Krwawy tydzień w Afganistanie - odwet NATO
Amerykański żołnierz w Afganistanie
AFP
Ponad 100 rebeliantów zginęło od poniedziałku w prowincji Helmand na południu Afganistanu - poinformowało dowództwo amerykańskiej armii w tym kraju.
Rebelianci zginęli w starciach z siłami afgańskimi i siłami koalicji.
Do walk doszło po tym, jak rebelianci zaatakowali siły bezpieczeństwa w trakcie przeprowadzania patroli. W ubiegłym tygodniu w Afganistanie zginęło 10 francuskich żołnierzy, po tym jak wpadli w zasadzkę zorganizowaną przez talibów. W odpowiedzi NATO nasiliło działania zbrojne. ogłaszam ze smutkiem rozpoczęcie krwawego tygodnia..
co kilka lat siły dzieje się tak, ze przej jakiś okres pojawia sie seria paskudnych kontuzji. ja to zwalam na przesilenie, zmęczenie, cholera wie co. ostatni okres to chyba 2004 rok.
podle tradycji krwawy tydzien trwa do miesiąca. straty z ostatnich 2 tygodni to: 2 wizyty na ostrym dyżurze, złamane żebro i palce u nóg, kilka obić. jeśli dodacie do tego operacje Jacka - obraz robi sie mroczny. proszę uważać...
dla skazanych na służbe zdrowia cytata z kultowego "pamiętnika Dr Wyciora":
Sobota.
Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacząłem dość zawiłą operację na panu Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyliśmy, jak czas zleciał i zrobiła się szesnasta i koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do poniedziałku. Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć.
Poniedziałek.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa w dostawie prądu. Urządzenia przestały działać i pan Łukasz też.
Dzisiaj miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale poniedziałek jakoś zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że aż z tylu części składa się człowiek.
Wtorek.
Od rana pech. Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry. Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak długo można nadużywać dobrej woli człowieka nie związanego przecież ze służbą zdrowia?
Środa.
W dalszym ciągu pechowa passa. Siostra Narcyza potrąciła mnie podczas operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców.
Kiedy już ochłonąłem, to zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu, który dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu i iniekcje mają być ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy zobaczymy.
Czwartek.
Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji minął nadspodziewanie spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było prądu, więc aparatura nie hałasowała. Na szczęście włączyli fazę i zdążyłem jeszcze wypełnić wypiski. Natomiast mocno zastanawiająca historia przytrafiła mi się podczas porannego obchodu. Otóż spotkałem mojego sąsiada z bloku, inżyniera Bazydło. Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to o tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żadenn, żaden z jej pacjentów nie nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier Bazydło ukrył przede mną prawdziwy cel swojej wizyty?
Piątek.
Obchodzę mały jubileusz. Właśnie dziś wykonałem moją setną operację. Radość tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz częściej, szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze marzenie: chciałbym kiedyś rozpocząć studia medyczne. I może nawet je skończyć.
Sobota.
To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie przewracam się o każdego leżącego.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpiotrrucki.htw.pl
|
|