O Islamie http://www.europa21.pl/wiadomosc/665-Wo ... ie_czesc_2
Żeby nie było anonimowo, skąd zaczerpnąłem opinię:
Ale to ma bardzo średni związek z tematem. Ci z Europa21 to niemal bez wyjątku syjonistyczni Żydzi. 30 lat temu Izrael popierał islamistów jako przeciwwagę dla arabskich nacjonalistów i socjalistów. USA wspierały mudzhedinów w Afganistanie. Teraz Żydzi mają taki medialny patent by przedstawić Izrarel jak zmagający się z atakami niereformowalnych islamskich fanatyków. Nawet jeśli jakiś Palestynczyk jest umiarkowanym muzułaninem, ba! Nawet jeśli jest chrześcijanienem albo ateistą, to zostanie nam sprzedany jako "islamista".
Konfilkt bliskowschodni to konfilkt o ziemię. Żądne zderzenie cywilizacji ani religii. Żydzi kradną ziemię, a potem krzyczą, że ich atakują islamiści. To jest po prostu bezczelne złodziejstwo i tyle. Publice miedzynarodwej trzeba je jakoś ładnie opakować, więc pokazuje się jako szlachetne zmagania z fanatykami. Tak samo u nas pokazują rok 1968. Jako "antysemicką nagonkę". Te same schematy działają.
Islam zasługuje na krytykę. Jednak krytyka islamu w ich wydaniu jest podporządkowana public relations Izraela. Co to oznacza. - rzeczywiste słabości islamu są przemilczane. Na przykład przeformułowanie w XIII-XV wieku pędu do wiedzy ogólnej na pęd do studiowania koranu. Gdyby nie ta słabość, to Izrael nie mógłby powstać, bo na jego drodze stanełyby silne struktury pańswowe a nie postkolonialne, zacofane trupy. - nagłasniane są niesitniejące atuty islamu. Na przykład Dzihad. Nic takiego nie ma miejsca, bo kraje islamu nie dyspinują liczaca się siła ani militarną ani ekonomiczną ani polityczną. Szejkowie naftowi to zachodni agenci. Al-Kaida to przybudowka CIA. Milaird muzułmanów to bezładna kupa niezdolna do ruszenia się ze swych pieleszy a nie solidarny monolit. - problem islamu w Europie to kwestia przepisów emigracyjnych i Arabów łasych na europejski socjal, a nie Dzihadu. Zamknąć granice i bedzie koniec.
Żydzi z Europa21 chcą by wszytsko było na opak. - islam ma nadal być obskurancki i zacofany, bo to w rzeczywistości słaby przeciwnik. Łatwo można się nim posługować do własnych celów. Łatwo prowadzić wojenny PR z "islamistami". - islam ma dominować region Bliskiego Wschodu z powodu jak wyżej. - Zachód ma marnotrawić siły na "stabilizację" Bliskiego Wschodu, bo Izrael sam by się nie utrzymał. - emigracja będzie otwarta by kraje zachodnie wplątały się w konfilkt, który jest udziałem Izraela. - Do tego istnieje świetny bacik na gojów w USA i Europie. Pod płaszczykiem "walki z islamskim terrorem" Żydzi dla ich własnego dobra zrobią im państwo policyjne i wtedy dopiero się zacznie...Popatrzcie na "program" tych od Europa21. Całkowita fiksacja na punkcie Izraela połączona z puczaniem Polaków w jakie maja wchodzić sojusze i jak ma wyglądać Europa. Gdyby się skoncetrowali na samym Bliskim Wschodzie byliby szczerzy. Ale to przecież syjonistyczni Żydzi. Oni chcą i Izraela i Europy i USA.
Dla mnie ci fanatycy muzułańscy mogliby sobie zdychać na pustyni. Nie widzę żadnego problemu. Ich się nie boję. Boję się żydowstwa, które dla mojego bezpieczenstwa rozbudowuje aparat bezpieki.
PS. W Europie idzie się na 5 lat więzienia za negowanie holokaustu. Listy gończe, ekstradycje, nękanie sądowe, a nawet pobicia (jeden "negujący" prodefsor we Francji). Tymczasem gazety zamieszczały te słynne islamskie karykatury i nic. Żydzi z Europa21 cierpią na mocno wybiórcze postrzeganie "wolności". Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, którego szefem jest Gregg Rickman, sprecyzowało w dwunastu punktach jakoby typowe antysemickie poglądy. Ironią losu jest fakt, że poglądy zawarte w tych dwunastu punktach, często można czytać w pracach pisarzy żydowskich, krytycznych wobec programu i działania radykalnych sjonistów, włącznie z działaczamia żydowskiego ruchu roszczeniowego.
Tak więc punkty te stwierdzają:
1. że antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie, że mniejszość żydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel. 2. że antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela. 3. że antysemityzmem jest krytyka byłych i obecnych przywódców Izraela 4. że antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, literatury i religii żydowskiej 5. że antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uległości wobec niej rządu USA 6. że antysemityzmem jest krytyka Żydów-sjonistów za popieranie globalizmu 7. że antysemityzmem jest krytyka Żydów z powodu ukrzyżowania Chrystusa 8. że antysemityzmem jest krytyka dokladności sześciu milionów ofiar Holokaustu. 9. że antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego 10. że antysemityzmem jest twierdzenie, że działa Âkonspiracja sjonistyczna. 11. że antysemityzmem jest twierdzenie, że Żydzi wywołali rewolucję bolszewicką 12. że antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiek indywidualnego Żyda
Dzięki tym sprecyzowaniom, biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, klasyfikuje jako antysemitów autorów dzieł literatury światowej włącznie z Szekspirem, jak i z wieloma przywócami chrzescijańskimi, począwszy od Ojca Świętego Papieża Grzegorza IXgo, który w 1238 roku, potępił talmud jako tekst bluźnierczy i świętokradczy przeciwko Chrystusowi i Jego Kościołowi.
Znowu Żydzi, wyznawcy Âkultu zagłady i zemsty w tradycji Âoko za oko, ząb za ząb, perfidnie posłużyli się wyrażeniem Âantysemityzm, w walce o wyższość Żydów nad innymi ludźmi. Tak więc Âantysemityzm jest używany, nawet w ramach działalności departamentu stanu USA, jako broń w walce szowinistów żydowskich o wyższość Żydów nad nie-Żydami wogóle, a w szczególności, wyższości Żydów nad ludżmi broniącymi się przed żydowskim ruchem roszczeniowym.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski http://marucha.wordpress.com/2007/10/11 ... ntysemite/
Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, opracowało w dwunastu punktach, typowe poglądy i zachowania antysemickie.
Oto powyższa lista:
1. Antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie że mniejszość żydowska
kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel;
2. Antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela;
3. Antysemityzmem jest krytyka, byłych i obecnych przywódców Izraela;
4. Antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, literutury i religii żydowskiej;
5. Antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uległości wobec niej rządu USA;
6. Antysemityzmem jest krytyka Żydów-syjonistów za popieranie globalizmu;
7. Antysemityzmem jest krytyka Żydów z powodu ukrzyżowania Chrystusa;
8. Antysemityzmem jest krytyka dokładności sześciu milionów ofiar Holokaustu;
9. Antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego;
10. Antysemityzmem jest twierdzenie że działa “konspiracja syjonistyczna”;
11. Antysemityzmem jest twierdzenie, że Żydzi wywołali rewolucję bolszewicką;
12. Antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiek indywidualnego Żyda;
http://marucha.wordpress.com/2007/10/11 ... ntysemite/
:D:D:D Na podstawie dekretu prezydenta Busha, dnia 16 października 2004r. powstało biuro, jako "Akt nadzoru Globalnego Antysemityzmu" (Global Anti-Semitism Review Act).
Że też Ulickiego nie ma. Ani Chachula.
1. Antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie, ze mniejszość zydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel;
2. Antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela;
3. Antysemityzmem jest krytyka byłych i obecnych przywódców Izraela;
4. Antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, litera-tury i religii zydowskiej;
5. Antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uelgłości wobec niej rządu USA;
6. Antysemityzmem jest krytyka Zydow-syjonistów za popieranie globalizmu;
7. Antysemityzmem jest krytyka Zydow z powodu ukrzyzowania Chrystusa;
8. Antysemityzmem jest krytyka dokładności sześciu milionów ofiar Holokaustu;
9. Antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego;
10. Antysemityzmem jest twierdzenie, ze działa "konspiracja syjonistyczna";
11. Antysemityzmem jest twierdzenie, ze Zydzi wywołali rewolucję bolszewicką;
12. Antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiekindywidualnego Zyda;
http://www.owp.com.pl/index.php?option= ... 3&Itemid=1 Tak jest, nie ma co dyskutować o kreacjonizmie, bo nie w tym jest rzecz. Kreacjonizm to dość prymitywna idea. Ewolucjonizm z kolei nie wyklucza jakiegokolwiek teizmu.
Zappa, którego nota bene bardzo szanuję, wypowiedział się po amerykańsku na temat religii instytucjonalnych i miał tu rację, natomiast te dwa zdania o ukrytym wpływie psychiki na materię to raczej swobodna myśl niż jakiś pogląd. Ja mówiłem raczej o porządku takim: psychika -> materia -> formy materialne -> życie organiczne -> świadomość.
Ateistyczna krytyka poglądów, jakie tu przedstawiłem, jest nietrafiona, bo ślizga się po wierzchu spraw i nie ma żadnego dostępu do meritum. Longinus ma rację: cały czas dyskusja "rozjeżdża się". [quote][i]Wysłane przez Kaligula[/i]
[quote][i]Wysłane przez NW.[/i]
La Vey to totalny idiota ktory wymyslil dobra maszynke do robienia pieniedzy.
LHP to wypowiedz sie ty w tym temacie i po klopocie. [/quote]
Tutaj nie do końca się zgodzę. Jego Biblię uważam za wartościową książkę. Chyba mi nie powiesz, że nie zgadzasz się z krytyką wiadomej religii, wywodów na temat ludzkiej natury zawartych w ww. książce? Poza tym idiota nie wymyśliłby takiego sposobu robienia szmalu. A że zrobił z tego cyrk...I pewnie świetnie się przy tym bawił. Ja nie widzę w tym niczego zdrożnego. [/quote]
z krytyka religii nie tylko chrzescijanskiej ale i wielu innych sie zgadzam.
odnosnie ksiazki zdania nie zmienie, robienie z siebie i swoich dzel cyrku swietnie sie przy tym bawiac juz uwazam za szczyt debilstwa.
[quote][i]Wysłane przez Kaligula[/i]
Z nietzschego też już wyrosłem, fascynowałem się nim w czasach szkoły średniej, co nie zmienia faktu, że był wybitnym filozofem, choć i tak wiadomo, jak skończył.[/quote]
a co maja jego ostatnie lata zycia do najlepszych dziel w conajmniej calej literaturze i filozofii niemieckiej. Ewolucjonizm jest to teoria, która ma się do kreacjonizmu, a szerzej do rzeczywistości tak, jak stwierdzenie "Piorun uderzył, bo nastapiło wyładowanie elektryczne", do stwierdzenia "Piorun uderzył, bo Bog tak chciał".
Dla mnie odpowiedź na pytanie co lepsze jest jednoznaczna. W zasadzie aktywność kreacjonistow ma za zadanie utrzymanie hipotezy istnienia Boga, a nie wyjśnienia jak to jest naprawdę z rozwojem człowieka. Kreacjonisci "znają już prawdę" od tysiecy lat - mają ją w Biblii. Ewolucjonizm nie dokonuje dogmtycznego ujecia rzeczywistosci, aby zawsze znalazło się w niej doniosłe miejsce dla Boga, aczkolwiek żaden poważny ewolucjonista nie powie, ze kiedy tego Boga "zobaczy" w świecie, to bedzie negował jego istnienie. Kreacjonizm jest to zachowawcza postawa obronna na wyimaginowany atak ewolucjonizmu.
Ewolucjonizm to teoria naukowa, która wniosła w cywilizację i światopoglad wiele pozytywnych zmian, poszerzajac horyzonty, która się rozwija i zmienia pod wpływem ciągłych badań i rozwoju technologicznego.
Podstawowym błedem w myśleniu o jakiejkolwiek teorii naukowej jest przekonanie, ze głosi ona jakąś niepodważalna prawdę i przez to "zagraża" religii, a może nawet i calej ludzkości. Za błąd ten odpowiadają niestety nade wszystko kreacjoniści i dogmatycy religijni.
Krytyka naukowa polega na ukazywaniu błędow i poprawianiu ich. Krytyka kreacjonizmu to dążenie do ślepej destrukcji ewolucjonizmu jako urojonego wroga.
I to by było pani Bianko na dzisiaj tyle. Moja lista - filozofia i podobne klimaty;)
1. A.Anzenbacher, Wprowadzenie do filozofii
2. Arystoteles, Etyka Nikomachejska
3. H.Bergson, Materia i pamięć
4. G.Berkeley, Traktat o zasadach ludzkiego poznania
5. B.Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni
6. S.Blandzi, Platoński projekt filozofii pierwszej
7. F.Brentano, Psychologia z empirycznego punktu widzenia
8. H.Buczyńska-Garewicz, Metafizyczne rozważania o czasie
9. H.Buczyńska-Garewicz, Miejsca, strony, okolice
10. A.Camus, Człowiek zbuntowany
11. A.Camus, Mit Syzyfa i inne eseje
12. F.Copleston, Historia filozofii II, IV, VI, VII
13. Paul de Man, Alegorie czytania
14. S.Dietzsch, Immanuela Kant. Biografia
15. M.Eliade, Historia wierzeń i idei religinych I
16. M.Eliade, Traktat o historii religii
17. M.Eliade, Sacrum, mit, historia
18. H.Elzenberg, Wartość i człowiek
19. Z.Freud, Wstęp do psychoanalizy
20. G.Rodis-Lewis, Kartezjusz i racjonalizm
21. E.Gilson, Byt i istota (skserowane i zbindowane)
22. E.Gilson, T.Langan, A.A.Maurer, Historia filozofii współczesnej
23. E.Gilson, Tomizm
24. G.Gottfried, Teoria poznania od Kartezjusza do Wittgenstein
25. A.Gut, Gottlob Frege i problemy filozofii współczesnej
26. P.Gut, Leibniz. Myśl filozoficzna w XVII wieku
27. M.Heidegger, Bycie i czas
28. W.Jaeger, Paideia II
29. H.Jonas, Religia gnozy
30. C.G.Jung, Archetypy i symbole
31. I.Kant, Krytyka czystego rozumu
32. D.Karłowicz, Sokrates i inni święci
33. Kartezjusz, Rozprawa o metodzie
34. Kartezjusz, Medytacje o pierwszej filozofii
35. A.Kijewska, Eriugena
36. S.Kołodziejczyk, Granice pojęciowe metafizyki
37. S.Kowalczyk, Bóg w myśli współczesnej
38. M.A.Krąpiec, S.Kamiński, Z.Zdybicka, A.Maryniarczyk, P.Jaroszyński, Wprowadzenie do filozofii
39. S.Kripke, Nazywanie a konieczność
40. A.Krokiewicz, Zarys filozofii greckiej
41. J.Maritain, Trzej reformatorzy. Lutera, Kartezjusz, Rousseau
42. J.Maritain, Eseje filozoficzne
43. K.Mech, Logos wiary
44. E.Mieletinski, Poetyka mitu
45. J.H.Newman, Logika wiary
46. J.H.Newman, O rozwoju doktryny chrześcijańskiej
47. F.Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra
48. O.Pesch, Zrozumieć Lutra
49. Platon, Protagoras (tłum. Leopold Regner)
50. Platon, Uczta, Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton, Fedon (tłum. Władysław Witwicki)
51. B.Pascal, Myśli
52. W.V.O Quine, Słowo i przedmiot
53. G.Reale, Historia filozofii starożytnej t. I, t. II
54. Ricoeur P., Pamięć, historia, zapomnienie
55. J.Salij OP, Eseje tomistyczne
56. J.Salij OP, Rozmowy ze św.Augustynem
57. M.Scheler, Wolność, miłość, świętość
58. H.Schnadelbach, Filozofia w Niemczech 1831-1933
59. H.Schnadelbach, Hegel
60. R.Scruton, A Short History of Modern Philosophy
61. Seneka, Myśli
62. F.W.J.Schelling, Filozofia objawienia, t.1
63. B.Spinoza, Etyka
64. E.Stein, Byt skończony a byt wieczny
65. W.Stróżewski, Ontologia
66. L.Szestow, Dostojewski i Nietzsche. Filozofia tragedii
67. T.Ślipko SJ, Kara śmierci z teologicznego i filozoficznego punktu widzenia
68. S.Świeżawski, Byt. Zagadnienia metafizyki tomistycznej (skserowane i zbindowane)
69. S.Świeżawski, Św.Tomasz na nowo odczytany
70. K.Święcicka, Husserl
71. E.Tabakowska (red.), Kognitywne podstawy języka i językoznawstwa
72. W.Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć
73. W.Tatarkiewicz, O szczęściu
74. J.Tischner, Studia z filozofii świadomości
75. C.Tresmontant, Problem istnienia Boga
76. Tomasz z Akwinu, Byt i istota
77. Tomasz z Akwinu, De veritate
78. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles I
79. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles II
80. Tomasz z Akwinu, Traktat o Bogu
81. Tomasz z Akwinu, Traktat o cnotach
82. Tomasz z Akwinu, Traktat o człowieku
83. E.Tugendhat, Bycie. Prawda. Rozprawy filozoficzne
84. T.Węcławski, E.Piotrowski, Praeceptores. Teologia i teologowie języka niemieckiego
85. L.Wittgenstein, Traktat logiczno-filozoficzny
86. J.Woleński, Epistemologia
87. S.Wszołek, Elementy metafizyki. Część pierwsza
88. F. Van Steenberghen, Filozofia w wieku XIII
89. Wszystko to ze zdziwienia. Antologia tekstów filozoficznych z XIV wieku; wybór i opracowanie E.Jung-Palczewska
90. Ja jestem prawdą. Antologia tekstów o Chrystusie; red. K.Frączek
91. Święty Tomasz teolog. Wybór studiów (red. M.Paluch OP)
92. Pismo „Ethos”, numer 71-71/2005, poświęcony zagadnieniu wojny sprawiedliwej
standardowo nie zgodzę się że jest to bełkot ale jeżeli ktoś chce to może się czepić wszystkiego :] tak, tak, bo kazda krytyka religii jest czepianiem sie wszystkiego. Jak zwykle. Prim, po prostu Twoje (czy na ten przyklad, wluczykija) argumenty wziete z Biblii moga byc dla kogos totalnie nieistotne, bo, przyjmijmy ze jednak istnieje na tym ach-ach-ach-tak-strasznie-zlaicyzowanym swiecie taka mozliwosc, ze ktos jednak nie wierzy ani w Boga, ani nawet w boga - a wtedy dowolny biblijny czy koraniczny cytat jest dla niego naprawde niewiele warty.
Ale skoro juz raczyles sie ze mna nie zgodzic, to ustosunkuj sie prosze nie tylko do "religijnego belkotu", ale tez do merytorycznej czesci mojego poprzedniego posta - tzn jakim prawem w ogole kogokolwiek sadzimy? Slucham uzasanienia. Na początek zaznaczam, że jestem ateistką (i wiem, co to slowo stricte oznacza ),ale przez kilka miesięcy mialam okazję poznać zwyczaje religijne ewangelików. W końcu to jakiś odlam religii katolickiej. Zrozumialam, dlaczego odlam. Kiedy jeszcze chodzilam grzecznie do kościola, to wybaczcie, ale odnosilam nieprzyjemne wrażenie, że primo - ksiądz się w duchu śmieje z naiwności ludzi, secundo - ludzie chodzą też nie do końca dla siebie, ale raczej żeby pokazać znajomym z osiedla, jaką nieskazitelną mają osobowość. (Przy takim zagęszczeniu kościolów trudno nie spotkać kogoś znajomego...) Otóż ewangelik potrzebuje tylko pustej sali, wlasnych dloni i glosu do śpiewania i wtórowania sobie klaskaniem. Zamyka oczy i wierzy. To oczywiście przypomina trochę fanatyzm, ale trudno mnie zadowolić W każdym razie, dla mnie jest to lepsze, niż wydawanie pieniędzy na te wszystkie ozdoby - czasem przypominają mi się sceny ze zlotym cielcem...
W sprawie listy Wildsteina zgadzam się calkowicie z Turbo... Jestem przeciwna lustracji w ogóle, ponieważ w ostatecznym rozrachunku przynosi więcej szkód niz korzyści, a nikt dzisiaj nie jest w stanie powiedzieć z calą pewnością, które z owych info są prawdziwe, a które spreparowane... (Ale to jest temat-rzeka nie związany z tym forum) Zaś fakt, że Kościól jako instytucja chroni księży w sposób wzbudzjący wiele wątpliwości jest niezaprzeczalny, dodać jeszcze należy, że wykorzystuje do tego wizerunek Kościola z poprzedniej epoki ( komunistycznej) jako pokrzywdzonego przez państwo.
Natomiast, co do dzialalności charytatywnej, zadam tylko jedno pytanie ; jak myślicie, gdyby Kuria sprzedala należące do niej grunty, ile glodujących osób moglaby nakarmić? Denerwuje mnie to, że jedną z moich posesji otaczają hektary pól należących do Kurii,( znajdują się w okolicy, gdzie za ar placi się 20 tys PLN ), a ksiądz ciągle prosi z ambony o więcej i więcej.( Ok. przyznaję się, wkurza mnie tu jeszcze fakt, że dopóki coś na tych gruntach nie powstanie - a nic tego nie zapowiada, ciężko będzie mi dostać WZZiT... ) Czy zamiast żebrać - i tak pieniądze wplacają glównie nieświadomi emeryci, którzy sami potem nie mają na lekarstwa - Kościól nie móglby zrezygnować ze swojej pazernej ekonomiki?
Po prostu nie lubię hipokryzji, glosi się coś innego i wypadaloby przynajmniej starać się żyć z tym w zgodzie, a nie żerować na ludzkiej nieświadomości (Kosciól to nie prawnik, Turbo ) Zwlaszcza taka instytucja, jak Kościól, która jest obdarzona spolecznym zaufaniem ( w jakimś tam, coraz mniejszym, stopniu ), nie powinna...
Nie oznacza to jednak, że pojedynczy księża też są zawsze źli, zdarzają się różne przypadki.
To, co przedstawilam powyżej, to jest moje subiektywne odbieranie Kościola - instytucji. Nie chcę przez to nikogo obrazić, ale wydaje mi się, że konstruktywna krytyka każdemu jest potrzebna, a pokorny Kościól zrozumie...
Ok. koniec zlośliwości:D
Pozdrawiam. Ja doskonale wiem czym sie rozni jedno od drugiego. I wiem rowniez, ze to Katolicy uwielbiaja glosic "prawde", i tylko Wasza prawda moze zbawic i takie tam. Wiedza prosze ja Ciebie podlega krytyce. Cos odkryto, uznaje sie, ze tak jest, koniec tematu. Pozniej natomiast, ktos odkrywa cos innego, co jednoczesnie podwaza pierwsze odkrycie. Co sie wtedy dzieje? Wtedy oglasza sie, ze pierwsze odkrycie bylo bledne. A jesli komus dalej cos nie bedzie gralo, bedzie szukal i byc moze odkryje trzecia rzecz. Zreszta w nauce obalenie znanych teorii przynosi slawe. Dzieki temu, wiemy, ze wiemy jeszcze nie wiele.
U Was natomiast, nie ma czegos takiego jak krytyka. Papa powie, ze rozmawial z Bogiem i jest tak, tak i tak. A Wy mowicie "ok'. I koniec tematu. I nie ma tu meijsca na watpliwosci, na podwazanie, na dociekanie czy napewno tak a nie inaczej. Kosciol powiedzial i koniec. I tak sie sklada, ze Kosciol zna odpowiedzi na wiele pytan, i jak uczy historia, te odpowiedzi w miazdzacej wiekszosci sa zupelnie bledne. Wy wiecie jaki jest sens zycia, Wy wiecie jak powstalismy, jaki byl poczatek, co sie z nami stanie po smierci itd itd. Wiecie rowniez, dlaczego ludzie umieraja, dlaczego dzieje sie im krzywda, wiecie nawet, ze jestesmy sami we wszechswiecie.
I sorry, ale dowod pt jakis wiesniak z rybackiej wioski tak napisal ilestam lat temu jakos mnie nie przekonuje, i nie przekona zadnego normalnego czlowieka. No chyba, ze od malego byl indoktrynowany, bo tylko taki czlowiek moze kupic takie bajki. Zrozum, ze dla nas Wasze prawdy, NICZYM sie nie roznia od mitologii greckiej albo egipskich religii (ktore daly poczatek Waszej).
Musisz zrozumiec, ze akcje typu matka dziewica zaplodniona in vitro przez ducha swietego, zmartwychwstanie, Mojzesz przechodzacy przez morze, wierza babel, stworzenie roznych jezykow swiata, Noe i cala masa takich rzeczy to NIC INNEGO JAK ABSURD goniacy ABSURD! Nie dziw sie, ze niektorzy czytaja biblie i sie z Was smieja, przeczytaj mitologie grecka i pomysl, ze sa ludzie ktorzy wciaz w to wierza! A potem sproboj zrozumiec, ze jestes jednym z nich
Wiesz jest tak pewnie dlatego, własnie, że różnego rodzaju podważanie, i obrażanie religii katolickiej jest w naszym kraju modne. Społecznie akceptowane, czasem nawet podciągane pod sztukę i różne przejawy "wyzwolenia", wolności opinii.
(...)
Natomiast obraza, za którą na ogół jest brana jakakolwiek krytyka (nieomylnego, niepodważalnego, niezmiennego) islamu to od razu ma (w Europie) przyklejaną naklejkę: "nietolerancja" "przejaw dyskryminacji" "zamach na prawa mniejszości".
Też tak to widzę.
Do tego (w moim odbiorze) są ludzie, którzy oburzają się na ten mniej agresywny fanatyzm katolicki, a z pobłażaniem kiwają głowami nad bardziej agresywnym fanatyzmem islamskim.
Wiesz jest tak pewnie dlatego, własnie, że różnego rodzaju podważanie, i obrażanie religii katolickiej jest w naszym kraju modne. Społecznie akceptowane, czasem nawet podciągane pod sztukę i różne przejawy "wyzwolenia", wolności opinii.
Oczywiście każdy ma prawo do wolności opinii, ale w którymś momencie wygłaszając tą opinię oddziaływuje na społeczeństwo (od kogoś uzyskując oklaski i poparcie, kogoś innego obrażając). Ale na ogół jednak milczymy gdy ktoś obraża naszą kulturę (choćbyśmy byli niewierzący, to i tak większość z tych europejskich niewierzących też bez wątpliwości przyzna że "kulturowo" wywodzi się z chrześcijaństwa mimo że już nie praktuje samej religii, więc jeśli już coś by musieli uznać za "swoje" to najprędzej chrześcijaństwo właśnie).
Natomiast obraza, za którą na ogół jest brana jakakolwiek krytyka (nieomylnego, niepodważalnego, niezmiennego) islamu to od razu ma (w Europie) przyklejaną naklejkę: "nietolerancja" "przejaw dyskryminacji" "zamach na prawa mniejszości".
A przykładowo dla mnie - morderstwo jest morderstwem. I czy ktoś tego dokonał z chęci zysku, czy z pobudek religijnych - i tak zabił człowieka i nie widzę tu żadnego powodu do chwały czy pobłażania.
Prace orientalistyczne najpierw czytaj, a potem oceniaj - niekoniecznie po czasach cenzury i reglamentacji papieru, ale po wartości naukowej. Co do literatury tendencyjnej, to wybacz, ale chyba sięgasz tylko po publikacje popularnonaukowe albo po książeczki pseudonaukowe, sprzedawane w hipermarketach. No chyba, że KAŻDA krytyka cywilizacji chrześcijańskiej jest Twoim zdaniem nieuzasadniona historycznie.
I po raz kolejny ujawnia się Twoja ignorancja z zakresu historii. Albo nie widzisz, albo udajesz, że nie widzisz dorobku kulturowego cywilizacji, która rozwinęła się w państwach Bliskiego Wschodu. Popatrz na literaturę, na architekturę, zdobycze naukowe w dziedzinie medycyny, nauk ścisłych czy choćby na przemyślaną filozofię. Masz, niestety, bardzo zawężone pole widzenia. Islam ma trudniej, bo musi szukać podstaw do tej ewolucji, ale to nie znaczy, że można go już tylko skreślić - bo niektórzy muzułmanie sobie z tym radzą. O czym wolisz nie wiedzieć albo wolisz odrzucać to jako kłamstwo - choć nadal nie wiem, jakie masz do tego podstawy, pomijając Twoje własne "chciejstwo". Na którym to zdaniu opierasz swój rozdział na tych prawdziwych i nieprawdziwych muzułmanów. Prosto i rzeczowo - tak, podobne Twojemu myślenie podciąga się pod punkt drugi. Jeżeli zajmujesz takie, a nie inne stanowisko w sprawie Islamu, to musisz liczyć się z tym, że pociąga ono za sobą takie, a nie inne konsekwencje. Czyli - postawa krzyżowca.
Nie obchodzi Cię tak naprawdę problem Islamu, Teresse. Piszesz, że to jest problem, że to zła, zwyrodniała religia, ukazujesz ją wybiórczo od najgorszej strony, z punktu widzenia fanatyków (!) - ale na pytanie, co w takim razie z tym zrobić, dyplomatycznie milczysz. Bo wiesz, że Twój sposób myślenia - gdyby był jeszcze bardziej popularny - kreowałby w społeczeństwie Zachodu postawy krzyżowców i jedynym rozwiązaniem kwestii Islamu byłaby wtedy wojna. A Ty przecież nie jesteś za przemocą. Nie, Teresse - są ludzie, którzy z krwi i tragedii ludzkiej robią sobie środek, umożliwiający zmieszanie z błotem pewnej religii za pomocą wybiórczych środków i w kompletnym zaślepieniu, bez konkretnego celu pokazując fanatyków jako "jedynych prawdziwych".
Przemoc i zło trzeba piętnować, ale w sposób mądry i wyważony. Ty, niestety, tego nie umiesz. Dlatego dyskusja z Tobą niewiele przynosi, poza uczuciem niesmaku, że wobec kwestii problemowych zawsze ktoś zajmie stanowisko zaślepionego krzyżowca w XXI wieku. Ciekawe, nie powiem. Ale nic nowego, w końcu każda religia ma jakieś elementy zapożyczone ze starszych, pogańskich kultur. Chrześcijaństwo też pożyczyło sobie wielkanocne jajka i zające z kultury pogańskiej, tak samo, jak popularną choinkę świąteczną. Prawie każda religia ma za sobą ten etap "asymilacji", co dowodzi, że Islam też musiał przez niego przejść.
Ile państw podbiła cywilizacja chrześcijańska ogniem i mieczem w imię wiary i potęgi? Przypomnijmy sobie inne krucjaty - połabską, pruską, wojny husyckie, krucjaty skierowane przeciwko Katarom i waldensom. Sama w sobie krucjata jest godna potępienia, bo element duchowy zawsze jest w niej pretekstem do usprawiedliwienia albo działań politycznych, albo nietolerancji religijnej. Chyba niektórzy lubią widzieć historię jako pole walki "tych złych" z "tymi dobrymi".
I tak gwoli ścisłości - podbój Hiszpanii w 711 roku nie był walką przeciw chrześcijanom, ale przeciwko Wizygotom. A później to chrześcijanie zaczęli, rozpoczynając rekonkwistę i podejmując walkę przeciwko Maurom w imię oczyszczenia Europy z ludności muzułmańskiej, choć krył się za tym pierwiastek polityczny. Bo jak miała się Andaluzja pod panowaniem Maurów?
No właśnie- to jest punkt widzenia lansowany w dzisiejszych publikacjach...
Krucjaty- złe...Podboje islamskie- dobre, tolerancyjne...
Ale szczęśliwy człowiek który tak myśli- bo za krytykę islamu można dostać nożem w żebra jak Theo van Gogh...
Wiara religijna zniechęca do samodzielnego myślenia, powoduje podziały i niesie ze sobą wiele innych niebezpieczeństw.
Czy jest to prawda? Wiara ma istotnie obszary których krytykować nie można, ale to nie wyklucza zapoznawania się z nimi, oraz ich weryfikacji. Wydaje się zatem że mamy sprzeczność, jak weryfikować, nie krytykując? Moim zdaniem tak długo jak czegoś nie odrzucamy, a jedynie próbujemy przyjąc, zrozumieć (wszakże osoby wierzące muszą wiedzieć w co wierzą) krytyka jest wskazana. Dopiero z chwilą gdy krytyka przemiania się w bunt i oddala w przypadku Katolicyzmu od nauki Kościoła, dzieje się rzecz zła, która w skrajnej formie przybiera oblicze fanatyzmu terrorystów o którym mówi autor. Także ja widsze w myśleniu autora sprzeczność, z jednej strony ma coś przeciw dogmatyzmowi, a z drugiej potępia całą religię jako źródł fanatyzmu i terrorystów samobujców. W przypadku nauki Kościoła nigdzie nie znajdziemy nawoływania do zabijania niewiernych, lub kogokolwiek. Jedynie co którzy nie przyjują tej nauki, lecz swoją stają się fanatykami. Czyli de facto kto działa wbrew odgórnym zasadom, ten nakłada na siebie niebezpieczeństwo nawet poważnych błędów. Błędem autora, który zwie się naukowcem, jest wrzaucanie całej religii do jednego worka z napisem "wariaci z bombami".
W moim przypadku religia nie zniechęca do samodzielnego myślenia, wręcz przeciwnie, z chwilą gdy przyjmuje tą drogę za właściwą jest oczywiste że nie będe wszystkiego podważać, co nie znaczy że nie mam wątpliwości, ani że nie poszukuje, a to wymaga myślenia.
Dalej po bezpłodnym gadaniu, mowa jest o uzdrowieniach. 66 osób zostało uzdorwionych, na 80.000 w ciągu roku przybywających. Mniej istotne okazują się uzdrowienia duchowe, przemiana serca, pogodzenie się z tym co spotkało tych ludzi. Tylko... czy faktycznie może mała liczba 66 uzdrowionych to naprawde tak mało? Autor na podstawie liczby uzdorowinych wyciąga wniosek że są one nieważne, bo mogły byc pokonane przez organizm. Mogły nie znaczy napewno były, nie ma tutaj żadnego dowodu, jest tylko przekonanie autora.
Co do Wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny... autor nie wziął pod uwagę siły przekazu ustonego, tego że jego wiarygodność w dawnych czasach, przynajmniej co do przekazania pierwotnej myśli była bardzo wysoka. Czas nic nie musiał utwierdzać, skoro dane przekonanie istniałao od początku.
To tyle narazie.
Sam sobie przeczysz .
Najpierw piszesz , że omawiana działalność wlicza się do finansowania przez państwo , a potem piszesz że to działalność charytatywna .
No to weś się zdecyduj . Potwierdzam .
Pomijajac pewne afery , ktore nie mogą żutować na obraz całości . Kto finansował wyjazdy tych dzieci ? Ciekawe ?
Czyżby jakaś zmiana w działaniu kościołów ? Nie musi być żadnych specjalnych dyrektyw .
Przedstawiciele kosioła czują się powołani do - jak to zwią - misji apostolskiej - czyli moletowania religijnego .
Jeśli zaś ktoś się stawia , to na jego miejsce czeka kilku nowych . No i co z tego , że zgłosze ?
Prokurator pójdzie pod drzwi kościoła , grzecznie zapuka i usłyszy :
"Spadaj głąbie - na mocy konkordatu kościół jest niezależny i nic Ci do tego jak funkcjonują organizacje kościelne ". No właśnie .
Ponadto konstytucja RP "gwarantuje " równe traktowanie obywateli bez wzgledu na wyxznawaną religie .
I co z tego ?
Nic .
Praktyka jest taka , że finansuje sie głównie KK , reste obywateli mając w "głebokim " poważaniu . Najwyraźniej te nasze standarty są jakieś dziwne .
Być może masz racje , że jestem uprzedzony do KK [ jak i innych z resztą też ] .
Nie wątpie , że nauczanie w placówkach kościelnych może skutkować przyswojeniem dużej ilości wiedzy w wielu dziedzinach .
Istota problemu polega na tym , ze oprócz wiedzy zaszczepia się także religie stojącą w opozycji do tejże wiedzy .
Oczywiście ośrodki są różne i proporcja pomiedzy nauką a religią może być różna .
Chodzi jednak , o to że są to dziedziny wzajemnie sprzeczne i wręcz przeciwstawne . Krytyka , to nie nienawiść .
Nie nienawidze wierzących .
Respektuje ich prawo do wiary i szanuje mimo że nie pochwalam .
Nienawidze , natomiast : bezczelności , kłamstwa , obłudy , przemocy , itd
Jeśli te są udziałem religii ze względów programowych , to religia staje sie ich nośnikiem i zasługuje na przeniesienie tej nienawiści na nią samą .
Już to widzę .
Co prawda istnieją księża działający charytatywnie i nie naguje nawet tego , że czynią to z pobudek religijnych .
Jednak są to wyjatki , a nie regóła .
Są to wyjątki wręcz nie mile widziane przez chierarchie [ bo przecież nie o to chodzi , żeby ksiądz wydawał , tylko żeby zarabiał ] .
Natomiast kościół , jako instytucja nikomu jeszcze nie pomógł .
Kościół nie zajmuje się pomaganiem , tylko nawracaniem .
Oczywiście możesz odpowiedziec, że księża uratowali mnóstwo Żydów podczas II Wojny Św. , albo dużo faszystów po niej .
Pomógł Hitlerowi dojść do władzy , albo Reganowi obalić komunizm .
To wszystko oczywiście prawda , tyle że nie jest to główny cel istnienia i funkcjonowania kościoła - a jedynie działalność pewnych w nim frakcji .
Pomoc koscioła nigdy nie polegała na zrobieniu czegokolwiek poza czczą gadaniną - skłaniającą innych do działania . Podałem sposób wyliczenia .
Starałem się być jak najbardziej obiektywny uwzględniając dane mediów przychylnych kościołowi - czy samego kościoła .
Obecność KK [ rozumianego jako chierarchie tegoż kościoła - czyli księży ] w Polsce kosztuje nas właśnie tyle - czyli 9500 zł na osobę miesięcznie .
Jednak problem polega w samym obliczeniu ile jest wydawane na Kościół. Dwie skrajnie różnie liczby wskazują, że samo obliczenie tej kwoty jest kontrowersyjne. W momencie gdy postanowiłeś wyciągnąć średnią (co jest moim zdaniem wątpliwe pod względem własnie metodologicznym) straciłeś jakikolwiek kontakt z określeniem na co te pieniądze idą i w jaki sposób są wykorzystywane. Ta liczba jest pusta, bo nie wiesz co się tak naprawdę na nią skałada.
Będne też jest skorzystanie z liczby osób jaką podałeś. Jeśli te pieniądze miałyby iść na dobroczynność kościelną oraz placówki edukacyjne wówczas powinieneś wziąść pod uwagę wszystkich świeckich tam pracujących, oraz to, że część kasy idzie na podopiecznych ośrodków. Tak wiec liczba powinna być więsza, a co za tym idzie suma która by Ci wyszła byłaby zdecydowanie mniejsza.
Warto też by było zadać sobie pytanie czy wliczony był w to wszystko Fundusz Kościelny jako całość, ponieważ wówczas mówimy o pieniądzach, które idą także na inne związki wyznaniowe a nie tylko na Kościół Katolicki.
I to są podstawowe zarzuty odnośnie metodologii.
Gdyby żył pan w czasach Jezusa kazałby pan Go zabić pewnie za rozruchy.
Smaganie powrozem w świątyni, krytyka faryzeuszów..
A jednak właśnie chrześcijanie za Jezusem mają być prostolinijni i jasno wskazywać błędy. Kler prawosławny, podobnie jak i katolicki zresztą w największym stopniu był odpowiedzialny za rzezie ludzkości, dlatego może sobie pan darować te ataki w moją stronę (rzekomo udając pacyfistyczne nastawienie). Tej wypowiedzi też pozwalam nie traktować sobie poważnie, bo ostatni argument uniemożliwia powaznie traktowanie zarówno pańskich argumentów, jak i pańskiej osoby w tym momencie, co udowodnione zresztą zostało powyżej.
W każdej religii są zbrodniarze i zdrajcy. Byli księża prawosławni w KGB, katoliccy w SB i pastorzy w Stasi. a generalizowanie to przejaw albo skrajnej ksenofobii, albo czystego infantylizmu. Jeśli ktoś mi w kulturalny sposób, na podstawie przykłądów z historii pokazuje miejscami ułomną naturę mojego kościoła to przyznam mu rację. Nie dlatego, że ta ułomność jest całą prawdą o kościele, tylko dlatego, żeby przypadkiem nie bronić świństw, tłumacząc, że inni są gorsi.
Zdanie "Wszystkie zarzuty wobec mojej wiary przyjmuję jako słuszne, cenen i smutne." było odpowiedzią na post Mani. Nie chodziło mi o uznanie, iż każde zdanie krytyczne wobec mnie jest prawdziwe, bo ja się z kościołem utożsamiam i staram się być dumny z tego co piękne i przepraszać za to co ułomne. Natomiast uważam, że Mania i nie tylko Mania ma prawo odnosić się krytycznie do dziedzictwa mojej wiary, a objawem ignorancji jest krzyk, że ponieważ mówi o mnie źle, to nie ma racji. Nie wnikam w szczegóły, ale generalna teza, że słabość religii jest jej mocą, a stanie po stronie słabszych może być autentyczne, tylko będąc "słabszym" (może sobie trochę dointerpretowałem;)) jest mi na tyle bliska, że nie widzę powodu, żeby z Manią walczyć. Ludzie, którzy widzą grzech, którego ja nie widzę są mi potrzebni i staram się ich cenić i się od nich uczyć siebie, co notabene proste nie jest.
"Jejuzef chinskiej propagandy nie mozna brac powaznie ..." - zgadzam się
"...Nawet gdyby w tym byla częsc prawdy, to delikatnie zwracam uwagę że szamanizm w karajch buddyjskich się ostał, podczas gdy poganstwo w europie zostalo wyplenione calkowicie jesli nie liczyc elementow przejetych przez lud i zakonspirowanych... Może więc jest cos co powoduje, że w chrzescijanstwie jednak mniej bylo tolerancji i resztek przyzwoitosci? Zresztą widac to tez w legendach. W europejskich jakis tam swięty misjonarz niszczy posąg Odyna. W Himalajskich- Guru Rinpocze grozi demonom palcem i ujarzmione i potulne zobowiązuje do opiekowania się buddyzmem...." - nie jestem wstanie obronić katolickich metod nawracania na przestrzeni dziejów, bo momentami niewiele miały wspólnego z istotą Bożego Obawienia, a ratunku w tym, że inni są gorsi szukać nie będę.
"... Czy w sredniowiecznym feudalnym Panstwie Koscielnym żyli sobie chrzescijanie nie uznający wladzy papieża i , tylko czasem papiez probowal się do nich wtrącać? ... Nauczyciele buddyjscy choć pewnie z bólem serca, przyznaja że koniec koncow kres feudalnego Tybettu wyszedl buddyzmowi na dobre ( zresztą mowi się tez o zbiorowej karmie tego kraju) Czy katolicyzmowi nie wyszedlby na dobre kres rozwiniętyvh ponad miarę struktur koscielnych, Watykanu jako panstwa zawierającego umowy dyplomatyczne itp?..." - nie wiem czy strukturalne propozycje Mani uratują kościół, ale prześladowania na pewno.
Ponieważ, nie znalazłem zdania , które by było w sprzeczności ze mną i moją wiarą, a krytyka Mani jest jak najbardziej konstruktywna to przyznaję Mani rację, nie widzę w tym fałszywej pokory i ile razy ktoś będzie mi przypominał grzechy moje i moich przodków tyle razy powtórzę za klasykami "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie".
Punkt 7 regulaminu, paragraf 1 proszę bowiem interpretować jako "to jest katolickie forum, nie agituj na rzecz innych wyznań i religii". Kiedy kończy się krytyka a zaczyna agitacja? Nie potrafię odpowiedzieć nie analizując konkretnego przypadku. Punkt 7 regulaminu, paragraf 1 proszę bowiem interpretować jako "to jest katolickie forum, nie agituj na rzecz innych wyznań i religii". Kiedy kończy się krytyka a zaczyna agitacja? Nie potrafię odpowiedzieć nie analizując konkretnego przypadku. utro wiele osób będzie nam zarzucać brak równouprawnienia tutaj dla różnych religii i wyznań. Tego, że działy religijne dotyczą głównie katolików, a dlaczego buddyści nie mogą zamieszczać ogłoszeń o spotkaniach, etc.
U was sytuacja jest jasna wiec nikt sie nieczepia. Ale na forum wiara.pl stworzyli dzial "inne religie" a teraz sie powolują na identyczny jak u was punkt regulaminu Widzę, że regulamin cieszy się ostatnio sporym zainteresowaniem. I bez cienia ironii, w imieniu moderatorów, chciałem wyrazić radość z tego powodu. Niezależnie od tego jak wiele osób ocenia zapisy regulaminu, cieszę się, że jest w ogóle czytany. Jeszcze parę miesięcy temu niewiele osób raczyło zajrzeć do tego działu.
Dobrze też, że padają pytania odnośnie zapisów regulaminu, chociaż akurat tutaj mógłbym się przyczepić do tego, że nie czytacie działu Uwagi i pytania, bo całkiem niedawno temat ten był wałkowany.
Przechodząc już do sedna. Pisano to już wiele razy, napiszę jeszcze raz. Regulamin nie jest twardą wykładnią prawa, nie jest zbiorem procedur na wszystkie możliwe sytuacje zdarząjace się tutaj na forum. Jest jedynie zarysem tego, czym jest to forum i jakie generalne zasady tutaj obowiązują.
Tutaj na forum jest wiele wątków i wypowiedzi, które nieraz wzbudzają nasze wątpliwości. I sporo spośród nich jest nadal dostępnych. Mimo, iż sami w gronie moderatorskim układaliśmy punkty tego regulaminu, bardzo często mamy wątpliwości starając się go stosować. Wielokrotnie dane kontrowersyjne sprawy są konsultowane przed dwie, trzy osoby, a czasem nawet przez większą część grona moderatorskiego.
Przygotowując regulamin nie byliśmy w stanie przewidzieć i umieć odpowiedzieć na wszystkie sytuacje. To są - podkreślam jeszcze raz - pewne ramy w ramach których wszyscy funkcjonujemy. Regulamin jest więc w każdym przypadku interpretowany przez moderatora. I to najczęściej wzbudza Wasze emocje. Mimo utartych przez długi czas funkcjowania forum pewnych standardów w efekcie czego decyzje są zazwyczaj możliwie obiektywne... to nie zaprzeczam, że mimo wszystko są to jednak zawsze subiektywne oceny moderatorów. A my także popełniamy błędy.
Zdarzało się, że przyznawaliśmy się do błędów, kiedy na przykład nasza ocena czyjeś wypowiedzi była źle odebrana, a po wymienieniu kilku wiadomości z autorem okazało się, że miał zupełnie coś innego na myśli. Czasem bywamy zmęczeni, czasem nami pokierują emocje. Ale staramy się. Bo inaczej się nie da! Nie da się ustalić sztywnych granic, uruchomić program komputerowy, który sam będzie analizował wypowiedzi i porównywał z bazą danych gdzie będzie miał procedury na wszystkie możliwe przypadki.
I mimo, że pozornie wydaje się, że wszystko powyższe jest nie na temat - to właśnie odpowiedź na zadawane powyżej pytania. Punkt 7 regulaminu, paragraf 1 proszę bowiem interpretować jako "to jest katolickie forum, nie agituj na rzecz innych wyznań i religii". Kiedy kończy się krytyka a zaczyna agitacja? Nie potrafię odpowiedzieć nie analizując konkretnego przypadku.
Dzisiaj wiele osób oskarża nas o stosowanie cenzury... jutro wiele osób będzie nam zarzucać brak równouprawnienia tutaj dla różnych religii i wyznań. Tego, że działy religijne dotyczą głównie katolików, a dlaczego buddyści nie mogą zamieszczać ogłoszeń o spotkaniach, etc. Ale Wy wchodząc tutaj wiedzieliście, że wchodzicie na forum katolickie. Macie prawo mieć wątpliwości, nie ze wszystkim musicie się zgadzać. Nikt nie powiedział, że katolicyzm jest łatwy. Nikt też nie stworzył tego forum dla ludzi idealnych, nie posiadających wątpliwości. Nie ze wszystkim łatwo jest się zgodzić, ale nauka jest nauką.
Macie jednak prawo wyrażać swoje wątpliwości, poszukiwać odpowiedzi na zadawane pytania i rzeczywiście nie zgadzać się z nauką KK. Ale nie będziemy się zgadzać na przeprowadzanie ataków na Kościół Katolicki. To nasze, katolików forum i mamy prawo na to się nie zgadzać! Nawet jeśli wielu się to nie podoba.
Jeżeli ktoś wszedł na forum tylko po to, żeby obśmiać, zaatakować Kościół - krótko mówiąc nie akceptuje istnienia katolicyzmu w ogóle - długo zapewne tutaj nie zagości. Ale jeżeli ktoś kto nawet totalnie nie zgadza się z nauczaniem KK w wielu kwestiach wejdzie tutaj, żeby o tym podyskutować, dowiedzieć się czegoś więcej, powiedzieć dlaczego niektóre kwestie go odpychają od KK - krótko mówiąc nie przyjdzie z gotową tezą, będzie potrafił słuchać innych, będzie próbował zrozumieć - na pewno szybko nie doczeka się długiego czerwonego paska.
To tyle z grubsza. A kto to wszystko przeczytał ten trąba.
A odbiór w postaci EEG i EKG to czary? Dla jednego religią jest Biblia, dla drugiego Koran, dla trzeciego Ajurweda (też OBJAWIONA PRZEZ BOGA). Wasza krytyka to jak krytyka Koranu.
Niewiele się od Was dowiem...? Więc wiemy już, że nie dyskutujemy o nauce, ani o medycynie, tylko o wierze. Ciekaw jestem, co jest celem Twojej religii? wiesz co?? Moim zdanie to nie jest problem religii w szkołach tylko uczących katechetów... Wiem jak jest w niektórych szkołach... nie będę opisywać, bo już mnie w tym wyręczyłeś, ale np. w mojej szkole jest zupełnie inaczej mam wspaniałego pana katechetę, który nie ma jakiś filozoficznych zapędów ale wali prosto z mostu i to nie tylko o Bogu... Może dlatego, że on jest także nauczycielem wychowania do życia w rodzinie... w każdym razie nie wszędzie jest tak jak Ty to opisujesz.
Hm... a kto powiedział, że religia musi być dołująca?? Pojedź sobie na np. koncert 2TM2,3 albo Arki Noego... Czy na tych koncertach ludzie się biczują?? Chyba nie. hm.. jeśli chodzi Ci o pieśni śpiewane np. na mszy to spróbuj coś z tym zrobić... jeśli grasz to weź gitarę, jeśli nie to na pewno znasz jakąś osobę grającą i idź do organisty, zaproponuj, że zaśpiewacie kilka pieśni... Wtedy już Twoja wola... oczywiście, żeby to nie odjechało za daleko od tematu Jeśli czytając to śmiejesz się z tego pomysłu to wiedz, że łatwo jest krytykować, ale gorzej z poprawą tego... a pusta krytyka nie ma sensu. A co do bycia grzesznikiem- każdy nim jest, więc dlaczego mamy sie oszukiwać, że nie jesteśmy?
Jeżeli zastosujemy słownikową definicję:
Nacjonalizm to «postawa i ideologia uznająca interes własnego narodu za wartość najwyższą»
to jedynie w zupełnie wyjątkowych sytuacjach, gdy interes narodu będzie identyczny z interesem słusznej sprawy z punktu widzenia uniwersalnej etyki, może się zdarzać, że nacjonalizm spełniać będzie dobrą rolę.
Natomiast poza tymi, bardzo rzadkimi sytuacjami, nacjonalizm jest zdecydowanie zły, ponieważ gdy interes własnego narodu uznawany jest za wartość najwyższą, musi zostać odrzucona tym samym uniwersalna etyka, a więc sprawiedliwość, która powinna być wartością najwyższą - inaczej mówiąc: muszą zostać wymazane uniwersalne kryteria dobra i zła na rzecz dobra i zła "z punktu widzenia narodu".
Nacjonalizm jest ponadto - według religii monoteistycznych - szczegolnie odrażającą formą idolatrii (bałwochwalstwa).
Starzec
Czy chcemy tego czy nie KAŻDE państwo,KAŻDY naród i KAŻDA grupa kieruje się swoim egoistycznym interesom. Wbrew pozorom to jest normalne zachowanie. Dlatego krytyka z tej pozycji jest może jest moralnie właściwa, ale w praktyce podważa podstawowe prawo, wywodzące się jeszcze od wspólnoty plemiennej. Swoistym egoizmem będą się kierować i Polacy i Żydzi. Koszula bliższa ciału.
Aspekt religijny pomijam albowiem utożsamianie nacjonalizmu z religią jest błędem. Prymat narodu nad wspólnotą religijną ogranicza pole manewru. Ci którzy kreują mit Polaka-katolika i Wielkiej Polski Katolickiej popełniają zasadniczy błąd. Pewnych rzeczy nie da się ze sobą pogodzić. Z resztą do tej wizji obecnie w Polsce odwołuje się jedynie endecja i NOP, co jest raczej dziwne. Nie chcę się zbytnio rozwodzic nad ekumenizmem, autonomią (czy jej brakiem) w religiach, ich wyrazistością itp., bo to nie są moje sprawy i niewiele mnie obchodzą. Mnie jednak wyrazistość, którą tak doceniasz (i to rozumiem), kojarzy się niestety z dominacją. Wyrazisty kosciół w kraju zróżnicowanym potrafi byc bardzo niebezpieczny o czym nie muszę Cię chyba przekonywac. Dotyczy to nie tylko KK, czy innych kościołów chrześcijańskich, ale każdej religii. Przykładów nadmiernej wyrazistości i braku - jak to nazywasz - relatywizmu, czyli krótko mówiąc braku zdolności do kompromisów w świecie złożonym nie tylko z wyznawców danej religii mamy aż nadto i nie muszę Cię chyba o tym przekonywac. Brak relatywizmu nie może polegac na tym, że mając swoje przekonania nawet te "mocne" narzucasz je innym, którzy ich nie podzielają. Jeśli np. w kraju tzw. katolickim, prawo przewiduje możliwość dokonywania aborcji w określonych sytuacjach, to kościołowi wręcz NIE wolno tego prawa kwestionować. On moze jedynie przekonywac SWOICH wiernych, aby z tego prawa nie korzystali, a nie wpieprzac się z butami w przekonania innych ludzi. To tylko jeden z przykładów i nie chcę ich mnożyć, a można w nieskończonośc.
Mnie poglądy religijne innych ludzi nie przeszkadzają, jakie by one nie były. Czy ktoś wierzy w diabła, w B-ga, w świętą krowę, czy w cokolwiek - nie jest moją sprawą kwestionować jego przekonania. Mogę sobie rzecz jasna podyskutować, pośmiac się, czy wręcz pokłócić na jakiś bardzo konkretny wycinek wiary lub wiedzy. Nie mogę się jednak zgodzic na sytuację, kiedy pod płaszczykiem wierności zasadom, ich czytelności i wyrazistości ktoś usiłuje narzucic innym ludziom praktykę sprzeczną z ich z kolei przekonaniami i wiedzą. Krytyka kościoła ze strony środowisk dalekich od wiary katolickiej w Polsce nie wynika tylko z walki o rząd nad duszami, jak to np. czynią SLD-owcy, ale i przede wszystkim o to, aby kościół nie ważył się rościć władzy suwerena. A takie zapędy niestety on posiada i trzeba się z nimi borykać. Każdy kto władzy nie ma, chce ją zdobyć, każdy kto ma jakąś władzę ZAWSZE chce ją rozszerzac, a każdy kto władzę traci - jej broni. I na tym polega nieustający konflikt. Nie na ideologicznych pryncypiach, ale na praktyce. Kiedy ja logowalem sie na forum, liczylem, ze bede mial okazje poglebic swa wiedze o wszystkim co dotyczy Zydow, Izraela, religii etc. Poznac poglady, osoby, niezaleznie od tego gdzie mieszkaja, skad pochodza. Dlugi czas bylem tylko "obserwatorem". W miare uplywu czasy przekonalem sie, ze chce uczestniczyc w zyciu forum, ze jest to wspaniala sprawa.
Uwazam, ze na tym forum jest miesce na dyskusje o sprawach konfliktu izraelsko - arabskiego. Nie mozna nikomu odmaiwc prawa glosu. Wazne jest jednak kto i w jaki sposob dyskutuje. Jesli jestem zaproszony do czyjegos domu to nie oddaje sie zwierzecej pasji krytykowania gospodarza, jego domu, rodziny, znajomych, obyczajow .... W moim przekonaniu nigdy wiecej po takim "spektaklu" nie bede zaproszony (o ile natychmiast nie wylece za drzwi !).
Z przykroscia zaobserwowalem, ze niektore postawy doprowadzaja do pojawiania sie przeklenstw, zdenerwowania, niepotrzebnych emocji. Rzezcywiscie to "zniesmacza" i daje sie obserwowac jak coraz liczniejsza grupa wartosciowych ludzi oddala sie od forum. Mamy natomiast popisy paru oszolomionych (w swoim tylko!) przekonaniu wlasna "wyjatkowoscia i misja dziejowa" osob ktore skutecznie zatruwaja zycie. Po co pytam ? Bo nie ma sie gdzie wykrzyczec i dowartosciowac ?
Nie pierwszy raz spotykam sie z taka sytuacja, "zapomnialem" o kilku dawniej waznych dla mnie forach. Bylo podobnie jak tu. Rozsadzone od srodka, glupia rzadza "dowalania na oslep", tak dla zasady. Dosc !
Zamiast przyjacielskiej dyskusji mamy pyskowke przedszkolakow. Przyklad - patrz 2 posty wyzej. Nie trzeba bylo czekac dlugo ! Przykre Rafti ! Zgroza ! Dosc obrazania ! Moze to przechodzi w gimnazjach i liceach ale chyba nie na tym forum.
Chcialbym (tak dotad bylo) moc pokazac tym, "dzieki" ktorym "przelykalem" gorzka pigulke wytykania mojego pochodzenia i sympatii dla Izraela, to forum jako inne - LEPSZE - miejsce ! Miejsce, gdzie wierze, moge znalezc wartosciowych ludzi, przyjaciol. Chce wobec tej powszechnie wystepujacej agresji pokazac, ze jest miejsce gdzie zycie toczy sie normalnie i mozna byc soba.
Dlatego ja zas, proponuje, aby osoby, ktorych jedynym celem jest bezustanna krytyka Zydow, Izraela laskawie raczyly wylacznie "obserwowac" i powstrzymac sie od zamieszczania tu wypowiedzi, ktore jedynie przynosza zlo. I nie ma to nic wspolnego z odrzucaniem, przemilczaniem "niewygodnych faktow", o wszystkim mozna rozmawiac ale na poziomie !!!
z wyrazami szacunku i zyczeniem aby szanowano siebie wzajemnie
Wedrowiec W islamie to jeszcze moznaby sie doszukac, ale w chrzescijanstwie go nie ma, co nie znaczy ze nie ma Polakow antysemitow, bo nie kazdy Polak to dobry chrzescijanin.
W islamie troche wystepuje jako antyjudaizm (krytyka religii, nie narodu), ale pewnie nie wszyscy biora to doslownie (jak nie kazdy wierzy np. w pieklo. Mysle, ze nie kazdy muzulmanin w nie wierzy, choc Koran mowi o piekle). Nie myslalem ze tyle emocji wzbudzi ten temat ,niestety w wiekszosci wrecz fanatycznych w ktorych nie ma za grosz tolerancji,Nastapilo tylko namietne oskarzanie sie niektorych uczestnikow i oskarzen ISLAMU Wiem ze z mojej strony to donkiszoteria i utopia probowaniem zasiania zgody miedzy glownymi religiami,nie narodzil sie jeszcze Negocjator ktory by dojrzal do zaistnialej sytuacji . Ma racje Sjonista nazywajac mnie rowniez prowokatorem,bo nie zaczela by sie dyskusja bez podania jakiegos negatywnego przykladu w ktorejs religii,ja nie sprzyjam terorystom arabskim
i posadzanie mnie oto jest tylko bezczelnoscia ze strony Sjonisty . Nie osadzam zadnej religii o to ze sprzyja terroryzmowi .Wszystkie religie prawie sa pelne fanatycznych wspolwyznawcow chcacych zyc wedlug zasad sredniowiecza ,a kazda krytyka doprowadza ich do religijnej histerii ,kieruja sie onii niestety w swoim terroryzmie przeciwko ludnosci cywilnej innych wyznan ,jak tez przeciwko wspolwyznawcow majacych troche odmienne zdanie lub tego ze probuja szukac dialogu z innymi.To ze Demokracja zachodnia popiera finansowo kraje popierajace terror jest nie do przyjecia dla wszystkich przeciwnikow terroryzmu,jedni w prowadzaja embargo inni ich sojusznicy je rozmyslnie lamia .Chcac jednak rzeczywiscie rozmawiac powinien kazdy podejmujacy dyskusje zrobic sobie rachunek plusow i minusow we wlasnej religii i zastanowic sie czy jest mozliwe polozenia kreski na rachunku wzajemnych oskarzen,w przeciwnym wypadku nigdy nie dojdzie do porozumienia,mieszkam w prawdzie w Niemczech jako obywatel izraelski i nie rozumiem dlaczego w tym kraju toleruje sie fundamentalizm islamski jak tez finansuje sie partie neonazistowskie,nie mozna wszystkiego tlumaczyc falszywie pojeta demokracja,a mieszanie sie w sprawy Bliskiego wschodu jest tylko odwracaniem uwagi od wlasnych problemow ,wszystkim steruje lobby finansowe a to dla pokoju na swiecie nie sprzyja. Ester,mnie sie wydaje,ze nikogo a szczególnie religii,wiary nie obrażono w tym temacie.Popytac sie,przeanalizować -zawsze można.
Jeszcze kilkanascie lat temu egzorcyzmy w KK były tematem tabu,zaszłoscią,nikt o tym nie mówił otwarcie i szczerze.Wstydzono sie stosów,topionych czarownic,zielarek i kobiet które wskutek nauk przodków miały wiedzę bogatszą niz kapłani.To skazywało je na śmierć męczeńską -pod byle pretekstem.Tylko dlatego ,że miały wiedze,a ta wiedza musiała być od szatana.???na pewno?
-jak traktowano ludzi obłąkanych,chorych psychicznie?
-czy zawsze przyczyną obłąkania w tamtych czasach był demon?chorób nie było???
Krytyka ,porównanie do średniowiecza lub obawa by nie wróciło nic z tamtych czasów,mysle ze jest zasadne.
W końcu,zyjemy czasem obok i powinniśmy zrozumieć co sie obok dzieje.
Mieć obawy to myśleć,przewidywac,strach moze mieć wielkie oczy-nie musi.
Istotę tych praktyk i potrzebę wszyscy powinni zrozumieć by móc obok siebie ten ośrodek tolerować.
Że nie jest zagrozeniem.
czy to wstyd mieć obawy?(mając w pamięci przekazy historyczne co się wtedy działo?)
ps.Paul,proszę bez żartów, Elli zanim kraje zachodnie w tym i europejskie wysłały swoje wojska to przez wiele lat, bomby wybuchały i zabijały głownie cywilów na całym świecie. Walka z jakąkolwiek armią, czy państwem nie może polegać na mordowaniu cywili, na porywaniu samolotów, czy tez podkładaniu bomb w miejscach publicznych. Nie może tez polegać na obcinaniu nożem głowy jakiegoś dziennikarza, filmowaniu tego i wreszcie upublicznianiu tych nagrań. Również napaść na ambasady nie jest walką, to wszystko to przejawy zwykłego barbarzyństwa. A twój milczący protest będzie odczytany jako oznaka słabości przez drugą stronę. Czym innym są idealistyczne marzenia , a czym innym rzeczywistość. Póki co żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości.
Lordzie to nie jest krytyka świata Islamskiego, po prostu trzeba sobie zdawać sprawę czym jest Islam. Czym różni się od innych religii we współczesnym świecie. Dopóki jakakolwiek religia będzie oprócz norm religijnych, zawierała normy prawne tak jak ma to miejsce w tym przypadku, a stanie się religią państwową, to skutek będzie zawsze taki sam. Przecież oni nie tylko atakują kulturę zachodnią, z jeszcze większym powodzeniem mordują się nawzajem - to nie Amerykanie w Iraku podkładają bomby na targowiskach i przed budynkami użyteczności publicznej, tam giną codziennie głównie Irakijczycy, a więc kogo z kim jest ta wojna, można chyba zapytać.
Religia islamu zrodziła się w VI wieku na półwyspie arabskim. Spośród innych religii wyróżnia się tym, że obok nakazów ściśle religijnych, zawiera normy moralne i normy prawne stanowiące podstawę organizacji wszystkich stron życia muzułmanów – społecznego, gospodarczego i politycznego. Dzięki temu zyskał islam pozycje ważnej doktryny politycznej, w której to, co religijne splotło się w niepowtarzalny sposób z tym co polityczne.
Święta Księga Koranu zawiera przykazania dotyczące etyki życia. Nas interesuje zwłaszcza jedno, dotyczące tematu rozważań.
Mówi ono między innymi o prawie odwetu ( oko za oko ząb za ząb) i śmierci dla niewiernych. Wśród wyznawców islamu powstało fanatyczne pojęcie ideii, według której każdy kto wyznaje inną religie jest wrogiem.
W imię fanatycznej teorii i osiągnięcia własnych celów zrodził się terroryzm, który jest metodą manipulacji politycznych, za pomocą aktów przemocy wymierzonych w instytucje, osoby reprezentujące zwalczany system lub przypadkowych ludzi.
Rozumiem, że Izrael nie jest kochany za to co robi w Palestynie, też go nie pochwalam, ale w przeciwieństwie do wielu staram się zauważyć i drugą stronę medalu. W Izraelu też bomby wybuchały w autobusach, w restauracjach, spadały rakiety na ten kraj trafiające głownie w jakieś miasta, wreszcie to właśnie Izraelskich sportowców zabito na olimpiadzie
w 1972 roku. To wydarzenie było bez precedensu od początków istnienia olimpiady, a więc od czasów starożytnych. Zawsze na czas olimpiad zawieszano działania wojenne, a sportowcy wrogiego kraju mieli zapewniony immunitet na czas trwania olimpiady i mogli bezpiecznie w niej startować. Inną sprawą jest, że nikomu normalnemu do głowy by nie przyszło zaatakować sportowców, wyznawcom Islamu jakoś jednak przyszło to do głowy.
[img] Twoje istnienie nabierze sensu, stanie się obecnością, żarem, będzie siać nadzieję.
- wystraczy, że wstąpisz do naszej sekty.
Dokładnie.
Przypomniała mi się pewna ulotka, którą kiedyś jakaś starsza pani wcisnęła mi na przystanku. To była chyba taka broszurka Świadków Jehowy, nie pamiętam.
Strasznie podobał mi się sposób manipulacji czytelnikiem. Ulotka składała się tylko z czterech stron i tytułowej. Pierwsza strona - krytyka innych religii. Druga - przepowiednia kataklizmu, straszne wizje, zapewnienie o nieuchronnej zagładzie, końcu świata. Trzecia - zdjęcie wesołej rodzinki siedzącej na kocu, bawiącej się z psem i kilka krótkich zdań, które można streścić w taki sposób "jeśli do nas nie dołączysz, czeka cię śmierć w ogniach piekielnych" / "tylko dołączając do nas czeka cię zbawienie".
I czy to nie jest pranie mózgu?
W sumie nieważne, jaki związek wyznaniowy reklamowała ta ulotka, bo wszystkie są podobne...
Tak sobie postanowiłem, ze we wrzesniku spróbuję zaproponować lekcje historii Kościoła, naukę o dogmatach itp. Jak nie uda mi się tego przeprowadzić, to bedę musiał przyznać ci rację. Choć własciwie już ci ją przynałem wyrażając swoją opinię o sposobie prowadzenia lekcji religii.
A w ogóle to nauczyciele religii nazywają tą lekcje katewchezą, a nie religią. Z pewnością przyczyniłoby sie to do wzrostu prestiżu lekcji religii. Bo akurat frekwencja nie zawsze jest najważniejsza. Nie wiem czy to jest pojedynczy przypadek. Jest na pewno przykładem nietolerancji religijnej, którą nalezy zwalczać. Czytając choćby to forum mam dokładnie odwrotne wrażenie. O co chodzi z tym skrótem Krk (chodzi mi o to, skąd on się wziął). KK to rozumiem, ale KrK (może za krótko tu jestem)? To chyba normalne, że wspólnota religijna ma swoje zdanie na wiele tematów? Każda wspólnota religijna ma swoją opinię na wiele tematów, nie tylko katolicka. Zaprzeczę. W SLD są katolicy, ale są też ludzie skrajnie Kosciołowi przeciwni, jak np. wspomniana posłanka Senyszyn. I jakoś nikt ją za to nie przesladuje (krytyka pojedynczej wypowiedzi nie jest przesladowaniem). I nie uwazam posłanki Senyszyn czy posła Gadzinowskiego za gorszych ode mnie. Podobnie ciebie nie uważxam za gorszego, mimo że trundo nam się zgodzić w wielu sprawach. Przez kogo sterowaną? Może przez Kościół? Jakby w Polsce Kościól wyznaczał co i kto może mowić, to nie byloby w Polsce gazet takich jak "Nie", "Fakty i mity" czy "Strażnica". A są. I mają się cakkiem niexle, z tego co wiem. W którym miejscu? Księża płącą podatki od wielkości parafii, w której pracują. A praktycznie nigdy, przynajmniej w miastach, w ktorych mieszka ponad 60% Polaków, nie jest tak, żeby wszyscy chodzili do kościoła i dawali choćby 20 gr na tacę. Dotacja państwa na rzecz ŚOB jest skandalem, nigdy tego nie ukrywałem. 3.Dostosowanie praw stanowionych przez władze państwowe do interesów instytucji wyznaniowej (m.in. poprzez podejmowanie decyzji państwowych zgodnych z doktrynami religii państwowej)" Przykłady poproszę. To że Polska jest krajem "skurwiałym" to nie jest prawda.To jest tylko twoja opinia, z którą wilk_fenriz ma prawo się nie zgodzać.
Może się zgadzać , albo i nie.Nie napisał tego.Stwierdził tylko,że jestem kiepskim moderatorem i ,że mogłem urazić tym wiele osób.
Co jest poczęści prawdą.Ale nazywajmy rzeczy po imieniu.
Polska jest cudowna,fantastyczna,raj na ziemi ;) No w koncu 95 % to katolicy,więc to pewnie dlatego;) A będzie jeszcze lepiej jak tylko te marne 5 % przekabacimy na naszą stronę ;)[albo sprowadzimy na margines;)]
A skoro jest tak cudownie to czemu jest tak źle? :)
Znajomy wyjechał do Izraela i stwierdził,że p... i nie wraca.
A Izrael do spokojnych państw nie należy ;) Według mnie to czym jest kk pięknie ukazuje Lenin:
'' W jakim sensie negujemy moralność, negujemy etykę?
W takim sensie, w jakim głosiła ją burżuazja, która wywodziła tę etykę z nakazów boga. My na to oczywiście odpowiadamy ze w boga nie wierzymy; wiemy bardzo dobrze, że w imieniu boga przemawiało duchowieństwo, przemawiali obszarnicy, przemawiała burżuazja, aby realizować swe eksploatatorskie interesy.''
Po pierwsze jeśli kogoś uraziłem pisząć Bóg z małej litery to niech wiedzą że jest to przepisanie tekstu a Bóg był tam zapisany z małej litery.
Ale do rzeczy. Sądze że ta krytyka religii wychodzi z tego że chrześcijaństwo jak wiele idei (jeśli potraktować je jako idee mającą u podstaw dekalog i nauki Chrystusa) została zawłaszczona i wykożystana po to by ktoś mógł za jej pośrednictwem realizować swoje niskie i beznadziejne cele. To kk a nie wierni powinien przyjąć na siebie całą krytykę i przestać sie w końcu kryć tylko w końcu coś ze sobą zrobić bo tak nie może dalej być jak jest w obecnym stanie. Witam serdecznie społeczność forum poświęconego apostazji. Na wstępie pragnę zaznaczyć(może lepszym określeniem byłoby ujawnić się?), iż apostatą nie jestem, a i raczej już być nie zamierzam.
Nie ukrywam wprawdzie, że kiedyś mi takie myśli przez głowę przelatywały z częstotliwością całkiem sporą jak na moje krótkie życie. Trafiłem w ten zakątek Internetu kierowany ciekawością (albo mówiąc bardziej szczerze „chęcią robienia wszystkiego byleby nie uczyć się na koło ). Lektura zaś, póki co wprawdzie wybiórcza wątków, które tu się pojawiają przywiodła mnie do krótkiej refleksji.
Pierwsze pytanie które pojawiło się w mej głowie zabrzmiało skąd tyle negatywnych emocji wśród użytkowników forum(oczywiście nie wśród wszystkich)? Cóż odpowiedź jest raczej prosta każdy z piszących miał dość przykre przejścia z kościołem, które zaowocowały chęcią odcięcia, odseparowania się w sposób widoczny (namacalny?) od tej instytucji. Jest to zjawisko raczej dobre dla dwóch stron ponieważ kościół powinien iść raczej w ilość nie jakość (tak przynajmniej postępują logicznie myślące twory na naszym świecie, mówiąc metaforycznie każdy woli jechać ferrari niż nissanem).
Zgadzam się z pojawiającymi się postulatami aby procedura apostazji była prostsza. Jest to logicznie uzasadnione (niestety identycznie sytuacja ma się z zakładaniem działalności gospodarczej logika nic tu nie daje :/). Ciekawi mnie jednak jeden fakt. Rodzice od wieków uważali, że wiedzą co jest dla ich dzieci najlepsze, i choć często się mylą (vide trzymanie dzieci przy religii na siłę, co jest bezsensowne ponieważ jeśli apostata będzie chciał powrócić do kościoła może to zrobić więc po co ta walka?).
Skąd więc pretensje kierowane do nich o indoktrynacje? W wątkach o problematyce wychowania dzieci przez ateistów można dostrzec chęć wykształcenia kolejnych ateistów czyli hmm… też pewnej formy indoktrynacji za młodu. Indoktrynacja jest wszechobecna. Katolicy skarżą się na gejowsko/lewicową/laicystyczną/jaką tam się jeszcze chce indoktrynacje (jako przykład polecę lekturę Łysakowskich salonów [choć ogólnie jego publicystka jest zbyt zacietrzewiona czasem pokazuje ciekawe przykłady]) ateiści na indoktrynacje katolicką, nie wspominając w ogóle o historycznych przykładach indoktrynacji politycznych. Cóż straszne;/
Zaryzykuje stwierdzenie, że jeśli myślisz znajdziesz w tym wszystkim swoją drogę, a jeśli nie padniesz i zostaniesz oszołomem jakich wielu. Narzekanie ateistów na chrzty, bierzmowania, religie w moim odczuciu nie różni się zbytnio od utyskiwań katolików na rezolucje brukselskie (notabene miała ostatnio być poddania głosowaniu taka która zakazuje wszelkiej krytyki islamu, cóż i religie bywają dyskryminowane ;p). Do czego zmierzam? Uważam może idealistycznie, krytyka powinna być konstruktywna…
Czym różni się uwłaczanie księżą, kościołowi ( np czarna mafia, klechy etc) od grożenia potępieniem i wyzywaniem od bezbożników. Jest to o tyle smutne, że ateiści z reguły uważają się za ludzi bardziej oświeconych (ateistą nigdy nie byłem jedynie agnostykiem), a zniżają do krytykowanego się przez siebie samych poziomu. Cóż zdarzają się źli księża, i źli ateiści. Nie chciałbym być zrozumiany źle ciekawi mnie po prostu skąd ta forma (bo z reguły treściowo i merytorycznie posty są bez zarzutu… no może z małymi wyjątkami ale jak mówiłem CZARNE owce są wszędzie)?
Co zaś do chrztów, ślubów itp. znajomych czemu w nich biernie nie uczestniczyć skoro jest to dla kogoś tam ważne (oczywiście bez sztucznego wpasowywania się w konwencje mówię tylko o obecności…), gdzie jest problem skoro dotyczy to tylko uszanowania innej osoby? Chcesz być szanowany szanuj…
Piszę tu oczywiście o ogólnej problematyce, ponieważ sam znam kolegę prawie apostatę (czekam aż będziemy w końcu ją opijać stary człowieku ), któremu w kwestiach o których piszę nic zarzucić nie mogę. Ma skonkretyzowane poglądy i tolerancje (w pierwotnym znaczeniu tego słowa ). Cóż mam nadzieję że ktoś zaspokoi moją ciekawość i odpowie mi po co te negatywne wibracje?? Pozdrawiam wszystkich walczących o swoje prawa (jakiekolwiek by one nie były )
pozwolilem sobie edytowac wstawiajac akapity, bo takiego molocha jednym ciagiem nie dalo sie czytac / olgierd
Ja bym tego jednak nie łączyła z 'religijnością', czy jakąś ideologią tylko raczej z ludzką skłonnością do łączenia się w grupy o podobnych zainteresowaniach, poglądach. (…) I czytając jakiekolwiek forum trzeba brać pod uwagę, że to tylko mały wycinek z życia każdego forumowicza. takie wnioski są domeną osób, podchodzących do sprawy z przeciwnego punktu odniesienia (…) znających tylko swój własny scenariusz, (…) stąd wszelkie odmienne 'stany' próbują podciągnąć pod coś zbliżonego. Z pewnością macie rację – ludzie definiują zachowania innych w kategoriach, które sami rozumieją (choć akurat Misio331 nie wygląda mi na specjalnie wierzącego…). Wydaje mi się jednak, że podchodzicie do słowa „religia” zbyt, by tak rzec, formalnie. Ja widzę w sugestii Misia raczej ten typ „religijności”, jakim odznaczają się np. młodzi, zagorzali zwolennicy partii politycznej. Jak być może sami wiecie, osobnicy tacy są trudni do zniesienia przede wszystkim z powodu postrzegania świata przez mocno zawężoną optykę wyznawanej ideologii. Co, nawiasem mówiąc, wydaje się być cechą każdej wiary. W takiej grupie dominuje „jedynie słuszny” sposób myślenia, a reakcją na poglądy odmienne jest nie tyle ciekawość, co (zjadliwa zazwyczaj) krytyka. To postawa dość odległa od swobodnego wolnomyślicielstwa. Myślę, że o to chodziło Misiowi gdy pisał o ateizmie zmierzającym w stronę „religii”. I to jest raczej refleksja ogólna, niż dotycząca tego (czy jakiegokolwiek innego) forum.
A czy ja „mam z tym problem”? (jak pisze N.). Nie mam. Co nie zmienia faktu, że ateizm wojujący mnie nie zachwyca. I porównywanie ateizmu do religii jest dla mnie jakimś sygnałem ostrzegawczym. @Dorota
Ze swojej strony, mogę dodać tylko tyle, że w Polsce skrzydło betonowe całkowicie przejęło dyskurs publiczny, przez co stało się utożsamiane z całym kościołem katolickim. Nieliczne "jaskółki" liberalizacji - księża, zakonnicy, czy ludzie ogólnie związani z kościołem - wypowiadający się od czasu do czasu na łamach "Gazety", czy "Tygodnika Powszechnego", są skutecznie wykorzystywani jako paliwo na stosy zoologicznych doktrynerów betonowego skrzydła. Przez to, może się wydawać, że w Polsce kościelni liberałowie de facto nie istnieją, ponieważ najmniejsza odchyłka od betonowego pojmowania doktryny jest przedstawiana przez dominującą frakcję jako faktyczna apostazja. Dla mnie, pokazem ich siły była otwarta krytyka Życińskiego, bądź co bądź arcybiskupa, w "ND" (27.08.0 . *)
Z drugiej strony, należy pamiętać o tym, że Polska jest tu krajem wyjątkowym, zakonserwowanym przez pontyfikat JP2 w połączeniu z komunizmem, ponadto przespaliśmy Oświecenie, itd. W reszcie Europy stosunek sił jest odwrócony, granice są coraz bardziej dziurawe, ludzie wyjeżdżają i przekonują się na własne oczy, że miejsce religii jest w sferze prywatnej. Żadne ciskanie się betonów tego nie zmieni.
*)
www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080822&id=my13.txt
Kongres ten jest organizowany pod auspicjami abp. J. Życińskiego, aż nadto znanego ze skrajnego, tendencyjnego upolitycznienia w duchu "Gazety Wyborczej", tak wrogiej przecież braciom Kaczyńskim i całemu PiS. Organizowany przez abp. Życińskiego kongres ma być ukierunkowany głównie na tropienie rzekomego "antysemityzmu" w Polsce [.. KK jest w jakiejś części liberalny (czy też posiada liberalne skrzydło) właśnie, dlatego i tylko, dlatego, że traci wpływy na kontynencie europejskim, czyli – było nie było – w swojej kolebce. KK nigdy nie był i nie jest liberalny sam z siebie, (czyli wtedy, kiedy ma duże wpływy i jest silny) a tylko zawsze jest zmuszany do liberalizacji przez sytuację. Jeżeli niektóre odłamy chrześcijaństwa są dziś liberalne, to tylko, dlatego, że zmiana społeczna (obyczajowości, kultury, emancypacja ludzi spod wpływu tradycji, krytyka religii etc.) je do tego zmusiła. Zliberalizowały się by się, choć trochę przystosować do zmieniających się czasów, zliberalizowały się by w ogóle przetrwać.
Nie oceniajmy tego "liberalnego" KK bez pamiętania o tym, że tę "liberalną" część KK właśnie dzisiejsze czasy zmusiły do zajęcia takiej a nie innej pozycji. Istotne jest też, że z punktu widzenia marketingowego ten "liberalny" KK kontrastuje się na korzyść z KK "betonowym".
Należy też pamiętać o tym, że zapewne w sprzyjających ku temu warunkach (gdyby było ku temu poparcie społeczne) ta liberalna część KK równie chętnie głosiłaby hasła "betonowe". Nie przeceniałabym tych kościelnych "liberałów" – między innymi – właśnie, dlatego, że cały czas mam na uwadze to, że to postępująca liberalizacja społeczeństw zmusiła KK do zajęcia liberalniejszego stanowiska a nie KK zaczął się liberalizować sam z siebie.
Wielu pisuje na Forum w takim stylu, jakby nigdzie nie przynależało, a jednak... gdzieś tam chodzą, spotykają się itp.
Jedynie wstrętem Ich napawa owe słowo... Denominacja. Nawet owi niezrzeszeni skądś poglądy aktualne mają, ew. są nawet ateistami. Na Forum pl.soc.religia pisuje bodajże były śJ, który teraz deklaruje się jako... ateista. Dlatego też należy nie 'czarować', że ktoś, kto krytycznie ocenia ŚJ, WTB&TS - i co za tym idzie - to: 'wolny, niedenominacyjny chrześcijanin, prowadzony duchem Boga, Chrystusowy naśladowca, mający dary Ducha' itp.
Jak się dokładnie przyjrzeć - zgodnie np. z 1 do Tessaloniczan 5:21; 1 Jana 4:1 - to wówczas można dostrzec, co kryje się za tzw. fasadą pięknie brzmiących haseł, doktryn, wezwań itp.
Bo przecież: skoro krytycznie [częstokroć nawet: krytykancko] wobec ŚJ, to chyba nie bezkrytycznie wobec krytykujących oraz tego, co owi - krytykujący - oferują; nieprawdaż?
Oczywiście, że rózne są rodzaje "krytykanctwa". Jeden będzie krytykował, bo ma jakiś uraz, bo spotkała go jakaś krzywda (prawdziwa czy wyimaginowana), bo jest fanatykiem religijnym, bo uważa, że pozjadał wszystkie rozumy itp. itd.
A drugi będzie w krytyce szukał rozwiązania swoich wątpliwości czy rozterek.
Nie jestem przeciwnikiem zdrowej krytyki, nawet jeśli godzi ona we mnie samego. Uważam, że ważniejsze od przeforsowania za wszelką cenę poglądów "mojej" religii jest odnalezienie prawdy. I tu krytyka może pomóc. Ale to takie luźne myśli
Pzdr. Dziś jedynie krótko skomentuję i idę spać.
Do nephesh.
Piszesz: "Oczywiście, bo przecież przed heroiną może ostrzegać tylko ten, który sam je zarzył, wpadł w nałóg i wyszedł. Przecież to jasne."
Błędny wniosek wynikający po prostu z faktu niezrozumienia tego co napisałem. Wszak nigdzie nie napisałem, że aby leczyć raka, trzeba być na niego chorym. Jednak w dzisiejszym świecie zauważam, że większą siłę przebicia mają ci, którzy świadczą, niż ci którzy jedynie teoretyzują i nauczają. My - wierzący - mamy być przede wszystkim świadkami dla ludzi, a nie tylko nauczycielami różnych teorii wiary. Prawda? Ja wolę być bardziej uczniem Pana i Jego Ducha, niż uczonym w Piśmie odrzucającym prowadzenie Ducha.
----------
Piszesz: "Biblia nakazuje mi badać duchy, więc zbadałem. Przyjrzałem się „uzdrawianiu” przez Hinna, czy innego Bentleya i wiem, że są to duchy demonów, są to opętani ludzie zwodzący poczciwych leniuszków, którym nie chce się czytać i wprowadzać w życie zwycięstwa nad grzechem, a raczej wolą religię rozszalałych emocji."
Do prawidłowego badania duchów potrzebny jest charyzmat ich rozróżniania. Ponieważ nie jesteś charyzmatykiem, to... (pozwolę sobie nie kończyć tego zdania, wierząc w inteligencję czytających)
------------
Piszesz: "Religia emocji nie jest religią wiary i miłości, a religią uczynków właśnie („patrzcie – jestem posłany przez Boga, bo zachowuję się jak idiota i stwarzam pozory, że uzdrawiam, podczas gdy tak naprawdę hipnotyzuję”) i sensacji."
Charyzmatycy nie tworzą religii emocji. Znów błędny wniosek, przy błędnym założeniu. Poza tym sam dobrze wiesz, że wśród wierzących nie-charyzmatyków też są idioci i pozoranci i inni, prawda?
Co do miłości, to zachęcam do praktycznego jej stosowania w moim przypadku; choć nie tylko w moim. Zachęta tyczy się w sumie nas wszystkich.
-----------------
Piszesz: "Spirytyzm bazuje na kontaktach z demonami – upadłymi duchami. Panowie charyzmatycy są właśnie sługami takich to istot. Nic dodać, nic ująć."
Ująć to niestety muszę Twojemu podejściu w myśleniu i wnioskowaniu. Przykro mi.
-------
Piszesz: "Biblia mówi o tym w księdze Objawienia:
„I widziałem z ust smokowych i z ust bestyi, i z ust fałszywego proroka trzy nieczyste duchy wychodzące, podobne żabom. Albowiem są duchy dyjabelskie, czyniące cuda, które wychodzą do królów ziemi i na wszystek okrąg świata, aby ich zgromadzili na wojnę onego wielkiego dnia Boga wszechmogącego” (Obj.16,13-14 BG)"
Podawanie nieadekwatnych wersetów nie wnosi nic twórczego. Pokazuje natomiast z jakiego ducha się to uczyniło.
-------------
Piszesz: "Drodzy charyzmatycy. Nie bójcie się. Przestańcie się lękać i przyznajcie, że jesteście zwiedzeni i ulegacie wpływowi demonów. Że nie potraficie rozróżnić pomiędzy wpływem Ducha Świętego i wpływem duchów diabelskich, które zawsze przychodzą w przebraniu światłości i pozorach chrześcijaństwa. A nie dziwota, wszak sam diabeł zjawia się zawsze jako anioł światłości nieprawdaż?"
Do bycia homoseksualistą też mam się przyznać? Bo komuś się np. wydaje że nim jestem?
BTW: nie boję się ludzi. Demonów też niespecjalnie. Nie raz zauważyłem ICH uległość na moje słowa w imieniu Jezusa.
A sprawa rozróżniania duchów to, jak pisałem wyżej...
---------------
Piszesz: "Także nie krytykujcie tych, którzy chcą Was ostrzec, nie obchodzcie się pogardliwie z tymi, którzy próbują Wam wskazać Prawdę. Nie bójcie się doświadczyć tego, o czym sami macie tak blade pojęcie.
Obym się mylił."
No właśnie w tym przypadku się mylisz. Ja się tak nie obchodzę, nie pogardzam i nie boję. Moja wiara opiera się na Słowie i Duchu (moc, miłość i trzeźwe myślenie). Świat duchowy opiera się m.in. na konfrontacji mocy. Ja tego fizycznie doświadczyłem nie raz, a Ty? Dlatego wiele wersetów z Pisma zapisało się dosłownie w moim osobistym życiu poprzez doświadczenia. Jest to teraz Słowo Żywe. Już nie tylko LOGOS, ale i RHEMA.
Co do słów: "nie krytykujcie" to... Kali krytykować móc, ale Kalego krytykować wam nie móc? Powiem tak: krytyka powinna być spokojna, rzetelna, słuszna i twórcza. Zachęcam. Siebie i innych. "Mentalnosc muzulmanska jest bardzo odlegla od europejskiej, muzulmanie to w duzej mierze niesamowici hipokryci. Mnie nie interesuje czlowiek jako muzulmanin albo chrzescijanin. Mnie interesuje czlowiek jako istota. Z tego powodu, ze to religia jest powodem czestych niepotrzebnych klotni. "
chanille pisząc te słowa sama sobie zaprzeczasz, mianowicie opisujesz wpierw negatywny wpływ islamu na jednostkę, lub badanego przez ciebie obiektu człowieka jako istoty, mianowicie jeżeli badasz jednostkę to obiektywnie badasz jaki wpływ na nią ma kultura, otoczenie czy religia w jakiej się wychował, potem gdy ten wpływ wpływa negatywne na niektóre aspekty działalności tej jednostki to oceniasz czy wartościowujesz te czynniki, ty natomiast od razu oceniłaś wpływ islamu na jednostki, poprzez ujawnienie hipokryzji muzułmanów, i podałaś receptę czyli niedrażnienie byka oraz panaceum wszelkie kłótnie religijne prowadzą do przemocy, jest to jednak nieprawda czy dziś protestanci i katolicy tak wyżynają się jak sunnici i szyici w Iraku??? Uściślijmy konfliktowe sytuacje kreują sami muzułmanie broniąc swojej religii i jej postulatów oraz całej jej krwawej historii, tak dzisiaj już nie postępują chrześcijanie...
Dalej podałaś mianowicie fakt że mogę zginać jeżeli krytykował bym w Turcji islam (dobrze że mieszkam w Polsce) czyli co Turcja to normalny kraj z normalnymi ludźmi, wiesz w Polsce krytykuję katolicyzm, islam, protestantyzm, socjalizm, liberalizm, oraz inne ideę ale w starającej się o przyjęcie Turcji groziła by mi śmierć, wiesz twoje sugestie naprawdę dużo mi mówią o Turkach znakomicie ich promujesz, twoja aluzja sprowadza się do faktu "skrytykujesz islam to umrzesz",
wiesz moja niechęć do islamu wzięła się z opowiadania pewnego antyterrorysty kiedy to pewien obywatel niemiecki o wyznaniu islamskich pochodzenia Saudyjskiego czy tureckiego,chciał dostać się przez granicę do Polski (oczywiście z zamiarem zniszczenia paru obiektów oraz zabiciu niewinnych cywili), jak delikwenta zgarniano to facet ranił się po twarzy długopisem, facet na przesłuchaniu tylko cytował koran po arabsku. Mianowicie sprawę uciszono, jednakże możesz sobie wyobrazić jak nasze polskie społeczeństwo zareagowałoby w stosunku do nielicznych wyznawców islamu, ja znam mentalność polaków i mam do niej stosunek krytyczny (mieszkam na wsi i wiem jak wygląda polska wendeta, w miastach także nie jest o wiele lepiej).. nie wiesz to powiem ci że muzułmanie w Polsce nie mieliby sielanki, i to mnie bardziej niepokoi, przej jeden kretyński zamach zwykli muzułmanie nie mieli by normalnego życia dziewczyno... To nie wina muzułmanów że mają tak niedorzeczne wierzenia za których odrzucenie grozi śmierć (tą karę wobec konwertytów z islamu na zachodzie stosuje społeczność muzułmańska, np. na przedmieściach francuskich miast), ale brak krytyki islamu spowoduje ze terroryzm islamski nie zniknie ale się wzmocni, ponieważ terroryzm islamski ma umocowanie w Koranie, czy doktrynie zbawienia islamskiej, te umocowanie jest większe niż dobre uczynki wierzących muzułmanów... taka jest smutna rzeczywistość i tylko krytyka doktrynalna islamu czy jak postulują uczeni którzy byli kiedyś muzułmanami (im dopiero grozi śmierć) "kastracja Koranu" może zmienić tą religie w pokojową formę... Ponieważ jeżeli jesteś zwolenniczką Jezusa potocznie określenie to chrześcijanka to powinnaś być gotowa umierać za poglądy Jezusa, muzułmanie mają fałszywy pogląd na temat Jezusa to pokaż z im jego poglądy, zainteresuj się własna religią wiesz ja jako sceptyk i Agnostyk chyba odnoszę wrażenie że wiem lepiej co głosił Jezus i Mahomet niż sami zwolennicy obydwu postaci, Jezus nigdy nie był krytykowany przez Nietzschego ten niemiecki filozof krytykował Pawła z Tarsu, Mahometa krytykuje każdy były muzułmanin,
chanille jeżeli ciebie nie interesuje konflikt o podłożu teologicznym czy kulturowym to nie musisz w nim uczestniczyć, ale wtedy jak zareagujesz na argumenty muzułmanów ze chrześcijanie zafałszowali naukę Jezusa i że analfabeta Mahomet odkrył dzięki Arabskiemu bóstwu księżyca Allahowi a ni żydowskiemu Jahwe jakie nauki głosił Jezus jak ty jako osoba deklarująca się jako chrześcijanka na to zareagujesz chowając głowę w piasek. O czym świadczą reakcje agresywne muzułmanów na jakąkolwiek krytykę islamu, o tym ze dany krytyk niepotrzebnie złości swoją krytyką muzułmanów, czy raczej o zacofaniu moralnym muzułmanów i wartości ich religii która można obronić przez przemoc (jakoś krytyka naukowa chrześcijaństwa - nowoczesna egzegeza biblijna w XVIII, XIX czy XX wieku nie zniszczyła tej religii, wręcz uczyniła z Biblii źródło historyczne)... Czy Jezus nie krytykował judaizmu, nauczania faryzeuszy czy saduceuszy, czy nie naraził się na śmierć za swoje poglądy, i tak postępowali jego uczniowie ginęli za poglądy Jezusa, ty tego nie musisz robić ale nie pisz o pokoju za wszelką cenę, za cenę przytakiwania każdemu wymysłowi jaki mają o Jezusie w swojej książce zwanej koranem, ponieważ to jedynie utwierdzi samych muzułmanów w ich kłamstwach,
A tak do twojej analogii z bykiem, czy to nie przypadkiem Jan III Sobieski nazwany "Lwem z Lechistanu" przez żołnierzy muzułmańskich nie ubił tego byka islamskiego pod Wiedniem i co jakoś szyicka Persja obdarzyła naszego władcę przydomkiem "EL Ghazi" czyli zwycięzca chanille osoba Jezusa w oczach muzułmanów nie ma uzasadnienia w naukach głoszonych przez samego Jezusa, poczytaj sobie fragmenty ewangelii jakie dotyczą fałszywych proroków czy nauczycieli, urojenia Mahometa względem osoby Jezusa są kłamstwem, i tego nie zmieni twoje chciejstwo w tym temacie,. Konflikty zawsze były i jeżeli toczą się w pewnych ramach na poziomie dysput to są one pożądane.
Niestety ale muzułmanie na wszelką krytykę ich religii reagują w sposób pełny przemocy agresji, a polityka ustępstw wobec ich roszczeń czy żądań, jeszcze bardziej potęguje czy utwierdza ich w przekonaniu że ta metoda "prowadzenia dyskusji pod groźbą śmierci" jaką oni stosują jest właściwa, czy chrześcijanie wydali wyrok śmierci na Karla Deschnera czy kiedykolwiek próbowali oni dokonać zamachu na tego krytyka chrześcijaństwa?????
A może wiesz jakich krytyków, jakiej rang ii miało chrześcijaństwo, Nietzsche, Wolter, nawet Krasicki krytykował dewocję katolicki pomimo sprawowania urzędu biskupiego, dlaczego zatem muzułmanie swoim krytykom grożą śmiercią oraz często krytycy ci muszą się ukrywać (Fallaci także się ukrywała) , opowiedz jest prosta, ponieważ islam boi się prawdy, prawdą by rozniosła tą religie w drobny mak, nawet filozofowie islamscy nie mogli pogodzić nauk zawartych w islamie z dorobkiem filozofii greckiej (uważali oni że filozofia to najwyższe objawienie prawdy, natomiast koran to prawda dostępna dla pospólstwa, w w zasadzie nigdy nie zajmowali się godzeniem nauki i Koranu w przeciwieństwie do chrześcijańskiej myśli naukowej), jeżeli lubisz kłamstwa to twoje do tego prawo a nie niestety dla niektórych prawda jest ważniejsza niż święty spokój.... > chanille stosujesz typową retorykę muzułmanów mianowicie na zarzut o prześladowania chrześcijan wyznawcy "religii pokoju" od razu opowiadają o inkwizycji czy krzyżowcach oraz o poczynaniach co niektórych papieży (do których sam mam stosunek krytyczny) zacznę jednak od uporządkowania twojej czy muzułmańskiej żonglerki argumentami,
Przede wszystkim bardzo prosze abys nie nazywal mnie muzulmanka. Nie bronie muzulmanow - ale nie bronie rowniez chrzescijan - i tu jest glowny problem.
>chanille myślisz że zarzuty wobec religii zwanej islamem są bezpodstawnej to się mylisz,
Wybacz, kolego, czytaj moje posty ze zrozumieniem. Nie przypominam sobie bym pisala, ze zarzuty wobec islamu sa bezpodstawne. Moze poczytaj moje inne posty na ten temat islamu to ochloniesz? Bardzo czesto tak jest, ze gdy piszac lub mowiac w ktoryms momencie BRONIE MUZULMANOW NIE ISLAMU (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) ludzie biora mnie za muzulmanke, badz bliska nawrocenia na islam. Widze, ze Ty rowniez na to wpadles.
Nie rozumiem po co wykladasz mi (nam) kazanie na temat krytyki islamu i Mahometa - przede wszystkim baaaaaardzo odbiegles od tematu. Mam wrazenie, ze probujesz mnie przekonac o tym, ze islam jest religia nie do przyjecia - i tu znow widze Twoje przekonanie o tym, ze ta religie wyznaje. Przeczytalam duzo ksiazek na temat islamu, obecnie mieszkam w Turcji, wiec dobrze znam ta religie zarowno od wewnatrz i jak i od zewnatrz od zewnatrz, oraz jej wyznawcow. Jednak obracanie sie w innym kregu kulturowym/ politycznym / religijnym daje nam szanse na spojrzenie z innej strony - a to jest cos czego wiekszosc "jednosrodowiskowcow" jest pozbawiona - i Ty jestes tego przykladem torpedujac wszystkich wykladem na temat islamu, jego zalozen i krytyki, gdzie my tu raptem doszlismy do "dyskusji" na temat poczynan muzulmanow i chrzescijan wobec siebie.
> (...) dla ciebie każda krytyka doktryny czy nauk jakie głosi islam równa się krytyce każdej osoby która ma wyznanie mahometańskie, tak widzą to sami muzułmanie którzy każdą krytykę islamu wiążą w prymitywny sposób z krytyka personalną....
Znow blad, ktory popelniles juz na samym poczatku i brniesz coraz glebiej. Nie atakowalam muzulmanow - nie bronilam chrzescijan - i tu mamy problem. To wystarczajacy powod, by uznac ze jestem muzulmanka - czy to nie jest prymitywne?
Przede wszystkim w tym temacie nikt nie krytykowal ani islamu ani jego doktryn, ani muzulmanow wiec Twoje zarzuty sa smieszne.
> niestety twoje dowdy na to są cienkie i naprawdę pozbawione ducha obiektywizmu, ponieważ takie zarzuty nie mogą się odnosić do odpowiedzialności quster za to że dany człowiek będzie np. bił osoby o wyznaniu mahometańskim, ponieważ quster przedstawił tylko suche fakty a nie nawoływał np. do nienawiści do muzułmanów czy stosowania wobec nich represji typu, "Jeżeli muzułmanie zabili chrześcijan to każdy Europejczyk ich pobić oraz uprzykrzać im życie" takie zarzuty chanille mają w prawie swoja wagę (studiuję tą dziedzinę więc wiem o czym mówię) i muszą być należycie uzasadnione wobec osoby do której je odnosisz
Dlaczego wobec tego Ty zarzucasz mi sprzeciw wobec krytyki islamu nie majac na to KOMPLETNIE ZADNEGO UZASADNİENIA, chociazby na pismie - wtedy byloby Ci latwiej. Szczegolnie jako "student tej dziedziny" powinienes byc ostrozny w formulowaniu niczym nie popartych zarzutow, wiec podejrzewam, ze to dopiero poczatki Twojej kariery studenckiej, bo tylko w tej wypowiedzi miales mnostwo typowo amatorskich potkniec (patrz wyzej).
Polecam wiec lekture mojej wypowiedzi raz jeszcze, wtedy dojdziesz moze do odpowiednich wnioskow na moj temat, bo jak na razie kiepsciutko...
Quster przynajmniej odpowiadajac na moje posty trzymal sie mniej wiecej tego co pisalam. Moze dlatego, ze ma mniejsza wyobraznie, a wieksza inteligencje i stad brak wyssanych z palca podejrzen?
I przede wszystkim, chlopcze: swoje madre zdania typu: "zarzuty w prawie swoja wagę i muszą być należycie uzasadnione wobec osoby do której je odnosisz"
najpierw zastosuj u siebie - a potem nauczaj innych. Ja w kazdym razie oczekuje od Ciebie owych uzasadnien co do stawianych przez Ciebie zarzutow (wobec mnie), ktore wysunales wczesniej i na ktore zwrocilam Ci uwage. Pobawmy sie zatem w sad. Praktyka, jest Ci bardzo potrzebna...
Pozdrawiam
Uwaga do twórcy tego tematu.
Zgadzam się całkowiecie i bez cienia sprzeciwu że to moje pisanie jest w znacznej mniezre bezczelne, czyli zuchwałe, prawie nie liczące sie z nikim, a już w ogóle z niczym.
Nie zgadzam się aby było ignoranckie - bo ignorancja to brak wiedzy i nieuctwo, a tego nie można mi niestety zarzucić bom kilka poważnych szkół pokończył - może nawet więcej niż ten/ta ktoremu/j na myśl przyszło nobilitować moją nieskromną osobę takim tematem, tym bardziej, że Pismo zwane Świętym czytam prawie codziennie - a on/a jak widać po tym co pisze - nie.
Proszę zatem zmiecić z ignoranta na impertynenta - to lepiej pasuje czyli oddaje mój stosunek do religii, wszelkich zresztą z rzymsko-katolicką na czele.
I na koniec. Ateistyczna krytyka religii nie jest "walką z Bogiem", ...
Racja. Niestety niewielu to rozumie.
Fragment dzieła Gwardiana
Czyż i ja miałbym stać się jednym z jej wyznawców?
Och! Nie, nigdy, przysięgam i słowem zaręczam,
Nigdy dziwaczne bóstwo, co tylko odstręcza,
To dziecię obłędu, godne ośmieszenia,
Nie wywrze na mym sercu żadnego wrażenia.
Drogi Gwardianie, tu Twój problem godny rozważenia.
To "dziwaczne bóstwo" wywarło na Tobie - choć myślisz inaczej,
Wrażenie większe niż na wierzących liczbie znacznej.
Stało się życiem Twoim i sensem istnienia.
Bez Niego Twój ateizm nie miałby znaczenia.
Święte słowa Czcigodna - a co najważniejsze czysta prawda, czystsza niż te chrześcijańskie dogmaty. Nie ma ateizmu bez tej całej świętobliwej mitologii.
A-teizm to przecież anty teizm.
Przekonywanie moich rozmówców nie jest dla mnie sprawą najważniejszą - nie jestem propagandystą, nie jestem kapłanem, nie jestem łowcą dusz ani tym bardziej zbawicielem. Chodzi mi natomiast o rozbudzenie refleksji tam, gdzie zamiast krytycznego poszukiwania prawdy króluje samopotwierdzenie, świętobliwe widzimisię i obrona zdobytych pozycji. Często urojonych w postaci, np. świętobliwych utopii.
Ateizm - znaczy dosłownie nie-teizm. Jest światopoglądem odrzucającym wiarę w istnienie sił nadprzyrodzonych, nadnaturalnych, transcendentnych (w szczególności Boga lub bogów) jako sprzeczną z rozumem oraz negującym potrzebę religii. Głównym celem ateizmu jest przywrócenie rozumowi ludzkiemu jego podstawowego prawa do krytycznej oceny wszelkich treści i zjawisk, bez względu na formę, w jakiej są one podawane.
Ateistyczna krytyka religii nie jest "walką z Bogiem", bo nie można walczyć z czymś, co nie istnieje, co jest wytworem mniej lub bardziej chorej wyobraźni, ale jest ideą występującą przeciwko mistyfikacjom religijnym oraz określonym przez doktryny religijne modelom życia. Czyni to w imię prawd rozumu i wolności. Konsekwentny ateizm jest racjonalizmem i zakłada, że wszystko winno podlegać krytycznemu, racjonalnemu badaniu i sprawdzaniu. Nie uznaje, w przeciwieństwie do teizmu, "wyższej instancji" nad racjonalne argumenty, te zaś nie przemawiają za istnieniem Boga.
Ateizm, co nie dla wszystkich jest oczywiste, nie jest wcale wymysłem naszych czasów. Filozoficzna krytyka wiary w istnienie Boga (bogów) sięga starożytności. Już ateiści tamtych czasów źródeł wiary dopatrywali się w egzystencjalnym lęku (strachu przed śmiercią) i kulcie wybitnych - na tamte czasy - osobistości. Przecież prawie każdy rzymski cesar al;bo Pan na Watykanie był prawie bogiem. Taki niestety był dystans intelektualny pomiędzy gawiedzią a władzą. Dzisiaj co najwyżej po śmierci ustanawiają takiego świętym szukając przy tym cudów i cudując aby je znaleźć. Uczniowie Jezusa byli z całą pewnością pewni jego zmartwychwstania, jednak było to tylko ich doświadczenie osobiste które nie jest zbyt mocnym dowodem. Ich stosunek do tej sprawy mógł być tylko kwestią wiary a nie naukowej postawy. Co więcej Paweł nie chciał nawet udowodnić Jego zmartwychwstania lecz zażądał by w Niego uwierzono. Wg. Bultmanna „krytyka historyczna może jedynie ustalić fakt,że pierwsi uczniowie wierzyli w jego zmartwychwstanie, nie może jednak udowodnić, że istotnie się kiedyś wydarzyło naprawdę”. Osobiście myślę, że mocnym argumentem będzie fakt,że Jezus ukazał się wyłącznie swoim wyznawcom którzy de facto byli ludźmi bardzo podatnymi na różnego rodzaju sugestie. Bardziej wiarygodne byłyby relacje ludzi, którzy nie byli zwolennikami Jezusa. Poza tym relacje biblijne powstały prawie na przestrzeni stu lat po śmierci Chrystusa (np. pierwszy list Pawła napisany do Koryntian w 58 roku, Łukasz mniej więcej w roku 90 lub Jan w latach 91-99). Tak więc autorzy ewangelii nigdy nie byli naocznymi świadkami a wszelkie relacje czerpali tylko i wyłącznie z „drugiej ręki”. Poza tym w owym dniach w gminie chrześcijańskiej Koryntu było bardzo wielu sceptyków więc Paweł pośpiesznie usiłował ich nawrócić. To co dla mnie jest rzeczą ciekawą to fakt, że na liście świadków nie ma żadnej kobiety ( ani matka Jezusa, ani Maria Magdalena ). Poza tym sami Koryntianie nie dowiedzieli się nic a nic o pustym grobie Jezusa, o wielu cudach, o dobrym uczynku Józefa z Arymatei, o niewiernym Tomaszu. Dziwne, że Paweł tak mało wspominał o cudzie zmartwychwstania a jego wzmianki było bardzo krótkie i ogólne mało wiarygodne. Z tego wynika, że nie był naocznym świadkiem cudu.
Poza tym, czy pusty grób może być dowodem zmartwychwstania? Żydzi od razu rzucili „na ulicę” plotkę, że uczniowie Jezusa wykradli ciało i gdzieś je ukryli. Jan w swojej opowieści twierdził, że Maria Magdalena ujrzawszy odkryty kamień grobowy, pobiegła natychmiast do Piotra i Jana i zawołała : ”Zabrano Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie je położono” (J.20,2). Gdy później zjawił się przed nią Chrystus nie poznała go (wzięła go za ogrodnika). Moim zdaniem bardzo wnikliwie na ten temat rozpisał się odnaleziony w Egipcie tekst pt. „Księga Rezurekcji” z którego można obiektywnie wywnioskować, że owy ogrodnik miał na imię Filogen i był bardzo oddany Jezusowi. Gdy spotkał przy grobie matkę Jezusa powiedział jej, że zależało mu na ukryciu zwłok Jezusa gdyż chciał zapobiec porwaniu Jego zwłok. Ten niezaprzeczalny fakt krążył wśród wielu żydów i chrześcijan, co było zagrożeniem dla nowej religii i w walce z tą historią Mateusz,Jan i Łukasz nie przebierali w środkach by ją obalić. W wyniku tego mamy w Nowym Testamencie trzy narracyjne wersje, które niestety w wielu szczegółach są ze sobą bardzo sprzeczne i choćby z tego powodu nie mają wiele wspólnego z faktami co niestety wypacza „zmartwychwstanie Jezusa”. Dawkins nie przegina. On przedstawia prawdę. Niestety każda krytyka wiary i religii jest traktowana jako przeginanie. Taki świat, tacy ludzie. nie napisałem, z "całą świadomością, że nie ma boga". w ogóle mnie ta kwestia nie zajmuje (udowadnianie istnienia boga - dowodzenie istnienia boga - uważam za stratę czasu - albo się wierzy i wtórnie racjonalizuje, albo się nie wierzy). napisałem, że "nie wierzę w boga", a nie że "boga nie ma". co więcej, nie bardzo też czuję się ateistą (a-teistą). raz, że większość to osoby wierzące (zmienił się tylko przedmiot wiary, na np. naukę lub co gorsze na pseudo-naukę, co mnie śmieszy...);a dwa, że nie mam religijnej potrzeby dowodzenia "nieistnienia" boga - zasadniczo uważam, że jest to temat zastępczy i "błąd" tkwi już w pytaniu. co innego: 1) analiza tekstu biblijnego; 2) próba rekonstrukcji historii chrześcijaństwa; 3) pytanie o "warunki możliwości" religii "prawdziwie" chrześcijańskiej; 4) krytyka religii i ateizmu z punktu widzenia danego i zakładanego porządku społecznego, itp - zadanie bardzo pragmatyczne. można o religii i bogu mówić bardzo sensownie - ważny jest kontekst i problem wyjściowy. "dowody" na istnienie boga (np. św. tomasza, kartezjusza, św. anzelma, dionizego aeropagity, itp.) nie mają żadnej mocy i wartości, są jedynie zgrabnymi chwytami retorycznymi i suchymi logicznymi implikacjami w nieskończoność. Pozwolę sobie złośliwie zauważyć, że wasza krytyka religii za pomocą Rydzyka, muzułmańskich terrorystów i Prusa odstaje lekko od poziomu Mensy
A propos radia, to pamiętam jak B. Wolniewicz powiedział ciekawą rzecz: Otóż jest to jedyne radio, w którym ludzie mogą ze sobą dyskutować, a także jedyne medium naprawdę integrujące Polonię.
Pomijam już fakt, że 70 latek który się modlił całe zycie i tego potrzebuje, ma dzięki radiu często jedyną możliwość bycia we wspolnocie ludzi którzy go rozumieją.
Zyjemy w demokratycznym, podobno tolerancyjnym świecie. Nikt nie zamyka internetowych portali, na których ludzie wypisują megabajty bzdur, przekleństw, pomówień, zamieszczają pornografię i nawołują do przestępstw i nienawiści. Nikt nie zamyka telewizji, które emitują programy ziejące debilizmem, grubo poniżej poziomu radia m., a mimo to wszyscy uważają to właśnie radio za symbol patologii mediów. Dziwne.
Co do wiary w Zeusy i słońca, to nie widzę większej różnicy między kimś kto tak myślał 1000 lat temu, a kolegą bolisegą ze swoim pseudopanteizmem i kwarkami, których nie widział na oczy a tylko czytał o nich w ksiązkach. Wierzenia i wyobrażenia ludzi przystają, z pewnym opóźnieniem do wiedzy jaką cywilizacja zdobyła o świecie, więc zastanówmy się, czy za 1000 lat nasi przodkowie nie będa się z nas śmiali, że wierzyliśmy w jakieś kwarki ? Czy nasz sposób obserwacji i wyciągania wniosków, uwięziony w logice dwuwartościowej i mentalnych ograniczeniach jest na tyle absolutny, że twierdzenie pitagorasa możemy stawiać wyżej niż wiarę w istnienie sprawczej, intencjonalnej siły ?
mili63
Dlaczego "religię chrześcijańską" bierzesz w cudzysłów ?
juz chyba pisalem ze nikogo nie zamierzam nawracac, Nauka i edukacja zrobi to duzo lepiej. ja jestem na to za cienki w uszach, poza tym nie warto bo konczy sie wlasnie tak jak tutaj. Zarzucasz mi ze nie potrafie spojrzec na sprawe z perspektywy osoby wierzacej. fakt. ale ty masz dokladnie ten sam problem, tyle ze w druga strone. Powtorze jeszcze raz, nie mialem i nie mam zamiaru nikogo 'nawracac', po prostu uznalem (byc moze blednie) ze na tym forum moge sie wypowiadac bez autocenzury, i ludzie podejda do tego z dystansem. najwyrazniej mi nie wyszlo. co do 'zapalu ewangelizacyjnego' ateistow to odnosze wrazenie ze jestes niesprawiedliwy. na codzien spotykam sie z wierzacymi (nie tylko swiadkami jehowy) ktorzy tak czy inaczej probuja przekonywac innych do swoich racji. kiedy cos podobnego robi ateista nagle jest szum, i krzyk ze wsretni aroganccy ateisci podnosza glowy.
a tak wogole to chce tego kartofla, dyplom tez bedzie?
Mmmmm. Kocham ten moment w dyskusjach. A teraz przejzyj moje notki i znajdz taka w ktorej napisalem, ze jestm wierzacy, albo taka w ktorej opowiadam sie za opcja religia, lub za opcja ateizm. Ulatwie Ci zebys nie musial szukac, nie znajdziesz takiej notki, bo ja moj drogi dyskutuje z argumentami, a nie z postawami.
Tu nie chodzi o autocenzure na forum. Chodzi o to, zeby zatrzymac sie i zastanowic "mam racje, czy tez nie", codzi o swoisty atosceptycyzm. Wypowiadasz bardzo skrajne sady o religii i osobach wierzacych i ja po czesci sie z toba zgadzam. Chodzi jednak o to, zebys zrozumieal, ze nawet jesli ktos uzna wyzszosc logiczna rzoumu nad wiara, to moze zechciec pozostac przy religii i ma do tego prawo, nawet jesli wydaje sie to nielogiczne.
I to jest moj podstawowy zarzut do ateistow wojujacych, ze nie moge zrozumiec, ze dla kogos cos moze byc wazniejsze niz dla nich. Dosc brutalnie ujal to Rychu piszac o tym, ze wiekszosc ludzi ma gdzies nauke i wyjasnianie swiata i wola zyc sobie tak jak dotychczas. Sa tez tacy, ktorzy akceptuja (slusznie lub nie) fakt, ze cos jest poza zasiegiem poznania i w zwiazku z tym akceptuja religie. I tak dalej i tak dalej postaw moze byc wiele. Apostolowie ateizmu zas chca, zeby przyscy przyjeli jedna postawe, malo tego, twierdza, ze tak sie stanie i to jest wlasnie buta i upor o ktorym pisalem.
Co do kartofla to przeslij adres na PM'a
Aa i mala prosba, zacznij uzywac wielkich liter na poczatku zdania, bo troche zle sie czyta Twoje notki.
A jeszcze jedno. Naprawde nie spotkales sie nigdy z krytyka Swiadkow? Zreszta nawet jesli nie, to chyba uznajesz ateistow za ludzi racjonalnych, a Swiadkow raczej nie.
Bennet napisał(a): Gdyby to napisał ktoś inny to znów byłby zgryz, a teraz kiedy Romek, który chce żeby księża batem gonili jego dzieci na lekcje religii, pisze takie rzeczy, człowiek ma już taki mętlik, że zaraz po każdej wypowiedzi będzie sprawdzał na parafiach czy dana persona jest upoważniona do wypisywania takich bezeceństw... To niesprawiedliwe
Z pewnością, ale nikt nie mówił, że świat jest sprawiedliwy. W końcu samokrytyka spotyka się z lepszym przyjęciem niż krytyka innych. Gdyby dla przykładu Figurski powiedział o sobie to co powiedział ostatnio o prezydencie - nie byłoby afery.
Mikael, masz rację, nie wiem, dowodów nie posiadam.
Podobnie jak nie mam dowodów na nieistnienie krasnoludków czy zielonych ludków z Marsa. Więc kiedy mnie zapytasz o ich istnienie to precyzyjnie i uczciwie będę musiał odpowiedzieć, że nie wiem. Albo zignorować pytanie po prostu.
Mógłbym jednak w te stworzenia wierzyć, gdyby ta wiara jakoś się przydawała do zrozumienia świata. Inaczej mówiąc, istnienie tych bytów mógłbym przyjąć hipotetycznie, bez dowodów, gdyby to miało jakikolwiek sens.
Kiedyś myślałem, że z ideą boga jest inaczej, że jest jakoś pomocna w rozumieniu świata, że coś wyjaśnia, tłumaczy... Teraz wiem, że się myliłem.
No i tak z czystej życzliwości wszystkim wierzącym życzę ponownego przemyślenia powodów swojej wiary.
Ten świat jest tak ciekawy, że szkoda życia na trzymanie się bezpłodnych wierzeń.
No i OK.
Ja w Boga wierzę, nie wiem, czy istnieje faktycznie. Ale wierzę - staram się wierzyć. Dla mnie to ma cholernie duży sens. Dla mnie to nie jest bezpłodne wierzenie - wręcz przeciwnie ratuje moje życie.
Powody swojej wiary mam przemyślane - uszanujesz to?
Ty opisujesz swoje przemyślenia, zasady na jakich się opierasz, ja swoje.
Nie musimy się wyzywać od głupków, niedouczonych, zabobonnych i co tam jeszcze można wymyślić.
Stąd moje pytanie, które już kiedyś zadałem: po co chcesz krytykować czyjąś wiarę?
Rozumiem - wykazywać niezasadność, niespójność, nielogiczność religii, ale po co nieobiektywna krytyka (o takiej pisałeś)?
Czy tylko po to by pognębić inaczej myślącego, wierzącego w coś co Ty uznajesz za zabobon? Czy po to by "nawrócić" na "rozum"?
Nie tędy droga - obśmiewanie, gnębienie, iwyzywanie td. nie spowoduje, że nawrócisz kogokolwiek na "rozum", raczej spowodujesz dalszą eskalację wzajemnych pretensji, wyzwisk i agresji.
Cała ta dyskusja, w tym wątku i pobocznych, nie koniecznie między nami, jest zatrważająco anachroniczna, coś co mogłoby mieć miejsce we wczesnych latach 50, gdyby otwarte dyskusje były wtedy możliwe. Przypominają mi się stenogramy dyskusji Russella z o. Coplestonem. Najwyraźniej nie da się opuścić nieodrobionych lekcji, polska świadomość zbiorowa musi przez takie dyskusje przejść. Być może każda generacja przechodzi takie dyskusje na nowo, jak ospę wietrzną.
Nie jestem pewien czy świadomość zbiorowa, zwłaszcza w takim kształcie kultury z jakim mamy do czynienia może doznać jakichś przemian w filozofii inaczej niż w formie dalekiego odprysku owocującego bezrefleksyjnym przyjęciem nowych dogmatów (lub kurczowym trzymaniem się starych) i czy aby nie przyjmujesz tu jakiegoś z góry upatrzonego scenariusza (np. końca religii), jakbyś dysponował wglądem w samą prawdę, którą co gorsza chciałbyś zbawić ludzkość. Zauważ również, że krytyka religii, w tym wypadku chrześcijaństwa, wzbogaca i oczyszcza samą religię. Ale dzięki za link, mi się te stenogramy nie przypomniały, chyba za młody jestem
beginner napisał(a):
Taka postawa wydaje mi się dojrzalsza, bo zakłada bardziej otwarty punkt wyjścia, albo "program badawczy": Znaleźć odpowiedź na pytanie "Jak jest?", a nie udowodnić, że jest jakoś. Nie wyklucza to świadomości, że istnieje wiele ograniczeń tego typu wolności i badanie tych granic może być bardzo ciekawe. Pełniejsza, bo efekt końcowy, jeśli osiągnięcie końca jest możliwe, takich dociekań nie wyklucza niczego. Ograniczenia kultury i języka są z pewnością ważne, ale mam ochotę założyć, że nie mają one mocy praw natury, cokolwiek to miałoby oznaczać. Określenia typu dojrzalszy, pełniejszy, z resztą także wtórny, zawierają elementy oceny i tak naprawdę nie zmieni wywodu zastąpienie ich słowem inny.
Widać, że występuje jakiś problem z wzajemnym rozumieniem. Jeśli uznałem za stosowne wypowiadanie się w tym wątku, to z pozycji filozoficznych, ew. historycznofilozoficznych, a nie religijnych, a zatem program badawczy wychodzący od "jak jest?" jest jedynym możliwym. Nie mam intencji obrony czegokolwiek (np. "teizmu"), czy dowodzenia istnienia Boga z czego w samej filozofii zrezygnowano już od jakiegoś czasu (choć droga do uświadomienia tego sobie i same historyczne sposoby dowodzenia mają wciąż wielkie znaczenie). Obrałem taką a nie inną linię krytyki, gdyż uważam pewne nurty ateistyczne czy redukcjonistyczne za nowy typ zabobonu, przesądu, czy uproszczenia (za którym człowiek wciąż tęskni) ostatecznie ograniczający dostęp do zasobów przynależących człowiekowi. Nie interesuje mnie dowodzenie, że jakoby wszystko wywodziłoby się z religii, ale że stanowi ona nieredukowalny do innych żywioł człowieka zarówno indywidualnego, jak i wspólnotowego (emocjonalne, retoryczne, wykrzyknikowe zapewnienia, że tak nie jest wydają mi się świadczyć o czymś przeciwnym-gdyby religia była czymś tak zewnętrznym, obojętnym i nieznaczącym, to skąd bierze się potrzeba tak silnej, wręcz fanatycznej chwilami jej negacji?) Co do przeciwstawienia natury i kultury, nie sądzę, by właśnie zwracając się ku światu z pytaniem "jak jest?" można było pozytywnie dotrzeć do z gruntu metafizycznego założenia "czystej natury ludzkiej" tym bardziej wraz z jej gotowymi regułami moralnymi. Nie oznacza to jednak, że muszę być nazwany "antynaturalistą". Natura człowieka, o ile musicie przyjąć takie założenie, jest zawsze zapośredniczona historycznie, albo poprawniej, dziejowo. Nie dziwi mnie to, że można się nie rozumieć. Powodów jest wiele, od trywialnych, takich jak nieuporządkowany charakter dyskusji na tym forum i "zanieczyszczający" wpływ wpisów sąsiednich, do głębszych. Każdy swoiście odwzorowuje pojęcia wspólnego nam języka na zbiór wewnętrznych doświadczeń. To czy te doświadczenia możemy między sobą komunikować może być przedmiotem sporu, ale będąc ludźmi próbujemy.
Twoja odpowiedź satysfakcjonuje w pewnym sensie, bo wyjaśnia lepiej Twoje stanowisko, być może nie analizowałem go zbyt uważnie. Jest parę dalszych punktów zaczepienia, które można by dalej drążyć, nie wiem czy rezultaty kogokolwiek zainteresują. Przesadne, moim zdaniem, akcentowanie historycznego aspektu poznania, albo szerzej, ludzkiego doświadczenia to jeden z nich. Krytyka tego podejścia opierałaby się na argumentach z Open Society Poppera. Na pytanie kto bardziej upraszcza albo demonizuje stronę przeciwną dyskusji, mam na myśli wszystkich jej uczestników, też pewnie odpowiedziałbym inaczej. Cała ta dyskusja, w tym wątku i pobocznych, nie koniecznie między nami, jest zatrważająco anachroniczna, coś co mogłoby mieć miejsce we wczesnych latach 50, gdyby otwarte dyskusje były wtedy możliwe. Przypominają mi się stenogramy dyskusji Russella z o. Coplestonem. Najwyraźniej nie da się opuścić nieodrobionych lekcji, polska świadomość zbiorowa musi przez takie dyskusje przejść. Być może każda generacja przechodzi takie dyskusje na nowo, jak ospę wietrzną.
To co piszesz o "czystej naturze ludzkiej" zaciekawiło mnie jako konsekwencja, chyba nie do końca uświadomiona, tego co pomyślałem wcześniej.
Religia sprowadzona do "nieredukowalnego żywiołu" jest do strawienia, znaczy wystarczająco niewiele, aby się nią nie przejmować. Mam wrażenie, że "walka" jakiej aktywnie kibicuję dotyczy rzeczy bardziej elementarnych, chociażby, aby przeważający liczebnie katolicy nie udawali, że są gnębieni.
ZetEl- cytat z p. Stanosz doskonale potwierdza to o czym pisałem. Przygotowujemy sobie "wyczyszczone" pole danych (np. poprzez zdefiniowanie religii jako nośnika zabobonów i przesądów) i uznajemy to za naukę, reszta nas nie interesuje. W konsekwencji, codzienne "bycie-w-świecie" to pasmo irracjonalnych zdarzeń, którymi nauka się nie zajmuje. Króluje logika z jej formalnym rachunkiem. Człowiek skazany jest na rozdwojenie jaźni. Tzw. zdrowy rozsądek to w moim przekonaniu próba wyjścia z tego impasu. Jeśli jesteś jego zwolennikiem to proszę wylicz ogólnoludzkie, ponadkulturowe, ahistoryczne jego prawdy.
Problem z terminem racjonalizm-nie wiem czy zdajesz sobie sprawę w jaki sposób powstała wielka tradycja nowożytnego racjonalizmu, ktora nie sądzę by została jakościowo przełamana? Jakie były przekonania Descartesa, Lebniza, Spinozy, nie wymieniając już większości fizyków? Nawet w swej postaci oświeceniowej, racjonalizm głosił wciąż tzw. religię naturalną w różnych postaciach.
ZetEl napisał(a):
Nawet jeśli jakieś korzonki sięgają sobie kultury biblijnej to można sobie spokojnie je powyrywać, bo główny korzeń siedzi gdzie indziej: w podejściu zdroworozsądkowym.
Każda teza jest do rozważenia. Pewna formacja kulturowa tworzy się stanowiąc jakiś potencjał duchowy, intelektualny, społeczny itd. Chrześcijaństwo niewątpliwie wniosło do zhellenizowanego świata nowe treści i zrewolucjonizowało ów świat. Krytyka chrześcijaństwa odbywa się w obrębie tej kultury. Problem "wtórności", który tak Was zaniepokoił polega na tym czy przykładowo ateizm w jakiejś postaci wnosi coś do kultury oprócz samej negacji z towarzyszącymi mu frazesami np. dotyczącymi etyki (podczas gdy treści te wywodzą się z całego dorobku kultury z której tylnymi drzwiami czerpią), np. dotyczących sytuacji społecznej czy politycznej biadoląc nad fatalnym wpływem kleru itp. Nie wyobrażam sobie artysty pochłoniętego nowym rewolucjonizującym (jak się później okaże) gatunek dziełem sztuki, by tracił czas na narzekania dotyczące aktualnego stanu kultury w której przyszło mu żyć. Wydajesz się sugerować, że przyjmujemy coś arbitralnie, kapryśnie i może nawet tendencyjnie (np. mając na celu zdyskredytowanie religii jako źródła poznania, bo nam się kler nie podoba czy coś w tym stylu...)
Że niby ustaliliśmy reguły, które niesprawiedliwie zrównują religię z przesądami i zabobonami.
To stawianie wozu przed koniem.
Wierzenia religijne po prostu SĄ tym samym czym astrologia albo inne zabobony (to moja teza - pewnie się z tym nie zgodzisz, ale czy potrafisz podać istotną różnicę między wiarą w gwiazdy a wiarą w proroctwa biblijne?)
My tylko tego nie rozumieliśmy wcześniej!
Nie rozumieliśmy tego do czasu, kiedy ta goła prawda wraz z kolejnymi odkryciami naukowymi zaczęła się wyłaniać SAMOCZYNNIE (to słowo kluczowe w rozumieniu procesów ewolucyjnych). Nauczyliśmy się odróżniać to, co rzeczywiście prowadzi nas do zrozumienia świata od tego co tylko jest złudzeniem - poznawczo użytecznym tyle, co marzenia senne. I to wszystko nie działo się dzięki religii (jak chyba sugerujesz) ale pomimo jej "pomocy".
Jeśli teraz twierdzi, że chrześcijaństwo coś wniosło, że coś jest mu wtórne, pochodne, reaktywne... to mogę się zgodzić tylko w takim sensie jak zgodzę się, że komunizm coś w naszym kraju zbudował.
Technicznie to nawet prawda, ale ja wdzięczności nie odczuwam. W tym sensie mówienie o "wtórności" ateizmu nas niepokoi - nie można temu zaprzeczyć do końca, ale wdzięczności wobec chrześcijaństwa raczej nie oczekuj (jeśli o nią Ci chodziło).
Nie wydaje mi się, żeby chrześcijaństwo było kiedykolwiek jedyną z możliwych i konieczną drogą do miejsca w którym jesteśmy dzisiaj. Losy świata mogły się przecież toczyć na niezliczoną ilość sposobów.
Nie sposób teraz rozstrzygnąć kiedy i gdzie ludzka wiedza osiągnęłaby masę krytyczną, która zaowocowała rewolucją naukową. Najprawdopodobniej jednak i tak by do tego doszło. Prawie na pewno!
Nie możemy dać sobie wmówić, że jest coś niewłaściwego w krytykowaniu religii. Szczególnie tam, gdzie religia rozmija się z rozumem mamy do tego pełne prawo a może nawet i obowiązek. Możliwe, że taka krytyka może powodować dyskomfort u osób religijnych. Podobny do tego jaki czuli ludzie dowiadując się że Ziemia nie jest centrum świata - na przykład.
Dzisiaj ktoś mógłby domagać się zaprzestania nauczania teorii ewolucji, bo myśl, że pochodzi od małpy jest dla niego równie niekomfortowa.
No cóż, jak ktoś nie umie się pogodzić z faktami to ma pecha i tyle. A jednak, krytykowanie religii jest czymś niewłaściwym. Taką postawę można porównać do człowieka, który ma za złe Słońcu, że przypieka i to Słońce krytykuje. Tymczasem okazuje się, że ma pecha, bo to nie wina Słońca, tylko tego, że on nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego tak go przypieka. Myślę, że to dość jasno (jak Słońce ) wytłumaczyłem.
Zasada, zgodnie z którą nie wolno dyskryminować nikogo ze względu na cechy naturalne, jakich nie można wybrać (rasa, kolor skóry, płeć) jest sensowna, choć prowadzi do ideologizowania kryteriów wyodrębniania takich cech. Najpoważniejszym problemem jest jednak jej naginanie przez tych, którzy swoje partykularne wybory każą traktować jako niepodważalne, bo "naturalne". Dotyczy to przede wszystkim religii. Próby krytyki jakiejkolwiek doktryny religijnej spotykają się z oburzeniem i oskarżeniami o bluźnierstwo. W świecie islamu taki zarzut stawiają muzułmanie, a w Polsce katolicy. Sakralizacja jakiejś sfery jest najprostszym i najskuteczniejszym sposobem wyjęcia jej spod debaty publicznej, a zwłaszcza krytyki. Obecność religii i religijności w sferze publicznej nasila się, przybierając niekiedy postać ostentacyjną, przy tym zacierającą granicę nie tylko ze sferą prywatną, ale też między sacrum a profanum. Zasada świeckości państwa jest traktowana z ostentacyjnym lekceważeniem, a często z pogardą. Nie możemy dać sobie wmówić, że jest coś niewłaściwego w krytykowaniu religii. Szczególnie tam, gdzie religia rozmija się z rozumem mamy do tego pełne prawo a może nawet i obowiązek. Możliwe, że taka krytyka może powodować dyskomfort u osób religijnych. Podobny do tego jaki czuli ludzie dowiadując się że Ziemia nie jest centrum świata - na przykład.
Dzisiaj ktoś mógłby domagać się zaprzestania nauczania teorii ewolucji, bo myśl, że pochodzi od małpy jest dla niego równie niekomfortowa.
No cóż, jak ktoś nie umie się pogodzić z faktami to ma pecha i tyle. To był ciekawy artykuł, podoba mi sie również to:
"Ostentacja jednych prowokuje ostentację innych. Ostentacji w manifestowaniu własnej tożsamości towarzyszy obsesja w deprecjonowaniu cudzych. Eskalacja obecności ostentacyjnej seksualności jest dla sfery publicznej równie niebezpieczna, jak ekspansja ostentacyjnej religijności czy etniczności. Apelowanie o powściągliwość, jakkolwiek słuszne, wydaje się jednak - niestety - daremne. Sfera publiczna staje się polem walki o to, co powinno się realizować w sferze prywatnej. Wolno, a nawet trzeba nad tym ubolewać. "
Zasada, zgodnie z którą nie wolno dyskryminować nikogo ze względu na cechy naturalne, jakich nie można wybrać (rasa, kolor skóry, płeć) jest sensowna, choć prowadzi do ideologizowania kryteriów wyodrębniania takich cech. Najpoważniejszym problemem jest jednak jej naginanie przez tych, którzy swoje partykularne wybory każą traktować jako niepodważalne, bo "naturalne". Dotyczy to przede wszystkim religii. Próby krytyki jakiejkolwiek doktryny religijnej spotykają się z oburzeniem i oskarżeniami o bluźnierstwo. W świecie islamu taki zarzut stawiają muzułmanie, a w Polsce katolicy. Sakralizacja jakiejś sfery jest najprostszym i najskuteczniejszym sposobem wyjęcia jej spod debaty publicznej, a zwłaszcza krytyki. Obecność religii i religijności w sferze publicznej nasila się, przybierając niekiedy postać ostentacyjną, przy tym zacierającą granicę nie tylko ze sferą prywatną, ale też między sacrum a profanum. Zasada świeckości państwa jest traktowana z ostentacyjnym lekceważeniem, a często z pogardą. Nie możemy dać sobie wmówić, że jest coś niewłaściwego w krytykowaniu religii. Szczególnie tam, gdzie religia rozmija się z rozumem mamy do tego pełne prawo a może nawet i obowiązek. Możliwe, że taka krytyka może powodować dyskomfort u osób religijnych. Podobny do tego jaki czuli ludzie dowiadując się że Ziemia nie jest centrum świata - na przykład.
Dzisiaj ktoś mógłby domagać się zaprzestania nauczania teorii ewolucji, bo myśl, że pochodzi od małpy jest dla niego równie niekomfortowa.
No cóż, jak ktoś nie umie się pogodzić z faktami to ma pecha i tyle.
serwerek napisał(a): kurm28 napisał(a):
Zauwaz, ze krytyka na forum wynika z tego, o czym dyskutuje teraz z Mikaelem - faktu prób narzucenia niektórych norm KK ludziom, którym do KK daleko. Ale gdzie ci co z KK narzuca? Po kolei. Pkt. pierwszy podaj a potem nastepny. Tylko skrotowo - sama esencja - ustosunkuje sie do tego tez krotko.
I zobaczysz ze wcale tak do konca nie jest jak myslisz.
1) religia w szkołach publicznych
2) zakaz małżeństw/zwiazków homoseksualnych
3) aborcja
A w drugą stronę ( brak religii w szkole publicznej, "legalizacja" związków, swoboda w skrobankach), to oczywiście nie będzie narzucanie, i nie będzie to prezentacja "jedynie słusznej i prawdziwej opcji". Tak, większość odpowiedzi w tym temacie jest do przewidzenia. Właśnie ta zabawa formą wywołuje we mnie sympatyczne wrażenie w odróżnieniu od innych mniej zdolnych i mniej kultywowanych forumowiczów. Nie można jednak się tylko i wyłacznie ukryć za ustawioną przez siebie mniej lub bardziej udanie inscenizacją. Trzeba "wziąć na siebie odpowiedzialność"
Co do Dawkinsa, to przyznaję, że nie czytałem dogłębnie tego autora. Z przekartkowanego "dzieła" mam wrażenie istnienie tam nie tyle hipotezy, co od początku gotowej klasycznej tezy, którą ściśle analogicznie do ortodoksyjnych apologetów D. usiłuje przemycić chwytając się wszystkich możliwych środków. Możliwe, że robi to chwytliwie, błyskotliwie, nie jestem na razie w stanie ocenić. Pytanie, czy teoria ewolucji jako teoria opisująca fenomen przyrodniczy jest w stanie znaleźć swoje zastosowanie do tych zagadnień (nie przesądzam, ale brakuje mi tu wystarczającego uzasadnienia). Druga sprawa, to "podpalanie strzech", moment negatywny jest wpisany w fenomen religijny zarówno wewnątrz niego, jak i wśród tych, którzy sytuują się na zewnątrz (lub usiłują to robić). Czy będzie chodziło o "via negativa" w mistyce, czy o krytykę podstaw religii (genialni mistrzowie podejrzeń), to taka krytyka ma działanie ożywcze. Choć z kolei, czy nie zastanawiałeś się nad tym, że podejmując krytykę akceptujesz sytuację pewnej wtórności, bycia wezwanym do odpowiedzi, a nie odwrotnie. To co uprawiasz to hermeneutyka reaktywna, a nie budowanie czegoś zupełnie nowego o czym tak często marzyli i marzą krytycy religii.
Jeszcze jedno, pojęcie religii traktuję czysto operacyjnie i nie wydaje mi się ono szczególnie spójne, nie sądzę by - koniec końców - znalazło się wielu jego obrońców, ja przynajmniej do nich nie należę. Prezydium Komitetu Biologii Ewolucyjnej i Teoretycznej Polskiej Akademii Nauk uważa, że po wypowiedziach w sprawie teorii ewolucji posła do Parlamentu Europejskiego Macieja Giertycha i wiceministra Edukacji Mirosława Orzechowskiego pojawia się w Polsce zagrożenie drastycznego obniżenia poziomu nauczania biologii i nauk o Ziemi w szkołach średnich. Wspomniani tu dwaj politycy świadomie lub nieświadomie ignorują dwa ważne fakty.
Po pierwsze, teoria ewolucji należy do teorii z dziedziny nauk empirycznych, takich jak teoria grawitacji, teoria heliocentryczna Kopernika i inne teorie w dziedzinie fizyki, chemii i biologii, bez których nie jest możliwe rozumienie otaczającego nas świata, a dalszy postęp w technice, medycynie i rolnictwie byłby niemożliwy. Nauki empiryczne tym różnią się od innych dziedzin wiedzy, że z ich stwierdzeń lub teorii można wyprowadzić wnioski dające się sprawdzić, a teorię obalić przez eksperyment lub obserwację. Od czasu prezentacji przez Karola Darwina teorii ewolucji drogą doboru naturalnego uczeni stale wyprowadzają z niej wnioski i sprawdzają je w realnym świecie i w relacjach do osiągnięć innych nauk empirycznych. Dotychczas teorii tej nie udało się obalić. Wręcz przeciwnie, postęp w biologii i w technikach badawczych pozwala znacznie lepiej i precyzyjniej opisać zjawiska ewolucji, także te odbywające się na naszych oczach. Oprócz nauk empirycznych istnieje jeszcze inna wiedza, która może być uznana za nie mniej ważną, ale która nie podlega wspomnianej weryfikacji przez obserwację lub eksperyment. Do tej wiedzy zaliczyć można dużą część humanistyki, poglądy moralne, przekonania ideologiczne i religie. Religii nie należy mieszać z naukami empirycznymi, bo dotyczy ona innych kategorii zjawisk. Jeśli ktoś próbuje to robić, to tracą na tym i nauki empiryczne, i religia.
Po drugie, nie istnieje żadna zmowa uczonych całego świata. Miałaby ona polegać na niedopuszczaniu na uniwersytety, do liczących się pism naukowych i w ogóle do światowej społeczności uczonych innych poglądów jak tylko te zgodne z Darwinowską teorią. Każdy, kto orientuje się w socjologii współczesnych nauk empirycznych, wie, że taka zmowa nie jest możliwa. Istotą nauk empirycznych jest uzgadnianie poglądów pomiędzy specjalistami, a ponieważ od połowy XX wieku upowszechniły się i udoskonaliły techniki przekazu informacji naukowej, wszyscy liczący się biologowie akceptują teorię ewolucji w jej obecnym kształcie. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie istnieją wpływowe grupy odrzucające ewolucję, na żadnym z liczących się uniwersytetów nie kwestionuje się teorii ewolucji. Trzeba tu jeszcze dodać, że w naukach empirycznych najbardziej nagradzani są stanowiskami, dotacjami i prestiżem ci badacze, którzy w oparciu o dane doświadczalne lub obserwacje potrafią podać w wątpliwość ogólnie przyjęte przekonania i odkryć coś zupełnie nowego. Podobnie zyskują pisma, które takie odkrycia publikują, i uniwersytety, gdzie najnowsza wiedza jest wykładana. A ponieważ nauka jest międzynarodowa, a uczeni z różnych krajów są niezależni finansowo i administracyjnie, krytyka teorii ewolucji pojawiałaby się nieuchronnie, gdyby tylko były ku temu przesłanki. Ci, którzy mówią o zmowie uczonych, przenoszą swe doświadczenia z polityki, sporów ideologicznych lub z niektórych nauk humanistycznych na grunt biologii, ale jest to zupełnie nieuzasadnione w dyscyplinie, w której bezwzględnie dominują fakty empiryczne.
Te dwa istotne fakty znane są powszechnie na całym świecie, czego wyrazem jest stanowisko w sprawie nauczania ewolucji wyrażone przed niespełna czterema miesiącami przez zespół uczonych reprezentujących 67 Akademii Nauk (Interacademy Panel) i Zarząd Międzynarodowej Rady Nauki (ICSU), które w oryginale i tłumaczeniu na język polski dołączamy do naszej wypowiedzi.
Ponieważ żyjemy w wolnym świecie, nie można nikomu zabronić wyznawania poglądów o omylności teorii ewolucji. Nie można się więc dziwić, że istnieją osoby, czasem z tytułami profesorów, publikujące na ten temat książki, tworzące instytuty kreacjonizmu, a bywa, że wzywające nawet do usunięcia teorii ewolucji ze szkół. Na szczęście w krajach naszej cywilizacji decydenci nie biorą na serio tych wezwań, ponieważ zdają sobie sprawę z ich negatywnego wpływu na poziom nauczania biologii i innych nauk przyrodniczych, a w konsekwencji na skuteczność naszych działań w zakresie medycyny, epidemiologii, rolnictwa oraz ochrony przyrody i środowiska, i tym samym na bezpieczeństwo, zdrowie i komfort życia każdego z nas. Apelujemy do naszych decydentów, aby zachowywali się w podobnie odpowiedzialny sposób.
Prezydium Komitetu Biologii Ewolucyjnej i Teoretycznej PAN
Pedro, ale czy Benek Sixteen to obraźliwe? Co najwyżej żartobliwe, no, może nieco lekceważące, ale w gruncie rzeczy lubię go, jak wszystkich trochę zagubionych i nieśmiałych.
Nie napisałem, że jakies wielce obraźliwe. Właśnie chodziło mi o to, ze nieco lekceważące (to może razić, czy też ranić czyjeś uczucia). Benedykt XVI to mądry starszy człowiek, głowa Kościoła (czyli wedle zasad wiary namiestnik Chrystusa) i używanie względem niego takich określeń jest niepotrzebne (chyba , że pod takim określeniem chce się np. zamanifestować swoja niecheć do religii). To pasuje mi bardziej do jakiegoś pismaka z "NIE" a nie do Ciebie.
Twój stosunek do Kościoła Katolickiego jest dość jasny i oczywiście masz prawo do krytykowania i nawet dobrze, bo często mądra krytyka powoduje, przemyślenia oraz zmiany na lepsze. Rzeczowa krytyka bez nadużywania epitetów bardzo mi się zawsze podobała.
Wiesz, zaczyna się od lekceważenia, niewinnego żartu a potem ktoś się obraża, rewanżuje i dochodzi do dużo poważniejszych sporów. Właśnie dlatego tak trudno dogadać się róznym wyznaniom - bo chyba w gruncie rzeczy się wzajemnie nie szanują.
Czy napisał byś w podobnym tonie o Janie Pawle II?
tyrana można porównać z tyranem, premiera z premierem, a papieża z papieżem. Analogicznie da się porównać premiera Millera, premiera Belkę, premiera Marcinkiewicza, premiera Kaczyńskiego i premiera Tuska. Ale już porównywać Tuska, Stalina i Jana Pawła I chyba nie można. Tak sobie myślę, że aby krytykować papieża bez oglądania się na innych papieży trzeba doskonale znać ISTOTĘ PAPIESTWA. I istotę tego, co ma reprezentować (katolicyzmu). Papież może być np. doskonały w świetle swojej papieskiej, katolickiej misji, a odbiegać oczekiwań. Wtedy krytyka nie byłaby krytyką jego osoby, a całej wiary. Tak btw, jeśli kościół kat. kiedyś zaakceptuje antykoncepcje to będzie to jego koniec, upadek i kapitulacja Może się mylę, ale ten argument jest niezwykle polityczny Socjaldemokrata? wbrew powszechnemu przekonaniu nauka nigdy nie zastąpi religii ani też nie odpowie na pytania natury egzystencjalnej zadawane przez człowieka.
nauka nie zastąpi religii z tego prostego względu, że religię się definiuje jako to, co nie jest powierdzalne w sposób naukowy. tzn jak wszystkie obecne dogmaty jakiejś wiary zostałyby w sposób naukowy obalone, to po prostu ludzie znaliźliby sobie inne.
natomiast jeżeli chodzi o odpowiedzi na pytanie egzystencjalne, to sprawa ma się podobnie. jak naukowcy odnajdą odpowiedź na jakieś egzystencjalne pytanie, to to pytanie przestanie się klasyfikować jako egzystencjalne. Z portalu polonijnego polskawalcząca
Jesteś antysemitą? Na 99% - tak
Na podstawie dekretu prezydenta Busha, dnia 16 października 2004r. powstało biuro, jako "Akt nadzoru Globalnego Antysemityzmu" (Global Anti-Semitism Review Act). W dniu 22 maja 2006r., na szefa biura został nominowany Gregg Rickman.
Gregg Rickman znany jest jako ten, który wymusił ok. dwa miliardy dolarów od banków szwajcarskich, na rzecz zydowskiego ruchu roszczeniowego za pomocą szantazu - groźbie zablokowania działalności banków szwajcarskich na terenie USA. Amerykańska "rządowa komisja Wolker'a" udowodniła, wkrotce potym, iz pełna wartość depozytów w bankach szwajcarskich, Zydow zabitych przez Niemcow w czasie wojny, była nizsza i wynosiła "tylko" 32 miliony dolarow. To się nazywa dostać więcej, niz się powinno.
Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, opracowało w dwunastu punktach, "typowe" poglądy i zachownia "antysemickie".
Oto powyzsza lista:
1. Antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie, ze mniejszość zydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel;
2. Antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela;
3. Antysemityzmem jest krytyka byłych i obecnych przywódców Izraela;
4. Antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, litera-tury i religii zydowskiej;
5. Antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uelgłości wobec niej rządu USA;
6. Antysemityzmem jest krytyka Zydow-syjonistów za popieranie globalizmu;
7. Antysemityzmem jest krytyka Zydow z powodu ukrzyzowania Chrystusa;
8. Antysemityzmem jest krytyka dokładności sześciu milionów ofiar Holokaustu;
9. Antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego;
10. Antysemityzmem jest twierdzenie, ze działa "konspiracja syjonistyczna";
11. Antysemityzmem jest twierdzenie, ze Zydzi wywołali rewolucję bolszewicką;
12. Antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiekindywidualnego Zyda;
Wygląda na to, ze krytykować mozna kazdego, ale nie Zyda i panstwa Izrael. A gdzie podziała tzw wolność słowa, o którą tak walczą "politycznie poprawni"? Mów co chcesz i o kim chcesz - ale o Zydach nic złego powiedzieć nie mozesz, nawet poszczególnej jednostce ani o państwie Izrael - bo jest antysemitą.
Oto zajęcie jednego z biur przy departamencie stanu USA. Dobro krytyki się nie boi. Czemu więc Zydzi i Izrael boi się jej jak ognia? Odpowiedź, az sama się kazdemu nasuwa.
Widać teraz jak na dłoni, do czego zmierza to lobby. Dajcie nam czego zadamy, a sprobujcie tylko sie przeciwstawic - a zdepczemy was na arenie międzynarodowej, jako antysemitów.
I niech ktoś udowodni, ze "antysemityzm" nie jest bronią, do dostania, czego się chce. (i robienia czego się chce)
Liczba komentarzy (6) - Dodaj swój komentarz do tego artykułu...
< Poprzedni Następny >
komentarzewstrzasajace o ile prawdziwe...osobiscie uwazam, ze nawet niezbyt swiatli amerykanie (nie mówie o wszystkich rzecz jasna, tylko o wiekszosci) z administracji Busha nie palneli by takich herezji...Weryfikowaliście tą informacje, skąd one pochodzą? Gdzie można znaleźć oryginalną, angielską wersję tych '12 przykazań'? Jeśli to nie jest zweryfikowana, wiarygodna informacja to lepiej jej nie publikować. Korzyść żadna, a taka nierzetelność może nawet być szkodliwa Sad
Napisał Lutos, dzień 01/25/2007 o 01:04
Moje życie runęło. Zawsze uważałem się za normalnego osobnika. Teraz juz wiem na pewno - jestem antysemitą Smile
Rany Julek! Pełna masakracja. Jeśli to jest poziom szkoły podstawowej to ja serdecznie dziękuję.
Chodziłem na religię przez cały czas mojej edukacji (podstawówka i szkoła średnia) i nigdy nie spotkałem się z takimi udziwnieniami jak ćwiczenia. Wydaje mi się, że katecheci idą teraz na łatwiznę i korzystają z gotowych pomysłów na "formowanie" świadomości katolickiej młodego człowieka. Za moich czasów takie formowanie świadomości katolickiej odbywało się na poziomie dyskusji (technikum) lub grupowych rozważań (podstawówka). Rozwiązywanie ćwiczeń nie prowadzi do niczego innego jak narzuconego "właściwego" myślenia i jest niczym innym jak praniem mózgu. Dokładnie takie pranie mózgu usiłowali zrobić mi niektórzy wykładowcy na wydziale teologicznym KUL (filia w Katowicach) starałem się maskować i bronić przed tym przez cztery lata studiów, niestety nadszedł moment kiedy ujawniłem swoje poglądy na temat instytucjonalności Kościoła Katolickiego i wtedy usłyszałem, że "z takimi przekonaniami tych studiów nie ukończę", rzeczywiście mimo powtórzenia 4 roku i złożenia komisyjnego egzaminu wykładowca od którego usłyszałem cytowane wyżej słowa zniechęcił mnie skutecznie do kontynuowania studiów i po 5 latach (powtarzany 4 rok) przerwałem swoje studiowanie. Szczerze mówiąc nie żałuję, że tak się stało, gdyż zobaczyłem o co naprawdę chodzi w tym biznesie. Od tamtej pory wyznaję zasadę: Kościół (wspólnota) TAK, kościół (instytucja) stanowcze NIE. Jestem katolikiem i osobą wierzącą, ale nie boję się krytykować tego co mi się nie podoba w moim otoczeniu nawet jeśli krytyka godziła by w moje przekonania (religijne w tym przypadku).
Pozdrawiam serdecznie
Xander Cage
"antyklerykalizm [gr. antí ‘przeciw’, ‘naprzeciw’, łac. clericus ‘duchowny’], wrogość lub krytycyzm wobec kleru; postawa sprzeciwu wobec klerykalizmu, wyrażająca się niechętnym lub wrogim stosunkiem do udziału kleru w życiu publicznym." Antyklerykalizm - (od "anty" i gr. clericos, "mający władzę religijną") jest ideologią społeczno-polityczną przeciwstawną wobec klerykalizmu, krytyczną wobec autorytetu lub władzy kleru (stąd nazwa) w przestrzeni publicznej poza miejscami kultu.
Podstawą antyklerykalizmu jest sprzeciw wobec niektórych przejawów działalności kleru, a szerzej - instytucji wyznaniowych; niezgoda na wpływ tych instytucji na pozareligijne życie społeczeństwa lub ingerencję w sprawy państwa. Antyklerykalizm nie jest jednak postawą niechętną wobec wiary czy religii jako takiej. Może istnieć w połączeniu z ateizmem, ale również z głęboką religijnością - oznacza on jedynie stosunek do działalności oficjalnych struktur danej religii. Jest postawą krytyczną wobec działalności oficjalnych struktur danego związku wyznaniowego, najczęściej dominującego w danym państwie - w polskim kontekście przede wszystkim Kościoła katolickiego. Sprzeciw dotyczy, postrzeganych jako negatywne, wpływów Kościoła na pozareligijne dziedziny życia, takie jak polityka, kultura, edukacja.
Antyklerykalizm może występować z różnym nasileniem i nawiązywać do różnych źródeł ideowych. Odnosi się do dowolnej instytucji religijnej, choć najczęściej pod tym terminem rozumiana jest krytyka klerykalizmu chrześcijańskiego.
Historia antyklerykalizmu wywodzi się z filozofii oświecenia i wiąże się z racjonalizmem w nauce. deizm [fr. < łac.], filoz.-rel. pogląd, wg którego Bóg stworzył świat, lecz nie interweniuje w bieg jego zdarzeń; przeciwieństwo prowidencjalizmu; nabrał znaczenia w XVII i XVIII w. (m.in. Herbert z Cherbury, Voltaire, G.E. Lessing; w Polsce bliscy d. byli S. Staszic i H. Kołłątaj).
corrahn masz def. swoich poglądów
aha. bym zapomniał. Lewica powstała wraz stworzeniem "Kapitału" przez Marksa.
Trochę nie pasuje to do Fryderyka II ... Wydaje mi się, że jednak zbytnio polaryzujemy się w tej dyskusji. Nigdy nie chodziło mi o oczyszczenie religii ze wszystkich zarzutów - sam jestem agnostykiem, więc nie mam w tym żadnego osobistego powodu. Nie mogę się jedynie zgodzić na całkowite przekreślenie religii, na dostrzeganie tylko tego, co w niej złe, a ignorowanie tego, co dobre (w moim przekonaniu). Przyrównując religię do innych, laickich ideologii, chciałem jedynie pokazać, że żadna ideologia, jakkolwiek dobra się może wydawać, nie jest pozbawiona potencjału do czynienia zła - zła czynionego, co zaznaczam na każdym kroku, przez ludzi tak a nie inaczej interpretujących ową ideologię i naginających ją do swoich celów. Czy znaczy to, że ideologia jest zła, czy że to ludzie - ci konkretni ludzie - są źli?
Krytyka religii, szczególnie KK, opiera się bardziej na resentymentach z przeszłości, niż na tym, co jest tu i teraz. Wszyscy dobrze wiemy, że w imieniu religii, także za oficjalnym przyzwoleniem - ba - nawoływaniem KK popełniono ogrom zbrodni, a jeszcze więcej czynów, które zbrodniami może nie były, ale założeniom religii i tak się sprzeciwiały. I tak - trzeba o tym pamiętać i nie dopuścić do tego znów. Dzisiejszy Kościół a wczorajszy Kościół to jednak inni ludzie, wywodzący się z innych społeczeństw i wychowywani w inny sposób - i to będzie coraz mocniej widać, ponieważ sam świat zmienia się coraz szybciej i coraz bardziej dogłębnie.
Tyle. Nie chciałbym, by ktoś zaczął posądzać mnie o ekstremizm Ja to wszystko rozumiem, co piszesz, oczywiscie, ze krytyka nic nie daje i jest kontr-produktywna, tyle tylko, ze zapal to widac ogolnie po dyskusjach, w ktorych udziela sie moze 5 osob.
Wstrzymaj sie z tym stowarzyszeniem, pewnie sie ono przyda, ale teraz przyniesie najwyzej nie potrzebny puki co rozglos.
Proponuje zaczac troche od poczatku, z rozbieraniem sprawy na czynniki pierwsze, co czym jest, co sie na cos sklada, przedyskutowanie i wybranie najlepszych rozwiazan. Na poczatek proponuje okreslic jakim typem religii Tree Of Life ma byc, jaki mamy poglad na rzeczy podstawowe czyli - poczatek swiata, stan obecny, przyszlosc, ponadto ewentualne bostwa, ich hierarchie i wplyw na swiat. Pozniej kwestie kultu, swiat etc.
EDIT: i przede wszystkim zaraz wylacze te czesci forum, ktore nie maja z tymi pracami nic wspolnego
Buddyzm to nie wiedza przynosząca zbawienie.
tu masz rację Buddyzm to nie wiedza przynosząca zbawienie. Oczywiście jeślki zbawienie zdefiniujemy jako akt wybawienia ludzi przez boga/bogów czy jakiekolwiek inne istoty.
"Istnieje przekonanie, że odpowiednikiem chrześcijańskiego zbawienia w hinduizmie jest moksza, w buddyzmie natomiast nirwana lub oświecenie. Stany te nie do końca jednak odpowiadają definicji zbawienia, przede wszystkim dlatego, że nie wymagają udziału Boga. Hinduiści i buddyści nie używają jako ich synonimów słowa "zbawienie".
Wydaje się więc, że tego typu synkretyzm jest zbyt daleko idący i niezgodny z nauczaniem każdej z tych religii. Próba zrównania oświecenia znanego tzw. "religiom Wschodu" ze zbawieniem religii chrześcijańskich jest obecna w tzw. "new age"."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbawienie
"Oświecenie w religiach wschodu, jest umiejętnością widzenia świata bez zniekształceń, takiego jakim jest naprawdę, przeżywania życia w jego pełni[2] i chwytania każdej chwili (tzw. ciągła uważność).
Krytyka chrześcijańska buddyzmu jako uprawiającego "samozbawienie" jest prawdopodobnie efektem niezrozumienia oświecenia i mylnego utożsamienia go z chrześcijańskim zbawieniem, z którym nie ma wiele wspólnego, a następnie zaatakowania tak "rozdmuchanej" definicji – jako z punktu widzenia chrześcijaństwa – heretyckiej."
http://pl.wikipedia.org/w...eligie_Wschodu)
"Podam precyzyjną definicję gnozy, której jestem autorem.
Jest to trans racjonalne, poznawcze doświadczenie przez człowieka siebie, czyli swojej jaźni, a poprzez nią świata materialnego, świata duszy i świata ducha. Gnostyk to jest człowiek, który pragnie osiągnąć, lub osiągnął bezpośrednie doświadczenie własnej jaźni i wymienionych trzech światów."
Jerzy Prokopiuk
"gnostyk - antropozof — zgodnie z dyrektywą Steinera, głoszącą: „Poznając świat wewnętrzny, poznajemy świat zewnętrzny” — zachowuje równowagę duchową i psychiczną między introwersją i ekstrawersją (poznaje siebie, i ludzi, i świat)."
"Czym jest zbawienie dla gnostyka? W aspekcie psychologiczno-pneumatologicznym: przemianą empiryczno-racjonalnego ego w transcendentną jaźń, czyli osiągnięcie „nadświadomości” jaźni; w aspekcie „antropologicznym: przemianą z „psychika” (człowieka-duszy) w „pneumatyka” (człowieka-ducha), tj. przemianą z „człowieka upadłego” w „człowieka zbawionego”; w aspekcie kosmologicznym: wyzwoleniem ze świata ciał i duszy, czyli powrotem do „prawdziwej ojczyzny” ludzi — do nadkosmicznego świata ducha; wreszcie w aspekcie religijnym i ontologicznym: odkryciem swej substancjalnej tożsamości z Bóstwem, a zatem zmianą ontycznego statusu człowieka — jego deifikacją."
Jerzy Prokopiuk
a więc
Gnoza według Prokopiuka top "poznawcze doświadczenie przez człowieka siebie" więc to też nie jest wiedzą przynosząca zbawienie.
Nie chcę kłócić się, o słowa jednak zbawienie nie jest w przypadku dobrym słowem raczej powinno się mówić o poznaniu
zbawienie nieuchronnie wiąże się z wiarą a wiara daleka jest od wiedzy.
Wiara to nic innego jak zaufanie drugiej osobie że tak jest jak ona mówi! i ma więcej wspólnego z niewiedzą niż wiedzą. Wiedza to gnoza (gnosis "poznanie, wiedza") i nie ma w niej miejsca na wiarę.
Można powiedzieć że gnoza to wiedza przynosząca zbawienie lecz zbawienie rozumiane jako "odkryciem swej substancjalnej tożsamości z Bóstwem". "Dupa Henryka" - a o tym jest głównie temat, jest znana właściwie dzięki Racjonaliście.pl. Generalnie jest to zdecydowany atak na wiarę jako zwykły aspekt ludzkiego życia. Jak dla mnie, autor traktuje religię jako zbiór formułek, nawiedzonych ludziów chodzących do Kościoła i podlegających gigantycznej mega manipulacji ze strony WaTyKaNu. Na każdym forum pojawia się prędzej czy później krytyka religii (zazwyczaj Kościoła Katolickiego), ale na mało którym dyskusje są naprawdę na poziomie.
Dlatego nim cokolwiek zacznie być pisane, zacznę może od tego, o czym właściwie mówimy - o Kościele.
Kościół to wspólnota bosko-ludzka (o strukturze teandrycznej), która została założona przez Boga-człowieka - Jezusa Chrystusa.
Pragnę zauważyć, że wiara nie ogranicza się tylko aspektu przyjmowania tego co mówią księża, ale ogarnięcia całej rozległej wiary. Kościół ma za główne zadanie zbawić człowieka, a to się nie dzieje przez 'nawracanie'... na teologii zawsze się mówi, że kto nie ma nic do powiedzenia na temat Boga, to niech chociaż ma coś do powiedzenia na temat człowieka.
---
Filozoficzne rozważania na temat Boga są dość szczytnym tematem. W ramach "bycia w świecie" zawsze możemy zadać sobie pytanie o jego istnienie. Trzeba tutaj wykluczyć ułudę "mojego zdania", bo grozi to przerodzenia subiektywnego bycia w niezdrowy sceptycyzm. Choć nawet od sceptycyzmu potrafiono wyjść: choćby słynny Kartezjusz, z jego kiczowatym "myślę więc jestem". Albo Parmenides z jego zasadą "A=A".
Dowodzenie Boga wykorzystuje umiejętność człowieka do myślenia o samym sobie. Wielu agnostyków doszło w ten sposób do jego osoby. Jednak wybranie konkretnej religii (wbrew pozorom) nie jest takie problematyczne. Wynika to z autorytetu. Wg. statystyk (gdzieś tam znalazłem w czeluściach internetu), wciąż jest najwięcej konwersji na katolicyzm...
----
Problem moralności; Istnieją jej trzy rodzaje: albo "rób co chcesz, tylko nie wchodź do mojego ogródka", "ludzie, bez jaj, zróbmy chociaż ładne miasto, zadbajmy o ładne warunki" albo: "moralność pochodzenia boskiego dotyka życia nadprzyrodzonego człowieka".
Etyka ogólna pokrywa się dosyć ze zwykłym modelem moralności Kościoła. W pierwszym przypadku zależy na stworzeniu dobrego człowieka, a w drugim przypadku zarówno człowieka jak i chrześcijanina. Ze zwykłego punktu "zero" trudno zrozumieć a) zachowywanie czystości przedmałżeńskiej czy b) chodzenie do kościoła. Najczęstszą zasadą krytyki jest nieznanie doktryny. Przykładowo, La Vey we fragmencie o waleniu sobie w policzki widział totalną głupotę w przesadnym pacyfiźmie. Jednak oficjalne zdanie Kościoła jest takie, że człowiek nadstawiając drugi policzek ma pokazać swoją godność i siłę. A jak pisał św. Tomasz o tym fragmencie: chrześcijanin nie ma sobie dmuchać w kaszę! Musi się bronić, bo nie tylko z powodu "miłości do siebie", ale zobowiązania np. obrona rodziny. Dlatego ma prawo zadać śmiertelny cios, gdy jest to konieczne.
O ile to wydaje się w miarę jasne, to najgorsze jest traktowanie przez WSZYSTKICH (niewierzących również) pewnych zwyczajów bez zastanowienia. Pojawia się tzw. relatywizm moralny, który polega na podyktowaniu krótkich punktów i kropka.
Nie zabijaj
Nie wkurzaj
Nie mów głupot
No ok, ale jak życie pokazuje, ogólne zasady za dużo nie dają. A nie każdy jest specjalistą od prawa stanowionego. Czasem trzeba się zastanowić nad zwykłymi konsekwencjami grzechu... np. onanizm (czasem ludzie nie przewidują, że po nim człowiek może chodzić przymulony i zawalić jakieś koło).
Pewne prawa powstały, bo szkodzą życiu człowieka. A prawa dekalogu: bo szkodzą także nadprzyrodzonemu życiu człowieka... co wymaga niezwykłej wrażliwości duchowej do uchwycenia.
Ostatnio miałem okazję spotkać jednego z moderatorów forum ateista.pl. Na piwie wyznał, że chętnie by wysłał dziecko do jakiegoś dobrego katechety, bo dostrzegał w Kościele możliwość rozwoju moralnego... Nie miał refleksji na temat Boga, ale dużo świetnych i głębokich na temat człowieka :) Kuba idąc Twoim tokiem rozumowania niedługo każdy z nas bedzie mógł być posądzony o bluźnierstwo, wiem ze temat religii jest drazliwy ale dlaczego po muzułmanach obrazić by sie na nas nie mieli hindusi za to ze zjadamy krowy. a im większy będzie odzew tych obrażonych tym wiecej będzie publikacji itd. krytyka religii, struktury jej funkcjonowania (Kosciół, mułłowie) moim zdaniem powinni podlegać krytyce. nie zgadzam się na drwiny z bóstwa tym bardziej jezeli sa to drwiny majace na celu wywołanie skandalu (a więc i zysku). Uwazam również ze prawdziwy dziennikarz powinien być odpowiedzialny za swoja prace (dlatego uważam ze gauden jest nieudacznikiem, bo skoro opublikował i to jeszcze wcześniej o tym informujac to po co potem przeprasza?). i jeszcze jedno, jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek "poprawnosci politycznej" a tu chyba mamy z nią do czynienia w kontekscie obrazy muzułman. Nie ukrywajmy tego, muzułmanie stoją na o wiele niższym poziomie ewolucji kulturalnej niż my. muszą troche powojować bo religia jest u nich jedyna wartością. my mamy wiecej wartości - wolnosć słowa jest jedną z nich. Całego jeszcze nie obejżałem, ale się wypowiem, potem moze zmienie posta.
Są momenty w filmie, w których jest krytyka religii bez jakiejklwiek mocnej argumentacji.
Ale już np pierwsza część filmu jest ok z kilku powodów (nawet jeżeli mogą być czasem błędy merytoryczne), w sumie z jednego ogólnego powodu:
Przedstawia Biblię jako kolejną księgę opisującą obraz świata w symboliczny sposób tak jak np mitologia. Co za tym idzie pokazuje profanację wynikającą z ignorancji tudzież czegokolwiek innego. Marlow
Na pierwsze pytanie odpowiedział Ci Fikraag.
Resentyment resentymentem, ale Nietzsche też sobie krytyki religii nie odmawiał.
Nie napisałem, ze państwo zachowuje neutralność wyznaniową, tylko, że zachowywałoby, gdyby się krzyży lub innych symboli nie wieszało. Czytaj uważnie. To była odpowiedź na post Oli T., która napisała, że to byłby przejaw nauczania ateizmu.
Ola T.
Przeczytaj dokładnie co znaczy uprzedzenie. Z tego co piszesz, to każda krytyka i negatywne nastawienie byłoby uprzedzeniem. Ale tak nie jest. Nie chodzi tylko o to czy jest się o czymś przekonanym, tylko jak to przekonania wytrzymuje starcie z rzeczywistością.
Jarosław Kaczyński znosił to ze stoickim spokojem, nawet żartował jak prawdziwy mąż stanu. Hehe , przypominają mi sie kawały o Leninie
Proponuje też zmienić definicję słowa ksenofobia na coś w tym stylu:
KSENOFOBIA (z gr. ksenos - obcy, i phobos - strach)
przesadna niechęć, a często nawet wrogość do cudzoziemców i wszystkiego, co jest z nimi związane (obcej religii, kultury, nauki itp.). Ewentualnie jakakolwiek krytyka PISu
Wówczas będzie Brygidzie wszystko pasować.
Zresztą skoro prawie każda krytyka Izraela jest antysemityzmem , to czemu krytyka PISu miała by nie być ksenofobią
Reasumując: Masz pretensje do PO o duży deficyt, ale jednocześnie wspierasz pomysły zwiększające ten deficyt. Słuszność takiego postępowania uzasadniasz odwołując się do zdania Komisji Europejskiej mimo że jesteś eurosceptykiem. Normalnie czeski film Nie stosuję wybiórczo, tego co jest słuszne. np. w sprawach moralności i religii nigdy nie poprę leswicy, ale krytyka przez lewicę ministra finansów jest słuszna.
Byłoby hipokryzja, gdybym w czambuł krytykowała wszystkie posunięcia UE, tylko dlatego, ze jestem eurosceptykiem. Najgorszy jest traktat lizboński, ale równiez w nim znajdzie się chyba coś słusznego.
Ponowię pytanie. Do domu ateisty wjeżdża ekipa NKWD (załóżmy, że ateistyczna). Facet jest zatwardziałym kapitalistą, a na ścianie ma portret cara. Proszę, napisz co się wg. Ciebie stanie. Poklepią go po ramionach i grzecznie wyjdą? Owszem, ale zastępowano religię ideologią komunistyczną. Przypominającą religię zresztą. Pozwolę sobie wytłuścić. Ta ideologia ma korzenie ekonomiczne. Środki produkcji, o tym właśnie pisał Marx. Religia była zawadzającym elementem, bo przy obecności jej struktur nie mogło istnieć społeczeństwo bezklasowe. Celem nadrzędnym było społeczeństwo bezklasowe, a nie ateizm. Gdyby Marx uznał, że religia pomogłaby mu w osiągnięciu celu, to wpisałby, że komuniści mają zakładać kościoły. I o to się rozchodzi. Pierwsze dzieło (rękopis z 1843) jest tym fundamentem. Tp rozprawa z FILOZOFEM Heglem. Poza tym punktem wyjściowym jest krytyka...RELIGII. To tu, w debiucie literackim stoi owo słynne "opium dla ludu". Potem następuje też krytyka polityki w Niemczech. W późnirjszych pismach dochodzą elementy ekonomiczne, np. o alienacji środków produkcji. Ale w zasadzie dpiero w Manifeście mamy jakąś spólną teorię ekonomiczną. Przedtem dużo filozofii, a nawet trochę tylko o religii ("Judenfrage")
5. Szczególnie zabronione jest ponowne wklejanie usuniętych postów, zaśmiecanie forum (spamowanie), krytyka moderacji/administracji poza przeznaczonym do tego wątkiem, niereagowanie na upomnienia, drwiny, wulgaryzmy, prowokacje, obrażanie i inne formy braku kultury i nieposzanowania netykiety.
6. Powyższe może w szczególnych przypadkach skutkować natychmiastowym banem (bez upomnienia) bądź karnym usuwaniem przez moderacje wszystkich postów danego autora bez względu na zawartą w nich treść.
Pamiętaj o tych punktach Regulaminu.
Ja się zapoznałam z Regulaminem. Widzę w nim słabe punkty no i z moderatorem Jockeyem porozumieć sie nie mogę . Może ktoś mądrzejszy odpowie na mój post? Może sam admin, skoro jest najwyższą instancją i wie, w jakim celu stworzył to forum. To będzie coś takiego jak pośrednicy Boga i sam Bóg. Zobaczymy, czy pośrednicy się mylą . Wtedy o religii możemy dyskutować, bo już będzie wiadomo o czym dyskutujemy? Acha no i mam jeszcze pytanie: jak wygląda ban? Czy to znaczy, że mogę czytać tę stronę ale pisać nie, czy w ogóle tej strony nie mam? Bo na priv powinam mieć możliwość pisania cchoćby do admina i odpisywania innym. W przeciwnym razie to znaczy, że ktoś dodatkowo ze mną został ukarany. Czyli tak jakby Bóg wymierzał razy na oślep. Winni i niewinni cierpią. No i jeszcze jedno. To nie jest krytyka moderacji ale dążenie do właściwego zrozumienia tego co jest zawarte w Regulaminie przez analogię do Dekalogu . Jak sie dogadamy, to okaże sie, że jest tylko jeden Bóg, a jego pośrednicy walczą tylko o władzę...Wtedy ani ekumenizm nie będzie potrzebny ani nawracanie innych.
Ale to "zmartwychwstanie" ateizmu miało miejsce w kulturze monoteistycznej, kulturze prawdy absolutnej, władzy absolutnej, wiary absolutnej. I tak przez konwergencję idee starożytnych mistrzów też przybrały absolutny charakter - ten opisany przez Ciebie prometeizm to nic innego jak alternatywna droga zbawienia dla oferty chrześcijaństwa. Nie jako "oferta równoległa", ale oferta przeciwna, w totalnej opozycji do religii. I z tego nurtu komunizm w swej konsekwencji był (i jest) najradykalniejszy.
Na zakończenie: ciekawie pisałeś na temat tych fantazmatów. Jeśli dobrze zrozumiałem, to dla Ciebie dopiero pozbycie się wszelakich fantazmatów jest "czystym ateizmem". Można taką tezę przyjąć. Tylko teraz wskaż mi proszę przykład ateizmu, który fantazmatów byłby pozbyty. Na pewno nie są tym buddyści. A przypuszczam także, że większość filozofów greckich ciężko by było tu wtłoczyć.
Dopiero dzisiaj można mówić o rozpowszechniającym się ateizmie oczyszczonym ze wszelakich fantazmów. Ale tu swoje też uczyniło otrzeźwienie właśnie z obserwacji efektów ateizmów "prometejskich". Co tym bardziej podkreśla moją tezę, że sama wiara / niewiara w Boga / bogów nie jest wystarczającą definicją ateizmu.
Wnioskuje z powyzszego, ze uniwersalizm moze sie obyc bez Boga. Natomiast materializm i Bog, to juz polaczenie bez szans na realizacje, proby ich polaczenia spalaly sie na panewce. Idea materializmu i idea Boga - istoty ponad materializm - wykluczaja sie nawzajem.
Bert- teraz to normalnie bigos ugotowałeś- moim zdaniem.
Idea materializmu nie wyklucza idei Boga--- jeżeli przez Ideę Boga będziemy rozumieć że; oto jest coś co jest przyczyną sprawczą tego świata . W takim oto rozumieniu mamy przy najprostszym i najbardziej powierzchownym odczytaniu Boga lub Absolut Spinozy. Podkreślam jeszcze raz przy najbardziej powierzchownym z wszystkich możliwych odczytaniu, czyli mniej więcej tak jak Spinozę czytał Lenin i cała masa teologów. I dalej w nurcie samego komunizmu mamy opowieść teleologiczną o Historii- K. Kautski i jego determinizm historyczny, podobnie Plechanow. To że Bóg nazywa się Historią, to tylko zabieg kosmetyczny, atrybuty będzie dzierżył podobne i oczywiście Historia nie jest osobowa. Jasnym jest że tak rozumiany Bóg- jakby nie patrzył jest to jakiś rodzaj teizmu-nie jest tym samym Bogiem, który reprezentuje doktryna katolicka, lecz zbiór atrybutów przypisywanych obydwu ma wspólny podzbiór.
Coś mi się zdaje, że to raczej bigos z pośpiechu ugotowany przez Ciebie.
Czyli wypadało by bez pospiechu jeszcze raz przyjrzeć się chyba kwestii zasadniczej, czyli ''Byt określa świadomość''. Przy takim ujęciu, którego dokonałeś wcześniej, to powstanie bigosu jest zdeterminowane
Ps:Bert ścieżka to jest ośmioraka nie siedmio.
A krytycy o których wcześniej była mowa teraz z nazwiska:
M.Stirner- krytyka heglowskiej koncepcji wolności, przed Marksem
Blanqui- stracił wiarę po Komunie ale Paryskiej a i przed nią nie do końca był wierzący.
N.Ogariew-rewizjonista i anarchista.XIXw-druga połowa
Adorno i Horkheimer- Dialektyka Oświecenia - programowo antyfaszyści co prawda ale pozostałej reszcie też sie dostało, włączając społ masowe USa i United Kingdom.
I jeszcze wielu mniej lub bardziej znanych.
Uważam, że religia może być, ale tylko do gimnazjum. W liceum jest zbędna. Jak ktos jej potrzebuje, to przy kościołach powinny byc jakies szkólki parafialne czy coś, gdzie by się zbierała młodzierz, którab y czuła potrzebę sluchania o Bogu itp. Bez ocen. a nie tak, że zmusza się nastolatków do lekcji religii. Pamiętam swoje przejścia z tym przedmiotem. W liceum wypisała się z religii po pierwszej klasie. Ksiądz oczywiście zagroził, że nie zostane dopuszczona do slubu kościelnego (totalna bzdura) za karę i że mam grzech smiertelny Krzyczał na mnie przy całej klasie i zapewne gdyby tylko mógł to by mnie na stosie spalił. W liceum to zbędne dwie godziny, ktore możnaby przeznaczyć np na język obcy czy coś.
Też mi się kiedyś tak wydawało
jednak czas wczesnej młodości nie wykorzystany na poznawanie własnego powołania
owocuje zawinionymi błędami
za które gorzko się płaci.
Odnośnie krzyku
myślę, że może nie trzeba mieć za złe księdzu, że krzyczy
bo prawdopodobnie ów krzyk wynika głównie z frustracji
wobec świadomości zagrażającego zła;
wobec poczucia obowiązku i bezradności.
To raczej krzyk rozpaczy i ostrzeżenia
jakkolwiek może być odbierany jako pusta krytyka
to chyba jednak więcej w nim autentycznej troski
- mimo wszystko .
Mowa nienawisci nie jest realizacja wolnosci slowa Krytyka roszczeń jakiejś grupy społecznej nie jest jednak żadną "mową nienawiści", tylko dobrym prawem każdego obywatela. Czy sprzeciw np. wobec religii w szkole nazwałbyś w ten sposób?
"Mowa nienawiści" to termin wymyślony przez środowiska zainteresowane stłumieniem wszelkiej krytyki swoich dążeń. Ci, którzy go używają, to albo żałosne ofiary lewicowej tresury, albo łajdacy, pragnący wprowadzenia totalitarnego terroru. Nie zadowala ich istniejące prawo, które karze akty podżegania do przestępstwa. Chcieliby karać za samo wyrażenie sprzeciwu. Stalinowcy.
xman
Jak ja mam się do tego ustosunkować? Co mam powiedzieć? Na takie przekłamanie, na taki fałszywy obraz tego, czym jest religia, czym jest chrześcijaństwo, czym jest relacja z Bogiem?? Bo to, o czym Ty napisałeś, to jest coś, czego ja nie znam. Nie zgodzę się z Tobą. Wolnego Kolego, nie obchodzi mnie paplanina o umieraniu za kogoś o miłościach i innych bzdetach. ja jestem już ponad tymi złudzeniami. Ty kochasz Boga urojonego, i nigdy nie doświadczyłeś tego, że jesteś w stanie psychozy, urojenia w którym Bóg przedstawia się w Twojej psychice bardzo realnie, tak samo jak realna wydaje się rzeczywistość snu. No gdzie idą te wszystkie westchnienia, podzięki, żale? przecież w pustkę idą do urojonego kogoś kogo nigdy nie widizałeś, nigdy nie słyszałeś, on nigdy nie dał znaku życia a mimo tego ciągle upewniasz samego siebie że ta postać jest realna. Niech na moment zniknie ten Bóg, to urojenie spojrzyj na suche fakty. Czy w tej sytuacji mój opis nie jest bardziej adekwantny niż Twój? Mam odpowiednią wiedzę do krytyki religii tym, że ona Ci się nie podoba. Chciał byś abym krytykował religię inaczej I na tym polega złudzenie tam gdzie jest jego istota człowiek pozostaje ślepy, zna inne słabe punkty ale na główny jest ślepy (dlatego ono wciąż może trwać) i krytyka samej istoty złudzenia wydaje się takiemu człowiekowi nielogiczna i nieprawidłowa. Widzisz tym czym ona jest na prawdę widzi ktoś z zewnątrz, ktoś niereligijny. Ktoś kto jest nią "zarażony" nie postrzega jej prawidłowo. To co wg. Ciebie jest jej istotą to nic innego jak haczyk, na który zostałeś przez nią złapany. Jest to jakiś ideał, w pobliżu którego znajduje się pewne założenie kluczowe dla całej iluzji tak by blask "doskonałości" tego ideału stawiał cień na założenie jakie jest w nim przemycane, na krytykę tego założenia, która wydaje się tak nieracjonalna, tak niemożliwa że jest automatycznie odrzucana. Religia nie jest otwieraniem modlitewnika i klepaniem pochwał, których Bóg nie potrzebuje. Tak to sobie tłumaczysz z zewnątrz litania tak właśnie wygląda i tym w istocie jest. "Tak wygląda" - masz rację. "Tym jest" - mylisz się.
Czy taka rozmowa ma sens? Czy oczekujesz, że ja też Ci powiem, w jakim Ty zakłamaniu wg mnie żyjesz? No i co z tego wynika? Tylko tyle, na jakich stoimy pozycjach. Nie rozumiesz tego? Czy chcesz, żebym poszedł do psychiatry i się zbadał? Nie do psychiatry, to może do psychologa? I co? Jeśli psychiatra powie, że myślę logicznie, a psycholog, że jestem szczęśliwy, to jakie SUCHE FAKTY przekonają jakiegoś kosmitę, który nie wie, co to teizm i ateizm, kto jest prawdziwszy? Potrafisz takie fakty przytoczyć?
Co do sytuacji, w których "nic nie da się zrobić". Jeśli bardzo chcesz, to proszę bardzo: nieraz nie mogę zrozumieć działania Bożego. Nic nie mogę z tym zrobić. Światło zrozumienia może przyjść tylko od Niego. Wtedy proszę Go: pomóż mi zrozumieć. Wiele razy rzeczywiście zaczynam więcej rozumieć. To też cud. Zważywszy na to, jak niewiele rozumieją inni.
Przez apostoła Pawła, który z najtwardszego przeciwnika chrześcijan zmienił się nagle (tak po prostu;) w najgorliwszego zwolennika.
Typowe zachowanie dla fanatyków, z jednej skrajności w drugą.
Zaraz będę szukała wątku o wniebowzięciu Marii - świadkowie też byli?
„Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili” (Mt 28, 16-17). Nie rozpoznali Go również uczniowie idący do Emaus. Natomiast autorytatywne stwierdzenie św. Piotra: „Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni” (Dz 5, 32) jasno pokazuje, że nawet świadectwo o zmartwychwstaniu nie opiera się na czysto empirycznych doświadczeniach.
http://tygodnik.onet.pl/32,0,24963,1,artykul.html
Jeżeli nawet współcześnie KK sceptycznie i z dystansem odnosi się do wszelkich objawień, zdaje się, że wcześniej, te dwa tysiące lat temu, niekoniecznie tak było - a przecież to jest fundament chrześcijaństwa.
Moje wątpliwości:
Po pierwsze: dosłowna interpretacja słów Jezusa - a czy zmartwychwstanie wg niego dotyczyło ciała fizycznego?(jednak muszę sięgnąć do NT, bo ciekawość nie pozwala mi spać;)
Po drugie: typowo romantyczny punkt widzenia; Karusia sypiała ze zmarłym Jasiem, ale nikt nie uczynił z tego religii (szkoda tylko, że zwidy nocne fikcyjnej postaci miały niejaki wpływ na ilość ofiar szalonych zrywów narodowowyzwoleńczych).
Po trzecie: krytyka niewiernego Tomasza, osoby, która nie uległa zbiorowej histerii.
Jak rozpoznać antysemitę
Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, opracowało w dwunastu punktach, typowe poglądy i zachowania antysemickie.
Oto powyższa lista:
1. Antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie że mniejszość żydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel;
2. Antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela;
3. Antysemityzmem jest krytyka, byłych i obecnych przywódców Izraela;
4. Antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, literutury i religii żydowskiej;
5. Antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uległości wobec niej rządu USA;
6. Antysemityzmem jest krytyka Żydów-syjonistów za popieranie globalizmu;
7. Antysemityzmem jest krytyka Żydów z powodu ukrzyżowania Chrystusa;
8. Antysemityzmem jest krytyka dokładności sześciu milionów ofiar Holokaustu;
9. Antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego;
10. Antysemityzmem jest twierdzenie że działa “konspiracja syjonistyczna”;
11. Antysemityzmem jest twierdzenie, że Żydzi wywołali rewolucję bolszewicką;
12. Antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiek indywidualnego Żyda.
Widać że ta nacja broni się jak może przed wszelką krytyką??!! A przecież każdego można skrytykować, a nawet jest to wskazane, bo będzie miał szansę poprawienia u siebie czegoś. Zgodnie z talmudem np. jak ktoś nie-żyd zabije Żyda to inny Żyd może zabić jakiegokolwiek nie-żyda i nie wiąże się to ot, choćby z grzechem! Nie widzicie też zapewne, że Palestyńczycy nie są terrorystami - bronią wszak swego kraju, którego nie było im dane posiadać, bo powstał Izrael i Żydzi wpadli na genialny pomysł, by okupować tereny Palestyny - będą mieć więcej miejsca dla siebie. W naszym kraju przecież widać (tylko, że trzeba umieć albo chcieć patrzeć), że jak się nie ma przeciwko komukolwiek argumentów to wystarczy rzec, że jest antysemitą. I rozmowa kończy się ogólnym potępieniem namaszczonego właśnie na antysemitę. itd.
Żródło: ks. prof. Józef Kruszyński “Antysemityzm, antyjudaizm, antygoizm” - Włocławek 1924 r. Wydawnictwo WERS Na wszystko co napisałeś jest jedna odpowiedź. Musisz sobie uzmysłowić że pojmowanie katolicyzmu i religi w sposób w który ty to robisz jest w zdecydowanej mniejszość. Zaroff krytykując to odnosi się do wierzących którzy stanowią większość a nie do wuja zbuja.
Pewnie że do wujowozbujowego podejścia to nie pasuje bo takie podejście jest właściwie niereprezentowane w katolicyźmie.
PS. Ateizm nie jest czymś zorganizowanym. Religia to coś takiego jak kwadrat a ateizm to wszystko co nie jest kwadratem. A więc znalezienie trójkąta i go skrytykowanie nie jest krytyką ogółu a jedynie części zwanej trójkątem. Krytyka religii natomiast tyczy się krytyki konkretnego widzenia świata. Widzenia jasno zdefiniowanego. Jeżeli chcesz mniekrytykowac muszisz odnosić się do mojego systemu wartości a nie do systemu wartości ateistów bo taki jako coś wspólnego nie istnieje.
Do tego aspektu należy umiejętność przemawiania do ludzkich serc. Zobacz, jakie tłumy przyjechały na jego pogrzeb.
Nie wiem, co masz na myśli. Ja mam na myśli takie na przykład zjawiska, jak dialog z Żydami
przeproszenie za błędy Kościoła,
spotykania i wspólne modlitwy z przedstawicielami innych religii, także niechrześcijańskich.
Chodzi mi na przykład o to, że jego wystąpienia w Polsce (subtelna lecz czytelna krytyka panującego systemu politycznego; pozwolisz, że nie nazwę go komunizmem) przygotowały grunt do wydarzeń, które w ostateczności skończyły się upadkiem bloku wschodniego,
a jego wystąpienia w Chile (subtelna lecz czytelna krytyka Pinocheta)
Dupa.... najlepszą krytyką systemu, byłaby odmowa przyjazdu!
Ale Wojtyła lubi się ściskać z opusdeistami.
Skoro tak duzo czytales to pewnie wiesz cos o zakladzie Pascala,co o nim sadzisz?
Pewnie, że o nim słyszalem. Zupełnie mnie jednak nie przekonuje. Kolejny argument, że pojęcie "boga" zostało wymyślone, ze strachu. Tym razem ze strachu przed piekłem. Jeśli ten wasz kochający bog w ten sposob straszy, to mam go gdzies. Więc żyję tak jakby go nie było.
Bardziej od Pascala odpowiadaja mi jednak dzieła takich ludzi jak Feuerbach (ateizm w imię człowieka), Nietzsche, Sartre (ateizm w imię wolności), Freud i Adler (ateizm w imię dojrzałości człowieka) czy Camus (ateizm jako protest przeciw cierpieniu niewinnych). Odpowiada mi bardzo odwaga tych ludzi. I pod tym sie podpisuję.
A z dzisiejszych pisarzy to gorąco polecam R. Dawkinsa (jego krytyka religii i teoria memów). Era religii niestety powoli mija. Coraz więcej rzeczy wiemy o świecie, o sobie samych. I nie musimy połowy pytań tłumaczyć jakims bogiem czy strachem przed nim.
Pzdr dla Ciebie (...i starego Pascala )
Sandman napisał/a:
Po pierwsze nie krzyczę, po drugie ton i wydźwięk Twojej wypowiedzi uważam za obraźliwy.
dofinansowanie świątyni opatrzności,
Ciągnie się sprawa chyba ze dwieście lat. Na dziś jest tak, że państwo nie funduje świątyni, tylko publiczny instytut, muzeum, czy coś tam innego, jak to zwał, tak zwał, będzie służyło pro publico bono i jest to jakiś tam kompromis. Sandman napisał/a:
To są konkretne przykłady
Co? Religia w szkołach i świątynia opatrzności? I już? Co do religii to się powtórzę: IMO nie musi jej tam być, jeżeli jednak jest, to nawet tylko z punktu widzenia dobra dziecka wynikają same korzyści. Powinna byc prowadzona formacja duchowa młodego człowieka, jeśli rodzice nie zgadzają się na katechezę, dziecko powinno brać udział w zajęciach na których pozna co to jest moralność, co w naszej cywilizacji uznaje się za słuszne i dlaczego, pozna "filozofie" i postawy życiowe itd. Sandman napisał/a:
teraz proszę przedstaw przykłady )poza wypowiedziami polityków) gdzie państwo zrobiło coś na szkodę kościoła.
Na pierwszy rzut oka wychodzi tylko kwestia zwrotu majątku rozgrabionego przez komunistów, ale z drugiej strony dlaczego mam nie brać pod uwagę wypowiedzi przedstawicieli władzy, skoro krytykujesz działania polityków deklarujących siebie jako członków KK, to chyba taką samą miarką należy i do drugiej strony podejść?
Kościół i katoliccy wyborcy są więc uwikłani w stosunki polityczne w rozrośniętym państwie biurokratycznym. Dlatego doraźnie patrząc, w takim państwie katolik przywiązujący wagę do swojej wiary najlepiej zrobi głosując na katolika. Jest to prosty odruch samoobrony. Nie rozwiązuje on jednak istoty problemu: nadmiaru państwa. Molocha nie da się bowiem opanować i schrystianizować. Mógłbym tu tylko zaproponować, by zwracać większą uwagę na etykę w sferze pieniądza. Krytyka powinna obejmować nie tylko takie występki, jak oszukiwanie pracowników czy zmuszanie do pracy w niedzielę, lecz również wyzysk podatkowy oraz krępowanie i krzywdzenie obywateli przez instytucje państwowe - czyli złe cechy systemowe obecnego państwa europejskiego.
To hipokryzja pierwszej wody. Instytucja, która nie podlega opodatkowaniu, ma własny system niejawnej księgowości, nie podlega żadnemu prawu weryfikacji finansowej co doprowadza do olbrzymiej ilości przekrętów, poucza całą resztę w tym zakresie. Czy KK zaopiekuje się wszystkimi pracownikami, którzy zostaną zwolnieni jeśli firmy pracujące w niedziele przestaną to robić? Ich dziećmi też się zaopiekuje?
Ma ktoś dostęp do archiwum Rzeczypospolitej, chciałem przeczytać artykuł do którego się odnoszą "Miłość o cechach zarazy"
Piszę, aby polemizować z tekstem prof. Hansa Künga pt. „Dialog zamiast agresji”, zamieszczonym w „Europie” nr 18, a konkretnie z fragmentem dotyczącym niesławnych duńskich karykatur.
Prof. Küng pisze tak oto: „Wolności słowa i mediów nie można nadużywać do świadomego obrażania uczuć religijnych i do tworzenia negatywnych, budzących agresję stereotypów – dawniej Żydów, teraz muzułmanów”. Pod tak postawioną tezą nie sposób się nie podpisać, gdyby nie… same karykatury. Pojęcie „duńskich karykatur” żyje już własnym życiem, stało się nieomal synonimem „nienawiści do islamu”, a intencje i faktyczne zamysły ich twórców przestały się liczyć. Tymczasem elementarna rzetelność wymaga, by pisząc o danym zjawisku, odnosić się do jego autentycznej, a nie już zinterpretowanej postaci.
Z czego zatem kpią inkryminowane karykatury? Wbrew powszechnemu przekonaniu nie wszyscy a nawet nie większość rysowników brutalnie zadrwiła z Islamu i Mahometa jako takich, co byłoby czynem nagannym. Zakpili oni otóż z wykorzystywania Islamu do szerzenia przemocy i z szantażu politycznej poprawności kneblującej usta. Najbardziej znany rysunek, przedstawiający Mahometa z bombą w turbanie, to satyra na przemoc dokonywaną przez fundamentalistów pod płaszczykiem religii. Z kolei obrazek przedstawiająca rysownika pochylonego nad stołem i zasłaniającego dłonią tworzony przez siebie portret Mahometa odwołuje się do faktu, że samo poruszanie tematyki Islamu naraża na represje. Autor w ten sposób mówi bardzo wiele o klimacie strachu, jaki wytworzył się wokół kwestii Islamu. Słowa „Stójcie, skończyły nam się dziewice”, skierowane do zamachowców-samobójców u bram Raju, to kolejny przykład, że duńscy rysownicy za obiekt krytyki obrali sobie nie religię samą w sobie, lecz jej wykorzystywanie do doraźnych politycznych celów. W tym przypadku celem tym jest religijne motywowanie bojowników do samobójstwa w celu odebrania życia maksymalnej liczbie „wrogów”. Na jeszcze innym widzimy dwie zakwefione kobiety, którym widać tylko oczy, i Araba w turbanie z kindżałem, dla odmiany z zasłoniętymi oczami. Czy to krytyka religii? Nie, to krytyka ciemiężenia kobiet, dla którego obrony zaślepieni nienawiścią fundamentaliści skłonni są nawet posunąć się do zbrodni. Ton większości karykatur jest właśnie taki, ironiczno-ostrzegawczy. Jeśli prof. Küng chce zakazać publikacji takich rysunków, to oznacza to, że z zasady odmawia on prawa do krytyki instrumentalnego wykorzystywania religii (i jakiejkolwiek ideologii) do celów partykularnych i sprzecznych z jej istotą. A to już jest bardzo groźne.
Przejdźmy do kolejnego problemu, poruszonego przez prof. Künga: „Przedstawiane przez pojedynczych dziennikarzy i polityków uzasadnienia dla opublikowania karykatur, które 1,3 miliarda muzułmanów odbiera jako obraźliwe, uzasadnienia przedstawiane po tym, jak widzieliśmy katastrofalne konsekwencje tych publikacji, nie zasługują nawet na polemikę.” Na początek wypada wspomnieć, że nie tylko pisma europejskie, ale także pisma ukazujące się w Egipcie czy Jordanii przedrukowały karykatury. W samym świecie Islamu więc znaleźli się ludzie, których karykatury nie oburzyły (za co zresztą jordańscy dziennikarze zapłacili zwolnieniem z pracy). To jedna sprawa. Druga, to jednak zachęta do rzeczowej polemiki z tymi „pojedynczymi dziennikarzami i politykami”, którzy ośmielili się mieć odmienne zdanie. Otóż nie wolno zapominać, że społeczność muzułmańska w wielu krajach nie widziała tych karykatur na oczy. Wielu muzułmanów zostało poinformowanych o straszliwym świętokradztwie popełnionym w Europie, bez dania racji jakimkolwiek innym interpretacjom. Co jeszcze ważniejsze, dla wzmocnienia tezy część islamskich polityków i duchownych posługiwała się fałszywkami, co udowodniła sprawa fotografii pewnego brodatego Francuza biorącego udział w festiwalu świńskich kwików (sic!), która po retuszu była koronnym dowodem, że w Europie Mahometa porównuje się do wieprza. Palenie ambasad i bojkot europejskich produktów nie były „konsekwencją tych publikacji”, lecz konsekwencją podburzania społeczności muzułmańskiej przez skrajne grupy polityków i duchownych. Spokojne głosy utonęły we wrzawie inspirowanego oburzenia. Szkoda, że prof. Küng tę właśnie wrzawę ceni wyżej, niż owe spokojne głosy.
Tekst prof. Künga wymaga szerokiej, rzeczowej polemiki. Liczę na to, że w którymś z kolejnych wydań „Europy” takowa trafi na łamy.
No, tu raczej nie o krytykę chodziło. Raczej o bezmyślny żart. A z żartami jest tak, że próg odporności nie u każdego znajduje się w tym samym miejscu. U muzułmanów on jest dość niski, i to od dawna wiadomo.
Niektóre z tych rysunków były krytyką islamu. (Stop, stop. Dziewice nam się skończyły)
Na litośc boską, jakiego znowu islamu? to darcie łacha z terrorystów zasłaniających sie Islamem.
BTW sytuacja jest mocno dwuznaczna. Macie obaj wiele racji w tym, co piszecie, to nie jest sytuacja czarne/białe a do tego sprowadza się ta dyskusja. Racje maja obrońcy wolności słowa,bo to krytyka tego, co zrobiono z religia na uzytek oszołomstwa i rację mają arabowie. naruszono ich tabu, choć zrobiono to w innej strefie wyznaniowej. Oni zapominaja, że u nich za samo głoszenie innej religii mozna dostac czapę a domagaja sie wielkiego respektu tam, gdzie sa gośćmi.
IMO kilka z tych karykatur celnie oddaje sytuację. oszołomy podpinaja sie pod religie, bo tak najłatwiej załatwiac swoje problemy. Do cholery, z czyim imieniem na ustach wysadzali sie wszyscy? Abu-al mustafy Pipczyńskiego? Inną strona medalu jest, że portretowanie proroka jest wiekim grzechem dla muzułmanów i ktos, kto się za to wziąl powinien mieć świadomość, co robi. IMO gdy sie okazało, ze jest problem oszołomy z jednej i drugiej strony wykorzystały sytuację. I jesli to nie doprowadzi do dymu na większa skalę, to znajdzie sie kolejny powód do otwartego konfliktu. FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zaloguj
Rejestracja
Autor
Wiadomość
Znaleziono 1 wynik
Temat: Wiara bo chyba o to w tym chodzi nie??? oporny grunt ale trza o wpływy walczyć pomoc społeczna jest bardzo przydatna w tej misji
BfB...'Nie wszystko co widzisz jest czołgiem wroga'...jak mawiał pewien generał...
Szczaw, lubisz chwytać za słówka hehehe....Chiny, ZSRR, Kuba, PRL....w tych krajach wprowadzono system, który był nazywany przez speców 'marksizmem - leninizmem', w prostej linii było to rozwinięcie socjalizmu naukowego (socjalizm naukowy = komunizm).
Co do wiary, to cały materializm dialektyczny, którego Marx był twórcą i orędownikiem odrzuca jakąkolwiek idee (w tym wypadku Boga, który jest bytem niematerialnym).Marxowskie 'opium dla ludu' określa religię jako zbiór złudzeń mających uśmierzyć cierpienie.
W orginale idzie to tak :
'Nędza religijna jest jednocześnie wyrazem rzeczywistej nędzy i protestem przeciw nędzy rzeczywistej. Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków. Religia jest opium ludu.'
I dalej:
'Prawdziwe szczęście ludu wymaga zniesienia religii jako urojonego szczęścia ludu. Wymagać od kogoś porzucenia złudzeń co do jego sytuacji to znaczy wymagać porzucenia sytuacji, która bez złudzeń obejść się nie może. Krytyka religii jest więc w zarodku krytyką tego padołu płaczu, gdyż religia jest nimbem świętości tego padołu płaczu.'
To fragment wstępu do 'Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa' autorstwa Marxa.
Stary , OK.Zgadzam się co do oceny komunizmu ale daj spokój , nie każda
krytyka religii w ogóle lub krytyka hierarchii katolickiej musi mieć
rodowód
komunistyczny.
---
Outgoing mail is certified Virus Free.
Checked by AVG anti-virus system (http://www.grisoft.com).
Version: 6.0.766 / Virus Database: 513 - Release Date: 2004-09-17 Stary , OK.Zgadzam się co do oceny komunizmu ale daj spokój , nie każda
krytyka religii w ogóle lub krytyka hierarchii katolickiej musi mieć rodowód
komunistyczny.
--
Wysłano ze strony http://forum.dieta-optymalna.info/
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpiotrrucki.htw.pl
|
|