krokodyla dundee
wojtekstoltny

Po 10 miesiącach nadawania jak oceniacie ten kanał
Jak dla mnie typowy średniak.Czasem można trafić na fajny film ,a czasami na jakieś ścierwo (np.Calineczka z przed 30 lat).Często trafią się tutaj filmy ,które oglądałem jak byłem młodszy i warto je sobie przypomnieć.Chociaż nowych hitów tutaj nie ma to często są filmy z ostatnich 10 lat.Trafiają się też polskie produkcje Blizna oraz Nic śmiesznego.Ostatnio trochę przesadzają ,bo bez przerwy pokazują 2 części Krokodyla Dundee i 3 części Wojownicze żółwie ninja 2.Zdarzaja sie tez erotyki.Ogolnie sredni kanal filmowy.
Osobiście zgadzam się że tego gostka imitującego Krokodyla Dundee powinno się z tamtąd wywalić. Poza tym mam tylko nadzieje że autorzy skłaniają się tam bardziej w stronę ulogicznienia NS i tej lokacji, a nie zaczną dziwaczyć. I obym nie musiał mówić "a nie mówiłem"...
Przez trzy dni w pubie Calista odbywały się projekcje filmów. Kto nie był, niech żałuje.
Ze świata i własnego podwórka (t)
Wtorek i środa należały do Brave Festiwal. Wołowskie projekcje były zaledwie prologiem do głównej imprezy, która odbywa się we Wrocławiu.
Festiwal poświęcony jest „wypędzonym z kultury” czyli ludziom, którzy w wyniku wrogich często działań innych narodów, zostali pozbawieni rodzimej kultury lub prawa do jej kultywowania. Wokół tego tematu krążyły filmy dokumentalne, które można było w te dni obejrzeć w Caliście.
Wtorkowy wieczór otworzył dokument o Hucułach. To naród żyjący w wysokich Karpatach Wschodnich, który wciąż pozostaje na obrzeżach cywilizacji. Film ukazywał ich codzienne życie, które od lat toczy się niezmiennym rytmem i kulturę, którą wciąż kultywują i starają się przekazać swoim dzieciom. Niestety powoli tradycje Hucułów zaczynają odchodzić w niepamięć. Następne pokolenia bardziej interesuje nowoczesna przyszłość, niż odległa przeszłość i niepowtarzalnym zwyczajom, obrzędom i tradycjom mieszkańców Wysokich Karpat grozi zapomnienie.
Drugi film wieczoru opowiadał historię, której korzenie sięgają wojny wietnamskiej. Studenci Konserwatorium Muzycznego w Hanoi zmuszeni bombardowaniem miasta przez Amerykanów, przenieśli uczelnię na głęboką wieś, do głębokich podziemnych tuneli. Tam w Podziemnym Uniwersytecie kontynuowali naukę i dawali koncerty. Film ukazywał nie tylko determinację muzyków, którzy oddają się pasji nawet w czasie wojennym, ale także zderzenie dwóch światów: wykształconych artystów i prostych wietnamskich wieśniaków.
Środa całkowicie należała do Australii i Aborygenów, rodzimych mieszkańców tego odległego kontynentu. Film pierwszy opowiadał o życiu i karierze filmowej Dawida Gulpilla, znanego polskiemu widzowi przede wszystkim z obu części „Krokodyla Dundee”. Aktor i tancerz musiał zmagać się z barierami kulturowymi i rasowymi, ale udało mu się przybliżyć fascynującą cywilizację Aborygenów ludziom na całym świecie i przyczynić się do przyznania jej należnego miejsca w kulturze całego świata.
Druga ze środowych projekcji odsłoniła ciemną stronę historii najnowszej Australii. Opowiadała historię dzieci z mieszanych rasowo rodzin, które były odbierane swoim rodzicom i umieszczane w domach dziecka. Ten proceder sankcjonowało prawo australijskie ustanowione w 1910 roku, a zniesione dopiero w roku 1970. Losy dzieci stawiały pod znakiem zapytania prawo państwa do mieszania się w sprawy rodzinne.
Ostatni dzień filmowego szaleństwa należał tylko do Marka Lechkiego. Na ten dzień przewidziano projekcję jego pełnometrażowego debiutu „Moje miasto” i spotkanie z samym reżyserem. Zaczęło się od spotkania, w którego trakcie Marek zaprezentował teledysk, który wyreżyserował i z humorem i skromnością odpowiadał na liczne pytania.
Miniony tydzień nie należał do słonecznych. Jednak pogoda była wręcz doskonała do tego rodzaju imprezy. Niestety trzy dni z filmem w Caliście przyciągnęła głównie młodzież, a szkoda. Choć frekwencja nie była oszałamiająca, to organizatorzy są zadowoleni, ponieważ niemal wszystkie przewidziane miejsca siedzące zostały zapełnione.

K.S.
Pozdrowienia dla Krokodyla Dundee

Myślę, że nie będzie tak źle z tym netem, więc czekamy na posty z antypodów

Najlepszego
Chyba muszę was zmarwić - to jest pewien rodzaj "śmiesznej" fantasy. Trochę inny niż do tej pory widzieliśmy, ale książka (jak na razie) bazuje na humorze. Trochę mi przypomina w założeniach "Krokodyla Dundee". Mnie to zupełnie nie przeszkadza.
buty z krokodyla Krokodyl Dundee

Anko, to się nazywa psychoanaliza i to kosztuje multum na zachodzie Ha, to zawsze mi się wtedy przypomina scenka z "Krokodyla Dundee" (chyba cz. 2, a może nie...), jak bohaterka tłumaczyła bohaterowi, co robi psychoanalityk, że idzie się do niego pozwierzać z problemów, itp. A główny bohater na to: "To (u was) ludzie już nie mają przyjaciół?"
IMDb mówi, że są 3 części. Hmm... Krokodyla Dundee w Los Angeles (2001) nie widziałem. Ciekawe, czy warto.
Ja jak oglądałem Krokodyla Dundee to do dzisiaj nie wiem czy są tylko 2 czy 3 części
odnosnie tego heat wave w australii, i pozarow - mysle ze zbagatelizowano (czytaj dezinformacja) sprawe, wymyslajac ze to wina podpalen, podobno nawet ujeto podpalaczy, choc takowych w kaliforni od lat nie moga ujac LOL.. ciekawe po czym ich doszli..
sciema na maksa, tydzien nie minal a juz cisza w temacie.. cos smierdzi i to na pewno nie przypalone gowno krokodyla dundee.....
Nie dokońca się zgodzę.
Nie tak dawny skok na "Kredyt Bank" w Warszawie i zakończony egzekucją (bo inaczej tego nazwać nie można) świadków, przeczy temu, że WSZYSCY bandyci wolą atrapy. Są i tacy, dla których broń to narzędzie pracy i konieczność (bo kumple z konkurencji mogą mieć pretensje). Niektórzy wolą zginąć z giwerką w łapie, niż iść do więzienia (via Magdalenka).
Jeśli zdarzy się nam trafić na takiego, to mamy przesrane - może nawet strzelić za to, że w portfelu za mało kasy mieliśmy i gość czas stracił.
Natomiast podejście, że każdy nas napadający ma "tylko" atrapę może być bardziej zabójcze, jak brak obrony.
Ja osobiście preferuję sytuację - portfel mam, a w nim mało kasy i nic ważnego. Jak by coś, oddam i uciekam.
Sam do tej pory padłem ofiarą dwóch prób napadu, w pierwszej, trochę starszy gówniarz groził mi scyzorykiem i chciał rowerek (Wigry 3). Tak się złożyło, że akurat miałem "finkę" i skończyło się jak scena z "Krokodyla Dundee" - "Nóż? TO jest nóż...".
Za drugim razem, obskoczyła mnie cała banda, ale rozstawili się w tyralierę i wystarczyły szybkie nogi w kierunku przeciwnym.
Natomiast obwieszanie się tonami "sprzętu do samoobrony" z Allegro i TV Shopów uważam za totalny bezsens. Nawet jak mamy dobry nóż, to lepiej używać go do konserw, niż samoobrony.
Dodatkowym aspektem jest nasze kochane prawo, które ofiarę traktuje jak bandytę, za to że odważyła się obronić i przeżyć.
I pierwszy odcinek mamy za sobą. Animacja dalej stoi na wysokim poziomie znanym z poprzedniej serii, kreska chyba też się zbytnio nie zmieniła. Jak widziałem RAWa w jakości HD to mnie zmiotło z krzesła. Po minucie niestety okazało się, że mam za słabego kompa na taką jakość i zaczęły się problemy z synchronizacją audio video
Miło, że w nawale plastikowego szajsu utrzymano rockowy klimat czołówki, ED również miły dla ucha. Żadnego przypominania i retrospekcji (tzn. były, ale bardzo subtelne) zaczynamy od razu od walki Krokodyla Dundee z Miyatą, a w przerwach znowu idiotyczne żarty debili z Kamogawa Gym. Już nie mogę się doczekać na kolejne odcinki.


Zapomniałem dodać, że widziałem w sklepie - takim polskim, normalnym stacjonarnym - Saturnie bodajże grę na podstawię serii - Victorious Boxer na Playstation 2 za jakieś 50 zł. Czasem żałuję, że nie mam Playa :/

Widziałeś kiedyś Miami? Gdybyś tam był, to wiedziałbyś wszystko. Dużo błota i zmutowane aligatory- tak wyglądałaby widokówka, którą mógłbyś wysłać kumplowi. Gdybym chciał ci polecić jakiś film o tym mieście, zaproponowałbym „Krokodyla Dundee”. Widziałeś może? Goście z Miami to prawdziwi twardziele. Ci z Hegemonii czy Nowego Jorku to też nie mięczaki, sam wiem, co ci o nich opowiadałem, ale tam, w Miami, żyją najprawdziwsi twardziele. Nie ma bardziej prawdziwych twardzieli. Ludzie tam muszą tacy być, inaczej całe zmutowane świństwo zjadłoby ich na śniadanie, łącznie z osławionymi aligatorami- mutantami, mierzącymi po pięć- sześć metrów długości.
Gdyby Miami miało mieć swój herb, byłby nim aligator- mutek.


Armią było grane coś koło 100 gier i ta liczba cały czas rośnie...

Jakby co- robiłem ją w oparciu o podręcznik podstawowy, gdyż dostępu do nationbooka nie mam..
Moja postać jest azjatką, córką byłego japońskiego projektanta robotów, który bawiąc przelotem w Hameryce nie zdołał wrócić z powodu wybuchu wojny. Urodziła się oczywiście już w Stanach. Otrzymała imię Mizu. Woda.
Dziewczyna jest najzwyczajniejszym, pustynnym łazęgą, łowcą, szczurem, kombinatorką. Dawno osieroconą samotniczką nagle ściągniętą do miasta. Stara się zachować niepozorność. Nie ma w niej nic wzniosłego ani heroicznego - jak czytam o koksach, macho i wielkich rewolwerowcach jeżdżących opancerzonymi tirami, robi mi się głupio
Nie zdołała jeszcze niczym zabłysnąć. Ma za sobą ledwie kilka przygód.
Natknęła się na niespełnionego rajdowca, który wiecznie uważa ich samochód za swój i strzela niemożliwe fochy, jak się mu podkradnie wóz. Ostatnio doplątał się jeszcze jakiś cudak (jako gracze możemy powiedzieć, że to odpowiednik krokodyla Dundee), gdy doszedł kolega.

Ma zmutowaną sześciołapą mangustę, którą wszyscy chcą kupić. Dorastając na pustyni, będącej w końcu raczej niechronionym obszarem, wyrobiła sobie słabość do lekkich mutantów. Szuka wielkiego leju po bombie, Leju Kansas, w pogoni za bajką z dzieciństwa...

Jeśli niedajboże kiedyś jej się zginie, a mg pozwoli, stworzę obmyślanego już wstępnie hibernatusa, byłą gwiazdę filmów erotycznych. Będzie mądrzyć się na wszystkie tematy, bo kiedyś grała to, i kiedyś grała tamto, i trochę na ten temat wie. Znaczy - na każdy temat.
Nigdy nie powiem tego MG, bo mi zabije Mizu
Ale i tak w street fight to tylko krav maga i kosa od Krokodyla Dundee;)
kurcze, no usmialem sie po pachy

To z tego roku, chyba bylo czy bedzie jakos na dniach w kinach..

Niby nic wielkiego - lekka komedyjka jakich wiele, ale mamy tu miodek w postaci:
Bena Stillera - grajacego jedna ze swoich typowych kreacji, ograniczonego goscia, patetycznie przejetego rola,
Jacka Blacka - jako nawiedzonego grubcia, ufryzowanego na hitlerowskiego ubermenscha ( )
i absolutna perelka - Robert Downey Jr. w roli Krokodyla Dundee grajacego... czarnoskorego "twardziela" - normalnie posikac sie mozna ( ).
Nick Nolte - udajacy jakiegos cholernego handlarza uchwytow do zaslon, udajacego Nicka Nolte

nawet zwykle zalosny do zarzygania Tom Cruise, tu odpowiednio ucharakteryzowany na lysego, tlustego i owlosionego Irlandczyka, zapakowany w role bezwzglednego producenta filmowego, jest rewelka - za sprawa jezyka ciala

Mysle, ze moge smialo polecic - obejrzyjcie. Niby film glupi i o niczym, taka a'la parodia "Jak krecilismy Plutoon z grupa gospodyn domowych", o grupie aktorskich popierdulek, ktore - nieswiadome swojej sytuacji - mierza sie z brutalnym swiatem terrorystow/przemytnikow w dzungli wietnamskiej (?)
taki sobie, miałem lepszy bo z crossową oponą z tyłu hehehe

pana Krokodyla Dundee
Jak dla mnie typowy średniak.Czasem można trafić na fajny film ,a czasami na jakieś ścierwo (np.Calineczka z przed 30 lat).Często trafią się tutaj filmy ,które oglądałem jak byłem młodszy i warto je sobie przypomnieć.Chociaż nowych hitów tutaj nie ma to często są filmy z ostatnich 10 lat.Trafiają się też polskie produkcje Blizna oraz Nic śmiesznego.Ostatnio trochę przesadzają ,bo bez przerwy pokazują 2 części Krokodyla Dundee i 3 części Wojownicze żółwie ninja 2.Zdarzaja sie tez erotyki.Ogolnie sredni kanal filmowy.
Bardzo fajny film,wartka akcja,duża dawka humoru,świetna muzyka,nie brak tu dramatycznych scen i napięcia,no i cudowni Rani i Saif.Mnie się bardzo podobało.Od strony technicznej również bez zarzutu,Super zdjęcia,znakomicie podkreślające tempo akcji,szczególnie te z wyścigu,doprawione dynamiczną muzyką,sama przyjemność
Rani pianistka,kochająca mama i czuła żona,Saif demon prędkości,wspaniały tata i mąż,duet bardzo udany.Zobaczycie tu też "Krokodyla Dundee" z Salaam Namaste Jest najlepszym i prawdziwym przyjacielem Raja.Tararumpum to porcja dobrej rozrywki,którą oceniam na 5

Pierwszą choinkę przystrojono w 1510 r. w Rydze, tu też powstał w 1937 r. legendarny miniaturowy aparat fotograficzny Minox, niegdyś narzędzie szpiegów, którego produkcję jego wynalazca Walter Zapp kontynuował od 1945 r. w Niemczech. Emigrant z Rygi Jacob Davis, który wywędrował do Reno w Newadzie, wpadł na pomysł szycia roboczych spodni wzmocnionych miedzianymi nitami. Wraz ze swoim dostawcą tkanin, Levi Straussem, opatentował tę krawiecką innowację w 1873 roku.

Inni Łotysze przyczynili się do postępów w metalurgii i optyce opracowując stereoskopową holografię, łotewskiego pochodzenia był też poszukiwacz przygód, który stał się pierwowzorem filmowego Krokodyla Dundee.

(PAP/kr / 29 listopada 2006 13:23)


Zwłaszcza to o Krokodyłu Dundee mnie ubawiło. Ale kto wie...
choc teraz jak sie tak przygladam, to mi ten kapelusz bardziej podchodzi pod Krokodyla Dundee
No to kolejna porcja opisów. Tym razem z wycieczki na Saonę.

Saona sama w sobie nęciła mnie od początku (tj. od czasu stania się maniaczką forum wakacje.pl ). Myśl o piaszczystej plaży nad Morzem Karaibskim powodowała, że na twarz wypływał mi uśmiech od ucha do ucha. A jeszcze gdy wyczytałam, że miejsce, w którym zlewają się wody wspomnianego wyżej morza z Atlantykiem jest cudowną mielizną, to wiedziałam, że muszę tam pojechać.

Jako że nie dotyczył nas wymóg wycieczki li i jedynie po polsku, zdaliśmy się na Dżozefa (patrz posty wyżej). Rzeczony Dżozef naraił nam Saone w wersji z Altos de Chavon, czyli uroczym romańskim miasteczkiem, malowniczo położonym przy rzece, nad którą kręcili "Czas Apokalipsy", "Krokodyla Dundee" i "Rambo". Według deklaracji.

Naszą wycieczkę poprzedziło śniadanko przed restauracją główną: fajnie - siedzieliśmy sobie i jedliśmy ciepłe bułeczki i słyszeliśmy szum oceanu. Potem przyjechał po nas jakiś mały busik z przyczepką (jakaś mania z tymi przyczepkami) i dowiózł nas (co trwało z 1,5 h) do Barcelo Bavaro , gdzie przesiedliśmy się do dużego autobusu. Jak się okazało, mieliśmy genialnego przewodnika, trójjęzycznego, który na samym początku powiedział, że nazywa się Jose Gonzales Juan Martin Garcija Rodriguez Morales (czy coś w tym stylu), ale możemy mówić do niego per Robert. Mówił najpierw po hiszpańsku, potem po angielsku, no i francusku. Nas uraczył informacja, że my, ludzie rozumiejący język Brytyjczyków i Amerykanów jesteśmy elitą elit na tym świecie i on przed nami pada na kolana. Będzie nas nazywał "VIP Family", bo na taka nazwę zasługujemy. I tylko dla nas, tylko i wyłacznie, wszystko będzie all inclusive. Wystarczy, że będziemy mówić po angielsku i już to upoważnia nas do najlepszej jakości obsługi na tym świecie. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkim grupom po kolei powtarzał to samo (ci od francuskiego byli nazywani rodziną Napoleona), a wycieczka była w opcji all. incl., ale sam styl w jakim to facet robił, był rewelacyjny. Także awansowani do VIP Family, zgodnym, chórem śmialiśmy się z dowcipów Roberta.

Mina nam nieco zrzedła, kiedy usłyszeliśmy, że zachwalane przez Dżozefa Altos de Chavon, to jest "imitation". No w sumie można się było domyślić wcześniej, że na Haiti romańskie zabytki to może niekoniecznie, ale jakoś się nie domyśliliśmy. na szczęście okazało się, że to bardzo przyjemne miejsce, z ładnie położonym amfiteatrem i obłędnym, po prostu obłędnym widokiem na rzekę. Ten ostatni rzucił mnie na kolana: faktycznie, widok jak z "Czasu Apokalipsy": i pięknie, i groźnie.
Po pstryknięciu masy fotek z kwitnącym i roślinami oraz fontanną i kościółkiem w kilkunastu odsłonach, odmaszerowaliśmy do autobusu, gdzie Robert widząc nas zakrzyknął: "Polacy! Idziemy" oraz uświadomił nas że niewinne polskie "nie masz" to po hiszpańsku jakieś tajemnicze brzydkie słowo. Być może kitował, ale z wdziękiem.

Autobus dowiózł nas na wybrzeże, przy którym cumowały łódki. Robert kazał nam wtedy zdjąć buty i zostawić je na brzegu, bo jego kolega chce otworzyć sklep i przyda mu się towar. Co ciekawe, część z nas się zaczęła zastanawiać nad tymi słowami, ale na szczęście po chwili zakumaliśmy: to był żart!

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom