kredyt dom
wojtekstoltny


Wybieram życie. Nie mogę się już doczekać. Będę jak inni. Praca, rodzina, zajebisty TV, pralka, samochód, kompakt, otwieracz do puszek, dobre zdrowie i żarcie, ubezpieczenie, kredyt, dom, sportowy ubiór, garnitury, teleturnieje, niejadalne żarcie, dzieci, spacery, etat, golf, czysty wóz, szafa swetrów. Święta z rodziną, emerytura, zwolnienie podatkowe, pogodna starość i życie... aż do śmierci.

Wybieram życie. Nie mogę się już doczekać. Będę jak inni. Praca, rodzina, zajebisty TV, pralka, samochód, kompakt, otwieracz do puszek, dobre zdrowie i żarcie, ubezpieczenie, kredyt, dom, sportowy ubiór, garnitury, teleturnieje, niejadalne żarcie, dzieci, spacery, etat, golf, czysty wóz, szafa swetrów. Święta z rodziną, emerytura, zwolnienie podatkowe, pogodna starość i życie... aż do śmierci.
Cóż, brutalnie mówiąc,kredyt to jego problem i do niczego cię to nie zobowiązuje. To że on go zaciągnął dla zbudowania waszego domu powinno go zmobilizować do dbania o relacje między wami, a on po prostu wbił w nie gwóźdź. Równie dobrze on może cię notorycznie zdradzać ,ale nie odejdziesz bo ci wmówi że spłaca kredyt na wasz dom.

Alkocholu mu zabroń - szkodzi zdrowiu. Jak bedzie miał jakieś 'ale' to definitywnie mówisz mu dowidzenia. Kiepskie usprawiedliwienie - po co pił? bo klimat imprezy wymaga żeby sobie popić? i był tak pijany przez 2 tygodnie? Prędzej to mi wygląda na "zarabiam na dom, na ślub, na nas ,należy mi się coś od życia", a że świeże mięso się nadarzyło to wykorzystał.
A może on nie jest taki kochany jak ci się wydaje?

Jak sama nie wiesz co czujesz to wyprowadzka do niego jest kiepskim pomysłem ,musisz mieć czas na pomyślenie ,czas tylko dla siebie, bez niego. Załatwił stanowisko, ale to nie znaczy że musisz jechać do niego. Masz prawo być sama, a wręcz powinnaś to odchorować. Rozumiem, pieniadze, jednak nie one są najważniejsze. Najpierw zadecyduj co dalej robić ze swoim związkiem.

no ale... zawsze odkad buduja ten dom mówili że ja bede mieszka tam a mój brat zostanie tutaj...
kiedyś myśleliśmy żeby wynając mieszkanie...ale to też troche bezcelowe jest...


Trochę to brzmi, jakby za Ciebie podjeli decyzję... sorki, ale takie moje zdanie.
Jakby chcieli pomóc to np mogli zbudować mniejszy dom, a Wam dołozyć do odzielnego miszkania

Jeśli Ty zgodziłaś się na taki układ, to teraz musisz z rodzicami się dogadać...

Ale wracając do tematu ślubu: rozumiem, że chcesz cywilny chociaż, więc wytłumacz rodzicom, że cywilny weźmiecie dla siebie, sami zapłacicie za obiad dla rodziców i świadków (tyle chyba każdy da radę uzbierać), a z kościelnym poczekacie...
wytłumacz, że cywilny jest ważny dla was, i np przekonaj mamę argumentami z półki prawnej: że tak jest o kredyt łatwiej, i że jako małżeństwo będzie wam łatwiej w kwestii formalnej, nawet w kwestii urządzenia domu...
No bo sorki, ale jeśli Twój przyszły mąż ma zamieszkać z Tobą w domu Twoich rodziców, to chyba też ma prawo do swojego zdania co i jak ma wyglądać...

A co w ogóle Twój ukochany na to wszystko?
Czekaj, teraz się opisuje taki zespół chronicznego przemęczenia...
Są teorie że spowodowany jest brakiem aktywności fizycznej.
hm, a po tych ćwiczeniach czuje się lepiej?

Czuje się lepiej chwilowo, przez co ćwiczenia go wykańczają i szybciej gładzie się spać.
Rano jak wstaje jest to samo, nadal zmęczony.

Mimo wszystko wydaje mi się że to nastawienie na wojsko to ślepa uliczka.
Coś sobie zafiksował, choć tyle że potrafi wybrać sobie cel...

on się go uczepił, bo wie że to jest dobrze płatna praca, a nie chce zarabiać 1000 zł jego ambicje sa wyższe.


Wydaje mi się że rozsądnie byloby go zmusić do działania, odpiąć od "cycka". Żeby musiał przetrwać. Wziąć tę robotę za 1000 pln. Niech choroba popracuje jako magazynier chociaż.

Zmuszałam go, ale nie osiągnęłam nic. Tylko było mówione jutro, pojutrze itp. A teraz przecież wiesz że u mnie pracy nie ma.

A teraz to nawet sexu nie chce, bo gdyby wpadki co on pocznie, jedynie aborcja. bo nie utrzyma dziecka. Za kilka lat dopiero jak będzie miał prace i dom wtedy można pomyśleć.
Dla mnie to dziecinne podejście. do tej pory o tym nie myslał, dopóki nie przetestowałam go.


Ale bez wsparcia matki tego nie zrobisz. To ona musi mu odciąć źródło utrzymania, jak jest tak za nim, to musisz jej uświadomić że robi mu krzywdę.

Matka - hmmm z nią ciężko pokrzyczy powyzywa i na tym jej rola kończy się. On ją ładnie podejdzie komplementy sprawi a ona juz zamyka się i cicho siedzi.


Koniec z kasą, koniec z obiadkami. Jak nie ma go jak "wyeksmitować" to lodówka na kłódkę, wstawić mu małą lodówkę do pokoju, jak będzie chciał coś zjeść to musi na to zarobić. I tak ma dach nad głową za friko, to wiecej niż wielu ma.

Co ty ona mu obiadku pod nosek stawia, nie zagłodziłaby się nie dawać mu jedzonka. Przecież umarł by z glodu. Ta opcja nie przejdzie. Nawet ta z lodówką. Przeciez ona mu robi śniadanka i kolacje.


Bo ona nie chce żeby się wyprowadził dla jego dobra, tylko po to żeby go nie mieć na głowie. Żeby inna (Ty) się musiała nim zajmować.
Obawiam się, że każde Twoje działanie "kierujące" to będzie dalszy ciąg matkowania.

Dokładnie, tez zaczęłam sie nad tym zastanawiać i faktycznie masz dużo racji. Ona chce abym ja wzięła jej ciężar jego wychowania.
I będzie zrób to zrób tamto podaj śniadanko itp.
Ale ze mną tak nie będzie. Ja mu nia dam śniadanka, obiadku też nie, niczego.
On tego świadomy jest bo mu to mówię, służącą nie będę. w mieszkaniu może yc brudno bo nie bede sprzątać, dopoki nie weźmie się za siebie. Ale to odległe, bo nawet nie stara się zapracować na mieszkanie, nawet aby coś wynająć. Ja sama nie podołam.

Obawiam się,, że jak ja wyjade to on za mną. Wynajmie sie mieszkanie u kogoś, ja znajdę robotę on nie. I co może ja będe za niego płacić za mieszkanie. Nie ma mowy. Jak tak by było wysyłam go do mamusi na zawsze.

Do tego moja koleżanka ze studiów. Poznała rok temu faceta. W grudniu jej sie oświadczył, za rok planują ślub. Za pytałam się jej czy mają gdzie mieszkać. Ona powiedziała weźmiemy kredyt na mieszkanie. Niedługo ide do roboty on pracuje. jakoś damy rade.
Zazdroszczę jej, że mój facet taki nie jest. Człowiek na starość dopiero przejrzy na oczy ;/
Jestem z facetem 4 lata.
Obydwoje zapoznaliśmy się na studiach, razem studiowaliśmy. Problem zaczął się od kilku miesięcy. Ja zaczęłam robić magisterkę a mój facet zakończył juz edukacje. Powód jemu się nie chciało, a gadal że nie ma kasy, a matka mu dawała.
Ale to mało ważne. Poszedł na staż, który trwal 6 miechów. Okropnie się czuł, nie lubił tam chodzić, nie lubił ludzi. gdy odbył ten staż, chciał zrobić przerwę od pracy (miał zrobić ja na miesiąc), a ta przerwa trwa do dziś. Ciągle z nim rozmawiam, każe mu sie uczyć, szukac pracy to mi mówi dobra jutro i tak z dnia na dzień.
Dzis mu powiedziałam, że jak widzi nasza przyszłość. On dobra przejdę się oszukać pracy niedługo. Nie wiem jak do niego dotrzeć . Powiedziałam mu, że jak tak dalej będzie to go zostawię, bo po co mi facet, który nei pracuje, do tego nawet nie będzie gdzie zamieszkać i nawet jakby się wzięło mieszkanie na kredyt to kto by spłacił.
Jak zapytałam się go jaka praca go interesuje to powiedział, że żadna, wolałby nic nie robić.
Wyjechać za praca nie chce, woli w domu siedzieć. Ja w marcu kończę, studia a juz pytam się o pracę, bo chcę zacząć pracować. Wiem, że będzie trudno coś znaleźć, nawet bede skłonna zostawic dom rodzinny. A on nic
miał ktoś podobny problem, co mam zrobić z tym przypadkiem.
On siedzi w domu gra w gry i ogląda filmy, mamy po 24 lata.

