krajow unii
wojtekstoltny


Sami nie wiecie ,co znaczą te skróty .
Zastanówcie się nad znaczeniem skrótu i piszcie logicznie.


Masz , dokształć się trochę.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3lnota_Europejska
Wspólnota Europejska (WE; fr. CommunautĂŠ europĂŠenne - CE, ang. European Community - EC) - organizacja międzynarodowa będąca podstawą współpracy w ramach Unii Europejskiej. Do 1 listopada 1993 r. nosiła nazwę Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). (...)
Wspólnota określana jest jako pierwszy filar Unii Europejskiej.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Europejska
Unia Europejska (skrótowo UE) – gospodarczo-polityczny związek dwudziestu siedmiu (od 1 stycznia 2007 r.) krajów europejskich, będący efektem wieloletniego zbliżania się krajów z Europy Zachodniej. (...)

Obecna Unia Europejska nie ma osobowości prawnej. (...)

Z punktu widzenia prawa międzynarodowego Unia Europejska jest organizacją międzynarodową nieposiadającą podmiotowości prawnej, bazującą na strukturach Wspólnot Europejskich i na zestawie kilkunastu tysięcy aktów prawnych

I Ty się określasz wykształciuchem


pyralgina i nurofen

Nurofen to to samo co wskazany w ankiecie ibuprofen.

Co do pyraliginy do ponoć jest dość szkodliwa.

http://www.halat.pl/article.php?leki&fs=leki.html
Pyralgina może zabić!
Wielu z nas leczy się na własną rękę. Ne zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jest to dla nas groźne.Pyralgina - jeden z najpopularniejszych leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych - jest dostępna w Polsce bez recepty. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Szwecji sprzedaż leku - znanego tam jako metamizol - jest zakazana.
Pierwszymi objawami agranulocytozy, choroby, którą może wywołać pyralgina, są dreszcze i podwyższona gorączka. Chory czuje się rozbity, wydaje mu się, że ma grypę. Później boli go gardło. Gorączka rośnie. Pojawia się martwica tkanek. W najcięższych przypadkach pacjent umiera z powodu ogólnego zakażenia.
- To jest choroba przypominająca AIDS, chory traci odporność - mówi prof. Witold Gomułka. - Ma wysoką gorączkę i skłonność do zakażeń. Pojawiają się owrzodzenia na błonie śluzowej jamy ustnej. Wszelkie zakażenia kończą się tragicznie.
"Meksykańska aspiryna"
Substancją czynną pyralginy jest metamizol, który może niszczyć szpik kostny. Pozbawia organizm białych krwinek, odpowiedzialnych za odporność. Dlatego w większości krajów Unii Europejskiej metamizol w tabletkach jest dostępny tylko na receptę.
Jak duże jest ryzyko? Producent leku - Polpharma (największa polska firma farmaceutyczna) - zapewnia, że znikome. W ulotce wydrukowanej maleńką czcionką ostrzega jednak, że "jak każdy lek, Pyralginum może powodować działania niepożądane. (...) Ze strony układu krwiotwórczego mogą wystąpić: agranulocytoza, (...) uszkodzenie szpiku kończące się śmiercią".
- Według wyliczeń Szwedów prawdopodobieństwo uszkodzenia szpiku wynosi 1 na 5 tysięcy - mówi prof. Gomułka. - To dużo.
- W Stanach Zjednoczonych metamizol jest znany jako "meksykańska aspiryna", a jego sprzedaż jest zakazana - mówi dr Zbigniew Hałat (54 l.), były główny inspektor sanitarny. - W Polsce na ekranach telewizorów widzimy kobietę, która złamała nogę i pyralgina jej pomogła. To jest najbardziej skandaliczna reklama, jaką widziałem. Lekceważenie bólu po złamaniu grozi martwicą tkanek! Taka pacjentka powinna natychmiast zgłosić się do lekarza.


nazewnictwo zalezy od producenta i stezenia glownych skladnikow
na mnie dziala nurofen w kapsulkach , co do pyralginy slyszalem ze jest szkodliwa tyle ze bardzo skuteczna a jak boli to raczej sie nie zastanawiam tylko biore i modle sie zeby szybko zadzialalo

pyralgina i nurofen

Nurofen to to samo co wskazany w ankiecie ibuprofen.

Co do pyraliginy do ponoć jest dość szkodliwa.

http://www.halat.pl/article.php?leki&fs=leki.html
Pyralgina może zabić!
Wielu z nas leczy się na własną rękę. Ne zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jest to dla nas groźne.Pyralgina - jeden z najpopularniejszych leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych - jest dostępna w Polsce bez recepty. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Szwecji sprzedaż leku - znanego tam jako metamizol - jest zakazana.
Pierwszymi objawami agranulocytozy, choroby, którą może wywołać pyralgina, są dreszcze i podwyższona gorączka. Chory czuje się rozbity, wydaje mu się, że ma grypę. Później boli go gardło. Gorączka rośnie. Pojawia się martwica tkanek. W najcięższych przypadkach pacjent umiera z powodu ogólnego zakażenia.
- To jest choroba przypominająca AIDS, chory traci odporność - mówi prof. Witold Gomułka. - Ma wysoką gorączkę i skłonność do zakażeń. Pojawiają się owrzodzenia na błonie śluzowej jamy ustnej. Wszelkie zakażenia kończą się tragicznie.
"Meksykańska aspiryna"
Substancją czynną pyralginy jest metamizol, który może niszczyć szpik kostny. Pozbawia organizm białych krwinek, odpowiedzialnych za odporność. Dlatego w większości krajów Unii Europejskiej metamizol w tabletkach jest dostępny tylko na receptę.
Jak duże jest ryzyko? Producent leku - Polpharma (największa polska firma farmaceutyczna) - zapewnia, że znikome. W ulotce wydrukowanej maleńką czcionką ostrzega jednak, że "jak każdy lek, Pyralginum może powodować działania niepożądane. (...) Ze strony układu krwiotwórczego mogą wystąpić: agranulocytoza, (...) uszkodzenie szpiku kończące się śmiercią".
- Według wyliczeń Szwedów prawdopodobieństwo uszkodzenia szpiku wynosi 1 na 5 tysięcy - mówi prof. Gomułka. - To dużo.
- W Stanach Zjednoczonych metamizol jest znany jako "meksykańska aspiryna", a jego sprzedaż jest zakazana - mówi dr Zbigniew Hałat (54 l.), były główny inspektor sanitarny. - W Polsce na ekranach telewizorów widzimy kobietę, która złamała nogę i pyralgina jej pomogła. To jest najbardziej skandaliczna reklama, jaką widziałem. Lekceważenie bólu po złamaniu grozi martwicą tkanek! Taka pacjentka powinna natychmiast zgłosić się do lekarza.
Dania: Profanacja 25 grobów muzułmańskich
Około 25 grobów muzułmańskich zostało sprofanowanych na cmentarzu w Esbjerg, na zachodzie Danii - podała w niedzielę tamtejsza policja.
Akt wandalizmu potępił duński premier Anders Fogh Rasmussen.
Zniszczeń najprawdopodobniej dokonano wieczorem w sobotę lub w niedzielę rano. Sprawcy, których ożsamości policja dotąd nie ustaliła, zniszczyli płyty nagrobne. ( http://wiadomosci.onet.pl/1259308,12,1, ... ,item.html )


Fallaci: "Zachód ulega presji muzułmanów"
W obronie karykatur Mahometa i wolności prasy na Zachodzie oraz przeciwko wejściu Turcji do Unii Europejskiej wystąpiła na łamach prawicowego dziennika "Libero" znana włoska pisarka Oriana Fallaci.
Jej zdaniem, zabójstwo katolickiego księdza w Turcji jest najstraszliwszym epizodem wojny islamu z Zachodem.
Włoska gazeta opublikowała nową wersję wstępu, jaki Fallaci napisała do swego tomu "Apokalipsa" z 2005 roku, który jest pełną pasji filipiką przeciwko islamowi i politykom zachodnim, ulegającym presji świata muzułmańskiego. ( http://wiadomosci.onet.pl/1259203,12,1, ... ,item.html )

Święta wojna w Internecie
Przedruki karykatur proroka Mahometa w prasie europejskiej wywołały szeroką falę sprzeciwu ze strony świata muzułmańskiego. Protesty przeniosły się również do internetu, czego efektem są doniesienia o zmasowanych atakach hakerów z krajów islamskich na witryny internetowe państw zachodnich.

Jak podaje strona Zone-H, dotychczas włamano się na ok. 1 tys. serwerów, głównie w Danii i Izraelu. Informacje o ewentualnych szkodach na razie nie są znane. Witryna ostrzega również przed dalszymi atakami i o dużej konsolidacji hakerów z krajów muzułmańskich, którzy jednoczą się w obliczu „świętej wojny” w sieci. Wśród nich najbardziej wyróżnia się grupa o nazwie IIB (Internet Islamic Brigades), która wykorzystując elektroniczne media, grozi realnymi atakami bombowymi na terytorium Danii. ( http://dobreprogramy.com/index.php?dz=15&n=3376 )
Na stronach Parlamentu Europejskiego dotarłam do:

Rodzice zaginionej w maju 2007 małej wspierają unijny system poszukiwania zaginionych dzieci.

Co roku w Europie znikają bez wieści tysiące dzieci. W czwartek, 10 kwietnia w Parlamencie Europejskim w Brukseli pojawili się Gerry i Kate McCann, rodzice małej Madeleine, która zaginęła w maju 2007 roku, o czym było dość głośno w mediach. Wizyta państwa McCann była wyrazem poparcia dla forsowanej przez posłów koncepcji ogólnoeuropejskiego systemu powiadamiania o zaginionych dzieciach.

Autorzy na razie tylko oświadczenia, posłowie Roberta Angelilli (UEN, IT), Glenys Kinnock (PES, UK), Robert McMillan-Scott, Evelyne Gebhardt (PES, DE) i Diana Wallis (ALDE, UK), domagają się uruchomienia systemu, dzięki któremu będzie można łatwiej odnajdować zaginione dzieci.

Dzięki ogólnounijnej sieci, personalia dziecka wraz jego zdjęciem oraz dodatkowymi informacjami na temat okoliczności zaginięcia trafiałyby natychmiast do mediów, służb granicznych i policyjnych. W planach jest także uruchomienie numeru telefonu informacyjnego wspólnego dla wszystkich krajów członkowskich (116 000). Każdy, kto widział zaginione dziecko, lub wie o miejscu jego pobytu, mógłby w ten sposób poinformować odpowiednie służby.

Podobny system, pod nazwą Amber Alert od 1996 roku działa z powodzeniem w Stanach Zjednoczonych. Od chwili uruchomienia pomógł odnaleźć około cztery tysiące zaginionych dzieci.

Oświadczenie pisemne

Oświadczenie pisemne to nieprzekraczający 200 słów tekst na temat objęty zakresem działalności Unii Europejskiej. Oświadczenia pisemne są drukowane we wszystkich językach urzędowych, rozdawane i wpisywane do rejestru.

Jeśli pod oświadczeniem pisemnym złoży podpis większość posłów do Parlamentu Europejskiego, zostaje ono przekazane Przewodniczącemu, który ogłasza je na posiedzeniu plenarnym. Od momentu ogłoszenia oświadczenie staje się oficjalnym stanowiskiem Parlamentu Europejskiego.
Cytat za Gazetą Prawną:

Na początku naszej przynależności do UE ze świadczeń rodzinnych wypłacanych z krajów Unii korzystało niespełna 12 tys. dzieci. W ubiegłym roku ich liczba wzrosła do blisko 55 tys. Tak wynika z informacji, jakie uzyskaliśmy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Zainteresowanie unijnymi świadczeniami wciąż rośnie, bo coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że ma do nich prawo, a ponadto są o wiele wyższe niż wypłacane w Polsce.

Na przykład, w Wielkiej Brytanii zasiłek rodzinny (child benefit) na jedno dziecko wynosi 18,1 funta tygodniowo, czyli ponad 360 zł miesięcznie. W kraju taki zasiłek wynosi od 48 zł do 68 zł, w zależności od wieku dziecka.

36-krotny wzrost

Od początku naszej przynależności do UE bardzo istotnie zmienił się kierunek, skąd Polacy otrzymują świadczenia rodzinne. Resort pracy wyliczył, że w 2005 roku na 11,6 tys. osób z nich korzystających 5,1 tys. osób otrzymywało je z Niemiec. Natomiast w Wielkiej Brytanii i Irlandii świadczenia takie otrzymało zaledwie 696 osób.

Sytuacja ta zmieniła się diametralnie. W ubiegłym roku z 54,8 tys. świadczeń unijnych prawie 25 tys. wypłaciły Wielka Brytania i Irlandia (odpowiednio 19,2 tys. i 5,7 tys.). W porównaniu z 2005 rokiem liczba świadczeń otrzymanych z tych krajów wzrosła 36-krotnie. W tym czasie liczba świadczeń wypłaconych przez Niemcy wzrosła 2,7-krotnie. W 2007 roku otrzymywało je 13,8 tys. osób.

Inne kraje, które w ubiegłym roku przyznały najwięcej świadczeń polskim dzieciom, to Holandia (4,5 tys.), Norwegia (4,2 tys.) i Austria (2,3 tys.). Najmniej, bo tylko po jednym, wypłaciły Rumunia, Bułgaria i Malta.

W 2008 roku 100 tys. dzieci

Ogromny wzrost zainteresowania świadczeniami rodzinnymi z UE potwierdzają Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej. Jest ich 16 (w każdym województwie jeden) i to one zajmują się potwierdzaniem prawa do świadczeń polskich obywateli pracujących w krajach objętych tzw. koordynacją systemu zabezpieczenia społecznego. Jest to 27 krajów UE, 3 kraje Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcaria.

- W 2004 roku zgłosiły się do nas 34 osoby zainteresowane świadczeniami z krajów UE, w ubiegłym roku 3,4 tys., a w tym roku ich liczba może sięgnąć 9 tys. - mówi Izabela Cyl-Żółkiewicz, kierownik w ROPS w Toruniu.
Tłumaczy, że pracujący za granicą Polacy coraz częściej uświadamiają sobie, że mając dzieci w Polsce, mogą korzystać z zagranicznych świadczeń, a te są zdecydowanie wyższe.

- Zasiłek rodzinny w Niemczech wynosi miesięcznie 154 euro, w Irlandii 160 euro, a Wielkiej Brytanii 18,1 funta tygodniowo. U nas najwyższy zasiłek przysługujący na najstarsze dziecko wynosi 68 zł miesięcznie - podkreśla Izabela Cyl-Żółkiewicz.

Podobnie wzrosło zainteresowanie świadczeniami z krajów UE w pozostałych ROPS. W Krakowie liczba wysłanych do innych krajów UE formularzy (tzw. formularzy E-400), koniecznych do uzyskania przez Polaków świadczeń z krajów UE, wzrosła z około 150 w 2004 roku do około 12,4 tys. w 2007 roku.

- Tylko w ciągu trzech miesięcy tego roku wydaliśmy ich 4,5 tys. - mówi Beata Trybocka, dyrektor ROPS Krakowie.
W Opolu tamtejszy ROPS może wydać w tym roku około 10 tys. formularzy, a ośrodek w Rzeszowie około 5 tys.

Uwzględniając szacunki ROPS i dynamikę wzrostu zainteresowania świadczeniami w latach 2005-2007, można się spodziewać, że liczba osób, które w tym roku skorzystają ze świadczeń rodzinnych wypłacanych przez kraje UE, wyniesie około 100 tys. Jeśli każda z nich otrzyma około 100 euro miesięcznie (350 zł), tj. 4,2 tys. zł rocznie, to łączny transfer środków, jakie otrzymają, wyniesie 420 mln zł. Dla porównania z polskiego systemu świadczeń rodzinnych na pomoc dzieciom budżet wydaje rocznie około 10 mld zł.
Obecnie, "jeśli potrzebuje tego firma" szef może nas zmusić do ośmiu godzin pracy extra. Wszystko wygląda na to, że od przyszłego będzie to nawet 25 godzin, a więc tygodniowo w pracy będziemy mogli spędzić nawet 65 godzin - pisze "Polska". Na wprowadzenie nowego prawa zgodziły się już rządy wszystkich krajów Unii.
Obecnie podstawowy czas pracy w większości państw UE wynosi 40 godzin tygodniowo. Ale gdy wymaga tego firma, bo np., tak jak w branży budowlanej, gonią ją terminy, można go wydłużyć jeszcze o osiem godzin. Unia Europejska chce jednak od przyszłego roku wydłużyć dopuszczalny tygodniowy czas pracy w krajach członkowskich z 48 do 65 godzin.

Nowe dyrektywy dają możliwość wydłużenia czasu pracy w jednym tygodniu, ale równocześnie zobowiązują pracodawcę do zmniejszenia poniżej 40 godzin w kolejnym lub udzielenia zatrudnionemu dni wolnych.

Podstawowy obecnie obowiązujący przepis pozostaje bowiem bez zmian - pracownik bez dopłaty za nadgodziny może pracować tylko 160 godzin w miesiącu (cztery tygodnie średnio po 40 godzin).

Kto i ile?

Dziś dopuszczalny czas pracy we wszystkich krajach Unii, czyli także w Polsce, nie może przekroczyć 48 godzin tygodniowo. Jeśli jest dłuższy, a podwładny nie wyraził zgody na pracę po godzinach, to inspekcja pracy traktuje pracodawcę jak przestępcę i nakłada na niego 2 tys. zł kary. Natomiast dla pracodawców recydywistów, którzy permanentnie wykorzystują pracowników, prawo przewiduje nawet 30 tys. zł kary.

Obecnie minimalny czas pracy w Europie wynosi 40 godzin tygodniowo. Jednak Holendrzy pracują 38 godz. w tygodniu, a Brytyjczycy 39,5 godz. Zaś 35-godzinny czas pracy Francuzów, jest właściwie fikcją, bo i tak większość pracowników bierze nadgodziny. Prezydent Nicolas Sarkozy zapowiada, że usunie martwy przepis.

Polska ma jak na razie bardzo złe doświadczenia z unijnym prawem o czasie pracy. Klauzula wydłużająca czas pracy powyżej 48 godzin (tzw. opt-out) już obowiązuje od 1 stycznia. Dotyczy tylko lekarzy. Wielu z nich w zamian za zgodę w nagłych wypadkach na dłuższą pracę zażądało podwyżek pensji nieraz o kilka tysięcy złotych miesięcznie.

mkg/sk
Internet i telefon prosto z satelity

Z początkiem nowego roku rusza w Polsce usługa umożliwiająca stały dostęp do internetu w domu lub w biurze. W ramach zryczałtowanego abonamentu użytkownik będzie mógł także korzystać z sieciowej telefonii VoIP oraz filmów i programów telewizyjnych.

Usługa o nazwie AstraConnect2 składa się ze stałego, dwukierunkowego szerokopasmowego łącza satelitarnego i stanowi uzupełnienie istniejących szerokopasmowych usług naziemnych, zwłaszcza w trudniej dostępnych regionach wiejskich, gdzie inne rodzaje dostępu (DSL, sieci kablowe) są niemożliwe do realizacji.

Jak mówi, powołując się na dane Urzędu Kontroli Telekomunikacji, Krzysztof Surgowt, prezes zarządu spółki Astra Polska, w naszym kraju dwa miliony gospodarstw będzie zawsze pozbawionych dostępu do sieci (głównie z rejonów górzystych, położonych z dala od miast i wsi, o małej gęstości zaludnienia). Ten stan rzeczy jest w stanie zmienić w Polsce i w każdym innym kraju zastosowanie łącza satelitarnego, dzięki któremu dostęp do internetu uzyskuje każdy, kto tylko się na nie zdecyduje.

Usługa będzie realizowana w trzech pakietach, do wyboru, z parametrami przesyłu sygnału 256/64 kbit/s, 512/96 kbit/s i 1024/128 kbit/s. Pobierane dane nie będą ograniczone limitem. Użytkownik będzie musiał zakupić jednorazowo sprzęt do dwukierunkowego odbioru sygnałów (antena, konwerter, modem). Jego cena nie jest jeszcze znana, ale jak informuje dr Peter Scheler, wiceprezes Astry SES, właściciela platformy realizującej usługę, powinna być zbliżona do tej, jaka jest w Niemczech, gdzie AstraConnect2 działa już od kwietnia tego roku. Niemieccy abonenci płacą jednorazowo za sprzęt niewiele ponad 300 euro, a najniższy abonament z darmową telefonią VoiP to koszt rzędu 25 euro miesięcznie.

Usługa Connect2 jest obecnie wprowadzana także w Austrii, Szwajcarii i Irlandii. Docelowo satelitarny internet szerokopasmowy dla użytkowników indywidualnych, niezależnie od tego, na jakich terenach zamieszkują, będzie oferowany wszystkim mieszkańcom Europy. W Polsce obecnie - wg. danych GUS - do internetu ma dostęp 41 proc. gospodarstw domowych, z czego tylko 1/3 to dostęp szerokopasmowy, co sytuuje nas w tej dziedzinie na ostatnich miejscach pośród krajów Unii Europejskiej.

- Proponujemy odbiorcom indywidualnym pionierskie rozwiązanie w dziedzinie telekomunikacji, dające wysoką jakość sygnału, dwukierunkową łączność wraz z bezpłatną telefonią i możliwością włączenia do niej odbioru programów telewizyjnych. Obecnie w satelity Astra wycelowanych jest w Polsce 1,5 mln domowych anten telewizyjnych, które mogą ściągać ok. 400 niekodowanych programów - mówi Krzysztof Surgowt.

Źródło informacji: Nauka w Polsce. Serwis PAP
U nas o tym cicho, ale w Wietnamie aż huczy: w Polsce przyjmują do legalnej pracy. Powtarzaną od miesięcy na ulicach Hanoi plotkę wczoraj oficjalnie potwierdził wietnamski rząd. Setki pracowników budowlanych ma już kontrakty i zaczyna pakować walizki - pisze "Dziennik".

"Warunki oferowane przez Polskę są takie: około 660 dol. miesięcznie na rękę, wyżywienie i transport plus bilet lotniczy w jedną stronę" - zachęca cytowany przez portal internetowy Vietnam Net dyrektor urzędu ds. pracy za granicą Wietnamu Nguyen Ngoc Quynh. Twierdzi, że polskie firmy szukają przede wszystkim spawaczy, elektryków i niewykwalifikowanych robotników.

Są już pierwsi chętni. Hoang Van Hung, dyrektor prywatnej agencji pośrednictwa pracy, ujawnia, że znalazł zatrudnienie na polskich budowach dla przeszło stu wietnamskich robotników. Mają się pojawić w naszym kraju za 2 - 3 miesiące. Wiceminister pracy Kazimierz Kuberski tłumaczy "Dziennikowi": "Wietnamczycy nie mają jakichś szczególnych ułatwień w podejmowaniu pracy w naszym kraju. Ale jeśli firma nie znajdzie na dane stanowisko pracownika ani z Polski, ani z któregoś z krajów Unii Europejskiej, ma prawo legalnie zatrudnić kandydata z Wietnamu. I tak właśnie się dzieje".

Tymczasem samo Mazowsze potrzebuje około 100 tys. chętnych do pracy w budownictwie. "W skali kraju ta liczba jest wielokrotnie większa" - dodaje Kuberski. Jego zdaniem polscy deweloperzy nie mogą znaleźć chętnych do zajęć na budowach wśród rodzimych pracowników, bo ci wyjechali do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Norwegii. Lukę mieli wypełnić Ukraińcy: rząd kilka miesięcy temu uruchomił dla nich program wiz umożliwiający legalną pracę przez 3 miesiące. Teraz okres ten ma zostać wydłużony do 6 miesięcy. Ale program nie spełnił zadania - skorzystało z niego zaledwie kilka tysięcy Ukraińców, bo nasi wschodni sąsiedzi wolą pracować za większe pieniądze we Włoszech, Portugalii czy Hiszpanii.

"W tej sytuacji nie ma wyboru: chętnych do pracy trzeba szukać w dalszych regionach świata" - przyznaje minister Kuberski. "Brak robotników budowlanych jest tak dotkliwy, że dobry spawacz w Warszawie może zarobić nawet 10 tys. zł miesięcznie" - zapewnia dyrektor mazowieckiego urzędu pracy Tadeusz Zając. Wietnamczycy chcą o wiele mniej: robotnikowi wystarczą 3 dol. na godzinę.

Poprzedni polski rząd prowadził już wstępne rozmowy z Hanoi w sprawie pracowników. Zawarto umowę o readmisji, dzięki której będzie można odesłać Wietnamczyków, którzy przekroczyliby termin przyznanej wizy. Na razie będą mogli u nas pracować przez rok. Jeśli się sprawdzą, okres ten może zostać przedłużony na kolejne lata.

Polskie władze szacują, że dziś w Polsce mieszka nielegalnie około 30 tys. Wietnamczyków. Do tej pory zajmowali się jednak niemal wyłącznie handlem i usługami gastronomicznymi. "Są pracowici, dokładni, mają niewielkie wymagania i łatwo się asymilują" - tłumaczy Kuberski. Następni mają być Chińczycy. W kwietniu przyszłego roku pojawi się ok. 7 tys. chińskich robotników zatrudnionych przy wznoszeniu stadionów na Euro 2012. Ale to tylko forpoczta. Gdy budowa obiektów sportowych na przyszłoroczną Olimpiadę w Pekinie zostanie zakończona, setki tysięcy chińskich robotników pozostaną bez pracy. Wyjazd do Polski będzie dla nich idealnym rozwiązaniem. Jest tylko jeden problem: do tej pory Chińska Republika Ludowa nie zawarła z naszym krajem umowy o readmisji.

Przykład Wietnamu i Chin zachęca coraz więcej państw azjatyckich. List z prośbą o ułatwienia w przyjmowaniu pracowników do Polski wysłał do Ministerstwa Pracy ambasador Pakistanu. Są tym też zainteresowane Filipiny, Bangladesz i Indie - informuje "Dziennik".

Źródło informacji: PAP/Dziennik
Dawno nic śmiesznego nie było :)) tutaj mam pytanie czy wiecie co to jest "run na miasto" bo ja chyba jakiś ograniczony mało światowy jestem. nasz ulubieniec znów wykazał się przeglądem wiedzy i pieknie zdiagnozował sytuację na słupskim rynku pracy :)) marnuje się tam taki talent...

za slupsk.pl:

"Mimo zimy, systematycznie spada poziom bezrobocia w Regionie Słupskim, co jest zjawiskiem do tej pory niespotykanym. Na koniec listopada 2006 roku wynosił on 13,1 % i ciągle spadał. W rzeczonym okresie w PUP w Słupsku zarejestrowanych było 5717 osób z miasta, w grudniu liczba ta spadła do 5649 osób, czyli w procentach zeszła poniżej 13. Na ogół w czasie zimy szeregi bezrobotnych zasilali tzw. pracownicy sezonowi, którzy w okresie turystycznym znajdowali zatrudnienie w punktach gastronomicznych, handlowych i usługowych oraz w pensjonatach i ośrodkach wczasowych. Obecna tendencja spadkowa stopy bezrobocia w dużej mierze spowodowana jest wyjazdami zarobkowymi do krajów Unii Europejskiej, przede wszystkim do Anglii, ale nieprawdą jest twierdzenie, że tylko tym. Podobnie, jak w całej Polsce –także i w naszym regionie widać duże ożywienie gospodarcze. Do tej pory jednak sytuacja w kraju nie przekładała się wprost na Pomorze Środkowe: tu dominują przede wszystkim tereny rolnicze, na których dominowały, zlikwidowane na początku lat 90-tych minionego wieku, Państwowe Gospodarstwa Rolne. Wraz z nimi zlikwidowano jednak dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Ludzie, którzy je zajmowali, w przeważającej mierze zasilili szeregi bezrobotnych. Rozpoczął się ich run na miasto Słupsk, bo tu była jeszcze szansa na znalezienie jakiejkolwiek pracy. Dlatego, począwszy od lat 90-tych liczba bezrobotnych systematycznie rosła. Dołączali do nich byli pracownicy likwidowanych w miarę upływu lat, wielkich niegdyś słupskich zakładów pracy, takich jak ALKA, SEZAMOR, FAMAROL itp. Dla przykładu: w istniejącej niegdyś w Słupsku (przed reorganizacją PKP) Dyrekcji Rejonowej Kolei Państwowych, w samym mieście pracowało ok. 3000 ludzi (ogółem ok. 5000, ze Sławnem, Lęborkiem, Bytowem, Miastkiem i Człuchowem). Dzisiaj pracuje ok. trzydziestu... Pod koniec roku 2002 liczba osób w wieku produkcyjnym, pozostających bez pracy przekraczała 24 % populacji. Dużą rolę w ostatnim czasie zaczęła odgrywać Słupska Specjalna Strefa Ekonomiczna, która swoim zasięgiem obejmuje tereny w mieście i najbliższej okolicy oraz Koszalin i Debrzno. W samym Słupsku zatrudnienie w niej znalazło blisko 1500 osób (dane PARR z końca września 2006 roku, uaktualnienie ma nastąpić po 10 stycznia br.). Samorząd, jako osoba prawna nie może budować fabryk czy tworzyć nowych zakładów pracy, które nie służą gospodarce komunalnej. Może jednak stymulować rozwój gospodarczy poprzez różnego rodzaju preferencje czy ulgi podatkowe. Tak się dzieje np. w przypadku firm, które znalazły się w przejściowej, trudnej sytuacji finansowej. Wtedy Prezydent Miasta może umorzyć im należności z tytułu podatku od nieruchomości lub rozłożyć je na raty, do czasu, kiedy kondycja przedsiębiorstwa się poprawi. Jest to czasami krytycznie odbierane przez część społeczeństwa, ale łatwo jest doprowadzić do ruiny mającą chwilowe trudności firmę i tym samym pozbawić pracy kilkadziesiąt czy kilkaset osób. W tym przypadku nie chodzi może o tworzenie nowych miejsc pracy, ale o utrzymanie istniejących. Taki jest główny sens stosowanych ulg, zwolnień podatkowych czy rozkładania należności na raty.
Tym niemniej ciągle jeszcze bez pracy pozostaje w Słupsku ponad 5 i pół tysiąca osób Wiele z nich nie ma żadnych kwalifikacji. Mają małe szanse na to, by gdzieś znaleźć stałą pracę i to do nich przede wszystkim skierowane są oferty, jakie proponuje Powiatowy Urząd Pracy w Słupsku, zamieszczone w poprzedniej informacji.

Marek Sosnowski
Specjalista BPiIE

Na fot.: W ostatnich latach Słupsk znacząco zmienił swoje oblicze.
fot. M. Sosnowski"


natomiast udział w międzynarodowych festiwalach nie jest niczym szczególnym - Tęcza organizuje od kilku lat różne międzynarodowe imprezy teatralne /ostatnia to Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Krajów Unii Europejskiej EUROFEST 2006/ a tak to już jest w tej branży że jak ty kogoś zapraszasz to potem oni Ciebie też zaproszą.

ale Pakistan i Iran nie są w Unii Europejskiej
co do tych nagród to nie byłbym taki przekonany - na stronie Tęczy /nota bene odświeżonej z okazji 60-lecia/ jako ostatnie ważne wyróżnienie wymienia się:

"nagrodę za animację za spektakl "Złote serce" w reżyserii Małgorzaty Kamińskiej - Sobczyk przyznaną przez katowicki oddział ZASP na I Festiwalu Teatrów Lalek "Katowice - Dzieciom" w 2002r."

natomiast jedyny międzynarodowy laur o jakim TL Tęcza wspomina w swej notce biograficznej to:
"Grand Prix na VII Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek w Zagrzebiu w 1974r. za spektakl "Od Polski śpiewanie" w reżyserii Zofii Miklińskiej,"

natomiast udział w międzynarodowych festiwalach nie jest niczym szczególnym - Tęcza organizuje od kilku lat różne międzynarodowe imprezy teatralne /ostatnia to Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Krajów Unii Europejskiej EUROFEST 2006/ a tak to już jest w tej branży że jak ty kogoś zapraszasz to potem oni Ciebie też zaproszą.

Natomiast osobiście do pani Kamińskiej nic nie mam a sam TL Tęcza pozostaje mi obojętny - nie jestem ich targetem
"dostrzegam poglądy lpru na forum" - a ja dostrzegam powtarzanie kalki np. z Wybiórczej, że tylko LPR wątpi w sukces trwania rozbudowanej Unii Europejskiej. Jest dużo więcej środowisk, które twierdzą, że po wykorzystaniu środków w programach przeznaczonych tylko dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej (co można traktować jako swoisty plan Marshala) pozostaniemy zakładnikami socjalistów europejskich. Czy mamy jednak inne wyjście? NAFTA?
No widzisz Radzi coś się zaczęło dziać, grunt to pozytywne nastawienie....

A tu artykuł z Rzepy:

Maleją szanse na zakaz handlu w niedziele

Ministerstwo Pracy prawdopodobnie nie zaopiniuje pozytywnie poselskiego projektu ustawy o zakazie handlu w niedzielę

Zbyt dużo osób straciłoby pracę - ok. 70 tys. Zasiłki dla nowych bezrobotnych sięgnęłyby pół miliarda złotych.

- Stanowisko rządu nie jest jeszcze gotowe, w Ministerstwie Pracy przygotowujemy jego projekt - mówi podsekretarz stanu Elżbieta Rafalska. Przy okazji resort zdementował prasowe doniesienia o wysyłaniu do mniejszych sklepów ankieterów z pytaniami, co sądzą o zakazie handlu w niedzielę. - Taki pomysł być może pojawił się na etapie wstępnych rozmów, ale absolutnie niczego takiego nie planujemy i nie planowaliśmy - powiedziała "Rz" Elżbieta Rafalska.

Projekt ustawy o zmianie kodeksu pracy budzi niesłychane emocje. Złożyła go grupa posłów LPR. Poza zakazem niedzielnej pracy dla wielu grup zawodowych, jak weterynarze czy nauczyciele, wprowadziłby także zakaz handlu dla placówek zatrudniających powyżej pięciu pracowników. Uderza zatem głównie w sieci handlowe, a premiuje małe sklepy.

Prof. Auleytner: odrzucić!
Wczoraj w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej odbyła się debata w sprawie stanowiska wobec projektu. Jej uczestnicy otrzymali jedną z opinii prawnych do projektu ustawy autorstwa prof. Juliana Auleytnera z Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej. Przywołał on choćby przykład Radomia, który z ograniczeń handlu w niedzielę się wycofał z obawy o powstrzymanie inwestycji w mieście. Prof. Auleytner zasugerował jednoznacznie wycofanie projektu.

- Z naszych danych wynika, że zakaz handlu w niedzielę może doprowadzić do zwolnienia nawet 50 - 70 tys. osób. Spowoduje też wzrost wydatków na zasiłki dla bezrobotnych o 590 mln zł rocznie, spowoduje spadek wpływów budżetowych oraz mniejsze wpływy do funduszu pracy czy gwarantowanych świadczeń pracowniczych od 540 nawet do 760 mln zł rocznie - dodaje Elżbieta Rafalska.

- Nie wierzę w straty handlowców. Wystarczy przyjrzeć się, jak wyglądają wpływy podatkowe od dużych sieci handlowych - mimo gwałtownego wzrostu obrotów w zasadzie są ciągle na takim samym poziomie - przekonuje Jan Rakowski, prezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej.

Dajmy Polakom odpocząć
Przeciwnicy ripostowali. - Zakaz przełoży się na mniejsze wpływy do budżetu. Jesteśmy krajem, który ciągle się rozwija i nie możemy sobie na podobne zakazy pozwolić - przekonuje Jacek Fundowicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Także organizacje zrzeszające kupców prezentowały różne stanowiska. - Popieramy ograniczenia w handlu w niedzielę. Spośród 25 krajów UE występują one w różnym zakresie w 19. Możliwość wprowadzenia takiego zakazu wynika też z szeregu orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości - mówi Małgorzata Więch, prezes Unii Polskich Sieci Detalicznych. Dodała, że ostatnio politycy dużo mówią o potrzebie lansowania polityki prorodzinnej, a nic za tym nie idzie. - Dajmy Polakom odpocząć. Zresztą nie wierzę w szacunki możliwej liczby zwolnionych. My ciągle szukamy nowych pracowników - dodaje.

- Zwolnień nie będzie, do wielu sklepów dzisiaj pracowników brakuje - przekonywał Alfred Bujara z NSZZ "Solidarność". - Zakaz uderzy w sektor gospodarki, który w sporej części odpowiada za wzrost gospodarczy. Jak zaczniemy powstrzymywać popyt, daleko nie zajdziemy - uważa Andrzej Faliński, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Piotr Mazurkiewicz
Sytacja jaką mamy dzisiaj nie jest niczym nowym i była łatwo do przewidzenia.
Podniecamy się tym ze tylu to a tylu naszych pojechało zarabiać pieniądze do starych krajów UE.
Prawda jest taka ze z takim zjawiskiem miano juz do czynienia kiedy do Unii wstepowała Grecja,Hiszpania czy Portugalia.
Prasa nasza i zagraniczna przedstawia apokaliptyczne wizje napływu Polaków do innych krajów czy bankrucji naszego ZUS-u bo nie bedzie młodych którzy na starych będą płacić.
Jest to tylko gadanie dla gadania a nie jakies prawdziwe przemyślenie.
W takiej GB żyje i pracuje kilkaset tysiecy Greków ,tyle samo Hiszpanów czy Portugalczyków i nikt nie widzi problemu,ale tylko dlatego ze ten problem się juz przedawnił.
Widać teraz Polaków ,ale za parę lat ci którzy już tam pozostana zaasymilują się na tyle, że przez rozdimych angoli będą uważani za swoich-wtedy być moze do UE wejdzie np Ukraina i powstanie problem z nimi.
Jednak ja byłbym spokojny bo gospodarka kraju takiego jak Wielka Brytania jest w stanie spokojnie pomiescić wszystkich chętnych,tym bardziej ze społeczeństwa zachodu szybko się starzeją.
Z punktu widzenia decydentów z Londynu czy Rzymu taki Polak jest lepszy jak np Marokańczyk-bo jest bliski kulturowo i raczej nie będzie sprawiał problemów bawiąc się w terrorystę ,po za tym większość z nich po roku cz dwóch wraca do kraju.
Natomiast co do wyludniania się Polski to też nie trzeba się zbytnio martwić -nie wyludniła się Grecja i Portugalia -nie wyludniły się Włochy w ubiegłym stuleciu to i my się nie wyludnimi-a jest pewnym to ze za kilka lat emigacja zarobkowa zacznie napływac do nas i na naszych emerytów będą pracowac Ukraińcy,Białorusini,Gruzini czy Kazachowie a kto wie czy nie Chińczycy i cała masa innych nacji -wtedy bedziemy mieli problemy innej natury.

Polacy budują dobrobyt Anglii

Każdego dnia z Polski wyjeżdża kilkuset doskonale wykształconych specjalistów! Swe talenty i wiedzę, zdobytą ciężką pracą w kraju, oddają Brytyjczykom. Za to otrzymują nie tylko dobre wynagrodzenie, ale i uznanie Wyspiarzy.

Nie bez powodu - pisze dzisiejszy "Fakt". Dzięki otwarciu się Wielkiej Brytanii na pracowników m.in. z Polski angielska gospodarka przegania pozostałe kraje dawnej Unii Europejskiej.

- Tylko przez pierwszych kilka miesięcy Polacy wypracowali ponad pół miliona funtów. Niemal wszystkie te pieniądze pozostały w Anglii, gdzie mieszkają, chodzą na zakupy i do kawiarni - mówi Andrzej Sadowski, ekonomista c Centrum im. Adama Smitha. Podkreśla, że obecnie nie można nawet ocenić wkładu naszych rodaków w rozwój gospodarczy na Wyspach
Przez dwa naszej obecności w UE Polskę opuściły dwa miliony ludzi. To tak, jakby wyjechali wszyscy mieszkańcy Warszawy i okolic.

- Każda decyzja o wyjeździe jest pełna dramatyzmu i desperacji. Nawet najlepszy chleb na obczyźnie ma gorzki posmak. Mimo to lekarze wyjeżdżają, bo na Zachodzie można utrzymać rodzinę oraz znaleźć czas na dokształcanie i odpoczynek - tłumaczy prof. Leon Drobnik, ordynator poznańskiej Kliniki Anestezjologii.

W kraju zaczyna brakować lekarzy niektórych specjalności, pielęgniarek. A jak tak dalej pójdzie, trudno będzie znaleźć informatyków, bankierów, czy menedżerów - ostrzega "Fakt".

Pracować w Polsce czy za granicą?

Mira Wszelaka, "Puls Biznesu"

Nie wiadomo, czy to powód do radości, czy raczej do niepokoju. Coraz większa liczba polskich obywateli udaje się za pracą do krajów, które bez ograniczeń otworzyły rynki pracy. Największym zainteresowaniem cieszą się oczywiście Wielka Brytania i Irlandia, choć ostatnio wzrosła też popularność Szwecji, do której wyjeżdżają głównie mieszkańcy Polski Północnej. Mimo oporu związków zawodowych kolejne kraje, jak choćby Francja, otwierają poszczególne sektory. Do otwierania swoich rynków pracy namawia opornych Bruksela.

W specjalnym raporcie Komisja Europejska rekomenduje państwom dokładne przeanalizowanie, czy utrzymywanie restrykcji jest konieczne, w świetle sytuacji ich rynków pracy. Bruksela podkreśla, że trzy kraje, które zdecydowały się na otwarcie, odnotowały duży wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost poziomu zatrudnienia. Pracownicy z nowych krajów członkowskich pomogli tam w zaspokojeniu potrzeb rynku pracy i przyczynili się do osiągnięcia lepszych wyników gospodarczych.

Trudno mówić o konkretnych liczbach, ale np. swój wysoki wzrost gospodarczy (4,6 proc. PKB) Irlandia osiągnęła dzięki wzrostowi popytu wewnętrznego, który należy przypisać m.in. przekraczającej już 3 proc. populacji zamieszkujących tam Polaków. W pozostałych krajach, które nie zdecydowały się na otwarcie swych rynków KE dostrzegła m.in. wyższy poziom pracy w szarej strefie. Pamiętajmy, że gospodarka to przede wszystkim ludzie. To ci najbardziej aktywni, którzy nie znaleźli miejsca w kraju, zdecydowali się na wyjazd. Otwarcie granic dla obywateli ze Wschodu niczego nie rozwiąże. Ukraińcy czy Białorusini będą bowiem tak samo dyskryminowani przez państwo. Jedynym rozwiązaniem jest radykalne zmiejszenie akcyzy na pracę w postaci jej kosztów - podkreśla Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.


Okazuje się że jednak Polacy to nie tylko lenie i złodzieje okradający swych wspaniałomyslnych pracodwaców w kraju ( jak to stwierdził jeden z forumowiczów w innym temacie na forum) ale też i doskonali ,cenieni pracownicy którzy za dobrą płacę odpłacają dobrą pracą.
Coś się boję że za parę miesięcy nie będzie kim obsadzać nowych lumpeksów !

Jeżeli chodzi o prawo polskie, to przywóz broni i amunicji zakupionych w Szwajcarii, która nie jest członkiem Unii Europejskiej, wymaga uprzedniego wydania zaświadczenia przez polskiego konsula urzędującego w tym kraju.
Hmm... Czy mógłbyś napisać jak to się ma do krajów będących członkami UE?


Czy fakt, że Policja wydając EKB nie wypełnia rubryk na ostatniej stronie, określających oganiczenia lub zakazy wwożenia konkretnych jednostek broni do konkretnych krajów Unii, nie jest przypadkiem naruszeniem przez Policje nałożonych na nią prawnie obowiązków?

Ja tu nie widze naruszenia. Jezeli ta bron w jakims kraju nie podpada pod prawo np. tzw."wojenne" (nie znam polskiego okreslenia), to nie ma powodu ograniczac standartowych typow broni sportowej lub mysliwskiej.

Ja sie nie spotkalem z takim ograniczeniem poza jednym przykladem AR15 - gdzie byl zakaz stosowania magazynka powyzej 3 naboi.
Taka ciekawostka
Zaczęłą mnie nurtować sprawa Europejskiej Karty Broni i broni do ochrony osobistej. Dlatego chciałem rzucić pod dyskusje dwa tematy:

1. Na jakiej podstawie Policja może nie wydać EKB osobie posiadającej wyłącznie pozwolenie na broń palną bojową w celu ochrony osobistej i nie wpisać w EKB tej broni? Moim zdaniem nie może odmówić wydania EKB.
2. Czy osoba posiadająca broń zarejestrowaną w celu ochrony osobistej, przy czym broń ta jest wpisana do EKB, może wyjechać z nią na zawody strzeleckie w innym kraju Unii? Zakładamy, że kraj ten dopuszcza pistolety, a właściciel przewozi tą broń w sposób zgodny z przepisami danego kraju odnośnie broni uzywanej do sportu. Moim zdaniem może.

I jeszcze mały cymesik:

Czy fakt, że Policja wydając EKB nie wypełnia rubryk na ostatniej stronie, określających oganiczenia lub zakazy wwożenia konkretnych jednostek broni do konkretnych krajów Unii, nie jest przypadkiem naruszeniem przez Policje nałożonych na nią prawnie obowiązków?

Na mojego nosa nie to jak się zdaje podstawa prawna ktorą stosują Pani Lucyna P, Pan Klaudiusz B i inni łamiąc ustawę i dyrektywę w sprawie broni. Czy istnieją akty normatywne precyzyjnie regulujące "miejsce i zakres wyznaczone do dokonywania wpisów przez właściwe władze innych krajów członkowskich Unii Europejskiej"?
Na początku podam parę faktów dających powody do radości:
1. W Polsce dolny limit koncejonowania broni to 17 J (tymczasem w Niemczech - 7,5 J, a w Czechach i na Słowacji - 7,5 lub 15 J).
2. W niektórych krajach (np. w Wielkiej Brytanii) bez promesy nie można mieć nawet miotacza gazu, o bardziej wyrafinowanych rzeczach nawet nie wspominając...
3. Istnieje pewien paradoks: w Polsce broń krótka 22 LR jest na promesę, a broń pneumatyczna o podobnej skuteczności (a czasem nawet większej - jeśli załadujemy śrutem stalowym albo hollow pointem) - wystarczy zarejestrować. Rejestracja to też formalność, ale - w przeciwieństwie do wydawania promes - nie daje okazji do odmownych decyzji uznaniowych.
4. W Polsce mamy "uwolnioną" broń CP. Tymczasem np. w Czechach rewolwery CP trzeba rejestrować, a w Belgii z CP można kupić tylko jednostrzałowce.

Jak na kraj, który jeszcze 20 lat temu nosił nazwę PRL - nie jest źle.

Ale nie jest też dobrze, bo np. uzyskać promesę w Polsce a np. w Czechach to dwie różne sprawy. Poza tym nie mam danych z innych krajów Unii, takich jak Litwa, Francja, Słowenia, Hiszpania, Węgry, Szwecja czy Finlandia.

I tu mam pytanie:

Czy ktoś na forum orientuje się jakie są przepisy dotyczące zakupu broni w tych krajach, z których nie mam danych? Chodzi mi głównie o przepisy dotyczące sprzedaży broni krótkiej, sportowej, średnioenergetycznej (Ek = 30 - 60 J) oraz broni gazowej. Czy sądzicie, że pod tym względem Polska jest krajem restrykcyjnym, czy liberalnym (np. na tle Francji, Węgier i krajów Skandynawskich) ?

Za wszelkie opinie, linki i informacje będę bardzo wdzięczny.

Pozdrawiam wszystkich:-)

M.
Witam

Czy ktoś z kolegów forumowiczów zetknął się z sytuacją zakupu broni do celów myśliwskich w Wielkiej Brytanii? Niby to powinno wyglądać podobnie jak w przypadku innych krajów Unii, ale sprzedawca mi coś wspominał, że on musi wystąpić do jakiegoś ichniego urzędu o UK export licence i to może trwać do 6 tygodnii. Druga sprawa, że tej bronii, którą jestem zainteresowany nie ma na stanie i czas oczekiwania, to jakieś 30 tygodni (!). W związku z tym czy wycieczka tam się wydaje celowa? Czy wystarczyłoby wysłać wcześniej listownie Consent Permision? Z drugiej strony w Formularzu Zgody Uprzedniej jest wymagane wpisanie numeru bronii... błędne koło, bo skoro broń jeszcze nie jest wyprodukowana, to jak wpisać jej numer?
Proszę o podpowiedź jak to ugryźć.

Pozdrawiam i dziękuję
Sig


Rosyjska prasa: Polska produkuje "piracką" broń

"Niezawisimaja Gazieta" wymienia Polskę wśród krajów, które produkują poradziecką broń bez licencji.
Dziennik czyni to relacjonując piątkowe wystąpienie wicepremiera Rosji Siergieja Iwanowa, który na posiedzeniu rządowej komisji ds. kontroli eksportu oskarżył niektóre państwa dawnego bloku wschodniego o uprawianie piractwa intelektualnego i nielegalne korzystanie z radzieckich licencji na produkcję broni.

- Nie jest tajemnicą, że broń taka wciąż jest wytwarzana przez szereg krajów wschodnioeuropejskich, należących do NATO i Unii Europejskiej. Jest ona następnie dostarczana na rynki zewnętrzne często po dumpingowych cenach i z nieważnymi licencjami - powiedział Iwanow. Rosyjski wicepremier nie sprecyzował, które państwa ma na myśli.

Oświadczył natomiast, że praktyki te nie tylko podważają konkurencyjność rosyjskich przedsiębiorstw przemysłu obronnego, ale również bezpośrednio szkodzą interesom gospodarczym Rosji.

"Niezawisimaja Gazieta" podkreśla, że z ust urzędnika państwowego tak wysokiej rangi podobne oskarżenia padły po raz pierwszy.

Według dziennika, stronie rosyjskiej chodzi przede wszystkim o "piracką produkcję" automatu Kałasznikowa, licencję na którego wytwarzanie ZSRR przekazał 18 krajom. "Niezawisimaja Gazieta" wyjaśnia, że "dawni sojusznicy i przyjaciele Związku Radzieckiego" produkują prawie milion kałasznikowów rocznie, na czym Rosja traci co roku ok. 2 mld dolarów.

- Na początku ubiegłego roku - na przykład - Polska podpisała kontrakt na eksport 30 tys. AK-47 i AKM do Iraku, nie otrzymując - jak to jest przyjęte w międzynarodowej praktyce - stosownej zgody Rosji - pisze rosyjski dziennik.

"Niezawisimaja Gazieta" zauważa również, że w Polsce produkuje się zestawy artyleryjsko-rakietowe ZU-23-2KG, które praktycznie nie różnią się od rosyjskich małokalibrowych armat.

- Tam też wytwarzane są czołgi PT-91 Twardy, które - w istocie rzeczy - są zmodernizowanymi rosyjskimi T-72. Udoskonalony przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Igła, konstruktorzy i producenci z Rzeczypospolitej prezentują jako polski zestaw rakietowy Osa - dodaje dziennik.

- Sprzedając skonstruowaną w Rosji broń po zaniżonych cenach, piraci nie tylko zajmują niszę Moskwy na rynku broni. Transakcji dokonują obchodząc międzynarodowe normy i przepisy. A to w warunkach wzrostu terroryzmu może mieć zupełnie inne - tragiczne - konsekwencje dla całej społeczności światowej - konstatuje "Niezawisimaja Gazieta".

Wychodzi 2 tys. dolarów z sztukę. Hm, drogo
Czy licencje na produkcje broni nie wygasają po kilkunastu latach
Jeżeli "ktoś wyposażony w immunited" weżmie na poważnie to ,że w większosci krajów Unii prawo dotyczące broni historycznej nie jest restrykcyjne i zezwala na posiadanie bez zezwoleń broni o konstrukcji do 1870 to jestem za.
Mam zamiar licytować na egun.de - odkryłem taką formułę w niektórych aukcjach:

EWB erforderlich! Wichtiger Hinweis! Der private Verkauf zwischen EU-Staaten muss mit dem EU-Formular "EU-Anlage 19" abgewickelt werden. Das Formular gilt nicht für den Verkauf von Munition!

Czy ktoś wie może o co w tym chodzi? Z tego co skumałem to idzie o jakieś (?) zaświadczenie w obrębie krajów Unii Europejskiej (?) - czy jest to jakiś kwit, który wysyłamy sprzedającemu? Skąd to wziąć? A może to po prostu jakaś drętwa formułka i tyle?

BARDZO PROSZĘ O POMOC I JAK NAJSZYBSZĄ ODPOWIEDŹ - strasznie zależy mi na czasie. Z góry dziękuję za pomoc.
Moim skromnym zdaniem, a obserwuje już od roku e-gun (prawie codziennie - chciałem kupić pistolet Steyr LP) większość pojawiających się FWB300 nie wymaga posiadania EWB (informuje o tym zapis w opisie na samym dole w kolorze niebieskim "Altersnachweis erforderlich!"). Jeżeli jest wymagane EWB to wtedy jest zapis EWB.
Jedyne co należy zwrócić uwagę to czy sprzedawca wysyła zakup za granicę - o tym informuje zapis :
"Versand: Käufer trägt Versandspesen, KEIN internationaler Versand (NO international shipping)" - ten nie wysyła za granicę
Versand: Käufer trägt Versandspesen, Versand innerhalb der EU (EU wide shipping) - ten wysyła tylko do krajów w Unii Europejskiej.
Często widziałem FWB 300 S - to jeden z naczęściej pojawiających się karabinków.
W tej chwili jest 6 szt. z ofertą wysyłki za granicę.






Ceny wylicytowane z tego co pamiętam dochodzą do max 200 EUR (ale można wylicytować taniej). Moja rada to przy licytowaniu należy podać max cenę za jaką należy kupić i czekać, aż ktoś przebije (egun poinformuje o tym na e-maila). Jeżeli nikt nie przebije to kupujesz nawet być może za cene niższą niż podałeś, gdyż zależy to od oferty jaką przebiłeś. Dział tam tzw agent licytacji, a polega to w uproszczeniu na czymś takim:
oferent 1 dał 100 EUR ty przebijasz na 150, ale cena min dla następnego oferenta pokazuje się na 101. Jezeli następny oferent da 110 agent za ciebie przebije do 111 i czeka na na dalszą licytację. Jeżeli nikt nie zalicytuje wyżej niż 150, to kupiłeś za 111 mimo że podałeś 150. Dlatego można to zaobserwować w historii licytacji - przebijenie się częste ofert o tej samej godz. min i sek.

Udanych zakupów.


Przy zakupie w krajach unii - niepłacenie 22% VATu. W UK czy w Niemczech jest kilka procent niższy niż u nas.


A od kiedy to jest przemyt - to się nazywa wolny rynek.

Wiele firm importujących towary z USA czy Chin otworzyło filie w innych krajach UE ponieważ tam stawki celne i VAT są niższe. importują towary z USA lub Chin do swojej filii np we Francji a stamtąd przywożą towary do Polski. Do Skarbu państwa nie trafia ani złotówka z Cła, Vatu czy innych podatków.
Wszystko zgodnie z prawem
Kupowanie w UE to nie przemyt nawet jeśli VAT jest niższy.
Jeśli mi jako klientowi opłaca się kupić towar w UE i opłacić przesyłkę do Polski i mam jeszcze ten towar 30% taniej niż kupiony w kraju to to znaczy że ktoś tu zdziera klientów albo nie wie gdzie kupować.
Inną sprawą jest ew. kwestia gwarancji ale tą kwestię kupujący musi już sam rozważyć.

Przemytem jest tylko przewiezienie towarów spoza krajów UE bez opłacenia należnych podatków w danym kraju UE do którego ten towar się przywozi

A i jeszcze jedno.

Oczywiście niezgodne z prawem polskim jest prowadzenie odsprzedaży zakupionych towarów bez zarejestrowania działalności gospodarczej i rozliczania się z dochodów w ten sposób osiąganych.
Źródło pochodzenia towarów jest w tym przypadku nieistotne czy to będzie towar zakupiony w UE czy USA czy w sklepie "za rogiem".

Kupowałem tłumik do CZ200S za 38GBP......Zakupu dokonałem poprzez znajomych Anglików. Opłaty mojego banku i banku beneficienta wyszło coś około 400pln razem do kupy :evil:
No nie wiem może nie znam sie na matematyce , ale doświadczyłem tego na własnej skórze.


Czołem Wojtku! No to nie wiem, może do Angli jest inaczej, może Banki nie miały umowy. Do Niemiec przelew kosztuje tyle, co pisałem. Wydaje mi się że do innych krajów Unii powinno być podobnie, ale jak widać nie zawsze tak jest - 400 zł za sam przelew to jakieś horendalne prowizje.

Pozdrowienia,
MAK.

GROM uderzy w piratów
Edyta Żemła 03-01-2009, ostatnia aktualizacja 03-01-2009 03:16

Słynny GROM weźmie udział w operacji przeciwko porywaczom na wodach Somalii – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Będzie tam współpracował z sojusznikami z Unii Europejskiej

Wodny Oddział Bojowy GROM jest jednym z najlepiej przygotowanych oddziałów morskich komandosów na świecie (REUTERS/Peter Andrews)
Somalijscy porywacze przetrzymują obecnie 15 statków z ponad 200 członkami załogi. Na wodach Zatoki Adeńskiej zgromadzono już okręty wojenne m.in. UE, NATO, Rosji i Indii.
źródło: Rzeczpospolita
Somalijscy porywacze przetrzymują obecnie 15 statków z ponad 200 członkami załogi. Na wodach Zatoki Adeńskiej zgromadzono już okręty wojenne m.in. UE, NATO, Rosji i Indii.

Do Somalii ma pojechać kilkudziesięciu komandosów z Wodnego Oddziału Bojowego GROM. Będą wspierać wojska unijne w antypirackiej operacji pod kryptonimem „Atalanta”.

Pomysł pojawił się, gdy w listopadzie somalijscy piraci porwali tankowiec „Sirius Star” z dwoma Polakami na pokładzie. Czy nasi komandosi mogliby zostać użyci do odbijania zakładników? Sami GROM-owcy mówią, że jeśli wysyła się ich na taką misję, to aby prowadzili „konkretne działania”. Operacja komandosów objęta jest tajemnicą. MON nie potwierdził naszych informacji ani im nie zaprzeczył. – Sprawę pozostawiam bez komentarza – mówi rzecznik resortu obrony Robert Rochowicz.

Jednak GROM-owcy już przygotowują się do misji. – Czekamy na sygnał – mówią.

Ich wyjazd będzie możliwy za kilka tygodni, gdy formalną zgodę wydadzą rząd i prezydent. Na ostatnim posiedzeniu Rady Ministrów w ubiegłym roku szef MON Bogdan Klich miał przedstawić harmonogram misji zagranicznych z udziałem polskich żołnierzy, co uruchomiłoby procedurę wysłania GROM do Somalii. Ten punkt obrad został jednak przełożony.

Ze źródeł zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego wiemy, że prezydent Lech Kaczyński jest skłonny podpisać wniosek o udziale komandosów w misji. – GROM zdał już test m.in. w Iraku czy Afganistanie. Gdy dostanie rozkaz wyjazdu do Somalii, poradzi sobie doskonale – przekonuje płk rez. Andrzej Kruczyński, pseudonim Wódz, były dowódca zespołu bojowego A w GROM. – Takie misje są też potrzebne, bo można zdobyć nowe doświadczenia, popatrzeć, jak pracują inni.

Kruczyński dowodził m.in. głośną operacją zdobycia terminalu przeładunkowego ropy naftowej w Um Kasr w pierwszych dniach inwazji na Irak w 2003 r. GROM-owcy uniemożliwili wtedy wojskom Saddama Husajna wysadzenie terminalu w powietrze.

Unijna operacja „Atalanta” u wybrzeży Somalii rozpoczęła się w połowie grudnia 2008 r. Na tym ważnym szlaku żeglugowym tylko w ubiegłym roku piraci zaatakowali prawie 100 razy.

To pierwsza w historii UE misja wojskowa o charakterze operacji morskiej. Bierze w niej udział sześć okrętów wojennych oraz trzy samoloty z ośmiu krajów Unii (m.in. Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii). Operacja zaplanowana została na co najmniej rok.

Choć liczba pirackich ataków na razie nie zmalała, unijne siły mają na koncie pierwsze sukcesy. W piątek uniemożliwiły porwanie greckiego tankowca. Piraci dwukrotnie próbowali wejść na pokład, ale uciekli, gdy wysłano przeciw nim samolot myśliwski, śmigłowiec i fregatę.




GROM uderzy w piratów
Edyta Żemła 03-01-2009, ostatnia aktualizacja 03-01-2009 03:16

Słynny GROM weźmie udział w operacji przeciwko porywaczom na wodach Somalii – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Będzie tam współpracował z sojusznikami z Unii Europejskiej

Wodny Oddział Bojowy GROM jest jednym z najlepiej przygotowanych oddziałów morskich komandosów na świecie (REUTERS/Peter Andrews)
Somalijscy porywacze przetrzymują obecnie 15 statków z ponad 200 członkami załogi. Na wodach Zatoki Adeńskiej zgromadzono już okręty wojenne m.in. UE, NATO, Rosji i Indii.
źródło: Rzeczpospolita
Somalijscy porywacze przetrzymują obecnie 15 statków z ponad 200 członkami załogi. Na wodach Zatoki Adeńskiej zgromadzono już okręty wojenne m.in. UE, NATO, Rosji i Indii.

Do Somalii ma pojechać kilkudziesięciu komandosów z Wodnego Oddziału Bojowego GROM. Będą wspierać wojska unijne w antypirackiej operacji pod kryptonimem „Atalanta”.

Pomysł pojawił się, gdy w listopadzie somalijscy piraci porwali tankowiec „Sirius Star” z dwoma Polakami na pokładzie. Czy nasi komandosi mogliby zostać użyci do odbijania zakładników? Sami GROM-owcy mówią, że jeśli wysyła się ich na taką misję, to aby prowadzili „konkretne działania”. Operacja komandosów objęta jest tajemnicą. MON nie potwierdził naszych informacji ani im nie zaprzeczył. – Sprawę pozostawiam bez komentarza – mówi rzecznik resortu obrony Robert Rochowicz.

Jednak GROM-owcy już przygotowują się do misji. – Czekamy na sygnał – mówią.

Ich wyjazd będzie możliwy za kilka tygodni, gdy formalną zgodę wydadzą rząd i prezydent. Na ostatnim posiedzeniu Rady Ministrów w ubiegłym roku szef MON Bogdan Klich miał przedstawić harmonogram misji zagranicznych z udziałem polskich żołnierzy, co uruchomiłoby procedurę wysłania GROM do Somalii. Ten punkt obrad został jednak przełożony.

Ze źródeł zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego wiemy, że prezydent Lech Kaczyński jest skłonny podpisać wniosek o udziale komandosów w misji. – GROM zdał już test m.in. w Iraku czy Afganistanie. Gdy dostanie rozkaz wyjazdu do Somalii, poradzi sobie doskonale – przekonuje płk rez. Andrzej Kruczyński, pseudonim Wódz, były dowódca zespołu bojowego A w GROM. – Takie misje są też potrzebne, bo można zdobyć nowe doświadczenia, popatrzeć, jak pracują inni.

Kruczyński dowodził m.in. głośną operacją zdobycia terminalu przeładunkowego ropy naftowej w Um Kasr w pierwszych dniach inwazji na Irak w 2003 r. GROM-owcy uniemożliwili wtedy wojskom Saddama Husajna wysadzenie terminalu w powietrze.

Unijna operacja „Atalanta” u wybrzeży Somalii rozpoczęła się w połowie grudnia 2008 r. Na tym ważnym szlaku żeglugowym tylko w ubiegłym roku piraci zaatakowali prawie 100 razy.

To pierwsza w historii UE misja wojskowa o charakterze operacji morskiej. Bierze w niej udział sześć okrętów wojennych oraz trzy samoloty z ośmiu krajów Unii (m.in. Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii). Operacja zaplanowana została na co najmniej rok.

Choć liczba pirackich ataków na razie nie zmalała, unijne siły mają na koncie pierwsze sukcesy. W piątek uniemożliwiły porwanie greckiego tankowca. Piraci dwukrotnie próbowali wejść na pokład, ale uciekli, gdy wysłano przeciw nim samolot myśliwski, śmigłowiec i fregatę.




Takiego wydarzenia w Rzeszowie jeszcze nie było. W połowie listopada będą tu gościć przedstawiciele ambasad wszystkich krajów zrzeszonych w UE. - To będzie promocja miasta, regionu i Doliny Lotniczej. Sygnał, że Polska to nie tylko Warszawa i okolice, ale też takie regiony jak Podkarpacie - mówi szef Doliny.
Pomysłodawcą zorganizowania tej misji jest Ambasada Francji w Polsce. - Wasze województwo rzeczywiście jest postrzegane jako region leżący gdzieś z boku. Kojarzą się z nim piękne krajobrazy i sąsiedztwo Ukrainy. My natomiast patrzymy i pilnujemy tego, co się dzieje w polskiej gospodarce. I już dawno zauważyliśmy waszą Dolinę Lotniczą. Chcemy ją pokazać Europie - mówi Jeromy Baconin, radca finansowy ambasady francuskiej.

Francja do końca tego roku sprawuje prezydencję w Unii Europejskiej. - Był u mnie około dwóch miesięcy temu konsul generalny Francji z Krakowa. Już wtedy zapowiedział, że ambasada myśli o zorganizowaniu takiego spotkania. To będzie naprawdę duża sprawa. Promocja Rzeszowa i całej Doliny Lotniczej. Dzięki temu możemy mieć nowych inwestorów - mówi prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc.

Spotkanie zostało zaplanowane na 12 i 13 listopada. W tych dniach w Rzeszowie pojawią się przedstawiciele wszystkich ambasad krajów unijnych. To będą głównie attaché i radcy handlowi. Pierwszy dzień zapowiada się bardziej uroczyście, drugi będzie roboczy. 12 listopada będzie spotkanie w rzeszowskim ratuszu, urząd miasta chciałby oprowadzić delegację po podziemiach, potem konferencja prasowa i uroczysta kolacja w Zamku w Łańcucie. Drugiego dnia dyplomaci odwiedzą firmy zrzeszone w stowarzyszeniu Dolina Lotnicza: rzeszowską WSK i Hispano-Suiza w Sędziszowie, a także Politechnikę Rzeszowską i Zespół Szkół Elektromechanicznych.

- Ważne, że to nie będzie wizyta kurtuazyjna, tylko przyjadą ludzie świetnie znający się na gospodarce. To będzie promocja miasta, regionu i Doliny Lotniczej. Sygnał, że Polska to nie tylko Warszawa i okolice, ale też takie regiony jak Podkarpacie - mówi Andrzej Rybka, szef stowarzyszenia Dolina Lotnicza. - Przedstawiciele ambasad przekażą informacje o Podkarpaciu, o Dolinie, o Rzeszowie w swoich krajach. Informacje, że Podkarpacie to nowoczesny region, a Rzeszów to stolica Doliny Lotniczej. W ten sposób wyślemy sygnał o marce Rzeszowa poza granice kraju - podkreśla Rybka. Firmy Doliny według niego też mogą zyskać na takiej imprezie, bo będą podczas niej akcentowane jej możliwości kooperacyjne i inwestycyjne.

- Chcemy przy tej okazji wypromować Podkarpacki Park Naukowo-Technologiczny - zaznacza Waldemar Pijar, prezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Agencja zarządza parkiem, czyli rozległymi terenami, już w części uzbrojonymi, przy lotnisku w podrzeszowskiej Jasionce. To tereny, gdzie zainwestował Borg Warner i MTU. - Przygotowujemy prezentację multimedialną. Powiemy, że mamy jeszcze w parku 10-procentową rezerwę terenów dla dużego inwestora. Może dzięki tej misji uda się go pozyskać? - dodaje Pijar.

- Podczas listopadowej wizyty chcemy pokazać przedstawicielom ambasad, że w Dolinie Lotniczej przedsiębiorstwa ze sobą znakomicie współpracują. Szczególnie chcemy zwrócić uwagę na to, że są tu już firmy z kapitałem zagranicznym - mówi Andrzej Czarnecki, rzecznik WSK Rzeszów.

- W przyszłym roku planujemy zorganizować przyjazd do Rzeszowa francuskich przedsiębiorstw z branży lotniczej. To będzie typowe spotkanie biznesowe, które może przynieść Dolinie Lotniczej nowych inwestorów - zapowiada Baconin.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów




Czy w Rzeszowie powstanie misja gospodarcza, zrzeszająca przedstawicieli wszystkich ambasad krajów Unii Europejskiej? - Taką propozycję złożył konsul Francji - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

W piątek francuski konsul był w Rzeszowie już po raz kolejny. Wcześniej już kilka razy spotykał się z prezydentem Rzeszowa. - W piątek konsul przedstawił nam jednak konkretny pomysł - stworzenie u nas misji gospodarczej, zrzeszającej przedstawicieli wszystkich ambasad krajów UE. To świetny pomysł, który podniósłby prestiż Rzeszowa - uważa Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta. Dlaczego właśnie w Rzeszowie miałaby powstać tego typu placówka? - Posłużę się słowami konsula, który powiedział, że chodzi o odkrycie tego regionu, który niesłusznie jest niedoceniany nieznany w Europie - mówi rzecznik.

Jakie korzyści miałby Rzeszów z powstania takiej placówki? - Na pewno promocja - taka placówka byłaby znana w całej Europie. Liczymy jednak najbardziej na nowe inwestycje, bo dzięki takiej misji gospodarczej na pewno ożywiłyby się kontrakty biznesowe - mówią miejscy urzędnicy. Misja jest na razie pomysłem. Realnych kształtów ma nabierać podczas kolejnych spotkań. Najbliższe odbyć się ma w połowie listopada. - Do Rzeszowa przyjadą przedstawiciele wszystkich ambasad krajów unijnych oraz osoby odpowiedzialne za kontakty biznesowe, a także przedstawiciele Komisji Europejskiej - wylicza rzecznik Chłodnicki. Przygotowywane jest także kolejne spotkanie z przedstawicielami francuskiego biznesu. - Chodzi już konkretnie o firmy z branży lotniczej. Chcielibyśmy zachęcić te firmy do zainwestowania u nas - mówi Waldemar Pijar, prezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Źródło:

- Mamy, bo mamy w ręku argument nie do przecenienia - dużo niższe koszty pracy i wykwalifikowaną siłę roboczą. Dodatkowym naszym plusem jest bliskość granicy z Ukrainą, która jest coraz bliżej struktur unijnych i pewnie w przyszłości dołączy do grupy krajów Unii Europejskiej.
To jest tak jak ze sprowadzeniem Krzyżaków przez Konrada Mazowieckiego do granic Polski. Gdy Ukraina dołączy do UE, wtedy już nie tylko Warszawa i Kraków będą podbierać co lepsze kąski, ale także inwestycje będą częściej lokalizowane na Ukrainie. A Lwów na Ukrainie jest tym czym nasz Wrocław u nas - duże piękne i rozwijające się miasto najbliżej "starej" UE

To tak tylko drogą komentarza... Że niby jesteśmy metropolią pośród prawdziwych metropolii...

No i druga kwestia - już ustaliliśmy, że Lwów zdradza nas z Lublinem... Coraz częściej... W sumie cały czas jesteśmy spychani do roli mniejszego braciszka, który koniecznie chce się wepchać na nie swoje salony...

- Grzegorz Schetyna, minister spraw wewnętrznych i administracji po raz pierwszy za czasów rządów PO-PSL przyznał, że ministerstwo pracuje nad projektem ustawy metropolitalnej, gdzie będzie nie 8, ale 12 metropolii, m.in. trzy na wschodzie Polski; w Rzeszowie, Lublinie i Białymstoku. Co to oznacza dla Rzeszowa i Podkarpacia?
- Bardzo dobrze, że Rzeszów znalazł się w tej grupie. Po pierwsze, będzie to miało znaczenie przy podziale dodatkowych pieniędzy z funduszy unijnych. Po drugie, każde miasto -metropolia jest w swoim regionie czymś w rodzaju bieguna wzrostu. Na Podkarpaciu w sytuacji, gdy Rzeszów będzie miał dobre połączenie drogowe z resztą kraju i dobrze rozwinięte połączenia lotnicze z Jasionki będzie zagłębiem pracy i inwestycji dla ludzi z całego regionu. We wszystkich krajach rozwiniętych jest kilka, kilkanaście dużych miast - centrów naukowo-kulturalno-technologicznych, które dają szansę na rozwój i zatrudnienie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. - Coraz głośniej przypominanie o Lublinie, Rzeszowie oznacza, że obecna ekipa rządząca może wycofywać się z koncepcji prof. Grzegorza Gorzelaka, który promował podział Polski tylko na lokomotywy rozwoju typu; Poznań, Wrocław Warszawa, Kraków, a Polska Wschodnia miał być ziemią zapomnianą?
- Tak i bardzo dobrze, że tak się dzieje. Tylko zrównoważony rozwój wszystkich regionów, zwłaszcza Polski Wschodniej gwarantuje faktyczny rozwój Polski. Co mnie jednak zaskakuje, to ciągle za mała aktywność przedstawicieli świata nauki, biznesu, często polityki, którzy reprezentowaliby ścianę wschodnią na tzw. "salonach", czyli w Warszawie, na wszelkiego rodzaju zjazdach, sympozjach, kongresach. A to błąd, bo powinniśmy być wszędzie tam licznie i bez kompleksów obecni.

- Tylko czy fakt, że Rzeszów będzie metropolią oznacza, że mamy jakiekolwiek realne szanse, by rywalizować np. z metropolią Wrocław?
- Mamy, bo mamy w ręku argument nie do przecenienia - dużo niższe koszty pracy i wykwalifikowaną siłę roboczą. Dodatkowym naszym plusem jest bliskość granicy z Ukrainą, która jest coraz bliżej struktur unijnych i pewnie w przyszłości dołączy do grupy krajów Unii Europejskiej.

Z dr ELŻBIETĄ WOJNICKĄ, ekonomistką z Instytutu Gospodarki przy WSIiZ w Rzeszowie, rozmawiała ANETA GIEROŃ

Super Nowości


Myślę że to znakomita wiadomość dla Rzeszowa

Inwestycje zmieniają wizerunek regionu

Malkontenci od lat narzekają, że jesteśmy już Polską B, a nawet C, bo inwestorzy omijają nas szerokim łukiem. Prawda jest inna. Tylko inwestorzy zagraniczni wyłożyli 2,7 mld USD na swoje firmy w naszym regionie. Plasujemy się 11 miejscu w kraju pod tym względem.


O atrakcyjności regionu świadczą m.in. wielkie inwestycje, które zmieniają nie tylko krajobraz, ale i opinie o nas samych.

Grube miliony

W połowie lat 90. największą inwestycją zagraniczną w regionie była mielecka fabryka płyt drewnopochodnych. Austriacka firma Kronospan Holdings (Austria) zainwestowała tu do tej pory ponad 1 mld zł.

Na przełomie wieków pojawiła się amerykański koncern United Technologies Corporation, który w rzeszowską WSK "włożył” blisko pół mld zł i są przesłanki dające nadzieję, że na tym nie poprzestanie.

W ostatnich dniach bez rozgłosu kolejne słowo stało się ciałem i… Prokom Software kontrolowany przez jednego z największych polskich przedsiębiorców Ryszarda Krauze zainwestował w Asseco Poland Rzeszów 700 mln zł.


1 mld 200 mln zł
to szacowana wartość przychodów ze sprzedaży, którą grupa Asseco Poland S.A chce osiągnąć w roku 2007. Zaś zysk netto ma wynieść 108 mln zł.

Ślub odbył się w styczniu

Stało się tak po połączeniu polskich firm informatycznych Asseco Poland i Softbank. Dzięki tej transakcji od 5 stycznia br. Rzeszów stał się siedziba największej polskiej giełdowej firmy informatycznej - Asseco Poland. Na jej czele stanął rzeszowianin Adam Góral, w zarządzie znaleźli się dotychczasowi członkowie zarządów Asseco Poland i Softbanku. Kapitał nowego Asseco Poland obejmuje 46.735.823 akcje. Kapitalizacja Asseco Poland SA osiągnęła poziom ok. 3 mld zł.

R. Krauze uwierzył w Rzeszów

Największymi inwestorami Asseco Poland są Prokom Software, którym to organizmem kierowany przez jednego z najskuteczniejszych polskich biznesmenów Ryszarda Krauze oraz Adam Góral, założyciel i twórca firmy Asseco (dawniej COMP Rzeszów) .

Wzmocnione Asseco Poland kontynuje strategię firmy. Rzeszowska grupa konsekwentnie buduje Centrum Oprogramowania w Europie Środkowo-Wschodniej i jest liderem międzynarodowej grupy kapitałowej firm specjalizujących się w produkcji oprogramowania.

Już dzisiaj dzięki słowackiemu filarowi Asseco Slovakia i czeskiej firmie PVT, która wkrótce zostanie przemianowana na Asseco Czech, grupa jest jednym z liderów wśród producentów oprogramowania w Polsce, Słowacji i Czechach.

Asseco Poland po inwestycjach u naszych południowych sąsiadów chce doprowadzić do zbudowania znaczącej pozycji firmy w krajach bałkańskich, na Ukrainie i w Rosji. Kolejny cel to zbudowanie podobnej pozycji w zachodnich krajach Unii Europejskiej.

Praca dla naszych absolwentów

Dzięki Asseco Poland duże perspektywy ciekawej pracy i przyszłości uzyskują absolwenci rzeszowskich uczelni. Mogą znaleźć pracę nie tylko w centrali w Rzeszowie, ale również w Warszawie. To spore wyzwanie, gdyż Asseco Poland obsługuje wiele zachodnich firm i banków działających na terenie Polski, a pracownicy tej firmy realizują projekty informatyczne zgodnie ze standardami rozwiniętych krajów UE.

Przykład dla innych

Asseco Poland jest szansą dla regionu. Decyzja o inwestycji w naszym regionie rzędu ok. 700 mln PLN to największe w historii Podkarpacia zaangażowanie się tu polskiego kapitału. Może być przykładem dla innych inwestorów, że warto zwrócić uwagę na Podkarpacie: z wykształconymi kadrami dla tak wymagających dziedzin jak informatyka, czy technologie lotnicze.


// Proszę uzupełnić źródło. - admin //
Ustawa nie jest zła, w znacznym stopniu ogranicza przechodzenie na emerytury ludzi, którym to się nie należy a istotnym kryterium czy ktoś zasługuje na wcześniejszą emeryturę jest to, czy wykonywana przez niego praca wpłynęła na pogorszenie jego stanu zdrowia czy nie.

To co jest obecnie w Polsce jest chore... Jak się patrzy na statystyki, ilość rencistów i emerytów w naszym kraju to ktoś kto nie jest zorientowany mógłby pomyśleć, że nasz kraj niedawno przeżył jakąś krwawą wojnę w której wymordowano dużą część młodej populacji i zostali głownie emeryci i inwalidzi wojenni (czytaj: renciści).

Mamy najwyższą ze wszystkich krajów OECD (30 krajów) liczbę rencistów, ok. 13% wśród ludzi w wieku produkcyjnym to w naszym kraju kaleki, niezdolne do pracy...

Mamy także jeden z najniższych w Europie wskaźników zatrudnienia osób powyżej 50. roku życia, w krajach Unii Europejskiej pracuje 42,5 proc. osób w wieku 55-64 lat, w Polsce jedynie 28,1 proc...

Pomijając nawet, że obecny system jest niewydajny i bardzo obciąża budżet państwa to w dodatku jest cholernie niesprawiedliwy. Czym się różni kasjerka pracująca 40 lat w Tesco od kasjerki pracującej na kolei? Dlaczego jedne grupy zawodowe wykonujące tak samo ciężki zawód mają mieć prawo do wcześniejszych emerytur a inne nie?

Jeśli ktoś uważa, że dany zawód jest dla niego za ciężki i nie wyrobi do 60 czy 65 roku życia to niech zmieni na inny. Czy komuś ktoś każe być górnikiem, kolejarze czy nauczycielem? żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić co chce, a nie z wiecznymi pretensjami do państwa, że mu się kur... należy.

Prezydent wetując ustawę tym samym pokazał, że ma w dupie młodych Polaków i liczą się dla niego tylko partykularne, bieżące interesy a nie ogólne dobro całej Polski. Społeczeństwo polskie się starzeje i za 10-15 lat system finansowy państwa po prostu może nie wyrobić na utrzymywanie milinów emerytów, którzy mogliby jeszcze pracować.
Ustawa nie jest zła, w znacznym stopniu ogranicza przechodzenie na emerytury ludzi, którym to się nie należy a istotnym kryterium czy ktoś zasługuje na wcześniejszą emeryturę jest to, czy wykonywana przez niego praca wpłynęła na pogorszenie jego stanu zdrowia czy nie.

To co jest obecnie w Polsce jest chore... Jak się patrzy na statystyki, ilość rencistów i emerytów w naszym kraju to ktoś kto nie jest zorientowany mógłby pomyśleć, że nasz kraj niedawno przeżył jakąś krwawą wojnę w której wymordowano dużą część młodej populacji i zostali głownie emeryci i inwalidzi wojenni (czytaj: renciści).

Mamy najwyższą ze wszystkich krajów OECD (30 krajów) liczbę rencistów, ok. 13% wśród ludzi w wieku produkcyjnym to w naszym kraju kaleki, niezdolne do pracy...

Mamy także jeden z najniższych w Europie wskaźników zatrudnienia osób powyżej 50. roku życia, w krajach Unii Europejskiej pracuje 42,5 proc. osób w wieku 55-64 lat, w Polsce jedynie 28,1 proc...

Pomijając nawet, że obecny system jest niewydajny i bardzo obciąża budżet państwa to w dodatku jest cholernie niesprawiedliwy. Czym się różni kasjerka pracująca 40 lat w Tesco od kasjerki pracującej na kolei? Dlaczego jedne grupy zawodowe wykonujące tak samo ciężki zawód mają mieć prawo do wcześniejszych emerytur a inne nie?

Jeśli ktoś uważa, że dany zawód jest dla niego za ciężki i nie wyrobi do 60 czy 65 roku życia to niech zmieni na inny. Czy komuś ktoś każe być górnikiem, kolejarze czy nauczycielem? żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić co chce, a nie z wiecznymi pretensjami do państwa, że mu się kur... należy.

Prezydent wetując ustawę tym samym pokazał, że ma w dupie młodych Polaków i liczą się dla niego tylko partykularne, bieżące interesy a nie ogólne dobro całej Polski. Społeczeństwo polskie się starzeje i za 10-15 lat system finansowy państwa po prostu może nie wyrobić na utrzymywanie milinów emerytów, którzy mogliby jeszcze pracować.
Badanie pojazdów sprowadzonych z UE

KOMISJA EUROPEJSKA Postępowanie przeciw Polsce.

Używane auta z Unii muszą przejść badanie.

Obowiązek przeprowadzania badań używanych samochodów z UE przed ich pierwszą rejestracją w Polsce narusza unijne prawo.

Tak uznała Komisja Europejska i wszczęła przeciwko nam postępowanie.

Komisja zarzuca Polsce naruszenie art. 226 traktatu Wspólnoty Europejskiej. Chodzi o to, że wymóg przeprowadzania badania technicznego samochodu przed jego pierwszą rejestracją dotyczy jedynie samochodów używanych sprowadzonych z innych krajów Unii Europejskiej. Takiego obowiązku nie ma natomiast w stosunku do samochodów krajowych.

Zarzuty Komisji (pismo z 4 lipca 2006 r., sygn. SG-Greffe (2006) D/203789-naruszenie nr 2004/4962) odpiera polski rząd. W odpowiedzi przekazanej we wrześniu do Komisji Wspólnot Europejskich minister transportu Jerzy Polaczek napisał m.in.: Pojazdy sprowadzane z zagranicy, tak jak inne pojazdy rejestrowane po raz pierwszy lub już zarejestrowane w Polsce, podlegają wszystkim badaniom obowiązującym w systemie badań technicznych. Jest to o tyle ważne, że zgodnie z zasadą stosowaną w systemach rejestracji państw Unii pojazdy wywożone są wyrejestrowywane (wycofywane z ruchu) w państwie pochodzenia, co jest potwierdzane w dokumentach rejestracyjnych pojazdów. W efekcie dokument ten jest nieważny w ruchu drogowym.

Dlatego, jak wyjaśnia Ministerstwo Transportu, badanie techniczne przeprowadzane w Polsce i wystawiony na jego podstawie dokument to warunek konieczny do rejestracji samochodu w krajowym komputerowym systemie rejestracji. Taki dokument stanowi podstawę do wpisu pojazdu do rejestru, a badanie stanowi jedyną możliwość sprawdzenia jego stanu technicznego przed rejestracją, jest zatem środkiem proporcjonalnym do osiągnięcia zamierzonego celu: zapewnienia elementarnych zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, ochrony zdrowia i życia ludzkiego oraz ochrony środowiska - przekonuje minister Jerzy Polaczek w piśmie do Brukseli. Czy skutecznie, to się wkrótce okaże. Wtedy też dowiemy się, czy Komisja zdecyduje się wstrzymać postępowanie o naruszenie przez Polskę obowiązków traktatowych.

Jednak sprawa nie kończy się na badaniu technicznym samochodów używanych. Dotyczy także opłaty pobieranej za to badanie. A ta zdaniem posła Jacka Tomczaka (PiS) jest wyższa niż za tradycyjne, coroczne badanie techniczne decydujące o dopuszczeniu pojazdu do ruchu. Istnieją wątpliwości, czy takie rozwiązanie jest uzasadnione i czy jest zgodne z prawem wspólnotowym. Może ono bowiem naruszać zasadę niedyskryminacji podatkowej zawartej w art. 90 TWE lub stanowić niedozwolone ograniczenie ilościowe w świetle art. 28 TWE - czytamy w interpelacji poselskiej Jacka Tomczaka.

Nie można łączyć obowiązku wykonania pierwszego badania technicznego z obowiązkowym badaniem okresowym. Badania te są niezależne w systemie badań technicznych i ze względu na zróżnicowany zakres wykonywanych czynności kontrolnych ustalana jest za ich wykonanie różna wysokość opłat - wyjaśnia ministerstwo.

****żyna J. Leśniak

Link do źródła: http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_061006/prawo/prawo_a_4.html

A co Państwo o tym myślą? Prosimy o opinie i udział w ankiecie!!!
Badanie pojazdów sprowadzonych z UE

KOMISJA EUROPEJSKA Postępowanie przeciw Polsce.

Używane auta z Unii muszą przejść badanie.

Obowiązek przeprowadzania badań używanych samochodów z UE przed ich pierwszą rejestracją w Polsce narusza unijne prawo.

Tak uznała Komisja Europejska i wszczęła przeciwko nam postępowanie.

Komisja zarzuca Polsce naruszenie art. 226 traktatu Wspólnoty Europejskiej. Chodzi o to, że wymóg przeprowadzania badania technicznego samochodu przed jego pierwszą rejestracją dotyczy jedynie samochodów używanych sprowadzonych z innych krajów Unii Europejskiej. Takiego obowiązku nie ma natomiast w stosunku do samochodów krajowych.

Zarzuty Komisji (pismo z 4 lipca 2006 r., sygn. SG-Greffe (2006) D/203789-naruszenie nr 2004/4962) odpiera polski rząd. W odpowiedzi przekazanej we wrześniu do Komisji Wspólnot Europejskich minister transportu Jerzy Polaczek napisał m.in.: Pojazdy sprowadzane z zagranicy, tak jak inne pojazdy rejestrowane po raz pierwszy lub już zarejestrowane w Polsce, podlegają wszystkim badaniom obowiązującym w systemie badań technicznych. Jest to o tyle ważne, że zgodnie z zasadą stosowaną w systemach rejestracji państw Unii pojazdy wywożone są wyrejestrowywane (wycofywane z ruchu) w państwie pochodzenia, co jest potwierdzane w dokumentach rejestracyjnych pojazdów. W efekcie dokument ten jest nieważny w ruchu drogowym.

Dlatego, jak wyjaśnia Ministerstwo Transportu, badanie techniczne przeprowadzane w Polsce i wystawiony na jego podstawie dokument to warunek konieczny do rejestracji samochodu w krajowym komputerowym systemie rejestracji. Taki dokument stanowi podstawę do wpisu pojazdu do rejestru, a badanie stanowi jedyną możliwość sprawdzenia jego stanu technicznego przed rejestracją, jest zatem środkiem proporcjonalnym do osiągnięcia zamierzonego celu: zapewnienia elementarnych zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, ochrony zdrowia i życia ludzkiego oraz ochrony środowiska - przekonuje minister Jerzy Polaczek w piśmie do Brukseli. Czy skutecznie, to się wkrótce okaże. Wtedy też dowiemy się, czy Komisja zdecyduje się wstrzymać postępowanie o naruszenie przez Polskę obowiązków traktatowych.

Jednak sprawa nie kończy się na badaniu technicznym samochodów używanych. Dotyczy także opłaty pobieranej za to badanie. A ta zdaniem posła Jacka Tomczaka (PiS) jest wyższa niż za tradycyjne, coroczne badanie techniczne decydujące o dopuszczeniu pojazdu do ruchu. Istnieją wątpliwości, czy takie rozwiązanie jest uzasadnione i czy jest zgodne z prawem wspólnotowym. Może ono bowiem naruszać zasadę niedyskryminacji podatkowej zawartej w art. 90 TWE lub stanowić niedozwolone ograniczenie ilościowe w świetle art. 28 TWE - czytamy w interpelacji poselskiej Jacka Tomczaka.

Nie można łączyć obowiązku wykonania pierwszego badania technicznego z obowiązkowym badaniem okresowym. Badania te są niezależne w systemie badań technicznych i ze względu na zróżnicowany zakres wykonywanych czynności kontrolnych ustalana jest za ich wykonanie różna wysokość opłat - wyjaśnia ministerstwo.

****żyna J. Leśniak

Link do źródła: http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_061006/prawo/prawo_a_4.html

A co Państwo o tym myślą? Prosimy o opinie i udział w ankiecie!!!
Wyspy europejskie należące do krajów unii będących w Schengen wpuszczą Cię bez problemu.
Niestety Jamajka m.in do nich nie należy

http://nczas.com/wazne/10-unijnych-mitow/

[...]
Mit Unii ekologicznej
[...] Polityki Rybackiej rocznie do Morza Północnego wyrzuca się 880 tys. ton martwych ryb. [...]

Wydano zgodę na przyszłoroczne kwoty połowowe przekraczające znacznie wielkości zalecane przez naukowców. Pomimo chóru protestów i oburzenia obrońców środowiska Międzynarodowa Komisja ds. Ochrony Tuńczyka Atlantyckiego (ICCAT) obradująca w Marakeszu w Maroku zaakceptowała plan odłowienia 22 tysięcy ton tuńczyka, podczas gdy nawet naukowcy zatrudniani przez ICCAT zalecali, aby było to nie więcej niż 8500, maksimum 15 tysięcy ton. Ostrzegli, że przekroczenie tego limitu może doprowadzić rybołówstwo do upadku. Ichtiolodzy wzywali także do wprowadzenia zakazu połowu w okresie tarła, czyli w maju i czerwcu, ale w Marakeszu nie uwzględniono tego głosu.
[...]UE reprezentuje interesy kilku krajów posiadających duże floty rybackie, które chcą zarabiać miliony euro na corocznych połowach.



"Dziennik": Jemy zmutowaną żywność. Rząd to akceptuje.
Polska jest jednym z pięciu krajów Unii Europejskiej o największych uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych - wynika z danych amerykańskiej organizacji monitorującej rynki rolne (ISAAA). Mamy problem, bo rząd przyznał, że tego nie kontroluje. Skutki, jakie niesie ze sobą spożywanie zmutowanej żywności, poznamy za wiele lat.

W 2008 roku aż trzy tysiące hektarów było wykorzystane w naszym kraju na uprawy GMO, dziewięć razy więcej niż rok wcześniej. Tylko Hiszpania, Czechy, Rumunia i Portugalia miały większe zasiewy. To dane ISAAA. Polski rząd nie potrafi powiedzieć, ile jest takich upraw.




bo rolnikowi szybciej rośnie i więcej sprzeda, a konsekwencje to on ma głęboko w czarnej dupie - jakie to Polskie


Jemy zmutowaną żywność. Rząd to akceptuje

Uważaj, bo być może wcale nie odżywiasz się ekologicznie. Polska jest jednym z pięciu krajów Unii Europejskiej o największych uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych – takie zaskakujące dane opublikowała wczoraj największa amerykańska organizacja zajmująca się analizą rynków rolnych ISAAA.

W 2008 roku aż trzy tysiące hektarów było wykorzystane w naszym kraju na uprawy GMO, dziewięć razy więcej niż rok wcześniej. Tylko Hiszpania, Czechy, Rumunia i Portugalia miały większe zasiewy. To dane ISAAA. Polski rząd nie potrafi powiedzieć, ile jest takich upraw. Dlaczego? "Bo nie ma przepisów, które pozwoliłyby na monitoring" - odpowiada Małgorzata Woźniak odpowiedzialna za żywność GMO w Ministerstwie Rolnictwa. Jej zdaniem projekt stosownej ustawy znajdzie się w Sejmie dopiero w marcu.

Podkreśla jednak: "Rząd jest przeciwny takim uprawom, podobnie jak przytłaczająca większość Polaków."

Rozwój upraw genetycznie zmodyfikowanych mógłby bowiem zniweczyć wizerunek naszego kraju jako producenta zdrowej, tradycyjnej żywności. Mimo to rząd Donalda Tuska musiał się wycofać z zakazu takich upraw wprowadzonego przez jego poprzedników. Polska nie potrafiła udowodnić Brukseli, że GMO jest szkodliwe dla zdrowia. Do tej pory spór w tej sprawie ciągnie się w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.

Na razie w Unii dopuszczalne są jedynie uprawy zmodyfikowanej przez amerykański koncern Monsanto kukurydzy typu Bt odpornej na szkodniki. Jednak już w przyszłym tygodniu Bruksela podejmie decyzję w sprawie dwóch kolejnych odmian kukurydzy, a zaraz potem soi przeznaczonej już nie na paszę, ale do bezpośredniej konsumpcji.

"Rząd musi jak najszybciej skontrolować, gdzie znajdują się te uprawy i czy mogą zarazić sąsiednie pola" - mówi DZIENNIKOWI Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. "Sytuacja nie może wymknąć się spod kontroli" - dodaje.



W 2001 roku Federacja Konsumentów wzięła udział w europejskim projekcie, którego celem było zbadanie, znajdujących się w handlu, produktów spożywczych, zawierających soję i kukurydzę. Szukano zmodyfikowanego genetycznie DNA.
W badaniach uczestniczyły następujące kraje: Islandia, Austria, Słowenia, Polska, Francja i Niemcy. Próby do badań były kupowane w sklepach detalicznych poszczególnych krajów.

a. produkty spożywcze zawierające soję lub składniki pochodzące z soi najpierw oceniano na podstawie dwóch testów jakościowych, następnie w próbach dodatnich określano ilość zmodyfikowanego DNA pochodzącego z soi odmiany RoundupTMReady z firmy Monsanto,
b. produkty spożywcze zawierające kukurydzę bądź składniki pochodzące z kukurydzy badano dwoma testami jakościowymi. Próby dodatnie badano metodami ilościowymi pozwalającymi określić DNA z czterech rodzajów odmian kukurydzy transgenicznej dopuszczonej do spożycia w Unii Europejskiej, m.in. YieldGardTM kukurydza Mon810 firmy Monsanto


Wyniki: 86 % prób dodatnich zawierało genetycznie zmodyfikowane DNA z soi firmy Monsanto RoundupTMReady.

Już w 2002 roku Komisja do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych pozytywnie rozpatrzyła wniosek firmy Monsanto Polska sp. z o.o.

Oto on: "Wniosek o zezwolenie na wprowadzenie do obrotu kukurydzy genetycznie zmodyfikowanej linii MON 810 z wprowadzonym genem cryIA (b) pochodzącym z Bacillus thuringiensis podgatunek kurstaki."
Komisja zezwoliła, na wprowadzenie do obrotu w Polsce tej właśnie genetycznie modyfikowanej kukurydzy do 2012 roku.

Dlugo szukać nie trzeba...

Tak przynajmniej stanie się, jeśli członkowie Parlamentu Europejskiego przyjmą w głosowaniu Raport Mediny, który przedstawia szeroką gamę mechanizmów antypirackich i nowych regulacji prawnych. Co ciekawe, raport ten z nazwy wymienia The Pirate Bay jako jeden z głównych ośrodków piractwa i sankcjonuje jurysdykcję sądów wszystkich krajów Unii w sprawach wniesionych przeciwko temu popularnemu trackerowi.

Raport, który jest dziełem niejakiego Manuela Mediny Ortegi – 73-letniego hiszpańskiego członka (sic!) Partii Socjalistycznej – wygląda jak spełnienie marzeń RIAA, MPAA i wszelkich możliwych organizacji antypirackich razem wziętych. Raport głosi m.in., że obciążanie odpowiedzialnością dostawców usług internetowych jest jak najbardziej wskazane na drodze do celu, którym jest odfiltrowanie z Sieci naruszających prawo treści.

Polityka „trzech ostrzeżeń”, która pozwalałaby winnych piractwa trwale odcinać od dostępu do Sieci – mimo że została uznana przez Parlament Europejski za nielegalną – jest w Raporcie Mediny przedstawiona jako skuteczne rozwiązanie problemu naruszania praw autorskich. Tak samo Raport uznaje wszelkie trackery typu TPB za nielegalne i zachęca sądy poszczególnych krajów do delegalizacji ich na terenie własnej jurysdykcji, tak jak miało to miejsce w 2008 roku we Włoszech (mimo, że później wyrok został uchylony).

Dostawcy Internetu muszą się liczyć z obowiązkiem wprowadzenia technik typu głębokiej inspekcji pakietów (DPI) – w przeciwnym razie, jeśli nie będą śledzili ruchu generowanego przez swoich użytkowników, mogą zostać uznani za współwinnych piractwa. W szkicu raportu możemy przeczytać: „aktywność użytkowników Internetu, którzy wysyłają pliki do innych musi zostać uznana za nielegalny akt komunikacji ze społeczeństwem – i nie można tu czynić żadnych wyjątków”.

Z pełną wersją szkicu Raportu Mediny można zapoznać się . Serwis laquadrature.net opublikował jego oraz interesujący , przedstawiający konsekwencje prawne dla krajów UE, jakie miałoby przyjęcie Raportu w obecnej wersji.

Czytelnicy sami muszą rozsądzić w swoim sercu, czy nowe regulacje prawne wymyślone przez hiszpańskiego socjalistę, a spełniające skryte marzenia wielkiego przemysłu, są zgodne z ich poglądami. Jeśli Raport Mediny jest niezgodny z Waszymi przekonaniami, skontaktujcie się ze swoimi posłami do Parlamentu Europejskiego i nakłaniajcie ich do głosowania przeciw jego przyjęciu. Lista polskich posłów do europarlamentu (wraz z ich danymi kontaktowymi) dostępna jest na stronie

Źródło: TorrentFreak.com




Ciekawe w jakim stopniu spowolnią sieć jak zaczną filtrować pakiety. I jeszcze ten "nielegalny akt komunikacji ze społeczeństwem". Dramat...

Nie będzie dalszego rozszerzenia UE bez ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego - powiedział w Pradze szef Parlamentu Europejskiego (PE) Hans-Gert Poettering.
Poettering rozmawiał z dziennikarzami podczas spotkania z parlamentarzystami z Francji, Czech, Szwecji i Hiszpanii - krajów, którym w latach 2008-2010 przypadało bądź przypadnie rotacyjne przewodnictwo UE.
Według niego jeżeli Traktat Lizboński nie zostanie ratyfikowany, Unia nie będzie przyjmować nowych członków, może z wyjątkiem Chorwacji. Kraj unijny, który nie przyjmie Traktatu, będzie odpowiedzialny za zablokowanie akcesji nowych członków do UE - podkreśla Poettering.
Irlandczycy odrzucili Traktat Lizboński w zeszłorocznym referendum; nowe może być rozpisane jeszcze w tym roku.
Czesi, którzy sprawują teraz przewodnictwo UE, nie zajęli jeszcze stanowiska wobec Traktatu. Czeski parlament to jedynym parlamentem w Europie, którego niższa izba (Izba Poselska) podejmie dopiero debatę na temat Traktatu.
Przewodniczący Izby Poselskiej Miloslav Vlczek powiedział agencji CTK, że debata może być odsunięta do połowy lutego, choć planowana była na początek miesiąca.
Opozycyjna Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CSSC), jak i wchodzący w skład rządzącej koalicji chrześcijańscy demokraci (Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Czechosłowacka Partia Ludowa - KDU-CSL) oraz Zieloni popierają ratyfikację traktatu.
Jednak spore skrzydło najsilniejszej w koalicji Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) premiera Mirka Topolanka ma sceptyczne podejście do Traktatu.
Przewodniczący francuskiego Zgromadzenia Narodowego Bernard Accoyer powiedział, że niemożliwe jest kontynuowanie rozszerzania Unii bez zreformowania jej instytucji zgodnie z literą Traktatu Lizbońskiego.
Również przewodniczący parlamentu Szwecji Per Westerberg podkreślił, że warunkiem rozszerzenia Unii jest przyjęcie Traktatu.
Maria Teresa Cunillera, wiceprzewodnicząca niższej izby parlamentu Hiszpanii, dodała, że kraje, które nie podpisały Traktatu i wciąż się w tej sprawie wahają, powinny przyjąć do wiadomości, że nie można zbudować Europy obywatelskiej bez wprowadzenia w życie ustaleń z Lizbony.
W spotkaniu, prócz posłów czeskich, wzięli udział przedstawiciele Francji, która sprawowała przewodnictwo UE w drugim półroczu 2008, oraz parlamentarzyści ze Szwecji i Hiszpanii, które obejmą przewodnictwo po Czechach.
Wicepremier Czech Alexandr Vondra (ODS) powiedział w zeszłym tygodniu w PE, że wywieranie presji na Czechów w sprawie ratyfikacji Lizbony, nie przyśpieszy jej, a decyzja w tej sprawie należy wyłącznie do parlamentu Czech.


Dziwne że Niemcy tajemniczo milczą na swój własny temat. Przecież nie ratyfikowali TL.
>handlowanie uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla.<
no kasa ogrrooomna z tego jest




Zainaugurowany z dniem 1 stycznia 2005 r. Europejski rynek handlu emisjami umożliwia poszczególnym gałęziom przemysłu handlowanie uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Dopuszczalny poziom emisji dla poszczególnych krajów został ustalony w Protokole z Kioto, do którego przystąpiły wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej, w tym Polska....

08:05, 06.01.2009 /Reuters
Ukraina: Rosja przykręca Unii gazowy kurek
GAZPROM REALIZUJE POLECENIE PUTINA

Kolejna odsłona gazowego konfliktu: Gazprom ograniczył dostawy gazu płynącego przez Ukrainę do Europy do 1/3 zwykłej ilości - poinformował rano ukraiński Naftogaz. Według Ukraińców, ograniczenia dotkną odbiorców "w ciągu kilku godzin". - Nas już dotknęły - mówią Bułgarzy.

Wkrótce po doniesieniach z Ukrainy bułgarski minister gospodarki przekazał agencji Reutera: rosyjskie dostawy gazu do Bułgarii Turcji, Grecji i Macedonii przez terytorium Ukrainy zostały całkowicie wstrzymane.

Do przerwania dostaw miało dojść już o 3.30 miejscowego czasu (2.30 czasu polskiego) - Jesteśmy w sytuacji kryzysu - stwierdził minister. Bułgaria jest niemal całkowicie uzależniona od rosyjskiego gazu i nie ma innych źródeł zaopatrzenia.

Gazprom posłuchał Putina?

Ograniczenia mogą być wypełnieniem nagłośnionego przez rosyjskie media w poniedziałek wieczorem polecenia premiera Władimira Putina: przykręcić Ukrainie gazowy kurek. Bezpośrednio po pojawieniu się tej informacji szef Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział, że koncern zmniejszy dostawy gazu na Ukrainę o tyle, ile Ukraina nielegalnie podbiera.

Rosjanie zarzucają stronie ukraińskiej nielegalny pobór paliwa z rurociągów służących do przesyłu gazu do krajów Europy Zachodniej. Ukraińcy z kolei odpowiadają, że to próba ich skompromitowania i to sam Gazprom od kilku dni obniżał ciśnienie w rurociągach wchodzących na terytorium Ukrainy.

//sk


Cztery kraje UE całkowicie pozbawione rosyjskiego gazu,czyli jednak nie mamy do czynienia z powtórką dorocznego przedstawienia ze straszeniem,ale z konkretnymi działaniami Rosji/Ukrainy.

Czechy stwierdziły ostatnio że nie będą się mieszać do tego konfliktu dopóki nie dotknie on bezpośrednio (sr)Unii,teraz dotknął.
Tyle tylko że zastanawiam się czy będzie się im opłacało podskakiwać Gazpromowi skoro sami w większości korzystają z jego usług? Czy Bułgaria i Rumunia okażą się warte zainteresowania czy ich dobro zostanie poświęcone w imię "dobra ogółu europejczyków"...

Polska jest największym producentem mleka wśród krajów, które dołączyły do Unii Europejskiej w 2004 roku i posiada znacznie więcej krów mlecznych niż jej sąsiedzi. Polskich krów jest 2,8 miliona, co stanowi 11,6% wszystkich krów w Unii Europejskiej.

POLSKA...

Po za tym Polska była w 2004 roku i może jest jeszcze największym konkurentem w produkcji mleka dla.... Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Brytyjskie soki zawierają trujące pestycydy
Soki i napoje owocowe sprzedawane w Wielkiej Brytanii zawierają najwięcej pestycydów na świecie - pisze londyn.gazeta.pl, powołując się na brytyjski "The Times".
Wyniki przedstawione w najnowszym raporcie na temat rynku soków owocowych są alarmujące - brytyjskie napoje zawierają większe ilości pestycydów niż soki sprzedawane gdziekolwiek indziej na świecie. Do badań wykorzystano próbki ponad 100 napojów z 15 krajów. W sokach pochodzących z rynku brytyjskiego stężenie szkodliwych substancji było średnio 34 razy wyższe od dopuszczalnego. Niektóre soki zawierały 300 razy więcej pestycydów, niż przewidują normy dla wody pitnej.

Przedstawiciel brytyjskiej agencji dbającej o standardy żywności (Food Standards Agency) uważa, że wyniki badania przeprowadzonego przez hiszpański uniwersytet w Jaen nie dają powodów do niepokoju. Według reprezentanta organizacji poziom pestycydów w brytyjskich sokach jest "stosunkowo niski" i nie stanowi ryzyka dla konsumentów. W Wielkiej Brytanii nie ma norm określających maksymalne stężenie pestycydów w sokach owocowych.

Peter Melchett z Soil Association - wiodącej brytyjskiej organizacji certyfikującej ekologiczną żywność - powiedział: - Brytyjski rząd nie przywiązuje wagi do ochrony konsumentów przed szkodliwymi dodatkami do żywności. Powinno się przeprowadzać więcej badań na temat kumulacyjnego efektu działania pestycydów zawartych w różnych produktach na organizm ludzki.

Przeprowadzający badanie Hiszpanie kupili napoje w losowych sklepach między innymi w Stanach Zjednoczonych, Rosji, Włoszech, Niemczech, Francji i Szwajcarii. W Wielkiej Brytanii pod lupę trafiły soki z Londynu, Cambridge i Edynburga.

Jak czytamy na stronie londyn.gazeta.pl, Poziom pestycydów w napojach był porównywany z normami dla wody pitnej obowiązującymi w Unii Europejskiej, które wynoszą 0,1 mikrograma na litr dla każdego pestycydu i 0,5 mikrograma na litr dla całkowitego stężenia szkodliwych substancji. W brytyjskich sokach stężenie pestycydów wynosiło średnio 17,4 mikrogramów na litr. Na niechlubnym drugim miejscu uplasowała się Hiszpania z wynikiem 12,3 mikrogramów na litr, a na trzecim Francja (4,9 mikrogramów na litr). Najniższy poziom pestycydów zawierały napoje kupione w Stanach Zjednoczonych, Maroku i Rosji.

Georgina Downs z UK Pesticides Campaign tak skomentowała wyniki przedstawione w raporcie: - Dzieci nie powinny mieć kontaktu z takimi ilościami pestycydów. Wyniki badania są alarmujące i mam nadzieję, że firmy produkujące soki owocowe wezmą je pod uwagę."

Brytyjskie Stowarzyszenie Producentów Napojów Bezalkoholowych (British Soft Drinks Association) wydało natomiast oświadczenie, że sprzedawane na Wyspach soki są bezpieczne.



Dyrektor unijnego Europejskiego Urzędu Policji (Europolu) Max-Peter Ratzel obawia się, że terroryści z al-Kaidy mogą w przyszłości sięgnąć po "brudne bomby" z materiałami chemicznymi lub biologicznymi, by zwiększyć liczbę ofiar swych zamachów.
Jest to scenariusz, który należy traktować poważnie - oświadczył Raztel w wywiadzie dla czwartkowego wydania niemieckiego dziennika "Neue Osnabruecker Zeitung". Na całym świecie eksperci do spraw bezpieczeństwa uważają za realne, że al-Kaida ma dostęp do takich środków - dodał.

Zdaniem szefa Europolu, Al-Kaida wyszła wyraźnie wzmocniona z fazy odwrotu i konsolidacji. - Liczba umieszczanych w internecie filmów wideo z pogróżkami pod adresem krajów Unii Europejskiej zwiększa się, ton deklaracji świadczy o dużej pewności siebie. W oczywisty sposób rośnie także - i to właśnie w państwach UE - liczba osób, które al-Kaida za pośrednictwem internetu radykalizuje i rekrutuje - powiedział Ratzel, który był wcześniej wyższym funkcjonariuszem niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA).


Warunki konieczne dla wstąpienia do strefy Schengen krajów Europy Środkowej zostały spełnione - ocenili w Brukseli ambasadorowie krajów UE.
- Wszystkie kraje członkowskie, których to dotyczy, spełniają warunki wstępne" przed zniesieniem "kontroli na wewnętrznych granicach lądowych i morskich od 21 grudnia 2007 roku i od 30 marca 2008 roku na granicach powietrznych - wynika z tekstu, do którego dotarła AFP i który ma być przyjęty 8 listopada w Brukseli przez szefów MSW krajów Wspólnoty.

Według dokumentu, kraje bałtyckie, Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia i Malta osiągnęły "wystarczający stopień przygotowań, by w sposób satysfakcjonujący" spełnić dwa warunki. Pierwszy jest związany z uruchomieniem systemu SIS. Ma on umożliwiać wymianę informacji sądowych i kryminalnych pomiędzy organami odpowiedzialnymi za ochronę granic zewnętrznych państw strefy.

Drugi dotyczy zapewnienia bezpieczeństwa granic krajów członkowskich. Eksperci mają na miejscu ocenić, czy kraje te usunęły niedociągnięcia sygnalizowane w raporcie z końca 2006 roku.

Układ z Schengen został zawarty w 1985 roku (modyfikowany w późniejszych latach). Znosi on kontrolę na wewnętrznych granicach państw, które podpisały dokument. Podpisały go dotychczas prawie wszystkie z państw UE - poza Wielką Brytanią i Irlandią - a także Norwegia oraz Islandia, nie wchodzące w skład Wspólnoty. Nowe kraje Unii (poza Cyprem, Bułgarią i Rumunią) mają stać się członkami strefy równocześnie, czyli od początku 2008 roku.


Wszystko gotowe na otwarcie granic

Już 31 grudnia, w miejscu, w którym zbiegają się granice Polski, Czech i Niemiec, symbolicznie będzie zlikwidowane przejście graniczne. Do krajów Unii bez kontroli będziemy mogli jeździć od Nowego Roku. "Polska jest gotowa na wejście do strefy Schengen" - zapewnia szef MSWiA Janusz Kaczmarek.

Od strony technicznej wszystko jest gotowe - zapewnia minister Kaczmarek. Także policja i służby graniczne są w pełni przygotowane do nowych obowiązków, jakie związane będą z przystąpieniem Polski do układu z Schengen. Żebyśmy jednak mogli do Unii jeździć bez pokazywania dokumentów, w listopadzie muszą to jeszcze zatwierdzić ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości krajów UE.

Kiedy decyzja już zapadnie, 1 stycznia 2008 r. Polska stanie się "przedmurzem Europy". Nasza wschodnia granica będzie równocześnie granicą Unii Europejskiej. Gotowość Polski do pełnienia tego zadania dobrze oceniają według słów Kaczmarka Portugalczycy, którzy pełnią prezydencję Unii Europejskiej w tym półroczu. Właśnie w Portugalii o naszym wejściu do strefy Schengen rozmawiał szef MSWiA.

Podpisany w 1985 r. układ z Schengen zniósł kontrole wewnętrznych granic Unii. Jego dotychczasowymi sygnatariuszami są niemal wszystkie państwa UE, prócz Wielkiej Brytanii i Irlandii. Do układu dołączyły także Norwegia oraz Islandia, mimo że nie wchodzą w skład Wspólnoty.

Licencja nie licencja, w sumie pomysł i produkcja to nasz i Finów wysiłek tylko motor i uzbrojenie jest na licencjach bodajże USA, podobno to samo konsorcjum ma budować czołg klasy średniej jeśli wyjdzie im to będzie git bo rosomaki idą na eksport do krajów Unii i USA na samolot bym nie liczył musieli byśmy nakupić bardzo dużo licencji i wpakować kupę kasy aby dojść do własnych rozwiązań, ale Czołgi Transportery działa samobieżne ( jak prześwietny krab 155mm huta stalowa wola do tego wozy dla piechoty jak nasz dzik podobno na testach wyszedł lepiej od poczciwego hummera na okręty tez by nie liczył niestety bo aby zbudować nowoczesny okręt trzeba dysponować zaawansowaną technologią atomową (okręty podwodne, okręty nawodne nieograniczonego zasięgu)


Tylko że niestety, jak już wyjaśnił Cynik, za dużo się zdążyło zmienić - na gorsze. "Lepiej już było".
[..]
Sam się wykształcił? I jak w ogóle do tego doszło?

W XIX wieku funkcjonowały dwa standardy - system waluty złotej czyli tak zwany "Gold Standard" stosowany między innymi w Wielkiej Brytanii oraz bimetalizm w Stanach Zjednoczonych oraz w państwach należących do Łacińskiej Unii Monetarnej. Jednak wady bimetalizmu spowodowały stopniowe rozszerzanie się systemu waluty złotej. W systemie Gold Standard banknoty mogły być wymienione na życzenie klienta na odpowiednią ilość kruszcu przez bank centralny danego państwa. I wojna światowa położyła kres wszelkiej wymienialności banknotów na kruszce. Jednak w większości krajów po pierwszej wojnie światowej doszło do dużej inflacji więc w latach 20stych ponownie powrócono do wymienialności banknotów na kruszce, jednak w ograniczony sposób.

Otóż banknotów nie wymieniano na złote monety tylko na sztaby (Gold Bullion Standard) lub na inne waluty wymienialne na złoto (Gold Exchange Standard). Definitywny koniec wymienialności oraz waluty kruszcowej przyniósł wielki kryzys gospodarczy w latach 1929 - 1933. W roku 1944 na konferencji w Bretton Woods w Stanach Zjednoczonych utworzono międzynarodowy fundusz walutowy (IMF - International Monetary Fund), będący organizacją mającą na celu stabilizację międzynarodowego systemu walutowego. System, który powstał na mocy postanowień z konferencji w Bretton Woods, noszący miano "Dollar Standard", dążył do wzajemnej wymienialności walut według sztywnych kursów z tolerancją do 1%. Konieczne było określenie wartości waluty w złocie lecz nie była konieczna wymiana na ten kruszec. Większość walut zachodnioeuropejskich osiągnęła pełną wymienialność do 1958 roku.

System z Bretton Woods utrzymywał się do początku lat 70tych, kiedy to zrezygnowano z niego uwalniając kursy walutowe, które teraz były regulowane jedynie przez siły popytu i podaży. Dało to początek rynkowi wymiany walutowej w formie, którą dziś zwiemy Forexem. Niczym nie ograniczane kursy walut zaczęły się zmieniać zupełnie płynnie co zrodziło szereg możliwości inwestycyjno-spekulacyjnych związanych z tymi zmianami. Rynek Forex przez późniejsze 30 lat w sposób spektakularny powiększał swe obroty. Dzienny obrót na Forexie sięgał w 1977 r. 5 miliardów dolarów i rósł dynamicznie, by osiągnąć 600 miliardów dolarów w 1987 r., w 1992 przekroczył 1 trylion dolarów i wreszcie ustabilizował się na poziomie około 1,5 tryliona w 2000 r.

Tak dynamiczny rozwój został spowodowany wieloma czynnikami. Do najważniejszych należy zaliczyć rozwój technologiczny, rosnące wpływy banków centralnych oraz coraz większą konkurencję na rynkach towarowych. Również rozwój i wykorzystanie Internetu oraz komputerów w handlu spowodowało wzrost zainteresowania nie tylko rynkiem Forex, ale również i innymi rynkami kapitałowymi. Jak widać rynek Forex jakim znamy go dziś to bardzo młody rynek, ma nieco więcej niż 30 lat, co czyni go jednym z najmłodszych rynków kapitałowych. Paradoksalnie mimo, iż jest to rynek bardzo młody, jest jednocześnie największym i jednym z najpopularniejszych rynków obecnych czasów.

Państwo federacyjne złożone z Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego istniejące w latach 1569-1795 na mocy unii lubelskiej. Rozciągało się na większości terytorium dzisiejszej Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy, a częściowo także Łotwy, Estonii, Rosji, Mołdawii i Słowacji.
Federacja (łac. foederatio - sprzymierzenie) - państwo składające się z mniejszych, obdarzonych autonomią państw związkowych (np. stanów, krajów, prowincji), ale posiadających wspólny (federalny) rząd.
Przy czym Ukraina była rozbita dzielnicowo i było jej to na rękę wzmocnić sojusz w aspekcie najazdów Tatarskich czy Szwedzkich. Więc to żaden kolonializm a raczej państwo wielonarodowościowe.
Raczej chodzi o ustrój socjalny "starych" państw Unii i Skandynawii. Nowych krajów nei ma co w to mieszac - na socjalizm ich po prostu nie stac, co nie znaczy że o nim nie marzą, przynajmniej Polacy . Ale nawet Niemcy i Francuzi się ostatnio zorientowali do czego socjalizm prowadzi i pomału odchodza od tego ustroju, bo nawet tak bogaty kraj może zbankrutować w momencie kiedy zabiera bogatym i rozdaje biednym bo i bogaci na to nie za bardzo chca pozwolić (patrz afera z Lichtenstainem) i biednym zawsze mało i potrafią ukąsić rękę która ich karmi (patrz zamieszki kolorowych we Francji). Jednak trzymanie z bogatymi i wyzysk ubogich sa systemem dużo sprawniejszym i skuteczniejszym o czym świadczy rozwój USA przed krachem kredytowym, który tez był wynikiem nadmiernej pazerności .
właśnie może być inaczej niż 10 lat temu. Nie zapomnij że cykl ten w ostatnich latach ma zachwiania raz nowe rynki dla krajów wysokorozwiniętych, dwa mocno eksplodujący rynek azjatycki. Za 5 lat najwcześniej. Dwa poprzednie kryzysy to jednak jeszcze w hermetycznych strukturach, kiedy chiny i rosja były zamknięte na świat, obecnie żywa wymiana między USA a Chinami oraz wewnętrzna w Unii (nowe kraje dały kopa) raczej odwlecze kryzys o 5 lat. Czas zmienić ekonomię.... odejść od pieniądza i wartości PKB.
No tak niestety wyglądał cyrk przy oświadczeniu lustracyjnym - parę lat wcześniej Geremek składał je bez szemrania, teraz uważał że to zniewaga i praktyki rodem z państwa policyjnego. O "obywatelskim nieposłuszeństwie" i marszu na parlament to kiedyś PO mówiło, w końcu jednak zrezygnowali z tej "szczytnej akcji" więc to nie wymysły RM tylko opozycji . Może i trochę mocno to zabrzmiało ale niestety w takim tonie wypowiada się wielu naszych polityków i często przekraczają granice zwyklej krytyki opartej na faktach, a odwołują się do uczuć, solidarności europejskiej czy zwykłych wymysłów, a to co jeszcze jedną kadencje wcześniej było normą teraz obwołują zbrodnią przeciw ludzkości . No i niestety prawda jest że w Unii najchętniej krytykują nas właśnie ruchy i partie które ciągle są zafascynowane socjalizmem i nie mogą nam wybaczyć że odrzuciliśmy tak piękny system polityczny . Tak samo za wysoce niestosowne uważam popieranie stanowiska Niemiec w negocjacjach bo ich dominacja jest szkodliwa nie tylko dla nas ale i dla wszystkich małych krajów unii które kraje większe próbują sobie podporządkować i wyłączyć z podejmowania decyzji. Z ekstremistami spod znaku RM za dużo wspólnego nie mam, zapewne zostałbym nawet uznany przez nich za wcielenie szatana . Ale też trochę mnie dziwi nagonka na obecny rząd, która znacznie przekracza krytykę przez media i "autorytety" rządów poprzednich i choć mówienie o układzie wydaje sie trochę paranoidalne, to jednak coś w tej zgodności "postępowych mediów" i "elity intelektualnej i moralnej" musi być, skoro takie "szacowne" źródła często podrzucają newsy godne conajwyżej faktu byle tylko dowalić "kaczorom". Aż ciężko sie zdecydować co czytać, bo o obiektywną prasę trudniej teraz niż o 20 letnią dziewicę .
A co do dobra narodowego - może to źle brzmi ale ciężko mi inne określenie znaleść i nie chodzi tu o jakąś specjalną ideę PiSu tylko o sprawy podstawowe jak dobry wizerunek kraju za granicą, jak dobra reklama i ściąganie do nas turystów, jak coś co się górnolotnie nazywa "silną Polska w silnej Europie" tzn. z jednej strony większa spójność UE i większa siła przebicia w polityce światowej, a z drugiej strony większy wpływ Polski na podejmowanie w niej decyzji i silna pozycja negocjacyjna. Niezależność energetyczna czy choć dywersyfikacja źródeł dostaw surowców to też jest interes narodowy - może teraz brzmi to mniej Gierkowato ?
P.
poszukuje informacji na temat sprzętu sprowadzanego z krajów Unii Europejskiej (posiadającego niezbędne certyfikaty). Zależy mi na informacji, gdzie takowy sprzęt nalożałoby rejestrować??Chodzi konkretnie o fotele kosmetyczne, krezarki itp.... Proszę o Pomoc. Pozdrawiam
Co zrobić w razie wypadku w krajach UE ?

Przed 1 maja 2004 roku, osoby które wybierały się swoim samochodem za granicę, musiały wykupić tzw. "zieloną kartę”, czyli dodatkowe ubezpieczenie komunikacyjne. Po przystąpieniu polski do Unii Europejskiej, do krajów członkowskich, możemy wjeżdżać bez dodatkowego ubezpieczenia, a OC, które wykupiliśmy w kraju, honorowane jest w całej unii.

Polacy mogą się poruszać po drogach UE, na podstawie tablic naszego kraju, które są gwarancją pokrycia ubezpieczeniowego. Nie oznacza to jednak, że można nie mieć przy sobie polisy ubezpieczeniowej, gdyż w razie kontroli czy wypadku możemy mieć spore kłopoty.

Poza UE, bez zielonej karty możemy wjechać do Lichtensteinu, Monako, San Marino, Gibraltar, a także na Wyspy Normandzkie, Wyspy Owcze oraz Wyspę Man.
Jeszcze zanim wybierzemy się w trasę, warto, choć w minimalnym stopniu przygotować. Można to zrobić zabierając ze sobą formularz wspólnego oświadczenia o zdarzeniu drogowym. Jest to wspólny dokument dla wszystkich krajów europejskich. Sporządzony w dwóch językach (najlepiej polsko-angielskim) zawiera informacje o okolicznościach zdarzenia, dane ubezpieczycieli i uczestników kolizji. Informacje te znacznie ułatwiają likwidację szkody.
Najprościej ściągnąć taki formularz z internetu. Można go znaleźć na stronie Polskiego Biura Ubezpieczeń Komunikacyjnych.
Jeśli jednak nie posiadamy takiego druku, musimy spisać wszystkie dane zagranicznego pojazdu. Nr rejestracyjny, marka, kraj rejestracji, numer polisy i nazwę towarzystwa, w którym ubezpieczony jest pojazd sprawcy - bez tych informacji możemy mieć trudności z otrzymaniem odszkodowania.

Należy także pamiętać, aby spisać dane osoby kierującej samochodem. Bardzo przydatnym może się okazać oświadczenie sprawcy o wyrządzeniu szkody. Najlepiej zrobimy, gdy na miejsce wezwiemy policję, a jeśli w wypadku ucierpiały jakieś osoby, wezwanie funkcjonariuszy jest obowiązkowe. I najważniejsze.
Nigdy nie podpisujmy żadnego dokumentu w języku, którego nie znamy - możemy bezwiednie zrzec się odszkodowania albo potwierdzić niekorzystną dla siebie wersję zdarzenia.

Jeśli jesteśmy sprawcą kolizji lub wypadku powinniśmy podać swoje imię i nazwisko, a także wszelkie informacje o swoim samochodzie i ubezpieczycielu. W tym przypadku również najwygodniejszym rozwiązaniem będzie wypełnienie formularza wspomnianego formularza. Nie należy oddawać oryginalnego dokumentu ubezpieczenia OC, ani podpisywać dokumentów i oświadczeń w języku, którego nie znamy.

O wypłatę odszkodowania możemy ubiegać się dopiero po powrocie do kraju.
Odszkodowanie wypłaca nam zakład ubezpieczeń, w którym ubezpieczony był sprawca wypadku i aby uzyskać rekompensatę powinniśmy zgłosić się do Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Za pośrednictwem reprezentanta roszczeń zagranicznych, bezpłatnie i w języku polskim możemy dochodzić swoich praw.

Kraje, w których obowiązuje zielona karta Albania, Izrael, Serbia, Czarnogóra, Białoruś, Macedonia, Tunezja, Bośnia i Hercegowina, Maroko, Turcja, Iran, Mołdawia i Ukraina

KRAJE SPOZA UE, KTÓRE HONORUJĄ POLSKIE OC Lichtenstein, Monako, San Marino, Wyspy Normandzkie (Channel Islands), Gibraltar, Wyspa Man, Wyspy Owcze (Faroe)

źródło
Dawid Baranowski - Głos Szczeciński
Polska: Akcyza za duże silniki - legalna czy nie?

Celnicy boją się, że będą musieli zwracać nie tylko akcyzę za stare samochody, lecz także za auta nowe z silnikami powyżej 2 litrów - pisze tygodnik "Auto Świat".
10 stycznia Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie ogłosił wyrok w sprawie podatnika, który zapłacił 34 tys. zł akcyzy za sprowadzenie z Niemiec luksusowego, prawie nowego Mercedesa. Marcin Rybak domaga się zwrotu różnicy pomiędzy stawką akcyzy 13,6 a 3,1%. Gdyby wygrał, fiskus musiałby zwrócić ogromne kwoty wszystkim, którzy po 1 maja 2004 roku sprowadzili z krajów Unii Europejskiej auta z silnikami o pojemności powyżej 2 litrów. Co więcej, podobna sytuacja ma miejsce w przypadku luksusowych samochodów sprzedawanych jako nowe w salonach motoryzacyjnych! O co chodzi? 1 grudnia 2006 roku Ministerstwo Finansów obniżyło stawki akcyzy na pojazdy używane sprowadzane z krajów Unii Europejskiej, zrównując je z akcyzą pobieraną od samochodów nowych. Od tamtej pory, jeśli kupujemy auto z silnikiem do 2 litrów - obojętnie nowy czy używany płacimy akcyzę w wysokości 3,1%. Jeśli jednak samochód ma silnik o większej pojemności, płacimy 13,6%. Niby wszystko jest w porządku, bo bezpośredniej dyskryminacji towarów importowanych nie ma - niezależnie od tego, gdzie samochód jest wyprodukowany, płacimy tyle samo. Jednak są podatnicy, którzy kwestionują zróżnicowanie stawek akcyzy w zależności od pojemności silnika, m.in. Marcin Rybak, którego sprawa trafiła do NSA. Twierdzi on, że w Polsce produkowane są wyłącznie samochody z silnikami do 2 litrów i przepisy podatkowe skonstruowane są tak, aby faworyzować polską produkcję. Ponieważ luksusowe samochody z większymi motorami pochodzą z zagranicy, mamy do czynienia z dyskryminacją, która jest zabroniona przez prawo wspólnotowe, nawet jeśli przepisy nie robią tego wprost, a jedynie wywołują niedozwolony skutek.

Marcin Rybak walczy o swoje od listopada 2004 roku. Najpierw złożył wniosek o zwrot akcyzy do urzędu celnego, który jednak - jak się należało spodziewać - wydał decyzję odmowną. Podatnik odwołał się do Izby Celnej, jednak i tu spotkał się z odmową. Celnikom zrobiło się gorąco dopiero wtedy, gdy Rybak złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi i... wygrał! Sąd stwierdził, że decyzja organów celnych jest nieprawidłowa i nakazał jej zmianę. Dyrektor Izby Celnej w Łodzi złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Gdyby NSA uznał kasację za zasadną, celnicy mieliby problem rozwiązany. Jednak NSA kasację odrzucił, co oznacza, że celnicy - tak jak nakazał wojewódzki sąd administracyjny - mają obowiązek wydać prawidłową decyzję administracyjną. Nie oznacza to jeszcze, że urząd celny zgodzi się teraz zwrócić pieniądze, ale celnicy są na dobrej drodze, aby ostatecznie przegrać. Jeśli tak się stanie, Marcin Rybak odzyska ponad 26 tys. nadpłaconego podatku plus karne odsetki za zwłokę, jednocześnie otwierając wszystkim, którzy sprowadzili luksusowe auta po 1 maja 2004 roku, drogę do odzyskania pieniędzy. Jeśli sprawa zakończy się po myśli Marcina Rybaka, również oficjalni importerzy będą mogli wystąpić o zwrot ogromnych kwot. Pytanie, czy te pieniądze należałyby się im, czy ludziom, którzy kupili od nich nowe samochody, jest otwarte. Z pewnością jednak budżet państwa może po raz kolejny z powodu akcyzy wpaść w poważne kłopoty.

Komentarz redakcyjny: Niestety, nie jest prawdą, iż w Polsce nie są produkowane samochody osobowe z silnikami powyżej 2 litrów. Auta takie powstają zarówno w zakładach Opla w Gliwicach (Zafira z silnikiem benzynowym o pojemności 2,2 litra) oraz Volkswagena w Poznaniu (Transporter w wersji osobowej z silnikiem Diesla o pojemności 2,5 litra).

źródło:
Polska: szacunkowe wyniki sprzedaży w 2007 roku

Jak podaje Rzeczpospolita sprzedaż nowych samochodów osobowych w 2007 roku wyniosła ok. 291.000 sztuk. Auta dostawcze sprzedano w liczbie ok. 55.000 sztuk. Pełne dane dotyczące wyników sprzedaży pojazdów w 2007 roku zostaną wkrótce opublikowane na stronie IBMR Samar.

Osiągnięty wynik w ilości 346.000 sprzedanych samochodów jest o przeszło 24 % lepszy od zanotowanego w 2006 roku. Dynamika wzrostu sprzedaży pojazdów osobowych w 2007 roku była mniejsza w porównaniu do pojazdów dostawczych. W zeszłym roku sprzedano niemal 21,9 % więcej pojazdów osobowych a wzrost sprzedaży pojazdów dostawczych wyniósł 38,5 %.

Jak podaje Rzeczpospolita prognozy na 2008 rok są optymistyczne. Przedsawiciele większości koncernów liczą na dalsze zwiększanie popytu. Nieliczni pesymiści jak np Skoda i Seat przewidują uzyskanie jednakowych wyników sprzedaży w latach 2007 i 2008.

Zdania dotyczące zmian na rynku w nadchodzącym okresie są podzielone. Istnieją czynniki, które mogą mieć wpływ na wzrost sprzedaży w nadchodzącym okresie. Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, prezesa IBRM Samar zastąpienie akcyzy podatkiem ekologicznym ograniczyłoby zainteresowanie sprowadzaniem starych aut z innych krajów Unii Europejskiej. Podkreśla on, iż oczekiwanie na możliwość pełnego odliczania podatku VAT od zakupu I eksploatacji pojazdów osobowych zapowiadane przez przedstawicieli rządu może być czynnikiem zniechęcającym do zakupów. Zapowiedź zmian podatkowych może przesunąć w czasie decyzje inwestyjne w firmach. Przeciwne stanowisko przedstawia Marcin Zoll - dyrektor Suzuki Motor Poland, który w przypadku wprowadzenia zmian dotyczących możliwości odliczania podatku VAT prognozuje dynamiczny wzrost sprzedaży samochodów osobowych w Polsce w bieżącym roku.

Przedstawiciele Toyoty przewidują dalszy wzrost wielkości sprzedaży pojazdów, który kształtowałby się na poziomie 10 % w ciągu roku. Lepsze perspektywy dotyczą prognozy sytuacji na rynku pojazdów użytkowych, gdzie oczekuje się wzrostu na poziomie ok. 18 %.Podobne stanowisko dotyczące prognoz na nadchodzący rok reprezentują jeszcze przedstawiciele Fiata i Citroena.

Pełne dane dotyczące wyników sprzedaży pojazdów w 2007 roku zostaną wkrótce opublikowane na stronie IBMR Samar.

źródło:

Czyli powiem tak - zarobki na takim poziomie to swego rodzaju standard w UE - szkoda, że nie w Polsce...

Czekaj czekaj, dobijemy i my

Sam kiedyś na takie twierdzenie bym się roześmiał, ale to co się od paru lat dzieje z płacami to fakt. Zresztą nic dziwnego - całe to otwarcie rynków pracy, choć może się wydawać symbolicznym gestem krajów Unii, spowodowało samoistną korektę podaży/popytu na tychże rynkach.

A tak gwoli dygresji (czytaj: OT ), to jak ktoś narzeka na rządy, że nie potrafią zatrzymać fali emigrantów, to mnie się śmiać chce. Bo oczywiście w domyśle takich skarg jest: powinno być tak, żeby nie trzeba było wyjeżdżać za pracą. Tylko że często ci sami ludzie, którzy tak krzyczą, zapatrzeni są w dobrobyt Stanów Zjednoczonych. W których - o czym mało kto pomyśli - na porządku dziennym jest, że jeśli mieszkaniec LA dostanie dobrą ofertę pracy w NY, to pakuje się i jedzie. A to, że administracyjnie pozostaje w tym samym państwie, to ma dokładnie takie znaczenie, jak to że Polacy którzy wyjechali do pracy są ciągle na terenie UE... W każdym razie jak dla mnie to wszystko co się ostatnio dzieje ma głęboki sens - co nie znaczy, że nie można zrobić jeszcze więcej... Wszystko przed tobą, Donek!
Import aut używanych w pierwszym półroczu 2007 roku
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy bieżącego roku do Polski sprowadzono niemal 470 tys. używanych samochodów, tj. o prawie 35% więcej niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku. Największą popularnością cieszą się pojazdy wyprodukowane w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, przy czym spada udział aut starszych niż 10 lat.

W czerwcu w urzędach celnych zgłoszono do rejestracji ponad 84 tysiące samochodów używanych. Zdecydowana większość – 82,3 tys. sztuk – pochodziła z krajów Unii Eurpejskiej, a 1,9 tys. sztuk spoza jej obszaru. Wynik czerwcowy jest o 4,0% mniejszy niż marcowy, ale o prawie 6% większy niż dwanaście miesięcy temu. Łącznie w pierwszym półroczu do Polski wjechało 468,4 tys. aut, o blisko 35% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.





Powoli, ale systematycznie poprawia się struktura wiekowa sprowadzonych pojazdów. Po sześciu miesiącach roku samochody o okresie eksploatacji do 4 lat stanowią 11,9%, w wieku od 4 do 10 lat – 42,9%, natomiast powyżej 10 lat – 45,2% (przed rokiem było to odpowiednio: 6,0%, 32,4% i 61,6%). Największą popularnością cieszą się niezmiennie pojazdy wyprodukowane w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych – od początku roku zgłoszono prawie 216 tys. takich aut; wyprodukowane po 2000 roku zainteresowały niemal 124 tys. osób; w latach 1990-1994 – ponad 104 tys. osób.



Tradycyjnie najczęściej sprowadzane są do Polski samochody marki Volkswagen (ponad 97,1 tys. sztuk), Opel (74,6 tys. sztuk), Ford (46,1 tys. sztuk), Audi (34,2 tys. sztuk), Renault (34,0 tys. sztuk), Mercedes (19,6 tys. sztuk), BMW (17,5 tys. sztuk), SEAT (13,7 tys. sztuk), Fiat (12,6 tys. sztuk) i Peugeot (11,9 tys. sztuk).

Źródło:
Polska: Pół miliarda dla kierowców

Rząd zgodził się na zwrot niesłusznie naliczanej akcyzy od używanych aut sprowadzanych z innych krajów Unii Europejskiej. Ale oddać chce tylko niewielką część tego, co zarobił.
Od 1 maja 2004 r. do Polski z innych europejskich krajów sprowadzono ponad 2,4 mln używanych samochodów. Urzędy celne pobrały za nie nawet 2,5 mld zł akcyzy. Okazało się, że niesłusznie, bo taki proceder jest niezgodny z unijnym prawem. Dopiero w grudniu ubiegłego roku nastąpiły zmiany w prawie, a miesiąc później Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że polski rząd powinien zwrócić niesłusznie pobrane pieniądze. Wczoraj rząd w końcu ustalił, komu i na jakiej zasadzie będzie zwracany podatek akcyzowy.

Z projektu ustawy przygotowanego przez Ministerstwo Finansów wynika, że importerom należy się różnica między akcyzą obliczoną na podstawie zasad przed grudniem 2006 r. (decydował m.in. wiek samochodu) a obecnymi stawkami (3,1% i 13,6% - w zależności od pojemności silnika, bez względu na wiek pojazdu). Pieniądze będą zwracane tylko tym, którzy sprowadzili samochód starszy niż dwa lata. Wniosek będzie można złożyć w urzędzie celnym, a na jego rozpatrzenie trzeba będzie poczekać nawet sześć miesięcy.



źródło:
No własnie... szkoda...napatrzyłam się az głowa boli

Lepiej kupować z krajów Unii..macie jakieś ulubione i sprawdzone adresy ?
Wiem, ze to lekko "nie na temat " ale pewnie zainteresuje i innych...

Tak, tylko uważaj jak kupujesz miody, bo lubią sprzedawać mieszanki z krajów Unii i poza Unii i to takie firmy jak Apipol, czy Bartnik. Często w sklepach (nie marketach) są takie z okolicznych indywidualnych pasiek i takie są najlepsze.


Hahahhaa, to taka historia mi się przypomina.
Na targu, Pani sprzedaje ogrodowe kwiatki, a obok nich,
eksponuje stolik turystyczny z czeskimi towarami spożywczymi.
Prawdziwa musztarda gorczycowa za 5zł, jakieś syropy,
pasty do zębów, witaminy i...prawdziwy leśny miód z nalepką:
Vceli med lesny" niecały litr za jedyne 30zł.
No, myślę, okazja, jak diabli.
Na targach pszczelarskich w Ksiązu, tyle płaciliśmy za spadziowy..
Kupuję, rozanielona pędzę do domu, bo mam leśne pyłki.
Podczas wizyty w markecie, ten sam miód widzę na półce za 9zł.

Rozmowa ze znajomym.
- Słuchaj, czy warto kupować ten miód od górala na targu?
On ma kartkę, Miód z własnej pasieki, ekologiczny"
- Pytasz o wujka X, tego w serdaku?
-Yhmmm, miód wygląda fajnie i nie jest drogi.
-Noooo, możesz spokojnie kupić. Wujo bierze z hurtowni, zagrzewa,
przelewa w słoiki po ogórkach i sprzedaje jako swój, pasiekowy.

Tak, tylko uważaj jak kupujesz miody, bo lubią sprzedawać mieszanki z krajów Unii i poza Unii i to takie firmy jak Apipol, czy Bartnik. Często w sklepach (nie marketach) są takie z okolicznych indywidualnych pasiek i takie są najlepsze.
Czy braliście pod uwagę fakt, iż w stolarni obrabiane jest również drewno preparowane oraz "przetworzone" np. sklejane. Czy takie trociny też będą się nadawały?
Niedwano stolarz zakładał schody na piętro. Piękny worek trocin ale zapach: czysta chemia.
Nie ryzykowałem. Może błąd.
Co o tym sądzicie?

@annodomini
Przecież jasne, że sklejane tralki i płyty gotowe z Castramy to nie to samo co czyste drewno.
Albo ekologia albo wygoda, kasa też. Myślę, że w dzisiejszych czasach nie do uniknięcia kontakt z chemią w domu,
nawet jeśli idzie o produkty z krajów Unii.
pozdrawiam
Tak jak wspomniałem za 1 kg zapłaciłem 6,50 euro czyli ca 25 PLN.Z tego widać ,że ceny które podałaś (podałeś - ale chyba - PODAWAŁAŚ ) są porównywalne. No i kupowałem od pszczelarza czyli od producenta a to dawało mi gwarancję jakości (chyba ).
A ponieważ chyba jestem ..... i nie mogę znaleźć jego powiedzmy, dystrybutora, mogłabyś podac link
Lubię miód, nawet pitny lecz tylko dwójniak , ale kupując go zwracam uwagę czy na naklejce nie ma informacji iz pochodzi on z "krajów unii" lub bez podawania konkretnego producenta i z jakiego regionu naszego kraju. Takiego "nie biorę"
a poza tym dzięki i pozdrowionka
Piotr Paweł
Obok podwyższonego ciśnienia i poziomu cholesterolu, także zbyt szybkie bicie serca jest niepokojącym objawem - ostrzegali podczas konferencji prasowej w Warszawie profesorowie Andrzej Rynkiewicz i Krzysztof Filipiak.

Choroba wieńcowa jest podstępna - aż w 35 proc. przypadków zaczyna się (i kończy) nagłym zgonem z powodu zatrzymania krążenia. W pozostałych przypadkach pojawia się zespół wieńcowy, dławica piersiowa czy atypowy ból. Ogółem z powodu choroby wieńcowej umiera około 24 proc. mieszkańców krajów Unii Europejskiej - mówił prof. Andrzej Rynkiewicz z Akademii Medycznej w Gdańsku, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

W ostatnich latach - głównie dzięki zmianie sposobu odżywiania na zdrowszy - w Polsce spada śmiertelność z powodu chorób układu krążenia (tymczasem w Bułgarii, Rosji i na Ukrainie jest coraz wyższa). Jednak wciąż jeszcze wiele zostało do zrobienia.

Przyczyną choroby wieńcowej jest miażdżyca, obecnie określana jako przewlekły proces zapalny, prowadzący do odkładania złogów w naczyniach krwionośnych. W Polsce cierpi na chorobę wieńcową około 2 milionów osób i zdarza się od 80 do 100 tysięcy zawałów rocznie.

Jak się oblicza, od 30 do 50 proc. z nich można by uniknąć, gdyby udało się całkowicie wyeliminować palenie. Poważne czynniki ryzyka to również nadciśnienie, cukrzyca i wysoki poziom cholesterolu oraz - często lekceważone - przyspieszone tętno.

Jak wykazali biolodzy, zwierzęta żyją tym dłużej, im wolniej bije ich serce. Mały gryzoń, którego tętno sięga 240 uderzeń na minutę, przeżywa w idealnych warunkach 5 lat, podczas gdy najstarszy z obserwowanych wielkich żółwi z tętnem 6 uderzeń na minutę żył 177 lat. W przypadku człowieka mamy szansę na około trzy miliardy uderzeń serca w ciągu całego życia.

Jak mówił prof. Krzysztof Filipiak z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, im wolniejsze tętno, tym dłuższe życie. Czy tętno może być za niskie? To zależy kiedy i u kogo - w każdym razie problemy takie jak choroba węzła zatokowego - z poważnym obniżeniem tętna - mogą prowadzić do zbyt małego przepływu krwi. Za optymalne uważa się około 60 uderzeń na minutę. Najlepszym sposobem na obniżenie tętna jest aktywność fizyczna. Trzeba także leczyć nadciśnienie, obniżać poziom cholesterolu; ważna jest właściwa waga i odpowiednia dieta (typu śródziemnomorskiego) oraz leczenie ognisk zapalnych, zwłaszcza dziąseł i zębów.

Są oczywiście substancje, które obniżają tętno. Jednak większość jest obarczone poważnymi skutkami ubocznymi. Na przykład alkohol jako środek anksjolityczny (przeciwlękowy) może obniżać tętno, ale jego nadużycie, a zwłaszcza kac przyprawiają o szybsze bicie serca. Amiodaron szkodzi płucom i tarczycy, digoksyna może powodować arytmię, werapamil obniża kurczliwość mięśnia sercowego, leki o działaniu ośrodkowym nie są bezpieczne, a beta-adrenolityki nie wszyscy mogą przyjmować. Ostatnio pojawił się nowy lek - iwabradyna - pierwszy, który działa specyficznie na węzeł zatokowy, regulujący tętno. Jak dotąd jedynym stwierdzonym działaniem ubocznym są występujące u 10 proc. badanych przejściowe "napady jasności" - lek może działać bowiem także na siatkówkę oka. PMW

PAP - Nauka w Polsce
Redas, szanuję Twoje zdanie, ale czy Ty byłbyś w stanie odmówić sobie sexu, jeśli takie ryzyko wisiałoby nad Twoją żoną? Nie probowałbyś innych środków antykoncepcyjnych, żeby kochać się z nią, co prawda rzadziej, ale jednak...? Łatwo mówić komuś, kogo ten problem nie dotyczy.

Co do wypowiedzi Kaczana. Temat rzeczywiście trudny, aczkolwiek o trudnych tematach też trzeba mówić
Nie popieram aborcji samej w sobie. Dwoje nieodpowiedzialnych kochanków idzie do łóżka, nie myśląc o konsekwencjach, wpadają i chcąc usunąć ciążę. Ale w takiej sytuacji, w jakim znalazła się Alicja, szukałabym pomocy u ginekologa. Stara dewiza ratowników, którą przytoczył Kaczan odzwierciedla to, co napisał w swojej wypowiedzi.
Jestem zdania, że nie wolno zabijać swojego dziecka, nawet kiedy jest ono embionem, chyba, że ciąża była wynikiem gwałtu albo zagraża życiu matki, tak jak to stanowi nasze prawo (nie zawsze takie złe )
Postąpiłabym dokładnie jak Alicja. Prosiłabym lekarzy o pomoc. I cieszę się, że znalazła w sobie tyle siły, żeby złożyć skargę w Strasburgu.
Nie uważam jednak, żeby Alicja była złą matką, bo nie chciała swojego dziecka. Jest dobrą matką, bo z troski o dwoje już narodzonych dzieci, nie chciała podjąć ryzyka ślepoty.
Jestem niemalże pewna, że Trybunał przyzna rację Alicji. Polska straci wiele w oczach krajów Unii Europejskiej i będzie płaciła bardzo wysokie odszkodowanie pani Tysiąc
Bo ostatnio nasze kino jest próbą podrobienia najgorszego kina amerykańskiego. Ostanie dobre polskie filmy które widziałem, to "Dzień Świra" Koterskiego oraz "Pogoda na jutro" Stuhra. Reszta jest po prostu poniżej wszelkiej krytyki.

Nasze kino ma się do Kina, jak chińskie podróbki, do rzeczy markowych.


W Polsce jest zawsze próba kopania się z koniem. Jeśłi Usa zarabia na Holywood, to my też na tym zarabiajmy. Jeśli w Unii dopłacają do rolnictwa my też to róbmy. Nie ma myślenia przyszłościowego jak w Finlandii (Nokia), lub Irlandii (postawienie na nowe technologie i szybkie dogonienie, a następnie wyprzedzenie większości krajów UE).


Artykuł 21
Niedyskryminacja
1. Zakazana jest wszelka dyskryminacja ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię lub światopogląd, opinie polityczne lub wszelkie inne, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną.

Artykuł 9 KPP:
Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny
Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw.

Spośród krajów Unii tylko Holandia, Belgia i Hiszpania akceptują małżeństwa homoseksualne. Natomiast innych 15 państw uznaje tzw. formalne związki partnerskie, odchodząc od pojęcia małżeństwa jako takiego. Zatem wszystko zależy od interpretatorów tych superogólnych zasad. W polskim prawie nie ma mowy ani o małżeństwie, ani o formalnym związku partnerskim osób tej samej płci. A zatem, szanując polskie prawo odnoszące się do małżeństwa, można stwierdzić na podstawie KPP, że Polska dyskryminuje osoby homoseksualne.

Biorąc pod uwagę absurdalność niektórych wyroków choćby Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (jak choćby w przypadku pani Alicji Tysiąc) należy stwierdzić, że taka interpretacja jest możliwa.

Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów - tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.

Ta kwota zaspokaja potrzeby roczne?


Oczywiście, Afryka została skrzywdzona przez dosyć niesprawiedliwy podział terytorialny, przez porozdzielane na kilka krajów plemiona, w niektórych miejscach "czarnego lądu" panują susze itp.

Ale pieniądze idą na Afrykę i to dużo. Są w dużej części marnotrawione właśnie na broń przez rządzących krajami, a dary żywnościowe są niesprawiedliwie rozdzielane. To też jest problem i nie dziwię się, że ludzie boją sie wykładać pieniądze na Afrykę, skoro tam mogą dzięki nim wyprodukować nowe karabiny.

Jestem ogólnie za metodą wędki, a nie ryby. Należy dać biednym krajom afrykańskim szansę rozwoju, a nie hamować go ciągle darmowym żarciem.
oo to temat rzeka...
ale spróbujmy coś napisać...
Z tymi środowiskami socjalistycznymi to wiesz jest różnie, w Polsce one są za a np we Francji część socjalistów jest przeciw, nie mówiąc już o komunistach, trockistach i tego typu podobnych stworzeniach


A co zawiera traktat konstytucyjny?( bo tak z prawnego punktu widzenia się o nim mówi, nie o konstytucji )

Główna wada:
Nie zawiera Invocatio Dei, czyli odniesienia do Boga o co tak walczyli niektórzy Polacy, ba nawet nie wspomina o tradycji chrześcijańskiej i całej kulturze z tej tradycji wypływającej; mówi natomiast o zdobyczach Oświecenia

Inna mniejsza wada dla naszego kraju, że zmienia się system liczenia głosółw w Radzie UE, nie chce się zagłębiać w szczegóły, gorzej na tym wypadamy fakt, ale ten system jest bardziej sprawiedliwy i promuje "ludne" kraje, więc pokazuje nam jak ważna jest polityka prorodzinna

No dobrze, a jakie są zalet traktatu?

Przede wszystkim porządkuje działalność UE, ukraca [straszną] biurokrację, która tam panuje.
Wielkim dorobkiem jest dołączona do Konstytucji Karta Praw Podstawowych.
Traktat pierwszy raz mówi o możliwości wystąpienia któregoś z krajów z UE.
Nadaje charakter prawny UE - Unia staje się podmiotem prawnym na arenie międzynarodowej.
I tak dalej i tak dalej...
Rzeczywiście, wybór nie będzie prosty.Zobaczymy co zrobią Francuzi za tydzień.
Ja jednak zapamiętałem, co mówił podczas swojego pobytu w Polsce na KUL-u Rocco Buttiglione.Otóż on poparł przyjęcie Konstytucji, gdyż jak twierdzi, nam chrześcijanom przychodzi świadczyć w takiej a nie innej Unii i że jak przyjmiemy tą konstytucję to będziemy mogli Europę zmieniać od wewnątrz.
Powtórzę za Drotem:zapraszam do dyskusji

PS. tu znalazłem cytat z Buttiglioniego:
"Jeśli zatem nie możemy opuścić Europy, to musimy wejść w nią jeszcze głębiej, podejmując spór o człowieka z większym zdecydowaniem i pasją."

<edited by Tomasz Ptak - To słowo jakoś nie przystoi tu na forum...>
Kochana Mamusiu!
W Unii jest fajnie, niczego tu nie brakuje. Cukier jest po 4 zl za kg, benzyna po 5,50 zl za litr, maslo po 4,10 zl za kostke, chleb po 3,20 zl za bochenek, a paczka papierosów po 12 zl. Jesli chodzi o nasz dom, to latem przyjechal pan Helmut z Berlina. Najpierw postawil piwo, a potem pokazal akt wlasnosci z 1937r. i powiedzial, ze teraz to jego ziemia i wszystko, co na niej. Moze to i lepiej, i tak nie bylem w stanie placic podatku katastralnego (Mamusia wie, 2% od wartosci nieruchomosci rocznie). Za to w przytulku mamy kolorowa telewizje i fajne filmy. Pracy na razie nie ma, ale mówia, ze bedzie. Jak dozyje, to za 6 lat bede mógl pracowac w Niemczech albo Austrii. W miescie buduja nowy urzad. Unia dala troche grosza. Firma Hienka Kowalskiego startowala w przetargu, ale rozstrzygano go w Brukseli i wygrali Szwedzi. Co prawda inzynierów sprowadzili od siebie, ale Heniek i tak sie cieszy, bo uznali jego kwalifikacje i pozwolili nosic cegly. Niech sobie chlop zarobi, bo jego firma juz nie wytrzymuje tego zwiekszonego VAT-u w budownictwie. Chcial wyslac syna na studia do Francji, ale nie mial na to pieniedzy. Córka jednego z ministrów miala wiecej szczescia i dostala unijne stypendium. Chlopak Henia jest calkiem zdolny, wiec zdawal na nasza politechnike. Bylby sie dostal, gdyby nie konkurencja mlodziezy z innych krajów unijnych. W koncu tam uczelnie tez sa przepelnione. Na razie jest na darmowym stazu w hipermarkecie. Ostatnio w miescie pojawilo sie mnóstwo bylych rolników. Mówia cos o nierównej konkurencji, niskich doplatach i limitach produkcyjnych. Nie wiem o co im chodzi, przeciez mieli najwiecej zyskac na integracji. Do domu naprzeciwko wprowadzilo sie mlode malzenstwo - Tomek i Jacek. To bardzo wrazliwi ludzie, nawet staraja sie o adopcje. Pani kurator jest bardzo tolerancyjna i swiezo po aborcji, wiec maja duze szanse. Niech Mamusia na razie siedzi na tej Bialorusi, bo tu szaleje eutanazja, zwlaszcza, ze ubezpieczalnia juz o Mamusie pytala.
To tyle, bo ide po zasilek. Bede go pobieral jeszcze dwa miesiace.
Caluje mocno, Zdzisiek
--
"Nie ma zlej pogody. Jest tylko nieodpowiednia odziez." (William James)

Poprawione przez Drotta
Witam !

Właśnie dostałem odpowiedź z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie tych amerykańskich dyplomów uniwersyteckich. Poczytajcie co napisali na ten temat:


"W związku z coraz częstszym pojawianiem się na stronach internetowych oraz w prasie “ofert odpłatnego uzyskania dyplomu z uniwersytetu w USA na podstawie dyplomu uzyskanego w polskiej szkole wyższej...” informujemy, że dotychczas nie została podpisana żadna umowa o uznawalności wykształcenia między rządami RP i USA.

Dokumenty poświadczające uzyskanie wyższego wykształcenia w USA mogą być uznawane przez polskie instytucje szkolnictwa wyższego do celów dalszego kształcenia.
Dla celów podjęcia pracy dyplomy te mogą być uznawane przez pracodawców automatycznie lub po przeprowadzeniu procedury nostryfikacyjnej w Polsce zgodnie z odpowiednimi aktami prawnymi tj.: Ustawą z dnia 12 września 1990 r. o szkolnictwie wyższym /Dz. U. z 1990, Nr 65, poz. 385 art. 150 pkt. 1 i 2*/, Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 10 grudnia 1991 r. w sprawie zasad i trybu nostryfikacji dyplomów i tytułów zawodowych uzyskanych za granicą / Dz. U. z 1992 r. Nr 16, poz. 64/ oraz Rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z dnia 22 lipca 1991 r. w sprawie zasad i trybu nostryfikacji stopni naukowych, uzyskanych za granicą /Dz. U. z 1991 r. Nr 69, poz. 296/. Jeżeli placówka edukacyjna, która wydała dyplom, nie posiada akredytacji w USA, wydawane przez nią dyplomy nie mogą podlegać ani nostryfikacji ani uznaniu.

Ponieważ “oferty” często odwołują się także do wejścia Polski do Unii Europejskiej należy podkreślić, iż po 1 maja 2004 r. uznanie dyplomów amerykańskich w Polsce nadal będzie podlegać dotychczasowym procedurom.

Nie jest prawdą, że polskie dyplomy ukończenia szkoły wyższej nie są uznawane w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Są one uznawane zgodnie z przepisami wewnętrznymi krajów Wspólnoty, tak jak i dyplomy wydawane w USA.

Z dniem członkostwa RP w UE uznawanie wykształcenia w celu podjęcia pracy będzie dokonywane zgodnie z przepisami prawa wspólnotowego, a uznawanie wykształcenia w celu kontynuowania nauki – zgodnie z przepisami wewnętrznymi państw członkowskich (wobec obywateli UE) lub na podstawie umów międzynarodowych.





Przedmioty jakie będą na MSG (uwaga, nieoficjalne dane!)

SEMESTR I
Matematyka
Mikroekonomia
Podstawy prawa
Podstawy zarządzania
Informatyka
J1
J2
WF

SEMESTR II
Statystyka opisowa
Makroekonomia
Rachunkowość międzynarodowa
Historia gospodarcza świata
Podstawy zarządzania w biznesie międzynarodowym
J1 (45h)
J2 (45h)
WF

SEMESTR III
Międzynarodowe stosunki gospodarcze
Finanse międzynarodowe
Międzynarodowe transakcje gospodarcze
Funkcjonowanie Unii Europejskiej
Marketing międzynarodowy
J1 (45h)
J2 (45h)
WF

SEMESTR IV
Międzynarodowe stosunki gospodarcze
Rozliczenia w obrocie międzynarodowym
Międzynarodowe prawo cywilne i handlowe
Ekonomika handlu zagranicznego
Marketing handlu zagranicznego
Rachunkowość operacji w handlu zagranicznym
Dokumentacja w handlu zagranicznym
Jednolity rynek europejski
Międzynarodowe organizacje gospodarcze
Transformacje gospodarek w Europie Środkowo-Wschodniej

SEMESTR V
Ekonomika handlu zagranicznego
Marketing handlu zagranicznego
Wspólna polityka handlowa
Ubezpieczenia w handlu zagranicznym
Dokumentacja w handlu zagranicznym
Protokół dyplomatyczny
Gospodarka oparta na wiedzy
Gospodarka krajów rozwijających się
Innowacyjność i przedsiębiorczość
Seminarium dyplomowe

SEMESTR VI
Polityka regionalna Unii Europejskiej
Polityka rolna Unii Europejskiej
Negocjacje w handlu zagranicznym
Zarządzanie jakością w handlu zagranicznym
Etyka biznesu
Ocena projektów inwestycyjnych wg standardów UE
Międzynarodowe zarządzanie zasobami ludzkimi
Ekonomia Wschodzących Rynków
Ochrona środowiska jako problem globalny
Seminarium dyplomowe

Tak - pod warunkiem że będą ładne. Zbieranina dla samej zasady zbierania jest bez sensu.

Wcale nie jest bez sensu. Jeśli zbierać to, co jest ładne, to prawdopodobne, że nie udałoby się zebrać jakiejkolwiek kolekcji. Uroda to przecież rzecz gustu, dlatego też nie trafi się z inwestycjami. Czasami w działach inwestycyjnych ktoś pisze szereg powodów, przez które moneta X ma odnotować ogromne wzrosty wartości kolekcjonerskiej, na końcu pisząc "no i przede wszystkim jest bardzo ładna". Jak mnie to irytuje! Dla jednych ładna, dla drugich ohydna i tyle w tej kwestii. Zbierać "dla zasady" nie jest głupio, bo przede wszystkim gust też się zmienia i coś, co się nie podobało może się spodobać, ale także mając całą kolekcję (zbierając nawet egzemplarze, które się nie podobały), może zaprocentować na przyszłość. Często jest to kontynuowanie pasji po np. dziadku.
Co do tematu - nie, nie mam zamiaru kolekcjonować monet Euro. Chociaż bez wątpienia monety te nie pozwolą stracić, gdy ktoś zbierze np. wszystkie monety kolekcjonerskie i wszystkie obiegowe ze wszystkich krajów Unii. Do tego jakieś podpisy, gablotka - sen; marzenie. Dlaczego? Unia się kiedyś rozpadnie, tak jak 100% organizacji, które znamy z historii. Monety też przejdą do historii i nikt ich więcej nie "dobije".
Gdy Slowacja wprowadzala walute euro byla zupelnie inna sytacja globalna (makroekonomiczna) zarowno na Świecie jak i glownie w strefie Euro i spelnienie podanych kryteriow bylo o wiele latwiejesze.
Po drugie Slowacja jest o wiele mniejszym krajem 49 tys. km2 o liczbie zaludnienia 5,5 mln i porownanie jej do Polski o powierzchni 322 tys. km2 i ilczbie zaludnienia 38 mln jest niemozliwe.


Warto sie zapoznac z warunkami traktatu z Maastricht, których wypełnienie będzie decydowało o naszym przystąpieniu do unii monetarnej.

Pierwsze jest kryterium kursu. Złoty będzie musiał w trakcie tego egzaminu poruszać się w korytarzu wokół wartości nazwanej referencyjną. W porozumieniu z UE ustala się wartość referencyjną kursu złotego, a odchylenia od niego nie mogą przekroczyć 15% tej wartości referencyjnej w górę albo w dół.
Drugie jest to kryterium długu publicznego, który nie może przewyższać 60 % PKB.
Trzecie kryterium - deficytu budżetowego. Deficyt nie może przekraczać 3 % procent PKB.
Czwarte kryterium inflacyjne. Inflacja nie może być wyższa niż 1,5 punktu powyżej średniej dla 3 najlepszych krajów unijnych.
Piąte kryterium długoterminowych stóp procentowych, które nie powinny odbiegać od stóp procentowych europejskich o więcej niż półtora punktu.


Nie wiem jak jest na obecna chwile ale chyba z tych wszystkich kryteriow spelniamy na obecna chwile chyba tylko jedno.
A z pozostalymi mamy coraz wieksze problemy i zamiast zblizac sie do ich spelnienia to sie oddalamy (i nie tylko my).

Tym bardziej ze wejscie do strefy euro przyczynia sie do obniżenia stóp procentowych, gdyż w Europejskim Banku Centralnym są one niższe.
A u nas sa one systematycznie podwyzszane ze wzgledu na rosnace ceny (inflacje) i kolejna podwyzka stop procentowych przewidywana juz na na sierpnien/wrzesien.

Tak wiec do wprowadzenia u nas euro jest jeszcze bardzo daleka i na obecna chwile oddalajaca sie jak podaja ekonomisci minimum 7 letnia droga.

Dlatego pospekulowac o euro mozemy ale dopiero za 5 lub wiecej lat gdy bedzie juz wiadomo o wiele wiecej.
A tym czasem cieszmy sie nasza rodzima wlauta jaka jest POLSKI ZŁOTY.


Czyli dokładnie tak samo, jak w przypadku USA. Tylko że Amerykanie mają większą wprawę w mydleniu innym oczu i okręcaniu wokół palca.


Tutaj muszę się nie zgodzić

wasal
1. «w średniowieczu: ktoś, kto złożył przysięgę wierności feudałowi i zobowiązał się do służby wojskowej u niego w zamian za ziemię i opiekę»
2. «państwo, organizacja itp. podporządkowane silniejszemu państwu, organizacji»

Rosjanie nie kryją się z tym, że chcieliby odzyskać władzę nad państwami, które odłączyły się od "Matki Rosji" po rozpadzie ZSRR. Demokracja w tamtym kraju jest tylko na pokaz.
Nie bronię tutaj USA, bo to pyszny i samolubny naród, ale nie jest w ich interesie panowanie nad Polską (jako terytorium). Czego chcą od nas to mają - to fakt, ale zbudowanie tarczy, sprzedanie tandetnych samolotów/czołgów/wozów opancerzonych polskiej armii wiąże się tylko i wyłącznie z naszą uległością i chęcią bycia zauważonym na świecie. Rosja nie może nam zagwarantować ani bezpieczeństwa, ani pomocy gospodarczej (żadnej promocji na gaz nie byłoby ), bo ich kraj opiera się głównie na eksporcie wspomnianych przez Ciebie surowców (a i tak pieniędzy z tego jest niewystarczająco).
Większość krajów Europy i Świata widzi w Rosji tylko i wyłącznie agresora, a widząc, że Polska nie chce dawać sobą pomiatać chętniej zasiądzie do rozmów (plusem przy tym też jest to, że jesteśmy w NATO i Unii).

Nie ma złotego środka. Jak dla mnie USA traktuję Polskę jak kochankę: wykorzystuje, jest miło i przyjemnie, oboje niby mamy jakieś korzyści, ale jak już nas wykorzysta, to wróci do domu albo wybierze młodszą . Rosja natomiast chciałaby z nas zrobić dziw*ę od razu i czerpać korzyści z naszego zawodu :/


Motyw: Dziesiąta rocznica Unii Gospodarczej i Walutowej

Opis: Moneta przedstawia schematyczną figurkę ludzką przechodzącą w symbol €. Jest to wyobrażenie wspólnej waluty, a szerzej – Unii Gospodarczej i Walutowej jako ostatniego etapu w długiej historii integracji handlu i gospodarki w Europie.

Moneta będzie emitowana przez wszystkie kraje strefy euro. Oprócz powyższego motywu znajdzie się na niej nazwa kraju-emitenta oraz napis „EMU 1999-2009” w języku danego kraju.

Wzór monety wybrali spośród pięciu ostatecznych propozycji mieszkańcy Unii Europejskiej w głosowaniu internetowym. Jego autorem jest George Stamatopoulos, rzeźbiarz z departamentu emisyjnego Bank of Greece.

Wizerunki i nakłady monet dla poszczególnych krajów znajdują się wyżej.
Witam!

Bedę wdzięczny za komentarze o zagranicznych, numizmatycznych sklepach internetowych oferujacych monety zlote, platynowe i palladowe zarówno kolekcjonerskie jak i bulionowe. W google mozna znaleźć bardzo wiele adresów interesują mnie jednak które ze sklepów były przez Was sprawdzone i jakie macie Państwo o nich opinie - zarówno pozytywne jak i negatywne. Jak z płatnościani, wysyłką? Interesuja mnie tylko te sklepy które wysyłają do krajów Unii Europejskiej.

Pozdrawiam
Chociaż rząd zapewnia, że chce trwale spełnić kryteria wymagane przy wejściu do strefy euro, ekonomiści uważają, że wspólna waluta zastąpi złotego dopiero w latach 2015-2016.

Nie przewidujemy wstąpienia do ERM2 w najbliższej przyszłości - powiedział wczoraj po spotkaniu z członkami Rady Polityki Pieniężnej minister finansów Jacek Rostowski.

Mechanizm kursowy ERM2 to tzw. poczekalnia przed wejściem do euro, w której wahania kursu zostają określone zazwyczaj na plus minus 15 proc. od wcześniej wyznaczonego poziomu.

Minister finansów powiedział, że przedstawił radzie plany rządu na najbliższe cztery lata, także te związane z euro. Wśród ryzyk dla polskiej gospodarki wskazał silny wzrost popytu krajowego i jednostkowych kosztów pracy. Dodał, że strategia wstąpienia do strefy euro ma opierać się m.in. na wybraniu dogodnego momentu do wstąpienia do ERM2.

Prezes NBP Sławomir Skrzypek w imieniu RPP zadeklarował, że Rada gwarantuje spełnienie przez Polskę wymaganego kryterium inflacyjnego.

Postawa ministra finansów i brak deklaracji o chęci szybkiego wejścia do euro nie zaskoczyły ekonomistów. Ich zdaniem obecny rząd nie zdecyduje się szybko albo nawet wcale na podanie daty możliwego wejścia Polski do strefy euro. Minister finansów wiele razy podkreślał, że jego celem jest doprowadzenie do trwałego spełniania kryteriów wymaganych dla przyjęcia wspólnej waluty.

- Ważne byłoby zadeklarowanie daty, ale na razie nikt tego nie oczekuje - podkreśla Piotr Kalisz, ekonomista CitiHandlowego, według którego euro może zastąpić złotego nawet dopiero w 2016 roku.

- Dalsza współpraca MF i NBP będzie uzależniona od tego, kiedy i czy rząd zdecyduje się podać datę wstąpienia do strefy euro. Dlatego wspólne działanie ograniczy się tylko do zasygnalizowania rynkom finansowym, że obie strony będą dążyć do spełnienia kryteriów, za które odpowiada rząd (deficyt sektora finansów, dług), oraz tych, które są w gestii RPP (inflacja, stopa procentowa) - dodaje.

Szacunki ekonomistów wskazują, że na koniec 2007 roku Polska mogła spełniać te kryteria. Uczestnicy rynków finansowych chętnie poznaliby przyczyny, dla których rząd nie spieszy się do euro, a także, w jaki sposób zostaną trwale spełnione wszystkie kryteria.

Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku ocenia, że obecnie w zarządzie NBP dominuje przekonanie, że najlepiej wytyczyć dość długą drogę dojścia do strefy euro.

Opracowaniem strategii dojścia polskiej gospodarki do strefy euro zajmowała się powołana w 2002 roku przez NBP i MF grupa robocza. Jednak w 2005 roku zaprzestała spotkań. Teraz minister finansów zapowiedział swoje kolejne spotkania z RPP.

- Grupa robocza byłaby właściwa do wspólnej dyskusji nad strategią wchodzenia do euro - zaznacza Jacek Wiśniewski.

- Uwzględniając kalendarz polityczny i wybory parlamentarne w 2011 roku widać, że decyzję o euro podejmie dopiero następny rząd. Obecnie najwcześniejszym politycznie terminem może być dopiero 2015 rok, choć warunki ekonomiczne mogłyby zostać spełnione wcześniej - dodaje.

Z Unii

Od 1 stycznia 2008 r. w strefie euro jest Malta i Cypr, a od 1 stycznia 2007 r. Słowenia. Obecnie strefa składa się z 15 krajów. Są to: Austria, Belgia, Cypr, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Malta, Niemcy, Portugalia, Słowenia, Włochy. Poza strefą euro są pozostałe kraje UE: Bułgaria, Czechy, Dania, Estonia, Łotwa, Litwa, Węgry, Polska, Rumunia, Słowacja, Szwecja i Wielka Brytania.


Paweł Czuryło


znalazłem na necie cos ciekawego o biciu tych monet...


"O pojawieniu się zestawów napisał "Dziennik Łódzki - Wiadomości Dnia". Według gazety, seria polskich euro kosztuje 350 zł. Kolekcja została prawdopodobnie wykonana w czeskiej lub londyńskiej mennicy. Można ją kupić na internetowych aukcjach. Emisji kolekcji nie zlecił jednak NBP ani nie wybiła Mennica Państwowa.
Według Jakubowskiego "tylko NBP odpowiada za polskie euro, a to jest właśnie na etapie projektowania". Jak twierdzi, pracownicy banku ustalili, że wybicie fałszywych monet zlecił "ktoś ze Śląska". "

środa 24 września 2003 roku



a to na wikipedi
"Pojawiające się natomiast na rynku numizmatycznym tzw. "próbne monety euro" z Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Polski (istnieją nawet dwa warianty - bite na Słowacji na zlecenie polskich kupców numizmatycznych oraz w Wielkiej Brytanii na zlecenie firmy zagranicznej) i innych krajów wstępujących do Unii Europejskiej są produktem prywatnym, od których banki emisyjne (w tym Narodowy Bank Polski) zdecydowanie się odcinają"


"Peak oil" być może się zaczął, a być może nie, tego jeszcze nie wiadomo (http://en.wikipedia.org/wiki/Peak_oil). Może być też tak, że faktycznie osiągnęliśmy szczyt, ale szczyt ten będzie się ciągnął przez wiele lat. Tak więc możliwości jest kilka, a nie tylko jedna słuszna.

A jeśli chodzi o North American Union to ok - sprawdziłem, faktycznie planuje się coś takiego - ale nie rozumiem dlaczego dla Ciebie jest to tak jednoznacznie negatywna idea.

Jeśli chodzi o informowanie społeczeństwa... no cóż - wydaje mi się, że niektórych rzeczy NIE da się zrobić, jeśli zacznie się społeczeństwo nadmiernie o tym informować i pytać, czy można Może jeszcze jakieś referendum, które skończy się porażką? I po co to komu? Oczywiście trochę żartuję, ale generalnie nie jest to wg mnie takie proste...


Cała koncepcja North American Union jest realizowana po cichu. Bez informowania o przebiegu jej społeczeństw USA, Kanady i Meksyku.

Jeżeli coś jest realizwoane "potajemnie" to bardzo źle świadczy o rzeczywistych intencjach tego przedsięwzięcia.

North American Union, rozmowy o Unii Krajów Śródziemnomorskich itp. jest ewidentnym dowodem na próbę stworzenia rządu światowego, w którym suwerenność narodów nie ma znaczenia. A CO MOŻE NIE?

1. Nie mam ochoty aby Polska była jakimś stanem.
2. W takiej rzeczywistości, coś takiego jak demokracja nie będzie miało miejsca. Bramy otwarte dla tyranii. I niech mi ktoś nie mówi, że to nie może się zdarzyć. W historii to co obecnie obserwujemy tzw. "demokracja", mimo że referendum w sprawie euro już zrobić nie możemy, jest ANOMALIĄ.

Wole przyjąć stanowisko jak przy zakładzie Pascala?
Jeżeli nie mam racji - co tracę najwyżej ryzyko śmieszności
Jeżeli zaś mam - to jest szansa przynajmniej poprzez informowanie innych - na uświadomienie jakie niebezpieczeńswtwo taka konsolidacja władzy ze sobą niesie.


To nie jest jakaś fantazja oszołoma. Wiele z tych zarzutów ma oficjalne potwierdzenie w dokumentach, autobiografiach tych ludzi, oficjalnych wypowiedziach itp.
Zwierzęta w samolocie

Aby móc podróżować samolotem ze swoim czworonożnym przyjacielem, musisz pamiętać o kilku istotnych kwestiach:

Przewóz zwierzęcia musisz zgłosić już w trakcie dokonywania rezerwacji, ponieważ liczba przewożonych jednocześnie na pokładzie zwierząt jest ograniczona!
Zwierzę musi być przewożone w specjalnych klatkach (za wyjątkiem psa-przewodnika osoby niewidomej), odpowiednich do ich wagi i rozmiarów. Kupując klatkę zwróć uwagę na to, żeby była ona wystarczająco obszerna, aby zwierzę mogło swobodnie stać, obrócić się i położyć. W celu zminimalizowania stresu wywołanego podróżą, zakup ją odpowiednio wcześnie, tak żeby Twój ulubieniec zdążył się do niej przyzwyczaić. Pamiętaj, aby - niezależnie od długości podróży - wstawić do środka posłanie. Dodatkowo możesz do klatki włożyć małą zabawkę, która z pewnością poprawi mu humor podczas podróży.
Za przewożone zwierzę ponosisz opłaty, a cena zależy od wagi Twojego czworonożnego przyjaciela (liczonej łącznie z wagą klatki).
Zwierzę przewożone jest jako bagaż pasażerski w kabinie (z tym że waga zwierzęcia wraz z pojemnikiem zazwyczaj nie może przekroczyć 8 kilogramów) lub bagażniku samolotu (informacji o dopuszczalnych wymiarach klatek przy przewozie zwierząt jako bagaż w lukach bagażowych należy zasięgnąć podczas dokonywania rezerwacji).
Nie zapomnij zabrać ze sobą aktualnej książeczki szczepień (przede wszystkim chodzi tu o szczepienia przeciwko wściekliźnie) i zaświadczeń od weterynarza uwzględniających przepisy kraju wylotu, kraju docelowego i krajów, w których będziesz miał przesiadki.
Podróżując do krajów Unii Europejskiej, a także do Andory, Islandii, Lichtensteinu, Monaco, Norwegii, San Marino, Szwajcarii, Watykanu należy dodatkowo spakować paszport zwierzęcia zgodny ze standardem przyjętym w Unii, i nie zapomnieć, że Twoje zwierzę musi mieć wszczepiony mikroczip (elektroniczny system identyfikacji) lub czytelny tatuaż.
Wybierając się do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji oraz Malty, oprócz wymienionych powyżej dokumentów i mikroczipa, musisz posiadać aktualne wyniki testów na poziom przeciwciał (okres, w którym te testy powinny być zrobione jest różny dla każdego z tych krajów, przed wyjazdem koniecznie zaznajom się więc z przepisami dotyczącymi tej kwestii w wybranym przez Ciebie miejscu docelowym). Informacje o leczeniu lub szczepieniach w tym zakresie muszą być wpisane do paszportu!

Ja mogę polecić wam najnowszą ofertę Heyah - "Równa Taryfa". Dzwonienie z Polski do wszystkich krajów Unii Europejskiej i kilku spoza niej (i odwrotnie oczywiście też ) za 44 gr. Eski za 14 gr. Dopiero co weszła na rynek, ale wśród komórkowców to zdaje się najlepsza oferta.

I tego nie mogę zaakceptować, a tym bardziej polubić. Ty lubisz, gdy jakiś dryblas grozi Ci i wymachuje pięścią przed nosem? Mimo to przecież człowieka nie można zredukować tylko do tego jednego elementu, bo przecież przejawia on również szereg innych zachowań i ma różne wady i zalety.
Nic nie jest dane raz na zawsze, a pewność siebie i niedocenianie przeciwnika niejednego już zgubiła. Czy, nawet jeśli obecnie siły są wyrównanie, nie jest rozsądne dążenie do lepszych gwarancji bezpieczeństwa? Wały przeciwpowodziowe też lepiej umocnić w czasie względnej równowagi pogodowej, bo jak nadejdzie powódź to może być za późno. I lepiej, jak będą mocniejsze niż trzeba niż aby miały okazać się za słabe.
Niż większość krajów starej Unii, bo one nie sąsiadują bezpośrednio z Rosją i w ich przypadku zagrożenie nie jest tak duże. Natomiast większość krajów byłego bloku wschodniego prowadzi (w mojej ocenie) zbliżoną politykę wobec Rosji.
Zgoda, gdyby brać pod uwagę tylko doświadczenia historyczne, to może nawet bardziej należałoby obawiać się Niemiec. Jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy dzisiejszą Rosją a dzisiejszymi Niemcami, dlatego w przypadku Niemiec ryzyko powtórki z historii oceniałbym jako zdecydowanie mniejsze. Gdyby demokracja rosyjska przypominała tę niemiecką, to i demony przeszłości tak bardzo by nie straszyły. Szacując od kogo dostaniemy następny cios i przygotowując się do niego mówimy wszystkim "tak, chcę go otrzymać". To głupia moim zdaniem polityka. Suwerenność terytorialna Polski jest niezagrożona. Nie widzę przesłanek, by widzieć inaczej. Oczywiście integracja europejska trochę uszczupla ową suwerenność, ale w innym wymiarze.
Wywiad przeczytałem, ale przyznam szczerze nie zachwycił mnie. Przede wszystkim nie wychodzi poza idee i wyobrażenia właściwe dla polskiej racji stanu oraz polskiej historiozofii i narodowej pamięci Polaków. Dowodem na to jest paternalistyczne mówienie o terenach zamieszkałych dzisiaj w mniejszości przez Polaków jako o kresach (celowo użyłem małej litery, ponieważ nie są to już "kresy" państwa polskiego tylko suwerennych krajów), a relacje między Kościołem rzymskokatolickim a prawosławnym sprowadza się do idei unii kościelnej, która z historycznego punktu widzenia była wchłonięciem części wiernych Kościoła wschodniego przez Kościół zachodni. Jeżeli patrzymy na relacje między dwiema grupami z pozycji dominującego, to nic dobrego z tego wyjść nie może.

Dla porównania w podejściu do tego ciekawego tematu proponuję książkę M. Janion "Niesamowita Słowiańszczyzna", która moim zdaniem o trafnie ujmuje problem relacji Polska-Wschód, wskazując nam przy okazji język jakim powinniśmy rozmawiać. A o tym, że warto i trzeba rozmawiać, chyba nie muszę nikogo przekonywać.

pzdr

didymos
orthodox
przedstawiciel Wschodu

Możemy stać się jednym z najbiedniejszych krajów Unii, z którego najzdolniejsi emigrują, a najbardziej prężne firmy przenoszą się do krajów o niższych podatkach - takie wnioski wynikają z raportu rządowych ekspertów, o którym pisze "Gazeta Wyborcza".
- Za wolno idzie to wszystko, co ma usprawnić funkcjonowanie państwa, i to, co ma ułatwić życie przedsiębiorcom. Powinniśmy wszyscy stanąć na głowie, żeby do końca roku wyeliminować bariery dla biznesu - przyznaje w rozmowie z "Wyborczą" Michał Boni, szef doradców premiera.

Tusk nie zajumuje się takimi d.u.p.e.relami.
On ma na głowie kampanię prezydencką, a nie jakieś tam problemy szarych obywateli.
A Boni chyba po takim raporcie szybko straci posadę.



"młodziaki" nie muszą szukać dowodów
przed paroma laty profesor staniszkis pisała o tym, jak to panowie z kgb planowali demokrację w czechosłowacji i nrd, to byli metodyczni kolesie, zazwyczaj projektowali metody działania wspólne dla wszystkich krajów satelickich, dlaczego miałoby byc inaczej w polsce?
co esbekom po władzy w takim kraju jak prl? nędzna wódka, może domek na mazurach, zamknięty ośrodek wczasowy i tyle....
a dzisiaj?
miliony na koncie i luksus
no co? nie opłaciło się im?
A jeśli coś im nie wyszło, to to, że bardzo szybko armia czerwona opuciła nasz kraj, wstąpiliśmy do nato i unii
może stracili władzę bo demokracja ich pokonała, trochę to trwało a lata 90. wcale na to nie wskazywały
zatrzymali jednak miliony - jeszcze pod koniec lat 90. około 85% tzw biznesmenów było powiązanych z SLD
i co? nie opłaciło się im likwidować PRL-u?
teza, jakoby esbecy obalili komunizm jest dość ryzykowna - myslę, że się do tego przyczynili, ale demokracja "wymknęła" się im z rąk

pzdr

Notka ze strony głównej portalu Wiara:
Polska musi pilnie dostosować swoje prawo w zakresie ochrony środowiska do standardów Unii Europejskiej, w przeciwnym razie grozi jej utrata miliardów euro unijnej pomocy - powiedziała agencji Reutera Danuta Huebner.

Jakby ktoś nie wiedział, to na tym polega suwerenność państwa polskiego w Unii Europejskiej.

Przed traktatem, bo po traktacie to będzie po ptakach - już nie będą kupować (czytaj: szantażować) tylko dostosują sami nasze prawo do swoich "standardów".

Pomoc z UE nie jest przeznaczona na pijaństwo, ani nawet na finansowanie pielgrzymek i wycieczek po sanktuariach.

Pomoc jest między innymi po to, aby wydobyc nas z zacofania i podciagnąć do standardów bardziej cywilizowanych krajów

Słyszałeś o gen. Sławoju Składkowskim

On też uczył nasz narodek, że najwyższy czas przestać chodzić s..ć za stodółkę.
A co bardziej opornych uczył od d.pej strony - nie dosłownie, a własnie perswazja finansową
Ku przestrodze:

"- Rzym, stolica katolików niebawem stanie się islamska - wieszczył w miniony piątek w swoim kazaniu duchowny muzułmański, deputowany parlamentu palestyńskiego z terrorystycznej partii Hamas Yunis al-Astal.

- Niebawem, jeśli Allah zechce, Rzym zostanie podbity, tak jak to stało się wcześniej z Konstantynopolem, co przewidział prorok Mahomet - zapowiadał Yunis al-Astal w kazaniu transmitowanym przez Al-Aqsa Tv. Podbój Rzymu ma być zwieńczeniem zwycięskiego marszu islamu przez Europę (także środkową i wschodnią) oraz obie Ameryki."

""Użyjemy waszej demokracji, aby ją zniszczyć. Przemodelujemy Wielką Brytanię na wzór islamu. Zamienimy Biblię na Koran. Nie pozwolimy na kolonizację naszych braci, inaczej Wielka Brytania zamieni się w drugą Bośnię" - mówi szejk Omar bin Bakri, mieszkający na stałe w Londynie.

Kiedy europejska opinia publiczna koncentruje się na kryzysie konstytucyjnym, a europarlamentarzyści toczą spory o przyszły model Europy, łatwo można przeoczyć fakt, który w symboliczny sposób wskazuje na możliwą przyszłość starego kontynentu: w samej stolicy Unii Europejskiej, Brukseli, najbardziej popularnym imieniem, nadawanym nowonarodzonym dzieciom, jest Mohamed. „Europa w coraz większym stopniu jest jedną z prowincji islamu, kolonią islamu” - taką opinię na podstawie tego i innych faktów sformułowała w swojej ostatniej książce „Siła rozumu”, włoska dziennikarka Oriana Fallaci.

Tymczasem trudno jest mówić o konkretnych liczbach, bowiem kraje europejskie nie rejestrują religii wyznawanej przez swoich obywateli. Oprócz tego duża część muzułmańskich emigrantów to nielegalni przybysze, bez oficjalnego pozwolenia na pobyt.

Według demografów ONZ w krajach Unii Europejskiej już 5 procent mieszkańców to muzułmanie, co daje liczbę około 20 milionów osób, przy czym do roku 2020 liczba ma się podwoić. Zdając sobie sprawę z: szybkiego odchodzenia od chrześcijaństwa ludności Europy, z liczby napływu emigrantów, z wysokiej liczby narodzin muzułmańskich dzieci, a zarazem bardzo niskiego wskaźnika urodzeń wśród europejskich niemuzułmanek, można zgodzić się z profesorem Historii Bliskiego Wschodu Uniwersytetu Princeton, Bernardem Lewisem, według którego już pod koniec tego wieku Europa będzie w większości kontynetem zamieszkałym przez muzułmanów.

Na czele europejskich krajów z największą liczbą muzułmanów znajduje się Francja, gdzie żyje ich około 6 milionów, co stanowi już 10 procent wszystkich mieszkańców kraju. Następne w kolei są Niemcy z 4,1 milionami muzułmanów i Wielka Brytania z 1,5 milionami obywateli. W Hiszpanii ma być ich około 800 tysięcy, przy czym posiadają tam oficjalnie zarejestrowanych 117 meczetów i domów modlitwy. We Francji i w Wielkiej Brytanii takich zarejestrowanych miejsc jest już około 1500.

Muzułmanie w Europie w większości należą do ludności młodej wiekiem, biednej i bezrobotnej. Dla przykładu we Francji połowa bezrobotnych i ponad połowa więźniów to muzułmanie. Wszystko to stanowi doskonałe podłoże dla islamskich grup ekstremistycznych. Kiedy po atakach z 11 września tygodnik „Contrast” przeprowadził ankietę wśród muzułmańskiej ludności Holandii okazało się, że aż ponad połowa ankietowanych muzułmańskich Holendrów była z nich zadowolona."

za ekumenizm.pl



Zamawiałeś ?
Raczej "Zamawiałaś?"

Co do tego nieszczęsnego cła. Ece IMO ma rację. Towary spoza Unii są clone, a przewóz towarów na terenie Unii(do krajów Unijnych) jest bez cła.

Wogóle cała ta dyskusja jest dosyć dziwna. Kilkanaście sprzecznych sobie "pewnych wiadomości"... Wydaje mi się że ktoś tu kręci :D.

'Kontrowersyjne' zasady rejestracji domen .eu
Przedstawiciele Komisji Europejskiej wydali kilka dni temu oficjalne i nieco kontrowersyjne zasady dotyczące rejestracji i posiadania domen z końcówką .EU. Poniżej prezentujemy najważniejsze z nich.

Najbardziej interesującymi punktami są:

- domenę z końcówką .EU będzie mógł posiadać każdy, kto mieszka na terenie państwa należącego do krajów wspólnoty

- NIE(!) obowiązuje zasada: "kto pierwszy ten lepszy"

O komentarz poprosiliśmy Andrzeja Bartosiewicza, dyrektora NASK ds. domen internetowych:

"Nie jest to typowe i uczciwe "First Come First Served".. Przykładowo prawo pierwszeństwa do danej nazwy np. "smith.eu" będzie miał posiadacz znaku towarowego "Smith", a pan "Smith" niestety będzie drugi w kolejności co oznacza ze praktycznie nie ma szans do zarejestrowania "smith.eu"'

- przewiduje się dwufazowy "okres wchodu" ( trwający najwyżej 4 miesiące)

- rejestracje będą odbywać się bezpośrednio pod UE, ale państwa członkowskie mogą włączać swoje obszary, których rejestracja będzie możliwa jako domeny trzeciego stopnia

- system ADR czyli jednolite zasady rozwiązywania sporów będzie obowiązywał w całej Unii

Domeną zarządzać będzie międzynarodowe konsorcjum Eurid, które opiekuje się już domenami .be (Begia), .it (Włochy) i .se (Szwecja).

Już w czerwcu Eurid planuje akredytować pierwszych rejestratorów domen. Tzw. „okres wschodu” ma rozpocząć około grudnia 2004. W przybliżeniu planowane uruchomienie całości systemu przewiduje się na kwiecień 2005 roku.

„Życzę powodzenia kolegom z EURID, którzy podjęli się tego zadania. Przeciętny obywatel nie przeczyta wydanego ostatnio rozporządzenia w zakresie .eu, nie będzie wiedział w jaki sposób odbywa się rejestracja itd. To spowoduje pojawienie się na rynku "spekulantów", którzy będą zerowali na nieuświadomionych klientach. Dodatkowo wysokie koszty
uruchomienia rejestracji przez rejestratorów - kaucja minimum 10 000 euro - ogranicza znacznie prawdziwa konkurencje.

Cieszy mnie natomiast fakt ze od strony technicznej rejestracja będzie oparta o protokół EPP. W Polsce wdrożyliśmy EPP do rejestracji domen jako pierwszy rejestr w Europie. Obecnie oprócz Polski, EPP funkcjonuje w Belgii i Grecji. To oznacza ze nasi (oraz greccy i belgijscy) rejestratorzy będą ponosili znacznie mniejsze koszty uruchomienia takich rejestracji niż ich koledzy z pozostałych 22 krajów Unii” - dodaje Bartosiewicz

Warto się także zastanowić o ewentualnej popularności domen .eu. Nasz ekspert twierdzi, że zasady rejestracji, w tym bardzo skomplikowana i wysoce kosztowna procedura weryfikacji, będą działały na niekorzyść popularności domeny .eu.

Szczegóły:


Podziękowania dla Andrzeja Bartosiewicza, NASK

Autor: Dawid Kulbaka
Źródło: Komisja Europejska

moim zdaniem lepiej dać sobie spokój... czyżby prostowanie bananów im nie wystarczało? 0_o


NASK, jako jedyny krajowy rejestrator domen internetowych na świecie, uzyskał certyfikat ISO. Certyfikat obejmuje cały proces rejestracji i utrzymania domen, który jest realizowany w dziale domen NASK.


Wdrożenie ISO, realizowane własnymi siłami, trwało prawie dwa lata. Wprowadzenie systemu zarządzania jakością było niezbędne w takiej organizacji jak NASK – mówi Andrzej Bartosiewicz, kierownik działu domen NASK – przy tej liczbie klientów i partnerów, którą obsługujemy, nie możemy sobie pozwolić na brak sformalizowanych procedur. System zarządzania jakością opisuje przebieg wszystkich procesów, które zachodzą w dziale domen NASK. Audyt przeprowadziła firma BVQI, która jest polskim oddziałem międzynarodowej organizacji Bureau Veritas, świadczącej usługi certfikacyjne. Certyfikat został przyznany na 3 lata. Natomiast co roku odbywać się będą audyty potwierdzające zgodność z normą ISO.

Uzyskanie certyfikatu poświadcza wiarygodność firmy. Certyfikat ISO est zewnętrznym i formalnym znakiem, który pokazuje naszym obecnym i przyszłym klientom oraz partnerom, że działamy zgodnie z przyjętymi i jednolitymi zasadami – potwierdza Andrzej Bartosiewicz i dodaje – w Unii Europejskiej posiadanie certyfikatu jakości zaczyna być standardem. Wdrożenie systemu zarządzania jakością wiąże się z dokładnym określeniem pewnych standardów. Polityka jakości NASK w zakresie rejestracji i utrzymania domen internetowych to dążenie do osiągnięcia jak najwyższego poziomu satysfakcji klientów, zerowego poziomu błędów, a także doskonalenie współpracy z partnerami, którzy są strategicznymi klientami NASK.

ISO (International Organization for Standardization) jest światową, pozarządową organizacją z siedzibą w Genewie, która powstała w 1946 roku. Zrzesza ona krajowe instytuty ze 148 krajów, świadczące usługi certyfikacyjne.


No patrzcie :), NASK wyróżniony, kto by się spodziewał.

Jutro w Brukseli odbywa się publiczna manifestacja przeciwko wprowadzeniu możliwości opatentowania rozwiązań software'owych. Wezmą w niej udział naukowcy i Internauci z całej Unii Europejskiej.

1. września przed Parlamentem Europejskim przedstawiony ma zostać projekt rozszerzenia prawa patentowego na oprogramowanie. Większość z krajów europejskich nie zezwala na ochronę patentową software'u, jednak niektóre z krajów Unii już posiadają poszerzone prawo patentowe na podobieństwo obowiązującego w Stanach Zjednoczonych. Dąży się do ujednolicenia tego prawa i wprowadzenia go do wszystkich krajów Unii.

Europejscy naukowcy i programiści, zarówno pracujący komercyjnie jak i tworzący darmowe i otwarte oprogramowanie, sprzeciwia się zapowiedzianym zmianom.

Co może wnieść zmiana prawa patentowego? W USA prawo to chroni chociażby tak podstawowe rozwiązania jak migający kursor i rozwijane menu! Każde użycie elementu opatentowanego przez inną osobę wymagać będzie jej zgody, a także najprawdopodobniej kupienia prawa do wykorzystania.

Jeśli prawo to zostanie wprowadzone do krajów Unii wkrótce spodziewać się można wzrostu cen oprogramowania. Trudniej będzie tworzyć nowe oprogramowanie. Chronione będą także dekodery MP3, WMA i inne, o ile autor je opatentuje. Prawie niemożliwe będzie stworzenie choćby nowego odtwarzacza muzyki bez uzyskania zgody na wykorzystanie elementów takich jak playlista, zmienne wskaźniki kursora, itp. To jest póki co czarna wizja, która wcale może nie zostać spełniona.

Stworzona została petycja on-line pod którą każdy z Was może się podpisać. Dotychczas uczyniło to ponad 178000 osób.

źródło: [url]mp3.wp.pl[/url
1. Ustalone limity przekładają się wprost na wzrost możliwości sprzedaży produktów wyprodukowanych w Polsce. Nastąpi ZATRZYMANIE wzrostu bezrobocia, a z czasem SPADEK bezrobocia. Sprzedaż majątku i zakładów pracy doprowadzi do sytuacji, że pojawi się prawdziwy właściciel, któremu zacznie zależeć na generowaniu zysków (większe podatki dla Państwa). Duże, nierentowne zakłady pracy i nie chcące się tak jak Gdynia - zreformować upadną, lub wybiorą drogę/metodę innych stoczni.
2. Właściciele drobnych gospodarstw utraci najpierw źródło utrzymania, a później nieruchomości o ile nie przestawi swojej produkcji. Nie da się wyżyć z 5 hektarów ziemniaków lub buraków. Da się, o ile zasadzi się tam np szparagi albo pomidory pod szkłem.
3. "Nie będzie można eksportować, a nawet sprzedawać w kraju naszych towarów" - BZDURA. "narzucone "normy", a pozostałe towary mogą nie być dopuszczone do sprzedaży nawet w Polsce" BZDURA DO KWADRATU -> w dziedzinach w których jesteśmy konkurencyjni mamy niejednokrotnie wyższe normy, np: proszki do prania, kosmetyki dla dzieci.
4. "Z braku dochodów państwa..." - to już chyba przeczytałeś na srajtaśmie. Pokaż mi 1 (słownie: jeden) rocznik statystyczny gdzie tak pisze. "podatek od nieruchomości (katastralny)" - no jeśli dla Ciebie "normalność" jest nienormalna, to najzwyczajniej nie wiesz jakie pozytywne skutki daje ten podatek.
5. debilum no comments.
6. "Ze środków przeznaczonych na określone cele będą mogły korzystać głównie obce firmy" - o tym decyduje w kolejności legislacyjnej: rząd (polski)-> parlament (polski)->rząd (polski)->prezydent (polak).
7. Nie znam konstytucji Niemiec, ale wiem co Genscher podpisał z Gierkiem. A nie mógł podpisać dokumentu niekonstytucyjnego.
8. O to zapytaj te 2000 informatyków, którzy oficjalnie za zgodą i NA PROŚBĘ rządu Niemieckiego w ciągu ostatnich 2 lat wyjechało.
9. "Przedstawiciele Polski nie będą mieli żadnego wpływu na politykę i gospodarkę Unii, gdyż będą absolutną mniejszością" A wobec kogo mniejszością? Unii? To se przeczytaj chociaż definicję unii. Unia to nie monolit, a konglomerat i trzeba szukać sprzymierzeńców w unii.
10. "Katolik nie może dobrowolnie głosować za wstąpieniem do bezbożnej" kolejna rolka srajtaśmy? Jestem katolikiem i m.in. za namową Papieża idę głosować. "popiera zboczenia seksualne" - Jakie?!?!!! Ja się zapisuję bracie na popieranie seksu oralnego :mrgreen: bo to pewnie zboczenie siakieś.
11. "aborcji i eutanazji" - w większości krajów unii eutanazja jest ZAKAZANA. A pozim aborcji w Polsce wynika z klerykalnego (nie mylić z chrześijańskim) podejścia do tematu, które skutkuje iż aborcja to u nas dla niedouczonych mas środek antykoncepcyjny, a nie smutna i ostateczna konieczność.
12. debilum no comments

Przepraszm wszystkich za tą przydługawą wypowiedź, ale została ona wywołana, nie tyle argumentami na NIE, co ich poziomem i jakością:zdziwko:. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy. Powyższe nie jest żadną agitką, również mam pewne obawy i zastrzeżenia w w/w temacie.

Ja bym poszła ale jeszcze jestem za młoda na referendum. Gdybym mogła głosować to oczywiście na tak. Nie rozumiem tych którzy nie chcą wejść do Unii, przecież w Polsce gorzej już być nie może, więc co nam szkodzi? A poza tym każde rozwiązanie ma swoje dobre i złe strony, Unia Europejska też takie ma, ale zdaje mi się, że wstąpienie Polski do Unii przyniesie jej więcej korzyści niż strat. Takie jest moje zdanie.

Pozdro ewa ;)


gorzej już być nie może? MOŻE i to owiele. Spójż co się dziej w Argentynie, fajnie mają i na pewno lepiej od nas.

porozmawiajmy o argumentach. Jakie macie argumenty na tak. Tylko nie mówcie, żo to szansa jaka się nie powtórzy, bo dobrze wiecie, że to nie jest argument.

+ dostaniemy kasę? Więcej wpłacimy składki niż dostaniemy pieniędzy, a nawet jeśli dostaniemy więcej to góra przez pierwsze 2 - 3 lata później będziemy dopłacali do interesu.

+ polscy rolnicy w 2007 będą dostawali tyle co Unijni? ale już wam nie mówią, że najdalej za w 2010 unia zlikwiduje dopłaty do rolnictwa.

+ wejdziemy do Unii by móc bez ceł kupować towary z krajów UE i sprzedawać tam towary. Nie! wystarczy wejść do EOG. składka wynosi zaledwie 30 mln euro, więc jest śmieszna.

+ wejście do Unii jest w naszym interesie... tak jeśli to mówi politk, bo czeka tam na nich 1680 posad.

zna ktoś jeszcze nie podważalne +
Polska importerem węgla
kbac 12-02-2009, ostatnia aktualizacja 12-02-2009 14:36

Polska, największy producent węgla w Unii Europejskiej i drugi po Rosji w Europie stała się w 2008 r. po raz pierwszy w historii importerem węgla netto - wynika z najnowszych danych resortu gospodarki

Choć to dane za 11 miesięcy 2008 r., to wynika z nich, że zaimportowaliśmy zza granicy ok. 10 mln zł, zaś wysłaliśmy do innych krajów 8 mln ton surowca. Potwierdziły się więc prognozy „Rz” – o 10-milionowym imporcie węgla kamiennego napisaliśmy już 8 lipca 2008 r.

Szczegółowe podsumowanie importu i eksportu węgla w 2008 r. będzie możliwe dopiero w marcu. Jednak już dane za 11 miesięcy potwierdzają, że miniony rok był pod tym względem rekordowy - do Polski sprowadzono w tym czasie prawie 8,7 mln ton węgla, wobec 5,7 mln ton rok wcześniej i 5,2 mln ton w 2006 r. Eksperci resortu gospodarki są przekonani, że w grudniu ubiegłego roku nie nastąpił radykalny spadek importu, co w sumie dało ok. 10 mln ton węgla z importu w całym 2008 roku. Przyczyna wzrostu importu to m.in. wzrost popytu na węgiel, przy jednoczesnych kłopotach wydobywczych polskich kopalń.

W tym roku import raczej się nie zmniejszy. Choć koksownie sprowadzą mniej węgla koksującego, bo jest dekoniunktura na stal, to elektrownie i ciepłownie mogą zdecydować się na zwiększenie dostaw zza granicy, ponieważ cena węgla w portach ARA na poziomie 80 dolarów (taka jest teraz) nawet przy kursie amerykańskiej waluty na poziomie 3,6 zł, jest konkurencyjna dla polskiego surowca – zwłaszcza w Polsce północnej. Dla porównania: tam jeden gigadżul energi z zagranicznego węgla kosztuje 10 zł. Z polskich kopalń – 11,6 zł. Ale w południowej Polsce, doliczając koszty transportu, wciąż opłaca się węgiel krajowy, bo 1 GJ z zagranicznego kosztowałby ponad 13 zł.
Rzeczpospolita



Polska gospodarka najmocniejsza w Europie Środkowo-Wschodniej
2009-01-16

Analitycy HSBC oceniają, że polska gospodarka ma solidne podstawy, które w dużym stopniu pozwolą jej uchronić się przed skutkami ogólnoświatowego spowolnienia i utrzymać niezłą kondycję w rozpoczynającym się 2009 roku. Polska wyróżnia się pod tym względem wśród innych krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej, które znacznie boleśniej odczują skutki kryzysu.
HSBC, jeden z największych banków świata, przedstawił swoje prognozy makroekonomiczne na bieżący rok. W raporcie Global Economics 2009 poddaje analizie wszystkie gospodarki Europy, w tym również Polski. Wczoraj z wizytą w Warszawie gościło dwoje ekspertów HSBC, głównych autorów wspomnianego raportu: Stuart Green, globalny ekonomista Grupy HSBC oraz Juliet Sampson, główna ekonomistka na Europę, Bliski Wschód i Afrykę. Ich diagnoza kondycji naszej gospodarki oraz prognoza rozwoju sytuacji w roku 2009 pozwalają na umiarkowany optymizm.

Wiele wskazuje na to, że rok 2009 będzie najgorszym rokiem dla światowej gospodarki od zakończenia II wojny światowej. Mimo iż atmosfera paniki i strachu na rynkach finansowych nieco opadła, sytuacja wciąż jest poważna i możemy niewątpliwie mówić o recesji o zasięgu globalnym. Obecnie jednak nikt nie jest w stanie w pełni przewidzieć, jak sytuacja na rynkach będzie rozwijać się w rozpoczynającym się roku. Z naszych danych wynika, że Polska ma najbardziej stabilną gospodarkę w regionie Europy Środkowo-Wschodniej – powiedział Stuart Green.

HSBC prognozuje, że w przeciągu bieżącego roku polska gospodarka będzie odczuwać skutki globalnego spowolnienia w mniejszym stopniu niż pozostałe kraje regionu. W najgorszej sytuacji może znaleźć się Ukraina, która oprócz problemów na scenie politycznej, będzie musiała zmierzyć się ze wzrostem PKB na poziomie -9 proc. Również Rosja i Węgry powinny przygotować się na ujemną dynamikę PKB, szacowaną przez HSBC na poziomie -2 proc.

Polska gospodarka będzie w stanie uniknąć najgorszych szkód, które może wyrządzić globalne spowolnienie, którego tempo będzie niższe niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dzięki niższym stawkom podatkowym, silnemu popytowi wewnętrznemu, a także napływowi kapitału ze środków Unii Europejskiej, w bieżącym roku Polska może liczyć na wzrost gospodarczy na poziomie 3 proc. – przekonuje Juliet Sampson.

Wypowiedzi ekonomistów HSBC budzą nadzieję. Podczas wczorajszego pobytu w Polsce, wyrazili oni także swoją opinię na temat polskiej polityki monetarnej. Sukcesywne obniżanie stóp procentowych może uniemożliwić spełnienie inflacyjnego kryterium konwergencji z Maastricht. Polska ma wciąż szansę na przystąpienie do strefy euro w roku 2012, ale w moim przekonaniu nastąpi to nie wcześniej niż w roku 2013. Natomiast złotówka powinna się umocnić w drugiej połowie roku – twierdzi Juliet Sampson.

Największym problemem polskiej gospodarki według ekspertów HSBC okaże się drastyczny spadek eksportu. Jednak ponieważ udział eksportu w strukturze PKB Polski nie przekracza 33 proc., polska gospodarka nie odczuje skutków światowego spowolnienia tak silnie, jak inne kraje w naszym regionie, gdzie udział eksportu w dochodzie narodowym jest znacznie większy – np. 66 proc. w Czechach i 69 proc. na Węgrzech. W Polsce dość prawdopodobny jest też spadek tempa inwestycji, chociaż sporo projektów zostało rozpoczętych jeszcze w roku 2008 i będą kontynuowane w roku bieżącym.

Poziom inflacji będzie w Polsce spadać, ale nie tak szybko jak w innych krajach. Natomiast poziom bezrobocia w naszym kraju na pewno wzrośnie, możliwe, że nawet do poziomu 12 proc., podczas gdy na Węgrzech analitycy HSBC przewidują bezrobocie na poziomie nieco ponad 9 proc.

źródło: HSBC Bank Polska


I Ogólnopolski Kongres Szpitalnictwa i Wysokich Technologii Medycznych

Szanse na technologiczny postęp polskiej medycyny dzięki pieniądzom unijnym, zmiany własnościowe w systemie ochrony zdrowia i sukcesy polskich naukowców są tematem dwudniowego I Ogólnopolskiego Kongresu Szpitalnictwa i Wysokich Technologii Medycznych, który rozpoczął się w sobotę w Katowicach.



Spotkanie z udziałem specjalistów z całej Polski i zagranicy zorganizowała Śląska Izba Lekarska. Jak podkreślił przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej dr Maciej Hamankiewicz, ma ono zarówno przypomnieć o sukcesach polskiej medycyny i stąd sesje poświęcone postępom m.in. w gastroenterologii i kardiologii. Jednocześnie ma pokazać zmiany i szanse służby zdrowia związane ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej.

"Unia Europejska musi walczyć o to, by znaleźć się w czołówce innowacji technicznych w każdej dziedzinie. Stąd w najbliższym czasie duża kwota zostanie przeznaczona na rozwój wiedzy i nowych technologii medycznych. Te pieniądze będą zachęcały do aktywności - są nowe technologie, nowe pola, które można zagospodarować i tylko od energii i pomysłowości naszego środowiska będzie zależało to, czy pieniądze pójdą tu, czy do innych krajów" - zaznaczył Hamankiewicz.

"Chcemy zachęcić lekarzy do aktywnego udziału w tych procesach. Trwają przemiany organizacyjne i systemowe w ochronie zdrowia. Mamy bardzo duży potencjał, warto się o te środki ubiegać" - dodał. Przypomniał, że o unijne pieniądze mogą się ubiegać także prywatne placówki medyczne, o czym nie wszyscy wiedzą.

"Pokazujemy silniejszą, mądrzejszą i coraz bardziej skuteczną medycynę" - podkreślał dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu prof. Marian Zembala. Podczas sesji kardiologicznej omawiano m.in. sukces zabrzańskiego modelu postępowania w zawale serca, który przejęły też inne ośrodki w kraju, oraz procedury postępowania z chorymi we wstrząsie.

W niedzielę akcent położony będzie na problemy zarządzania służbą zdrowia. Zaplanowano panel poświęcony konsekwencjom akcesji do Unii Europejskiej dla systemu ochrony zdrowia, zmianom własnościowym w polskim systemie ochrony zdrowia oraz nowych zasadach kontraktowania usług medycznych.

(PAP)



Mniej fabryk, więcej usług
Aleksandra Fandrejewska, Andrzej Krakowiak 02-07-2008, ostatnia aktualizacja 02-07-2008 00:46

Około 13 mld euro wyniosą w tym roku inwestycje zagraniczne w Polsce. To o 2 mld euro mniej od prognoz. Coraz więcej pieniędzy idzie na centra usługowe i badawcze

Ubiegły rok był udany dla Polski pod względem napływu inwestycji. Do naszego kraju trafiły w tym czasie projekty o wartości 13,5 mld euro. W 2008 roku miało być znacznie lepiej. Prognozy przedstawicieli rządu i Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych mówiły nawet o 15 mld euro, czyli wyrównaniu dotychczasowego rekordu z 2006 roku.

– Patrząc na wyniki pierwszego półrocza, należy jednak uznać te przewidywania za zbyt optymistyczne. Szacuję, że wartość inwestycji wyniesie w bieżącym roku ok. 13 mld euro – powiedział „Rz” Paweł Wojciechowski, prezes PAIiIZ. Do końca kwietnia (najświeższe szacunki Narodowego Banku Polskiego) wartość projektów zagranicznych firm w naszym kraju wyniosła tylko 4,8 mld euro.

Nie słabnie jednak zainteresowanie globalnych firm budowaniem w Polsce centrów usługowych i badawczo-rozwojowych. PAIiIZ prowadzi właśnie rozmowy z 40 firmami, które zapowiadają utworzenie łącznie ok. 11 tysięcy miejsc pracy. Agencja nie ujawnia szczegółów.

– W tej branży dominują jednak projekty z USA, Indii oraz kilku krajów Unii Europejskiej, w tym Irlandii, Holandii, W. Brytanii – mówi Paweł Wojciechowski. W zeszłym roku z 38 zagranicznych inwestorów, z jakimi rozmawiała PAIiIZ, 11 zdecydowało się stworzyć u nas centra i ośrodki. Zatrudnią przeszło 6 tys. osób i zainwestują ok. 30 mln zł. – Tegoroczny wynik nie powinien być gorszy – dodaje Wojciechowski.

– Wciąż skutecznie korzystamy z fali offshoringu (przekazywania) usług w świecie – twierdzi ekonomista Mariusz Jan Radło z Instytutu Gospodarki Światowej SGH.

Najwięcej z działających już w Polsce ponad 150 centrów przypada to ośrodki badawczo-rozwojowe (53). 36 – centra księgowości i finansów. Nieco mniej, bo 29, zajmuje się usługami IT, a 24 to call center.

Na takie inwestycje najczęściej decydowały się firmy amerykańskie. Zrobiło to aż 55 firm z USA. Mamy centra badawczo-rozwojowe Motoroli, IBM, SAS Institute. Centra zarządzana zasobami ludzkimi prowadzą w Polsce Hewitt i Philip Morris. Ale istnieje w Polsce także 16 ośrodków firm niemieckich (np. Bajer, AZSoft, Lufthansa).

Zresztą ponad 770 firm niemieckich, zrzeszonych w zagranicznych izbach przemysłowo-handlowych z naszego regionu, uznało, że Polska jest jednym z lepszych miejsc do inwestowania. Znalazła się na piątym miejscu (po Czechach, Słowacji, Słowenii i Niemczech), choć w zeszłym roku była na dziesiątej pozycji.

Swoje centra usługowe mają w Polsce też firmy ze Szwecji (osiem) oraz po siedem z Francji i Wielkiej Brytanii. Centra IT i finansowo-księgowe ma siedem firm z Indii (m.in. Exult i HCL Technologies) oraz kilka z Korei Południowej.
Źródło : Rzeczpospolita






– Śląsk może dostarczyć technologie zarówno państwom Unii Europejskiej, jak i całemu światu, przede wszystkim Chinom i Indiom – podkreślił prof. Jerzy Buzek w Biurze Regionalnym Województwa Śląskiego w Brukseli.

– Polska, a zwłaszcza Śląsk, może stać się liderem nowej rewolucji przemysłowej – dodał Krzysztof Bolesta z Komisji Europejskiej. Seminarium poświęcone czystym technologiom węglowym zorganizowane przez BRWŚ otworzył członek Zarządu Województwa Śląskiego Piotr Spyra.

Prof. Jerzy Buzek omówił przepisy prawa wspólnotowego dotyczące emisji CO2 - m.in. dyrektywę o systemie handlu emisjami (ETS), dyrektywę o źródłach energii odnawialnej oraz dyrektywę o wychwytywaniu i składowaniu dwutlenku węgla (CCS - carbon capture and storage). Na technologie CCS składają się trzy metody przechwytywania CO2 tam, gdzie jest on emitowany, czyli już w zakładzie energetycznym.

Państwa Unii Europejskiej wytwarzają tylko 5 proc. globalnej ilości dwutlenku węgla uwalnianego do atmosfery. Dlatego też konieczne jest wyeksportowanie technologii CCS do tych krajów, których emisje w nadchodzących dekadach gwałtownie wzrosną, czyli przede wszystkim do Chin i Indii. Zatem jeżeli faza testów, przez które CCS przechodzi obecnie w Europie, zakończy się powodzeniem, możliwości wyeksportowania go na inne kontynenty zostaną otwarte.

– Nie możemy czekać, aż podobne technologie przyjdą do nas z Azji czy Ameryki – zauważyła wiceprzewodnicząca parlamentarnej Grupy Zielonych/Wolnego Przymierza Europejskiego Rebecca Harms, która w swoim wystąpieniu skupiła się na sprawnym stosowaniu programów innowacyjnych. Między niemiecką eurodeputowaną a prof. Jerzym Buzkiem wywiązała się pasjonująca dyskusja, w której uczestniczyła również publiczność. Potyczce słownej smaczku dodawało to, że za niespełna miesiąc Parlament Europejski podczas sesji plenarnej w Strasburgu będzie głosował nad sprawozdaniem posła Jerzego Buzka w sprawie CCS i poszukiwanie sojuszników weszło w decydującą fazę.

Z punktu widzenia Komisji Europejskiej technologie CCS powinny być wykorzystywane na szerszą skalę. – I tu szczególną rolę do odegrania ma Polska, a zwłaszcza Śląsk – mówił Krzysztof Bolesta zajmujący się w KE sprawami węgla i ropy naftowej. – Tylko rozszerzanie tej technologii w połączeniu z bardziej wydajnym wykorzystywaniem zakładów energetycznych może uchronić nas przed zmianami klimatu – mówił sekretarz generalny Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego (EURACOAL) Thorsten Diercks.

Dr inż. Marcin Liszka z Innowacyjnego Śląskiego Klastra Czystych Technologii Węglowych, który przedstawił termoekonomiczną analizę CCS na Śląsku, zwrócił uwagę, że żadne państwo członkowskie Unii Europejskiej nie jest w takim stopniu zależne od węgla jak Polska, której sektor energetyczny w 95 proc. opiera się właśnie na tym surowcu. To oznacza, że limity emisji nałożone na przemysł energetyczny Polskę dotkną w największym stopniu. Z tego powodu czyste technologie węglowe są dla naszego kraju koniecznością (mimo że ich stosowanie zwiększa koszty produkcji energii, a przez to np. ceny prądu).

Jacek Piekacz z firmy energetycznej Vattenfall, która właśnie otworzyła eksperymentalną elektrownię wykorzystującą CCS, przedstawił szczegóły wszystkich metod przechwytywania i magazynowania dwutlenku węgla.

Seminarium zorganizowane samodzielnie przez Biuro Regionalne Województwa Śląskiego w Brukseli okazało się bardzo udanym przedsięwzięciem. Sukces organizacyjny był uzupełnieniem żywych dyskusji prowadzonych przez znakomitych gości oraz licznie zgromadzoną publiczność. Seminarium zainaugurowało prowadzoną przez BRWŚ promocję innowacyjności województwa śląskiego. Potrwa ona do końca roku 2009, który ma zostać ogłoszony Europejskim Rokiem Twórczości i Innowacyjności.
Budujemy Katowice marzeń: Parki w miejsce fabryk
dziś

Parki przemysłowe są szansą na dynamiczny rozwój miast - to teza wczorajszej konferencji, która odbyła się w ligockim Euro-Centrum.

Parki przemysłowe przy wykorzystaniu dotacji tworzy się na terenach po likwidowanych przedsiębiorstwach państwowych. Po odnowieniu stają się bazą głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw, które mogą korzystać m.in. z upustów czynszowych czy zaplecza logistycznego.

W kraju takich parków, czy inkubatorów przedsiębiorczości jest 38, co trzeci w naszym województwie. W regionie królują Gliwice z setkami zrewitalizowanych hektarów, głównie w rejonie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.


- Przy pomocy Unii, wspólnie z Politechniką Śląską i KSSE, tworzymy przy uczelni park naukowo-technologiczny. Będziemy go otwierać w czerwcu - mówi Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic.

Jak zauważył jednak Eugeniusz Wycisło, prezes Górnośląskiej Agencji Przekształceń Przedsiębiorstw, parków mamy wciąż mało w porównaniu do krajów Zachodu.

W Katowicach otwarto w tym roku dwa parki przemysłowe. Euro-Centrum w Ligocie pierwszą wyremontowaną po zakładach chemicznych halę produkcyjną oddało do użytku w styczniu. W wakacje zakończy się remont kolejnych budynków. W sumie będzie tu ok. 18 tys. m kw. W tym roku w Wełnowcu uruchomiono Górnośląski Park Przemysłowy z ponad 14 tys. m kw. powierzchni.

Terenów zdegradowanych jest jednak w Katowicach znacznie więcej. - Jest inwestor zainteresowany obszarem między Janowem a Giszowcem. Rewitalizowany jest także teren po hucie Baildon, hucie Szopienice - mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent Katowic.
...




2. Ksiądz, który prowadzi gminę katolicką w jednym z krajów Federacji Rosyjskiej opowiadał mi o niechęci do Polaków i kościoła katolickiego. Z niektórych wypowiedzi Rosjan można zauważyć jak nas lekceważą. Nie wiem - można i sympatyzować z rosyjskimi narodowcami, ale ja ich nie lubię, bo oni nie lubią mnie.


3. W takiej unii Rosjanie by przewodzili, a to Polska ma być kluczowym państwem.


3. To proste, że Rosjanie mają imperializm we krwi.


Czyli Polska może, ale Rosja już nie ?
więc działaj
prawo krajowe MUSI być zgodne z unijnym
Polska nie wprowadzila ograniczeń dla obywateli innych krajów unijnych to prawda
ale w całej UNII obowiązuje ta zasada .
działaj , zapytaj prawnika , prawdziwego . to jest stary przepis ale wciąż obowiązuje . np w Austrii mogą nie zatrudnić ...Polaka , teraz zalezy od widzimisię szefa czy Polaka obywatela Polski czy Polaka Obywatela ...Austrii
znam to z autopsji . To są trudne i skomplikowane sprawy . Dobrze jest kiedy jest jeszcze krateczka Obywatelstwo . to sporo zmienia
wtedy ten stary przepis unijny ma inne brzmienie .
Zapytaj .
sa firmy dla których to nie ma znaczenia ale ja znam nawet taka jedna w Czestochowie gdzie to ma znaczenie . To duza firma . Napewno nie zatrudnia w niej ...Żyda . a zatrudniają ...chyba z 800 ludzi w całej Polsce
to firma ...arabska że tak brzydko sie napiszę

Nie znikną, ale ludzie się zmieniają. A o czym ja piszę, jak nie o zmienianiu się ludzi?

Wymiana, to właśnie utopia. Zupełnie niewykonalna. Sam twierdzisz, że pod względem prawnym obywatele IL są równouprawnieni. Być może są, ale skoro ktoś serio szykuje im przeprowadzkę, to nie są, a to zbudzi kolejne upiory, bo gra z założenia nie jest czysta, ale czystkowa.

Od pokoju do spokoju mija co najmniej 2-3 pokolenia. Tyle będzie trwała integracja obywateli IL w jeden naród po ostatecznym uregulowaniu sprawy PA. Dobrze byłoby zacząć już teraz. Przykład z national civic service, który zacytowałem - to dobry krok. Tworzy współodpowiedzialność za wspólne dobro i jednocześnie daje to, co zapoczątkował Hezbollach stając się istotnym czynnikiem w Libanie, w PA i GS - poczucie stabilizacji ekonomicznej i ekonomicznej szansy.

Podobne procesy, czyli integracyjne z wolna zaczynają zachodzić w Ulsterze, gdzie także NIE OD LAT, ale OD WIEKÓW istnieje konflikt na tle narodowo-wyznaniowym, z kompletnym wynaradawianiem i wyrzynaniem całych populacji w tle, ze śmiercią głodową tysięcy ludzi i masową emigracją - a jednak dzisiaj Irlandia i GB są w jednej Unii i współpracują ze sobą, a w Ulsterze coraz więcej pokoju , niż wojny. Terroryzm się skończył. Przemoc odzywa się jeszcze echem, bo za krótki czas upłynął od wojny domowej, ale wojna powoli zacicha.

Wspólny interes krajów regionu także się pojawia, niestety "negatywny" - tzn. wspólne zagrożenie irańskie. Trzeba się sprężyć i dołożyć do niego motywację pozytywną - kooperację ekonomiczno-naukowo-handlową. Potem będzie już tylko lżej. Może IL zaproponowałby państwom zagrożonym Iranem wspólny rynek np.?

Zgrabnie pominąłeś ten fragment mojego tekstu, który opisywał procesy integracyjne wokół idei wspólnego państwa samych Żydów bardzo różnej maści, bardzo różnego pochodzenia, bardzo odmiennych kultur pod każdym względem: politycznym, ekonomicznym, językowym, tradycji kuchni, od ateistów po ultraortodoksyjnych itd., który to proces do dzisiaj się toczy i to raczej jako początek, niż jako koniec drogi od jerozolimskich haredim do telavivskich yuppies, a który jest zupełnie analogiczny co do przemian do tych przemian, jakie czekają Israeli Arabs. Muszą jednak oni uzyskać równość szans, którym zaprzeczają wszelkie statystyki.

Jak już napisałem wcześniej - wszelki nacjonalizm i radykalizm wynika z dyskryminacji. Nie ma innego przykładu w historii. Z historii trzeba wyciągać wnioski, a te mówią, że wzrost dyskryminacji prowadzi do wzrostu radykalnego nacjonalizmu po obydwu stronach, tzn. stron dyskryminującej i dyskryminowanej. Od tej reguły nie ma wyjątku. Nawet jeśli skończy się problem izraelskich Arabow, np. na skutek ich wysiedlenia do przyszłej PA, to zacznie się problem powrotu osadników, jak skończy się problem osadników, zacznie się problem podziału wody, potem znajdzie się inny. Świat jest pełen konfliktów od samego początku do samego swego końca. Rozwiązywanie tych konfliktów na bazie narodowej jest ślepym zaułkiem, gdyż jak Ci się już uda ujednolocić narodowo kraj, to nagle okazuje się, że ilość podziałów i to ostrych wcale nie uległa zmniejszeniu, a o ile nie zareaguje się odpowiednio to i w natężeniu oraz formach wcale nie słabszych niż podziały narodowe. Terroryzm RAF-u czy amerykańskich "naturalistów", cały XIX-to i XX-to wieczny terroryzm lewicowy itd. nie są przecież moim wymysłem.

Radykalizmy likwiduje się likwidując ich źródło. A źródłem konfliktu tzw. narodowego jest dyskryminacja, a nie obecność.
Jaki biznes prowadził Arafat skoro po śmierci pozostawił milionową fortunę na pewno nie były to pieniądze jego zony a on nie był ideologiem jak Gandhi. Walka o władze dziś na całym świecie nie tylko w autonomii Palestyńskiej to walka o kasę i wpływy nad handlem ropa bronią i narkotykami .Jakie to fortuny i pieniądze poczytaj w biuletynach Interpolu dziś ci co budują terroryzm to nie ideolodzy którzy walczą o jakieś sprawy ale wyłącznie oszołomy robiące na nędzy ludzkiej i religiach biznes.W tym roku Autonomia palestyńska otrzymała trzy miliardy euro na poprawę bytu społecznego to tylko z unii a ile z innych krajów jak arabskich i ameryki nie wiem ale z pewnością żyło by im sie dość dobrze wystarczy podzielić te kwotę przez ilość mieszkańców odliczając tych co pracują w Izraelu a będziesz widział jaka to kasa.Dla czego proponuje unie z arabami bo dziś Arabowie izraelscy tez walczą ramie w ramie z Izraelczykami przeciw terroryzmowi oni maj dość terroryzmu i chcą żyć w pokoju Sięgając do historii to Mojżesz odchodząc od wybranego narodu który wkraczał do Ziemi Obiecanej coś przekazał czego żydzi nie spełnili dla tego muszą żyć dziś z arabami.albo spełnić wole Mojżesza.Peacemeaker widzę ze jesteś w temacie Izraela aż miło było słyszeć ze wiesz co to jest Iwrej i czym sie rożni od żydów i repatriantów ze wschodniej europy i rozumiesz życie Iwreja w Izraelu .Może jeszcze spotkamy sie na forum było mi milo Brishat Shalom
Nie twierdzę, że to nie jest nasz interes. Problem polega na tym aby był to i ich interes oraz interes pozostałych krajów Unii. Jak na razie nie jest. Wszystko musi dojrzeć. A przede wszystkim sama Ukraina. Ukraińcy muszą sami zdecydować, w jakim kierunku chcą zmierzać. Niestety Ukraina nie jest jedna. Jest ich kilka i to jest poważny problem. Jest to kraj rozdarty. Dopóki sami nie uporają się ze swoim rozdarciem, nasza "interwencja" niczego nie zmieni. Może ona jedynie pogorszyć sprawę. Nasz racjonalny interes oraz racjonalne działanie, to jak najszersze otwarcie granicy dla Ukraińców. Metoda małych kroków i przykładu drążą świadomość, jak kropla skałę. Co do Rosji - nie łudziłbym się zbytnio, że jesteśmy dla Rosji jakąś "przeciwwagą".Rosja ma o wiele potężniejszych sąsiadów, niż Polska. Jednak "sojuszu" polsko....... - .... chińskiego jakoś sobie nie wyobrażam. A zatem zasady divide et impera nie da się zastosować w tym przypadku.

Wypinać się na Rosję niby możemy. Trzeba mieć ten pomysł w pamięci, kiedy... uruchamia się silnik swojego samochodu i zapala gaz w kuchence gazowej. Prawda jest taka, że bez rosyjskiej ropy, jak na razie trudno się nam obejść, a szukanie równie dużego dostawcy gazu, gdzieś w Europie jest pomysłem tyle doskonałym, co niezwykle kosztownym. Kiedy przychodzi do przeliczenia niechęci na złotówki, każdemu rura mięknie, nawet roponośna. Zrób wśród znajomych mały test: Kto zgodzi się płacić za benzynę i gaz, i nawozy i chleb, i wszystko w czego produkcji uczestniczą węglowodorowe nośniki energii od dzisiaj o 40% więcej. Poziom nadętego patriotyzmu i tzw. narodowej dumy zaraz spadnie. Idę o zakład.
A jak Krzysiek napisał list otwarty, to go tylko kilka[ ale za to jakich!-to fakt!]
poparło...
A przecież tu nie chodziło o napisy, tylko solidarność z Polakami, przeciwstawienie się traktowaniu Innych jak pariasów.
My w Europie Zachodniej, utkwieni w Gettach byliśmy pariasami chrześcijańskich społeczeństw.
A jak teraz Polacy stają się pariasami bogatych krajów Unii -Włoch, Norwegii - większość nie czuje tej solidarności wspólnych losów[ My kiedyś-Oni teraz.]
Może przeginam![ No na pewno trochę] Ale jednak coś, cholera jest w tym na rzeczy.....

Kochani, to wystapienie nie ma sensu.

miałoby sens gdyby rzecozne obozy organizowąło państwo włoskie.

a tak to państwo włoskie ma obowiązek zwlaczać i z tego co wiem to zwalcza tenże proceder


NASZE WYSTĄPIENIE MA GŁĘBOKI SENS....

To co niszczy resztki człowieczeństwa w NAS, żyjących w Zjednoczonej Europie to wszechogarniająca HIPOKRYZJA....

HIPOKRYZJA która miesza zdrowy osąd tak uczciwym ludziom, jak "Cichutki". Czy nie jest prawdą, że Polacy i Włosi są w Unii, podobnie jak ich państwa? Że w obu krajach działa normalna policja, służby specjalne, nawet takie, o których nam się nie śniło.
Że niemożliwą rzeczą jest, aby bez operacyjnej wiedzy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo działały Obozy Pracy Niewolniczej, których ofiarami są Polacy? I to nie pojedyncze osoby, ale TYSIĄC POLAKÓW !!!
To jest niemożliwe, taka wiedza była....

Jeśli ta haniebna zbrodnia dosięgła naszych rodaków, może dosięgnąć każdego obywatela Unii, mało tego, równie ubodzy i bezbronni są przybysze z innych krajów, uchodźcy szukający pracy, aby przeżyć....
Czy mamy w bliskiej przyszłości dowiedzieć się, że z tego powodu, że są również idealnymi ofiarami, jak Polacy we Włoszech, stanowią bazę pozyskiwania organów do przeszczepów?
I nie mówcie mi, że przesadzam!
Kto mógł pomyśleć, że ta zbrodnia w cywilizowanych Włoszech i Zjednoczonej Unii jest możliwa, że powstaną Obozy Pracy dla polskich niewolników na początku trzeciego tysiąclecia ?
Którka lekcja historii:
W styczniu 1385 r. książę litewski Jagiełło wystąpił o rękę Jadwigi. Małżeństwo to i związane z nim umowy, zawarte między Polską a Litwą w Krewie (1385), Wołkowysku i Lublinie (1386),-czyli były to zalążki nowej państwowości. Najpierw związek ten miał charakter unii personalnej (małżeństwo Jadwigi i Władysława Jagiełły), od 1401 r. obie strony zobowiązały się do konsultowania wyboru władcy Polski i Litwy. Wówczas też powierzono dożywotnio władzę nad Litwą Witoldowi.

Związek Polski i Litwy uległ pogłębieniu po unii w Horodle (1413). Przyniosła ona połączenie litewskich bojarów i polskiej szlachty w jeden stan i stanowiła, że sprawy dotyczące obu krajów będą rozstrzygane na wspólnych zjazdach szlachty obu państw.

Ale ja nie do tego zmierzam. Chodzi mi, o to, że był możliwe zgodne współistnienie dwóch narodów w ramach jednego państwa. I nie było widocznej hegemonii silniejszego(Korony) nad słabszym(Litwa) Pokojowo, z szacunkiem dla innego narodu...
Tu tyle na razie, niestety zajetym pracą
Jeśli sądzisz Starcze, że nieboszczka była wzorem uczciwości, tudzież nosicielką cnót wszelakich, to musisz być w tych sądach cholernie osamotniony.....
...a poza tym nie widzę związku między dość jednak już niską temperaturką szacownych zwłok pięknej pani, jej niegdysiejszą skłonnością do korupcji i moją na gorąco tego faktu konstatacją....
PS.
I nie każ mi proszę łkać nad tym jednym trupem, skoro na świecie co 3,6 sekundy umiera z głodu jakiś bezimienny człowiek.
Ok. 815 milionów ludzi w świecie cierpi głód i niedożywienie.
Tylko w 32 z 99 badanych przez FAO krajów rozwijających się zanotowano w minionych 10 latach spadek ilości niedożywionych. W Chinach ich ilość spadała o 76 milionów, ale w Kongo proporcja wzrosła z 35% w latach 1990-92 do 64% w latach 1997-99.
W ośmiu krajach zachodnioafrykańskich, w tym w Burkina Faso, jednym z najbiedniejszych krajów na świecie, liczba chronicznie głodujących zmniejszyła się znacząco w latach 1980-1996. Ale w Afryce centralnej, wschodniej i południowej liczba głodujących rosła.
1/12 ludzi na świecie choruje z niedożywienia, w tym 160 milionów dzieci poniżej piątego roku życia (FAO).
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 1/3 ludności świata jest dobrze odżywiona, 1/3 jest niedożywiona, a 1/3 głoduje.
Na subkontynencie indyjskim żyje blisko połowa głodujących ludzi na świecie. W Afryce i pozostałej części Azji łącznie - ok. 40%. Reszta głodujących żyje w Ameryce Łacińskiej i innych częściach świata (Hunger in a Global Economy).
3 miliardy ludzie na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko 1/4 ludzi - 1,3 miliarda - żyje za mniej niż 1 dolar dziennie. Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45% ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa, niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych.
Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów - tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.


Osoba z zagranicy, zamieszkała w kraju Unii Europejskiej planuje dokonać przelewu na moje konto Inteligo, w jaki formacie powinienem podać jej numer mojego rachunku, aby przelew został zrealizowany?

Numer rachunku należy podać w międzynarodowym standardzie numeracji rachunków bankowych IBAN (International Bank Account Number), który obowiązuje na terenie krajów UE oraz w Islandii, Lichtensteinie i Norwegii. Otrzymuje się go poprzez dodanie kodu kraju "PL" z przodu numeru rachunku zapisanego w formacie NRB (26 cyfr).

Wchodząc do ZSRE znaczy się do UE Polska staje się członkiem europejskiej wspólnoty gospodarczej czy jak to tam się nazywa, do której oprócz krajów 15 należy jeszcze np. Królestwo Norwegiii. W ramach tej instytucji właściwie przestaje istnieć prawne pojęcie eksportu i inportu. Tzn. sprzedajesz coś w Unii tak samo jakbyś sprzedawał w Polsce oczywiście pod warunkiem, że masz wszystkie zezwolenia koncesje, spełniasz normy i tak dalej. Swoją drogą zainteresowałbym się czy w przypadku stron internetowych KC, znaczy KE nie wyznaczył czasem dopuszczalnej porcji światła na 1 pixel. Wiadomo , im ciemniejsze kolory, tym mniej światła, w końcu to w trosce o oczy towarzyszy, znaczy obywateli. W każdym razie handel między państwami ponoć ma być wolny :>
taki certyfikat zdobylo juz w polsce ok. kilkaset firm, natomiast pare tysiecy ubiega sie o jego przyznanie.
duze miedzynarodowe koncerny i sieci uslugowe niemal zawsze zadaja od swoich kooperantow posiadania certyfikatu ISO. gdzies czytalem, ze w 95 roku general motors, ford i bodajze chrysler poinformowały swoich dostawcow, ze serie ISO 9001, 9002 i 9003 to tylko niezbedne minimum i podniosły poprzeczkę, opracowując nową serię QS 9000. zgodnoscia z jej wymogami partnerzy tych koncernów muszą się wykazywac od 1997 r.
wielu polskich towarow nie mozna sprzedać za granicą, jesli ich wytworcy nie zdobyli certyfikatów ISO serii 9000. zadaja ich coraz czesciej partnerzy z krajów unii.
wiecej .
a oto troche dluzszy text o certyfikacie:

Uzyskanie certyfikatu z serii ISO 9000 nie jest ani łatwe, ani tanie. Daje jednak gwarancje jakości, które są niezbędne do rozpoczęcia współpracy z firmami z krajów Unii Europejskiej.

ISO 9000 jest normą dotyczącą zarządzania jakością. Występuje w trzech odmianach: 9001, 9002 i 9003. Jej treść określa Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna (ISO). Od tego roku obowiązywać ma ujednolicona norma - ISO 9001:2000. Zawarte w niej będą skodyfikowane ustalenia wszystkich typów ISO 9000.

Wymagania stawiane przez Międzynarodową Organizację Normalizacyjną dotyczą m.in. dokumentacji, planowania, administracji, komunikacji wewnątrz firmy, zarządzania i szkolenia personelem, warunków pracy, projektowania, doskonalenia systemu zarządzania.

- Czas potrzebny na przystosowanie firmy zgodnie ze standardami ISO zależy od wielkości przedsiębiorstwa i sposobu jego organizacji - mówi Jerzy Kowalczyk, dyrektor ds. konsultingu firmy Kema, która wydaje certyfikaty ISO. - Na ogół trwa to ok. 10 miesięcy. W tym czasie konsultanci razem z wyznaczonymi pracownikami z przedsiębiorstwa wdrażają system zgodny z normami ISO.

Certyfikat przyznawany jest na 3 lata. Po tym czasie może on być odnowiony. - Żadna szanująca się firma, która wydała certyfikat, nie odnowi go bez upewnienia się, że przedsiębiorstwo, które się o to stara, nie poprawiło w trakcie tych trzech lat jakości wykonywanych usług - przekonuje Jerzy Kowalczyk.

W Polsce do tej pory ok. 2 tys. firm uzyskało różnego rodzaju certyfikaty ISO. - Jego posiadanie staje się standardem - mówi Jerzy Kowalczyk. - Jeden ze stołecznych zakładów energetycznych zapowiedział swoim podwykonawcom, grożąc zerwaniem umowy, że do 30 marca tego roku firmy te powinny funkcjonować zgodnie z normami ISO. W krajach UE posiadanie certyfikatu ISO jest warunkiem podstawowym, aby móc przystąpić do jakiegokolwiek przetargu - dodaje.

Kosztuje niemało, ale...

Za doradztwo firmy konsultingowej, która pomaga w dostosowaniu przedsiębiorstwa do norm ISO, średniej wielkości firma (ok. 150 pracowników) zapłaci ok. 40 tys. zł. Nie są to jedyne koszty. Przed wydaniem certyfikatu firma do tego upoważniona przeprowadza tzw. ocenę certyfikacyjną, która jest pierwszym etapem sprawdzania, czy jest ona przygotowana do uzyskania certyfikatu. Za ocenę zapłacić trzeba od 12 do 25 tys. zł. Następnym krokiem jest audyt certyfikacyjny, czyli sprawdzian, czy rzeczywiście przedsiębiorstwo dostosowało się do wskazanych norm. Kema pobiera za tę usługę od 2700 do 8100 zł. Wreszcie przyznawany jest certyfikat. Za samo wystawienie tego dokumentu trzeba zapłacić ok. 5 tys. zł. Sumując wszystkie koszty, na to, aby móc chwalić się posiadaniem certyfikatu ISO 9000, trzeba wydać od 59 700 do 78 100 zł.

Autor artykułu: Andrzej Michalski
a oto troche dluzszy text o certyfikacie:

Uzyskanie certyfikatu z serii ISO 9000 nie jest ani łatwe, ani tanie. Daje jednak gwarancje jakości, które są niezbędne do rozpoczęcia współpracy z firmami z krajów Unii Europejskiej.

ISO 9000 jest normą dotyczącą zarządzania jakością. Występuje w trzech odmianach: 9001, 9002 i 9003. Jej treść określa Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna (ISO). Od tego roku obowiązywać ma ujednolicona norma - ISO 9001:2000. Zawarte w niej będą skodyfikowane ustalenia wszystkich typów ISO 9000.

Wymagania stawiane przez Międzynarodową Organizację Normalizacyjną dotyczą m.in. dokumentacji, planowania, administracji, komunikacji wewnątrz firmy, zarządzania i szkolenia personelem, warunków pracy, projektowania, doskonalenia systemu zarządzania.

- Czas potrzebny na przystosowanie firmy zgodnie ze standardami ISO zależy od wielkości przedsiębiorstwa i sposobu jego organizacji - mówi Jerzy Kowalczyk, dyrektor ds. konsultingu firmy Kema, która wydaje certyfikaty ISO. - Na ogół trwa to ok. 10 miesięcy. W tym czasie konsultanci razem z wyznaczonymi pracownikami z przedsiębiorstwa wdrażają system zgodny z normami ISO.

Certyfikat przyznawany jest na 3 lata. Po tym czasie może on być odnowiony. - Żadna szanująca się firma, która wydała certyfikat, nie odnowi go bez upewnienia się, że przedsiębiorstwo, które się o to stara, nie poprawiło w trakcie tych trzech lat jakości wykonywanych usług - przekonuje Jerzy Kowalczyk.

W Polsce do tej pory ok. 2 tys. firm uzyskało różnego rodzaju certyfikaty ISO. - Jego posiadanie staje się standardem - mówi Jerzy Kowalczyk. - Jeden ze stołecznych zakładów energetycznych zapowiedział swoim podwykonawcom, grożąc zerwaniem umowy, że do 30 marca tego roku firmy te powinny funkcjonować zgodnie z normami ISO. W krajach UE posiadanie certyfikatu ISO jest warunkiem podstawowym, aby móc przystąpić do jakiegokolwiek przetargu - dodaje.

Kosztuje niemało, ale...

Za doradztwo firmy konsultingowej, która pomaga w dostosowaniu przedsiębiorstwa do norm ISO, średniej wielkości firma (ok. 150 pracowników) zapłaci ok. 40 tys. zł. Nie są to jedyne koszty. Przed wydaniem certyfikatu firma do tego upoważniona przeprowadza tzw. ocenę certyfikacyjną, która jest pierwszym etapem sprawdzania, czy jest ona przygotowana do uzyskania certyfikatu. Za ocenę zapłacić trzeba od 12 do 25 tys. zł. Następnym krokiem jest audyt certyfikacyjny, czyli sprawdzian, czy rzeczywiście przedsiębiorstwo dostosowało się do wskazanych norm. Kema pobiera za tę usługę od 2700 do 8100 zł. Wreszcie przyznawany jest certyfikat. Za samo wystawienie tego dokumentu trzeba zapłacić ok. 5 tys. zł. Sumując wszystkie koszty, na to, aby móc chwalić się posiadaniem certyfikatu ISO 9000, trzeba wydać od 59 700 do 78 100 zł.

Autor artykułu: Andrzej Michalski
Od września na polskim rynku dostępne są nowe produkty VoIP. Firma BRINET wspólnie z Actio - operatorem VoIP wprowadziła do sprzedaży urządzenia wraz z pakietami 111 minut darmowych rozmów. Bonusowy pakiet można wykorzystać telefonując do sieci stacjonarnych w Polsce oraz na terenie krajów Unii Europejskiej. Wszystkie połączenia wewnątrz sieci Actio również wolne są od opłat.

Klient ma do wyboru cztery Startery VoIP Actio-Vigor:

a) z modemem ADSL (np. pod usługę Neostrada tp)

1. Vigor 2500V-actio z portami VoIP: 1 x FXO i 1 x FXS
2. Vigor 2700VG-actio z portami VoIP: 1 x FXO i 2 x FXS oraz Access Pointem WLAN

b) z portem WAN Ethernet (np. dla sieci kablowych lub usługi DSL tp)

1. Vigor 2100V-actio z portami VoIP: 1 x FXO i 1 x FXS
2. Vigor 2100VG-actio z portami VoIP: 1 x FXO i 1 x FXS oraz Access Pointem WLAN

VoIP Starter Vigor-Actio dostępny jest na terenie całej Polski w sieci salonów i hurtowni komputerowych: R+PL, ZNAK oraz KOMPUTRONIK. Więcej informacji znajduje się na stronach oraz .
Nadeszła wiosna, dlatego chcemy, abyście łączyli się częściej i dłużej.

Actio sprzyja długim połączeniom,
dlatego postanowiliśmy znacznie obniżyć ceny wszystkich połączeń międzynarodowych.

Od dziś wprowadzamy prosta taryfę dla krajów Unii Europejskiej:

EU stacjonarne – 0,09 zł/min*
EU komórkowe – 0,99 zł/min**

* obejmuje następujące kraje: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Polska, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Wielka Brytania, Włochy
** obejmuje następujące kraje: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Niemcy, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Wielka Brytania, Włochy

Szczegóły naszej oferty znajdziesz na stronie

Zespół Actio
Nadeszła wiosna, dlatego chcemy, abyście łączyli się częściej i dłużej.

Actio sprzyja długim połączeniom,
dlatego postanowiliśmy znacznie obniżyć ceny wszystkich połączeń międzynarodowych.

Od dziś wprowadzamy prosta taryfę dla krajów Unii Europejskiej:

EU stacjonarne – 0,09 zł/min*
EU komórkowe – 0,99 zł/min**

* obejmuje następujące kraje: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Polska, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Wielka Brytania, Włochy
** obejmuje następujące kraje: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Niemcy, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Wielka Brytania, Włochy

Szczegóły naszej oferty znajdziesz na stronie

Zespół Actio

To lokalsi będą decydować czy np. do parku narodowego będzie mogła wejść grupa zorganizowana bez przewodnika. Jak się domyślam w komisjach egzaminacyjnych na licencję przewodnicka też będą zasiadać sami lokalsi? A ta licencja w ogóle jest konieczna? Czy nie może być tak jak w większości krajów tzw. starej Unii, gdzie zawód pilota przewodnika nie podlega regulacji? W efekcie możemy doczekać się takiej sytuacji, że Niemiec czy Anglik - bez żadnych formalnych kursów czy uprawnień będzie mógł oprowadzać turystów po Polsce, a Polak - nie. Warto w tym miejscu zapoznać się z tekstem na stronie =>
E... Kaytek... w Słowenii jest drożej niz u nas )
Standard życia jest bezporównywalnie większy (wg. oficjalnych danych nawet większy niż w połowie krajów tzw. starej Unii).

A propos Słowenii, byłem w tym kraju 8 razy !!! i jak miałbym wybrać kraj europejski w którym chciałbym mieszkać (i pracować) to właśnie tam.
A sam Triglav... no cóż - piękny jest i "honorny" Polecem do wejścia klasyczną drogę z Rudno Polje ale w 2 dni (szkoda zdrowia w 1 dzień). Nocleg albo w Planiku (brak wody) albo na Kredaricy (jest woda). Do zejścia piękna jest droga przez przeł. Dolić i Dolinę Stawów Triglavskich (też 2 dni).
Jeszcze jedno
Wychodzi na to, że aby w Europie UE dostać zwrot z tytułu leczenia to trzeba skorzystać z NFZ i mieć Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego

Bo się okazuje, że OEAV nie chce zwracać kosztów leczenia w UE w przypadku gdy się jest ubezpieczonym gdzie indziej. W naszym przypadku w NFZ


Więc trzeba wyrabiać karty EKUZ i zabierać je ze sobą jadąc do krajów Unii
Jeszcze jedno
Wychodzi na to, że aby w Europie UE dostać zwrot z tytułu leczenia to trzeba skorzystać z NFZ i mieć Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego

Bo się okazuje, że OEAV nie chce zwracać kosztów leczenia w UE w przypadku gdy się jest ubezpieczonym gdzie indziej. W naszym przypadku w NFZ


Więc trzeba wyrabiać karty EKUZ i zabierać je ze sobą jadąc do krajów Unii
Sparaliżowane przepisy dla inwalidów
NIEWIDOMY NIE MOŻE BYĆ HONOROWYM DAWCĄ KRWI
Sparaliżowane przepisy dla inwalidów
Niepełnosprawny musi osobiście odebrać wózek inwalidzki
Niewidomy nie może być honorowym dawcą krwi, niesłyszący nie ma co liczyć na tajemnicę lekarską, a sparaliżowany musi osobiście odebrać dowód osobisty - ujawnia "Dziennik".
"Czarna księga dyskryminacji osób niepełnosprawnych", do której dotarła gazeta, pełna jest przykładów kuriozalnych przepisów, które czynią życie kilku milionów Polaków prawdziwą udręką, a Polsce dają łatkę jednego z najmniej przyjaznych dla niepełnosprawnym krajów Unii.

Co gorsza, przykłady podawane przez rozmówców "Dziennika" pokazują paradoks: przepisy, które dyskryminują niepełnosprawnych, egzekwowane są z całą surowością, zaś te, które gwarantują ich prawa - są często fikcją.

"Obywatel gorszej kategorii"

Paweł ma 28 lat i mieszka w Szczecinie. Chciał oddać krew - jest zdrowy, nie należy do żadnej "grupy ryzyka". Na przeszkodzie stanęło coś zupełnie innego - Paweł od urodzenia nie widzi, więc nie może złożyć podpisu na formularzu. Odesłano go z kwitkiem.

Przepis, który go upokorzył, znajduje się w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z 18 kwietnia 2005 r. i stwierdza, że "kandydat na dawcę krwi musi posiadać znajomość języka polskiego w mowie i piśmie i bez udziału osób trzecich, samodzielnie, rozumieć treści kwestionariusza i pytania związane z wywiadem lekarskim".

Bezpłatne szkolnictwo... czyżby?

Magdalena Wójcicka z Poznania nie słyszy. Starała się o przyjęcie na wydział historii. Jej plany zaprzepaściły braki kadrowe uczelni, a konkretnie brak tłumaczy podczas egzaminów wstępnych. Dlaczego? Język migowy nie ma w Polsce statusu języka mniejszościowego - w przeciwieństwie do innych państw Unii. Co więc powinny zrobić osoby takie, jak Magda? Przyprowadzić tłumacza ze sobą. I oczywiście zapłacić mu za to z własnej kieszeni.

Musiałaby sięgnąć do niej także podczas kolejnych egzaminów zaliczeniowych.

A u nas nadal PRL

To tylko jeden przykład przepisów spośród kilkudziesięciu kuriozów, które zebrały fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego oraz Polskie Forum Osób Niepełnosprawnych. Z raportu, który planują opublikować pod koniec roku, wyłania się czarny obraz: Polska, od maja 2004 r. członek Unii Europejskiej, wobec niepełnosprawnych wciąż zachowuje się jak PRL.

kap/mlas
Poznań idzie w ślady Krakowa i po mieście krążą patrole złożone z policjanta i cywila, które nękają grupy niewinnych ludzi kontrolami czy prowadzi przewodnik z miejscowymi uprawnieniami państwowymi, a w przypadku kiedy grupa nie jest eskortowana przez osobę namaszczoną przez władze państwowe mogą nałożyć na organizatora wycieczki karę ograniczenia wolności lub grzywny (kodeks wykroczeń, art. 60, § 4, pkt 1). Tak jak np. w Krakowie, gdzie ukarano nauczycieli za wykonywanie swego zawodu czyli za nauczanie dzieci geografii i historii w terenie.

Czy inicjatorzy tego pomysłu naprawdę chcą ośmieszyć nasze miasto? Czy ktoś we władzach miasta w ogóle pomyślał, że przez takie nierozsądne praktyki nękania grup kontrolami będzie się odstraszać organizatorów turystyki i Polska, w tym Poznań, będzie jeszcze rzadziej odwiedzany przez zorganizowane grupy z liberalnych krajów zachodnich, gdzie znaczny ruch turystyczny i interesy organizatorów spowodowały konkretne interwencje i zmiany prawa oraz ukrócenie takiego procederu? Czy autorzy tego kuriozalnego pomysłu nie wiedzą, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości w orzeczeniu w sprawie przewodników wycieczek z 1991 r. (C-180/89) nie zezwolił państwom członkowskim Unii Europejskiej na żądanie od przewodników towarzyszących grupom turystów miejscowych uprawnień państwowych poza niewielkim wyjątkiem obiektów zamkniętych takich jak muzea czy skanseny lub inne obiekty zamknięte uznane za pomniki historii, po których oprowadzają przeszkoleni pracownicy?

Czy ktoś tu analizował wyniki badań ruchu turystycznego w Polsce, które przeprowadzono w ostatnich latach m.in. na podstawie ankiet rozprowadzanych wśród badanych turystów? Ja mam takie opracowanie w domu na półce. Co z niego wynika? Ano, że (cytuję istotny fragment): "Ruch turystyczny zagraniczny (...) Program zwiedzania organizowali sobie samodzielnie. Niemal wszyscy byli zaopatrzeni w przewodniki i mapy po Polsce, które wydane były w ich krajach i językach." Ponadto wg tego opracowania, brak możliwości wynajęcia miejscowych przewodników z dobrą znajomością danego języka nadal sprawia cudzoziemcom spore trudności. I to jest niestety fakt, że m.in. z powodu niekompetencji naszych władz Polska jest zbyt rzadko odwiedzana przez zorganizowane grupy z krajów zachodnich. A jeśli już, to przez turystów indywidualnych organizujących sobie samodzielnie zwiedzanie naszego kraju, skoro z własnym przewodnikiem by się narażali na różne szykany ze strony lokalnych władz, które dają się wciągać w quasi mafijne powiązania z miejscowymi środowiskami przewodnickimi.

Czy Poznań ma iść w ślady Krakowa, którego władze ośmieszyły się karając mandatem włoskich turystów czytających na krakowskim rynku ilustrowany przewodnik wydany w ich kraju i w języku, i kiedy po interwencji w Konsulacie Włoch musiały mając się z pyszna ich przeprosić i anulować ten mandat? O tym przykładzie głupoty naszych władz można poczytać m.in. w artykule pt. "Przewodnicy i paranoiczny paternalizm" na blogu =>

Miejmy nadzieję, że ktoś we władzach miejskich Poznania się opamięta i ci ograniczeni ludzie uświadomią sobie, że nie wolno naruszać podpisanych przez Polskę umów międzynarodowych i wynikających z nich zobowiązań poszanowania praw obywatelskich. Miejmy nadzieję, że na zmianę naszych przepisów turystycznych i dostosowanie ich do prawa unijnego nie będzie trzeba długo czekać, a Polska - zamiast kroczyć drogą takich państw jak Białoruś - dołączy do grupy wolnych państw europejskich, w których wolność słowa, w tym wolność prowadzenia wycieczek i dzielenia się informacjami o zwiedzanym terenie jest powszechnym ludzkim prawem.
Bo jak inaczej nazwać można tych inteligentów, których Tusk wyznaczył do pełnienia „służby” społeczeństwu. Jak nazwać samego Tuska, któremu nawet przez myśl nie przeszło, aby sprawę dotyczącą problemu naszych wschodnich granic załatwić w Unii Europejskiej.

Toż przecież to nie jest już li tylko nasza Polsko jakaś tam granica to granica Unii Europejskiej, po Schengen to przecież jedyna granica Unii od wschodniej strony.

Nie możemy sobie na takie traktowanie pozwolić, na to by w sprawach obronności Unii Europejskiej, a granice są sprawą związaną z obronnością, być pozostawiani sami sobie. To wszystkie państwa Unii Europejskiej powinny opłacać celników, mało tego na tych granicach powinni pracować (wymiennie) celnicy z wszystkich krajów Unii ...
(...)

--------------------


.
Te teksty o rychłej utracie niepodległości przypominają mi proroctwa sekt o nadchodzącym końcu świata.
Co jakiś czas jakaś sekta krzyczy, że za miesiąc będzie Sąd Boży. Po czym, gdy ten sąd nie następuje, milkną na chwilę, a po roku, znów ogłaszają kolejną datę Końca Świata.
Podobnie jest z wrogami Unii, Zachodu i wszystkiego co niezrozumiałe. Od czasu referendum akcesyjnego mieliśmy już kilka dat "utraty niepodległości". Czy to w wyniku samego referendum, czy to w wyniku wstąpienia, czy podpisywania przeróżnych dokumentów. Za każdym razem słyszymy o "Końcu Niepodległości". A mimo to Polska jest nadal Polską, Polacy są dumni ze swej tradycji i nawet przenoszą ją do innych krajów UE. Nasi rodacy zasiedlają kolejne kraje i wcale nie czują się tam mniej Polscy, mało tego, wielu z nich jeszcze bardziej podkreśla swoje pochodzenie. No, ale panikarze zawsze muszą straszyć tym czego nie znają. Teraz straszy się nas 13 grudnia (symboliczna ta data, fakt, ale to tylko numerologia), potem usłyszymy o utracie niepodległości w wyniku wstąpienia do Schengen. Co będzie potem? Pewnie wejście Euro.
Cóż, ale to jest właśnie wolność, o którą walczyli Polacy w czasie PRLu - każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów i każdy może kształtować wizję Polski. I chwała Solidarności za to.
Polski system bankowy, pomimo dynamicznego rozwoju, pozostawia nadal wiele do życzenia. Przede wszystkim na tle krajów Unii Europejskiej wypadamy blado, je?li chodzi o liczbę banków na milion mieszkańców. W naszym kraju na milion obywateli przypada około 320 placówek bankowych. Wydawać by się mogło, że to dużo, ale porównania w krajach starej Unii milion potencjalnych klientów ma ich do dyspozycji ponad 450. Lepsz? ?redni? mog? pochwalić się również Czesi i Węgrzy. Jednakże jest i druga strona medalu - dobra. Oznacza to bowiem, że w sektorze bankowym jest jeszcze sporo miejsca na nowe przedsięwzięcia. Dostrzegły to także instytucje finansowe, które coraz chętniej powierzaj? prowadzenie swoich oddziałów przedsiębiorcom na zasadzie franczyzy. ING Bank ?l?ski i MultiBank oddaj? przedsiębiorcom do dyspozycji gotowe placówki. Natomiast aby stać się partnerem BPH lub Polbanku, trzeba zainwestować własne pieni?dze.

Banki staraj?ce się o rozbudowę sieci placówek nie stawiaj? wysokich barier finansowych, warunkuj?cych przyst?pienie do przedsięwzięcia. Aby rozpocz?ć działalno?ć, potencjalni partnerzy musz? dysponować kwot? od 10 do 90 tysięcy złotych. Niektóre banki wymagaj? udokumentowanego kapitału na poziomie nawet ok. 150 tys. zł. Pieni?dze s? potrzebne przede wszystkim na opłatę licencyjn? i kaucję. Jest to odpowiednio 35 i 30 tys. zł. Zazwyczaj kaucja podlega zwrotowi pod warunkiem zrealizowania umówionego z central? banku 15-miesięcznego planu sprzedaży poszczególnych produktów. Centrala pomaga wynaj?ć i urz?dzić lokal, szkoli również personel. Na głowie franczyzobiorcy jest zatrudnienie odpowiednich ludzi, no i oczywi?cie pozyskanie klientów. Pierwsz? czynno?ci? kandydata powinno być wysłanie swojej aplikacji do banku. Po rozmowie kwalifikacyjnej i zaakceptowaniu potencjalnego partnera bank proponuje lokalizację przyszłej placówki (można zaproponować też swój pomysł) i przedstawia biznesplan, który z kolei musi być zaaprobowany przez kandydata. Je?li strony nie maj? zastrzeżeń, przyszły partner rejestruje działalno?ć (jeżeli dotychczas jej nie prowadził), przedstawia NIP, REGON, za?wiadczenie o niekaralno?ci i może finalizować umowę. W ramach umowy banki oferuj? również pomoc w doborze pracowników i szkolenia. Natomiast zarz?dzaj?cy placówk? ponosi koszty zatrudnienia personelu (zazwyczaj 4 lub 5 osób) i wydatki zwi?zane z eksploatacj? placówki, czyli czynsz, opłaty za media i energię. Partnerzy zarabiaj? na prowizjach od sprzedaży produktów. Korzystaj? przy tym ze wszystkich narzędzi marketingowych stosowanych w całej sieci placówek banku. W jednostkach montuje się na przykład telewizory plazmowe, na których wy?wietlane s? materiały reklamowe dotycz?ce samego oddziału, jak i całej oferty. Dodatkowo np. Polbank oferuje wsparcie w zarz?dzaniu sprzedaż?. Dbaj? o to koordynatorzy przypisani do 5-6 placówek. Ich praca polega m.in. na reprezentowaniu placówki w centrali banku, organizacji akcji marketingowych na mał? skalę, przeprowadzaniu szkoleń z technik sprzedaży i zarz?dzania sprzedaż?, pomocy w rozwi?zywaniu skomplikowanych przypadków kredytowych czy wspólnych wizytach u klienta. Pracownik centrali banku pomaga również w rozwi?zywaniu problemów wynikaj?cych z codziennego funkcjonowania takiej placówki, np. informatycznych, bezpieczeństwa itp.

Dla banku budowa nowych oddziałów od podstaw jest sporym wysiłkiem, zarówno finansowym, jak i organizacyjnym. Dzięki franczyzie to partnerzy banku bior? na siebie czę?ć ryzyka biznesowego budowy sieci i angażuj? własne nakłady finansowe. Poza tym, co jest niezwykle cenne dla banku, franczyzobiorcy maj? dokładne rozeznanie w terenie, a to znacznie ułatwia ekspansję i pozyskiwanie nowych klientów. A co ma z tego franczyzobiorca? Przede wszystkim zyski, prowizję uzależnione od wielu czynników (rodzaj produktów, wielko?ć sprzedaży), a także to, że może realizować pomysł na biznes - własny bank.

a czy mógłby? podać jakie? Ąródła wiedzy na temat ustawodawstwa krajów unii dot. przetargów? byłabym bardzo wdzięczna



a czy mógłby? podać jakie? Ąródła wiedzy na temat ustawodawstwa krajów unii dot. przetargów? byłabym bardzo wdzięczna
Korzystałem z aktów prawych przetłumaczonych na angelski - ze stron UE albu urzędów zam. publ. krajów, gdzie walczyłem :)
a czy mógłby? podać jakie? Ąródła wiedzy na temat ustawodawstwa krajów unii dot. przetargów? byłabym bardzo wdzięczna
To chyba zalezy od tego czego klient na etapie przygotowania oferty ż?dał dokumentu na potwierdzenie tego wymogu. Jesli nie ż?dał dokumentu bezpieczniej jest dać o?wiadczenie np. takiej tre?ci: W zwi?zku z udziałem w przetargu na zadanie: "..." w imieniu ... o?wiadczam, że: sprzęt przewidziany do realizacji zamówienia w ramach powyżej dostawy pochodzić będzie z państw – członków Unii Europejskiej oraz krajów będ?cych beneficjentami Programu SAPARD, jak również z Malty, Cypru oraz Turcji (czy innych krajów niekoniecznie członków Unii będ?cych beneficjentami danego programu) Natomiast wydaje mi się, że powinno się mieć dokument potwierdzaj?cy kraj pochodzenia danego sprzętu ponieważ na etapie realizacji zamówienia kto? może o co? takiego poprosić.

Jak również z innych krajów UE w naszym kraju. Dlaczego wszyscy z unii mogą jeździć po Polsce bez ograniczeń i tak samo w innych krajach a my tutaj jesteśmy dyskryminowani.

To jest akurat proste - w Polsce podatek drogowy jest wliczony w cene paliwa, a jak jezdzisz pol roku-rok i dluzej to paliwo sila rzeczy tankujesz i podatek drogowy placisz... A w wielu krajach jest ot osobna oplata - np. Niemcy, Holandia...

Powinni teraz zając się "białymi blachami" aby znikły z holenderskich dróg na dobre.
Jak również z innych krajów UE w naszym kraju. Dlaczego wszyscy z unii mogą jeździć
po Polsce bez ograniczeń i tak samo w innych krajach a my tutaj jesteśmy dyskryminowani.
Uważam, że powinni znieść obowiązek rejestracji w Holandii ale umożliwić nam wykupywanie
opłaty drogowej. To byłoby sprawiedliwe. A tak pier..doli..cie głupoty, a szczególnie
ci których nie stać na nic innego jak rower.

UBEZPIECZENIA
Możesz być ubezpieczony tylko w jednym kraju, nawet jeśli pracujesz w kilku państwach Unii jednocześnie.
Zazwyczaj podlegasz ubezpieczeniom społecznym i ubezpieczeniu zdrowotnemu tam, gdzie wykonujesz pracę.
Pracując w kilku państwach jednocześnie:
l Jeżeli jednocześnie wykonujesz pracę najemną w kilku państwach, w zależności od sytuacji, możesz podlegać albo przepisom państwa, w którym masz miejsce zamieszkania, albo państwa, w którym siedzibę ma przedsiębiorstwo albo pracodawca, z którym zawarłeś umowę,
l Jeżeli prowadzisz działalność na własny rachunek na terytorium dwóch lub więcej państw członkowskich, wówczas podlegasz ustawodawstwu ubezpieczeniowemu tego państwa, na terytorium którego zamieszkujesz, jeżeli wykonujesz jakąkolwiek część swojej działalności na terytorium tego państwa,
l Jeżeli wykonujesz jednocześnie pracę najemną i pracę na własny rachunek na terytoriach różnych państw członkowskich, podlegasz co do zasady ustawodawstwu tego państwa, na terytorium którego wykonujesz pracę najemną.

Zgodnie z przepisami wspólnotowymi, jeśli masz ubezpieczenie zdrowotne w którymś z krajów Unii, możesz korzystać z opieki zdrowotnej w pełnym zakresie lub ze świadczeń natychmiast koniecznych.
... moze calosc cos wniesie

czy sa jakies nowe wiesci na temat podwojnego opodatkowania i prac rzadu RP?
jak myslicie wejdzie to jeszcze przed koncem kwietnia tak zeby uniknac rozliczania za 2007?

Dwie abolicje, obie nie do przyjęcia
Podatki > Sejmowi prawnicy ocenili, że projekty PO i LiD dotyczące abolicji podatkowej są niezgodne z konstytucją, informuje "Metro".

Donald Tusk zapowiadał w kampanii wyborczej, że jego partia zaraz po wyborach będzie starała się uchwalić abolicję podatkową dla rodaków pracujących za granicą. Spełnienie tych obietnic może odwlec się w czasie, i to pomimo tego, że w Sejmie są już dwa projekty ustaw abolicyjnych - jeden PO, drugi LiD. Okazuje się bowiem że są w nich duże mankamenty.

- W tym kształcie nie będą mogły być przyjęte, przyznał marszałek Bronisław Komorowski po zapoznaniu się z opiniami sejmowych prawników. Ich analizy były druzgocące: propozycje PO i LiD są niezgodne z konstytucją.

Prawnicy zwrócili uwagę, że abolicja nie może dotyczyć tylko ściśle określonego terytorium i ograniczać się tylko np. do krajów Unii Europejskiej. A PO w swoim projekcie chce, aby to minister finansów sam decydował - wydając rozporządzenie - podatników z jakiego kraju dotyczyłaby abolicja. Pojawiły się też wątpliwości, że dzięki abolicji może dochodzić do prania brudnych pieniędzy.

W tej sytuacji jest już pewne, że przed końcem rozliczania się z fiskusem za zeszły rok, czyli do końca kwietnia, na przyjęcie ustawy abolicyjnej nie ma szans, twierdzi ‘Metro’.

Zrodlo:
[/quote]

...ale Holandia nie powiadamia o dochodach Polaków.Te informacje mam z pierwszej ręki-moja koleżanka pracuje w US.
2006-11-22
Ile wie fiskus o zagranicznych zarobkach

Emigranci ignorują ryzyko, związane z zatajeniem zagranicznych dochodów. Jednak urzędy skarbowe nie są tak bezsilne, jak można by przypuszczać.
Przede wszystkim - polskie Ministerstwo Finansów może zażądać od zagranicznych służb skarbowych informacji o konkretnym podatniku. Na podstawie tych danych decyduje, czy wszcząć całą procedurę wyjaśniającą, czy podatnik podlega obowiązkowi podatkowemu w kraju.

Oczywiście, dane takie uzyskać może tylko w przypadku, gdy dochody otrzymane za granicą są legalne.

Skąd jednak polski fiskus wie, o kogo konkretnie powinien pytać i do jakiego państwa obcego powinien swoje pytanie kierować? Najczęściej po prostu z donosów "życzliwych" sąsiadów lub znajomych. Jednak to nie jedyne źródło wiedzy, jakim dysponuje polska skarbówka. W każdym razie w przypadku zatrudnienia w jednym z krajów Unii Europejskiej.

Osoby, które mają konto w jednym z zagranicznych banków powinny opodatkować w kraju otrzymane tam odsetki. Dlatego też banki mają obowiązek przekazywania polskiemu Ministerstwu Finansów informacje o kontach bankowych Polaków. Po raz pierwszy dane takie trafiły do polskich służb skarbowych w czerwcu tego roku. Wystarczy więc, żeby zatrudniony w Belgii bądź Holandii otrzymywał wypłatę na konto w zagranicznym banku i od zgromadzonych tam środków otrzymał jakiekolwiek odsetki. Fiskus może zainteresować się, po co podatnikowi zagraniczne konto bankowe i skąd brały się wpływające nań pieniądze. Stąd już prosta droga do zapytania zagranicznego urzędu skarbowego, czy nie ma w ewidencji właściciela konta i czy nie osiągał on przychodów od pracy za granicą.


Zrodlo:

Czy certyfikat wystawiony w listopadzie 2007 oznacza, że status rezydenta holenderskiego masz w całym 2007 roku, czy dopiero w 2008 roku?
Tego jeszcze nie wiem ale dowiem/zapytam sie i dam znac.
Oświadczam, że dochody przedstawione w moim zeznaniu podatkowym za rok ... dotyczą okresu od 01.01.rok do 01.01.rok czyli okresu w którym moje miejsce zameldowania i zamieszkania bylo w Polsce w "miejscowosc" przy ulicy ...
Data i podpis"


Pozdrawiam.
, od Polaków wylatujących za granicę (nie dotyczy krajów Unii Europejskiej), wymagany jest paszport...no i to chyba mowi samo za siebie..... paszport to paszport,chyba ze nie wybierasz sie w najblizszym czasie (choc nigdy nic nie wiadomo) gdzies poza Europe

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom