krajach czlonkowskich
wojtekstoltny

Co zrobić, jeśli dłużnik alimentacyjny, nie płaci alimentów, a przebywa za granicą?


Zależą o­ne od tego, w jakim kraju dłużnik przebywa oraz czy chcemy dochodzić egzekucji alimentów bezpośrednio w kraju pobytu dłużnika, czy też na miejscu w Polsce.



Polska związana jest konwencją nowojorską z 1956 roku, na mocy, której wierzyciel alimentacyjny ( a więc osoba uprawniona do alimentów lub jej przedstawiciel ustawowy- rodzice małoletniego dziecka) może zwrócić się do sądu w Polsce z wnioskiem, aby ten w jej imieniu przesłał do sądu w kraju pobytu dłużnika alimentacyjnego dokumenty upoważniające ten sąd czy inny organ zagraniczny do przeprowadzenia egzekucji, w celu uzyskania alimentów.



Aby uzyskać alimenty na tej podstawie, należy złożyć odpowiedni wniosek w sądzie okręgowym wydział cywilny właściwy wg miejsca zamieszkania wierzyciela alimentacyjnego, czyli osoby uprawnionej do alimentów. Wzory wniosków pobiera się w sądzie, prezentujemy tutaj także przykładowy wniosek, jednak może się o­n różnić, od tego, jaki jest potrzebny, np.ze względu na to, czy dziecko pochodzi z małżeństwa.



Do wniosku trzeba dołączyć pełnomocnictwo dla organu zagranicznego do dochodzenia alimentów za osobę uprawnioną oraz odpis wyroku zasądzającego alimenty dla celów obrotu zagranicznego.

(To nie może być zwykły odpis wyroku, składając wniosek o wydanie odpisu trzeba zaznaczyć, ze chodzi o odpis na potrzeby obrotu zagranicznego). Do wniosku należy dołączyć odpisy aktów urodzenia dzieci- zupełne dla dzieci pozamałżeńskich. Jeśli dzieci uczęszczają do szkoły, potrzebne będą także zaświadczenia ze szkoły. Jednak wszelkie potrzebne dokumenty, jakie sąd będzie wymagał, zależą w dużej mierze od okoliczności konkretnej sprawy. Dlatego też warto pytać w sądzie o te dokumenty, zanim przystąpi się do ich gromadzenia i składania. Pracownicy sądu, wyznaczeni do tego typu spraw, pomagają wypełniać wniosek i udzielają wyczerpującej odpowiedzi na pytania dotyczące potrzebnych dokumentów. Zobowiązują ich do tego przepisy prawa.



Od wniosku nie pobiera się opłat sądowych, jednak należy przygotować się do zapłaty za wydanie odpisu wyroku, odpisów aktów urodzenia dzieci i ewentualnie innych dokumentów. także sąd może zażądać notarialnie potwierdzonego podpisu na pełnomocnictwie, co oczywiście rodzi kolejne koszty. Ważne jest także i to, że we wniosku nalezy podać adres dłużnika alimentacyjnego w kraju, w którym przebywa. Nieznajomość adresu może znacznie utrudnić lub uniemożliwić ściągnięcie alimentów.



Druga możliwość dochodzenia alimentów z zagranicy wynika z rozporządzenia UE nr nr 44/2001, tzw. pierwszego rozporządzenia brukselskiego. Rozporządzenie to można stosować w stosunku do wyroków wydanych po 1 marca 2002 roku i tylko w krajach członkowskich UE, oprócz Królestwa Danii.



Zgodnie z nim, osoba, która posiada wyrok alimentacyjny wydany w jednym z krajów członkowskich, może starać się o jego wyegzekwowanie bezpośrednio w kraju, w którym przebywa dłużnik alimentacyjny. Właściwy miejscowo jest ten sąd, w okręgu, którego przebywa dłużnik alimentacyjny. Wnioskodawca wskazuje adres do doręczeń w okręgu sądu, do którego składa wniosek. Jeżeli prawo danego kraju nie przewiduje wskazywania takiego adresu, wnioskodawca wskazuje pełnomocnika do doręczeń. Dlatego istotne jest posiadanie adresu zamieszkania lub pracy dłużnika alimentacyjnego.



Wniosek, oczywiście w języku danego kraju, mozna wówczas złożyć bezpośrednio do organu zajmującego się egzekucją alimentów (przeważnie jest to sąd). Potrzebny będzie, więc wniosek o wyegzekwowanie alimentow oraz odpis wyroku sądu polskiego, przetłumaczony przez biegłego tłumacza, oraz przeważnie odpisy aktów urodzenia dziecka. Polski sąd wydaje specjalne zaświadczenie wg wzoru ustalonego rozporządzeniem. Można także w sądzie okręgowym wydział cywilny zgłosić się po pomocy prawną, tzn. poprosić, aby sąd polski przekazał taki wniosek wraz z dokumentami do odpowiedniego organu w kraju unijnym. Można wtedy także starać się o zwolnienie z kosztów sądowych, (czyli opłaty za tłumaczenie przysięgłe), jesli ktoś nie może ponieść tych kosztów bez uszczerbku dla utrzymania siebie lub swojej rodziny.



Uwaga: rozporządzenie nie obowiązuje w Danii.



Możliwa jest odmowa uznania przez sąd państwa obcego orzeczenia sądu innego kraju, jeśli jego uznanie byłoby sprzeczne z porządkiem publicznym lub jeżeli nie da się go pogodzić z wcześniejszym orzeczeniem bądź w sytuacji, gdy dokument wszczynający postępowanie nie został doręczony w stosownym czasie lub gdy druga strona nie wdaje się w spór.

autorka: mgr Anna Szul-Szywała

może sie komuś przydadzą te porady
artykuł pochodzi ze strony
http://www.kobietaiprawo.pl/alimenty-zza-granicy.html
2007-09-17 14:13:51
Alimenciarze nie schowają się za granicą

Należnych alimentów nie otrzymuje ok. 540 tys. dzieci.
Wielu niepłacących alimenciarzy wyjechało za granicę,
bądź to szukając pracy, bądź właśnie po to, by uciec komornikowi.
Wystarczy np. zmiana jednej litery w nazwisku, aby utrudnić poszukiwania

Wyroki alimentacyjne mają być egzekwowane w całej Unii bez potrzeby dodatkowych czynności przed miejscowymi sądami. W każdym kraju powstanie specjalny urząd, który będzie pomagał ustalić miejsce pobytu osób niepłacących alimentów.
Niepłacenie alimentów to od lat wielki problem społeczny. Szacuje się, że tego obowiązku nie przestrzega aż 300 tys. osób - co drugi zobowiązany
.Jak podaje "Rzeczpospolita", bardziej efektywną egzekucję alimentów ma przynieść rozporządzenie Rady i Parlamentu UE w sprawie prawa właściwego uznawania i wykonywania orzeczeń sądowych oraz współpracy w zakresie zobowiązań alimentacyjnych.
Ostatnio zaawansowany już projekt tej regulacji omawiano z inicjatywy polskiej eurodeputowanej prof. Genowefy Grabowskiej na konferencji w Brukseli. Jest szansa, że za rok stanie się on obowiązującym prawem. Unijne rozporządzenia obowiązują bowiem wprost we wszystkich państwach UE - nie wymagają wdrożenia do systemów krajowych tak jak dyrektywy.

A oto najważniejsze postanowienia tego aktu:
- Orzeczenia alimentacyjne wydane w jednym państwie UE będą uznawane i wykonywane we wszystkich innych państwach bez potrzeby stosowania dodatkowej procedury (stwierdzenia wykonalności)
-We wszystkich krajach UE będą utworzone centralne urzędy, które mają przekazywać sobie informacje w celu zlokalizowania dłużników oraz oszacowania ich majątków i środków finansowych,
- Wierzyciele alimentacyjni uzyskają możliwość zaspokojenia się bezpośrednio z wynagrodzenia za pracę lub z rachunków bankowych dłużników.
Komu komu i ile należy się alimentów - nadal będzie regulowało prawo wewnętrzne. Natomiast wspólne dla wszystkich państw członkowskich staną się zasady poszukiwania dłużników i wykonywania wyroków.

artykuł pochodzi ze strony: prawo.money.pl - nie podano Imienia i Nazwiska autora
http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiado ... 65931.html

Doskonały artykuł p. Tomasza Teluka. Zachęcam gorąco do przeczytania i -- w miarę możności -- do przyjęcia do wiadomości wszystkich uczestników forum.
Cytuję fragment:
" Mianowicie Brytyjczycy Matthew Elliott i David Craig we właśnie wydanej książce ‼Wielkie europejskie zdzierstwo. W jaki sposób skorumpowana, marnotrawna Unia Europejska przejmuje kontrolę nad naszym życiem” wyliczyli, że każdy obywatel eurosojuza traci na jego istnieniu, między innymi poprzez wyższe ceny, aż 2460 euro rocznie. Oznacza to gigantyczną kwotę 1219 mld euro rocznie, czyli około 10 proc. PKB tzw. Unii Europejskiej!
Chętnie bym się dowiedział, co przyjęli za punkt odniesienia
W jaki sposób została ona wyliczona? Autorzy podają:


1. Koszty związane z wypełnianiem przez przedsiębiorstwa unijnych regulacji – 600 mld euro
2. Koszty przedsiębiorstw związane z administrowaniem unijnych regulacji – 300 mld euro
3. Defraudacje VAT-u, ceł i innych podatków – 100 mld euro
4. Wysokie ceny produktów spożywczych – 50 mld euro
5. Urzędnicy w krajach członkowskich egzekwujący unijne normy – 35 mld euro
6. Unijne koszty administracyjne – 7 mld euro
7. Pozostałe unijne wydatki – 127 mld euro


A 100-tysięczna (jak wyliczyli autorzy książki) armia eurobiurokratów domaga się coraz więcej z kieszeni podatników."
Potwierdzili, że większe straty biurokracja przysparza swoją działalnością niż sama przeżera
Doskonały artykuł p. Tomasza Teluka. Zachęcam gorąco do przeczytania i -- w miarę możności -- do przyjęcia do wiadomości wszystkich uczestników forum.
Cytuję fragment:
" Mianowicie Brytyjczycy Matthew Elliott i David Craig we właśnie wydanej książce ‼Wielkie europejskie zdzierstwo. W jaki sposób skorumpowana, marnotrawna Unia Europejska przejmuje kontrolę nad naszym życiem” wyliczyli, że każdy obywatel eurosojuza traci na jego istnieniu, między innymi poprzez wyższe ceny, aż 2460 euro rocznie. Oznacza to gigantyczną kwotę 1219 mld euro rocznie, czyli około 10 proc. PKB tzw. Unii Europejskiej! W jaki sposób została ona wyliczona? Autorzy podają:


1. Koszty związane z wypełnianiem przez przedsiębiorstwa unijnych regulacji – 600 mld euro
2. Koszty przedsiębiorstw związane z administrowaniem unijnych regulacji – 300 mld euro
3. Defraudacje VAT-u, ceł i innych podatków – 100 mld euro
4. Wysokie ceny produktów spożywczych – 50 mld euro
5. Urzędnicy w krajach członkowskich egzekwujący unijne normy – 35 mld euro
6. Unijne koszty administracyjne – 7 mld euro
7. Pozostałe unijne wydatki – 127 mld euro


A 100-tysięczna (jak wyliczyli autorzy książki) armia eurobiurokratów domaga się coraz więcej z kieszeni podatników."
Wszystkie ważne decyzje w sprawach publicznych obywatele powinni podejmować BEZPOŚREDNIO. Korzystanie z "usług" pośredników, bez patrzenia im cały czas na ręce, prowadzi do przepaści.

Dobrym przykładem potwierdzającym tę prawdę jest aktualna sytuacja w największym państwie naszej globalnej wioski. Uwikłanie w kosztowne wojny, kryzys finansowy, nadmierny dług publiczny, wspomaganie banków a nie obywateli, miliardy wydawane na spektakl wyborczy, etc. Wszystko to się dzieje w kraju, który ma dwustuletnią tradycję i doświadczenie w stosowaniu, jak się niektórym wydaje, najlepszej odmiany demokracji pośredniej z większościową ordynacją wyborczą, z tzw. JOW –ami.

O obecnej sytuacji finansowej w USA pisze Jim Rogers: ‼.. obecne zadłużenie Stanów Zjednoczonych wynosi ponad 11 bilionów dolarów, co stanowi blisko 75 proc. amerykańskiego PKB, i w ostatnich latach zwiększa się co roku o kolejny 1 bilion dolarów. Oznacza to, że każdy Amerykanin - wliczając w to niemowlęta - ma 35 tys. dolarów długu, który zostanie z niego ściągnięty za pomocą podatków....”

Jak jest w UE ?

Inspiracją dla założycieli EWG (obecnej UE) Roberta Schumana, Konrada Adenauera, Charles’a de Gaulla, Winstona Churchilla, Paula Valerery’ego i in. była Szwajcaria. Valery stwierdził: ‼Szwajcaria to wyspa, wysepka pokoju, wolności prosperity. Prawdziwie błogosławiona ziemia. ... potrafi rozwiązać prawie wszystkie problemy, które od stuleci są nieszczęściem Europy...” Wzięli rozwiązanie od prymusa lecz niestety nie zaadoptowali od Helwetów najważniejszego. Ich systemu politycznego.

Obecnie UE to terytorialnie i administracyjnie duża Szwajcaria – politycznie zbiurokratyzowany luźny związek. Nie ma wspólnej polityki zagranicznej, nie ma wspólnej polityki energetycznej, nie ma skutecznego podejmowania decyzji. Tzw. przywódcy krajów członkowskich mają na uwadze swoje partykularne interesy a nie rozwiązania dobre dla całej UE. Najważniejsza dla nich jest opinia (interes) ich krajowych wyborców. To jest zrozumiałe - od tego zależy ich ‼To be, or not to be”. Nie potrafią porozumieć się w wielu istotnych dla UE sprawach.

Jak jest u nas ?

U nas jest tak jak wszędzie, gdzie rządzą pośrednicy. Nadmiar igrzysk i brak nadziei na lepsze jutro. Podstawowym sposobem zdobycia władzy jest skuteczna reklama, populizm i nierealne obiecanki. Mądrość ludowa ‼Zgoda buduje, niezgoda rujnuje” jest dla tzw. elit politycznych przeszkodą w karierze. Trwa permanentna wojna na górze. Mamy ogólnonarodowy spektakl polityczny i jesteśmy coraz biedniejsi. Nasze zadłużenie, które generują nam ‼elity” rośnie równie szybko jak w USA oraz w innych krajach rządzonych przez pośredników.
Nie powinniśmy łudzić się, że jakoś to będzie. Jeśli nie weźmiemy spraw publicznych w swoje ręce jak to robią od ponad 150 lat Helweci to wkrótce obudzimy się na śmietniku historii. Jeśli nie połączymy sił i solidarnie nie powiemy naszym pośrednikom: Stop wodzenia nas za nos. Chcemy o swoich sprawach decydować sami tak jak to robią Szwajcarzy. Artykuł 4 naszej/waszej Konstytucji daje nam takie prawo. Przyłącz się do naszej inicjatywy – stowarzyszenia DEMOKRACJA BEZPOŚREDNIA. http://www.demokracjabezposrednia.org
Czy to może kogoś tutaj zainteresować?...


27.12.2008 - artykuły i eseje

Traktat Lizboński: instrukcja dla początkujących


Codziennie zadziwia mnie teraz, iluż ludzi pyta mnie, co to jest ten Traktat Lizboński. A ilu z nich przyznaje, że nie potrafią powiedzieć o nim nawet kilku prostych słów swoim dzieciom czy dziadkom. I wszyscy dodają: gdyby Pan nam to tak w prosty sposób objaśnił. Prosto się nie da, ale spróbuję to zrobić.

1. Unia Europejska (teraz UE, wcześniej Wspólnota Europejska WE, dawniej Europejska Wspólnota Gospodarcza, EWG) definiowana jest na podstawie traktatów [umów] zawartych między państwami członkowskimi. Nazywane są one zazwyczaj od miejsc, gdzie zostały przyjęte. Pierwszym był Traktat Rzymski w 1957 roku. Natomiast ostatnim był Traktat z Nicei z roku 2001.

2. Wszystkie traktaty - z wyjątkiem pierwszego – są rozwinięciem i zmianą traktatów wcześniejszych, same zatem nie mają sensu. Nie można ich wręcz zrozumieć, jeśli nie mamy obok siebie traktatu ostatniego.
Każdy traktat oznacza tu drobne, tu zasadnicze posunięcie procesu integracji europejskiej w kierunku większej i większej unifikacji i centralizacji, a ku osłabieniu pozycji i kompetencji państw członkowskich.

3. Radykalną innowacją miał być traktat, który był też inaczej nazwany - Traktat Konstytucyjny (lub Konstytucja Europejska) z roku 2004. Za nas [Czechów – dop. tł.] podpisał go premier Gross. Traktat ten był dokumentem odmiennym, tak pod względem treści (ogromna liczba zmian) jak i formy (był tekstem całkowitym, który zastępował wszystkie wcześniejsze umowy). Doprowadziło to - wraz z użyciem słowa Konstytucja w jego tekście i nazwie – do tego, że do jego zatwierdzenia wymagane było w szeregu krajach powszechne referendum. Wyniki znamy: traktat ten został w 2005 roku odrzucony w referendach we Francji i Holandii.

4. W ramach niemieckiej prezydencji UE w pierwszej połowie roku 2007, kanclerz Merkel udało się przekonać państwa członkowskie (w tym Republikę Czeską, reprezentowaną przez premiera TopolĂĄnka), że "wadą" Traktatu Konstytucyjnego były zaledwie:

- jego forma, ponieważ Konstytucja została napisana jako tekst całościowy. Dzięki temu można było ją przeczytać i zrozumieć;

- i kilka zanadto uderzających w oczy rzeczy, które przypominały, że UE staje się państwem (flaga, hymn, prezydent, święto narodowe, itd.) i przestaje być organizacją międzynarodową.

Dlatego zaproponowała przepisać Traktat Konstytucyjny jako zupełnie inny tekst, w formie poprawek do istniejących traktatów. Ta metoda została przyjęta w czerwcu 2007 a ponieważ tekst był dopracowywany aż w drugiej połowie tegoż roku w ramach prezydencji portugalskiej, otrzymał nazwę Traktat Lizboński.

cd. ew. nastąpi

Mam grać dalej?

SB lubilo samo sie demontowac, lubilo walczyc same z soba i bylo tak przebiegle w swoich knowaniach, ze wymyslilo, iz najlepsza droga do budowy socjalizmu, bedzie jego demontaz[...]
Koncesje, zakazy, nakazy
To jak z tym demontażem?

[ Dodano: 1 Luty 2008, 08:56 ]

Póki co opozycja parlamentarna w słowackiej Radzie Narodowej zablokowała ratyfikację Traktatu Reformującego. http://tiny.pl/lgklpoprzemy Traktat, jeśli wycofacie nowelizację prawa prasowegoZamienił stryjek
Siekierkę na kijek.
A w Polsce 64% obywateli uważa, że sprawy Unii Europejskiej Czyli wydaje im się, że Unia Europejska istnieje. Proponuję zbadać, ilu obywateli uważa, że w dobrym kierunku idą sprawy Atlantydy.
idą w dobrym kierunku - wynika z najnowszych badań Eurobarometru. W krajach członkowskich, średnio taką opinię podziela około 40% ankietowanych.

[ Dodano: 1 Luty 2008, 08:58 ]

Henryk Pajak " Prosto w slepia " str. 8

" - W wyniku napasci i okupacji Polski przez Niemcy hitlerowskie, Polska poniosla straty w wysokosci - jak to obliczyl prof. Alfons Klafkowski - ponad 500 miliardow dolarow. A co stracilismy w wyniku najazdu Unii Europejskiej na Polske. Posluzmy sie ustaleniami prof. Ryszarda Henryka Kozlowskiego i wspolautora jego analiz, mgr inz. Aleksandra Nowaka. Wedlug roznych zrodel, Polska na tej inwazji Unii Europejskiej na Polske stracila od 600 miliardow do 2 bilionow USD !

D. Kosiur "Bilans kosztow czlonkostwa Polski w UE"
"Mysl Polska" nr 30 - 31 z 23 VII 2006"
Proszę o link.
Póki co opozycja parlamentarna w słowackiej Radzie Narodowej zablokowała ratyfikację Traktatu Reformującego. http://tiny.pl/lgkl
A w Polsce 64% obywateli uważa, że sprawy Unii Europejskiej idą w dobrym kierunku - wynika z najnowszych badań Eurobarometru. W krajach członkowskich, średnio taką opinię podziela około 40% ankietowanych.
a jednak nam nie pasuje - europejska "obyczajowosc" nie w Polsce

dla koneserow - stanowisko AI w sprawie:

- Nie możemy zgodzić się na "Europę dwóch prędkości" w dziedzinie praw człowieka. (...) Zezwolenie na zastrzeżenia w zakresie praw człowieka sprawi, że polityka UE wobec państw kandydackich i innych, w której mocno akcentuje się prawa człowieka będzie pozbawiona moralnej legitymacji, jaką daje przestrzeganie wspólnych, wysokich standardów wewnątrz Unii - czytamy w oświadczeniu przekazanym w środę PAP

a jakby ktos niewiedzial oco chodzi z "prawami czlowieka"..:

[url=http://prawica.net/node/7515]Według raportu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy kreacjoniści są niebezpiecznymi "religijnymi fundamentalistami", którzy propagują "formy religijnego ekstremizmu", jakie "mogą stać się zagrożeniem dla praw człowieka". Raport ten dodaje również, że przyjęcie nauki ewolucjonizmu "jest kluczowe dla przyszłości naszych społeczeństw oraz naszych demokracji".

"Kreacjonizm, który zasadza się na zaprzeczeniu ewolucji gatunków poprzez selekcję naturalną, przez długi czas był zjawiskiem niemal wyłącznie amerykańskim" – czytamy w raporcie – "dziś natomiast wciska się również i do Europy i wywiera wpływ w kilku krajach członkowskich Rady Europy. […] Teorie kreacjonistyczne odpowiedzialne są za rozwój wszelkiego rodzaju fundamentalizmu i ekstremizmu, równoznacznego z najzajadliwszymi atakami na prawa człowieka. Totalne odrzucenie nauki to z pewnością jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla praw człowieka i obywatela. […] Wojna z teorią ewolucji oraz z jej orędownikami najczęściej ma swój początek w formach religijnego ekstremizmu, który blisko jest związany z ruchami politycznymi skrajnej prawicy. Ruchy kreacjonistyczne posiadają rzeczywistą siłę polityczną. Faktem jest, że obrońcy ścisłego kreacjonizmu koniecznie chcą zastąpić demokrację teokracją. […] Jeśli nie będziemy dostatecznie ostrożni najważniejsze wartości Rady Europy staną w obliczą bezpośredniego zagrożenia ze strony fundamentalistów kreacjonistycznych".[/url]
Unia Europejska chce od przyszłego roku wydłużyć dopuszczalny tygodniowy czas pracy w krajach członkowskich z 48 do 65 godzin. Obecnie podstawowy czas pracy w większości państw UE wynosi 40 godzin tygodniowo.
Ale Bruksela nie zamierza dawać pracodawcom władzy absolutnej nad podwładnymi. Nie będą mogli przedłużać czasu pracy w każdym tygodniu. Podstawowy obecnie obowiązujący przepis pozostaje bowiem bez zmian - pracownik bez dopłaty za nadgodziny może pracować tylko 160 godzin w miesiącu (co równo daje cztery tygodnie po 40 godzin). Nowe dyrektywy dają więc możliwość wydłużenia czasu pracy w jednym tygodniu, ale równocześnie zobowiązują pracodawcę do zmniejszenia poniżej 40 godzin w kolejnym lub dania zatrudnionemu dni wolnych.
całość artykułu: http://finanse.wp.pl/POD,17,wid,10181669,prasa.html

i co wy na to?
Tak działa UE, w krajach członkowskich dealerzy muszą płacić kosmiczne pieniądze na rzecz ochrony środowiska i to na prawdę potrafi w horrendalny sposób podnieść koszty sprzedaży - bo nie oszukujmy się, głównie za to płacą konsumenci ostateczni, czyli przyszli nabywcy takowych aut...

Inna sprawa (akurat nie w stosunku do BMW, ale np. Fordów, Hond, aut z GMC - np. Oplów, Toyot, Lexusów, Nissanów, itp), że te auta są produkowane na rynek amerykański z innymi silnikami (mogą mieć taką samą moc i pojemność, ale emisja CO2 będzie 3x wyższa niż maksymalna norma w UE)...

Z jednej strony to dobrze bo Europa jest znacznie gęściej zaludniona, przynajmniej tam gdzie aut jest najwięcej (Niemcy, Francja, kraje Beneluksu) i gdyby nie tak restrykcyjne przepisy to największe europejskie metropolie 365 dni w roku wyglądały by jak Londyn w grudniu '52... Amerykanie za jakiś czas pożałują tak beztroskiego podchodzenia do spraw związanych z ochroną środowiska...

A taką ciekawostką jest fakt, że USA produkuje ponad połowę CO2 i innych trujących gazów wypuszczanych do atmosfery (nawet więcej niż Indie i Chiny razem wzięte - chociaż to akurat za kilka lat się zapewne zmieni)...

Ale to taki mały OT...
Nie ma podstaw do budowy Zintegrowanego Systemu Informacji o Nieruchomościach (ZSIN), na który wydaliśmy już ponad 150 mln zł, a kolejne 770 mln zł czeka na rozdysponowanie - twierdzi Główny Urząd Geodezji i Kartografii.

- Nie została uchwalona ustawa o katastrze, nie ma więc potrzeby budowy takiego systemu - powiedział w czasie posiedzenia Sejmowej Komisji Infrastruktury Jerzy Albin z Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii.

Kataster jest potrzebny, by od stycznia 2007 roku, jak planowano, zaczął obowiązywać zróżnicowany podatek od nieruchomości. Ma on zastąpić dotychczasowy, obliczany od powierzchni posiadanej nieruchomości. Wysokość podatku katastralnego będzie zależeć od wartości nieruchomości. Podatek katastralny istnieje w krajach UE, ale Unia nie wymaga wprowadzenia go we wszystkich krajach członkowskich.

Polska zobowiązała się już w 1998 roku, w dokumencie unijnym "Partnerstwo dla członkostwa z Polską", do takich zmian w prawie, by możliwe było prowadzenie ewidencji gruntów i budynków (katastru nieruchomości).

Do tej pory jednak, choć wydaliśmy przez pięć i pół roku 151,2 mln zł na budowę ZSIN, nie wiadomo, jak system będzie wyglądał i czy będzie odpowiadał na zapotrzebowanie przewidziane w ustawie o katastrze. Po przeprowadzonej pod koniec 2005 roku kontroli, NIK negatywnie ocenił budowę systemu. Stwierdził, że Główny Urząd Geodezji nie był do tego przedsięwzięcia przygotowany, a swoje zadania realizował nierzetelnie. NIK miał wówczas zastrzeżenia do ministra infrastruktury, który zdaniem izby nie sprawował właściwego nadzoru. Termin uruchomienia pełnego ZSIN, pierwotnie zaplanowany na 2010 rok, przesunięto wówczas o 8 - 9 lat.

Na budowę systemu informacji o nieruchomościach mamy przeznaczyć jeszcze ok. 770 mln zł, w tym 530 mln zł właśnie na utworzenie katastru. Reszta ma być wydana na informatyzowanie ksiąg wieczystych oraz ewidencji podatkowej nieruchomości.
Żródło:Rzeczpospolita
17 listopada 2008

>>>
http://www.ryszardczarnec...g_tresc&id=1659

Ciemne strony euro
W europarlamencie powiało znaną skądinąd z kraju propagandą sukcesu. Mieliśmy debatę "rocznicową" z okazji 10-lecia powstania "eurolandu", czyli "unii gospodarczej i walutowej". Do tej eurobeczki miodu pozwoliłem sobie dodać kilka swoich kropel dziegciu. Oto tekst mojego wystąpienia:

"(…) Macie Państwo pecha, zwłaszcza Pan Premier Juncker. Dzisiejsza debata o sukcesach eurolandu odbywa się w momencie, gdy Eurostat (czyli europejski odpowiednik naszego GUS - dop. mój) ujawnił początek recesji w krajach mających wspólną walutę. Powinno skłaniać to raczej do samokrytycyzmu, a nie nieprzytomnej propagandy sukcesu.

W raporcie autorzy chwalą spadek bezrobocia - co prawda w ciągu 9 lat raptem tylko nieco ponad 1.5 % - ale przecież prognozy mówią o znaczącym wzroście bezrobocia w strefie euro w roku przyszłym!

Ale jest też mało przyjemna druga strona medalu, podkreślona zresztą w raporcie: wyraźnie niezadowalający wzrost gospodarczy oraz istotne zmniejszenie wydajności pracy - z 1.5 % w latach 90. do 0.75 % w ostatniej dekadzie.

Jak widać euro nie jest ani receptą-panaceum na wszystkie problemy ekonomiczne, ani też instrumentem pozwalającym z definicji na szybszy rozwój gospodarczy i większy dobrobyt niż w krajach członkowskich UE będących poza strefą euro - przykład Szwecji, Danii, a zwłaszcza Wielkiej Brytanii jest tu bardzo wymowny."

Niech nasi euroentuzjaści - i ci cyniczni i ci bezrozumni - potraktują te słowa i te dane jako kubełek zimnej wody…

***

Spotkałem dziś na "European Development Days" w Strasburgu, podczas których reprezentowałem Parlament Europejski byłego wiceministra finansów, zastępcę Leszka Balcerowicza w pierwszych rządach III RP - Marka Dąbrowskiego. Dąbrowski, euroentuzjasta i zdecydowany zwolennik euro, powiedział mi (w rozmowie brał udział jeszcze jeden dziennikarz) z minorową miną, że za jego życia euro do Polski nie będzie wprowadzone… Pozostaje mi życzyć panu Markowi bardzo długiego życia!

***

Ekonomiczny cytat miesiąca: prof. Leszek Balcerowicz, znany prorok gospodarczy, na pytanie "Gazety Wyborczej" (10.11.2008) "Zdążymy z euro w 2012 r.?" odpowiada niczym Pytia Delficka: "Staram się nie wikłać w odnoszenie do konkretnej daty"…

A to bardzo ciekawa zmiana u pana Balcerowicza: jeszcze w 2001 roku zapowiadał (ku osłupieniu wielu), że Polska do strefy euro wejdzie w roku 2006 lub 2007! Mamy 2008, a euro w Polsce, owszem jest, ale w kantorach. Były prezes NBP wygłupił się setnie, nie jedyny zresztą raz, ale jakoś miłosiernie nikt mu tego nie wypomina. To jasne, bo dla "salonu" i dla części elit mądrość Balcerowicza jest niczym dogmat Kościoła katolickiego o Wniebowstąpieniu Matki Boskiej: niewzruszalny. Stąd też litościwe milczenie na temat bzdur, którymi karmił naród w przeszłości.

Nic więc dziwnego, że Alfa i Omega polskiej ekonomii nie chce dziś mówić o żadnych datach, żeby nie zaliczać więcej kompromitujących wpadek.

Balcerowicz nie musi odejść, bo już, na szczęście, odszedł. Wystarczy, żeby nie przedstawiał fałszywych prognoz, nie kłamał i nie patrzył z góry na tych ekonomistów, którzy ośmielają się mieć inne zdanie niż Jego Wielkość.
Eminencje, Ekscelencje, Wielebni Księża, Ojcowie zakonów męskich,
Siostry zakonów żeńskich!
Wielce Szanowni Obywatele Państw Członkowskich Unii Europejskiej!
Wielce Szanowny Pan Hans-Gert Poettering, Prezydent Parlamentu
Europejskiego!
Wielce Szanowni Parlamentarzyści Parlamentu Europejskiego!
Wielce Szanowni Prezydenci Państw Członkowskich UE!
Wielce Szanowni Parlamentarzyści Państw Członkowskich UE!
Wielce Szanowni Premierzy Rządów Państw Członkowskich UE!
Według informacji Centrum Informacji Unii Europejskiej w Warszawie
zarówno Traktat z Lizbony (2007r.), jak i Karta Praw Podstawowych Unii
Europejskiej (2007r.) będą wydrukowane dopiero w kwietniu 2008r.
Fakty te świadczą jednoznacznie, że zarówno Polacy, członkowie
społeczności UE, jak i inni członkowie tej społeczności nie mają
szerokiego dostępu do informacji o Traktacie i Karcie, mimo,że odbywają
się ratyfikacje tych dokumentów w różnych krajach członkowskichUnii
Europejskiej, a termin zakończenia ratyfikacji jest przewidziany przez
władze UE na koniec 2008r.
W e-mailu z dnia 16 lutego 2008r. do Pana Prezydenta Parlamentu
Europejskiego , zatytułowanym
"skandal globalny", uznałem, że poprzez blokowanie, opóźnianie i
utrudnianie dostępu do tych dokumentow, Parlament Europejski złamał
ustanowione przez Unię Europejską prawo w samym Traktacie z Lizbony, jak
i w następujących artykułach Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej :
a) Preambuła
b) Tytuł I Godność
art. 1 Godność człowieka
art. 11 Wolność wypowiedzi i informacji
c) Tytuł III Równość
art. 20 Równość wobec prawa
art. 21 Niedyskryminacja
d) Tytuł V Prawa obywatelskie
art. 41 Prawo do dobrej administacji
art. 42 Prawo dostępu do dokumentów
W odpowiedzi otrzymałem e-mail z dnia 3 marca 2008r. od Pana Jean-Louisa
COUGNON , Kierownika Wydziału w Parlamencie Europejskim, Sekcji
Korespondencji z Obywatelami , Poczcie Obywatela przygotowany na
polecenie Prezydenta Parlamentu Europejskiego następującej treści:
" Traktat z Lizbony ma na celu zmianę obecnie obowiązujących traktatów
UE i WE. Ponieważ traktat ten przechodzi obecnie proces ratyfikacji w 27
państwach członkowskich , który to proces odbywa się w trybie określonym
w krajowych przepisach konstytucyjnych, instytucje Unii Europejskiej -
znaczy Parlament, Rada i Komisja Europejska zdecydowały o wstrzymaniu
prac nad ujednoliconą wersją traktatów do czasu zakończenia krajowych
procedur ratyfikacyjnych".
Ta wypowiedź urzędnika Parlamentu Europejskiego potwierdza to, że
Parlament Europejski, Rada i Komisja Europejska świadomie i z
premedytacją złamały prawo ustanowione przez siebie.
W dniu 22 lutego 2008r. Pan Ryszard Czarnecki, poseł R.P. do Parlamentu
Europejskiego skwitował to jednym zdaniem w swoim blogu - "
Euroadministracja, ale też i obecny rząd te regulacje unijne pogwałciły
i to bezceremonialnie".Konsekwencją tego może być tylko jedno:
Każdy Parlamentarzysta Parlamentu Europejskiego, każdy Prezydent Państwa
Członkowskiego UE, każdy Parlamentarzysta Państwa Członkowskiego UE,
który złamał lub łamie prawo poprzez uniemożliwienie, utrudnienie lub
opóźnianie przeprowadzenia społeczności UE ogólnonarodowych referendów w
sprawie ratyfikacji Traktatu z Lizbony, musi się liczyć z
ogólnospołecznym BRUTALNYM BOJKOTEM w całej Europie i na świecie przy
kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego , na Prezydenta danego
Państwa Członkowskiego UE i do Parlamentów Państw Członkowskich UE.
Szczęść Boże Z poważaniem
Zbigniew Dmochowski, dr hab. inż., em. prof.P.B. - WILNIANIN
Wczoraj we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej obchodzony byl Dzień Europy – rocznica Deklaracji Schumana. Z tej okazji Austria zorganizowała projekt „Cafe Europa”, w ramach którego odbyło się 27 literackich spotkań we wszystkich 25. krajach UE, Bułgarii oraz Rumunii. Ich tematem była przyszłość Europy. Natomiast z okazji tego dnia audycje w Polskim Radiu Wrocław
>>> http://www.radio.wroclaw.pl/

poprowadzili eurodeputowani: Jacek Protasiewicz, Konrad Szymański oraz Ryszard Czarnecki. W trakcie trzygodzinnego programu poseł Czarnecki udzielał słuchaczom rad jak korzystać z możliwości, które daje nam przynależność do Unii.
Witam

Od sierpnia jestem wraz z mężem właścicielką 8 metrowego jachtu zakupionego w Szwecji, konkretnie w Sztokholmie. Chętnie podzielę się informacjami na temat operacji kupna, sprowadzenia i rejestracji.

1. i 2. nic nie mogę powiedzieć ponieważ naszą łódkę sprowadziliśmy drogą morską (nie na promie :) )
3. Nie ma żadnych opłat
4. Wszystkie potrzebne dokumenty wymienione są tutaj
http://www.pya.org.pl/pzz/page.php?action=540
W Szwecji nie ma rejestru jachtów wobec tego odpada problem wyrejestrowywania i potwierdzania poprzednich nazw. PZŻ nie uznaje dokumentów w postaci folderu jachtu gdzie podane są wymiary. Honorowane są tylko: dokument wystawiony przez rzeczoznawcę, świadectwo pomiarowe lub certyfikat zgodności CE. Namiary na rzeczoznawców http://www.pya.org.pl/pzz/page.php?action=769 . Koszt zaświadczenia o wymiarach to 50 PLN.
Aby uniknąć tłumaczenia umowy kupna przez tłumacza przysięgłego (koszty wbrew pozorom są spore) należy sporządzić ją na jednej kartce w taki sposób, aby po jednej stronie był tekst w języku szwedzkim, a po drugiej dosłowne tłumaczenie w języku polskim. Podpis sprzedający i kupujący składają po obu stronach.
Kuriozalny wydaje się być wymóg zaświadczenia (PZŻ w wypadku jego braku odsyła dokumenty), o którym mowa w rozporządzeniu Ministra infrastruktury :

"2. Jeżeli jacht został sprowadzony z państwa członkowskiego Unii Europejskiej, warunkiem zarejestrowania jachtu jest dołączenie do wniosku zaświadczenia wydanego przez właściwy organ, potwierdzającego:

1) uiszczenie podatku od towarów i usług lub

2) brak obowiązku, o którym mowa w pkt 1. "

Koszt takiego zaświadczenia to 150 PLN w sumie za nic :[. Przecież Polska od 1 maja 2004 jest członkiem UE i cytując za Ministerstwem Finansów "Zwykli konsumenci (nie podatnicy VAT-przyp. aut.) zostali w ogóle uwolnieni od konieczności ponoszenia jakichkolwiek formalności podatkowych w kraju, do którego przywożą zakupione w innych krajach członkowskich towary. To właśnie ostateczni konsumenci w pełni mogą korzystać z idei Jednolitego Rynku, ze swobody wyboru państwa zakupu towarów". Spróbuję całą sprawę wyjaśnić, a może coś wiecie na ten temat albo macie znajomych prawników lub doradców podatkowych.
5. W Szwecji, oprócz podpisania umowy, nic nie trzeba załatwiać.
6. O podatku VAT napisałam w odpowiedzi na 4. podatek od czynności cywilno- prawnych nie obowiązuje ponieważ przedmiot transakcji znajdował się poza terytorium RP i umowa została podpisana poza Polską.
Jeżeli macie jakieś inne pytania chętnie odpowiem.

w najbliższych nam geograficznie, ekonomicznie i klimatycznie krajach członkowskich UE.
Fiolito. Napisz jeszcze, że ustrojowo i będziemy w domu... Zastanów się może nad tym co napisał Hun o równaniu w górę bądź w dół.

Fiolito, poszukaj sobie. Czy ja mam na plecach dużą niebieska tablicę z literka "i"? Powoływałeś się na sytuację w UE, twierdząc, że jesteśmy ewenementem na skalę unijną. Zatem pytam, jak wygląda sytuacja w najbliższych nam geograficznie, ekonomicznie i klimatycznie krajach członkowskich UE.
Wiesz, ale nie powiesz, czy bluffowałeś?

Jurku, zamierzasz obrączkować młode czy oszczędzisz im tego?

Zozolko, one już mają – niestety – „kajadanki“, bo te trzeba zakładać już w piątym dniu po wykluciu:)

W zeszłym roku zapisałem się do Niemieckiego Związku Hodowców Kanarków (DKB) i jestem zobowiązany stautem do obrączkowania moich piskląt, szczególnie tych, które zamierzam dalej hodować.

Zresztą akurat jeśli chodzi o sprzedaż młodych ptaszków, to znakomitej większości kupców zależy na tych obrączkach, bo tylko one są gwarancją kupna rzeczywiście młodego ptaszka, no i zawsze można po numerze odnaleźć hodowcę, co czasem też nie jest bez znaczenia, zwłaszcza w wypadku kupującego, który zamierza hodować jakąś konkretną rasę i chciałby dowiedzieć się czegoś bliższego o przodkach swojego nowego kanarka itd.

Ja np. prowadzę bardzo szczegółową ewidencję wszystkich moich kanarków, z opisem lęgów, rasy, wyglądu i „charakteru” poszczególnych ptaszków, właśnie po to, aby w razie czego służyć innym informacją. Każdy mój kanarek ma swoją metryczkę ze zdjęciem i własną historią. Tak będzie też w wypadku nowowyklutych, tegorocznych piskląt. Każdy kupujący bezpośrednio u mnie ptaszka, dostanie wydruk takiej metryczki:)

Co do obrączek, to jest taka zasada, że w każdym roku obowiązuje inny kolor, więc ptaszka nie trzeba nawet łapać w ręce, żeby wiedzieć z którego jest roku. Tą zasadę wprowadziła zdaje się Światowa Organizacja Ornitologiczna(COM - Confederation Ornithologique Mondiale) i ona obowiązuje we wszystkich krajach członkowskich, także w Polsce.

W zeszłym roku (2006) obowiązującym kolorem był czerwony, w tym roku obrączki są czarne.

Oczywiście każdy kto kupi u mnie ptaszka i nie będzie mu zależało na tych wszystkich wiadomościach, a kanarki zamierza hodować zupełnie prywatnie i amatorsko, będzie mógł po prostu zdjąć moją obrączkę; te niemieckie są z bardzo miękkiego metalu i dają się stosunkowo łatwo przeciąć, nawet nożyczkami do paznokci czy szczypczykami do skórek... Naturalnie można też poprosić o to weterynarza...

Pozdrawiam

Jurek

Ps. Mój numer hodowcy: 30/9909 (w razie, gdyby któryś z ptaszków trafił jaikmś cudem także do Polski i kupił go jakiś nasz forumowicz czy forumowiczka:)
ęKiedyś prasa (jeśli dobrze pamiętam, było to w Stanach Zjednoczonych) doniosła o odkryciu kontenera ze zwłokami dzieci abortowanych, przewożonego do zakładu produkującego kosmetyki; dokonano wtedy uroczystego pogrzebu tych dzieci.

http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr369/17-wdr.htm

ęWedle ostatnich danych (luty 2003 r.) na całym świecie dokonuje się około 50 milionów aborcji rocznie. W takiej sytuacji firmy medyczne i kosmetyczne zaczęły swoiste polowanie na usunięte płody, jako cenny materiał, który można wykorzystać, zamiast wyrzucać do kosza. Kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych rozesłano do lekarzy ginekologów wspaniale wydane broszurki firmy Opening Lines. W apelu do lekarzy położników czytamy tam na pierwszej stronie: Damy Ci radę, jak zmienić trudną decyzję Twojej pacjentki na coś cudownego i pożytecznego. Zachęceni tym wstępem lekarze mogą przeczytać, że istnieje możliwość sprzedaży usuniętych płodów. Muszą być one jednak nienaruszone, nie uszkodzone, nie pocięte. W jaki sposób można dokonać takiego zabiegu, dowiedzieć się mogą lekarze na darmowych szkoleniach, na które zaprasza ginekologów firma Opening Lines. Firma ta skupuje w całych Stanach Zjednoczonych (w których dokonuje się dziennie około 1500 aborcji) usunięte płody. Najbardziej cenne i "chodliwe" są: wątroby płodu (150 dolarów sztuka), nieuszkodzone oczy (250 dolarów para), nerki, serce, kości etc.

http://www.opcja.pop.pl/numer18/18kon.html

ęBarbarzyńskie praktyki w krajach UE
We wszystkich krajach członkowskich UE, za wyjątkiem Irlandii, doprowadzono do legalizacji zabijania poczętych dzieci. Obrońcy życia są wstrząśnięci nie tylko samą zbrodnią zabójstwa, ale również faktem bezczeszczenia zwłok zabijanych dzieci. Oto kilka faktów:
- we Francji firmy kosmetyczne wykorzystują zwłoki nienarodzonych dzieci do produkcji kosmetyków;
- Niemcy wykorzystali do ulepszenia asfaltu na autostradzie pod Berlinem ok. 50 tys. ton odpadów, z których część stanowiły zwłoki nienarodzonych dzieci;
- Anglicy wprowadzili w latach osiemdziesiątych do londyńskich szpitali rozdrabniarki do odpadów kuchennych - w celu "rozczłonkowania" ciał zabitych dzieci, ponieważ zwłoki nienarodzonych, nie poddane tej procedurze, zatykały rury kanalizacyjne (w Anglii "dopuszcza się" zabijanie dzieci nawet w 6 miesięcy od poczęcia).

http://www.naszawitryna.pl/europa_590.html

http://pl.wikinews.org/wiki/Chiny:_Kosmetyki_ze_sk%C3%B3ry_zabitych_wi%C4%99%C5%BAni%C3%B3w

Pozostaje jednak wciąż nierozwiązany problem od którego jak zaznaczyłem powinno rozpocząć się tę dyskusję. Rodzice chcą? Czemu nie! Jednak niech za to płacą. Drodzy katolicy - to Wasza sprawa - doprowadzenie do sytuacji w której ten problem zostanie wręszcie rozwiązny Przecież płacą - podatki. Prawie we wszystkich krajach UE nauka religii odbywa się w szkołach, a nauczyciele religii opłacani są przez państwo. Płacą podatki i korzystają z podatków innych, którzy nie są w żadnym stopniu zainteresowani edukacją religijną danego obrządku. Uważasz to za słuszne? Jeśli tak - to żaden z Ciebie uczeń Chrystusa. Nie wspomniałeś, że w krajach Unii (np w Niemczech) jest osobny podatek na związek wyznaniowy. Gdy się zatrudniasz wypełniasz deklarację. Deklarujesz się czy jesteś np. katolikiem i zgadzasz się na odprowadzenie podatku. Gdy deklarujesz się jako ateista - nie odprowadzany jest podatek na jakikolwiek związek wyznaniowy. Pieniądze te zostają w Twojej kieszeni.

Próbujesz jak widzę manipulować. Równie dobrze można by powiedzieć - w Chinach dokonuje się masowych egzekucji - w Polsce też powinniśmy rozstrzeliwać ludzi na stadionach z wypełnionymi trybunami. W Holandii, Izraelu, Belgii, Szwajcarii zalegalizowano eutanazję - musimy zalegalizować ją w Polsce. Legalizuje się też homoseksualne związki partnerskie, którym zezwala się nawet na adopcję dzieci - dlaczego nie zrobić tego samego w kraju nad Wisłą? Spośród 15 krajów członkowskich UE w 14 państwach można w praktyce dokonywać aborcji na żądanie kobiety... Itd., itd. Jeśli to wszystko będzie rzeczywistoscią także polską - też będziesz siedział cicho i pochwalał? Czym różni się zmuszanie kogoś do łożenia środków finansowych na coś, co powinno być wyrazem wolności swiatopoglądowej od innego zła w katolickim pojmowaniu? Będziesz patrzył spokojnie jeśli ktoś na Twoich oczach będzie okradany, a nawet pochwalał ten akt jedynie dlatego, że Ty kiedyś sam byłeś ofiarą złodziejstwa?
Hitem dzisiejszej informacji biznesowej jest to:
>>
Co to jest cielęcina?
21.09.2006 13:51

Cielęcina ze szparagami. Fot.: Grażyna Wójcik / Agencja SE/East News

Co to jest cielęcina? - zastanawia się Komisja Europejska. Bruksela proponuje wprowadzenie wspólnej definicji tego rodzaju mięsa w całej Unii Europejskiej, "by zapewnić konsumentom pełną informację".

Sprawa wcale nie jest błaha. Niby każdy z nas wie, co to jest cielęcina, ale, jak się okazuje, łatwo możemy zostać zmanipulowani w sklepie mięsnym. W Unii Europejskiej nie ma odpowiednich przepisów, które regulowałyby kwestię, kiedy mięso jest jeszcze cielęciną, a od kiedy powinno być klasyfikowane jako wołowina.

Komisja Europejska stwierdziła, że producenci w różnych krajach "cielęciną" nazywają co innego. Dlatego postanowiła zapytać samych zainteresowanych, czyli konsumentów, co sami uważają za cielęcinę. Okazało się, że kluczową sprawą jest dla nich wiek cielęcia w chwili uboju.

- Dalsze badania wykazały, że właściwości organoleptyczne mięsa, takie jak kruchość, smak czy barwa, zmieniają się w zależności od wieku i sposobu żywienia zwierzęcia, z którego mięso pochodzi - głosi komunikat Komisji.

Dlatego KE jest za tym, by "cielęciną" nazywać w całej UE jedynie "mięso pochodzące ze zwierząt w wieku od 0 do 8 miesięcy", zaś mięso zwierząt w wieku do 12 miesięcy, obecnie określane jako "cielęcina", ma się zwać "wołowiną", bowiem to "w najszerszym możliwym zakresie" uwzględnia "zwyczaje i tradycje kulturowe".

Jak podała KE, "wniosek został złożony po długich dyskusjach ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, obejmujących również przeprowadzone niedawno konsultacje internetowe i jest odpowiedzią na wyrażone przez przedstawicieli branży i państwa członkowskie zapotrzebowanie".

Propozycja Komisji Europejskiej musi jeszcze zyskać aprobatę krajów członkowskich UE.

(INTERIA.PL/PAP)
<< http://biznes.interia.pl/news?inf=793561

Dobrze, że wreszcie się tym ktoś zajął. Idzie się na targ. Tam stoły uginają się od mięsiwa. Nie wiadomo jak powiedzieć sprzedawcy co się chce kupić. Trzeba palcem wskazywać.
A tak to się powie: pół kilo cielęciny i będzie się miało pewność, że ochłap nie będzie z diesięcioletniego woła, lecz milusiego cielaczka.

Kto jest za nową dyrektywą ? Kto jest przeciw ? Kto się wstrzymał ?
Komunikat Totalizatora Sportowego

2006-07-0514:00:48.


Zmiana stawki w Dużym Lotku


Szanowni Państwo,

Totalizator Sportowy Sp. z o.o. informuje, że z dniem 7 lipca 2006 r. ulega zmianie stawka za zakład prosty w grze liczbowej Duży Lotek.

Nowa cena za zakład prosty wynosić będzie 1,60 zł plus 40 groszy dopłaty na sport i kulturę.

Zmiana stawki jest planowym elementem strategii i polityki marketingowej Totalizatora Sportowego. Podobne działania były przeprowadzone w innych krajach członkowskich Unii. Ich powodem było uatrakcyjnienie gier.

http://serwis.lotto.pl/183-41ecfb85b18b0-2056.htm
Pytanie dlaczego nie ma zainteresowania na fundusze unijne ze strony zoz-ów jest prowokacyjne, a to z tego względu, że wymaga wyjaśnienia pewnych kwestii. Otóż Traktat Amsterdamski (art. 152), który jest jedynym dokumentem Unii Europejskiej regulującym wpływ Wspólnoty na organizację opieki zdrowotnej w krajach członkowskich stwierdza, że wpływ ten ogranicza się tylko do:
1. Środków ustanawiających wysokie standardy jakości i bezpieczeństwa narządów, substancji pochodzenia ludzkiego, krwi i jej pochodnych
2. Środków podejmowanych celem ochrony zdrowia w zakresie weterynarii i ochrony roślin
3. Ochrony i poprawy zdrowia ludzi, wyłączając harmonizację praw krajów członkowskich.

Z tego wynika, że Unia nie przewiduje środków bezpośrednio skierowanych na ochronę zdrowia, ponieważ wychodzi z założenia, że jest to dziedzina, której nie wolno przeszkadzać w rozwoju bo i tak sobie poradzi. Niestety nie przeszkadzanie znaczy to samo co nie pomaganie.

Lekarze mogą korzystać ze środków przedakcesyjnych (jeszcze trwają programy przedakcesyjne) przeznaczonych dla przedsiębiorców (np. programy dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw, SAPARD - na terenach wiejskich) lub w ramach programów strukturalnych z Programu Rozwoju Regionalnego, PHARE. Dopiero programy strukturalne przewidują finansowanie bezpośrednio ochrony zdrowia, ale to pierwszy - i jak sądzę - ostatni raz, kiedy środki są tak "znaczone".

A dlaczego jest tak małe zainteresowanie ? Ano właśnie dlatego - z powodu strasznego skomplikowania samych dotacji, różnych funduszy na różne cele, skomplikowania samych wniosków i procedury kredytowej. Najważniejsze jest jednak to, że lekarze (jak wszyscy inni beneficjenci) korzystający z dofinansowania unijnego, otrzymają je dopiero po zakończeniu zaplanowanych inwestycji, a nie przed ich rozpoczęciem. W takiej sytuacji muszą zapewnić 100% środków, z których po zakończeniu prac i całej biurokracji mogą otrzymać faktycznie aż do 75% zwrotu. Niestety są to procedury trudne, odpowiedzialne (jeden błąd w formularzu może powodować odrzucenie wniosku), a przede wszystkim wymagjące wiedzy ekonomicznej i prawnej. Dlatego lekarze tak niechętnie sięgają po te pieniądze. Czy można to zmienić ? Oczywiście, wystarczy zarządzanie programami pomocowymi przekazać w ręce fachowców, których nie brakuje. To oczywiście kosztuje, ale suma sumarum wychodzi i tak taniej niż ewentualna pomyłka w stworzeniu samodzielnie biznes-planu czy analizy opłacalności inwestycji.

Na koniec ważna uwaga. To o czym piszę powyżej dotyczy TYLKO niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Samodzielne publiczne zoz-y mają długi, a zatem nie mają zdolności kredytowej potrzebnej dla zaciągnięcia kredytu inwestycyjnego (Unia wymaga aby jednym ze źródeł finansowania był kredyt - wymuszenie rozwoju sektora bankowości w kraju członkowskim), a poza tym kredyt taki musiałby wziąć na siebie organ tworzący (urząd marszałkowski lub starostwo - zależy kto zakłada spzoz). Jeśli chodzi o lekarzy prowadzących prywatne praktyki, to nie są oni przedsiębiorcami w świetle ustawy, a zatem nie mogą korzystać z takiego dofinansowania (w szczególności z programu dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw).
Analogia nie jest całkowicie chybiona. chociaż sam przyznaje że niedokładna.
Jak każde porównanie jest przybliżeniem i pokazaniem czegoś znanego, w ogólach podobnego by pomóc zrozumiec.

Przykład może nie jest dobry ale chyba przede wszystkim dlatego że mało ludzi wie o zjednoczeniu Niemiec i o tym jak bardzo zróznicowany był ten kraj w XIX wieku.

Co do dyktatu Prus to wiadomo że silniejszy ma rację ale ten dyktat zadecydował nie tyle o zjednoczeniu Niemiec Północnych co konkretnie o przyłaczeniu się do federacji landów pólnocnych Niemiec, landów południowych, których mentorem była do 1866 Austria.
W żadnym wypadku nie można tego przedstawiac jako Pruskiej okupacji i przymusowego zjednoczenia krajów niemieckich.

Odnosząc się do wymienionych przez Ciebie różnic.

- jezyk i historia - to trochę tricky bo różnice językowe pomiędzy dialektami w różnych Landach w niemczech sa spore nawert teraz, nawet pomijając bawarski i dialekty południowoniemieckie, a co dopiero w XIX wieku.
Oczywiście nie ma porownania ze zróżnicowaniem języków w Europie ale dla XIX wiecznego insidera róznice były słyszalne i odczuwalne.

Co do historii to do czasu zjednoczenia Niemiec jedyne co łączyło (lub dzeliło) Niemców politycznie to Cesarstwo - od XVII wieku będące coraz bardziej fikcyjną instytucja.

- podobny charakter - np pomiędzy bawarczykiem i mieszkańcem westfalii? Chyba dla kogos tak obcego im jak Polak. Równie dobrze można powiedziec że słowian łączy ten sam charakter ale nie powiedziałabyś że Serbowie, Polacy, Czesi i Rosjanie tworzą jakąś wspólnote i moga w przyszłosci stworzyć federację?

- agresja wobec innych Państw - jakiś przykład poza Prusami? Znowu stereotypy.

Rynek faktycznie był zupełnie inny bo były to zupełnie inne czasy i inna gospodarka.
Mimo to przemiany w Niemczech drugiej połowy XIX wieku w pewnym stopniu są analogia (w mniejszej skali) zmian zachodzących obecnie w Europie.

Faktycznie zasadnicza róznica to centralizacja polityki zewnętrznej i powolna centralizacja armii jaka nastąpiła w Niemczech a jakiej póki co w EU nie widać.

To co łączy dla naszego porównania oba przykłady to:
- zróznicowanie kulturowe i patriotyzm lokalny
- z grubsza podobny model gospodarczy w krajach członkowskich
- centralizacja vs decentralizacja w kierowaniu gospodarką
- konkurencja państw ościennych
- konsolidacja przemysłu
Przyszłość bydła mięsnego
opr. jb 21-02-2008 02:20

W minionym roku miał miejsce spadek cen skupu młodego bydła rzeźnego. Ostatnio zmalał eksport lekkich opasów i sq one mniej chętnie kupowane. Rolnicy są zmuszeni do trzymania bydła mięsnego do osiągnięcia wag ciężkich - pisze Elżbieta Mikołajczyk.

PRZEGLĄD PRASY: Sytuacja w chowie bydła mięsnego ostatnio zmieniła się. Do niedawna producenci sprzedawali młode bydło w wadze od 250-350 kg - najczęściej tuż po odsądzeniu od krów mamek, które niemal w 100 procentach trafiało za granicę - pisze Elżbieta Mikołajczyk.

Wówczas zmniejszyło się zainteresowanie opasem bydła do wagi powyżej 550 kg. I choć koniunktura dla produkcji wołowiny była dobra, to nie przyczyniła się do wydatnego wzrostu produkcji mięsa, gdyż materiał do dalszego opasu był w większości sprzedawany za granicę. W ubiegłym roku cena płacona za odsadki stała się niekorzystna dla hodowców. Tę nieopłacalność pogłębia niski kurs euro. Nasza wołowina produkowana głównie na eksport trafia do państw zachodnich Unii, a więc ostateczny efekt zależy od kursu walut. Obecnie coraz więcej rolników pozostawia młode bydło w gospodarstwie i tuczy do wag ciężkich.

(...) Obecnie rzadko można kupić dobrą wołowinę, a jedynie resztki, które nie zostały wyeksportowane. Wzrost jej spożycia byłby z pożytkiem dla zdrowia. Nasze społeczeństwo odżywia się niezdrowo i dlatego cechą Polaków jest za duża zawartość cholesterolu w organizmie. Jak pokazuje statystyka, na mieszkańca wsi w Polsce przypada zaledwie pół kilograma wołowiny, rocznie zaś na mieszkańca naszego kraju średnio 4 kilogramy. (...)

Zakłady mięsne zbyt mało płacą za sztuki będące krzyżówką rasy mlecznej z mięsną, w porównaniu do cen płaconych za opasa rasy mlecznej. Ponadto nie wszyscy odbiorcy rozliczają się z hodowcą na podstawie wagi poubojowej, a to byłoby korzystniejsze dla rolników dostarczających mięsne bydło z krzyżówek. Głównym źródłem cieląt do opasu są stada mleczne.

W 2007 roku przeciętna cena żywca wołowego wyniosła 3,98zł/kg i była o 1,5 proc. niższa niż rok wcześniej. Jeśli chodzi o relacje cen mięsa - to w minionym roku żywiec wołowy znacznie potaniał wobec drobiu oraz nieco podrożał w stosunku do żywca wieprzowego. Interesujące jest, że mimo spadku cen skupu wołowiny w 2007 roku pogłowie cieląt wzrosło o prawie 7 procent, a pogłowie młodego bydła o 2 procent.

Według danych za 11 miesięcy ub.r. eksport mięsa wołowego wyniósł 157 tys. ton i był o 7 tys. ton większy niż przed rokiem. Najwyższe ceny uzyskiwano w eksporcie wołowiny do Danii, Czech i na Cypr od 3,2 do 5,45 euro/kg. Po znacznie niższych cenach sprzedawaliśmy na Litwę, Łotwę i do Austrii- 0,8 do 1,97euro/kg. Eksport żywego bydła wyniósł ponad 137 tys. sztuk- o 46 tys. szt. mniej niż w analogicznym okresie 2006 roku, zaś eksport cieląt przekroczył 395 tys., ale był o 124 tys. sztuk mniejszy niż przed rokiem.

Nową tendencją był wzrost cen w styczniu br. Wzrosła też cena bydła w innych państwach członkowskich Unii. Ten wzrost wynika z mniejszego Importu wołowiny z Brazylii, z uwagi na nowe wymogi w Unii Europejskiej. Jak informuje FAMMU/FAPA - do UE można będzie eksportować wołowinę tylko z tych brazylijskich farm, które dotrzymują unijnych standardów w dziedzinie zdrowia zwierząt. Według Komisji na liście eksporterów może znaleźć się 300 dostawców, zaś rząd brazylijski zaopiniował jako eksporterów 2681 farm, które spełniają te wymogi. Od 25 lutego br. przewidziano inspekcję unijnych specjalistów w Brazylii.

(...)W wielu gospodarstwach brak jest dostatecznej kwoty mlecznej, a w innych nie ma środków na dostosowanie budynków do wymogów produkcji mleka. Czasem nie ma w okolicy dobrej mleczarni. To są okoliczności, które powodują, że nasze gospodarstwa coraz częściej wybierają chów bydła mięsnego. Są nawet rejony, gdzie ten kierunek staje się główną gałęzią produkcji. Zwłaszcza dobrze się rozwija na terenach, gdzie jest dużo gospodarstw popegeerowskich, są wolne budynki i duże obszary użytków zielonych. Powodzenie w tej dziedzinie wymaga bowiem wykorzystania własnych pasz objętościowych. Jeśli ktoś dąży do szybkiego, intensywnego tuczu bydła paszami treściwymi -to wówczas nie osiągnie opłacalności lub jego produkcja będzie na pograniczu strat.

Według prognoz Komisji Europejskiej produkcja wołowiny i cielęciny w krajach Piętnastki będzie się zmniejszać i będzie rosło uzależnienie od importu. Deficyt w całej Unii zwiększy się z 256 tys. ton w 2006 do 300 tys. ton w 2008 roku.
http://www.rp.pl/artykul/144561.html

"Większość Irlandczyków przeciwko traktatowi lizbońskiemu
gaw 06-06-2008, ostatnia aktualizacja 06-06-2008 07:00

Na kilka dni przed referendum w sprawie przyjęcia traktatu lizbońskiego, liczba Irlandczyków opowiadających się przeciwko niemu po raz pierwszy przewyższyła liczbę jego zwolenników - wykazał najnowszy sondaż, którego wyniki zamieścił w swym serwisie internetowym dziennik "Irish Times".

Z badania przeprowadzonego przez instytut TNS/mrbi wynika, że 35 proc. ankietowanych zamierza w zaplanowanym na 12 czerwca referendum głosować przeciwko Traktatowi. Poparcie dla niego wyraziło 30 proc. respondentów, natomiast 28 proc. jest niezdecydowanych.

Jeszcze trzy tygodnie temu chęć głosowania na "nie" deklarowało jedynie 17 proc. Irlandczyków, podczas gdy za traktatem opowiadało się 35 proc. z nich. W sondażu opublikowanym przez tygodnik "Sunday Business Post" pod koniec maja liczby te wynosiły odpowiednio 33 i 41 proc.

Spośród 27 państw członkowskich UE, tylko w Irlandii istnieje ustawowy wymóg poddania traktatu reformującego UE pod referendum. W pozostałych krajach o ratyfikacji decydują parlamenty.

Tymczasem traktat lizboński może wejść w życie jedynie pod warunkiem jego akceptacji przez każde z państw członkowskich. Oznacza to, że Irlandczycy, stanowiący niespełna 1 proc. populacji Unii Europejskiej, mogą odrzucić projekt, którego podstawowym założeniem jest usprawnienie procesu decyzyjnego w unijnych instytucjach, a przez to ułatwienie funkcjonowania szybko rozszerzającej się Unii.

W kwietniu przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso przyznał, że nie ma żadnego planu B, jeśli Irlandczycy odrzucą traktat lizboński.

Zarówno trzy największe irlandzkie partie polityczne, jak i najważniejsze związki zawodowe oraz organizacje biznesowe popierają traktat, zastępujący unijną konstytucję, odrzuconą w 2005 r. w referendach przez Francuzów i Holendrów. Także wpływowe Stowarzyszenie Irlandzkich Farmerów (IFA) zarekomendowało niedawno głosowanie na "tak".

Przeciwnicy traktatu są zdania, że w ramach zapisanej w nim redukcji od 2014 r. liczby komisarzy unijnych, Irlandia utraci swojego komisarza. Obawiają się również zakwestionowania statusu podatkowego Irlandii, oraz zrujnowania miejscowego rolnictwa, poprzez otworzenie unijnego rynku żywności na import tańszych produktów. Natomiast dominujący w Irlandii katolicy boją się, że traktat umożliwi UE zmuszenie Irlandii do złagodzenia rygorystycznego zakazu aborcji oraz zezwolenia na małżeństwa osób tej samej płci.

Irlandzkie władze przekonują, że obawy przeciwników są bezpodstawne i przestrzegają, że odrzucenie traktatu zepchnęłoby Irlandię na europejski margines. Argumentują, że traktat w dużej części został przygotowany przez samych Irlandczyków w okresie przewodniczenia UE. Rząd przyznaje jednak, że dokument nie zawiera żadnych wyraźnych zmian, które ułatwiłyby przekonanie do niego społeczeństwa.

W roku 2001 Irlandczycy wywołali kryzys w UE, odrzucając w referendum traktat nicejski, który miał usprawnić działanie Unii po przyjęciu 10 nowych krajów z Europy Środkowej i Południowej. Rząd premiera Aherna, krytykowany za brak wystarczającej kampanii informacyjnej, postanowił wówczas powtórzyć referendum i ostatecznie Irlandczycy poparli traktat. Obecnie władze wykluczają możliwość ponowienia głosowania.

Ogromne znaczenie dla wyniku czerwcowego referendum może mieć frekwencja: gdy będzie niska, przewagę uzyskają przeciwnicy Traktatu. W 2001 r. Irlandczycy odrzucili Traktat z Nicei przy frekwencji 34,8 proc., ale przyjęli go rok później przy frekwencji 48,5 proc."

Źródło : PAP
Oświadcznie UPR z 25.03.2007r.

25 marca mija 50 lat od podpisania traktatu o utworzeniu Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej przez Francję, RFN, Włochy i kraje Beneluxu.

Zakładał o­n liberalizację obrotu między państwami, znoszenie ceł, ograniczanie interwencjonizmu państwowego i wolną konkurencję poprzez zniesienie ograniczeń wewnątrz każdego z państw członkowskich EWG.

UPR uważa przedstawiane tego wydarzenia jako święta obecnej struktury Unii Europejskiej za fałszowanie rzeczywistości jaką tworzy w systemie prawnym 27 państw brukselska biurokracja.


Podnoszenie z okazji podpisania „Deklaracji Berlińskiej” hasła „Wspólnego Europejskiego Domu” spopularyzowanego w latach 80-tych XX wieku przez I Sekretarza Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Michała Gorbaczowa, pokazuje dobitnie jak daleko od swoich źródeł odeszły państwa Europy Zachodniej.


Pominięte z premedytacją wspomnienie o chrześcijańskich korzeniach Europy jest nie tylko przejawem znanego nam z czasów okupacji sowieckiej zakłamania pasożytującej na mieszkańcach krajów UE biurokracji, ale niebezpiecznych i nieskrywanych już skłonności klasy politycznej UE do rugowania chrześcijaństwa z życia społecznego.


UPR z przykrością przyjmuje do wiadomości fakt, że przedstawiciele Polski nie wykazali dość odwagi i honoru, by sprzeciwić się tym wrogim wolności tendencjom. Kształt jaki UE narzuca państwom członkowskim w polityce wewnętrznej jak też niebezpieczne z polskiego punktu widzenia konfrontowanie się z USA i „strategiczne partnerstwo” z Rosją powinny być dla zwolenników wolności w Polsce i innych krajach UE poważnym ostrzeżeniem i wezwaniem do kontrataku przeciw wrogom wolności.


Ostatni, wspierający dzieciobójstwo, haniebny wyrok Trybunału w Strasburgu jak też dzisiejsze wypuszczenie na wolność lewackiej terrorystki Frakcji Czerwonej Armii (RAF) skazanej na pięciokrotne dożywocie, co do winy ktorej nie było żadnej wątpliwości dowodzą, że podstawowe wartości cywilizacji łacińskiej i kultury europejskiej wymagają od nas aktywniejszej i odważniejszej ich obrony. Wróg nie atakuje tym razem z zewnątrz – wrogowie wolności, własności i sprawiedliwości przebrani za unijnych dobrodziejów są wśród nas.


W wyborach, które ciągle jeszcze są wolne - choć jak pokazał już przykład austriacki ich wynik może być przez Brukselę ukarany sankcjami - mamy szansę zmiany tego stanu rzeczy. Czas nagli! Zwolennicy wolności będą potrzebni tej części Europy jak może nigdy wcześniej w ciągu ostatnich 50 lat.


Wojciech Popiela

Prezes UPR

Ale nie porównywałabym filmu do takiego projektu Filmy nigdy nie są w 100% zgodne z prawdą historyczną. ale co innego twórca, dla którego jakieś wydarzenie historyczne stało się inspiracją do nakręcania filmu a co innego projekt w ramach UE, który później może w pewien sposób rzutować na stosunki między państwami. Jeśli np. wyjdzie zalecenie, że nauczania w krajach członkowskich ma opierać się na tym właśnie podręczniku... Ja nie porównuję, lecz zwracam uwagę na to, co dziś się dzieje. Wiekszość ludzi woli obejrzeć film, który często uważają za fakt, niż przeczytać książkę.
Takie są realia, z takich kart się składa talia...

Popieram Toudiego i Asu Wyjdzie z tego poprawna polityczna papka,
Dziś historia prezentowana na ekranach kin, w programach dokumentalnych czy książkach naukowych nie zawsze jest zgodna z prawdą.
Dziś powstają filmy, z których dowiadujemy się, że to nie Polacy działający w podziemiu ją odkryli
Jeśli np. wyjdzie zalecenie, że nauczania w krajach członkowskich ma opierać się na tym właśnie podręczniku...
Wciąż uczmy dzieci, że Niemcy to nam zrobili najwięcej krzywd, z domyślnym kontekstem, że przy najbliższej okazji dziejowej trzeba im będzie oddać.
Powtarzam jeszcze raz - nie chodzi mi o zafałszowanie historii, tylko jej zrozumienie.
I odejście od metody nauczania historii polegającej na wzajemnej licytacji krzywd.
To czemu popierasz podręcznik który historie fałszuje ?
Ale nie porównywałabym filmu do takiego projektu Filmy nigdy nie są w 100% zgodne z prawdą historyczną. ale co innego twórca, dla którego jakieś wydarzenie historyczne stało się inspiracją do nakręcania filmu a co innego projekt w ramach UE, który później może w pewien sposób rzutować na stosunki między państwami. Jeśli np. wyjdzie zalecenie, że nauczania w krajach członkowskich ma opierać się na tym właśnie podręczniku...

Polska nie poparła deklaracji końcowej 22. Sesji Stałej Konferencji Ministrów Edukacji Rady Europy, która zakończyła się w Stambule. Według ministra edukacji Romana Giertycha, polska delegacja "nie mogła wyrazić zgody" na znajdujący się w deklaracji zapis o promowaniu w krajach członkowskich Rady Europy wspólnego podręcznika do historii.


Nie możemy zgodzić się na rozszerzanie działań Rady Europy na tematy, które do tej pory były wewnętrzną sprawą krajów należących do niej. Nie możemy się zgodzić na mieszanie się w sprawy nauczania historii i religii - wyjaśnił wicepremier, minister edukacji, uczestniczący w Sesji.

Chodzi o podręcznik "Crossroads of European histories - Multiple outlooks on five key moments in the history of Europe" (tytuł francuski: Carrefours d'histories europeennes. Perspectives multiples sur cinq moments de l'historie de l'Europe) przygotowany pod auspicjami Rady Europy. Zawiera on teksty 35 autorów z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Węgier, Rumunii, Węgier, Czech, Rosji, Bułgarii, Szwajcarii, Austrii, Chorwacji, Ukrainy, Grecji i Turcji. Autorem jednego rozdziału pt. "Jałta z polskiej perspektywy" jest prof. Włodzimierz Borodziej z Uniwersytetu Warszawskiego.

W podręczniku za pięć przełomowych momentów w historii Europy uznano: rok 1848 i Wiosnę Ludów, lata 1912-1913 i wojny bałkańskie, rok 1919 i konferencję wersalską, rok 1945 wraz z konferencjami w Jałcie i Poczdamie oraz rok 1989 r.

Giertych przypomniał, że Polska delegacja zaproponowała trzy poprawki do deklaracji. W pierwszej z nich zaproponowano uznanie, iż fundamentem, na którym Europa jest zbudowana jest prawo naturalne, przedstawione w dekalogu. W drugiej chodziło o wykreślenie zapisu o promowaniu w nauczaniu podręcznika "Crossroads", w trzeciej o skreślenie zapisów dotyczących nauczania o różnorodności religii, gdzie religia jest przedstawiana jako pewnego rodzaju zjawisko społeczne.

Poprawki nie były w ogóle głosowane. Minister edukacji Turcji zaproponował tylko jedną własną wersję deklaracji - powiedział Giertych.

Według niego, w zaproponowanym przez Radę Europy podręczniku znalazło się wiele tez, które mogą być w przyszłości wykorzystane przeciwko Polsce, jednocześnie zostały pominięte bardzo ważne fakty z przeszłości naszego kraju. Nie ma np. informacji o tym, że II wojna światowa wybuchła w 1939 r., nie ma informacji o agresji Niemiec na Polskę. To prowadzi do zafałszowania historii - zaznaczył Giertych.

Jeśli zgodzimy się na wizję historii, jaka została przedstawiona w tym podręczniku, to konsekwencje tego możemy ponosić przez wiele lat - uważa minister edukacji. Dodał, że jest to bardzo ważne w kontekście ewentualnego wznowienia prac przez polsko-niemiecką komisję podręcznikową i ewentualne rozpoczęcie prac nad pisaniem wspólnego polsko-niemieckiego podręcznika do historii.

Giertych poinformował, że delegacja polska zaproponowała, by w deklaracji końcowej w miejsce zapisu o promowaniu podręcznika ("promote") znalazł się zapis o dopuszczeniu do użycia tego podręcznika ("can be used"). Jednak - jak powiedział - przeciwna takiemu zapisowi była delegacja niemiecka. Dodał, że z kolei delegacja Malty proponowała jeszcze zapis o sugerowaniu ("sugest"). Nie zadowoliło to jednak żadnej ze stron.

Zapisy deklaracji nie są ostre, jednak ten dotyczący podręcznika jest niebezpieczny - uważa Giertych.

Tematem zakończonej w sobotę w Stambule dwudniowej 22. Sesji Stałej Konferencji Ministrów EDukacji Rady Europy było "Budowanie Europy bliższej ludziom, Europy włączenia społecznego: rola polityk edukacyjnych". W Konferencji udział brały m.in. delegacje wszystkich państw sygnatariuszy Europejskiej Konwencji Kulturalnej (49 państw - w tym 46 państw członkowskich Rady Europy), przedstawiciele UNESCO, Komisji Europejskiej i zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Stała Konferencja Ministrów Edukacji Rady Europy jest najszerszym, paneuropejskim forum spotkań ministrów, o najdłuższej tradycji. Zawsze koncentruje się na jednym wspólnym, ogólnoeuropejskim temacie. (zel)

Odpowiadając na temat ( i nie wdając sie w dyskusję o feudaliźmie ) :
Uważam, że jeśli gdzieś na świecie jest demokracja, to właśnie w krajach Unii Europejskiej.
Mam na myśli kraje, nie parlament europejski, którego znaczenie jest wciąż małe – zbyt małe jak dla mnie.
W ogóle w potocznej świadomości instytucje unijne są demonizowane. Przecież Unia zarządza bardzo małą częścią pieniędzy krajów członkowskich ( zdaje się, że rzędu 5%).
To wciąż jest bardziej klub polityczny, niż organizm państwowy.

Bogaty system parlamentarny krajów europejskich bardziej mi się podoba niż np. dwupartyjny model amerykański, w którym nic się już nie może wydarzyć – albo popierasz lewicujących demokratów z Hollywood, albo betonowych teksańskich republikanów ( w obrzydliwym skrócie ).
W Europie wciąż możliwe są niespodzianki, powstają nowe partie, a stare musza walczyć o przeżycie. System jest żywy ( czasami aż za bardzo ).
Po pierwsze, bardzo ciekawy temat A teraz parę moich uwag na ten temat, zanim wszyscy zaczniecie mówić jak to w UE nie ma demokracji i po co żeśmy w ogóle tam wstępowali

Należy mieć na uwadze fakt, że tak naprawdę nie ma dzisiaj państwa, w którym byłyby realizowane wszystkie założenia demokracji. Każdy mniej lub bardziej zbliża się do tego ideału. Amerykański politolog, Robert Dahl wprowadził pojęcie poliarchii, twierdząc, że ideały rządów ludu, które postulował np. Rousseau jest po prostu nierealne. I zgadzam się w 100% z tym panem Bo mamy wolne media, jako alternatywne źródła informacji, możliwość ekspresji własnych poglądów politycznych, powszechne prawo wyborcze, swobodę zakładania partii politycznych itd. Jednak nie można nazwać tego demokracją. Poliarchia jest reżimem politycznym, który najbardziej zbliża się do ideałów rządów demokratycznych. I tak jest wszędzie, w krajach unii czy u nas. Nie jest to wola większości, jak powinno być w prawdziwej demokracji, ale też nie jest to oligarchia, czyli rządy skupione w ręku jednej wąskiej elity. I jeśli w krajach członkowskich jest tak, trudno oczekiwać żeby w samej UE było inaczej
Czy w Polsce jest możliwa normalna debata o np.homoseksualiźmie, rozdziału kościoła od państwa, aborcji...? Wiele by się znalazło takich spraw U nas również tak naprawdę nie możemy mówić o demokracji.

A co do sprawy z karą śmierci, to nie dziwię się reakcji establishmentu Ktoś w nowym kraju członkowskim mówi: "ha! wprowadzimy ustawę, która ją przywróci!". I jak tu kogoś takiego traktować poważnie. Jeśli od początku zrezygnowano z kary śmierci i każdy kto chce przystąpić do tej organizacji musi się do tego stosować, to nie wskóra się nic wykrzukując takie okrzyki. I tu nawet stonowane odpowiedzi Kaczyńskiego niewiele dadzą dobrego

A co do nierównego traktowania członków, polityka międzynarodowa ma to do siebie, że pełna jest cynizmu Równi i równiejsi byli zawsze ( i wszędzie ), nie ma co załamywać rąk jak się tego nie zmieni. Należy przystosować się do ostrych warunków
http://www.libertas.net.pl/

Libertas chce doprowadzić do przestrzegania w Unii Europejskiej takich wartosci jak demokracja i odpowiedzialnosc oraz zapewnienie przejrzystosci finansowej unijnych instytucji.

Od 9 do 11 stycznia br. prezes ogólnoeuropejskiej partii Libertas Declan Ganley - znany jako „ojciec chrzestny" irlandzkiego „NIE" ws. Traktatu Lizbonskiego - przebywal w Polsce z trzydniowa wizyta. Ganley chce powolac polski oddzial Libertas i - w jego ramach - wystawic kandydatów na poslów do Parlamentu Europejskiego.

Otwierając siedzibę w Warszawie Ganley podkreślił, że Polska w ten sposób wpisuje się w powstanie nowego paneuropejskiego ruchu Libertas, który w różnych krajach UE w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawi kandydatów pod hasłem "Nie dla Traktatu z Lizbony".

Libertas to wspólny cel to walka o taki kształt Unii Europejskiej, w której będzie zachowana suwerenność państw członkowskich, a także o wolny rynek oraz poszanowanie tradycji i wartości, na których wyrosła Europa.


2,5 miliona nowych miejsc pracy w Unii

Dzięki wdrożeniu unijnej dyrektywy usługowej w UE ma w ciągu kilku lat rynek pracy powinien wyraźnie wzrosnąć. Tylko w Polsce powinno przybyć co najmniej 100 tys. miejsc pracy w sektorze usług.

O zaletach wdrożenia dyskutowanej i opracowywanej przez kilka lat dyrektywy mówił w Katowicach unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, Charlie McCreevy.

Przypomniał, że do 27 grudnia tego roku wszystkie państwa członkowskie UE powinny wprowadzić przepisy dyrektywy do swojego prawodawstwa, a od początku przyszłego roku dyrektywa wejdzie w życie na terenie całej Unii.

- Po zmianie przepisów firmy z państw członkowskich, także polskie, zyskają możliwość świadczenia usług na terenie całej wspólnoty. Niewątpliwie przyczyni się to do powstania nowych miejsc pracy, podobnie jak wdrożenie w latach 90. swobodnego przepływu towarów pobudziło wymianę towarową i wzrost gospodarczy - przekonywał komisarz McCreevy.

Jak mówił, choć swobodny przepływ ludzi, towarów i usług od początku był jedną z zasad działania UE, w dziedzinie usług w wielu krajach istniały ograniczenia, uniemożliwiające świadczenie ich przez firmy z innych państw. Prace nad dyrektywą były trudne i trwały wiele lat m.in. z powodu obaw przed przysłowiowym polskim hydraulikiem, który mógłby odebrać pracę miejscowym firmom z krajów starej UE.
Raporty Money.pl
Młoda emigracja ucieka tylko z Ameryki
Co trzeci Polak chce wracać z USA do kraju. W sumie w tym roku wróci co dziesiąty emigrant - wynika z badania Money.pl.
Firmy wolą zwalniać niż ciąć wydatki na reklamę
Bezrobocie znów jest dwucyfrowe. Co dziesiąta firma może zniknąć z rynku - wynika z badania Money.pl.

Jak mówił komisarz, dziś obawy przed polskim hydraulikiem są znacznie mniejsze, a ostateczny kształt dyrektywy zawiera wiele poprawek, które zrodziły się w toku dyskusji na ten temat w unijnych instytucjach. Zasadnicze jest jednak to, że dyrektywa wprowadza rzeczywisty rynek wewnętrzny UE w dziedzinie usług.

Dyrektywa ma ułatwić zakładanie i prowadzenie przedsiębiorstw usługowych, eliminując ponad 40 istniejących dotąd barier i upraszczając ok. 60 procedur. Wszystkie kraje UE mają uprościć procedury administracyjne, zapewnić firmom łatwy dostęp do potrzebnych im informacji, zapewnić możliwość załatwienia formalności na odległość, drogą elektroniczną oraz stworzyć pojedyncze punkty kontaktowe, jako kompleksowe organy dla usługodawców, gdzie załatwią wszystkie formalności.

Jak powiedziała europosłanka Małgorzata Handzlik, która w Parlamencie Europejskim pracowała nad dyrektywą usługową, nie jest jeszcze przesądzone, czy punkty kontaktowe będą działać np. przy administracji wojewódzkiej, urzędach skarbowych, czy też będą prowadzone przez wyłonione w przetargach prywatne podmioty.

Stworzenie punktów kontaktowych służy temu, by wszystkie sprawy związane z podjęciem działalności usługowej można było załatwić w jednym miejscu, bez zwracania się do kilku właściwych władz czy instytucji. Dostęp do tych punktów mają mieć wszyscy usługodawcy, niezależnie, czy mają siedzibę w kraju, gdzie chcą działać, czy w jakimkolwiek innym kraju UE. Dyrektywa kładzie też nacisk na możliwość załatwienia formalności drogą elektroniczną, co jest istotne przede wszystkim dla podmiotów z innych państw Unii.

Założenia dyrektywy usługowej Komisja Europejska przygotowała jeszcze w poprzedniej, zakończonej w 2004 r. kadencji. Wypracowanie kompromisowej wersji dokumentu było jednym z głównych zadań pochodzącego z Irlandii komisarza McCreevy'a. Ostatecznie dyrektywa została przyjęta 12 grudnia 2006 r., a jej przepisy muszą być wdrożone w krajach Unii do końca 2009 r., by z początkiem 2010 r. weszła w życie.


http://msp.money.pl/wiadomosci......html?p=mf

"Świat zbliża się do punktu zwrotnego w kryzysie"
(PAP, pr/09.03.2009, godz. 15:02)
Prezes EBC Jean-Claude Trichet stwierdził, iż świat zbliża się do punktu zwrotnego w kryzysie, a inwestorzy nie doceniają potencjału drzemiącego w powrocie do wzrostu gospodarczego.

Wypowiedź szefa EBC miała miejsce na konferencji po spotkaniu z szefami banków centralnych świata w Bazylei.

"Większa liczba czynników pozwala nam stwierdzić, że zbliżamy się do momentu, w którym powróci wzrost" - powiedział Trichet. Zdaniem prezesa EBC spadek cen ropy naftowej na światowych rynkach w połączeniu ze środkami podejmowanymi przez banki centralne i rządy na całym świecie powinien stymulować wzrost gospodarczy.

"Na chwilę obecną większość obserwatorów przewiduje spadek PKB dla świata uprzemysłowionego, a także powrót wzrostów w przyszłym roku" - dodał Trichet.

Trichet spotkał się w Bazylei z szefami największych banków centralnych świata. W spotkaniu uczestniczyli m.in. prezes Banku Japonii, Masaaki Shirakawa oraz wiceprezes Ludowego Banku Chin, Yi Gang.

Szefowie banków centralnych nie dyskutowali nt. ryzyka deflacji. "Nie jest to coś, co uważamy za bardzo prawdopodobne do

wystąpienia na skalę światową" - zaznaczył prezes EBC.

Recesja w UE również w 2010?
Recesja może być obecna także w 2010 r., ocenia raport Unii Europejskiej, który perspektywy powrotu wzrostu gospodarczego w przyszłym roku określa jako ”wysoce niepewne”.

Dokument, do którego dotarł ”Financial Times”, ma być dzisiaj zatwierdzony przez unijnych ministrów finansów. Rysuje bardziej ponury obraz unijnych perspektyw, niż wcześniejsze prognozy publikowane przez Komisję Europejską.

W styczniu Komisja przewidywała, że stopniowe odbicie gospodarki zacznie się w przyszłym roku, a oczekiwany spadek uśrednionego produktu krajowego produktu we wszystkich krajach członkowskich wyniesie w tym roku 1,8% , ale wzrośnie o 0,5% w 2010.

Najnowszy dokument przygotowany na spotkanie unijnych ministrów finansów mówi również, że ministrowie zgadzają się, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy ”wymaga zwiększenia swojego budżetu, aby pomóc krajom szczególnie uderzonych przez kryzys finansowy”.

Europejskie rządy reprezentowane w grupie G20 rozwiniętych i wschodzących gospodarek zgodziły się w Berlinie w zeszłym miesiącu zwiększyć budżet MFW do 500 mld dolarów z przeznaczeniem na zarządzanie kryzysowe.

Najnowszy dokument nie zawiera żadnych konkretnych prognoz, ale zakłada, że bezrobocie będzie ostro rosnąć zarówno w tym, jak i 2010 r. Licząca 16 krajów strefa euro będzie musiała sobie poradzić z nieustającymi różnicami w konkurencyjności biznesu pomiędzy poszczególnymi krajami.

Prognozy na 2010 r. są ”wysoce niepewne”, a zmiany w zależnościach między gospodarką a rynkami finansowymi ”pogarszają sytuację”.

- Rynki finansowe pozostają niestabilne, a kanały kredytowe nie funkcjonują jeszcze właściwie – stwierdza dokument. – W 2009 i 2010 r. stopa bezrobocia mocno wzrośnie w większości krajów członkowskich.

Ponure oceny następują po zeszłotygodniowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego o rewizji w dół prognoz wzrostu na 2010 r. dla strefy euro z procenta do zera.

W styczniu Komisja szacowała, że stopa bezrobocia wzrośnie z 7% w 2008 do 8,7% w tym roku i będzie rosnąć także w 2010 r. do poziomu 9,5%.

Unijne rządy obawia, że rosnące bezrobocie w połączeniu z najgorszą recesją w Europie od 1945 może prowadzić do niepokojów społecznych i protestów pracowniczych. Takie sytuacje miały już w ostatnich tygodniach miejsce w Bułgarii, Francji, Grecji, Irlandii, Łotwie i Litwie.

Od czasu eksplozji w grudniu kryzysu finansowego upadły już trzy europejskie rządy – w Belgii, Łotwie i Islandii, która nie jest członkiem UE, ale może wkrótce zacząć się o to ubiegać.

Unijny dokument stwierdza również, że strefa euro musi zrobić coś z problemem ciągłych różnic w konkurencyjności i wysokości deficytów obrotów bieżących.

Autor: Tony Barber - Bruksela


Miesza się w głowie?? Najpierw szef ECB mówi, że będzie wzrost, a później piszą, że przez decyzje ECB będzie pogorszenie. Ten drugi artykuł bardzo klarownie wyjaśnia co się będzie działo niedługo. MFW oczywiście na wszystkim zyska bo udzieli pożyczek.

Czym jest Kodeks i Powiązanie Kodeksu z Prawem Unii Europejskiej

Polecamy jeden z najlepszych tekstów w sieci po polsku przetłumaczony tekst ANH (Koalicji na Rzecz Naturalnego Zdrowia ) wyjaśniający zagrożenia ze strony Kodeksu Żywnościowego i jego powiązań z Unią Europejską na zaprzyjażnionej stronie www kampani NATURALNE NIELEGALNE?NIGDY? www.naturalnenielegalne.pl/kodeks.html

Kodeks przebył długą drogę od swych pierwotnie ustalonych celów, koncentrujących
się wokół ochrony konsumentów poprzez zapewnienie że żywność będzie wolna od
zanieczyszczeń takich jak pozostałości pestycydów. Obecnie daje oficjalne pozwolenie
na akceptowalne poziomy wszystkiego, od pestycydów, poprzez dodatki chemiczne,
organizmy modyfikowane genetycznie, po substancje zawierające metale ciężkie.
Kodeks w sprawach związanych z włączeniem syntetycznych substancji chemicznych
do łańcucha produkcji i handlu żywnością opiera się na prymitywnych założeniach
toksykologicznych. Polega na danych dotyczących bezpieczeństwa, które pochodzą z
badania tego typu toksyn indywidualnie, i celowo nie bierze pod uwagę łącznego
wpływu wszystkich toksyn na organizm ludzki.


Powiązanie Kodeksu z Prawem Unii
Europejskiej

Przez ponad 15 lat Komitet KKŻ FAO/WHO ds. Żywienia oraz Żywności Przeznaczonej do
Specjalnych Celów Żywieniowych (CCNFSDU) koncentrował się na witaminowych i
mineralnych suplementach diety, ustanawiając niepotrzebnie niskie granice dla dawek,
które mogą być uznawane za żywność. Działania te przygotowały drogę dla wielu rządów,
by traktować wszystkie produkty powyżej tych dawek jako leki, i tym samym zagrażają
wielu dyscyplinom, takim jak medycyna funkcjonalna, medycyna integracyjna
(alternatywna) i medycyna odżywiania klinicznego, używającym wysokie dawki minerałów i
witamin (pochodzenia naturalnego) w miejsce konwencjonalnych leków. Chociaż
potencjalnie jest możliwe uzyskanie dopuszczenia do sprzedaży substancji odżywczej
jako leku, koszt udowodnienia skuteczności i bezpieczeństwa przy zastosowaniu metod
stosowanych dla nie znanych naturze leków syntetycznych stanowi barierę nie do
pokonania dla większości małych i średnich producentów, dominujących obecnie na rynku
naturalnych produktów leczniczych. Firmy farmaceutyczne także mogłyby rejestrować
substancje odżywcze jako leki, jednak nie widzą w tym większego sensu, gdyż podcinałoby
to dochody z głównej działalności, jaką jest sprzedaż patentowanych leków syntetycznych,
o znacznie wyższych marżach niż nie możliwe do opatentowania produkty naturalne.

W 2002 roku Dyrektywa Unii Europejskiej została przepchnięta poprzez Parlament
Europejski jako środek harmonizacji prawa, dotyczącego witaminowych i mineralnych
suplementów diety, w 15, a obecnie 27 Krajach Członkowskich. To prawo, które zostało w
zaskarżone z częściowym sukcesem przez europejską organizacją pozarządową, Alliance
for Natural Health (ANH), ma na celu zarówno kontrolę form witamin jak i minerałów, które
można włączać do suplementów diety, jak i ustalenie maksymalnych dawek tychże, które
mogą znaleźć się w produktach dopuszczonych na rynek. ANH było w stanie podważyć na
drodze prawnej jedynie część przepisów, która już obowiązywała, tj. które składniki mogą
znaleźć się w użyciu. Jednym z bezspornych sukcesów w sprawie, która została wygrana w
Sądzie Najwyższym w Londynie w 2004 roku i na którą powołał się Europejski Trybunał
Sprawiedliwości w Luksemburgu w swoim wyroku z lipca 2005 roku, było wyłączenie
naturalnych form witamin i minerałów poza zakres objęty dyrektywą. Dzięki temu
zażegnano ryzyka potencjalnego zakazu ich stosowania wynikającego z astronomicznych
kosztów testów udowadniających ich bezpieczeństwo i skuteczność. Na całe szczęście są
one obecnie uznane prawidłowo za żywność, i jeżeli masz ochotę spożywać karetonoidy
powstałe z ekstraktu z marchewek, lub kwas foliowy ze szpinaku, będziesz mógł to robić
na zasadach przyjętych ogólnie dla sprzedaży żywności sprzedawanej w sklepie
warzywnym. Jest to niewątpliwe zwycięstwo nas wszystkich, czyli konsumentów.


OPEC o ropie: sytuacja jest "nie do zniesienia"
(PAP, pr/10.06.2008, godz. 16:42)
Libijski sekretarz generalny Organizacji Państw Eksportujących Ropę (OPEC) Abdullah al-Badri zaapelował we wtorek do partnerów rynkowych o spokój, wskazując, iż rekordowo wysokie ceny ropy są "nie do zniesienia" i nie stanowią efektu jakichkolwiek zakłóceń w dostawach.

"(...) Za bardzo panikujemy. Sytuacja jest nie do zniesienia, przynajmniej jeśli chodzi o nas. Chcę powiedzieć, że nie ma braków obecnie i nie będzie ich w przyszłości" - powiedział al-Badri na zorganizowanym przez Reutera Globalnym Szczycie Energetycznym w Londynie.

"Nie jesteśmy uszczęśliwieni obecnym poziomem cen z jednego powodu. Nie ma on nic wspólnego z kwestiami podstawowymi. Spekulanci odegrali znaczną rolę w doprowadzeniu do wysokich cen ropy. Istnieją tutaj również inne czynniki, (obniżona) wartość dolara i sytuacja geopolityczna" - dodał sekretarz generalny naftowego kartelu.

Według niego, rzeczywisty popyt pozostaje bez zmian. "Nikt nie prosi nas teraz o ropę. Sprawdzamy to w naszych krajach członkowskich. Nie ma kolejki po ropę" - podkreślił al-Badri.

W opublikowanym we wtorek comiesięcznym raporcie powiązana z OECD Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) podała, iż wzrost światowego popytu na ropę w roku 2008 będzie najniższy od sześciu lat. Jednym z powodów jest realizowana przez różne państwa azjatyckie redukcja dotacji do cen paliw płynnych, co w efekcie zmniejszy ich zużycie. Również rekordowe ceny surowej ropy będą hamować jej zbyt.

Jak podał raport IEA, globalne zużycie ropy zwiększy się w bieżącym roku o 800 tys. baryłek dziennie - czyli o 230 tys. baryłek dziennie mniej niż prognozowano wcześniej.

Ceny ropy, które w poniedziałek wyraźnie spadły po ustanowieniu w piątek kolejnego absolutnego rekordu, zaczęły we wtorek znów piąć się w górę. O godzinie 14.15 czasu polskiego cena baryłki amerykańskiej ropy U.S. Crude Light wynosiła 137,65 dolarów - czyli o 3,30 dolarów więcej niż w momencie zamknięcia transakcji w poniedziałek. Baryłka ropy Brent z Morza Północnego podrożała we wtorek o 3,48 dolarów, do 137,39 dolarów.

W piątek cena baryłki ropy U.S. Crude osiągnęła w pewnym momencie 139,12 dolarów - czyli najwięcej w historii.


http://gielda.onet.pl/1,1766388,swiat.html


Jeżeli ktoś ma ambicje dowiedzieć się więcej o zawyżaniu cen ropy poprzez spekulacje na giełdach towarowych polecam:
http://www.jubileeinitiative.org/RiggedOil.html
Kto,kogo i jak uczy tolerancji?

"Londyn: Przedstawiciel Amerykańskiego Kongresu Żydów szkolił policjantów z 15 krajów na temat "zagadnień nienawiści i antysemityzmu"
Policja 15 krajów Unii Europejskiej przeszła szkolenie w ramach specjalnego programu w ramach "walki z przestępstwami na tle nienawiści" (Hate crime).
W czwartek, (22 XI) br. oficerowie policji ukończyli w Londynie 4-dniowy kurs organizowany przez "Biuro ds Demokratycznych Instytucji i Praw Człowieka" (Office for Democratic Institutions and Human Rights), będącego ramieniem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie [Organization for Security and Cooperation in Europe - OSCE).
Wykłady prowadził Paul Goldenberg, "doradca ds. zagadnień międzynarodowego przestrzegania prawa" i "specjalista od antysemityzmu" Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego - AJC.

Stwierdził on, że podczas wykładów omawiano m.in. wprowadzanie sieci informacyjnej "Ponadnarodowej Wywiadowczej Sieci Informacyjnej [monitorującej] Przestępstwa Nienawiści" [Transnational Hate Crime Intelligence and Information Network], która będzie zbierała informacje o - "symbolach nienawiści i grupach nienawiści" działających w krajach członkowskich OSCE.
"Ściągnęliśmy tutaj wysokich przedstawicieli policji z tych krajów, gdzie zwiększyła się liczba przypadków antysemityzmu i innych form nienawiści" - oświadczył P. Goldenberg.
W kursie uczestniczyli przedstawiciele m.in. Belgiii, Bośni, Kanady, Chorwacji, Niemiec, Holandii, Węgier, Polski, Serbii, Hiszpanii, Ukrainy i Wielkiej Brytanii.

(bibula.com)

Jerzy


Policja 15 krajów Unii Europejskiej przeszła szkolenie w ramach specjalnego programu w ramach "walki z przestępstwami na tle nienawiści" (Hate crime).

W czwartek, 22 listopada br. oficerowie policji ukończyli w Londynie 4-dniowy kurs organizowany przez "Biuro ds Demokratycznych Instytucji i Praw Człowieka" (Office for Democratic Institutions and Human Rights), będącego ramieniem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (Organization for Security and Co-operation in Europe - OSCE).

Wykłady prowadził Paul Goldenberg, "doradca ds. zagadnień międzynarodowego przestrzegania prawa" i "specjalista od antysemityzmu" Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego - AJC. Stwierdził on, że podczas wykładów omawiano m.in. wprowadzanie sieci informacyjnej "Ponadnarodowej Wywiadowczej Sieci Informacyjnej [monitorującej] Przestępstwa Nienawiści" (Transnational Hate Crime Intelligence and Information Network), która będzie zbierała informacje o "symbolach nienawiści i grupach nienawiści" działających w krajach członkowskich OSCE.

"Ściągnęliśmy tutaj wysokich przedstawicieli policji z tych krajów, gdzie zwiększyła się liczba przypadków antysemityzmu i innych form nienawiści" - oświadczył P. Goldenberg.

W kursie uczestniczyli przedstawiciele m.in. Belgiii, Bośni, Kanady, Chorwacji, Niemiec, Holandii, Węgier, Polski, Serbii, Hiszpanii, Ukrainy i Wielkiej Brytanii.


Czy ten Żyd odrobił lekcje na własnym podwórku? No bo zabijanie i wypedzanie ludzi to raczej priorytet, a walka o język politycznej poprawności to już nadbudowa. Trzeba zaczynać od siebie, dawać dobry przykład...Przecież ktoś mógłby zadać pytanie: "A co pan, panie Goldenberg zrobił na polu walki z nienawiścią we własnych szeregach?" Ha! I to pytanie niechybnie podpadłoby pod "język nienawiści".


Prezydent USA George W. Bush ogłosi w środę nominację byłego pełnomocnika rządu USA do spraw handlu Roberta Zoellicka na stanowisko prezesa Banku Światowego - zapowiedział wysoki rangą przedstawiciel rządu USA.

Amerykański prezydent spodziewa się, że zarząd Banku zaakceptuje kandydaturę Zoellicka - podano w Waszyngtonie. Był on też w swej karierze pierwszym zastępcą sekretarza stanu USA.

Stanowisko szefa Banku Światowego opuści już wkrótce były wiceminister obrony USA Paul Wolfowitz, który uwikłał się w aferę związaną z przyznaniem nie zasłużenie wysokich apanaży swej partnerce, zatrudnionej w Banku.

Minister skarbu USA Henry Paulson, któremu prezydent zlecił znalezienie odpowiedniej kandydatury na przypadające z klucza Stanom Zjednoczonym stanowisko po ustępującym Paulu Wolfowitzu, otrzymał już "pozytywne reakcje" innych głównych krajów członkowskich na tę kandydaturę - podaje w Waszyngton.

Kandydatura 53-letnie Zoellicka przecina pojawiające się w różnych krajach rozważania, że powinno się zerwać z tradycją wyznaczania prezesów wielkich instytucji finansowych z narodowego klucza i wybierać ich z grona najwybitniejszych ogólnoświatowych kandydatur.

Parę dni temu Bush przeciął spekulacje, że Waszyngton może zgodzić się na innego kandydata i zapowiedział kategorycznie, że Bankiem nadal kierować będzie Amerykanin.

Istniejący od końca 2. wojny światowej Bank jest wraz ze swą siostrzaną instytucją czyli Międzynarodowym Funduszem Walutowym objęty umową, na mocy której szefów obu instytucji wyznaczają głowni udziałowcy: Banku Światowego - USA, a MFW - kraje europejskie.


To, że pan Zoellick jest Żydem, nikogo nie powinno dziwić, bankowość ma we krwi. Nie wiele osób może za to wiedzieć, że byl on jednym z członków PNAC - Project for New American Century - i sygnatariuszy listu domagającego się wojny z Irakiem jeszcze za czasów Clintona...

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,8887248,wiadomosc.html?ticaid=13d63
Obecnie, "jeśli potrzebuje tego firma" szef może nas zmusić do ośmiu godzin pracy extra. Wszystko wygląda na to, że od przyszłego będzie to nawet 25 godzin, a więc tygodniowo w pracy będziemy mogli spędzić nawet 65 godzin - pisze "Polska". Na wprowadzenie nowego prawa zgodziły się już rządy wszystkich krajów Unii.
Obecnie podstawowy czas pracy w większości państw UE wynosi 40 godzin tygodniowo. Ale gdy wymaga tego firma, bo np., tak jak w branży budowlanej, gonią ją terminy, można go wydłużyć jeszcze o osiem godzin. Unia Europejska chce jednak od przyszłego roku wydłużyć dopuszczalny tygodniowy czas pracy w krajach członkowskich z 48 do 65 godzin.

Nowe dyrektywy dają możliwość wydłużenia czasu pracy w jednym tygodniu, ale równocześnie zobowiązują pracodawcę do zmniejszenia poniżej 40 godzin w kolejnym lub udzielenia zatrudnionemu dni wolnych.

Podstawowy obecnie obowiązujący przepis pozostaje bowiem bez zmian - pracownik bez dopłaty za nadgodziny może pracować tylko 160 godzin w miesiącu (cztery tygodnie średnio po 40 godzin).

Kto i ile?

Dziś dopuszczalny czas pracy we wszystkich krajach Unii, czyli także w Polsce, nie może przekroczyć 48 godzin tygodniowo. Jeśli jest dłuższy, a podwładny nie wyraził zgody na pracę po godzinach, to inspekcja pracy traktuje pracodawcę jak przestępcę i nakłada na niego 2 tys. zł kary. Natomiast dla pracodawców recydywistów, którzy permanentnie wykorzystują pracowników, prawo przewiduje nawet 30 tys. zł kary.

Obecnie minimalny czas pracy w Europie wynosi 40 godzin tygodniowo. Jednak Holendrzy pracują 38 godz. w tygodniu, a Brytyjczycy 39,5 godz. Zaś 35-godzinny czas pracy Francuzów, jest właściwie fikcją, bo i tak większość pracowników bierze nadgodziny. Prezydent Nicolas Sarkozy zapowiada, że usunie martwy przepis.

Polska ma jak na razie bardzo złe doświadczenia z unijnym prawem o czasie pracy. Klauzula wydłużająca czas pracy powyżej 48 godzin (tzw. opt-out) już obowiązuje od 1 stycznia. Dotyczy tylko lekarzy. Wielu z nich w zamian za zgodę w nagłych wypadkach na dłuższą pracę zażądało podwyżek pensji nieraz o kilka tysięcy złotych miesięcznie.

mkg/sk
Komisja Europejska zaproponowała podniesienie minimalnej stawki akcyzy na papierosy w krajach UE. W efekcie nowej dyrektywy papierosy w Polsce podrożałyby najwięcej, bo aż o 46,8 proc. w 2015 lub 2016 roku.

"Celem naszej propozycji jest zredukowanie konsumpcji tytoniu, a także rozbieżności w cenach papierosów w UE" - powiedział na konferencji prasowej komisarz ds. podatków Laszlo Kovacs.

Jak tłumaczył, propozycja nowej dyrektywy, która przewiduje stopniowy wzrost minimalnej stawki akcyzy na papierosy do 2014 roku, doprowadzi do zmniejszenia przemytu i zakupu tańszych papierosów w innym kraju UE - "dwóch fenomenów, które zmniejszają wpływy budżetowe pewnych krajów członkowskich, gdzie akcyza jest wyższa z myślą o zniechęceniu obywateli od palenia".

Propozycja KE wymaga jednomyślnej aprobaty wszystkich 27 państw członkowskich. Aby przekonać nowe kraje UE, najbardziej dotknięte propozycją, Kovacs już w środę zapowiedział dla nich rok lub dwa lata dodatkowego okresu przejściowego, co oznacza, że dyrektywa miałaby zacząć w pełni obowiązywać tam od 2015 lub 2016 roku.

Według szacunków KE wejście w życie nowej dyrektywy oznaczałoby wzrost cen papierosów w większość państw UE, poza Wielka Brytanią, Danią, Irlandia i Francją. Najwyższy byłby on w Polsce, bo aż o 46,8 proc. To oznaczałoby zdaniem KE mniejszy o 20 proc. popyt na papierosy w Polsce.

W Bułgarii cena papierosów wzrosłaby o 36 proc. (zmniejszenie popytu o 6,6 proc.), w Czechach o 31 proc. (popyt zmalałby o 13,3 proc.), na Słowacji o 35,8 proc (popyt zmalałaby o 15,4 proc.).

Propozycja KE dotyczy papierosów oraz tytoniu do papierosów. Uaktualnia też definicje różnych typów produktów tytoniowych, tak by znieść luki prawne, które pozwalały na sprzedaż pewnego typu papierosów pod pozorem, że chodzi o cygara lub tytoń do fajek, które w niektórych krajach są niżej opodatkowane.

Obecnie różnice w opodatkowaniu papierosów w różnych krajach UE dochodzą nawet do 600 proc. (wyrażonych w euro). Zdaniem Kovasca właśnie z powodu tych różnic w 2004 roku zakupy transgraniczne, w tym na przykład kierowców niemieckich w Polsce czy na Słowacji, wynosiły 13 proc. całego rynku tytoniowego UE liczącej wówczas 25 krajów.

Obowiązujący w UE system akcyzy na papierosy jest dość skomplikowany. Akcyza musi stanowić minimum 57 proc. ceny papierosów w sprzedaży, a z drugiej strony musi wynosić minimum 64 euro na 1000 papierosów dla najpopularniejszych marek w danym kraju (z ang. MPPC).

Według nowej propozycji KE od 2014 roku (a w nowych krajach roku lub dwa później) pułap procentowy sięgnie 63 proc., a wymóg 64 euro zostanie zwiększony do 90 euro w średniej cenie 1000 papierosów.

Koncepcja "papierosów najpopularniejszych w danym kraju" (MPPC) powstała 30 lat temu, kiedy na rynku nie było tak dużego wyboru. Propozycja KE zastępuje MPPC średnią ceną wszystkich dostępnych na rynku papierosów.

KE przewiduje, że jej propozycja doprowadzi do zmniejszenia konsumpcji tytoniu o 10 proc. w całej UE.

Obecnie wyrażone w euro cena najpopularniejszych w danym kraju papierosów (MPPC) waha się za paczkę od 1,19 euro na Łotwie, 1,27 euro w Bułgarii, 1,55 euro w Polsce i na Słowacji aż do 8,12 euro w Wielkiej Brytanii, 7,45 euro w Irlandii oraz 5,30 euro we Francji.

Polacy budują dobrobyt Anglii

Każdego dnia z Polski wyjeżdża kilkuset doskonale wykształconych specjalistów! Swe talenty i wiedzę, zdobytą ciężką pracą w kraju, oddają Brytyjczykom. Za to otrzymują nie tylko dobre wynagrodzenie, ale i uznanie Wyspiarzy.

Nie bez powodu - pisze dzisiejszy "Fakt". Dzięki otwarciu się Wielkiej Brytanii na pracowników m.in. z Polski angielska gospodarka przegania pozostałe kraje dawnej Unii Europejskiej.

- Tylko przez pierwszych kilka miesięcy Polacy wypracowali ponad pół miliona funtów. Niemal wszystkie te pieniądze pozostały w Anglii, gdzie mieszkają, chodzą na zakupy i do kawiarni - mówi Andrzej Sadowski, ekonomista c Centrum im. Adama Smitha. Podkreśla, że obecnie nie można nawet ocenić wkładu naszych rodaków w rozwój gospodarczy na Wyspach
Przez dwa naszej obecności w UE Polskę opuściły dwa miliony ludzi. To tak, jakby wyjechali wszyscy mieszkańcy Warszawy i okolic.

- Każda decyzja o wyjeździe jest pełna dramatyzmu i desperacji. Nawet najlepszy chleb na obczyźnie ma gorzki posmak. Mimo to lekarze wyjeżdżają, bo na Zachodzie można utrzymać rodzinę oraz znaleźć czas na dokształcanie i odpoczynek - tłumaczy prof. Leon Drobnik, ordynator poznańskiej Kliniki Anestezjologii.

W kraju zaczyna brakować lekarzy niektórych specjalności, pielęgniarek. A jak tak dalej pójdzie, trudno będzie znaleźć informatyków, bankierów, czy menedżerów - ostrzega "Fakt".

Pracować w Polsce czy za granicą?

Mira Wszelaka, "Puls Biznesu"

Nie wiadomo, czy to powód do radości, czy raczej do niepokoju. Coraz większa liczba polskich obywateli udaje się za pracą do krajów, które bez ograniczeń otworzyły rynki pracy. Największym zainteresowaniem cieszą się oczywiście Wielka Brytania i Irlandia, choć ostatnio wzrosła też popularność Szwecji, do której wyjeżdżają głównie mieszkańcy Polski Północnej. Mimo oporu związków zawodowych kolejne kraje, jak choćby Francja, otwierają poszczególne sektory. Do otwierania swoich rynków pracy namawia opornych Bruksela.

W specjalnym raporcie Komisja Europejska rekomenduje państwom dokładne przeanalizowanie, czy utrzymywanie restrykcji jest konieczne, w świetle sytuacji ich rynków pracy. Bruksela podkreśla, że trzy kraje, które zdecydowały się na otwarcie, odnotowały duży wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost poziomu zatrudnienia. Pracownicy z nowych krajów członkowskich pomogli tam w zaspokojeniu potrzeb rynku pracy i przyczynili się do osiągnięcia lepszych wyników gospodarczych.

Trudno mówić o konkretnych liczbach, ale np. swój wysoki wzrost gospodarczy (4,6 proc. PKB) Irlandia osiągnęła dzięki wzrostowi popytu wewnętrznego, który należy przypisać m.in. przekraczającej już 3 proc. populacji zamieszkujących tam Polaków. W pozostałych krajach, które nie zdecydowały się na otwarcie swych rynków KE dostrzegła m.in. wyższy poziom pracy w szarej strefie. Pamiętajmy, że gospodarka to przede wszystkim ludzie. To ci najbardziej aktywni, którzy nie znaleźli miejsca w kraju, zdecydowali się na wyjazd. Otwarcie granic dla obywateli ze Wschodu niczego nie rozwiąże. Ukraińcy czy Białorusini będą bowiem tak samo dyskryminowani przez państwo. Jedynym rozwiązaniem jest radykalne zmiejszenie akcyzy na pracę w postaci jej kosztów - podkreśla Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.


Okazuje się że jednak Polacy to nie tylko lenie i złodzieje okradający swych wspaniałomyslnych pracodwaców w kraju ( jak to stwierdził jeden z forumowiczów w innym temacie na forum) ale też i doskonali ,cenieni pracownicy którzy za dobrą płacę odpłacają dobrą pracą.
Coś się boję że za parę miesięcy nie będzie kim obsadzać nowych lumpeksów !
MINISTERSTWO ROLNICTWA Warszawa,15.01.2008 r.
I ROZWOJU WSI
Departament Bezpieczeństwa
Żywności i Weterynarii
ŻWbok/jp -077- 4/2008 (185)



Pan
Zbigniew Ziejewski
Prezes Warmińsko-Mazurskiej
Izby Rolniczej
Al. Marszałka Józefa Piłsudskiego 32
31-578 Olsztyn




W odpowiedzi na pismo z dnia 6 grudnia 2007 r. l.dz. 3155/12/2007 – RR Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uprzejmie informuje, że zgodnie z podpisanym Traktatem Akcesyjnym, Polska realizuje cele Wspólnej Polityki Rolnej stosując środki zgodne z prawodawstwem Unii Europejskiej. W ramach interwencji, Rozporządzeniem Rady (WE) Nr 797/2004 z dnia 26 kwietnia 2004 r. w sprawie środków mających na celu poprawę warunków produkcji i wprowadzania do obrotu produktów pszczelarskich, określono środki wsparcia obowiązujące we wszystkich Krajach Członkowskich. Zgodnie
z ww. rozporządzeniem oraz rozporządzeniem Komisji (WE) Nr 917/2004 z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie szczegółowych zasad wykonania rozporządzenia Rady (WE) nr 797/2004 dotyczącego działań w dziedzinie pszczelarstwa, są opracowywane krajowe programy wsparcia pszczelarstwa w ramach których są realizowane projekty w następujących obszarach:
- pomoc techniczna dla pszczelarzy i organizacji,
- kontrola warrozy,
- racjonalizacja przemieszczania rodzin pszczelich na pożytki,
- działania wspierające laboratoria przeprowadzające analizy właściwości fizyko-chemicznych miodu,
- działania wspierające odbudowę pogłowia rodzin pszczelich,
- współpraca z wyspecjalizowanymi jednostkami w ramach wdrażania programów badawczych w sektorze pszczelarskim i produktów pszczelich.
Polska przygotowała Krajowy Program Wsparcia Pszczelarstwa w Polsce w latach 2007/08-2009/10, który jest wdrażany przez Agencję Rynku Rolnego.
W ramach powyższych aktów prawnych obowiązujących we wszystkich Krajach Członkowskich UE, nie może być stosowana dotacja do ula i nie jest możliwe stosowanie takiej pomocy.
Ponadto, zgodnie z otrzymaną informacją, z placówek dyplomatycznych Rzeczypospolitej Polskiej w krajach UE, w sprawie stosowanego wsparcia pszczelarstwa, w żadnym Kraju Członkowskim nie jest stosowana pomoc polegająca na dotacji do ula.
Dodatkowo, zgodnie z „Wytycznymi Wspólnoty w sprawie pomocy państwa w sektorze rolnym i leśnym na lata 2007–2013” jednostronną pomoc (…), a szczególnie pomoc przyznaną na podstawie ceny, ilości, jednostki produkcyjnej lub jednostki środków produkcji, uznaje się za pomoc z tytułu prowadzenia działalności, niezgodną ze wspólnym rynkiem.
Jednocześnie informuję, że w celu dokonania rejestracji pasieki
nie jest wymagane posiadanie 1 ha przeliczeniowego. Zgodnie z art. 11 ustawy z dnia
11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt (Dz. U. Nr 69 poz. 625 z późn. zm.) powiatowy lekarz weterynarii prowadzi rejestr podmiotów prowadzących działalność nadzorowaną, polegającą między innymi
na utrzymywaniu zwierząt gospodarskich, w celu umieszczenia na rynku tych zwierząt
lub produktów pochodzących z tych zwierząt lub od tych zwierząt, na obszarze jego właściwości.
Zgodnie z art. 5 tej ustawy aby dokonać rejestracji wyżej wymienionej działalności nadzorowanej należy złożyć u powiatowego lekarza weterynarii właściwego ze względu
na przewidywane miejsce jej prowadzenia wniosek zawierający:
1. imię, nazwisko, miejsce zamieszkania i adres albo nazwę, siedzibę i adres podmiotu;
2. określenie rodzaju i zakresu działalności nadzorowanej, którą wnioskodawca zamierza prowadzić;
3. określenie lokalizacji obiektów budowlanych i miejsc, w których ma być prowadzona działalność nadzorowana, oraz planowanego czasu jej prowadzenia.

/-/ Wojciech Wojtyra
DYREKTOR DEPARTAMENTU





Do wiadomości:
1. Krajowa Rada Izb Rolniczych, w miejscu,
2. Małopolska Izba Rolnicza, os. Krakowiaków 45a/15, 31-964 Kraków.


Wstawiłem tutaj pełny tekst pisma z Min. Roln. w sprawie dopłat do ula. Jestem członkiem izby rolniczej woj. łódzkiego, myślę że poprzez woj. izby rolnicze można by zgłaszać propozycje zmian w dofinansowaniu pszczelarstwa, mogły by to zgłaszać poszczególne kola czy grupy pszczelarzy nie zrzeszonych. Były jeszcze pisma w sprawie dodatkowych dopłat do roślin miododajnych. Jak znajde to podam.
and77 ...
Panie Andrzeju
chciałbym aby dobrze mnie Pan zrozumiał. Mi nie chodzi o to abym to ja mógł osobiście uzyskać interesujące mnie informacje fatygując się do siedziby spółdzielni podczas urzędowania Rady - bodajże w poniedziałki po południu. Ja osobiście czy jeszcze ktoś inny możemy przyjąć za dobrą monetę to co Pan pisze i wyjaśnia. Inni z kolei może nie mają ochoty albo czasu prowadzenia tego typu windykacji. Jeszcze innym nawet namacalny wgląd do dokumentów nie pomoże do weryfikacji własnej spiskowej teorii wydarzeń.

Żyjemy w nowej rzeczywistości politycznej, mamy (niby) demokrację a ponadto żyjemy w epoce elektronicznej, która oprócz oczywistych mankamentów przynosi nam jednak pewne istotne udogodnienia. Mamy już, jakby nie było, oficjalną stronę internetową czyli uczyniono ten pierwszy krok we właściwym kierunku. Udostępnijmy zatem do powszechnej wiadomości wszystkie możliwe dokumenty a w pierwszej kolejności te które zawierają istotne informacje i decyzje na temat naszych wspólnych spółdzielczych pieniędzy i wspólnego majątku. Po prostu na stronach www. O czym zadecydowano i kto się pod tym podpisał. Jakie sprawy były przez Radę i Zarząd czy grupy członkowskie rozpotrywane i jakie decyzje czy wnioski podjęto, kto zabierał głos i co postulował i.t.p.

Mniemam, że tego typu stosowna dokumentacja jest prowadzona na bieżąco, bo tak być powinno. Potrzebny jest już tylko niewielki wysiłek aby ta cała dokumentacja, zawierająca szerokie spektrum informacji, została zeskanowana i udostępniona w internecie.
W ten sposób każdy zainteresowany będzie mógł mieć wgląd i znaleść to co go interesuje. Jak doświadczenie uczy takie zainteresowanie bardzo szybko zostanie zaspokojone a nawet szybko spadnie. Chodzi o to aby mieszkańcy Żabianki (i nie tylko) mieli tę świadomość i ten konfort, że w każdej chwili mogą sprawdzić co "nasi wybrańcy" w naszym imieniu robią, czym się głównie zajmują, nad czym debatują i jakie decyzje podejmują. Ale także po czasie można byłoby prześledzić jak do pewnych decyzji, doszło - kto je forsował a kto był przeciwny.
Czyli pełna przejrzystość jak w krajach demokratycznych połączona z łatwością dostępu do pełnej informacji.

W ten sposób nasz osiedlowy Assassin przebywający aktualnie w Londynie będzie mógł się dowiedzieć co słychać na Żabiance i np. która firma wygrała przetarg na malowanie klatek schodowych i dlaczego ta a nie inna. Ale przede wszystkim jeden czy drugi osiedlowy pieniacz straci pole do popisu gdyż nie będzie już mógł bezkarnie i bez narażenia się na śmieszność wypisywać niczym nieudokumentowanych bzdur na tym czy innym forum.
Oczywiście dyskusje w różnych gremiach i forach będą trwały, mam nadzieję nadal, na zasadzie swobodnej wymiany opinii tym bardziej konstruktywne im bardziej ich autorzy będą mieli dostęp do pełnej informacji o tym co Rada i Zarząd przedsięwzięły czy planują przedsięwziąć, o czym dyskutowano na zebraniach grup członkowskich.
A gdy znowy nadejdzie czas zebrań przedwyborczych i samych wyborów jakże nam wszystkim będzie łatwiej - Panie Andrzeju - świadomie wybierać naszych przedstawicieli.

Jednym słowem należy upublicznić i to bez żadnych ograniczeń pełną dokumentację spółdzielni i na bieżąco ją aktualizować - gdyż to leży w interesie samej spółdzielni, jej Zarządu i Rady a przede wszystkim leży w interesie nas wszystkich czyli mieszkańców osiedla Żabianka. A to chyba powinno nam wszystkim głównie chodzić.

Takie na ten temat jest moje zdanie - i jak mawiał pewien polityk - ja je podzielam. Ze stosownym poważaniem
Zuut
BY UZMYSŁOWIĆ TYLKO SAMĄ EKONOMICZNĄ SKALĘ PROBLEMU
Przyjmijmy, iż, łącznie, ludzi sparaliżowanych, ciężko chorych, zniedołężniałych; cierpiących; zdegenerowanych, niepożytecznych, szkodliwych jest w Polsce 5 mln. To właśnie oni pochłaniają niemal całą sumę wydatków na lecznictwo (Budżet Służby Zdrowia wynosił w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że łącznie wydatki wyniosły 65-70 mld zł)), większą część wypłat z ZUS-u (ponad 100 mld zł w 2008 r.),

3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.
– W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!
W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczą sumę 100 mld zł!

„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.
– Polacy na alkohol wydają ponad 20 mld zł rocznie!

DO TEGO DODAJMY:
www.ciop.pl
SPOŁECZNE KOSZTY WYPADKÓW PRZY PRACY W POLSCE
Wypadki przy pracy, poza aspektem społecznym, a zwłaszcza humanitarnym, mają znaczny wymiar ekonomiczny dla osoby poszkodowanej i jej rodziny, przedsiębiorstwa oraz całego społeczeństwa. (...)
Znaczna część kosztów wypadków ponoszona jest przez całe społeczeństwo. Urazy spowodowane wypadkami zwiększają m.in. zapotrzebowanie na różne usługi sektora publicznego, np. usługi służby zdrowia. Koszty te są trudne do oszacowania, a w związku z tym najmniej uświadamia je sobie społeczeństwo. W rezultacie wypadki powodują znaczne straty w gospodarce, których koszty, według szacunków Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa i Higieny Pracy w Bilbao, dla „starych” krajów członkowskich UE wynoszą od 2,6% do 3,8% PKB.
Centralny Instytut Ochrony Pracy
– Państwowy Instytut Badawczy

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
www.o2.pl 25.05.2008
W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.
www.money.pl 2008.03.05
Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.


Zadłużenie Skarbu Państwa w 2008 roku przekroczyło 514 mld zł

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

W 2007 r. wydatki na administrację publiczną wyniosły 15,7 mld zł (380 tys. urzędników państwowych)


A JAK WYGLĄDA SYTUACJA INNYCH GRUP:
Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!
– Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci!
– Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!
– 1,3 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody, z drugiej strony do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, kilograma bawełny 50 ton wody, a 1 kg wołowiny 100 000 litrów!
– W najbiedniejszych krajach do szkoły podstawowej uczęszcza mniej niż połowa dzieci i mniej niż 20 procent uczy się w szkołach ponadpodstawowych. Na całym świecie 114 milionów dzieci nie uzyskuje nawet podstawowego wykształcenia i 584 miliony kobiet są analfabetkami!
– http://bezkomentarza.eu/archives/4
W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! (wikipedia.org)
– GUS podaje, iż 60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w skrajnej nędzy)!
– „FAKTY I MITY” nr 7, 22.02.2007 r.: „Jak wynika z danych Eurostatu, Polska znalazła się po raz pierwszy na pierwszym msu w rankingu państw UE. Jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!
Poniedziałkowy "Dziennik" napisał w artykule "Wyższa płaca, krótsza praca", że dotarł do raportu Parlamentu Europejskiego, w którym pojawiły się propozycje wyrównania płacy minimalnej i skrócenia czasu pracy we wszystkich krajach członkowskich Unii.

- Po podwyżce płacy minimalnej Polacy zamiast 936 zł, będą zarabiać 2,3 tys. zł - ogłosił Dziennik. - Jeśli bowiem minimalna płaca we wszystkich państwach UE miałby zostać podniesiona do średniej unijnej - która wynosi obecnie 600 euro - to przeciętny Kowalski, który pobiera najniższą pensję, dostałby ponad 2300 zł zamiast obecnych 936 zł.

NARAZIE NIESTETY...

PE: raport o wyższej płacy minimalnej nie istnieje
(PAP, pb/11.06.2007, godz. 13:29)

Zarówno w Parlamencie Europejskim (PE), jak i w jego komisji zatrudnienia i spraw społecznych, nie przyjęto ani nie są tam prowadzone prace nad raportem, który proponowałby ustanowienie płacy minimalnej na poziomie 600 euro, o czym donosi poniedziałkowy "Dziennik" - powiedziała rzeczniczka tej komisji Juliane Kammer.
Po spotkaniu na temat PEAD w Brukseli

15 lipca 2008 w siedzibie Dyrekcji Generalnej Ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich w Brukseli odbyło się doroczne spotkanie poświęcone podsumowaniu wyników Europejskiego Programu Pomocy Żywnościowej dla Najbardziej Potrzebujących (PEAD) oraz przedstawieniu planu realizacji kolejnej edycji.
Komisja Europejska wystosowała zaproszenie na spotkanie do przedstawicieli organizacji wykonujących program w krajach członkowskich, w tym także do Federacji Polskich Banków Żywności, która była reprezentowana na tym spotkaniu. więcej informacji
Ekonomia społeczna w Polsce ma w Polsce długą tradycję historyczną. Warto tu przywołać banki ludowe z XIX wieku, przedwojenne Kasy Stefczyka, różne formy spółdzielczości. Jest ona definiowana jako działalność organizacji, które łączą cele gospodarcze oraz społeczne, przy czym te drugie mają znaczenie nadrzędne. Ekonomia społeczna uzupełnia lukę w gospodarce, w której tradycyjne przedsiębiorstwa nie funkcjonują ze względu na brak wystarczającej opłacalności, a typowe organizacje społeczne nie potrafią działać efektywnie. Instytucje ekonomii społecznej to spółdzielnie, towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, stowarzyszenia prowadzące działalność gospodarczą oraz niektóre fundacje. Według szacunków w Polsce działa ponad 30 tys. organizacji pozarządowych, zatrudniających łącznie około 200 tys. pracowników. Organizacje te korzystają ze świadczeń wykonywanych przez ok. 2 mln wolontariuszy. Wiele dziedzin życia nie mogłoby już dziś funkcjonować bez aktywności organizacji pozarządowych. Ekonomia społeczna po europejsku.

Ekonomia społeczna ma również swoje miejsce w Unii Europejskiej. Pozostaje zgodna z założeniami Strategii Lizbońskiej, w obszarach:
spójność społeczna,
pełne zatrudnienie,
walka przeciwko biedzie i wykluczeniu społecznemu,
demokracja uczestnicząca, zrównoważony rozwój.

Komisja Europejska dostrzegła znaczenie ekonomii społecznej, szczególnie podkreślając upowszechnienie stosowania technik zarządzania uczestniczącego oraz tworzenia partnerstwa na rzecz rozwoju społecznego. W 1994 roku w Białej Księdze uznano rozwój ekonomii społecznej za jeden z priorytetowych kierunków integracji społecznej. Szczyt Unii Europejskiej nt. Zatrudnienia, który odbył się w Luksemburgu w 1997 r., potwierdził ważność ekonomii społecznej.

Zatrudnienie socjalne zostało wpisane w realizację założeń Europejskiej Strategii Zatrudnienia.

Osoby chcące więcej dowiedzieć się o unijnych priorytetach z zakresu ekonomii społecznej powinny sięgnąć po Białą Księgę nt. spółdzielczości „Spółdzielczość w Europie Przedsiębiorstw” (2001), Zieloną Księgę o odpowiedzialności społecznej przedsiębiorstw, czy po Europejską Kartę Małych Przedsiębiorstw Według szacunków w krajach UE w sektorze tym zatrudnionych jest 10 mln osób (6,6 proc. ogółu zatrudnionych), w Polsce natomiast jest to mniej niż 2 proc. tworzonych miejsc pracy.

Decyzja Rady Unii Europejskiej w sprawie wytycznych dla państw członkowskich UE w dziedzinie zatrudnienia na rok 2001 stwierdza, że: "państwa członkowskie będą (…) promować środki w celu zachęcenia rozwoju konkurencyjności i zdolności tworzenia nowych miejsc pracy w ramach ekonomii społecznej".

Reformy ustawodawstwa państw członkowskich w zakresie spółdzielczości dotyczyły głównie: - zmniejszenia minimalnej liczby osób niezbędnych do założenia spółdzielni, - przypisania niektórym członkom więcej niż jednego głosu, - rozszerzenia zakresu działalności oraz obrotu z podmiotami nie będącym członkami spółdzielni, - umożliwienia emitowania własnych obligacji, - dopuszczenia przekształcenia spółdzielni w spółki akcyjne.

Ekonomia społeczna jest zgodna z założeniami Strategii Lizbońskiej, w szczególności w obszarach:
spójność społeczna,
pełne zatrudnienie,
walka przeciwko biedzie i wykluczeniu społecznemu,
demokracja uczestnicząca, zrównoważony rozwój.

Komisja Europejska orzekła, że ekonomia społeczna jest istotnym czynnikiem realizowania polityk unijnych, takich jak:
zatrudnienie i polityka społeczna,
rozszerzenie, rozwój regionalny, zaopatrzenie publiczne,
własność pracownicza i organizacja pracy,
promocja rozwoju.

C.D.N.
.
W dniu 19.08.05 PAP podał króciutką informację dotyczącą porównania zarobków w niektórych krajach europejskich wchodzących w skład UE - cytuję:

Rozszerzenie Uni Europejskiej pogłębiło różnice w zarobkach

Rozszerzenie Unii Europejskiej w maju zeszłego roku pogłębiło różnice w zarobkach w najbogatszych i najbiedniejszych krajach UE - podał oficjalnie unijny urząd statystyczny Eurostat.
W bogatych krajach UE średnie wynagrodzenie wyniosło w styczniu tego roku ok. 1200 euro brutto miesięcznie, w biedniejszych nowo przyjętych zaś - od 100 do 200 euro.
Z opublikowanego raportu wynika, że w bogatym Luksemburgu zarabia się 13 razy więcej niż na Łotwie. Dla przykładu płaca minimalna wynosi w Luksemburgu 1467 euro, a na Łotwie - 116 euro.
Eurostat zwraca uwagę, że różnice między krajami bogatymi, a tymi, które dotąd uważane były za unijnych "średniaków", jak Hiszpania, Portugalia i Grecja, nie są tak duże i wynoszą w przybliżeniu 3:1.
Sytuacja się zmienia, kiedy porówna się siłę nabywczą pensji w krajach bogatych i biednych. W nowych krajach członkowskich koszty utrzymania są znacząco niższe, niż w "starej" UE. Jeśli się weźmie to pod uwagę, minimalna pensja luksemburska jest już tylko pięć razy wyższa niż na Łotwie.
Eurostat zbadał też, jak rósł poziom życia w poszczególnych krajach, porównując wzrost płacy minimalnej ze wzrostem cen przez pięć lat. W ten sposób mierzony poziom życia wzrósł m.in. w Wielkiej Brytanii i Holandii, zaś spadł w Polsce i na Węgrzech, a także we Francji, Hiszpanii i Belgii.

Wydaje mi się, że komentarz jest zbyteczny - a jeżeli ktoś jednak chce wyrobić sobie zdanie na powyższy temat - niechaj przeczyta moje posty w tej kategorii ...

Janusz Stankiewicz

CZY MEDYCYNA NATURALNA BĘDZIE NIELEGALNA?
Unijne Referendum dotyczące Naturalnych Środków Leczniczych.

Większość Europejczyków nie jest świadoma, że z końcem 2009 roku dostęp do naturalnych terapii, suplementów, ziół i witamin w Unii Europejskiej może być NIELEGALNY. Od roku 2010 możesz nie mieć wolnego wyboru wysokiej jakości pożywienia czy naturalnych terapii.

Zgodnie z projektowanymi zmianami przepisów unijnych, po 31 grudnia 2009 r.:
- cała żywność będzie napromieniowana i może - zawierając dodatki chemiczne oraz pestycydy - nadal być nazywana „żywnością ekologiczną”;
sprzedaż naturalnych witamin, suplementów mineralnych i ziół będzie NIELEGALNA, jak również wszelkie terapie naturalne stosujące te składniki;
wszystkie zwierzęta rzeźne BĘDĄ MUSIAŁY zażywać antybiotyki i hormony wzrostu (łącznie z hodowanymi ekologicznie!);
z czasem przydomowa uprawa własnych owoców i warzyw będzie objęta ścisłymi uregulowaniami i nie będzie możliwa bez zezwolenia;

(...)

PROPONOWANE USTAWY DOTKNĄ TWOJEGO ZDROWIA

Podobne działania ograniczające prawo wyboru rodzaju żywności i metod leczniczych są już podejmowane w wielu krajach członkowskich WTO (Światowej Organizacji Handlu), liczącej 177 krajów. Polska jest wśród nich.
Jeśli potrzebujesz więcej informacji, czytaj dalej.

Unijne Referendum dotyczące „Naturalnych Środków Leczniczych”

Ochrona zdrowia jest jednym z najważniejszych podstawowych praw człowieka, jednakże każdego roku miliony Europejczyków umiera z powodu możliwych do zapobiegnięcia chorób takich, jak zawały serca, udary i rak.

Naukowe badania wskazały, że chorób tych, jak wiele innych, można uniknąć używając naturalnych środków leczniczych, bez wystąpienia efektów ubocznych. Wyniki ponad 10 000 badań zostały opublikowane w prasie naukowej i w internecie, ukazując ogromną rolę witamin i naturalnych terapii.

Niestety, nowe prawo na szczeblu europejskim i krajowym pozbawi nas wolnego dostępu do ważnych informacji na temat zdrowia i na temat naturalnych środków leczniczych, takich jak witaminy i zioła. Terapie i produkty naturalne nie bedą mogły być opatentowane.

(...)

Drakońskie przepisy zamierzające zakazanie informacji nt. Naturalnych Środków Leczniczych i ich użycia są ciągle wprowadzane w całej Europie pod pozorem „ochrony zdrowia publicznego”. Jest to robione bez względu na fakt, że miliony ludzi umiera każdego roku z powodu chronicznych chorób, takich jak ataki serca, udary czy nowotwór. Nie bierze się również pod uwagę tysięcy badań potwierdzających, że naturalne środki lecznicze (włączając terapie witaminowe) mogą uchronić przed wystąpieniem tych chorób.


I co wy na to? Przyznam, nie wiem, co o tym myśleć. Czyżby UE było aż tak bezczelne?

Źródło: http://www.wykop.pl/ramka...zywnosci-w-2010
W dniu dzisiejszym zakończyły się wybory na trenerów reprezentacji we wszystkich krajach członkowskich ManagerZone i już wiemy, kto poprowadzi poszczególne reprezentacje w zbliżających się Mistrzostwach Świata, które odbędą się w Brazylii.

Nowym trenerem reprezentacji Polski został bejrut3. Miejmy nadzieję, że spełni nasze oczekiwania i poprowadzi kadrę w sposób, który pozwoli jej sięgać po najwyższe trofea.
Życzymy powodzenia wujku Bejrucie:)

http://www.managerzone.com/?p=news&nid=26877
Witaj Agnieszko!
Jeśli Polska zgodzi się na Eurokonstytucję, jako prawo nadrzędne nad prawami krajów członkowskich EWG, to wtedy Parlament Europejski większością głosów, będzie mógł narzucać Polsce dowolne uchwalone przez siebie prawa, jako obligatoryjnie obowiązujące. Tak jak kiedyś za RWPG konstytucję dla Polski uzgadniano w Moskwie.
I wtedy będą sobie mogli legalnie uchwalić np. zakaz nauczania religii w szkołach lub wprowadzić zakaz publicznej krytyki ewolucjonizmu we wszystkich krajach członkowskich EWG, jako działań zagrażających demokracji.
Pozdrawiam Andrzej
Jak już to powinni wprowadzic we wszystkich krajach członkowskich 0,0% ewentualnie 0,2% a wiadomo, że jabłka (fermentuja) i niektore słodycze zawierają jakieś tam nawet śladowe ilości alkoholu.
Mi samej nigdy nie przydarzyło się prowadzic nawet po łyczku piwa a co dopiero po czyms mocniejszym. Nie mam tez zamiaru w przyszlosci prowadzic pod wpływem alkoholu.

A tak na marginesie, podczas badania alkomatem może nam cos wykazac nawet jesli nic nie pilismy i nie jedlismy niczego zaiwerającego alkohol. Wystarczy, że chwile przedtem urzywalismy plynu do spryskiwaczy. Udowodniono, że spryskując nim szybe, czujemy go w środku pojazdu i troche sie tego nawdychamy (a taki plyn zawiera %). W efekcie alkomat moze wykazac "bledny" wynik. Wtedy nalezy poprosic policjantow o ponowne badanie alkomatem po ok 15 min.

Gender Mainstreaming – Rewolucja kulturalna

Gabriele Kuby

[...]

11 stycznia 2006 roku Parlament Europejski przyjął 'Rezolucję na temat homofobii w Europie' (B6-0025/2006). Homofobia, określana w niej jako 'awersja do homoseksualności, lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transseksualistów' jest stawiana na równi z rasizmem, ksenofobią i antysemityzmem. Jak widać, nierówne sobie kwestie są zrównywane ze sobą. Seksualność należy bowiem – inaczej niż rasa, status imigracyjny czy religia – do zakresu moralności, której kształtu nie można narzucać człowiekowi żyjącemu w wolnym społeczeństwie. Rezolucja stwierdza dalej: „niezbędne są dalsze działania, na poziomie instytucji Unii Europejskiej i państw członkowskich, mające na celu zlikwidowanie homofobii” przez „edukację taką jak kampanie przeciw homofobii w szkołach, na uniwersytetach i w środkach społecznego przekazu, a także za pomocą administracyjnych, sądowych i legislacyjnych środków.” To stwierdzenie nadaje każdej formie sprzeciwu wobec aktywnej homoseksualizacji społeczeństwa rangę czynu zabronionego.

Rosnąca od 1995 roku popularność Gender Mainstreaming to bezprecedensowe zjawisko.

Na większości uniwersytetów w zachodnich krajach uczy się teorii gender. We wszystkich rządowych instytucjach znajduje się stanowisko gender-agent. Wiele funduszy z Unii Europejskiej i państw członkowskich przeznacza się na projekty gender. W tej chwili toczy się więc walka o następne pokolenie. Dlatego edukacja seksualna ma tu decydujące znaczenie. Już dzieci w szkołach podstawowych zachęca się do wczesnych doświadczeń seksualnych przez słowa i obrazy zawarte w sylabusach i edukuje się je w temacie antykoncepcji i aborcji.

Ideologia gender to szkodliwy efekt [...] oświecenia głoszącego naukową racjonalność. „Naukowy aspekt” teorii gender ogranicza się do stwierdzenia, że jej głosiciele, prawie wyłącznie kobiety, zajmują akademickie stanowiska. Ignoruje się wyniki badań naukowych z zakresu neurologii, socjologii i psychologii, które dowodzą różnic miedzy płciami i podkreślają potrzebę ich uzupełniania się nawzajem.

To, że Gender Mainstreaming jest ideologią, widać w sprzecznościach, jakie głosi: zwalcza małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, ale kohabitację homoseksualistów prawnie czyni instytucją małżeństwa. Walczy z rodziną, ale forsuje prawo par homoseksualnych do adoptowania dzieci. Głosi wolność każdego człowieka do wyboru płci i orientacji seksualnej, ale uniemożliwia dostęp do wszelkich informacji i możliwości terapii dla zmiany skłonności homoseksualnej.

Gender Mainstreaming jako rewolucja kulturalna z totalitarną próbą zniszczenia rodziny stanowi coraz większe zagrożenie dla przyszłości następnego pokolenia.

źródło cytatu (na 5.6.08, później tekst na stronie może być zmieniony) zachęcam oczywiście do przeczytania całego artykułu

jeśli chodzi o moją luźną i niezobowiązującą refleksję: niegdyś naziści też "naukowo" uzasadniali swe rasistowskie poglądy; czerwone ideologie*** - jak widać - wciąż mają się dobrze...

---

*** mówiąc o "czerwonych ideologiach" odwołuję się zarówno do treści powyższego artykułu, jak i do uwag typu: "Nie rewizja traktatu wersalskiego, lecz lewicowa społecznie propaganda dała nazizmowi popularność. W szeregi NSDAP wstępowali masowo eks-komuniści, a do bojówek hitlerowskich (SA) - całe zorganizowane bojówki komunistyczne, przyszywające na sztandarach emblematy nazistowskie w miejsce sierpa i młota [...] Zwycięstwo ułatwił nazistom internacjonalistyczny charakter komunizmu, który nie był akceptowany przez szerokie kręgi niemieckiego społeczeństwa; wolały one głosować na "narodowego" komunistę, jakim jawił się Hitler" kliknij i sprawdź
Kodeks Żywnościowy, autorstwa Fritza Ter Meera, powołany w 1963 r. przez FAO i WHO to zbiór wytycznych dot. żywności (wg ogólnych definicji, np.: http://pl.wikipedia.org/wiki/Codex_Alimentarius ). W krajach członkowskich UE zacznie obowiązywać w praktyce od 31.12.2009.
Na podstawie Codex Alimentarius m.in. ma być utrudniony dostęp do naturalnej żywności, witamin i roślin o charakterze leczniczym (mają być sklasyfikowane jako produkty lecznicze i poddane restrykcyjnej kontroli). Przeciwnicy Kodeksu ostrzegają, że zezwala on na masową modyfikację genetyczną i napromieniowanie upraw.
http://www.stopcodex.pl/ , http://www.naturalnenielegalne.pl/
Główne media raczej milczą na ten temat, w mniejszych mediach można coś usłyszeć, a w niezależnych źródłach i internecie aż huczy.
Jako, że jest to ciekawy temat i brzmi wręcz nieprawdopodobnie, próbowałam sama poszukać dokumentów źródłowych, przedzierając się przez gąszcz unijnych rozporządzeń i dyrektyw, powiązanych ze sobą i niezbyt przejrzystych (tu jest wynik tych poszukiwań: http://prawda2.info/viewt...ighlight=#81442 )

Jeśli zainteresuje Cię ta tematyka, polecam też krótkie filmy dokumentalne (większość dostępna tylko na YouTube, niektóre były emitowane na Planete):
- Codex Alimentarius
http://www.youtube.com/watch?v=Ayvkr0CC3Dg
- 4 minuty o truciznach, które wszyscy zażywamy (fragment wykładu Davida Icke'a o shitach w produktach spożywczych)
http://www.youtube.com/watch?v=_Aae7l-GQck
- Dr Rath - kartel farmaceutyczny (w wykładzie jest mowa m.in. o genezie powstania Kodeksu Żywnościowego i lobbingu na jego rzecz niektórych koncernów farmaceutycznych np. Bayer'a, którego prezesem wówczas był niejaki Fritz Ter Meer, sądzony w procesach norymberskich za eksperymenty na więźniach).
http://www.youtube.com/wa...feature=related
- Aspartam
http://www.youtube.com/wa...rom=PL&index=49
- Świat wg Monsanto (o gigantycznej firmie chemicznej, która jest potentatem w dziedzinie GMO)
http://www.youtube.com/watch?v=ePhDyDbbO-M
- Jedzenie ma znaczenie (piękny film, szczególnie dla wegetarian )
http://www.youtube.com/wa...ex=0&playnext=1

A gdyby ktoś zechciał mieć szersze spojrzenie, zachęcam do poszukania na youtube filmów pt. Zeitgeist Addendum (ostrzegam: szokujący;)), Wezwanie do przebudzenia czy Pełny Obraz. Dostępne są z polskimi napisami.

Sporo tego i trudna tematyka, ale warto poświęcić kilka godzin, jeśli ktoś przykłada wagę do zdrowego stylu życia...

Szklanka mleka dla każdego ucznia? Parlament Europejski uznał, że przyszedł czas, by promować również pozytywne nawyki jedzenia warzyw i owoców oraz edukować dzieci w szkołach na temat zdrowego odżywiania. Posłowie poparli program "Owoce w szkole" i zagłosowali nad znacznym zwiększeniem budżetu na jego realizację aż do 500 milionów euro w latach 2009/2010.
W ostatnich latach nastąpił drastyczny spadek konsumpcji owoców i warzyw w UE. Problemy nadwagi i otyłości w UE pogłębiają się, zwłaszcza wśród dzieci: szacuje się, że około 22 milionów dzieci ma nadwagę, a wśród nich 5,1 miliona jest otyłe (dane z 25 krajów członkowskich UE).

"Owoce w szkole" zwłaszcza dla nowych krajów UE

Dane sugerują, że nowe państwa członkowskie najbardziej skorzystałyby ze zwiększenia swojej konsumpcji owoców i warzyw. Zwłaszcza choroby sercowo-naczyniowe występują u nas częściej i zaczynają się wcześniej niż w krajach UE-15. Jest to jeden z wielu problemów zdrowotnych, związanych z niskim spożyciem owoców i warzyw.

Zgodnie z danymi statystycznymi dotyczącymi spożycia owoców i warzyw w Polsce przeciętny Polak zjada ich jedynie ok. 250 g dziennie, co plasuje nas na szarym końcu wśród państw członkowskich UE. W rankingu wyprzedzamy jedynie naszych południowych sąsiadów (Czechów, Słowację) i Łotwę. WHO i FAO zaleca dzienne minimalne spożycie tych produktów na poziomie 400 g.

Ważne jest także, że przy spełnieniu określonych warunków, program "owoce w szkole", będzie skutecznym narzędziem trwałego zwiększenia konsumpcji owoców i warzyw. Program, oprócz dostarczania owoców do szkół, ma obejmować również zestaw działań wspierających, mających na celu podnoszenie świadomości.

Większe finanse dla długotrwałych efektów

Komisja Europejska na realizację programu zaproponowała budżet w wysokości 90 milionów euro. Jednak posłowie PE uważają, że taka kwota jest niewystarczająca, gdyż pozwoliłoby to tylko na zapewnienie dzieciom w wieku od 6 do 10 lat jednego owocu raz w tygodniu przez trzydzieści tygodni w roku.

Dlatego PE w przyjętym dziś raporcie przygotowanym przez Nielsa Buska (ALDE, DK) wezwał do znacznego zwiększenia budżetu do 500 milionów euro na realizację programu w latach 2009/2010. W uzasadnieniu parlamentarzyści podkreślają, że jeden owoc tygodniowo nie wystarczy, aby zmienić nawyki żywieniowe, nie wpłynęłoby to również na zmianę stanu zdrowia publicznego. A właśnie długofalowe zmiany są głównym założeniem całego projektu. Dlatego projekt „owoce w szkole” powinien zapewniać każdemu uczniowi porcję owoców codziennie.

Dodatkowo, posłowie zwracają uwagę, że program „owoce w szkole” nie może być kierowany tylko do dzieci w wieku 6–10 lat uczęszczających do szkoły, jak proponowała Komisja. Programem powinny objęte być także dzieci w wieku przedszkolnym, tak aby wypełnić priorytetowe założenia projektu, które wliczają wczesną edukację i "wyrobienie pozytywnych nawyków" wśród najmłodszych.

Świeże, nieprzetworzone owoce, produkowane lokalnie

Posłowie w raporcie podkreślają, że owoce zakupywane do programu „owoce w szkole” powinny być możliwie jak najświeższe, ale przede wszystkim sezonowe i nabywane po niskich cenach. Należy wziąć także pod uwagę kryteria zdrowotne, czyli możliwie jak najmniej sztucznych i niezdrowych dodatków. Zwrócono także uwagę, że należy dać pierwszeństwo produktom lokalnym i - jeśli to możliwe - pochodzących z upraw sprawdzonych i ekologicznych.

Raport zwraca uwagę na fakt, iż brane pod uwagę mogą być tylko świeże owoce, gdyż przetworzone owoce i warzywa mają niższą wartość odżywczą, dlatego należy wspierać jedynie nieodpłatne dostarczanie świeżych owoców i warzyw.

Państwa, które wyrażą chęć uczestnictwa w programie, powinny również zapewnić wspólnotowe i krajowe środki finansowe, niezbędne do wdrożenia programu oraz podjąć dodatkowe działania, aby program był skuteczny, w tym, np.: udzielanie porad w zakresie zdrowia i odżywiania, informacji na temat korzyści zdrowotnych wynikających ze spożywania owoców, a także informacji na temat cech rolnictwa organicznego.

W przypadku, gdy jedno lub więcej państw członkowskich nie wykorzysta środków wspólnotowych, środki te mogą zostać przekazane do wykorzystania innym państwom członkowskim.


http://wiadomosci.onet.pl/1864777,12,item.html

ja to bym się wcale nie obraził jakby u mnie w szkole też rozdawali owoce ;D
Pozwolę odpowiedzieć sobie art. który ukazał sie kiedyś na łamach portalu kobieta i prawo oto on:

Co zrobić, jeśli dłużnik alimentacyjny, nie płaci alimentów, a przebywa za granicą?


Zależą o­ne od tego, w jakim kraju dłużnik przebywa oraz czy chcemy dochodzić egzekucji alimentów bezpośrednio w kraju pobytu dłużnika, czy też na miejscu w Polsce.
Polska związana jest konwencją nowojorską z 1956 roku, na mocy, której wierzyciel alimentacyjny ( a więc osoba uprawniona do alimentów lub jej przedstawiciel ustawowy- rodzice małoletniego dziecka) może zwrócić się do sądu w Polsce z wnioskiem, aby ten w jej imieniu przesłał do sądu w kraju pobytu dłużnika alimentacyjnego dokumenty upoważniające ten sąd czy inny organ zagraniczny do przeprowadzenia egzekucji, w celu uzyskania alimentów.
Aby uzyskać alimenty na tej podstawie, należy złożyć odpowiedni wniosek w sądzie okręgowym wydział cywilny właściwy wg miejsca zamieszkania wierzyciela alimentacyjnego, czyli osoby uprawnionej do alimentów. Wzory wniosków pobiera się w sądzie, prezentujemy tutaj także przykładowy wniosek, jednak może się o­n różnić, od tego, jaki jest potrzebny, np.ze względu na to, czy dziecko pochodzi z małżeństwa.
Do wniosku trzeba dołączyć pełnomocnictwo dla organu zagranicznego do dochodzenia alimentów za osobę uprawnioną oraz odpis wyroku zasądzającego alimenty dla celów obrotu zagranicznego.
(To nie może być zwykły odpis wyroku, składając wniosek o wydanie odpisu trzeba zaznaczyć, ze chodzi o odpis na potrzeby obrotu zagranicznego). Do wniosku należy dołączyć odpisy aktów urodzenia dzieci- zupełne dla dzieci pozamałżeńskich. Jeśli dzieci uczęszczają do szkoły, potrzebne będą także zaświadczenia ze szkoły. Jednak wszelkie potrzebne dokumenty, jakie sąd będzie wymagał, zależą w dużej mierze od okoliczności konkretnej sprawy. Dlatego też warto pytać w sądzie o te dokumenty, zanim przystąpi się do ich gromadzenia i składania. Pracownicy sądu, wyznaczeni do tego typu spraw, pomagają wypełniać wniosek i udzielają wyczerpującej odpowiedzi na pytania dotyczące potrzebnych dokumentów. Zobowiązują ich do tego przepisy prawa.
Od wniosku nie pobiera się opłat sądowych, jednak należy przygotować się do zapłaty za wydanie odpisu wyroku, odpisów aktów urodzenia dzieci i ewentualnie innych dokumentów. także sąd może zażądać notarialnie potwierdzonego podpisu na pełnomocnictwie, co oczywiście rodzi kolejne koszty. Ważne jest także i to, że we wniosku nalezy podać adres dłużnika alimentacyjnego w kraju, w którym przebywa. Nieznajomość adresu może znacznie utrudnić lub uniemożliwić ściągnięcie alimentów.
Druga możliwość dochodzenia alimentów z zagranicy wynika z rozporządzenia UE nr nr 44/2001, tzw. pierwszego rozporządzenia brukselskiego. Rozporządzenie to można stosować w stosunku do wyroków wydanych po 1 marca 2002 roku i tylko w krajach członkowskich UE, oprócz Królestwa Danii.
Zgodnie z nim, osoba, która posiada wyrok alimentacyjny wydany w jednym z krajów członkowskich, może starać się o jego wyegzekwowanie bezpośrednio w kraju, w którym przebywa dłużnik alimentacyjny. Właściwy miejscowo jest ten sąd, w okręgu, którego przebywa dłużnik alimentacyjny. Wnioskodawca wskazuje adres do doręczeń w okręgu sądu, do którego składa wniosek. Jeżeli prawo danego kraju nie przewiduje wskazywania takiego adresu, wnioskodawca wskazuje pełnomocnika do doręczeń. Dlatego istotne jest posiadanie adresu zamieszkania lub pracy dłużnika alimentacyjnego.
Wniosek, oczywiście w języku danego kraju, mozna wówczas złożyć bezpośrednio do organu zajmującego się egzekucją alimentów (przeważnie jest to sąd). Potrzebny będzie, więc wniosek o wyegzekwowanie alimentow oraz odpis wyroku sądu polskiego, przetłumaczony przez biegłego tłumacza, oraz przeważnie odpisy aktów urodzenia dziecka. Polski sąd wydaje specjalne zaświadczenie wg wzoru ustalonego rozporządzeniem. Można także w sądzie okręgowym wydział cywilny zgłosić się po pomocy prawną, tzn. poprosić, aby sąd polski przekazał taki wniosek wraz z dokumentami do odpowiedniego organu w kraju unijnym. Można wtedy także starać się o zwolnienie z kosztów sądowych, (czyli opłaty za tłumaczenie przysięgłe), jesli ktoś nie może ponieść tych kosztów bez uszczerbku dla utrzymania siebie lub swojej rodziny.

Uwaga: rozporządzenie nie obowiązuje w Danii.

Możliwa jest odmowa uznania przez sąd państwa obcego orzeczenia sądu innego kraju, jeśli jego uznanie byłoby sprzeczne z porządkiem publicznym lub jeżeli nie da się go pogodzić z wcześniejszym orzeczeniem bądź w sytuacji, gdy dokument wszczynający postępowanie nie został doręczony w stosownym czasie lub gdy druga strona nie wdaje się w spór.

autorka: mgr Anna Szul-Szywała
Będziemy pracować do 65 godzin w tygodniu
Tomasz Ł.Rożek

Szef będzie mógł dłużej trzymać nas w firmie. Unia Europejska chce od przyszłego roku wydłużyć dopuszczalny tygodniowy czas pracy w krajach członkowskich z 48 do 65 godzin.
Obecnie podstawowy czas pracy w większości państw UE wynosi 40 godzin tygodniowo. Ale gdy wymaga tego firma, można go wydłużyć jeszcze o osiem godzin. Wejście nowych przepisów dla pracowników oznacza, że szef będzie im mógł wlepić nie 8, a aż 25 dodatkowych godzin.

Nowe przepisy na pewno ucieszą deweloperów i firmy budowlane, które będą mogły zatrzymać robotników w pracy, gdy gonią terminy i trzeba się zmieścić z zakończeniem inwestycji. Zadowoleni będą również inni przedsiębiorcy działający w branżach charakteryzujących się sezonowym natężeniem robót. 140 - tyle maksymalnie godzin w miesiącu pracują Francuzi. 160 - tyle godzin w miesiącu mogą pracować maksymalnie Polacy.

Ale Bruksela nie zamierza dawać pracodawcom władzy absolutnej nad podwładnymi. Nie będą mogli przedłużać czasu pracy w każdym tygodniu. Podstawowy obecnie obowiązujący przepis pozostaje bowiem bez zmian - pracownik bez dopłaty za nadgodziny może pracować tylko 160 godzin w miesiącu (cztery tygodnie po 40 godzin).
Nowe dyrektywy dają więc możliwość wydłużenia czasu pracy w jednym tygodniu, ale równocześnie zobowiązują pracodawcę do zmniejszenia poniżej 40 godzin w kolejnym lub dania zatrudnionemu dni wolnych.

- Jeśli zatrudniony zostanie na stanowisku ponad 160 godzin w miesiącu, jego szef będzie musiał zapłacić dodatkowe pieniądze za nadgodziny - komentuje Witold Polkowski, ekspert ds. prawa pracy z Konfederacji Pracodawców Polskich.

Na wprowadzenie nowego prawa zgodziły się już rządy wszystkich krajów Unii. Wszystko wskazuje więc na to, że przepisy wejdą w życie od pierwszego stycznia przyszłego roku.
Dziś dopuszczalny czas pracy we wszystkich krajach Unii, czyli także w Polsce, nie może przekroczyć 48 godzin tygodniowo. Jeśli jest dłuższy, a podwładny nie wyraził zgody na pracę po godzinach, to w Polsce inspekcja pracy traktuje pracodawcę jak przestępcę i nakłada na niego 2 tys. zł kary. Natomiast dla pracodawców recydywistów, którzy permanentnie wykorzystują pracowników, prawo przewiduje nawet 30 tys. zł kary.

Jednak średni minimalny czas pracy w Europie wynosi 40 godzin tygodniowo. Tego się trzymamy w Polsce. Holendrzy pracują 38 godz. w tygodniu, a Brytyjczycy 39,5 godz.
We Francji 35-godzinny czas ustalony 10 lat temu. Ale jest właściwie fikcją, bo i tak większość Francuzów bierze nadgodziny. Prezydent Nicolas Sarkozy zapowiada, że usunie martwy przepis. Uważa, że zbyt krótki czas pracy ma fatalne skutki dla gospodarki.

Polska ma jak na razie bardzo złe doświadczenia z unijnym prawem o czasie pracy. Klauzula wydłużająca czas pracy powyżej 48 godzin (tzw. opt-out) już obowiązuje od 1 stycznia. Dotyczy tylko lekarzy. Wielu z nich w zamian za zgodę w nagłych wypadkach na dłuższą pracę zażądało podwyżek pensji nieraz o kilka tysięcy złotych miesięcznie.

W lubelskim szpitalu klinicznym początkowo lekarze zobowiązali się do pracy powyżej 48 godzin tygodniowo. Jednak w kwietniu aż trzystu lekarzy wypowiedziało klauzulę opt-out. Uznali, że dyrekcja szpitala za taką dyspozycyjność powinna wypłacić im wyższe wynagrodzenie.

Źródło: Polska The Times

Co Wy na to
ONZ nie radzi sobie, ale niekoniecznie szukałbym winy w samym ONZcie... Tym bardziej, że problemy są naprawdę nieprzeciętne. Stany Zjednoczone, mieniące się sędzią świata same ignorują tę organizację. Tak jak to było w przypadku Iraku, gdzie Stany Zjednoczone od prawie początku rządów Saddama łamały wszelkie zasady zdrowego rozsądku, jaki i decyzje ONZ łącznie z ostateczną napaścią.

Z drugiej strony duże wpływy (stałe miejsca w organach) mają państwa,
które przeczą założeniom ONZ, jak choćby Chiny i Rosja. I organizacja nie ma co z nimi zrobić. Bo jak usunie jedno/oba te państwa ze swoich szeregów to ONZ przestanie być ONZem. Poza tym taką decyzję musiałyby podjąć również Chiny i Rosja... A te państwa aż tak samobójcze nie są...

Wielka Brytania i Francja? Mają stałe "posady" tylko ze względów historycznych...

Natomiast afery i marnotrawstwo są w normie... Stosunki w ONZcie są podobne do tych panujących w krajach członkowskich, tyle, że każdy boom w ONZcie to boom na cały świat... Co nie zmienia faktu, że instytucja jest zwyrodniała.

Żołnierze wszędzie wykorzystują dzieci i gwałcą całe wioski, tylko jak robią to żołnierze ONZ to jest skandal... Podobnie jak z księżmi w Polsce. Choć założę się, że żołnierze ONZ jak i księża znacznie rzadziej popełniają tego typu czyny niż średnia światowa. Mi się wydaje, że trochę za bardzo ONZ oceniamy względem ideału, którym ten twór powinien być... Nie zmienia to faktu, że takie czyny trzeba karać!

Tchórzostwo w Rwandzie i Bośni? Nie dziwię się. Żołnierze Ci są źle wyposażeni, są to bardziej milicje jak realne armie. Te ostatnie państwa członkowskie wolą zachować dla siebie. Zresztą Stany Zjednoczone dążą ośmieszenia ONZu. Słaby ONZ to potrzeba działania Stanów Zjednoczonych. Armie ONZ liczbą też nie grzeszą...

Ale wracajac do ONZ... Powstał on nie w wyniku naturalnych procesów historycznych - przyłączania poszczególnych państw, tylko jednorazowej umowy. Instytucja jest dosyć ademokratyczna... Ale gdyby nie to to w ogóle by nie powstała, bo w końcu czemu taka Rosja ma mieć tyle samo do powiedzenia co Kiribati? "Niby słusznie, ale identycznie czemu profesorowie i dresiarze z osiedla mają taki sam głos?" Żadne z dumnych państw nie zgodziloby się na równość... Zresztą ta równość mogłaby się nie sprawdzić przy takich różnicach między państwami...

Ponadto decyzje ONZ nie są wiążące. Można je zaakceptować, albo nie, albo czasem nawet "nie dosłyszeć", albo "omyłkowo" zinterpretować. I nie ma żadnych środków perswazji - nie ma żadnej władzy. ONZ był i jest forum, gdzie się gada i zawsze był minimalnym kompromisem międynarodowym, a oczekuje się od niego absurdów!

Dlaczego coraz bardziej dostrzega się jego zwyrodniałość? Jest to wynikiem rozrostu organizacji - coraz więcej ona robi, na więcej rzeczy ma wpływ, choć zawsze jest to połowiczny wpływ, niemoc stworzona już w San Francisco w 1945r. ... Niemocy tej nie można nijak zmienić, bo nie ma ku temu rozsądnych instrumentów prawnych, a świat jeszcze nie dorósł do lepszego ONZu.

Tak więc nie w ONZecie samym szukałbym jego głównych bolączek, a wszędzie wokół. To państwa członkowskie, szczególnie te ze stałymi miejscami w organach, a już najbardziej trzy zbrodnicze mocarstwa: Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny faktycznie rządzą ONZem i jest on w ich rękach marionetką... Marionetką nie do pozazdroszczenia, kiedy tak sprzeczne poglądy pociągają za sznurki...
Szanowni Działacze Stowarzyszenia KoLiber!

Chciałbym serdecznie podziękować za zaproszenie mnie na akcję „Dzień wolności podatkowej”, która odbędzie się jutro (22 czerwca) na gnieźnieńskiej starówce. Nie będę mógł niestety osobiście uczestniczyć w waszym przedsięwzięciu, ale pragnę publicznie przedstawić moje stanowisko.
Podkreślam, że nie zgadzam się z nadmiernym fiskalizmem państwa, jak również z egzekucją prawa podatkowego, pochodzącego z czasów rządów autorytarnych. Przychylam się do słów Marka Borowskiego, cytowanego przez „Gazetę Wyborczą” przed paroma tygodniami w artykule o poszukiwaniu programu przez Lewicę i Demokratów. M. Borowski wyraził tam przekonanie, iż wszyscy obywatele naszego państwa, winni mieć przeświadczenie, że tak naprawdę płacąc podatki, robią to w myśl idei solidarności społecznej.
Jak do tej pory, co wyrażałem już wielokrotnie w swym blogu (www.dorozala.blog.onet.pl) polityka podatkowa naszego kraju przybiera charakter „faszyzmu” podatkowego, nie mając nic wspólnego z solidarnością. Nie tak dawno słyszeliśmy historię niejakiej Pani Marii z Łodzi, która oddając swe i tak niskie dochody na cele społeczne, zmuszona została do zapłaty podatku od darowizny, co wpędziło ją w tzw. niewypłacalność. Człowiek, który jest autorem programu reform podatkowo-gospodarczych (R. Kluska), również „poległ” w walce z fiskusem.
Tego typu przykłady można by wymieniać w nieskończoność. Ja również padłem ofiarą fiskalizmu naszego państwa. Zmuszono mnie do zapłaty „haraczu” w postaci tzw. podwójnego podatku z tytułu pracy w Wielkiej Brytanii. Po ponad rocznym pobycie za granicą, gdzie pracowałem legalnie, płacąc podatki, składki zdrowotne i emerytalne na łączną kwotę blisko 10 tysięcy PLN, po powrocie do Polski w myśl przepisów z 1972 roku! zmuszono mnie do zapłaty ponad 3 tysięcy PLN!
Wspólnie z przyjaciółmi podjąłem działania w kierunku próby zmiany tego przepisu. Chodziło nam o wywalczenie abolicji podatkowej dla ok. 1,5 mln Polaków pracujących za granicą w krajach członkowskich Unii Europejskiej w roku podatkowym 2006. Zniesienie przymusu podwójnego opodatkowania mające zastosowanie od 1 stycznia 2007 roku w relacjach z Wielką Brytanią, tak naprawdę nie rozwiązywało problemu, bo przecież największa fala tzw. EU emigracji miała miejsce na przełomie lat 2005/2006. Minister Finansów miała konstytucyjną możliwość podjęcia takiej decyzji (abolicji) wobec tych osób w świetle roku podatkowego 2006. Niestety nasz postulat nie został uwzględniony (Mimo niezgodności tego przepisu z art.32 Konstytucji), gdyż jak stwierdziła w kuluarach Pani Minister „...mam już przecież PITy”( powiedział mi to jeden z członków Sejmowej Komisji Finansów Publicznych). Cóż wyszło na to, że PIT ważniejszy od obywatela, a miało być bliżej ludzi...
Zobacz tekst petycji http://polityka.org.pl/petycja/
Za ten stan prawny w kontekście polityki podatkowej naszego kraju, należy obwiniać kolejne rządy AWS, SLD, PIS.
Wyrażam więc sprzeciw wobec traktowania przez prawo podatkowe, obywatela Polski, jako potencjalnego przestępcy. Wiem z własnego doświadczenia, iż system podatkowy nie musi wyglądać tak jak w Polsce. Rozlicznie roczne w Wielkiej Brytanii, to jedna kartka papieru, którą na dodatek podatnik otrzymuje z urzędu. Ponadto nikt nie tworzy atmosfery strachu wobec chociażby sposobu wypełnienia bliżej niezrozumiałych polskich PITów.
informacje ogólne

EURES (EURopean Employment Services - Europejskie Służby Zatrudnienia) jest siecią współpracy publicznych służb zatrudnienia i ich partnerów na rynku pracy, wspierającą mobilność w dziedzinie zatrudnienia na poziomie międzynarodowym i transgranicznym, w krajach Unii Europejskiej oraz Norwegii, Islandii i Szwajcarii.

Sieć EURES została powołana przez Komisję Europejską, aby ułatwiać swobodny przepływ pracowników na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego poprzez:

* międzynarodowe pośrednictwo pracy,
* informowanie na temat warunków życia i pracy w krajach członkowskich,
* identyfikowanie i przeciwdziałanie przeszkodom w mobilności.

Sieć EURES nastawiona jest na informowanie, doradztwo i wspomaganie poszukujących pracy z Europejskiego Obszaru Gospodarczego, którzy chcą pracować w innym kraju członkowskim oraz pracodawców, którzy chcą rekrutować pracowników z innych krajów członkowskich.

EURES to również Europejski Portal Mobilności Zawodowej www.eures.europa.eu, który dostarcza użytecznych informacji i porad z zakresu zagadnień związanych z poruszaniem się na europejskim rynku pracy oraz świadczy usługi pośrednictwa pracy, umożliwiając osobom poszukującym pracy znalezienie zatrudnienia, a pracodawcom – rekrutację pracowników w 30 krajach Europy. Użytkownicy portalu mogą skorzystać z:

* bazy ofert pracy pracodawców zainteresowanych rekrutacją pracowników z zagranicy,
* bazy CV osób zainteresowanych podjęciem zatrudnienia za granicą.

EURES odgrywa również szczególną rolę w regionach przygranicznych poprzez ponad 20 transgranicznych partnerstw EURES T, które pomagają mieszkającym w jednym kraju, a dojeżdżającym do pracy w regionie przygranicznym sąsiedniego kraju.


Zrodlo: http://www.eures.praca.gov.pl

tyle oficjalnych informacji, jak to wyglada w praktyce? jedno jest pewne pracodawcy i kandydaci na pracownikow sa staranie dobierani i weryfikowani w kazdym kraju UE, uwazam iz jest to najbezpieczniejszy sposob wyjechania za granice do pracy, sa agencje ktorym EURES pomaga i np jesli agencja x chce aby jej oferty byly dostepne w krajach Uni wtedy agencja musi sie zwrocic w maciezystym kraju do biura EURES i poprosic o papier -a to z koleji nie jest takie proste faktem jest ze zdarzaja sie oferty agencji w polsce bez papierka z zagranicy , ale wtedy taka Agencja jest przeswietlana na lewo i prawo, kiedy bylem na targach pracy rozmaialem z kobitka z EURES FInland , gadalismy se o wszystkim i o niczym taka luzna gadka i bylem w szoku kiedy sie okazalo ze Polak moze szukac pracy np w Finlandii poprzez EURES FINLAND dobre nie? ale niestety tu juz trza dibrze gadac po obcemu

My w podróży poślubnej byliśmy na Krecie.
Sam pobyt tam był ekstra. Odpoczęliśmy i oderwaliśmy się od codziennego życia.
Ale oczywiście mamy pewne ale.... Grecja a raczej Kreta jako taka nam się nie podoba. Odnieśliśmy wrażenie, że to jeden wielki plac budowy. Wszędzie coś się buduje. Jedynie morze rekompensowało pozostałe widoki.
Nie bardzo też przypadło nam do gustu przyprawianie dań mięsnych i warzywnych cynamonem.

I jeszcze jedno naszła nas taka refleksja po pobycie tam dlaczego Polsce stawia się takie wymagania przed przyjęciem do UE a w krajach członkowskich jest tak jak jest?
Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce we współpracy z Biurem Informacyjnym Parlamentu Europejskiego ogłasza konkurs na esej, dotyczący wyborów do Parlamentu Europejskiego. Do uczestnictwa w konkursie PKE zaprasza studentów (wiek 18-26 lat), którzy będą mieli za zadanie przygotować esej na temat "Wybory do Parlamentu Europejskiego – czy to mnie dotyczy? Przemyślenia, spostrzeżenia, opinie".


Wybory do Parlamentu Europejskiego – konkurs dla studentów


Spośród nadesłanych prac zostanie wyłonionych 45 najlepszych, których autorzy zostaną zaproszeni do udziału w konferencji pt. "Wybory do Parlamentu Europejskiego 2009 – młodzi mają głos!", która odbędzie się 18 kwietnia 2009 r. w siedzibie Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie. Ponadto laureaci trzech najlepszych prac zostaną wyróżnieni specjalnymi nagrodami rzeczowymi, odtwarzaczami MP3.

Tematem przewodnim planowanej konferencji będzie problematyka frekwencyjna w wyborach do Parlamentu Europejskiego, która zostanie przedstawiona w formie wykładów, a następnie pogłębiona w dyskusjach panelowych oraz uwieńczona wspólną debatą z udziałem ekspertów.

Dyskusje panelowe odbędą się w ramach trzech warsztatów, podzielonych tematycznie na aspekt polityczny, społeczny i medialny. W ramach warsztatu politycznego uczestnicy będą zastanawiać się nad tym, jakie kroki winny zostać podjęte dla polepszenia wizerunku Parlamentu Europejskiego, zwiększenia realnego wpływu tej instytucji na politykę unijną, podniesienia wagi wyborów do PE, a tym samym poprawy frekwencji wyborczej w poszczególnych krajach członkowskich. Warsztat społeczny będzie miał na celu znalezienie odpowiedzi na pytanie, z jakich powodów w społeczeństwie polskim, które od lat cechuje wysoki wskaźnik poparcia dla procesu integracyjnego, zainteresowanie wyborami do PE jest tak znikome. Podczas warsztatu medialnego uczestnicy podzielą się natomiast swoimi spostrzeżeniami na temat obecności polityki krajowej i europejskiej we współczesnych mediach oraz opowiedzą o swoich wyobrażeniach, jaka ich zdaniem, powinna być rola mediów w kampanii przed wyborami do PE.

Prace konkursowe wraz z wypełnionym formularzem rtf - 73 KB [73 KB] zgłoszeniowym prosimy przesyłać do 22 marca na adres:

konkurs@propager.com

Więcej informacji w Regulaminie konkursu

Kontakt: Anna Karamon, Propagator

konkurs@propager.com

Tel 022 8268405
Parlament Europejski o ataku na prezydenta Vaclava Klausa


Niezwykle wymowny filmik pokazujący czym jest UE. Myślę, że wątek ten powinien stać się prawdziwą kolekcją takich perełek.

W filmiku prócz takich tuzów jak Pottering występuje także Sarkozy. Jego wypowiedź w mojej opinii dobitnie pokazuje, że jest on pozującym się na prawicowca lewakiem par excellence. Jeszcze maoista Barroso coś tam sobie gdera starając się wykazać nieistniejącą w rzeczywistości ignorancję u osób, które mają czelność krytykować europejskich bonzów i ich na wskroś czerwoną wizję Europy. Widać po tym, że to chyba on nie rozumie dobrze tego czym był Związek Radziecki, choć prawdę mówiąc to szczerze w to wątpię, bo to komuch. Najśmieszniej jest jak bredzi namiętnie coś o "demokratycznych wartościach na których opiera się UE" (sic!). Te szczególnie demokratyczne wartości to pewnie rezygnacja z referendów w krajach członkowskich, ponowne dopychanie traktatu po tym jak ten padł we Francji i Holandii, oraz ponowne głosowanie w Irlandii po tym jak Irlandczycy powiedzieli "NIE" (do tego można by jeszcze dorzucić presję wywieraną na Irlandię, prezydenta Czech oraz Polski). Powiem szczerze, że większa demokracja jest już w świńskim chlewie!

ak dlugo Niemcy mozna zwodzic ze sie jest "za" ale nie do konca - Merkel wie jaka byla/jest/bedzie Rosja a mimo to wie dobrze kto dla jej kraju jest strategicznym partnerem. Chyba ze odpuszczamy UE zakladajac, ze sie i tak posypie w ciagu najblizszej dekady.
Co dalej z unijnym traktatem konstytucyjnym? Czy jest szansa na szybkie porozumienie wokół istniejącego projektu?
Uważam, że w czerwcu, podczas unijnego szczytu, nie osiągniemy porozumienia w sprawie jakiejś formy traktatu konstytucyjnego, a co dopiero projektu już istniejącego. Ja podpisałem projekt przygotowany przez Konwent i uważam, że taką drogę dla Unii można było zaakceptować. Musimy jednak również pogodzić się z faktem, że Francja i Holandia w referendach zagłosowały przeciwko. Inne kraje miałyby spore trudności z ratyfikacją traktatu, zwłaszcza w drodze referendum, a z kolei rezygnacja z niego odebrałaby mu legitymację. Powinniśmy sobie również uświadomić, że większość Europejczyków uznaje dziś za najważniejsze, aby Unia była po prostu efektywna, niekoniecznie poprzez realizację jakiejś wielkiej, konstytucyjnej wizji.

Polska chciałaby zmiany sposobu głosowania, jaki został zawarty w projekcie traktatu tak, żeby nie odbiegał drastycznie od obowiązującego dzisiaj sposobu nicejskiego. Czy Londyn jest gotów na ustępstwa w tej sprawie?
Jeśli zaczniemy teraz zajmować się konkretnymi punktami, możemy utrudnić życie tym, którzy będą je potem negocjować. Wielka Brytania nie widzi problemu w zaprojektowanym systemie głosowania, ale Polska ma tu swoje racje.

Czy Unia potrzebuje wspólnego ministra spraw zagranicznych?
Wątpię, czy któreś z państw członkowskich chciałoby, żeby jego własnego ministra spraw zagranicznych zastąpił unijny. Ważniejsze jest pytanie, jak najlepiej reprezentować Unię na zewnątrz jako całość. Tego powinna dotyczyć debata.

Ale czy Unia może skutecznie działać na scenie międzynarodowej bez wspólnego ministra spraw zagranicznych?
Może, i tak się nierzadko dzieje. Na przykład w przypadku problemów z Iranem negocjowały z nim Francja, Niemcy i Wielka Brytania. Rzecz w tym, że kwestia efektywności UE na arenie międzynarodowej nie zależy od rozwiązań instytucjonalnych. Najważniejsze jest, jak zająć jednoznaczne stanowisko i sprawić, żeby miało ono znaczenie.

Jak w takim razie uniknąć takich katastrof, jaką dla relacji wewnątrzunijnych była sprawa Iraku?
Ich się nie da uniknąć. W niektórych sprawach czonkowie Unii będą mieli odmienne opinie, ponieważ są to niezależne, suwerenne państwa. Jeżeli chodzi o sprawę Iraku, uważam ją za dość wyjątkową. Nie znaczy to, że taka sytuacja nie może się powtórzyć, ale większość ludzi wolałaby, aby Europa szła naprzód jako całość. A proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby przed uderzeniem na Irak istniał pojedynczy unijny minister spraw zagranicznych. Skończyłoby się to jakąś schizofrenią.


Podsumowując. Blair nie widzi szybkiej drogi do ratyfikacji konstytucji, więc jakiekolwiek wiążące deklaracje są dla nas zbędne. Podkreśla odrzucenie jej w referendach w najważniejszych krajach, oraz dyplomatycznie stwierdza, że gdyby je dalej przeprowadzać nad tym samym dokumentem odrzuciłoby je jeszcze parę krajów w tym Wielka Brytania. (to samo mówi polski rząd). Mówi wyraźnie, że większość europejczyków nie chce na razie głębszej integracji odpowiada im stan obecny (to samo). W prowadzenie Ministra Spraw Zagranicznych UE uważa za schizofrenię (tak ostro nie wyraziliśmy się nigdy). Jest zdania, że należy uzgadniać wspólne stanowisko w określonych sprawach (to samo mówi Kaczyński, kiedy ma na myśli politykę energetyczną).

Przypomnę że to są opinię jednego z najbardziej pro europejskich przywódców Wielkiej Brytanii. Jak wygrają konserwatyści, sytuacja zmieni się diametralnie. Widzisz gesiu, teraz zastanów się czy Blairowi bliżej do Śpiewaka, Geremka etc. którzy krzyczą – najważniejsze jest żeby od razu zgodzić się na konstytucję, czy do Kaczyńskiego który jest bardziej ostrożny i wie że czas gra na naszą korzyść.

PS

'Wielka Brytania nie widzi problemu w zaprojektowanym systemie głosowania, ale Polska ma tu swoje racje. " - nie wiem czy kiedykolwiek zdanie w podobny tonie padło na łamach GW. Na pewno nie za tego rządu.

RPO: w Polsce nie ma problemu nietolerancji


Janusz Kochanowski; Fot. Igor Morye / AG
Janusz Kochanowski
Fot. Igor Morye / AG


ZOBACZ TAKŻE

• Dorn pomoże ofiarom antysemickich wybryków? (22-06-06, 07:37)
• Europarlament piętnuje polską nietolerancję (16-06-06, 09:47)


PAP 22-06-2006, ostatnia aktualizacja 22-06-2006 17:32

Rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski ocenia, że nie może być mowy o narastającym w Polsce klimacie nietolerancji, jak sugerują to autorzy rezolucji, którą w ubiegłym tygodniu przyjął Parlament Europejski.

czytaj dalej »
r e k l a m a



Według RPO, odnoszące się do Polski tezy z rezolucji w sprawie rasizmu i homofobii nie mają oparcia w faktach i realiach.

W oświadczeniu, które w czwartek otrzymała PAP, Kochanowski poinformował, że jego biuro odnotowało w ostatnich trzech latach 40 przypadków kwalifikujących się jako przejawy nierówności czy dyskryminacji. Dla porównania podał, że rocznie do jego biura trafia ok. 50-60 tys. różnorodnych spraw.

Rzecznik wyraził zdziwienie, że żaden z polskich europarlamentarzystów "nie zechciał zasięgnąć informacji na ten temat w biurze RPO". Wyraził też nadzieję, że "ich poparcie dla rezolucji nie było motywowane względami politycznymi".

Zdaniem rzecznika, dowodem na dużą tolerancyjność społeczeństwa polskiego jest niezakłócone przejście ulicami Warszawy 10 czerwca Parady Równości organizowanej przez środowiska homoseksualne. "Tolerancja jest jedną z najważniejszych cnót w dziedzictwie polskim i europejskim" - podkreślił.

"Spokojny przebieg Parady świadczy, iż Polacy, szczególnie zaś warszawiacy, zdali egzamin z demokracji i tolerancji, nawet wobec nieakceptowanych przez siebie poglądów i postaw" - napisał RPO w oświadczeniu.

Rzecznik podkreślił, że "jakkolwiek nie ma i nie może być zgody na przemoc wobec osób homoseksualnych i ich dyskryminację, to jednak nie można dopuszczać do sytuacji, w której dyskryminowany zaczyna być brak odmienności". Zdaniem RPO, "brak +wystarczającego+ entuzjazmu dla postulatów osób o innej orientacji seksualnej nie może być nazywany homofobią. Zwłaszcza, że pod hasłami +tolerancji+ i +równości+ propagowane są czasami treści mające charakter rewolucji kulturowej".

Kochanowski przypomniał, że w kilku innych krajach UE (Belgii, Francji, Niemczech) doszło do poważnych wydarzeń na tle rasistowskim: zabójstwa i pobicia na tle rasowym. "W niektórych państwach europejskich dochodzi również do aktów antysemityzmu takich jak profanacje cmentarzy czy ataki na synagogi" - zaznaczył RPO.

Rzecznik przypomniał też, że w ostatnim czasie w Polsce doszło do "godnej ubolewania napaści na Rabina Polski Michaela Schudricha". "Trzeba jednak podkreślić, że incydent ten nie pozostaje w żadnej proporcji do wydarzeń w starych krajach członkowskich Unii oraz, co najważniejsze, że spotkał się z natychmiastową reakcją najwyższych władz państwowych" - podkreślił RPO.

W zeszłym tygodniu Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której - obok Belgii, Francji i Niemiec - wymienia Polskę jako kraj, gdzie nastąpił "wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią". Zdaniem eurodeputowanych, "UE powinna podjąć odpowiednie środki dla wyrażenia swych obaw, a zwłaszcza zajęcia się kwestią udziału w rządzie LPR, której przywódcy nawołują do nienawiści i przemocy".

http://wiadomosci.gazeta....00,3434700.html
To skandal, że taki faszysta pełni tak ważną funkcję !!!
Czy teraz część miłośników Salonu rozumie dlaczego wybór Kochanowskiego był tak oprotestowany ?
Ja mam tylko pytanie gdzie to oświadczenie zostało przytoczone w telewizorniach ?

Był w latach 70. największą potęgą wojskową i stale przygotowywał się do nuklearnej konfrontacji z Zachodem. W apogeum zimnej wojny po stronie Układu Warszawskiego pod bronią stało około 5 mln żołnierzy, dziesiątki tysięcy czołgów i tysiące bomb i rakiet nuklearnych.

Ćwiczenia z 1979 r. zakładały, że Związek Radziecki dokona w odpowiedzi na atak NATO potężnego uderzenia nuklearnego na Niemcy zachodnie, Belgię i Holandię.Przez ten napromieniowany rejon miały atakować na Zachód pancerne dywizje Układu Warszawskiego.
Sowieckie rakiety miały spaść na niemal wszystkie większe miasta Niemiec zachodnich - Hamburg, Bremę, Monachium.

qWedług mapy Polska miałaby się stać zapleczem frontów północnego i północno-zachodniego. Pierwszą linię koncentracji jednostek wojskowych miała być Odra, okolice Wrocławia i Poznania. Przez Polskę miało przemaszerować około 2 mln żołnierzy radzieckich.
Polska do tej pory nie ujawniła dokumentów Układu Warszawskiego ze względu na klauzulę z 1991 r. Została ona przyjęta przez wszystkie państwa w momencie rozwiązania Układu Warszawskiego podczas szczytu w Pradze. To właśnie ta klauzula zakładała, że wszystkie dokumenty w byłych krajach członkowskich pozostaną tajne. Zdaniem Sikorskiego to ustalenie Polski nie obowiązuje.

- Prawnicy MON uznali, iż to porozumienie nie zostało ratyfikowane przez Polskę, a zatem prawo krajowe ma przed nim pierwszeństwo - zaznaczył minister obrony narodowej. Dodał też, że prawo międzynarodowe dopuszcza wycofanie się z traktatów "przy znaczącej zmianie okoliczności". A takimi okolicznościami jest fakt, że nie istnieje Związek Radziecki, Polska jest członkiem NATO. - Społeczeństwo ma prawo wiedzieć o swojej przeszłości - zaznaczył minister, dodając, że odtajnienie akt Układu Warszawskiego jest symbolem końca postkomunizmu w Polsce.[b]

- Być może będą również dokumenty dotyczące tak zwanego frontu polskiego - dodał Piotrowski. Chodzi o plany operacyjne frontu północno-zachodniego, który miał być dowodzony przez polskiego generała i w którym większość jednostek atakujących na Zachód miała być polskich. Nasi żołnierze mieli atakować północne Niemcy, forsować Łabę i uderzyć na Holandię. Część wojsk miała uderzać na Danię, która dodatkowo miała być opanowana dzięki desantowi morskiemu i lotniczemu.
Historyk ma też nadzieję, że w polskich archiwach pozostały ślady sprawy "Wisła". Chodzi o przechowywanie w bazach radzieckich na terenie Polski bomb, w które miało być wyposażone lotnictwo, i pocisków nuklearnych.

czy ktoś ma [b]dobre zdjęcie prezentowanej mapy?
I JAK TU NIE LUBIĆ PiS-iaków

Ujazdowski: decyzja Francji - sprawiedliwą reakcją na konstytucję UE
PAP 29-05-2005, ostatnia aktualizacja 29-05-2005 23:09
Odrzucenie unijnej konstytucji przez Francuzów to "sprawiedliwa, krytyczna reakcja" na Traktat, który naruszał zasady partnerstwa i solidarności wewnątrz Unii Europejskiej - ocenił wiceprezes PiS i wicemarszałek Sejmu Kazimierz Michał Ujazdowski.
Jego zdaniem, klęska konstytucji dla Europy nie jest porażką Unii Europejskiej.
Ujazdowski ocenił, że Francuzi wypowiedzieli się w niedzielnym referendum tak krytycznie z innych powodów niż te podnoszone w Polsce i innych krajach UE, "niemniej jednak w istotnej mierze zaważył antydemokratyczny sposób prac nad Traktatem".
"Konwent Europejski (który opracował projekt konstytucji UE) nie miał oparcia w poszczególnych państwach narodowych, był ciałem pracującym na własną rękę" - podkreślił Ujazdowski.
Jego zdaniem, Unia Europejska po zamknięciu kwestii konstytucji może rozpocząć prace nad nowym traktatem - odnoszącym się do wartości podstawowych we Wspólnocie Europejskiej, czyli dziedzictwa chrześcijańskiego, idei solidarności, partnerstwa i suwerenności państw członkowskich.
"Mam nadzieję, że przywódcy państw UE będę w stanie w przyszłości bez zbędnego pośpiechu opracować fundamenty prawne UE" - powiedział Ujazdowski.
W jego ocenie, kwestia ratyfikacji konstytucji UE, także w Polsce jest nieaktualna, gdyż "zniknął przedmiot decyzji" referendum.
"Odrzucenie konstytucji przez państwo, którego przywódcy forsowali konstytucję dla Europy, właściwie zamyka w sensie politycznym proces jej ratyfikacji" - powiedział wiceprezes PiS.
Jak dodał, wydaje się mało prawdopodobne, by we Francji powtórzono referendum w sprawie Traktatu.
Według Ujazdowskiego, na forum prezydium polskiego Sejmu i jego Konwentu Seniorów panowało ostatnio przekonanie, że odrzucenie konstytucji przez Francję oznacza "powstrzymanie się od jakichkolwiek w tej kadencji Sejmu dalszych kroków w sprawie ratyfikacji Traktatu". /PAP/
----------------------------------------
Kamiński: to wielki dzień dla Europy
PAP 30-05-2005, ostatnia aktualizacja 30-05-2005 01:09
Eurodeputowany PiS Michał Kamiński uważa, że dzień, w którym Francuzi odrzucili unijną konstytucję, jest wielkim dniem dla Europy i dniem szczęśliwym dla Polski, bo ujawnił dystans dzielący Brukselę od społeczeństw krajów członkowskich Unii Europejskiej
Według sondaży powyborczych (exit polls) instytutu IPSOS, 55 proc. Francuzów głosowało "nie", 45 proc. "tak". Według Instytutu CSA przeciwko konstytucji opowiedziało się 55,6 proc., a według TNS/Sofres - 54,5 proc.
"To jest wielki dzień dla Europy i ważny, szczęśliwy dzień dla Polski" - powiedział PAP w niedzielę wieczorem Kamiński. "Ważny europejski naród pokazał, jak bardzo od narodów europejskich oddzielona jest tzw. elita brukselska, której do tej pory bardzo często udawało się - za pomocą różnych socjotechnicznych sztuczek, szantaży i nacisków - forsować na narodach europejskich najrozmaitsze niedemokratyczne posunięcia, które oddalały UE od społeczeństw" - uzasadniał polityk PiS.
Wyraził nadzieję, że ten proces się właśnie zakończył, a rozpocznie się prawdziwa refleksja nad Europą i powrót do rzeczywistych korzeni Unii, jako wspólnoty suwerennych i niepodległych państw, które zgodnie współpracują na wielu płaszczyznach.
To, co dzisiaj stało się we Francji, ośmiesza - zdaniem Kamińskiego - tych polskich polityków, którzy twierdzili, że dla Traktatu Konstytucyjnego nie ma alternatywy, a Polska nie może go odrzucić, skoro wszyscy inni mówią jej "tak".
"Okazało się, że Francuzi mogli powiedzieć unijnej konstytucji +nie+ i zaręczam, że nic złego się z tego powodu w Europie nie stanie" - powiedział PAP Kamiński.
Podkreślił, że w tej sytuacji referendum w Polsce jest już niepotrzebne. "Ten traktat jest już martwy i to dobra wiadomość" - ocenił polityk PiS. /PAP/
"RZECZPOSPOLITA' - 22.04.04 Nr 95
Nawet chiński eksport do UE nie rośnie tak szybko jak nasz
Polskie towary podbijają Europę
http://www.rzeczpospolita...onomia_a_1.html
/.../
Dlaczego Polska odnosi sukces na europejskich rynkach? Kazimierz Miszczyk, ekspert Ministerstwa Gospodarki, na pierwszym miejscu wymienia osłabienie złotego wobec euro, dzięki czemu oferta cenowa polskich towarów znacznie się poprawiła. Potwierdzają to opublikowane wczoraj wyniki badań Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych: w opinii 52 proc. małych firm o konkurencyjności decyduje cena.

------------------------------------------------------------------------------

Bratanki przynajmniej mają honor:

'RZECZPOSPOLITA' - Z ostatniej chwili
Węgry wprowadzają ograniczenia dla pracowników z UE
Węgry poinformowały w srodę, że wprowadzają ograniczenia na rynku pracy dla osób z tych krajów Unii Europejskiej, które nie otworzą swojego rynku pracy dla Węgrów po akcesji do UE. Większość z obecnych krajów Unii informowała o ograniczeniu liczby miejsc pracy dla obywateli krajów przystępujących w maju do UE; przybysze z nowych krajów członkowskich będą musieli składać wnioski o pozwolenie na pracę w krajach, które obawiają się niekontrolowanego napływu taniej siły roboczej.


Czyli MOrze jesteś za wolnym rynkiem, a może wręcz przeciwnie?
Skoro Janusz sie myli, może czas na samookreślenie?


Ech, wy 'bystrzaki' anarcho-liberalne... Zawsze byłem za REALNYM wolnym rynkiem, przeciwko kretyńskiemu podręcznikowo-ideologicznemu 'kapitalizmowi' w rodzaju 'jak to sobie mały Mikkuś 'kapitalizm' wyobraża' - także dlatego, że od wielu lat znam zachodni REALNY wolny rynek z własnego doświadczenia, a nie tylko z 'Wprostu'.
Jaka jest ta różnica? Właśnie taka:

'Rzeczpospolita' - 19.04.04 Nr 92
Korzyści z rozszerzenia Unii Europejskiej dla krajów "15" są wielokrotnie większe niż pomoc z budżetu UE dla nowych członków
Solidarność tkwi w szczegółach - JĘDRZEJ KRAKOWSKI

/.../
W Agendzie 2000 przewidywano, że w latach 2004 - 2006 sześć nowych krajów członkowskich otrzyma 30 mld euro z budżetu UE. Ostatecznie przyjęto dziesięć państw, ale kwotę wsparcia zmniejszono do niespełna 22 mld euro. W rezultacie na jednego mieszkańca w regionach objętych pomocą strukturalną w krajach "15" przypada w latach 2004 - 2006 rocznie 224 euro, podczas gdy w 10 nowych krajach - 59 euro, czyli prawie cztery razy mniej.
/.../
Obecne rozszerzenie UE może w latach 2005 - 2009 zwiększać wartość produktu krajowego brutto "15" o 0,5 - 0,7 proc. rocznie, czyli od 45 do 64 mld euro, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca od 115 do167 euro. Tymczasem nadwyżka wypłat netto dla nowych członków UE w latach 2004 - 2006 wyniesie zaledwie 11,8 mld euro, licząc rocznie 3,93 mld euro, czyli około 10 euro na jednego mieszkańca "15" (w Niemczech - 33 euro). Roczne wydatki budżetowe netto UE na nowe kraje członkowskie szacuje się na poziomie 0,04 proc. PKB "15", czyli poniżej połowy jednej tysięcznej.
/.../
Niemcy uzyskały rekompensaty z tytułu interwencji na rynku żyta. Polsce, która jest największym producentem tego zboża w Europie, rekompensat odmówiono. W sposób podobnie dyskryminujący wprowadzane są zmiany dotyczące cukru, masła, mleka, roślin energetycznych. Nie uwzględniono nas też przy rozdziale dotacji do ekstensywnej hodowli bydła. Kiedy do UE przyjmowano Szwecję, Finlandię i Austrię, w celu przeciwdziałania spekulacjom opodatkowano nadmierne zapasy tylko trzech towarów importowanych spoza Europy. Teraz na liście znalazło się ponad 200 towarów, w tym podstawowe polskie produkty rolne.
/.../
Arogancki i dyskryminujący nowych członków jest np. upór Niemiec w sprawie utrzymania zapisu, który uznaje za zgodną z zasadami ochrony konkurencji możliwość nieograniczonego stosowania pomocy państwa w ramach polityki gospodarczej, ułatwiającej rozwiązywanie spraw społecznych we wschodnich Niemczech. Dopóki RFN była jedynym krajem Unii, którego część gospodarki wymagała specjalnego potraktowania, przyznanie tej wyjątkowej klauzuli było zasadne. Teraz jednak do UE wchodzą kraje, które były biedniejsze od NRD. Zachowanie przyznanego Niemcom przywileju, a równocześnie pozbawienie takiego prawa innych państw postkomunistycznych, byłoby sprzeczne z fundamentalną dla integracji zasadą równości.
/.../
Bez silnego wsparcia rozwojowego niektóre nowe państwa członkowskie nie będą w stanie sprostać kryteriom udziału w niej. Największe zagrożenie dla przyszłości Europy stanowi utrzymanie podziału UE na bogate centrum i biedne peryferie, bo może to spowodować głęboki kryzys ekonomiczny, społeczny, a nawet polityczny w rozszerzonej Unii. Brak wyraźnych perspektyw przełamania takiego podziału zagrażać będzie politycznej stabilności kontynentu i osłabiać zdolność Europy do obrony jej pozycji w konkurencji globalnej.'

I tak własnie wygląda REALNY świat, wszelkie brednie w rodzaju 'Socjalizmu' czy 'Etatyzmu' to możecie sobie umieścić w dowolnie wybranej lokalizacji fizjologicznej.
Pozdrawiam
Rzeczpospolita 17.10.03 Nr 243

Polscy dziennikarze są najbardziej przekupni wśród dziennikarzy państw kandydujących do UE - taki oto smutny wniosek wypływa z badania amerykańskiego Instytutu Public Relations, które znalazło się we wczorajszym internetowym wydaniu magazynu "Press".
Instytut oceniał uczciwość i możliwość przekupienia dziennikarzy w poszczególnych krajach, uwzględniając takie kryteria jak wolność prasy czy przestrzeganie zasad etyki zawodowej.
Regułą okazuje się fakt, że dziennikarze w krajach członkowskich UE są bardziej uczciwi od żurnalistów z państw do Unii kandydujących. W tej drugiej grupie najlepsze notowania uzyskała Estonia - jej media okazały się najmniej przekupne. W UE najbardziej skorumpowani są dziennikarze greccy. Tylko nieco lepsze notowania uzyskali w tym względzie Francuzi.
W zestawieniu generalnym na liście 66 państw badanych przez Instytut PR Polska zajęła 41. pozycję. Za nami znalazły się m.in. Wietnam, Arabia Saudyjska i Chiny.

I.R.
Nowe samochody mają być wyposażone w światła do jazdy dziennej. Ich producenci będą musieli je montować od 16 października 2009 r.

Specjalne światła do jazdy dziennej będą w każdym nowym aucie. Mają one być niezależne od świateł mijania. Spowodują, że auto będzie dobrze widoczne na drodze w ciągu dnia. Wymóg montowania świateł do jazdy dziennej ma przede wszystkim poprawić bezpieczeństwo na drogach.

Unijna Dyrektywa 2008/89 /WE z 24 września 2008 r. zmieniająca, w celu dostosowania do postępu technicznego, Dyrektywę Rady 76/756/ EWG dotyczącą instalacji urządzeń oświetleniowych oraz sygnalizacji świetlnej na pojazdach silnikowych i ich przyczepach stanowi, że w całej Unii Europejskiej od 16 października 2009 r. mają funkcjonować we wszystkich krajach członkowskich przepisy nakazujące producentom montowanie w autach świateł dziennych. Producenci samochodów nie powinni mieć problemów z dostosowaniem się do takich przepisów.
http://biznes.gazetaprawn...ych_autach.html
Na najbliższej sesji Parlamentu Europejskiego, która rozpocznie się w Strasburgu 20 października, Krzysztof Hołowczyc, znany kierowca rajdowy i europoseł, skieruje do Unii Europejskiej interpelację w sprawie quadów.
To m.in. efekt publikacji prasowych dziennika „Polska” o tym, że w polskim prawie brakuje jednolitych przepisów dotyczących tych pojazdów. A jeździ nimi coraz więcej osób. I zdarza się wiele wypadków. Ile? Tego nie wiadomo, bo nikt nie prowadzi takich statystyk.
A polskie prawo jest w tej dziedzinie tak kuriozalne, że na wielkie i szybkie quady nie trzeba mieć kasku, a jeździć nimi mogą nawet dzieci ze zwykłą kartą motorowerową otrzymaną w szkole.
Krzysztof Hołowczyc postanowił pomóc w tym, by przepisy dla quadów zostały dostosowane do potrzeb.
- Każde działanie, które wpływa na poprawę bezpieczeństwa, jest ważne. Poruszyliście bardzo istotną kwestię braku bezpieczeństwa, więc się nią zająłem - mówi nam Hołowczyc.

W pierwszej kolejności zaalarmował Ministerstwo Infrastruktury.
Resort już zapowiedział, że przepisy zostaną zmienione.
- Są prowadzone prace, które mają doprowadzić do wydania nowych przepisów - zapewnia Tadeusz Jarmuziewicz, sekretarz stanu w ministerstwie. - Przewidziane są nowe regulacje dotyczące czterokołowców. Chodzi między innymi o obowiązek używania kasków. Pracujemy też nad nowymi zasadami uzyskiwania uprawnień do kierowania czterokołowcami - dodaje Jarmuziewicz.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy nowe przepisy wejdą w życie. Ale wszystko wskazuje na to, że gdy tak się stanie, ci, którzy chcą jeździć quadami, będą musieli zdobyć osobne prawa jazdy. Będzie to poprzedzone kursami i egzaminami.
Drugi bardzo ważny krok, na który zdecydował się europoseł Hołowczyc, to interpelacja na temat quadów w Parlamencie Europejskim. Hołowczyc złoży ją jeszcze w tym miesiącu, na sesji europarlamentu. Napisał w niej m.in., że liczba quadów wzrasta lawinowo, a prawodawstwo niektórych krajów członkowskich Unii Europejskiej nie reguluje zasad ich rejestracji i użytkowania.
„Jakie działania skutkujące wprowadzeniem stosownych zmian do prawa o ruchu drogowym w krajach członkowskich może podjąć Komisja?” - pyta w dokumencie Hołowczyc.
Unia Europejska będzie musiała odnieść się do tego pytania.
- Zbada, jak regulacje prawne dotyczące quadów są rozwiązane w państwach członkowskich - tłumaczy Robert Sroka, asystent europosła Krzysztofa Hołowczyca. I wyjaśnia, że jeśli Unia uzna to za niezbędne, to może nawet rozpocząć prace nad regulacjami, które po wejściu w życie będą obowiązywać we wszystkich krajach członkowskich.
Policja jest za.

- Nowe uregulowania o quadach są potrzebne - mówi mł. insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. - Ale trzeba też pamiętać, że nawet najlepsze przepisy nie zastąpią zdrowego rozsądku kierowców.

Źródło: Motofakty.pl

Link do źródła:
http://www.motofakty.pl/artykul
Po przystąpieniu do UE Polska musi respektować przeróżne dyrektywy i traktaty unijne mające na celu ujednolicenie systemów prawnych we wszystkich krajach członkowskich - co by obywatelom życie ułatwić. Jednym z takich przykładów są homologacje dla pojazdów. Homologacja udzielona na jakiś typ pojazdu w jednym kraju unijnym ma być uznawana w każdym innym. Idea słuszna - OK. Znalazło to wyraz wprost w PoRD w art. 68.
Jako klient mogę więc słusznie założyć, że jeśli kupiłem pojazd, który uzyskał homologację załóżmy we Francji, na co mam stosowny dokument w ręku w postaci wyciągu ze świadectwa homologacji to bez problemu zarejestruję go również w Polsce, tak?

Na pewno?

Oczywiście, że nie Przykład z dzisiaj - motorower o napędzie elektrycznym. Pojazd bez problemu homologowany w całej UE nie może być zarejestrowany w Polsce. Powód prosty - dla motoroweru PoRD przewidziało wyłącznie napęd spalinowy w definicji rodzaju pojazdu.
Mamy zatem dwa sprzeczne zapisy w PoRD na temat takich pojazdów. jedne mówi - masz homologację unijną na dany pojazd, to masz ją również uznać w kraju. Ale drugi przepis mówi - motorower ma mieć silnik spalinowy.
Który przepis ważniejszy?

2. Sprawdzenia wykonane w krajach członkowskich UE zachowują ważność na terenia Polski.
Czy nie można by tak wpisać, że badania techniczne wykonane w krajach unii zachowują ważność i mamy po problemie liczenia 3 lat od daty pierwszej rejestracji?
Oto pisemko z GUM: Jacek Antczak
Według obowiązujących obecnie przepisów "legalizacja" tachografów jest wykonywana wyłącznie jako "legalizacja pierwotna" (dla tachografów nowych) oraz "legalizacja ponowna" (dla tachografów po naprawie).
Stosowany uprzednio termin "legalizacja" oznaczający okresowo wykonywane czynności zastąpiono terminem "sprawdzenie okresowe".
1. Termin ważności sprawdzenia okresowego wynosi 24 miesiące - bez warunku: "licząc od pierwszego dnia miesiąca w którym wykonano uprzednie sprawdzenie";
2. Sprawdzenia wykonane w krajach członkowskich UE zachowują ważność na terenia Polski.

Z poważaniem
Jacek Antczak
Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) zwrócił się do ministra transportu Jerzego Polaczka o wyjaśnienie sprawy braku regulacji prawnych dotyczących ponownego rejestrowania pojazdów w Polsce.Zdaniem Rzecznika, przy powtórnej rejestracji samochodu w Polsce, wcześniej wyrejestrowanego i zarejestrowanego za granicą przez tego samego właściciela, musi on ponosić koszty, które już raz zapłacił.

"Pragnę zasygnalizować problem dotyczący braku regulacji prawnych kształtujących uprawnienia właściciela pojazdu do ponownej rejestracji pojazdu wcześniej wyrejestrowanego w Polsce i zarejestrowanego za granicą" - pisze RPO do ministra transportu. "Po wejściu Polski do Unii Europejskiej i przyznaniu obywatelom polskim prawa do pracy w krajach członkowskich, potrzeba dokonania zmian w tym zakresie wydaje się konieczna" - uważa Rzecznik.

"Przepisy wskazują, że właściciel pojazdu raz wyrejestrowanego jest zmuszony do poniesienia kosztów związanych z ponowną rejestracją pojazdu, mimo że poniósł je już przy pierwszej rejestracji, a w przypadku samochodu sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego UE ponosi po raz kolejny obciążenie podatkowe" - zwraca uwagę RPO.

Dlatego też Rzecznik zwrócił się do ministra transportu o przeanalizowanie problemu i rozważenie podjęcia inicjatywy ustawodawczej zmierzającej do "uzupełnienia przepisów" w ten sposób, by osoba, która wcześniej wyrejestrowała samochód, mogła go powtórnie zarejestrować bez kosztów.



1 lipca 2006 roku weszło w życie dobrowolne zobowiązanie producentów samochodów w zakresie wyposażania nowych pojazdów w układ ABS. System zwiększa bezpieczeństwo jazdy, zapobiegając blokowaniu się kół podczas pełnego hamowania, dzięki czemu pojazd pozostaje w pełni sterowny również w sytuacjach krytycznych. Zgodnie z tym zobowiązaniem, wszystkie nowo sprzedawane na terytorium Wspólnoty Europejskiej lekkie samochody osobowe oraz ciężarowe, tzn. takie, których dopuszczalna masa całkowita nie przekracza 2,5 tony, powinny być standardowo wyposażane we wspomniany układ. W piętnastu “starych” Krajach Członkowskich, powyższe zobowiązanie funkcjonuje już od 1 lipca 2004 r. Do porozumienia przystąpiły: Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów ACEA, Japońskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów JAMA oraz Koreańskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów KAMA. Celem nadrzędnym porozumienia jest poparcie producentów pojazdów zrzeszonych w wymienionych organizacjach dla unijnego programu poprawy bezpieczeństwa na drogach.


Link do źródła:
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego – “Od 1 lipca 2006 nowe samochody
[quote="Psuj"]Jesu, heru w nowym wydaniu ????

Psuj nie bądź taki ostry. Ja myślę że kolega kwestionuje zasadność wykonywania badań przed pierwsza rejestracja po wejściu Polski do Unii. Zapomina jednak przy tym że warunki techniczne w poszczególnych krajach członkowskich różnią się od siebie. Poza tym jako diagnosta, ( o ile nim jest ) nie wziął pod uwagę tego ze to jest spora kasa na naszym koncie.
Oznakowanie CE zostało wprowadzone przez Komisję Europejską, która ustaliła warunki stosowania znaku CE w zakresie różnych dyrektyw dotyczących tego znaku. Stosując oznakowanie CE, wytwórca lub jego przedstawiciel w UE deklaruje, że dany wyrób jest zgodny z ogólnymi przepisami bezpieczeństwa, określonymi w dyrektywach oznakowania CE. Wytwórcy z poza UE mogą mianować importerów europejskich swoimi przedstawicielami w UE.
Znak CE jest obowiązkowy w krajach członkowskich UE
Biopaliwa wkrótce na stacjach

Już niebawem na stacjach paliw w Polsce mogą pojawić się biopaliwa. Ministerstwo Gospodarki uspokaja - będą sprzedawane ze specjalnie oznakowanych dystrybutorów

Wszystko zależy od tego, kiedy zacznie obowiązywać rozporządzenie określające normy dla biokomponentów, jakie mają być dodawane do paliw. Jerzy Pilarczyk, minister rolnictwa, twierdzi, że zostanie ono wydane w najbliższych 2 - 3 tygodniach na podstawie norm obowiązujących w innych krajach członkowskich Unii Europejskiej. Ministerstwo Gospodarki i Pracy przygotowuje przepis, który określi istotne - z punktu widzenia ochrony środowiska oraz zapewnienia właściwej pracy silnika i bezpiecznej eksploatacji pojazdów - wymagania jakościowe dla biopaliw ciekłych.

Stara sprawa

Batalia o biopaliwa prowadzona jest od kilku lat. Zabiega o to głównie PSL, któremu już raz, w 2002 r., udało się doprowadzić do uchwalenia stosownej ustawy. Przy tej okazji doszło do powszechnej debaty, w trakcie której za główną wadę ustawy uznano brak możliwości wyboru paliwa. Niektórzy producenci zagrozili nawet cofnięciem gwarancji na silnik samochodu, do którego miałoby być tankowane biopaliwo.

Ustawa została jednak na początku 2003 r. zawetowana przez prezydenta. Zamiast niej 2 października tego samego roku parlament uchwalił nową ustawę - o biokomponentach stosowanych w paliwach ciekłych i biopaliwach ciekłych (Dz. U. z 2003 r. nr 199, poz. 1934). Teraz nie było weta, ale choć ustawa obowiązuje od 1 stycznia 2004 r., to na rynku biopaliw nadal nie ma.

PSL skarży się do Brukseli

Do tej pory minister gospodarki nie wydał rozporządzenia, w którym określiłby wymagania jakościowe dla biokomponentów i metody badania ich jakości (art. 13 ust. 5). A zobowiązuje go do tego także art. 4 ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania paliw ciekłych i biopaliw ciekłych (Dz. U. z 2004 r. nr 34, poz. 293).

Sytuacja uległa zmianie w ubiegłym tygodniu, kiedy PSL oficjalnie poinformował o złożeniu skargi do Komisji Europejskiej na polski rząd, który nie realizuje unijnej dyrektywy. - Polski rząd po cichu sprzyjał paliwom złej jakości, do których nie można dodawać biokomponentów, bo paliwo się rozwarstwi - zapewnia Marek Sawicki, poseł PSL. Według niego w kwestii biopaliw rząd prowadzi grę pozorów, co potwierdza niewydanie przez dwa lata rozporządzenia, które miało określić normy jakości dla estrów.

Komisja stawia zarzuty

Dyrektywa, na którą powołuje się PSL, przewiduje, że udział biopaliw w ogólnej ilości sprzedawanych paliw płynnych na rok 2005 powinien być nie mniejszy niż 2 proc., a w 2010 r. powinien przekroczyć 5,25 proc. Tegoroczne minimum ustalone przez nasz rząd wynosi 0,5 proc. W miniony czwartek Komisja Europejska zarzuciła Polsce, że jest to wskaźnik zbyt niski. Komisja wszczęła postępowanie o naruszanie przepisów w tej sprawie. Polska jest w gronie sześciu państw, które nie wywiązały się z obowiązków nałożonych przez dyrektywę.

Tymczasem w opinii ministra rolnictwa unijna dyrektywa jest tylko zaleceniem. Każdy z krajów może natomiast samodzielnie ustalić udział biopaliw w ogólnej ilości sprzedawanych paliw płynnych. Polski rząd, jak tłumaczył, ustalił ten udział na poziomie 0,5 proc., biorąc pod uwagę dotychczasowe niskie zaangażowanie firm w produkcji tych paliw. Według Jerzego Pilarczyka rozporządzenie, które wkrótce zostanie wydane, umożliwi wprowadzenie biopaliw do obrotu.

- Bez jasnej polityki kontroli jakości paliw i zachęt finansowych dla producentów tego problemu nie da się rozwiązać - ucina poseł Marek Sawicki.

Projekt normy już jest

Brak norm określających wymagania jakościowe dla biopaliw i metodich badania, a także brak wystarczająco udokumentowanych doświadczeń w zakresie stosowania biopaliw ciekłych i niedostateczna wiedza techniczna w tym zakresie są głównymi - zdaniem resortu gospodarki - powodami opóźnień. To ma się wkrótce zmienić, bo jak nas poinformowano, zakończony już został program pilotażowy prowadzony przez jedną z krajowych rafinerii oraz "wiodące laboratorium naftowe". Wszystko po to, aby ułatwić wykorzystanie biopaliw w transporcie. Efektem jest przygotowany przez Centralne Laboratorium Naftowe projekt normy zakładowej określającej wymagania jakościowe.

Ile jeszcze czasu upłynie, zanim biopaliwa pojawią się na stacjach benzynowych, nie wiadomo. Teoretycznie jest to możliwe jeszcze w sierpniu lub na początku września. Dla producentów nie stanowi to żadnego problemu. Przykładem może być chociażby Rafineria Trzebinia, która na eksport produkuje już i biokomponenty, i biopaliwa.

GRAŻYNA J. LEŚNIAK
Rzeczpospolita
Sprawy biopaliw ciąg dalszy 15.07.2005
piątek

Rozporządzenie, które umożliwi wprowadzenie biokomponentów do paliw płynnych zostanie wydane w trybie pilnym w najbliższych 2-3 tygodniach - poinformował minister rolnictwa Jerzy Pilarczyk.
Wprowadzenie biokomponentów do obrotu dotychczas jest niemożliwe, gdyż nie ma norm, które określałyby ich jakość. Wydanie stosownych przepisów leży w gestii ministra gospodarki.

Rozmawiałam z ministrem Piechotą; zapewnił mnie, że w trybie pilnym rozporządzenie zostanie wydane. Przyczyną opóźnienia był brak badań na podstawie, których ustalone byłyby wymagania dla biokomponentów - powiedział minister Pilarczyk.
Dodał, że Piechota zadeklarował, iż rozporządzenie zostanie wydane w oparciu o normy obowiązujące w innych krajach członkowskich UE.

PSL w piątek - jak powiedział Marek Sawicki - złoży skargę do Komisji Europejskiej na polski rząd, który - według Stronnictwa - nie realizuje unijnej dyrektywy w sprawie biopaliw.

W miniony czwartek Komisja Europejska zarzuciła Polsce zbyt mały - planowany na koniec 2005 r. - udział biopaliw na polskim rynku paliwowym. KE wszczęła postępowanie o naruszanie przepisów w tej sprawie. Polska jest w gronie 6 państw, które nie wywiązały się z dyrektywy w tej sprawie.

Dyrektywa, na którą powołuje się PSL przewiduje, że udział biopaliw w ogólnej ilości sprzedawanych paliw płynnych na rok 2005 powinien być nie mniejszy niż 2 proc., a w roku 2010 powinien przekroczyć 5,25 proc. Polski rząd ustalił w tym roku minimum na poziomie 0,5 proc.

Pilarczyk uważa, że rozporządzenie, które wkrótce zostanie wydane, "załatwia sprawę", bo umożliwia wprowadzenie biopaliw do obrotu.

Minister podkreślił, że unijna dyrektywa, jest zaleceniem, ale każdy z krajów może samodzielnie ustalić udział biopaliw w ogólnej ilości sprzedawanych paliw płynnych. Polski rząd ustalił ten udział na poziomie 0,5 proc. biorąc pod uwagę dotychczasowe niskie zaangażowanie firm w produkcji tych paliw.
Gdyby była ustawa o biopaliwach, to zaangażowanie musiałoby być większe - dodał.

Zdaniem ministra Pilarczyka, nie ma obaw, że zabraknie w Polsce surowca do produkcji biopaliw. Łatwo można zwiększyć produkcję rzepaku nawet do 1,7-1,8 mln ton, zaznaczył.





źródło www.wp.pl
MPE(2007)002

Rezolucja Młodzieżowego Parlamentu Europejskiego dotycząca wspólnej polityki imigracyjnej i wizowej w krajach członkowskich Unii Europejskiej.

Młodzieżowy Parlament Europejski
- uwzględniając Układ z Schengen z 14.06.1985r.
- uwzględniając Traktat Amsterdamski z 1 maja 1999r.
- uwzględniając rozszerzenia Układu z Schengen

A) mając na uwadze integrację europejską i umacnianie ducha wspólnoty.
B) mając na uwadze dobro państw członkowskich i ich obywateli.
C) mając na uwadze prawa człowieka.
D) mając na uwadze zapewnienie bezpieczeństwa obywateli Unii.
E) mając na uwadze swobodny przepływ obywateli Unii Europejskiej.

1. Dostrzegając potrzebę usprawnienia wspólnej polityki imigracyjnej i wizowej, wzywamy kraje członkowskie do zapoznania się z proponowanymi zmianami w rezolucji MPE (2007)002, które polegają na:
- uściśleniu współpracy między państwami Unii Europejskiej.
- podjęciu wspólnych działań mających na celu wzmocnienie bezpieczeństwa na zewnętrznych granicach Unii.
- ustaleniu wspólnego (i proporcjonalnego do budżetu danego państwa) finansowania ochrony granic zewnętrznych.
- zacieśnieniu współpracy pomiędzy strażą graniczną, policją i służbami imigracyjnymi w zakresie stałego polepszenia wymiany informacji oraz uzgadniania i harmonizowania zadań związanych z ochroną granic.
- podjęciu wspólnych wysiłków dążących do rozbudowy bazy danych zawierającej między innymi informacje dotyczące kodu genetycznego.
- wprowadzeniu jednolitego formularza wizowego w przeciągu 3 lat od daty przyjęcia rezolucji oraz zaleca pracę nad ujednoliceniem kosztów wiz ponoszonych przez aplikantów.
- przeprowadzeniu natychmiastowej deportacji nielegalnych imigrantów do kraju pochodzenia bez możliwości przyznania wizy wjazdowej przez okres 5 lat od daty deportacji.
- opracowaniu programów zachęcających naukowców i specjalistów z krajów trzecich do podjęcia pracy na terenie Unii Europejskiej.

2. Uważa się, że zalecenia przyjęte w rezolucji odwołują się do fundamentalnych idei Wspólnoty Europejskiej.

3. Wzywa się Radę Europejską do zobligowania krajów członkowskich do wprowadzenia postanowień rezolucji w przeciągu 2 lat od przyjęcia rezolucji chyba, że któryś z artykułów rezolucji stanowi inaczej.

4. Zobowiązuje się rządy krajów członkowskich do przestrzegania zaleceń niniejszej rezolucji. W razie niedostosowania się zostaną nałożone odpowiednie sankcje.

5. Zobowiązuje swojego Przewodniczącego do przekazania niniejszej rezolucji oraz załączników szczegółowych Radzie, Komisji oraz parlamentom i rządom państw członkowskich.
To też nie jest wersja ostateczna, ale będę szukać dalej:


Wspólna Polityka Rolna

Projekt rezolucji w sprawie Wspólnej Polityki Rolnej UE

Parlament Europejski

- uwzględniając art. ( ) ust. ( ) Regulaminu,

A. mając na względzie ogólne dobro państw członkowskich Unii Europejskiej
B. mając na względzie rozwój i polepszenie się rolnictwa w krajach członkowskich Unii Europejskiej
C. mając na względzie rozwój gospodarczy państw członkowskich Unii Europejskiej
D. mając na względzie potrzebę dążenia do realizacji postanowień Strategii Lizbońskiej
E. mając na względzie potrzebę równego rozwoju wszystkich gałęzi gospodarki krajów członkowskich Unii Europejskiej
F. mając na względzie potrzebę rozwoju technologii produkcji
G. mając na względzie odciążenie budżetu Unii Europejskiej
H. mając na względzie potrzebę dbania o środowisko naturalne


1. postanawia zmniejszyć ilość środków płynących na rolnictwo z budżetu Unii Europejskiej
2. postanawia stopniowo do 2013 roku znieść dopłaty bezpośrednie do gruntów rolnych oraz roślin
3. postanawia nanieść surowsze kary za nie przestrzeganie zasad ochrony środowiska naturalnego
4. postanawia nanieść surowsze kary za złe gospodarowanie pieniędzmi powierzonymi na rozwój gospodarstw
5. postanawia wprowadzić ograniczenia na stosowanie nawozów sztucznych przez rolników
6. postanawia znaczną część funduszy z budżetu Unii Europejskiej przeznaczyć na rozwój technologii w rolnictwie
7. zobowiązuje swojego Przewodniczącego do przekazania niniejszej rezolucji rzadzie, Komisji oraz rządom Państw Członkowskich.
WĘGRY

- ujednolicenie procedur obowiązujących na przyszłych granicach Schengen

- nawiązanie lub zintensyfikowanie kontaktów Straży Granicznych, Policji i Służb Imigracyjnych naszych państw w zakresie stałego polepszania wymiany informacji oraz uzgadniania i harmonizowania zadań związanych z ochroną granicy

- harmonizacje i koordynacje działań w zakresie zwalczania terroryzmu, nielegalnej migracji, różnych typów przestępczości zorganizowanej

- łączenie wspólnych wysiłków w celu zawarcia umów o readmisji i umów granicznych z państwami trzecimi,

- optymalne wykorzystanie funduszu Schengen.

W zakresie polityki ochrony granic rząd węgierski akceptuje postanowienia Układu z Schengen i związanej z nim Konwencji wykonawczej.

W sprawie polityki wizowej w krajach Rząd zobowiązuje się do dostosowania przepisów krajowych do rozporządzenia Rady z 1999r., określającego kraje trzecie, których obywatele mają obowiązek posiadania wizy przy przekraczaniu granic wewnętrznych państw członkowskich.

Międzynarodowy Kupon na Odpowiedź (znaczek międzynarodowy)

Międzynarodowy Kupon na Odpowiedź jest oficjalnym środkiem płatniczym umożliwiającym jego posiadaczowi, przebywającemu w krajach członkowskich Światowego Związku Pocztowego, wymianę na znaczek pocztowy, odpowiadający opłacie minimalnej za jedną przesyłkę priorytetową zwykłą lub jeden zwykły list lotniczy.

kupon kosztuje 4,50 zł
Indie _należą_ do Światowego Związku Pocztowego, a informację o Kuponie znaleźć można w cenniku poczty

cennik.poczta.lublin.pl/index.php?ramka=zagranica/formularze/z_kupon.php& boczek=menu/zagr.html

upu.int/members/en /members.html#I
(trzeba połączyć te linki, usunąć z nich spacje - inaczej forum nie przyjmuje, moderatorze, zaingeruj jak Ci się chce :) )
Nic mi nie wiadomo o tym żeby UE regulowała wysokość podatków w krajach członkowskich. Stawki podatkowe oraz zasady opodatkowania są różne w poszczególnych krajach jak pewnie każdy zauważył na przykładzie Polski i UK. Poza tym 15 czy 20% mała różnica gdyż odsetki od lokat są niewielkie (max. 5% rocznie - 20% podatek = 4% na czysto). Dochody z ISA rzeczywiście są zwolnione z podatku
Europejski Fundusz Społeczny (ang. European Social Fund - ESF) został powołany w 1957r. na podstawie art. 123 Traktatu Rzymskiego ustanawiającego EWG w 1957r., działa od 1960r. Jest więc "najstarszym" ze wszystkich funduszy.
W pierwszych latach funkcjonowania Wspólnoty najważniejsze sprawy skupiały się wokół kwestii ściśle gospodarczych, a polityka społeczna "miała zostać samorozwiązania przez wspólny rynek ekonomiczny". Zmiana nastawienia, a co za tym idzie wzrost środków przeznaczanych na EFS oraz modyfikacja i poszerzenie jego zadań nastąpiła w latach 70, kiedy to w wyniku kryzysu paliwowego zaobserwowano szybki wzrost bezrobocia.
W roku 1988, przy okazji przeprowadzania reformy funduszy strukturalnych, zaktualizowano zadania EFS.
Fundusz ten koncentruje się na harmonijnym rozwoju zasobów ludzkich oraz przeciwdziałaniu bezrobociu w krajach członkowskich Unii Europejskiej.
Celem EFS jest "udzielanie wsparcia na rzecz rozwoju sfery zatrudnienia poprzez promowanie zachowań przyczyniających się do zwiększenia szans zatrudnienia, warunków dla przedsiębiorczości, wyrównywania szans oraz inwestowania w zasoby ludzkie".

Szczegółowe zadania Funduszu to:

przeciwdziałanie bezrobociu,
wspieranie państw członkowskich w zakresie polityki społecznej,
integracja zawodowa bezrobotnych, narażonych na długotrwały brak pracy, osób młodych poszukujących pracy,
integracja osób narażonych na wykluczenie z rynku pracy,
propagowanie równości szans na rynku pracy,
przystosowanie pracowników do zmian technologicznych, zmian na rynku pracy,
stabilność i wzrost w zatrudnieniu,
wzmocnienie potencjału ludzkiego w badaniach, nauce i technologii,
rozwijanie systemu edukacji i szkoleń,
poszerzenie swobody przepływu pracowników wewnątrz Unii, zwiększanie ich zawodowej i geograficznej mobilności,
zapewnienie równomiernego rozwoju regionów Unii.

Cele te są osiągane głównie poprzez organizowanie szkoleń i umożliwianie przekwalifikowania się.

EFS promuje rozwój biedniejszych, zacofanych, słabo zaludnionych regionów UE i na ten cel Unia przeznacza prawie 70% wszystkich funduszy strukturalnych. Wspiera obszary wiejskie, miejskie rejony znajdujące się w trudnej sytuacji, obszary nierozwinięte gospodarczo oraz te w trakcie transformacji. Cel ten finansuje EFS wraz z Europejskim Funduszem Rozwoju Regionalnego. Sam EFS finansuje walkę z długotrwałym bezrobociem na terenie Wspólnoty - modernizację systemów edukacji, szkoleń, ułatwianie implementacji polityk zatrudnienia w krajach członkowskich.
http://www.krakow.pl/mias...odo=shw&spId=96

Karta Parkingowa dla osób niepełnosprawnych


Karta Parkingowa to jedyny dokument uprawniający osoby niepełnosprawne do parkowania na "kopertach".

Karta parkingowa jest dokumentem o standardzie międzynarodowym, który obowiązuje nie tylko na terenie Polski, ale także w krajach Unii Europejskiej. Jednak w poszczególnych krajach członkowskich obowiązują odrębne przepisy wynikające z prawa drogowego dla danego kraju, a co się z tym wiąże, odrębne ulgi i uprawnienia dla niepełnosprawnych.

Kartę parkingową mogą uzyskać osoby posiadające ważne orzeczenia:

- znacznym stopniu niepełnosprawności,
- umiarkowanym stopniu niepełnosprawności,
- lekkim stopniu niepełnosprawności, które w orzeczeniu posiadają kod R lub N

Kartę parkingową może uzyskać także placówka zajmująca się opieką, rehabilitacją lub edukacją osób niepełnosprawnych.

Kartę parkingową wydaje osobie niepełnosprawnej starosta. Za wydanie karty parkingowej pobiera się opłatę w wysokości ustalonej przez ministra właściwego do spraw transportu.

Dział wydający karty parkingowe może się znajdować przy Starostwie Powiatowym lub przy Urzędzie Miasta. Informację o tym, gdzie w naszym mieście należy składać dokumenty o wydanie karty parkingowej, powinniśmy uzyskać przy Powiatowym Zespole ds. Orzekania o Niepełnosprawności.

Aby otrzymać kartę parkingową, należy złożyć następujące dokumenty:

- kserokopię orzeczenia o stopniu niepełnosprawności (należy mieć ze sobą oryginał do potwierdzenia),
- kserokopię dowodu osobistego,
- fotografię (3,5 x 4,5 cm),
- na miejscu wypełnia się wniosek na odpowiednim formularzu,
- trzeba także uiścić opłatę skarbową w wysokości 25 zł (przy składaniu wniosku podawany jest numer konta bankowego, na które należy wpłacić kwotę) o stan na dzień 16 lipca 2003.

Na wydanie karty parkingowej oczekuje się zwykle kilka dni.

Osoba niepełnosprawna o obniżonej sprawności ruchowej, kierująca pojazdem samochodowym oznaczonym kartą parkingową może nie stosować się do niektórych znaków drogowych.

Przepis ten dotyczy również:

1. kierującego pojazdem przewożącego osobę o obniżonej sprawności ruchowej;
2. pracowników placówek zajmujących się opieką, rehabilitacją lub edukacją osób niepełnosprawnych pozostających pod opieką tych placówek.

Wszystkie przepisy dotyczące karty parkingowej stosują się także do osób, które posługują się kartą parkingową wydaną poza granicami Polski.

Kartę parkingową należy umieścić za przednią szybą pojazdu samochodowego, w miejscu widocznym umożliwiającym jej odczytanie.

Karta parkingowa potwierdza uprawnienia:

- do korzystania z miejsc parkingowych wyznaczonych dla osób niepełnosprawnych
- do niestosowania się do następujących znaków drogowych:

- B-1 zakaz ruchu w obu kierunkach
- B-3 zakaz wjazdu pojazdów silnikowych z wyjątkiem motocykli jednośladowych
- B-3a zakaz wjazdu autobusów
- B-4 zakaz wjazdu motocykli
- B-10 zakaz wjazdu motorowerów
- B-35 zakaz postoju
- B-37 zakaz postoju w dni nieparzyste
- B-38 zakaz postoju w dni parzyste
- B-39 strefa ograniczonego postoju

Uwaga: Osoby posiadające orzeczenia równoważne z orzeczeniami o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności (orzeczenie o przynależności do dawnej I lub II grupy inwalidzkiej lub orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy) także mogą ubiegać się o wydanie karty parkingowej. Osoby posiadające orzeczenie równoważne z orzeczeniem o lekkim stopniu niepełnosprawności mogą uzyskać kartę parkingową po dostarczeniu zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego ograniczoną sprawność ruchową osoby niepełnosprawnej.

Minister do spraw transportu określa, w drodze rozporządzenia, wzór karty parkingowej, uwzględniając w szczególności konieczność ujednolicenia wzoru karty parkingowej z rozwiązaniami przyjętymi w krajach europejskich, w celu umożliwienia korzystania osobom niepełnosprawnym z ulg i przywilejów w ruchu drogowym, określonych w przepisach innego kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Określi także, jakie placówki są uprawnione do jej otrzymania.

Podstawa prawna: Zmiana ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (z 20 grudnia 2002) Dz. U. Nr 7. poz. 79 z dnia 23.01.2003. Ustawa Prawo o ruchu drogowym z dnia 20 czerwca 1997 r. Dz.U.03.58.515. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie wzoru karty parkingowej dla osób niepełnosprawnych oraz wysokości opłaty za jej wydanie Dz.U.02.13.126.
Szefie, zdaję sobie sprawe z uśmiechu jakim zakończyleś swoj list. Jednak należy wyjaśnić pewne kwestie. O ile wytwarzanie alkoholu etylowego na wlasny użytek jest w Polsce nielegalne to wszelkie rozmowy o sposobach wytwarzania są legalne. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt umieszczania w programach nauczania w szkolach państwowych tematów poświęconych fermentacji alkoholowej. Na chemii zawsze były poświęcone temu lekcje. Jak jest teraz nie wiem ,ale myślę ze niewiele się zmieniło. Druga kwestia wymagająca wyjaśnienia. Od pewnego czasu żyjemy w innym Swiecie. Nie jesteśmy już obywatelami kraju za żelazną kurtyną. Jesteśmy obywatelami wielkiej spoleczności zwanej Unią Europejską. I to że lokalne polskie uregulowania mogą czegoś zabraniać nie znaczy ze jest to zabronione w innych krajach członkowskich. A zakładajac globalny zasięg Internetu można to rozciągnać na caly Swiat. Nikt nie moze zabronić Polakowi mieszkającemu np. we Włoszech umieszczenia na tym forum super dokladnego opisu otrzymywania bimbru. Na dodatek moze być wielce prawdopodobne że całe forum jest umieszczone poza poskim ustawodawstwem. Jeśli coś jest nielegalne to oznacza ze musi być zagrożone karą. Już widzę oczami wyobraźni jak portugalski sędzia na podstawie prośby polskiej prokuratury wydaje mowiącego po Polsku Belga przebywającego na wakacjach w Portugalii bo na forum traktujacym o jedzeniu umieścil dokladny opis zrobienia bimbru. Zwlaszcza ze sędzia ten dzień wcześniej robił to samo ze swoim kolegom ze studiow w Londynie a będącym obecnie prokuratorem we Włoszech. Robili to w Austrii wedlug przepisu bułgarskiego. Jackdob pytasz o dobry sprzęt. Masz rację kiepskiego jest wszędzie pelno. Ale jest i dobry i niedrogi. Producentemjest jedna z łodzkich firm. Jej adres to www.tako.org.pl. Niestety nie nadaje się ten sprzęt do produkcji bimbru. Na tym sprzęcie nie da się zrobić nic innego niż spirytus porownywalny z rektyfikowanym. Daje się jednak zrobić pewien myk. Jak się postarać to daje sie zrobić spirytus trochę gorszy od rektyfikowanego. Zawierający niewielką ilość zanieczyszczeń. W nalewkach zrobionych na takim spirytusie po dlugim okresie leżakowania zapach i smak gorszego spirytusu doskonale się lączą z pozostalą zawartością trunku dajac niesamowity efekt smakowy i zapachowy. Niesamowity oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Pewno w takim spirytusie tkwi klucz do zrobienia prawdziwych staropolskich nalewek i wodek. Oczywiście to co napisalem o spirytusie jest tylko wytworem mojej wyobraźni, bo w Polsce nie można go samemu zrobić. Rownież nigdy nie posiadalem i nie posiadam sprzetu od tako :). Chociaż dlaczego mialbym go nie posiadać. Wodę destylowaną do akumulatora wolno mi zrobić. Tomek
"Na razie" tylko gier 18+ nieletnim. Wczoraj usłyszałem o tym w wiadomościach. Taką ustawę przeforsował Parlament UE i będzie obowiązywała we wszystkich krajach członkowskich (w tym i Polsce). Kupując grę oznaczoną jako 18+ będzie trzeba okazać dowód osobisty. Za sprzedaż gier oznaczonych 18+ (zawierających duże ilości przemocy) osobom nieletnim będzie obowiązywać kara grzywny, czy nawet zamknięcia sklepu.

Ciekawe co ze sklepami internetowymi? Vide gram.pl czy allegro?

Niestety w krajach członkowskich Unii Europejskiej sprzedawca nie jest zobowiązany do przyjęcia towaru wolnego od wad i zwrotu zapłaconej ceny. Jednak sprzedawca, w trosce o klienta, może przychylić się do naszej prośby. Dlatego trzeba w momencie zakupu zapytać, czy istnieje możliwość zwrotu towaru. Jeśli uzyskamy pozytywną odpowiedź, to koniecznie należy to potwierdzić pisemnie np. na paragonie.

(wiem, że to, że cos jest w necie, nie tworzy rzeczywistości, ale że pokrywa się to z moja wiedzą, to biorę to za dobrą monetę).

z tą reklamacją/gwarancją nie chciałabym wprowadzić zbyt wielkiego zamieszania, bo cos mi dzwoni, ale dokładnie nie wiem gdzie. Niestety zgłębiałam kiedyś problem jedynie w odniesieniu do zamówień publicznych, a pod kątem konsumentów to tylko okiem rzuciłam. Błagam fachowca o wyjaśnienia, bo się sama zaplątałam
"Doing Business 2008”: Polska na 74. miejscu
13.12.2007

W rankingu Banku Światowego dotyczącym warunków prowadzenia działalności gospodarczej Polska zajęła 74. miejsce na 178 ujętych w nim krajów. W Unii Europejskiej gorzej wypadła tylko Grecja.


Gospodarki 178 krajów zostały ocenione według 10 kryteriów, wśród których znalazły się m.in. łatwość rozpoczęcia i zamknięcia działalności gospodarczej, przyznawanie licencji, warunki zatrudniania pracowników, ochrona inwestycji, jakość systemu podatkowego czy dostępność kredytów.

Najlepsze oceny Polska otrzymała w kategoriach „ochrona inwestorów” (33. miejsce), „handel ponadgraniczny” (40.) i „egzekwowanie umów” (68.). Najgorzej wypadła ocena przyznawania licencji (156. miejsce), rozpoczynania działalności (129.) i systemu podatkowego (125.).

W ciągu ostatniego roku Polska wprowadziła pozytywne zmiany tylko w dwóch dziedzinach: rejestracji własności oraz egzekwowaniu umów.

W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej Polska – obok zajmującej 100. miejsce Grecji - wypada najsłabiej. Lepsza sytuacja jest we wszystkich krajach członkowskich przyjętych do Wspólnoty od 2004 r., łącznie z Bułgarią i Rumunią.

T.Sz., BŚ
Dnia 7 czerwca br. odbędą się powszechne (tzn. przeprowadzone we wszystkich krajach UE) wybory do Parlamentu Europejskiego. Być może nie wszyscy wiedzą, iż by głosować na europosłów nie musimy jechać do Polski, o ile jesteśmy rezydentami w Wielkim Księstwie od co najmniej 2 lat. Ponadto warto wiedzieć, iż zapisy na listy wyborców zostały przedłużone do dnia 12 marca br., a więc jest jeszcze czas, by zdecydować, czy chcemy głosować tu, w Luksemburgu, czy w Polsce.

Dla wszystkich zainteresowanych podajemy poniżej streszczenie komunikatu, jaki na ten temat można odnaleźć w języku francuskim na stronie Europaforum. Oto skrót najważniejszych informacji:

By wziąć udział w wyborach do PE na terenie Wielkiego Księstwa Luksemburga należy spełnić następujące warunki:

    1. Być obywatelem jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej,
    2. Mieć ukończone 18 lat w dniu wyborów; na listy wyborcze mogą wpisywać się osoby, które nie są jeszcze pełnoletnie, ale które ukończą 18 lat 7 czerwca 2009, czyli w dniu wyborów,
    3. W momencie wpisu na listę wyborczą mieszkać w Luksemburgu od co najmniej 2 lat,
    4. Wpisać się na listę wyborczą do 12 marca 2009 włącznie.
W celu wpisania się na listę wyborczą należy udać się do urzędu gminy w miejscu zamieszkania (nie dotyczy to osób, które mają obywatelstwo luksemburskie i które są wpisywane na te listy automatycznie). Należy wziąć ze sobą ważny dokument potwierdzający tożsamość oraz zaświadczenie o zamieszkaniu potwierdzające fakt zamieszkania w Luksemburgu od dwóch lat*). Nim zostaniemy wpisani na listę wyborców w Luksemburgu, będziemy musieli wypełnić i podpisać deklarację, iż poświadczamy, że posiadamy prawa wyborcze w naszym kraju oraz, że zobowiązujemy się, iż będziemy głosować w wyborach europejskich wyłącznie w Wielkim Księstwie Luksemburga. Po wpisaniu się na listę wyborców w Luksemburgu będziemy zobowiązani do głosowania w wyborach do PE i będziemy automatycznie otrzymywać wezwanie do wzięcia udziału w głosowaniu za każdym razem z okazji wyborów do PE.

Osoby mieszkające w Luksemburgu od 5 lat mogą głosować również w wyborach komunalnych, które odbędą się w październiku 2011 roku (należy wpisać się na odrębną listę wyborczą).

-------
*) zaświadczenie to, zwane Certificat de résidence wydaje od ręki odpowiednia komórka w urzędzie gminy w miejscu naszego aktualnego zamieszkania.
W każdy poniedziałek między godz. 21.00 a 23.00 prowadzone przez Portugalczyków radio Latina 101,2 użycza swoich fal swoim geograficznym sąsiadom – społeczności hiszpańskiej w Luksemburgu. Audycja zatytułowana po prostu (i prawie po polsku ) El Balcon poświęcona jest polityce, kulturze oraz oczywiście… piłce nożnej. Ale nie tylko. Kilka tygodni temu dziennikarze rozpoczęli akcje przybliżania słuchaczom krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Na pierwszy rzut poszła Słowenia, a w ubiegły poniedziałek o krótki wywiad poproszono Polkę.

Polska, podobnie jak Hiszpania w 1985 r., w momencie wejścia do UE nie była bogatym krajem. Redaktorzy zwrócili uwagę na fakt, że oba kraje mają podobną liczbę mieszkańców, tę samą religię oraz oba zostały ciężko doświadczone przez historię w XX w. Pytania dotyczyły przed wszystkim znanego w Europie eurosceptycyzmu Polaków – skąd się wziął i czy wciąż jest tak silny? Pytano także o rolę religii i kościoła katolickiego, o stosunek Polaków do Jana Pawła II, o to, czy Polacy chcą wyjechać z kraju i czy dzisiejsi emigranci (oprócz znanych przykładów Londynu i Dublina, spora gromada Polaków osiedliła się w Madrycie), po ewentualnym powrocie do kraju, zdołają przekonać rodaków, że Unii nie ma się co bać? Niestety zabrakło czasu na rozmowę o życiu w czasach komunizmu, a szkoda – w studiu było obecny jeden z młodych przywódców lokalnego odłamu hiszpańskiej partii komunistycznej i dyskusja mogłaby okazać się ciekawa.

W rewanżu jeden z redaktorów audycji, Ramón, udzielił krótkiej wypowiedzi dla polska.lu. Oto ona:

„Cykl audycji o nowych krajach członkowskich UE ma na celu przedstawienie ich specyfki naszej publiczności. Mamy świadomość, że na dobrą sprawę przeciętny Hiszpan niewiele wie o krajach, które weszły do Unii w 2004 r. Prawie nikt z nas nie mówi po polsku, a znam tyle osób z Polski i innych krajów, które świetnie mówią po hiszpańsku! Przyznam, że napawa mnie to wstydem.

Czerwona koszulka z białym orłem, w której weszłaś do studia, przywiodła mi na myśl wspomnienia roku 1975, kiedy to Polska tak świetnie grała w piłkę nożną, a ja kibicowałem biało-czerwonej ekipie w meczu przeciwko Holandii (wygranym przez Polskę 4:1). Moim idolem przez długie lata był Kazimierz Deyna!”

Ania Kiejna
Od 28 stycznia możemy korzystać z dobrodziejstw SEPA, czyli Jednolitego Obszaru Płatności w Euro. Pod tą nazwą kryją się wspólne zasady płatności międzynarodowych, przyjęte przez banki w krajach Unii Europejskiej oraz w 4 innych krajach europejskich (Islandii, Liechtensteinie, Norwegii i Szwajcarii). Prace nad tym systemem trwały od czasu wprowadzenia euro, trudno bowiem mówić o prawdziwej unii walutowej, gdy każde z państw członkowskich stosuje inne zasady wobec transakcji we wspólnej walucie. Od tej pory płatności w euro do innego państwa Obszaru będą traktowane w taki sam sposób, jak krajowe. Ponadto dzięki ujednoliceniu standardów transgraniczne transakcje w euro mają stać się prostsze, szybsze i bardziej przejrzyste, a zwiększenie konkurencyjności na rynku doprowadzi do spadku opłat bankowych.

Na pierwszy ogień idą najpopularniejsze chyba formy płatności, czyli przelewy. Realizacja przelewu w euro do innego kraju SEPA nie powinna zająć obecnie dłużej niż 3 dni, a od 2012 r. ma odbywać się w ciągu jednej doby. W dalszej kolejności ujednolicone zostaną polecenia zapłaty i płatności kartami płatniczymi.

Choć z szybszych przelewów możemy korzystać już w tym tygodniu, nie jest to jeszcze możliwe we wszystkich bankach. Wspólne standardy staną się obowiązkowe najpóźniej z dniem 1 listopada 2009 r. – do tej daty wszystkie państwa członkowskie powinny przyjąć odpowiednie przepisy krajowe. Według Marca Semmerlinga, eksperta Luksemburskiego Stowarzyszenia Banków i Bankowców, w Wielkim Księstwie nastąpi to już na rok przed terminem.

Obecnie wymogi SEPA spełnia 39 spośród luksemburskich banków, w tym wszystkie większe instytucje, takie jak Fortis czy Dexia. Poza wspomnianymi korzyściami wprowadzenie standardów Jednolitego Obszaru nie oznacza dla klientów banków żadnych zmian, gdyż już od kilku lat luksemburskie konta posiadają numery IBAN i kody BIC, niezbędne do realizacji ujednoliconych przelewów. Więcej informacji na temat funkcjonowania SEPA w Luksemburgu na stronie www.sepaluxembourg.lu.

Mimo że Polska pozostaje poza strefą euro, polskie banki przygotowały się do przyjęcia wspólnych standardów. Od 28 stycznia stosują je przynajmniej biernie, tj. można przyjmować przelewy SEPA na konta w Polsce, natomiast w ciągu bieżącego roku udostępniona będzie możliwość dokonywania tego rodzaju płatności. Już w tej chwili jest to możliwe np. w PKO BP.

Źródła: wort.lu; gazeta.pl; ECB
Dziwie sie Siemowicie, ze podnosisz argument "inteligencji". Otoz autorzy tego dziwacznego apelu pisza:

Referendum powinno odbyć się od nowa jednego dnia we wszystkich krajach członkowskich jednocześnie.

Prawda, ktora tutaj tak postulujesz, jest jednakze taka, iz w wielu krajach czlonkowskich konstytucja narodowa nie przewiduje w ogole mozliwosci referendum w takich sprawach (taka sytuacja ma miejsce m.in. w Niemczech).
Jaki wniosek wysuwamy wobec powyzszego?
- albo autorzy apelu sa przyglupami
- albo politycznymi pieniaczam, bo wiedzac, iz ich apel jest niemozwliwy do zrealizowania praktycznie, mimo wszystko szczekaja jak wymienione przeze mnie ratlerki.
Organizacja ASTI (pisaliśmy niedawno o ich problemach budżetowych), zainteresowana żywo tematem otwarcia luksemburskiego rynku pracy dla ośmiu spośród 12 ostatnio przyjętych do UE krajów, wystosowała już 3 tygodnie temu stosowne zapytanie w tej sprawie do rządu luksemburskiego. Okazuje się jednak, że wobec uprawomocnionego w Wielkim Księstwie organu desygnowanego do zajmowania się problemami imigracji luksemburscy oficjele także zachowują dyplomatyczne milczenie.

ASTI przeprowadziło jednak poszukiwania na własną rękę, odkrywając istnienie na stronach rządowych komunikatu w tej sprawie, w którym, jak sugeruje samo ASTI, datę oficjalnego otwarcia, a więc 1 listopada, dorzucono już po tym, jak dokument ten został opublikowany. Dzięki temu „śledztwu” możemy zapoznać się wreszcie z oficjalnym oświadczeniem w tej sprawie, co najważniejsze w języku francuskim. Wydaje się więc, że żaden z luksemburskich pracodawców nie powinien czuć się niedoinformowany w kwestii nowych zasad zatrudniania, a jeśli tak jest, to z całą pewnością każdy poszukujący w Luksemburgu pracy Polak może się na cytowany powyżej dokument śmiało powołać.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na komentarz do kwestii otwarcia rynku pracy, zamieszczony w oświadczeniu rządowym, w którym pan Nicolas Schmit, wiceminister spraw zagranicznych i imigracji, podkreśla, że otworzenie rynku nie powinno spowodować nadmiernego napływu pracowników z nowych państw członkowskich, gdyż większość z nich już znalazła zatrudnienie w krajach UE, które zniosły ograniczenia w dostępie do rynku pracy w roku 2004, a więc w dniu rozszerzenia UE.

Wiadomość za www.rtl.lu
Nicolas Schmit, minister spraw zagranicznych i imigracji potwierdził wczoraj oficjalnie, że w ciągu najbliższych kilku tygodni luksemburski rynek pracy zostanie całkowicie otwarty dla obywateli 8 nowych krajów członkowskich UE, w tym Polski. Donosili o tym niedawno nasi czytelnicy po nieoficjalnych wypowiedziach urzędników odpowiedzialnych za wydawanie pozwoleń na pracę. Decyzja rządu dotyczy wszystkich sektorów gospodarki i wyprzedza znacznie termin zakończenia okresu przejściowego stosowanych ograniczeń, ustalonego uprzednio na 1 maja 2009 r.

Jak wyjaśnia minister Schmit, administracja nie spodziewa się masowego przypływu pracowników z nowych krajów i kłopotów z tym związanych, gdyż ci najbardziej mobilni już pracują w krajach, które nie stosowały ograniczeń rynku pracy po rozszerzeniu UE w 2004 roku. Ważnym argumentem dla rządu było natomiast rosnące zapotrzebowanie na obywateli Polski i innych nowych krajów, które zgłasza luksemburski sektor finansowy, rozwijający dynamicznie swoje interesy w Europie Środkowo-Wschodniej. Tymczasem obywatele tych krajów już pracujący w Wielkim Księstwie skoncentrowani są według ministra głównie w rolnictwie oraz branży hotelarsko-gastronomicznej.

Minister Schmit dodaje też, że przystąpienie 8 nowych krajów do strefy Schengen spowoduje dziwną sytuację jednoczesnej pełnej swobody poruszania się obywateli w ramach strefy i niemożności podjęcia przez nich pracy w niektórych krajach członkowskich. Luksemburg wyprzedzi datę przystąpienia Polski do strefy Schengen i otworzy swój rynek pracy. Nie będzie to jednak dotyczyło obywateli Rumunii i Bułgarii, które przystąpiły do UE w tym roku i nie staną się od 2008 roku członkami strefy Schengen. Dla obywateli tych krajów ograniczenia zostaną utrzymane być może do 2011 roku.

Źródło: www.gouvernement.lu.
Trudny temat konstytucji UE, a w szczególności jej odrzucenie w referendum przez społeczeństwa Francji i Niderlandów, skłoniło jej twórców i zwolenników do przyjęcia zupełnie nowej strategii na drodze do stworzenia akceptowalnej przez wszystkie strony formuły tego dokumentu. Strategia ta polega przede wszystkim na konsultacjach społecznych oraz badaniu opinii publicznej w kluczowych dla wspólnej Europy kwestiach, do których odnosić się ma konstytucja UE. W ramach specjalnie utworzonego w tym celu programu pod nazwą European Citizens’ Consultations w poszczególnych krajach członkowskich odbywają się spotkania i panele dyskusyjne, w których biorą udział przedstawiciele reprezentatywnych w danym kraju grup społecznych. Pierwszy raz obywatele wszystkich krajów członkowskich UE mogą wziąć udział w tego typu badaniu opinii publicznej, w którym zamiast podanych odpowiedzi, w centrum dyskusji znajduje się subiektywny pogląd ankietowanych. Koordynatorem tego wydarzenia jest Fundacja Króla Baudouin (Fondation Roi Baudouin) w porozumieniu z Komisją Europejską. Przedstawiono trzy tematy do dyskusji: wpływ zużycia energii na gospodarkę i środowisko w UE, gospodarcze i społeczne warunki życia rodzin a rola Europy w świecie, a także ruchy migracyjne ludności oraz pojecie tożsamości w Europie. Ostatni temat jest szczególnie istotny dla Wielkiego Księstwa Luksemburga.

W ramach II tury tych konsultacji, przeprowadzonej 10 i 11 marca w Danii, Francji, Grecji, Holandii, Polsce i Portugalii, odbyło się także w Luksemburgu, na terenie klubu golfowego w Canach, spotkanie zorganizowane przez Uniwersytet Luksemburski. W spotkaniu tym wzięło udział 45 obywateli Wielkiego Księstwa, zaś wnioski z przeprowadzonych tam rozmów były następujące:
    – UE powinna mieć decydujący głos, jeśli chodzi o ustawodawstwo w dziedzinie ochrony środowiska,
    – należy ustanawiać minimalne normy w dziedzinie ochrony zdrowia, ubezpieczeń emerytalnych oraz minimalnego wynagrodzenia, aby w ten sposób zatamować ruchy migracyjne ludności,
    – państwa członkowskie powinny we własnym zakresie dbać o redukcję bezrobocia wśród absolwentów,
    – UE na arenie światowej winna dążyć do uzgodnienia wspólnej polityki obronnej, współdziałania sił policyjnych poszczególnych krajów oraz współpracy władz sądowych.

Ponadto uczestnicy dyskusji w Canach położyli szczególny nacisk na większe uznanie udziału obywateli w życiu UE, co zostało zapisane jako główny wniosek spotkania.

wiadomość za www.wort.lu
Poniedziałek jest dobrym dniem na narzekanie. Żeby było jasne – my też nie lubimy poniedziałku, więc dla poprawienia samooceny ponarzekamy sobie trochę na... Luksemburczyków. A że wszelkie informacje w dzisiejszych newsach pochodzą z portali luksemburskich, więc w razie czego alibi mamy gwarantowane

Na początek będzie więc o raporcie wyników badań przeprowadzonych w roku ubiegłym przez OECD w ramach programu PISA, czyli Programme for International Student Assessment (Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów)*. Już w pierwszym roku badań okazało się, że zagadnieniem warto było się zainteresować, bowiem słabe wyniki testów w poszczególnych krajach wymagały wyciągnięcia daleko idących wniosków i podjęcia intensywnych działań. Należy nadmienić, że w roku 2000 także polska młodzież znalazła się sporo poniżej średniej, uzyskując 479 punktów. W roku 2003, a więc przy okazji następnego badania, udało nam się ten wynik nieco poprawić, dobijając do peletonu z wynikiem równym przeciętnej, tj. 500 punktów.

Okazuje się jednak, że i Luksemburg nie należy tu do czołówki, i co gorsza, sytuacja w tym kraju w przeciągu ostatnich siedmiu lat (a więc w rezultacie trzech kolejnych serii badań) nie wykazuje zdecydowanej tendencji zwyżkowej. Około 20% uczniów szkół ponadpodstawowych w tym kraju ma nadal podstawowe problemy z właściwym zrozumieniem tekstu czytanego. To wartość plasująca Luksemburg poniżej średniej (wynoszącej obecnie 19,8%), w towarzystwie takich krajów jak Niemcy i Austria. Eksperci w dziedzinie edukacji młodzieży biją na alarm zaniepokojeni tymi wynikami, postulując, by poprzez odpowiednie działania próbować zmniejszyć współczynnik słabo czytających uczniów do przynajmniej 15,5%.

Choć informacja przez nas zamieszczona ma służyć ku przestrodze czytających, nie wolno nam jednak pominąć zwycięzców tego rankingu. Miejscami w czołówce od lat poszczycić się mogą: Irlandia, Niderlandy i Finlandia, przy czym ten ostatni kraj od początku jest niekwestionowanym liderem. Jednym z uzasadnień, jakie podaje się oficjalnie, ma być fakt, iż w telewizji fińskiej emituje się filmy wyłącznie z oryginalną ścieżką dźwiękową, wyświetlając u dołu ekranu tzw. listę dialogową w jęz. fińskim. Dlatego też, wychowywana z coraz większym udziałem mediów, młodzież fińska, musi doskonalić się w szybkim czytaniu i rozumieniu tekstu.

Nad zeszłorocznym raportem z badań PISA oraz nad wynikami oficjalnego sprawozdania Komisji Europejskiej na temat kształcenia i edukacji w państwach członkowskich UE obradowała w zeszłym tygodniu w Brukseli specjalna komisja złożona z przedstawicieli wszystkich 27 państw. Co z tego wyniknie? Zobaczymy.

informacja za www.rtl.lu i www.wikipedia.org

W poniedziałek Polska, jako jedyna z krajów członkowskich Unii Europejskiej opowiedziała się przeciwko zmianom w dotychczasowym trybie przekazywania skazanych między krajami.
Do tej pory, aby deportować skazanego należało uzyskać zgodę samego skazanego, jak i państwa, z którego pochodził. Zmiany miały polegać na tym, że automatycznie każdy skazany wracałby odbywać karę do kraju swojego pochodzenia. Miało to ułatwić resocjalizację skazanych.

"Postawa Polski jest bardzo rozczarowująca" - ubolewał komisarz ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Franco Frattini. "Nie rozumiem, jak jakiś kraj może się sprzeciwić tekstowi, który ułatwia resocjalizację" - dodał komisarz.

Początkowo Polska nie była osamotniona w swej postawie. Obiekcje miały też Irlandia, Słowacja i Holandia. Ostatecznie tylko Polska zawetowała ustawę, a ponieważ w kwestii spraw wewnętrznych w UE obowiązuje zasada jednomyślności, nie doszło do jej uchwalenia.

Obecnie w krajach UE karę więzienia odbywa około 1800 Polaków. To około 2 proc. osób odsiadujących kary na obszarze Polski (około 86 tys. skazanych). Tymczasem w polskich więzieniach przebywa 30-40 więźniów z państw UE.

Jak tłumaczył wiceminister sprawiedliwości Andrzej Duda, który reprezentował Polskę w Brukseli, zastrzeżenia Polski do tej decyzji wynikają z faktu, że miała ona wprowadzić automatyzm w przekazywaniu skazanych, a nie z obawy o niekontrolowany i masowy napływ Polaków, skazanych np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, do polskich więzień.


źródło: onet.pl
„If I want to talk to Europe, which language can I speak?” *

Od 1 stycznia irlandzki, bułgarski i rumuński staną się oficjalnymi językami urzędowym Unii Europejskiej. W sumie będzie ich 23.

Nasuwa się pytanie i zwykłym ludziom, i politykom. Czy nie zabrnęliśmy za daleko w tym tłumaczeniowym gąszczu? Czy rzeczywiście trzeba co roku wydawać około 800 milionów euro na służby tłumaczeniowe, zatrudniać tysiące tłumaczy i tłumaczyć miliony stron?

Zdania są tu podzielone. Jednak racje tych, którzy są za tą różnorodnością językową, są silniejsze. I nie są to racje polityczne ani finansowe (o dziwo!). Chodzi o odzwierciedlenie motta UE „United in Diversity” w życiu codziennym. W zjednoczonej Europie każdy może zachować swoją tożsamość narodową, swój język i przekonania. Zmuszanie ludzi, aby uczyli się wyznaczonych języków, może zostać odczytane jako pogwałcenie ich fundamentalnych praw.
„Język stanowi najbardziej bezpośrednie wyrażenie kultury; świadczy o naszym człowieczeństwie i nadaje każdemu z nas poczucie tożsamości. Artykuł 22 Praw Podstawowych Unii Europejskiej stanowi, że Unia szanuje różnorodność kulturową, religijną i językową. Artykuł 21 zabrania dyskryminacji z wielu względów, w tym ze względu na język. Otwartość w stosunku do innych kultur, tolerancja i akceptacja innych, poszanowanie różnorodności językowej i jednostki stanowią wartość podstawową Unii Europejskiej”. (Communication on Multilingualism, 22 November 2005)

Jakie to ma odzwierciedlenie w zwykłym życiu? Ano takie, że p. Kowalski może napisać pismo po polsku, wysłać je np. do Rzecznika Praw Obywatelskich i domagać się odpowiedzi w tym samym języku. Nie można do odesłać z kwitkiem z powodu nieznajomości innych języków. Tak samo p. Nowak prowadzący firmę znajdzie wszystkie przepisy prawne, którymi się musi kierować, przetłumaczone na język polski.

Unia Europejska dokłada jednocześnie starań, aby każdy, kto chce, miał możliwość uczenia się języków obcych. Jej cel to „język ojczysty + dwa”. Komisja Europejska każdego roku wydaje 30 mln euro na szkolenia nauczycieli, uczniów, studentów i dorosłych, na wymianę uczniów i współpracę szkół, na programy Sokrates, Lingua i Lifelong Learning (od 2007 r.). Kolejne 20 mln euro wydaje na badania naukowe związane z tłumaczeniami.

Na koniec jeszcze kilka danych z „2006 Special Eurobarometer survey 64.3 «Europeans and Languages»”:

56% obywateli państw członkowskich UE jest w stanie rozmawiać w jednym języku oprócz swojego języka ojczystego. To o 9 punktów procentowych więcej niż odnotowano w 2001 r. wśród 15 ówczesnych państw członkowskich. 99% Luksemburczyków, 97% Słowaków oraz 95% Łotyszy wskazuje, że zna co najmniej jeden język obcy.

W Luksemburgu 92% zna dwa języki obce oprócz języka zadeklarowanego jako ojczysty.
Ze znajomością języków najgorzej jest w Irlandii (66% zna tylko język ojczysty), Zjednoczonym Królestwie (62%), Włoszech (59%), na Węgrzech (58%), w Portugalii (58%) oraz Hiszpanii (56%).

Język angielski jest najczęściej używanym językiem obcym w całej Europie. 38% obywateli EU deklaruje znajomość języka angielskiego w stopniu umożliwiającym udział w rozmowie.

W tych krajach, w których powszechnie stosuje się listę dialogową na dole ekranu, oglądanie filmów i programów w wersji oryginalnej cieszy się dużym powodzeniem. Tak jest w przypadku 94% badanych Szwedów i Duńczyków oraz 93% Finów. Można zauważyć, że w tych państwach członkowskich obywatele z reguły biegle władają kilkoma językami.

*) Parafrazując pytanie Henry’ego Kissingera z 1970 r.: „If I want to talk to Europe, who do I phone?”.
To może być trochę bardziej skomplikowane bo zdaje się, że prawo brytyjskie już uznało ojcostwo innego niż mąż mężczyzny.
W krajach członkowskich UE zaleca się uznawanie wzajemne wyroków, orzeczeń i decyzji administracyjnych w sprawach rodzinnych, ale chyba jest to jeszcze decyzja Rady Europy, a więc nie ma waloru prawa powszechnie obowiązującego, może być najwyżej wskazówką. Nie wiem czy Parlament Europejski już się w tej sprawie wypowiedział, chociaż wiem że na pewno zamierzał.

Dlatego nie podejmuję się wróżyć jakie rozstrzygnięcia tu zapadną. Doradzam jednak, aby tą "metrykę" brytyjską przetłumaczyć na język polski (u tłumacza przysięgłego oczywiście) i wspomagać się nią gdzie się da.
Poniżej podaję przybliżone tłumaczenie dotychczasowych osiągnięć Obrońców Praw Zwierząt w zakresie włączenia kwestii dobra zwierzaków do Konstytucji Europejskiej, jak również wyjaśnienie o co należy dalej walczyć podpisując poniższą petycję:

Konstytucja Unii Eropejskiej wejdzie w życie z dniem 1 listopada 2006. Do tego czasu procesy podejmowania decyzji (referenda i ratyfikacje na łonie parlamentu) będą miały miejsce w 25 krajach członkowskich.

Ponad 80000 petycji zebranych do czerwca 2004, zostało wręczonych Prezydentowi Konwencji Europejskiej, która opracowała Konstytucję, w rezultacie zaś wszystkim głowom państw i rządów.
Dobro zwierząt zostało ustalone w Artykule III-21 (wcześniej Artykuł III-5a) z następującym brzmieniem:
„Formułując i wdrażając unijną politykę w zakresie rolnictwa, rybołówstwa, transportu, rynku wewnętrznego, rozwoju badań i technologii jak również polityki przestrzennej, Unia i Kraje Członkowskie powinny, jako, że zwierzęta są istotami czującymi, w pełni brać pod uwagę wymogi dotyczące dobra zwierząt, respektując jednocześnie prawne i administracyjne postanowienia i tradycje Krajów Członkowskich, odnoszące się zwłaszcza do obrządków religijnych, tradycji kulturowych i dziedzictwa regionu.”

W rezultacie tworzenia Europejskiej Konstytucji, Unia Europejska i Kraje Członkowskie zostały wezwane do wzięcia pod uwagę zwierząt jako istot czujących, w jurysdykcji, formułowaniu uregulowań prawnych i w programach politycznych. Dążeniem Unii jest także przyzwolenie na podejmowanie decyzji na korzyść zwierząt w sytuacjach, gdzie dobro zwierząt staje w konflikcie z innymi interesami. Artykuł III-121 pozwala na branie pod uwagę regionalnych uregulowań i tradycji krajów członkowskich, ale nie uważa ich za wiążące.[b

Doświadczenie mówi nam jednakże, że decyzje prawne na korzyść zwierząt nie będą wydawane automatycznie, ale raczej że niezmordowani obrońcy praw i dobra zwierząt będą potrzebni do poparcia praw zwierząt w sytuacjach konfliktowych. Pozwy grupy obrońców zwierząt, będące obecnie przedmiotem dyskusji politycznej, będą bez wątpienia jedynym prawdziwym środkiem kontroli na szczeblu Unii Europejskiej. Uzyskanie tego, jednakże, zabierze kolejne lata!

W związku z tym:

Pomóż nam! Prześlij kolejną petycję!
Domagamy się w niej :
-prawa zwierząt do bycia uznawanymi za istoty czujące w sądach, w ustalaniu przepisów prawnych i programach politycznych, jak również

-usunięcia zapisu w Artykule III-121: „...respektując jednocześnie prawne i administracyjne postanowienia i tradycje Krajów Członkowskich, odnoszące się zwłaszcza do obrządków religijnych, tradycji kulturowych i dziedzictwa regionu”
Petycje mozna podpisac "online" jak rowniez sciagnac na komputer, wydrukowac, podpisac i wyslac.
Na stronie mozna pobrac rowniez link albo banner do wstawienia na wlasna strone www.

Jest bardzo wazne zeby to rozprzestrzenic, zeby jak najwiecej ludzi podpisalo ta petycje, dlatego,ze
wprowadzenie praw ochrony zwierzat do konstytucji EU da zwierzetom najwieksze i najsilniejsze prawo do godnego zycia, poszanowania i ochrony
http://animals-constitution.info/uk/intro.html
.

Informacja krok po kroku jak wypelnic i wyslac petycje dla osob ktore nie znaja jezyka angielskiego
1. Wchodzimy na strone przez link http://animals-constitution.info/uk/intro.html

2. Klikamy w menu po prawej stronie na Sign the Petition

3. Wypelniamy pola formularza

4. Na dole formularza mamy dwie opcje
a) zaznaczenie powoduje uwidocznienie naszych danych.
b) nasze dane nie beda widoczne

5. Klikamy na to submit the form - please click here
otwiera sie strona gdzie sprawdzamy poprawnosc naszych danych

6. Jesli nasze dane sa poprawne zatwierdzamy wyslanie formularza klikajac na
To submit the form - please click here
7. Po chwili na nasz E-mail otrzymamy informacje o wypelnieniu formularza petycji od
<webmailer@animals-constitution.info> Aby ostatecznie potwierdzic wyslanie petycji nalezy kliknac na link otrzymany w e-mailu. Wtedy nasza petycja zostanie zatwierdzona.

8. Wchodzimy na strone i sprawdzamy czy nasza petycja zostala umieszczona na liscie
klikamy na link - viev signatories

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom