krzyza swietego
wojtekstoltny


Święta Siło Gromu!!

Staw mi czoła, podły draniu, poczuj zapach nienawiści aniołów,
Chwała, duma i rozlew krwi,
Tchórze i gapie, gwałciciele mej mądrości,
Mieszanino prochu i kości,
Wracaj do swej otchłani, Algalord nie upadnie,
Ale wasze głowy, wkrótce sie potoczą,
Wypróbujcie ostrza bohaterów, furii gromu,
Uderzcie w mą złotą tarczę,

Więc będziemy walczyć, przeciwko wiatru, ku chwale królów,
By pokonać podłych wrogów,
I będziemy podążać z naszym władcą, dla mocy i tronu,
W imieniu Świetej Siły Gromu!

Arwald i Aresius, wraz z nordyckim wojownikiem,
Są na swej drodze do Hargoru,
Chaos i zapomnienie, niepokój i bezład,
Zabiorą teraz słowo,
Ostatni upadli bohaterowie, pokonają twe siły,
Tysiąca dusz wezwanie,
Na najdalszej górze, zobaczę twój płomień,
Ugaszony przez Święty Mróz!

Więc będziemy walczyć, przeciwko wiatru, ku chwale królów,
By pokonać podłych wrogów,
I będziemy podążać z naszym władcą, dla mocy i tronu,
W imieniu Świetej Siły Gromu!

Ogień szaleje na polu bitwy,
Gdy Arwald prowadzi wojnę króli,
Armia Dargora, Grom, Nawałnica...
Więc ludzie wzywają śmiałka i miecz jego,
Nie ma już czasu, by ocalić mądrości tron!

Cienie przeszłości, nie dają o sobie zapomnieć,
Powstanie demonów z ich krwawego piekła!
Więc przybądź, potężny wojowniku, by rozświetlić utraconą nadzieję,
Dla smoka Tharosa i swej duszy kosmicznej,
Chwyć teraz swój Szmaragdowy Miecz!

Dla Ancelotu,
Starożytnego krzyża wojny,
Dla świętego miasta bogów,
Chwała! Wieczna chwała!
W tym Świcie Zwycięstwa!

Rajd umarłych i ich bólu praktykowanie,
Bije w nim, niczym przerażające ziemi trzęsienie,
Jesteś już bliżej i bliżej, podążaj teraz ich smrodem,
Ze swą świętą zbroją, stalą w twej dłoni,
Leć, Aniele Krwawej Zemsty!

Dla Ancelotu,
Starożytnego krzyża wojny,
Dla świętego miasta bogów,
Chwała! Wieczna chwała!
W tym Świcie Zwycięstwa!

Tragiczne i zażarte jest zderzanie stali bogów,
Jak i magii moc, miecz, w jego bohaterskich rękach,
Oceany ognia pochłaniają demoniczny tron,
A z dalekich, czerwonych niebios, gromy,
Wołają jego imię, imię Pana Bólu!

Dla Ancelotu,
Starożytnego krzyża wojny,
Dla świętego miasta bogów,
Chwała! Wieczna chwała!
W tym Świcie Zwycięstwa!

To może ja wrzucę tu "10 Drogowskazów Nowego Człowieka" albo (jak kto woli : ) )"10 Kroków" którymi kierować się winni wszyscy członkowie Ruchu Światło-Życie ale i nie tylko, ponieważ każdy normalny człowiek może się do nich stosować

Drogowskazy Nowego Człowieka
- zasady życia wspólnot Ruchu Światło-Życie

JEZUS CHRYSTUS jest moim Światłem i Życiem oraz jedyną Drogą do Ojca; Przyjąłem Go jako mojego Pana i Zbawiciela; oddaję Mu swoje życie, aby nim kierował.

NIEPOKALANA jest dla mnie najdoskonalszym wzorem Nowego Człowieka oddanego całkowicie w Duchu Świętym Chrystusowi, Jego słowu i dziełu; dlatego oddaję się Jej, rozważam z Nią w Różańcu tajemnice zbawienia i naśladuję Ją.

DUCH ŚWIĘTY namaścił Jezusa; dzięki Chrystusowi i ja otrzymałem Ducha Świętego, który sprawił, że narodziłem się na nowo do życia dziecka Bożego skierowanego w miłości i posłuszeństwie ku Ojcu; dlatego chcę prowadzić życie w Duchu, poddając się Jego tchnieniu i mocy.

KOŚCIÓŁ - wspólnota pielgrzymujących ludu Bożego, zjednoczona z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym jest jedynym środowiskiem życia, w którym może rozwijać się Nowy Człowiek; chcę wzrastać coraz głębiej w tę braterską wspólnotę poprzez żywą komórkę grupy w ramach Kościoła lokalnego, który jest znakiem i urzeczywistnieniem Kościoła powszechnego.

SŁOWO BOŻE stanie się dla mnie światłem życia, jeżeli będę podejmował stały wysiłek zachowania go, pójścia za nim i czynienia go słowem życia; chcę karmić się nim jak najczęściej szczególnie poprzez osobiste i wspólne z braćmi studiowanie Pisma świętego.

MODLITWA jest oddechem Nowego Życia, wielkim przywilejem i radością Nowego Człowieka, źródłem mocy i dziełem Ducha Świętego w nas; dlatego chcę być wierny praktyce codziennego Namiotu Spotkania.

LITURGIA, szczególnie eucharystyczna, jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Chrystusem w Duchu Świętym, znakiem objawiającym i urzeczywistniającym tajemnicę Kościoła - wspólnoty oraz źródłem i szczytem jego życia; dlatego chcę zawsze jak najpełniej w niej uczestniczyć, a moim zaszczytem i radością jest służba w zgromadzeniu liturgicznym według zaleceń soborowej odnowy liturgii.

ŚWIADECTWO słowa i życia jest nakazem Pana, który chce, aby światłość nasza świeciła przed ludźmi i dlatego obiecał nam moc Ducha Świętego, abyśmy mogli stać się jego świadkami; ufając tej mocy i modląc, się o nią chcę przy każdej okazji wyznawać Chrystusa, mojego Pana i Zbawiciela.

NOWA KULTURA polega na uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża jego godność, oraz na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we wszystkich dziedzinach życia; jest ona dziś bardzo potrzebną formą świadectwa i ewangelizacji; moim świadectwem w tej dziedzinie będzie więc ofiara całkowitej abstynencji od alkoholu, tytoniu i wszelkich narkotyków oraz szerzenie kultury czystości i skromności jako wyrazu szacunku dla osoby.

AGAPE czyli piękna miłość, którą Duch Święty rozlewa w sercach naszych, dzięki której osoba może odnaleźć się w pełni przez bezinteresowny dar z siebie (KDK 24) dla Boga i bliźnich, jest najwyższą formą świadectwa i urzeczywistniania się osoby; dlatego poprzez stałą metanoię, przekreślanie swego egoizmu, naśladowanie Chrystusowego Krzyża, chcę wdrażać się w postawę bezinteresownej służby - diakonii, służąc na wzór Syna Człowieczego wspólnocie Kościoła oraz wszystkim braciom, zwłaszcza najmniejszym i uciśnionym.

ks. Franciszek Blachnicki
Dobra, nie będę siać aż tyle defetyzmu....

Według mnie Biblia powinna być jednak traktowana znacznie bardziej wiarygodne źródło, niż wszelkie apokryfy - z tego prostego względu, że ksiągi kanoniczne są starsze.

Zastanawiający jest fakt, ze dopiero w Średniowieczu zaczęto się Graalem interesować. Dlaczego tak późno? Przecież cesarzowa Helena już w i poł. IV wieku zajmowała się poszukiwaniami krzyża Chrystusa, choć boom na relikwie miał dopiero nadejść. Czemu nikt nie szukał wtedy Graala? Najwidoczniej nie istniał on w świadomości ówczesnych chrześcijan.
Z faktu, że Graal wypłynął na powierzchnię dopiero w Średniowieczu, można wnioskować, że mógł być jednym licznych przykładów utożsamiania chrześcijaństwa z pogańskimi wierzeniami. Może jakieś celtyckie kosmiczne kotły (nie "patrzcie" tak na mnie, wymyśliłbym orginalniejszą nazwę)? Nie jest to teoria o której prawdziwość staczałbym boje, ba nawet sam w nią powątpiewam. Przyznać jednak muszę, ze chrześcijaństwo zachowywało sie w Europie jak lodowiec - zabierało ze sobą jakieś drobne lokalne wierzenia, które po dłuższej podróży w cielsku lodowca znacznie się przekształcały.

Co do włóczni świętego Maurycego, o której wspominasz, to leży sobie ona nie tylko w skarbcu wawelskim, ale także na Węgrzech, Czechach, w Watykanie i w Wiedniu. Żadna nie przypomina, z tego co wiem, włóczni rzymskich. Ponadto pilum rzymskie było raczej jednorazowego użytku (łamiący się grot).

Ponadto wątpię, aby jakakolwiek z relikwi potrafiłaby uczynić cóś równie cudownego, jak przemiana wina i chleba w krew i ciało Chrystusa podczas mszy. Amen.

O ile się orientuję, mimo powoływania się na względnie nowe dokumenty, oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego nigdy nie było w tej sprawie inne.
Co innego nastawienie wiernych, które z kolei jest wypadkową wielu czynników, między innymi takich, które nazwałbym "odgórnymi nieoficjalnymi". Ale to akurat materiał na tysiące stron dyskusji, toczonych zresztą np. na Forum Frondy, Fidelitas, czy tym podobnych.

Kult relikwii łączy Kościół katolicki z innymi Kościołami, które mają starożytną historię i odwołują się do Tradycji - nie tylko do samego Pisma Świętego. Relikwie znajdziecie też w cerkwiach i soborach prawosławnych (pamiętam na przykład niezwykłe relikwie trzech św. męczenników z cerkwii Św. Ducha w Wilnie, czy relikwie krzyża św. Andrzeja w Patras w Grecji), w kościołach koptyjskich i innych, gdzie Renesans europejski nie porzucił wielowiekowej tradycji. Czymże jest kult relikwii, jak nie konsekwencją wiary w świętych obcowanie? Wierny wierzy, że Bóg działa gdzie chce i jak chce, a modlitwa przy relikwii świętego to jedna z dróg spotkania z żywą wspólnotą Kościoła, który nieustannie po tej i tamtej stronie życia modli się nawzajem za swoich członków do Boga. Relikwie są bardziej dla nas tu, w doczesności, żeby być znakiem tej niewidzialnej łączności - nie są one potrzebne Bogu czy świętym w Niebie.

W oznaczonym czasie wszystkie ludy tej samej krwi, reprezentowane przez poselstwa, gromadzą się w lesie uświęconym wróżbami ich przodków i odwieczną grozą religii, aby ofiarą ludzką w imieniu państwa złożoną obchodzić okropną prymicję barbarzyńskiego obrządku (...) Ani wojen nie rozpoczynają, ani za oręż nie chwytają; wszelkie żelazo jest pod zamknięciem; pokój i spoczynek wtedy poznają, jedynie wtedy miłują, aż ten sam kapłan nasyconą obcowaniem z ludźmi boginię do jej świętego przybytku z powrotem odwiezie. Potem wóz, okrycie i - jeśli chce się wierzyć - samo bóstwo w ustronnym jeziorze są obmywane. Usługują niewolnicy, których natychmiast to samo jezioro pochłania. Stąd tajemnicza trwoga i święta nieznajomość istoty tego misterium, które tylko idący na śmierć ogląda.
Ciekawe co myślicie o tym wyobrażeniu?

A ja wczoraj wymyśliłem taką teorię o znaczeniu owej figury. Wiemy, że kult na Ślęży mógł mieć charakter synkretyczny. Na wierzenia celtyckie (a nawet przedceltyckie, bo na Ślęży są też pozostałości kultury łużyckiej), mogły nałożyć się wierzenia germańskie (potem słowiańskie). Być może kult był otwarty na kolejne wpływy? Kto wie czy np. w II lub III wieku po Chr. nie doszło do takiego na przykład zdarzenia...



W wyniku pewnych perypetii w sanktuarium ślężańskim pojawia się zbiegły niewolnik germański zafascynowany chrześcijaństwem, które poznał w czasie swojej niewolniczej służby u *Walhós (germ. 'Rzymianie') - ewentualnie jest to chrześcijański kupiec z Cesarstwa w drodze po bursztyn, futra i inne dobra z północy. Opowiada on kapłanom o Maryi (której kult poświadczony jest w Cesarstwie bardzo wcześnie) i o Zbawicielu, którego symbolizuje Ryba (gr. Ihthys 'Ryba', czyli pierwsze litery tajemnej wtedy formuły 'Jezus Chrystus, Boży Syn Zbawiciel'). Informacja Rzymianina nie przyczyniła się do chrystianizacji ślężańskiego sanktuarium, ale kapłani wprowadzili tę tradycję do swojego kultu i ustawiono tam posąg Matki z Rybą. Może to właśnie wtedy oznaczono wszystkie figury na Ślęży ukośnym znakiem krzyża (?). Ot, taka hipotezka związana z tym, że trudno znaleźć analogie dla świętej ryby w wierzeniach Celtów, Germanów czy Słowian.

Ładna strona ze zdjęciami z okolic Ślęży:

W oznaczonym czasie wszystkie ludy tej samej krwi, reprezentowane przez poselstwa, gromadzą się w lesie uświęconym wróżbami ich przodków i odwieczną grozą religii, aby ofiarą ludzką w imieniu państwa złożoną obchodzić okropną prymicję barbarzyńskiego obrządku (...) Ani wojen nie rozpoczynają, ani za oręż nie chwytają; wszelkie żelazo jest pod zamknięciem; pokój i spoczynek wtedy poznają, jedynie wtedy miłują, aż ten sam kapłan nasyconą obcowaniem z ludźmi boginię do jej świętego przybytku z powrotem odwiezie. Potem wóz, okrycie i - jeśli chce się wierzyć - samo bóstwo w ustronnym jeziorze są obmywane. Usługują niewolnicy, których natychmiast to samo jezioro pochłania. Stąd tajemnicza trwoga i święta nieznajomość istoty tego misterium, które tylko idący na śmierć ogląda.
Ciekawe co myślicie o tym wyobrażeniu?

A ja wczoraj wymyśliłem taką teorię o znaczeniu owej figury. Wiemy, że kult na Ślęży mógł mieć charakter synkretyczny. Na wierzenia celtyckie (a nawet przedceltyckie, bo na Ślęży są też pozostałości kultury łużyckiej), mogły nałożyć się wierzenia germańskie (potem słowiańskie). Być może kult był otwarty na kolejne wpływy? Kto wie czy np. w II lub III wieku po Chr. nie doszło do takiego na przykład zdarzenia...



W wyniku pewnych perypetii w sanktuarium ślężańskim pojawia się zbiegły niewolnik germański zafascynowany chrześcijaństwem, które poznał w czasie swojej niewolniczej służby u *Walhós (germ. 'Rzymianie') - ewentualnie jest to chrześcijański kupiec z Cesarstwa w drodze po bursztyn, futra i inne dobra z północy. Opowiada on kapłanom o Maryi (której kult poświadczony jest w Cesarstwie bardzo wcześnie) i o Zbawicielu, którego symbolizuje Ryba (gr. Ihthys 'Ryba', czyli pierwsze litery tajemnej wtedy formuły 'Jezus Chrystus, Boży Syn Zbawiciel'). Informacja Rzymianina nie przyczyniła się do chrystianizacji ślężańskiego sanktuarium, ale kapłani wprowadzili tę tradycję do swojego kultu i ustawiono tam posąg Matki z Rybą. Może to właśnie wtedy oznaczono wszystkie figury na Ślęży ukośnym znakiem krzyża (?). Ot, taka hipotezka związana z tym, że trudno znaleźć analogie dla świętej ryby w wierzeniach Celtów, Germanów czy Słowian.

Ładna strona ze zdjęciami z okolic Ślęży:
No to ja zadam pytanie, bo szkoda wątku....
Oto ono:

Jak nazywał się poeta, piewca Beskidów.
Twórca pojęcia - "Kraina łagodności".
W górach było dla niego "wszystko co kochał..."


3 listopada 1968 roku po śmierci Nikifora "Krynickiego" Drowniaka napisał tak:

...
Boże Łemków
w kożuchu czerwonym
na dyniach cerkwi złotych

Przyjmij jak umiesz najlepiej
sługę swego Nikifora
na swym stryszku małym
pełnym drewnianych lichtarzy

Daj mu kąt niebieski
daj rajskie kredki
...

Oto cmentarz
zielem zarosły
wiatrołom
świętego drzewa

Oto cmentarze Łemków
w Złockiem
w Szczawniku
w Leluchowie

Oto śpią na podłodze
dawno spróchniałej
bez krzyża nad głową

Włodzimierze
Drowniaki
Nykyfory


kościół przy ulicy Chorzowskiej jest beznadziejny. Po prostu brzydki. Mnie wnętrze również się nie podoba zbytnio, jak wiele innych nowych kościołów, które często... są po prostu brzydkie. Kościół św. Stanisława również do najpiękniejszych nie należy, teraz już kościół doprowadzony jest, że tak powiem, do stanu używalności, brakuje jeszcze ławek (na razie są krzesła) i ogrzewania na zimę oraz innych mniej istotnych prac wykończeniowych. Prace mocno posunęły się w ostatnim czasie, ponieważ 11 kwietnia br kościół został poświęcony i teraz odprawiane są już w nim msze. Jeśli chodzi o wyposażenie, to w prezbiterium znajdują się obrazy ukrzyżowanego Chrystusa, Matki Bożej i św. Stanisława bpa wykonane przez parafianina Witolda Prandziocha i jego syna. Jest również gablota, w której znajdują się relikwie św. Stanisława. Parafia posiada też relikwie św. Faustyny.

A propos relikwii, to jeszcze w kościele św. Wojciecha znajdują się relikwie tegoż świętego, a we franciszkańskiej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego (przy ul. Ligonia, pl. Rodła) relikwie franciszkanina, stygmatyka św. o. Pio z Pietrelciny.
Medalik św. Benedykta

Medalik dopomóc ma w kształtowaniu w duszy usposobienia podatnego na współpracę z łaską Jezusa Chrystusa, Zbawiciela Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Należy chronić się przed wszelkimi wyobrażeniami o magicznej sile medalika. Uleganie takim przesądom zagraża życiu duchowemu i jest sprzeczne ze znakiem Chrystusowego krzyża i świadectwem życia św. Benedykta.

Z medalikiem nie są związane w sposób ścisły specjalne modlitwy.


Pochodzenie i opis medalika

Św. Benedykt miał w swym życiu wielkie nabożeństwo do krzyża świętego jako znaku zbawczej miłości Jezusa Chrystusa. Często czynił znak krzyża. Z jego pomocą pokonywał własne ciężkie pokusy. W życiu św. Benedykta, Bóg mocą tego znaku w cudowny sposób niweczył złe zamiary i omamy szatańskie, jak opisuje to papież Grzegorz Wielki w II księdze Dialogów.

W XVII w. ustalił się ikonograficzny typ medalika, z wizerunkiem św. Benedykta na jednej stronie i krzyżem z literami na odwrocie. Ten medal rozszedł się z Niemiec, gdzie został po raz pierwszy wybity, po całej katolickiej Europie.


Na obrzeżu medalika znajduje się napis; litery na prawo: V R S N S M V – S M Q L I V B: Vade retro Satana, Numquam Suade Mihi Vana – Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas ( Idź precz szatanie, nie kuś mnie do próżności. Złe jest to co podsuwasz, sam pij truciznę).



Św. Wincenty (z legendą)
Rzeźba znajduje się na Katedrze. Po tej samej stronie co .

Najpierw zdjęcie.



A teraz legenda.
Za e-lama.pl. Natomiast przytaczany tekst jest oparty na książce Wojciecha Chądzyńskiego - "Wrocław jakiego nie znacie".

Z Ostrowem Tumskim związanych jest wiele legend. Jednak niewiele osób zna opowieść o skromnej rzeźbie na południowej ścianie wrocławskiej katedry. Przedstawia ona Św. Wincentego, który w lewej ręce trzyma brewiarz a prawą opiera na udzie, którego w rzeczywistości nie ma. Okrywający świętego habit skrywa pewną tajemnicę.
W ciepły majowy wieczór w 1469 znany w mieście rzeźbiarz, mistrz Erazm pożegnawszy przyjaciół, udał się do swojej pracowni na Ostrowie Tumskim. Bardzo się spieszył – musiał jeszcze skończyć zamówiony przez wrocławskich rajców posąg. Jednak, gdy mijał szybkim krokiem kościół św. Krzyża poczuł przeszywający klatkę piersiową ból – osłabione pracą i stresem serce dało o sobie znać. Erazm osunął się na ziemię i stracił przytomność.

Gdy się ocknął, ujrzał nad sobą twarz chłopca, który nacierał mu skronie wodą. Mistrz poprosił nieznajomego, by pomógł mu dojść do pracowni. Idąc spostrzegł, że ten kuleje. Nogi i stopy chłopca były zdeformowane. Mistrz Erazm spytał chłopca, jak może mu się odwdzięczyć. Ten bez chwili namysłu odpowiedział, że chce by mistrz nauczył go rzeźbić. Już na drugi dzień Maciej (tak było mu na imię) rozpoczął naukę. Szybko okazało się, że świetnie radzi sobie z dłutem. Jednak zazdrośni o jego talent pozostali uczniowie ciągle kpili z jego kalectwa i przezywali kulasem. Chłopiec cierpliwie znosił upokorzenia okazując się coraz lepszym rzeźbiarzem.

W pierwszą sobotę grudnia 1470 roku mistrz Erazm zlecił Maciejowi wykonanie posągu Św. Wincentego, który zamówił kanonik kapituły katedralnej Jan Paszkowicz. Maciej wziął się do pracy i w cztery miesiące wyrzeźbił świętego odzianego w habit, spod którego wystawały mocne, kształtne i zdrowe nogi… Wieczorem, po skończeniu dzieła modlił się, prosząc Boga by mistrz zaakceptował jego prace. Tej nocy spał niespokojnie… Nagle zobaczył przy swoim łóżku Św. Wincentego, który uśmiechnął się dobrotliwie i dotknął jego stóp. Chłopiec poczuł przeszywający ból i obudził się z krzykiem. Spojrzał pod koc. Jego nogi były zdrowe i proste. Wyskoczył z łóżka i pobiegł do pracowni, a tam zobaczył jak jego rzeźba unosi się w powietrzu, a w miejscu gdzie spod habitu wystawały nogi świętego, zwisają fałdy materiału, którego nie wyrzeźbił…

Gdy Erazm usłyszał o niesamowitym śnie i zobaczył rzeźbę oraz zdrowe nogi ucznia, powiadomił o wszystkim biskupa. Ten stwierdził, że zdarzył się cud. Wykonaną przez Macieja rzeźbę nakazał umieścić na południowej ścianie wrocławskiej katedry a Św. Wincentego ogłosił jej drugim patronem.

ja osobiście jestem przeciwna noszeniu krzyża an. na codzień, z powodów wcześniej przez Was wymienionych, m.in. że może spowszednieć, że mamy świadczyć czynem, poza tym...nie każdy może być otwarty na spotkanie z takim człwoeikiem noszącym krzyż, może czuć awers. lepiej pokazać swoją postawą, że jest się człwowiekiem wierzącym...że stara się być bliżej Kościoła. Czasem takie opóźnione uświadomienie innej osobie może przynieść więcej pozytywnych efektów.
a co do innych oznak wiary, to ja też noszę różaniec na palcu i ściągam go tylko raz dziennie na chwilę. bez niego czuję się jakbym była bez palca poza tym na szyi noszę krzyżyk z medalikiem z Jezusem Miłosiernym (otrzymany i pobłogosławiony przez mojego psyjaciela) oraz taukę, która wyraża chęć naśladowania mojego ukochanego świętego - Franciszka. a przy plecaku mam zawsze foskę.
to by było na tyle. przepraszam za zawiłości


Rekreacja i sport zawładną placem Papieskim
dziś


Projekt przebudowy placu można zobaczyć w sosnowieckim Urzędzie Miejskim. Fot. Olgierd Górny

Skate-park, oczka wodne, kawiarnie i kilka boisk sportowych to nowy pomysł miasta na zagospodarowanie zapuszczonego dziś placu Papieskiego w Sosnowcu. Urzędnicy planują przeznaczyć na jego realizację 3,7 mln złotych. Niewykluczone, że realizację projektu wspomoże również Kościół.

Po wizycie Jana Pawła II w Sosnowcu pozostał krzyż i odsłonięty w czerwcu 2006 roku pomnik ojca świętego. Klapą zakończyły się poprzednie projekty, np. budowy 40-metrowej barki, mającej pełnić rolę amfiteatru. Barka poróżniła radnych i w efekcie porzucono pomysł jej budowy. W tym tygodniu idea znowu odżyła.

Radni zapoznali się z dwiema koncepcjami zagospodarowania 8 hektarów tego terenu. Podoba się im pomysł pracowni architektonicznej z Katowic.


- Z poprzedniego projektu zachowała się jedynie barka. Jeśli miasto zrealizuje ten projekt, to stanie ona w pobliżu krzyża i pomnika Jana Pawła II. Cały teren wokół centralnej części placu będzie miał charakter rekreacyjno-sportowy - mówi Grzegorz Dąbrowski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.

Po lewej stronie pomnika mją powstać m.in. skate-park, plac zabaw i oczko wodne. Będzie też zaplecze gastronomiczne. Wszędzie pojawią się ławki oraz drzewa i krzewy ozdobne. Prawa strona będzie miała charakter sportowy.

- Zakładamy, że powstanie tam sześć boisk. Między innymi do piłki nożnej, siatkówki czy koszykówki. W całym Sosnowcu nie ma podobnego miejsca, a ten plac idealnie się do tego nadaje - podkreśla radny Wiesław Suwalski.

Obliczono, że inwestycja ma kosztować 4 mln 200 tys. zł. W projekcie przyszłorocznego budżetu przeznaczono na ten cel 3,7 mln zł.

W przyszłym roku, 14 czerwca, minie 10. rocznica wizyty Jana Pawła II w Sosnowcu. Mieszkańcy mają nadzieję, że wtedy plac będzie przynajmniej w części zagospodarowany.

- Jeżeli do tego czasu będą już widoczne jakieś zmiany, to myślę, że nowy biskup diecezji sosnowieckiej włączy Kościół do współfinansowania tego projektu. Jednak ludzie muszą widzieć, że coś się tam dzieje. Wtedy, jak można przypuszczać, parafie z chęcią przyłączą się do zbiórki pieniędzy - mówi ksiądz Jarosław Kwiecień, rzecznik diecezji sosnowieckiej.

Plac Papieski już dziś jest miejscem szczególnym. Tam odbyło się w czerwcu tego roku Forum Młodych, podczas którego koncert Piotra Rubika zgromadził kilkanaście tysięcy ludzi. W kolejne rocznice wyboru Karola Wojtyły na papieża zbierają się tam rzesze wiernych.
Sebastian Reńca - POLSKA Dziennik Zachodni



Rekreacja i sport zawładną placem Papieskim
dziś


Projekt przebudowy placu można zobaczyć w sosnowieckim Urzędzie Miejskim. Fot. Olgierd Górny

Skate-park, oczka wodne, kawiarnie i kilka boisk sportowych to nowy pomysł miasta na zagospodarowanie zapuszczonego dziś placu Papieskiego w Sosnowcu. Urzędnicy planują przeznaczyć na jego realizację 3,7 mln złotych. Niewykluczone, że realizację projektu wspomoże również Kościół.

Po wizycie Jana Pawła II w Sosnowcu pozostał krzyż i odsłonięty w czerwcu 2006 roku pomnik ojca świętego. Klapą zakończyły się poprzednie projekty, np. budowy 40-metrowej barki, mającej pełnić rolę amfiteatru. Barka poróżniła radnych i w efekcie porzucono pomysł jej budowy. W tym tygodniu idea znowu odżyła.

Radni zapoznali się z dwiema koncepcjami zagospodarowania 8 hektarów tego terenu. Podoba się im pomysł pracowni architektonicznej z Katowic.


- Z poprzedniego projektu zachowała się jedynie barka. Jeśli miasto zrealizuje ten projekt, to stanie ona w pobliżu krzyża i pomnika Jana Pawła II. Cały teren wokół centralnej części placu będzie miał charakter rekreacyjno-sportowy - mówi Grzegorz Dąbrowski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.

Po lewej stronie pomnika mją powstać m.in. skate-park, plac zabaw i oczko wodne. Będzie też zaplecze gastronomiczne. Wszędzie pojawią się ławki oraz drzewa i krzewy ozdobne. Prawa strona będzie miała charakter sportowy.

- Zakładamy, że powstanie tam sześć boisk. Między innymi do piłki nożnej, siatkówki czy koszykówki. W całym Sosnowcu nie ma podobnego miejsca, a ten plac idealnie się do tego nadaje - podkreśla radny Wiesław Suwalski.

Obliczono, że inwestycja ma kosztować 4 mln 200 tys. zł. W projekcie przyszłorocznego budżetu przeznaczono na ten cel 3,7 mln zł.

W przyszłym roku, 14 czerwca, minie 10. rocznica wizyty Jana Pawła II w Sosnowcu. Mieszkańcy mają nadzieję, że wtedy plac będzie przynajmniej w części zagospodarowany.

- Jeżeli do tego czasu będą już widoczne jakieś zmiany, to myślę, że nowy biskup diecezji sosnowieckiej włączy Kościół do współfinansowania tego projektu. Jednak ludzie muszą widzieć, że coś się tam dzieje. Wtedy, jak można przypuszczać, parafie z chęcią przyłączą się do zbiórki pieniędzy - mówi ksiądz Jarosław Kwiecień, rzecznik diecezji sosnowieckiej.

Plac Papieski już dziś jest miejscem szczególnym. Tam odbyło się w czerwcu tego roku Forum Młodych, podczas którego koncert Piotra Rubika zgromadził kilkanaście tysięcy ludzi. W kolejne rocznice wyboru Karola Wojtyły na papieża zbierają się tam rzesze wiernych.
Sebastian Reńca - POLSKA Dziennik Zachodni

Słowo z mocą

Żyjemy w epoce "inflacji" słowa. Traci ono na wartości proporcjonalnie do potęgującego się wokół zgiełku. Wydawać się może, iż im ktoś głośniej przemawia, tym więcej ma racji. Nic bardziej błędnego. Pamiętam z dzieciństwa satyryczny obrazek zamieszczony w którejś z gazet: furtka do ogrodu, na niej napis: "Uwaga, zły pies!", wewnątrz mały kundelek, szczekający do ogromnej tuby, który informuje intruza, kto tu rządzi. Ewangelia kieruje się innymi prawami niż świat. Kościół nie włącza się w medialny wyścig, nie zakłada tabloidów, które mogłyby konkurować z istniejącymi na rynku. Moc słowa objawionego jest zawarta nie w nośności jego przekazu, ale w tym, że ma ono za Autora samego Boga - Tego, który stał się wypełnieniem Obietnicy, wieczystym Przymierzem. "W mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie" - przypomina nam dziś św. Marek. Prawidłowością, dającą się zauważyć w każdej z Ewangelii, jest to, co następuje po słowach Chrystusa: dokonuje się uzdrowienie, wypędzenie złego ducha, cud. Teologia fundamentalna nazywa to pieczęcią wiarygodności.

Jezus nigdy nie podnosił głosu, nie krzyczał, nie wchodził w jałowe dyskusje i polemiki. Jednych Jego słowa fascynowały, pociągały, dawały im wolność - dla innych stawały się znakiem sprzeciwu, budziły lęk. Aby wyciszyć niepokój, przybito Go do krzyża, martwe ciało złożono w grobie, przywalono kamieniem, postawiono straże. Na nic to się zdało. Świadectwo pustego grobu stało się potwierdzeniem prawdomówności Boga i mocy Jego słowa. Cisza wielkanocnego poranka przemówiła głośniej niż wszystkie dotąd wypowiedziane słowa.
Od wieków słowo Boga niepokoi, nie pozwala zastygnąć w postawie tzw. świętego spokoju - nawet tym, którzy je oficjalne odrzucają. To tłumaczy zajadłość, z jaką ciągle podejmuje się różnorakie próby deprecjacji Ewangelii, Kościoła, Papieża. Tak było od zawsze. Dlaczego? Bo ono wydobywa na światło dzienne grzech, nazywa po imieniu zło.
Świat jest gotów tolerować Kościół, który prowadzi działalność charytatywną, dostarcza oprawy dla uroczystości rodzinnych, przechowuje tradycję, jest mecenasem kultury - natychmiast odrzuca go jednak, gdy zaczyna mówić o Bogu i jego prawach, gdy przypomina o sprawiedliwości i odpowiedzialności za swoje wybory, gdy mówi o sądzie. Słowo Boże staje się znakiem sprzeciwu, a nawet powodem prześladowań i śmierci. Czyż to nie jest dziwne? Tak będzie do końca świata. Chrystus nie pozostawił nas jednak samych. Jego słowo ma zapisaną w sobie moc. Nie musi udowadniać swojej prawdziwości w programach talk-show, nie potrzebuje polemik i dyskursów. Najlepszą jego reklamą jest świadectwo życia chrześcijańskiego, takiego, które jest realizacją treści zapisanej w Ewangelii.
ks. Paweł Siedlanowski
Magister in fede
Mistrz w wierze

List Apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II z okazji czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża z dnia 14 grudnia 1990 r. (fragmenty)

Ja sam czułem się pociągnięty przez doświadczenie i nauczanie Świętego z Fontiveros. Od pierwszych lat mojej formacji kapłańskiej znajdowałem w nim solidnego przewodnika na ścieżkach wiary. Ten wymiar jego doktryny wydaje się być zasadniczy, wręcz życiowy dla każdego chrześcijanina zwłaszcza w epoce poszukującej nowych dróg i będącej równocześnie narażoną na niebezpieczeństwa i pokusy na polu wiary.
(...)
Jednak święty Jan od Krzyża jest także przewodnikiem tych, którzy na łonie Kościoła świętego szukają świętej zażyłości z Bogiem. Jego nauczanie jest bogate w doktrynę i pełne życia. Od niego mogą nauczyć się wiele zarówno teolog "powołany do umacniania swojego życia w wierze i łączenia zawsze naukowych poszukiwań z modlitwą" (29), jak i kierownicy duchowi, którym zadedykował strony świadczące o jego "wielkiej przenikliwości w sprawach ducha" (30).

(29) Instrukcja o eklezjalnym powołaniu teologa, nr 8.
(30) Por. Żywy płomień miłości, 3, 30 nn.
Co do relikwii, zawsze kojarzyły mi się ze średniowieczem, kiedy to za pewną opłatą można było kupić sobie skrawek szaty Matki Boskiej, kość palca Jana Chrzciciela czy róg wołu, który był w stajence. Ktoś kiedyś ładnie napisał, że z tych wszystkich drewienek, które wciskano ludziom jako drzazgi z krzyża Jezusa, można by poskładać cały las

Czy relikwie są prawdziwe - najtrudniej to stwierdzić właśnie w takich średniowiecznych przypadkach. Do jakiegoś kościółka w tajemniczy sposób trafia szczątek świętego, zostaje uznany za relikwię i tak już tradycja uciera się... na wieki. Czasem wychodzą z tego zabawne historie, bo podobno w trzech irlandzkich kościołach są trzy głowy tego samego świętego. I, co najfajniejsze, wszystkie zostały swego czasu uznane za prawdziwe - bo, według opowieści, ciało świętego po śmierci cudownie się rozdzieliło na trzy egzemplarze.

Takich kwiatków ze średniowiecza jest sporo. Wiele z nich, ugruntowanych w tradycji, przetrwało do dziś i praktycznie nie sposób już ustalić, czy pewne relikwie są prawdziwe - a co dopiero, jeśli ma się do czynienia z kilkoma egzemplarzami. Nawet w przypadku relikwii św. Wojciecha badacze mogą już tylko rozłożyć ręce.

Świadomość religijna dzisiejszego świata wskazuje na to, że czas relikwii wcale nie przeminął. Jeszcze niedawno toczyła się dyskusja, czy z ciała zmarłego papieża Jana Pawła II powinna zostać "pobrana" relikwia. Bo wierni mimo wszystko wciąż myślą "magicznie", jak to ktoś określił - skrawek szaty papieża uchron przed chorobami, poświęcony medalik św. Krzysztofa oddali widmo wypadku samochodowego, a woda ze świętego źródełka, zamknięta w plastikowej butelce w domu, zapewni szczęście i dostatek.

Nie łudźmy się, większość ludzi odnośnie wiary zna tylko podstawowe modlitwy i pojęcia, wyuczone na przygotowaniu do Pierwszej Komunii. Prostota wiary, oderwanej od świadomości całej dogmatyki i trudnych pojęć, wciąż zamyka się w kręgu przywiązań do starych zasad. Zawsze podejrzewałam, że to ze względu na takie podejście wielu wiernych dopuszcza się wciąż takie akcenty, jak na przykład kult relikwii. Bo, choć stanowisko Kościoła może temu zaprzeczać, ludzie czczą te relikwie tak, jak czczą cudowne obrazy. Są one obiektem kultu - choć pośrednio, zapewne, i tak prowadzą do Boga.
Dural ja osobiście wolałbym aby relikwie były prawdziwe, czyli kości realnie należały do zmarłego świętego, a drewno do prawdziwego fizycznego krzyża Chrystusa. Ale Ty piszesz tutaj o rzetelności i prawdzie dotyczącej czystko relikwii jako przedmiotów. Ktoś kiedyś pomylił się lub został oszukany i nie twierdze że to jest dobre. Ale dla mnie, co tutaj podkreślam, nie liczy się sama relikwia, bo nie o to nigdy chodziło, aby podotykać kosteczki św. Jana Chrzciciela na zasadzie eksponatu, czy pamiątki z wakacji. Zamknięcie relikwii w takich ramach historycznej prawdziwości, lub podróby wogóle nie pozwala zauważyć co jest w nich istotnego, a tym co jest istotne to wiara, która istnieje i będzie istnieć niezależnie od tego czy dana jedna relikwia jest prawdziwa czy nie. Ktoś możę się rozczarować, zgoda, ale czy straci wiarę, przestanie dążyć do świętości? A to jest tutaj niezależne od prawdziwości historycznej jednej danej relikwii która może być fałszywa. A skoro wiemy że niektóre mogą być fałszywe, to znaczy że ktoś to bada, a sam Kościół nie będzie oszukiwał że: "tak, naukowiec się myli, to jest prawdziwe i koniec". Dalej będzie nauczać aktualnych treści, może jedynie modyfikując spojrzenie na to co okazało się fałszywką.

Zatem nie że obojętne mi prawdziwe czy fałszywe, ale nie ma to wpływu na moją wiarę, a treści które wynikają z tego czym jest świętość i co dany przedmiot sobą prezentuje nadal pozsotaje prawdziwe.
Myśle że kwestie relikwii nie można zrozumieć bez zrozumienia środowiska w jakim one kiedyś funkcjonowały. Dziś skłonni jesteśmy się dziwić, uśmiechać w duchu, oraz twierdzić "po co nam to"? Lecz kiedyś było to coś ważnego dla ludzi aby dotknąć drzewo z krzyża na którym wisiał Jezus, czy właśnie być blisko kogoś kto był święty. Być pochowanym blisko grobu świętego, zobaczy/dotknąć cześć tego świętego miało znaczenie dla tych ludzi. Dzisiejsza mentalność to za mało aby to zrozumieć, ale też i za mało aby to jednoznacznie sktykować i uznać za zbędne.
św. Paweł od Krzyża († 1775)

"Powiem ci zasadę świętego Jana od Krzyża, wielkiego mistrza życia duchowego. On uczy nas by odrzucać wizje, objawienia i lokucje, szczególnie gdy są one częste, aby uwolnić się od jakiegokolwiek oszustwa (na wypadek gdyby o to właśnie chodziło). Ponieważ, jak mówi ten święty, jeśli są one od Boga, to nawet gdy zostaną odrzucone, ich wpływ i ślad są tak dobre i święte że na zawsze pozostaną. Z drugiej strony, jeśli zostały wywołane przez nieprzyjaciela, wtedy osoba, przez odrzucenie ich, uwalnia się od oszustwa." List do siostry Magdaleny od Świętego Józefa, 1758
Kochani dbajmy o tradycje....

Błogosławieństwo następuje po przyjeździe pana młodego i jego rodziców do domu panny młodej. Młodzi klękają (mogą mieć na to przygotowane miejsce w pokoju, np chodniczek czy jakiś kawałek białej tkaniny na podłodze). Rodzice po kolei podchodzą do każdego z nich. Mówią błogosławieństwo. Mogą przy tym trzymać ręce na ich głowach, mogą zrobić na czole znak krzyża świętego lub ucałować w czoło albo w policzki. Podczas tego obrzędu Para Młoda powinna uklęknąć i poprosić o błogosławieństwo :

najprostszą formą błogosławieństwa jest wypowiedzenie prostej formuły przez Młodą Parę i każdego z rodziców. Podczas tego obrzędu Para Młoda powinna uklęknąć i poprosić o błogosławieństwo :

Młoda Para:
Drodzy Rodzice prosimy Was o błogosławieństwo na naszą nową drogę życia

Wszyscy Razem: W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Rodzice /kolejno/:
"Udzielam Wam błogosławieństwa na nową drogę życia, bądźcie szczęśliwi i żyjcie w pokoju."

albo " Na nową drogę życia błogosławię Was w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen - życzę Wam bądźcie szczęśliwi i żyjcie w pokoju"

Następnie jeden z rodziców – przeważnie matka - podaje do pocałowania krzyża i kropi wodą święconą.

Mile widziane jest gdy po wszystkim młodzi podziękują za błogosławieństwo i wychowanie

RODZICE RAZEM:
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

WSZYSCY:
Amen

Przynajmniej tak było u mnie 2 tygodnie temu, jak córka wychodziła za mąż
Opowieść o smoku i św. Jerzym

Gdzieś na wschodzie w mieście Libba
potwór smok żąda ofiary
wciąż mu mało wciąż chce więcej
płacze lud płacze król stary
Żal okrutny serce ściska
jakież los i przeznaczenie
dziewica córka jedyna
ma iść tak na zatracenie
Zrozpaczona choć odważna
dzieweczka modlitwy wznosi
do Boga miłosiernego
o pomoc i łaskę prosi
Bóg nie głuchy i wysłucha
prośby dziecięcia Swojego
przysyła do walki ze złym
sługę rycerza Jerzego
Ten odważny znakiem krzyża
ugodził kopią potwora
by nigdy nie krzywdził ludzi
taka była Boża wola
Dokończywszy swoje dzieło
ściął łeb smokowi wstrętnemu
zyskując przychylność króla
świadectwem nawróconemu
Wdzięczna ludność dla wybawcy
w mieście kościół zbudowała
Najświętszej Maryji Pannie
i Jerzemu w posag dała
Gdy świątynię ukończono
trysło źródło spod ołtarza
a lud wierny ufający
Bóg zdrowiem łaski obdarza
Rusza Jerzy w dalszą drogę
łaska Boża go prowadzi
On prześladowanych chrześcijan
do Chrystusa poprowadzi
Rozdzieli majątek cały
odda dobra braciom w wierze
dzielny rycerz i obrońca
swe życie złoży w ofierze
Bo oto władca pogański
czyha na życie świętego
zadając mu ból i rany
bluźniąc i śmiejąc się z niego
On wiernym pozostał Bogu
głosząc nauki Jezusa
mieczem nienawiści ścięty
w obronie wiary Chrystusa

RENIA

JA nie czytam Pisma jak książki ale studiuje ją w oparciu również o aspekty historyczne oraz retoryke hebrajską.
Zbyszku nie obraź się ale mam wrażenie że twoje odp i cytaty z Biblii są nie adekwatne do moich postów.

Co do krzyża polecam strone ja wiem że ten pan jest troche fanatyczny
Twoja opinia na temat tego Pana mówi wszystko i gdybym miał wchodzić na strony osób, które wielokrotnie podszywają sie pod Świadków Jehowy, lub uważają się za znawców Świadków Jehowy i tego co głoszą musiałbym delikatnie mówiąc przestać logicznie rozumować. Takie osoby, gdyby naprawdę rozumiały o czym mówią i co głoszą każdego dnia, w każdym miejscu, gdzie spotykają człowieka Świadkowie Jehowy - same były by Świadkami Jehowy.A Jezus podszedł i powiedział do nich, mówiąc: „Dano mi wszelką władzę w niebie i na ziemi. 19 Idźcie więc i czyńcie uczniów z ludzi ze wszystkich narodów, chrzcząc ich w imię Ojca i Syna, i ducha świętego, 20 ucząc ich przestrzegać wszystkiego, co wam nakazałem. A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do zakończenia systemu rzeczy Mat 28:18-20
Zauważ Lereeeeku jak brzmi jedno ze zdań na tamtej stronie - Książka ta jest pisana z rzymskokatolickiego punktu widzenia, więc odzwierciedla punkt widzenia autora, który niekoniecznie musi być zbieżny z punktem widzenia niekatolików.
W jednym z nie dawnych postów wspomniałem -"Dawniejsze dobro w moim pojęciu, obecnie już nim nie jest. Jednak nie zawdzięczam tego żadnemu kościołowi, żadnemu człowiekowi, chociaż wielu mnie wspierało, ale Bogu, który udzielił mi wsparcia swego ducha i zrozumienia Jego woli zapisanej w Piśmie Świętym." Nadal niezmiennie słucham tego, co mówi Bóg poprzez Swoje Słowo i tylko na Jego dobrej opinii o mni mi zależy. Napisano bowiem: „Sprawię, że zginie mądrość mędrców, i odtrącę inteligencję intelektualistów”. 20 Gdzież jest mędrzec? Gdzież uczony w piśmie? Gdzież uczestnik dysput tego systemu rzeczy? Czyż Bóg nie obrócił mądrości świata w głupstwo? 21 Skoro bowiem w mądrości Bożej świat nie poznał Boga przez swą mądrość, Bóg uznał za dobre, by przez głupstwo tego, co jest głoszone, wybawić wierzących.

A do tematu, czy ktoś jeszcze modli się do Boga? - to czynię to wielokrotnie każdego dnia zawsze kiedy czuje potrzebę wyrażenia Mu mojej wdzięczności za wszystko co każdego dnia w obfitej mierze od Niego otrzymuję, zawsze proszę Go o kierownictwo w moim i mojej rodziny życiu, ale przede wszystkim, aby Jego imię było już jak najszybciej całkowicie uświęcone.
Polecam Lereeeeku Ci dokładniejsze studium 18 rozdziału księgi Objawienia a skoro Biblię studiujesz a nie tylko czytasz, jak piszesz, to jestem ciekaw jak Ty rozumiesz to objawienie dane Janowi?
.
Czy Krzyż Święty podwyższano?

Wpis na listę dyskusyjna lprm (Lista Przyjaciół Radia Maryja)

M.Ostrowski napisał:

(...) Jaka jest historia NAZWY święta "Podwyższenia Krzyża Świętego"?.
Wiadomo przecież z Ewangelii bądź z opisów np Marii Valtorty, jak przebiegało ukrzyżowanie Pana Jezusa - i podwyższanie czy obniżanie Krzyża nie miało tam miejsca.
Skąd więc nazwa święta sugerująca zmianę wysokości na którym żydzi ukrzyżowali Zbawiciela????
Takie rozumowanie oczywiście jest absurdem co nie zmienia znaczenia słowa podwyższanie w przeciwieństwie do obniżania czegokolwiek...??

W kalendarzu francuskim i tak samo we mszaliku pod ta samą datą widnieje święto "Egzaltacji Krzyża Świętego" albo "Triumfu Krzyża Świętego" - a to przecież nie to samo. Egzaltacja, bowiem to wywyższenie a nie podwyższenie.
A wiec Święto Wywyższenia Krzyża Świętego, wskazujące na chwale Krzyża Św, triumf, gloryfikacje.
Kościół zaprasza w tym dniu do adorowania Krzyża świętego - znaku Odkupienia.

Mam pytanie: jak doszło w Polsce do nadania temu świętu takiej nazwy? Albo w jaki sposób interpretować trzeba słowo "podwyższenie" by go zrównać znaczeniem ze słowem "wywyższenie" bądź "egzaltacja"?

Krzyż jest wyrazem miłości. Kto raz jej doświadczył, potrafi żyć dla innych, a nie tylko dla siebie. W pokornej miłości odnajduje moc Bożą, a w tym, co na pozór słabe – mądrość. Nauczanie św. Pawła o krzyżu Chrystusa Benedykt XVI przypomniał w katechezie na audiencji ogólnej. Doświadczenie miłości Chrystusa zmieniło Apostoła Narodów z prześladowcy w głosiciela Ewangelii wskazującego na krzyż jako znak zbawienia i dar udzielony przez Boga całemu stworzeniu.



Z orędziem krzyża Apostoł Narodów stanął wobec kultury antycznej, dla której takie rozumienie krzyża wydawało się niedorzecznością. Dlatego w I Liście do Koryntian Apostoł odnotuje: „Gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (I Kor 1,22-24).

Przez swoją mękę, krzyż i zmartwychwstanie Chrystus wyjednał nam zbawienie, ukazał jak wielka jest miłość Boga do człowieka. Umarł za nas, jako za grzeszników (por. Rz 5,6). Przez ofiarę złożoną na krzyżu pojednał nas Bogiem (por. Kor 5, 18). Zgłębiając ten wątek teologii świętego Pawła powtórzy za nim: „Co do mnie, to nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata” (Gal 6, 14).

Benedykt XVI zachęcił wiernych do odnajdywania mocy Bożej w pokorze miłości. „Wszyscy powinniśmy kształtować własne życie w oparciu o prawdziwą mądrość: nie żyć dla siebie, ale żyć wiarą w Boga, w której każdy z nas może powiedzieć, że On pierwszy mnie umiłował i samego siebie wydał za mnie” – powiedział Papież.


Przede wszystkim to jest wielki interes dla firm, które takie rzeczy wytwarzają. Dopóki w Polsce będą ludzie wierzący - dopóty na dewocjonaliach będzie się zarabiało kokosy. Bo głupi lud wszystko kupi.
Kiedyś, już z 10 lat temu, do domu mojej babci wszedł jakiś pan - nie znoszącym sprzeciwu głosem powiedział, że on roznosi "obrazeczki poświęcone osobiście przez ojczulka świętego i ojczulek święty nakazał aby w każdym domu taki obrazeczek się znalazł". I co myślicie, że babcia nie kupiła - kupiła a jakże, dała około 1/3 renty za powiększoną fotokopię jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego obrazu.
Dawniej robiło się interesy na relikwiach - czego wówczas nie sprzedawano to piorun wie, do dziś istnieje zatrzęsienie różnego rodzaju "prawdziwych" relikwi - samych głów Jana Chrzciciela jest chyba około 10-ciu, nie mówiąc o gwoździach z krzyża czy tegoż krzyża elementach. Co do kości, to co popularniejsi święci mogliby sobie po kilka szkieletów złożyć z relikwii dostępnych po kościołach całego świata.
A wszelkie "sacro-targi" - jakie tam cudeńka na patyku prezentują? Mózg staje.
I jak wszędzie - wszystko sprowadza się jak zwykle do $$$$$$.
Przede wszystkim to jest wielki interes dla firm, które takie rzeczy wytwarzają. Dopóki w Polsce będą ludzie wierzący - dopóty na dewocjonaliach będzie się zarabiało kokosy. Bo głupi lud wszystko kupi.
Kiedyś, już z 10 lat temu, do domu mojej babci wszedł jakiś pan - nie znoszącym sprzeciwu głosem powiedział, że on roznosi "obrazeczki poświęcone osobiście przez ojczulka świętego i ojczulek święty nakazał aby w każdym domu taki obrazeczek się znalazł". I co myślicie, że babcia nie kupiła - kupiła a jakże, dała około 1/3 renty za powiększoną fotokopię jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego obrazu.
Dawniej robiło się interesy na relikwiach - czego wówczas nie sprzedawano to piorun wie, do dziś istnieje zatrzęsienie różnego rodzaju "prawdziwych" relikwi - samych głów Jana Chrzciciela jest chyba około 10-ciu, nie mówiąc o gwoździach z krzyża czy tegoż krzyża elementach. Co do kości, to co popularniejsi święci mogliby sobie po kilka szkieletów złożyć z relikwii dostępnych po kościołach całego świata.
A wszelkie "sacro-targi" - jakie tam cudeńka na patyku prezentują? Mózg staje.
I jak wszędzie - wszystko sprowadza się jak zwykle do $$$$$$.
Obraz Jezusa Miłosiernego z podpisem "Jezu Ufam Tobie " został namalowany w Wilnie w roku 1934. Siostra Faustyna wraz z matka Przelożona co dwa tygodnie po mszy sw w Ostrej Bramie udawały sie do malarza Eugeniusza Kazimirowskiego ktory mieszkal w tym samym domu co ks Michał Sopoćko, on też zapłacił za obraz( choć jeszcze wtedy nie był pewnien czy objawienia sa autentyczne, był poprostu ciekawy co " wymysliła ta zakonnica " (oryginalny głos ks. Sopoćko na stronie ) Obraz sie nie podobal s. Faustynie bo Jezus nie byl tak Piekny jak go widziała... Pan Jezus jednak powiedzial ze obraz jest prawidlowy. Warto zaznaczyc tutaj ze ten obraz Wilenski jest jedynym namalowanym za zycia siostry Faustyny i siostra ten obraz bardzo kochała i modliła sie przed nim. Ludzie czesto mysła ze oryginalem jest ten w Łagiewikach a to nie prawda i nawet ks. Sopocko zwracal sie do Siostr z Łagiewnik ze obraz nie jest taki jak chciała siostra Faustyna i nie odpowiada Jej wizji...
Obraz Wileński po namalowaniu pozostał w domu ks. Sopocki ale Pan jezus nalegał s. Faustyne ze ma byc wystawiony na widok publiczny i tak sie stalo w roku 1935 obraz pierwszy raz zostal wystawiony w Ostrej Bramie i w Dzienniczku czytamy - Kiedy został wystawiony ten obraz, ujrzałam żywy ruch ręki Jezusa, który zakreślił duży znak krzyża. W ten sam dzień wieczorem (...) ujrzałam, jak ten obraz szedł ponad miastem, a miasto to było założone siatką i sieciami. Kiedy Jezus przyszedł, przeciął wszystkie sieci, a w końcu zakreślił duży znak krzyża świętego i znikł. I ujrzałam się otoczona mnóstwem postaci złośliwych i pałających ku mnie wielką nienawiścią.
Ten kto widzial Obraz Wilenski wie ze ma on w sobie cos 'mistycznego, cos tajemniczego" ale co sie dziwic przeciez s.Faustyna opowiadała szczególy malarzowi jak ma wygladac Pan Jezus. Koniecznie musiscie zobaczyc Wilno jest przepiękne

Warto tez przypomniec ze gdy byl w Polsce o.Jozo to otrzymal od Polakow w darze wlasnie ogromny obraz wilenski Jezusa Milosiernego i on wisi teraz w Sirokim Brijegu
Tak jest z większością relikwii na świecie. Gdyby zebrać do kupy wszystkie relikwie Krzyża świętego, to by kilka krzyży dało się z nich złożyć, a my i tak wiemy, że ten największy kawałek był kiedyś w Lublinie. W średniowieczu bardzo popularny był handel relikwiami. I nikt nie miał żadnych dowodów na to, że sa szczątki akurat tego św, a nie np pokruszone kości jakiegoś mijanego po drodze zwierza. Poza tym samych świętych Walentych było w historii kościoła kilku i o każdym z nich mówi się, że to ten prawdziwy patron zakochanych...

necik, masz zupełną rację. Prawdy w tej kwestii się nie dojdzie, więc należałoby wykorzystać tę relikwię do promocji Lublina. Bo w sumie chyba żadne miasto w Polsce nie ma statusu miasta zakochanych... Trzeba coś z tym zrobić
tu może fragment artykułu Grzegorza Rybaka ,,Symbolika alchemiczna - różokrzyżowcy"

dotyczy on własnie różanego krzyża :
,, Mały Krzyż Różany w środku reprezentuje człowieka, czyli mikrokosmos, stanowiąc jednocześnie centrum dużego krzyża symbolizującego makrokosmos. Na każdym z ramion krzyża oprócz symboli alchemicznych umieszczono również pentagram - w tym wypadku symbol odrodzonej, nowej ludzkiej istoty. Otaczają go 4 trójkąty równoramienne, w tym dwa ze ściętymi wierzchołkami. Jest to starożytne wyobrażenie czterech sił rządzących przyrodą - żywiołów. Trójkąt skierowany do góry oznacza ogień, skierowany wierzchołkiem do dołu - wodę. Analogicznie trójkąt odwrócony do góry nogami z odciętym wierzchołkiem - ziemię , a jego przeciwieństwo - powietrze. Podane powyżej cztery elementy miały ponoć stanowić podstawę do utworzenia symbolu rozpoznawczego dla rodu Dawidów czyli popularnej gwiazdy Dawida, tak naprawdę stworzonej przez jego następcę - Salomona, który według legendy miał być wielkim magiem i alchemikiem.

Duża róża na środku krzyża ma 22 płatki, co odpowiada 22 literom hebrajskiego alfabetu kabalistycznego. Zewnętrzny krąg reprezentuje 12 pojedynczych liter tego alfabetu, kolejny krąg 7 płatków symbolizuje 7 podwójnych liter. Wewnętrzny krąg składający się z trzech płatków odpowiada trzem literom macierzystym - powietrzu, wodzie, ogniowi. Wszystkie płatki ułożone w kształt okręgu co reprezentuje tu wieczność, nieskończoność, a także mikrokosmos. "

,,Na cóż bowiem człowiekowi przyodzianie ludzkiego pancerza, gdy posiada duchową zbroję, a w szczególności "tarczę wiary" (Efez. 6,16)

Gwiazda dawida a w dokładnym tłumaczeniu z hebrajskiego ( magen ), tarcza...

jak wspomniałem podobno żołnierze za czasów Dawida mieli takie znaki na tarczy i traktowali to jako błogosławieństwo ( podobno!)
- Uważam jednak, że czegoś tu brakuje - jednak to określenie tarcza dawida domaga się czegoś więcej a raczej kompletnie mija się z prawdą...możliwe ze to określenie zostało dodane również później.

tarcza symbolizuje ochronę ...rzeczywiście żydzi chronili swoją wiare i często o nią walczyli, ale przecież jest potwierdzone że gwiazdę używali wylącznie dekoracyjnie w czasach Jezusa i nie traktowali jej jako nic świętego . Dopiero gdy templariusze zaczęli używać gwiazdy w swojej architekturze sprawa uzyskała rozgłos :

,,Kiedy w XIX wieku przystąpiono do budowy wyróżniających się pod względem architektonicznym synagog, większość nieżydowskich architektów starała się stawiać te domy kultu według modelu konstrukcji kościołów. Sądzili oni, że muszą poszukiwać symbolu, który odpowiadałby symbolowi kościołów, i wtedy zetknęli się z heksagonem. Wskutek całkowitej bezradności (nawet uczonych teologów żydowskich), jeśli chodzi o materię symboliki żydowskiej, gwiazdę Dawida wyróżniono jako namacalny emblemat judaizmu. Ponieważ jej geometryczny kształt dawał się z łatwością wykorzystać do wszystkich celów strukturalnych i ornamentalnych, przeto od przeszło trzech pokoleń stało się faktem, już uświęconym przez tradycję, że gwiazda Dawida jest dla Żydów takim samym świętym symbolem, jak krzyż i półksiężyc dla innych wierzeń monoteistycznych."

cytuję jeszcze raz

Wskutek całkowitej bezradności (nawet uczonych teologów żydowskich), jeśli chodzi o materię symboliki żydowskiej, gwiazdę Dawida wyróżniono jako namacalny emblemat judaizmu.
Wczoraj wpadła mi w głowę taka rozkmina, mianowicie:

JAK WYGLĄDA MODLITWA RASTAFARIANINA?

Wiadomo że np. w katolicyzmie MODLITWA to czynienie znaku krzyża świętego, udział w mszy świętej, modlitwy stałe tj. np. POZDROWIENIE ANIELSKIE, MODLITWA DO DUCH ŚWIĘTEGO, "akty blyskawiczne", czytanie pisma świętego itd.

Zastanawiam się czy modlitwą jest palenie? To zioło mądrości ale co ma wspólnego z modlitwą? Proszę reggae-informatorów o szczegółowe informacje i zachęcam gorąco do dyskusji:)

Proszę o kierowanie się głównie nurtami:
* JAK MODLI SIĘ RASTAFARI?
* GENEZA MODLIWY RASTAFARI ( jeżeli takową da się stworzyć:] )
* CIEKAWOSTKI DOT. MODLITWY RASATFARI
* "OPIS" TEJ MODLITWY

pozdrawiam:)
LATO 2008 - mikro opowiadanie NA OKOLICZNOŚĆ ŻNIWNEGO CZASU
-----------------------------------------------------------
Nie tak dawno pamiętam w Tyszowcach, powszechnie całowano skórkę lub kawałeczek chleba kiedy upadł i ktoś go podnosił.
W każdą sobotę z wielu domów dolatywał zapach pieczonego na cały tydzień, własnego chleba. Wielki bochen kiedy miał być nadkrojony, najpierw był czubem noża “gerlacha” krzyżowo drapnięty - od góry a później od boku, z wypowiadanym “w imię ojca i syna i ducha . . . ”
W każdej miejscowości był młyn a czasem i dwa.
Wokół ziemi, zboża, chleba obracało się życie.
Był głodny przednówek, była tęsknota za nowymi zbiorami. Było wyczekiwanie żniw, które miały wymiar niemalże magiczny, wręcz dany od Boga. W obfitych zbiorach doszukiwano się boskiej łaskawości.
Żniw w Tyszowcach nigdy nie zaczynano w poniedziałek.
Pierwsze zaciągnięcie zboża kosą poprzedzone było znakiem krzyża świętego, wypowiedzeniem “W imię ojca i syna.... “ oraz dodaniem “Boże dopomóż” Żniwiarz następnie spluwał w dłonie, chwytał oburącz kosisko, rozstawiał nogi, brał zamach i radośnie zaczynał ciąć - a czeladź posuwając się za nim zaczynała podbierać.
Żniwa jeszcze pół wieku temu w Tyszowcach trwały około 2-3 tygodnie. Od wieków robione były ręcznie - sierpami a następnie kosami. Obaremy zboża z pokosa wiązano przewrósłami.
Pod koniec dnia pole wyglądało jak pole bitwy z porozrzucanymi poległymi snopami, z których najczęściej o zachodzie słońca ustawiano dziesiątki "pietnastaków".
Patrząc z grobli tyszowieckiego obołonia lub z kaliwskich pagórów na Tyszowce, widziało się setki kopczyków układających się na wąziutkich - przed scaleniem - pasemkach poletek, w sznury ciemnych punktów, tworzących chwilową, niezwykłą topografię i architekturę terenu.
“Widziałyś ili dziś widnu pitnastaków - aż rabu”.
I te później toczące się karawany żelaźniaków, które ściągały na sobie ułożone sposobem, pryzmy snopów i każdy zabrany kłosek - jako, że na koniec pole grabiono.
My natomiast; bose, czarne od słońca i kurzu pacholęta, niewidoczni dla siedzących z przodu woźniców, tabunami latając za wozami. podjeżdżaliśmy sobie kawałek. Wisieliśmy z tyłu jak małpy trzymające się za linę pawęza. W tym czasie nasze WIELKIE skrzypiące wozy drabiniaste, dostojnie toczyły się do zagród krytych strzechą lub gontem.
Tu układano gigantyczne piramidy stert, kopniaków, zapełniano zapola.
Maszyna do młócenia wtedy - to było rzadkie zjawisko. A kiedy w Tyszowcach była jedna
i chodziła od domu do domu to chłopy pobili się nawet o nią w sporze gdzie ma w tym dniu być.
Do niedawna jeszcze funkcjonował i to od setek lat, miejscowy lub wędrowny zmłocek, który za opłatą i jedzenie młócił w stodole na toku cepem. Młócił najczęściej od rana do wieczora.
Idąc przez miejscowość słyszało się lup, łup, łup często w akompaniamencie dzyń, dzyń, dzyń młota i kowadła z kilku miejscowych kuźni.
Takim zmłockiem był między innymi bezdomny śp. Stachu Furman. Niespotykanie spokojny człowiek, który przy tym uwielbiał grać w karty.
/
Dziś zimny, beznamiętny kombajn wykonuje w chwilę i wręcz fabrycznie pracę wielu ludzi, nie pozostawiając po sobie nic poza ścierniskiem i warkoczem słomy, która w dodatku najczęściej jest barbarzyńsko palona na polu.
Kiedyś żniwa to była magia, poezja. Było to najważniejsze wydarzenie w roku. To fakt - ŻNIWA były potwornie znojne i trudne ALE MIAŁY DUSZĘ.
"św" tomek przywraca mi nadzieję z protestantyzm

czy przejeżdzając przez tory nie widzieliście krzyża świętego Andrzeja?



"znak krzyża świętego" jest odwróconym krzyżem - znakiem satanistycznym.
Chyba, że jesteś żyrafa. Albo żyraf.

Żeby nie było odwróconego krzyża musiałbyś żegnać się na pępku.

Więc przestańcie wciskać wszystkim, że Wasza msza jest tylko pamiątką, gdyż sami wiecie, że tak nie jest.


Trudno mi zgadnąć, w jakiej krainie ułudy przebywasz, ale powiedz, co mówi kanon 1330? Bo on o tym mówi a nie o czym innym. Dyskretna zmiana tematu jak zwykle.
Apel o kanon 1330 kieruję również do Lasha.

"znak krzyża świętego" jest odwróconym krzyżem - znakiem satanistycznym.
Chyba, że jesteś żyrafa. Albo żyraf.

Żeby nie było odwróconego krzyża musiałbyś żegnać się na pępku.

"znak krzyża świętego" jest odwróconym krzyżem - znakiem satanistycznym.
Chyba, że jesteś żyrafa. Albo żyraf.

Widze, że żyjesz otoczony przez protestantów, a KRK znasz tylko z książek.
tak, nie uwazam katolicyzmu za chrzescijanstwo

"znak krzyża świętego" jest odwróconym krzyżem - znakiem satanistycznym.

Nie chcę byc niegrzeczny. ale: Lecz się, człowieku...
"znak krzyża świętego" jest odwróconym krzyżem - znakiem satanistycznym.

Modlitwy do świętych są bałwochwalstwem.
"Na zewnątrz będą psy oraz czarownicy, nierządnicy, mordercy, bałwochwalcy i każdy kochający, i czyniący kłamstwo." (Ap. 22:15)


Lecz skoro Chrystus nakazuje czynić to na swą pamiątkę, to msza jest ustanowiona, aby wiara tych, którzy przyjmują sakrament, przypominała im, jakich dobrodziejstw dostępują przez Chrystusa, oraz by budowała i pocieszała strwożone sumienie. Albowiem wspominać Chrystusa, znaczy wspominać Jego dobrodziejstwa i doświadczyć, że są nam rzeczywiście udzielane. Nie wystarczy też przypominać sobie faktów historycznych, gdyż takie Żydzi i bezbożnicy mogą je przypominać. Dlatego mszę należy odprawiać po to, aby udzielać sakramentu tym, którzy potrzebują pociechy, jak mówi Ambroży: "Ponieważ zawsze grzeszę, powinienem zawsze przyjmować lekarstwo". Skoro tedy msza jest takim udzielaniem sakramentu, odprawia się u nas jedną wspólną mszę w każde święto, a nadto w inne dni, jeśli kto pragnie przystąpić do sakramentu, podaje się go tym, którzy o to proszą. Zwyczaj ten wcale nie jest nowy w Kościele, albowiem starożytni do czasów Grzegorza nie wzmiankują o mszach prywatnych, wiele natomiast mówią o mszach ogólnych. Chryzostom mówi: "Kapłan codziennie stoi u ołtarza i jednych zachęca do Komunii, a innych powstrzymuje". Ze starożytnych kanonów wynika, że mszę odprawiał ten lub ów, pozostali prezbiterowie i diakoni przyjmowali od niego ciało Pańskie.
[...]
Skoro więc za naszą mszą przemawia przykład Kościoła, Pisma świętego i ojców Kościoła, ufamy, że nie będzie jej można odmówić uznania, zwłaszcza, że publiczne obrzędy po większej części zachowane podobne są do dotychczasowych. Tylko liczba mszy jest różna, ale z uwagi na wielkie i jawne nadużycia umiarkowanie będzie z pewnością pożyteczne.




1. Przyjęty został artykuł X, w którym wyznajemy myśl, iż w Wieczerzy Pańskiej prawdziwie i substancjalnie są obecne ciało i krew Chrystusa i prawdziwie podawane są z widzialnymi rzeczami tym, którzy sakrament przyjmują. Tego zdania stale bronimy po pilnym zbadaniu i rozważeniu sprawy. Gdy bowiem Paweł w I Liście do Koryntian (10, 16) powiada, że chleb jest społecznością ciała Pańskiego itd., to jeżeliby ciało Chrystusa nie było prawdziwie obecne, wynikałoby z tego, że chleb nie jest społecznością ciała Chrystusa, lecz tylko Ducha Chrystusowego.

2. Dowiadujemy się, że nie tylko Kościół Rzymski twierdzi o cielesnej obecności Chrystusa, lecz że to samo myśli obecnie i ongiś myślał Kościół Grecki. Świadczy o tym bowiem kanon mszy u nich, gdzie kapłan otwarcie modli się, aby chleb po przemienieniu stał się ciałem Chrystusowym. A Wulgariusz, pisarz � jak mam się wydaje � niegłupi, wyraźnie powiada, że chleb nie jest tylko figurą ciała, lecz że prawdziwie przemienia się w ciało.
[...]


Artykuł XI o Spowiedzi krytykuje kanon Omnis utriusque sexus gdyż jest ... zbyt rygorystyczny, sama istota spowiedzi pozostaje!

Artykuł XIII o sakramentach także jest jednoznaczny. Chrzest, Wieczerza i Pokuta są konieczne do zbawienia - reszta NIE (tak samo nauka KK) lecz można je nazwać także sakramentami. Widać także definicję kapłaństwa (które tak naprawdę nie jest sprzeczne z katolicyzmem gdyż KK także nacza iż ksiądz nie składa ofiary lecz jest in persona Christi czyli Chrystus składa sam siebie, dokonuje sie uobecnienie ofiary Krzyża).

przepraszam ale nie chce mi sie analizować wszystkiego.
Ja się zgadzam z Fidelem. Podstawowe dogmaty, na których opierają się religie (nie mówię o wierze w Chrystusa: tutaj nie będę się spierać z Pako), powstały głównie w oparciu o kulturę ludów, którzy je wyznają. Przykład: dla Arabów piekło jest pustynią. Pasuje, prawda? Ale nie przyjęłoby się w naszych warunkach, gdzie hasło "pustynia" nie oddaje grozy, z jaką powinno się kojarzyć. Ja nie wiem jak wygląda piekło, ani czy Maryja pozostała dziewicą po urodzeniu Chrystusa. Ojcowie naszego Kościoła tez raczej nie mogli wiedzieć, więc tych założeń nie przyjmę ślepo i nie będę się o nie kłócić z przedstawicielami innych religii. Jak również o to, czy należy wykonywać znak krzyża, czy kółko na czole. Z przekonania jestem zasadniczo gnostyczką. Ale z tego samego powodu nie widziałabym zasadności praktykowania elementów różnych religii, które są tylko formą (a niektórzy twierdzą, że na wszelki wypadek należy się i Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek). Urodziłam się jako katoliczka. Moja kultura nakazuje mi świętować w niedzielę i nie jeść mięsa w piątek. I tak już zostanie po prostu dla świętego spokoju.

O odnalezieniu krzyża świętego dowiadujemy się z ust świętego Ambrożego, a dokładnie z jego przemówienia pogrzebowego wygłoszonego na pogrzebie cesarza Teodozjusza Wielkiego. Tenże święty Ambroży informuje nas szczegółowo o perypetiach związanych z odnalezieniem krzyża świętego przez mamę cesarza świętą Helenę. A było to tak:
Matka Konstantyna Helena postanowiła odszukać krzyż Chrystusa. W tym celu zorganizowała wyprawę do Palestyny i rozpoczęła poszukiwania. Cała Golgota była ówcześnie od dziesięcioleci wysypiskiem gruzu i śmieci. Ekipa Heleny odgruzowała kawałek tejże góry i zaczęła szukać krzyża. Nie było to trudne, bo w latach 68 - 70 Rzymianie chcąc zmusić broniących się w nielicznych warownych enklawach Żydów do poddania, krzyżowali tam codziennie tak wielkie ilości Żydów, że brakło miejsca na wkopanie następnych krzyży. Więc wkrótce znaleziono jeden krzyż, potem drugi i trzeci. Ale jak sprawdzić, który jest Jezusa? Stara cesarzowa miała umysł naukowca i postanowiła rozwiązać problem w sposób empiryczny. Kazała przynieść z pobliskiego szpitala sparaliżowaną kobietę. Położyła ją na pierwszym krzyżu i nic. To samo na drugim. Jak tylko ułożono tę kalekę na trzecim, to kobiecina natychmiast podskoczyła a następnie zaczęła chodzić i biegać jak zdrowiutkie dziecię. Jednak cesarzowa potrzebowała następnego dowodu. Kazała wykopać i przynieść tygodniowego trupa. Położono go na pierwszym krzyżu i nic. Trup leży, śmierdzi i nic. Położono go na drugim - to samo. Jak tylko ułożono umarlaka na trzecim, to ten będący już w stanie rozkładu trup zrywa się, klęka i dziękuje Bogu gorącą modlitwą za swoje zmartwychwstanie. Jak widać opowiadanie w ewangeliach o szczególnym przypadku zmartwychwstania Jezusa, to tylko jeden przypadek. Dziwnym trafem cesarzowa Helena nie zabrała ze sobą ani uzdrowionej kobiety, ani zmartwychwstałego dziada, lecz wróciła z krzyżem do domu.
Krzyż Święty Jezusa Chrystusa Pana Naszego
Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki



"Ciekawy dokument opowiada nam, między innymi, o namiętności zbierania relikwii, jaką pałali ówcześni chrześcijanie. W Jerozolimie w Wielki Piątek wystawiano do publicznej adoracji drzewo Krzyża Świętego. Wierni defilowali przed cenną relikwią, leżącą na stole obok tronu biskupa, i całowali ją. Ponieważ jednak pewnego dnia ktoś z nich zagłębił w niej zęby i w ten sposób ukradł mały kawałek świętego drewna, diakoni trzymali tam straż, aby uniemozliwić dokonywanie dalszych kradzieży...]"

Spróbujcie to sobie wyobrazić: wnętrze bazyliki, tłum pielgrzymów, i nagle ciach! ktoś niby sekatorem wyszarpuje kawał jednej z najcenniejszych relikwii chrześcijańskich! Z pewnością poruszenie, szok, oburzenie... Jerozolima w ogniu...

Człowiek opętany przez demona nie oznacza człowieka pozwalającego "wejść" szatanowi do własnej duszy/umysłu - nazywajmy to jak chcemy
skąd wiadomo że człowiek dany jest opętany?
1. Odraza do świętości.
* awersja wobec Boga, bluźnienie,
* niemożność lub uprzedzenia do przystępowania do sakramentów, uczestniczenia Mszy św., nabożeństw i modlitwy, niechęć do nawrócenia,
* nerwowe reakcje na czyjąś pobożność, praktyki duchowe i modlitwy wstawiennicze,
* wrogość do osób konsekrowanych i kapłanów,
* wstręt do sakramentaliów (wody święconej, medalików i przedmiotów poświęconych, także wizerunków świętych); nerwowe reakcje albo sztywnienie na dotknięcie relikwią świętego, poświęconym medalikiem, szkaplerzem; wstręt do krzyża, znieważanie rzeczy poświęconych, kościołów,
* sprośne myśli wobec tego, co nadprzyrodzone,
* dziwne zachowania w czasie jedzenia pobłogosławionych posiłków (np. z dodaną wodą święconą),
* niechęć do noszenia poświęconej odzieży lub ubrań z wszytym poświęconym medalikiem, (kiedy osoba będąca pod wpływem złego ducha nie wie o takim poświęceniu),
* przy modlitwie o uwolnienie mogą wystąpić szatańskie symbole na ciele, zdarza się materializacja przedmiotów, które opętany człowiek wypluwa z ust.

2. Dolegliwości psychiczne i fizyczne:
* depresja, próby samobójcze, samookaleczanie,
* niespodziewane agresywne zachowania na tle religijnym i społecznym,
* nagłe zmiany zachowań, trwałe zaniedbywanie się w obowiązkach,
* zboczenie płciowe i perwersje seksualne,
* niewyjaśnione zakłócenia zdrowia (szczególnie bóle głowy, żołądka, pleców, ścisk gardła),
* mówienie nieznanymi językami (których zniewolona osoba nigdy się nie uczyła),
* posiadanie nadzwyczajnej siły fizycznej.

3. Zjawiska fizyczne w otoczeniu:
* opresje - niewyjaśnione zjawiska w otoczeniu, odgłosy pukania, słyszalne kroki, przemieszczanie się, pojawianie i znikanie przedmiotów, samoczynne otwieranie drzwi i okien, zjawiska typu poltergeist (duch-psotnik),
* zachowanie zwierząt domowych jakby wyczuwały czyjąś obecność (np. wpatrywanie się w jedno miejsce, ucieczka w przerażeniu),
* niekiedy w poduszkach, materacach osób opętanych odnajduje się dziwne przedmioty, np. laleczki, figurki zwierząt lub ludzi, bryłki zakrzepniętej krwi, kosmyki włosów, odłamki metalu lub drewna które mogą świadczyć o odprawieniu guseł czy innych form czarów.

"Błogosławieństwo otrzymane z rąk kapłana nie będzie skuteczne, o ile otrzymująca je osoba nie będzie miała woli nawrócenia," - ładne usprawiedliwienie.... jak sie nie uda to znaczy ze człowiek nie chciał
Jeśli ktoś nie wierzy w to, że Bóg go uwolni, to jak to sobie wyobrażasz? Bóg na siłę człowiekowi nie wciśnie uwolnienia... Potrzebne jest zaufanie, że Bóg uwolni od szatana. Jak się nie uda to możliwe jest też, że to nie było działanie szatana, a choroba. Przecież każdy może się pomylić, w końcu ksiądz czy lekarz - to tylko człowiek.

Pozdrawiam
Dla przypomnienia

Drogowskazy Nowego Człowieka- zasady życia wspólnot Ruchu Światło-Życie

JEZUS CHRYSTUS jest moim Światłem i Życiem oraz jedyną Drogą do Ojca; Przyjąłem Go jako mojego Pana i Zbawiciela; oddaję Mu swoje życie, aby nim kierował.

NIEPOKALANA jest dla mnie najdoskonalszym wzorem Nowego Człowieka oddanego całkowicie w Duchu Świętym Chrystusowi, Jego słowu i dziełu; dlatego oddaję się Jej, rozważam z Nią w Różańcu tajemnice zbawienia i naśladuję Ją.

DUCH ŚWIĘTY namaścił Jezusa; dzięki Chrystusowi i ja otrzymałem Ducha Świętego, który sprawił, że narodziłem się na nowo do życia dziecka Bożego skierowanego w miłości i posłuszeństwie ku Ojcu; dlatego chcę prowadzić życie w Duchu, poddając się Jego tchnieniu i mocy.

KOŚCIÓŁ - wspólnota pielgrzymujących ludu Bożego, zjednoczona z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym jest jedynym środowiskiem życia, w którym może rozwijać się Nowy Człowiek; chcę wzrastać coraz głębiej w tę braterską wspólnotę poprzez żywą komórkę grupy w ramach Kościoła lokalnego, który jest znakiem i urzeczywistnieniem Kościoła powszechnego.

SŁOWO BOŻE stanie się dla mnie światłem życia, jeżeli będę podejmował stały wysiłek zachowania go, pójścia za nim i czynienia go słowem życia; chcę karmić się nim jak najczęściej szczególnie poprzez osobiste i wspólne z braćmi studiowanie Pisma świętego.

MODLITWA jest oddechem Nowego Życia, wielkim przywilejem i radością Nowego Człowieka, źródłem mocy i dziełem Ducha Świętego w nas; dlatego chcę być wierny praktyce codziennego Namiotu Spotkania.

LITURGIA, szczególnie eucharystyczna, jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Chrystusem w Duchu Świętym, znakiem objawiającym i urzeczywistniającym tajemnicę Kościoła - wspólnoty oraz źródłem i szczytem jego życia; dlatego chcę zawsze jak najpełniej w niej uczestniczyć, a moim zaszczytem i radością jest służba w zgromadzeniu liturgicznym według zaleceń soborowej odnowy liturgii.

ŚWIADECTWO słowa i życia jest nakazem Pana, który chce, aby światłość nasza świeciła przed ludźmi i dlatego obiecał nam moc Ducha Świętego, abyśmy mogli stać się jego świadkami; ufając tej mocy i modląc, się o nią chcę przy każdej okazji wyznawać Chrystusa, mojego Pana i Zbawiciela.

NOWA KULTURA polega na uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża jego godność, oraz na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we wszystkich dziedzinach życia; jest ona dziś bardzo potrzebną formą świadectwa i ewangelizacji; moim świadectwem w tej dziedzinie będzie więc ofiara całkowitej abstynencji od alkoholu, tytoniu i wszelkich narkotyków oraz szerzenie kultury czystości i skromności jako wyrazu szacunku dla osoby.

AGAPE czyli piękna miłość, którą Duch Święty rozlewa w sercach naszych, dzięki której osoba może odnaleźć się w pełni przez bezinteresowny dar z siebie (KDK 24) dla Boga i bliźnich, jest najwyższą formą świadectwa i urzeczywistniania się osoby; dlatego poprzez stałą metanoię, przekreślanie swego egoizmu, naśladowanie Chrystusowego Krzyża, chcę wdrażać się w postawę bezinteresownej służby - diakonii, służąc na wzór Syna Człowieczego wspólnocie Kościoła oraz wszystkim braciom, zwłaszcza najmniejszym i uciśnionym.

ks. Franciszek Blachnicki

ryjek-kołek napisał/a:
Jeśli byłaby to strona, gdzie ludzie wspominają swoich zmarłych(a oprócz tego nie zapominają o modlitwie i odwiedzaniu tego prawdziwego cmentarza), to w porządku


Właśnie przed sekundą przyszło mi na myśl, jak wyglądałby człowiek z włączoną stroną, na której znajduje się cmentarz, czyniący znak krzyża świętego przed monitorem, gapiący się jednocześnie w pikselowy nagrobek i odmawiający "Zdrowaś Maryjo..." za duszę zmarłego...


Droga Sałato,
nie wiem, czy dobrze mnie zrozumiałaś...
Więc. Chodzi mi o to, że gdyby ludzie pamietali o modlitwie i bywali na normalnym cmentarzu, a oprócz tego prowadzili na necie coś w stylu księgi kondolencyjnej-poświęconej zmarłym, ALE NIE ROBILI Z TEGO CMENTARZA, to wtedy jest w porządku...

Jeśli byłaby to strona, gdzie ludzie wspominają swoich zmarłych(a oprócz tego nie zapominają o modlitwie i odwiedzaniu tego prawdziwego cmentarza), to w porządku

Właśnie przed sekundą przyszło mi na myśl, jak wyglądałby człowiek z włączoną stroną, na której znajduje się cmentarz, czyniący znak krzyża świętego przed monitorem, gapiący się jednocześnie w pikselowy nagrobek i odmawiający "Zdrowaś Maryjo..." za duszę zmarłego...

Spostrzegawczy mieszkańcy Gdyni zauważyli brak charakterystycznej figury Jana Nepomucena z kapliczki na Wzgórzu Św. Maksymiliana. Figura po naprawie wróciła na swoje miejsce.

Figura Jana Nepomucena jest niestety często dewastowana, a ostatnio ktoś pozbawił ją dłoni i połamał krzyż. Dlatego figurka została zabrana do renowacji. Zadanie to powierzono artyście rzeźbiarzowi Józefowi Fuksiowi z Gdańska, który na podstawie dokumentacji odtworzył głowę, ręce i krzyż świętego, a także wykonał odlew rzeźby z żywicy syntetycznej.

I znowu Nepomucen nie ma krzyża

Dwa miliony trzysta tysięcy złotych Urząd Marszałkowski w Gdańsku przeznaczy w tym roku na remont lub konserwację zabytków województwa pomorskiego. Wśród nich znalazły się kościół w Pręgowie, świątynia w Trutnowach, ambona z Różyn i brama cmentarna przy kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Pruszczu Gdańskim.

- Dofinansowanie prac jest możliwe dzięki temu, że Sejmik Wojewódzki uchwalił program opieki nad zabytkami na lata 2007-2010 - mówi Renata Wierzchołowska z Departamentu Kultury Turystyki i Sportu Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. - Ustalono tryb i zasady, więc właściciele obiektów zabytkowych mogą ubiegać się o dotacje.

W zeszłym roku dwa miliony złotych otrzymało 28 parafii. W tym roku pieniądze przyznano 35 parafiom. Dotację dostanie m.in. kościół w Pręgowie, pomorska perła architektury średniowiecznej, zbudowany z polnych kamieni. Jednak pieniądze zostaną przeznaczone na konserwację obrazu sztalugowego z przełomu XVII i XVIII wieku pt. „Święty Tomasz z Akwinu” i na ołtarz boczny z figurą Jezusa Miłosiernego. Doceniono również wzniesioną w 1648 roku bramę cmentarną w Pruszczu. Murowana z cegły, z kamiennym detalem, kryta daszkiem dwuspadowym, pokrytym dachówką - to cenny zabytek. W kościele parafialnym pw. świętego Wawrzyńca w Różynach trzeba będzie wykonać prace konserwatorskie przy drewnianej, polichromowanej ambonie z XVIII wieku.

- Marszałek Jan Kozłowski był w minionym tygodniu w naszej gminie i odwiedził trzy świątynie - opowiada Janusz Goliński, wójt Cedrów Wielkich. - Był w Kiezmarku, Giemlicach i Trutnowach. W Kiezmarku wzmocnienia wymagają pękające ściany. Koszt prac oceniono na 700 tysięcy złotych. Renowacji wymaga też część środkowa świątyni. Trzeba odtworzyć dawny wystrój. Całość robót to przeszło dwa miliony zł. Jest to jedyny na Żuławach kościół szachulcowy. Podobny można znaleźć tylko w Stegnie. Niezwykle zaangażowany w przedsięwzięcie jest ksiądz proboszcz, który sam przygotował dokumentację. To rzadkość. Gmina wspomogła parafię dając 20 tys. zł. Ponieważ w Giemlicach została niedawno odbudowana wieża kościelna za 250 tys. zł (od marszałka, parafii i gminy) Jan Kozłowski chciał obejrzeć efekt prac. Przeznaczył na nie sto tysięcy. 50 tys. dała gmina, a sto zebrali mieszkańcy. Wieś Trutnowy obchodzi w tym roku 700-lecie. Mieszkańcy powołali komitet honorowy jubileuszu. Doceniono zaangażowanie, a marszałek zadeklarował, że da 130 tys. zł na remont posadzki i renowację piętnastowiecznych naw w kościele pw. św Apostołów Piotra i Pawła.

Grażyna Antoniewicz - POLSKA Dziennik Bałtycki




Uderzył mnie ten fragment... Czy Bóg może wodzić człowieka na pokuszenie, podobnie jak szatan skłaniać go do zła. Z tego fragmentu Credo, stosując ścisłą interpretację słowną, można dojśc do takiego wniosku? Czy nie ujawnia on przekonań autorów tego teksu co do dualistycznej natury istoty boskiej?
I drugie pytanie, komu mozna przypisac autorstwo Credo?


Sprostowanie"I nie wódź nas na pokuszenie....."pochodzi z Modlitwy Pańskiej Ojcze nasz....

Ojcze Nasz (Modlitwa Pańska)
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.

Modlitwa Pańska jest najdoskonalszą modlitwą, ponieważ zawiera wszystko, o co winniśmy się modlić, czy to się odnosi do Boga (w pierwszych trzech prośbach), czy też do nas samych lub bliźniego (w pozostałych prośbach).

Jest to szósta z próśb zawarta w tej modlitwie.
Słowami szóstej prośby: I nie wódź nas na pokuszenie, uznając swoją słabość, w modlitwie uciekamy się do Boga, żeby nas uwolnił od pokus, a przynajmniej żeby nam użyczył pomocy swej łaski, abyśmy mogli zwyciężać pokusy.

Dlaczego Bóg dopuszcza na nas pokusy?

Bóg dlatego dopuszcza na nas pokusy, żebyśmy uznali swoją słabość, żeby wypróbować naszą wierność i żebyśmy zwyciężając pokusy za Jego łaską, ćwiczyli się w cnocie i zdobywali zasługi na żywot wieczny; nigdy jednak nie pozwala Bóg kusić nas ponad to, co możemy wytrzymać, wspomożeni Jego łaską.

Jakie są środki szczególnie skuteczne przeciwko pokusom?

Środki szczególnie skuteczne przeciwko pokusom są następujące: unikanie okazji, myśl o rzeczach ostatecznych i częste przystępowanie do Sakramentów; w chwili pokusy zaś: znak Krzyża świętego, pokorne wzywanie Anioła Stróża, a zwłaszcza Najświętszego Imienia Jezus i Najśw.Maryi Panny.

Z Katechizmu kard. Gasparriego

OWMR 2002 r.

27. Lud Boży zostaje zwołany razem na Mszę świętą, to jest na Wieczerzę Pańską, aby pod przewodnictwem kapłana, który uobecnia osobę Chrystusa, sprawować pamiątkę Pańską, czyli Ofiarę eucharystyczną. Stąd też do tego lokalnego zgromadzenia Kościoła świętego doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: "Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 20). W sprawowaniu bowiem Mszy świętej, w której zostaje utrwalona Ofiara krzyża, Chrystus jest rzeczywiście obecny w samym zgromadzeniu zebranym w Jego imię, w osobie szafarza, w swoim słowie, a w sposób substancjalny i trwały pod postaciami eucharystycznymi.



Tylko, ze Jest Jeden Bog, prosze Pana.
I co komu po pamiatce, jesli zapomina sie o Bogu??
Po co Jezus Chrystus pozwolil sie ukrzyzowac? na pamiatke?? Czego?
Po co ustanowil Kaplanstwo podczas Ostatniej Wieczerzy? Na pamiatke?
Jesli odpowie sobie Pan na te pytania, to bedzie pan wiedzial, co sie dzieje podczas Mszy Wszechczasow i nie bedzie Pan bladzil piszac (wedlig mnie, ocvzywiscie) jak typowy protestant.
Podpowiem przypominajac Panu o ofiarach skladanych w Swiatyni w Jerozolimie
Pozdrawiam serdecznie, zeby nie myslal Pan, ze to jakis atak przeciwko pana osobie. .
OWMR 2002 r.

27. Lud Boży zostaje zwołany razem na Mszę świętą, to jest na Wieczerzę Pańską, aby pod przewodnictwem kapłana, który uobecnia osobę Chrystusa, sprawować pamiątkę Pańską, czyli Ofiarę eucharystyczną. Stąd też do tego lokalnego zgromadzenia Kościoła świętego doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: "Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 20). W sprawowaniu bowiem Mszy świętej, w której zostaje utrwalona Ofiara krzyża, Chrystus jest rzeczywiście obecny w samym zgromadzeniu zebranym w Jego imię, w osobie szafarza, w swoim słowie, a w sposób substancjalny i trwały pod postaciami eucharystycznymi.


A jakim miernikiem jest opinia z onet.pl. I jakim narodem jest ten wielki naród w sercu Europy, a raczej jakim byłby narodem bez Krzyża świętego?
To prawda, co piszesz. Nie zawsze mogę zrealizować swe pragnienia. Chrystus pomaga mi zaakceptować ten fakt, że nie wszystko jest po mojej myśli, jednak nie każe mi tych pragnień wykorzeniać z serca. To było właśnie w moim życiu najtrudniejsze wzięcie krzyża - uwierzenie w to, że, pomimo że coś może weźmie mi w łeb, ja się ostoję.

A wierzę, a raczej staram się wierzyć, bo na tej linii to mam ostry bój z szatanem, że jeśli pewne moje pragnienia nie zostaną zrealizowane tak, jak bym tego oczekiwał, to Chrystus na pewno spełni je inaczej i dużo lepiej niż sobie myślę. Chrystus jest jak najlepszy makler i ekonomista. Człowiek, będąc przekonanym, że wie najlepiej, chciałby rozwiązań na swoją modłę. Jezus zaś znajduje najlepsze rozwiązania przynoszące "największe korzyści".

A, jeszcze ci za to podziękuję, MKB, że w jednym z dawnych postów (chyba jeszcze listopadowych) rozwiałaś moje wątpliwości odnośnie miłości Bożej, kiedy pisałem, że "Jezus to przecież facet". Istotnie masz rację, że miłość Matki Bożej jest obrazem kobiecego aspektu miłości Boga i może to pragnienie bycia kochanym, będące we mnie, zaspokoić. Też co prawda może trochę inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. Bo nie jestem tu narażony na pokusę egoizmu, dominacji, pożądania, niepohamowania, strachu przed byciem "porzuconym dla innego", przedmiotowego traktowania i wszystkiego tego negatywnego, co ma miejsce w związkach mężczyzn z kobietami. Ale oczywiście nie uogólniam, bo nie we wszystkich.

Słusznie zatem św. Ludwik de Montford pisał o wielkiej wadze nabożeństwa i czci Maryi. Jeśli tak spojrzę na Jej Osobę - jako na Kogoś mi bliskiego i żywego realnego człowieka, a nie jak na abstrakcyjną postać z bajki, słowa tego świętego jawią mi się jako sensowne.
Witam, masz rację Pionku co do rekolekcji na wyjeżdzie .Sama w zeszlym roku byłam uczestnikiem takowych , i wtym roku miałam być właśnie od jutra, ale syn ma przystąpić do Sakramentu Bierzmowania (zgłosiłam uczestnictwo jeszcze w tamtym roku no i terminy się zeszły, musiałam zrezygnować)
Uczestniczyłam w 5-cio dniowych Rekolekcjach Ignacjańskich u o. Jezuitów w Częstochowie, polecam.
Ale nie można lekceważyć Rekolekcji w Kościołach ,
Dzisiaj chciałam podjąć temat Sakramentów świętych a prócz
Eucharystii, Sakramentu pokuty ,bierzmowania, małżeństwa , kapłaństwa,
namaszczenia chorych , jest jeszcze także, nauczanie Kościoła,
są rekolekcje i wiele innych,

Sakramenty są to znaki wizialne które ustanowił Chrystus
i przez nie daje On nam łaskę Bożą

Podczas Rekolekcji oprócz opowiadań o znaczeniu krzyża ,cierpiena,...
Uświadomiła sobie jedną podstawową rzecz (jeśli można tak nazwać )

SRODKI ZBAWIENIA TO PRZEDE WSZYSTKIM SAKRAMENTY
Tak więc zginam kolana przed poznaną Prawdą i wewnętrznym
Światłem i mówię " " Tak, Panie, ja wierzę !"

Do szczęścia jest potrzebny tylko Bóg, a On jest w Kościele, w Sakramentach Sw.,
w drugim człowieku,i tu należałoby podkreślić znaczenie Sakramentu Kapłaństwa.
Przecież to w Kapłanie uobecnia się Chrystus podczas Mszy św., a nade wszystko
pod postaciami chleba i wina w Najświętrzym Sakramencie, Słowie Bożym,
w zgromadzonych wiernych.
Nasz Ojciec Święty cytował słowa świętego Pawła:
"W moim ciele dopełniam braki udręki Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół"
(Kol 1, 24)
Pozdrawiam.
Tylko kilka cytatów, które chyba jasno wyjaśniają, kto może udzielić błogosławieństwa Ewangeliarzem w czasie mszy świętej:

335. Po odczytaniu Ewangelii można zaśpiewać jeszcze raz "alleluja". Nie powtarza się jednak wersetu z Pisma Świętego. Gdy celebracji przewodniczy biskup, wtedy odczytujący Ewangelię może do niego podejść i podać mu księgę do ucałowania. Biskup może też udzielić błogosławieństwa Ewangeliarzem. Czyni to w czasie śpiewu alleluja nie czekając na jego zakończenie


175. Podczas Alleluja lub innego śpiewu diakon usługuje kapłanowi przy nałożeniu kadzidła, gdy są okadzenia. Następnie głęboko pochyla się przed kapłanem i prosi go o błogosławieństwo, mówiąc półgłosem: Pobłogosław mnie, ojcze. Kapłan udziela mu błogosławieństwa mówiąc: Niech Pan będzie w sercu twoim itd. Diakon wyprostowany, żegna się i odpowiada: Amen, po czym przed ołtarzem wykonuje głęboki ukłon, bierze księgę Ewangelii z ołtarza, jeśli jest tam złożona, i niosąc ją uniesioną nieco ku górze, udaje się na ambonę. Poprzedza go turyferarz niosący dymiącą kadzielnicę i ministranci z zapalonymi świecami. Stanąwszy na ambonie, diakon mając złożone ręce, pozdrawia lud, mówiąc: Pan z wami. Następnie mówi: Słowa Ewangelii według świętego N., kciukiem prawej ręki czyniąc znak krzyża na księdze, a potem na swoim czole, ustach i piersiach. Okadza księgę i wygłasza Ewangelię. Na zakończenie dodaje: Oto słowo Pańskie, a wszyscy odpowiadają: Chwała Tobie, Chryste. Następnie całuje księgę na znak czci, mówiąc przy tym cicho: Niech słowa Ewangelii itd. i wraca do kapłana.
Kiedy diakon posługuje biskupowi, zanosi mu księgę do ucałowania albo sam ją całuje, mówiąc cicho: Niech słowa Ewangelii itd. Podczas bardziej uroczystych celebracji biskup zależnie od uznania błogosławi lud księgą Ewangelii.
Ewangeliarz można następnie zanieść na kredens albo na inne stosowne i godne miejsce.


141. Diakon staje na ambonie i trzymając ręce złożone, pozdrawia lud mówiąc: Pan z wami. Następnie mówi: Słowa Ewangelii według świętego N., dużym palcem prawej ręki czyniąc znak krzyża na księdze, a potem na swoim czole, ustach i piersiach. Gesty te (z wyjątkiem krzyża na księdze) wykonują też wszyscy inni. Biskup otrzymuje pastorał. Diakon okadza księgę i wygłasza Ewangelię, podczas gdy wszyscy stoją zwróceni w jego kierunku. Na zakończenie diakon dodaje: Oto słowo Pańskie, a wszyscy odpowiadają: Chwała Tobie, Chryste. Diakon zanosi księgę do ucałowania biskupowi, który mówi cicho: Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. Może też sam diakon ucałować księgę, mówiąc cicho te same słowa.
Podczas bardziej uroczystych celebracji biskup, zależnie od uznania, błogosławi lud księgą Ewangelii. Następnie diakon i inni usługujący wracają na swoje miejsca. Ewangeliarz zanosi się na kredens albo na inne stosowne i godne miejsce.
142. Wszyscy siadają. Biskup przyjmuje mitrę i pastorał oraz według uznania siedząc na katedrze, wygłasza homilię. Może ją wygłosić w innym miejscu, w którym wszyscy będą go dogodniej widzieć i słyszeć. Po homilii można zachować krótką chwilę milczenia.
No tak Teo, ale jest jeszcze krzyż. I ten "dobry pentagram" wkomponowany jest w krzyż. Jakby wisi na krzyżu. Skoro (jak napisałeś) symbolizuje wpisanego weń człowieka z rozwartymi ramionami (jak na krzyżu), to ten układ nie wyklucza symboliki starochrześcijańskiej. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na inny znak - odwrócony krzyż będący symbolem owszem satanistycznym. I jeśli odwrócimy ten "nasz" pentagram, to również będzie "złym". A przecież pierwotnie odwrócony krzyż był znakiem świętego Piotra. Chyba jedno nie wyklucza drugiego. Ale to tylko moje spekulacje. Myślę, że nie ma żadnych "magicznych" mocy, i rzeczywiście można schować na pamiatkę, ....ale do noszenia? Nie wiem, ale byłbym ostrożny- Za dużo niewiadomych i za mało wiedzy.
Acha jeszcze jedno- mam pytanie do autora wątku - co to za ornamentyka z tyłu krzyża? W tle. Czy na czymś leży? I co za znak figuruje na samym dole pionowej belki? - Czy może ściągnąłeś skądś zdjęcie?
łomatko, a kiedy to było? - w średniowieczu i papieże z tym na swój sposób walczyli. Oczywiście świątobliwych oszustów w sukniach zakonnych po drogach nigdy nie brakowało, sprzedających pióro ze skrzydła Archanioła Gabriela, rożne kosteczki świętych, okruszki rzekomo z Krzyża świętego i właśnie odpusty przywiezione "świeżutko" z Rzymu. Przy stanie komunikacji średniowiecznej a nawet dużo późniejszych epok sprzed "wieku pary", takie kanty w żywe oczy były możliwe, zwłaszcza, że oświata nie była aż tak powszechna jak dziś.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom