krzyz pola
wojtekstoltny

Ulubiony „ciąg dalszy” – następuje…

Wobec powyższego (czyli ładnej pogody - patrz fot. z odcinka 1) następnego dnia (sobota) doszedłem do wniosku, że dawno nie byłem na zwyczajnym spacerze-wycieczce. Jak normalny dorosły turysta, nieledwie weekendowy. Wybór padł na dol. Kościeliską.
Czemu? Otóż do tej doliny mam stosunek subiektywnie-specyficzny. Bardzo ją lubię. Ale przez wiele, wiele lat po jej całkiem niezłym poznaniu, przechodzenie („tranzyt”) przez nią nieomal mnie denerwował. Droga dłużyła się w nieskończoność i nawet liczenie słupów telefonicznych nie pomagało. Zwłaszcza Wyżnia Kira Miętusia – w lecie: zero cienia, kurz i tłumy (albo deszcz i tłumy), w zimie śnieg zamieniony w sypką kaszkę, w której ma się wrażenie chodzenia w miejscu (no i tłumy…). Brrrr…
Po pewnym czasie (po setnym, a może dwusetnym razie?) ilość – przeszła w „jakość”. Przestałem „zauważać” drogę przez Kościeliską. Ot: Harnaś, Kira, zaraz potem Kapliczka i Kraszewski z Lodowym. Za chwilę – „platforma” odpoczynkowa pod Mroźną, dwa zakręty i Pisana. Mostki, krzyż Pola, Smytnia i schronisko. Wędrując w towarzystwie nawet człowiek nie zdążył porządnej anegdoty opowiedzieć…

Postanowiłem więc przespacerować się po Kościeliskiej…Jak turysta...

Wędrówka zimą ma w tej dolinie jedną wadę. W drodze ku schronisku praktycznie cały czas idzie się „pod słońce” – nisko o tej porze roku wiszące nad horyzontem. Albo w cieniu, albo świeci w zęby. Poza fotografowaniem potoku, czy jakiś szczegółów - koszmar…







[smrodek dydaktyczny - zwracam uwagę - w potoku mało wody – więc powyżej Wodnej pod Pisaną – koryto suche…]

Tyle, że się można opalić. Za to w drodze powrotnej…(jeśli pogoda!) widoki


Jedynym „minusem” całej wycieczki był fakt, że szeroka droga w 75% pokryta była lodem. Zbyt cienkim na raki (zresztą – zimą w rakach po Kościeliskiej – toż to lans do potęgi nieskończonej…), za grubym na wibram… Świetna gimnastyka dla stóp i mięśni łydek…
Ale się nie wywaliłem… Ani razu.
Ponieważ w drodze ku południowi zatrzymywałem się „na zdjęcia” – nie zwróciłem uwagi, że mimo przysłowiowych „puchów” – trochę wizytantów, przy sobocie się znalazło. I tak – jak całkiem powoli wchodziłem do schroniska (takim „cieżkim” krokiem rasowego „tatrzańskiego turysty” (znacie?) – tak bardzo szybko z niego wyszedłem. Kilka fotek – i powrót…



Wieczorem moi Przyjaciele postanowili zabrać mnie do swojego domku z widokiem na Tatry. Na posiady i takie tam…

Zajechaliśmy po zmroku, więc Tatr widać już nie było, a rano okazało się, że (tradycyjnie ) w dzień wyjazdu pogoda się zmienia. Zamiast widoku na Tatry – był widok na chmury.

Przy herbacie i kominku przesiedzieliśmy do mojego odjazdu.

I jedynie niewielkim pocieszeniem, była informacja, że podobno w Tatrach zaczął padać śnieg…
I to by było na tyle…

Serdecznie pozdrawiam, dziękując za cierpliwość, uwagę…
gb
PAPIESKI KRZYŻ NA GRZYWACKIEJ
BESKID NISKI

Latem 1999 roku na szczycie góry Grzywackiej nad Kątami stanął stalowy krzyż, będący dziś jedną z osobliwości kultowych i turystycznych Beskidu Niskiego.

Szczyt Grzywackiej wznosi się 567 m n.p.m. Stanowi zachodni wierzchołek tzw. pasma Łysej Góry. Pasmo to znajduje się na pn. krawędzi Beskidu Niskiego, pomiędzy dolinami Wisłoki i Iwielki. Tworzy długi grzbiet górski z szeregiem kulminacji. Od zach. oprócz wymienionej już Grzywackiej wyróżniają się wyniosłości: Łysa Góra (641 ), Polana ( 651 m) i Dania ( 696 m).
Przed laty był to niemal bezleśny grzbiet, z widoku przypominający bieszczadzkie połoniny. Wędrówka nim, z uwagi na rozległą widoczność była bardzo przyjemna. Z zalegających tu dawniej łąk i pastwisk pozostały dziś tylko fragmenty otwartych przestrzeni. Teraz wszędzie jest las i dzikie zarośla. Jednym z wyjątków jest kulminacja Grzywackiej, na której ścielą się łąki i pola należące do wsi Kąty.

Krzyż na Grzywackiej wyróżnia się osobliwą konstrukcją i przeznaczeniem.
Jako obiekt o charakterze kultowym jest jednocześnie obiektem turystycznym. Jest to wieża widokowa zwieńczona krzyżem.
Potężna stalowa rura opleciona krętymi schodami i zakończona obszerną platformą widokową wznosi się na wys. 12 m. Dalej w górę sięga stalowy krzyż wys. 7 m. Cała konstrukcja widoczna jest z bardzo daleka nawet nocą, gdyż sam krzyż jest oświetlony.
Krzyż Jubileuszowy na Grzywackiej, zwany też Papieskim został wzniesiony dla upamiętnienia VII pielgrzymki Jana Pawła II do ojczystego kraju, a także jego pobytu w tych stronach.

Było to w 1953 r. gdy góry Beskidu Niskiego mało kto odwiedzał. Młody ksiądz Karol Wojtyła wędrując z grupą przyjaciół po Beskidzie zatrzymał się wówczas w Kątach. Przypomina o tym skromny obelisk ustawiony na terenie jednej z posesji w północnej części wsi zwanej Wygoda, oraz kapliczka ustawiona na dziale, przy podejściu szlakiem zielonym od Kątów na Kamień.

Krzyż jest efektem wysiłku i zaangażowania wielu ludzi, instytucji i firm, a głównie ks. Jana Cebulaka, proboszcza parafii w Kątach, znanego społecznika i regionalisty.

Z platformy krzyża roztacza się wspaniała panorama wzniesień Beskidu Niskiego i obniżenie Dołów Jasielsko – Sanockich.
W masie gór wyróżnia się widoczny na wprost na pd. ponad doliną Wisłoki, masyw Kamienia, zaś na pd. – zach. lesiste grzbiety pasma Magury Wątkowskiej i jej rozlicznych ramion.
Przy dobrej pogodzie można dostrzec grzbiety pasma granicznego, a na pn. wzniesienia Pogórza Karpackiego.

Krzyż usytuowany jest przy szlaku zielonym prowadzącym z Nowego Żmigrodu do Krempnej.
Nieopodal przebiega też główny szlak beskidzki znakowany kolorem czerwonym, który od Kątów wprowadza na Łysą Górę.

W miejscu gdzie szlak ten osiąga grzbiet pasma, można zboczyć na polną dróżkę w lewo, aby po kilkunastu minutach dojść do widocznego z dala krzyża.
Najbliższe dojście do krzyża jest od Kątów - zielonym szlakiem. Podejście kamienistą drogą ok. 2 km, ale dość strome i przez to uciążliwe. Zabiera ok. 40 min.



(opr. w op. o tekst p.S. Kłosa)
(zdjęcie-p.S.Kłos)
Jaskinie, skarby i śpiący rycerze
Dolina Kościeliska - 3

Za Wąwozem Kraków w prawo czarne i czerwone znaki prowadzą stromo w górę do turystycznie udostępnionych jaskiń w masywie Raptawickiej Turni – Mylnej, Raptawickiej i Obłazkowej. Mylna to jedna z dłuższych jaskiń w tej okolicy (1300 m korytarzy, dla turystów udostępniono 300). Pierwsza z sal ma malownicze otwory nad Doliną, przez które pięknie widać okoliczne góry. Otwory te nazwano „Oknami Pawlikowskiego”, na cześć Jana Gwalberta Pawlikowskiego, który pierwszy jaskinię tę opisał i skłonił Towarzystwo Tatrzańskie do udostępnienia jej dla turystów. Labirynt korytarzy jest dość skomplikowany, do zwiedzania potrzebna jest latarka, no i trzeba uważać na znaki, bo nazwa „Mylna” została nadana nie przypadkiem. O niebezpieczeństwie zabłądzenia w niej pisała Zofia Urbanowska z swej powieści „Róża bez kolców” w 1903 r., a życie dodało do tego opisu dramatyczną weryfikację: w 1945 r. zmarł tutaj z głodu ksiądz Józef Szykowski, którego zwłoki znaleziono dopiero dwa lata później.

Za mostkiem po lewej stronie – Skała Pisana, która podobno – co jest dość wątpliwe - dała nazwę całej Hali. Na miękkiej wapiennej skale setki turystów „uwieczniały” swe nazwiska, wypisując je rylcem lub nożem. Pod skałą otwór Wodnej Jaskini Pisanej, w której według legendy opowiadanej przez Jana Krzeptowskiego-Sabałę mieli przebywać śpiący rycerze Bolesława Śmiałego. Tutaj też przez wiele wieków poszukiwano zaklętych skarbów, a nawet prowadzono roboty górnicze. Jednym z pierwszych badaczy jaskini był poeta i pionier Tatr Seweryn Goszczyński. Nad wejściem do jaskini widnieje wizerunek głowy śpiącego rycerza (dziś już słabo widoczny), wyrzeźbiony w 1896 r. przez Juliusza Bełtowskiego, a poniżej – anonimowy rysunek, przedstawiający poszukiwacza skarbów.

Malowniczym wąwozem wędrujemy w górę, by po kilkunastu minutach wyjść na polanę, stanowiącą część Hali Smytniej, której nazwa wywodzi się prawdopodobnie od zniekształconego niemieckiego określenia kuźni (Schmied – kowal). Na skraju polany, po prawej stronie drogi (nieco w głębi) – Krzyż Pola, wykonany z żelaza tatrzańskiego, z napisem I nic nad Boga, osadzony w kamieniu młyńskim. Postawiono go tu z inicjatywy poety – geografa Wincentego Pola w 1852 r., na pamiątkę legendy o królewskim młynarzu kruszcowym, który tu właśnie gromadził wydobyte w górach złoto i miał być zabity przez zbójników. Na jego mogile, znajdującej się po przeciwnej, lewej stronie drogi, prowadzący w góry owce juhasi kładli suche gałęzie, które zapalali schodząc z jesiennym redykiem. Kamień młyński lezak pochodzi prawdopodobnie z istniejącego w XVI wieku na Hali Pysznej młyna rudy z kopalni „Na Kunsztach” (górny, biegac, wywieziono do Kościeliska). Obecny krzyż jest trzecim z kolei, ustawionym w 1883 r. przez Towarzystwo Tatrzańskie. W tym miejscu jest od 1947 r., bowiem poprzednie stanowisko zostało zniszczone przez lawinę.

Na prawo interesujące widoki na Dolinę Smytnią, wciętą głęboko w masyw Kominiarskiego Wierchu, na lewo – rozległa Polana Smytnia. Do tego miejsca sięgał lodowiec, który ukształtował charakterystyczny wachlarzowy kształt górnego piętra Doliny Kościeliskiej, tworząc zawieszone nad jej dnem doliny boczne.

Droga prowadzi przez mostek nad Potokiem Kościeliskim, który tutaj właśnie powstaje z połączenia Potoku Pyszniańskiego i Tomanowego. Podchodzimy ostro pod górę. W lewo za mostkiem na Potoku Tomanowym zielone znaki prowadzą w lewo do Doliny Tomanowej i dalej, na Ciemniak, a czarne do Smreczyńskiego Stawu. My idziemy dalej prosto bez znaków i po kilkudziesięciu metrach dochodzimy na skraj Małej Polanki Ornaczańskiej, wchodzącej w skład Hali Ornak (tu – 1108 m n.p.m.). Na prawo jedno z najpopularniejszych schronisk tatrzańskich, wybudowane w 1949 roku według projektu Anny Górskiej.

Przed nami panorama szczytów Tatr Zachodnich, z najwyższym spośród nich – Bystrą (2248 m n.p.m.). Z prawej strony masyw góry Ornak, gdzie znajdowały się największe w tej okolicy kopalnie srebra i miedzi, eksploatowane zarówno od strony wschodniej, czyli od Doliny Kościeliskiej, jak i zachodniej, od Doliny Starorobociańskiej. W górnej części Doliny Pyszniańskiej znajdowały się także składy rudy i urządzenia do jej obróbki – młyn i kuźnia. Pozostałości tych obiektów znajdują się jednak na terenie ścisłego rezerwatu i nie są turystycznie udostępnione.

Dalszą wycieczkę szlakiem przemysłu tatrzańskiego może stanowić droga przez Wielką Polanę Ornaczańską i Iwaniacką Przełęcz do Doliny Chochołowskiej (szlak żółty), lub przez grzbiet Ornaku i Siwą Przełęcz do Doliny Starej Roboty (szlak żółty, zielony, potem czarny).

Maciej Pinkwart

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom