W przyszłym roku po raz pierwszy polskie muzea pokażą zdjęcia wraku pancernika "Schlezwig-Holstein". Czytelnicy "Naszego Dziennika" mogą zobaczyć je już dziś Tu leży symbol niemieckiej agresji fot. 'Magazyn Nurkowanie'
Polska ekipa składająca się z płetwonurków, filmowców i fotografów podwodnych dotarła do wraku pancernika "Schlezwig-Holstein" leżącego u wybrzeży Estonii. To właśnie z tego okrętu 1 września 1939 r. nad ranem Niemcy ostrzelali Westerplatte. Zebrany materiał umożliwi zapoznanie się z obecnym stanem okrętu - symbolu nieszczęść ostatniej wojny. - W tej chwili z okrętu zostały szczątki. Leży tam, aż całkiem zniszczeje. Sprawiedliwość wzięła górę - powiedział nam prof. Ignacy Skowron, obrońca Westerplatte. Ekspedycja wypłynęła z Helu na pokładzie specjalistycznej jednostki m/y "Nitrox". W tej pierwszej polskiej wyprawie do wraku pancernika wzięło udział 15 osób, w tym 11 płetwonurków. Ekspedycja posiadała szczegółową lokalizację miejsca, gdzie znajduje się okręt, oraz zgodę władz Estonii na nurkowanie. - Wyprawa miała na celu zebranie dokumentacji fotograficznej i filmowej o tym wraku i pokazanie, jak skończył okręt, który rozpoczął największą tragedię w dziejach ludzkości - powiedział nam Aleksander Ostasz, redaktor naczelny "Magazynu Nurkowanie", organizatora ekspedycji.
Wyprawę wspierały polskie muzea. To właśnie w ich salach w przyszłym roku będzie prezentowana wystawa wielkoformatowych fotografii wraku. Należą do nich m.in.: Muzeum Narodowe w Szczecinie, Muzeum Orła Białego ze Skarżyska-Kamiennej, Muzeum Oręża Polskiego z Kołobrzegu, Muzeum Broni Pancernej z Poznania, Muzeum Wojska Polskiego z Warszawy, Muzeum Obrony Wybrzeża z Helu, Muzeum Armii Krajowej z Krakowa, Muzeum Marynarki Wojennej z Gdyni. - Polskie muzea są zainteresowane, aby w przyszłym roku, kiedy będziemy obchodzić 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, pokazywać, jak wygląda dzisiaj "Schlezwig-Holstein". Wystawa fotografii z wraku będzie pokazywana w Polsce i będzie można zapoznać się z dzisiejszym widokiem tego okrętu, który jest przecież - szczególnie dla Polaków - symbolem początku narodowej tragedii - dodaje Ostasz. Pancernik "Schlezwig-Holstein" został zwodowany w Kilonii 17 grudnia 1906 roku. 1 września 1939 r. o godzinie 4.48 dziobowa wieża pancernika otworzyła ogień do polskiej placówki wojskowej znajdującej się na Westerplatte. 18 grudnia 1944 r., podczas brytyjskiego nalotu na Gdynię, okręt został zbombardowany i osiadł na dnie basenu portowego. W marcu 1945 r. Niemcy zdetonowali na nim ładunki wybuchowe. W 1947 r. Rosjanie uszczelnili kadłub okrętu i podnieśli pancernik z dna. Po prowizorycznym załataniu dziur okręt został przeholowany przez radziecki lodołamacz "Woroneż" do Tallina (Estonia). Pod koniec lat 40. pancernik jako okręt-cel został osadzony na mieliźnie Neugrund koło wyspy Osmussaar. Służył do ćwiczeń jednostkom lotnictwa i marynarki wojennej. Dlatego duża ilość materiałów wybuchowych zalega we wraku i to zarówno oryginalnych niemieckich, jak i niewybuchów pocisków, którymi Rosjanie ostrzeliwali pancernik. Te ostatnie są szczególnie niebezpieczne. W trakcie nurkowania należało zachować dużą ostrożność. Jeszcze w latach 70. wrak wystawał z wody. Podwodne zdjęcia z wyprawy oglądał prof. Ignacy Skowron, kawaler Virtuti Militari, polski żołnierz, obrońca Westerplatte, gdzie w latach 1926-1939 znajdowała się Wojskowa Składnica Tranzytowa. W czasie wojny obronnej walczył jako zastępca dowódcy wartowni nr 2. Nominację na stopień podporucznika w stanie spoczynku otrzymał dopiero w 1989 roku. Był świadkiem rozpoczęcia ataku na Westerplatte przez pancernik "Schleswig-Holstein". - Nad ranem wyszedłem sprawdzić posterunki. Spojrzałem w stronę Gdańska, okręt stał za kanałem. W tym momencie ujrzałem czerwoną smugę i pierwsze pociski zostały wystrzelone - powiedział nam. - W tej chwili z okrętu zostały szczątki. Leży tam, aż całkiem zniszczeje. Sprawiedliwość wzięła górę - podkreślił. Obecnie z okrętu zostało około 25 proc. pierwotnego stanu. Zdaniem redaktora Aleksandra Ostasza, "najważniejsze jest to, że my jako Polacy musimy głośno mówić o takich symbolach z czasów II wojny światowej, ponieważ na świecie wielu ludzi próbuje manipulować historią". - Należy pokazywać i przypominać, gdzie rozpoczęła się II wojna światowa, kto ją rozpętał i kiedy. W polskim interesie, ale nie tylko polskim, jest pokazywanie prawdy historycznej. Jeśli nazwę pancernika "Schlezwig-Holstein" wypowie się np. w Anglii, to oni zupełnie nie kojarzą tego okrętu z wybuchem wojny. Dlatego warto o tym ciągle przypominać - podkreśla Aleksander Ostasz. Paweł Tunia
http://www.naszdziennik.pl/ Środa, 22 października 2008, Nr 248 (3265) Dopóki żyło wielu świadków- żołnierzy Westerplatte i pamięc ich była świeża, nikt nie odważył się napisać książki, ani zrobic tak paszkwilanckiego filmu. Gdy większość świadków poumierała znaleźli się "odważni", którzy szargają dobre imię obrońców Westerplatte.
Jeden ze świdków, uczestnik obrony-kapitan Ignacy Skowron na pytanie:
"Czy są to całkiem zmyślone sceny" odpowiada:"Oczywiście. Od pierwszej do ostatniej godziny walki byłem z żołnierzami i kieliszka wódki nie widziałem na oczy."
Wywiad z kapitanem Ignacym Skowronem jest w Naszym Dzienniku.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpiotrrucki.htw.pl
|
|