czym idzie do dzieci, by je przekonać, żeby jednak się nie mściły... xD

myziam,
Nietoperek.
NIESPODZIANKA z SAN FRANCISCO list od wybitnego artysty Andrzeja Michael Karwackiego:


From: ANDRZEJ M KARWACKI [mailto:andrzejmichael@me.com]
Sent: Tuesday, January 20, 2009 7:36 PM
To: karwacki@karwacki.org
Subject: z drugiej strony swiata


Chciałem Podziękować za tę strone Karwackich. Jest to bardzo interesujące skąd pochodzimy. Przede wszystkim, ciekawie jest dowiedzieć się, że jest taka duża rodzina tych Karwackich. Ja urodziłem się w Brzegu Opolskim. Ojciec mój jest z Knyszyna Białostockiego. Ja myślę, że dziadek moj jest z Litwy. A Ja teraz mieszkam w San Francisco.

Pozdrawiam

andrzej michael karwacki
www.andrzejmichael.com

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Witam Pana Andrzeja Karwackiego,

Bardzo sympatyczny ten sygnał " z drugiej strony świata" - aż z Kalifornii. Kiedyś to było daleko, teraz "w mgnieniu oka" przemieszczamy się tutaj i tam. Tak łatwo jak dotarła strona o Karwackich, w drugą stronę docieraja do Polski informacje o Twoich (przepraszam za tą sieciową bezpośredniość) światowych sukcesach artystycznych. Gratuluje i życzę powodzenia - śląć je z Krakowa. O ile się nie mylę to miałeś jakiś okres edukacyjny na Akademii w Krakowie ? a może w jej filli w Katowicach ? Nie ważne ! W Twojej profesji jest kilka osób z naszej rodziny; był Marek Karwacki (mój kuzyn) prof. na ASP w Warszawie; jest Janusz Karwacki prof. na ASP w Krakowie (pochodzi z Podola) , w niej profesorem jest teź moja siostrzenica Joanna Kubicz (chyba najmłodsza profesor w Polsce). Wspominam o tym lakonicznie w ramach "autoprezentacji".

Cieszy mnie, że pozytywnie odebrałeś sygnał Forum 600 lat Karwackich. Taki jest cel tej strony, "uświadomienie" historycznych korzeni i dalsze ich trwanie. Ciekawie jest wiedzieć, że byliśmy obecni w długich dziejach Polski, niemal wszędzie od Niemiec po Syberie. Teraz też jesteśmy niemal wszędzie, Australia, Brazylia, Argentyna, Kalifornia, Kanada, Kamczatka.... itd.... Nie namawiam do studiowania wszystkiego, co najwyżej przeglądowo w wolnej chwili. Natomiast podsyłam Ci w załączeniu gniazda podlaskie, z których chyba się wywodzisz. Wspominasz o Litwie, co nie jest wykluczone ale raczej w powiązaniu z gniazdami podlaskimi. W Knyszynie, Tykocinie, Mońkach, Olecku, Mrągowie jest sporo rodzin Karwackich. Niestety nie nawiązałem z nimi kontaktu (poza gniazdem z Przytulanki), a mało jest zachowanych dokumentów parafialnych. Podejrzewam, że może to być gniazdo jeszcze z czasów jagiellońskich (XVI wiek). Gdybyś w kontaktach rodzinnych pozyskał jakieś informacje o Swoich przodkach, podeślij do utrwalenia.

Dziękuję za list, serdecznie pozdrawiam i zapraszam do odwiedzin Krakowa

Z najlepszymi życzeniami pomyślności w Nowym 2009 Roku *

Andrzej Karwacki


PS. Dziś akurat inauguracja Prezydenta Obamy - z przyjemnością śledziłem relacje; powodzenia Ameryce i Światu !
Dokonuje analizy monografii Adolfa Pawinskiego (1886) : Polska XVI wiek, tom V MAZOWSZE. Ujete sa w nich wojewodztwami- powiatami i parafiami poszczególne majątki ziemskie ( szlachta folwarczna) oraz osady szlachty zagrodowej, niestety ta ostatnia na ogół bez nazwisk, tylko podane wielkości zagród.

W połowie XVI wieku (1540-1560) imiennie KARWACKI pojawia się tylko w trzech tytułach majątkowych;

POWIAT PRZASNYSZ, parafia PRZASNYSZ:

1) majatek Smutraszka- Satrzaska 1552 - Sumtraska .. potem 100 lat poźniej u Macieja Karwackiego i jego córek Elżbiety i Ewy Karwackich : Sążąska) p. PIOTR KARWACKI w. 5 1/2, o.1

2) majątek Karwacz - p. PIOTR KARWACKI - w.2 1/2, og. 10
Leonard Małachowski w. 1

POWIAT OSTROWSKI/Ziemia Nurska

3) majątek - BRZEZINKO MAŁE man 9 2/4 n. relikta (wdowa) p. PETRI KARWACZKI (prawdopodobnie dotyczy Katarzyny Ciemieniewskiej - KARWACKIEJ, żonie Piotra)


NIE MA NA MAZOWSZU ODNOTOWANYCH INNYCH TYTUŁOW WŁASNOŚCI FOLWARCZNEJ KARWACKICH, chyba że posiadali cząstki lub w wykazach występowali w tym czasie pod chrzestnym imieniem bez nazwiska rodowego. JEST TO TROCHE DZIWNE, gdyż w obu elekcjach Wazów, Władysława IV i Jana Kazimierza występowało i podpisywało elekcje 3 - 5 KARWACKICH jako posłow elektorów z ziem ciechanowskiej, warszawskiej i nurskiej, czy reprezentanci tych ziem na sejm elekcyjny mogli być "golcami" bez majątku ?
W księgach parafialnych Przasnysza z przełomu XVI/XVII wieku (mikrofilmy udostępnione przez Mormonów) natrafiam na liczne zapisy KARWACKICH z Karwacza. Wśród nich zwraca uwagę żona Kacpra Karwackiego, JADWIGA ZOFIA PILECKA, która mogła być matką następnych pokoleń Karwackich nie tylko w Karwaczu.

W XVII wieku wyrażne związki Karwackich z Małopolski z Korycinskimi (gałąż granowskich) po Pileckich na Pilczy i Pilicy. Nie bez znaczenia są imiona JADWIGA po prababce z XIV wieku Ottonowej Toporczyk z Pilczy. W tym czasie II połowa XVII i wiek XVIII Karwaccy sa w licznych gniazdach jurajskich: Pilcza/Smoleń, Strzegów, Pilica, Wolbrom, Ojców emigrują do Krakowa.. gdzie od 1651 roku do 1815 tworzą bardzo rozrodzone gniazdo Karwackich, asymilujące się w warunkach miejskich.

KARWACCY w powiązaniu z Pileckimi lub Korycinskimi (gałęzie Granowskich po synach i wnukach Wincentego i Elzbiety z Pilczy Granowskich), pojawiaja się:

- pod Beresteczkiem w choragwi Korycińskiego,
- w Żywcu przy Królu Janie Kazimierzu, którego marszłkiem jest Koryciński.

Według Niesieckiego Pileccy po Janie synu Wincetengo i Elzbiety (królowej 3 żony Jagiełły) Granowskich juz wymarli, ich majatki w Pilczy.. Pilicy i inne przechodziły w ręce linii Korycinskich z Korytna).
WZMIANKI O RAMSZACH W :

Dokument Nr 700
1443. die 9. mensis Aprilis, in Kościan.
Creslaus de Kurozwęki capitaneus Maioris Poloniae venditionem civitatis Szmigiel et villarum Koszonowo, Popowo et Nowawieś a Vladislao et Nicolao heredibus de Bnin factam, ratam esse iubet.

R. Crzeslaus de Curoszwang (Kurozwęk) castellanus Wisliciensis (kasztealn Wiślicki) et capitaneus Maioris Polonie generalis wiadomo czyni, że stanąwszy przed nim :

* Andrzej biskup poznański, jako wuj rodzony (RAMSZÓW ???),
* dalej Jan Bronikowski, Jan Nietąszkowski i Hanczel Rabaczyński jako bracia i stryjowcy (RAMSZÓW ???) Władysława i Mikołaja (RAMSZÓW ???) synów ś.p. Mikołaja Ramsza ze Szmigla,
* wreszcie ciż sami Władysław i Mikołaj (RAMSZA ???) wraz z matką Katarzyną, zważywszy na długi, jakie ojciec ich Mikołaj Ramsch był pozostawił, sprzedali dobra swe, to jest miasto Szmigiel z wsiami Koszonowo, połową wsi Popowo i wsią Nowawieś
* braciom rodzonym Janowi, Piotrowi i Wojciechowi (RAMSZOM) dziedzicom Bnina (JAN KARWACKI w Bninie juz końcem XVI wieku) ,
* wujom swym rodzonym wraz z wszystkiemi prawami i przynależytościami za trzy tysiące grzywien szerokich groszy czeskich.

Matka ich Katarzyna ustępuje ze swym posagiem i wianem, jakie tam miała zapisane. In Costan feria III. post dominicam Iudica me. Testes: Georgius Iarognewsky, Cristinus Schelewsky, Iohannes Wirzbyensky, Nicolaus Smogorzewsky, Albertus Pampowsky, Stanislaus Wylczinsky.

Archivum consistorii episcopalis Posnaniensis, acta episcopalia d. a. 1458 - 1478.


KODEKS DYPLOMATYCZNY WIELKOPOLSKI
TOM XI
Pamięci
Współtwórców Kodeksu
Henryka Kowalewicza (1925-1981)
i Ryszarda Walczaka (1931-1989)


Indeks nazw geograficznych, osób i instytucji

Objasnienie haseł:.
Tytuły obszerniejszych haseł, a niekiedy i ich części, wyróżniono drukiem majuskulnym. Tam też zastosowano podział informacji wedle następującego układu: I. Właściciel i jego przedstawiciele; II. Topografia (także przedmieścia); IIIa. Władze miasta i ustrój miejski, IIIb. Mieszczanie, IIIc. Ludzie pochodzący z miasta, IIId. Żydzi; IV. Kościół i jego funkcjonariusze; V. Ziemia, województwo, powiat itp. oraz urzędy z nimi związane; VI. Inne (np. cło). W mniejszych hasłach zachowujemy następującą kolejność: obiekty (fizjograficzne, budynki itp.), właściciele, Kościół, sołtysi i chłopi.
Liczby oznaczają numery dokumentów. Numery z dodatkiem 'p' (np. 1234p) informują, że dana osoba występuje tylko w przypisie.

Kostrzyń nad Odrą: -ziemia 1703 Koszanowo k. Pniew 1553
KOSZANOWO, wieś i m. k. Śmigla: I. -Andrzej ojciec Andrzeja z Barda, Janusza z Brzozogaju, Michała z Czacza i Mikołaja z Gogółkowa, pkom. kal. 119, klan pozn. 124, 127, 131, star. Wlkp. 124, 127; -Bogusław kan. pozn. 91, 93; -Henryk Oppeln 1791; -Ramsz Oppeln ojciec Mikołaja Ramsza ze Śmigla 760; -Wincenty adiak. i dziekan gnieźn. zob. Bnin; II. -m. (zob. Śmigiel): burmistrz, rada, jatki i kramy, łaźnia, plac Żydowski 760, mieszczanin Jan Kühne 760; IV. -pleban 760
PA?AC CHWALIBOGOWSKICH ul. JANA 13

Z przekazów rodzinnych w rekach rodziny by? dom przy ul. Jana 13 (tzw. Chwalibogowskich) który ju? ko?cem XVIII wieku by? po??czony z 3 domów, a potem po??czono jeszcze dalsze w kier. Florianskiej (przy obecnej ul. ?. Marka). Adam Chmiel pisze o Jana 13 (sp.309, Gm. IV 486): „ Powsta?a z kilku oddzielnych kamienic, Od ul. Sw. Jana w po?owie XVI wieku by?y trzy kamienice nale??ce do rzemie?lników krakowskich, wg wykazów czynszowych (1552, 1564) byli to : Walenty ?ata piekarz, Miko?aj mydlarz, Miko?aj Gutowski – karczmarz.

Ko?cem XVI w (1593) NARO?NA kamienica jest Jana ?opatowicza, druga Walentego Wi?niowskiego (w 1593 dom drewniany jeszcze) – mydlarza, trzecia Jana Krala Lambertosza – kupca . Do nich nale?a?y te kamienice jeszcze do tych samych rodzin; potem:
- 1607 – w trzeciej z nich mieszka Jan Kral z zi?ciem Cornek
- 1615 – druga jest J. ?opatkiewicza a potem Miko?aja Stanickiego, podczaszego Stadnickiego, - 1629 Krzysztof S?awikowski, 1654 – p. Dembinskiego.

?RODKOWY Dom Wi?niowskiego Jana w ko?cu XVI wieku by? jeszcze drewniany, w po?owie XVII ju? murowany nale?y do sukcesorów wymienionych w podziale nast?pnej posesji Jana 15 (Pa?ac Lubomirskich). Wed?ug podzia?u 15 wrzesnia 1645 obejmujacego obie kamienice Wi?niewskich (t? srodkow? w Jana 13 i skrajn? w Jana 15 tzw. „kamienica tysi?czna) przypad?a 5 sukcesorom. ......., a to:
Cz.1 PIOTR WISNIOWSKI
Cz.2. PAWE? WISNIOWSKI
Cz.3. MAGDALENA ?ona Donata Hipolita
Cz.4. AGNIESZKA ?ona Zygmunta Hipolita
Cz.5. ANNA ?ona Sebastiana Zacherki

TRZECIA kamienica w 1654 roku nale?a?a do Paw?a Fryzniekiewicza rajcy krakowskiego, a potem 1661 kamienica D?mbinskich jest w r?kach T?goborskiego; 1669 nale?y do Jana Czarnieckiego miecznika krakowskiego, 1682 do Jankowskiego stra?nika koronnego, w ko?cu XVII wieku kamienica Wisniowskich jest w r?kach Otwinowskich (maj? tez domy po drugiej stronie Jana).

PRZEZ CA?Y XVIII wiek te 3 kamienice by?y w r?kach szlacheckich, lecz regestrów nie mo?na jednoznacznie ustali? ich w?a?cicieli. W po?owie XVIII zosta?y po??czone w jedn?, a do nich 4 w przecznicy do Florianskiej, która w po?owie XVII wieku nale?a?a do JANA LEWINKA – z?otnika krakowskiego (zmar?ego przed 1645 rokiem). WDOWA PO NIM REGINA jest w?a?cicielk? (uwaga Stanis?aw Karwacki w 1653 roku ?eni si? z wdow? Regin? ....)

OPIS z 1791 roku wymienia, ze kamienica 13 jest jednolita i nale?y do JANA KASPAREGO, radcy miejskiego i sedzi?go apelacyjnego. Mieszkali tu ks. Kazimierz Czartoryski, kasztelanka Morska i genera? Baranowski. W 1804 roku 15 kwietnia za 23 750 z? od Jana Niepomucena i Marii z Wagnerów Kasparów (Gasparów) naby? ja kupiec krakowski Jan Lorenz, kupiec krakowski. Po jego ?mierci 5 grudnia 1815 podzielono kamienice na 19 cz??ci, które obj??o rodzone dzieci rodzenstwa i rodzenstwo bezdzietne, wi?kszo?? wykupi?a do 1826 14/19 czesci Anna z Tregnerów 1)Lorenzowa, 2)Wohleilowa, 3) Nalepi?ska.

PO NALEPI?SKICH przesz?a na w?asnosc CHWALIBOGOWSKICH h. Na??cz. W latach 1.III.1853 – III.1858 by?y tu koszary pu?ku piechoty austriackiej, w roku 1883/84 pierwsza centrala telefoniczna z masztem na roku posesji.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5441684,Polska_pod_sciana___raport_ekspertow.html

Pierdołami się kapusty nie ukrasi. I dopóki nie będzie pomysłu na rozwój Polski na miarę XXI wieku i warunków europejskich, to takie będą efekty radosnego politykierstwa od wyborów do wyborów... Brakuje strategii, brakuje aparatu urzędniczego, który miałby motywację do pracy, brakuje elit z prawdziwego zdarzenia o szerokich horyzontach zamiast pospolitego ruszenia szlacheckiej braci z łapanki. Brakuje ograniczenia tego całego aparatu do własciwych mu kompetencji i brakuje społeczeństwa obywatelskiego. O zaufaniu pisałem już wczesniej. Zaufanie to jeden z elementów kapitału intelektualnego.l
Procesy modernizacyjne to nigdy nie była mocna strona Państwa Polskiego. Pomijam rewolucję za Bolesława Chrobrego, światłe czasy Kazia Wielkiego czy też "Złoty wiek XVI"... Potem tylko nagłe zrywy, krótki czas dwudziestolecia. Wiem, włącza mi się maruda, ale po prawie 20 latach transformacji naprawdę można wypracowac jakies standardy...
Fachowcy, eksperci biją na alarm. Pytanie za 100 punktów - komu bije ten dzwon???
A wydatki na naukę w tym kraju wołają o pomstę do Nieba...
W Rzeczpospolitej też był artykuł na ten temat. Z wielkim zainteresowaniem czekam na raport.
http://www.rp.pl/artykul/151169.html
Adam Czahrowski - XVI wiek

"Powiedz wdzieczna kobzo moja
umie-li co duma twoja
coż może być piękniejszego
nad czlowieka rycerskiego

coż nad pograniczne kraje
kedy skoro lód rozstaje
ujzysz pola nieprzejzane
młoda trawa przyodziane

ujżysz dabrowy rozwite
ujżysz ptactwo rozmaite
zwierza stada niezliczone
i ryb roje niezlowione

gdzie czasem wieśniak ochoczy
łowiac sieci swoje toczy
albo na straz wyprawiony
strzela zwierz strzelec cwiczony

lub przez niemienione progi
dnieprowy kozak ubogi
czolnem plynie nie bez strachu
chudo ja zyw solomachu

usarz zasie w mocnej zbroi
warownym obozem stoi
ktory po szczuplym obiedzie
straz zarazem swa zawiedzie

w tym probuje w kole koni
lub kopija pierscien goni
a kiedy zas trwoga przydzie
z trzaskiem z obozu wynidzie

pod swietnymi choragwiami
glosny traba i bebnami
biezy pochylony lasem
dla slawy dla zysku czasem

tam mlodz harce swoje zwodzi
a zas we krwi czesto brodzi
palasz kladzie w poszwe krwawy
cedzac zas krew za rekawy

drugiego tez bystra strzala
w sercu skrwawionym ostala
trzeci konmi podeptany
polega czasem bez rany

zatym jedna przelomiona
nazad ustepuje strona
a zwyciezca nieublagany
w tyl srogie zadaje rany

a w tym do lupu zebrane
rycerstwo zas spracowane
obraca sie z trudu swego
dajac chwale Bogu z tego

dziekujac czasem z wygrania
a pod czas tez wiec z przegrania
na jakaz wiec strone stanie
badz zawsze pochwalon Panie

Boze ktory masz w swej pieczy
ludu rycerskiego rzeczy
chudy zolnierz prosi Ciebie
odplac mu za nedze w niebie"

Zawiedzie tu chyba w znaczeniu zaprowadzi

Ostatnia zwrotka? Ta o wycieraniu mordy? Moim zdaniem mówi o sile co drzemie w tym popieprzonym narodzie, choć na codzień tego nie widać, ale wyłazi jak ktoś zapragnie se nim morde wytrzeć.


I jeszcze :

Idzie żolnierz borem, lasem,
Borem, lasem,
Przymierajac z głodu czasem.
z głodu czasem
Suknia na nim nie blakuje,
Nie blakuje,
Wiatr dziurami przeplatuje.
Przeplatuje.
Chociaż zolnierz obszarpany,
Obszarpany,
Przeciez stoi miedzy pany.
Miedzy pany
Trzeba by go obdarowac,
Obdarowac,
Chleba, soli nie żalowac.
Nie żalowac.
Wtenczas żolnierza szanuja,
Szanuja,
Kiedy trwoge na sie czuja.
Na sie czuja.
Zaplacze mu Jezu z nieba,
Jezu z nieba,
Bo go pilna jest potrzeba.
Jest potrzeba.

* pieśń żołnierska - XVI w
pies. temat klepany choćby tu http://laoche.art.pl/forum/viewtopic.php?t=22

Czuwaj


Tak więc mówienie, że ktoś w XVI w. popełnił błąd, jest anachroniczne

Nie do końca. Autor nie miał najmniejszego powodu, by zapisywać ten dźwięk w sposób sugerujący związek z "r". Zwłaszcza, że wtedy te związki były wyraźniejsze niż teraz. To, że nie było słowników ortograficznych (choć pierwsze przymiarki to XVI wiek - Murzynowski, Górnicki), nie znaczy, że pisownia była dowolna. Ortografia początkowo przypominała system łaciński i niemiecki, ale coraz bardziej się klarowała i coraz bardziej dopasowywała do potrzeb języka polskiego. Jeżeli w XVI w. ktoś zapisał "rz", to sugerował, że jest to zapis dźwięku "ř" (pośredni między miękkim r a miękkim ż, obecnie zachowany w czeskim), który w tamtym czasie dopiero zaczynał się upodabniać do "ż".
Gdyby obydwa rodzaje "ż" były identyczne PRZED utrwaleniem się pisowni, toby nie były oznaczane na dwa sposoby. Skoro zaś nasi przodkowie w momencie ustalania pisowni potrzebowali dwóch rodzajów zapisu dla "rz" i "ż", to znaczy, że jeszcze je rozróżniali i że ich zamienne stosowanie było nieuprawnione i to z przyczyn fonetycznych, a nie arbitralnych decyzji autorów słowników.


PS.

"ISLANDIA álbo Krotkie opisanie Wyspy Islandiy",
Ten tekst dobrze pokazuje, że ówcześni autorzy mogli mieć problem z przedstawieniem różnic między "ż" i "ź" (po pierwsze "ż" wówczas było miększe niż teraz, mniej więcej tak jak w słowie "Gilette", po drugie, jeszcze nie opracowano systemu kropek, kresek itd.) oraz między "ř" a "r-z" (w słowie "barzo", tak jak w dzisiejszym "marznąć") - ale że nie zamieniali "ř" (zapisywanego "rz") i "ż" (zapisywanego "ź").
Jarku,
Sądzę, że głos w tej kwestii powinni zabrać Maciek i Piotr, którzy kiedyś robili wczesny okres Wojen Włoskich w 1/72 - mnie natomiast XVI wiek interesował tylko w kontekście zmagań chrześcijańskiej Europy z Imperium Tureckim - ale ostatnio bardziej jestem zainteresowany wojnami II połowy XVw, które są tematycznie zbliżone do Wojen Włoskich.
Natomiast okres francuskich wojen religijnych i Wojen Niderlandzkich nigdy u nas nie zagościł (przynajmniej nie pamiętam takiego zdarzenia), podobnie jak wczesny okres Wojny Trzydziestoletniej.
Zamek powstał w XIV wieku w celu obrony terytorium i pobierania myta, które trzeba było zapłacić u podnóża wzgórza zamkowego, przy przejściu przez rzekę Wag. Powstanie grodu przypisuje się Mateuszowi Csakyiemu, którego nazywano „panem Wagu i Tatr.“ Dzisiejszy kształt zamek uzyskał na przełomie XV i XVI wieku. Pod koniec XVII wieku cesarz Leopold po stłumieniu powstania Thökölygo nakazał go zburzyć. W 1995 roku, po długotrwałej rekonstrukcji zamek został udostępniony dla zwiedzających, a obecnie stanowi część składową Muzeum Poważskiego (Povaźského múzea) w mieście Žilina. Do atrakcji zamku należy odkrycie nieuszkodzonego ciała damy Žofii Bosniakovej (nadzwyczaj pobożnej małżonki węgierskiego palotyna Frantiąka Wesselényigo) w 1689 roku, t.j. 45 lat po jej śmierci. Dziś jej zmumifikowane zwłoki leżą w kościele w bliskiej miejscowości Teplička nad Váhom. (źr:http://www.slovakia.travel)








rozwarstwienie chronologiczne zamku: 1-przełom XIII/XIV wieku, 2- I połowa XV wieku, 3-koniec XV i początek XVI wieku, 4-XVI wiek i początek XVII, 5-połowa XVII wieku


zamek w połowie XVII wieku


początek XX wieku


na google maps: http://maps.google.com/maps?ll=49.174583,18.862198&spn=0.005611,0.008583&t=h&z=16&key=ABQIAAAAfyCxB2myCQyx05-cytdahxSPFOwdtxAy9Rj6GOYM4tO6xDc4cRQEboSxjQBCtASf2E6hYHDFBn9avg&oi=map_misc&ct=api_logo

Podpisując ten list okażcie Papieżowi Wasze poparcie!

Odezwa do zwykłych katolików.

Ten list odnosi się do wszystkich wiernych, którzy pragną okazać swoje poparcie Ojcu Świętemu za Jego odważny gest. Zobowiązujemy się do zachowania w ścisłej tajemnicy nazwisk osób podpisujących tę odezwę. Spis ich będzie wręczony jedynie Stolicy Apostolskiej.

21 stycznia 2009 roku, Wasza Świętobliwość podjął decyzję wycofania ekskomunik ciążących na biskupach Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X. Ten odważny gest został dokonany przez Waszą Świętobliwość, jako godnego pasterza trzody powierzonej Mu przez Pana Boga.

My, ludzie zaangażowani w życie współczesne, matki i ojcowie rodzin, a także osoby samotne, po czasach burzliwych, kiedy “woda zdawała się wdzierać do łodzi ze wszech stron”, pragniemy budować Kościół przysłości oparty na Tradycji. Wymaga to koniecznie przekazania przyszłym pokoleniom wiary, a także umiłowania dla liturgii katolickiej oraz obrony życia ludzkiego.

Tym listem chcemy przede wszystkim wyrazić, Waszej Świętobliwości, naszą wdzięczność. Jego gest historyczny wywołał niechęć pewnych wrogich Waszej Świętobliwości mediów, uciekających się do manipulacji, nas jednak napłnił olbrzymią radością i nadzieją. Modliliśmy się w intencji Waszej Świętobliwości, zgodnie z prośbą wyrażoną na samym początku Jego pontyfikatu: “Módlcie się za mnie, abym się nie uchylał od niczego z obawy przed willkami[1].”

Podpisując ten list i podając nasz wiek oraz ile mame dzieci, chcemy okazać Waszej Świętobliwości, iż całym sercem pragniemy wraz z Nim budować dla przyszłych pokoleń Chrześciaństwo, które bez kompleksów będzie głosiło światu swą Wiarę w Jedynego Boga.

Z synowskim szacunkiem przynosimy Waszej Świętobliwości nasze poparcie oraz pamięć w codziennej modlitwie w intencji dalszego pontyfikatu, aby prowadził on do wzrostu Kościoła Bożego.

“Nic tak nie wzmaga śmiałości złych, jak słabość dobrych.”

Leon XIII., encyklika Sapientiae Christianae, 10 stycznia 1890.

--------------------------------------------------------------------------------

[1 Benedykt XVI., 24 kwietnia 2005 roku.


Jak najbardziej należy się pod tym podpisywać, sama wyraziłam swoje poparcie, teraz popatrzyłam na stronę i widzę jak bardzo dużo przybyło nowych głosów od mojego podpisania. Naszą pomocą bez wątpienia, jest modlitwa oraz takie spontaniczne akcje jak np. ta. Jak najbardziej zachęcam.
09/12/2008

Watykan: prymas Hiszpanii prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego

Nowym prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Benedykt XVI mianował kard. Antonio Canizaresa Lloverę, dotychczasowego arcybiskupa Toledo. Prymas Hiszpanii, mający 63 lata, jest na tym stanowisku następcą 76-letniego nigeryjskiego kardynała Francisa Arinze, który złożył rezygnację ze względu na wiek.

Kard. Antonio Canizares Llovera pochodzi z diecezji Walencja. Po święceniach kapłańskich specjalizował się w katechetyce i teologii pastoralnej. Był profesorem uniwersytetu w Salamance. Sakrę biskupią otrzymał w 1992 r. Dziesięć lat później został wyniesiony na stolicę arcybiskupią Toledo, z którą wiąże się tytuł prymasa Hiszpanii. W tamtejszej katedrze zachowano używaną w starożytności w Hiszpanii liturgię mozarabską. Przed dwoma laty Benedykt XVI włączył go do kolegium kardynalskiego. Kard. Canizares znany jest z odważnych wypowiedzi w obronie chrześcijańskiej tożsamości przed sekularyzacją i relatywizmem moralnym. Nowy prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego pisał też wiele o ewangelizacji. W Watykanie należy do Kongregacji Nauki Wiary i do Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”, zajmującej się tradycjonalistami przywiązanymi do przedsoborowej liturgii, ale pragnącymi pozostać w łączności z Papieżem.

Radio Watykańskie


W Zawsze Wierni w nr.3/2000 jest wspaniały artykuł o tej dziewczynce, zamieszczone są również fragmenty jej wspaniałych listów wyżej wspomnianych w artykule.


Cały ten artykuł zamieściłam tu:

http://www.traditia.fora.pl/modlitwa-i-duchowosc-katolicka,4/nieznani-swieci-6-cio-letnia-antonietta-meo,1084.html#3927

Również w Polsce ukazały się dwie ksiązki o małej świętej.

Prostota serca. Antonina Meo (Nennolina)



"Prostota serca” przybliża postać jednej z dwudziestowiecznych mistyczek Kościoła, która zmarła, mając niewiele ponad… sześć lat. Książka stanowi poprzedzony obszernym komentarzem zbiór tekstów Antoniny Meo (15 XII 1930–3 VII 1937).

Ile trzeba mieć lat, aby zostać świętą? Intrygujące, ale źle postawione pytanie, łaska bowiem nie ogląda się ani na wiek, ani na nasze teologiczne przygotowanie – Bóg obdarza nią kogo chce, kiedy chce, jak chce. Dziewczynka, nazywana w domu Nennoliną, pisała: „Kochany Jezu, chcę być Twoim kwiatem (…) który stoi na ołtarzu zawsze piękny i otwarty i który nigdy nie usycha, a tym kwiatem jest lilia” (list z 9 marca 1937). Jej liściki i myśli są świadectwem mistycznych doświadczeń, odzwierciedlają bliską więź z Bogiem Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Życie tej sześciolatki, jak pisze we wprowadzeniu karmelita Luigi Borriello, jest przykładem duchowego dziecięctwa i powierzenia się Bogu, do którego Jezus zaprasza wierzących w Niego.

Nennolina. Sześcioletnia mistyczka - Świadectwo matki



Antonietta Meo (Rzym, 15 grudnia 1930–3 lipca 1937), Nennolina – umarła, gdy miała zaledwie sześć i pół roku. Była obdarzona niezwykłą i fascynującą łaską, która pozwoliła jej osiągnąć szczyty życia duchowego, wręcz mistycznego.

W 2007 r. papież Benedykt XVI podpisał dekret uznający heroiczność cnót Nennoliny i wyraził nadzieję, że wkrótce zakończy się jej proces beatyfikacyjny.

Pamiętnik matki, w kontekście codzienności przeżywanej w normalny sposób, w atmosferze, która przynależy być może już do innej epoki, opowiada bezpośrednio o krótkim życiu tej wyjątkowej dziewczynki.
Przejmujące i piękne historie matki opisują rozwój duchowy Nennoliny. Pamiętnik zawiera także wspomnienia wszystkich tych osób, które przy niej były. Bliska i zadziwiająca relacja matki i jej córki nabiera na stronach tej książki wyjątkowego wymiaru – wątpliwości, zmartwienia, cierpienia, zadziwienia, radości i nadziei. Siła miłości ukazuje nam cuda, jakich Bóg dokonał w Nennolinie (i jej bliskich) i jakich może dokonać także dziś – jeśli będzie w stanie znaleźć tak otwarte dusze…

Książki można kupić tu:

http://www.sanctus.com.pl/ext/wyszukiwarka_podstawowa?slowo=Nennolina&x=39&y=10
Pelagianizm, herezja głoszona w V wieku przez mnicha angielskiego Pelagiusza i jego towarzysza Celestiusza. Człowiek może - według pelagianizmu – o własnych siłach i bez łaski dojść do najwyższej doskonałości moralnej i do zbawienia, byle tylko miał dobrą wolę.
Każdy człowiek bowiem przychodzi na świat bez grzechu pierworodnego, a tym samym bez skażenia natury ludzkiej, będącego skutkiem grzechu. Z pelagianizmem walczył przede wszystkim św. Augustyn, który w dziełach swych przedstawił prawowierna naukę o łasce tak, że otrzymał tytuł Doktora Łaski . Pelagianizm potępiony przez Sobór w Efezie ( r. 431 ) i Synod o Orange ( r. 529 ) stracił swych zwolenników, odżył jednak w herezji kalwińskiej ( XVI wiek ) i jansenistycznej ( wiek XVII )

Pewność teologiczna, opiera się na:
1/ wierze w prawdy objawione przez Boga
2/ na oczywistości wynikania jakiegoś zdania z przesłanek objawionych.
Jest to więc „wykluczające obawę błądzenia przekonanie, mające za przyczynę oczywistość wynikania z przesłanek objawionych” (ks. I Różycki, Dogmatyka, tom I, str.251).
Pewność teologiczna nazywa się notą teologiczną ( nota theologica ),o ile podaje stopień powiązania danej prawdy z – Objawieniem. Wyróżnia się następujące stopnie pewności teologicznej:
1/ dogmat zdefiniowany
2/ prawda wiary
3/ zdanie teologicznie pewne ( wniosek wynikający w sposób oczywisty z jednej przesłanki objawionej i jednej rozumowej )
4/ zdanie teologicznie prawdopodobne ( wniosek nie wynikający w sposób oczywisty i konieczny z przesłanek objawionych )

Prawda wiary, prawda objawiona przez Boga i podana do wierzenia przez Kościół - nauczający ( papież, -sobór ). Prawda wiary zadeklarowana ex-cathedra nazywa się dogmatem.

Prawo kanoniczne, łac. ius canonicum , nazwa dla - Prawa Kościelnego, zawartego w kanonach, które składają się na – Kodeks Prawa Kanonicznego.

Prawo Kościelne, łac. ius ecclesiasticum, zbiór przepisów o osobach i rzeczach kościelnych. To, co w Prawie Kościelnym wzięte jest od samego Boga ( z prawa naturalnego lub pozytywnego ), nazywa się prawem Bożym ( ius Divinum ) , a te przepisy, które wydali apostołowie, z wyraźnego nakazu Bożego – nazywa się prawem Bosko-apostolskim ( ius Divisi-apostolicum ). Prawo Kościelne, obowiązujące na całym obszarze Kościoła , określa się jako prawo powszechne ( ius uniwersale ). Takim jest prawo zawarte w – Kodeksie Prawa kanonicznego.

Promulgacja, ( od łac.promulgatio ‘ogłoszenie’, ‘obwieszczenie’ ), termin prawny , oznaczający publiczne ogłoszenie jakiegoś prawa. Ustawy, również kościelne , zaczynają prawomocnie istnieć z chwilą ich promulgacji. Jej sposób zależy od prawodawcy.
Faktyczne rozpowszechnienie znajomości ogłoszonej ustawy nazywa się diwulgacją.

Rubryki, przepisy prawno-liturgiczne, które normują obrzędy i ceremonie kościelne. Nazwa ich pochodzi od łac. wyrazu „rubrum” czerwone, ponieważ w księgach liturgicznych drukowane są przeważnie w kolorze czerwonym, podczas gdy formuły modlitewne drukuje się w kolorze czarnym ( tzw. nigryki ).
Obchodzi ją Kościół katolicki w piątek po oktawie Bożego Ciała. Uroczystość ta wyraża prawdę, którą zapisał św. Jan Apostoł: „Bóg jest miłością”. Kult Serca Jezusa, znany już od średniowiecza, rozpowszechnił się w Kościele i został oficjalnie uznany pod wpływem objawień, jakie miała XVII-wieczna mistyczka św. Małgorzata Maria Alacoque.

Przedmiotem uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa jest miłość Boga objawiona w Sercu Jezusa. Korzenie tej uroczystości sięgają czasów starożytnych. Pierwsi chrześcijanie czcili miłość Chrystusa, którą przedstawiało serce Dobrego Pasterza. Ojcowie Kościoła w nawiązaniu do fragmentu ewangelii o otwartym boku Jezusa (J 19,34) propagowali kult miłości ofiarnej i wiernej aż do śmierci. Szczególny rozkwit kultu Serca Jezusa przypada na okres Średniowiecza.

Drugi okres rozwoju tego kultu przypada na XVI wiek. W roku 1672 św. Jan z Eudes jako pierwszy otrzymał zgodę na odprawianie Mszy św. o Sercu Pana Jezusa. Był on spowiednikiem św. Małgorzaty Alacoque, znanej z objawień Jezusa, który pragnął specjalnego święta ku czci Miłości przedstawionej w Bożym Sercu. Święto miało być obchodzone na zakończenie oktawy Bożego Ciała, czyli w piątek. Dopiero po stu latach Stolica Apostolska zaczęła dawać pozwolenie na wprowadzenie takiego święta. Jako pierwsi otrzymali je biskupi polscy od papieża Klemensa XIII w roku 1765. Dla całego Kościoła ustanowił to święto papież Pius IX w roku 1865. Natomiast papież Leon XIII w roku 1899 na początek nowego wieku poświęca cały świat Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. W 1928 roku Pius XI podnosi rangę święta do uroczystości i ogłasza jego nowy formularz mszalny.

"O! Gdybym mogła opowiedzieć wszystko, co wiem na temat tego drogiego nabożeństwa i odsłonić przed całym światem skarby łask, które Jezus Chrystus nosi w swym Sercu godnym czci i z jaką hojnością pragnie ich udzielać tym wszystkim, którzy je będą praktykować!".
Św. Małgorzata Maria Alacoque
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/nspj.php3
Sianki - wieś ulokowana przez Kmitów, początki datują się na XVI wiek. Nazwa pochodzi o rzeki San, która ma tu źródła. Do II wojny światowej ważny ośrodek narciarski, rangi Zakopanego. Po wojnie granica podzieliła wieś na pół, po polskiej stronie w jedną noc zniwelowano wszystkie zabudowania.
Sokal, miasto powiatowe w Galicyi, 90 kim. na płn.-płn.-wschód od Lwowa, 12 kim. na płd. od grań. pow. włodzimierskiego gub. wołyńskiej, między 50° 28' a 50° 31' płn. szer. i 41° 53' a 42° l' wsch. dług. od F.

Na płn. leżą Konotopy i Ilkowice, na wschód Świta-rzów i Horbków, na płd. Poturzyca i Zawi-sznia, na zach. Sawczyn i Opólsko. S. leży nad Bugiem (dorzecze Wisły), który wchodzi tu od płd., płynie środkiem obszaru na płn., dzieląc się na ramiona.

Zabudowania miejskie i przedmieścia: Lwowska ulica, Nowa, Szlachecka i Zgniła leżą na praw. brzegu; na płd. od miasta leży pr/.ys. Babiniec; na lew. brzegu mieści się klasztor bernardynów a na płn. od niego przedmieście Zabuże.

Cały obszar przedstawia równinę wznieś, najwyżej na płd.-wschód (wzgórze Sokal, 258 mt.). Na wschód od S. wznosi się wzgórze Strochów do 237 mt.

Własn. wiek. (gminy miasta) ma roli or. 419, łąk i ogr. 37, pastw. 210, lasu 135 mr.; wł. mn. roli or. 4025, łąk i ogr. 486, past. 50 mr.

W r. 1880 było 1045 dm., 6725 mk. (2035 obrz. rz.-kat., 2142 gr.-kat., 2408 wyzn. izr., 140 innych wyznań; 4797 Polaków, 1773 Rusinów, 72 Niemców.).

Par. rz.-kat. w miejscu, dek. bełzki. Istniała już w r. 1517; pierwotny akt erekcyi zaginął. Odnowił fundacyą Jan Kazimierz w r. 1662. Kościół spłonął r. 1772. Wskutek tego kościół poklasztorny brygitek, w XVI w. wystawiony przez Krystynę z Lubomirza Potocką, woj. krakowską a starościnę sokalską, a w r. 1793 p. w. św. Michała Arch. konsekrowany, przeznaczono na parafialny.

W miejscu pierwotnego kościoła postawiono w r, 1879 murowaną kaplicę. Na cmentarzu jest także kaplica.

Do par. rz.-kat. należą prócz Sokala: Baranie ;Peretoki, Beńducha, Bojanice, Chorobrów, Cielęż, Czortowiec, Horodłowice, Jastrzębice, Ilkowice, Józefówka, Konotopy, Łoszyniec, Manastyrek, Opólsko, Poturzyca, Podzimierz, Radwańce, Sawczyn, Skomorochy, Steniatyn z Rojatynem, Szmitków, Tyrzyce, Ulwówek, Walawka, Wolica Radwaniecka, Wołowin, Wólka Poturżycka i Zbysze.

Par. gr.-kat. w miejscu, dek. sokalski. Do par. należy Poturzyca. Cerkwie dwie: parafialna p. w. św. Mikołaja, druga p. w. św.
Piotra i Pawła
No i w dyskusji wreszcie doszliśmy do sedna
Otóż twórcy Warhammera czy to bitewniaka czy rpg nie byli zbyt konsekwentni w tworzeniu, popełnili kilka gaf i stworzyli pare rzeczy których nie da się na logikę przyjądź a które niby są techniczne, taki Steamtank czy żyro nie mogłyby istnieć bez magi (a podobno są bez niej stworzone). Magia niby według nich jest niezbyt częsta ale znajdźcie armię w WFB bez maga (poza krasnoludami) Bronie palne są zawodne i niebezpieczne ale figurki czy ilustracje przedstawiają całkiem już sprawną broń skałkową a także całkiem już do rzeczy artylerię. Zreszta idąc dalej tą niekonsekwencją to skoro mamy działa po cholere używamy balist i katapult? (krasnoludy). Idąc dalej tropami militarnymi gdzie formacje pikinierów? ( no były w Najemnikach ale czemu nie powszechnie?) Gdzie pawęże dla kuszników? Gdzie wozy taborowe i walka w taborze? Albo inaczej gdzie formacje, choćby karakol? Gdzie kontrmarsz? Oj WFB kuleje znacznie w tym wzgledzie. nie wspominając już o forkietach, a jeśli broń palna jest tak prymitywna jak piszą to czemy tak nie wygląda? Czemu nie przypomina hakownic i bombard?

Czyli podsumowując Autorzy znacznie sobie zamieszali w Warhu, na pewno nie jest on średniowieczem, nie jest także klasyczną nowożytnością czym jest? Czystą fantazją z której jak odrzucimy magię i pseudo techniczne dziwolągi oraz obce rasy to wyjrzy najpewniej wiek XVI który panował w europie nowożytnością ale tylko w europie, w azji, afryce, australii i obu amerykach dalej strzelali z łuków czy proc.
I jak to sie ma do tematu rozmowy?????

A to o czym piszesz odnosi się do wszystkich systemów i można do kazdego podręcznika cos doczepić - wystarczy się uprzeć.

A kislev to nie POLSKA tylko Rosja - w umysłach autorów podręcznika nie istniejemy - niestety.

I no nie mogę wytrzymać więc napisze - wojna stuletnia to nie XVI WIEK !!
No ja nie wiem czy kaplica Sykstyńska Michała Anioła to taka szara i bura
uzbrojenie nie było zbyt kolorowe (choć popatrz na rapiery z tego okresu szczególnie te paradne) ale: przypominam o barwach munduru: Lancknechci, Husaria, wogóle armie Kondotierów włoskich - barwa rządziła.
Pamiętajmy że wiek XVI to okres nazywany renesansem czyli odrodzeniem, w średniowieczu życie doczesne było marnością wiec i barwy tego życia niezbyt były interesujące, w renesansie mamy odrodzenie życia więc i bardziej kolorowo.
No i tu się Naurlas raczej mylisz
Jest to raczej wiek wczesny XVI o czym świadczy uzbrojenie własnie a własciwie stopień jego zaawansowania, rodzaje i ilości broni palnej, występowanie takiej broni białej jak rapiery czy też szpada,
Średniowiecze to okres - hakownic - a takiej broni już nie uswiadczysz w Warhammerze ba w Warhammerze nie ma już prawie zamków lontowych charakterystycznych dla wieku XVI mamy tam juz zamki kołowe które zostały wynalezione w 1500 - 1517 roku i istniały równolegle do zamków lontowych. A za koniec średniowiecza przyjmuje się najczęściej datę upadku Konstantynopola czyli 1453 rok.
Wiek XVI to właśnie okres który widzimy w Warhammerze, tak się włąśnie ludzie wtedy ubierali, takiej broni uzywali to był okres przecież Hhalabard, dwuręcznych mieczy (lancknechci) pik, jazdy uzbrojonej w kopie i ciagle używano łuków i kusz i mieczy. Pamiętajmy że w wieku XVI powstała husaria i jej charakterystyczne skrzydła widoczne u Kislevitów. Przykłady można mnożyć.
A co do Skavenów - raczej należy ich broń zaliczyćć do palnej , poprostu ładunek miotający jest inny.

Średniowiecze nie na darmo jest zwane "Mrocznymi Wiekami" to całkiem inny świat niż ten w Warhammerze. Świat miej kolorowy, gorzej uzbrojony i całkiem nie wykształcony.
Dobra offtopicowcy

Poczytajcie sobie podręcznik do Warhamca dobrze a potem piszcie

Warhammer to odpowiednik XV wieku a właściwie jego końca z naszych czasów - a więc są jeszcze rycerze i owszem , ale istnieje już artyleria i całkiem dobra broń palna. O tym że jest to wiek XV a także początek raczej XVI świadczą stroje, świadczy uzbrojenie itp. Mówimy tu oczywiście o Imperium a nie o takich zacofanych krajach jak Bretonia.
Niemniej sami autorzy mówią że ich podręcznik to przełom XV i XVI wieku.

A Face - W Warhamcu broń palna jest używana na szeroką skale, istnieją oddziały uzbrojone w karabiny, istnieją addziały artyleri ba nawet szkoła artylerii w Nuln, zwykły dylizans jest uzbrojony w broń palną, w pojedynkach uzywa się broni palnej ba coraz częściej zbóje mają też pistolety.
Tak więc chyba w Warhammerze za dużo się u Elfów nasiedziałeś tudzież w innych lasach
Wreszcie znalazłem odpowiedź na pytanie dotyczące transportu broni drzewcowej, z pomocą przyszła strona:
http://alatusmortis.w.interia.pl/index_44.htm
sprawdziłem tylko dokładne tytuły materiału źrodłowego.
Andrzej Fredro pisał w 'Potrzebne consideratie około porządku wojennego i pospolitego ruszenia' (1675 r.) o rohatynie:
W ciągnieniu zaś na sznurach z ramienia lewego może wisieć, żeby prawą ręką swobodnie można było władać. Długości rohatyna ma mieć 5 łokci albo trochę mniej
Z kolei Bielski w swej 'Kronice polskiej' napisał (to XVI wiek co prawda) [pisownoa oryginalna]:
rohatynę nasi mieli którą uwiązawszy u łęku, przy koniu włuczyli i przeto ją włócznią zwali

Dragoni muszą pochodzić sprzed Kondeusz, boć to już w Polsce pojawili się pierwszy raz w 1617 roku, cztery lata przed narodzinami Wielkiego Kondeusza
Pojawili się pod koniec XVI wieku we Francji i przez pierwszy wiek swojej działalności byli 'konną piechotą', w większości przypadkow walczącą pieszo -dlatego też 1/3 typowego regimentu dragońskiego winna mieć piki.
A o szaserach francuskich poszukam, pewnie to 'Krol Słońce' coś zmalował
Sprawdź jeszcze Henryka IV Burbona przy okazji, on coś tam też powoływał, na pewno w gwardii.
Wsadzanie piechoty na konie nie było czymś nowym, wielu dowodcow to robiło (nawet Aleksander Wielki ). Dragoni muszą pochodzić sprzed Kondeusz, boć to już w Polsce pojawili się pierwszy raz w 1617 roku, cztery lata przed narodzinami Wielkiego Kondeusza Pojawili się pod koniec XVI wieku we Francji i przez pierwszy wiek swojej działalności byli 'konną piechotą', w większości przypadkow walczącą pieszo -dlatego też 1/3 typowego regimentu dragońskiego winna mieć piki.
A o szaserach francuskich poszukam, pewnie to 'Krol Słońce' coś zmalował
Tylko czy rzeczywiście ten rok był rzeczywiście naszym szczytem potęgi? Ja bym optował jednak za którymś wydarzeniem z XVI wieku, jak już chcemy umiejscawiać nasz szczyt w dokładnym roku, może hołd pruski? Wprawdzie wiek wcześniej nasza wielkość wynikała raczej z większej słabości państw ościennych w tym okresie (Szwecji, Moskwy, Brandenburgii, a Turcji raczej w innym ukierunkowaniu zainteresowania, czyli Morzu Śródziemnym) niż potęgi wewnętrznej RP.
Jednym słowem zastanawiasz się czy można było uniknąć wieloletniej pożogi? Uważam, że tak, i jak zwykle problemem Polski był brak sensownych sojuszników (jacyś Tatarzy, albo okresowo słabi Habsurgowie z własnymi ogromnymi problemami wynikającymi z zakończenia wojny 30 letniej).
W efekcie jesteśmy zdani prawie wyłącznie na siebie, no i jeszcze kilka wojen domowych, rokoszy, ruchawek i buntów któe przetoczył się przez kraj, tego nie mógł wytrzymać nasz kraj.
Wrócę więc do jednego z pytań pozostawionych na początku.
Faktycznie perspektywy Polski na wiek XV wyglądały optymistycznie.
Popatrzmy jednak na zagrożenia wieku XVI i XVII.Co się stało z Czechami, Węgrami?
A nie można zapominać, że brak unii z Litwą oznaczał posiadanie neibezpiecznego i agresywnego konkurenta na wschodzie.
Dobra, to wieczorkiewicz pójdzie w ruch, ale ja chyba dopiero jutro się włączę. Podpowiedź powinna wystarczyć...

Chyba że perfidnie to jakaś starożytność, ale wtedy nie było Niderlandów, czyli musi być wiek XVI albo średniowiecze w najgorszym razie.
-> Anomander Rake

Twierdzisz, że mieliśmy kilku wybitnych Piastów? Zgoda. wśród Jagiellonów nie widzisz ani jednego? Nie zgadzam się wprawdzie, ale zostawmy tę kwestię na razie. Przyjrzyjmy się najpierw drugiej stronie medalu: Najgorsi z najgorszych

W tej konstelacji musiałbym Ci przyznać rację, nawet najgorszy Jagiellon jest co najwyżej przeciętny. Za to mieliśmy naprawdę sporo wybitnie kiepskich Piastów. Paru z nich można by określić mianem bankrutów, bo stracili pod koniec nie tylko dorobek własny, ale często też to, co już poprzednicy wywalczyli.Ograniczę się do pierwszych Piastów, tych wypędzonych bądć zaprzepaszczających ojcowiznę.

1) Bankrut najkompletniejszy: Mieszko II. Przegrał wszystko, co mu ojciec zostawił: koronę, chrystianizację, jedność państwa. Za niego mieliśmy nieomal pierwsze rozbicie dzielnicowe. I nawet to, że działał w wybitnie niesprzyjających warunkach, że najeżdżali nas z trzech stron równocześnie nie usprawiedliwia takiej totalnej klapy na wszystkich frontach

(Strategos okreslił go tu w topicu mianem "utalentowany". Ciekaw jestem uzasadnienia. Bo po mojem to tylko syn mu utalentowany wyszedł; był ktoś, żeby po ojcu kraj zreperować)

2) Bankrut najsłabszy: Władysław Herman, był nie tylko sługą cesarza, ale też własnego dworzanina Sieciecha. Został słusznie pozbawiony władzy przez własnych synów. Dostał coś w rodzaju "banicji wewnętrznej"

3) Bankrut najwspanialszy: to oczywiście Bolesław II Śmiały / Szczodry. Wzleciał wysoko, spadł nisko. Legendarne są tak jego zasługi, jak i spór z możnowładztwem i pewnym biskupem. Przynajmniej chrześcijaństwa nie przeputał, a mimowolnie nawet wzmocnił.

(Za Bolka Śmiałego pewnie mi się ciężko dotanie, ale cóż...)

Za rozbicia dzielnicowego jest liczebnie jeszcze gorzej, tam wzajemne wypędzanie się braci i dalszych krewnych było już prawie codziennością. Tu postacie pozytywne, jednoczące kraj zmieniają się regularnie z awanturnikami, chętnymi choćby na krótko zawładnąć krakowskim stołkiem. Za każdą cenę.

Wiem, że sytuacja geopolityczna i wewnętrzna państwa za czasów Jagiellonów była inna niż za pierwszych Piastów. Mimo to żadnemu z nich korony nie odbierano, z Polski nie wypędzano. Wprost przeciwnie. Nie słyszałem też o jakimś nawrocie do pogaństwa na Litwie.

A że pytamy się chyba o obie dynastie w całości, a nie jedynie tych najlepszych, to trzeba też te negatywmne przykłady w statystyce ująć

PS: Patrzałem trochę na temat koniunktury zbożowej. Rosnący handel ze zbożem miał być jedną z przyczyn wojny 13-letniej. A przez cały wiek XVI ceny zboża rosły. Załamanie przychodzi w połowie wieku XVII. Od tego czasu szlachta przerzuca się na pędzenie bardziej doczodowej wódki. A to niestety jako efekt uboczny niesie rozpijaczenie i degenerację fizyczną szlachty (jakby finansowe staczanie się nie wystarczało)

Co do klęski politycznej, to nie dostaliśmy za Wiedeń nic, oprócz sławy i łupów (te poszły w dużej mierze do Częstochowy). Przyczyniając się do klęski jednego "odwiecznego" wroga wzmocniliśmy naszych dotychczasowych i przyszłych. Ej, trzeba było siedzieć w domu i z Turkami się po cichu układać...
Problem jednak w tym, że ówczesne elity tureckie, w tym głównie ród Koprulu, kierujące polityką tego państwa, były nastawione zarówno do nas jak i innych sąsiadów bardzo wojowniczo. Przy tym oni nadal myśleli, że Turcja jest militarnie tak silna jak za Sulejmana Wspaniałego. Gdyby ster rządów spoczywał w ręku władców tego pokroju jacy panowali w tym państwie w XVI wieku z pewnością możnaby negocjować. W ówczesnych warunkach politycznych było to bardzo trudne. Poza tym nawet pomijając tą wojowniczość moża spotkać się z ocenami, że po prostu na tronie sułtańskim zasiadała przez wiek XVII cała seria miernot i ten czynnik personalny istotnie wpłynął na osłabienie tego państwa.

Dobrze jednak, że zwróciliście na to uwagę - kwestia potencjalnego sojuszu z Turcją wymagała niewątpliwie załatwienia spraw Chanatu i być może znalezienia mu innego państwa, na którym mógłby, nie owijając w bawełnę, żerować.

Dokladnie o czyms takim mowie. Panowie, nie cytujmy podrecznikow bo wszyscy je znamy, pomyslmy

Primo, skierowac zywiol tatarski na inne tereny, jedyny jaki przychodzi mi do glowy, Moskwe. To fakt ze czambuly ordy Astrahanskiej juz tam szalaly, ale Dzikie Pola tez nie byly wielkim skupiskiem ludnosci a przez wielki dostarczaly jasyru.Zerowac potrzebowal bowiem sam system imperium, ktorego wiele dziedzin opartych bylo na niewolnikach.(tez kwestia dyskusyjna jaki byl ich los...)

Mowiac o stosunkach z porta chodzi mi o XVI w, a nie XVII o ktorym zapewne pisze Viking. Chodzi mi o renesans, oswiecona szlachte, dazenie do poznawania nowych swiatow. Jezeli powaznie myslano o kandydaturze rosyjskiego cara na tron, to czemu nie moglo byc mowy o czysto strategicznym sojuszu militarnym z Turkami?
Zreszta trzymajmy sie faktow. Jednym z glownych zalozen polityki Zygmuna Starego I Augusta bylo jak najlepsze stosunki z Porta. Zaden z krajow Europy nie wyslal tylu dyplomatow do Stambulu co Rzeczpospolita. Przypominam, mowimy o Imperium Sujemana Wielkiego, najwiekszej potedze owczesnego swiata. Sam Sulejman zabiegal o poparcie Rzeczpospolitej, polskich krolow nazywal najdrozszymi przyjaciolmi (propaganda, ale...) jeszcze za zycia staral sie przygotowac podstawe do jak najlepszych stosunkow Augusta z jego synem Selimem. W RP widzial naturalnego sojusznia przeciw Habsburom i Moskwie i jak twierdza znawcy tematu w Otomanskim intersie bylo istnienie silnej Rzeczpospolitej.
Ze strony Sulejmana byly to fakty, specjalnie przywileje dla polskich kupcow (nawet przed kupcami weneckimi!) niezwykle ruchliwe szlaki handlowe ( utrata moldawii oprocz utraty terytorium do ekspansji rodow magnackich to zaden argument).
Podreczniki pisza ze utrata portow czarnomoskich powstrzymala rozwoj handlu-nieprawda! Najwiekszy jego rozwoj to XVI i XVII wiek i nie byloby sarmatyzmu ( w jego wizualnej formie) gdyby nie staly i bogaty doplyw towarow luksusowych z orientu.
A co ze sztuka wojenna i wyposazeniem armii? Szpiedzy weneccy pisali o polskiej husarii ze szykowana jest na wzor tureckich Siphahow. Lamparcie skory, karaceny itd, itd.
Wlasciwie moim zdaniem mozna mowic w Rzeczpospolitej (zwlaszcza na poludniu) o panujacej modzie rodem z Isambulu i swoistej fascynacji szlachty kultura orientu.
Wszystko skonczylo sie wraz ze smiercia ostatniego z Jagiellonow. Stefan Batory jak wielkim krolem go nie uznac w stosunkach z Turcja rozpoczal powolne ale ciagle ochladzanie ich. Wazowie i przybycie do Polski Jezuitow tylko wzmacnia ten kurs i mozliwe staje sie organizowanie lig antytureckich, propaganda papieska szaleje i mamy nieszczesna Odsieczs Wiedenska ktora nic na m nie dala oprocz kolejnego mitu i wzmocniemiu panstwa ktore kilkadziesiat lat pozniej nas rozbieralo
Nomen Omen, Imperium Ottomanskie bylo jedynym krajem europejskim, ktore tych rozbiorow nie uznalo. I nie wszyscy historycy twierdza ze byl to jedynie ich interes bo godzilo w bok monarchii Habsburskiej.

Na koniec (bo mi sie klawiatua grzeje cytat z listu Padyszacha Sulejmana Wielkiego, ktory moze byc jego swoistym manifestem politycznym
"...dawnej i też terazniejszej przyjazni, dobrej a stalej i wiernej ktora jest. Daj Boze ( pewnie Allahu w oryginale:wink:) aby byla na dlugie czasy poczynana i umnozona miedzy nami..."
Dlaczego przegraliśmy szansę na imperium - splot okoliczności. To ode mnie pytanie pomocnicze: kiedy ją przegraliśmy?

Moim zdaniem do końca panowania Zygmunta Augusta Rzeczpospolita była silnym państwem, dodatkowo umocnionym przez unię. Udało jej się powołać pierwsze siły morskie, jej siła militarna na lądzie zabłysnęła później za panowania Stefana Batorego. Rzeczpospolita była też wówczas w korzystnej sytuacji międzynarodowej - przypomnijmy, że XVI wiek to okres długotrwałego pokoju na granicy z Turcją - jest nawet taka fajna miniatura to obrazująca. Rzesza pogrążona w walkach religijnych, do tego Habsburgowie uwikłani w konflikt z Turcją, Księstwo Moskiewskie jeszcze słabe, bez dostępu do morza, szanse na opanowanie całych Inflant...
W zasadzie to Darek ma rację, że rejestrwi byli wojskiem pół-zawodowym. Otrzymywali śmiesznie niski żołd i nie pełnili służby cały czas tylko musieli się stawić konno i z uzbrojeniem na wezwanie hetmana.

"że niedługo zamierzam zacząć zabawę w Kozaków i husarzy etc"

Wiesz już, że Kozacy są młodzi, piękni i lecą na nich panny?

Jak swojego czasu uczęszczałem na zajęcia prof. Mirosława Nagielskiego to on kryzysu upatrywał w sojuszu kozacko-tatarskim. Połączenie dobrej piechoty z wyśmienitą lekką jazdą w połączeniu z geniuszem strategicznym Chmielnickiego okazały się być zbyt twardym orzechem do zgryzienia dla wielu polskich hetmanów ( Potocki i Kalinowski nie mieli najlepszej opinii jako wojskowi ).
Dla przykładu w 1638 jazda polska wobec braku dział ( łoża się popsowały były na wertepach i bezdrożach ) dosłownie "piersiami końskiemi" tabory rozbijała. Gdyby chodziło tylko o siłę ognia broni palnej to wojsko Kwarciane przestałoby wtedy istnieć.
Podobnie nawet po 1648 polskiej i litewskiej jeździe udawało się skutecznie szarżować na piechotę zaporoską ( o ile teren był dobry i ta była pozbawiona osłony czambułów ).
Kluczem do skutecznej szarży są: dogodny teren, zmasowany atak w kilku rzutach.
Bez tego nawet najlepsza jazda nie poradzi. Skuteczny zasięg najlepszego nawet muszkietu to 100 m. a taką odległość szarżujący husarz pokonywał w kilka sekund. Tak więc na płaskim i twardym terenie powstrzymanie szarży doborowej kawalerii jest możliwe tylko w oparciu o umocnienia polowe lub tabor, ewentualnie trzeba zastosowac obronę głęboko urzutowaną wgłąb ( warszawa 1656 drugi dzień bitwy ).
Co do zamków "krzoskowych" to w xvii wieku tak określano zamki kołowe, pierwsze zamki skałkowe ( typ niderlandzki i hiszpańsko-mauretański vel. śródziemnomorski ) to już xvi wiek.
Zamki tego typu były jednak trochę niedopracowane technicznie ( coś jak karabiny automatyczne podczas II wojny g43, svt40, avs, fj42 ) zwyczajnie trzeba było parudziesięciu lat na wypróbowanie kilku rozwiązań technicznych.
Natomiast ciekawe jest, że moskale w opraciu o te zamki skonstruowali własny typ zwany zamkiem moskiewskim który przyjął sie u nich na dobre, ani na ikonografii ani pośród zabytków nie widziałem ani jednej broni palnej moskiewskiej z xvii która miała by zamek inny niż skąłkowy.
Czyli co Panowie? Lekkie muszkiety z wczesnymi zamkami skałkowymi?
te trzy sreberka sredniej wielkości to XVII badz koncowka XVI wieku.
Największa moneta- największy problem. Arabek jakiś
3 najmniejsze monetki, jedna z nich prawdopodobnie denarek węgierski (~XIV w.)
2 pozostałe młodsze- około XVII wiek




5zł 1958 bałwanek

Burgund: XVI wiek to masakra na 10 conajmniej rozdzialow bedzie jak nic. Ale temat oczywiscie fajny Oba Sigisy natlukly tych monet
robbo2k , dlatego mówie ze ten wizerunek rycerza ciezkozbrojnego nie pokrywa sie zupełnie z historia polskiego oreża bo pierwsza stała armia zacieżna finansowana z budzetu panstwa (skarbca) było wojsko kwariane opłacane z kwarty podatków ale to juz jest wiek XVI a nie XV tak jak pisze na monecie

W 1562 utworzono wojsko kwarciane – pierwszą stałą formację wojsk zaciężnych, utrzymywanych przez skarb Rzeczypospoitej. Dowództwo nad wojskami zaciężnymi spoczywało w rękach hetmanów. Wojska zacieżen nazywano tez koputami chyba

Właśnie, że od czasów słynnej bitwy z 1410 r. do XVI byliśmy od Rosji silniejsi i w niektórych okresach można nas było nazwać mocarstwem. Rosja miala na południowym wschodzie sąsiadów, którzy bardzo długo nie pozwalali jej rosnąć w siłę. Dopiero w XVII wieku zajeła nasze miejsce i nas wyprzedziła. Wiem co piszę - jestem historykiem.

bez urazy , ale w takim razie powatpiewam w stan wiedzy historycznej , gdyz:
- w XV wieku rosja sie zjednoczyla, odparla ataki tatarow i uwolnila ziemie ruskie spod panowania mongolow
- ponadto umocnila swoja pozycje na arenie miedzynarodowej po upadku bizancjum w 1453
- ivan IV grozny (XVI wiek ) - mieszane uczucie , ale wiele dobrych reform wprowadzil
- na wschodzie rosja podbila ziemie az po ocean spokojny , wschodnie chiny , a nawet czesc ameryki polnocnej
- i to WLASNIE W XVII WIEKU (kiedy to napisales , ze nas wyprzedzila) to MY OKUPOWALISMY MOSKWE PRZEZ DWA LATA
jednakze pozniej caly XVII wiek NAS WLASNIE POLAKOW wyniszczyl (wojny ze szwecja , turcja , wlasnie rosja i kozakami ) , wiec juz wtedy o rywalizacji z rosja nie bylo mowy
natomiast XVIII wiek to juz sasi i poniatowski , wiec od tamtej pory az po 1991 rok zaleznosc 100% od rosji
nie wiem czy nie pomylilem forum z jakims militarystycznym , ale tak tutaj jest kilka watkow zalozonych przez inne osoby typu "dlaczego Rosjanie prowokuja" albo "bardzo ciekawy artykul nt. dolara". na swiecie sa takie potegi jak USA , rosja, chiny , problemy teraz z iranem i nie tylko ; spojrzmy: nie bylo do tej pory wieku , w ktorym polska nie prowadzilaby wojen: XX wiek - II wojny swiatowe, XIX wiek - zabory cale 100 lat , XVIII wiek - np. z rosja , XVII w. - ze szwecja , turcja (np.) , XVI wiek - z krzyzakami , XV wiek - z krzyzakami , XIV wiek - z krzyzakami (oczywiscie mozna te wszystkie przyklady mnozyc i dobrnac wiekami do poczatkow panstwa polskiego)
mamy wiek XXI , minela juz prawie 1/10 i jak na razie na terytorium naszego kraju nie bylo zadnej wojny (nie liczymy tutaj oczywiscie udzielania sie w afganistanie , iraku , na balkanach , w afryce)
sytuacja staje sie coraz bardziej napieta , tarcze nie tarcze , programy nuklearne nie programy nuklearne - myslicie czasami o tym? co nas czeka i czy ten wiek bedzie "wyjatkowy" , ze nie bedzie zadnych zbrojen na terytorium RP ?
wyczekuje waszych odpowiedzi
Witaj,

Przygodę zacząłeś z Historycznymi miastami. Przyjrzyj się tym miastom, zobacz czy któreś z tych miast nie prowadziło działalności menniczej, jeśli będzie to Kraków, Bydgoszcz, Gdańsk, Toruń, już masz pole do popisu możesz sięgnąć do katalogów, bądź zaopatrzyć się w podstawowe książki. Ale nim zaczniesz zabawę to zastanów się co tak naprawdę interesującego jest w monetach, na wstęp polecam Tysiąc lat monety polskiej Tadeusza Kałkowskiego, co prawda trochę już stara książka. Nie znalazłem lektury która ogólnie przedstawiała by historię monety w Polsce, jeśli byś przebrnął przez tą książkę a zawiera naprawdę duże fotografie monet, możesz szukać kolejnych lektur, które w jakiś sposób zainspirowały by Ciebie do stworzenia jakiegoś tematu prowadzącego. Wszystko też zależy jak gruby masz portfel, możesz zbierać XVI wieczne blaszki, jak poleskie orty, szóstaki, trojaki, tymfy, półtoraki, czy też inne, zanim zaczniesz wydawać pieniądze na monety najpierw poczytaj coś o tym co chcesz zbierać, zbadaj czy jesteś w stanie tworzyć kolekcję.
Nie muszą to być monety Polskie, wszystko zależy od Ciebie
Są działy monet średniowiecza, jest antyk, monety Bizantyjskie. Rzymskie, Greckie, Perskie, Indyjskie.

Ja zbieram monety z Cesarstwa Rzymskiego III i IV wiek, kończąc na Konstantynie Wielkim na dacie 337r... Ogrom monet z tego okresu pozwala na stworzenie naprawdę profesjonalnej kolekcji.
Można zbierać, monetki z danej mennicy, bądź też jedną z personifikacji, bóstwo, czy też inny motyw jak brama, czy feniks, albo orzeł.

To jest monetka Licyniusza, na której widzisz dużą postać Jowisza skierowanego w lewo trzymającego na dłoni boginię Wiktorię a u stóp orzeł. Jest to dość często pojawiający się motyw. Monetka pochodzi z mennicy Siscia miasto w Chorwacji, przy ujściu rzeki Kupy do Sawy. (ta mennica też jest bardzo popularna)
Są też inne motywy np.
[img]http://www.dirtyoldcoins.com/natto/indexa.htm[/img]

Jednak by wejść w temat monet antycznych, należy poświęcić tym monetom dużo czasu, i faktycznie czuć coś do tego okresu.

ale lepiej byś sobie sam przejrzał czy na pewno chciał byś zbierać blaszki tego typu co pokazałem. Zajrzyj na stronę tu masz spis wszystkich cesarzy i ogólny przegląd monetek:
http://www.dirtyoldcoins.com/natto/indexa.htm

[notka z 26 maja]
Widzę, że kolega jest z Elbląga a tu w 1240 - uruchomiono mennicę.

Mikołaj Kopernik stał na stanowisku całkowitej unii monetarnej i jednej tylko mennicy w całych Prusach. Ostatecznie zaproponował

- Mennica dla Prus Królewskich bijąca monety z orłem jagiellońskim z jednej strony i herbami ziemi pruskiej z drugiej oraz

- Mennica w Królewcu - monety z orłem polskim i orłem Hohenzollernów ale pod warunkiem, że obie monety będą podlegały królowi polskiemu i będą jednolitego stopu, wartości i szacunku

Plany Kopernika nie zostały zrealizowane. W Prusach działały 4 mennice: w Gdańsku, Toruniu, Elblągu i w Królewcu. Ujednolicono natomiast wartość monety z jedną modyfikacją - utrzymano szeląg. W Prusach: grosz = 3 szelągi 1 szeląg = 6 denarów. I w Koronie i w Prusach wartość grosza i denara miała być jednakowa
pewnie interesujesz się historią swojego miasta

http://elblag-moje-miasto.pl/e1273.htm

trochę o monetkach krzyżackich
http://www.prusykrolewskie.pl/?key=2,,40

Jak kolega widzi, jest sporo możliwości Ale to już twoja decyzja czy pójdziesz tym śladem patriotyzmu lokalnego, czy może zupełnie co innego gra w twojej duszy, ale pochwal się nam co wybrałeś, co będziesz zbierać

Pozdrawiam,
Maciej

Wiesz monetki XVI i XVII wiek to nie moja działka, siedzę w III i IV wieku, dlatego pytam na forum gdzie są ludzie znający się na tego typu blaszkach, co jak co ale TPZN nie uważa się za nie wiadomo jakich spec-mistrzów w identyfikacji. Liczę że Pan Jerzy coś podpowie.

Mikołaju kombinuj, może się znajdzie tam gdzie najmniej się tego spodziewamy, ja powoli podejrzewam śląskie rejony, ale mogę się mylić.

pozdrawiam,
Maciej


Alez wiem odnosilo sie to do tego ze nie zjawiacie sie z "byle" jaka moneta. Np budgie

Byle jaką to gotujemy we własnym sosie na tpzn.fora.pl, jak sami nie radzimy sobie, to wtedy do kolegów z sąsiedniego forum uderzamy

Wiesz monetki XVI i XVII wiek to nie moja działka, siedzę w III i IV wieku, dlatego pytam na forum gdzie są ludzie znający się na tego typu blaszkach, co jak co ale TPZN nie uważa się za nie wiadomo jakich spec-mistrzów w identyfikacji. Liczę że Pan Jerzy coś podpowie.

Mikołaju kombinuj, może się znajdzie tam gdzie najmniej się tego spodziewamy, ja powoli podejrzewam śląskie rejony, ale mogę się mylić.

pozdrawiam,
Maciej


Alez wiem odnosilo sie to do tego ze nie zjawiacie sie z "byle" jaka moneta. Np budgie
Wiesz monetki XVI i XVII wiek to nie moja działka, siedzę w III i IV wieku, dlatego pytam na forum gdzie są ludzie znający się na tego typu blaszkach, co jak co ale TPZN nie uważa się za nie wiadomo jakich spec-mistrzów w identyfikacji. Liczę że Pan Jerzy coś podpowie.

Mikołaju kombinuj, może się znajdzie tam gdzie najmniej się tego spodziewamy, ja powoli podejrzewam śląskie rejony, ale mogę się mylić.

pozdrawiam,
Maciej
Hej!
Czy ktoś mógłby mi powiedzieć coś o rzyskich denarach wykonywanych z cynku, przykład:
http://cgi.ebay.com/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&ssPageName=STRK:MEDWX:IT&item=180207968265&_trksid=p3984.cDIDN'T.m317.lVI

Czy to oficjalne czy nieoficjalne dzieło mennic rzymskich? Fals z epoki (na taki chyba nie wygląda...)???
Widziałem jeszcze podobny ale Septymiusza Sewera.... Jest to dosyć intrygujące bo cynk ponownie w Jewropie odkryto około XVI wieku (Indie: XII wiek) jako samodzielny metal...

Do tej pory spotykałem się głównie z denarami (falsami z epoki) typu miedziany rdzeń ze srebrną powłoczką lub amatorskie brąziki wykonywane przez analfabetów...

Co do GN-ów to macie rację, trzeba chyba pomalutku zająć się selekcją.

Zwierzęta to ciekawa seria i na pewno coś jeszcze wypracuje. Myślę, że jeszcze 'zamki i pałace', 'sławni ludzie', 'królowie'.

Nie wiem, ale wciąż mam cichą nadzieję, że seria województw i miast historycznych pójdzie ciut w górę - na razie jest na nie dobra cena - nawet bardzo dobra

Monet antycznych jest bardzo wiele na Allegro i niektóre nawet ciekawie się prezentują.
Tylko co i nich myślicie ??
Średniowiecze też jest - zawsze najbardziej interesował mnie okres wojen polsko - krzyżackich, czyli XV i XVI wiek.

Wiadomo cena monet średniowiecznych utrzyma się.

Dziękuję za wszelkie porady


zgoda,tylko trzeba byc juz niezlym Kozakiem w temacie,zeby nie naciac sie na antyczna monete grecka wyprodukowana przez Mietka spod Wałbrzycha 2 lata temu... to jest niezle ryzyko.. jak dla mnie..za duze


Średniowiecze też jest - zawsze najbardziej interesował mnie okres wojen polsko - krzyżackich, czyli XV i XVI wiek.


No to siup
Co do GN-ów to macie rację, trzeba chyba pomalutku zająć się selekcją.

Zwierzęta to ciekawa seria i na pewno coś jeszcze wypracuje. Myślę, że jeszcze 'zamki i pałace', 'sławni ludzie', 'królowie'.

Nie wiem, ale wciąż mam cichą nadzieję, że seria województw i miast historycznych pójdzie ciut w górę - na razie jest na nie dobra cena - nawet bardzo dobra

Monet antycznych jest bardzo wiele na Allegro i niektóre nawet ciekawie się prezentują.
Tylko co i nich myślicie ??
Średniowiecze też jest - zawsze najbardziej interesował mnie okres wojen polsko - krzyżackich, czyli XV i XVI wiek.

Wiadomo cena monet średniowiecznych utrzyma się.

Dziękuję za wszelkie porady
Witam serdeczenie
Czy ktoś mi pomoże w identyfikacji i ewentualnej wycenie blaszek, niestey nie mam literatury z tego okresu. Wyglada na XVI wiek chyba niemcy może jakaś holandia?
Panie Jerzy dzieki za "obrazowe" wytlumaczenie.
Jezeli chodzi o komentarz vdn'a to masz racje sredniowiecze w roku w ktorym wybite zostaly moje monety to juz historia. Popelnilem gafe (!), zawsze uczylismy sie w szkole ze odkrycie Ameryki (nie bylka to wcale Ameryka) przez Kolumba w 1492 roku zakonczylo epoke sredniowieczna. Jezeli bedziemy rozmieniac sie na drobne to wiele zrodel podaje date 1517 ( XVI wiek !!! ) -wystapienie Marcina Lutra jako krancowa date sredniowiecza . Reasumujac poczatek wieku XVI mozna jeszcze uwazac za schylek sredniowiecza, lata 1548 i 1549 juz nie . MIALES RACJE!
Anyway, czy ktos moze pokusic sie o wycene tych monet na rynku polskim ( NGC graded MS 61 and MS 62)?
Pozdrawiam,
Piotr
3139133

Jaka jedność? Przecież królowie, książęta, magnaci, opaci, i ogólnie, każdy kto mógł sobie pozwolić na lada jaki oddział wojska, ciągnął tę europejską sukmanę w swoją stronę

Im niższa ranga tym łatwiej o ślubne dzieci Całkowity celibat o ile pamietam był dopiero w XI wieku.
O szlachetnych złodziejach nic nie wiem
Ale czy XV wiek to jeszcze średniowiecze?
te skierowane na arabską Hiszpanię rekonkwisty
Rekonkwista (hiszp., port. reconquista - ponowne zdobycie)
krucjaty, czyli wojny w celu nawracania
Ale to właśnie jest minus tej epoki - edukacja była dla niektórych czymś abstrakcyjnym, nieznanym, niedostępnym. Dzisiaj też nie wszyscy chodzą na uniwersytety, ale każdy prawie odbiera to podstawowe choćby wykształcenie

Niektórzy uczyli się w szkołach przyklasztornych. Taka nasza dzisiejsza "podstawówka". Chłopa i tak to szczególnie to nie interesowało. Zresztą - czy właściciel pozwoliłby chłopowi na naukę? Dopiero od XV/XVI wieku jeden chłop w ciągu roku mógł opuścić wieś (w Rzeczypospolitej, nie wiem jak w Europie). A i tak skutecznie to utrudniano.
I dodając do wypowiedzi Galhena aneks: Inkwizycja to czasy późniejsze, a nie jak wielu sądzi średniowiecze. "Młot na czarownice" powstał dopiero w II poł. XV wieku. Pomimo, że niszczono heretyków w średniowieczu, to historia Inkwizycji zaczyna się góra (a może raczej dół) XV wiek, a z pewnością XVI wiek. Tzw. czas "odrodzenia".

Ok, widzę ten XVI wiek, ale ten marsz i formacja żółwia nasuwają jednoznaczne skojarzenia...
rola kultur klasycznych była "pozytywna z zastrzeżeniem" Co to znaczy "pozytywna z zastrzeżeniem"?

Oni nie byli zrobieni na Rzymian ale na XV - XVI wiecznych konkwistadorów i piratów, co się zresztą pokazuje w zakończeniu, gdy się wyda, że przodkowie Telmarów przeszli do Narnii z Anglii, i sądząc po strojach, właśnie z ery Tudorów.

Ok, widzę ten XVI wiek, ale ten marsz i formacja żółwia nasuwają jednoznaczne skojarzenia... I to mi się średnio podoba, bo w lewisowskiej Narni rola kultur klasycznych była "pozytywna z zastrzeżeniem", więc nie wiem, po co "romanizować" najeźdźców.
Z tymi strojami to nie wiem, mi wyglądają na realistyczne - tartany, grube, ciemne wełny, a wiele elementów wyglądało (jak dla mnie - lajkonika) bardzo podobnie do obrazków z epoki, więc imo konsultanci odrobili zadanie. Ale pewnie nie ustrzegli się uproszczeń czy unowocześnień. Np. jak sobie przypomnę te bogate hafty (czy co to tam było) na strojach Edwarda II, wyglądają mi bardziej na wiek XV/XVI a nie XIII/XIV. Jakoś takie zbyt bogate. Ale może to tylko moje wrażenie. Przypominam sobie jeszcze, że Edward I i William nie zmarli jednego dnia, ani nawet jednego roku. Edward I afair rzadził jeszcze kilkanaście lat.
poz
tal

Otóż nie wydaje mi się aby Twoje argumenty były jakoś specjalnie znaczące na dowód tezy że sredniowiecze skończyło się w XV wieku.
Ja jednak podchodzę z podejrzliwością do schematycznych ujec,
Otoż ja tych zmian w kulturze o których piszesz za bardzo nie widzę. Nie to żebym zaprzeczał ich istnieniu, lecz pojawia sie tu pytanie jak głebokie były te zmiany i jaki był ich zasięg społeczny.
Jednakże nie przestali tworzyć dzieł religijnych. Sztandarowe postacie renesansu takie jak Leonardo da Vinci czy Michał Anioł mają takich religijnych dzieł, czy to w postaci obrazów, czy rzeźb, czy dzieł architektonicznych na koncie pełno.
Nie widze też tej sekularyzacji za bardzo w literaturze. Tytułem przykładu pierwszego z brzegu wzorcowy polski poeta renesansowy Jan Kochanowski masowo pisał psalmy kościelne (które do dzisiaj moge usłyszeć w moim kościele).
I tu pojawia sie kolejne pytanie jaki zasieg społeczny miała wspomniana sekularyzacja kultury (i tak bardzo ograniczona)? Objęła pewno część szlachty- która przestajać zajmować sie wojną szukała pewno innych rozrywek, część mieszczeństwa, pewno takze część duchowieństwa. Chłopstwa pewno w ogóle nie objęła.
Ośmielam sie twierdzić dlatego że sam u końca XX w. zetknąłem sie z autentyczną ludową pobożnoscią i wiarą w polskich Beskidach, tam spotkałem bardzo "średniowieczne" podejscie do świata i za bardzo chce mi sie wierzyć że w Renesansie było ono bardziej świeckie.
Pomijając juz fakt że w XVII wielu powrócono w dużym stopniu do mistyki, relacji Bóg-człowiek itd, a to przecież czasy nowożytne.
U góry piszesz o sekularyzacji kultury a teraz a reformacji. No coż reformacja była dowodem na to ze religijne myslenie w XVI wieku miało ogromne znaczenie.
Dokładnie nie wiem co masz na myśli pisząć feudalne struktury. Stany istniały nadal.
Przełamano sytem lenny, doprowadzając do publicznoprawnego charakteru władzy ale to również dokonano w średniowieczu w XIII wieku.
Rozwój miast i ich usamodzielnienie sie to średniowieczny proces. Nawet z zapyziałej Polsce w XIII wieku miastom masowo nadawano samorzad.
Faktyczie takie coś było, ale po pierwsze w jakim stopniu to zachodziło, po drugie w jakim stopniu wpłynęło na całosć społeczeństwa?
W czasach nowożytnych nastąpiło wzmocnienie izolacji warstw społecznych, dokładnie szlachty.
Na tyle na ile było to możliwe w warunkach tego ze w zasadzie nie byli już klasą wojowników pielęgnowali jednak swój etos rycerski. Przetrwali bardzo długo bo w niektórych krajach do XIX wieku.
To jedyn na prawdę poważny argument. Tyle że początkowo ważny głownie dla Hiszpanii i Portugalii.
Dla odróżniania epoki ważna jest przede wszystkim praktyka życia politycznego a nie idee snute przez intelektualistów. Czyli historia ustroju a nie historia idei
gdzie trafiały się oryginały twierdzące ze "państwo to ja".
Ale nawet on, nie był wstanie wymusić zmiany prawa salickiego.

Na koniec jedno. Widzisz. Masz wiele racji, wiele zmian ma wcześniejsze korzenie, wiele zaszlości trwa bardzo długo. Tylko, że to tak na prawde to dotyczy każdej epoki.
Powiedz kiedy zaczyna się Średniowiecze, czy będzie to rok 395, czy 476, a moze 621, w końcu Imperium Romanum formalnie rzecz biorąc istnieje do 1453 roku. Czy to znaczy, ze wtedy zakończyla sie starożytność.

Granice są oczywiście dośc umowne, ale historycy zmian epoki nie wytyczają już wedle dat, tylko procesów.

Ale ja chyba nigdzie nie wciskałem tych słow w usta Lewisa (?). Ale czy mylę się, uważając, że to dopiero "oświecony" wiek XVIII nazywa architekturę późnego średniowiecza pejoratywnym (wtedy) terminem gotycki?
"W XVIII i XIX wieku gotyckim, czyli barbarzyńskim, nazywano pogardliwie styl architektoniczny średniowieczny, przeciwstawiany w ten sposób klasycznemu" (Bańkowski).
Sugerujesz, że w starożytności Germanie wierzyli w okrągłą Ziemię, a przestali dopiero w średniowieczu?
I czy potrafisz wykazać, że w starożytności ta powszechnie akceptowana wiedza była powszechna nie tylko u intelektualistów?
Gorąco polecam lekturę następującyh pozycji:

S. Sambursky, The Physical World of the Greeks,
Anna Świderkowna, "Hellenika"
B. Bravo, E. Wipszycka, Historia Greków, t.III

Są merytorycznie bardzo dobre, a jednoczesnie napisane lekko, przyjemnie a przede wszystkim zrozumiale.
Czas wyjaśnić dlaczego Tarot jest zabroniony przez Kościół Katolicki i uznany za szatańskie sztuczki.
Wcale nie chodzi o wróżenie, programowanie, wiarę czy cokolwiek innego. Powód jest tak banalny, że może być trudno w to uwierzyć.

Wszystko zaczęło się mniej więcej w 1300 roku, a w każdym razie tu pojawiają się pierwsze wzmianki o kartach jako takich. Nie był to jeszcze Tarot jakiego znamy dzisiaj - była to tylko karciana gra, zwana "naibbe" (1361 rok, Prowansja). Talia składała się przeważnie z 56 kart, podzielonych na cztery kolory i cztery dwory, czyli strukturą przypominała to co znamy dzisiaj jako karty klasyczne, a w Tarocie występuje jako Małe Arkana. Były też talie liczące 36 lub 44 karty.
Jak już wspomniałam kart nie używano do wróżenia, to była gra rozrywkowa. XIII-XIV wiek z pewnością był strasznie nudny, więc nowa rozrywka bardzo szybko stała się popularna.
Bawili się wszyscy. Królowie i możnowładcy zamawiali u artystów pięknie zdobione talie, mieszczaństwo korzystało z prostych rycin "drukowanych" przy pomocy drewnianych sztabek.
W pewnym momencie zaczęto grać o pieniądze. Rozkwitł hazard. W 1367 roku władze Berna zakazały mieszkańcom gry, bo oczywiście z hazardu nic dobrego nie wynikało... A że były to czasy średniowiecza i ciemnoty, nie znano wówczas psychologii uzależnień, więc jedynym argumentem jaki się nasunął było stwierdzenie, że karty są dziełem Szatana, opętują, sprowadzają nieszczęścia. Ten stereotyp żyje do dziś i ma się całkiem dobrze.

Bogaci biskupi wcale nie stronili od zabawy, na równi z innymi popadali w uzależnienie od hazardu i tracili majątki.
Nic dziwnego zatem, że Watykan wreszcie się wkurzył i powiedział basta. W 1329 ówczesny papież Jan XXII na synodzie w Wurzburgu wydał absolutny zakaz używania kart, potępił grę i tych którzy się jej oddają. Oczywiście główny motyw polityczny był taki sam jak przy wprowadzeniu celibatu: ochrona kościelnych dóbr.

Tym niemniej gra w karty wcale nie znikła, szerzyła się po całej Europie przez kolejne stulecia. W 1448 pan Gutenberg otworzył pierwszą drukarnię, zaraz powstały następne, przez co karty stały się towarem ogólnodostępnym.
Jak podają źródła historyczne, na początku XV wieku w karty grali już nie tylko zamożni książęta, ale nawet mnisi. W 1404 roku kardynał Loius de Bar piętnuje braci zakonnych uprawiających hazard i przeklina karty. Ze wzmianek pochodzących z 1429 dowiadujemy się, że potępiana talia składała się z 56 kart, natomiast w 1457 roku biskup Florencji pisze traktat teologiczny w którym wspomina o talii w której występują Kielichy, Buławy, Miecze i Denary, oraz karty dworskie z figurami, gra zwie się trionfi lub ronfa. Właściwie dopiero tutaj można mówić o faktycznym pojawieniu się Tarota. Pierwszy raz z tą nazwą mamy do czynienia około 1440, ale nadal chodzi o grę, nie system dywinacyjny bądź filozoficzny.


Karty zostały wyklęte na długo zanim ktokolwiek nazwał je Tarotem, a kościelne wystąpienia przeciwko kartom odnosiły się do zjawiska masowego uprawiania hazardu, nie do wróżenia.
Nie znaczy to, że z kart Tarota nie wróżono - być może wróżono, ale nie ma o tym wzmianek i nikt się tym specjalnie nie przejmował, ponieważ tą sztuką zajmowali się nieliczni wtajemniczeni, hermetyczne zakony i bractwa okultystyczne. Wszelkie tego rodzaju heretyckie stowarzyszenia były ścigane przez Inkwizycję i zapewne skoro wyszło na jaw, że na bazie gry karcianej tworzyli jakiś swój system filozoficzny, Tarot jako ich narzędzie również dostał się na czarną listę.
Generalnie za początek wykorzystywania kart do celów innych niż gra hazardowa uznaje się okres rozkwitu włoskiego odrodzenia (przełom XV i XVI w), bo dopiero w tym czasie zaczęto tworzyć talie z symboliką numerologiczną, astrologiczną czy alchemiczną.
Coś takiego jak Dynasty Warriors, ale w klimatach japońskich? Bingo! Trafiliście, zgadliście i tak dalej. Samurai Wariors to bezpośrednia kontynuacja konceptu zastosowanego w tamtej serii, choć jak sama nazwa wskazuje, tym razem nie będziemy brali udziału w walkach w Chinach, ale przeniesiemy się do Japonii. I to w nie byle jakie czasy, ale prosto w XVI wiek i walki okresu Sengokku Jidai, kiedy to potężne klany walczyły o dominację nad wyspami i tytuł szoguna. Czy jest jakiś lepszy okres w historii Kraju Kwitnącej Wiśni by osadzić w nim gierkę, która polega głównie na tym, by w czasie wielkich starć położyć trupem jak największą liczbę przeciwników? Samodzielnie oczywiście...
To znaczy, rzecz jasna, nie samodzielnie, ale własnoręcznie. Bo jeżeli bierzemy udział w bitwie, to po którejś ze stron, nie? Zatem nie jesteśmy sami, wręcz przeciwnie, wraz z nami walczy cała masa sojuszników. Nimi zajmować będziemy się jednak nie będziemy, bo naszym głównym obiektem zainteresowania jest wróg. Hordy wrogów dokładniej rzecz biorąc. Jeżeli ktoś jednak myśli, że gra polegać ma na czystej rzeźni w takt skocznej muzyki, to troszeczkę się myli, bo i odrobinka pomyślunku przyda nam się z pewnością w obcowaniu z Samurai Warriors. Nie będzie tego dużo, ale jednak będzie.
Oprócz combosów, rzeźnickich ciosów, potężnych szarż i tak dalej na naszej głowie będą bowiem losy całej bitwy. Nie nam zostało powierzone dowodzenie wojskiem, ale to od nas zależeć będzie, czy starcie zostanie wygrane czy przegrane. Jeżeli będziemy tylko rzeźbić nieskrępowanie wrogie szeregi, bez zwracania uwagi na przebieg bitwy, to może się okazać, że choć spisywaliśmy się niespotykanie dzielnie i położyliśmy setki nieprzyjaciół, to i tak przegraliśmy starcie, bo na przykład nie pobiegliśmy na zagrożoną atakiem kawalerii flankę, która się załamała i nasza armia została okrążona i wycięta w pień. Gra kierować ma naszymi poczynaniami w czasie kolejnych zmagań za pomocą tak zwanych mini-misji. Oprócz głównego celu naszego w danym scenariuszu, postawione zostaną przed nami zadania poboczne i mniej ważne, które jednakowoż nie są zupełnie nieznaczące, gdyż ich zaliczenie ma mieć wpływ na dalszy ciąg gry. Nie mówiąc już o tym, że zaliczanie mini-misji ma być jednym ze sposobów na zdobycie nowego ekwipunku dla naszego herosa, o punktach doświadczenia już nie wspominając.
No właśnie. Bohaterowie. W Samurai Warriors nie będzie ich zbyt wielu, przynajmniej w porównaniu z ostatnią częścią Dynasty Warriors. Tam mieliśmy ich ponad czterdzieści sztuk, tutaj zaś jedynie 15. Każdy z herosów, którzy częściowo oparci zostali na postaciach legendarnych tudzież historycznych będzie jednak postacią wyjątkową, specjalizującą się w innym rodzaju broni (od szurikenów, przez naginaty aż do noży na łańcuchach, o katanach oczywiście nie wspominając). W odróżnieniu od Dynasty Warriors w tym przypadku system rozwoju postaci został rozbudowany i oddany pod kontrolę gracza. Nie będzie już liniowego postępu i automatycznie „wskakujących” umiejętności – teraz gracz sam będzie decydował co, jak i dlaczego ma rozwinąć, w jakim kierunku pójść, jak się specjalizować. Oprócz tychże 15 bohaterów gra oferować ma też możliwość wykreowania całkowicie własnej postaci dzięki trybowi Officer.
Jeżeli chodzi o stronę graficzną, to Koei nie przewiduje jakichś większych zmian w odniesieniu do pierwowzoru, za wyjątkiem może specjalnego Auto Formation System. Tenże odpowiadać ma za różnorodność pola bitwy, tak by w czasie gry nie napotkać dwa razy tej samej scenerii. Poza tym cała reszta dokładnie tak samo jak w Dynasty Warriors, którego znakiem firmowym były tłumy wrogów na ekranie, tłumy które trzeba było poddać eksterminacji, rzecz jasna.
Premiera Samurai Warriors w zasadzie jakby się już odbyła, bowiem gra jest już w Japonii i Stanach, tylko do zjednoczonej Europy jeszcze nie trafiła, co miejmy nadzieję nastąpi w miarę szybko.




Bardzo mnie zaciekawiła działalność Ajcka, a jego pomysł opracowania tych tekstów to strzał w dziesiątkę. A radykalność odnośnie stylowości to jak dla mnie zaleta. Tak trzymać, XVI wiek rządzi.
Na to Ajcek sie pewnie nie zgodzi - on jest dość radykalny jeśli chodzi o stylowość XVI wiek, to XVI wiek, a nie jakieś tam późniejsze naleciałości
Tak czy siak na tegoroczne święto pewnie nie da już rady. Ale na przyszłość może sie taki utworek przydać, a co.


dzisiaj chciałbym Wam zaprezentować najnowsze dziecko Collegium Vocale zatytułowane "Bonjour, mon coeur"! Nie będzie chyba tajemnicą, że współautorem tej znakomitej płytki jest .. Michał (i tutaj szczególne pozdrowienia dla tego Pana)

wiem, że z pewnością nie potrafie opisywać tak znakomicie płyt jak on .. ale w sumie kto to zrobi jak nie ja! pewnie chłopak nie chce się chwalić swoim dziełem - a ja osobiście uważam, że naprawde warto!

na płytce znajdziemy 18 kawałków, a tracklistę tworzą:

1. Claude Goudimel - Bonjour, mon coeur
2. Ludwig Senfl - Ach Elslein, liebes Elselein
3. John Dowland - Away with these self-loving lads
4. Juan Encina - Fata la parte
5. Henryk Kasperczak - Madonna qual certezza (Fantasia wg Willaerta)
6. Pierre Passereau - Sur le joli jonc
7. John Dowland - Shall I sue
8. Orlando di Lasso - Bonjour, mon coeur
9. Henryk Kasperczak - Bonjour, mon coeur (Fantasia wg O. di Lasso)
10. Claudin de Sermisy - Au joli bois
11. Pierre Certon - Je ne fus jamais si aise
12. Anonim - Mignonne, allons voir si la rose
13. Anonim - Dindirin, dindirin
14. Mateo Flecha - Teresica hermana
15. John Dowland - Can she excuse my wrongs
16. Henryk Kasperczak - Bonjour, mon coeur (Fantasia wg Goudimela)
17. Josquin Desprez - Mille regres

fragmenty utworów możecie wysłuchać tutaj

Wstyd przyznać, że jest to dopiero pierwsza ich płyta, którą wysłuchałem! I jestem nią zachwycony! Czym jest album "Bonjour, mon coeur"? Otóż dla mnie jest płytka o renesansowej miłości .. do tego brzmienie lutni - spowodowało, że przez chwilę naprawdę przeniosłem się w XVI wiek! czułem się jakbym był na jakimś dworze królewskim zapychał się winem, wcinał winogrona i lookał na piękne kobiety .. a przede mną Collegium Vocale! Płytka jest bardzo liryczna, ale co się dziwić jak wśród utworów znajdują się kompozycję Dowland'a, Weelkes'a czy też Passereau .. jakość wykonania, delikatność i wrażliwość jest zupełnie słyszalna! i właśnie dzięki temu płyta ta ma klimat, który pozwolił mi "odlecieć"!

także kto nie słyszał .. niech żałuje! płyta bardzo dobra, którą polecam każdemu! tym bardziej, że to "dziecko" naszego kolegi .. niestety nie wiem - w jakiej formie można dorwać tą CD - ale na to pytanie z pewnością odpowie sam Michał

p.s. "Dindirin, dindirin" wymiata!
Mughal-e-Azam




reżyseria
K. Asif

scenariusz
Aman
Kamal Amrohi

obsada:
* Prithviraj Kapoor – Jalaluddin Mohammed Akbar
* Madhubala – Anarkali
* Durga Khote – Jodha Bai
* Nigar Sultana – Bahar
* Ajit – Durjan Singh
* M. Kumar – rzeźbiarz Sangtaraash
* Murad – Raja Mann Singh
* Jilloo Maa – matka Anarkali
* Sheela Delaya – Suraiya, siostra Anarkali
* Jalal Agha – młody książę Salim
* Dilip Kumar – Shehzada Nooruddin Mohammad Salim


Dwór Jalaluddina Mohammeda Akbara - XVI wiek - następca tronu, długo oczekiwany potomek Akbara i Jodhy, książę Salim, wraca z wojny. Rodzice szukają dla niego odpowiedniej kandydatki na żonę. Młody książę jednak zakochuje się w Anarkali, pięknej i utalentowanej tancerce. Dziewczyna jest tylko służką na dworze, nie ma więc szans aby rodzice zgodzili się na taki mezalians. Czy książę mimo wszystko poślubi ukochaną kobietę?

***

Film nakręcono w 1960, w 2004 ukazała się wersja koloryzowana, projektu koloryzacji tego dzieła podjął się Rajeev Dwivedi z Sankranti Creations.

Prace na filmem trwały 9 lat, przeszedł do historii kina jako największy epos historyczny i dramat miłosny z epoki Wielkich Mogołów.
Był to też najdroższy indyjski film, budżet sięgnął 15 000 000 rupii, co daje dziś kwotę 382 900 000 rupii.

W scenach batalistycznych wzięło udział 2000 wielbłądów, 4000 koni i 8000 statystów, w tym żołnierze z regimentu w Jaipurze. Zgodę na udział żołnierzy w filmie wydał Minister Obrony.

Tylko w jednej piosence "Ae Mohabbat Zindabad" w chórze zaśpiewało aż 100 osób a koszt zrealizowania "Pyar Kiya To Darna Kiya" osiągnął bajońską na tamte czasy sumę, znacznie przekraczającą budżet typowego indyjskiego filmu.

Posąg Krishny, który "zagrał" w tym filmie jest ze złota.

Madhubala nosi w filmie autentyczne łańcuchy. Było to dla aktorki bolesne doświadczenie, miała od nich wiele siniaków.

Mughal-e-Azam zdobył trzy nagrody Filmfare (za dialogi, zdjęcia i Nagroda Filmfare dla Najlepszego Filmu.

na podstawie: http://en.wikipedia.org/wiki/Mughal-e-Azam









Film dostępny w multimediach.
Leżące w Azji Południowej Indie są największą liberalną demokracją świata. Zajmują powierzchnię 3 287 590 km­­2 przy 1.1 miliarda mieszkańców (ONZ 2005). Zajmują teren subkontynentu indyjskiego oraz archipelagów Lakszadwiwów, Andamanów i Nikobarów. Konstytucja indyjska jest jedną z najdłuższych na świecie z 440 artykułami i 12 spisami (w 2004 roku).


Indie są kolebką prehistorycznych cywilizacji doliny Indusu. Wiek najbardziej znanych osad z tamtego okresu znanych jako Mohendżo Daro i Harappa, naukowcy ustalili na około 2-3 tysiące lat przed naszą erą. Ich upadek wiąże się z napływem odmiennej etnicznie, aryjskiej ludności z północnego zachodu. Uważa się, że przynieśli ze sobą religię opartą na Wedach oraz indoeuropejski język, sanskryt, na którym bazują współczesne języki północnych Indii, m.in. Hindi. Pod wpływem Ariów, doszło do powstania kast, które przetrwały do dziś. Indyjskie kasty są dziedzicznymi grupami społecznymi, oddzielonymi od reszty społeczeństwa sztywnymi barierami rytualnymi, religijnymi lub społecznymi. Charakteryzują się endogamią i komensalizmem.

Teksty religijne wyszczególniają cztery główne grupy: Braminów (kapłanów), Kszatrijów (królów i wojowników), Wajśjów (kupców) oraz Śudrów (służących). Pod wpływem lokalnych różnic, cztery podstawowe kasty uległy dalszym podziałom na tak zwane dźati. Poza czterema głównymi kastami pozostawały też miliony Pariasów („niedotykalnych”) – pogardzanych, pozbawionych większości praw i wykonywających prace uważane za nieczyste.

Na przestrzeni wieków, pod wpływem Mogołów, Anglików oraz kultur lokalnych, system uległ dalszym zmianom i podziałom. Mimo oficjalnego zniesienia systemu kastowego, po dziś dzień jego pozostałości wywierają ogromny wpływ na funkcjonowanie społeczeństwa indyjskiego.

Tereny obecnych Indii przez setki lat nie były zjednoczone. Królestwa upadały i powstawały nowe. Czasem pojawiał się władca, który pod swoją ręką jednoczył kilka mniejszych księstewek. Jedno z największych imperiów stworzył Ćandragupta Maura, a udoskonalił je jego wnuk, Aśok. Rozwijał się wtedy buddyzm, hinduizm i dżinizm.

Z kolei Islam rozprzestrzenił się w Indiach w dwunastym wieku wraz z konsolidacją władzy Wielkich Mogołów. Wtedy rozpoczął się czarny okres dla buddyzmu, który niemal całkowicie zanikł na terenie obecnych Indii.

XVI wiek to już początek kolonializmu – pierwsze wizyty Portugalczyków, Francuzów i Anglików. Stopniowo to jednak Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska przejmowała władzę na subkontynencie indyjskim, a wkrótce już niepodzielnie panowała z Kalkuty. Pracownicy Kompanii w krótkim czasie chcieli zbijać fortuny, co doprowadziło do licznych nadużyć i brutalnej eksploatacji miejscowej ludności. W efekcie narastających napięć społecznych i ekonomicznych w 1857 roku wybuchło powstanie Sipajów, miejscowych żołnierzy zatrudnianych przez Kompanię. Po jego stłumieniu królowa Wiktoria zadecydowała o włączeniu Indii do Korony i zlikwidowaniu Kompanii Wschodnioindyjskiej. W 1877 roku koronowała się na cesarzową Indii.

Społeczne ruchy reformatorskie zaczęły się w miastach w XIX wieku. Na początku dwudziestego wieku pojawiły się też coraz głośniejsze żądania niepodległościowe. W 1885 grupa wykształconych w Anglii Indusów założyła Indyjski Kongres Narodowy - platformę porozumienia różnych frakcji w sprawie reform w systemie prawnym. Stopniowo zamienił się w ogólnonarodowy ruch wyzwoleńczy, którego najsłynniejszymi liderami byli Mahatma Gandhi i Jawaharlal Nehru.

Indie uzyskały niepodległość po drugiej wojnie światowej, 15. sierpnia 1947 roku. Pod wpływem nacisków z różnych stron, odchodząc Anglicy podzielili tereny byłej kolonii na Indie oraz Pakistan zachodni i wschodni (obecnie Bangladesz).

credits: Katarzyna Mill -psz.pl
Trudno jest mi dokonać wyboru , który z okresów historycznych jest dla mnie najbardziej interesującym. Myśle, że może nim być czas wielkich odkryć geograficznych, kiedy to wiele "białych plam" na mapie zaczęły wypełniać nowe lądy, morza... Wtedy to także doszło do konfrontacji Kultury Łacińskiej z całkiem odmiennymi cywilizacjami, które często posiadały bogatą, wielowiekową kulturę i historie. Poza tym XVI wiek w Europie prezentował się równie ciekawie-wspomne w tym miejscu choćby o reformacji i wzroście znaczenia naszego państwa, które w II poł. tego oto wieku, stało się jedną z największych ówczesnych potęg.


Pamiętacie pralkę Franię? Może nawet stoi jeszcze gdzieś w piwnicy, ale czy zdajecie sobie sprawę, że jej pojawienie się przyspieszyło rozpad mikrostruktury społecznej? Kiedyś pranie angażowało pół wsi, później całą rodzinę, dzisiaj – wystarczy jedna osoba. Albo spłuczka klozetowa – wynaleziona pod koniec XVI wieku długo nie mogła zagościć w łazienkach, gdyż budziła obawy natury ekonomicznej, a nawet… historiozoficznej. A czy kiedy bierzecie tabletkę przeciwbólową (statystycznie Polacy kupują ich najwięcej na świecie), przeszło wam przez myśl, że zmiana, którą spowodowały środki przeciwbólowe, ma charakter egzystencjalny? Autorki opisują zjawiska, przedmioty i urządzenia, które najmocniej odcisnęły swoje piętno na naszych codziennych zachowaniach. Oprócz wspomnianych wyżej haseł pojawiają się też takie jak topless, rozwód, przedszkole, depilacja, świadome macierzyństwo czy ogródki działkowe. Podstawę badań stanowi nie tylko codzienna obserwacja, lecz także literatura piękna, prasa ilustrowana, film czy telewizja… Jest to fascynujące, napisane z humorem i wielką erudycją świadectwo przemian, które się dokonały w XX wieku.

cena: 49,90 zł
liczba stron: 504
oprawa: twarda, oklejka

źródło: www.wab.com.pl
no i źle kliknęłam. zamiast XVI - XVIII wiek zaznaczyłam opcję poniżej. trudno.
no to z epok historycznych najbardziej mi odpowiada Renesans i Barok
Włochy - latynosi; ), zabawa, radość, XVI wiek, piękne bazyliki *Sycylia - cytrusy, mafia, góry

Grecja - cykady, gorąc, Knossos, amfiteatr, Ateny, wyspy, mity

Niemcy - zachodnia kultura, rozwydrzona młodzież, Niemki, bogactwo, Goethe, porządek, twardy język, nie chciałabym tam mieszkać

Francja - chude Francuzki, moda, Araby, klasztory, piękne miasteczka

Hiszpania - corrida : / , Barcelona (ładne miasto), Andorra (państewko obok)

Anglia, Szkocja - pozytywnie - historia, krajobrazy, nie wiem czy ludzie, ale tam mogłabym zamieszkać
piękne góry, wrzosowiska, jeziora, lasy, deszczowa pogoda, Celtowie, kościoły, melancholijny nastrój

Egipt - bieda, dzicz, islam, natarczywi Arabowie, upał, pustynia, Kair - olbrzymie zatłoczone miasto(podoba mi się)

załamałeś mnie Hubert . lata świetlne to wbrew mylącej cząstce "lata", to nie są jednostki czasu, tylko ODLEGŁOŚCI!(do sprawdzenia choćby w Wikipedii ), więc kosmici (o ile tacy są), zobaczyliby nie XVI wiek, tylko współczesną ziemię.
Lata świetlne to odległość jaką światło, czyli fala elektromagnetyczna, pokonuje w przeciągu roku. Neandner ma rację. Również to, co my widzimy jako gwiazdy na niebie, to tylko ich światło sprzed iluś tysięcy lat świetlnych, które właśnie dotarło do nas i możemy je zobaczyć. Fala świetlna po prostu się przesuwa z określoną prędkością, nie znika nagle, bo energia w przyrodzie nie ginie od tak bez powodu..
Wobec tego wiele gwiazd, na które patrzymy, to już wyłącznie ta fala świetlna, która do nas dotarła, a samych gwiazd już wcale może nie być.


Dokładnie to miałem na myśli Olu...

Secundo Jeśli są załóżmy 500 lat świetlnych od nas i mają super teleskop, przez który spojrzą na naszą ziemię to zobaczą XVI wiek... czyli zacofanie itp.

załamałeś mnie Hubert . lata świetlne to wbrew mylącej cząstce "lata", to nie są jednostki czasu, tylko ODLEGŁOŚCI!(do sprawdzenia choćby w Wikipedii ), więc kosmici (o ile tacy są), zobaczyliby nie XVI wiek, tylko współczesną ziemię.

Tylko czytałem aż jakaś bardzo "wynaturzona postać" przedstawi nam Danikena jako "bohatera nowego świata". Mój zachwyt nad Danikenem bezpowrotnie minął. Steki bzdur, którymi zalewał mój umysł na szczęście zjadłem i "umarłem po szwajcarsku". Dziś śmieję się tylko z tych Danikenowskich "braków śladów". Bardzo mnie kiedyś zafascynowała interpretacja Eliaszowskiego wstąpienia do Nieba na ognistym rydwanie. Daniken ów opis rydwanu porównywał do helikoptera. Buahahahaaaaa. Wogóle umysł 14-15 latka "połyka takie gratki". Umysł 30 latka już niestety nie. Za dużo u Danikena hipotez, które on sam uznaje za absolutne prawdy. Za mało dowodów i za wiele bajkowości. Zresztą już dziś 99% kosmonaukowców wyśmiewa Pana Ericha i udawadnia naukowo jego bzdetowatość. Dlatego go skreślam bezpowrotnie.
Rozumiem Ofiel, ze bardzo chciales bohatera topicu osmieszyc - dlatego wybrales /jako tylko jeden/ naprawde kiepski - jak nie najgorszy przyklad jednej z wielu koncepcji Danikena.
Faktycznie pomysl z helikopterem moze wydawac sie smieszny, kiedy napisze sie tylko:
"Daniken ów opis rydwanu porównywał do helikoptera. Buahahahaaaaa."
Ale autor - musisz przyznac - o wieeele bardziej rozwinal ten temat. Nie jest chyba szalencem publikujacym swoja wizje mitow na zasadzie: "hej ludzie a mowilem wam juz, ze ten rydwan przypomina helikopter?!"
Tak wyglada Twoja krytyka w karykaturalnym swietle.

Nie rozumiem, jak mozna przejsc obok takich zagadek jak gigantyczne budowle megalityczne, jak rysunki z Nasca - ktore odczytac mozna jedynie z duzej wysokosci, jak mapy Piri Reisa (XVI wiek), ktore sa kopiami zdjec kuli ziemskiej wykonanymi najprawdopodobniej z orbity, jak krysztalowa czaszka odkopana w jedym z miast majow - nie pasujaca wlasciwie kompletnie do niczego... zupelnie jakby pojawila sie znikad.
Tych przykladow mozna mnozyc w nieskonczonosc.
Wlasnie o nich napisal swoje wszystkie ksiazki EvD.
Nie stwierdzil faktu, postawil jedynie hipotezy - ktore IMHO sa bardziej logiczne od wytlumaczen czysto naukowych.

Jeszcze nieco ponad sto lat temu, gdybym oglosil smiala teorie, ze ludzkosc bedzie potrafila doleciec na ksiezyc - ludzie uznaliby mnie za wariata.
Kazdy naukowiec z matematycznych wyliczen (moze byc nawet praca 600 stron) udowodnilby, ze metal nie moze latac.
A juz na pewno nie w kosmos.
Jeszcze wczesniej zaden naukowiec nie uwiezylby, ze bedzie mozna rozmawiac z druga osoba, bedaca na drugim kontynencie za pomoca magicznego pudelka jakim jest tel. kom.
Jeszcze wczesniej zaden naukowiec nie uwiezylby, ze ziemia nie jest centrum wszechswiata.
Jeszcze wczesniej...
Dajcie spokoj - nie mozna bezgranicznie wierzyc nauce.
Nauka b. czesto sie mylila, a odpowiedzi okazywaly sie niezgodne z tak niewiarygodnie precyzyjnymi prawdami, wyjasnieniami czy rownaniami.

Czy zyje jeszcze ktos, kto sadzi ze jestesmy sami we wszechswiecie?
(Jezeli tak, to wspolczuje)
Jezeli jednak bierzemy pod uwage ewentualnosc, ze istnieja inne inteligientne obce /kosmiczne/ cywilizacje, to czemu nie przyjac, ze dawniej odwiedzaly ziemie (?)
Raptem tysiace tak zwanych niewyjasnionych tajemnic historii zaczyna miec logiczne wytlumaczenie.
Wszelkie czarne dziury historii przestaja istniec.

Mam lepsze zadanie dla autorow "Z powrotem na Ziemię" o ktorych wspomnial Vix:
Niech w naukowy, matematyczny, fizyczny, biologiczny, informatyczny czy obojetnie jaki sposob postara sie udowodnic swoja milosc do matki.

*joke*

Zawsze, kiedy jakas jednostka "wyskoczy" z koncepcja nie pasujaca do obecnych w owych czasach nurtow, jak grzyby po deszczu pojawia sie przeciwnicy /z reguly konserwatywni naukowcy/ ktorzy doslownie zawalaja tego szalonego wizjonera naukowymi dowodami - twierdzacymi niezbicie, ze sie myli
A jako jeden z glownych zarzutow: brak doglebnej wiedzy w danej dziedzinie nauki ;]

Tak bylo, jest i bedzie...
Ale sprobojcie chociaz przez chwile popatrzec na pare zdjec ze strony EvD:
http://www.evdaniken.com/e/gallery.htm
z dzialu "Cave Paintings".
Czy na prawde patrzac na te prastare rysunki odnosicie wrazenie, ze wszystko zostalo juz wyjasnione?
Swoja droga ciekaw jestem jak wlasnie "obalili" pomysl EvD na interpretacje tych rysunkow, przeciwnicy - autorzy "z powrotem na ziemie"

Jak mawial mistrz Joda... "Trust your feelings, and answer find You will"

pozdrawiam!

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom