wojtekstoltny | ||||||
-tak długo , jak długo gospodarka światowa będzie opierać się na przestarzałych Dolnośląski Park Technologiczny jako inwestycja jest niemal zakończony. Pozostało jedynie wydanie kilku dokumentów administracyjnych - mówi Sławomir Hunek, prezes Dolnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Najprawdopodobniej we wtorek do T-Parku zawitają inspektorzy, którzy mają wydać pozwolenie na użytkowanie obiektu. Po otrzymaniu dokumentu wejdą do niej pierwsi inwestorzy. - Jeżeli chodzi o nasz sztandarowy budynek, a więc centrum badań i rozwoju, to już jesteśmy po rozmowach z kilkunastoma zainteresowanymi firmami. Są to branży wysokich technologii: informatycznej, telekomunikacyjnej i t, które opierają swój rozwój o ekologię - zaznacza Hunek. - Tam będą znajdować się przedsiębiorstwa, które działają już pewien czas na rynku - dodaje. - Jeszcze nie zaczęliśmy, a już mamy zajęte 40 % powierzchni. Od przybytku głowa oczywiście nie boli, dlatego zapraszam kolejnych chętnych. Tak kolorowo nie jest jednak na terenach inwestorskich. - Dwadzieścia hektarów działek inwestycyjnych, przygotowanych już dla inwestorów wciąż czeka. To jeden z przedmiotów naszej oferty. Muszę przyznać, że odczuwamy efekty kryzysu gospodarczego. Międzynarodowe koncerny, poważne firmy, z którymi rozmawialiśmy wstępnie na temat objęcia części terenów, zawiesiły rozmowy, informując nas "musicie zrozumieć", a my musimy poczekać - mówi Hunek. Dlaczego warto zainwestować w T - Parku? - Po pierwsze dlatego, że tereny inwestorskie są przygotowane pod każdym względem, po drugie, że są wyjaśnione wszelkie sprawy właścicielskie. Dokładnie wiadomo z kim rozmawiać od pierwszego dnia. kolejnym argumentem jest to, że działki mogą być skomasowane lub dalej dzielone. Inwestor otrzyma więc tyle, ile potrzebuje. Po czwarte jesteśmy gotowi wspierać inwestorów zarówno przed, jak i w trakcie działalności - zaznacza. Dolnośląski Park Technologiczny jest miejscem współpracy nauki z przedsiębiorcami. Jednym z jego partnerów jest Politechnika Wrocławska. - Park to obecnie największa inwestycja na terenie Wałbrzycha, współfinansowana środkami Unii Europejskiej. Naszym nadrzędnym celem jest podniesienie konkurencyjności regionu poprzez rozwijanie przedsiębiorczości opartej na wiedzy - kończy prezes Sławomir Hunek. Rafał Pawłowski; http://www.tygodnik.walbrzyski.pl KE: kryzys nie ominie Polski - rośnie deficyt, mniejszy wzrost PKB PAP - 19-01-2009 13:25 Spadek wzrostu gospodarczego do 2 proc. w porównaniu z 5 proc. w r. ub. i deficyt finansów publicznych w wysokości 3,6 proc. - to skutki kryzysu gospodarczego w Polsce według opublikowanych w poniedziałek przez Komisję Europejską prognoz gospodarczych dla krajów Unii Europejskiej. Prognozy dla Polski i tak są lepsze niż dla całej UE. Unijny PKB ma spaść w br. o 1,8 proc. (-1,9 proc. w strefie euro). Recesja objęła wszystkie duże gospodarki wspólnej waluty. KE szacuje, że w 2008 r. polski deficyt wyniósł w Polsce 2,5 proc. Jeśli prognoza KE na 2009 r. się sprawdzi, Polska przestanie spełniać wymóg maksymalnie trzyprocentowego deficytu, który jest jednym z kluczowych kryteriów wejścia do strefy euro. Polska planuje przyjąć wspólną walutę w 2012 r. Tymczasem w 2010 r. KE prognozuje tylko niewielki spadek deficytu w Polsce do 3,5 proc., chyba że - zaznacza - do tego czasu polski rząd wdroży dodatkowe środki korygujące. Wzrost deficytu wynika - zdaniem KE - z prognozowanego spowolnienia konsumpcji gospodarstw domowych w latach 2009-10, spadku importu i zatrzymania wzrostu płac, a także planowanego wzrostu inwestycji publicznych, którymi rząd chce złagodzić skutki załamania światowych finansów. KE uważa, że podwyżka akcyzy na niektóre towary nie zrekompensuje zwiększonych wydatków na cele społeczne, przyczyniając się do zrównoważenia finansów publicznych. Dwuprocentowy wzrost PKB w Polsce to efekt prognozowanego spowolnienia wzrostu konsumpcji Polaków, mimo zachęt w postaci cięć podatku dochodowego, indeksacji emerytur i spadku inflacji. Decydujące będzie jednak pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Zatrudnienie ma spaść o 0,6 proc. (i o kolejne 0,8 proc. w 2010 r.). Bezrobocie (liczone według metodologii Eurostatu, która jest inna niż GUS) ma wzrosnąć z 7,4 proc. w ub. r. do 8,4 proc. w 2009 r. i 9,6 proc. w 2010. Mniejszy ma być też eksport (spadek o 0,6 proc. w 2009 r.) i inwestycje. Ponowne przyspieszenie inwestycji i eksportu KE prognozuje w roku 2010. Wtedy też ma się zwiększyć dynamika wzrostu polskiego PKB - do 2,5 proc. Dane dotyczące całej UE są jeszcze gorsze. W strefie euro recesji unikną tylko Grecja, Cypr, Malta, Słowenia i Słowacja. Gospodarka Niemiec "skurczy się" o 2,3 proc., Francji - 1,8 proc., Hiszpanii i Włoch - 2,0 proc. Kryzys najbardziej da się we znaki Irlandii, gdzie spadek PKB ma wynieść aż 5 proc., oraz, poza strefą euro, Litwie, Łotwie i Estonii, gdzie spadek wyniesie 4-6,9 proc. Z powodu kryzysu KE prognozuje poroszenie sytuacji na rynku pracy. Bezrobocie w strefie euro wzrośnie z 7,5 do 9,3 proc. (aż 10,2 w 2010 r.): w 2009 r. we Francji ma wynieść 9,8 proc., w Niemczech 7,7 proc., we Włoszech 9,7 proc., a w Hiszpanii - 16,1. Nastąpi też wzrost deficytów sektora finansów publicznych, na skutek zmniejszenia dochodów z podatków, oraz wydatków na pobudzenie gospodarki w ramach narodowych planów, które wynoszą już w sumie 1 proc. unijnego PKB. Liczony wspólnie deficyt ma wynieść w 2009 r. 4 proc. w strefie euro i 4,4 proc. w całej UE. W Niemczech deficyt ma wynieść 2,9 proc.; we Francji 5,4; w Hiszpanii 6,2 proc., a w Wielkiej Brytanii 8,8 proc. Pod koniec roku ma jednak nastąpić ożywienie, które pozwoli w 2010 r. na wzrost gospodarczy UE w wysokości 0,5 proc. PKB strefy euro ma wzrosnąć o 0,4 proc. Rostowski: kryzys finansowy się kończy, ale czeka nas kryzys gospodarki realnej ISI 2009-01-15, ostatnia aktualizacja 2009-01-15 15:56 Polska uniknęła bezpośrednich skutków kryzysu finansowego, którego najostrzejsza faza jest już za nami, wynika z czwartkowej wypowiedzi ministra finansów, Jacka Rostowskiego. Jego zdaniem teraz skutki będzie odczuwała gospodarka realna, ale ich ewentualny poziom jest obecnie trudny do oszacowania. "Wydaje się, że można powiedzieć, iż ta ostra część kryzysu finansowego, jako kryzysu systemu finansowego już minęła i zagrożenie dla instytucji finansowych opada na świecie. W Polsce tego zagrożenia tak na prawdę nie było, polski system finansowy jest zdrowy i okazało się, że nasza wiara w ten system była uzasadniona" - powiedział na konferencji prasowej Jacek Rostowski. Szef resortu finansów dodał, że teraz przeżywamy skutki tego kryzysu finansowego dla gospodarki realnej. Jego zdaniem te skutki jeszcze się pogłębiają. "Widać to szczególnie po prognozach dotyczących wzrostu gospodarczego w takich krajach jak Niemcy. I tutaj jest oczywiście największe ryzyko dla gospodarki polskiej przez eksport do tego kraju" - wyjaśnił minister finansów. Rostowski dodał, że na razie trudno oszacować skalę tego spowolnienia, szczególnie, gdy oficjalnej prognozy wzrostu PKB nie przedstawił jeszcze niemiecki rząd. "Niemniej jednak jesteśmy gotowi zarządzać w sposób odpowiedzialny, elastyczny i zdecydowany budżetem w tym roku, który bez wątpliwości będzie trudny. (...) Musimy spokojnie obserwować co się dzieje i jeżeli po jakimś czasie będzie potrzebna korekta założeń to je zrobimy" - zapewnił Rostowski. (ISB) lk/mtd Źródło: ISB Podsumowanie rynku nieruchomości w Polsce 13.01.2009 08:53 wtorek Za nami kolejny rok, który deweloperzy zajmujący się powierzchniami komercyjnymi zaliczyć mogą do udanych. Mimo widma krążącego kryzysu, który dotknął przede wszystkim firmy działające na rynku nieruchomości mieszkaniowych, jak również fundusze inwestycyjne, to sektor nieruchomości komercyjnych w zasadzie nie odnotował znaczących strat. Rynek nieruchomości komercyjnych w Polsce a kryzys gospodarczy Polska gospodarka z każdym rokiem staje się coraz bardziej połączona z gospodarką europejską i światową, zarówno poprzez wzrost wymiany handlowej jak i inwestycji kapitałowych. Zagraniczne firmy, a przede wszystkim międzynarodowe korporacje rozwijające się w Polsce stanowiły w ostatnich latach główne źródło klientów na nowe powierzchnie biurowe. Nie wiadomo jak kryzys dotyczący głównie amerykańskiego i zachodnioeuropejskiego sektora finansowego wpłynie na inne branże gospodarki, jednak wydarzenia ostatnich miesięcy i tygodni należy z pewnością traktować jako zagrożenie dla wzrostu gospodarczego także w Polsce. Dlatego plany rozwojowe firm będą teraz konstruowane znacznie ostrożniej niż dotychczas, co może przełożyć się na popyt nowych powierzchni biurowych. Z drugiej strony Polska to wciąż kraj niższych kosztów działalności, świetnie wyszkolonych pracowników w bezpośrednim sąsiedztwie największych gospodarek Europy, a więc naturalna alternatywa dla dużych zachodnich koncernów szukających oszczędności. Tendencje w sektorze nieruchomości biurowych Sytuacja w tym sektorze nie uległa tak drastycznemu pogorszeniu jak w firmach deweloperskich inwestujących w mieszkania. Wśród tendencji, które udało się zauważyć na rynku nieruchomości komercyjnych w 2008 roku, wymienić można kilka. Groźba utraty dotychczasowych najemców zmusiła właścicieli biur do lekkiego obniżenia stawek czynszowych. Nie tylko kryzys przyczynił się do takiego stanu rzeczy. Powodem jest również powstawanie budynków biurowych na obrzeżach miast. Coraz lepsza infrastruktura i niższe czynsze to czynniki, które w wielu przypadkach przyciągają większą liczbę wynajmujących i często stanowią poważną konkurencję dla budynków umiejscowionych w centrum. Szacuje się, że w roku ubiegłym renegocjowano od 10-15% wszystkich umów najmu. Stawki, które można wynegocjować ustalane były bardzo indywidualnie - pod uwagę wzięto czynniki: umiejscowienie budynku, dotychczasowy czas trwania najmu czy zmniejszenie lub powiększenie wynajmowanej powierzchni. Ponadto inwestorzy coraz częściej dostrzegają potencjał drzemiący w innych dużych miastach - Łodzi, Krakowie czy we Wrocławiu. Za przenoszeniem biur ze stolicy, przemawia wiele argumentów. Kluczowym z nich jest oczywiście niższa cena. Według Cushman&Wakefield w Krakowie przybędzie w najbliższym czasie 400 tys. m.kw. powierzchni biurowej, we Wrocławiu 580 tys. m.kw. Bardzo przyszłościowym rynkiem jest Łódź, gdzie przygotowywane są obecnie projekty biurowe o łącznej powierzchni 170 tys. m.kw. Jakiej sytuacji na rynku nieruchomości komercyjnych możemy spodziewać się w roku 2009? W związku z sytuacją na rynku finansowym i dostępnością kredytów część zaplanowanych przez deweloperów projektów biurowych nie zostanie zrealizowana lub też ich realizacja będzie odsunięta na kolejny rok. Planowana podaż powierzchni biurowej będzie zatem mniejsza aniżeli wynikało to z planów w ubiegłym roku. Pomimo to w perspektywie 2009 roku nie należy spodziewać się spadku czynszów, za wyjątkiem umów typu pre-lease na duże powierzchnie biurowe. Obecna sytuacja powoduje, że banki żądają od developerów tego typu umów, co daje duże możliwości negocjacyjne najemcom. Ta sytuacja jest niewątpliwą okazją dla firm poszukujących dużych dobrych biur w perspektywie 2 lat. Radosław Sieroń Mermaid Properties Polski biznes nie boi się kryzysu gospodarczego: http://www.rp.pl/artykul/2,242436_Polsk ... zego_.html Odra Tower może nie powstać Marcin Torz 2009-01-02 00:59:40, aktualizacja: 2009-01-02 00:59:40 Inwestor musi sprzedać 30 proc. mieszkań. Dopiero wtedy dostanie kredyt na budowę wieży. Pod wielkim znakiem zapytania stoi budowa wrocławskiego drapacza chmur Odra Tower. Nie wiadomo, czy ruszy zgodnie z planem na wiosnę. Wszystko dlatego, że inwestor gorączkowo szuka banku, który udzieli kredytu na budowę wieżowca, która ma powstać przy ul. Sikorskiego. I z tym jest problem. Jak na razie bank, z którym inwestor prowadzi rozmowy, stwierdził, że da pieniądze na budowę, ale dopiero wtedy, kiedy zostanie sprzedanych 30 proc. mieszkań i powierzchni komercyjnych. Udało nam się ustalić, że obecnie sprzedano dopiero 15 proc. powierzchni - kilkanaście mieszkań. - Będzie ciężko sprzedać potrzebną resztę. Teraz klienci są wymagający. Nie chcą kupować dziury w ziemi, tylko już gotowe mieszkania - tłumaczy Paweł Majtkowski, ekspert do spraw kredytów z firmy doradczej Expander. Dodatkowym utrudnieniem dla inwestora Odra Tower jest to, że klienci wciąż liczą na spadek wartości mieszkań. Dlatego też wstrzymują się od zakupów. Większy ruch w branży nieruchomości ma nastąpić dopiero za sześć miesięcy. Tymczasem inwestor zapewnia, że zimą zakończy rozmowy dotyczące potrzebnych pieniędzy. Być może uda się wynegocjować warunki przyznania kredytu w innym banku. - Ostatecznie dowiemy się tego najprawdopodobniej wiosną 2009 roku - twierdzi Konrad Matuszewski z Odra Tower. Jednak to nie przekonuje naszego eksperta. - Wszystkie banki prowadzą podobnie rygorystyczną politykę kredytową - przypomina Paweł Majtkowski. - Z dużą nieufnością podchodzą zwłaszcza do deweloperów. Indywidualnym klientom łatwiej wynegocjować korzystniejszą umowę. Kłopoty Odry Tower to nie pierwszy objaw kryzysu gospodarczego, który panuje na świecie. Jeszcze w listopadzie wstrzymano budowę kolejnego drapacza chmur - potężnego Sky Tower Leszka Czarneckiego. Wtedy problemem było niskie zainteresowanie klientów. Niewiele osób zdecydowało się kupić apartament w wieżowcu. Podobny los spotkał inną inwestycję tego milionera: osiedle domków jednorodzinnych w gminie Wisznia Mała. W listopadzie swoją inwestycje wstrzymał też Dom Development. Na działce przy ul. Nyskiej we Wrocławiu firma miała wybudować luksusowe osiedle. Powrót do pracy planuje się za 5 miesięcy. - Musimy poczekać, aż rynek kredytów hipotecznych się znormalizuje - wyjaśnia Małgorzata Morańska, rzeczniczka firmy. Tuż obok miało powstać jeszcze jedno osiedle hiszpańskiej firmy Fadasa. Budowa została wstrzymana. - W każdej chwili możemy jednak wrócić do pracy - zapewnia Krzysztof Winnicki, dyrektor wrocławskiego oddziału Fadasy. - Prace wznowimy najpóźniej we wrześniu. Będziemy jednak starali się wrócić na plac budowy wcześniej, może nawet w czerwcu - kończy Winnicki. Jaka to wieża? Odra Tower ma powstać przy ul. Sikorskiego, tuż za pl. Jana Pawła II. Wieżowiec ma wznosić się na wysokość 140 m. Zmieści się w nim 181 mieszkań. Na pierwszym piętrze Odra Tower powstaną biura. Niżej zaplanowano miejsca na handel i usługi. Będą ogólnodostępne. Najdroższy apartament zajmuje dwa ostatnie piętra. W sumie trzeba za niego wyłożyć 7,5 miliona złotych. Średnia cena za mkw. wynosi ok. 10 tys. zł. Planuje się, że budynek powstanie do końca 2011 roku. http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html W województwie budżet wielki mimo kryzysu Michał Kokot 2008-12-16, ostatnia aktualizacja 2008-12-16 20:50 Marszałek chwali się największym budżetem w historii województwa. Opozycja twierdzi jednak, że dochody zostały zawyżone, gdyż urzędnicy nie uwzględnili skutków kryzysu finansowego. Przyszłoroczny budżet jest prawie o 300 mln zł większy od obecnego. Prawie połowę przychodów mają stanowić podatki CIT i PIT - w sumie 487 mln zł. Mimo kryzysu gospodarczego zarząd uznał, że tych pieniędzy będzie tyle samo co w ubiegłym roku. To założenie spotkało się wczoraj z ostrą krytyką opozycji. - Aż 36 proc. wpływów z podatków od firm to pieniądze, które płaci KGHM. Ale w przyszłym roku ta firma nie będzie miała zysku, dlatego przychody zostały przeszacowane - tłumaczył Andrzej Łoś, były marszałek województwa, obecnie radny Obywatelskiej Platformy Samorządowej. Marszałek Marek Łapiński przekonuje, że zaplanowane przychody z podatków są realne: - Nasze założenia były znacznie ostrożniejsze niż w innych województwach. W najgorszym wypadku deficyt pokryjemy ze sprzedaży nieruchomości należących do samorządu. W przyszłym roku ma ruszyć pełną parą wydawanie środków unijnych przewidzianych na lata 2007-2013. Aż 393 mln zł w budżecie województwa ma pochodzić z funduszy UE. Natomiast wśród wydatków największą pozycją jest transport zbiorowy i drogi publiczne - 581 mln zł. Za te pieniądze zarząd chce m.in. zakończyć w przyszłym roku 41 inwestycji drogowych, a także dołożyć się do budowy połączenia obwodnicy śródmiejskiej z wrocławskim lotniskiem oraz do dróg wokół stadionu piłkarskiego na Euro 2012. Będą również środki na budowę Muzeum Gross-Rosen, remont Teatru Polskiego we Wrocławiu i Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Drugie czytanie i głosowanie nad budżetem odbędzie się 30 grudnia. Radni PiS nie wykluczają, że zgłoszą poprawki. Nie mają one jednak szans na przyjęcie, bo zarząd ma stabilną większość w sejmiku. Na co pójdą pieniądze 581 mln zł - transport zbiorowy i drogi publiczne 131 mln zł - oświata i wychowanie 123 mln zł - administracja publiczna 115 mln zł - kultura i ochrona dziedzictwa narodowego Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751 ... yzysu.html Sky Tower traci na wysokości Marcin Torz 2008-12-16 09:11:15, aktualizacja: 2008-12-16 09:17:28 Koniec z marzeniami o najwyższym budynku w Polsce. Projekt wrocławskiego kolosa trafił do kosza. Sky Tower nie będzie najwyższym budynkiem w Polsce. Właśnie ustalono, że wieżowiec zostanie obniżony nawet o 50 metrów. To oznacza, że nie będzie wysoki na 226 metrów - jak początkowo zakładano - ale jedynie na 176 metrów (bez anteny). Od Sky Tower wyższy będzie Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, który został wybudowany w połowie ubiegłego wieku. Czy w takiej sytuacji Sky Tower nadal może pretendować do miana symbolu Wrocławia? Zbigniew Walas, architekt i projektant wysokościowca, zapewnia, że tak. - Nie ma co się oglądać na to, czy to najwyższy budynek, czy nie - przekonuje Walas. - Przecież w każdej chwili może powstać nowy wieżowiec w Polsce, który i tak będzie wyższy. A nad Wrocławiem Sky Tower będzie dominował - tłumaczy wrocławski architekt. Dotychczasowe projekty wrocławskiego kolosa wylądowały w koszu. Dodatkowo, legła w gruzach inna koncepcja wrocławskiego milionera, Leszka Czarneckiego, który jest inwestorem budowy. Zgodnie z najnowszymi ustaleniami w Sky Tower ma być zaledwie 287 mieszkań. Przypomnijmy, że początkowo planowano ich blisko 900, a wieża miała być przede wszystkim mieszkalna. Jednak Czarnecki już trzeci raz zdecydował, że mieszkań będzie mniej. Ich miejsca zajmą biura. Wszystko dlatego, że kupców na luksusowe apartamenty było niewielu, natomiast biura w wieżowcu cieszyły się zdecydowanie większą popularnością. Czy to ostateczne zmiany w projekcie? Walas zapewnia, że tak. Jednak innego zdania jest Paweł Grząbka, ekspert do spraw nieruchomości z CEE Property Group. - Wszystko zależy od rynku. Jeśli okaże się, że i na biura nie ma zbyt wielu chętnych, to niewykluczone, że wieżowiec będzie jeszcze niższy - uważa Grząbka. - A wiele wskazuje na to, że i obrót powierzchniami biurowymi czeka zastój. Tymczasem, mimo że architekci pracują nad nowym projektem wrocławskiego wieżowca, to jego budowa została wstrzymana. Na początku listopada ogłosił to Leszek Czarnecki. - Przerywamy prace na pół roku - mówił wtedy i tłumaczył, że musiał to zrobić, bo klienci - z powodu kryzysu gospodarczego - masowo wycofywali się z rezerwacji. Kiedy Czarnecki ogłaszał swoją decyzję, metr kwadratowy powierzchni w Sky Tower kosztował ok. 10 tys. zł. Inwestor nie chciał powiedzieć, czy ceny się zmienią. - O wszystkim zdecyduje rynek - powtarza Grząbka. Czarnecki zapowiedział, że w ciągu najbliższego półrocza podejmie też decyzję, co dalej ze Sky Tower. - Powstanie - ucina Artur Wiza, rzecznik prasowy milionera. Drapacze chmur w Polsce: Pałac Kultury i Nauki, Warszawa, 188 m Warsaw Trade Tower, Warszawa, 184 m Rondo 1, Warszawa, 159 m InterContinental Warsaw, Warszawa, 154 m Warsaw Financial Center, Warszawa, 144 m Hotel Marriott, Warszawa, 140 m Oxford Tower, Warszawa, 140 m TP S.A. Tower, Warszawa, 128 m ORCO Tower, Warszawa, 115 m Millennium Plaza, Warszawa, 112 m Budowane i planowane: Złota 44, Warszawa, 192 m Angel Wings, Wrocław, 140 m Odra Tower, Wrocław, 138 m Sea Towers, Gdynia, 125,4 m Silesia Towers, Katowice, 125 m Jupiter Plaza, Katowice, 110 m Centrum Żelazna, Warszawa, 92 m Platinum Towers, Warszawa, 85 m Prosta Tower, Warszawa, 70 m http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... l#material Prawie 8,3 mln zł dofinansowania otrzyma z UE gmina Wałbrzych! Na budowę drogi i całej infrastruktury wokół Parku Przemysłowego na Poniatowie. To pierwszy krok ku temu, żeby w sąsiedztwo wałbrzyskiej strefy ekonomicznej ściągnąć małe i średnie firmy, które dzięki temu będą mogły rozpocząć współpracę z wielkimi koncernami. - Otrzymaliśmy najwięcej pieniędzy ze wszystkich beneficjentów starających się o dofinansowanie na tak zwany rozwój infrastruktury transportowej - cieszy się Marek Małecki, wiceprezydent Wałbrzycha, który jednak studzi entuzjazm, mówiąc, że władze miasta czeka merytoryczna dyskusja co dalej? - Zmieniły się bowiem uwarunkowania zewnętrzne, a światowy kryzysy powoduje zastój w gospodarce. My musimy na to znaleźć skuteczną odpowiedź - dodaje wiceprezydent. Radość przez łzy? Faktem jest, że zarząd województwa dolnośląskiego zdecydował właśnie, że wniosek gminy otrzyma dofinansowanie. I to w olbrzymiej kwocie. Bo prawie 8,3 mln zł zostało przeznaczone na âźbudowę infrastruktury drogowej w celu udostępnienia nowych terenów inwestycyjnych o znaczeniu regionalnym w ramach Parku Przemysłowego w Wałbrzychu". To oficjalna nazwa wniosku. Mówiąc po ludzku miasto otrzymało dotację na budowę 2,2 km drogi okalającej tereny Parku Przemysłowego (odnoga od ul. Jachimowicza). Z tych pieniędzy ma być także wybudowana kanalizacja sanitarna i deszczowa, chodniki, oświetlenie, parkingi, a także pojedyncze miejsca postojowe. Ale żeby tak się stało gmina z własnych środków musi dołożyć drugie tyle, co dostała z Unii. Cała inwestycja ma bowiem kosztować około 16,5 mln zł. To dopiero pierwszy etap tworzenia Parku Przemysłowego, który znajduje się w Strefie Aktywności Gospodarczej Poniatowa. Cały teren, na którym w przyszłości miałyby powstawać małe i średnie firmy kooperujące ze strefą ekonomiczną, ma mieć 100 h. Na początek wykorzystywana ma być jedna trzecia terenów. - Jest to około 16 działek od 1 do 4 hektarów. Spodziewamy się, że tyle właśnie małych i średnich firm zainwestuje w nasz Park Przemysłowy, gdy rozpocznie on działalność - mówi Wiesław Sójka, naczelnik Wydziału Rozwoju Miasta. Pierwsze prace przy budowie dróg, parkingów i oświetlenia w strefie aktywności gospodarczej mogłyby rozpocząć się jesienią przyszłego roku. A dopiero pod koniec 2009 roku gmina będzie mogła wystąpić z kolejnym wnioskiem o dotacje z Unii Europejskiej. Tym razem na zagospodarowanie terenów. - Na wybudowanie olbrzymiej hali produkcyjnej, gdzie firmy prowadziłyby działalność czy chociażby zaplecza socjalno-bytowego - podkreśla Marek Małecki. Pytanie jednak zasadnicze czy znajdą się chętni, by zainwestować w Park Przemysłowy na Poniatowej. Z jednej strony w obliczu kryzysu gospodarczego, z drugiej zaś z uwagi na powstający Park Technologiczny w sąsiednim Szczawnie-Zdroju? Tomasz Piasecki; http://www.nww.pl [Wałbrzych] Zdaniem szefa dolnośląskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ta kadencja będzie ostatnią, w której rządzi w Wałbrzychu Platforma Obywatelska. Według posła Krasonia nastroje społeczne są złe, a mieszkańcy Wałbrzycha nie mają powodów do zadowolenia. - Okres ostatnich dwóch lat w Wałbrzychu został zmarnowany, przespany - twierdził szef dolnośląskiej lewicy podczas konferencji prasowej. Jego zdaniem Legnica, Jelenia Góra, czy dużo mniejszy od Wałbrzycha Bolesławiec rozwijają się dużo lepiej i tam wśród mieszkańców panuje atmosfera zadowolenia. - Odzyskanie praw grodzkich przez Wałbrzych nie może być jedynym antidotum na wszystkie problemy tego miasta - przekonywał dziennikarzy poseł Janusz Krasoń. - Żeby poprawić komfort rządzących Wałbrzychem, nie można sprawiać dyskomfortu dla innych samorządów - podkreślał. Jego zdaniem lewica mogłaby poprzeć odzyskanie praw grodzkich przez Wałbrzych pod warunkiem, że wszystkie gminy i starostwo wchodzące w skład obecnej struktury powiatu by się na to zgodziły. Nie wyobraża też, by małemu powiatowi ziemskiemu zostawiono 47 milionów długu. - Powiatowe problemy finansowe nie wynikają z kryzysu gospodarczego. Zapowiadane wciąż zamiany wpływają na naszą sytuację i powodują, że stajemy się dla banków niewiarygodną instytucją - wtórował Robert Ławski, radny powiatu wałbrzyskiego i wiceprzewodniczący dolnośląskiego Sojuszu. Krasoń Krytykował także prezydenta Piotra Kruczkowskiego, twierdząc, że nie ma pomysłu na Wałbrzych, na rozwój miasta i promocję. Podkreślał jednocześnie, że brak rozwoju to wyłącznie wina prezydenta, bo posłowie PO świetnie pracują na rzecz tego miasta i regionu. Zapewniał także, iż wciągu najbliższych dwóch lat lewica będzie się umacniać i jednoczyć w regionie wałbrzyskim, by w kolejnych wyborach samorządowych wygrać i zdobyć fotel prezydenta. Nie wyklucza jednak powstania ewentualnych koalicji z PO w samorządach, bo jak mówi SLD âźnie ma wstrętu do Platformy". Wszystko jednak pod warunkiem, że koalicjant będzie dział na rzecz samorządu, a nie partyjnego interesu - podkreślał Krasoń w Wałbrzychu. Jedynego koalicjanta, jakiego wyklucza, to PiS. PO władzę w mieście ma iść na czele z szefem wałbrzyskich struktur, Dariuszem Lendą. - To człowiek o bardzo dużych talentach i ogromnej wrażliwości. Jest dobrym politykiem, kolory działa z troską o to miasto - zachwalał poseł Krasoń. Lewicowcy skrytykowali także działania rządu Donalda Tuska. Ich zdaniem realizuje on stare pomysły PiS-u, a nie angażuje się w dialog społeczny (chodzi o podwyżki dla nauczycieli, czy personelu medycznego). Janusz Krasoń przyznał obecnie rządzącym trzy czerwone kartki: za permanentne prowadzenie kampanii wyborczej, oszukiwanie Polaków, że kryzys im nie grozi i prowadzenie wojny polsko-polskiej. - To myśmy wprowadzili do laski marszałkowskiej 64 ustawy - chwalił się poseł Henryk Gołębiewski. Problem w tym, że skutek tego jest znikomy, bo koalicja chce popierać lewicowych projektów. Jako przykład poseł Gołębiewski podaje ustawę o małoletnich ofiarach wojny. Magdalena Sośnicka-Dzwonek; http://www.nww.pl [WROCŁAW] Szansa dla załogi Whirlpoola Ryszard Żabiński 2008-11-12 18:45:27, aktualizacja: 2008-11-12 20:36:40 Trwają rozmowy związkowców wrocławskiego Whirlpoola (dawnego Polaru) z przedstawicielami amerykańskiego koncernu. Kilka dni temu firma poinformowała, że z fabryki będzie musiało odejść 470 osób. - Chcemy wywalczyć dla ludzi możliwie duże odprawy - poinformowała Małgorzata Calińska, przewodnicząca zakładowej Solidarności. - Zależałoby nam też na zorganizowaniu pomocy dla zwalnianych pracowników. Chodzi o uruchomienie specjalnego punktu, gdzie osoby te mogłyby uzyskać informacje o wolnych miejscach pracy. Tak duża skala zwolnień (odejdzie co piąty zatrudniony) zaskoczyła załogę Whirlpoola. Na szczęście część pracowników ma szanse na szybkie znalezienie zatrudnienia we Wrocławiu. Mimo kryzysu gospodarczego w mieście są firmy, które planują przyjęcie nowych pracowników. To m.in. koncern Bombardier, który zajmuje się produkcją taboru kolejowego. Już zapowiedział, że w przyszłym roku będzie potrzebować ok. 100 ślusarzy i spawaczy. - Bardzo bym się ucieszyła, gdyby mogli przyjąć naszych pracowników - mówi Małgorzata Calińska. - Wśród zwalnianych mamy m.in. właśnie spawaczy. http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html [WROCŁAW] Rafał Dutkiewicz: Jest dobrze, będzie lepiej Michał Kokot 2008-11-08, ostatnia aktualizacja 2008-11-08 19:29 Prezydent Wrocławia podsumował w sobotę półmetek swojej drugiej kadencji. Zapowiedział, że mimo światowego kryzysu gospodarczego miasto nie ograniczy inwestycji. Dutkiewicz przedstawił podsumowanie sytuacji gospodarczej miasta firmy audytorskiej Ernst & Young, która korzystała m.in. z informacji Głównego Urzędu Statystycznego. Firma porównała polskie miasta oprócz Warszawy, która jako stolica i największa polska aglomeracja zdecydowanie góruje nad innymi. Z raportu Ernst & Young wynika z niego, że Wrocław w niemal wszystkich kategoriach plasuje się na pierwszym miejscu. Pod względem finansowym miastu powodzi się bardzo dobrze. Mamy nie tylko największy budżet (ok. 3 miliardów złotych), ale także najwyższe dochody na głowę mieszkańca (4335,60 zł). Miasto wydaje na inwestycje dużo więcej niż Poznań i Kraków (1168 zł na mieszkańca). W tym roku będzie to w sumie ponad 1,3 miliarda złotych. Inne wskaźniki są nie mniej optymistyczne: Średnia pensja wzrosła z 2855 zł w 2007 roku do 3072 zł we wrześniu tego roku. Bezrobocie spadło do 3,5 proc. i jest obecnie najniższe od 1990 roku. - Z powodu kryzysu gospodarczego bezrobocie może nieco wzrosnąć, ale ten wzrost będzie i tak mniejszy niż w całym kraju. Mimo zapowiadanych zwolnień w firmach na terenie i wokół Wrocławia mamy też sygnały, że niektóre z nich będą zatrudniać. Udało nam się też ściągnąć kolejnych inwestorów, którzy będą poszukiwali ludzi do pracy przy produkcji oraz w usługach - wyliczał Dutkiewicz. W przyszłym roku dochody budżetowe z podatków jednak nie wzrosną jak w minionych latach. Mimo to prezydent zapowiedział, że wszystkie inwestycje związane z Euro 2012 powstaną tak jak zaplanowano. - Mamy niski poziom zadłużenia i dlatego możemy sobie pozwolić na jego zwiększenie - tłumaczył Dutkiewicz. Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751 ... epiej.html Dolny Śląsk tygrysem gospodarczym Polski Województwo dolnośląskie jest liderem wzrostu gospodarczego w Polsce, dystansując nawet Mazowsze - pisze Rzeczpospolita. I porównuje nasz region do Chin. W gospodarczym wyścigu - według Anny Cieślak-Wróblewskiej, autorki analizy - traci za to Wielkopolska. Okazuje się, że najdynamiczniej w 2006 r. rósł PKB województw: dolnośląskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego i mazowieckiego. W samym Wrocławiu PKB zwiększył się o 12,2 proc., a w podregionie legnickim â o 19,2 proc. Dotychczasowego lidera â Mazowsze â Dolny Śląsk zdystansował o 2,5 punktu procentowego. - Tak szybkim tempem rozwoju w ostatnich latach mogły się pochwalić m.in. Chiny czy państwa bałtyckie - zauważa Rzeczpospolita. Marszałek wojewodztwa dolnośląskiego Marek Łapiński nie kryje zachwytu: â Myślę, że w pełni zasługujemy na miano tygrysa gospodarczego Polski. Wysiłki na rzecz przyciągnięcia jak największej liczby inwestorów, które województwo podejmuje już od kilku lat, teraz przynoszą rezultaty â komentuje dla Rzeczpospolitej marszałek. â Około 11,5-proc. wzrost PKB w 2006 r. nie był jednorazowym, przypadkowym sukcesem. Wedle wstępnych szacunków nasz region w 2007 r. rozwijał się w równie szybkim tempie. Zdaniem specjalistów powtórzenie wyniku w 2007 r. w przypadku województwa dolnośląskiego jest całkiem realne. Największe firmy, jakie działają w naszym regione, to KGHM, Volvo, grupa Bosch, Toyota, LG.Philips, LG Electronics, Toshiba, Siemens, Whirlpool Polska i Electrolux Poland. Swoją silną pozycję województwo zawdzięcza położeniu geograficznemu w "Narożniku Europy" (jak mawiał Jan Waszkiewicz, dawny marszałek województwa), autostradom, aktywności samorządowców w pozyskiwaniu inwestorów zagranicznych, intensywnej promocji Wrocławia. Rzeczpospolita zauważa, że stolica regionu jest już rozpoznawalna na świecie, dzięki staraniom o organizację Expo, walce o lokalizację Europejskiego Instytutu Technologicznego, czy Euro 2012. A jaka będzie przyszłość? Jak wpłynie na kondycję regionu kryzys finansowy? Jak wynika z danych GUS, największy udział w dochodach woj. dolnośląskiego ma przemysł (32 proc., prawie dwa razy więcej niż w woj. mazowieckim), w tym również motoryzacyjny i sprzętu AGD. Tymczasem niektórzy inwestorzy np. Leszek Czarnecki już przyhamowali. Inni, np. Remy Automotiv zaczynają się wycofywać. A jeszcze inni muszą ciąć koszty np. KGHM. Ale czy to się uda? Pocieszające jest, że - jak uważają fachowcy - lokomotywy gospodarcze stosunkowo najbardziej cierpią podczas kryzysu, ale jednocześnie najszybciej dochodzą do siebie. I na to chyba pozostaje nam liczyć. Katarzyna Górowicz 06.11.2008 13:11 http://www.prw.pl/articles/view/8734/do ... zym-polski Najbogatszy wrocławianin też padł ofiarą kryzysu Janusz Krzeszowski 2008-11-06 10:06:10, aktualizacja: 2008-11-06 10:06:10 Koniec marzeń o luksusowych osiedlach domków. Spółka LC Corp wstrzymuje swoje inwestycje w Polsce. LC Corp, firma należąca do najbogatszego wrocławianina, Leszka Czarneckiego, ogłosiła wczoraj, że wstrzymuje nie tylko budowę drapacza chmur Sky Tower. Zatrzymała też wszystkie inne zaplanowane, ale nie rozpoczęte jeszcze inwestycje w Polsce. Do szuflady trafiły m.in. plany budowy luksusowego osiedla w Malinie, kilka kilometrów na północ od Wrocławia. Na 160 hektarach miało tu powstać małe miasteczko z 800 domkami jednorodzinnymi oraz sale sportowe, przedszkole, basen i przychodnia. Inwestycja warta ponad 700 milionów złotych miała być gotowa w 2012 roku. Dziś nie wiadomo nawet, kiedy zostanie wbita pierwsza łopata. Sołtys Malina nie kryje zmartwienia. - Cieszyliśmy się z tych planów, bo obiecali, że wszyscy skorzystamy. Mieliśmy doczekać się terenów rekreacyjnych dla wszystkich mieszkańców wsi. Miała powstać droga, a firma obiecała dołożyć na remont kościoła - wymienia Stefania Guglicz. - Teraz chyba to wszystko prysło, jak bańka - rozkłada ręce. Dziś w Malinie stoi pusty, ogrodzony teren. W LC Corp nie chcą rozmawiać o szczegółach decyzji. - Nie będziemy rozpoczynać inwestycji, które nie mają zapewnionego finansowania w całości. Skoncentrujemy się na razie na przygotowaniach do nich - mówi tylko Artur Wiza, rzecznik prasowy firmy LC Corp. Oprócz inwestycji pod Wrocławiem, firma LC Corp nie rozpocznie też prac przy osiedlach mieszkaniowych w Gdańsku, Łodzi i Warszawie. Nie wybuduje też na razie miasteczka z kilkoma tysiącami mieszkań w Krakowie, choć miała już pozwolenie na budowę. Wszystko z powodu kryzysu gospodarczego. To on sprawił, że banki przestały ochoczo udzielać kredytów hipotecznych niemal wszystkim, którzy się o nie starali. Liczba klientów na nowe domy drastycznie w ostatnich tygodniach zmalała. W LC Corp tłumaczą, że część banków nie chce też udzielać kredytów samym deweloperom. A jeśli to robi, to żąda bardzo wysokiej zapłaty. Nie wiadomo, na jak długo inwestycje zostały wstrzymane. Nawet ekspertom od rynku nieruchomości trudno spekulować, kiedy patowa sytuacja się odmieni. - To wróżenie z fusów - przyznaje Marek Kończak, analityk rynku nieruchomości. Odważniejsi szacują, że sytuacja poprawi się nie wcześniej niż za dwa lata, bo tyle bankom ma zająć wyjście z kryzysu i złagodzenie warunków kredytów. Giełda na informacje o zawieszeniu planowanych przez Czarneckiego inwestycji nie zareagowała gwałtownie. Swoje wczorajsze notowania spółka LC Corp zakończyła z lekkim tylko spadkiem o 1,09 proc. Źródło - http://polskatimes.pl/gazetawroclawska/ ... ,id,t.html Wielki Sky Tower może mieć wysokość Poltegoru Marcin Torz 2008-11-03 00:24:49, aktualizacja: 2008-11-03 00:26:17 Budowa Sky Tower zostanie wstrzymana? Ostateczną decyzję Czarnecki ogłosi w środę. Budowa Sky Tower, wrocławskiego drapacza chmur stawianego w miejscu dawnego Poltegoru, jest zagrożona. "Puls Biznesu" twierdzi, że pod uwagę brane jest nawet wstrzymanie inwestycji. Wszystko z powodu kryzysu gospodarczego. Według "Pulsu", powołującego się na anonimowych informatorów, w środę inwestor (najbogatszy wrocławianin Leszek Czarnecki) spotka się z podwykonawcami, by poznać ich scenariusze "bezpiecznego zamknięcia budowy". Prace przy skrzyżowaniu ulic Powstańców Śląskich i Wielkiej miałyby być wznowione, gdy poprawi się sytuacja na rynku nieruchomości. - Wstrzymania inwestycji nie można wykluczyć - potwierdza nam anonimowo szef jednej z firm współpracujących przy budowie Sky Tower. - Ale pod uwagę brane są też inne scenariusze - zastrzega. Jakie? Na przykład znaczne ograniczenie wysokości drapacza chmur. Na początek miałby być niewiele większy od klasycznych wieżowców (20 pięter), a dopiero w przyszłości - jeśli poprawi się koniunktura - stać się prawdziwym kolosem. Ostateczną decyzję w sprawie przyszłości swej sztandarowej inwestycji najbogatszy wrocławianin Leszek Czarnecki ma ogłosić w środę. Do tego czasu pracownicy LC Corp, firmy Czarneckiego, nabierają wody w usta. - Nie mogę teraz nic powiedzieć oprócz tego, że budowa nie została wstrzymana - mówi Artur Wiza, rzecznik prasowy LC Corp. - O tym, jak poradzimy sobie z pogarszającymi się warunkami na rynku deweloperskim, powiemy w środę na konferencji prasowej - ucina. Ale udało nam się dowiedzieć, że kilka dni temu część pracowników LC Corp została zwolniona. W piątek sprzedaż mieszkań w Sky Tower jeszcze trwała. W biurze handlowym firmy zapewniano, że apartamenty będą gotowe do końca 2012 roku. Budowa Sky Tower ruszyła w kwietniu tego roku. Wtedy planowano, że wieżowiec gotowy będzie w 2011 roku. Termin ten przysunięto na koniec roku 2012. Dziś w miejscu Poltegoru kończy się dopiero budowa fundamentów. O tym, że sprzedaż mieszkań w Sky Tower nie idzie najlepiej, świadczy fakt, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy cena mkw. najtańszego apartamentu spadła z 14 do niespełna 11 tys. zł. Nie budują Kryzys na rynku nieruchomości dotyka we Wrocławiu nie tylko Sky Tower. W piątek napisaliśmy, że ze swoich planów inwestycyjnych zrezygnowało na razie przynajmniej kilku liczących się graczy. Wstrzymano między innymi rozbudowę Pasażu Grunwaldzkiego. Miała ruszyć jeszcze w tym roku. Nie powstaną też szybko Idylla Wrocławska, czyli galeria handlowa obok Astry przy ul. Horbaczewskiego, oraz wieżowiec Riverview przy ul. Sikorskiego. Z kolei na budowanym przy ulicy Traugutta osiedlu Angel Wings nieprędko wyrosną dwa drapacze chmur. Sky Tower ma być najwyższym budynkiem mieszkalnym w Polsce. Plany zakładają budowę 55 pięter. POLSKA Gazeta Wrocławska pierdu pierdu, tylko niech wielcy ekonomiści raczą zauważyć, że ten wielki kryzys przyniósł już dobre rzeczy, takie jak: spadek cen ropy ze 140 na 70 USD, spadek wartości złotówki(jeszcze kilka miesięcy temu dolar był po 2,02 zł(dziś 2,56) a Euro niewiele ponad 3 zł(dziś 3,56). Tak więc nawet sprzedając mniej eksporterzy zarabiają więcej, a to że będą sprzedawać mniej nie jest takie pewne bo tańsze polskie towary mogą mieć większe wzięcie na zachodzie właśnie podczas spowolnienia gospodarczego. Co do Banków to nie zapominajmy, że one zarabiają na pożyczaniu pieniędzy więc ograniczając dostęp do kredytów ludziom i deweloperom podcinają gałąź na której siedzą. Chyba ludzie nimi kierujący nie są tak głupi żeby tego nie zauważyć? Kryzys bankowy przenosi się na firmy deweloperskie Wojciech Harpula 2008-10-14 08:17:08, aktualizacja: 2008-10-14 10:14:45 Ministerstwo Finansów nie zmieniło prognozy przyszłorocznego wzrostu gospodarczego. Ma on wynieść 4,8 proc. - Nie ma przesłanek, aby w tej chwili taką decyzję podejmować - poinformował w komunikacie resort finansów. Eksperci są jednak przekonani, że weryfikacja założeń budżetowych będzie konieczna. - I na pewno nastąpi. Założone tempo wzrostu jest nie do utrzymania - mówi ekonomista Witold Orłowski. - Być może rząd nie wie jeszcze, jak głęboka powinna być korekta i dlatego czeka z decyzją. Kryzys dotrze także do Polski. Nie wiadomo jednak, jak duże poniesiemy straty - podkreśla. Jedno jest pewne: największe problemy czekają eksporterów, którzy boleśnie odczują skurczenie się rynków zbytu w Europie Zachodniej. Sprzedaż za granicę była jedną z głównych lokomotyw napędzających nasz wzrost gospodarczy. W 2007 r. wartość polskiego eksportu wyniosła 101 mld euro. Ten wynik prędko się nie powtórzy. W ciągu najbliższych dwóch lat wartość naszego eksportu może się obniżyć o kilka procent. To oznaczałoby konieczność ograniczania produkcji i zwolnienia - zwłaszcza w branżach uzależnionych od eksportu, np. motoryzacyjnej i meblarskiej. Kilka dni temu produkcję w Gliwicach wstrzymał Opel. Fiat od przyszłego roku prawdopodobnie przestanie płacić za nadgodziny. Natomiast prezesi firm meblarskich szacują, że z branży zatrudniającej dziś 15-20 tys. osób do końca 2009 r. będzie musiało odejść 15-20 proc. pracowników. Kryzys na rynku bankowym przenosi się także na firmy deweloperskie. Wiele z nich ma olbrzymie kłopoty ze sprzedażą mieszkań. A będzie jeszcze gorzej. Banki coraz bardziej zaostrzają warunki przyznawania kredytów. Żądają wkładu własnego, podnoszą marże i dokładnie sprawdzają kondycję finansową klientów. Już dziś wiadomo, że założenia przewidujące w tym roku 12-procentowy wzrost wartości produkcji budowlano-mieszkaniowej do wysokości 17 mld zł nie zostaną zrealizowane. - Widmo katastrofy jest wyraźniejsze, niż mogłoby się wydawać jeszcze niedawno. Możemy spodziewać się nawet fali bankructw. Dotyczy to zwłaszcza małych firm, które mają większe kłopoty z pozyskaniem kredytów na dokończenie inwestycji niż duzi deweloperzy - mówi Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. - Gdyby nie inwestycje finansowane z pieniędzy Unii Europejskiej, budownictwo w 2009 r. znalazłoby się w kompletnej zapaści. Z powodu kryzysu ucierpi też branża turystyczna. Według Instytutu Turystyki liczba zagranicznych gości już w tym roku będzie niższa o ok. 10 proc. W roku przyszłym może spaść o kolejne 10 proc. Straty hoteli i restauracji pójdą w setki milionów euro. Dużo wolniej niż dotychczas będzie się także rozwijał rynek dóbr luksusowych. http://polskatimes.pl/stronaglowna/5292 ... ,id,t.html Kryzys bankowy przenosi się na firmy deweloperskie Wojciech Harpula 2008-10-14 08:17:08, aktualizacja: 2008-10-14 10:14:45 Ministerstwo Finansów nie zmieniło prognozy przyszłorocznego wzrostu gospodarczego. Ma on wynieść 4,8 proc. - Nie ma przesłanek, aby w tej chwili taką decyzję podejmować - poinformował w komunikacie resort finansów. Eksperci są jednak przekonani, że weryfikacja założeń budżetowych będzie konieczna. - I na pewno nastąpi. Założone tempo wzrostu jest nie do utrzymania - mówi ekonomista Witold Orłowski. - Być może rząd nie wie jeszcze, jak głęboka powinna być korekta i dlatego czeka z decyzją. Kryzys dotrze także do Polski. Nie wiadomo jednak, jak duże poniesiemy straty - podkreśla. Jedno jest pewne: największe problemy czekają eksporterów, którzy boleśnie odczują skurczenie się rynków zbytu w Europie Zachodniej. Sprzedaż za granicę była jedną z głównych lokomotyw napędzających nasz wzrost gospodarczy. W 2007 r. wartość polskiego eksportu wyniosła 101 mld euro. Ten wynik prędko się nie powtórzy. W ciągu najbliższych dwóch lat wartość naszego eksportu może się obniżyć o kilka procent. To oznaczałoby konieczność ograniczania produkcji i zwolnienia - zwłaszcza w branżach uzależnionych od eksportu, np. motoryzacyjnej i meblarskiej. Kilka dni temu produkcję w Gliwicach wstrzymał Opel. Fiat od przyszłego roku prawdopodobnie przestanie płacić za nadgodziny. Natomiast prezesi firm meblarskich szacują, że z branży zatrudniającej dziś 15-20 tys. osób do końca 2009 r. będzie musiało odejść 15-20 proc. pracowników. Kryzys na rynku bankowym przenosi się także na firmy deweloperskie. Wiele z nich ma olbrzymie kłopoty ze sprzedażą mieszkań. A będzie jeszcze gorzej. Banki coraz bardziej zaostrzają warunki przyznawania kredytów. Żądają wkładu własnego, podnoszą marże i dokładnie sprawdzają kondycję finansową klientów. Już dziś wiadomo, że założenia przewidujące w tym roku 12-procentowy wzrost wartości produkcji budowlano-mieszkaniowej do wysokości 17 mld zł nie zostaną zrealizowane. - Widmo katastrofy jest wyraźniejsze, niż mogłoby się wydawać jeszcze niedawno. Możemy spodziewać się nawet fali bankructw. Dotyczy to zwłaszcza małych firm, które mają większe kłopoty z pozyskaniem kredytów na dokończenie inwestycji niż duzi deweloperzy - mówi Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. - Gdyby nie inwestycje finansowane z pieniędzy Unii Europejskiej, budownictwo w 2009 r. znalazłoby się w kompletnej zapaści. Z powodu kryzysu ucierpi też branża turystyczna. Według Instytutu Turystyki liczba zagranicznych gości już w tym roku będzie niższa o ok. 10 proc. W roku przyszłym może spaść o kolejne 10 proc. Straty hoteli i restauracji pójdą w setki milionów euro. Dużo wolniej niż dotychczas będzie się także rozwijał rynek dóbr luksusowych. http://polskatimes.pl/stronaglowna/5292 ... ,id,t.html 1 grosz za kilogram makulatury płacą punkty skupu w Słupsku. Wkrótce mogą przestać płacić za nią w ogóle. To efekt kryzysu gospodarczego na świecie. Jeszcze przed kilkoma miesiącami za kilogram makulatury można było dostać 12 groszy. W połowie listopada cena makulatury spadła do 3 groszy za kilogram. Teraz jest jeszcze gorzej. - Do tej pory udawało mi się codziennie zarobić dzięki zbiórce różnych papierów i metali na chleb i masło. Teraz wszystko tak staniało, że będzie się musiał ustawić w kolejce po darmowy chleb - mówi pan Janusz, zbieracz złomu i makulatury od czterech lat. Zajął się tym, jak został wyrzucony z domu przez żonę i dorosłe dzieci. - Rzeczywiście zbieranie makulatury jest już nieopłacalne - mówi Agnieszka Podlecka z firmy Polmak Recykling, która w Słupsku przy ul. Przemysłowej 127 prowadzi punkt skupu surowców wtórnych. - Rzecz w tym, że papiernia w Świeciu, która jest odbiorcą makulatury, poinformowała nas, że może to robić tylko za darmo, bo nie potrzebuje tego surowca. Wyjaśnienie jest takie, że z powodu kryzysu gospodarczego na świecie nie ma zapotrzebowania na papier, więc ograniczono produkcję. My na razie dokładamy do interesu, bo płacimy grosza za kilogram, ale pewnie w końcu też przestaniemy. Efekt będzie taki, że wkrótce pojawią się hałdy papieru w mieście, bo zbieracze rzeczywiście co dziennie sporo makulatury do nas przynosili . Jazda ! Haha. Pisałem już o tym kilka razy, więc tym razem zostawię to bez komentarza. Jeśli nadal nie rozumiesz, że TVN poprzez stworzenie tematycznych kanałów informacyjnych ma inną politykę w stosunku do TVN24, to czekaj sobie, aż zobaczysz na antenie całe mnóstwo wiadomości sportowych i biznesowych. I ja tu nie płaczę - mam dostęp do informacji z każdej dziedziny, mi nic nie brakuje. Kanały tematyczne to tylko rozszerzenie danej tematyki. Uczciwie mówiąc, sport, biznes i pogodę, zostawiłbym w TVN24 w takiej ilości jak obecnie. Chociaż serwisy sportowe i biznesowe można wydłużyć powiedzmy o 2 minuty. Akurat w TVN24 o Unii mówi się dość dużo. Chyba o lotach samolotowych premiera i prezydenta. A nawet jeśli mówi się coś o Unii, to głównie ogólnikami i przez pryzmat polski. Czy wiesz o co chodzi w Traktacie Lizbońskim? Wiesz pewnie tylko tyle, że Irlandia go nie ratyfikowała i Kaczyński też wstrzymuje się z podpisem. Ale to nie o to chodzi. A o kryzysie słyszę w TVN CNBC Biznes od dobrych kilku miesięcy. Codziennie. Zgadza się. Chciałem tylko udowodnić, że informacje ze świata mają znaczenie, bo Ty to negowałeś. Nie pisałem nigdzie że TVN24 nie relacjonował kryzysu gospodarczego. Haha. Pisałem już o tym kilka razy, więc tym razem zostawię to bez komentarza. Jeśli nadal nie rozumiesz, że TVN poprzez stworzenie tematycznych kanałów informacyjnych ma inną politykę w stosunku do TVN24, to czekaj sobie, aż zobaczysz na antenie całe mnóstwo wiadomości sportowych i biznesowych. I ja tu nie płaczę - mam dostęp do informacji z każdej dziedziny, mi nic nie brakuje. Kanały tematyczne to tylko rozszerzenie danej tematyki. Uczciwie mówiąc, sport, biznes i pogodę, zostawiłbym w TVN24 w takiej ilości jak obecnie. Chociaż serwisy sportowe i biznesowe można wydłużyć powiedzmy o 2 minuty. Akurat w TVN24 o Unii mówi się dość dużo. Chyba o lotach samolotowych premiera i prezydenta. A nawet jeśli mówi się coś o Unii, to głównie ogólnikami i przez pryzmat polski. Czy wiesz o co chodzi w Traktacie Lizbońskim? Wiesz pewnie tylko tyle, że Irlandia go nie ratyfikowała i Kaczyński też wstrzymuje się z podpisem. Ale to nie o to chodzi. A o kryzysie słyszę w TVN CNBC Biznes od dobrych kilku miesięcy. Codziennie. Zgadza się. Chciałem tylko udowodnić, że informacje ze świata mają znaczenie, bo Ty to negowałeś. Nie pisałem nigdzie że TVN24 nie relacjonował kryzysu gospodarczego. Trudno więc przewidywać powolną erozję sympatii Polaków do Platformy. Jeśli wyborcy zmienią swoje nastawienie do partii obecnie rządzącej, to tylko na skutek jakiejś katastrofy, nagłego wyhamowania gospodarki czy kryzysu. Wtedy bowiem PO będzie musiała zacząć podejmować realne działania, być może wprowadzać bolesne reformy – a to może zniszczyć mit polityki miłości. Robur, każde kłamstewka mają krótkie nóżki. Tsunami kryzysu gospodarczego już nadchodzi i zmyje PO oraz Donka. Tego nie widać, bo taka to "uroda" tsunami, że przybiera powoli, aż zwali się nagle jak potworna ściana wody. Gwoździem do trumny będzie żenada z powodu Euro 2012. Czas umyka, a autostrad co kot napłakał. Kompletny bezruch. Kaczyński nie czyni żadnych nerwowych ruchów, bo wie, że wszystko się samo dokona. Katastrofa tuż, tuż. Witam Państwa, Dawno mnie tutaj nie było. Chciałbym poinformować o zmianie na forum Krucjaty - Młodzi w Życiu Publicznym. Dodano ostatnio kategorię EKONOMIA. Obecnie poruszany jest w niej problem kryzysu gospodarczego. Zapraszam zainteresowanych! Gdy by Ci się chciało co nieco poczytać dokładni No ale.. Do tej pory, pomimo kryzysu gospodarczego, rosyjska armia jest jedna z najpotężniejszych w świecie. [...]Porównanie z Czeczenia jest niepoważne. Jak to już napisał godunow. Czeczenia to kraj górzysty, praktycznie armia reguklarna tam nie istnieje,... Chodziło mi o to jak przebiegała wojna w latach 90-tych. Pierwszą wojnę o niepodległość Czeczeńcy (1995r.) właściwie wygrali, Rosjanie musieli sie wycofać. Druga wojna też nie była popisem sprawności armii rosyjskiej – zdobywanie Groznego zajęło im 3 miesiące. PS. Budżet militarny Rosji jest w przeliczeniu na euro lub dol. na poziomie mniej więcej Włoch. Bardzo się mylisz nie doceniając potęgi rosyjskiej armii. Tak samo nie doceniali jej Napoleon i Hitler, a później dostali takie baty, ze trudno im się było pozbierać. Do tej pory, pomimo kryzysu gospodarczego, rosyjska armia jest jedna z najpotężniejszych w świecie. Nie tylko pod względem potencjału ludzkiego, ale również pod względem techniki. Co prawda ustępują USArmy, ale "niemnożka". Poza tym Rosjanie sa bardzo dumnym i bardzo bitnym narodem. Nie radziłbym nikomu zbytnio zaleźć im za skórę. Ich bitnośc nie pomogła im dojśc do Warszawy w 1920, a i Hitlera zatrzymali dopiero pod Moskwą. Nie wspomnę że znacznie słabsza armia fińska dała im takiego łupnia że cała potęga RKKA nie dała rady przejść przez linię Mannerheima /nb. carskiego generała który do końca życia nie umiał mówić po fińsku i komenderował po francusku lub rosyjsku/. Zważywszy w jakim tempie "niesamowicie bitną armia" rosyjska rozprawiała się z Czeczenią, to możemy "założyć teoretycznie", że rozprawa z 20-krotnie większą Polską zajmie jej 50 lat. Bardzo się mylisz nie doceniając potęgi rosyjskiej armii. Tak samo nie doceniali jej Napoleon i Hitler, a później dostali takie baty, ze trudno im się było pozbierać. Do tej pory, pomimo kryzysu gospodarczego, rosyjska armia jest jedna z najpotężniejszych w świecie. Nie tylko pod względem potencjału ludzkiego, ale również pod względem techniki. Co prawda ustępują USArmy, ale "niemnożka". Poza tym Rosjanie sa bardzo dumnym i bardzo bitnym narodem. Nie radziłbym nikomu zbytnio zaleźć im za skórę. Porównanie z Czeczenia jest niepoważne. Jak to już napisał godunow. Czeczenia to kraj górzysty, praktycznie armia reguklarna tam nie istnieje, włądzę mają kacykowie moskiewscy. Jedynie w górach walczą partyzanci. Partyzanci z wielowiekową tradycją. Gdyby Rosjanie zaatakowali Polske, to nasze siły zbrojne rozpadły by się w puch, a o partyzantce nie ma co marzyć w takim kraju gdzie wszędzie można się dostać bez problemów. Szczególnie przy dzisiejszej technice. To juz nie czasy IIWŚ. Bez pomocy sił NATO dostalibyśmy takiego łuopnia, ze trudno by się było pozbierać do kupy. Równość Państwo=Naród panowała zresztą w Polsce do czasów Jagiellonów Pojęcie naród ma niewatpliwie związek z wykształconym później nacjonalizmem. Genezy nacjonalizmu nalezy szukać w oświeceniu, nie wcześniej!!. Wtedy bowiem występował tzw. absolutyzm oświecony oparty głównie na doktrynie Tomasza Hobbsa (tak się pisze, bo nie pamietam?). Władca ma wizję tworzenia wielkiego, silnego państwa. W tym procesie może mu bardzo przeszadzać arystokracja posiadająca przywileje, oraz Kościół Katolicki!!. (Tak, Kościół! - Nie zapominajmy o sporach wladców świeckich z papiezami) Wobec tego władca musi się zblizyć do ludu i w nim szukać oparcia. Integrowac króla z ludem może zaś idea narodu. Nie jest to jednak takie proste, łatwe i przyjemne, bo tożsamości narodowej trzeba się nauczyć. Jak? - Poprzez edukację o charakterze narodowym. Wobec tego, w Polsce powstaje słynna Szkoła Rycerska, z której pochodzi np. T. Kosciuszko. No dobra, ale potrzebny jest jeszcze element mocno spajający, taką rolę pełni tu język narodowy, do tej pory uwazany za język pospólstwa. Gloryfikowane są więc od tej pory języki narodowe. Przykładowo, Fryderyk II na 25 lat zakazał łaciny. Co więcej, w tym czasie, przez wszystkich władców europejskich rozwiązany został zakon jezuitów. Dlaczego? Ano dlatego, że kształcono tam inteligencję, ale nie kształcono tam patriotów.Po upadku Rewolucji Francuskiej, Napoleon Bonaparte tytułuje się Cesarzem Francuzów. Proszę zauważyć, że on nie identyfikuje się z terytorium, ale z ludem. Poczucie narodowe polega bowiem na tym, że bez względu na klasę społeczną, pochodzenie, przede wszystkim jest się np. Polakiem, a tego wcześniej nie było. Wcześniej mieliśmy do czynienia z wojnami pańskimi, a nie narodowymi . (Wystarczy sobie choćby nawet przypomnieć z historii Powstanie Styczniowe, wtedy jeszcze nawet chlopi uważali, że jest to pańska wojna, wydawali i okradai powstanców). W momencie gdy rozpoczął się proces industralizacji, oraz rozwoju kapitalizmu, spadła rola Kościoła, a wzmogła się idea narodu. Wtedy to pojawiło się hasło: Bóg, honor, ojczyzna. To paradoks, bo przecież chrześcijaństwo jest religią uniwersalną , a nie narodową. Robotnicy imigrujący za chlebem przestają się identyfikować z miejscem (to moja wioska, moja chata, moje pole na którym pracuję), ale z ludźmi mowiącymi tym samym językiem. W przypadku niezadowolenia społecznego z warunków pracy, jakości zycia, ciasnoty na zurbanizowanych terenach, ludzie zaczynaja sobie znajdowac wroga zastępczego. Nie pracodawcę, nie władcę, ale inny naród. W carskiej Rosji, w czasie kryzysu gospodarczego w XIX w to nikt tylko car postanowił poróżnić narody do tej pory żyjące obok siebie w tolerancji i pokoju. Po co? - By zostać arbitrem, by wzmocnić swoją władzę. Władzy nacjonalizm jest bardzo na rękę, dzięki niemu czuje się bezpieczna. Prosze zauwazyć, że I wojna światowa wybuchła z powodu konfliktów nacjinalistycznych na Bałkanach, II też pod hasłami nacjonalistycznymi. Idea Narodu może być bardzo niebezpieczna, niezwykle łatwo chwalebny patriotyzm może sie przerodzić w nacjonalizm, który jak do tej pory, przyniósł na świecie samo zło: - pogromy żydów, nie mówiąc o innych narodach - obie wojny światowe Każda władza takie cechy usiłuje sobie przypisać No nie przesadzajmy ... Nie jednego cesarza. Odcięcie się od swiata i zaprzestanie innowacji było oficjalną ideologią państwową (coś jak "zerowy wzrost" obecnie) Nie obwarowana jednakże żadna sankcją religijną. A zatem nie religia przywiodła Chiny do kryzysu, z którego obecnie sie wygrzebują. Nie brak innowacji zabił Chińską gospodarkę tylko ich niewykorzystanie. Cesarz bał się wolnego rynku i braku kontroli nad procesami ekonomicznymi, bał się przedsiębiorczości. Bał się tego, że ludzie wydobędą się z pod jego władzy, tego zawsze boją się także religie ... Dopóki istnieją papieskie placówki dyplomatyczne, dopóty jakiś tam wpływ jest zachowany. A na "apele" rzeczywiście wszyscy kładą lachę. Tia, Katar też ma wszędzie placówki dyplomatyczne i równy watykanowi wpływ na światową politykę ... Kapitalizm nie został wymyślony ... jest naturalną kontynuacją i oczywistym następstwem procesów gospodarczych. Wszelkie socjalistyczne iluzje są najwyżej drobnym zboczeniem z prostej drogi. Problem z tym, że by dojść do kapitalizmu trzeba iść ... Ha, ha, ha! A co dostarcza takich celów, jak nie wyznawana powszechnie ideologia, czyli w tym przypadku religia. Ideologia ? Gdyby to ideologia miała być źródłem ludzkiego rozwoju to do dzisiaj byli byśmy na drzewach Pilastrze. Żródłem motywacji są i zawsze będą ludzkie potrzeby. To by je zaspokoić człowiek będzie pracował, wynajdował, handlował i szukał nowych rozwiązań. Nie dla durnych ideologii ... Nie chcę cię rozczarowywać, ale cywilizacja zachodu, szczególnie na zachodzie szła do swojego sukcesu po bardzo wielu trupach. No właśnie, czemu im nie zależało? Bo potrafili zaspokoić swoje potrzeby inaczej Pilasterze ... to chyba oczywiste. Inflacja jest naturalnym procesem towarzyszącym szybkiemu wzrostowi gospodarczemu, nie ma nad czym płakać ... Niekoniecznie. Wiek XIX był okresem szybkiego rozwoju gospodarczego, a panowała wówczas DEFLACJA. Kto jest odpowiedzialny za ten kryzys>? Przez cztery godziny Greenspan wił się, popijał nerwowo wodę i ocierał pot z czoła. Aż w końcu dał za wygraną: Popełniłem błąd, zakładając, że banki we własnym interesie będą same zdolne chronić swoich udziałowców i swoje aktywa. Nie spodziewałem się znaczącego spadku cen domów, bo nigdy wcześniej to nie nastąpiło. Myliliśmy się w bardzo wielu przypadkach. Za WP/ Wikipedia Alan Greenspan urodził się w żydowskiej rodzinie w Nowym Jorku w 1926 roku. nasuwają się pewne wnioski. Otóż są pewne grupy ludzi tendencyjnie oceniające rzeczywistość, m.in. poprzez łatwe wskazywanie winnych światowego kryzysu gospodarczego. Mam więc taki mały apel do tych ludzi, grup, organizacji i.t.p. Skoro zarzucacie komuś pociąganie za sznurki, nieograniczone wpływy w wielu sferach, to dla konsekwencji, obwiniając za obecną recesję gospodarczą, należałoby wyrazić temu komuś wdzięczność za okres długiego prosperity, wysokie indeksy giełdowe, wzrost gospodarczy etc. Holocaust zrodził się w niemczech , to wszystko co stało się na Polskiej Ziemii to tylko jego skutki . Okropne , przerazające i mordercze . Wigi lubie czytac Twoje posty , dobrze ze zaczynasz podawać źródła , linki tekstów na których sie opierasz ale mam pytanie , dlaczego w sytuacji kiedy znani z imienia i nazwiska bandyci powiesili niewinnego człowieka TY szukasz dowodów winy własciciela drzewa ? w tym czasie w Europie w wielu krajach władzę przejmowali wojskowi takze i w Polsce . Jednak Tylko państwo hitlera odniosło sukces gospodarczy i ...militarny . Stało się to częściowo przez ...przypadek . Po latach kryzysu gospodarczego świat zaczął się rozwijać . Ten okres zbiega sie z dojsciem hitlera do władzy . Władza , kazda władza to w poważnej części ...propaganda . hitler miał specjalistów od tej dziedziny Ci specjalisci pomogli w zasadzie Niemcom , nie hitlerowi , pomogli Niemcom uwierzyc że wyjście z kryzysu to zasługa ...dojscia do władzy hitlera . Cala reszta reszta ...to już działania Europy i świata . Ten okres to w zasasdzie pierwsze sukcesy niemieckiej gospodarki od czasu Traktatu Wersalskiego . Te dzialania trafiły na podatny grunt . to były poczatki holocaustu . Już wtedy kiełkowały plany przejęcia przemysłu i majatków najbogatszych mieszkańców Niemiec . Nie tylko Żydzi byli zagrozeni . Wiesz że np w Prusach Wschodnich znacznie wczesniej od Żydów majątki i fabryki stracili Polacy . hitler wiedział że o Żydów nikt się nie upomni bo przecież oni nie mieli Ojczyzny . to całkiem podobna sytuacja do tej w Polsce po " reformie rolnej " , władza zdobywala popularnośc rozdając ludowi ...cudzą własność . Pamiętaj że USA w tym czasie nawet nie uznawały Narodowości Żydowskiej !!! Anglicy i Francuzi dla osiagniecia własnych celów poswiecili Czechosłowację . Kto miał bronic Żydów ? Taaaak wiem . Ale On daleko i ... wysoko . Ja daję dolarowi jako walucie światowej jeszcze 5-10 lat w zależności od dynamiki rozwoju strefy Euro. Kiedy Banki Centralne masowo zaczną uciekać od dolara jako rezerwy depozytowej a państwa OPEC i właściwie wszystkie państwa świata zaczną się rozliczać w stabilnym i 'twardym' Euro to dolar popłynie , oj popłynie. Skończy się życie na rachunek reszty świata. I pomimo, że gospodarka amerykańska wcale nie jest jeszcze tak bardzo słaba to na skutek absurdalnie wyolbrzymionej podaży dolara się wszystko na jakieś 20 lat tam sypnie. Ta podaż jest tak przerośnięta, że wszystkie instrumenty Fed-u razem wzięte będą w obliczu kryzysu śmiesznymi zabaweczkami. A po tych ~ 20 latach świat już się zmieni. Miejsce po USA będzie już dawno zajęte przez nowych liderów. Z mojej wiedzy ekonomicznej wnioskuję, że Władze USA widziały o nadciągającym kryzysie juz ok. 10-15 lat temu, prawdopodobnie sztucznie rozkręcili rynek kredytów hipotecznych niską stopą proc. , liczyli na to że w ciągu tych kilkunastu lat które w ten sposób wyłuskali uda im się po raz kolejny wypompować kapitał ze światowego rynku. No ale się nie udało i kryzys się tylko spotęgował. Dobrze się żyło Amerykanom za cudze pieniążki po II wś. Teraz trzeba wystawić 'fakturę wyrównawczą' Finansowanie wzrostu gospodarczego kredytami hipotecznymi, co za pomysł... Widać, że Greespan nigdy nie był niezależny... młoda rada chyba już niebawem zacznie działać (a może już zaczeła - nie wiem) natomiast "starszaki" poczuły się źle w dobie kryzysu gospodarczego i pod natłokiem licznych obowiązków jakie są na ich mądrych głowach zarządali podwyżki swoich diet radnych o 6,5% MA SA KRA. zarabiają sobie za przyciskanie i picie kawy - co do projektów to już dawno nie słyszałem o wprowadzeniu czegoś sensownego - no ale to my, ich wybieraliśmy i teraz im za to płacimy. Wkurza mnie to jednak bo tłumaczenie, że dieta to tak naprawdę rekompensata. Radny wychodząc na posiedzenie komisji czy też sesję jest zwalniany w zakładzie pracy, ale nie otrzymuje za ten czas wynagrodzenia – wyjaśnia przewodniczący. - Niekiedy wychodzi to 4-5 dni w ciągu miesiąca. Czyli wypłata za 4-5 dni pracy radnego w miesiącu to ok 2000 PLN - EXTRA ! więcej na NJ24 Cały czas niepewny jest los Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce, jednego z trzech tego typu muzeów w Polsce. Placówka, posiadająca jeden z największych zabytkowych taborów, jest na minusie. Czy muzeum, które znalazło się wśród grona lureatów w konkursie internautów na największą atrakcję turystyczną w Małopolsce, ochroni swój byt? Kierownictwo skansenu oczekuje na decyzję spółki PKP Cargo, do której należy muzeum. Nie wiadomo jednak, czy Cargo w czasach kryzysu gospodarczego będzie chciało nadal dopłacać do utrzymania obiektów w Chabówce. Decyzja ma zapaść w tym roku. Jak tłumaczy Grażyna Sysiak, naczelniczka skansenu, najwięcej pieniędzy pochłaniają naprawy zabytkowych wagonów i parowozów. Sięgają kilkuset tysięcy złotych rocznie. Z tytułu opłat za bilety skansen nie jest w stanie się samodzielnie utrzymać. Jedynym rozwiązaniem jest znalezienie dla muzeum nowego właściciela, który byłby w stanie zadbać o zabytkowe wagony. - Cały czas aktualny jest pomysł przekazania naszej placówki fundacji Era Parowozów - tłumaczy Sysiak. - Byłaby wtedy możliwość korzystania ze środków unijnych. Poza tym fundacja organizuje różne komercyjne imprezy, takie jak chociażby ostatni sylwester. Źródło: POLSKA Gazeta Krakowska Dopiero w sezonie 2010 w cyklu ProTour zadebiutuje rosyjski Tour of Sochia. UCI powiadomiła w środę, że z powodu światowego kryzysu gospodarczego wyścig na południu Rosji nie dojdzie w tym roku do skutku (początkowo mówiono o terminie 14-20 września). Międzynarodowa Unia Kolarska podkreśliła jednak, że Rosyjski Związek Kolarski i sponsorzy nie odwrócą się plecami do ToS. ale ty Goły zgryźliwy jesteś Nic na to nie poradzę A tak serio to w pierwszej chwili myślałem, że to będzie kolejna (po ISD-Danieli) kolarska ofiara kryzysu gospodarczego Z powodu kryzysu sto tysięcy polskich policjantów prawdopodobnie nie dostanie pełnych wynagrodzeń za styczeń - dowiedział się DZIENNIK. Na tym nie koniec - wszystkie komendy wojewódzkie muszą o 40 procent ograniczyć swe wydatki. Niektóre zalecają wykręcanie żarówek i... zrezygnowanie z czajników. "Nie pamiętam, by taka sytuacja miała miejsce kiedykolwiek wcześniej. W dziale finansowym powiedziano nam, że pieniądze wypłacą może we wrześniu" - mówi oficer policji ze Szczecina. Wydatki obcinane są także na inne cele. "Mamy zakaz używania czajników. Co drugą żarówkę kazano natychmiast wykręcić. Najgorsze jednak, że z braku pieniędzy na benzynę ograniczone ma być również korzystanie z radiowozów we wszystkich przypadkach, w których nie jest to niezbędne" - dodaje oficer. Zaległości w terminowym regulowaniu rachunków o mało nie sparaliżowały w ubiegłym tygodniu pracy mazowieckiej policji. Orlen, na którego stacjach tankowane są radiowozy, zagroził bowiem, że nie sprzeda paliwa mundurowym. Kryzys udało się zażegnać w ostatniej chwili. Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski zapewnił wówczas, że oszczędności nie będą miały wpływu na bezpieczeństwo. Cięcia są efektem decyzji szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, który - szukając oszczędności w obliczu kryzysu gospodarczego - odebrał policji 540 milionów złotych. Mniejsze cięcia objęły też straż graniczną oraz urzędników jego resortu. Umiem uzasadnic kazdemu czlowiekowi w trakcie rozmowy, dlaczego Rosja stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa RP, dlaczego unilateralizm w wydaniu USA doprowadzi do wyscigu zbrojen, i dlaczego Ukraina nie powinna byc w UE Podobna dyskusje na temat "Ameryka wróg pokoju prowadzi do wyścigu zbrojeń" toczyły się w latach 80 w środowiskach akademickich Europy i Stanó w Zjednoczonych. Ale to właśnie Ronald Reagan przeciwstawiając się tchórzliwej polityce Forda i Cartera wobec ZSRR stwierdził że Imperium Zła nie będzie miało szans aby ekonomicznie sprostać wyzwaniom związanym z wyścigiem zbrojeń i programem tzw. wojen gwiezdnych SDI. Poddany on został ogromnej krytyce, tak jak teraz Bush jr. (bez większych analogii). I co się stało? A stało się tak, że polityka Reagana (Tak krytykowany przez Ciebie wyścig zbrojeń) doprowadziła do kryzysu gospodarczego w Związku Radzieckim (ogromne wydatki - połączone ze wzrostem cen ropy) co z kolei doprowadziło do reform Gorbaczowa. Dalej wiadomo... Tak więc bardziej jestem w stanie zaakceptować amerykański unilateralizm niż tchórzliwą chęć dialogu za wszelką cenę. Czy to w wykonaniu Nevilla Chamberlain który sprzedawał "negocjował" Hitlerowi Czechy czy w wykoaniu Francji negocjującej z Husainem w trosce o swoje kontrakty. Si pacem para bellum. Wiem że post jest nie na temat ale nie mogłem nie ulec pokusie ciekawej rozmowy. Si vis pacem para bellum pozdr Kain Umiem uzasadnic kazdemu czlowiekowi w trakcie rozmowy, dlaczego Rosja stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa RP, dlaczego unilateralizm w wydaniu USA doprowadzi do wyscigu zbrojen, i dlaczego Ukraina nie powinna byc w UE Podobna dyskusje na temat "Ameryka wróg pokoju prowadzi do wyścigu zbrojeń" toczyły się w latach 80 w środowiskach akademickich Europy i Stanó w Zjednoczonych. Ale to właśnie Ronald Reagan przeciwstawiając się tchórzliwej polityce Forda i Cartera wobec ZSRR stwierdził że Imperium Zła nie będzie miało szans aby ekonomicznie sprostać wyzwaniom związanym z wyścigiem zbrojeń i programem tzw. wojen gwiezdnych SDI. Poddany on został ogromnej krytyce, tak jak teraz Bush jr. (bez większych analogii). I co się stało? A stało się tak, że polityka Reagana (Tak krytykowany przez Ciebie wyścig zbrojeń) doprowadziła do kryzysu gospodarczego w Związku Radzieckim (ogromne wydatki - połączone ze wzrostem cen ropy) co z kolei doprowadziło do reform Gorbaczowa. Dalej wiadomo... Tak więc bardziej jestem w stanie zaakceptować amerykański unilateralizm niż tchórzliwą chęć dialogu za wszelką cenę. Czy to w wykonaniu Nevilla Chamberlain który sprzedawał "negocjował" Hitlerowi Czechy czy w wykoaniu Francji negocjującej z Husainem w trosce o swoje kontrakty. Si pacem para bellum. Wiem że post jest nie na temat ale nie mogłem nie ulec pokusie ciekawej rozmowy. Wielka Brytania MI-5 (Military Intelligence department 5 - Wojskowa Służba Wywiadowcza wydział 5, znana także jako Security Service - Służba Bezpieczeństwa) powstała w wyniku reorganizacji brytyjskich służb wywiadowczych w 1909 roku.Zadaniem MI-5 jest walka z obcymi służbami specjalnymi, przeciwko wewnętrznym działaniom wywrotowym, ultraprawicowym i ultralewicowym, weryfikacja pod względem bezpieczeństwa pracowników administracji państwowej, dozór nad cudzoziemcami, emigrantami i środkami przekazu na terytorium Wielkiej Brytanii. MI-5 współpracuje z innymi organizacjami na polu walki ze zorganizowaną przestępczością. MI-6 toAngielska tajna służba wywiadu MI6 powstała w 1909 roku, początkowo jako część sekcji zagranicznej Biura Tajnych Służb. Jej dowódcą był kapitan Mansfield Cumming. Dopiero w 1922 roku stała się odrębną jednostką. Otrzymała symbol C. W 1940 powstała sekcja D - sekcja do Wykonywania Działań Specjalnych (SOE). Jednak po II wojnie światowej rozpadła się i część jej członków przeszła do MI 6.Główne zadania to oczywiście prowadzenie działań wywiadowczych dla zapewnienia bezpieczeństwa i obrony kraju, jego polityki i gospodarki, również poprzez szeregi agentów rozlokowanych w innych krajach. Agenci zbierają informacje przydatne dla rządu. Rosja FSB- po puczu sierpniowym zmieniono organizację wewnętrzną KGB. Pięć Zarządów Głównych zmieniono na trzy samodzielne instytucje: wywiadu, policji bezpieczeństwa i ochrony pogranicza. Prawie cały aparat KGB (wcześniej działał pod nazwą Federalna Służba Kontrwywiadu, obecnie istnieje pod nazwą: Federalna Służba Bezpieczeństwa) kontroluje obecnie Rosja. Będąc instytucją doskonale zorientowaną w rzeczywistym funkcjonowaniu systemu, głębokości kryzysu gospodarczego, w nastrojach ludzi przygotowała i zrealizowała reformę państwa. FSB zatrudnia obecnie 75 tys. ludzi. Jej pierwszym dyrektorem był Sergiej Stiepaszyn. Federalna Służba Bezpieczeństwa dzieli się na pięć departamentów, sześć wydziałów oraz Centrum Antyterrorystyczne. GRU (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlienije - Główny Zarząd Wywiadu) to wywiad zagraniczny w Ministerstwie Obrony Rosji, pełniący funkcje centralnego organu wywiadu wojskowego. Podlega bezpośrednio pod Sztab Generalny. Działalność GRU jest regulowana przez ustawy: o wywiadzie zagranicznym, o obronie, o bezpieczeństwie. Według ustawy o wywiadzie zagranicznym z 1996 roku GRU odpowiada za zbieranie "wojskowych, wojskowo-politycznych, wojskowo-technicznych, wojskowo-ekonomicznych i ekologicznych informacji". Choć ustawa o wywiadzie zagranicznym nie zapewnia GRU prawa do operacji na terenie Rosji, służba realizuje swe zadania posługując się organami wywiadowczymi w okręgach wojskowych i flocie oraz przez inne jednostki terenowe będącymi formalnie pod jurysdykcją GRU. Wielka Brytania MI-5 (Military Intelligence department 5 - Wojskowa Służba Wywiadowcza wydział 5, znana także jako Security Service - Służba Bezpieczeństwa) powstała w wyniku reorganizacji brytyjskich służb wywiadowczych w 1909 roku.Zadaniem MI-5 jest walka z obcymi służbami specjalnymi, przeciwko wewnętrznym działaniom wywrotowym, ultraprawicowym i ultralewicowym, weryfikacja pod względem bezpieczeństwa pracowników administracji państwowej, dozór nad cudzoziemcami, emigrantami i środkami przekazu na terytorium Wielkiej Brytanii. MI-5 współpracuje z innymi organizacjami na polu walki ze zorganizowaną przestępczością. MI-6 toAngielska tajna służba wywiadu MI6 powstała w 1909 roku, początkowo jako część sekcji zagranicznej Biura Tajnych Służb. Jej dowódcą był kapitan Mansfield Cumming. Dopiero w 1922 roku stała się odrębną jednostką. Otrzymała symbol C. W 1940 powstała sekcja D - sekcja do Wykonywania Działań Specjalnych (SOE). Jednak po II wojnie światowej rozpadła się i część jej członków przeszła do MI 6.Główne zadania to oczywiście prowadzenie działań wywiadowczych dla zapewnienia bezpieczeństwa i obrony kraju, jego polityki i gospodarki, również poprzez szeregi agentów rozlokowanych w innych krajach. Agenci zbierają informacje przydatne dla rządu. Rosja FSB- po puczu sierpniowym zmieniono organizację wewnętrzną KGB. Pięć Zarządów Głównych zmieniono na trzy samodzielne instytucje: wywiadu, policji bezpieczeństwa i ochrony pogranicza. Prawie cały aparat KGB (wcześniej działał pod nazwą Federalna Służba Kontrwywiadu, obecnie istnieje pod nazwą: Federalna Służba Bezpieczeństwa) kontroluje obecnie Rosja. Będąc instytucją doskonale zorientowaną w rzeczywistym funkcjonowaniu systemu, głębokości kryzysu gospodarczego, w nastrojach ludzi przygotowała i zrealizowała reformę państwa. FSB zatrudnia obecnie 75 tys. ludzi. Jej pierwszym dyrektorem był Sergiej Stiepaszyn. Federalna Służba Bezpieczeństwa dzieli się na pięć departamentów, sześć wydziałów oraz Centrum Antyterrorystyczne. GRU (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlienije - Główny Zarząd Wywiadu) to wywiad zagraniczny w Ministerstwie Obrony Rosji, pełniący funkcje centralnego organu wywiadu wojskowego. Podlega bezpośrednio pod Sztab Generalny. Działalność GRU jest regulowana przez ustawy: o wywiadzie zagranicznym, o obronie, o bezpieczeństwie. Według ustawy o wywiadzie zagranicznym z 1996 roku GRU odpowiada za zbieranie "wojskowych, wojskowo-politycznych, wojskowo-technicznych, wojskowo-ekonomicznych i ekologicznych informacji". Choć ustawa o wywiadzie zagranicznym nie zapewnia GRU prawa do operacji na terenie Rosji, służba realizuje swe zadania posługując się organami wywiadowczymi w okręgach wojskowych i flocie oraz przez inne jednostki terenowe będącymi formalnie pod jurysdykcją GRU. Wśród innych gorących tematów w tym tygodniu znajdą się programy na temat nowej dyscypliny finansowej w obliczu kryzysu gospodarczego oraz zmian w prawie autorskim. Co tydzień prezentujemy wywiady z bohaterami doniesień z Parlamentu. W tym tygodniu rozmawiamy z dwojgiem przywódców europejskich Zielonych - włoską posłanką Monicą Frassoni i Danielem Cohn-Benditem, który w poselskich ławach reprezentuje Niemcy o przyszłości polityki proekologicznej w Europie i ich kampanii przeciwko powtórnej elekcji José Manuela Barroso na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. Ogień ostatniego konfliktu w Strefie Gazy jeszcze nie wygasł na dobre; Europarltv pyta posłów "czy uda się przełamać impas relacjach izraelsko-palestyńskich?" Chorwacja puka do drzwi Unii Europejskiej, tymczasem w Europarltv prezentujemy debatę pod hasłem: "Gdzie leżą granice rozszerzania UE?" Po Zjednoczonych Emiratach Arabskich roznosi się plotka: sztuczna wyspa Palm Jumeira, najsłynniejsza i najbardziej widowiskowa konstrukcja w Dubaju tonie. Wkrótce mają po niej pozostać tylko wystające z wody dachy drapaczy chmur. Nie wiadomo, ile opisana przez "The New York Times" plotka ma wspólnego z prawdą (podobnie jak inna, która mówi o insektach wyskakujących z kranów w wybudowanych tam hotelach), ale tonąca wyspa to obraz, który adekwatnie opisuje obecną sytuację miasta i kraju. Dubaj mógł się bowiem przez chwilę wydawać szczęśliwą wyspą na morzu światowego kryzysu gospodarczego. To określenie niestety już nie jest aktualne. Ceny nieruchomości w niektórych miejscach spadły o nawet 30%, a tracący pracę obcokrajowcy (którzy stanowili prawie 90% populacji miasta) uciekają w popłochu, porzucając mieszkania i samochody. Kryzys jest tak dramatyczny, że władze wprowadziły nawet specjalną karę w wysokości ponad 250 tysięcy dolarów za "podważanie reputacji" gospodarki kraju. To także sprawia, że informacje, które posiadamy na temat sytuacji na miejscu są stosunkowo skąpe. źródło: Nie. Dlaczego? Ano dlatego, że elitom zależy na tym żeby ceny takich dóbr jak domy szły bezprzerwy do góry, dzięki czemu bankierzy będą dalej zacierali ręce. Odbywa się to tylko w okresie prosperity. Chcą więc nas niemalże zmusić do tego, żebyśmy krzyczeli "zróbcie cokolwiek, żebyśmy tylko wyszli z kryzysu!!!" Amerykanie już to robią w Ameryce do Obamy, modląc się niemalże jak do jakiegoś bożka Jak gospodarka światowa wróci na tor "szybkiego rozwoju gospodarczego", zacznie się znów podbijanie cen. W polsce i nie tylko tu będzie miała miejsce realizacja scenariusza anglo-amerykańskiego - podbijanie cen do niebotycznych poziomów. Z mediów polskich czy angielskich krzyczy się że ceny spadają i warto już kupować domy. Oczywista manipulacja, nawet za pół roku ceny nie spadną tyle, ile "oni" mówią. Gowin zapewnia, że rząd nie lekceważy i nie lekceważył narastającego kryzysu gospodarczego. Ale wysyłał uspokajające sygnały, bo bał się paniki. " Proszę mi wierzyć, że nikt z nas nie lekceważył skali tego kryzysu. Od wielu miesięcy mieliśmy poczucie narastającej grozy. Natomiast - po pierwsze - chodziło o to, żeby uniknąć paniki, bo mogłaby być zabójcza" - tłumaczył w RMF. Plan NWO to trzy wojny światowe: 1. Pierwsza z tych wojen światowych miała obalić rząd carski w Rosji i ustanowić dyktaturę iluminatów. To zaś miało dać Iluminatom solidną bazę operacyjną z wielką ludnością i ogromnymi zasobami materialnymi dla zasilenia nowej machiny iluminizmu. 2. Druga wojna światowa miała pozwolić iluminizmowi na zdobycie Europy (Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Komunistyczny Związek Krajów Europy w skrócie UE). 3. Trzecia wojna światowa ma wybuchnąć na Bliskim Wschodzie pomiędzy muzułmanami a Żydami i spowodować biblijny Armagedon (i odbudowanie świątyni Salomona). Przed końcem trzeciej wojny światowej zmęczone wojną narody mają być gotowe do zaakceptowania planu przynoszącego możliwie najdłuższy pokój, a jednoczącego cały świat pod sztandarem Lucyferiańskiego Nowego Porządku Świata. W 1871 r. Pike tak pisał do Mazziniego o następstwach trzeciej wojny światowej: " (...) ludzkość pozbawiona busoli, pragnąca ideału lecz nie wiedząca, gdzie skierować swe uwielbienie, przyjmie prawdziwe światło za pośrednictwem powszechnej manifestacji, czystej doktryny Lucyfera, wyprowadzonej w końcu na widok publiczny, manifestacji wynikłej z ogólnej reakcji na zniszczenie chrześcijaństwa i ateizmu". A zatem ich plan zakładał na dziś: I. Wywołanie globalnego kryzysu gospodarczego -zrobione! II. Zawalenie fundamentów chrześcijaństwa poprzez publikacje i filmy w stylu "Kod Leonarda da Vinci" - zrobione! III. Kryzys zaufania do chrześcijańskich wartości moralnych i depresja gospodarcza pozwoli napuścić na siebie nihilistów, anarchistów, ateistów i chrześcijan - właśnie robione dzięki popularyzacji w Internecie filmów typu Zetgeist, będących zalążkiem nowej religii łączącej kult solarny z koncepcjami Gai-matki ziemi (wystarczy uważnie przyjrzeć się wnioskom z filmu) oraz doktrynie klimatyzmu (globalne ocieplenie) i tym podobnym; IV. Słaba moralnie i wewnętrznie skłócona Europa zostanie wciągnięta w wojnę Izraela z krajami arabskimi. V. A na ratunek zwaśnionemu światu przyjdzie 44-ty, charyzmatyczny, czarnoskóry prezydent, który zjednoczy świat w obliczu wojny: "To namiestnik wolności na ziemi widomy! On to na sławie zbuduje ogromy Swego kościoła! Nad ludy i nad króle podniesiony; Na trzech stoi koronach, a sam bez korony; A życie jego - trud trudów, A tytuł jego - lud ludów; Z matki obcej, krew jego dawne bohatery, A imię jego czterdzieści i cztery. Sława! sława! sława!" Dziady, cz. III - widzenie księdza Piotra (proponuję przeczytać całość, bo jak się wydaje Polska ma w tej historii do odegrania ważną rolę). A potem... ZATRYUMFUJE LUCYFERIAŃSKI PORZĄDEK ŚWIATA I DO ŁASK WRÓCI MATKA ZIEMIA, GAJA, BO LUCYFER TO ONA - BOGINI ŚWIATŁA. Światowe Forum Gospodarcze (WEF) opublikowało raport "Globalne ryzyka 2009", w którym ostrzega zwłaszcza przed skutkami kryzysu gospodarczego i zmian klimatycznych. Forum wskazuje też na wielkie zagrożenie, za jakie uważa brak skoordynowanych reakcji rządów na problemy o charakterze globalnym. Podkreśla się przy tym, że politycy i przywódcy biznesowi muszą walczyć z narastającymi zagrożeniami teraz, a jednocześnie uważać, żeby nie pogorszyć sytuacji na dłuższą metę. Raport ogłoszono przed dorocznym spotkaniem Forum w Davos (28 stycznia - 1 lutego). "Perspektywy gospodarcze na 2009 rok są ponure dla większości gospodarek; rynki pozostają niestabilne, nie powróciła płynność, rośnie bezrobocie..." - głosi raport, w którym wskazuje się też na spadek zaufania wśród klientów i biznesu do rekordowo niskiego poziomu. Forum ostrzega, że "w tym klimacie (...) tendencja do panikowania i doraźnych reakcji jest wyraźniejsza". W raporcie wyliczono 36 zagrożeń dla świata, dzieląc je na pięć kategorii: gospodarczą, geopolityczna, środowiskową, społeczną i technologiczną. Do kategorii gospodarczej zaliczono groźbę spadku tempa wzrostu gospodarki Chin do 6 proc. rocznie (oficjalne dane mówią o 8 proc.) za sprawą spowolnienia gospodarki USA. Miałoby to znaczący wpływ na i tak już niewydolną gospodarkę globalną, z uwagi na rolę Chin jako jednego z największych producentów i ich statusu wielkiego wierzyciela innych gospodarek. W raporcie ostrzega się też przed dalszym spadkiem cen takich aktywów jak akcje, nieruchomości i obligacje. Forum wskazuje, że świat stoi też w obliczu rosnących zagrożeń środowiskowych, łącznie z tymi, które wiążą się ze zmianami klimatu. Wymieniono m.in. powodzie, zanieczyszczenie powietrza, susze, pustynnienie i utratę zróżnicowania biologicznego. W raporcie podkreśla się, że wiele z tych zagrożeń jest wzajemnie powiązanych. Forum zwraca też uwagę na rosnące zagrożenie chorobami chronicznymi, a także pandemią grypy, szerzeniem się HIV/AIDS i innych infekcji wirusowych. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie ten raport przekazuje troche informacji o planowanych przez elity dzialaniach depopulacyjnych. W jakim celu forum gospodarcze zamieszcza w swoim raporcie informacje o chorobach, wirusach, powodziach ... a moze to nic nowego? Barter dobry na kryzys Czy barter wielostronny to dobra innowacja na ciężkie czasy dla biznesu? Uczestnicy platformy barterowej, którzy 3-5 października spotkali się na I Ogólnopolskim Meetingu Barter Systemu w Szczyrku, twierdzą, że jak najbardziej. Barter wielostronny to propozycja dla małych i średnich firm, którym zależy, aby nie zmarnował się nawet przysłowiowy grosz. Slogan - skomentuje niejeden, ale w dobie kryzysu gospodarczego, który w ostatnich tygodniach ogarnął cały świat, to hasło nabiera nieoczekiwanej aktualności. Potrzeba tego, co jeden z najwybitniejszych współczesnych ekonomistów Hernando de Soto nazwał „ożywianiem martwego kapitału", staje się coraz bardziej paląca. To „ożywianie" to zaś nic innego, jak ograniczenie wydatkowania gotówki - w barterze dobrem wymiennym są towary i usługi, które generują dodatkowy obrót. _W dniach 3-5 października uczestnicy systemu barterowego, przedsiębiorcy z całego kraju (około 70 osób, z czego pięć z naszego regionu), spotkali się na I Ogólnopolskim Meetingu Barter Systemu w Szczyrku. Był czas na prezentacje mechanizmu działania barteru wielostronnego oraz - co oczywiste - na nawiązywanie kontaktów biznesowych. Uczestnicy spotkania mieli też okazję wysłuchać kilku naukowych prelekcji, które dały im teoretyczna podbudowę pod innowację, którą wykorzystują w praktyce na co dzień. Jeden z prelegentów, dr Szczęsny Górski określił barter mianem „łodzi ratunkowej dla systemu konkurencji". - Waluta barterowa skutkuje niższymi kosztami transakcyjnymi, co jest szczególnie widoczne, gdy tradycyjny pieniądz jest wysoko oprocentowany - mówił dr Górski. Z kolei Krzysztof Pietrzak, dyrektor „Bartersystemu" regionu Śląsk podkreślał, że w dobie zaostrzonej konkurencji przedsiębiorca musi się wyróżniać, a barter daje tu szerokie możliwości. No mnie zastanawia to...Kurcze w Szwajcarii do paltformy barterowej, która powstała w czasach kryzysu gospodarczego z lat 30 ubiegłego wieku należy ponad 80 000 firm. W Polsce 600... Czy my Polacy zawsze musimy się budzić z ręką w nocniku?? "Dziennik": Rosja poszła wczoraj na całość w gazowym starciu z Ukrainą, a jej Gazprom uznał, że znacznie ważniejsze niż dbanie o wizerunek firmy na Zachodzie jest wymuszenie jak najwyższych cen za surowiec w 2009 r. Wszystko po to, by za ich pomocą ratować własną - dotkniętą kryzysem - gospodarkę. W opinii gazety, z jednej strony Moskwa realizuje nad Dnieprem swoje cele polityczne: uderza w nielojalnego sąsiada i lansuje pomysły budowania gazociągów omijających Ukrainę (North Stream i South Stream). Z drugiej zaś używa Gazpromu w celach prozaicznych - jako skutecznego narzędzia zdobywania pieniędzy. Analitycy są zgodni: powiązany z Kremlem gigant - jak i sama Rosja - potrzebują ich bardziej niż kiedykolwiek. Z powodu załamania światowych cen ropy i gazu akcje koncernu są dziś warte pięciokrotnie mniej niż rok temu. Firma jest zadłużona po uszy: jej zobowiązania sięgają 50 mld dol. (czyli prawie tyle samo co długi Indii, Chin i Brazylii razem wzięte). Gazeta zauważa, że w samej Rosji w ekspresowym tempie topnieją rezerwy budżetowe (spadły one w ciągu pięciu miesięcy o 25 proc. Budżet rosyjski w 65 proc. jest zasilany z dochodów z eksportu surowców). Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej wraz z pogłębianiem się światowego kryzysu gospodarczego. Po raz pierwszy od lat w mediach pojawiły się materiały, które wróżyły osłabienie silnie skonsolidowanej władzy duetu Putin - Miedwiediew. Wygląda na to, że dla europejskich komisarzy ceny telefonów komórkowych są wciąż za niskie. Tak przynajmniej wynika ze szczegółów ich najnowszej propozycji podatkowej, do których dotarł Reuters. Chcą oni bowiem obłożyć sprzedaż zaawansowanych technologicznie telefonów nowym podatkiem, umieszczając je w kategorii "urządzeń wielofunkcyjnych". Oznacza to, że komórki umożliwiające odbiór programów telewizyjnych podrożałyby prawdopodobnie o 14%, a te z wbudowanym odbiornikiem GPS - o 3,7%, tyle bowiem wynoszą stawki proponowanych podatków. Podatki na razie są jedynie propozycją dla państw członkowskich, do których należy ostateczna decyzja w tej sprawie. Jednak wystarczyło to, by wywołać gwałtowne protesty ze strony firm produkujących telefony, które argumentują, że w sytuacji kryzysu gospodarczego obciążenia mogłyby się stać gwoździem do trumny dla całej branży. Przeczą też planom przekształcenia UE w gospodarkę opartą na zaawansowanych technologiach. Wyluzowany Bush w zrelaksowanej pozie Ustępujący w czasie ciężkiego kryzysu gospodarczego i dwóch konfliktów zbrojnych prezydent USA pozostawi w galerii amerykańskich prezydentów swój portret emanujący optymizmem. Bush występuje na nim bez marynarki i jest uśmiechnięty od ucha do ucha. Patrzcie jaki luzaka z niego jest źródło Amerykanie wyprzedają się w lombardach. Za oceanem rośnie ilość przetapianego złota, bo z powodu gospodarczego kryzysu coraz więcej osób pozbywa się złotej biżuterii, w tym ślubnych obrączek - pisze sobotni "Dziennik". W czasach kryzysu inwestorzy tradycyjnie zwracają się ku złotu, a osoby dotknięte krachem często sięgają po ten szlachetny metal jak po deskę ratunku. "Sprzedając złotą biżuterię zyskują pieniądze na opłacenie rachunków, sfinansowanie urlopu czy choćby na prezenty pod choinkę" - mówi Eric Harris, współwłaściciel salonu jubilerskiego Niletti Creations na Manhattanie. Obroty salonu, skupującego złoty złom, są w tym roku o 50 proc. wyższe niż w ubiegłym. – czytamy w „Dzienniku” Amerykańskie portale pełne są ogłoszeń osób, które sprzedają ślubne obrączki czy odziedziczone po dziadkach precjoza, telewizje kablowe emitują setki ofert firm, skupujących złote naszyjniki i bransoletki. Jeden z nich - empiregoldbuyers.com - płaci obecnie 845 dolarów za uncję 24-karatowego złota w biżuterii ważącej 25-50 uncji, czyli 98,5 proc. ceny rynkowej.. "To się zrobił biznes spod znaku trzech D" - mówi David Becker, szef portalu Idonowidont.com. dla porzuconych partnerów i rozwiedzionych małżonków. Jego zdaniem, jeśli dotąd powodem pozbywania się złotej biżuterii była śmierć (Death) jej właściciela czy właścicielki oraz rozwód (Divorce), to obecnie doszło zadłużenie (Debt), które jest udziałem coraz większej liczby osób. Światowa Rada Złota (World Gold Council) podaje, że w III kwartale tego roku do recyklingu trafiły 244 tony złota po średniej cenie 871 dolarów za uncję. Rok wcześniej było to odpowiednio: 215 ton po 680 dolarów za uncję. ...tylko wy jeżeli posiadacie złoto, to czasami go nie sprzedawajcie pochopnie. wujekdobrarada Mi się wydaje, że te obozy to była ewentualność (zabezpieczenie się) na wypadek zamieszek w trakcie kryzysu gospodarczego. Oczywiście wciąż istnieje ryzyko wybuchu wojny domowej lub czegoś podobnego. Nie jestem pewien czy oni jeszcze coś szykują. Na razie mają otwarta drogę do wprowadzania dyktatury i jak nic nie stanie im na przeszkodzie to obozów nie wykorzystają. Mi się wydaje, że te obozy to była ewentualność (zabezpieczenie się) na wypadek zamieszek w trakcie kryzysu gospodarczego. Oczywiście wciąż istnieje ryzyko wybuchu wojny domowej lub czegoś podobnego. Nie jestem pewien czy oni jeszcze coś szykują. Na razie mają otwarta drogę do wprowadzania dyktatury i jak nic nie stanie im na przeszkodzie to obozów nie wykorzystają. Witam wszystkich, obecnie współpracuję z firmą na umowę zlecenie. Chciałbym, żeby to się zmieniło, natomiast wiem, że z powodu kryzysu gospodarczego (pracuję w korporacji amerykańskiej) nie ma przyzwolenia na zatrudnianie nowych pracowników. Mój kolega poddał mi pomysł, żeby zaproponować zatrudnienie na podstawi umowy o pracę, za którą dostawałbym część wynagrodzenia (np 1000 PLN), natomiast resztę wynagrodzenia pobierać w formie umowy o dzieło. Jest to mniejszy koszt dla firmy. Czy myślicie, że jest to dobry pomysł? Co tracę, a co zyskuję przy takim wynagrodzeniu? Będę wdzięczny za poradę. Witam wszystkich, obecnie współpracuję z firmą na umowę zlecenie. Chciałbym, żeby to się zmieniło, natomiast wiem, że z powodu kryzysu gospodarczego (pracuję w korporacji amerykańskiej) nie ma przyzwolenia na zatrudnianie nowych pracowników. Mój kolega poddał mi pomysł, żeby zaproponować zatrudnienie na podstawi umowy o pracę, za którą dostawałbym część wynagrodzenia (np 1000 PLN), natomiast resztę wynagrodzenia pobierać w formie umowy o dzieło. Jest to mniejszy koszt dla firmy. Czy myślicie, że jest to dobry pomysł? Co tracę, a co zyskuję przy takim wynagrodzeniu? Będę wdzięczny za poradę. Inteligencja Finansowa Program zachodniopomorskiej edycji „Inteligencji Finansowej" Cały świat ogarnął kryzys finansowy. Zamykane są kolejne banki. Ludzie coraz poważniej zastanawiają się nad swoją przyszłością. Jak przetrwać kryzys? Jak zarabiać inwestując nawet w czasie kryzysu? Jak rozpoznać, że jest już po wszystkim? I najważniejsze jak podejmować dobre decyzje finansowe i zapewnić sobie bogactwo przed skończeniem trzydziestki? Na te i na wiele innych pytań poznasz odpowiedź przychodząc na darmowe szkolenia organizowane przez Studenckie Forum Business Centre Club podczas imprezy Inteligencja Finansowa w dniach od 8 do 10 grudnia! Zapisz się już teraz wysyłając mail z imieniem, nazwiskiem i nazwą szkolenia/szkoleń na adres Poniedziałek: 9-13 Paweł Gąsior "Kryzys na giełdzie - dlaczego nie warto zniechęcać się do inwestowania" max 40 osób 13.30 - 15 Tomasz Chojnacki "Zostań milionerem przed 30" liczba miejsc ograniczona pojemnością sali Lokalizacja: Wydział Zarządzania i Ekonomiki Usług sale 048 Wtorek: 10-12 Michał Szczeciński "Matematyka na Giełdzie" liczba miejsc ograniczona pojemnością sali 13-15 MK Estate "Inwestowanie w nieruchomości w świetle kryzysu rynku kredytow hipotecznych" + "Alternatywne zrodlo dochodu pasywnego rekomendowane przez Roberta Kyiosaki i Donalda Trumpa" liczba miejsc ograniczona pojemnością sali Lokalizacja: Zachodniopomorska Szkoła Biznesu budynek B sala 303 Środa: 10 -12 dr. Przemysław Pluskota "Seed Capitals" liczba miejsc ograniczona pojemnością sali 10 -12 dr. Sebastian Majewski "Bańki Spekulacyjne jako przyczyny kryzysu gospodarczego" liczba miejsc ograniczona pojemnością sali 12.30 - 14 Tomasz Bryn "Metody Roberta Kyiosakiego w praktyce" max 30 osób 14.30 - 17 turniej cashflow max 24 osoby Lokalizacja: Zachodniopomorska Szkoła Biznesu budynek B sala 303 i 304 Pamiętaj, że liczba miejsc jest ograniczona więc nie czekaj i zapisz się już teraz wysyłając imię, nazwisko i nazwę szkolenia/szkoleń na adres ! Koncerny Chryslera i Fiata ogłosiły dziś oficjalnie, iż połączyły swoje siły technologiczne i logistyczne. Od kilku miesięcy mówiło się o tym, że koncern Chryslera prowadzi rozmowy z różnymi firmami (m.in. koncerny Renault-Nissan i General Motors) w sprawie nawiązania z nimi bliskiej współpracy, która pozwoliłaby amerykańskiemu gigantowi podnieść się z upadku i stanąć na równe nogi. Dziś już oficjalnie wiadomo, że wybór padł na włoski koncern Fiata. Alians strategiczny pomiędzy Fiatem a Chryslerem zakłada przejęcie przez włoski koncern 35% akcji amerykańskiego giganta. Jednak już mówi się o tym, że ich ilość w najbliższej przyszłości może zostać zwiększona o kolejne 20 punktów procentowych. Biorąc pod uwagę, że obecnie koncern Daimlera szuka chętnych na kupno należących do niego 19.9% akcji Chryslera, wizja większościowego pakietu w rękach włoskiej firmy jest bardziej niż prawdopodobna. Mimo, że obecnie zawarta umowa nie zakłada jakiegokolwiek wsparcia finansowego ze strony włoskiej firmy dla amerykańskiego koncernu, to wbrew pozorom korzyści płynące z zawartej umowy będą obopólne. Doświadczenie Fiata w budowie małych miejskich i oszczędnych samochodów jest dla Chryslera niemal bezcenne i pozwala myśleć amerykańskiemu producentowi o wejściu w te części rynku samochodowego, w których jeszcze nigdy nie zagościł lub nie odniósł do tej pory większych sukcesów. To oznacza wprowadzenie do palety modeli Chryslera oszczędnych aut miejskich i kompaktowych, jak również korzystanie ze wspólnych platform samochodowych, oszczędnych silników, a także wszelkiego rodzaju technologii związanych z ochroną środowiska. Ponadto, Fiat zobowiązał się zrestrukturyzować i zaadaptować linie produkcyjne Chryslera do własnych potrzeb, a co za tym idzie, rozpocząć produkcję swoich aut bezpośrednio w USA. W świetle obecnie panującego kryzysu gospodarczego i wycofywania przez Chryslera z produkcji kolejnych modeli aut, pozwoli to zapobiec grupowym zwolnieniom w koncernie, w którym jeszcze do dzisiaj było to wyłącznie kwestią czasu. Rozpoczęcie produkcji aut koncernu Fiata w USA, to także bardzo istotne przedsięwzięcie dla włoskiej firmy, gdyż od pewnego czasu planowała ona m.in. wejść na amerykański rynek z bestsellerowym Fiatem 500, a także powrócić tam z marką Alfa Romeo. Jednym z warunków wejścia włoskiej marki na rynek amerykański było właśnie umiejscowienie produkcji bezpośrednio w USA, o czym mówił wcześniej prezes koncernu Fiata, Sergio Marchionne. Naturalnie, Fiat zobowiązał się również do promowania i wprowadzania aut koncernu Chryslera na rynki poza Ameryką Północną, wykorzystując do tego swoją sieć handlową i serwisową. O takim samym wsparciu Fiata na terenie USA i poza nim, zapewnił także Bob Nardelli, prezes koncernu Chryslera. Źródło: Fiat, Chrysler, Reuters No i mamy jasność. Zapaść budżetu 2008. Prawdopodobnie w sytuacji takiej jak MON i MSWiA są wszystkie ministerstwa, co więcej można podejrzewać że w innych resortach sytuacja jest jeszcze gorsza, nie mają w końcu takiego przełożenia na Donka jak Schetyna. Znaczy walczymy o to czy PKB w 2009 będzie ponad zero P.S. Przynajmniej dobrze że w Polsce kryzysu gospodarczego nie ma Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak zapewnia, że w Ministerstwie Obrony Narodowej nie ma dziury budżetowej. - Nadęto problem, którego nie ma - powiedział Nowak w poniedziałek TVP Info. - Nie ma żadnej dziury w budżecie MON, ani żadnego resortu - powiedział Sławomir Nowak pytany o zaległości MON w płatnościach za dostawy sprzętu, które wynoszą ok. 1,8 mld zł. - Na koniec roku (2008) MON zawarł kilka umów na dosyć poważne kwoty - bo to w sumie było ok. 3 mld zł - z terminami płatności, które przekraczały 31 grudnia 2008 roku. Zatem zgodnie z logiką i dyscypliną finansów publicznych Ministerstwo Finansów może uruchomić płatności na te faktury dopiero po 1 stycznia, wtedy, kiedy upływa termin - wyjaśniał sprawę Nowak. (..) ma się to legendarne poczucie humoru co ? No i mamy jasność. Zapaść budżetu 2008. Prawdopodobnie w sytuacji takiej jak MON i MSWiA są wszystkie ministerstwa, co więcej można podejrzewać że w innych resortach sytuacja jest jeszcze gorsza, nie mają w końcu takiego przełożenia na Donka jak Schetyna. Znaczy walczymy o to czy PKB w 2009 będzie ponad zero :( P.S. Przynajmniej dobrze że w Polsce kryzysu gospodarczego nie ma ;) Ja jestem prosty i naiwny chłopak. Dla mnie sytuacja jest dość oczywista. USA potrzebują wpływów w Pakistanie bo to warunek dalszej obecności Afganistanie oraz, co ważniejsze, bo chcą zablokować przejęcie kontroli nad pakistańskimi głowicami jądrowymi przez islamistów - cokolwiek byśmy przez ten termin rozumieli. Musharraf jest jedynym sposobem na utrzymanie owych (wątłych) wpływów amerykańskich. Pozycja Musharrafa jest zresztą słaba i nie może on ze względów wewnętrznych rozprawić się z Pusztunami i resztą islamskiej opozycji. Lawiruje więc jak może. Jankesi go naciskają ale jak nacisną zbyt mocno to stracą swój ostatni przyczółek w Pakistanie co zapewne zakończy się bardzo źle nie tylko dla Ameryki. W tym sensie konflikt z Indiami nie jest w interesie jankeskim, bo radykalnie zawęża pole manewru Musharrafa. Co więcej - fala kryzysu gospodarczego powstała wyniku takiego konfliktu może dobić światową i usańską gospodarkę. Jeśli już to na takim konflikcie najwięcej zarobi Rosja, bo w konsekwencji konfliktu dostawy broni do Indii mogą być dla państw zachodnich trudne politycznie. Nie znaczy to że podejrzewam iż Rosja stała za zamachem, sądzę że stoją za nim ludzie którzy chcieli m.in. uwalić Musharrafa stawiając go w sytuacji bez wyjścia. BTW. Myślę że Musharraf się nie ostoi, i będziemy mieli państwo radykalnie islamskie z głowicami nuklearnymi na pokładzie (lepszy scenariusz) lub szeroką ofertę postpakistańskich głowic na rynku (scenariusz gorszy). Rok "cudu, miłości i zaufania" przez pryzmat giełdy i złotówki Każde exposé brzmi pięknie na początku i gorzej później, gdy przygasa zapał do realizacji wygłoszonych obietnic. Wygląda na to, że obecnie rządzącym skala rozbudzonych nadziei do pary z kryzysowymi okolicznościami zewnętrznymi wybitnie nie sprzyjają w dochodzeniu do cudu gospodarczego. Pod względem notowań giełdowych roczny dorobek ekipy aspirującej do miana najbardziej wolnorynkowej wypada rekordowo mizernie nawet na tle poprzednich, choćby najmniej liberalnych rządów. (..) Okazuje się, że zarówno na giełdzie, jak i rynku walutowym zdecydowanie najlepsze czasy panowały podczas pierwszego roku rządów... PiS-LPR-Samoobrona. Fatalne dla akcji i niezbyt dobre dla złotego były ostatnie 366 dni pod rządami liberałów. Nawet „dorobek” kryzysu rosyjskiego sprzed dekady nie był tak opłakany. Używając ulubionego porzekadła jednej ze stacji: takie są fakty. Statystyczne fakty bez cienia manipulacji. Nie ziściły się medialnie nadmuchiwane kasandryczne wizje gospodarczego pandemonium po wyborach z jesieni 2005 r., nie było wtedy żadnego krachu ani ucieczki kapitału. Nie widać też zwiastunów żadnego cudu przynajmniej w najbliższym roku. Przedstawione rocznicowe wyliczenia nie oznaczają ani tego, że poprzednia egzotyczna koalicja poczyniła milowy krok w ulepszaniu gospodarki i rynku kapitałowego, ani tego, że obecna ekipa dokonała jakichś wiekopomnych destrukcji. (..) Zaserwujmy do powyższego głównego statystycznego dania nieco zasmażki w postaci realnych posunięć i poważnych zamiarów ekipy rządzącej wobec rynku kapitałowego oraz jego otoczenia. Rozpostarcie zwodniczo kojącej wizji cudu o kryptonimie operacyjnym „druga Irlandia” nie mogło wypaść w gorszym momencie, jako że nastąpiło tuż po szczycie kilkuletniego cyklu. Dość spojrzeć, co się dzieje w pierwszej Irlandii i co jeszcze ją czeka, zanim odchoruje ona swój lewarowany cud. (..) Tkwienie przy magicznych 4,8 proc. wzrostu PKB w 2009 r. też zasługuje na podziw, bynajmniej nie zachwytu, bo im później zostanie dokonana rewizja budżetu, tym gorzej dla zagranicznego wizerunku Polski. Antyliberalne podatki kapitałowe przeforsowane przez postkomunistów 5 lat temu nadal mają się wyśmienicie pomimo solennych obietnic ich zniesienia. Może wreszcie do rządzących i całego aparatu fiskalnego przemówią straty giełdowe inwestorów indywidualnych za 2008 r., które z racji mechanizmu kompensacji (dalece niedoskonałego) uszczuplą dochody budżetu w przyszłych latach nawet w razie powrotu umiarkowanych wzrostów (monstrualny bąbel z lat 2006-2007 nie powtórzy się co najmniej przez 5 lat). (..) W centrum tego wszystkiego z impetem wkracza nieuzasadniony pośpiech rządu w forsowaniu przyjęcia unijnej waluty i to w chwili, gdy poparcie dla niej jest rekordowo niskie w głównych krajach Zachodniej Europy. Tamtejsze społeczeństwa z opóźnieniem dostrzegają „uroki” socjalizmu ubranego w piórka liberalizmu oraz notoryczną ignorancję własnych interesów przez lewitujące z samozachwytu wąskie kasty paneuropejskich urzędników, uzurpujących sobie władzę nad pół miliardem obywateli i całymi gałęziami przemysłu. W kontekście olbrzymiej nerwowości na rynkach warto też zadać sobie pytanie: jaka jest szansa utrzymania złotego w korytarzu ERM2 przez dwa lata, jeśli jego kurs w ciągu pojedynczej sesji potrafi się wahnąć o 7 procent? (..) tego smakowitego wpisu. To aby jakieś lemingi może zrozumiały, że ludzie będący daleko od sympatyzowania "Pisuarom" wyrażają podobne wątpliwości. Baterio, co do suwerenności, bardzo prosto. Jeśli jakiś władca, kimkolwiek by nie był, , zbiera od zagranicy środki na modernizację armii i gospodarki, odbudowuje realną władzę na terytorium swojego państwa, to służy racji stanu i suwerenności tegoż państwa. Służy mu lepiej niż ten, który miał być "niezależny", ale którego polityka doprowadziła do zależności od wielkiego sąsiada, rozbicia terytorialnego, kryzysu gospodarczego i upadku instytucji państwa. Prezydent, który umacnia własne państwo służy jego racji stanu i suwerenności. To a propos "ukuwania definicji". Czy ja naprawdę muszę tłumaczyć Ci tak oczywiste oczywistości? Saakaszwili nie jest gwarantem suwerenności Gruzji bo pałuje niezależnych dziennikarzy? A co ma piernik do wiatraka? Putin też pałuje niezależnych dziennikarzy, a nikt nie mówi, że nie służy interesom Rosji, nawet jego przeciwnicy. Dla Twojej informacji, przed zajęciem Gruzji przez Sowietów Abchazja wchodziła w skład gruzińskiego państwa. To dopiero Sowieci wydzielili Abchaską SSR. Tak i dziś, gdyby nie rosyjskie wojska, o niezależności Abchazji nie byłoby mowy. Jedyna różnica między "niezależną Abchazją" a "Zachodnią Ukrainą" to ta, że Abchazja była w granicach Gruzji 3 czy 4 lata, a ziemia Lwowska w granicach niepodległej Polski 20. Bo i niepodległa Polska istniała lat 20, a nie 4. Różnica nie tkwi w lokalnej specyfice regionów, różnicy relacji Lwów-Warszawa do Suchumi-Tbilisi. Różnica polega na tym, że Rosja przemocą zajęła Gruzję po 4 latach niepodległości, a z Polską się jej to nie udało. Wielkopolanie nigdy nie pogodzili się z życiem w ramach Niemiec, nie wiem nic na temat czy Abchazom w latach 20stych przeszkadzało życie w ramach Gruzji. Jeśli tak było, wyprowadź mnie proszę z błędu. Tak, spokojnie wrzucę Amerykanom brutalne i co gorsze głupie działania jeśli chodzi o Kosowo. Zarzucę krótkowzroczność, stosowanie prawa siły i użycie pustych frazesów bez myślenia o konsekwencjach wewnętrznych i europejskich (przestępczość, handel prochami i dziwkami na pół Europy) jak i światowych (m.in. danie precedensu Rosji do postępowania w sprawie Osetii i Abchazji). W tym się akurat z Tobą zgadzam. ps. mimo niezgody co do wielu rzeczy o źródła na jakie się powołujesz poproszę, bo ciekawym choćby z racji tego że się wybieram w wakacje więc im więcej informacji, tym lepiej. ps2. przeczytałem (nie cały jeszcze co prawda) podlinkowany tekst. Uderzające jak dużo jest sugestii o infiltracji gruzińskich struktur państwowych umożliwiające symulowanie "wypadku", symptomatyczna jest bezradność Szewardnadzego mimo może i dobrych intencji, symptomatyczne są powody dla których zginął Woodruff - wejście w drogę grupom przestępczo-wywiadowczym powiązanym z Rosją, które na terytorium Gruzji uwiły sobie ciepłe gniazdko łącznie z kanałami hurtowego przemytu heroiny i handlu bronią, a Szewardnadze się temu mógł co najwyżej przyglądać. Czy nie o takiego rodzaju przypadkach pisałem wcześniej, baterio? Czy z takimi właśnie grupami nie poszedł to na wojnę Saakaszwili? Msie, przyczyny tego kryzysu są "szerokie i głębokie", wiadomo że to nie jest jedna kwestia. Swoje dokładają i ceny ropy, i konkurencja przemysłowa z Chin, i wewnętrzne problemy USA (rosnąca rozbieżność między najbogatszymi i klasą średnią, faktyczne zubożenie tejże; ogromne straty wskutek fatalnej polityki kredytowej). Fachowcy znaleźli by pewnie jeszcze sto innych powodów. Ty twierdziłeś, że dopóki USA płacą w dolarach nie muszą się przejmować ceną swojej waluty. A to nieprawda. Widać wyraźnie, że ceny światowe, wyrażone w dolarach, mogą się drastycznie podnieść, co dla poziomu życia w USA ma duże skutki. Porównanie "bomby" rezerw walutowych do bomby atomowej ciekawe, ale z kilku powodów chybione. Primo. Bombę atomową miały oba państwa. Tą ma tylko jedno. Nie działa więc równowaga odstraszania, Chiny będą kierować się jedynie opłacalnością takiego kroku. USA nie ma jak odpowiedzieć im na takie posunięcia. Due. W przeciwieństwie do bomby atomowej, tą broń można racjonować i stosować po cichu, bardziej przypomina zatruwanie wody pitnej w oblężonym mieście niż Big Bang z efektownym grzybkiem. Chiny nie muszą wymieniać rezerw W JEDNYM POSUNIĘCIU. Nie muszą tego głośno światu obwieszczać. Wystarczy, że inwestują coraz więcej zielonych w swoich funduszach państwowych na całym świecie. Od nich tylko zależy, ile zostawią w kieszeni, a ile cichaczem wpuszczą w światową gospodarkę. Dla Ameryki to może oznaczać nawet większą konkurencyjność, ale prawie zawsze kosztem poziomu życia w USA. To nie jest tak, że tylko Chiny mają problem z "piramidą". USA też są częścią tej piramidy - właśnie dlatego, że płacą w dolarach. Są więc w taki sam sposób emitentem "piramidy", jak i jej wierzycielem. krach tej piramidy, to i ich krach. Gdyby Chiny uwolniły kurs swojej waluty, inflacja w USA wzrosłaby skokowo. Nie wiem czy np. perspektywa 10% zubożenia danego społeczeństwa w ciągu roku to jest ciekawa perspektywa. Wydaje mi się że Chiny przyjęły bardzo ciekawą taktykę - nie wykonują nerwowych ruchów, co powoduje że utrzymują gospodarkę USA na sztucznym cugu (za pomocą taniego chińskiego importu). Stany zjednoczone odwdzięczają im się płacąc miliardy i biliony towarów za import. Chiny rosną jak na drożdżach, natomiast USA może się ze swoich problemów jeszcze wykaraskać. Gwałtownego krachu nie będzie, ot po prostu powolne usuwanie się z pozycji gospodarczego lidera świata. A ponieważ symbioza i kupowana taniocha zobowiązuje, za bardzo nie protestują. Poddają się w pewnym sensie z dobrej woli. wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni, handel kwitnie, cały świat się rozwija. Gdyby jednak USA zaczęło wykonywać gwałtowne ruchy, Chiny mają "polisę ubezpieczeniową" pozwalającą swojego partnera rozłożyć na łopatki dosłownie w ciągu godzin. "Dobry wojskowy zwycięża wroga bez walki, zajmuje miasta bez oblężenia i w krótkim czasie zdobywa kraj. Odnosi zwycięstwa, nie trudząc żołnierzy". Napisał to niejaki Sun Tzu. Dobre 500 lat przed Chrystusem. Aż chciałoby się dodać - wyśmienity to dowódca, który niweczy przewagę wroga dzięki jego przyzwoleniu i współpracy... PiS już przegrał i tak naprawdę nie ma pytanie czy utraci władzę. Jest tylko pytanie kiedy. Dlaczego? 1) Obiecywali uczciiwość ale jej nie ma. Rządzą do spółki z Samoobroną i A.Lepperem. Żeby zostać u władzy rozdają stołki, co nie jest niczym nowym ale miało być inaczej. 2) Miało być tanie państwo. A jest rozbudowa nieudolnej administracji i rozdawania pieniędzy. Przy czym mamy hossę dlatego jak przyjdzie bessa ciekawe komu zabiorą? 3) PiS nie ma żadnego pomysłu na gospodarkę, armię ani politykę zagraniczną. Co będzie prowadziło nieuchronnie do ograniczania roli kraju. Najważniejsza jest tutaj gospodarka a tu brak efektów widać. Nie będzie boomu w budownictwie w zamian rosną ceny, szykują się podwyżki cen benzyny a równocześnie mamy bezrobocie i brak rąk do pracy. 4) Centralizacja władzy. Państwowe spółki i instytucje co pokazała już rywalizacja socjalizmu z kapitalizmem są mniej efektywne od prywatnych dlatego wracanie do "państwowego" i zrażanie do siebie zachodniego kapitału da łatwe do przewidzenia skutki. 5) Zrażenie do siebie inteligencji. Korporacje prawnicze należało rozbić ale PiS robi to z delikatnością słonia w składzie porcelany. Na czym korzysta PiS na pieniądzach z UE (KTÓREJ KIEDYŚ NIE CHCIELI) problem polega jednak na tym, że nie są w stanie efektywnie ich wykorzystać. Czy PO ktoś powinien pomagać? Nie ma takiej potrzeby wystarczy poczekać do pierwszego kryzysu gospodarczego lub pierwszej większej afery korupcyjnej w PiS a ta partia z hukiem upadnie. Podsumnowując PiS zmarnował swoją szansę ponieważ nie zreformował gospodarki a zajmuje się wydawaniem pieniędzy. Czyli za kilka podczas pierwszej bessy straci władzę. Najciekawsza jest rozbudowa CBA i tym podobnych instytucji. Moim zdaniem po upadku PiS ich pracownicy będą z wielką gorliwością ścigać swoich byłych mocodawców - PiS. Jak to mówią rewolucje pożerają swoje dzieci. Szkoda tylko, że ofiarą PiS jest Polska. Post przeniesiony z wątku o PO. [Emigrant] Dyskusja była, moim zdaniem, nieco drętwa. Jedynie prof. prof. Legutko i Krasnodębski wprowadzali nieco ożywienia. Aleksander Smolar powtarzał ograne nieco frazesy, choć w ustach zwolennika UW brzmiały one jak odkrycie (UW zachowuje się jak zdradzona żona - o zdradzie dowiaduje się ostatnia). A przecież III RP skończyła się już prawie 11 lat temu. I można granice jej istnienia dość dobrze wyznaczyć, bo trwała ona od 4 czerwca 1989 r. do 4 czerwca 1992 r., kiedy to ukręcono łeb lustracji i obalono rząd Olsza. Jednakże o tym nikt z dyskutantów się nie zająknął (nawet Jacek Łęski). Od momentu obalenia rządu Olsza nawet średnio zorientowany w polskiej polityce człowiek zauważy odejście przez większość liderów wyrosłych z "Solidarności" od jej ideałów i odradzanie się wpływów komuny. I to, moim zdaniem, jest jedną z głównych przyczyn obecnego kryzysu w Polsce. Kryzysu nie tylko gospodarczego, ale przede wszystkim społecznego. Kzik, masz rację ale pan właściciel Red Bulla posiada dwa teamy, przyznam szczerze że nie rozsądne byłoby w dobie światowego kryzysu gospodarczego wydawanie kasy na dwa teamy, sprzedaż jednego z nich była pewnie już dawno ustalona, co można było wnioskowac chociazby po tym iż Berger odsprzedał swoje udziały po to pewnie aby umożliwić sprzedaż zespołu bez żadnych komplikacji. Red Bull na pewno zostanie, natomiast STR szczerze wątpię, chyba że ktoś zechce go odkupić Kzik, masz rację ale pan właściciel Red Bulla posiada dwa teamy, przyznam szczerze że nie rozsądne byłoby w dobie światowego kryzysu gospodarczego wydawanie kasy na dwa teamy, sprzedaż jednego z nich była pewnie już dawno ustalona, co można było wnioskowac chociazby po tym iż Berger odsprzedał swoje udziały po to pewnie aby umożliwić sprzedaż zespołu bez żadnych komplikacji. Red Bull na pewno zostanie, natomiast STR szczerze wątpię, chyba że ktoś zechce go odkupić Szlacheckie Krzyżkowice Źródło zaświadczone istnienie wsi Krzyżkowice sięga co najmniej do początków XIII wieku jeżeli nie jeszcze wcześniej. Od XIII do XV wieku wieś Krzyżkowice była w posiadaniu książąt raciborskich dynastii Piastów, aby przejść następnie we władanie stanu rycersko-szlacheckiego. Przez dłuższy okres czasu wioska i dobra krzyżkowickie należą do rodziny Wrochen, a później do rodziny Kotulińskich. Około 1780 roku posiadał dobra krzyżkowickie niejaki de Scharowetz. W latach 80 tych XIX wieku Krzyżkowice należały do niejakiego dr. von Leesen. Ostatecznie jednak dobra te przeszły na własność Towarzystwa Kopalni Szarlota. W Krzyżkowicch znajduje się dworek szlachecki prawdopodobnie z początków XIX wieku nazwany w 1845 roku "zamkiem", a przy nim folwark. Poza tym znajdowały się w XIX wieku 2 dalsze folwarki, tartak, tłucznia gipsu i piec wapienny. Obszar dworski obejmował w la-tach 60-tych XIX wieku - 1426 morgów i 85 osób w 5 domach mieszkalnych. Naczelnikiem dworskiego obszaru przed 1 wojną światową był p. Dyballa. W 1915 roku na obszarze dworskim zamieszkiwało 147 osób. W okresie międzywojennym (1922-1939) dobra dworskie przynosiły znaczne korzyści. Utrzymywano dużą stadninę koni, pokaźną liczbą krów, a pełne chlewy zwierzęcego inwentarza świadczyły o gospodarności i zamożności dóbr dworskich. W okresie kryzysu gospodarczego Rzeczypospolite (1929-1935) dziesiątki mieszkańców okolicznych miejscowości otrzymywało w dobrach dworskich Krzyżkowic sezonowa a czasami i stałą pracę. W okresie okupacji hitlerowskiej, pomimo ogromnego wyzysku ze strony wroga, dobra dworskie nadal były utrzymywane we wzorowym stanie i przynosiły zysk ekonomiczny. W okresie PRL-u, wobec lansowania przez rząd komunistyczny Państwowych Gospodarstw Rolnych jako gospodarstw priorytetowych, dało się odczuć powolną degradację dworskich dóbr w Krzyżkowicach. Doszło do całkowitego upadku gospodarczego dóbr dworskich, do całkowitej ruiny i stagnacji. Od 55 lat nikt nie dba o piękny dworek z początków XIX wieku, nie przeprowadza się w nim żadnych remontów i renowacji. Mieszkających dziś w dworku "prywatnych" lokatorów nie stać na jego gruntowną odbudowę i modernizację. Po bezmyślnej li-kwidacji w latach 70 tych dworku hrabiów Węgierskich w Pszowie powstaje pytanie, czy aby w niedługiej już przyszłości podobny los nie spotka "ostatniej perły" pszowskiej kultury XIX-wiecznego dworku w Krzyżkowicach. Autorem tekstu jest Bolesław Mojżesz Budowa nowej kolejowej wieży wodnej na stacji w Świebodzinie miała związek z planowaną już od 1910 roku budową ze środków państwowych lokalnej linii kolejowej Konotop (Kontopp) - Sulechów (Zuellichau) - Świebodzin (Schwiebus). Jednakże na skutek ogólnopaństwowego kryzysu gospodarczego, jaki dotknął Niemcy w okresie I Wojny Światowej, linię tą na odcinku Sulechów - Świebodzn, zdołano przekazać do eksploatacji dopiero w czerwcu 1919 roku. Wraz z nową linią przekazano do użytku nowe urządzenia i budynki trakcujne na stacji Świebodzin. Wśród nich była nowoczesna wieża wodna. Świebodzin, wieża wodna, 31 grudnia 2006 Napisałeś "gospodarka praktycznie nie istniała" i ze zdziwienia szczęka mi opadła bo pomyslałem, że piszesz o jakimś innym kraju. Pamięć mam zawodną więc wrzucam pierwszy z brzegu link, dokształć się trochę Napisałeś również "Prawda jest taka że gdyby nie Francuzi nie byłoby cudu nad Wisłą." Masz na mysli rolę Wayganda i francuskie dostawy broni, saperów i szkolenie polskich artylerzystów? Jesli nie, to uzasadnij merytorycznie Twoje stwierdzenie lub podaj żródła z jakich korzystasz W temacie gospodarki (były przejściowe wzloty) np: O PIłsudskim np: Po przewrocie "Stała się w Warszawie rzecz przeraźliwa i wspaniała zarazem, jakby rozdział z historii greckiej. Rewolucja wojskowa o ideał moralny. Dokonał jej Piłsudski, za którym stanęło całe wojsko, cała ulica, cały dół społeczeństwa (...)" pisała Maria Dąbrowska. Te zdania oddają poglądy sporej części inteligencji, a na pewno dowodzą poparcia "dołu społeczeństwa" dla Piłsudskiego. Piłsudski wprawdzie do końca maja nie sprecyzował ŻADNEGO programu (III), jednak nastroje społeczne mu sprzyjały. Uważano, że nastąpi - jak nazwalibyśmy to językiem dzisiejszych polityków - nowe otwarcie, że Piłsudski zrobi porządek... Nowe otwarcie zaskoczyło jednak ludzi wierzących w misję Piłsudskiego ("Boże, jaką pomyłką okazała się ta wiara" napisze po latach Dąbrowska). Dyktator zadbał przede wszystkim o wojsko. O ile przed przewrotem majowym tylko jedna czwarta generałów miała rodowód legionowy, to po przewrocie już trzy czwarte, "skompromitowani" starzy generałowie stracili swoje stanowiska. Pensje oficerskie urosły do poziomu najwyższego na świecie. Wzrosła represyjność państwa: w czasach dyktatury Piłsudskiego podwoiła się liczba więźniów i po staremu strzelano do demonstrujących chłopów i robotników. Piłsudski nigdy nie interesował się gospodarką, nic więc dziwnego, "że gdy w roku 1929 nadciągnął wielki kryzys, sanacja nie podjęła próby przeciwdziałania załamaniu się gospodarki. A kryzys uderzył przede wszystkim w robotników i chłopów, powiększając i tak ogromne dysproporcje . społeczne w Polsce. * Dyktator nie potrzebował już jednak poparcia "społecznych dołów". Wkrótce po zamachu sięgnął po prawicowy elektorat, zdobywając sobie poparcie burzuazji (Lewiatan), a nawet arystokracji (wizyta u Radziwiłłów w Nieświeżu). Już w roku 1928 piłsudczycy zrobili kampanię wyborczą za państwowe pieniądze, a od roku 1930 na wielką skalę fałszowali wyniki wszystkich wyborów. Co sprzyjało stabilizacji dyktatury? Niewątpliwie pierwsze lata. Był to okres wzrostu gospodarczego, a także odprężenia w stosunkach międzynarodowych. Przeciętny człowiek wiązał te wydarzenia z osobą Piłsudskiego, choć ten nie miał większego wpływu ani na światową gospodarkę ani politykę międzynarodową. W każdym razie, w roku 1930, w okresie kryzysu gospodarczego, sanacja była na tyle silna, by brutalnie rozprawić się z centro -lewicową opozycją. Od tej pory kij zdominował marchewkę. (dość trzeźwe spojrzenie na osobę Piłsudskiego ze strony lewica.pl) To fakt, są jednak elementem historii oraz swiadectwem pracy i losów ludzi zamieszkających dany teren. W przypadku Łazisk i Mikołowa najwięcej biedaszybów powstało w latach 30-stych minionego stulecia podczas kryzysu gospodarczego. Ciekawe są również biedaszyby po górnictwie rudnym w Segiecie. Zauwa?my, ?e Hitler podni?s? kraj z wielkiego kryzysu gospodarczego i od razu zrobi? z niego pot?g? na skal? ?wiatow? - nie ma si? co dziwi?, ?e za takim wodzem ka?dy by? got?w p?j?? nawet do piek?a. Gdyby nie to, ?e Ruscy otoczyli nas po wojnie swoim "opieku?czym" ramieniem i gdyby znalaz? si? jaki? fanatyczny przyw?dca, to kto wie, czy to Polska z kolei nie wywo?a?aby nast?pnej wojny... Gdyby nie ?mier? Stalina to rych?o dosz?oby do III Wojny ?wiatowej. No bo dlaczego niby postawiono na przemys? ci??ki? Nie przynosz?cy zbyt wielkich zysk?w, ba! wr?cz powoduj?cy straty? Bo huty, stalownie itp. potrzebne s? przede wszystkim przemys?owi zbrojeniowemu. A niby jak Polska mia?a wywo?a? jak?? wojenn? zawieruch? SAMA? Ma?y, wyniszczony kraik w Europie ?rodkowej. I zauwa? ?e gdyby nie ruskie to nie mieliby?my tzw. "ziem odzyskanych" a Kresy i tak by?yby stracone. To nie podzial kraju byl czynnikiem stabilizacyjnym a pomoc w odbudowie. Ludnosc bylaby mniej radykalna gdyby bezrobocie bylo mniejsze i nie byloby poczucia tlamszenia przez inne kraje. Prawdopodobnie racja. Zauwa?my, ?e Hitler podni?s? kraj z wielkiego kryzysu gospodarczego i od razu zrobi? z niego pot?g? na skal? ?wiatow? - nie ma si? co dziwi?, ?e za takim wodzem ka?dy by? got?w p?j?? nawet do piek?a. Z drugiej jednak strony nie jest to sprawiedliwo??, ?e krajowi odpowiedzialnemu za rozp?tanie wojny pomaga si? w odbudowie, natomiast ofierze wojny - nie. Gdyby nie to, ?e Ruscy otoczyli nas po wojnie swoim "opieku?czym" ramieniem i gdyby znalaz? si? jaki? fanatyczny przyw?dca, to kto wie, czy to Polska z kolei nie wywo?a?aby nast?pnej wojny... Chodziło mi o to, iż rynek sam uregulowałby sytuację z gigantami nad przepaścią. Skończyłoby się to kacem i kryzysem gospodarczo - społeczno - politycznym. Ale po paru latach wróciłoby wszystko do normy. Koszty byłyby jednak większe: utrata gospodarczego znaczenia USA na kilka (lub więcej lat), gigantyczne bezrobocie i (być może) niepokoje społeczne. Koszt ten byłby jednak zbyt duży także poza USA - bo rynki światowe w dobie globalizacji są od siebie dużo bardziej zależne i powiązane. Rząd federalny USA wolał jednak - całkiem słusznie - uniknąć tej sytuacji, aby nie spaść z pozycji lidera. Wybrał mniejsze zło, czyli wtrącanie się w przebieg naturalnych procesów gospodarczych, w które wliczona jest upadłość nawet gigantów i wzrost bezrobocia na skutek kryzysu gospodarki. Co ciekawe w całym tym zamieszaniu związanym z pomocą tym przedsiębiorstwom, nie było zasadniczo pytania: czy to fair w stosunku do tych, którzy sobie radzą. Pytanie było inne: jak im pomóc. A to pokazuje, może jeszcze nie na pełną skalę, że w USA spojrzenie na państwo, jak na nocnego stróża, który się nie wtrąca, coraz bardziej wydaje się przystawać do prawicowych fundamentalistów religijnych, czy izolacjonistycznych, niż do głównego nurtu politycznego. Z drugiej strony, jeśli taki kryzys nie powinien być impulsem do działania państwa, to jaki inny? Nie znam dobrze historii ekonomii, ale wydaje mi się że właśnie od czasu kryzysu w latach 30 - tych XX wieku, nie było tam takiej ingerencji państwa w gospodarkę (chyba że w czasach kryzysu paliwowego w latach 70 - tych XX wieku, ale nie jestem pewien). Do tej pory Amerykanie na dużą skalę wspomagali tylko farmerów (nie byli przy tym gorsi od UE pod tym względem). Ale też o sile państwa nie świadczy wcale wielkość armii tylko siła ekonomii. Bogate państwo stać na dużą armię i dobrą broń. Biedną i pogrążoną w kryzysie nie. Tego kryzysu udało się uniknąć, tym razem. Co ciekawe, to właśnie republikańska, zdominowana przez konserwatystów administracja tak ochoczo popędziła z finansową pomocą wielkim firmom. Do tej pory "pomagali" im obniżając podatki dla firm i poszerzając pole nie - odpowiedzialności (ograniczanie pozwów zbiorowych przeciwko korporacjom). Może za daleko wypuszczam się, ale wydaje mi się to wszystko bardzo instrumentalnym traktowaniem ideologii w służbie interesu politycznego. Ale to nie odkrycie. Czy zatem mi się to podoba? Nie wiem. Choć: po co, w imię ideologii ryzykować kryzysem gospodarczym i społecznym? To byłoby głupie i samobójcze dla każdego polityka. Zatem chyba dobrze się stało, że rząd federalny w ten sposób interweniował. Kościół Św. Józefa Autorem projektu świątyni był architekt prof. Dominikus Böhm z Kolonii (Köln). Ten sam człowiek zaprojektował wystrój wnętrza (ołtarze, ławki, okna, ambona, witraże). Organy pochodzą z wytwórni braci Rieger z Karniowa (Krnov – Jägerndorf). Dzwony wykonała w 1931r. wytwórnia Petit & Gebr. Edelbrock z Gescher w Westfalii. Zabrano je na cele wojenne w 1942r. Obecne wykonali Felczyńscy z Przemyśla w 1958r. Budowniczym świątyni był ks. Johannes Zwior. Pierwsze nabożeństwo w szkole na osiedlu (Waldschule) odprawiono 6 stycznia 1930r. W marcu 1930 r. uchwalono budowę kościoła. Budowę rozpoczęto w sierpniu 1930r., a już 12 grudnia 1931 roku kościół został poświęcony i odprawiono w nim pierwszą Mszę Świętą. Mimo panującego kryzysu gospodarczego tempo budowy nie ustępowało innym świątyniom. Poświęcono kościół 12 grudnia 1931r., a konsekrowano 4 września 1932. dnia 1 października 1934r. utworzono kurację, a erygowanie parafii nastąpiło 11 lipca 1941r. Parafia św. Andrzeja Pierwszą zabrzańską parafią był kościół świętego Andrzeja, o którym pisemna wzmianka pochodzi z roku 1354, choć parafia i kościół istniały już wcześniej. Zabrze przez długie wieki należało do diecezji wrocławskiej, do dekanatu gliwickiego. Dopiero w roku 1908 ustanowiono dekanat zabrzański, w skład którego wchodziły kościoły Zabrza: św. Andrzeja, św. Anny, Zaborze, Bielszowice, Biskupice, Bojaków, Kunatów (dzisiejsze Kończyce), Ruda, Sośnica, Pawłów. Stary kościół św. Andrzeja kilka razy był niszczony, czy to przez husytów w 1430 roku, czy też inne kataklizmy, ale zawsze był odbudowywany. Obecny kościół romański był budowany przez księdza proboszcza Pawła Kittę w latach 1863 – 1866. Kościół Św. Józefa Autorem projektu świątyni był architekt prof. Dominikus Böhm z Kolonii (Köln). Ten sam człowiek zaprojektował wystrój wnętrza (ołtarze, ławki, okna, ambona, witraże). Organy pochodzą z wytwórni braci Rieger z Karniowa (Krnov – Jägerndorf). Dzwony wykonała w 1931r. wytwórnia Petit & Gebr. Edelbrock z Gescher w Westfalii. Zabrano je na cele wojenne w 1942r. Obecne wykonali Felczyńscy z Przemyśla w 1958r. Budowniczym świątyni był ks. Johannes Zwior. Pierwsze nabożeństwo w szkole na osiedlu (Waldschule) odprawiono 6 stycznia 1930r. W marcu 1930 r. uchwalono budowę kościoła. Budowę rozpoczęto w sierpniu 1930r., a już 12 grudnia 1931 roku kościół został poświęcony i odprawiono w nim pierwszą Mszę Świętą. Mimo panującego kryzysu gospodarczego tempo budowy nie ustępowało innym świątyniom. Poświęcono kościół 12 grudnia 1931r., a konsekrowano 4 września 1932. dnia 1 października 1934r. utworzono kurację, a erygowanie parafii nastąpiło 11 lipca 1941r. Parafia św. Andrzeja Pierwszą zabrzańską parafią był kościół świętego Andrzeja, o którym pisemna wzmianka pochodzi z roku 1354, choć parafia i kościół istniały już wcześniej. Zabrze przez długie wieki należało do diecezji wrocławskiej, do dekanatu gliwickiego. Dopiero w roku 1908 ustanowiono dekanat zabrzański, w skład którego wchodziły kościoły Zabrza: św. Andrzeja, św. Anny, Zaborze, Bielszowice, Biskupice, Bojaków, Kunatów (dzisiejsze Kończyce), Ruda, Sośnica, Pawłów. Stary kościół św. Andrzeja kilka razy był niszczony, czy to przez husytów w 1430 roku, czy też inne kataklizmy, ale zawsze był odbudowywany. Obecny kościół romański był budowany przez księdza proboszcza Pawła Kittę w latach 1863 – 1866. Witam wszystkich, szczegolnie was kobietki, mam dla was pytanie jakie same pewnie juz sobie nie raz zadawalyscie, mianowicie kim powinna byc kobieta dla mezczyzny w dobie dni dzisiejszych, kryzysu gospodarczego,a przede wszystkim dla siebie samej, zgodnie z duchem chrzescijanskim. Ktora zas nie ma upodobania w sprawach Bozych czyli poprostu nie wierzy w nic, dla tych zagadnienie pozostaje otwarte w kwestii jaka role pelnily kobiety od zalania dziejow do czasow nie tak odleglych (droga polowa XX wieku). No i nastal koniec, az sie chce plakac kiedy sobie pomysle,ze prawdziwych kobiet juz nie ma! Co sie stalo z tak odpowiedzialna rola opiekunki domowego ogniska, czy podpora meskich ambicjii? Musicie wiedziec moje Panie ,ze kobieta w spodniach jest tak somo nie smaczna dla nas samcow, jak facet w sukience dla was. Nie oszukujmy sie sprawy zaszly za daleko, rownouprawnienie to mit, pomylka ktora trzeba naprawic, nie mowie o powrocie do przeszosci,ale o potrzebnej korekcie bledu. co wy na to kobietki?:) Dla mnie to kolejna prowokacja, juz takich tu przerabialismy. Z przykroscia stwierdzam ze jak bysmy sie tylko zdaly na WAS, to gatunek ludzki przestal by juz dawno istniec. Witam wszystkich, szczegolnie was kobietki, mam dla was pytanie jakie same pewnie juz sobie nie raz zadawalyscie, mianowicie kim powinna byc kobieta dla mezczyzny w dobie dni dzisiejszych, kryzysu gospodarczego,a przede wszystkim dla siebie samej, zgodnie z duchem chrzescijanskim. Ktora zas nie ma upodobania w sprawach Bozych czyli poprostu nie wierzy w nic, dla tych zagadnienie pozostaje otwarte w kwestii jaka role pelnily kobiety od zalania dziejow do czasow nie tak odleglych (droga polowa XX wieku). No i nastal koniec, az sie chce plakac kiedy sobie pomysle,ze prawdziwych kobiet juz nie ma! Co sie stalo z tak odpowiedzialna rola opiekunki domowego ogniska, czy podpora meskich ambicjii? Musicie wiedziec moje Panie ,ze kobieta w spodniach jest tak somo nie smaczna dla nas samcow, jak facet w sukience dla was. Nie oszukujmy sie sprawy zaszly za daleko, rownouprawnienie to mit, pomylka ktora trzeba naprawic, nie mowie o powrocie do przeszosci,ale o potrzebnej korekcie bledu. co wy na to kobietki?:) Ja niestety zgadzam się w duzej mierze z Agg. Komuś, kto nie zna angielskiego bardzo trudno bedzie znalezc stala prace. Mnostwo Polakow, ktorzy latami pracowali przez agencje, teraz, w dobie kryzysu gospodarczego, potracilo prace i nie moga zlalezc nic nowego, co mnie przeraza. Ta konkretna osoba oczywiscie moglaby miec szczescie i znalezc nawet cos na stale, ale na kazdym kroku spotka sie z trudnosciami. Byc moze lepiej byloby posiedziec troszke dluzej w ojczyznie i poduczyc sie chociaz podstaw... Ale dla tych, ktorzy mocno wierza w siebie, nie powinno byc problemu Wiec zycze zastanowienia sie nad celami i wytrwalosci w dazeniu do nich. Od siebie moge polecic agencje Staffline (detale prawdopodobnie sa w zakladce praca, jesli nie- google zawsze pomoze), pierwsza prace dostalam tam niemal od reki i to w "martwym okresie". Niestety nie wiem jak prezentuje sie jakosc ich uslug na dzien dzisiejszy. Pozdrawiam i zycze powodzenia! A ja sie dokladam - tzn, inaczej to ujme. Kiedys bym powiedzial, ze kazdy kto nie zna jezyka, to wypad do polski. W dobie kryzysu gospodarczego, kazdego innego - mowiacego po angielsku pracownika jest wbrod, i nie trzeba zatrudniac takiego, z ktorym jest problem sie porozumiec. Teraz jednakze to bardzo sie ciesze, ze tacy ludzie w anglii siedza... Dzieki nim jestem tlumaczem... Taką samą odpowiedź dostałem jakiś czas temu od jednego z kolegów na PW. :galy: Wiem że na 100% nie kupię STEYERa. Patrząc na słabnącą złotówkę i prawdopodobną falę kryzysu gospodarczego kupować już teraz czy się nie spieszyć? U Vargi ceny są podawane z VATem? Czy się mylę. :diabelek: U Vargi cena zawiera VAT sam kupowałem tam 3 Steyery. Zwróć uwagę na Moriniego 162 jest tu w dobrej cenie. lub na tą LP2 Taką samą odpowiedź dostałem jakiś czas temu od jednego z kolegów na PW. :galy: Wiem że na 100% nie kupię STEYERa. Patrząc na słabnącą złotówkę i prawdopodobną falę kryzysu gospodarczego kupować już teraz czy się nie spieszyć? U Vargi ceny są podawane z VATem? Czy się mylę. :diabelek: Miastu nie udało się sprzedać praw wieczystego użytkowania terenów po dawnej kopalni Powstańców Śląskich. Nie pomogła dobra lokalizacja. Nikt nie wziął udziału w przetargu. Za 14 milionów złotych do kupienia było prawo wieczystego użytkowania niemal trzydziestu hektarów niezabudowanego terenu leżącego w sąsiedztwie drogi krajowej, obwodnicy północnej i przyszłej autostrady A1, łączącej północną część Polski z południową. Z powodu dobrego skomunikowania tej nieruchomości z resztą świata władze miejskie spodziewały się, że udział w przetargu chętnie wezmą firmy logistyczne. - Zainteresowanie było spore, ale z powodu panującego kryzysu gospodarczego, sądzimy że może się zmniejszyć - powiedział nam na początku grudnia prezydent Piotr Koj. Jak dziś wiemy, prezydent dobrze przewidział przyszłość. Do przetargu, który odbył się w zeszłym tygodniu nie przystąpiła żadna firma. Być może zostanie rozpisany jeszcze raz, choć Urząd Miejski nie podjął jeszcze żadnej decyzji w tej sprawie. Kolejny teren po bytomskiej kopalni może znaleźć nowego właściciela. Miasto ogłosiło przetarg na sprzedaż praw wieczystego użytkowania obszaru po zlikwidowanej kopalni Powstańców Śląskich. Dzięki temu do kasy Bytomia ma wpaść ponad 14 mln zł. Oferta miasta powinna szczególnie zainteresować inwestorów, ponieważ proponowany teren jest doskonale zlokalizowany. W sąsiedztwie przebiega droga krajowa nr 11 oraz Północna Obwodnica Aglomeracji Górnośląskiej, a za kilka lat na jedenastkę będzie można zjechać z budowanej autostrady A1, której węzeł będzie mieścić się w pobliżu dawnej kopalni Powstańców Śląskich. Dzięki tym drogom samochody z firm działających w tym rejonie będą mogły swobodnie dostać się w niemal wszystkie zakątki kraju. W związku z tym władze miejskie uważają, iż najbardziej zainteresowane tą lokalizacją będą firmy logistyczne. Początkowo wspomniany teren znajdował się w ofercie inwestycyjnej Bytomia. Miasto w ten sposób poszukiwało firm zainteresowanych inwestycjami na tym terenie. Teraz gdy udało się je znaleźć, ogłoszono przetarg na sprzedaż prawa wieczystego użytkowania gruntów. Niestety Urząd Miejski obawia się, że kilku inwestorów może zrezygnować z udziału. - Zainteresowanie było spore, ale z powodu panującego kryzysu gospodarczego, sądzimy że może się zmniejszyć - powiedział nam prezydent Piotr Koj. Teren oferowany przez miasto ma powierzchnię niemal trzydziestu hektarów. Jest w większości niezabudowany za wyjątkiem budynku dawnej wagi, który obecnie służy za wartownię. Otoczenie nieruchomości stanowią w większości lasy i jedynie po stronie wschodniej znajdują się budynki. Przez teren kopalni przebiegają drogi wewnętrzne o różnych typach nawierzchni oraz tunel, którym przepływa rzeka Szarlejka. Poza obszarem o powierzchni 3700 m2, pod powierzchnią nie jest prowadzone wydobycie. Nieruchomość uzbrojona jest w sieci teletechniczne, wodociągowe, ciepłownicze, gazociągowe i kanalizacyjne. Przetarg odbędzie się 30 stycznia przyszłego roku. Cena wywoławcza wynosi 14 mln zł. Nabywców może zainteresować także sąsiednia nieruchomość wystawiona na przetarg. To dwie działki o powierzchni niemal 5600 m2, zabudowane pięcioma budynkami. W związku z rewitalizacją budynków Miejskiej Biblioteki Publicznej i Muzeum Górnośląskiego władze miasta przymierzają się do odmiany placu Sobieskiego. Już pierwszego sierpnia dworzec komunikacji międzynarodowej zostanie przeniesiony na parking Centrum Handlowego Plejada, a niebawem z placu zniknie comiesięczny targ staroci - na razie na rok. Prezydent Piotr Koj chce powrócić do przedwojennej idei przeobrażenia placu Sobieskiego w kulturalne serce miasta. Przed wielkim konfliktem światowym niemieckie władze Bytomia planowały postawić na ogromnym ówcześnie placu Technikum Górnicze, gmach muzeum i Uniwersytet Ludowy. Niestety z powodu kryzysu gospodarczego projekt nie został zrealizowany do końca - uniwersytet nie został wybudowany. Po wojnie władze PRL-owskie zrezygnowały z niemieckiego założenia urbanistycznego i postanowiły postawić pomiędzy budynkiem technikum i jednym ze skrzydeł uczelni wyższej gmach Miejskiej Biblioteki Publicznej. W latach następnych na placu pojawił się parking, dworzec komunikacji międzynarodowej i postój taksówek. To wszystko zniszczyło pierwotną ideę tego placu. Władze planują wrócić do dawnego pomysłu i sprowadzić kulturę, tam gdzie powinna być. W tym celu na placu ma powstać estrada, dzięki której zniknie konieczność każdorazowego rozkładania sceny na potrzeby imprez masowych. Inwestycja ta pociągnie za sobą wszelkie akcje organizowane dotychczas na Rynku i na placu Kościuszki oraz da możliwość obniżenia kosztów organizacji imprez. Taka estrada istnieje już na jednym z głównych placów w Gliwicach, gdzie postawiono także całoroczną widownię. Puki co, są to na razie jedynie plany, a nie konkretne projekty. Mimo to nasuwa się pytanie, dlaczego nie zostanie zmodernizowana istniejąca muszla koncertowa w Parku Miejskim. Recznik Urzędu Miasta - Pani Katarzyna Krzemińska-Kruczek - tak na to odpowiada: Muszla koncertowa jest dzierżawiona. Oczywiście, że należałoby ją wyremontować. Na razie jednak nie ma na to funduszy. Jaka więc będzie przyszłość placu Sobieskiego i muszli? Rakow - Unia 2-1 Runda jesienna za nami, czas na małe podsumowanie. Rakow mial w tej rundzie dwóch trenerów i dwa zupełnie różne oblicza. Wypaleni psychicznie zawodnicy nie byli w stanie wygrywac i w 5 meczach zdobyli tylko 2 punkty i zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Po przyjsciu Ojrzynskiego wszystko sie zmieniło i Rakow byl jedna z najlepszych druzyn w lidze 8 zwyciestw, 3 remisy i 3 porazki to bilans nowego trenera. Wg mie gdyby nie pechowo stracone punkty na Gawinie oraz porażki z Elaną i Nielbą, których można było uniknąć dziś pewnie bardzo realnie mówilibyśmy o walce o awans. Ciekaw jestem jak będzie wyglądała gra Rakowa w przyszłym roku po tym jak okres przygotowawczy przepracuje z druzyna nowy trener. Miejmy nadzieje ze z klubu nie odejda czołowi zawodnicy, bo w wyniku kryzysu gospodarczego nie ma co liczyc na zastrzyk gotowki od donbasu na wzocnienia (swoją droga to przydaliby się nowi sponsorzy). A tu plan przygotowań do nastepnej rundy. Sparingpartnerzy wyglądają bardzo ciekawie: Okres roztrenowania 22.11.2008 (sobota), g.11:00 Mecz towarzyski: Raków Częstochowa – Concordia Piotrków Trybunalski (2 Liga, gr. wschodnia). Mecz zostanie rozegrany na Miejskim Stadionie Piłkarskim Raków, przy ulicy Limanowskiego 83. Pozostałe mecze kontrolne Rakowa Częstochowa 24.01.09 (sobota) - PGE GKS Bełchatów (Ekstraklasa) 25.01.09 – 04.02.09 Zgrupowanie w Dzierżoniowie. Zostaną na nim rozegrane dwa mecze sparingowe: 31.01.09 (sobota) - Górnik Polkowice (3 Liga) 04.02.2009 (środa) - Zagłębie Lubin (1 Liga) Kolejni sparingpartnerzy Rakowa oraz kalendarz meczów towarzyskich: 07.02.2009 (sobota) - ŁKS Łódź (Ekstraklasa) 14.02.2009 (sobota) - Widzew Łódź (1 Liga) 18.02.2009 (środa) - Odra Opole (1 Liga) 21.02.2009 (sobota) - Piast Gliwice (Ekstraklasa) 25.02.2009 (środa) - Tur Turek (1 Liga), 28.02.2009 (sobota) - GKS Jastrzębie Zdrój (1 Liga) 07.03.2009 (sobota) - Concordia Piotrków Trybunalski ( 2 liga, gr. wschodnia) ** Miejsca wszystkich spotkań kontrolnych Rakowa Częstochowa oraz godziny rozpoczęcia meczów jeszcze do ustalenia! źródło sport.czest.pl Obecnie mamy kryzys na rynku nieruchomości (a raczej powrót do normalności). Aby zniwelować spadek produkcji w budownictwie można by popchnąć do przodu budowę np. dróg, mostów etc. - ceny produktów budowlanych w czasie kryzysu są niskie - w czasie boomu gospodarczego firmy budowlane (dróg, mostów) żądały wysokich cen za kontrakty, obecnie w czasie kryzysu te same prace te same firmy są gotowe wykonać za 80-70% ceny tego co wcześniej sobie żądały (myślę, że kryzys to dobry moment na budowę drugiej nitki metra w Warszawie, jestem pewien, że gdyby teraz ponownie uruchomić przetarg to oferty wykonawców byłyby znacznie niższe niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu gdy unieważniono przetarg na druga nitkę metra z powodu zbyt wysokich żądań finansowych wykonawców) - obecnie dysponujemy dużymi dopłatami z UE i warto byłoby je wykorzystać, a budowa infrastruktury znakomicie się do tego nadaje - lepsza infrastruktura zaowocuje w przyszłości lepszą komunikacją co z kolei będzie przyciągało kapitał zagraniczny i w ogóle redukowało koszty transportu i funkcjonowania wielu firm (jak to mówią, czas to pieniądz) Tak więc z logicznego punktu widzenia budowanie dróg w czasie kryzysu jest najtańsze. Dlatego uważam, że stymulacja przez państwo budowy dróg nie jest takim złym pomysłem. W porównaniu z dotowaniem hodowców karpii (z perspektywy hodowców, pracowników w branży spożywczej i konsumentów karpii to doskonały pomysł) czy dalszym ograniczaniem wydatków? A czemu by nie stymulować popytu na karpie czy wódkę? Dlatego, że: - wzrost popytu na karpia i wódkę niczemu by nie służył poza zwiększonymi zyskami dla hodowców karpi i producentów wódki natomiast budownictwo jest ważną gałęzią gospodarki, która stymuluje inne sektory. Obecnie mamy kryzys na rynku nieruchomości (a raczej powrót do normalności). Aby zniwelować spadek produkcji w budownictwie można by popchnąć do przodu budowę np. dróg, mostów etc. Tym bardziej, że: - ceny produktów budowlanych w czasie kryzysu są niskie - płace pracowników w czasie kryzysu nie rosną, a nawet spadają - w czasie boomu gospodarczego firmy budowlane (dróg, mostów) żądały wysokich cen za kontrakty, obecnie w czasie kryzysu te same prace te same firmy są gotowe wykonać za 80-70% ceny tego co wcześniej sobie żądały (myślę, że kryzys to dobry moment na budowę drugiej nitki metra w Warszawie, jestem pewien, że gdyby teraz ponownie uruchomić przetarg to oferty wykonawców byłyby znacznie niższe niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu gdy unieważniono przetarg na druga nitkę metra z powodu zbyt wysokich żądań finansowych wykonawców) - obecnie dysponujemy dużymi dopłatami z UE i warto byłoby je wykorzystać, a budowa infrastruktury znakomicie się do tego nadaje - lepsza infrastruktura zaowocuje w przyszłości lepszą komunikacją co z kolei będzie przyciągało kapitał zagraniczny i w ogóle redukowało koszty transportu i funkcjonowania wielu firm (jak to mówią, czas to pieniądz) Tak więc z logicznego punktu widzenia budowanie dróg w czasie kryzysu jest najtańsze. Dlatego uważam, że stymulacja przez państwo budowy dróg nie jest takim złym pomysłem. Ja tam mam inną tezę: Europa i USA są tak daleko poza pewnymi krajami tylko dzięki protekcjonizmowi, który względnie panował od Wielkiego Kryzysu do lat 80-tych. A czy przypadkiem to nie jest hipoteza tego samego gościa który wieszczył że już za rok, najpóźniej za dwa linuksy wyprą windowsa? A to uzgodnijcie zeznania z Racjo Prawica który sugeruje, że i owszem ale murzyni są mniej sprawni intelektualnie od białych. Wykres przedstawiający korelację pomiędzy słabym wykształceniem a liczbą ludności żyjącą w biedzie. Wykres przedstawiający korelację pomiędzy wykształceniem a dochodami: Łepiej wykształcony obywatel = wydajniejszy pracownik = lepiej przystosowany do życia np do zmiany zawodu Korea Płd, Singapur czy Japonia to najlepszy przykład, ze lepiej wykształcony pracownik = rozwój gospodarczy. Korea Płd, Singapur czy Japonia to najlepszy przykład, ze lepiej wykształcony pracownik = rozwój gospodarczy. Jeśli tak, to tylko pogratulować, ale nie mierz wszystkich swoją miarą. Widać go na zdjęciu dołączonym do artykułu w Rzepie. Poza tym to jest już trzeci czy czwarty raz, kiedy słyszę o Łągiewce, i za każdym razem mowa jest o "maluchu". Tak? Jesteś pewien czego skutkiem jest obecny kryzys? Chińska młodzież garnie się do wiedzy w niesamowitym stopniu. Ale to nie wszystko. Wszystkie najważniejsze książki popularnonaukowe jakie pojawiają się w Europie czy USA w ciągu 2-3 miesięcy pojawiają się w chińskim tłumaczeniu. Chińczycy tłumaczą na swój język prawie wszystko co się da... Owszem. Chiny jak przykład państwa liberalnego dają do zrozumienia, że jest po co się uczyć, bo każdy znajdzie zatrudnienie, ale nie dzięki państwu, a dzięki potrzebom stawianym przez społeczeństwo. Gospodarka Chin poważnie rozwija się od lat 80, a od 2003 roku został wprowadzony obowiązek szkolny jako taki i to nie obowiązujący wszędzie. Znów to pokazuje, że wykształcenie jest skutkiem rozwoju gospodarczego, a nie przyczyną jak niektórzy tu chcą bezczelnie kłamać. Dziś o godzinie 18:00 czasu polskiego Barack Obama- pierwszy czarnoskóry prezydent Stanów Zjednoczonych zainauguruje swoją prezydenturę. Inauguruje z gigantycznym kredytem zaufania. Po idiocie George'u Bushu powinien to być dużo lepszy prezydent. Czy to będzie impuls do zahamowania kryzysu gospodarczego? Jedyne co mi przychodzi do głowy to wojna na tle konfliktu gazowego. Putin wbrew pozorom jest jednak nieprzewidywalny. Poza tym nie wierzę w żadne przepowiednie. A do przewidzenia kryzysu gospodarczego nie trzeba jasnowidza. Najlepsze jest jednak to, że jak teraz Indie z Pakistanem wezmą się za łby i w ruch pójdą nawet głowice nuklearne to wszyscy zgodnie okrzykną Jackowskiego nowym Nostradamusem. roba destablizacji sytuacji politycznej w kraju w dobie kryzysu gospodarczego w celu uzyskania doraznych korzysci politycznych dowodzi jak malo Kaczynski liczy sie ze losem spoleczenstwa ktorego jest prezydentem (nie oszukujmy sie, on nami autentycznie pogardza, a juz szczegolnie gardzi takimi ktorzy maja inny punkt widzenia, jestesmy dla niego plebsem i hołota od ktorego nalezy sie odgrodzic i separowac wysokim murem) i jak bardzo liczy na ciemnote swoich wyborcow, gdyby mial w sobie choc odrobine z prawdziwego meza stanu to pogodzilby sie z ta swoja jedna kadencja i nie paralizowalby rzadowych inicjatyw, szczegolnie takich jak przynoszace oszczednosci do budzetu pomostowki caly ten passus to jest propaganda a nie merytoryczna argumentacja pozwole sobie przypomniec ze swego czasu obie partie zamierzaly zawiazac koalicje do czego nie doszlo i nad czym PiS bardzo ubolewal, to znaczy ze stanowiskowo byly dosc zblizone do siebie (celowo pisze stanowiskowo a nie programowo bo zadna polska partia nie ma programu sa tylko zbieznosci stanowisk w roznych kwestiach) po wetach Kaczynskiego mamy dwie mozliwosci, albo Platforma nagle odeszla calkowicie od wyznawanej wczesnie linii politycznej i pragnie zniszczyc kraj swoimi ustawami przed czym broni nas bohaterski prezydent, albo tez zgodnie z tym co stwierdzil Tusk, Kaczynski dazy do ukazania PO jako niekompetentnego i zlego rzadu i pragnie za wszelka cene wywolac kryzys polityczny proba destablizacji sytuacji politycznej w kraju w dobie kryzysu gospodarczego w celu uzyskania doraznych korzysci politycznych dowodzi jak malo Kaczynski liczy sie ze losem spoleczenstwa ktorego jest prezydentem (nie oszukujmy sie, on nami autentycznie pogardza, a juz szczegolnie gardzi takimi ktorzy maja inny punkt widzenia, jestesmy dla niego plebsem i hołota od ktorego nalezy sie odgrodzic i separowac wysokim murem) i jak bardzo liczy na ciemnote swoich wyborcow, gdyby mial w sobie choc odrobine z prawdziwego meza stanu to pogodzilby sie z ta swoja jedna kadencja i nie paralizowalby rzadowych inicjatyw, szczegolnie takich jak przynoszace oszczednosci do budzetu pomostowki tam nie tylko nie wyniknie nic wielkiego ale takze nic malego, jednym zdaniem nic nie wyniklo i nie wyniknie, w imie politycznej zagrywki zbeszczeszczono cialo polskiego generala, od samego poczatku bylo wiadomo ze nie bedzie efektow ale liczyl sie fakt ze przez chwile wszystkie polskie media trabily o zlych sowietach ktorym podobno bardzo zalezalo na smierci Sikorskiego, do antyrosyjskiego koktajlu wrzucimy jeszcze barbarzyncow z Gruzji ktorzy nie umieli uszanowac igrzysk olimpijskich, pseudoincydent w Osetii, bałtycka gazrurke bo przeciez to Polska nakazuje swoim sasiadom gdzie i co wolno im robic, odgrzewane po wielekroc pierogi katynskie i juz wiemy dlaczego Lech Kaczynski powinien zostac wybrany na druga kadencje a za tarcze rakietowa powinnismy zaplacic z wlasnej kieszeni ja liczylem ze nasi kochani nekrofile odprawia jakis rytual voodoo i szkielet Sikorskiego sam zacznie mowic dlaczego wpadl do morza 60 lat temu bo na Anglikow nie ma co liczyc, sa zbyt zajeci likwidowaniem skutkow gospodarczego kryzysu aby bawic sie jeszcze z naszymi ekspertami w trupie puzzle A Przyjmijmy, że państwo okaże się hojne dla wszystkich grup społecznych (2000 złotych miesięcznie). Poziom gospodarczy osiągnie na pewien czas szczyt ,po czym gwałtownie spadnie wskutek bankructwa państwa. I wtedy mogłoby dojść do poważnego kryzysu gospodarczego. Nie za ciekawa perspektywa, bo tylko pogłębiłaby i tak niemałe podziały. Rząd nie zgodzi się na to nigdy, bo to tak jak galopująca reakcja łańcuchowa w reaktorze. Drobny błąd i wszystko rozchwiane. Inna kwestia - wzrost poziomu gospodarczego w kraju tak jak w Irlandii pociągnie na pewien okres czasu (lata) wzrost cen i ubóstwa wskutek inflacji, chyba że opodatkują najbogatszych. Wsztystko to racja, tyle, że widzisz - w zasadzie czy jak czy wiele ludzi nie może narzekac na swoje zarobki, ale jak widzi, że publicznie robi się ewidentne szwindle i przekręty, wpieprza się wielkie pieniądze w inwestycje, które nie mają prawa się powieść, publiczne środki finansowe się zwyczajnie trwoni lub wkłada do własnych kieszeni, okrada się ludzi (bo tylko tak mogę to nazwać) poprzez różne mafie typu ZUS, a kasa idzie np na nowe limuzyny, wielotysięczne odprawy i nagrody dla róznych gangsterów z parlamentu czy marmurowe łazienki panów decydentów - to szlag trafia na miejscu. Przecież gdyby był rzeczywiście ten sprawiedliwy podział o jakim piszesz - to nie potrzeba by było zarabiać kilkunastu tys. miesięcznie aby dobrze żyć. I mielibyśmy i autostrady, i słuzbę zdrowia w porządku i wiele innych rzeczy na które obecnie "brak środków". Bo cały czas tak jest - mimo teoretycznej "wolności", "dobrobytu" - że bogaci się bogacą a biedni biednieją. I tylko podwyżki i podwyżki. Do dziś zachodzę w głowę, jak to jest możliwe, że "trzeba podwyższyć cenę chleba bo magazyny zboża są pełne", jak to tłumaczył jakiś czas temu pewien buraczysko w TV... A kto dziś oczekuje na datki od państwa po tym, jak postąpiły poprzednie rządy. Nikt od polityków cudów nie oczekuje. Społeczeństwu może żyć się lepiej lub gorzej , może być rozczarowane lub zadowolone z polityki państwa. Wszystko zależy od rządzących, od sposobu dzielenia dóbr i od mentalności społecznej. Datki mogłyby być udzielone w ograniczonym zakresie i tylko na niektóre cele. Reszta i tak od nas zależy. Przyjmijmy, że państwo okaże się hojne dla wszystkich grup społecznych (2000 złotych miesięcznie). Poziom gospodarczy osiągnie na pewien czas szczyt ,po czym gwałtownie spadnie wskutek bankructwa państwa. I wtedy mogłoby dojść do poważnego kryzysu gospodarczego. Nie za ciekawa perspektywa, bo tylko pogłębiłaby i tak niemałe podziały. Rząd nie zgodzi się na to nigdy, bo to tak jak galopująca reakcja łańcuchowa w reaktorze. Drobny błąd i wszystko rozchwiane. Inna kwestia - wzrost poziomu gospodarczego w kraju tak jak w Irlandii pociągnie na pewien okres czasu (lata) wzrost cen i ubóstwa wskutek inflacji, chyba że opodatkują najbogatszych. Poprostu nikt nikogo wyręczyć nie zdoła. Parę dni temu z konferencjii AIAA czyli Amerykańskiego Instytutu Aeronautyki i Astronautyki wrócił profesor Sybilski, który ma z nami na uczelni zajęcia z systemów dynamicznych. Opowiadał, że na konferencję zjechało 3000 uczestników i przyjęto 1800 referatów (kiedy w Polsce środowisko naukowe osiagnie taki poziom?). Zjawił się też dwugwiazdkowy generał, jeden z doradców Obamy i powiedział, że naukowcy mogą spać spokojnie, pieniędzy na rozwój astronautyki i lotnictwa nie zabraknie. Nakłady wzrosną wielokrotnie, a program Constellation - powrotu Amerykanów na Księżyc - zyskuje priorytet. Nazwał to "robotami publicznymi dla naukowców". Kto zna historię programu Apollo i śledzi przebieg kryzysu gospodarczego ten wie o co chodzi Źródło: pb.pl Na warszawskim parkiecie drugi tydzień stycznia nie rozpoczął się już tak efektownie jak pierwszy. Podstawowe indeksy WIG i WIG20 tylko przez moment i to na początku sesji dźwignęły się nad kreskę. Później pogrążyły się w przecenie kończąc go ponad 1-proc. stratą. Siły strony podażowej nie potwierdzają jednak obroty. Były niskie. Nie przekroczyły 800 mln zł. Słabość naszego rynku wynikała głównie ze spadających notowań banków oraz spółek surowcowych. W centrum uwagi był PKO BP. Jego akcje traciły 3,9 proc. przy wysokich obrotach. Inne banki też znalazły się pod presją podaży. Stąd wyraźny spadek subindeksu WIG-Banki. Słabą sesję zaliczyły inne tuzy giełdowe: Orlen, Lotos i KGHM. W przypadku dwóch pierwszych spółek do przeceny ich kursu mógł się przyczynić wyraźny, poniedziałkowy spadek cen ropy. Inwestorzy obawiają się, że popyt na ropę będzie się zmniejszał wraz z pogarszającą się kondycją światowej gospodarki. Na spadającym rynku można było jednak nieźle zarobić. Wśród liderów wzrostów i to z dwucyfrową stopą zwrotu znalazł się Famur, Petrolinvest oraz austriacki Immoeast. Czyżby inwestorzy zasugerowali się poniedziałkowym tekstem ,,PB’’ pod tytułem ,,Ostatni mogą być pierwszymi’’? Analitycy wytypowali w nim siedem spółek, które w tym roku po silnej przecenie w 2008 r. stać będzie na większe odbicie. W wąskim gronie znalazły się właśnie wspomniane trzy spółki. Wśród blue chipów najlepiej radził sobie PGNiG, którego akcje otrzymały rekomendacje ’’kupuj’’ od DM DnB Nord. W sumie tylko trzy spółki z WIG20 znalazły się w poniedziałek na plusie. Indeks WIG20 bez większych problemów przełamał wsparcie na 1800 pkt. Od razu pojawiły się sugestie maklerów, że jeszcze w tym tygodniu wskaźnik blue chipów może testować poziom 1750 pkt. Prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza rośnie, bo nasz rynek śladem innych staje się znowu coraz bardziej wrażliwy na złe doniesienia opisujące koniunkturę w gospodarce. W poniedziałek też trudno było o optymizm. Okazało się bowiem, że odczyt wskaźników wyprzedzających koniunkturę dla krajów OECD (najbardziej uprzemysłowionych państwa świata) sugeruje dalsze pogłębienie się kryzysu gospodarczego. Powagę sytuacji dostrzega prezes Europejskiego Banku Centralnego. Jean-Claude Trichet przyznał, że światowa gospodarka wyjdzie z kryzysu gospodarczego dopiero w przyszłym roku. W tym tygodniu dodatkowy dreszczyk emocji dostarczą inwestorom spółki amerykańskie, które zaczną publikować wyniki finansowe IV kwartału. Kwartalne cenzurki mogą mieć olbrzymią wymowę, bo pokażą pełnię skutków eksplozji kryzysu finansowego. Maciej Zbiejcik Obama rozwiąże problem kryzysu gospodarczego, będzie możliwość finansowania i sponsorowania klinik aborcyjnych ludność USA zmniejszy się o połowę i po problemie. jak on to ładnie ujął "jestem gorącym zwolenn ikiem praw kobiet" Kolejny artykuł dotyczący renesansu keynesizmu po latach panowania neoliberalizmu. Ale do Polski wszelkie nowinki docierają z opóźnieniem. To samo było w czasie Wielkiego Kryzysu lat 30 - państwa sąsiednie budowały przemysł ciężki a polskie elity spały wierząc w niewidzialną rękę rynku. Polecam zwłaszcza końcówkę: Keynes oferuje nam najlepszą metodę rozumienia kryzysu gospodarczego Wszyscy jesteśmy dzisiaj keynesistami. Kiedy Barack Obama obejmie urząd, zaproponuje gigantyczny pakiet fiskalny, który ma ożywić gospodarkę. Takie pakiety oferuje wiele innych rządów. Nawet Niemcy zostały siłą zagonione do tego wyścigu. /.../ Podobnie jak w latach 30-tych, my także mamy wybór; możemy zmierzyć się z tymi wyzwaniami wspólnie, albo pozwolić, by sparaliżowała nas ideologiczna ślepota i egoizm. Cel jest również jasny: zachować otwartą i przynajmniej w miarę stabilną gospodarkę światową, która daje szanse tylu istotom ludzkim, ile to możliwe. W ostatnich latach spisywaliśmy się w tych kwestiach zawstydzająco słabo. Musimy się poprawić. Możemy to zrobić, zakładając, że podejmiemy się tego zadania w duchu humanitaryzmu i pragmatyzmu wystrzegając się ideologicznych fanatyków. Całość Stan wojenny został wprowadzony 13 grudnia 1981 r. na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na mocy uchwały Rady Państwa z dnia 12 grudnia 1981 r. podjętej niejednogłośnie na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (pozakonstytucyjnego tymczasowego organu władzy, faktycznie nadrzędnego wobec konstytucyjnych władz państwowych), poparty przez Sejm uchwałą z dnia 25 stycznia 1982 r. Został zawieszony 31 grudnia 1982 r. a zniesiono go 22 lipca 1983 r. PRZYCZYNY WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO Oficjalnym powodem ogłoszenia stanu wojennego była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju, której przejawami były m.in. brak zaopatrzenia w sklepach (także żywności) i reglamentacja (od kwietnia do października 1981 ponownie objęto systemem tzw. kartek żywnościowych wiele istotnych towarów np. mięso, masło, tłuszcze, mąka, ryż, mleko dla niemowląt itd.), oraz zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w kraju wobec zbliżającej się zimy. Rzeczywistymi powodami były obawy reżimu komunistycznego przed utratą władzy, związane z utratą kontroli nad niezależnym ruchem związkowym, w szczególności Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym "Solidarność", oraz walki różnych stronnictw w PZPR nie mogących dojść do porozumienia w kwestii formy i zakresu reform ustroju polityczno-gospodarczego PRL. Istotny był gwałtowny spadek poparcia społecznego dla polityki komunistów, według badań OBOP już w czerwcu 1981 zaufanie do rządu deklarowało 24% respondentów, działania KC PZPR aprobowało jedynie 6% respondentów, a działania NSZZ "Solidarność" pozytywnie oceniało aż 62% Polaków SKUTKI GOSPODARCZE: Wprowadzenie stanu wojennego nie poprawiło niekorzystnej sytuacji gospodarczej w Polsce i nie usunęło oznak zapaści ekonomicznej kraju. Władze zapowiedziały wdrożenie reformy gospodarczej począwszy od 1 stycznia 1982 (będącej elementem systemu tzw. normalizacji). Pierwszym efektem tych działań było jednak tylko wprowadzenie od 1 lutego 1982 podwyżki cen żywności średnio o 241 procent, a także opału i energii średnio o 171 procent. Zmiany cen władze próbowały wynagrodzić społeczeństwu systemem ograniczonych rekompensat, które w praktyce okazały się niewystarczające. W roku 1982 nastąpił spadek realnych dochodów ludności średnio o 30 procent, w porównaniu do dochodów z roku 1981, a przeprowadzona rewaloryzacja oszczędności nie była w stanie zrównoważyć obniżenia ich wartości. Pojawiające się symptomy kryzysu gospodarczego były wzmacniane koniecznością przeznaczania środków budżetowych na spłatę zadłużenia zagranicznego, które w okresie 1980-1985 wyniosło ponad 50 mld dolarów amerykańskich - spowodowało to deficyt towarów na rynku wewnętrznym, ponieważ Polska zmuszona była zwiększyć eksport, aby wykonać te zobowiązania. Największym ekonomistą (i nie tylko, ponieważ człowiek ten był erudytą) XX wieku jest niezaprzeczalnie Kaynes. A jaką koncepcje człowiek ten "lansował"?? Odpowiedź: INTERWENCJONIZM] (ale żeby zostać dobrze zrozumianym zaznacze, że nie chodziło tu o typ gospodarki w którą ciągle ingeruje państwo, ale o gospodarkę w której państwo ma możliwość i narzędzia do ingerencji). Chodzi mianowicie o to, iż państwo może szybciej przełamywać skutki kryzysu gospodarczego ingerując (w granicach zdrowego rozsądku) w gospodarkę. To chyba żarcik. Największym ekonomistą (i nie tylko, ponieważ człowiek ten był erudytą) XX wieku jest niezaprzeczalnie Kaynes. A jaką koncepcje człowiek ten "lansował"?? Odpowiedź: INTERWENCJONIZM] (ale żeby zostać dobrze zrozumianym zaznacze, że nie chodziło tu o typ gospodarki w którą ciągle ingeruje państwo, ale o gospodarkę w której państwo ma możliwość i narzędzia do ingerencji). Chodzi mianowicie o to, iż państwo może szybciej przełamywać skutki kryzysu gospodarczego ingerując (w granicach zdrowego rozsądku) w gospodarkę. Koncepcja ta świetnie została sprawdzona w czasch WIELKIEGO KRYZYSU, kiedy zastosowano ją w USA no i oczywiście w państwach tzw. faszystowskich (Niemcy, Włochy), gdzie dzięki interwencji państwa szybko uporano się z problemem bezrobocia a produkcja przemysłowa wielokrotnie wzrosła względem okresu przed kryzysem. A państwa trwające w XIX-nasto wiecznym liberaliźmie jeszcze przez długie lata wychodziły z gospodarczej zapaści. Nie wiem skad czerpales wiedze o nim, ale postaram sie Ci naswietlic jego sylwetke neutrealnie bez komentarza zbytniego - wnioski wyciagniesz sobie sam: Kryzys gospodarczy wywolalo powstanie FEDu w 1913 roku. Jako, ze dolar w tym czasie(jak i w czasach obecnych) to waluta globalna totez utworzenie takiego tworu moglo w pookju urzednikom dac mozliwosc kontroli podazy pieniadza na rynek tj. sztuczne sterowanie kursem waluty. Bledem jest natomiast twierdzenie, ze to dojscie Hitlera do wladzy jest tutaj priorytetowe. A teraz co ow pan zrobil "dobrego" dla swiata: a) stoponiowe odejcie od parytetu zlota na rzecz systemu z Breton Woods(bankor), ktory co prawda dalej byl zwiazany ze zlotem, ale juz w mniejszym stopniu. Nastepne lata to pelny monopol bankow panstwowych na walute(tj. mozliwosc falszowania ilosci waluty na rynku poprzez zaistnienie pieniadza bez pokrycia tzw. pieniadza fiducjarnego) b) progresywne skale podatkowe c) zaburzenie faz cyklu koniunkturalnego(byly 4 tj. kryzys, depresja(osiagniecie dna), ozywienie, rozkwit na rzecz dwoch recesja, ozywienie). Jako, ze cykl koniunkturalny klasyczny(tak tak kapitalistyczny ) byl banalny do przewidzenia tak obecny jest w znikomym procencie przewidywalny(co mozna zaobserwowac po gadaninach "doradcow finansowych" oraz pseudoekonomistow ktorzy wszystko wiedza).Dodac nalezy, ze interwencjonizm panstwowy nie zawsze moze przeistoczyc recesje w ozywienie. d) rozwinieta sfera pomocy socjalnej e) potezna rozbudowa biurokracji Co do Benia M. z Wloch to Keynes byl jednym z czolowych doradcow tegoz pana. Stworzyl dla niego(pod jego dyktandem) nowe zasady ekonomii i dzieki niemu faszystowskie Wlochy isnialy "bardzo dlugo". To chyba na tyle w naprawde ogromnym skrocie gdyz o Keynesie mozna pisac i pisac. Dodac tez nalezy, ze gdyby nie Wielki Kryzys to ten pan w ogole by nie mial prawa istnienia w swiecie ekonomicznym. Nie wyklucza to spisku FEDu czego sukcesem byl monopol na pieniadz. A co do opcji to oczywista, ze czysty kapitalizm. Wolalbym jednakze okreslenie wolny rynek. Największym ekonomistą (i nie tylko, ponieważ człowiek ten był erudytą) XX wieku jest niezaprzeczalnie Kaynes. A jaką koncepcje człowiek ten "lansował"?? Odpowiedź: INTERWENCJONIZM] (ale żeby zostać dobrze zrozumianym zaznacze, że nie chodziło tu o typ gospodarki w którą ciągle ingeruje państwo, ale o gospodarkę w której państwo ma możliwość i narzędzia do ingerencji). Chodzi mianowicie o to, iż państwo może szybciej przełamywać skutki kryzysu gospodarczego ingerując (w granicach zdrowego rozsądku) w gospodarkę. Genialne myśli Keynesa: - Jeśli nie ma pracy, niech ludzi kopią rowy, a potem je zasypują. - Czy to sie sprawdzi na dłuższą metę? - Na dłuższą metę wszyscy umrzemy. Keynes to byl głupek pierwszej wody. Największym ekonomistą (i nie tylko, ponieważ człowiek ten był erudytą) XX wieku jest niezaprzeczalnie Kaynes. A jaką koncepcje człowiek ten "lansował"?? Odpowiedź: INTERWENCJONIZM] (ale żeby zostać dobrze zrozumianym zaznacze, że nie chodziło tu o typ gospodarki w którą ciągle ingeruje państwo, ale o gospodarkę w której państwo ma możliwość i narzędzia do ingerencji). Chodzi mianowicie o to, iż państwo może szybciej przełamywać skutki kryzysu gospodarczego ingerując (w granicach zdrowego rozsądku) w gospodarkę. Koncepcja ta świetnie została sprawdzona w czasch WIELKIEGO KRYZYSU, kiedy zastosowano ją w USA no i oczywiście w państwach tzw. faszystowskich (Niemcy, Włochy), gdzie dzięki interwencji państwa szybko uporano się z problemem bezrobocia a produkcja przemysłowa wielokrotnie wzrosła względem okresu przed kryzysem. A państwa trwające w XIX-nasto wiecznym liberaliźmie jeszcze przez długie lata wychodziły z gospodarczej zapaści. Nie widzę nic złego w tym, że chcę zalamania systemu gospodarczego (czyli wielkiego kryzysu). To nie powinno dziwić, bo też nie ma w tej postawie nic nowego. Np. pod rozbiorami modlono się o wojnę światową. Może w obliczu zagrożenia i kryzysu gospodarczego, zaczęto myśleć o wyprawach i odkryciach? Byłoby trochę lekkomyślne planować wyprawy zamorskie, kiedy wróg buszuje w Twoich granicach Może w obliczu zagrożenia i kryzysu gospodarczego, zaczęto myśleć o wyprawach i odkryciach? Np. Do Lustrii, czy w głąb Kataju i Nipponu. Lustria z pewnością jest bogata w surowce i zasoby naturalne, można by założyć tam Imperialne kolonie (oczywiście pozostaje sprawa Jaszczuroludzi i Skavenów na tamtych terenach). Oczywiście wszystko zależy od poziomu niebezpieczeństwa na szlakach, może jest bezpieczniej, może na odwrót. Co do tego, że krasnoludy odwróciły się do ludzi plecami. Taka sytuacja raczej nie mogłaby mieć miejsca. Skoro przez 25 stuleci krasnoludy znosiły ludzkie spory, nawet te najgorsze, nie wiem dlaczego teraz miałoby być inaczej. Poza tym, bez pomocy ludzi, krasnoludy miałyby poważne problemy. Bardzo dużo krasnoludów mieszka w ludzkich miastach i osadach, jak mogłyby się od nich odwrócić? Te dwie rasy żyją w symbiozie. W mojej ocenie oficjalna wizja Bretonii jest wyjątkowo spójna i jednocześnie niwelująca szanse na zmianę ustroju. To skansen, owszem, pewien przeżytek, ale niestety obwarowany realiami świata w taki sposób, że bez DRASTYCZNEJ zmiany świata nie da się go zmienić. I tu jest jak to się mówi pies pogrzebany, moim zdaniem oficjalny, przedstawiony w dodatkach obraz Bretonii nie jest taki spójny. To ładna fasada, tapeta, za którą zieją wielkie dziury wynikające z niedomówień bądź drastycznych uproszeń. IHMO w takim kształcie jak opisano państwo Bretonia powinna paść z powodu kryzysu gospodarczego w krókim czasie. Logicznie patrząc nie powinno być stać tego państwa na wystawienie silnej i nowoczesnej floty, a armia złożona z rycerstwa uzupełnionego przez pogardzaną, słabo wyszkoloną i wyposażoną piechotą z branki nie ma racji bytu wobec pewnych zmian w taktyce walki jakie zaszły w Imperiu (trudno się wypowiadać jak jest w innych krajach albowiem nie są oficjalnie opisane). To państwo to nie archaizm to przeżytek, a fakt kontrolowania go przez elfy może być właśnie elementem jednoczącym społeczeństwo bo nikt nie lubi być kontrolowany przez obcych (tym bardziej obcych rasowo). P.S. Cały czas piszemy tu o własnych przemyśleniach, które opierają się jedynie na oficjalnych informacjach, ale czy nie do tego powinno służyć forum? Kreatywne rozwijanie pomysłów zawartych w podręcznikach to podstawa RPG bez tego nie można byłoby grać, a argument że to jest własna wizja przez co w domyśle gorsza jest IHMO chybiony. Oficjalne informacje nie zawierają danych na temat możliwych rewolucji ustrojowych, a my gdybamy na temat takich zmian w tym topicu. Jeśli trzymaćby się oficjalnej wersji to rzeczywiście ta dyskusja nie ma sensu. Powstaje tylko pytanie kto chciałby grać trzymając się niewolniczo oficjalnych informacji. Ta dyskusja nie jest atakiem na oficjalną wizję Starego Świata a jedynie próbą rozszerzenia pewnych ideii i zasymulowania co by było gdyby. IHMO Wykład prof. Michała Wojciechowskiego ”Etyczne źródła obecnego kryzysu gospodarczego” W dniu 23 października 2008 r. Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi wraz z Fundacją PAFERE zorganizowało w Krakowskiej siedzibie SKCh wykład prof. Michała Wojciechowskiego pt. „Etyczne źródła obecnego kryzysu gospodarczego”. Wykładowca jest profesorem na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, przewodniczącym rady programowej Fundacji PAFERE oraz ekspertem Centrum im. Adama Smitha. [...] ===================================================== I jak się podobało? Światową gospodarkę czeka pewny krach [...] Anna Masłoń: Czy powinniśmy bać się światowego kryzysu gospodarczego? Joseph Stiglitz*: Kryzys jest absolutnie nieunikniony i pozostaje tylko jedna niewiadoma: kiedy nastąpi. I nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem, bo przed wielkim krachem ostrzega od dobrych paru lat wiele osób, w tym również ja. Skąd ta ponura wizja? A choćby stąd, że gospodarka amerykańska jest w znacznie gorszym stanie, niż sugeruje większość analityków. Mamy do czynienia z trzema powiązanymi ze sobą problemami. Pierwszy z nich to brak przejrzystości amerykańskich rynków finansowych. Nie wszystkie banki idą w ślady Citi i Merrill Lynch, które podają wysokość swoich strat (a są one naprawdę niemałe), co oznacza, że po prostu nie znamy rzeczywistych rozmiarów kryzysu. Drugi problem to kryzys na rynku kredytów hipotecznych. Oznacza on gigantyczne straty dla banków, groźbę utraty domów przez dwa miliony Amerykanów i dalszy spadek cen nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, a bez jakiejś stanowczej interwencji sytuacja jeszcze się pogorszy. Na szczęście. [...] Światową gospodarkę czeka pewny krach [...] Anna Masłoń: Czy powinniśmy bać się światowego kryzysu gospodarczego? Joseph Stiglitz*: Kryzys jest absolutnie nieunikniony i pozostaje tylko jedna niewiadoma: kiedy nastąpi. I nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem, bo przed wielkim krachem ostrzega od dobrych paru lat wiele osób, w tym również ja. Skąd ta ponura wizja? A choćby stąd, że gospodarka amerykańska jest w znacznie gorszym stanie, niż sugeruje większość analityków. Mamy do czynienia z trzema powiązanymi ze sobą problemami. Pierwszy z nich to brak przejrzystości amerykańskich rynków finansowych. Nie wszystkie banki idą w ślady Citi i Merrill Lynch, które podają wysokość swoich strat (a są one naprawdę niemałe), co oznacza, że po prostu nie znamy rzeczywistych rozmiarów kryzysu. Drugi problem to kryzys na rynku kredytów hipotecznych. Oznacza on gigantyczne straty dla banków, groźbę utraty domów przez dwa miliony Amerykanów i dalszy spadek cen nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, a bez jakiejś stanowczej interwencji sytuacja jeszcze się pogorszy. Na szczęście. [...] Zyrafku ja powoli wychodzę z kryzysu gospodarczego. Ale nadal rozbudowuje pola, żeby w miarę szybko surowce się wydobywały. Powoli to idzie, ale idzie po mojej myśli i prawie jest już to, co chcę. Brakuje mi jeszcze tak ze 3-4 dni jak rozbuduje pola na 4 poziom a wtedy zabiorę się za stawianie pałacu i rozbudowywanie istniejących budynków. ło matko, co mnie spotkało! wchodzę, buduję .. potem patrzę (fakt strasznie długo) i co?! niewystarczająco ilość zboża! muszę rozbudować pola ... tak czy siak rozbudowuje te surowce i cały czas jestem na styk ... straszne ... ciekawe kiedy w ogóle wyjdę z kryzysu gospodarczego i zacznie się militaryzacja ... bo jak mnie najadą to marnie to widzę ... Oczywiście, że nie mają obowiązku. Ale to nie zmienia faktu, że embargo jest jedną z głównych przyczyn kryzysu gospodarczego na Kubie To mnie powaliło i jakoś wierzyć się nie chce: Dubaj tonie! Los sztucznej wyspy to dobra metafora losów kraju. Po Zjednoczonych Emiratach Arabskich roznosi się plotka: sztuczna wyspa Palm Jumeira, najsłynniejsza i najbardziej widowiskowa konstrukcja w Dubaju tonie. Wkrótce mają po niej pozostać tylko wystające z wody dachy drapaczy chmur. Nie wiadomo, ile opisana przez "The New York Times" plotka ma wspólnego z prawdą (podobnie jak inna, która mówi o insektach wyskakujących z kranów w wybudowanych tam hotelach), ale tonąca wyspa to obraz, który adekwatnie opisuje obecną sytuację miasta i kraju. Dubaj mógł się bowiem przez chwilę wydawać szczęśliwą wyspą na morzu światowego kryzysu gospodarczego. To określenie niestety już nie jest aktualne. Ceny nieruchomości w niektórych miejscach spadły o nawet 30%, a tracący pracę obcokrajowcy (którzy stanowili prawie 90% populacji miasta) uciekają w popłochu, porzucając mieszkania i samochody. Kryzys jest tak dramatyczny, że władze wprowadziły nawet specjalną karę w wysokości ponad 250 tysięcy dolarów za "podważanie reputacji" gospodarki kraju. To także sprawia, że informacje, które posiadamy na temat sytuacji na miejscu są stosunkowo skąpe. Pesymistyczna analiza KE w sprawie kryzysu (PAP, tm/12.02.2009, godz. 10:53) Kryzys gospodarczy doprowadził do bezprecedensowego załamania we wszystkich gałęziach przemysłu w Europie - wynika z analizy Komisji Europejskiej, do której dotarł niemiecki dziennik "Financial Times Deutschland". UE nie doświadczyła dotychczas takiej skali i tempa kryzysu gospodarczego - miał ocenić komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości Guenter Verheugen na posiedzeniu KE w środę. Według "FTD" analiza opisuje konkretne przykłady załamania w przetwórstwie i budownictwie. Szczególnie ucierpiała branża motoryzacyjna, która w całej UE zatrudnia 2,2 mln ludzi bezpośrednio, a pośrednio w gałęziach pokrewnych 12 mln osób. "Dostępność kredytów pełni ważną rolę dla przemysłu motoryzacyjnego, ponieważ od 60 do 80 proc. prywatnych samochodów w Europie kupowanych jest na kredyt" - cytuje dziennik analizę KE. Także w przypadku producentów uzyskanie pożyczki często jest niemożliwe, bo inwestorzy uciekają w kierunku bezpieczniejszych państwowych papierów dłużnych; tak było w przypadku francuskich koncernów motoryzacyjnych PSA (Peugeot i Citroen) oraz Renault. Dramatyczna jest sytuacja w produkcji samochodów ciężarowych. Miesięczne zamówienia w UE spadły z 38 tys. w styczniu 2008 roku do 600 w listopadzie. (wow! mój przyp.) "Należy podkreślić, że dzienne zdolności produkcyjne europejskiego wytwórcy kształtują się na poziomie 90 pojazdów" - zaznaczono w dokumencie. Jego autorzy ostrzegli też, że kryzys może mieć katastrofalne skutki dla produkcji i bezpieczeństwa żywności. Spadek zamówień w przemyśle stalowym ekonomiści KE szacują na 43- 57 proc. Związane jest to z agresywną polityką sprzedaży chińskich producentów. Jednocześnie Chiny, Indie, Rosja i prawdopodobnie USA dążą do coraz większej ochrony swych rynków przed stalą z UE. Jak pisze "Financial Times Deutschland", Verheugen ostrzegł kraje UE oraz Komisję Europejską, że finansowe możliwości państw członkowskich i UE mają swoje granice. Rządy i KE nie mogą grać rycerza na białym koniu i rzucać się na ratunek zagrożonym przedsiębiorstwom - ocenił komisarz. Na 1 marca zapowiedziano nadzwyczajny szczyt UE poświęcony kryzysowi finansowemu i gospodarczemu. Rozmawiał Tomasz Głogowski2009-02-03, ostatnia aktualizacja 2009-02-03 22:57 Zbliża się burza, na niebie widać już błyskawice, ale jeszcze nie pada. Jak zacznie lać, to będzie już za późno, więc na kryzys musimy się zawczasu przygotować - mówi profesor Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach, który został nowym doradcą wojewody śląskiego do spraw kryzysu. Tomasz Głogowski: Pani profesorze, nie ma Pan czasem wrażenia, że kryzys istnieje tylko w mediach, a rzeczywistość jest lepsza, niż się wydaje? Prof. Andrzej Barczak, nowy doradca wojewody śląskiego do spraw kryzysu: Jeżeli chodzi o ścisłość, to kryzysu w Polsce nie ma wcale, bo żeby o nim mówić, muszą być spełnione przynajmniej dwie rzeczy: przez trzy kolejne miesiące musi być ujemna stopa wzrostu gospodarczego i musi nastąpić gwałtowny wzrost bezrobocia. Ani jedno, ani drugie jeszcze nie nastąpiło, więc do podręcznikowej definicji kryzysu dużo jeszcze brakuje. Ale to nie znaczy, że wszystko jest w porządku. Są już pierwsze sygnały, że gospodarka zwalnia, a firmy w naszym regionie mają kłopoty ze sprzedażą tego, co produkują. Zbliża się burza, na niebie widać już błyskawice, ale jeszcze nie pada. Jak zacznie lać, to będzie już za późno, więc na kryzys musimy się zawczasu przygotować. Ale jako przeciętni obywatele niewiele chyba możemy zrobić w obliczu globalnej gospodarki? - Możemy zachowywać się tak jak do tej pory. Z ciekawości podczas ostatniego weekendu obserwowałem ludzi w hipermarketach. I zauważyłem, że... kupowali na potęgę. Ale to dobrze. Po pierwsze, nie rezygnujmy z zakupów, bo konsumpcja nakręca sprzedaż i produkcję. Nie szalejmy w sklepach, nie pozbywajmy się zaskórniaków, ale nie rezygnujmy ze wszystkiego, co planowaliśmy kiedyś kupić. Nie zgadzajmy się jednak na marnotrawstwo. Jeżeli nie ma nas w pokoju, to gaśmy światło, jeżeli trochę cieknie nam kran, to podstawmy miskę, i już zaoszczędzimy trochę wody. Zachowujmy się rozsądnie i racjonalnie. Czy na Śląsku jesteśmy w gorszej, czy w lepszej sytuacji niż reszta kraju? - W lepszej, bo oprócz dużych firm mamy sporo małych i średnich przedsiębiorstw. A to one są motorem całej gospodarki, to w nich pracuje najwięcej ludzi. Małe i średnie firmy są bardziej elastyczne, potrafią szybciej reagować na zmieniające się otoczenie. I to będzie klucz to sukcesu. Jeżeli w katowickiej strefie ekonomicznej istnieje fabryka, która produkuje, dajmy na to, fotele dla Fiata, który ogranicza zamówienia, to ta fabryka musi błyskawicznie szukać innych klientów albo spróbować produkcji innego asortymentu. Musi szybko zareagować. A co poradziłby Pan pracodawcom, którzy zastanawiają się, co robić w czasie kryzysu? - Nie zwalniać pracowników, bo za dwa, trzy kwartały sytuacja się zmieni i ponowne zatrudnienie ludzi będzie dużo droższe. Niech ograniczą wydatki reprezentacyjne, mniej pieniędzy przeznaczają na promocję i różne zbytki, ale utrzymają poziom zatrudnienia. To się opłaci. I warto inwestować w szkolenie ludzi. Wyszkolony pracownik jest bardziej wydajny. Ja zgodzę się z Salutuj. Obecny kryzys objawia nam się czymś na kształt krótkotrwałej deflacji co szybko myślę że do końca roku przerodzi się w zmożoną inflację (niekoniecznie tak szybko w Polsce). Przyczyną takiego obrotu sprawy jest wpompowywanie w gospodarkę pieniędzy bez pokrycia pochodzących z dodruku. Nie jestem przekonany jednak o tak wielkim spadku dolara gdyż pieniądze wpompowuję się także w europie. W Polsce do tego dojdzie pod kryptonimem "euro2012". Nie mniej skutkiem kryzysu będzie tak jak pisałem wzmożona inflacja i teraz będziemy mieli dwie drogi 1 Negatywne skutki wyższej inflacji będą niwelowane przez szybkie tempo wzrostu gospodarczego 2 Inflacja zdławi krótkotrwały wzrost, po czym trzeba będzie z nią walczyć co objawi się stagnacją i znów podwyższonym bezrobociem ale tylko w krótkim okresie czasu co jest objawem standardowej walki z inflacją. Nie mniej dodruk i wpompowywanie pieniędzy w czasach wielkiego kryzysu się sprawdziło, oby więc i teraz zadziałało aaa realnym okazał się wariant nr 1 Miasteczko Śląskie: Szybkie cięcia nowego nowego zarządu huty dziś Niespełna dwa tygodnie w Hucie Cynku Miasteczko Śląskie pracuje nowy prezes Tadeusz Kosek, a już zdecydował się on wypowiedzieć zakładowy układ zbiorowy pracy. Pracownicy mogą stracić dodatki do wypłaty z tytułu m.in. wysługi lat i kartki żywnościowe. Bardziej jednak niepokoi powód podjęcia takiej decyzji. W oficjalnym piśmie z 5 stycznia Tadeusz Kosek poinformował zakładowe związki o "bardzo złej sytuacji finansowej huty cynku". Niestety prezes nie wyjaśnia w tym dokumencie, co to konkretnie oznacza dla zakładu, który zatrudnia ponad 1100 pracowników. Wiadomo natomiast, że po raz pierwszy w historii zakładu pracownicy HCM otrzymali w styczniu tylko połowę wypłaty. Związki zawodowe najwyraźniej są zaskoczone wypowiedzeniem układu zbiorowego pracy i informacjami o sytuacji finansowej zakładu. Nie chcą na razie oficjalnie komentować tej sprawy. O przyczyny finansowy kłopotów i ich skalę zapytaliśmy już przed tygodniem Tadeusza Koska. Dopiero wczoraj prezes przesłał nam jedynie ogólny komunikat prasowy, który nie odpowiada na przykład na nasze pytanie, czy może dojść do zwolnień pracowników. Prezes podkreśla, że powodem problemów jest trudna sytuacja na rynku metali nieżelaznych, a szczególnie spadające ceny cynku, ołowiu i srebra, które zakład produkuje. Kosek obwinia także swoich niedawnych poprzedników o brak restrukturyzacji zakładu w czasach, kiedy nie było mowy o kryzysie gospodarczym. - Lepsze wykorzystanie kilku ostatnich lat prosperity na głęboką restrukturyzację pozwoliłoby firmie w obecnej sytuacji elastyczniej reagować na wahania występujące na rynku oraz łagodniej znieść skutki odprysków załamania ogólnogospodarczego przenoszące się na rynek metali kolorowych, na którym działa HCM - twierdzi Kosek. Huta Cynku ma problemy z płynnością finansową. Niektóre banki miały się wycofać z kredytowania zakładu. - W chwili obecnej trwają rozmowy z bankami i innymi instytucjami finansowymi w celu zorganizowania finansowania Huty i zabezpieczenia jej przepływów w wypadku jeszcze drastyczniejszego spadku cen sprzedawanych metali i innych produktów - czytamy w piśmie prezesa HCM. Trzeba także pamiętać, że spółka, zgodnie z postanowieniem sądu gospodarczego, musi także spłacać ponad 50-milionowe długi wobec swoich wierzycieli. - Mimo tych ewidentnych problemów Huta Cynku wykonuje układ zawarty z wierzycielami. Wierzyciele spłacani są w terminach, wynikających z układu. Wykonywanie układu w chwili obecnej nie jest zagrożone. Działania Zarządu zmierzają do zapewnienia długofalowego bezpieczeństwa dla wykonywania zobowiązań wobec wierzycieli - informuje Kosek. Roman Utracki, dyrektor i prezes HCM w latach 1995-2006, twierdzi, że wypowiedzenie układu pracy może rzeczywiście świadczyć o trudnej sytuacji finansowej spółki. - W sferze zatrudnienia na pewno w hucie trzeba coś zmienić. Należy jednak pamiętać, że koszty pracy w zakładzie oscylowały zawsze na poziomie około 10 procent wszystkich kosztów. Jeśli plan restrukturyzacji ma polegać tylko na tym ruchu to nie wróżę prezesowi sukcesu - mówi Utracki. Dodaje, że nadchodzący rok z powodu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego może być trudniejszy dla huty. - Głównym odbiorcą cynku jest branża motoryzacyjna, a ta przecież wyhamowuje z produkcją nowych samochodów. Trudno też liczyć na branżę budowlaną - zauważa Utracki. Poza tym cena cynku na światowych giełdach wynosi aktualnie około 1200 dolarów za tonę, podczas gdy w połowie 2007 roku wynosiła nawet ponad 3800 dolarów. Krzysztof Szendzielorz - POLSKA Dziennik Zachodni Uważam, że kryzys to mocne słowo. Czy już jest - można się spierać, bo w ekonomii przyjmuje się, że kryzys jest wtedy, gdy tempo wzrostu gospodarczego, czyli zazwyczaj wzrost PKB jest ujemny, czyli mamy zmniejszenie Produktu Krajowego Brutto. Na razie żadne z ważniejszych Państwa nie odnotowało ujemnego przyrostu PKB, więc teoretycznie nie ma kryzysu gospodarczego. Jeżeli słowa kryzys używa się do określenia sytuacji w bankowości światowej, to można powiedzieć, że jest ta sytuacja poważna. Myślę jednak, że jest to mocno naciągnięte i rozdmuchane przez dziennikarzy. Jak się prześledzi ceny ropy naftowej i innych surowców, to z wyjątkiem kryzysu lat 70-tych, były one o wiele niższe w czasie kryzysów niż w czasach prosperity. Spada wtedy popyt na paliwa, a więc siłą rzeczy cena spada benzyny. Jeżeli wystąpi w Polsce kryzys, to raczej spodziewam się spadku cen benzyny. Jaki wpływ ta sytuacja będzie miała na firmy nawigacyjne? Duże firmy takie jak Nokia, czy TomTom na pewno sobie poradzą. Czas jednak pokaże jak to się wszystko rozwinie! Pozdrawiam serdecznie Oświadczenie zarządu firmu Sirius.pl Niedawno pisaliśmy o problemach finansowych dużego i znanego sklepu internetowego Sirius.pl (news tutaj). W następstwie kryzysu gospodarczego, mówiło się o całkowitym upadku sklepu oraz wkroczeniu komornika. Jak się jednak okazuje, stanowisko firmy jest nieco odmienne... ..."Sklep internetowy Sirius.pl znajduje się w okresie głębokiej restrukturyzacji kosztowej oraz kapitałowej. W związku z tym możliwość składania zamówień została czasowo wstrzymana. W konsekwencji obsługa infolinii i innych kanałów sprzedaży również została zawieszona. W chwili obecnej nie możemy udzielić więcej informacji. Na wszelkie pytania odpowiemy tak szybko, jak będzie to możliwe. Wszyscy klienci, którzy dokonali płatności, a których zamówienia nie zostały zrealizowane, otrzymali zwrot wpłaconych środków. Prosimy o sprawdzenie kont bankowych, na które powinny były wpłynąć zwroty wpłaconych kwot. Jeżeli nie otrzymaliście Państwo należnego zwrotu, bardzo prosimy o przesłanie informacji zawierającej numer zamówienia i dane do przelewu na adres Pytania dotyczące gwarancji i reklamacji towarów prosimy kierować na adres Jednocześnie bardzo przepraszamy za utrudniony kontakt z pracownikami naszej firmy w ostatnich dniach."... W chwili obecnej brak jest oficjalnych i potwierdzonych przez zarząd firmy informacji co do faktycznego stanu sklepu. Poczekamy, zobaczymy. Ciekawe co z tego wyniknie, bo jakoś w te całe restrukturyzacje i inne to .. średnio wierze. Dlatego nie warto zmieniać w ogóle. TV włączam głównie w niedzielę dla Boso przez świat, Szkoda Gadać i Włatców Móch. W inne dni staram się go unikać bo jak właczę jakieś wiadomości, to mnie krew zalewa, od nadmiaru miłości, radości i zaufania, oraz od coraz śmielszych zapowiedzi kryzysu gospodarczego (to zdrożeje o 100%, tamto o 100% i jeszcze tamto, a prąd to może i o 200%). A od filmów to wolę jednak książkę. Dlatego nie warto zmieniać w ogóle. TV włączam głównie w niedzielę dla Boso przez świat, Szkoda Gadać i Włatców Móch. W inne dni staram się go unikać bo jak właczę jakieś wiadomości, to mnie krew zalewa, od nadmiaru miłości, radości i zaufania, oraz od coraz śmielszych zapowiedzi kryzysu gospodarczego (to zdrożeje o 100%, tamto o 100% i jeszcze tamto, a prąd to może i o 200%). A od filmów to wolę jednak książkę. To na pewno wina kryzysu gospodarczego Witam, Temat dotyczy kryzysu gospodarczego w USA. Piszcie jakie są waszym zdaniem przyczyny takiej a nie innej sytuacji w Stanach Zjednoczonych? Oraz jakie widzicie opcje rozwiązania tego kryzysu? Pozdrawiam! Dwa lata temu o mały włos nie zawitalibyśmy z mężem do Norwegii. Mąż odbył bezpłatny kurs norweskiego przez znaną pewnie większości agencję ADECCO, agencja oferowała wyjazd w przeciągu miesiąc-dwa od ukończenia kursu, niestety okres oczekiwania na wyjazd mocno się wydłużył. Wówczas ja wzięłam sprawy w swoje ręce i umówiłam się na interview do tejże samej agencji, aplikowałam o pracę przy monitorach LCD, niestety niezdałam testu z angielskiego... zjadła mnie trema... . Za punkt honoru postanowiłam wówczas wyjechać na krótko do Anglii aby podszkolić żywy mówiony angielski. Jak też wyjechałam tak też jestem tu do dziś. Po czterech bezowocnych miesiącach oczekiwania przez męża na wyjazd z ADECCO, ściągnęłam go tutaj, a po dwóch miesiącach córeczkę. Początki były trudne, życie w drogim Londynie, noi praca która raz była raz nie. Jednak to co mnie zauroczyło w Anglii to socjalna opiekuńczość tego kraju. Zarabiając w Londynie równowartośćnaszego miesięcznego czynszu za mieszkanie,otrzymaliśmy od naszego lokalnego urzędu miesięczne regularne wsparcie finansowe, które pozwalało na pokrycie naszego czynszu w całości. Nie było lekko, ale można było spokojnie żyć od tygodniówki do tygodniówki. Po roku mąż otrzymał propozycję pracy w zawodzie za stawkę dwukrotną niż minimalna, jednak musieliśmy się przeprowadzić w głąb kraju. W międzyczasie otrzymaliśmy kolejne wsparcie finansowe dla rodzin o niskich dochodach 135 funtów tygodniowo ( to tyle co zarabiałam na part-time w Londynie. Osiedliliśmy się w nie małym przemysłowym mieście w środkowej Anglii, wynajęliśmy piękny domek z dwoma ogródkami za połowę ceny jednopokojowego mieszkania w Londynie. Niestety po trzech miesiącach wskutek kryzysu gospodarczego mąż stracił swoją dobrze płatną pracę. Zachaczył się później w jednej z lokalnych fabryk, gdzie pracuje za najniższą krajową. Ta najniższa krajowa to ok 190 funtów tygodniowo na rękę, dodatkowo mamy stały zasiłek o którym pisałam wcześniej, obecnie 116 funtów tygodniowo na rękę. Te dochody pozwalają nam na normalne godziwe życie, bez szaleństw, na dodatek jeszcze można na upartego odłożyć nawet 100 funtów tygodniowo. Ja kilka dni temu podjęłam pracę, która również pozwoli mi zarobić ok 190 funtów/tydz. Ogólnie pracy jest tu sporo, nigdy dłużej nie szukałam pracy niż 3 tygodnie. Co prawda są to prace tymczasowe, bez kontraktu, no ale jak już się gdzieś zachaczę to mogę pracować miesiącami. Życie tu jest śmiesznie tanie, tzn jedzenie, odzież, kosmetyki, etc. Droga jest jedynie komunikacja miejska, przykładowo za cenę jedniowego biletu autobusem, mogę kupić ok: kilogram schabu, lub jakiegoś ciuszka dla siebie lub dziecka. W związku z tym, że nadchodzi ( właściwie już nadszedł) globalny kryzys gospodarczy, mąż pracuje za najniższą poniżej swoich kwalifikacji, mam pytanie czy warto by brać w naszym przypadku pod uwagę pierwotną koncepcję wyjazdu do Norwegii. Jak tutaj wygląda pomoc socjalna ze strony państwa, czy są szanse na mieszkanie socjalne, jak np. w Anglii, gdzie w naszym mieście możemy je otrzymać stosunkowo szybko.? Napiszcie proszę więcej o socjalno ekonomicznym życiu w Norwegii. Dziękuję i pozdrawiam. |
||||||
© wojtekstoltny design by e-nordstrom |