krakowskiej awf
wojtekstoltny


Katarzyna Wójcicka (AZS AWF Kraków Zakopane) zdobyła złoty medal 23. Zimowej Uniwersjady w Turynie w łyżwiarstwie szybkim. Studentka krakowskiej AWF triumfowała w swojej koronnej konkurencji - wyścigu na 1500 m. Luiza Złotkowska AWF kraków zajeła 7 miejsce.

Nic tylko pogratulować
Katarzyna Wójcicka (AZS AWF Kraków Zakopane) zdobyła złoty medal 23. Zimowej Uniwersjady w Turynie w łyżwiarstwie szybkim. Studentka krakowskiej AWF triumfowała w swojej koronnej konkurencji - wyścigu na 1500 m. Luiza Złotkowska AWF kraków zajeła 7 miejsce.
Witam.
Mam pytanko do mieszkańców Krakowa i w sumie nie tylko Krakowa, do zorientowanych.
Tak się złożyło że od 1 października moja siostra została studentka krakowskiej AWF, w wolnym czasie chciała sobie pobrykać na roleczkach przygotowując sie do sezonu zimowego na łyżwach. Może ktoś zna ciekawe miejsca z dobrą nawierzchnią w Krakowie? Bardzo proszę o kontakt. Pozdrawiam
Turystyczne Koło Naukowe „Wagabunda” zaprasza na slajdowisko z cyklu „Świat bliższy niż sądzisz...”. Naszym gościem będzie Jerzy Bogusław Nowak, który zaprezentuje cykl zdjęć zatytułowany „Na rakietach z Europy na Syberię”.

Pan Nowak przeszedł ze Zbigniewem Bieniem na rakietach śnieżnych za Kołem Polarnym przez Ural Polarny z Europy na Syberię. W miejscach gdzie rzeka syberyjska Ob wpada do oceanu arktycznego przeszli przez nią na rakietach.

Jerzy Bogusław Nowak "Boguś" jest absolwentem krakowskiej AWF. Były komandos i tancerz. Taternik, narciarz i żeglarz. Ratownik krakowskiego WOPR. Przewodnik i przodownik górski. Uczestnik wielu wypraw górskich w różne rejony świata: od Himalajów i Andów po góry Syberii. Pilot wycieczek krajowych i zagranicznych. Nauczyciel kul. fiz. W Gimnazjum nr 27 w Krakowie. Podróżnik, fotograf, autor wystaw.






Slajdowisko odbędzie się we wtorek 3 kwietnia o godz. 19.00 w sali nr 9 (pawilon sportowy, AE Kraków, ul. Rakowicka 27).

Wstęp wolny!!!
Serdecznie zapraszamy
Krzysztof Lipecki uratował życie kolegi z drużyny
Tylko szybka i fachowa interwencja pomocnika Górnika Wieliczka Krzysztofa Lipeckiego uratowała życie Wojciecha Wojcieszyńskiego. Po starciu z piłkarzem Stali Wojcieszyński stracił przytomność i zaczął się dusić.

52. minuta meczu III ligi małopolskiej między Stalą Rzeszów a Górnikiem. Wojcieszyński w powietrznym pojedynku został przypadkowo uderzony w tył głowy przez Wojciecha Reimana. Napastnik Górnika padł jak rażony gromem i zaczął się dusić.

- Obaj piłkarze leżeli, ale mój kolega był bardziej poszkodowany. Po uderzeniu w potylicę dostał drgawek, nie mógł złapać powietrza, a do tego doszedł szczękościsk - relacjonuje Lipecki, od stycznia magister rehabilitacji krakowskiej AWF i jednocześnie ratownik WOPR. - Wojtek leżał nieprzytomny, choć oczy miał otwarte. Przytrzymałem mu język, by się nie udusił. To rutynowe czynności, jak przy epilepsji - opowiadał Lipecki. Jak sam przyznał, była to jego pierwsza interwencja na potrzebującym pomocy człowieku. Wcześniej ćwiczył na manekinach lub kolegach ze studiów.

Poszkodowany Wojcieszyński całą sytuację zna tylko z opowieści. - Nie pamiętam, jak wyszedłem na drugą połowę, straciłem przytomność po starciu i obudziłem się w szpitalu - wspomina. W rzeszowskim szpitalu, do którego trafił, szybko doszedł do siebie na tyle, by wraz z zespołem wrócić do Krakowa. Tomografia i rentgen nie wykazały żadnych zmian, ale piłkarz wciąż przebywa w domu. - Nie mogę gwałtownie wstawać, bo mam zawroty głowy, sporo śpię. Mój stan może się zmieniać. Gdyby coś było nie tak, mam szybko dać znać lekarzowi klubowemu - wyznał poszkodowany piłkarz.

- Lipecki dostał pochwałę od doktora z karetki pogotowia. Interwencja była fachowa, ale sceny nieprzyjemne, gdy Krzysiek wkładał palce nieprzytomnemu - wspomina trener Górnika Robert Kasperczyk. - Wojtek odzyskał przytomność, ale kilkanaście minut oczekiwania na karetkę były bardziej nerwowe niż sam mecz - wspomniał Kasperczyk.

Dramatyczny moment meczu ma jeszcze jedną ciemną stronę, opisaną przez dwójkę lokalnych dziennikarzy - Piotra Pezdana z "Supernowości" i Tomasza Szeligę z "Dziennika Polskiego". Wieliczanie zdenerwowali się, bo na zawodach nie było karetki, a potem opóźniał się jej przyjazd. Gdy wreszcie pojawiła się na stadionie, kierownik Stali Grzegorz Pokrywka nie chciał jej wpuścić na boisko, bojąc się uszkodzenia murawy. Blokowanie wjazdu erki doprowadziło do wściekłości zawodników Górnika. - Wojtek się dusił, zrobiło się zbiegowisko, zawodnicy krzyczeli: "ratunku!", lekarze nie wiedzieli, czy mają wysiadać i biec, czy nie. Moi piłkarze naubliżali kierownikowi, a niektórzy chcieli go nawet pobić. Przepraszałem za to na konferencji - opisywał trener Kasperczyk.

W tym momencie świetnie zachowali się piłkarze Stali i sędzia główny spotkania Paweł Gil z Lublina, torując drogę karetce. - Sędzia zrugał kierownika i zapytał, czy ważniejsza jest murawa, czy życie ludzkie - dodał Kasperczyk.

Kierownik Pokrywka dziś udawał, że nie rozumie pytania. - O tym, kto może przebywać na boisku, decyduje sędzia - zasłaniał się przepisami.
W Wieliczce stawiają na młodość
III-ligowy Górnik Wieliczka wymienia piłkarzy i trenerów. W Górniku Wieliczka trener Robert Kasperczyk robi gruntowne zimowe porządki.

Odchodzą Łukasz Paluch, Paweł Zegarek i Maciej Musiał, przychodzą utalentowane młokosy bez doświadczenia. Cel na piłkarską wiosnę się jednak nie zmieni - na awans się w Wieliczce nie obrażą.

Z nowych twarzy doświadczeniem III-ligowym dysponuje tylko pozyskany z Puszczy Niepołomice napastnik Michał Wiącek. - Znam go jeszcze z pracy w Hutniku. Potem miał pecha, łapał kontuzje, które nie pozwalały mu pokazać wszystkiego co umie. Teraz jest zdrowy, pracuje pełną parą - mówi Robert Kasperczyk. W Górniku zagrają też wiosną napastnik Paweł Woniakowski (rocznik 1988, ostatnio Puszcza) i pomocnik Marcin Kajca (1986, LKS Nieciecza), obaj zostali wypożyczeni z Kmity Zabierzów, a także środkowy pomocnik Łukasz Nowak (1987, Puszcza) i Piotr Wajda (1987, Puszcza). Górnik wypożyczy też z Puszczy bramkarza Pawła Dąbrosia (1986), który będzie miał nr 3 w Wieliczce po kandydujących do miana pierwszego golkipera Tomaszu Frączku i Tomaszu Grabowskim (tego Górnik chce wykupić z Wisły). Trenował z zespołem Michał Cieszyński z Płomienia Jerzmanowice, ale kluby nie dogadały się w kwestiach finansowych, a teraz zawodnikiem interesuje się Okocimski Klub Sportowy.

Symboliczne są wielickie pożegnania. Łukasz Paluch od piątku zaczyna treningi z IV-ligowym Przebojem Wolbrom, Paweł Zegarek przenosi się do VI-ligowej Bronowianki (ma tu spotkać dawnego kolegę z Cracovii Łukasza Hermaniuka), ale z Wieliczką będzie nadal związany poprzez pracę trenera młodzieży. Karierę zawiesił Maciej Musiał, który został kierownikiem drużyny i asystentem w wiślackim sztabie Adama Nawałki. - To niespodziewany i bolesny ubytek, bo Maciek był obok Pawła Zegarka moim asystentem i trenerem juniorów młodszych - ocenia Kasperczyk. Teraz asystenci będą nowi. Jednym jest już Krzysztof Lipecki, który ma znakomite rekomendacje. - Ukończył studia, jest nauczycielem, a teraz otworzył przewód doktorski na krakowskiej AWF w katedrze antropomotoryki u prof. Liacha - reklamuje współpracownika trener Kasperczyk. Drugim asystentem ma zostać Piotr Gruszka.

Górnik rozpoczął przygotowania do rundy wiosennej w poniedziałek, na pierwszych zajęciach było 27 piłkarzy (w tym Łukasz Dudzik z Garbarni, który sam się zgłosił). Test na wadze lepiej wypadł dla starszyzny: - Niektórzy starsi zawodnicy mnie zaskoczyli, bo nawet schudli. Młodzież się nie pilnowała i teraz będzie musiała co nieco zrzucić - mówi trener.

A okazji do chudnięcia będzie wiele. Górnik trenuje teraz w terenie i we własnej hali. 26 stycznia wyjeżdża na zgrupowanie do Straszęcina, będzie tam do 2 lutego, a 7 lutego rozpocznie serię sparingów (głównie na sztucznej trawie przy ul. Wielickiej). Jego kolejni rywale to: Kmita (7.02), Wisła II (10.02), Przebój Wolbrom (17.02), Alwernia (24.02), GKS Nowiny (3.03), Kolejarz (7.03), Walka Zabrze (10.03), Garbarnia (17.03). Pierwszy mecz rundy ze Stalą w Rzeszowie zaplanowano na 24 marca. Dziś o godz. 12 w hali Bronowianki w Krakowie ustalony zostanie dokładny terminarz wiosny, odbędzie się tu spotkanie przedstawicieli klubów III ligi.



źródło: Dziennik Polski
Witam wszystkich serdecznie!!!Niestety nie odnalazłem miejsca gdzie mógłbym się przedstawić więc robie to na łamach forum.
Urodziłem się i mieszkam w Krakowie.Skończyłem fizjoterapię na krakowskiej AWF ,pracuję jako przedstawiciel ,mam żonę ,dziecko i Maraudera!-i to w skrócie byłoby na tyle.
Tak się składa że przy okazji zwracam się do szanownych forumowiczów z pewnym problemem.W moim moto odmówił posłuszeństwa przedni gaźnik ,konkretnie:czasami jest wszystko ok i jak gdyby nigdy nic można swobodnie pomykać przed siebie ale od czasu do czasu przedni gar się wyłącza i za nic nie chce zagadać.Motor kupiłem od kumpla który zaniedbał sprawę i zostawił opary paliwa na zimę w baku.Nie wiem czy dobrze główkuje ale wydaje mi się że cały syf który pływał w baku spłynął do gaźnika i tam siedzi.
Może ktoś się orientuje co zrobić a może znalazłby się ktoś z kolegów który poprowadziłby mnie przez przeczyszczenie gaźnika Mikuni w Marauderze(oczywiście się odwdzięczę).
Szykuje mi się daleki wyjazd w przyszłym tygodniu a mechanicy dają 3-tygodniowe terminy .Bardzo Was proszę o jakąkolwiek pomoc.

Dzięki z góry ,myśle że będe tu częstym gościem i mam nadzieje że wniosę coś ciekawego(na razie zbieram doświadczenia).

pozdrawiam

Kasper[/hide][/b]
Uniwersjada: drugi medal Wójcickiej

Katarzyna Wójcicka zdobyła w piątek srebrny medal 23. Zimowej Uniwersjady w Turynie w łyżwiarstwie szybkim. Studentka krakowskiej AWF była druga w wyścigu na 3000 m. W czwartek triumfowała na dystansie 1500 m.
Wójcicka przegrała różnicą 35 setnych sekundy z urodzoną w Polsce Anną Natalią Rokitą, która reprezentowała barwy Austrii.

Wyniki wyścigu na 3000 m:

1. Anna Natalia Rokita (Austria)
2. Katarzyna Wójcicka (AZS AWF Kraków Zakopane)
3. Ju-Youn Lee (Korea Południowa)
...
17. Kamila Danaj (KS Pilica Tomaszów Maz/AWF Kraków)
20. Ewelina Przeworska (KS Orzeł Elbląg/AWF Kraków)
Z tego, co wiem Anuszka nie jest na Krakowskiej AWF ... Chyba, że mi się znów coś pomieszało
kolejny temat o który trwają nierozstrzygnięte spory od lat
generalnie nie można zaprzeczyć ogromnego wpływu systemów chińskich na szkoły japońskie, wszak co drugi mistrz, twórca itp pobierał nauki w Chinach, wysyłał tam swoich uczniów itd
oczywiście można mieć poważne wątpliwości co do rzetelności tych informacji ponieważ co druga z nich jest przekazywana w formie nie potwierdzonej historycznie legendy, nie mówiąc już o tym że większość z tych przekazów brzmi zaskakująco podobnie...
z drugiej strony przytoczę wypowiedź prof. Sterkowicza z katedry sportów walki na krakowskiej AWF (cytat z pamięci więc może być niedokładny) "w róznych ośrodkach cywilizacyjnych, w różnych okresach histirycznych pojawiło się zapotrzebowanie na umiejętność walki wręcz, ponieważ ludzie wszędzie zbudowani są tak samo naturalnym wydaje się fakt że wszędzie tam wynajdywano te same techniki, porównywanie więc rodowodów danych szkół na podstawie pojedynczych technik, czy nawet prostych kombinacji jest niewiarygodne, analizie należałoby poddać złożone kombinacje czy wręcz formy(kata) aby mieć choć trochę wiarygodne wnioski ...
... i jeszcze trochę z wcześniejszych dyskusji na forum i stronki pzjudo - autorów z góry przepraszam za nie podanie źródeł...

Judo w swojej oryginalnej formie ( kodokan ), po II wojnie światowej trafiło do Polski w latach 40 - tych. Na poczatku było nauczane wraz z elementami Jiu Jitsu ( glownie atemi ) na warszawskiej AWF. M.in wykładowcą był dr Cz. Borejsza. W 1949 powstała też pierwsza oficjalna sekcja Judo przy AWF ( późniejsza AWF AZS ).
Pierwszy kontakt z Judo Kodokan nastąpil dopiero za sprawą studenta z Francji ( 1951 - 2 ) Adama Nidzgórskiego, który przedstawił sportowe aspekty Judo jak i taktykę walki pod katem zawodów. Polski Zwązek Judo powstał w 1957 r, a pierwsze mistrzostwa Polski również odbyły się w tym roku.
Mistrz Tomita - to już lata 70 - te, pierwszy srebrny medal Olimpijski Adama Zajkowskiego i dalej sukcesy międzynarodowe polskich judoków ( wtedy trenerem kadry był W. Sikorski ).




W historii rozwoju rodzimego judo brał udział oprócz A. Nidzgórskiego drugi reprezentan Francji A. Gielec.
W dniu 23 maja 1954 roku odbyły się w Polsce pierwsze zawody judo wg przepisów EUJ. Zawody odbyły się dzięki temu, iż powstała druga sekcja w Warszawie przy KS Gwardia.
28 listopada 1955 roku we Wrocławiu rozegrany został Indywidualny Turniej Zrzeszeń Sportowych, który został później zakwalifikowany jako nieoficjalne MP w Judo.
Dużo działo się w 1957 roku.
Powołano do życia PZJ. Pierwszym Prezesem został Tadeusz Kochanowski fanatyk (w dobrym tego słowa znaczeniu) ju-jitsu, judo. Jego zastępcą został Franciszek Hapek (założyciel krakowskiej wiślackiej sekcji judo)
Pierwszy międzynarodowy występ Polaków miał miejsce w 1958 roku na Akademickich Mistrzostwach Europy.
Pierwszy medal z międzynarodowej imprezy przywiózł Jan Okrój w 1963 z ME.
Pierwszy medal MŚ zdobył Antoni Zajkowski w 1971 r.
Zajkowsi również przywiózł pierwszy medal z Igrzysk Olimpijskich w Monachium 1972 r, było to srebro.

W maju w Łodzi rozegrane zostały I Indywidualne Mistrzostwa Polski Seniorów, a w trakcie tych mistrzostw powołano Polski Związek Judo (zatwierdzony przez GKKF 14.10.1957 r.). Inicjatorami powstania PZ Judo były 3 kluby: AZS AWF Warszawa, AZS Kraków i WKS Legia Warszawa. Pierwszym prezesem został wybrany Tadeusz KOCHANOWSKI, wiceprezesami: Franciszek HAPEK i Bogusław SKUT, sekretarzem - Zbigniew MARZEC, a członkami: Aleksander MUSZYŃSKI, Ryszard ZIENIAWA i Celina SZULC............


i poszukaj takiej książki:
Historia Judo, Polski Związek Judo, Warszawa 1996 r. Wydanie I


pozdr ...
I nie chodzi o jakies kursy wieczorowe tylko co najmniej studium pedagogiczne. Prosze o odpowiedz. Jrestem po prostu ciekawy jak to rzeczywiscie wyglada.


część mojej kadry np. to nauczyciele wf, tak więc silą rzeczy mają przygotowanie pedagogiczne. ja kończę kurs trenerski ( ze specjalizacja Jiu Jitsu ) na krakowskiej AWF, gdzie przedmiotem jest również pedagogika, poza tym kursa różne.
Z trenerów w Wawie np. Krzysztof Dawidowicz Budokan - Jiu Jitsu ) jest po studium nauczycielskim oraz kilka osób, ktore znam ze światka warszawskiego MA.
Moim zdaniem wiedza z zakresu prdagogiki jest niezbędna, szczególnie przy pracy z młodzieżą ( nie zawsze najlatwiejszą ).
pozdrawiam R ...
Przyszło mi coś na myśl - ciekawe, warto chwilę podumać...

"Małysz, Korzeniowski, Jędrzejczak, Kubica, Radwańska... Nasi sportowcy zdbywają laury ale częściej w dyscyplinach indywidualnych. Wiodomo, Polak potrafi, ale w pojedynkę. Zespołowo wychodzi nam gorzej, również w sporcie. Chodź ostatnio... Wicemistrzami świata zostali siatkarze, pewne ożywinie widać w reprezentacji piłkarskiej. Co jest kluczem sukcesu?

Polskich siatkarzy do zwycięstwa poprowadził Argentyńczyk Raul Lazano. Szczypiornistów "polsko-niemiecki", bo mieszkający od lat za Odrą Gogdan Wenta. Futbolistów prowadzi na razie z niezłym skutkiem, Holender Leo Benhakker. Obcokrajowcy. Czy rodzimi dzisiejsi trenerzy mają mniejsze umiejętności? Dlaczego trudno być prorokiem we własnym kraju? Dlaczego tak trudno zdobyć autoryet wśród rodaków?
Wydaje się, że w tym przypadku odzywają się polskie kompleksy. Kompleksy, że jesteśmy słabsi, gorsi. Wszak już sam fakt zatrudnienia przez związek czy klub cudzoziemca rodzi określone oczekiwania. Oczekuje się, że zagraniczny trener będzie w stanie osiągnąć lepsze wyniki, pokaże nam coś, jakieś sztuczki, o których nie mieliśmy pojęcia. Takie oczekiwania rodzą znane w psychologii mechanizmy. Pierwszy z nich to efekt aureoli - pozytywne nastawienie wobec trenera z importu sprawia, że dostrzegamy wyłącznie jego pozytywne posunięcia i przeceniamy efekty jego pracy. Drugi mechanizm, samospełniające się proroctwo - oznacza, że nasze oczekiwania mają wpływ na rzeczywistość i moc kreowania faktów. Jeśli wierzymy, że teraz będzie lepiej, że z tym trenerem wreszcie nam się coś uda, to wzrasta motywacja, a tym samym nasze szanse na sukces. Tak więc zagraniczny trener wywojuje pozytywne nastawienie zawodników. Zaczynają wierzyć w siebie i w możliwość wygranej, mobilizują się do działania, cierpliwie trenują, nie zniechęcają się byle porażką, dają z siebie wszystko i tak wytrwale dążą do zwycięstwa, aż w końcu proporctwo się spełnia. Oczekiwania podbudowane optymizmem oddziałują na motywację i zwiększają ich wiarę w siebie. Tak więc częściej niż umiejętności sportowych naszym zawodnikom brakuje odpowiedniego nastawienia psychicznego. Możliwe, że "czar" zagranicznego trenera pomaga w jakimś stopniu rozbudzić pozytywne oczekiwania.
Choć oczywiście prostych recept nie ma. Sukces, szczególnie zespołu, jest wypadkową wielu czynników. Przykład krakowskiej Wisły pokazuje, że nie wystarczy zatrudnić trenera z zagranicy - Wenera Liczkę, Dana Petrescu czy Dragomira Okukę - by wygrywać.
Trener niekonicznie musi pochodzić z zagranicy. Powinien natomiast mieć w zespole autyrytet. I być fachowcem. A przede wszystkim czuć się fachowcem, wierzyć we własne kompetencje. Powinien się kierować swoistą filozofią zespołu - wypracować razem z zespołem wspólny cel i metody jego realizacji, a przede wszystkim pomóc wierzyć zawodnikom, że są w stanie odnieść sukces. Tej wiary naszym sportowcom często brakuje (może dlatego nasi siatkarze i szczypiorniści mają "tylko" srebrne medale...)"

Joanna Basiega-Pasternak jest psychologiem, specjalizuje się w psychologii posrtu. Pracuje w zakładzie Psychologii krakowsiej AWF.

Artykuł z:

Charaktery
magazyn psychologiczny

marzec 2007
W dniu 26 września 2004; czyli w pierwszą niedzielę jesieni - KKB
Dystans po raz pierwszy zorganizował Bieg Babiego Lata. Trasa 10
kilometrowego biegu rozpoczynała się koło Toru kajakarstwa górskiego w Tyńcu
i biegła malowniczą Trasą Tyniecką w kierunku Krakowa. W biegu wzięło udział
16 zawodników.Bieg został zorganizowany na tyle spontanicznie ,że komitet
organizacyjny oznaczał trasę w trakcie trwania biegu.Zwyciężcy otrzymali
nagrody ,pozostali uczestnicy upominki. Zwycięzcą biegu w czasie 37 min 50
sek został Roman Piątek .Jedyna kobieta Ewa Węglarz uzyskała czas 49 min 05
sek .
Wyniki:
1.Piątek Roman 37.50
2.Jezierski Kamil 39.07
3.Pogroszewski Krzysztof 39.39
4.Macherzyński Czesław 39.41
5.Wcisło Stanisław 40.36
6.Macioł Andrzej 43.02
7.Tomaszewski Dariusz 43.25
8.Kuraś Krzysztof 43.47
9.Szymczyna Zdzisław 45.52
10.Gawor Zbigniew 46.45
11.Madej Andrzej 46.53
12.Sedlak Kazimierz 47.03
13.Węglarz Ewa 49.05
14.Podzoba Stanisław 49.05
15.Grabowski Stanisław 50.03
16.Stachow Jan 54.22

Po zakończeniu biegu Pan dr Jerzy Grela  przewodniczący
Obywatelskiego Komitetu Wspierania Budowy Trasy Tynieckiej - zaprosił
biegaczy i kibiców na prelekcje przygotowane przez panią prof. Krystynę
Pawłowską z Politechniki Krakowskiej oraz pana prof. Szymona Krasickiego z
Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Prelekcja Pani profesor omawiały
znaczenie obszarów rekreacyjnych dla harmonii krajobrazu w tym podkreślała
nie doceniane przez krakowian walory okolic Dębnik i Tyńca. Profesor
Krasicki przedstawiła szerokie znaczenie sportu i aktywności fizycznej dla
całości psychofizycznego rozwoju człowieka. Po prelekcjach dyskusja
skoncentrowała się na dwóch problemach.
> Pierwszy został postawiony przez pana Jana Stachowa i dotyczył braku
kilometrowych oznaczeń na wokoło krakowskich trasach biegowych. Wszyscy
uczestnicy debaty zgodzili się że im prędzej i im bardziej spontanicznie
członkowie klubu Dystans podejmą się znaczenia kilometrażu na
wykorzystywanych przez siebie trasach tym dla promocji biegania lepiej.
Wsześniej jednak trzeba zebrać opinie co do wyznaczenia konkretnych miejsc
punktów początkowego trasy. W stosunku do Trasy Tynieckiej większość
dyskutantów opowiedziała się za wyznaczeniem punktu 0 na wysokości Toru
kajakarstwa górskiego. Znaczącym argumentem za tą propozycją jest fakt że w
tym miejscu granica administracyjna Krakowa przecina Wisłę , bowiem
to miejsce pokrywa się z miejscem  administracyjnej granicy Krakowa
.
> Drugi problem, a raczej propozycję nowego przedsięwzięcia przedstawił
Andrzej Madej. Odnosząc się do postulatów prof. Krasickiego o potrzebie
umasowienia korzystania z trenów rekreacyjnych, szczególnie wśród młodzieży,
zaproponował by wyznaczyć jeden dzień w roku gdy młodzież z wszystkich
miejscowości nad Wisłą spotka się by przebiec 10 kilometrowe odcinki. Dniem
tym mógłby być np. pierwszy dzień wiosny (tzw. dzień wagarowicza) i wówczas
bieg można by połączyć z topieniem Marzann. Dla nadania rozgłosu impreza
powinna być właściwie skoordynowana i rozpropagowana W celu przygotowania
jej logistyki koniecznym byłoby współdziałania ośrodków akademickich
(proponowany lider przedsięwzięcia krakowska AWF) oraz administracji
szkolnej. Oczywiście kolejnymi partnerami powinny być ośrodki medialne i
instytucje zainteresowane sportem ze względów komercyjnych. Pomysł spotkał
się z żywym zainteresowaniem uczestników dyskusji a prof. Krasicki obiecał
przedstawić go władzom krakowskiej uczelni.
> Oba tematy na tyle zainteresowały uczestników spotkania że ani na chwile
nie podjęto żalu że w pierwszym jesiennym biegu Dystansu uczestniczyło tak
mało klubowiczów.
> Bieg ten utwierdził nas w przekonaniu , że Trasa Tyniecka jest przyjazna
biegaczom. Szczególnie dla organizowania imprez biegowych do 200 - 300
zawodników.
> Opracował AM
Dla mnie pianka jest zbawieniem. Nienawidzę zimnej wody. Gdy woda w basenie ma 24 a nawet 25 stopni to marznę i wychodzę z wody. Na temperaturę powyżej 20 stopni mam cienką milimetrową piankę, która zabezpiecza chociaż troche przed zimnem.
Idealna temperatura dla mnie na trening to 27 stopni.
Znam trithlonistów, którzy przy 25 stopniach marzną i nie są w stanie wytrzymać w basenie więcej niż 60 minut.
Co do poprawności stylu to są ograniczenia, których TI nie jest w stanie wyeliminować.
Pracowałem w Zakładzie pływania w krakowskiej AWF i na zaliczenie po I semestrze było leżenie na wodzie. Miał to być wg naszego docenta sprawdzian "adaptacji do przebywania w środowisku wodnym".
O ile panie nie miały problemem z leżeniem na wodzie i przyjmowaniem dowolnej pozycji o tyle panowie mieli zawsze problem. Ok. 10% miało pływalność ujemną i po prostu tonęli. Byli to najczęściej lekkoatleci, piłkarze ręczni i nożni. Byli umięśnieni bez grama tłuszczu i mieli również problemy z zaliczeniem pływania. Problem wynikał ze sztywnego stawu skokowego i braku czucia wody i tym samym braku jakiegokolwiek napędu. Tym samym nie było siły nośnej i dla tych ludzi sukcesem było już utrzymywanie się na wodzie.
Tak więc moim zdaniem TI jest dla ludzi potrafiących pływać, mających dobrą pływalność i przygotowujących się do pływań długodystansowych.
"Zwykli" pływacy mogą doskonalić technikę przy pomocy ćwiczeń z TI. Dużo ćwiczeń stosowanych przez pływaków jest zbieżne z TI.

R.
Ciekawy temat. Trochę jeszcze dołożę.

Problem treningu siły może być tak obszerny jak problem treningu wytrzymałości. O ile wytrzymałość rozwijana jest na treningu o tyle efekty treningu siłowego zależą również od tego co jemy po treningu i jaki trening robimy bezpośrednio po sile. Jeżeli nie będziemy dostarczać do organizmu odpowiedniej ilości białka to nie tylko nie nastąpi przyrost masy mięśniowej ale poziom siły będzie spadał.
Kolejny problem w treningu siły to pytanie co chcemy rozwijać siłę czy moc? Włókna szybkie czy wolne? Jak wzrost poziomu siły wpłynie na poziom wytrzymałości?
Ucieczka od problemu też nie jest dobra. Brak odpowiedniego poziomu siły może być przyczyną kontuzji i przeciążeń i stagnacją wyników. Przystępując do treningu siły musimy wiedzieć co chcemy uzyskać, zastosować określoną metodykę i znać odpowiedzi na pytania:
- jakim poziomem siły dysponujemy
- jakie obciążenia powinniśmy zastosować
- jaką metodę wybrać
- z jakim treningiem łączyć trening siły
- jak się odżywiać
- jaką wybrać suplementację (niektóre aminokwasy, białko serwatki, zestaw aminokwasów, pochodne aminokwasów np. HMB, kreatyna?)
Im lepszy zawodnik, tym większy udział treningu siłowego w planie treningowym.
Po Atlancie, Robert Korzeniowski był mierzony, testowany w krakowskiej AWF i m.in. miał sprawdzany poziom siły (standardowa metodyka w zakładzie biomechaniki). Zaskoczeniem dla wszystkich był wynik pomiarów - maksymalna siła względna (liczona na kg masy ciała) była na poziomie narciarzy zjazdowych! Na pytanie czy robi trening siły odpowiedział, że nie ale często chodzi do Giebułtowa. (Giebułtów to miejscowość na górce).
Trening siły u pań.
Kobiety genetycznie nie mają uwarunkowań do rozwóju siły mięśniowej. Rozbudować masę mięśniową u kobiety jest bardzo trudno. Tak więc paniom z forum na pewno nie grożą "pręgi i guzy" jak u Jarmilki Kratochwilowej.

Jak zatem najbezpieczniej rozwijać siłę u biegacza?
W sposób naturalny - podbiegi, podejścia, skipy, wieloskoki, głęboki śnieg, narty biegowe.

Może trochę więcej napiszę jak temat się rozwinie.

Ryszard
W sobotę od 10 do 15 na krakowskiej AWF dni otwarte. Ja się wybieram, może ktos z szanownych Forumowiczów też się wybiera

pozdrawiam Krzysiek
Drodzy Forumowicze, zwłaszcza ci z Krakowa i okolic. czy ktos z Was studiuje może na krakowskiej AWF chodzi mi o kierunek wychowanie fizyczne. Jakie macie wrażenia z okresu studiów, a może w tym roku planujecie zdawać na tą uczelnię, tak jak ja

zapraszam do rozmowy w temacie...
Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami na najbliższym zebraniu klubowym we wtorek 6,02,2007 odbędzie się spotkanie Pana dr. Arkadiusza Leśniaka, lekarza medycyny sportowej krakowskiej AWF.
Będzie można uzyskać wiele ciekawych informacji , odpowiedzi na nasze pytania. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich !

relacjonuje Lipecki, od stycznia magister rehabilitacji krakowskiej AWF i jednocześnie ratownik WOPR. - bueheheh i to uwierzyć ze razem robiliśmy kurs

pozdro ratowniczku
znaleziono podczas porannego przeglądu wiadomości sportowych na onecie :

III liga: uratował koledze życie na boisku!

Tylko szybka i fachowa interwencja pomocnika Górnika Wieliczka Krzysztofa Lipeckiego uratowała życie Wojciecha Wojcieszyńskiego. Po starciu z piłkarzem Stali Wojcieszyński stracił przytomność i zaczął się dusić.
52. minuta meczu III ligi małopolskiej między Stalą a Górnikiem. Wojcieszyński w powietrznym pojedynku został przypadkowo uderzony w tył głowy przez Wojciecha Reimana. Napastnik Górnika padł jak rażony gromem i zaczął się dusić.

- Obaj piłkarze leżeli, ale mój kolega był bardziej poszkodowany. Po uderzeniu w potylicę dostał drgawek, nie mógł złapać powietrza, a do tego doszedł szczękościsk - relacjonuje Lipecki, od stycznia magister rehabilitacji krakowskiej AWF i jednocześnie ratownik WOPR. - Wojtek leżał nieprzytomny, choć oczy miał otwarte. Przytrzymałem mu język, by się nie udusił. To rutynowe czynności, jak przy epilepsji - opowiadał Lipecki. Jak sam przyznał, była to jego pierwsza interwencja na potrzebującym pomocy człowieku. Wcześniej ćwiczył na manekinach lub kolegach ze studiów.
Poszkodowany Wojcieszyński całą sytuację zna tylko z opowieści. - Nie pamiętam, jak wyszedłem na drugą połowę, straciłem przytomność po starciu i obudziłem się w szpitalu - wspomina. W rzeszowskim szpitalu, do którego trafił, szybko doszedł do siebie na tyle, by wraz z zespołem wrócić do Krakowa. Tomografia i rentgen nie wykazały żadnych zmian, ale piłkarz wciąż przebywa w domu. - Nie mogę gwałtownie wstawać, bo mam zawroty głowy, sporo śpię. Mój stan może się zmieniać. Gdyby coś było nie tak, mam szybko dać znać lekarzowi klubowemu - wyznał poszkodowany piłkarz.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"

W konkursie na Najlepszą Klubową Stronę Internetową AZS zwyciężyła strona Klubu Uczelnianego AZS Akademii Ekonomicznej Kraków z wynikiem 127 pkt. Drugie miejsce dla KS AZS AWF Warszawa (123 pkt.) a trzecie dla KU AZS Politechniki Krakowskiej (120 pkt.).

Wielkie gratulacje
Witamy,
Jesteśmy doktorantkami Instytutu Turystyki i Rekreacji na krakowskiej AWF.
Zainteresował nas ostatnio temat samotnego wędrowania po górach i
postanowiłyśmy napisać o tym artykuł. Jeżeli więc ktoś z Państwa kiedykolwiek
wędrował samotnie i zechciałby się podzielić swoimi odczuciami, prosimy o
wypełnienie krótkiej, anonimowej ankiety on-line:
www.yoda.hostedwindows.pl
Dziękujemy za poświęcony czas i pomoc.
Karolina Korbiel i Iwona Jakosz
25 zawodników na pierwszym treningu Kolejarza

Tymczasem na treningu rozpoczynającym przygotowania do rundy wiosennej zespołu współliderującego w II lidze zjawiło się 25 zawodników. Nowymi twarzami w tym gronie są: bramkarz Marcin Zarychta z Wisłoki Dębica oraz Mateusz Tywoniuk i Krzysztof Lipecki z Motoru Lublin, Jakub Wańczyk z Sandecji, Sławomir Cetnarowski i Bartłomiej Słowik (obydwaj z Orkana Szczyrzyc), grający już kiedyś w Kolejarzu Adrian Bergier oraz Sebastian Kurowski z Cracovii. Zabrakło natomiast Roberta Sieranta, któremu podziękowano za współpracę, wracających po okresie wypożyczenia do Kmity Zabierzów Piotra Chlipały i Cheikha Tidiane Niane, a także Rafała Zawiślana. Ten ostatni chce ponownie grać w Sandecji.

- Najpóźniej w piątek powinni dołączyć do nas Radosław Kardas z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oraz dwaj napastnicy, wyłonieni z czwórki: Grzegorz Piechna, Stanisław Wróbel, Grzegorz Kmiecik i Dariusz Kantor. Jutro i w piątek zawodnicy przejdą badania wydolnościowe w krakowskiej AWF, w niedzielę dziesięciu graczy - Piotr Towarnicki, Artur Prokop, Marcin Stefanik, Tomasz Księżyc, Marcin Dudziński, Robert Drąg, Adrian Bergier, Dariusz Frankiewicz, Dariusz Walęciak i Krzysztof Szymczyk - udaje się na halowy turniej do Mysłowic, a 26 stycznia rozpoczniemy w Zakopanem pierwsze z dwóch zaplanowanych zgrupowań. Do tego czasu ćwiczyć będziemy na własnych obiektach - poinformował Tadeusz Kantor, drugi trener zespołu ze Stróż.

Dwa obozy Kolejarza Stróże

- Ze spokojem przyjmuję sygnały o wzmocnieniu Sandecji oraz o kłopotach KSZO Ostrowiec. Koncentruję się na swym zespole, na sensownym uzupełnieniu składu oraz na przygotowaniach do rundy wiosennej - zapewnia Wojciech Osyra, trener współliderującego w II lidze Kolejarza Stróże.

- Przedstawiłem wiceprezesowi klubu senatorowi Kogutowi imienną listę życzeń, która została zaakceptowana. Do soboty wiążące rozmowy z poszczególnymi graczami powinniśmy mieć za sobą - mówi Osyra.

Stanisław Kogut nie chce na razie ujawniać nazwisk piłkarzy, którzy mają zasilić zespół ze Stróż.

- Nauczony doświadczeniem dmucham na zimne, ludzie z innych klubów przeczytają, kim się interesujemy i może zechcą nas uprzedzić - tłumaczy Kogut. - Powiem więc tylko, że mamy zamiar namówić do związania się ze Stróżami pięciu piłkarzy z I i II ligi. Wolałbym także, by czterech zawodników, z którymi zerwiemy kontrakty w czwartek, nie dowiedziało się o tym z gazety.

Tajemnicą nie jest plan przygotowań stróżan do futbolowej wiosny. Zespół przebywał będzie na dwóch obozach: od 19 do 24 stycznia w Zakopanem oraz od 16 do 21 lutego w Szczyrku. Pierwszy sparing rozegra 24 stycznia z Cracovią, następnie zmierzy się z GKS Katowice, Unią Tarnów, Dalinem Myślenice, Podbeskidziem Bielsko-Biała, Hutnikiem Kraków, Ruchem Radzionków, Górnikiem 09 Mysłowice oraz na tydzień przed startem rozgrywek z GKS Tychy. Nowym trenerem ds. przygotowania ogólnego został w Kolejarzu Jerzy Wnorowski, do niedawna pracownik krakowskiej AWF.

źródło: Dziennik Polski
Autor plagiatu nie poniesie kary za naruszenie własności intelektualnej .

Jarosław Sidorowicz

10-05-2006, ostatnia aktualizacja 10-05-2006 21:02

Właścicielowi firmy wysyłkowej, który splagiatował podręcznik dwojga wykładowców z krakowskiej AWF i sprzedawał go przez internet, sąd warunkowo umorzył sprawę, bo uznał, że szkodliwość społeczna jego czynu jest... niska.- Własność intelektualna niczym przecież nie różni się chociażby od posiadania samochodu. Taki wyrok to tylko zachęta dla innych ludzi, by tak robili - nie kryje rozgoryczenia Halina Zdebska, współautorka książki do nauki siatkówki. Napisała ją kilka lat temu wspólnie z Jerzym Uzarowiczem. Ministerstwo edukacji zatwierdziło opracowanie jako podręcznik w klasach sportowych oraz szkołach mistrzostwa sportowego.Zakup kontrolowany - Kilka miesięcy temu skontaktowała się ze mną nasza absolwentka. Powiedziała, że natknęła się w internecie na podręcznik do siatkówki, który do złudzenia przypominał naszą pracę, tyle że autor był inny - opowiada Jerzy Uznarowicz, współautor podręcznika. Książkę oferowała istniejąca od 13 lat firma z Mazur, zajmująca się sprzedażą wysyłkową podręczników i materiałów szkolnych.- Postanowiliśmy dokonać zakupu kontrolowanego. Poprosiłem koleżankę, by zamówiła książkę. Przyszła po kilku dniach. Firma przysłała nawet fakturę potwierdzającą zakup - opowiada wykładowca AWF. Książka okazała się przepisanym słowo w słowo jego podręcznikiem. Tyle tylko, że na okładce widniało inne nazwisko autora. Sprawca sam je wymyślił. Co ciekawe, książkę oferował o 6 zł drożej niż oryginał w księgarni.Policja tylko "rozpytała" Autorzy podręcznika powiadomili miejscową policję. Co zrobiła? Według notatki - znajdującej się w aktach sprawy - "rozpytała Mirosława U. na okoliczność ewentualnego prowadzenia działalności gospodarczej". Sam U. w trakcie tej rozmowy nie krył, że popełnił plagiat: książkę przygotował w jednej z miejscowych kawiarenek internetowych, zaś nazwisko autora najzwyczajniej zmyślił.Prokuratura w Sejnach i tamtejsza policja nie zrobiły wiele więcej w sprawie. Wystarczy wspomnieć, że jedynym dowodem przestępstwa była podrobiona książka... którą kupił współautor oryginału. Prokurator zresztą musiał pisemnie przypomnieć policjantom, by nie zapomnieli uznać jej za dowód rzeczowy.- Akta śledztwa to raptem kilka kartek. Nie pokuszono się o sprawdzenie, jaka była skala działalności tego człowieka, choć rozsyłał on normalną ofertę handlową z kilkunastoma pozycjami. Gdyby nie nasz "zakup kontrolowany", nie byłoby chyba w ogóle tej sprawy - zżyma się Jerzy Uzarowicz.Niska szkodliwość i "szczera skrucha" Sprawa trafiła do sądu. Mirosław U. na rozprawie twierdził, że "sprawę traktował jak normalne skserowanie książki i chciał sprawdzić, jak duże jest zapotrzebowanie na rynku na tego typu opracowanie". Na koniec oświadczył, że nie chciałby być karany.I sąd, na wniosek prokuratora, warunkowo umorzył sprawę na rok próby. Dlaczego? Bo jego zdaniem szkodliwość społeczna czynu jest niska. Plagiator nie musiał nawet pokryć kosztów procesu - sąd mu je umorzył. W pisemnym uzasadnieniu wyroku można przeczytać, że czyn "jawi się jako epizodyczny, a nie bez znaczenia jest szczera skrucha oskarżonego".Poszkodowani wykładowcy nie dostali go (wnieśli o wydanie im uzasadnienia), bo nie byli oskarżycielami posiłkowymi. Prokuratura dotąd nie złożyła apelacji od wyroku. - Domagaliśmy się, by sprawca plagiatu poniósł chociaż finansowe konsekwencje i tytułem rekompensaty zapłacił nam 35 tys. zł. Przyznano nam po 500 zł zadośćuczynienia za straty moralne. I to jedyna dolegliwość, jaka spotkała tego pana - mówi z goryczą współautorka podręcznika.Rzecznik krakowskiego sądu Andrzej Almert orzeczenie tłumaczy krótko: - Sąd musiał się oprzeć na takim materiale, jaki dostarczył oskarżyciel.Firma Mirosława U. działa dalej.Dla "Gazety"prof. Ewa NowińskaInstytut Prawa Własności Intelektualnej UJNiestety, dość często takie sprawy traktowane są po macoszemu. Dominuje przekonanie, że w sumie nic nikomu się nie stało. Kradzież własności intelektualnej nie jest traktowana tak samo jak wyjęcie komuś portfela z kieszeni. Bo mało przemawia do wyobraźni. Niestety, w Polsce do tego problemu podchodzi się na zasadzie akcyjności. Jak niszczymy płyty pirackie, to jedziemy po nich czołgami. I tyle. A tam, gdzie nie ma spektakularności, kończy się tak jak w tym przypadku.

Jarosław Sidorowicz

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Zdecydowałem się na Sandecję

Deklaruje trener Robert Moskal


Sądeccy kibice dzwonią do redakcji i pytają, dlaczego nie podpisał Pan jeszcze kontraktu z Sandecją? Czyżby wciąż się Pan wahał?

- Nie, nie waham się. Ustaliłem z zarządem klubu wszystkie warunki mojej umowy, pozostało jedynie złożenie autografu na stosownym dokumencie. Przed kilkunastoma dniami zdecydowałem się związać swą najbliższą przyszłość z Sandecją i pod tym względem nic się nie zmieniło. Czekam ponadto na podpisanie oficjalnych kontraktów przez wytypowanych przeze mnie zawodników. Na kilku z nich ostrzą sobie zęby wysłannicy zespołów z ekstraklasy. Obawiam się, że mogą być kłopoty z zatrzymaniem ich w Sandecji. Tym bardziej, że obiecałem, iż w przypadku otwierającej się przed danym graczem szansy na występy w najwyższej lidze, nie będę mu rzucał kłód pod nogi.

Kto zostanie Pańskim asystentem?

- Pozostawiam tę kwestię zarządowi klubu. Niech on zdecyduje. Zależy mi jedynie, by była to osoba związana z waszym terenem.

Kiedy więc należy spodziewać się dopięcia wszelkich formalności?

- Chciałbym, żeby wszystko rozstrzygnęło się przed świętami, najlepiej przed upływem przyszłego tygodnia. Muszę wiedzieć, których zawodników będę miał do dyspozycji, bo nie ukrywam, że moim podstawowym, właściwie jedynym celem jest wprowadzenie Sandecji do I ligi.


Szufryn jeszcze nie wie


Obiecujący obrońca Sandecji Dawid Szufryn nie jest jeszcze zdecydowany, czy w rundzie wiosennej grać będzie w swym macierzystym klubie. Zawodnik nie kryje, że interesują się nim kluby z ekstraklasy.

- Otrzymałem propozycje z Polonii Bytom i z PGE GKS Bełchatów - mówi popularny Ciufa. - Telefonował też kiedyś do mnie przedstawiciel Lecha Poznań, ale na tym się skończyło. Uznaję więc, że temat jest nieaktualny. Z Sandecją bardzo mocno związany jestem emocjonalnie, ale jeśli zaistnieje możliwość wypromowania się na ogólnopolskiej arenie, to byłbym niepoważny, gdybym z okazji nie skorzystał. Nowy trener sądeczan Robert Moskal obiecał, że jeśli któryś z wybranych przez niego piłkarzy otrzyma szansę na grę w ekstraklasie, to nie będzie mu przeszkadzał w rozwoju sportowym. To ułatwia mi sprawę.

Szufryn, który latem przebywał na konsultacjach w dwóch włoskich klubach tamtejszej Serie A i B twierdzi, że kwestia kolejnych testów w słonecznej Italii nie wchodzi już w grę.

- Jeśli do końca tygodnia działacze Polonii lub Bełchatowa nie skonkretyzują swych propozycji, pozostanę w Sandecji. Nie mam zamiaru pchać się gdzieś na siłę. Na razie czas wolny od treningów wykorzystuję na odrabianie zaległości w nauce. Robię uzupełniające studia w krakowskiej AWF i przyznam, że trochę je zaniedbałem. Obawiam się nawet, że zmuszony będę wziąć urlop dziekański - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" Dawid Szufryn.
Więcej na sport

W sali Magistrat działacze stowarzyszeń kultury fizycznej spotkali się z władzami miasta i gminy Wieliczka. Burmistrz Artur Kozioł przedstawił wysokość i strukturę wydatków na kulturę fizyczną w 2007 roku, podkreślając ich znaczny wzrost.


Stowarzyszenia mogą otrzymać dotację z budżetu gminy Wieliczka w wysokości 556 300 złotych. Sternik miasta i gminy wspomniał o rozpoczęciu budowy krytego basenu w Wieliczce i staraniach o dofinansowanie budowy ogólnodostępnych boisk ze sztuczną trawą. Przewodniczący Rady Miejskiej Zbigniew Zarębski omówił budowę stadionu wraz z zapleczem i boiska treningowego na Psiej Górce w Wieliczce. Przewodniczący Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Miejskiej Lech Pankiewicz podkreślił znaczenie sportu w wychowaniu dzieci i młodzieży, ustosunkowując się do nowego regulaminu przyznawania dotacji na upowszechnianie kultury fizycznej wśród dzieci i młodzieży do lat 19. Inspektor Jerzy Cholewa omówił zasady przyznawania i rozliczania dotacji. Zebrani podkreślali brak instruktorów piłki nożnej z uprawnieniami, duże koszty szkolenia, małą liczbę działaczy, zmniejszające się zainteresowanie dzieci systematycznymi treningami, natomiast doktor Mirosław Kost poinformował o kursach na krakowskiej AWF dla kandydatów na instruktorów sportu.

Burmistrz zachęcał prezesów stowarzyszeń do korzystania ze środków finansowych rad sołeckich i zarządów osiedli. W 2007 roku 31 300 zł na działalność stowarzyszeń kultury fizycznej przekazały Rady Sołeckie z: Czarnochowic, Brzegów, Chorągwicy, Sułkowa, Węgrzc Wielkich, Koźmic Wielkich oraz Zarządy Osiedli: Asnyka, Sienkiewicza, W. Pola, Kościuszki, Szymanowskiego, Przyszłość. W spotkaniu wzięli udział radni z Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Miejskiej: Anna Ślęczka, Robert Gabryś, Ireneusz Rozwadowski oraz kierownik Wydziału Edukacji Kultury i Sportu Ewa Ptasznik. W trakcie spotkania wybrano członków Gminnej Rady Sportu w Wieliczce. Największe zaufanie wśród wyborców uzyskali: Tomasz Chabowski, Jan Mazur, Mieczysław Kępa, Andrzej Szwed.

Źródło: Dziennik Polski

"Niech wiatr nadziei wieje z Jarosławia", mówi ojciec Tadeusz Rydzyk. Co ma na myśli? Dyrektor Radia Maryja mówi o rektorze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu prof. Antonim Jaroszu. Reporterom Superwizjera udało się ustalić prawdę o rektorze. Rektor nielegalnie pracuje na kilku etatach, zabiera do własnej kieszeni pieniądze z pensji pracowników, bezprawnie posługuje się tytułami naukowymi, bije dziennikarzy. Dlaczego godność rektora państwowej uczelni piastuje pospolity awanturnik?

Gdyby uwierzyć w to, co pisze i mówi o sobie rektor Antoni Jarosz, jego dorobek wyglądałby imponująco. Profesor twierdzi, że jest członkiem Polskiej Akademii Nauk i Ukraińskiej Akademii Nauk, a także posiada tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Lwowskiego. Jak ustaliliśmy, każdy z tych tytułów jest kompletną fikcją.

Rektor Jarosz, zanim pojawił się w Jarosławiu, znany już był na kilku innych polskich uczelniach. W krakowskiej AWF toczyło się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne o pobieranie nienależnych wynagrodzeń. Politechnika Rzeszowska postanowiła rozwiązać z nim umowę, gdy okazało się, że równocześnie pracuje na KUL-u. W końcu Jarosz został rektorem w Jarosławiu.

Jako pierwszy otwarcie wystąpił przeciwko Jaroszowi Tomasz Kulesza, kanclerz jarosławskiej uczelni. Kiedy zorientował się, że nie ma szans w walce z rektorem, podał się do dymisji. Pomimo tego wciąż dostawał telefony z pogróżkami i obelgami.

Ludzie, którzy zaszli za skórę Jaroszowi, stają się zazwyczaj obiektem nagonki. W Jarosławiu pojawiają się setki ordynarnych plakatów, a lokalni urzędnicy otrzymują listy, w których przeciwnicy rektora ukazywani są jako osoby niemoralne lub chore psychiczne.

Kiedy jarosławska policja rozpoczęła śledztwo w sprawie pojawiających się w mieście paszkwili, sama stała się obiektem ataków. Komendant powiatowy zaczął otrzymywać anonimy, w których nazywano go barbarzyńcą i przywódcą złodziei.

Prorektor PWSZ w Jarosławiu Maria Laska "wsławiła się" już jako dyrektor szkoły w Przeworsku. Za fałszowanie protokołów maturalnych została skazana na rok więzienia w zawieszeniu. Również dziennikarzom Superwizjera udało się zebrać dowody przeciwko rektor Lasce. Poddają one w wątpliwość jej dorobek naukowy.

Wśród wykładowców jarosławskiej uczelni jest m.in. prokurator Henryk S., skazany za fałszowanie dokumentów, dzięki którym próbował uzyskać kredyt na samochód.

Udało nam się dotrzeć do oświadczenia byłego pracownika uczelni w Jarosławiu. Przyznaje on, że na polecenie rektora Jarosza wpisywał studentom pozytywne oceny bez przeprowadzenia jakichkolwiek egzaminów.

Wbrew entuzjastycznym opiniom rektora, Najwyższa Izba Kontroli znalazła szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu uczelni. Okazało się, że w szkole brakuje odpowiednio wykwalifikowanej kadry. Na dodatek studiuje tam zbyt wielu studentów.

Dwa lata temu senat uczelni w Jarosławiu przyznał rektorowi Jaroszowi nagrodę w wysokości 230 tys. złotych. Już po wypłaceniu pieniędzy uchwałę zakwestionowało Ministerstwo Edukacji Narodowej, po czym skierowało sprawę do prokuratury.

Już rok temu prokuratura chciała postawić Jaroszowi zarzuty. Okazało się, że i ona jest bezradna wobec rektora.

Mimo wielu prób, nie udało nam się ani razu spotkać z rektorem Jaroszem. Albo przed nami uciekał, albo udawał kogoś innego. Trzy tygodnie temu po raz kolejny spróbowaliśmy namówić rektora na rozmowę. Nasza wizyta miała dramatyczny przebieg. Rektor zaatakował reporterkę Superwizjera.


co Wy o tym sadzicie?

pzdr
to jeszcze ja wtrace swoje trzy grosze
do wszystkich entuzjastow "utwardzania" rak poprzez naparzanie w rozne twarde przedmioty: od kilkunastu (!) lat w Europie i Ameryce odchodzi sie od treningu na makiwarach! przyczyna? mikrourazy powstajace podczas takiego treningu powoduja w dalszej perspektywie podluzne rozszczepianie kosci przedramion i dloni - fajne nie? co zasadzie tlumaczy dlaczego ci wielcy mistrzowie z "samurajskich opowiesci" ktorzy dozyli wieku sedziwego w zasadzie zajmowali sie wylacznie ziololecznictwem...
jak ktos ma watpliwosci to sugeruje zapoznac sie z badaniami z katedry sportow walki, krakowskiej AWF
i ciekawostka - podobne urazy tylko nog maja biegacze - tutaj wychodza mikrowstrzasy powodowane przez tartan
no to teraz prosze sobie przelozyc sprezynujaca makiware (ktora mimo wszystko pochlania spora czesc energii uderzenia) na materialy niespresynujace (slupy, pnie drzew itp) zalecane przez roznych "miszczuf", osobiscie znam TWARDZIELA ktory jeszcze 20 lat temu napierniczal goleniami po latarniach - taki byl twardy
dzis na wozku nie daje rady wsiasc do niektorych autobusow...
No pewno. O mały figiel nie doszło niedawno do spotkania borderków z Krakowa, ale nic straconego!

Na komplement Ali spuścił oczka i.... coś sobie tam pewnie pomyślał

A teraz zapraszam do dwóch nowych galeryjek.

http://web.me.com/craco/alibordercollie/Foto_2/strony/Ali_by_Kielich.html

http://web.me.com/craco/alibordercollie/Foto_2/strony/Ali_by_Senkara_2.html

Panu Kielichowi DZIĘKUJĘ za zupełnie spontaniczną sesję. Nie znam człowieka, a on bach, idzie z nami focić!

A galeria Karola Senkary to efekt zaplanowanego spacerku na teren parku krakowskiej AWF. Bardzo lubię jego portrety...

ZAPRASZAMY

26 marca 2007, 20:15:16 - mogiel
Krzysztof Lipecki uratował życie kolegi z drużyny

Tylko szybka i fachowa interwencja pomocnika Górnika Wieliczka Krzysztofa Lipeckiego uratowała życie Wojciecha Wojcieszyńskiego. Po starciu z piłkarzem Stali Wojcieszyński stracił przytomność i zaczął się dusić.

52. minuta meczu III ligi małopolskiej między Stalą Rzeszów a Górnikiem. Wojcieszyński w powietrznym pojedynku został przypadkowo uderzony w tył głowy przez Wojciecha Reimana. Napastnik Górnika padł jak rażony gromem i zaczął się dusić.

- Obaj piłkarze leżeli, ale mój kolega był bardziej poszkodowany. Po uderzeniu w potylicę dostał drgawek, nie mógł złapać powietrza, a do tego doszedł szczękościsk - relacjonuje Lipecki, od stycznia magister rehabilitacji krakowskiej AWF i jednocześnie ratownik WOPR. - Wojtek leżał nieprzytomny, choć oczy miał otwarte. Przytrzymałem mu język, by się nie udusił. To rutynowe czynności, jak przy epilepsji - opowiadał Lipecki. Jak sam przyznał, była to jego pierwsza interwencja na potrzebującym pomocy człowieku. Wcześniej ćwiczył na manekinach lub kolegach ze studiów.

Poszkodowany Wojcieszyński całą sytuację zna tylko z opowieści. - Nie pamiętam, jak wyszedłem na drugą połowę, straciłem przytomność po starciu i obudziłem się w szpitalu - wspomina. W rzeszowskim szpitalu, do którego trafił, szybko doszedł do siebie na tyle, by wraz z zespołem wrócić do Krakowa. Tomografia i rentgen nie wykazały żadnych zmian, ale piłkarz wciąż przebywa w domu. - Nie mogę gwałtownie wstawać, bo mam zawroty głowy, sporo śpię. Mój stan może się zmieniać. Gdyby coś było nie tak, mam szybko dać znać lekarzowi klubowemu - wyznał poszkodowany piłkarz.

- Lipecki dostał pochwałę od doktora z karetki pogotowia. Interwencja była fachowa, ale sceny nieprzyjemne, gdy Krzysiek wkładał palce nieprzytomnemu - wspomina trener Górnika Robert Kasperczyk. - Wojtek odzyskał przytomność, ale kilkanaście minut oczekiwania na karetkę były bardziej nerwowe niż sam mecz - wspomniał Kasperczyk.

Dramatyczny moment meczu ma jeszcze jedną ciemną stronę, opisaną przez dwójkę lokalnych dziennikarzy - Piotra Pezdana z "Supernowości" i Tomasza Szeligę z "Dziennika Polskiego". Wieliczanie zdenerwowali się, bo na zawodach nie było karetki, a potem opóźniał się jej przyjazd. Gdy wreszcie pojawiła się na stadionie, kierownik Stali Grzegorz Pokrywka nie chciał jej wpuścić na boisko, bojąc się uszkodzenia murawy. Blokowanie wjazdu erki doprowadziło do wściekłości zawodników Górnika. - Wojtek się dusił, zrobiło się zbiegowisko, zawodnicy krzyczeli: "ratunku!", lekarze nie wiedzieli, czy mają wysiadać i biec, czy nie. Moi piłkarze naubliżali kierownikowi, a niektórzy chcieli go nawet pobić. Przepraszałem za to na konferencji - opisywał trener Kasperczyk.

W tym momencie świetnie zachowali się piłkarze Stali i sędzia główny spotkania Paweł Gil z Lublina, torując drogę karetce. - Sędzia zrugał kierownika i zapytał, czy ważniejsza jest murawa, czy życie ludzkie - dodał Kasperczyk.

Kierownik Pokrywka dziś udawał, że nie rozumie pytania. - O tym, kto może przebywać na boisku, decyduje sędzia - zasłaniał się przepisami.

źródło: Gazeta.pl


kurs instruktora plywania na krakowskiej AWF
To instruktor sportu czy rekreacji ??

baca
Wlasnie zaczynam (z kolega JAJO ) kurs instruktora plywania na krakowskiej AWF i jak latwo sie domyslec koszty daja sie nam we znaki bo czesc specjalistyczna kosztuje 1500 zl (ogolna kolo 700 zl). Ale nie narzekanie jest tematem mojego postu a mozliwosc jaka nam przedstawili organizatorzy.. A mianowicie wystapili do Urzedu Pracy o dofinansowanie szkolenia W wyniku takiego dzialania bardzo prawdopodobne jest pokrycie przez w/w urzad uwaga 90% ceny kursu Oczywisice jest pewien warunek bo za swietliscie by bylo-uczestnik musi byc zatrudniony na umowe o prace.. Napewno jest to duze utrudnienie dla tych ktorzy takiego zatrudnienia nie posiadaja ale napewno nie jest niemozliwe do uzyskania chociazby na najmniejsza czesc etatu (Polak potrafi - np w rodzinie ktos prowadzi jakas dzialalnosc gospodarcza i zatrudni nas na papierze).
Nie wiem niestety czy podobne udogodnienia sa dostepne przy kursach instruktorskich organizowanych przez inne placowki ale warto zapytac o to przy okazji rozwazania miejsca odbywania szkolenia gdyz niemale pieniadze jakie mozna zaoszczedzic piechota nie chodza i chociazby mozna je przeznaczyc na kolejne kursy Pozdrawiam
Znakomitą pozycją jest "Piłka nożna w okupowanym Krakowie" autorstwa Stanisława Józefa Chemicza wydana w 1983.
Chemicz, boczny obrońca Cracovii w latach 1965 do 1972 (w tym - 2 sezony w ekstraklasie), na bazie tych dociekań obronił doktorat na krakowskiej AWF.

Pomógł Małyszowi, pomoże Wlazłemu

Jerzy Żołądź, fizjolog z krakowskiej AWF, będzie pomagał Mariuszowi Wlazłemu. - Profesor ma koncepcję, co robić, żebym w przyszłości uniknął problemów ze zdrowiem - mówi "Gazecie" jeden z najlepszych polskich siatkarzy.

Żołądź zasłynął z pracy z Adamem Małyszem w latach 1999-2003 - najlepszym okresie kariery skoczka. Teraz na prośbę szefów PGE Skry Bełchatów ma pomóc Wlazłemu, który od dawna narzeka na tajemnicze skurcze mięśni.
wp.pl

Przedstawiciele innych dyscyplin, jak widzimy coraz chętniej sięgają po sprawdzone choć w dalszym ciągu w naszym kraju nowatorskie metody wspomagające sportowców. Dlaczego tak nie dzieje się w środowisku piłkarskim? Rozmawiałem już o tym z Bugajem. Dzisiejszy sport, to przede wszystkim wojna umysłów, a o końcowym sukcesie decydują szczegóły. Dlatego też dziwi mnie, że nawet przedstawiciele dwóch najpotężniejszych drużyn w naszym kraju Wisły i Legii nie zasięgają pomocy takiego Żołądzia, czy też Blecharza, którzy już udowodnili swoją przydatność na gruncie sportowym.

A może polskie kluby już próbują powoli korzystać z takich metod? Słyszeliście może coś o tym?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • piotrrucki.htw.pl

  • © wojtekstoltny design by e-nordstrom