Mowi: kocham cie, zawsze chce z toba byc, nie musze miec na to papieru, chce miec z toba dziecko, kredyt na dom, ale po jaki kij nam ten slub?

Ale wymagająca jesteś ; >
2 lata to trochę za krótko żeby decydować się na ślub, choć dla każdej pary to indywidualny okres. Jedni znajdują się po 6 miesiącach wspólnego mieszkania, inni dalej nie mogą ze sobą rozmawiać po 6 latach. A ile jesteście razem.
A może on się boi że po ślubie się zmienisz? przestaniesz dbać o siebe, skończy się seks, nie będzie tylu fajnych rzeczy bo uznasz że on już należy do ciebie i nic tego nie zmieni?
Jakieś złe skojarzenia co do ślubu się w nim zakorzeniły i nie chcą wyjść, dlatego nie ma ochoty na ślub?
No i gorsza perspektywa - chce mieć otwartą furtkę żeby w razie czego dać nogę.
Nie powinnaś poruszać tak szybko tematu ślubu, te oświadczyny powinny wypłynąć tak same z siebie, zamiast byc zaplanowane, tak samo jak z tym slubem. Może on chciał tego ślubu ze względu na ciebie, ale sam nie był pewny czy to mu tak potrzebne do szczęścia. W tej sytuacji lepiej wszystko odwołać i poczekać, aż on sam będzie chciał tego ślubu.
No to pisze. Ilez to ja sie naczytalam waszych postow zeby wkoncu opisac co sie dzieje u mnie.
Ogromnie sie tu streszcze. Kochamy sie. Bardzo, tak sobie mowimy codziennie, tak to K. gotuje mi obiadki, wynosi smieci i odkurza. Mieszkamy razem juz dobrze ponad dwa latka. Nie jestesmy tej samej narodowoci, wiec poczatki latwe nie byly. No ale, tu sie dotarlo tam sie przetarlo i oki. W zeszlym roku ogladalismy kasete z wesela naszego kolegi. Od slowa do slowa i tez wymyslilismy ze czas na sluby. To dla mnie baaardzo wazne. No i dla niego wydawalo mi sie tez. Sale zamowilismy, bo wiadomo czeka sie miesiacami tera, ba! latami! Orkiestre zorganizowali rodzice, wiesc sie rozeszla tu i tam, no i wszyscy czekaja na zabawe i przysieganie dozgonnej milosci wiernosci i ze nigdy nie opuszcze. Moj K. chcial mi sie oswiadczyc ze dwa razy, hmm..za pierwszym to ja sie rozchorowalam i poprzez powrot do domu, niespodzianka nie wyszla, a potem jak juz mialo byc: WYJDZIESZ ZA MNIE, no to on z temperatura i po raz kolejny sie odwleklo. No i sie tak odwlekalo,odwlekalo, caly czas bylam pewna ze bedzie oki. Sala, orkiestra, powiedzenie wszystkim, to do czegos zobowiazuje. Niestety moj K. ... sie rozmyslil. Mowi: kocham cie, zawsze chce z toba byc, nie musze miec na to papieru, chce miec z toba dziecko, kredyt na dom, ale po jaki kij nam ten slub? No to super, slub zaplanowany za pol roku, z tym ze nikt jeszcze nie wiem ze z planow nici. Naklaniam delikatnie prosze, ze wiele rzeczy juz zalatwione itd, ale nic. Jak kamieniem o sciane. Na swieta jedziemy do domu, a przy wigilii powiem: kochani slubu nie bedzie. Sama juz nie wiem, co z tymi facetami?
Cześć nazywam się Kalina i jestem po raz pierwszy na forum o takiej tematyce. Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że kiedykolwiek skorzystam z takiego forum....A może nie powinno mnie ty być - nie wiem. Dlatego mojm tematem jest pytanie - CO ROBIĆ??
A oto moja historia :
Z moim mężem spotykałam się od 5 lat kiedy postanowiliśmy wziąć ślub cywilny ( z braku pieniędzy ), oczywiście z wielkiej, przeogromnej miłośći. Po 2 latach, czyli w zeszłym roku, wzieliśmy ślub kościelny. Mąż wyjeżdzał do pracy za granicę a ja pracowałam i mieszkałam z moim rodzicami. Nasze rozstania nie były długie - trzy tygodnie w Danii a tydzień w domu. Taki układ nawet nam pasował - wcześniej rozstawaliśmy sie z powodu jego pracy na 2 miesiące. Było ok - i pieniądze i wielka miłość. Postanowiliśmy wybudować dom - działkę kupiliśmy już jakiś czas temu problemem były finanse. W czerwcu dostaliśmy kredyt w banku i zaczęła się budowa naszego wspanioałego i wymarzonego domku. Ale żeby nie było za kolorowo Tomek stracił prace w Danii i wrócił na stałe do domu. Jako zakochana żona oczywiście się cieszyłam. Tylko, że to szczęście nie trwało za długo.....Mąż wpadł w depresję - a bo musi szukać nowej pracy tylko już w kraju, a wiadomo jak u nas jest, a to że trzeba zacząć spłacać kredyt (choć nie powodziło nam się źle - ja w tym czasie dobrze zarabiałam). Żeby nie czuł się osaczony pozwoliłam mu na samotne wypady do jego rodziny, do jego znajomych, do kuzyna i jego żony których tak nie lubię. Dałam mu wolności, bo myślałam, że tego właśnie potrzebuje żeby się otrząsnąć z letargu. Teraz wiem, że to był błąd. Zaczeliśmy się od siebie oddalać - widziałam to lecz nie wiem dlaczego wcześniej nie zareagowałam. Juz nie było trzymania się za ręcę, pocałunków, seksu, często kładł się spać kiedy ja już dawno spałam....Jednak mój mąż nie chciał ze mną rozmawiać twierdził, że nic się nie dzieje. Postanowiłam jednak, że dowiem się prawdy, bo chcę ratować nasz związek. Ponad miesiąc temu zmusiłam go do rozmowy - a nie było to łatwe. Przez 4 godziny nie chciał powiedzieć o co chodzi, dlaczego zachowuje się tak ochle. Byłam pewna, że chodzi o inną kobietę....Moj mąż powiedział mi, że nie może być tak jak kiedyś, bo nie wie czy chce być ze mną do końca życia, owszem kocha mnie mocno nie miał, nie ma i nie chce mieć innej kobiety. Na pytanie o seks - o to dlaczego go unika- powiedział, że nie pociągam go fizycznie. Nie odczuwa potrzeby sypiania ze mną Nie wiem, czy kogoś spotkał, czy kogoś ma. W telefonie zawsze wykasowane smsy ( od zawsze tak robił ), nie korzysta z komputera, więc nie mam jak sprawdzić. I nie wiem jak żyć z taką świadomościa.....Straszne, bo moja samoocena drastycznie spadła i czuję się jak potwór, którego już nikt nigdy nie zechce.Nie wiem jak rozwiązać mój problem, bo każdą chęć zainicjowania zbliżenia moj mąż zbywa i odtrąca.....

W zeszły weekend rozmawialiśmy chyba już 100 raz z rzędu na temat przyszłości, podjęcia decyzji w którą drogę iść. On nie chce słyszeć o rozwodzie, nie chce się wyprowadzić a tu trwa budowa domu i trzeba coś zadecydować.
Więc żyjemy jak przyjaciele razem a jednak osobno - śpimy w jednym łożku obok siebie.
I nie wiem , co robić - podejrzewam, że prędzej czy później któreś z nas w końcu zacznie sobie kogoś szukać.
Proszę o rady - może ktoś też był kiedyś w takiej sytuacji ??
ciężka sprawa

mozecie wziąść slub i wynająć mieszkanie
cięzko powiedzieć jak rozwinie się sytuacja kredytowa po trwającym podobno kryzysie

(ja go nie odczuwam - nawet mając kredyt hipoteczny) ale to kwestia wiedzy kiedy przewalutować na zł i odwrotnie ale od tego ma sie tatę bankowca

mieszkania jeżeli spadna to góra 10% nie mowie o tych co ich obecni właściciela wylewke w podłodze i drewniane okna a w łazience lamperia powyceniali jak mieszkania juz wyremontowane.
Ludzie juz nie kupuja dziur w ziemi - chodzi mi o nowe budownictwo, tylko chca zobaczyc na własne oczy a nie symulacje komputerową
wielu liczy na spadki w cenach mieszkan - zapoznałam się ostatnio z ofertami domów na florydzie - owszem w cenie mieszkania w Polsce kupionego w Wawie kupi się tam "dom" ze sklejki z 1930 roku oby bez korników (kupując taki dom nie zagladałabym w konstrukcje nośną - załamka)

w mieście u moich rodziców czy tam gdzie ja mieszkam teraz mieszkania idą w góre - jest tylko rynek wtórny

można się budować, maciupka działeczka gdzies na obrzerzach od 60 tyś zł
jako młode małżenstwo z nie dłuższym stażem małżeńskim (niż 5 lat?) możecie starac sie o kredyt hipoteczny na preferencyjnych warunkach - trochę spłaci państwo
Przychodzi 8-letni synek do tatusia i mówi, że chce rowerek.
> Tatuś na to:
> - Nie mogę Ci kupić rowerka, bo zaciągneliśmy duży kredyt na dom, a na
> dodatek mama w zeszłym tygodniu straciła pracę.
> Następnego dnia tatuś wstaje i widzi, że synek się spakował i chce się
> wyprowadzać, więc go pyta dlaczego?
> Synek na to:
> - Wczoraj wieczorem przechodziłem obok waszej sypialni i słyszałem,
jak
> mama
> powiedziała, że już odlatuje, a ty za chwilę powiedziałeś, że też
zaraz
> dojdziesz. Musiałbym być zdrowo pierdolnięty, żeby zostać tu sam, z
takim
> wielkim kredytem i bez rowerka
Ja na dzień dzisiejszy przechodze to samo jak nie gorzej.właśnie się rozpadł mój związek z mężem.Byliśmy razem przez 7lat w marcu byłaby nasza 5 rocznica ślubu.Przechodziliśmy wiele trudnych chwil w naszym życiu.Wzieliśmy kredyt na dom,zamieszkała z nami jego babka co prawda dała nam pieniądze na jego remont i tu się zaczął nasz horror.Wydawało się jej że za to że dała nam te pieniądze to może całkowicie ingerowac w naszym życiu na poczatku to znosiłam i zaciskałam zeby bo to osoba starsza,a ona obrastała w piórka.We własnym domu nie czulam się dobrze byłam do sprzątania,gotowania,prania po prostu do wszystkiego i nie miałam czasu dla siebia.A babka i tak zaczeła robic nieporozumienia między mną i moim mężem.Potrafila nawet stac pod drzwiami do lazienki jak się kapaliśmy razem.Wydzwaniała do rodzinki że sie znęcam nad nią a to ja w domu robilam wszystko i jeszcze pracowalam.ona siedziała przed telewizorem całymi dniami.Mąż nie robil z tym nic jak mówiłm że już dlużej tak nie moge.Kiedyś wychodząc do pracy zostawilam mu list że coś musimy z tym zrobic bo ona jeszcze długo pożyje a ja już nie mam sil.Wspomne jeszcze że teraz mnie czeka operacja na ręke bo przeciążyłam.Dalej nic z tym nie zrobił.Przeczytał i wywalił do kosza.Babka tą kartkę z niego wyciągnęła i nasłała rodzinę która powiedziala że założy mi sprawę o znęcanie się nad starszą osobą.Mąz oznajmił mi że mam się wyprowadzic.Nie odzywa się do mnie i mnie wini za wszystko a ja dla niego ze swojej rodziny zrezygnowałam i przyjechalam do niego.Nie mam gdzie sie teraz podziac rodzinę mam 750km od siebie.przechodzę koszmar nie chce mi się życ byl dla mnie i nadal jest wszystkim co mam.Ale ja dla niego się nie licze.
Myślę , że kredyt w wielu przypadkach może ułatwić ludziom życie. Po co wydawać pieniądze na wynajem, jak można przeznaczyć je na ratę kredytu i być na swoim.
Mój narzeczony mieszka w ogromnym domu, gdzie na parterze mieszkają rodzice, na piętrze dziadek (którego co roku nie ma w kraju co najmniej przez 6 m-cy) i poddasze. Na chwile obecną będziemy mieszkali na piętrze z dziadkiem. Dostaliśmy dwa pokoje i salon tylko dla siebie (w sumie 70m2), do tego oczywiście kuchnia i łazienka. Dziadek zdeklarował się, że ten dom przekazuje nam. Jesteśmy w o tyle dogodnej sytuacji, że rodzice K. są spoko. W nic się nie wtrącają, tak jakby ich nie było. Płaca rachunki, a dziadek większość czasu spędza w Kanadzie. Tak, że możemy zacząć spokojnie swoje życie.
Prawie rok jak się potwierdziły moje przypuszczenia.zostalismy jednak razem bo dziecko, dom, kredyt, wstyd, strach, chociaż on mówi że mnie kocha i nie wyobraża sobie zycia beze mnie, no ale zdradził. nie ma dnia zebym o tym nie myślała, sa dni że nie sprawdzam i nie wypominam, jest ich coraz więcej, są kłotnie no ale to ja je prowokuje bo przypominam a on chce zapomnieć i ja tez mam, twierdzi że nic nie było nie ma do czego wracać, ale ja wiem swoje jak długo rozijała sie ta przyjaźń a pożniej romansik, i te mydlane oczka na jej widok, łatwo przechodzi mu przez usta to weźmy rozwód skoro mi nie ufasz, a potem znowu sa lepsze dni i planuje naszą wspólna przyszłość, bo innej sobie beze mnie nie wyobraża i chyba tak zawsze było, i to jest na plus.on każe zapomnieć no lae jak, wcale nie jest tak niebiańsko jak bym chciała, lepiej czasem miewam złe dni no ale nei jest super, chciałabym żeby to od niego wypływała ta inicjatywa żebym nie musiała mu mówić jak ma być chociaz mówi ze sie stara, boje się że może on nie jest szczery i nadal o niej mysli, moze i się nie spotyka ale sie boje że mógłby znowu mnie okłamywać, nie potrafie zaufać. jest po prostu ni jak,



chciałabym bardzo zemscić się na niej wiem że to nie jest jej tylko wina, ale znała mnie i naszego synka mogła tego nie robić, tylko jak je dokopać żebym nie poszła za to siedzieć )
Prawie rok jak się potwierdziły moje przypuszczenia.zostalismy jednak razem bo dziecko, dom, kredyt, wstyd, strach, chociaż on mówi że mnie kocha i nie wyobraża sobie zycia beze mnie, no ale zdradził. nie ma dnia zebym o tym nie myślała, sa dni że nie sprawdzam i nie wypominam, jest ich coraz więcej, są kłotnie no ale to ja je prowokuje bo przypominam a on chce zapomnieć i ja tez mam, twierdzi że nic nie było nie ma do czego wracać, ale ja wiem swoje jak długo rozijała sie ta przyjaźń a pożniej romansik, i te mydlane oczka na jej widok, łatwo przechodzi mu przez usta to weźmy rozwód skoro mi nie ufasz, a potem znowu sa lepsze dni i planuje naszą wspólna przyszłość, bo innej sobie beze mnie nie wyobraża i chyba tak zawsze było, i to jest na plus.on każe zapomnieć no lae jak, wcale nie jest tak niebiańsko jak bym chciała, lepiej czasem miewam złe dni no ale nei jest super, chciałabym żeby to od niego wypływała ta inicjatywa żebym nie musiała mu mówić jak ma być chociaz mówi ze sie stara, boje się że może on nie jest szczery i nadal o niej mysli, moze i się nie spotyka ale sie boje że mógłby znowu mnie okłamywać, nie potrafie zaufać. jest po prostu ni jak,



chciałabym bardzo zemscić się na niej wiem że to nie jest jej tylko wina, ale znała mnie i naszego synka mogła tego nie robić, tylko jak je dokopać żebym nie poszła za to siedzieć )
uuulalaaa

mało merytorycznie ale nie mogłem się powstrzymać

pozdr

i kilka chwil później:

a tak naprawdę to myślę że mają tam niezły bałagan, że obniżyli znowu stopy,
statystyczny amerykanin jest zadłużony po uszy: szkołę ukończył na kredyt, auto kupił na kredyt, dom kupił na kredyt, umeblował go na kredyt, stereo kupił na kredyt, plazme kupił na kredyt, ślub też pewnie wziął na kredyt, dzieci do do szkół posłał na kredyt i .... koło się zamyka, wąż zaczął się zjadać od ogona, a gdzie wziął ten kredyt ? a wziął go w jakimś amerykańskim banku, i co ? i nimby ma go nagle przestać spłacać, o co to to nie, będzie płacił ale mniejsze raty albo go zlicytują (ale skoro wszyscy mają dostać jakieś bony na węgiel na 300 czy 600 dolców) to znaczy że nie ma co ich licytować, za dużo ich jest - cała ameryka, ale jaja. Koniec końców to rok wyborczy w usa.
Ciekaw jestem co będzie dalej.

Pozdrawiam
teorie spiskowe teoriami spiskowymi a zycie zyciem

ja osobiscie podchodze do tego wszystkeigo na spokojnie, narazie cieszy mnie fakt tanszych paliw a z drugiej strony zadziwia bo cos tu jest nie tak

podsumowujac ... na discovery jest taki cykl programow o przerobce domow i sprzedazy dalszej ... w skrocie znajduje sie zapaleniec kupuje dom w nieciekawym stanie dajmy na to za 500 000 $ wynajmuje ekipe do remontu oni mu robia remont w 10 tygodni za 120 000 $ ( w tym robocizna i wszelkie materialy, wyposazenie itd ) .... inwestor na koniec zaprasza pania posrednik z biura obrotu nieruchomosciami ktora z usmiechem na ustach wycenia dom na 820 000 $ bo przecierz taki ladny i wpieknej okolicy i takich domow w okolicy nie ma .... inwestor usmiechniety od ucha do ucha bo na czysto za 10 tyg "pracy" ( czyli chodzenia po sklepach i pilnowania robotnikow .... ) zarobil 200 000$ ... kupiec sie znajduje , kupuje usmiechniety od ucha do ucha bo przecierz taki piekny dom i tak jak pani posrednik mowila ... w okazyjnej cenie ... i tylko ten kredyt na 30 lat troche mu przeszkadza ...


i gdzies tam byl na youtubie taki fajny filmik o tym jak w cudowny sposob ( bez obrazy ) ) fundusz kredytow hipoteczny biednego murzyna na gieldzie zamienia sie w wysoko ewaluowany fundusz headingowy pro line ... ble ble ble cos w tym stylu taki belkot ale dobrze brzmi i inwestorom sie wydaje fantastyczny ... a ana dole stoi wciaz biedny czlowiek ktoremu wcisnieto, wtloczono MYSL ze go stac .. jak go nie stac ...
To ladnie, czyli pan minister tez byl przecietnym, zadluzonym, zyjacym na kredyt polskim imigrantem.

W USA kazdy na sile chcial przynalezec do klasy sredniej, nawet Ci ktorych zarobki sie nie kwalifikowaly. Bo ciezko kwalifikowac sie do tej klasy wykonujac zawod manualny. Wiec kupowalo sie wszystko na kredyt, dom, samochod, ubrania, po to aby przynajmniej sprawiac wrazenie przynalezenia do klasy sredniej (a to szczegolnie dotyczy polskich imigrantow).

Pozniej po 2 latach pracy na kontraktorce mozna wyslac do Polski zdjecie domu i samochodu, i napisac: "dom mom? mom. care (samochod) mom? mom! ciuchy markowe mom? mom! zdjecia na florydzie mom? sycko mom, to jestem gosc" A pozniej gdy splaty staja sie nie znosne, zawsze mozna wrocic do kraju, tak jak zrobil to pan minister. Brawo inteligencja.

Zgadzam się w zupełności.
Wolny rynek w nieruchomościach - chcesz masz 5 domów, nie chcesz - to masz tylko jeden, albo kawalerkę w wieżowcu.


Masz 10% wartości mieszkania: idziesz do banku po kredyt, do spółdzielni, TBS-u, lub prywatnego przedsiębiorcy. Pełna wolność. Masz dzieci, więc idziesz do TBS-u, gdyż tam możesz je wskazać jako przyszłych lokatorów.
Możesz te 10% ulokować i jak ci się uda wpływy z lokaty, pokryją część odsetek za zastawione mieszkanie.
Możesz ulokować te pieniądze i wybudować większy dom, w którym jedno pietro wynajmiesz rodzinie zastępczej na osiedlu integracyjnym, którego uzbrojenie pokryje UE. Bank da ci kredyt, gdyż wpływy masz pewne. Czynsz jest niski, gdyż gmina zwalnia cię z części podatku. Odsetki od kredytu są niewielkie, gdyż tak jest w całej UE i po 20 latach mieszkasz w pięknej dużej willi.
Dzieci mają komfort i jest pełna integracja, gdyz nikt dokładnie nie wie, w którym domu mieszkają rodziny zastępcze. Jako właściciel mieszkasz w innej części domu i jesteś ważnym elementem społecznej kontroli nad ludźmi, którym płacimy za wychowywanie dzieci, które są w tarapatach.
Warto zdobyć władzę by ten projekt wprowadzić w życie.
Jedyny sposób to wywalić z gminy i starostwa nomenklaturę Długoborskiego.
Nic nie da wprowadzenie Rady Legislacyjnej i kary śmierci, czy zmiana akcyzy na paliwo.

*elvira* napisał/a:
tylko raz na kwartał podatek za dom na 3 dzielimy.
ale to chyba grosze wychodzą, nie??ależ wam zazdroszczę braku kolosalnych rachunków....one potrafią wykończyć......nie ma co.......
owszem-wychodzi jakoś po 30 zł...chyli lekko ponad 100 płacimy na rok no i też się z jednej strony cieszę że mieszkamy z rodzicami...jakbyśmy mieli mieszkać gdszieś w bloku to byśmy z jednej wypłaty nie wyżyli...czasami jeszcze teraz jest trudno...ale skończy się spłacać kredyt będzie może lepiej...poza tym może do pracy się załapię na choćby miesiąc to też już będzie na konto szło i nie będziemy ruszać...może jakoś odłożymy w końcu na coś swojego...


bo nawet jak teraz pójdę do tej pracy i nawet na dłużej to kredytu też nie dostaniemy żadnego bo j a będę na umowę zlecenie pracować... ale lepsze to niż nic...


POWOLI ZBLIŻAMY SIE DO 100 STRONKI-CZY MOGĘ ZAŁOŻYĆ KOLEJNĄ CZĘŚĆ PLOSIEM

500 babce za wynajem
wychodzilo prawie 1000 to nas tyle wynosi, ale my wiemy za co płacimy.......w zasadzie to i to nas wkurza........bo jak sie ma dom, to sie nie buli co miesiąc ponad 400 zł samego czynszu........a tu jeszcze rachunki, ok 200 zł, kredyt i tak się zbiera....przedszkole, angielski......ale jakoś trzeba żyć.......
coś na humorek:

Przychodzi 8-letni synek do tatusia i mówi, że chce rowerek.
Tatuś na to:
- Nie mogę Ci kupić rowerka, bo zaciągneliśmy duży kredyt na dom, a na
dodatek mama w zeszłym tygodniu straciła pracę.
Następnego dnia tatuś wstaje i widzi, że synek się spakował i chce się
wyprowadzać, więc go pyta dlaczego?
Synek na to:
- Wczoraj wieczorem przechodziłem obok waszej sypialni i słyszałem, jak
mama
powiedziała, że już odlatuje, a ty za chwilę powiedziałeś, że też zaraz
dojdziesz. Musiałbym być zdrowo pierdolnięty, żeby zostać tu sam, z takim
wielkim kredytem i bez rowerka...
coś na humorek:

Przychodzi 8-letni synek do tatusia i mówi, że chce rowerek.
Tatuś na to:
- Nie mogę Ci kupić rowerka, bo zaciągneliśmy duży kredyt na dom, a na
dodatek mama w zeszłym tygodniu straciła pracę.
Następnego dnia tatuś wstaje i widzi, że synek się spakował i chce się
wyprowadzać, więc go pyta dlaczego?
Synek na to:
- Wczoraj wieczorem przechodziłem obok waszej sypialni i słyszałem, jak
mama
powiedziała, że już odlatuje, a ty za chwilę powiedziałeś, że też zaraz
dojdziesz. Musiałbym być zdrowo pierdolnięty, żeby zostać tu sam, z takim
wielkim kredytem i bez rowerka...
Chcialam zapytac czy mozliwe jest aby bank umorzyl kredyt?
Maz wzial kredyt za moja zgoda(podpisalam jakies oswiadczenie) pozniej odszedl i nie mam z nim zadnego kontaktu.Jestem w trakcie rozwodu. Wiem ze maz nie splaca kredytu.Kredyt nie jest splacany juz jakies pol roku. Moja sytuacja finansowa jest bardzo zla: nie mam jeszcze alimentow i podejrzewam ze jedeyne co wyegzekfuje to alimenty z funduszu (i to pewnie gdzies za pol roku) pracuje na pol etatu i zarabiam 480zl. Posiadam dom ktory dostalam jako darowizna od mamy. Nie stac mnie na splate tego kredytu (ok 15tys) i moje pytania:
1. Czy bede musiala splacac ten kredyt?
2.Czy istnieje mozliwosc aby wnioskowac do banku o umorzenie kredytu?
Witam serdecznie, zdecydowałam się napisać, bo potrzebuję porady prawnej gdyż nie daję sobie już rady.
Moja aktualna sytuacja:
8 lat temu zmarł mój Ojciec, majatek był zapisany na niego więc po jego śmierci sprawa postępowania była prosta. Niechuchomość czyli dom z działką i całym gospodarstwem zostało zasądzone w 50% mamie a drugie 50% podzielone między mamą, mną i bratem. Czyli zostalismy współwłaścicielami.
Trzy lata temu wyszłam za mąż, mąż ma meldunek czasowy w moim domu rodzinnym. Jakis rok temu mój maz popad w hazard, chcąć mu pomóc i naiwnie wierzyłam że wszystko się ułoży, namówił mnie na kredyty gotówkowe. On jest obcokrajowcem, nie wykazuje żadnych dochodów więc kredyty brałam ja on tylko je podpisywał jako współmałżonek. Biorąc pod uwagę kredyty i karty kredytowe zebrało sie jakieś 80 tys złotych. na chwilę obecna robią się mi zaległości w ratach na 6tys, ponieważ zarabiam 1600zł a rat miesięcznych mam prawie 3500zł. Mój maz mi nie pomaga, praktycznie jesteśmy juz tylko małżeństwem na papierku. Boję się bo banki wiecznie przysyłaja wezwania, graoza wypowiedzeniem umowy i komornikiem. Boję się że zabiora nam dom i czy jest to możliwe jeśli żaden kredyt nie jest hipoteczny a współwłaściciele nic nie wiedza na ten temat?? Co moze się stac w mojej sytuacji?? Czy jesli podpiszę z mężem akt notarialny, że te kredyty pomimo tego że sa na mnie on bierze za nie odpowiedzialność i zobowiazuje się do spłacania pomoze mi to?? Proszę pomóżcie mi bo ja zwariuje z tego wszystkiego[/b]
Mama w 2004 roku zapisała bratu nieruchomoś wraz z działką. w akcie notarialnym zastrzegła sobie dożywocie. W międzyczasie brat prowadził firmę i zadłużył nieruchomoś. W księdze wieczystej są wpisani wierzyciele. Kiedy mama dowiedziala się o licznych zadłużeniach poszła do komornika i od kwietnia 2008roku wplaca po 1000zł miesięcznie. Zapłacila też 11000 jednemu z dłużników.Brat nie interesuje się długami, demoluje dom, wyzywa mamę. W domu tym mieszka jeszcze pełnoletnia siostra sama wychowująca syna oraz drugi brat. W ubiegłym tygodniu odwiedził mamę biegły sądowy, żeby dokonac wyceny. Czy można coś zrobi, żeby uniknąc licytacji? Czy mogą mamę wyrzucic i wzamian za dożywocie dac pieniądze? Nie jestesmy w stanie obecnie zalatwic wiekszej sumy. czy mozna dostac kredyt na zadluzona nieruchomosc? Prosze o pomoc
Proszę o radę. Mam dom na wsi . Na jednej księdze wieczystej jest 4 współwłaścicieli ; mamy wspólny wjazd i podwórze + waląca się stodoła po 1/4 każdy. Na ww działce stoją 2 poniemieckie domy. w jednym, większym mieszkają 3 rodziny, w drugim tylko ja z rodziną. 2/4 działki należy do skarbu państwa bo kiedyś 2 sąsiadów zrzekło się ziemi na renty rolne. ja posiadam 1/4 i jeszcze jeden sąsiad 1/4. Teraz sąsiad mający 1/4 próbuje sprzedać swoją część tamtego domu. osoby kupujące chcą wziąć kredyt na zakup. pojawił sie rzeczoznawca i chce dokonać pełnej wyceny tamtego domu z 3 lokalami i chce również wejść do mojego. jeśli to zrobi - to rozumiem że mój samodzielnie stojący dom, będzie brał udział w "wartości" wyceny lokalu sąsiada. Ja nie chcę się na to zgodzić. On proponuje wystąpienie o ustanowienie podziału na 4 lokale. twierdzi że dostanę największą część bo mam największy dom - no właśnie mój własny dom. oni mają mieszkania ok70 -80 m2, ja 140 plus garaż 40m2 i pom.gospodarxcze ok40m2. Nie wiem co robić - generalnie nie pozwolę aby gość włączył mój dom do wyceny drugiego a z drugiej strony myślimy o sprzedaży . Dzięki za każdą radę
witam,
sprawa wydaje mi się dość skomplikowana i dlatego proszę o pomoc:

1. w czasie trwania małżeństwa zakupiono nieruchomość. Środki na zakup pochodziły ze spadku otrzymanego przez jednego małżonków, ale podczas kupna ustalono, że nieruchomość zostanie objęta wspólnotą majątkową 50:50

2. po jakimś czasie był rozwód, bez podziału majątku. Rok po rozwodzie nieruchomość została sprzedana, żona wystawiła pełnomocnictwo bez zastrzeżeń co do zapłaty jej udziału, mąż dom sprzedał i część uzyskanych pieniędzy przeznaczył na spłatę kredytu zaciągniętego na inną nieruchomość, a część wręczył byłej już żonie, ale bez pokwitowania. Żona zgodziła się na takie rozwiązanie, bo generalnie weszła w związek goła i wesoła i miała elementarne poczucie przyzwoitości, by do końca nie oskubać byłego męża

3. Po dwóch latach odezwał się Urząd Skarbowy, żądając uregulowania podatku od sprzedaży. Mąż udowodnił, że spłacając inny kredyt, płacić nie musi, natomiast żonie kazano uregulować jej część - od połowy dochodu. Rzecz w tym, że ona nie dostała połowy pieniędzy ze sprzedaży tego domu, nie domagała się wtedy tych pieniędzy. Dostała natomiast dużo pieniędzy jako uregulowanie innych spraw majątkowych, m.in. za zrzeczenie się prawa do innej nieruchomości. Swego czasu podpisała nawet ugodę, że te pieniądze stanowią ostateczne rozliczenie pomiędzy byłymi małżonkami.

4. Była żona się burzy, grożąc, że skieruje sprawę do sądu o a/ zapłacenie za nią podatku od sprzedaży nieruchomości b/zapłaty jej całej połowy dochodu od sprzedaży, choć wcześniej zrzekła się tego

Pytanie: jakie szanse ma żona, żeby wyegzekwować: a/ zapłatę za nią podatku przez byłego męża
b/pieniądze za sprzedaż nieruchomości

p.s. trzymam kciuki za tego byłego męża, jakby były wątpliwości
Witam!
Mam kilka pytań na ktore nie moge znaleźc odpowiedzi.Wygląda to tak:
Mąż pracował za granicą. Do domu(do Polski) przyjezdzał rzadko.Zaczął pić,bardzo się stoczył i zniknął.Toczy sie sprawa o wymeldowanie.W czerwcu złozylam pozew jednak z powodu jakis tam brakow został odrzucony. Pod koniec listopada ponownie złozyłam pozew(za wzgledu na złą sytuacje materialna zostalam calkowicie zwolniona z kosztow sadowych) Ze wzgledu na nieznane miejsce pobytu męża został wyznaczony kurator. Wiem że mąż w tym czasie był za granicą ponieważ dostałam rachunek ze szpitala za granicą na 1000 Euro.(w szpitalu był w ostatnich dniach listopada a rachunek dostalam w lutym) Teraz w przeciagu dwóch miesiecy był widziany w okolicy.
Moje pytania:
1. Czy powinnam skontaktować sie z kuratorem męża i poinformować go o tym , że mąż był widziany w mieście?
2. Czy przysługuje mi prawo do adwokata z urzędu?
3. Czy będe obciążona rachunkiem za szpital?(moja sytuacja finansowa jest bardzo zła)
4. Czy alimenty przysługują od momentu ich przyzania czy moge sie o nie starać wstecz tzn. od momentu złozenia pozwu?


Chciałam zapytać jeszcze o dwie rzeczy. Nie wiem czy to odpowiedni dzial,ale jesli nie to prosze skierowac mnie do wlasciwego.
Mąż wziol kredyt na ktory ja podpisalam zgode(jeszcze przed zlozeniem pozwu rozwodowego) Splacone zostały tylko trzy raty. Ja nie mam z czego spłacac tego kredytu i nie wiem gdzie jest maz(nie posiadam zadnego majatku jedynie dom ktory dostalam od matki i e w ktorym obecnie mieszkam) Moje pytania:
5. Czy bank moze potraktowc to jako wyludzenie i kto w takim wypadku bedzie za to odpowiadal ja czy maz?
6. Czy za niesplacany kredyt komornik moze zajac dom (sa w nim tak jakby dwa mieszkania- wjednym mieszkam ja z corka a wdrugim mama z dwojka braci i jest jescze trzeci brat ktory jest tam meldowany ale tam nie mieszka)
7. Czy mam jakies inne mozliwosci aby zalagodzic ta sytuacje?

Druga sprawa dotyczy telefonu na abonament.
Mąż wziol go jeszcze w trakcie malzenstwa ale ja o niczym nie wiedzialam nic nie podpisywalam.Krotko po tym zniknal a ja dostalam pierwszy rachunek.Udalam sie wiec z tym do operatora. Tam kazali mi podac jakies kody poniewaz jestem zgloszona jako wspolwlasciciel(oczywiscie nie mam pojecia o zadnych kodach) Pani poinformowala mnie ze musze zaplacic te rachunki (bo jestem wspolwlascicielem)
8. Jak to mozliwe zeby bez mojej zgody bez mojego podpisu mogl mnie ktos podac jako wspolwalsciciela telefonu?
9.Co powinnam zrobic w takiej sytuacji? Jak sie bronić?
10. Czy faktycznie musze zaplacic te rachunki?
Z gory dziekuje za odpowiedź

Skoro mieszka w domu opieki to kto za niego płaci?Przecież nie mieszka na kredyt?Czy to jakiś prywatny ośrodek?Z tego co wiem do Domów Opieki są długie kolejki,na miejsce czeka się nawet parę lat i przyjmowane są tam osoby w najgorszej sytuacji...Ten Pan ma dom i rodzinę...

Dom owszem ma, ale rodzinę stracił...
Szczerze mówiąc to odnośnie tego jaki to jest dom opieki nie mam pojęcia, gdyż nie chce mieć nic wspólnego z tym człowiekiem - po prostu on sam nie daje mi wyboru.
Wiem tyle że kwota jaką będzie trzepa pokryć to około 800 zł/miesiąc.
Ponad to wiem że "szanowny" Pan Dziadek złożył skargę (coś takiego) do MOPSu i najprawdopodobniej sprawa będzie skierowana do sądu.
Skoro mieszka w domu opieki to kto za niego płaci?Przecież nie mieszka na kredyt?Czy to jakiś prywatny ośrodek?Z tego co wiem do Domów Opieki są długie kolejki,na miejsce czeka się nawet parę lat i przyjmowane są tam osoby w najgorszej sytuacji...Ten Pan ma dom i rodzinę...
bedzie troche jak z kiepskiego kryminalu, Kto chce niech czyta, i prosze bez komentarzy w stylu : bylo tak nie robic " itd.. ale do rzeczy:
W 1991r. wzialem kredyt w PKO SA owczesne 20 000 000 pln . Przed denominacja czyli 2000pln.
Nie byloby problemu, bo bylem zatrudniony w duzej firmie z niezla pensja. okolicznosci sprawily, ze w ciagu kilku dni stracilem prawie wszystko. Zmuszony bylem do wyjazdu z rodzinnego miasta. Sila rzeczy kontakt korespondencyjny z bankiem sie urwal, bo nie utrzymywalem kontaktu z miejscem zameldowania (dom rodzicow). W 2000r. zostalem podczas rutynowej kontroli drogowej zatrzymany i osadzony w wiezieniu. Okazalo sie,ze zostal wydany zaocznie wyrok skazujacy mnie na 8 miesiecy wiezienia. Wyszedlam po 6 m-cach (nikomu nie polecam zwolnien warunkowych - kuratorzy zniszcza ci zycie).
Ok.. zaczalem nowe zycie - po raz kolejny, zreszta.
I byl jakis czas spokoj.. 30 .01.2009 na zdres moich rozicow przyszlo pismo domagajace sie splaty kredytu. W przeciwnym razie, groza mi sprzedaza tej wierzytelnosci.
No tak.. smieszno i straszno.. pytanie brzmi,.. czy bank ma do tego prawo?
kredyt z 1991r, wyrok sadu i 6 m-cy osadzenia to malo?
Witam,

bardzo proszę o radę w następującej sprawie:
Niedawno w akcie darowizny nabyłem dom. Teraz przygotowuję się do ślubu. Chciałbym, aby ten dom było wspólną własnością moją i teraz mojej narzeczonej a w przyszłości żony, tak, abyśmy mieli stuprocentowo równe prawa. Wspólnie inwestujemy w ten dom (chcemy też wziąść kredyt na wymiane dachu i adaptacje poddasza), zarówno czas, np. związany z długim remontem, jak i pieniądze (remont, meble) więc chcę aby nasze prawa do mieszkania później też były równe. Nie myślę oczywiście o rozwodzie, ale chcę, aby moja przyszła żona mogła być spokojna.

Jakie są rozwiązania w takiej sytuacji?
Jakie przed ślubem i jakie po ślubie?
Które są najtańsze?
Witam.
Mam pewne pytanie dotyczące kredytu hipotecznego. Kredyt uruchomiony w 2006r w DOM BANKU w walucie CHF kwota 76 tyś cały czas spłacany terminowo. Kredyt ten jest objęty ustawą o kredytach konsumenckich tzn przy podpisywaniu powinienem zostać powiadomionych o wszystkich możliwych kosztach związanych z tym kredytem. W umowie rzeczywiście jest zapis, że ten kredyt jest objęty tą ustawą, są wstępnie obliczone wszelkie możliwe koszty jakie poniosę z tyt. umowy są nawet koszty jakie poniosę w sądzie przy wpisach do KW.
Brak jednak jakichkolwiek informacji o tzw. "spredzie kursowym".
W obecnej chwili chcę spłacić swój kredyt i kurs spłaty liczony jest o 23- 24 grosze więcej niż kurs w NBP przy spłacie 30 tyś CHF zwiększa to kwotę kredytu o około 7 tys zł.

Czy nie powinienem być poinformowany o tym dodatkowym koszcie ?
Czy mogę spłacić kredytu w CHF które kupie np. w kantorze ?
Jak można spłacić taki kredyt unikając tych dodatkowych kosztów?

Jeszcze jedo - w/w ustawa mówi, że za wcześniejszą całkowitą spłatę bank nie może pobrać dodatkowych opłat-prowizji, a czy taki spreed nie stanowi dodatkowego kosztu ?
Witam chciałbym opisac swoj problem.
Moze zaczne od pocżatku niestety musze przedctawic sie w świetle przestępcy jednakze chce to naprawic wiec prosze o poważne odpowiedzi nie negujące i nie krytykujące.


Nie bende opisywał swojej histroii zyciowej,bo zanudze czytaniem.
Zycie doprowadziło,ze ze spokojnego chlopaka uczącego sie w liceum zrobił sie mały kombinator...
Wziełem kiedys kredyt na oswiadczenie przedctawiając nieprawdziwe dane....
Zostałem złapany po 2 latach sprawa wyszła na swiatło dzienne
Wziełem adwokata niezbyt dobrego,ale szczescie ze sprawa zakonczyła sie niedawno wyrokiem w zawieszeniu na rok czasu.

Wyrok jeszcze sie nie uprawomocnił ale tak czy inaczej bende i jestem teraz juz karany...

Drugi powazniejszy problem to sposob na inne pozyczki...
Allegro...
Ja robilem cos podobnego tzw pozyczki sprzedawalem towar do 5 dni max oddawalem pieniądze twierdząc "klamstwa" ze paczka zaginela.... w ten sposob skonczylo sie to tylko oddaniem pieniedzy i przeprosinami.... (czasami negatywnym komentarzem)

Sytuacja moja tego wymagała przez pierwszy miesiac wynajem mieszkania ( bo straciłem dom) jedzenie+koszty utrzymania poprostu...
Zaczełm prace na myjni,ale za skromne 1000zł wiele nie zdzialam.

DLatego musiałem robic takie pozyczki nie duze to były kwoty od 50 zł do 250 max
Jakos to zazębiałem oddawałem,ale pewnego dnia straciłęm prace rozliczenie starczyło tylko na zrealizowanie 2 przelewow. zostało jeszcze pare osob ktorym nie oddałem pieniedzy moje konto bankowe zostało zamknięte bez mojej zgody. (chyba prokuratura)
Wyjechałem do pracy do Norwegii straciłem kontakt z tymi ludzmi.
W chwili obecniej nie moge juz teraz oddac im pieniedzy,bo straciłęm ich wszystkie dane tele adresowe.

Obecnie poszukuje mnie kilka prokuratorów w charakterze poszukiwanej osoby,..
Prosze mi doradzic nie stac mnie juz na adwokata co mam w chwili obecnej zrobic.?
Jestem w stanie oddac tym ludzią pieniądze.
Ale co z prokuraturą? przezież mam juz wyrok w zawieszeniu.
Proszę o pomoc jakie kroki stawiać dalej samemu na własną rękę.
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź
Witam!Moi rodzice po śmierci zostawili testament w którym cały dom zapisali mojemu bratu ale zaznaczyli ze ja mam służebność na piętrze. Teraz mój brat chce wziąść w banku kredyt hipoteczny na remont domu i chce abym się u notariusza zrzekła tej służebności bo jak twierdzi, bez tego żaden bank mu takiego kredytu nie udzieli gdyż ja mam służebność. Czy naprawde tak jest?Co ja mam robić?Z jednej strony chce zeby mój brat dostał ten kredyt ale z drugiej strony boję się, że gdy zrzeknę się służebności to wtedy on będzie rządził i będzie dyktował warunki a może nawet każe mi się wyprowadzić.Proszę o pomoc co mam robić.
Witam!Moi rodzice po śmierci zostawili testament w którym cały dom zapisali mojemu bratu ale zaznaczyli ze ja mam służebność na piętrze. Teraz mój brat chce wziąść w banku kredyt hipoteczny na remont domu i chce abym się u notariusza zrzekła tej służebności bo jak twierdzi, bez tego żaden bank mu takiego kredytu nie udzieli gdyż ja mam służebność. Czy naprawde tak jest?Co ja mam robić?Z jednej strony chce zeby mój brat dostał ten kredyt ale z drugiej strony boję się, że gdy zrzeknę się służebności to wtedy on będzie rządził i będzie dyktował warunki a może nawet każe mi się wyprowadzić.Proszę o pomoc co mam robić.
Witam!Moi rodzice po śmierci zostawili testament w którym cały dom zapisali mojemu bratu ale zaznaczyli ze ja mam służebność na piętrze. Teraz mój brat chce wziąść w banku kredyt hipoteczny na remont domu i chce abym się u notariusza zrzekła tej służebności bo jak twierdzi, bez tego żaden bank mu takiego kredytu nie udzieli gdyż ja mam służebność. Czy naprawde tak jest?Co ja mam robić?Z jednej strony chce zeby mój brat dostał ten kredyt ale z drugiej strony boję się, że gdy zrzeknę się służebności to wtedy on będzie rządził i będzie dyktował warunki a może nawet każe mi się wyprowadzić.Proszę o pomoc co mam robić.
ja przelewalem spora gotowke z Polski (ponad 350 tys. i nikt sie do tego nie czepial), ale potem kupilismy mieszkanie i jeszcze wzielismy kredyt. Przy przelewie radze zaznaczyc, ze sa to oszczednosci z Polski na jakis cel, np. kupno domu czy auta. W miekscowym Urzedzie Podatkowym powiedziano mi, ze przelewy do ok. 150 tys. o ile dobrze pamietam, nie sa opodatkane. Pytanie jak dlugo chcesz trzymac te kase na koncie...
Do Ellen, wiesz moze , czy jesli z dziewczyna kupilsmy dom i placimy odsetki od niego (udzialy w odmu 50%\50%) to czy mnozemy po rowno odpisywac sobie to od podstawy opodatkowania? Logiczne... ale nie zawsze ... zwlaszcza dla Urzedu Pod.

decydują się na taki desperacki krok,desperacki ponieważ suma kredytu jest już na początek powalająca,nieosiągalna,desperacki ponieważ niewiemy co przez te 20 lat sie wydarzy a dom nie jest przez ten czas nasz, tylko banku..

Nie moge spokojnie tego czytac. Co za glupoty ze kredyt be kredyt bron Boze nie.
skad mam wiedziec co sie wydazy za 20 lat ? nikt tego nie wie..a to ze bede trzymac pieniadze w skarpecie tez mi tego nie ujawni. Ja mam kredyt na 25 lat jak za 5 lat strace prace to wtedy bede sie martwic nie teraz. to ze Rasowy Koniu masz swoj piekny domek bez kredytu to sie ciesz tez bym chciala zyc bez tego wielkiego kredytu ale kredyt jest DLA LUDZI. ja gdyby nie kredyt nigdy bym nie dala rady tyle odlozyc a nawet jakbym odlozyla to juz byl by czas umierac.

Kredyt to nie ostatecznosc!
Kredyt to sposob na normalne zycie.

Ale nie mowie o braniu kredyt na wszytsko co mozliwe ale przede wszystkim o kredytach na dom, mieszkanie.
Mozliwosc wziecia przeze mnie kredytu tu w Norwegii jest dla mnie czyms niewyobrazalnie pieknym (przynajmniej narazie)...mam dzieki temu piekny dom z widokiem na morze.... a jak sie za 10,15,20 lat cos zmieni to sie zmieni..takie zycie.

NB!
JAKIE CYFRY TRAFILES W LOTTO RASOWY KONIU ?
czesc ludziska mam pytanko ;chcialabym kupic dom w Norwegii mam legalna prace i umowe na czas nieokreslony ale niestety nie mam pobytu na stale....czy otrzymam kredyt w banku posiadajac swoj wklad 20% czy owa niedogodnosc -brak pobytu stalego bedzie miala wplyw na decyzje banku ,pracuje tu od trzech lat udokumentowanych. Czy jest ktos kto mi odpowie jak to tu jest pozdrawiam

TYlko iluzorycznie można mieć dług i oszczędności jednocześnie,długi zawsze będą mieć pierwszeństwo i tylko dobremu losowi można zawdzięczać że można coś tam :zaoszczędzić: w miedzy czasie,tak naprawde na naszych ;oszczędnościach; trzyma łape bank i weżmie je wszystkie jak zajdzie taka potrzeba.Padło też tu stwierdzenie -Moi tesciowie splacili swoj kredyt na dom juz pare ladnych lat temu i maja oszczednosci. Nie kuouja nic innego na kredyt -brzmi to tak jakby kupno czegokolwiek na kreske było całkowicie normalne i takie zwyczajne.Nie jest tak ,nie było i nigdy nie będzie-mam nadzieje że ludzie inteligentni zdają sobie z tego sprawe pomimo że przed znajomymi uchodzą za szczęśliwych posiadaczy kredytu który ;się opłaca;Kredyt to zwycięstwo lobby bankowego,mieszkaniowego naiwności ludzkiej,tworząc ceny zaporowe na mieszkania,domy i inne zmusza się ludzi do zaciągnięcia pętli na szyje,dzięki temu też skutecznie niszczy sie powstanie silnej i dużej klasy średniej.Z pewnością bankowcy pokładają sie ze śmiechu i gratulują sobie pełnego sukcesu,wiedząc,czytając wypowiedzi samych zapętlonych jak to są z tego powodu szczęśliwi a ukochany wspaniały bank zostawia im jeszcze na chleb,wode i 10 litrów benzyny miesięcznie.Przez długie lata a także i dzisiaj miliony zwykłych ludzi,podatników łoży na wykształcenie tysiecy młodych ludzi,mając nadzieje że ci coś zmienią,dostrzegą i obalą te tanie c hwyty zniewalające społeczeństwo,a tu okazuje się że szczytem aspiracji jest wypełnienie wniosku o kreske na dwa życia.

Powiem tak: czapke z glowy zdejme za ta opinie i inne Rasowego Konia w tej kwestj
i tak przy okazj pytam wszystkich na tym forum co to jest dobrobyt ?
czy to zycie na kredyt.
Prawie w kazdym rzadzie silne logby zy......
Na co nas stac , na splate kredytow, podatki, niedlugo bedzie taka opcja bankowa kredyt na splate podatu, chyba nawet juz jest
dla mnie jedno jest pewne jestesmy ofiarami zy........ gry
TYlko iluzorycznie można mieć dług i oszczędności jednocześnie,długi zawsze będą mieć pierwszeństwo i tylko dobremu losowi można zawdzięczać że można coś tam :zaoszczędzić: w miedzy czasie,tak naprawde na naszych ;oszczędnościach; trzyma łape bank i weżmie je wszystkie jak zajdzie taka potrzeba.Padło też tu stwierdzenie -Moi tesciowie splacili swoj kredyt na dom juz pare ladnych lat temu i maja oszczednosci. Nie kuouja nic innego na kredyt -brzmi to tak jakby kupno czegokolwiek na kreske było całkowicie normalne i takie zwyczajne.Nie jest tak ,nie było i nigdy nie będzie-mam nadzieje że ludzie inteligentni zdają sobie z tego sprawe pomimo że przed znajomymi uchodzą za szczęśliwych posiadaczy kredytu który ;się opłaca;Kredyt to zwycięstwo lobby bankowego,mieszkaniowego naiwności ludzkiej,tworząc ceny zaporowe na mieszkania,domy i inne zmusza się ludzi do zaciągnięcia pętli na szyje,dzięki temu też skutecznie niszczy sie powstanie silnej i dużej klasy średniej.Z pewnością bankowcy pokładają sie ze śmiechu i gratulują sobie pełnego sukcesu,wiedząc,czytając wypowiedzi samych zapętlonych jak to są z tego powodu szczęśliwi a ukochany wspaniały bank zostawia im jeszcze na chleb,wode i 10 litrów benzyny miesięcznie.Przez długie lata a także i dzisiaj miliony zwykłych ludzi,podatników łoży na wykształcenie tysiecy młodych ludzi,mając nadzieje że ci coś zmienią,dostrzegą i obalą te tanie c hwyty zniewalające społeczeństwo,a tu okazuje się że szczytem aspiracji jest wypełnienie wniosku o kreske na dwa życia.
Ja znam Norwegow co maja oszczednosci.
Moj maz tez ma oszczednosci, nie tylko kredyt.

Moi tesciowie splacili swoj kredyt na dom juz pare ladnych lat temu i maja oszczednosci. Nie kuouja nic innego na kredyt.
Polecam Skandiabanken, korzytam z niego od 4 lat. Najtanszy bank w Norwegii z najtansza karta kredytowa. Od lat chwalony przez Norwegow.
Korzystam takze z DNB NOR ze wzgledu na to ze firma dla ktorej pracuje ma podpisana bardzo dobra umowe z tym bankiem. W DNB NOR mam kredyt na dom i samochod, jak i wszelkie ubezpieczenia.
A Postbanken jak wielu Norwegow zostal przezemnie znienawidzony. Przez 10 lat bylem tam klientem i po cherezjach jakich mi robili z kredytem na dom , przeciolem karte visa i mastercard na oczach bardzo niemilego konsultanta . Zakonczylem tak moja wspolprace z Postbankiem i przenioslem wszystko do DNB NOR..
Postbank sucks, to moje prywatne zdanie!
Oryginalny kontekst : Fisker for alle penga

No cóż... to pora się trochę wyspowiadać (pardon za wątek autobiograficzny) . Rozstałam się z bólem serca z moim Vikingiem. Mówiac pokrótce, on domagał się tego, by mógł jechać na ryby kiedy chce (a chciał prawie cały czas!!!) . Poza tym on na te wyjazdy na ryby wciąż brał pozyczki, kredyty itd. (ku mojej rozpaczy). To zdanie pojawiło się na jego profilu na Facebooku w dzień po tym, jak mu powiedziałam, że między nami koniec.

Chciałam po prostu wiedzieć, czy chodziło mu tu o to rybienie , czy o pieniądze... (podejrzewałam, że to może mieć kilka znaczeń, nie znam za bardzo norskiego).

Wiem, że to może nie miejsce na takie pytania, ale mam wielką prośbę... Czy Drodzy Forumowicze mogliby mi odpowiedzieć na małe pytania odnośnie kultury norków... To bardzo ważne, ponieważ on zawsze mi wmawiał ,że WSZYSCY Norwegowie są acy jak on w zachowaniu. Chciałam zapytać Was o dwie rzeczy jeśli można...

1) Czy w Waszej opinii Norwegowie przedkładają wydawanie pieniędzy na rozrywki kosztem życia codziennego ???? (np. facet mówi, że nie stać go na nowy garnitur, inwestowanie w mieszkanie itd. ale stać go by wziąć kredyt na wyjazd na zawody zagraniczne w rybieniu) . On mówi że wszyscy tak robią, ale ja uważam,że to bzdura. Ja jakoś postrzegam norków jako pragmatycznych. A mój N. mi wmawiał, że ja się czepiam, że chcę ,by inwestowaćw to ,jak wygląda, w dom, zeby oszczędzać na wspólną przyszłość.

2) Czy to normalne wśród Norwegów, by na głos kalkulować wydatki na swoją dziewczynę ( np. on mówił mi ,że b.chce przylecieć do mnie do Polski, ALE 6 razy mówił o kredytach jakie ma... to było b.krępujące dla mnie. To tak jakby chciał, żebym powiedziała
ie , nie przyjeżdżaj w takim razie!) . Druga sytuacja - podobna Chcę wiedzieć, czy się ze mna spotkasz w Polsce, bo jeśli tak, to ok, a jak nie to nie będę marnować pieniędzy na bilet.

3) Czy to normalne, że Norweg wydaje full kasy na własne zachcianki, natomiast sknerzy strasznie innym?

Dla mnie to to kwestia braku JEGO kultury osobistej!!! Ale on mówi, ze wszyscy Norwegowie są do tego stopnia wyrachowani. Dla mnie mówienie komuś non stop o wydatkach ,kasie itd. jest niegrzeczne i to bez względu na to, skąd jesteśmy

Przepraszam za ten wątek może trochę nie na temat. Po prostu nie chcę tworzyć w głowie niezdrowych stareotypów o Norwegach.

Pozdrawiam!!!
Witam wszystkich,ja z mężem również kupilismy dom w Norwegii i bez problemu dostaliśmy na niego kredyt w sparebank.Mąż pracował tu 2,5 roku miał umowe na stałe,tzn. do tej pory ma, ja niepracowałam wogule,dom kupiliśmy od naszego znajomego norwega z którym mąż pracuje,cene właściciel miał już ustaloną.Nasze pierwsze kroki były w kierunku banku,pan bardzo miły wypytywał się o różne rzeczy musze zaznaczyć że na dom nie mieliśmy ani koronki.Po dłuższej rozmowie stwierdził że najpierw musimy iść do komuny w której chcemy kupić dom i napisać do nich podanie o porzyczenie reszty pięniedzy ponieważ bank na starcie zaproponował nam 1.mln a komuna ma dać reszte.Tak więc umówiliśmy się z panią w komunie i pojechaliśmy,pokazaliśmy jej zdjęcia domu i tak dalej napisaliśmy razem z nią to podanie i kazała czekać na odpowiedź,po 2 tygodniach dostaliśmy pozytywną odpowiedź,więc pojechaliśmy do banku a tam już wszystko szło jak spłatka.Kredytu dostaliśmy tyle ile chcieliśmy ,z właścicielem utargowaliśmy się jeszcze na niższą kwote spuścił nam 100 tyś a potem już tylko u meglera było podpisanie papierków i z właścicielem umówiliśmy się na dany dzień po odbiur kluczy on spisał wode i inne protokoły.Oczywiście kasa którą utargowaliśmy wpłynęła na męża konto i za nią poopłacaliśmy podatek i inne rzeczy i tak w niecały miesiąc byliśmy już nowymi właścicielami pięknego domu.Kredyt mamy na 25 lat


Qwer. Wypisalem powyzej swoje podjete decyzje (a bardzo nie lubie wypisywac swoich osobistych spraw na forum). To ze nie podjalem jednej decyzji odnosnie daty zjazdu nie znaczy ze nie podjalem innych.
Jesli mowisz ze ktos jest niezdecydowany bo nie zna swojej przyszlosci to chcialbym ci powiedziec ze mamy wiele wspolnego. Nie wiesz jeszcze ile lat w jakiej firmie bedziesz pracowac ani jaka bedzie twoja sytuacja za np 5 lat.
Moge napisac na odczepnego ze za rok wracam. Ale czy juz teraz wiem co bedzie za rok? Moze juz za pol roku bede chcial wrocic, a moze praca jeszcze sie przeciagnie troche.
Nie chcialbym skonczyc jak twoj wujek i tak nie skoncze. Potrafie odroznic co jest dobre dla mnie a co dobre dla mojej rodziny. Z biegiem czasu potrzeby finansowe nie beda odgrywac w naszym zyciu tak waznej roli i zostana zastapione naturalna potrzeba bycia z rodzina.


Niepotrzebnie przeszlo to na osobiste TY...
Chodzi o to ze ci ktorzy postanowili zostac maja do tego pelne prawo. Tak jak Ci ktorzy postanowili ze nie zostaja. Niektorzy chca przynajmniej miec jakomkolwiek wladze nad przyszloscia... przeciez chcemy optymistycznie patryc w przyszlosc, miec plan. Dla niektorych plan to kredyt i dom, dla innych nadzieje ze za jakis czas bedzie lepiej...
Grun to nie mies oczekiwan ponad stan...

PS: Masz racje, podjales decyzje. Zaryzykowales, i tak jak ktos kto wzial duzy kredyt, albo sie uda i bedziesz mial wlsany dom, albo sie nie uda i nie bedziesz mial nic... ale czas pokaze... Powodzenia

A kto z was ma zamiar zostac tutaj na zawsze?
...

Tak jak napisal Olek tego nikt nie wie. A najbardziej sceptycznie nastawieni sa Norwegowie (mowie o pozostaniu Polakow w Norwegii). Dlatego czy mozna im sie dziwic ze traktuja nas tu jako tymczasowo? Duzo sie musi zmienic aby zaczeli traktowac inaczej. Dom, kredyt, dzieci w szkole, a najlepiej norweski wspolmazonek. Jednak nawet wtedy bedziemy pierwsi do odstrzalu. Tak naprawde ja im sie nie dziwie i mialem kiedys rozmowe na temat mojej przyszlosci. Bez owijania w bawelne doszlismy do tego samego wniosku. Jestes nam potrzebny wiec tu jestes, najlepiej by bylo gdybys tu zostal na zawsze, ale jesli znajdziemy na Twoje miejsca miejscowego to my sie z Toba pozegnamy. Wiec nosze ta taczke dalej na plecach i na razie udaje mi sie ze zaden Norweg nie chce tej mojej taczki mi zabrac. A konkurent duzo wcale nie musi umiec: czytac, pisac i czasami pojawiac sie w pracy...
Norwegia to nie USA, tutaj emigrancii sa emigrantami i dlugo jeszcze tak bedzie.
Wiec jestem spakowany i przyczajony. W kazdej chwili taczka moze zostac mi odebrana a moze sie i tak zdarzyc ze ta taczke bede targac do 67 roku zycia...
Na taki los sie zgodzilem i dlatego nie narzekam. Kredytu na szczescie nie mam wiec patrze na przyszosc z optymizmem.
My braliśmy kredyt na dom 7 m-cy temu i dostaliśmy w postbanku bez wkładu własnego. Miesiąc później starał się znajomy i niestety Pani poinformowała że zaostrzyli przepisy dla obcokrajowców. Oczywiście nie było by problemu gdyby miał wkład własny 20%. W okolicy odwiedził wszystkie banki i wszędzie to samo. Nawet nie wchodzi w grę dofinansowanie z komuny bo bank to też uważa jako kredyt.
A my nie czekalismy..wzielismy kredyt i dom kupiony co bedzie to bedzie moze ceny spadna moze nie moze wzrosna nikt nie wie co przyniesie przyszlosc.Znalezlismy spodobal sie zbilismy z ceny i JEST:)
mamy nadzieje ze nawet jak raty wzrosna to bedzie nas na nie stac pozdrowienia
chodzi mi o to ze w polsce pracownik fizyczny np stoczniowiec lub,stolarz w zakładziku tak jak ja pracowałem miejac rodzine nie ma pieniedzy nawet zeby na opłaty i jedzenie starczyło a tu zwykły pracownik fizyczny ma dom z samochodem na kredyt i co roku moze do tunezji lub tajlandi pojechac a pracuje tylko 7,5 godz a w polsce o taką ruznice mi chodzi a w naszym kraju nawet mi kredytu 3000 nie dali bo za małe dochody, pewnie nie wszyscy w polsce biedują ale mysle ze duzo rodaków ucieka do norge angli czy innych panstw tak jak i my wszyscy za pieniedzmi miejąc nadieje ze wrócimy kiedys do polski i bedzie tam fajnie ps;a jak rozmawiam z norwegami i mówie ile zarabiałem w polsce to mi uwierzyc nichcą

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom