wojtekstoltny | ||||||
Głos z Moczarów 6 Wiadomości zza Brandywiny 7 Colin Duriez – Teologia fantazji u Lewisa i Tolkiena, tł. J. Drzewowska, A. Koszowska, R. Derdziński 9 Joanna „Adaneth” Drzewowska – Drzewo, zieleń, krew, czyli zdumienia... 23 J.R.R. Tolkien – Mitopoeia – tł. Tadeusz A. Olszański 35 Tadeusz A. Olszański – Mitopoeia: słów kilka od tłumacza 38 Joanna „Adaneth” Drzewowska – Mythopoeia – trzy tłumaczenia tekstu o korzeniach baśni 42 Przemysław „Freyr” Szulc – „Zgubna ścieżka ku pustce”: wokół Diabolusa Morgotha 55 J.R.R. Tolkien – Notion Club Papers (Zapiski Klubu Mniemań) – tł. J. Drzewowska, cz. 3 67 Jakub „Conducator” Urbański – „... I patrząc wstecz, dostrzegli elfy” – Tolkien i baśniowość 75 Joanna „Adaneth” Drzewowska – Lewis w obronie baśni 81 Tadeusz A. Olszański – Tańczyła Lúthien pośród ziela 85 Wiersze 88 Przemysław „Freyr” Szulc – 22 tysiące lat mitycznej żeglugi: Krótka historia mitu Karen Armstrong 89 Krzysztof „Wroobel” Wróblewski – Kroniki Narnii: Lew, czarownica i stara szafa – recenzja filmu 91 Wywiad z królową Małgorzatą II Duńską przeprowadzony przez Thorkilda Hansena w 1979 roku 95 Joanna „Adaneth” Drzewowska, Fredegar O'Grodnik – Zielnik Śródziemia, cz. 3 97 Warsztaty Lingwistyczne, cz. 9 – Thorsten Renk, Kurs quenya, lekcja 6, tł. Arathulion 101 Tolkien Zone – Rafał „Rafer” Kwaśniewicz 106 Summary 108 Ilustracje Maciej Wygnański – Erebor okładka, 3 Magłorzata Pudlik – Motyw z bronią 6, 41 Tove Jansson – Rivendell (ilustracja do Hobbita) 8 J Magłorzata Pudlik – Drzewo Niggle'a 22 Patrick Wynne – Melkor i Ungoliantë 54 Black Sword – Dol Amroth 66 Ryszard Derdziński – Ucieczka Lúthien 74 Małgorzata Pudlik – Dom Toma Bombadila 79 Tomasz Kowal – Dunharrow, Zwiędłe Wrzosowiska 80 Ryszard Derdziński – Aslan 83 Ryszard Derdziński – Zauroczenie 84 Karolina Stopa – rysunki botaniczne 86, 87 Patrick Wynne – emblemat C. S. Lewisa 93 Talagan Falathren – Elficki harfiarz 94 Ingahild Grathmer (Małgorzata II Duńska) – ilustracje do Władcy Pierścieni 95, 96 Tom Loback – Gandalf 100 Rafer – humor tolkienowski 106, 107 Hmmm A czy nie jest tak, że po prostu krótka historia literatury fantasy = krótka historia baśni i mitów? Po co wtłaczać starożytnych bajarzy i mitotwórców do współczesnego nurtu literatury popularnej, gdy ów nurt IMHO jest częścią odwiecznej ludzkiej mitopei? zy książka w książce, czy książka o książce jest znamieniem jedynie postmodernizmu? A co z - hmmm myśli - Robinsonem Crusoe (książce o zapiskach rozbitka), Pamiętnikiem znalezionym w Saragossie i innych podobnych dziełach? Wczesny postmodernizm? A w żadnym wypadku. Przynajmniej ja się z tym nie zgadzam, bo po prostu mi to nie gra. Wątpię, żeby ktokolwiek powiedział, że - a bo ja wiem? - Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki czy właśnie przygody rozbitka to powieści postmodernistyczne i jeszcze w to uwierzył. Pamietajmy, że każdy prąd intelektualny powstaje w wyniku 'zapotrzebowania' epoki; każdy manifest jest adekwatny to środków i możliwości, także (a może: 'zwłaszcza') technologicznych. Wczesny postmodernizm może sięgać jedynie lat 20tych naszego wieku - czyli czasów niepodzielnych rządów statecznych modernistów; próba takiej klasyfikacji dzieł wcześniejszych raczej nie ma sensu. Krasicki i Dafoe mogliby się zdrowo uśmiać. Albo dostać zawału. Zwłaszcza ten pierwszy. Celowo podałem Krasickiego jako przedstawiciela epoki Oświecenia, dla której postmodernizm jest skrajną antytezą. Myśliciele Oświecenia sądzili, że możemy poznać wszystko, radykalni postmoderniści uważają, że wszelka wiedza jest niemożliwa. Po za tym, posądzić biskupa mazurskiego o dekonstrukcję na poziomie tekstualnym to tak jak kazać Uglukowi opiekować się hobbiciętami. Moje stanowisko jest następujące: jeżeli ja czytam Sen nocy letniej Gaimana, niesamowitą adaptację Szekspira, w której Władca Snów każe poecie wystawic swoją sztukę przed Oberonem, Tytanią i innymi mieszkańcami Krainy Czarów; jeżeli to wciąż jest Sen nocy letniej, z dialogami i postaciami ze sztuki; jeżeli Oberon ocenia 'Oberona' a Puk - 'Puka'; i jeżeli to wszysko jest umieszczone w określonym uniwersum stworzonym przez Gaimana - dla mnie ta świadoma gra konwencją i tworzenie metatekstu jest doskonałym przykładem prozy - prozy! - postmodernistycznej. Inna sprawa, ze komiks jest sztuką w pełni postmodernistyczną, ale akurat Sen nocy letniej Gaimana, jako pierwsza 'graphic novel', został nagrodzony w 1991 roku World Fantasy Award w kategorii najlepsza krótka historia, więc odwoływanie się do niego jest jak najbardziej na miejscu. Jeśli natomiast Tolkien wkłada swoją historię w usta (pióro?) kronikarza i konsekwetnie się tego trzyma; jeżeli nie posługuje się chaosem jako środkiem; jeżeli nie dokonuje rozbioru świata i nie polemizuje z gatunkami literackimi - to ja jednak byłbym ostrożny z klasyfikowaniem Profesora. Ja nie mówię, że w twórczości Tolkiena nie ma elementów 'postmodernizujących'; nie jest to jednak zbyt widoczne i nie ma większego znaczenia. Polecam Jeśli zimową nocą podróżny Italo Calvino, doskonały przykład książki postmodernistycznej. Akurat Profesor ani nie deklaruje ani świadomie nie odwołuje się do tego prądu. Podpisuję się pod cytatem, którego Ty, Galadhornie, użyłeś. Oceniajmy pisarza tak jak sam tego oczekuje. I to, co pisze. Pozdrawiam Wroobel Nie wiem, po co ludziom horrory, thrillery, opowieści grozy. Może w życiu potrzebny jest od czasu do czasu taki "kontrolowany lęk", a może rzeczywiście jest to w jakiś sposób naganne. Karen Armstrong gdzieś w swojej świetnej książce Krótka historia mitu pisze o wspólnej wszystkim ludziom potrzebie ekstazy, która przełamuje bariery przestrzeni i czasu i poszerza zakres naszego współodczuwania. Kiedyś, gdy logos i mythos przenikały równomiernie ludzkie życie (to znaczy, gdy nie było mocnego przedziału między tym co pragmatyczne, rozumowe a tym co nieuchwytne, duchowe) tę ludzką potrzebę zaspokajało wierzenie lub wiara. Wszelkie liturgie, misteria, przeżycia mistyczne związane z religią pomagały ludziom oderwać się od rzeczywistości, aby wrócić do niej przemienionym, wzbogaconym, o świeżym spojrzeniu. Taka jest rola mitów. Chrześcijanin dodałby jeszcze, że ta oczyszczająca i ożywiająca funkcja mitu realizuje się dlatego, że mit pozwala zbliżyć się do Prawdy, do Boga, który jest Źródłem Dobra, samym Dobrem. Tymczasem dzisiaj, w ześwieczczonym świecie Zachodnim, gdzie logos zdominował życie i odsunął mythos na margines (u wielu, nie u wszystkich ludzi) społeczeństwa potrzebują jakiegoś erzacu, imitacji mitu w "opakowaniu zastępczym" (kto pamięta lata 80., wie co mam na myśli). I tak oto rolę tę zaczęło pełnić kino, muzyka rockowa, opowieści grozy, sporty ekstremalne. Potrzeby ekstazy nie da się stłumić... Miałby zatem mit Tolkiena być lekiem na brak mythosu w świecie zachodnim. I dla wielu ludzi jest takim lekiem. W nowym Simbelmynë przeczytacie wywiad z jedną z europejskich monarchiń, która poprzez Tolkiena odkryła bogactwo wiary, piękno świata, wagę etyki. Tu mit zadziałał zgodnie z zamierzeniem Profesora. Czytałem ostatnio kilka interesujących książek. Przede wszystkim przypomniałem sobie raz jeszcze Perelandrę C. S. Lewisa. To druga i na pewno najlepsza część Trylogii międzyplanetarnej tego autora, w której profesor Elwin (Ælfwine - choć u Lewisa jest to 'przyjaciel Eldilów' a nie 'przyjaciel Elfów') Ransom (według krytyków jego pierwowzorem mógł być w szczegółach J.R.R. Tolkien) wysłany jest przez Maleldila (Syna Bożego, Chrystusa) z pomocą Eldilów (aniołów) na Wenus (Perelandrę) aby pomóc pierwszym istotom rozumnym na tamtej planecie oprzeć się zakusom Nieprzyjaciela. Oprócz świetnych opisów planety (niestety z dzisiejszego naukowego punktu widzenia chyba nic z tych opisów nie przystaje do rzeczywistości), ciekawych przygód, mamy tu wiele interesujących rozważań filozoficznych i teologicznych o dobru, łasce, śmierci i życiu wiecznym, przeznaczeniu, pochodzeniu zła itd. Najbardzie fascynujący jest opis zwodzenia i kuszenia Pierwszej Kobiety na Perelandrze. Profesor Ransom ratuje Raj na Perelandrze, ale o tym sami przeczytajcie. Piękna książka o tym, jacy moglibyśmy być, gdyby nie Upadek Człowieka. Wciąż czytam Religię Słowian profesora Szyjewskiego (zaglądam do tej książki od wielu miesięcy). To książka, którą polecam wszystkim rodzimym wielbicielom dawnych wierzeń, wyobrażeń religijnych, teorii na temat religii naszych przodków. Profesor Szyjewski w bardzo ciekawy sposób zbiera wszystkie rozproszone wzmianki o słowiańskiej religii i okazuje się, że wiemy o niej całkiem, całkiem wiele. W czasie wyjazdu na narty czytałem książkę Krótka historia mitu (recenzja pióra Freyra znajdzie się w najnowszym Simbelmynë) i tą pracą też jestem zachwycony. Praca pisana z pozycji agnostycznej jest jednak wielką apologią wiary i transcendencji, mythos w naszym życiu. Autorka twierdzi, że zachodnia kultura upada, bo zdominował ją logos (myślenie pragmatyczne), a zapomniano o mythos (myśleniu mitycznym). Podoba mi się w tej książce periodyzacja ludzkich form wiary, opis pramonoteizmu, czyli paleolitycznej wiary w Boga Ojca (co za miły akcent po wszystkich książkach, w których pisze się o Bogini Matce jako pierwszej istocie boskiej, której ludzie oddawali cześć), bardzo ciekawe wyróżnienie Okresu Osiowego, opis i diagnozy dla współczesności. Pozycja warta lektury! Polecam tak wierzącym, jak niewierzącym w Boga. Ciągle też badam książkę Enneagram. Dziewięć typów osobowości Rohra Richarda i Eberta Andreasa. Świetny opis dziejów enneagramu oraz cech poszczególnych typów osobowości, interesujące rady do pracy nad charakterem, odniesienie wszystkiego do chrześcijaństwa (ciekawy opis Chrystusa, Syna Bożego, który ma w sobie łączyć wszystkie typy osobowości jako ikona Boga Ojca). Dobra książka. Mam też jedną nieukończoną książkę, którą czytałem w ten weekend: Chestertona Ortodoksję - błyskotliwy, pełen paradoksów opis dochodzenia do wiary katolickiej jednego z najbardziej znanych publicystów chrześcijańskich w Anglii. Polecam! Zacząłem też dziś Rozwód ostateczny C. S. Lewisa - to powtórka z dawnej lektury. Świetna książka o ludzkich wyborach, o jednorazowości ludzkiej śmierci i o tym, jak nasze wybory w życiu przed śmiercią mogą owocować lub być przekleństwem w etapie życia po śmierci. Błyskotliwy Lewis, mnóstwo treści do przemyśleń. Kolejna doskonała lektura. To - podobno - wydarzenie bez precedensu w świecie wydawniczym: stworzenie serii, w którą zaangażowały się wielkie wydawnictwa, znani pisarze oraz media, serii, która rozrasta się wciąż niemal na naszych oczach, bo włączają się w nią wciąż kolejni autorzy. Oryginalny też jest pomysł, który zainteresowanych "zjednoczył": opowiedzieć na nowo mity, na których zbudowane są kultury świata, opowiedzieć w XXI wieku, który po wieku XX otrzymał w spadku zerwane więzy z mitami, choć to właśnie pisarze próbowali je reaktywować, o czym pisze Karen Armstrong w tomie otwierającym serię, pt. "Krótka Historia Mitu". Światowa premiera serii została zaplanowana na 20.10 tego roku /Targi Książki we Frankfurcie/. W Polsce II tomem serii będzie opowieść MARGARET ATWOOD pt. "PENELOPIADA", w przekładzie Magdaleny Konikowskiej. I właśnie jej światowa premiera w wersji dźwiękowej odbywa się w Trójce. W rolę Penelopy - przedstawionej jako kobieta /córka najady/ inteligentna /aż złośliwa momentami/, doświadczona, zachowująca w swej opowieści chłodny dystans, zarazem uwodzicielska - wcieliła się KATARZYNA FIGURA. Państwo ocenią, jak sugestywna jest w tej roli. Temat - starożytny, ale styl opowieści jest nowoczesny, co podkreślamy muzyką, m.in. udostępnioną nam przez Multimedialną Grupę Przyjaciół RH+. Sięgamy także po muzykę teatralną, której poza Trójką nie można raczej usłyszeć. Wydawnictwem, które publikuje w Polsce serię jest Znak. Zapraszamy. Baszka Marcinik i Piotr "Bronek" Bronowicz. Klub Trójki, pon. - czw., ok. 22.20. Start: 10.10.05 To jeden z największych na świecie projektów edytorskich, do którego przyłączyło się 33 wydawców z Azji, Ameryki i Europy, w tym krakowski Znak. Pomysłodawcą jest Jamie Byng, redaktor szkockiego Cannongate House z Edynburga, który 6 lat temu postanowił namówić pisarzy z różnych zakątków świata, żeby od nowa opowiedzieli światowe mity Seria rusza 20 października. Wtedy to na targach we Frankfurcie odbędzie się premiera pierwszych książek, które ukażą się jednocześnie na całym świecie. Będą to: wstęp do całej serii, czyli • „Krótka historia mitu" Karen Amstrong, • opowiedziana z perspektywy Penelopy „Odyseja", czyli „Penelopiada" Margaret Atwood, • oraz historia Atlasa i Herkulesa, czyli „Ciężar" Jeanette Winterson. W 2006 r. ukażą się książki m.in. Wiktora Pielewina, który opowie mit o Minotaurze, i Davida Grossmana, który przedstawi biblijny mit o Samsonie. Do "Mitów" przyłączyli się także polscy pisarze: Olga Tokarczuk, Paweł Huelle i Jacek Dukaj. - Pierwszych dwoje znanych jest już wydawcom i czytelnikom europejskim i amerykańskim - tłumaczy Jerzy Illg, redaktor naczelny Znaku. - Przed Jackiem Dukajem, bodaj najciekawszym obecnie w Polsce autorem science fiction, wydanie książki w międzynarodowej serii otworzy, miejmy nadzieję, możliwość podążenia w ślady Stanisława Lema i drogę do kariery w językach oraz krajach, w których jego dorobek nie jest jeszcze znany. Zgodnie z zamysłem Bynga autorzy sami wybierają mity, które chcą napisać po swojemu. Zdaniem Illga wśród Polaków najjaśniej sprecyzowane plany ma Olga Tokarczuk, która szykuje autorską "mroczną, feministyczną i techno" wersję mitu sumeryjskiego. Paweł Huelle waha się między biblijną historią wieży Babel a antycznym kryminałem o tajemniczych morderstwach popełnionych na synach Sokratesa, a Jacek Dukaj jeszcze nie zdecydował, który mit znajdzie sięna jego warsztacie. Reszta oraz wypowiedź Olgi Tokarczuk o mitach i mitologii na . Pozdrawiam Wydawnictwo Znak zapowiada książkę o intrygującym tytule Krótka historia mitu: Krakowski Znak jednocześnie z 33 wydawnictwami z całego świata rozpoczyna publikację nowej serii MITY. Jest to wydarzenie bez precedensu w historii rynku wydawniczego – zarówno w Polsce, jak i na świecie. Do realizacji pomysłu reinterpretacji mitów i legend brytyjski wydawca Canongate – główny inicjator przedsięwzięcia – zaprosił najwybitniejszych żyjących autorów. Wśród nich: J.M. Coetzeego, Gabriela Garcię Marqueza, Toni Morrison, Isabel Allende, Zadie Smith i Johna Irvinga. Już 21 października 2005 nakładem Znaku ukażą się pierwsze książki z kilkutomowej serii: Krótka historia mitu Karen Armstrong oraz Penelopiada Margaret Atwood. W serii MITY ukażą się ponadto książki Wiktora Pielewina i Jeanette Winterson oraz polskich autorów: Olgi Tokarczuk, Jacka Dukaja i Pawła Huelle. To może ja znajdę trochę czasu skoro ta historia jest krótka Pozdrwawiam (Z grodu Kraka) Skoro odnalazła się już "Krótka historia czasu" (w Gdyni), to zapraszam po zgłoszenia . Tak mnie ciekawi od jakiegoś czasu - piszecie[*] po książkach? CHciałam na ten temat ankietę dać, ale gdy zaczęłam wymyślać opcje... Może idea jakiegokolwiek naruszania książki jest Wam wstrętna i powinno się zakazywać takich czynności? Może jedyne, co w życiu popisaliście po książce, nastąpiło na wyraźne życzenie właściciela takowej (vide bookringi), albo przy okazji uwolnienia tejże? Może nie macie nic przeciwko zaznaczeniu czasem jakiegoś zdanka czy dwóch, które wyjątkowo trafiają Wam do serca? Może komentujecie, podkreślacie, zaznaczacie swoją obecność w większości ksiażek, przy których czujecie, że macie prawo tak czynić? Spodziewam sie przeważnie odpowiedzi "mieszanych", czyli "właściwie to nie, ale czasem się zdarza". U mnie właściwie pierwszą książką, po której tak naprawdę sobie "poużywałam", była "Krótka historia czasu" Hawkinga, z nuxowego bookringa - wyżyłam się na jednym obrazku. Od tego czasu z rzadka trafiam na jakąś myśl, która mi sie spodoba albo wyjątkowo wybitnie sie z nia nie zgodzę i wtedy też coś namażę w ksiażce. Dwa czynniki ważne są w tym wszystkim: 1. Nie zrobiłabym czegos takiego bez zgody właściciela rzecz jasna, czyli mażę tylko po własnych, uwolnionych lub zbookringowanych przy zaznaczeniu, że bazgrolić wolno; 2. Działam tylko ołówkiem. I jeszcze jedno: czy czytanie takiej obkomentowanej przez poprzednich czytelników książki usposabia Was w jakis konkretny sposób? Przeszkadza? Denerwuje? Urozmaica? Cieszy? Ot taki drobiazg na marginesie czytania... [*]piszecie/rysujecie/podkreślacie/itp..... czyli artykuł Joanny Podgórskiej "Wsród neopogan" w najnowszej "Polityce"z 26.08 (nr 35), strony 87-89 - krótka historia kultu Wicca+ opis wtajemniczenia jednej Wiccanki z Polski ps. stad tytuł na okladce Polityki "polscy neopoganie" nie ma żadnych udokumentowanych faktów o Jezusie. biblia nie może być tu dokumentem tak jak "krótka historia WKP(b)" nie jest dokumentem o Leninie. Może być ,gdyż Biblia zawiera opis wydarzeń historycznych kilka tysiecy lat wstecz. nie ma żadnych udokumentowanych faktów o Jezusie. biblia nie może być tu dokumentem tak jak "krótka historia WKP(b)" nie jest dokumentem o Leninie. No dobrze to ostatnie słowo o zborach. Greckei słowo tłumaczone na zbór i kościół jest to samo eklessia. Więc jest to tylko różnica językowa powstała podczas tłumaczenia. Zdanie "W I wieku apostołowie zakładali kościoły" jest równoznaczne z "W pierwszym wieku apostołowie zakładali zbory" i "W I wieku apostołowie zakładali zgromadzenia" Bo apostołowie z pewnościa nie zakładali parafii - bo nie były to wspólnoty terytorialne na poczatku. Podział terytorialny to efekt wytworzenia się urzędu biskupa i hierarchii kościelnej w II wieku. I trochę mnie dziwi twoje podejście bo nawet teologowie katoliccy piszą o "zborach wczesnochrześcijańskich" i nie wzbraniają się przed używaniem słowa "zbór" (polecam "Krótka Historia Kościoła Katolickiego" Hansa Kunga - niemieckiego, katolickiego teologa) Tak więc w I wieku istniały eklessie chrześcijańskie i jak dla mnie czy to sobie przetłumaczysz na kościóły czy na zbóry nie ma znaczenia bo wtedy nikt takiego rozróżnienia nie czynił. A Kościół w najszerszym zrozumieniu to wspólnota wiernych + struktura organizacyjna. Więc Chrystus nie założył ani Kościoła (którego strukrura organizacyjna ukształtowała się w II wieku) ani nie zakładał kościołów (wspólnoty wyznniowe organizowali jego uczniowie już po jego śmierci). Jezus zostawił swój przekaz, swoją naukę, a uczniowie utrwalili ją na piśmie i zorganizowali się we wspólnotę wiernych przyjmujących i upowszechniających tą naukę. Rozumiem że nadzieję na debatę na temat pozostałych argumentów mogę porzucić? Dobra widze że wielu spraw nie rozumiesz. Mógłbym napisac o wiele wiecej ale nie bede pisal bo zarzucisz że obrażam ŚJ. Poprostu ręce mi opadają. Kościół został ząłożony przez Chrystusa a poźniej oparty na 12 apostołach. Z nadania apostołów władze pasterską, sakre biskupią ( zwał jak zwał) otrzymał Ignacy Antiocheński. I on nazwał kościół w którym trwal katolickim czyli powszechnym. Widze ze odp tylko na to co ci pasuje!! Historia ŚJ jest krótka i pełna błędów abym mógł zaufać waszej organizacji. Żeby od razu wyprzedzić Twój następny zarzut: te wyliczenia nie uwzględniają imigrantów. Jednocześnie młodzież bardzo często rozpoczyna współżycie pozbawiona wiedzy o antykoncepcji, bo w szkołach się nie mówi, a w wielu domach seks to temat tabu. Potem historia krótka - ciąża, gazeta, "AAAA naturalnie", telefon, kasa i po sprawie. dziecko będzie efektem brutalnego gwałtu. aha, czyli niebrutalnego to juz nie?? Zawsze pro aborcyjni propagandyści dodają takie przymiotniki, by grac na emocjach- brutalny, zbiorowy, kazirodczy ...itp... większość gwałtów to tzw. date rape- czyli najlepiej po prostu nie chodzić na randki Poza tym, czy dziecko jest winne temu dramatowi ale to cieszy jak maluszek tak wsuwa no nie no dziś w końcu udało mi się złapać 10ml super, że tak Jureczkowi smakują nowości a oto krótka historia będę jadła kleik wczoraj zaczął raczkować, próbuje siadać z pozycji na czworaka i powoli mu się to udaje no i potrafi klęczeć w łóżeczku trzymając sie za balustradę i ją podgryzając a u nas szpital domowy wczoraj w samolocie TATA powiedziala no superek to tata pewnie dumny Wczoraj byliśmy u rehabilitantki i powiedziała że spoko Jurek się rozwija, dała nam ćwiczonka na wzmocnienie klatki piersiowej żeby mały miał dobre podstawy do raczkowania ,ogólnie w dzień coraz mniej śpi ,na spacerkach też ,więcej już ogląda co sie dzieje wkoło zdjęcia z zimowego spacerku daj znać jak wyniki a oto krótka historia będę jadła kleik super i Hania jaka rozbawiona widać że niezły ubaw miała Kuba chyba przeżywa jakiś megaskok rozwojowy, bo wczoraj zaczął raczkować, próbuje siadać z pozycji na czworaka i powoli mu się to udaje no i potrafi klęczeć w łóżeczku trzymając sie za balustradę i ją podgryzając a u nas szpital domowy ja mam katar na maxa, kicham i smarkam co 5 sekund a mój T identycznie mam tylko nadzieję że Kubcio się nie zarazi bo sie załamię A spać niestety musimy w 1 sypialni chyba to nie grypa, bo nie mamy goraczki... no kapa... a gdzie się podziewa miraż i gdusia no i soNIa Jurek dzisiaj dokładkę marchewki z ziemniakiem zażyczył sobie , jadł jak szalony aż mu się uszy trzęsły Czy wasze dzieci tez tak lubią "pisać" na klawiaturze? jutro odbieram w końcu wyniki daj znać jak wyniki a oto krótka historia będę jadła kleik całkiem niezłe, jem i nagle... oczywiście nie chciałam jej zrzucić Wojciech Cejrowski - Gringo pośród dzikich plemion Jest to książka sławnego polskiego podróżnika który opowiada swoje przeżycia z Indianami. Książka jest bardzo ciekawa i napisana z humorem. Czytałam ostatnio - również polecam. O ile nie zawsze lubię programy pana Cejrowskeigo, zwłaszcza gdy wygłaszcza swoje poglądy, o tyle książki i programy podróżnicze są ok. Obecnie czytam Karen Amstrong, Krótka historia mitu. ja spróbuje wam odpowiedzieć mam pewne doświadczenie w tym temacie teraz krótka historia z lat dzieciństwa dotycząca saletry jako jedenastoletni chłopiec w raz z kolegami bylismy zainteresowani pirotechniką konstruowaliśmy mieszanki pirotechniczne efekty były ciekawe używaliśmy saletry potasowej czyli spożywczej nasze zainteresowanie było tak duże że nasze mieszanki robiły się coraz bardziej skomplikowane co do składników nie bedę pisał ponieważ pojawiają się tu dzieci na forum można też użyć saletry amonowej jest o wiele bardziej wybuchowa kiedy na osiedlu zaczęło być jak na froncie zainteresował się nami dzielnicowy i skończył nasze eksperymenty chemiczne ogólnie mówiąc saletry to w większości nawozy ale z racji że są silnymi utleniaczami można je stosować jako składnik mieszanek pirotechnicznych chyba o to chodziło z tą saletrą a jeszcze może chodzi tu o wytwarzanie dużej ilości dymu można by pokusić się o stworzenie mieszanki dymnej na jakiejś gryzącej np jak gaz pieprzowy czy o zapachu którego nie cierpią krety lub duszących ,drażniących pomyśle o tym Doczekałam się Phalaenopsis i jego krótka historia: przestał mi się podobać zaraz po przyniesieniu do mieszkania - nie mam na myśli kwiatów, ale wygląd podłoża. Pomyślałam sobie wtedy, cóż ... nie każdy może mieć piękne korzenie, kiedy przekwitnie zaglądnę do doniczki ... i postanowiłam go obserwować. W międzyczasie pojawił się nowy listek, więc tym bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko jest z nim w porządku Jakież było moje zdumienie, gdy dziś odkryłam białe kuleczki i takie 2-3 centymetrowe "coś": To "coś" wędrowało sobie spokojnie Na moich oczach Pozdrawiam, Ewelina Witam wszystkich forumowiczów! Odwiedzam forum już dość długo, bo od września i chyba już czas się troszkę bardziej ujawnić (no dobrze, przyznaję się, jestem na kwiatkowym głodzie, bo absolutnie nie mam już nic przy nich do roboty i muszę się zająć czymś konstruktywnym albo zamorduje wczorajsze nabytki ) Historia mojej kwiatowej obsesji jest jeszcze dość krótka, bo trwa dopiero od końca czerwca. W tym czasie zdążyłam zmieścić na moich 10 metrach kwadratowych i jednym północnym oknie ... 28 ( dawno nie liczyłam) doniczek. Rodzina uznała ostatecznie, że jestem nienormalna i chyba już przestaje zwracać uwagę... Ale do rzeczy. Odkąd pamiętam nie lubiłam kwiatków. W dzieciństwie bardzo przeszkadzał mi zapach geranium, które moja mama namiętnie uprawiała i chyba stąd wziął się mój wstręt. Roślinki lubiłam owszem, ale gdzieś w lesie nie w domu. Prawdopodobnie nie przeszkadzałyby mi tak bardzo gdyby mama nie pchała mi zieloności do pokoju na siłę, awanturując się później, że nie podlewam... No zaraz, czy to moje kwiatki? JA ich nie chcę, więc niby czemu mam podlewać? Na szczęście w końcu pogodziła się z faktem, że ma anty roślinne dziecko i zaprzestała tych praktyk, pozwalając tym samym "dziecku" dorosnąć sobie w spokoju do rodzinnej obsesji. Tak, właśnie rodzinnej obsesji, bo u mnie wszystkie baby pozytywnie, zielono zakręcone a nawet ostatnio dowiedziałam się, że dziadek również był opętany. Niestety (?) u mnie wszystkie geny się chyba skumulowały a w rodzinie jakoś z wiekiem przycichły i w tej chwili ze mną najgorzej. Podnosi mnie na duchu fakt, że mama mi chyba pozazdrościła trochę, i też teraz wszystko chce i... wciska mi żebym się opiekowała nie powiem, wygodna taka hodowla, jednak mam nadzieję, że te swoje po remoncie zabierze... przynajmniej część... mnie jest miejsce potrzebne! Moja obsesja wybuchła nagle. Po prostu nagle zaczęłam podlewać kalanchoe, które dostałam na Wielkanoc w ohydnej jajkowej doniczce i które cudem przetrwało do czerwca. Potem poszło już lawinowo. No to już koniec przynudzania i wreszcie mogę przejść do zdjęć. Tak wygląda wyżej wymienione kalanchoe obecnie. No, jakiś miesiac temu, widzę że teraz jest większe... i jeszcze bardziej dziwaczne w kształcie. Kwitnie na biało ale jeszcze mi powtórnie nie zakwitło, mam nadzieję że kiedyś się doczekam kwiatków na mojej pierwszej roślince która przeżyła. Drugi był zamiokulkas, tak wyglada teraz: Potem kolejne, urodzinowe, tym razem pomarańczowe kalanchoe (denerwuje mnie fakt że nie pamiętam od kogo je dostałam) Zdjęcie pochodzi z kwitnienia już w całości mojego, jesiennego. Potem były chyba paprotki: Ta druga miała nieprzyjemną przygodę z firanką i mocno obeschła, ale ładnie odbija. Potem był lipiec i przerwa na sesję egzaminacyjną a potem to już kolejności za skarby świata nie jestem w stanie odtworzyć więc dalej będzie melanż. C.D.N. Krótka historia wszystkiego... potęga elektroniki i internetu w żadnej książce nie obejrzy się czegoś podobnego ... r e w e l a c j a Monisiu, dzięki Krótka historia wszystkiego... witam moja krótka historia: dostałam linka do tego forum od przyjaciela który też jest zarejestrowany na tym forum. A czemu dał mi linka? bo zaczęłam interesować się roślinkami. A dokładnie storczykami. To niesamowite kwiaty! Aczkolwiek Karol nie był w stanie ze mną wytrzymać, ile razy się go o coś pytałam nigdy nie mogłam zrozumieć ;p chciałam żeby mi pomógł w hmm podratowaniu tego storczyka. Teraz o to proszę was. Storczyk dostałam równo rok temu w prezencie od Ukochanego. No i właśnie, gdyby nie to że to prezent od Niego olałabym pewnie kwiatka. ;p Więc sprawa ma się tak. Storczyk był podlewany kranówą temp pokojowej. Wsadzony ostatnimi czasy we wspaniale niszczącą go osłonkę. Został momentalnie z niej wyjęty po przeczytaniu artykułu na tym forum-czego nie robić ze storczykami czy jakoś tak. Fotki słabe bo mama zakosiła aparat na wycieczkę zagraniczną więc została tylko komórka. ;p 1 Jak widać wypuszcza nowego liścia jak widać hmm bordawowego. To chyba dlatego że inteligentnie mi się nudziło i chyba trochę wody nalałam tam do środka między liście :/ Dziś trochę przetarłam liście z tony kurzu i pyłu jaki na nich był wacikiem delikatnie zwilżonym (u was czytałam ze lepiej wodą nie zraszać) Widać też że z przelania korzeń po prawej stronie zgnił chyba, nie znam się. 2 Na tym zdjęciu widać po lewej stronie że na jednym z 2 usychających liści jest jakaś plamka sugerująca że coś jest nie tak. Widać też bliżej nadgnite korzenie i chyba przesolenie emm podłoża. 3 A tu widać te dwie plamki wyraźniej oraz chciałabym zapytać czy ten srebrny korzeń z zieloną końcówką oznacza że ten korzeń rośnie? Bo wiele mam korzeni w takimi końcówkami. 4 A tu przepięknie pożółkły drugi liść:/ 5 A tu widać chyba zgnity korzeń w środku. 6 I tu tez inny problem. Otóż ucinając tą hmm „gałązkę” na której rosną kwiaty nie wiedziałam czy trzy od dołu czy od góry te hmm „kolanka”. Więc ucięłam od góry. Po jakimś czasie ta „gałązka uschnęła” i tu widać kikut tej gałązki. Marze o tym żeby storczyk mi zakwitł i wypuścił nową gałązkę. Da się to zrobić? Pomóżcie jak to osiągnąć. Bardzo proszę!!!! Tyle o tym moim biedactwie. Kupiłam ostatnio 2 nowe czy w sumie mam 3. Tych nie chce zajechać i będę się starać! Przesięgam! Oto mój biały: 1 2 3 Jeśli coś z nim nie tak to napiszcie. A to 3 mój 2 ulubiony bo ma słodkie małe kwiaty: 1 2 Tu jest problem tego storczyka. Kupując go w cudnym supermarkecie myślałam że ma jedną tą „gałązkę” z kwiatami. A tu się okazało że miał 2 ale jedną ułamano bądź ucięto. Jak sprawić by i ona urosła i wypuściła kwiaty? Bardzo proszę o pomoc! Mam jeszcze kilka pytań co u was wyczytałam otóż: Po co podpala się podcięte liście? Co to pęd kwiatowy? Co to oczko uśpione? Co to powietrzne korzenie? Gdzie jest ten mistyczny stożek wzrostu? Bardzo proszę o łopatologicze wytłumaczenie bo starałam się te pojęcia zrozumieć ale się nie udało. Z góry dziękuję za odpowiedzi! (acha storczyki trzymam w mieszkaniu na parapecie nie wiem jaka to strona świata ale słońce dochodzi do tego okna dopiero po południu koło 15 czyli nie ma za dużego promieniowania ) Mam/miałam małe dylematy z moim dereniem. Krótka historia o obcinaniu Ficus Retusa Charakteryzuje się dużymi, intensywnie zielonymi liśćmi, lekko wydłużonymi i nawoskowanymi. Znany jest też pod nazwą Ficus Mikrokarta Nitida. Obszar jego pochodzenia to Malezja i inne kraje południowo wschodniej Azji. Jest gatunkiem dość łatwym w utrzymaniu i hodowli dlatego polecany jest dla osób początkujących. Utarło się nawet powiedzenie: "Jeśli zabiłeś Fikusa to musiało ci na tym zależeć". Nie jest też narażony na ataki chorobotwórczych insektów gdyż mlecznobiały sok jaki wydziela nawet przy mikro uszkodzeniach kory zniechęca wszelkie insekty. krótka historia: Twórca Bonsai musi wykazać się nie tylko cierpliwością, ale i zdolnością przewidywania. Każda czynność, która ma udoskonalić kształt drzewa, należy dobrze przemyśleć. Poprzez długotrwałą pielęgnację artysta przekazuje drzewu cząstkę swych myśli. Bonsai to zasady życiowe przekształcone w dzieło sztuki. sposób użytkowania: Fikusy mają bardzo wrażliwe korzenie oraz bardzo delikatną korę. Dlatego drutując fikusa należy ciągle sprawdzać czy drut nie wrzyna się w korę. Aby fikus utrzymał formę drzewka Bonsai należy hodować go w płaskiej doniczce co z kolei wiąże się z przycinaniem korzeni. Przy tym zabiegu należy pamiętać jednak aby nie usuwać więcej niż 1/3 bryły korzeniowej w przeciwnym razie drzewko możemy narazić na obumarcie. Jeśli chodzi o przycinanie to z uwagi na to, że roślina ta ma duże, piękne liście należy poczekać, aż osiągnie wysokość ok. 50cm. Przycinać należy zawsze w najbardziej gorącym momencie lata, a po przycięciu należy Fikusa postawić w zacienionym miejscu. Jest gatunkiem tropikalnym i bardzo lubi wysoką temperaturę nawet do 40 stopni C. Tak więc, idealnie nadaje się do hodowli wewnętrznej. Fikusowi należy zapewnić pełne nasłonecznienie oraz duże nawodnienie. Należy go chronić przed zimnem gdyż narażony na niską temperaturę gubi wszystkie liście i obumiera. Nawozić najlepiej co tydzień. Źródło forum przyjacieli bonsai Moja krótka historia sms- owa: Przypadkowa wiadomosc, mnóstwo telefonów, spotkanie, decyzja: bedziemy razem. Sielanka trwala póltora roku, do momentu diagnozy nieuleczalnej choroby u niego. Krótko przed trzecia rocznica pierwszego sms- a zmarl. A ja jakos od tej pory niechetnie pisuje sms- sy nie chce mi sie czytac tego belkotu fakty są takie 1. Państwo dzięki instytucji banku centralnego (u nas - Narodowego Banku Polskiego) i wynalazkowi rezerw częściowych, umożliwiło bankom okradanie nas przez pożyczanie pieniędzy, KTÓRYCH NIE MAJĄ! Banki dzięki stopie rezerwy częściowej na poziomie 10% mogą tworzyć 10x więcej pustego pieniądza, udzielając kredyty, niż mają zgromadzone w oszczędnościach obywateli. Jest to nic innego tylko napędzanie inflacji. 2. Państwo zapożyczając się w bankach komercyjnych przez sprzedawanie im obligacji skarbowych, winduje ceny kredytów bardzo w górę, przez co przeciętny Polak musi spłacać lichwiarski procent, który jego własne państwo mu zafundowało, a do tego jego podatki idą na spłatę odsetek od pożyczonych przez państwo obligacji. Bardzo pomysłowa sztuczka socjalistycznych pokurwieńców. Remedium: 1. Powrót do standardu złota! - jest to konieczność, by pieniądz rynkowy miał jakąkolwiek wartość i nie tracił jej w wyniku inflacji wywoływanej przez banki komercyjne pod protekcją "narodowego" banku polskiego 2. Zakaz zadłużania się państwa, wpisany do Konstytucji RP - tylko wyeliminowanie państwa z gospodarki może dać powrót do równowagi rynkowej w sferze pieniądza 3. Likwidacja banku centralnego i rezerw częściowych - banki przestaną napędzać inflację i zaczną naprawdę DBAĆ o klienta. 4. Likwidacja podatków - Polacy muszą mieć pieniądze z własnej pracy, a nie finansować z niej bandę pasożytów. Wszystkie usługi obecnie państwowe, mogą być realizowane na wolnym rynku w warunkach konkurencji, w tym produkcja środków płatniczych ze złota. Literatura obowiązkowa: Murray Rothbard "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Wyd. Fijorr Publishing, 2004 - Wolność i Kapitalizm - Prawdziwa ekonomia! I co? Wiosną 1982 roku ten szlak był otwarty? Bo jak pamiętam, 13 grudnia sprowadzono mnie pod strażą z Odrodzenia do Przesieki i długo potem nie mogłem tam wrócić. To prawda. Tak było. To "krótka historia" - jak w tytule wątku. Ale nie jedyna. I wcale nie znaczy to, że nie warto było walczyć z ówczesną machiną biurokratyczno - urzędniczą, że nie warto walczyć z dzisiejszym urzędniczym "betonem" o prawo do swobodnego poruszania się po szlakach. Pod koniec 1980 r. przystąpiłem do grupy reaktywującej nie chciane przez ówczesne władze Towarzystwo Tatrzańskie i pełniłem funkcję członka Zarządu Tymczasowego TT w Poznaniu. A po 13 grudnia zakazano nam działalności. Długie lata przyszło nam jeszcze czekać, zanim Polskie Towarzystwo Tatrzańskie mogło działać oficjalnie (o tym wszystkim można przeczytać w Pamiętnikach PTT)... I co? Nie warto było przed 13 grudnia 1981 r. występować z jakimikolwiek inicjatywami, bo wydawało się, że nie maja szans na urzeczywistnienie? A jak widać dziś PTT jest organizacją posiadającą kilkanaście Oddziałów w całym kraju. Wiele z nich działa bardzo prężnie, może pochwalić się wieloma sukcesami.... Mam pytanie: Czy ulotka będzie łamana/składana pionowo na szerokość kolumny, czy będzie to jedna kartka - bo jeśli to ma być pokazana przykładowo forma, to mnie się taka nie podoba...sorry ;( Jesli to ma być na jednej kartce, to widziałabym to raczej jako nagłówek (coś jak banner na stronie www) z napisaem OGAR POLSKI + jakś slogan reklamowy (jakiś tekst przyciągający uwagę - kiedy z Beą omawiałyśmy wygląd ulotki reklamowej, padały rózne propozycje...ale nie pamiem...trzeba odkurzyć temat entropii na "Psiakości"- chociaż tam było raczej o ratowaniu ogara niż promowaniu), na bannerze fotomontaż ogarzy, ładnie dopracowany np. z lewej głowa ogara, ładna z wysklepioną czaszką, z wyraźnym guzem potylicznym, głęboką kufą, tępo zakończoną, wyraźnymi faflami (co by do wzorca przystawała)i z prawej ogar w pozycji wystawowej, z ładnym, poprawnym kątowaniem, trzymany na smyczy przez myśliwego, a obok ogar w objęciach dziecka....czy coś w tym guście- aby już sam nagłówek mówił o urodzie (głowa), użytkowośći (myśliwy) i innych walorach...(pies rodzinny, dogoterapeuta).....ponieważ ogar gra, nie zaszkodziłoby napisać na banerze/nagłówku: "Granie ogarów to perlisty dzwonek alarmowy, który nie mąci ciszy leśnej fałszywym tonem" Wł.Korsak -(dla informacji forumowiczów-->przyrodnik, pisarz, plastyk - pełniący w okresie międzywojennym funkcje łowczego ....w Dyrekcji Lasów Państwowych(???) ) Pod nagłówkiem podział na 3 kolumny a w nich, ilustrowany zdjęciami tekst: 1. Krótka historia Ogara (tu pasiłoby jakieś historyczne zdjątko) 2. Opis wzorca rasy (krótko i przystępnie) 3. Opis charakteru, zalety 4. Ogar w myślistwie i nie tylko 5. Kontakty Ja to tak widzę.....ale..ja tu tylko sprzątam..... Spis treści: 1. Krótka historia Ogara 2. Opis wzorca rasy (krótko i przystępnie) 3. Opis charakteru, zalety 4. Ogar w myślistwie i nie tylko 5. Kontakty około 12 zdjęć różnych ogarów, w różnym wieku, na polowaniu, w grupie itd Generalny cele i zasady ulotki opisałem wyżej, oczywiście musi zawierać podstawowe informacje podane też wyżej. Ilość treści przy takiej ulotce to będzie około 6000-7000 tyś znaków bez spacji , czyli po ludzku około 3 stron pisanych na komputerze czcionką 12. Ale wszystko zależy od składu, zdjęć, grafiki itd. (przeważnie w takich ulotkach stosuje się czcionkę 9). Ale teraz zbieram informacje o chętnych i potem będę się tylko z nimi kontaktował i tylko z nimi ustalimy szczegóły, Inaczej nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Innej drogi nie widzę. Tak, że na razie zbieram zamówienia, oczywiście też już coś planuję, ale szczegóły tylko z zainteresowanymi. Przypominam zamówienia i szczegółowe informację Tak myślę, że może by się troszkę opierać na wynikach ostatniej klubówki???? W końcu to jakiś wyznacznik. I w ogóle na wynikach wystaw ostatnich. WYDAJE MI SIę, że powinien pojawić się baby/szczeniak, młody dorosły pies i suka może razem ale i osobno też, starszy pies... żeby pokazać zmiany. No i może by się udało jakieś zdjęcie wspólne kilku psów. oczywiście jeśli się pojawią chętni myśliwi to jakieś piękne zdjęcie z polowania????I z innych aktywności Ogara. Trzeba też pomyśleć o tekście... ile ma mieć słów i jakie treści zawierać???? Czy ktoś napisze i opublikuje. Może tak.. Zróbmy (kto?) tekst roboczy.. i popraCUJEMY NAD NIM. Tylko ile ma mieć słów? Ile się zmieści???? Róbmy, róbmy!!!! Proponowany spis treści: 1. krótka historia Ogara 2. Opis wzorca rasy (krotko i przystępnie) 3. Opis charakteru 4. Ogar w myślistwie i nie tylko 5. Zalety i wady 6. Kontakty i linki Zapraszam do dyskusji!!! Krótka historia pewnej miłości : Zakochany Kumpel: Maślane oczy do bogdanki: Czarna polewka od Kwadroszki: na koniec: krótka historia krótkiej miłości... w rolach głównych: przystojny blondyn, z rozwianym włosem oraz Hastunia; całość obpstrykała pańcia (POD SŁOŃCE! -nie było czasu na zmianę pozycji...) książę z bajki! całusy w szyjkę... czułe słówka na uszko... co?! jaka żona?! w takie związki to ja nie wchodzę... ...a taki był uroczy... Jeśli chodzi o wyjaśnienie pojęć związanych z fantastyką (czym jest i jaka jest jej krótka historia) poleciłabym dobrze skomponowaną książkę : "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini" Sapkowskiego, gdzie z dokładnością pokazuje nam świat fantastyczny, na koniec pokazując kilkanaście przykładów postaci fantastycznych według Tollkien'a i siebie Jeśli chodzi zaś o wybranie fragmentów, to poleciłabym oprzeć się na konkretnej części ( Wiedźmin ma ich 6, a władca pierścieni 3, zaś Harry Potter aż 7 ) ciężko jest oprzeć się na tych wszystkich częściach bo czasu by zabrakło. Hawking miał parę ciekawych książek. "Krótka historia czasu", albo "Świat w skorupce od orzecha". Są to pozycje popularno-naukowe, myślę że w sam raz. Jeżeli chodzi o beletrystykę... "Diuna" Frank Herbert "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow "Wichrowe Wzgórza" Emily Bronte "Lot nad kukułczym gniazdem" Ken Kesey "Carrie" Stephen King "Lśnienie" Stephen King "Kongres futorologiczny" Stanisław Lem "Spotkanie z Ramą" Arthur C. Clark "Ptasiek" William Wharton "Zielona mila" Stephen King "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo "Paragraf 22" Joseph Heller "Fontanny raju" Arthur C. Clark "Martin Eden" Jack London "Coś się kończy, coś się zaczyna" - tom opowiadań Andrzeja Sapkowskiego To nie wszystkie ksiązki godne polecenia... ale te mi się jakoś dobrze kojarzą... do tego mozna dodać ksiązki Bruce'a Sterlinga (współautor "Maszyny różniczkowej"), Dukaja, Seana Stewarta ("Wskrzesiciel" np.) Ale przede wszystkim polecam Diune. NIESAMOWITA. Jezeli ktoś tego nie czytał, niech nie przestraszy go fakt, że Diuna to pięc tomów Herberta ojca i dwa (mniej udane) Herberta syna, i że to jest jakieś trzy tysiące stron czytania... ale jakiego czytania. Mniodzio... Niesamowite jest również opowiadanie (wzasadzie krótka powieść) Lema "Kongres futurologiczny" Robi wrażenie. Naprawde. Matrix przy tym wysiada... (tylk w matrixie to komputery serwowały VR) "Ptasiek" William Wharton - Psychodelia... hehe To jest opowiaść o marzeniu. marzeniu które nie może się spełnić. Trzeba koniecznie przeczytać. Martin Eden. Jack London. Spencer - poglądy tego kolesia jasno dosyć są tu wyłożone... w pięknej literackiej oprawie. To taka "amerykańska Lalka" (którą nota bene (niektórzy lektur nie czytają) rónież polecam - to jest arcydzieło) Druga wojna światowa. Groteska. Dowcip. Yossarian. Bombowce... Cos to komuś mówi? Jeżeli nie - Joseph Heller "Paragraf 22". To jest również obowiązkowa lektura z dziedziny światowej literatury... King ma rózne ksiązki. Niektóre lepsze inne gorsze. Lśnienie i Carrie (jego pisarski debiut) trzeba zaliczyć do tych najwznioślejszych momentów. Niesamowity klimat lśnienia, i przekonywująca historia w Carrie. I wzruszająca, bardzo smutna "Zielona mila". Super. Ken Kessey. "Lot nad kukułczym gniazdem". Tutaj wbrew pozorom bohaterem nie jest opisywany chojrak, lecz opowiadający... Wyśmienite. Choroba psychiczna od środka... Lepsze niż uhonorowany wieloma nagrodami genialny film z Jackiem Nicolsonem. Emily Bronte. "Wichrowe Wzgórza". Mimo nazwy nieciekawej, i powierzchowności dzieła jednej z sióstr Bronte powieśc psychodeliczna, zakrecona, i trafiająca w ciemne zakamarki naszych dusz... he he he... bardzo mroczne, jak wrzosowiska okalające Wichrowe wzgórze... Sapkowski. "Coś się kończy, coś się zaczyna". Generalnie (tylko niech nikt mnie nie krzyzuje) nie lubie Sapkowskiego. Ale ten tomik opowiadań, pokazuje że Sapkowski pisze jednak w stylu, który ja osobiście preferuje. Polecam przede wszystkim "W leju po bombie" nagrodzone prestiżowym "Zajdlem" hehe. Ahrtur C. Clark - jakość sama w sobie. "Fonntany raju" przypadły mi do gustu pewnie z powodu scenerii w jakiej się toczą wydarzenia - przepiękny Cejlon. i nie zawracajcie sobie głowy czytadłami Coehlo i innych tego typu. szkoda czasu..:P Jeżeli chodzi o beletrystykę... "Diuna" Frank Herbert "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow "Wichrowe Wzgórza" Emily Bronte "Lot nad kukułczym gniazdem" Ken Kesey "Carrie" Stephen King "Lśnienie" Stephen King "Kongres futorologiczny" Stanisław Lem "Spotkanie z Ramą" Arthur C. Clark "Ptasiek" William Wharton "Zielona mila" Stephen King "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo "Paragraf 22" Joseph Heller "Fontanny raju" Arthur C. Clark "Martin Eden" Jack London "Coś się kończy, coś się zaczyna" - tom opowiadań Andrzeja Sapkowskiego To nie wszystkie ksiązki godne polecenia... ale te mi się jakoś dobrze kojarzą... do tego mozna dodać ksiązki Bruce'a Sterlinga (współautor "Maszyny różniczkowej"), Dukaja, Seana Stewarta ("Wskrzesiciel" np.) Ale przede wszystkim polecam Diune. NIESAMOWITA. Jezeli ktoś tego nie czytał, niech nie przestraszy go fakt, że Diuna to pięc tomów Herberta ojca i dwa (mniej udane) Herberta syna, i że to jest jakieś trzy tysiące stron czytania... ale jakiego czytania. Mniodzio... Niesamowite jest również opowiadanie (wzasadzie krótka powieść) Lema "Kongres futurologiczny" Robi wrażenie. Naprawde. Matrix przy tym wysiada... (tylk w matrixie to komputery serwowały VR) "Ptasiek" William Wharton - Psychodelia... hehe To jest opowiaść o marzeniu. marzeniu które nie może się spełnić. Trzeba koniecznie przeczytać. Martin Eden. Jack London. Spencer - poglądy tego kolesia jasno dosyć są tu wyłożone... w pięknej literackiej oprawie. To taka "amerykańska Lalka" (którą nota bene (niektórzy lektur nie czytają) rónież polecam - to jest arcydzieło) Druga wojna światowa. Groteska. Dowcip. Yossarian. Bombowce... Cos to komuś mówi? Jeżeli nie - Joseph Heller "Paragraf 22". To jest również obowiązkowa lektura z dziedziny światowej literatury... King ma rózne ksiązki. Niektóre lepsze inne gorsze. Lśnienie i Carrie (jego pisarski debiut) trzeba zaliczyć do tych najwznioślejszych momentów. Niesamowity klimat lśnienia, i przekonywująca historia w Carrie. I wzruszająca, bardzo smutna "Zielona mila". Super. Ken Kessey. "Lot nad kukułczym gniazdem". Tutaj wbrew pozorom bohaterem nie jest opisywany chojrak, lecz opowiadający... Wyśmienite. Choroba psychiczna od środka... Lepsze niż uhonorowany wieloma nagrodami genialny film z Jackiem Nicolsonem. Emily Bronte. "Wichrowe Wzgórza". Mimo nazwy nieciekawej, i powierzchowności dzieła jednej z sióstr Bronte powieśc psychodeliczna, zakrecona, i trafiająca w ciemne zakamarki naszych dusz... he he he... bardzo mroczne, jak wrzosowiska okalające Wichrowe wzgórze... Sapkowski. "Coś się kończy, coś się zaczyna". Generalnie (tylko niech nikt mnie nie krzyzuje) nie lubie Sapkowskiego. Ale ten tomik opowiadań, pokazuje że Sapkowski pisze jednak w stylu, który ja osobiście preferuje. Polecam przede wszystkim "W leju po bombie" nagrodzone prestiżowym "Zajdlem" hehe. Ahrtur C. Clark - jakość sama w sobie. "Fonntany raju" przypadły mi do gustu pewnie z powodu scenerii w jakiej się toczą wydarzenia - przepiękny Cejlon. i nie zawracajcie sobie głowy czytadłami Coehlo i innych tego typu. szkoda czasu..:P Gdynia. Replika latarni morskiej stanie na Oksywiu Zamiast 10 metrów wysokości, będzie mierzyła tyle, ile rosły mężczyzna - jakieś 180-190 centymetrów. Jej odsłonięcie nastąpi w 120. rocznicę pierwszego błyśnięcia światłem przez historyczną poprzedniczkę, która okrzyknięta została niegdyś najmniejszą polską latarnią morską. By miniatura starej latarni stanęła dokładnie w tym samym miejscu co kiedyś, zmobilizowani zostali fachowcy z Marynarki Wojennej, którzy drobiazgowo analizowali mapy satelitarne i wyznaczali miejsce. Udało się. W czwartek, 1 listopada na cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni Oksywiu uroczyście odsłonięta zostanie replika zasłużonej, starej latarni morskiej. Pomysłodawcą i... projektantem jest ksiądz kmdr prałat Bogusław Wrona, dziekan Marynarki Wojennej. - Skąd taki pomysł? - śmieje się ksiądz Bogusław Wrona. - Z miłości do latarni morskich. Wie pani, że grupa pasjonatów tych budowli stale się powiększa. A ponieważ stara latarnia na Oksywiu była na terenie podległego mi cmentarza, więc i ja dołączyłem do tej grupy. Ludzie kochają latarnie morskie! A poza tym, wraz z komitetem miłośników Oksywia, chcieliśmy uczcić w jakiś ciekawy sposób 120. rocznicę postawienia u nas latarni. Pomysł wykluł się dokładnie w dzień rocznicy. A do realizacji droga była krótka - raptem miesiąc. Stara latarnia oksywska zaświeciła po raz pierwszy 1 października 1887 roku. Obsługiwana była, jak wszystkie ówczesne polskie latarnie morskie, przez rodzinę ewangelicką. Powstała w celu stworzenia lepszej orientacji statkom, które szukały schronienia przed sztormami za Półwyspem Helskim. Stała wtedy na pustkowiu, na wschód od wsi Oksywie, na wysokim, stromym klifie 39 metrów nad poziomem morza i 60 metrów od linii brzegowej. Na prawo od latarni był dziki jar, zwany przez latarników Morskim Okiem, a stromo w dół w kierunku plaży schodziła ścieżka i kamienne schodki, prowadzące do wąskiego pomostu. Zalesiony klif w celu umocnienia i ochrony przed falami, był w tym miejscu wyłożony kamiennym ok. 400 metrowym wałem. Co parę tygodni do podniszczonego pomostu przypływał statek z Pucka, przywożąc żywność dla latarnika i jego rodziny. Latarnia na Oksywiu była w owym czasie najmniejszą polską latarnią morską. Ośmiokątna wieża latarni przylegała do jednopiętrowego budynku mieszkalnego latarnika. Wysokość wieży wynosiła 10,6 metrów, a światło znajdowało się 46,5 metra nad poziomem morza. Wewnątrz latarni znajdował się aparat Fresnela IV klasy, którego światło było wynikiem spalania olejów mineralnych. Latarnia emitowała białe światło błyskowe, które powtarzało się co 3 sekundy i widoczne było z odległości 8 mil morskich. - Oksywska latarnia została zniszczona na początku działań wojennych w 1939 roku - opowiada ksiądz Wrona. - Jej replikę zaprojektowałem sam. Wykonana będzie z granitu. Niestety, nie będzie świecić. Jej montaż zaczniemy w poniedziałek, a już w czwartek, w dzień Wszystkich Świętych zapraszamy wszystkich gdynian na mszę świętą o godz. 12, złożenie kwiatów na grobach i odłonięcie repliki latarni morskiej o godz. 13.Historia latarni morskich jest tak stara jak historia żeglugi. Rozpoczyna się od dwóch budowli, które zostały zaliczone do siedmiu cudów świata - latarni w Aleksandrii i Kolosa Rodyjskiego. Największy rozwój latarni w Polsce miał miejsce na przełomie XIX i XX wieku. Jako pierwsza powstała wówczas latarnia w Jastarni Borze w 1872 roku. Trzy lata poźniej wyrosły kolejne w Rozewiu i Gąskach, a w 1887 roku w Gdyni Oksywiu. Beata Jajkowska - Dziennik Bałtycki Oto krótka historia pewnego zdarzenia: 1. Zebranie ostatnie odbyło się 20.03.2007. Musiałem po 1,5 godz. wyjść. 2. Dnia 2.05.2007 otrzymałem od administratora mail z załączonymi uchwałami (plik Worda) i prośbą o "jak najszybsze" oddanie głosu, bowiem "byłem obecny na zebraniu a nie głosowałem". 3. Tega samego dnia wysłałem maila z wypunktowaniem rażących nieprawidłowości w uchwałach i prośbą o podanie np. terminów realizacji uchwał, miejsca, w którym ma stanąć "leżący policjant", uchwały dot. Urwisa III (maila sobie zachowam, bowiem ciekawa jest ta korespondencja, oj ciekawa). Z tego co wiem (ustna rozmowa) moje pytania dotarły do zarządu nawet (sic!) 4. Coś ze dwa - trzy tygodnie później otrzymałem wraz z rachunkiem informację n/t zakończenia głosowań! 5. Nikt mi nie odpowiedział przed zakończeniem głosowań (sic!) na pytania, które zadałem, pytania które uniemożliwiały dokonanie głosowania bowiem czyniły z uchwał bezwartościowe zapisy W konsekwencji, piszę to na podstawie rozmów z nieformalnego zebrania, ludzie głosowali z dobrymi intencjami lecz nie mieli pojęcia o tym co "los im gotuje". Słyszałem o jakiś naganach, reprymendach w stosunku do administratora skierowanych przez zarząd. Słyszałem wiele słów "przypadek, pomyłka, niedopatrzenie, przeoczenie itp". Z tego co się orientuję administrator nie ma żadnych uprawnień w podejmowaniu jakichkolwiek działań, bez wyraźnych poleceń zarządu. Wszystkie maile w wyż. wym. sprawie skrzętnie przechowuję... Miła Pani.Historia oceni to co piszesz.Łatwo anonimowo stawiać wymyślone z własnego działania wzięte wzorce.Nie muszę się tłumaczyc bo nie mam z czego.I tyle w tej sprawie by zaspokoić Pani Wkurzonej ciekawość.Jako Przewodniczący Rady i jej członek z jednym głosem przeciwsawiałem się wszelkim patologią w opisanych przez Panią obecnych sprawach.To że nie zostałem wybrany na delegata na ZPC nie powoduje w mojej osobowości żadnych zachowań negatywnych.Smuci jedynie to że ta grupa trzymająca stery rozdawała kartki kogo należy skreślać.Powinno Szanowną Panią zainteresować to że wybory odbyły się w pierwszym temacie porządku obrad./Po zmianie porządku/Osoby które zostały wybrane nie przedstawiły nikomu swojego punktu widzenia czy działania Spółdzielni na cały przyszły rok.Mało tego wyszły z zebrania po wyborze.Mam prawo mieć pytanie kto bedzie reprezentował moje interesy członka spółdzielni.Ci którzy opuścili po wyborze zebranie grupy.Bardzo podoba mi się stanowisko Pana Przewodnicząceg Rady Andrzeja Kupidury w tej sprawie.Jest zgodny z dbałością o losy członków.Proszę brać wzorce z tych co mają odwagę mówić w takich sprawach.Pozdrawiam Bogusław . No i proszę , historia zaczęła oceniać postępowanie pana Bogusia. Przypomniała Mu Jego postępowanie na zeszłorocznych Grupach. Figurował na karteczkach na których stało kogo wybierać a kogo skreślać. Dzisiaj ten sposób wyborów krytykuje. Rok temu nie powiedział złego słowa. Jaka przewrotność ! Wtedy On chciał ukraść krowę a teraz Jemu krowę ukradli. I dopiero teraz okazało się że to niedobrze ! Byłam na zebraniu i muszę powiedzieć że p. Boguś b. często mija się z prawdą !!! Wybory odbyły się jako pkt. szósty porządku obrad a nie jak p.Boguś twierdzi jako pierwszy temat !! Panie Mars, widzę że nie jestem sama w krytycznej ocenie zachowania pana Bogusia. Tak samo ostatecznie ocenili Go wyborcy. Co tu jeszcze dodawać? Panie Bogusiu, masz Pan wokół siebie samych życzliwych ludzi. Pański Fan poradził Panu wędkę,ryby i działkę. Posłuchaj Pan mądrych rad. Wyjdź Pan z tego składu porcelany! Dość Pan narobiłeś szkód! Wkurzona[/quote]Pani m.wk odpowiedz sobie na zadane pytania i na temat postu w temacie [u]dlaczego nikt nie chce odpowiedzieć na pytanie członka.kto oszukał członków Spółdzielni i jaką winien ponieś karę?Mądre rady należy udzielić w pierwszej kolejności sobie.Proszę podać szczegóły moich narobionych szkód!Bo wilcza sfora rzuca tylko hasła by mnie poniżyć.Zbierając swoich fanów nie mówicie im prawdy że kłamiecie.A jest przysłowie kto kłamie ten k.....!Na zebraniu mojej grupy nikt mnie nic nie zarzucił i nie postawił jakichkolwiek uchybień.Więc o co Wróżce chodzi?Może wkrótce poczyta coś o swoich czynach,zobaczymy jak to będzie ocenione przez opinię społeczną.Pamięć już krótka a może zmulona.Trzymaj się sikawki lub drabiny. Hej:) Potrzebuje Waszej pomocy. Niestety "google" tym razem się nie sprawdziły Orientujecie się może gdzie mogę znaleźć informacje( internet, książki ) do napisania referatu na temat :" Krótka historia mody. Od czasów najdawniejszych po współczesność" Z góry dziękuję Bajm - Krótka Historia Karolak - Zabiore Cię właśnie tam Beata - Krótka historia Rafał - od czego by tu zacząć... Użeram się z nim już prawie rok. Napatoczył się któregoś pięknego dnia po angielskim i już się nie odkleił (swoją drogą - ostatni raz wtedy w mdk-u byłem... teraz boję się tam iść bo jeszcze znowu ktoś się znajdzie). Członek samorządu uczniowskiego 2lo i skarbnik swojej klasy (ale o roli skarbnika jeszcze wspomnę :hyhy: albo i nie wspomnę) Hmmm... może by tak jechać po kolei? ok... krótka historia naszej (i nie tylko) znajomości: To był październik późny kiedy zacząłem chodzić na ten sam angielski co Rafał. Początkowo - normalny facet, jak każdy inny (a może nawet miałem jakieś spostrzeżenia, ale już nie pamiętam jakie). Przełomem chyba okazał się dzień, który zwykliśmy nazywać później "Pierwszym Czwartkiem", kiedy to któregoś dnia po angielskim trafiliśmy we dwóch do legendarnego lokalu "Pani K." w Sanoku. Nie ważne co tam się stało ale od tego czasu zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu, który zazwyczaj przeznaczaliśmy na rozmowy teologiczno-psychologiczno-filozoficzne, oraz na rozmyślanie nad sytuacją emocjonalną Rafała. Wtedy to, okazało się jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Zaczęliśmy wpadać w samozachwyt w którym tkwimy do dzisiaj. O tym jak bardzo Rafał jest inteligentny nie muszę chyba nikomu mówić... Jakiś czas później przyszedł czas "Drugiego Czwartku" i jakby zamrożenie problemów doczesnych, nad którymi rozmyślaliśmy. Za to zaczęliśmy rozkoszować się alkoholem, Tak mijały kolejne wiosenne piątki i soboty, do momentu w którym Ona powiedziała że ma nie pić... i pić przestał *** Czas szybko zleciał i w Lipcu znaleźliśmy się w Parku z czerwonymi Komandosami w rękach i z kolejnym motywem emocjonalnym do kontemplowania. Z czerwonymi Komandosami, Lipą z Miodem i gazem.... Pracowałem wtedy już w Polańczyku i powiedziałem że może wpaść kiedy będzie chciał i na ile będzie chciał... i wpadł. Nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem znajomości, w przeciwieństwie do mnie, i potrafił z tego korzystać, również w Polańczyku. Tutaj też okazał się dobrym materiałem na żeglarza. Potem pojechaliśmy na Bieszczadzkie Anioły gdzie okazał się światowym gościem. Aktualnie jest nowy rok szkolny i kolejny fragment historii... cdn. Poza tym umysł ścisły i człowiek potrafiący świetnie rozumować logicznie. Baczny obserwator, umiejący ze spostrzeżeń czerpać profity. Wystarczająco doświadczony i ukształtowany przez życie. Bajerant. Bardzo dużo mu zawdzięczam, rozwinął mnie intelektualnie, oraz jest kolejnym ciekawym doświadczeniem, ale... Niepokorny, egoistyczny, megaloman. Czasami niesamowicie działa mi na nerwy. Jak już kiedyś powiedziałem: lepsza wersja mnie. Jak sobie coś przypomnę to jeszcze dopiszę... Przeczytałam "Historię pana Sommera", ale mnie nie zachwyciła, więc jej nie polecam Przeczytałam też zbiór utworów Süskinda. Tak chwalonego "Kontrabasistę" bardzo ciężko się czytało: monolog pozbawiony jakiegokolwiek celu - rozważania na temat kontrabasu. Choć w pewnym momencie nawet się uśmiechnęłam, kiedy to muzyk zaczął wyzywać kontrabas od durniów i wyrzucać mu iż zniszyczył jego życie erotyczne. Ale to tak na marginesie... Inne opowiadania w zbiorze to: "Obsesja głębi" - o tym jak mocno może działać na człowieka jedno słowo krytyki, które powtarzane urasta do rangi aksjomatu. I niszczy tak dobrze zapowiadającą się karierę i życie młodej malarki. "Walka" - człowiek który nigdy nie przegrał znalazł sobie godnego przeciwnika. A przynajmniej wierzył, że mu on dorównuje, gdyż pewność siebie i opanowanie konkurenta dowodziły, że jest on gotowy na wszystko. Gdy człowiek, który nigdy nie przegrał wygrał ponownie - dochodzi do zaskakującego wniosku: chciał przegrać. Chciał aby wreszcie ktoś okazał się lepszy. Szczególnie, że przeciwnik dużo bardziej NADAWAŁ się na zwycięzcę. "Testament Mistrza Mussarda" - opowieść o tym jak obsesja potrafi wypełnić całe życie. Akurat tu Süskind mnie zawiódł - co prawda samo założenie opowieści było dobre to już wykonanie... Jedno wiem na pewno: po tym opowiadaniu już nigdy nie spojrzę na muszle tak samo "Amnezja in litteris" - krótka historia o demencji i jej tragiźmie choć napisana wesołym językiem. Po co czytać, skoro i tak wszystko zapominamy w ciągu lat? "Gołąb" - długa opowieść o człowieku, który pragnął świętego spokoju. Gdy tylko go osiągnął, przeszkodził mu w nim gołąb, który zadomowił się przy jego mieszkaniu. Mężczyzna ucieka więc i snuje rozważania na temat swojego życia, swojej pracy i ludzi, których spotyka wkoło. W końcu dochodzi do wniosku, że nie jest tak źle, gdyż "istota ludzkiej wolności polega na posiadaniu wychodka na piętrze, a jemu ta zasadnicza wolność jest dana (...). Tak, nie najgorzej ułożył sobie życie!" Polecam szczególnie "Gołębia". Choć nic nie dorównuje "Pachnidle". Ja w wieku 13 lat popalałem tzn przez pare dni , ale zaciągać się nie nauczyłem. Później w wieku 16 lat zacząłem niekiedy sięgać po papierosa tzn. tak do piwa ,żeby podkręcić klimat taki niby melanżowy....lol ale nadal nie potrafiłem się zaciągać :O 1 raz papierosem zaciągłem się ohhh pamiętam ten dzień do dziś gdy poszliśmy z kolegami na piwo jedno drugi i akurat miałem papierosa w buzi , i dowiedziałem się ,że moja kobieta spotyka się z innym :O i takie zdziwienie mnie złapało .. i jakoś wyszło... później były wakacje w skorzęcinie oh tam przez 3 dni wypaliłem 3 paczki Goldenów :O Ale nadal nie palę chociaż , gdy ktoś mnie poczęstuję to rzadko odmawiam. ale naszczęścię nie palę , noo popalam...ale nie chciałbym zacząć nałogowo palić.Chociaż wciągu całego mojego życia kupiłem sobie już 5 paczek papierosów. 3 x Goldeny 1 x Vice Roye 1 x Pall Male - taka krótka historia z mojego życia Witam. Mam takie pytanie. w niedługim czasie mam przeprowadzić krotka pogadankę z dziećmi w przedszkolu na temat PCK. Celem spotkania jest przybliżenie dziecku takich rzeczy jak: 1) Krótka historia PCK (co oznacza skrót itp) 2) Pokaz wyposażenia apteczki 3) Przedstawienie praktycznych sposobów udzielania pierwszej pomocy. i tutaj moje pytanie co wy byscie zawarli w tej prezentacji. Jakie zagadnienia powinna zawierać i czego powinny sie dzieci z niej nauczyć. Z góry dziękuje za odpowiedzi Pozdrawiam Ubu Witam. Mam takie pytanie. w niedługim czasie mam przeprowadzić krotka pogadankę z dziećmi w przedszkolu na temat PCK. Celem spotkania jest przybliżenie dziecku takich rzeczy jak: 1) Krótka historia PCK (co oznacza skrót itp) 2) Pokaz wyposażenia apteczki 3) Przedstawienie praktycznych sposobów udzielania pierwszej pomocy. i tutaj moje pytanie co wy byscie zawarli w tej prezentacji. Jakie zagadnienia powinna zawierać i czego powinny sie dzieci z niej nauczyć. Z góry dziękuje za odpowiedzi Pozdrawiam Ubu uogólniasz;) jest cała masa filmów, które sprzedają się bardzo dobrze, a seks nie jest tam na porządku dziennym. Chyba, że masz na myśli papkę serwowaną za kilkaset ty$$ięcy, śmierdzącą grafiką, taką papką jaką żywią się pop-masy. Filmy z Audrey Hepburn nie są może najwyższych lotów, ale mogę Cię zapewnić, że wtedy także realizowano filmy ociekające erotyzmem ("Słomiany wdowiec"?), jak na tamte czasy- wyszukanym. I doskonale się sprzedawały. Historia kina jest naprawdę krótka i na żadnym z jej etapów nie brakuje smacznego mordobicia otoczonego panierką erotyzmu. Odsmażane smakują najlepiej. Przynajmniej wg obiegowej opinii. Ale ja przynajmniej się interesuję nauką, a w twoje zainteresowanie, przez to zdanie: Ape Eat God napisał/a: Bakterie ni umierają tylko sie dzielą trochę powątpiewam. o ile mi wiadomo bakterie rozmnażają się przez podział komórki-nie umierają więc (o ile coś im się wcześniej nie przydarzy),nie wiem więc co przywiodło Cię do zwątpienia. również interesuję sie nauką,teorię ewentualnego losu naszego wszechświata,którą przytoczyłeś poznałem raczej dawno temu dzięki książce Stephena Hawkinga 'krótka historia czasu' . Wybacz,ale wydaje mi się,że twierdzenia-'koniec wszechświata to koniec wszystkiego' i 'po prostu nie ma nic' są raczej jałowe,bo pojęć 'wszechswiat'', 'wszystko' i 'nic' nie da sie ogarnąć , a tym samym nie ma sensu odnosić do nich przewidywań i rozstrzygnięć. pojęcie 'wszechświata' w ujeciu fizyków zawiera w sobie całą znaną konfigurację materii/energii i praw nimi rządzących,i jeśli tak to rozumieć,to rzeczywiście-można przewidywać,że czemuś takiemu faktycznie przyjdzie kres.ja jednak upieram sie przy Informacji i Wszechśmiecie w szerszym,otwartym (-bo niemożliwym do zamknięcia w mieszczącym sie w ludzkim umyśle pojęciu) rozumieniu. nie wydaje mi się też,żeby był to offtop- kwestia niezniszczalności informacji jest jak najbardziej kluczowa dla wyobrażenia sobie możliwych form nieśmiertelności.,. Witajcie Ja powiem tak , jeżeli mogę? A więc od kilku tygodni jestem w nietypowej sytuacji , w której nigdy nie chciałem się znalezć. Sprawa dotyczy mojej pracy, którą wykonywałem i bylem z niej zadowolony , bo po prostu robiłem to co lubiłem. Nawet zostałem zatrudniony legalnie , z wszystkimi papierami - no legal; i czego można chcieć jeśli robi się to co lubi i legalnie. Ale problem zaczął się gdy okazało się ze nie do końca wszystko jest ok. Sprawa jak to się mówi jest teraz niezręczna gdyż już nie pracuję, a sprawa bliska jest wokandy, ale najgorsze jest to że od dwóch tygodni cisza, nie wiem na czym stoję, czy potoczy się to wszystko do przodu, ale na razie jest w miejscu. Już miałem iść do nowej pracy , ale nowy pracodawca powiedział żebym poczekał do stycznia. to jest moje życie w stresie - bo nie wiem jak się potoczy sprawa mojej starej pracy i nie wiem kiedy pójdę do nowej pracy a święta tuż tuż. Do stresu dochodzą jeszcze nerwy bo nie wiesz jak się zachować w takiej sytuacji. Myślę że ciężko jest żyć w stresie i niepewności następnego dnia; Ciężko jest z tym walczyć bo człowiek nie wie ile wytrzyma jego psychika, Ale najważniejsze w tym oczekiwaniu jest to że jeszcze można z kimś zamienić słowo . To jest taka moja krótka historia i spojrzenie na zagadnienie stresu. Krótka historia sprzed kilku miesiecy: Zanim zaczęłam kurs namówiłam mojego chłopaka, żeby pozwolił mi "zapoznać się" z samochodem, bo nigdy wcześniej nie prowadziłam. Pojechaliśmy na peryferie miasta, tam gdzie diabeł mówi dobranoc, zamieniliśmy sie miejscami i po wytłumaczeniu mi co mam robić ruszyłam. Dosłownie po 5 minutach podjechał do nas patrol Błysnęli kogutem, ja się zatrzymałam...a raczej zgasł mi samochód. Pan policjant podszedł i poprosił mnie o okazanie prawa jazdy, OC i dow. rejestracyjnego. Z uśmiechem podałam dokumenty i powiedziałam ze prawka niestety nie mam...no i zaczęło się! Werdykt brzmiał: za jazdę bez prawa jazdy 500 zł i powiadomienie do Wydz. Komunikacji o zakazie zdobywania przeze mnie uprawnień na rok! Dla kierowcy zezwalającego użycia przeze mnie pojazdu 300 zł Nie pytajcie co było dalej, ale skończyło sie dobrze i przysięgłam sobie, ze nie wsiądę nigdy bez prawka za kierownicę. Kilka miesięcy później zrobiłam prawo jazdy Tez jestem ciekawa jak te sprawy wyglądają w paragrafach.[/b] hehe a co ja mam powiedzieć, dziś oblałam po raz 10 (tak, słownie DZIESIĄTY). Oto krótka historia mego zdawania (mogę coś przekręcić...) - 1 raz, zdany plac, oblane na miescie na rondzie - 2, 3, 4, 5 raz - oblany plac - na gorce, na prostopadlym tylem, na kopercie. w kazdym razie w sumie mialam chyba wszystkie zestawy i zawsze oblewałam na 2gim manewrze. Ciekawe przypadki: * koniec placu, az nagle przychodzi kontroler z osrodka i mowi, ze pierwszy manewr byl zly i zabrania wyjazdu na miasto * egzaminator krzyczący do mnie 'spiaca krolewno' * egzaminator gadający przez komórkę i plączący się za mną, gdy jechałam na kopertę * raz trafił mi się egzaminator, z ktorym juz kiedys mialam egzamin i mowie mu, ze juz z nim zdawalam. on na to: i jaki wynik?? Ciekawe, jaki mogl byc wynik, jesli przyszlam znowu??? (to sie nazywa blyskotliwosc...) Wiec mowie mu, ze oblałam, on na to: 'tym razem tez sie postarwam', co wcale nie bylo powiedziane w formie żartu,, Dlaczego tyle razy zdawalam?? Jesli ktos byl na Powstancow to na pewno pamieta ten gąszcz pachołków, ktory dla osoby o wzroscie 160 jest nie do przebycia, tymbardziej, ze w corsach w tym osrodku lusterka nie opuszczaja sie w dol. Wiec jak mialam to zdac nie wiedzac, gdzie wlasciwie jade?? - 6 egzamin - oblalam na miescie, juz nie pamietam na czym - 7 na placu - za daleko zaparkowalam na linii łuku z przodu - 8 na miescie - wjechalam na skrzyzowanie przy zapalonym pomaranczowym swietle (co mialam robic, jesli bylam na nim, gdy sie zapalilo??), a poniewaz z przodu byly samochody, ktore nie zdazyly zjechac, zrobilo sie czerwone i wyszlo na to, ze wjechalam na czerwonym - 9 na miescie - przejazd za blisko rowerzysty - 10 na miescie - wymuszenie pierwszenstwa na samochodzie, ktory byl na drodze z pierszenstwem (co z tego, ze byl jakies 20 m od skrzyzowania, a ja bylam na drodze z pierszenstwem i wjezdzalam na podporzadkowana - takie dziwne pierwszenstwo po luku) No wiec co na to powiecie?? Pewnie niektorzy sobie pomysla, ze jestem uposledzona umyslowo.. no nie wiem.. studiuje informe na PW (dzienne) wiec chyba tak zle ze mna nie jest.. W kazdym razie nie zamierzam sie poddawac, choc mam juz dosc patrzenia na prymitywne gęby egzaminatorów.. ci ludzie nie potrafią często nawet bez błędów ortograficznych napisać notatki o niezdanym egzaminie. Faktem jest, ze po tylu godzinach, ktore wyjezdzilam, wcale nie stresuje sie egzaminem, moze nawet mam za duzo pewnosci siebie i stad te oblewania na miescie. Jak czytam Wasze opowiadania o stresie, to pamietam siebie sprzed 5,6 egzaminow.. wtedy tez sie tak stresowalam i nawet, gdybym zdala, nie odwazylabym sie wyjechac sama wlasnym samochodem.. teraz jest zupelnie inaczej, jazda samochodem jest dla mnie czyms tak oczwyistym jak sznurowanie butow.. zresztą który kierowca nie popełnia błędów?? napatrzyłam się na wielu egzaminatorów i moge powiedziec, ze w wiekszosci sa to ludzie sfrustrowani faktem, ze cale dnie siedza w samochodzie i wlasciwie do niczego innego sie nie nadaja...wiec wyzywaja sie na ludziach, a juz dziewczynie to na pewno nie popuszcza, jesli mają okazję. 10 listopad 2007 rok. Myśliborska Stadium STILON GORZÓW-Rozwój Katowice. Nikt z nas nie wiedział czego ma się spodziewać po tym meczu. Ostatnie 2 mecze to dobra gra naszego zespołu 5 bramek strzelonych 0 straconych. Lecz jak pokazała historia z tamtego sezonu po okresie kiepskim mieliśmy zwyszke formy, a potem szłonam słabo. Pogoda nie zachęcała do przyjścia na stadion 2-3 stopnie + bardzo zimny wiatr. Ok 200-250 osób w młynie i ok 1300-1500 na stadionie (jak na taką pogode nieźle) Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego jedziemy z dopingiem. Doping szedł nam średnio aż do 11 minuty kiedy to Rozwój wyszedł na prowadzenie. Wtedy ruszliśmy z bardzo głośnym równym dopingiem, który dodał piłkarzom skrzydeł. Raz po raz atakowali bramke rywali lecz nic z tego nie wychodziło. W 23 minucie blisko strzelenia bramki głową był Malinowski lecz dobrym refleksem popisał się golkiper gości. Chwile później solowa akcja Gajewskiego i znów bardzo ładna parada bramkarza. 33 minuta Więckowski wykłada sobie piłke na 33 metrze i zdecydował się na strzał.Fantastyczne i mocne uderzenie zawodnika Stilonu pewnie zmierzało do bramki rywali lecz piłka trafia w słupek i...... wpada do bramki!!!!!! Szał radości na trybunach.Kilka minut później w zamieszaniu pod bramką rywali najlepiej zachował się bramkarz Rozwoju.Do przerwy 1:1. Po przerwie sytuacja na boisku wyglądała tak my przewarzaliśmy, próbowaliśmy tworzyć akcje, a każdy strzał bronił bramkarz Rozwoju. Rozwój miał również swoje sytuacje najpierw w sytuacji sam na sam górą był nasz bramkarz Dłoniak. Kilka minut później z 3 metrów nie trafił napastnik Katowiczan. Z biegiem czasu nasz doping siadał i stawał cię conajwyżej średni. Wreście nadeszła 80 minuta. Ruszyliśmy znowu z mocnym i dobrym dopingiem.Stilon atakował starał sie jak mógł lecz nic nie wychodziło. W 85 minucie małe spięcie między naszym zawodnikiem, a zawodnikiem Rozwoju. Końcówka meczu staramy się pomóc jak tylko możemy dopingiem lecz dalej wynik brzmi 1:1. 89 minuta. Z rożnego wrzucał nie wiem kto wprost na głowę Roberta Gacy ten mocnym strzałem od poprzeczki daje prowadzenie Gorzowianom 2:1!!!!!!!! Szał na sektorze i szał na całym stadionie. Stilon-Rozwój 2:1. W tym momencie wszyscy łapią się za bary i śpiewają STILON STILON....... Ku naszemu ździwieniu ludzie koło sektora robią to samo i............. ludzie po drugiej stronie również Ostatnie minuty to: bardzo głośny doping nie tylko młynu lecz i ludzi zgromadzonych koło nas jak i po drugiej stronie, chamska i ostra gra piłkarzy Rozwoju + prowokacyjne zachowanie Katowiczan. Ostatni gwizdek i zaczynamy świętowac zwycięstwo, jeden piłkarz Rozwoju pożegnał nas środkowym palcem na co my odpowiadamy W********** W********** oraz Niedorozwój Katowice!!!!!! I tu ku naszemu ździwieniu nasi zawodniczy nie podchodzą do sektora żeby nam podziękować. Zaczynamy śpiewac Chodźcie do nas chodźcie do nas. Wszyscy stają, a do nas podchodzi nasz bramkarz Dawid Dłoniak i tłumaczy nam, że chłopaki czują się obrażeni transem jaki wywiesiliśmy w ostatnim meczu, ale dziękują nam bardzo za doping w tym meczu. Krótka rozmowa między nami, a naszym bramkarzem i mały konflikt zostaje zażegnany (osobniście po tym meczu mam jeszcze większy szacunek dla naszego bramkarza) i cała drużyna podchodzi i nam dziękuje za doping, a mi im za dobrą gre i za ambicje. Po meczu jeszcze wspólne śpiewy z piłkarzami i wszyscy rozeszli się do domu. Kolejny mecz to mecz wyjazdowy z Pogonią Świebodzin na który szykujemy wyjazd zorganizowany. STILON GORZÓW-Rozwój Katowice 2:1 (1:1) Więckowski'33 Gaca'89-Karpowicz'13 Widzów: 1300-1500 (200-250 na sektorze) nasza oprawa w meczu z Miedzią Legnica Rozesłaliśmy zaufanemu gronu testerów wersję 0.16. Ostatnią przed wersją demo, którą chcemy na dniach opublikować. Sprężcie się iw ciągu 48 h wyłapcie wszystkie błędy. Poniżej lista nowości i poprawek oraz nowy punkt programu zauważone a niepoprawione bugi. Grę w takim kształcie, moze z drobnymi zmianami i oczywiście koniecznymi poprawkami zamierzamy wydać jako demo alfa już w najbliższej przyszłości. Błędy istniejące i niepoprawione: Podwójne odbicia rozgrywających przy piłkach bronionych w polu. Konieczność korzystania z opcji Nowa gra przy chęci wczytania zapisanej gry (bezpośrednie wczytanie nie działa - pracujemy nad tym). Najważniejsze poprawki: Uelastycznienie postawy zawodnika w trakcie negocjacji kontraktowych. Ostateczne ułożenie i udoskonalenie rynku transferowego. Poprawienie grywalności poprzez zwiększenie wpływów finansowych do klubu. Rozbudowany mechanizm stwarzania nowych graczy, uwzględniający wszystkie występujące w bazie narodowości (w sumie 35). Powiązanie treningu ze stopniem i kierunkiem rozwoju graczy. Usprawnienie i ostateczne urealnienie mechanizmu zmian w trakcie meczu. Niewielka reorganizacja graficzna okna głównego.Dodaliśmy w przyszłości mające ulec rozbudowie buttony Galeria Klubowa i Reprezentacje. Nowe elementy gry: Taktyka bloku: Preferencje blokowanego skrzydła i typ stosowanego bloku. Możliwość zapisu gry. Wyposażony w kilka opcji mechanizm autosave. newsy o najistotniejszych transferach. Krótka historia każdego zawodnika, uwzględniająca jego 3 ostatnie sezony. W niej klub oraz ilość rozegranych spotkań i setów - to w profilu każdego gracza. Możliwość globalnego podglądu kondycji zespołu przeciwnika w oknie rywala. W tym samym okienku możliwość obejrzenia transferów do i z klubu rywala. W okienku drużyna dodany filtr pozycji. Dane o zawodnikach w oknie taktyki uzupełnione o formę. Dostępność statystyk meczowych i wyboru składu przez asystenta uzależnione od odpowiedniego stopnia rozwoju klubowego szkolenia. dodanie linii ze statystykami zespołowymi w statsach meczowych. Wpływ ogrania na cechy mentalne i rozwój zawodnika. Podobnie uwzględniony niewłaściwy trening i przebyte kontuzje. Kolejni nowi zawodnicy w bazie. Teraz przekroczyła ona już 1100 zawodników. Dodaliśmy przede wszystkim sporą ilość Bułgarów. Zaktualizowana o kluby bułgarskie lista tychże, wraz z odpowiednimi parametrami. Rozesłaliśmy zaufanemu gronu testerów wersję 0.16. Ostatnią przed wersją demo, którą chcemy na dniach opublikować. Sprężcie się iw ciągu 48 h wyłapcie wszystkie błędy. Poniżej lista nowości i poprawek oraz nowy punkt programu zauważone a niepoprawione bugi. Grę w takim kształcie, moze z drobnymi zmianami i oczywiście koniecznymi poprawkami zamierzamy wydać jako demo alfa już w najbliższej przyszłości. Błędy istniejące i niepoprawione: Podwójne odbicia rozgrywających przy piłkach bronionych w polu. Konieczność korzystania z opcji Nowa gra przy chęci wczytania zapisanej gry (bezpośrednie wczytanie nie działa - pracujemy nad tym). Najważniejsze poprawki: Uelastycznienie postawy zawodnika w trakcie negocjacji kontraktowych. Ostateczne ułożenie i udoskonalenie rynku transferowego. Poprawienie grywalności poprzez zwiększenie wpływów finansowych do klubu. Rozbudowany mechanizm stwarzania nowych graczy, uwzględniający wszystkie występujące w bazie narodowości (w sumie 35). Powiązanie treningu ze stopniem i kierunkiem rozwoju graczy. Usprawnienie i ostateczne urealnienie mechanizmu zmian w trakcie meczu. Niewielka reorganizacja graficzna okna głównego.Dodaliśmy w przyszłości mające ulec rozbudowie buttony Galeria Klubowa i Reprezentacje. Nowe elementy gry: Taktyka bloku: Preferencje blokowanego skrzydła i typ stosowanego bloku. Możliwość zapisu gry. Wyposażony w kilka opcji mechanizm autosave. newsy o najistotniejszych transferach. Krótka historia każdego zawodnika, uwzględniająca jego 3 ostatnie sezony. W niej klub oraz ilość rozegranych spotkań i setów - to w profilu każdego gracza. Możliwość globalnego podglądu kondycji zespołu przeciwnika w oknie rywala. W tym samym okienku możliwość obejrzenia transferów do i z klubu rywala. W okienku drużyna dodany filtr pozycji. Dane o zawodnikach w oknie taktyki uzupełnione o formę. Dostępność statystyk meczowych i wyboru składu przez asystenta uzależnione od odpowiedniego stopnia rozwoju klubowego szkolenia. dodanie linii ze statystykami zespołowymi w statsach meczowych. Wpływ ogrania na cechy mentalne i rozwój zawodnika. Podobnie uwzględniony niewłaściwy trening i przebyte kontuzje. Kolejni nowi zawodnicy w bazie. Teraz przekroczyła ona już 1100 zawodników. Dodaliśmy przede wszystkim sporą ilość Bułgarów. Zaktualizowana o kluby bułgarskie lista tychże, wraz z odpowiednimi parametrami. no to teraz o książce którą przeczytałem niedawno... wcześniej wydawała mi się nieciekawa, ale okazało się, że się myliłem... John Krakauer - Wszystko za życie **** Książka niedawno przypomniana ekranizacją pod oryginalnym tytułem "Into the wild" ze znakomitą muzyką Eddie Vedder’a... świetnie się ją czytało, bo Krakauer ma świetne pióro (co było jasne po przeczytaniu Wszystko za Everest)... Książeczka krótka i tak naprawdę nie tylko o McCandless'ie, ale też o samym autorze i innych wagabundach... próba dotarcia do motywacji chłopaka który rzucił wszystko (karierę, pieniądze), żeby zostać trampem i podróżować po USA... Umarł z wycieńczenia na Alasce podczas swojej wielkiej wyprawy... Krakaurer próbuje dociec kim był ten chłopak, co nim powodowało... Mnie irytuje jest to że autor jest mocno zaangażowany po stronie chłopaka... O ile we „Wszystko za Everest” łatwo ferował wyroki i znajdował winnych, to tutaj jest zaskakująco wyrozumały dla swojego bohatera... ale trzeba mu oddać, że też pokazuje głosy krytyczne na jego temat... ale cała historia nie byłaby moim zdaniem ciekawa gdyby nie to jak Krakauer ją opowiedział... dość napisać, że dla mnie najbardziej emocjonującym fragmentem książki jest opis wejścia na Devils Thumb którego dokonał właśnie Krakauer... ale ogólnie rzecz biorąc podejmuje ciekawy temat odrzucenia społeczeństwa, cywilizacji i prób życia bardziej lub mniej w zgodzie z naturą. pozdro... KoT przeczytałem "Wszystko za życie" Krakauera, czy jak ktoś woli "Into the wild"... świetnie się czytało, bo Krakauer ma świetne pióro (co było jasne po przeczytaniu Wszystko za Everest)... Książeczka krótka i tak naprawdę nie tylko o McCandless'ie, ale też o autorze... próba dotarcia do motywacji chłopaka który rzucił wszystko, żeby zostać trampem i umarł z wycieńczenia na Alasce... trochę irytujące jest to że autor jest mocno zaangażowany po stronie chłopaka... ale trzeba mu oddać, że też pokazuje głosy krytyczne na jego temat... ale cała historia nie byłaby moim zdaniem ciekawa gdyby nie to jak Krakauer ją opowiedział... dość napisać, że dla mnie najbardziej emocjonującym fragmentem książki jest opis wejścia na Devils Thumb którego dokonał Krakauer... no i znowu mnie ciągnie do literatury górskiej... zabieram się za Mieszane Uczucia Grega Child'a pozdro... KoT 1. To taka krótka historia,mogłam napisać jej - kolejną część. w jego czułych ramionach,szybko przychodził sen. nie wierzyłam,kiedy mówił,że kocha mnie . myślałam - zgubi mnie w tłumie,zdradzi z Tobą,lub z nią - za jakiś czas. żadna z Was nie zrozumie,jaki poczułam strach. bałam się miłości,którą on chciał mi dać. powiedziałam coś głupiego i .....nie potrafię Ci zaufac - wybacz ref. Jak mogłam tak powiedzieć mu.? gdyby tylko teraz wiedział jak,jest mi źle. jak mogłam nie zatrzymać słów.? i pozwolić tak po prostu by - odejść mógł. Macie racje - ze mną chyba jest coś nie tak. 2. Moja codzienność mnie zmienia - sama nie wiem już,czy potrafię żyć. ukrywam w sobie marzenia - dobrze wiedząc,że żadne z nich beze mnie nigdy nie spełni się. ref. Jak mogłam tak powiedzieć mu.? Gdyby tylko teraz wiedział jak,jest mi źle. jak mogłam nie zatrzymać słów.? i pozwolić tak po prostu by - odejść mógł. Teraz kiedy jestem z Wami tu, czuję siłę swoich słów. może los da mi szansę znów. ref. Jak mogłam tak powiedzieć mu.? Gdyby tylko teraz wiedział jak, jest mi źle. jak mogłam nie zatrzymać słów.? i pozwolić tak po prostu by - odejść mógł. Jak mogłam tak powiedzieć mu.? Gdyby tylko teraz wiedział jak, jest mi źle Jak mogłam tak powiedzieć mu.? i pozwolić tak po prostu by - odejść mógł. ktoś pobije ? "człowiek który był czwartkiem" Jeden z najciekawszych pomysłów na ksiązkę z jakim się zetknąłem. Niestety nie mogę powiedzieć dlaczego - zepsułbym lekturę. Ernst H. Gombrich "Krótka historia świata" C.W. Ceram ""Pierwszy Amerykanin" Aleksander Kondratow "Lemuria. Klucz do przeszłości?" Ciekawa książka, choć nie ze względu na treść. Są w niej dwa posłowia - do wydania rosyjskiego i polskiego. W obydwu jest mowa o tym, że teza (na oceanie indyjskim istniał kiedyś kontynent Lemuria z którego pochodzi człowiek) jest niemożliwa i podane sa na to argumenty. Co zabawne w obydwu posłowiach teza ta uznana jest "interesującą" i wartą poznania ..Hawking -krótka historia czasu.. historii obserwacji rzecz jasna. Od 1880, co jest wyraznie napisane na poczatku. Oczy bola? Nie jest wyraźnie napisane, że w historii obserwacji. Gdybyś to wyraźnie zaznaczył, to bym się nie czepiał. Dopiero teraz. Krótka ta historia. dostałam z wydawnictwa dwie książki z epoki(skąd wiedzieli? ): "Wielka księga Graala: między historią a legendą" oraz "Mnisi wojny. Krótka historia zakonów rycerskich". oraz jedną zapowiadającą się ciekawie powieść pt. "Filatelista": okupacyjny Poznań, Stowarzyszenie Thule i - jak piszą na okładce - "odważny erotyzm". od czego zacząć? Piszesz tak, bo byłeś w najbardziej skomercjalizowanym miejscu tego kraju. Masz rację, w zasadzie to swoją wypowiedź chciałem odnieść tylko do tego miejsca. W Kanadzie to w zasadzie byłem tylko w Toronto, no i nad Niagarą, reszty tego pięknego kraju nie widziałem niestety, nie bardzo miałem wtedy warunki, a przede wszystkim nie miałem czasu (byłem tylko 2 tygodnie) no i cel wizyty w Kanadzie był całkiem inny niż turystyczny (bynajmniej nie zarobkowy). Kilka rejonów Kanady widziałem w tv i są naprawdę wspaniałe, może jeszcze kiedyś uda mi się je zobaczyć. Szkoda tylko że także Toronto zrobiło na mnie kiepskie wrażenie. Ale może dzięki temu może bardziej mogłem docenić swój kraj, a przede wszystkim jego długą i często trudną historię. W Warszawie, Krakowie i wielu innych nawet małych miastach ta historia jest widoczna praktycznie co chwilę - w Toronto tego nie ma, ale nie ma się co dziwić w końcu historia tego kraju w porównaniu z krajami Europy jest bardzo krótka (nie wciągam w to rdzennych mieszkańców tego kraju bo to już temat z innej beczki ). fajnie że jest stronka - najmocniejszą stroną jest krótka historia i tłumaczenia tekstów... ...szkoda że zespół nie istnieje...szczerze powiedziawszy chciałbym, aby taki zespół się reaktywował - no i te same piosnki po polskiemu Lica wyśpiewał... myślę że trafiłoby,,, ...no i gorąco proszę o przeniesienie do wątku o 2tm2,3... Aniele, Ty przedstawiasz pogląd w którym scenariusz jest nadrzędny w stosunku do postaci graczy i postacie graczy muszą byc dopasowane do scenariusza. Ja przedstawiam pogląd, że postać ma wymyśleć sobie gracz a ja tylko wykluczam z jego historii elementy sprzeczne ze światem gry. Jeżeli gracz nie wymyśli sobie historii, lub ją zrobi po łebkach to pozostamia dla MG pole do działania dla MG. Poza tym wolę gdy postacie zaczynają jako młode iniedoświadczone, w tym momencie ich historia z reguły jest dość krótka. Historia buduje sie w trakcie gry. Po 10 sesjach historia sama sie stworzy i gracze będą ja naprawdę czuli bo ją odegrali. Ale to juz moje podejście bo nie lubię ostanio grać w cos co miałoby sie skończyc na mniej niż 10 sesjach. A skąd się wziął mój nick? Historia, którą wam opowiem jest prosta i krótka. Otóż ekhem... na necie było sobie keidys dziecko o nicku FANTOMAS, ale jako że troszkę nabroiło to musiało nicka zmienić , jako że w tym czasie dostałam od siostry książeczkę mającą pomóc mi w nauce japońskiego (nie mam pojęcia jak, ale dobra) to zaczęłam bawić się w tłumaczenie różnych fajnych słów . Mam na szyjce wisiorek z wężem i zawsze uważałam siebie za wredną istotkę - więc pomyślałam, że będę żmija. Przetłumaczyłam i wyszło Hebi ( ) po paru latach jednak dowiedziałam się, że hebi oznacza wąż i rąbnęłam się w tłumaczeniu... ale tak mi już zostało Jak ja tu trafiłam? Um... jak to było... No dobra historia krótka i zwięzła - od pewnego czasu mówiono mi bym weszła no to ja oczywiście robiłam wszsytkim na złość i nie wchodziłam (jak to na porządną żmiję przystało) teraz już ludzie o tym nei mówią i mnie nie namawiają więc przyszłam i oto jestem Jak ja tu trafiłam? Um... jak to było... No dobra historia krótka i zwięzła - od pewnego czasu mówiono mi bym weszła no to ja oczywiście robiłam wszsytkim na złość i nie wchodziłam (jak to na porządną żmiję przystało) teraz już ludzie o tym nei mówią i mnie nie namawiają więc przyszłam i oto jestem To jest dobry przykład ile warte sa gaśnice w autkach Gaśnica da niewiele w takim przypadku - mi też zaczął się palić samochód (W 210) od nadmiernie rozgrzanego katalizatora (był już nadmiernie zapchany i łapał za wysoką temperaturę). Problemem nie są tutaj płomienie, ale extremalnie nagrzane blachy, które topią plastiki i kable wokół, a dalej już idzie... (patrz: Dzidek). Ja miałem fuksa, bo dym zaczął pojawiać się na stacji benzynowej - wpompowałem w auto całą gaśnicę ze stacji (duża, na kołach, z odrębną butlą dającą ciśnienie (?)) i zanim skończyłem przyjechała straż pożarna (jak powiedział szef strażaków, jak jest hasło "pożar na stacji benzynowej", to zupy nie dojedli) i wylała na blachy 1/2 cysterny wody, żeby ochłodzić blachy... Skończyło się na zjaranych kablach ta tunelu, pomarszczonych kilku plastikach, stopionym sprzęgle metalowo-gumowym na wale i poduszce od skrzyni.... Ot, krótka historia motoryzacyjna z happy endem Papieżem krótka historia o wyjezdzie na papierza no to jak jest z tym papie....em bo się pogubiłem krótka historia o wyjezdzie na papierza - w rolach głównych papierz - w pozostałych rolach ..... Historia krótka o czytniku kart zakupionym w firmie MULTIMEDIA (Pawilon 31 na WGE). Jakoś pod koniec marca lub na początku kwietnia zakupiłem na CGK, za oszałamiającą kwotę 35 PLN, czytnik kart montowany w zatokę 3,5". Uradowany przychodzę do domu, podłączam i ZONK, bo moje karty (CF) są albo nieczytane, albo uszkadzane (na całe szczęście TYLKO logicznie), albo następuje zwiecha systemu. Poszedłem zareklamować i czytnik został wymieniony na taki, który tylko zawieszał system. Kolejna reklamacja i kolejny czytnik działający identycznie jak pierwszy. No to miałem ponowną wycieczkę pod GUS, ale tym razem czytnik nie został wymieniony od ręki, tylko poleżał miesiąc w sklepie, aż zadzwoniłem z pytaniem co się dzieje. Okazała się, że czytnik jest do odbioru, więc pojechałem i zostałem poinformowany, że czytnik jest na 100% sprawny, działa z wszystkimi kartami (dziwnym trafem nie były tylko testowane karty CF). Na moja pytanie o możliwość sprawdzenia NA MIEJSCU dowiedziałem się, że takiej opcji nie ma i w ogóle jak mi się coś nie podoba to mogę sobie reklamować tyle razy ile chcę i tu następuje zasłanianie się tekstem o kompatybilności ze sprzętem użytkownika. Po tej zajmującej wymianie zdań dostałem KOLEJNY czytnik (jak się okazało w domu UŻYWANY - wiem, mój błąd, że nie sprawdziłem dokładnie na miejscu). Jak by było mało, to pan wymieniający czytnik NIE CHCIAŁ mi podpisać żadnego świstka o wymianie. Czytnik okazał się CAŁKOWICIE niesprawny, więc była kolejna wyprawa (już 4) i tylko dzięki Joli wreszcie odzyskałem kasę. Aha, ZA KAŻDYM RAZEM wymieniany czytnik był zdejmowany z półki, co jednoznacznie może wskazywać na sprzedawanie następnemu klientowi poprzednio przez kogoś reklamowanego produktu (ostatni czytnik był ewidentnie używany). Z tego co przy okazji tych wizyt zaobserwowałem to każdy klient przychodzący do nich z reklamacjami jest IDENTYCZNIE traktowany. Gdyby ktoś pytał, to karty są całkowicie sprawne i działają na innych czytnikach. strasznie mi się podobajnią niektóre wasze pomysły zwłaszca ten, w którym przypisuje mi się pół litra (przy tej pogodzie to nie wiem czy dałbym rade ) anegtonka pół litra jest dobre na trzech wtedy gdy dwóch nie pije ponieważ zauważyłem, że troche zbaczamy tematu avatarków to pokrótce wyjaśnie kiedyś w czasach studenckich (całkiem nie tak dawno) wybrałem sie do stanów pozwiedzac i zarobić trochę grosza miałem okazję dość krótka popracować z polakami na jackowie wyobrazcie sobie, że są tacy, którzy siedzą po kilkanaście lat w ameryce i nie mówia słowa po angielsku. Język w którym się porozumiewają to polski z domieszką słów angielskich taki swoisty mix. Jednym z magicznych słówek jest właśnie 2by4 (two by four). Oznacza ono deseczkę dwa cale na cztery cale. Jak się pracuje przy kontraktorce to co chwila można usłyszeć gromkie "podaj mi tego two by four'a" zgłosiłem się na budowe jako osoba doświadczona a gdy się spytałem majstra co mam mu do cholery podać to wzbudziłem powszechny podziw i aplauz i tak już zostało przez 2 miesiące wołano na mnie 2by4 - ot cała historia ------------ tak na marginesie co może oznaczać na jackowie zwrot: "skocz po ucho do lakierniaka" strasznie mi się podobajnią niektóre wasze pomysły zwłaszca ten, w którym przypisuje mi się pół litra (przy tej pogodzie to nie wiem czy dałbym rade ) anegtonka pół litra jest dobre na trzech wtedy gdy dwóch nie pije ponieważ zauważyłem, że troche zbaczamy tematu avatarków to pokrótce wyjaśnie kiedyś w czasach studenckich (całkiem nie tak dawno) wybrałem sie do stanów pozwiedzac i zarobić trochę grosza miałem okazję dość krótka popracować z polakami na jackowie wyobrazcie sobie, że są tacy, którzy siedzą po kilkanaście lat w ameryce i nie mówia słowa po angielsku. Język w którym się porozumiewają to polski z domieszką słów angielskich taki swoisty mix. Jednym z magicznych słówek jest właśnie 2by4 (two by four). Oznacza ono deseczkę dwa cale na cztery cale. Jak się pracuje przy kontraktorce to co chwila można usłyszeć gromkie "podaj mi tego two by four'a" zgłosiłem się na budowe jako osoba doświadczona a gdy się spytałem majstra co mam mu do cholery podać to wzbudziłem powszechny podziw i aplauz i tak już zostało przez 2 miesiące wołano na mnie 2by4 - ot cała historia ------------ tak na marginesie co może oznaczać na jackowie zwrot: "skocz po ucho do lakierniaka" Otóż moja historia zaczeła się jakies 7 lat temu. Moja najlepsza kolezanka zakochala sie w pewnym chlopaku. A tak sie skladało,ze byl on kolegom mego brata wiec pomagalam jej w uzyskaniu info na jego temat. Wkoncu udało sie jej z nim porozmawic .Pisali smsy, dzwonili. I ja nagle poczułam że mi się on podoba,że wkurza mnie ze to ona z nim rozmawia itd. Ale postanowilam nic nie gadac, nie chcialam stracic kumpeli. Milczałam. On potem wyjechal. Kontakt sie zerwał. Ona zapomniała o nim, a ja ciagle myslalam gdzie jest, co robi itp. Po jakims czasie wrocil, ale dowiedzialam sie ze ma dziewczyne. Ja tez mialam chłopaka wiec nie myslalam juz tak intensywnie o nim. Do czasuuu wesela mojego brata na ktorym on pojawił sie ze swoja dziewczyna. Starałam sie go unikać. Ale jakos mi to nie szło. Kilka spojrzen w oczy, rozmowa, taniec i znow wszystko do mnie wróciło. Juz nie umialam przestac o nim myslec. Po miesiacu dowiedziałam sie ze dziewczyna go rzuciła i wtedy to już nie było szans by zapomniec. Postanowiłam coś zrobic. Udało mi sie z nim raz pogadac na gg, pozniej coraz czesciej i dluzej rozmawialismy on nawet przychodzil do sklepu w którym pracowałam( a dotad nigdy go tam nie widzialam) Prawił komplementy, jeden w szczegolnosci został mi w pamieci- wygladasz bardzo atrakcyjnie. Był miły, mowil ze zawsze moge liczyc na jego pomoc.Pisal ze nie moze mnie podrywac, bo kumpel by go zabil.( moj brat) .Ja nie reagowałam, byłam jakas zimna i zawsze docinałam mu a on mimo to sie nie obrażał. Myślałam że może bawi sie mną, ze tylko tak dla zartu pisze,że być moze chce sie odegrać za to ze nie wyszlo mu z tamta. Pożniej napisał, ze jesli jakas wpadnie mu w oko to zerwie z nia kontakt, pierwszy sie nie zdradzi,nie pozwoli dac sobie kolejnego kosza. No i potem nasze rozmowy osłabły. Pytałam dlaczego- twierdził ze nie ma czasu. Wkoncu wziełam sie na odwage i napisałam ze mi sie podoba- zero reakcji. Nie napisal nic. Wiec milczałam. Potem napisał raz, ale to była krótka gadka- pytal czy u mnie wszystko ok i tyle. teraz tylko zyczenia na Swieta byly i koniec. I nie wiem co zrobic, mysle o nim ciagle. To uczucie juz siedzi we mnie tyle czasu, a ja nie widze wyjscia. Boje sie ze napisze, zrobie cos co go zrazi, albo pomysli o mnie nie wiadomo co. Chyba nie mam na tyle odwagi by zapytac wprost - czy mu zalezy, czy to miało dla niego znaczenie. Poprostu nie wiem co dalej.Nie umie zwiazac sie juz z innym chłopakiem, bo tylko on siedzi mi w glowie. Oj i co tu zrobić ? dlugo noszę się z tym pytaniem i nie pozostaje mi nic jak zobaczyc to z Waszej perspektywy...historia krótka acz bolesna...Ona od dawna sama..zraniona ale z resztka wiary w milosc..On od dawna sam..zraniony 1000 razy bardziej..bez wiary..w milosc w kobiety w sens...spotkali sie..z dystansem przygladali sie w oczy..problem odlglosc..duza...Po paru miesiacach znow sie spotkali..namietnosc wybucha jak wulkan..Ona otwiera serce..podaje na dloni...Jego serce juz prawie prawie w Jej rekach...On nie wierzy, boi sie ze nie da rady..ze juz byl taki bezpieczny...ze odleglosc.Ona dumna...normalnie zdmuchnelaby ta znajmosc jak swiece ale poczula, wie ze On tez..minelo pare miesiecy powietrze stoi..Cisza..Ona i On...Ona od miesiecy walczy z reka nad klawiatura...On sadzi ze Ona znienawidziła Go na wieki...Walczyc?? wiesz co myślę kochanie, że jak ONA rozważa w ogóle walkę o faceta, to znaczy, że naprawdę biedna jest i szczerze mi jej żal on sądzi, że ona znienawidziła go na wieki... pfff... to niech sobie tak sądzi dalej...jak nie potrafi walczyć o kobietę to niech spada i siedzi sobie sam...i mam gdzieś, czy miał ciężkie przyżycia, czy nie... a ona nie ma walczyć z ręką nad klawiaturą, tylko kiwać palcem na facetów, którzy padają jej do nóg ZAPAMIETAJ SOBIE TO FACET MA STRAĆ SIĘ O CIEBIE, A NIE TY O NIEGO... zawsze daimo, długa historia i krótka zarazem. Słuchaj, mam prośbę. Tematy dot. alku przerabiałam, patrz mi na usta, z dziewięć tysięcy osiemset dwadzieścia dwa razy z różnymi ludźmi w realu i w necie. Gdy będę chciała wdawać się w szczegóły sama poproszę o rozmowę na temat swoich niedokończonych terapii, prób, problemów, alkoholizmu. A na razie zejdźmy z tematu, ok? A co do tej kaczki to pewnie masz, niestety, rację. czemu ma zejsc z tematu? wyrzuty sumienia masz? jedyny lek na alkoholizm to silna wola. innego nie ma. Delikatnie mówiąc weź się.............. odczep. Dla przykładu: ktoś by Ci krzywdę zrobił, taką naprawdę straszną. I byś o tym wspomniała. I ktoś na siłę by Ci chciał pomóc i o tę krzywdę by Cię wypytywał a Ty byś nie chciała po prostu o tym mówić - co byś zrobiła? "Jasne, obcyś dla mnie, ale pogadajmy o tym, co z tego, że boli i zaraz zwariuję, ale nie ma problemu, jestem otwarta 24 h/d żeby o tym pogadać kiedy ty o tym chcesz". Tak? Nie wydaje Ci się, że to ja decyduję, kiedy mam ochotę o tym rozmawiać i wtedy wspominam, a kiedy nie? I, przepraszam, Ty się niczego, absolutnie niczego nie wstydzisz? No to ja mogę ze swojej strony wyłącznie Ci pozazdrościć. I ta silna wola... Dobre, ale niestety najczęściej nie wystarczy, potrzebne są: terapia, ludzie, wsparcie. Bywa, że leki. Ale okie, jeśli chcesz wyleczyć grypę i trądzik silną wolą to życzę powodzenia. Matko, jak ja nie lubię nie tyle takich osób, ale tego sposobu podejścia do drugiego człowieka, zero wyczucia, zero dygresji, zero postawienia się w czyjejś sytuacji i autoocenienia, spojrzenia na siebie... "Co, nie chcesz pogadać o tym, że jesteś alkoholikiem/narkomanem/seksoholikiem/...-likiem, co, wstydzisz się?". PS. Super avatar. W ogóle nie wiem, po kija ja tyle piszę skoro pewnie i tak nie panimajesz bo masz się o stopień wyżej gdyż-ponieważ przykładowo nie wpadłaś w sidła akurat tego ani żadnego innego choróbska bo masz mega silną wolę i klękajta narody. Zadźgać się bułką czerstwą z margaryną tylko można. daimo, długa historia i krótka zarazem. Słuchaj, mam prośbę. Tematy dot. alku przerabiałam, patrz mi na usta, z dziewięć tysięcy osiemset dwadzieścia dwa razy z różnymi ludźmi w realu i w necie. Gdy będę chciała wdawać się w szczegóły sama poproszę o rozmowę na temat swoich niedokończonych terapii, prób, problemów, alkoholizmu. A na razie zejdźmy z tematu, ok? A co do tej kaczki to pewnie masz, niestety, rację. czemu ma zejsc z tematu? wyrzuty sumienia masz? jedyny lek na alkoholizm to silna wola. innego nie ma. daimo, długa historia i krótka zarazem. Słuchaj, mam prośbę. Tematy dot. alku przerabiałam, patrz mi na usta, z dziewięć tysięcy osiemset dwadzieścia dwa razy z różnymi ludźmi w realu i w necie. Gdy będę chciała wdawać się w szczegóły sama poproszę o rozmowę na temat swoich niedokończonych terapii, prób, problemów, alkoholizmu. A na razie zejdźmy z tematu, ok? A co do tej kaczki to pewnie masz, niestety, rację. Nowy program TV W związku z ostatnimi zmianami na stanowisku prezesa TVP, nasza zaprzyjaźniona siostra Weronika w sekrecie zaprezentowała nam nową wiosenną ramówkę na Woronicza. 6.00 - Modlitwa poranna z Ojcem Dyrektorem. 6.30 - Anielskie pienia - chór posłów koalicji śpiewa pieśni poranne. 7.30 - Moherowe cudeńka - Wiejskie Koło Miłośniczek Radia Maryja proponuje. 8.00 - Karmmy kaczki - program ekologiczny. 9.00 - Rozśpiewane PISanki - program dla dzieci. 10.00 - Na czworaka - najnowszy teledysk Ani Fotygi. 10.05 - Nieoczekiwana zmiana miejsc - komedia familijna prod.USA, w rolach głównych Radek Sikorski i Alek Szczygło. 12.00 - Samolotem do Gdańska - 20 podróż z prezydentem. 12.30 - Rospudam wszystko, czyli minister Szyszko na tropie ekologów. 13.30 - Ssanie z palca - kolejna odsłona raportu WSI. 14.00 - Papka informacyjna. 14.15 - Z gejem nie jem - cz.2 - program kulinarny z udziałem Wojciecha Wierzejskiego - dziś kaczor po pekińsku. 14.45 - Nadubowcy - serial kryminalny. 15.45 - Koncert pobożnych życzeń prosto z sanktuarium toruńskiego. 17.00 - Ojczyzna wolszczyzna - czy jaszczomb to patalogia? - 154 gawęda profesora Jana Miodka. 18.00 - Wszyscy jesteśmy agentami - film dokumentalny w reżyserii A. Macierewicza. 19.00 - Wieczorynka - Zakapowałem Prosiaczka - porażające wyznania Misia Uszatka, agenta WSI. 19.30 - Wiadomości wieczorne poprawione - prowadzi Piotr Semka. 20.05 - Z tarczą czy na tarczy? - dyskusja panelowa 20.30 - Nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne - dramat psychologiczny 21.30 - Co z tą Wolską? - program publicystyczny Tomasza Pisa. 22.30 - No i co, komuszki? - program rozrywkowy Tadeusza Mroczki. 23.30 - Seks, kłamstwa i kasety wideo - krótka historia Samoobrony - tylko dla widzów dorosłych(!). 00.05 - Czy można zgwałcić prostytutkę? - wykład profesora Andrzeja Leppera - tylko dla widzów dorosłych(!). 1.00 - Jak się bawi Młodzież Wszechpolska? - reportaż. 1.50 - Chłop żywemu nie przepuści - wyznania Tadeusza Łyżwińskiego - tylko dla widzów dorosłych(!). 2.15 - Bura suka - telenowela brazylijska dla wytrwałych - odc.4565. 2.45 - Nocne czuwanie w pałacu prezydenckim - transmisja. 5.50 - Zakończenie Programu Oto taka krótka historia, w której ja sama nie umime sobie odpowiedzieć na pytanie jak dalej mam postępować, ale najpierw zacznę może od początku W sobote byłam z rodzicami , Adamem i Laurką (naszą córą ) na działce. JAk wróciliśmy, mata zaczęła gadać o tym, by Laurce dać do picia wodę z lukozą, na co ja i Adam sie raczej nei zgadzamy. No i jak matka ni e uważała na nasze protesty, i dalej zaczęła mówić swoje, Adam trochę się... zdenerwował.... chociaż "zdenerwował" to dość łagodne określenie. po tym którkim okresie szału, jak pierwsza fala mu minęła, chciał sie natychmiast spakować i wracać do siebie do domu, ale tylko dzięki mnie i babci mojej się mu to nie udało. Przyzna, trochę ochrzaniłam matke za to, że zdarzyło się jej ubliżyć Adamowi, no i po tym wyszła z pokoju, trzaskała drzwiami, ojciec też. któy powiedział wcześniej, że jak bedzie tak nalegać na tą wodę z glukozą, to że jeśli Adamowi się coś stanie, to Ona bedzie jego wrogiem numer 2 ( ja byłam pierwszym). i jaki jest rezultat tego dnia? Rodzice do tej pory w ogóle sie nie odzywają i nas ignorują, trzaskają drzwiami mimo, że wcześniej nas opierniczali za trzaskanie drzwiami, robią camskie uwagi, ojciec dzisiaj nawet wziął wolne w pracy, i zaczął sie rozpijać, i mi robi takie uwagi, żę szkoda gadać. Jedynie w tej historii babcia jest po naszej stronie, ona nas chybas jako jedyna rozumie etc etc.. Myślimy z Adamem do przeprpwadzki do Poznania, i to jest coraz bardziej realne trzeba tylko zebrać fundusze... a z drugiej strony... Dawno nie miałam tak dobrego kontaktu z babcią, dawno nie byłśy tak blisko ze sobą... Ona też się dziwi, że rodzice tak się od nas wszystkich odwrócili... Wiadomo, że w tej sytuacji wina nie jest jednostronna, no ale... czemu oni (rodzice) nawet nie próbują nas zrozumieć, że my chcemy dziecko wychować po swojemu, a to, że z ich akurat jednej rady nie chcieliśmy skorzystać, spraswiło, że się całkiem odwrócili, i nie wuidać raczej, żeby sytuacja się zmieniła? Sorry, jeśłi to jakoś zagmatwanie napisałam ... aniulka, a teraz moja krótka historia... Chorowałam 4 pieprzone lata... swój matrix zbudowałam sama - żeby walczyć, żeby się tylko nie poddać. Czułam się samotna, odsunięta od świata zewnęrznego, nie rozumiejących mnie ludzi... Pewnie sporo z tego sobie wyimaginowałam, bo nie wierzę, że nie chcieli mi pomóc- po prostu nie umieli, a ja ich za to winiłam... Któergoś dnia weszłam na forum. Nie na pf - na inne. Dziś mam do niego negatywny stosunek bo śmierdzi komercją i naciągactwem, ale wtedy to była moja deska ratunku. Poznałam wspaniałych ludzi, dużo swoich problemów wówczas przelałam na klawiaturę. Oni byli tymi którzy mnie rozumieli, to im zawdzięczam to, że kładłam się spać z lekką głową... Wspieraliśmy się wszyscy - powstało jakby kółko wzajemnej adoracji. Jak ktoś miał problem - przychodził się wymarudzić, jak się cieszył - dzielił radością. Z tymi ludźmi dochodziłam do zdrowia, im też zawdzięczam niezmarnowane 4 lata, bo z codziennym, w miarę normalnym życiem i ciągłą walką. Nigdy się nie poddałam, bo Oni byli moim wsparciem.... Mogłabym tak o nich pisać i pisać, ale nie to jest celem. Na pf byłam wówczas tylko czytelnikiem, nie udzielałam się, jednak dużo z Was tutaj trafiło do mojego chorego wówczas "ja". To bardzo ważne, podkreśle bardzo żeby pozwolić się wymarudzić. Bo dopóki człowiek wszystkiego nie wyrzuci, dopóty nie ma miejsca wewnątrz na kształtowanie nowego -ego. Dziś patrzę na swoje stare posty czasem z bólem, czasem z niechęcią, czasem z rozżewnieniem, a nawet z uśmiechem... Zmieniło się życie - zmieniły się problemy... Lecz jedno jest pewne - wylanie tego całego smutku i rozpaczy było dla mnie wówczas jedną z najważniejszych rzeczy na świecie... Nie umiem ustalić kolejności więc piszę bez niej "Terytorium Komanczów" Reverte "Gra szklanych paciorków" Hesse "Xavras Wyżryn" Dukaj "Sex Wars" Lem (choć felietony Lema to warto wszystkie) "Ostatnie życzenie/Miecz przeznaczenia" Sapek, oba zbiory opowiadań warto "Ziemiomorze" Le Guin "Mistrz i Małgorzata" Bułchakow "Europa" Davies "Krótka historia czasu" Hawking "Życie jak w Madrycie" Reverte "Papierosy są boskie" Klein i z tego ostatniego cytat: „Jeżeli wszyscy mieliby nazajutrz przestać palić, utracilibyśmy nie tylko coś użytecznego (to akurat zrekompensowałaby ogromna poprawa zdrowia ogółu obywateli), wygasłaby również pewna jakość doświadczeń życiowych” Nie umiem ustalić kolejności więc piszę bez niej "Terytorium Komanczów" Reverte "Gra szklanych paciorków" Hesse "Xavras Wyżryn" Dukaj "Sex Wars" Lem (choć felietony Lema to warto wszystkie) "Ostatnie życzenie/Miecz przeznaczenia" Sapek, oba zbiory opowiadań warto "Ziemiomorze" Le Guin "Mistrz i Małgorzata" Bułchakow "Europa" Davies "Krótka historia czasu" Hawking "Życie jak w Madrycie" Reverte "Papierosy są boskie" Klein i z tego ostatniego cytat: „Jeżeli wszyscy mieliby nazajutrz przestać palić, utracilibyśmy nie tylko coś użytecznego (to akurat zrekompensowałaby ogromna poprawa zdrowia ogółu obywateli), wygasłaby również pewna jakość doświadczeń życiowych” Moja historia jest krótka i może nudna, ale dla mnie to naprawdę bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności(jeśli takie istnieją). W 1 klasie we wrześniu poszłam z mamą zapisać się na balet (wcześniej chwilę ją męczyłam). Niestety nie było już miejsc. Po jakimś 1,5 miesiąca zadzwonili, że ktoś zrezygnował. To były na początku tylko zajęcia raz w tygodniu po 45 minut. Pamiętam moją pierwszą lekcję baletu. Kiedy Pani podeszła, żeby mnie poprawić przestraszyła się, jak poczuła jak wali mi serce. Do tej pory pamiętam, którego ćwiczenia nie mogłam pojąć. Zaskoczenie przeżyłam na początku 2 roku kiedy okazalo się, że nie jestem w swojej grupie. Dopiero po jakimś miesiącu dowiedziałam się, że zostałam przeniesiona grupę wyżej. I tak już zostało. Chodzę na balet 7 rok w MDK( teraz już zwanym Pałacem Młodzieży), ciagle kocham to co robię. Wiem, że po moich zajęciach1-2 razy w tygodniu nie zostanę profesjonalną tancerką, ale zamierzam tańczyć dopóki będę miała siłę. "Zasady tańca klasycznego" Waganowa "Technical manual and dictionary of classical ballet" Gail Grant "Tancerz" Colum McCann "Isadora Duncan" Peter Kurth "Nie tylko o tańcu" Barbara Bittnerówna "Krótka historia tańca i baletu" Irena Turska "Tańczmy lepiej i piękniej" Irena Jedyńska "Życie dla tańca" rozmowy z Krzyszkowską Bylabym zaiteresowana ksiazka Ireny Turskiej:) Moje gg to 3640710. sisi, sobota,12.04, godz. 19.00, Teatr Narodowy, Sala Studio, ul. Wierzbowa 2 (róg Fredry) Wieczór Teatru Dada von Bzdülöw z Gdańska solo Bonsai, choreografia: Katarzyna Chmielewska, wykonanie: Leszek Bzdyl solo Karnacja, choreografia: Katarzyna Chmielewska i Chiharu Mamiya, wykonanie: Katarzyna Chmielewska Po spektaklu - spotkanie artystów z widzami kolejne przentacje: 18.04, godz. 19.00, Teatr Collegium Nobilium, ul. Miodowa 22/24 Krótka historia kroku marszowego, premiera spektaklu Teatru Cinema z Michałowic, reżyseria: Zbigniew Szumski Po spektaklu - spotkanie artystów z widzami 19.04, godz. 19.00, Teatr Collegium Nobilium, ul. Miodowa 22/24 Kto się śmieje z moich lęków, spektakl Teatru Cooperativa Gimnastica Mexico Polaca Hernan Cortes z Meksyku, reżyseria: Zbigniew Szumski Po spektaklu - spotkanie artystów z widzami 24.04, godz. 19.00, CSW Zamek Ujazdowski Wieczór teatru światła odbitego, reżyseria i wykonanie: Tadeusz Wierzbicki Po spektaklu - spotkanie artysty z widzami Ceny biletów : Teatr Dada von Bzdülöw: 25 zł, ulgowy - 20 zł Teatr Cinema i Cooperativa Gimnastica Mexico Polaca Hernan Cortes: 25 zł, ulgowy 15 zł Tadeusz Wierzbicki: 20 zł, ulgowy 10 zł Sprzedaż biletów: Teatr Dada von Bzdülöw w kasach Teatru Narodowego: Pl. Teatralny 3, tel. 022 692 06 10; ul. Wierzbowa 3, tel. 022 692 08 07 na pozostałe spektakle w miejscach występów, na godzinę przed występem Informacje: tel. 022 628 12 71/3 w. 135 (oprócz poniedziałków) Balet "Le diable amoureux" -(Zakochany diabeł ) w którym wystepowała Alessandra Ferri, w choreografii Rolanda Petit z elektroniczną muzyką Gabriela Yareda, nie ma nic wspólnego z baletami z 19 wieku o tym samym tytule. tutaj libretto inspirowane jest sztuką Jeana Anouilha - jest to krótka historia o uwodzeniu niewinnego młodzieńca przez diabła, który przybiera postać kobiecego i zmysłowgo giermka (A. Ferri) -dwa świetne duety Postaraj dowiedziec się jakie zagadnienia dokładnie ma zaliczyć córka, to my pomożemy Ci zdobyć materiały. U mnie w I klasie poruszane były tematy: balet - termin "budowa" sali baletowej budowa i krótka historia baletek i point ogólna charakterystyka róznych typów obuwia tanecznego baletowy savoir-vivre technika tańca klasycznego (podstawy) pantomima Może któreś z tych zagadnień bedzie Ci potrzebne? "Zasady tańca klasycznego" Waganowa "Technical manual and dictionary of classical ballet" Gail Grant "Tancerz" Colum McCann "Isadora Duncan" Peter Kurth "Nie tylko o tańcu" Barbara Bittnerówna "Krótka historia tańca i baletu" Irena Turska "Tańczmy lepiej i piękniej" Irena Jedyńska "Życie dla tańca" rozmowy z Krzyszkowską szukam "Przewodnika baletowego"!!!!!!!!!!!! "przewodnika baletowego" Ireny Turskiej?? "Zasady tańca klasycznego" Waganowa "Technical manual and dictionary of classical ballet" Gail Grant "Tancerz" Colum McCann "Isadora Duncan" Peter Kurth "Nie tylko o tańcu" Barbara Bittnerówna "Krótka historia tańca i baletu" Irena Turska "Tańczmy lepiej i piękniej" Irena Jedyńska "Życie dla tańca" rozmowy z Krzyszkowską Jak wrócicie z Derevo (bo każdy, kto ma taką możliwość, musi to zobaczyć ) to koniecznie proszę opisać wrażenia;) Masz to jak w banku! A polskie zespoły TEATR "AKT" ("Krótka historia o błękicie" i TEATR "FORMY" ("Ulica krokodyli") podobały mi sie raczej srednio - jesli pantomima może byc przegadana to ta własnie była Dobra, przyznam szczerze, że dopiero teraz przeczytałam pierwszą wypowiedź w tym temacie od początku do końca. I w związku z tym mam pytanie do autora tematu - czemu niektóre słowa zaczynasz wielką literą? (nie mam tu na myśli oczywiście początku zdania ) By, w miarę możliwości, maksymalnie uczytelnić swoją wypowiedź; jak widzisz nie zaczynam za każdym razem pisać tego samego wyrazu z dużej litery, choć już raz tak zrobiłem np. słowo "wyobraźnia" w nawiasie jest z małej litery, jest wystarczająco przez ten fakt wyróżnione. Dokonałem rozróżnienia i chciałem nadać temu pewną wyrazistość(pamięć a wyobraźnia). Poza tym wygląda to lepiej graficznie i zachęca do lektury, zważywszy na fakt, że ten post jest raczej długi(napisałem zresztą dużo dłuższy ). Prędzej przeczyta się coś, gdzie jakieś fragmenty są nieco bardziej wyróżnione od innych. Bardzo dobrze widać tę zasadę w książkach Terry'ego Pratchett. Prawdą też jest, że nie wszystkie słowa dla każdego znaczą to samo i w ogóle same w sobie nie znaczą tego samego, np. rzeczywistość może być moja, Twoja, społeczeństwa, kultury, behawioralna, intencjonalna, jest także absolutna i niedualna Rzeczywistość(więcej u Kena Wilbera "Krótka historia wszystkiego"). Dzisiaj pewnie użyłbym wytłuszczenia. Na dodatek powiem, że to mój pierwszy post na jakimkolwiek forum. Do zapoczątkowania tematu skłonił mnie film który dziś obejrzałam. Mianowicie "Eternal Summer". Już dawno nie widziałam tak ambitnego kina. Historia przedstawiona w filmie jest poprostu piękna. Polecam. Możecie ściągnąć z tej stronki: Proszę nie zamieszczać linków do stron z nielegalnymi grami, filmami, muzyką itp. Agnieszka Nie znalazłam polskich napisów ale podstawowa znajomość angielskiego wystarczy (czy wspominałam,że jest to film produkcji tajwańskiej? ) Jest tam scena miłosna miedzy mężczyznami ale w miarę krótka i pasująca do całości. Nie powinna nikogo zrazić. (swoja droga to ten film powinny zobaczyć bojówki wszechpolski- może by sie troszkę zastanowili zanim wyszli by na paradę normalności przesuniete z /szukam pArtnera/i ja w-ka pisze: byłoby mi miło, gdybym w końcu poznała faceta, któremu nie zależy tylko i wyłącznie na szybkiej wizycie w łóżku cytat Private: .."Obawiam się, że w dzisiejszych czasach jest to coś z pogranicza Mission:Impossible. Tak, czy owak, życzę powodzenia".. ee tam, wcale nie aż taki imposible, ja jestem tzw mieszczącym sie w normach społecznych facetem i jakoś nie przeraża mnie bycie z kimś komu daleko do nimfomanki, seks jest dla mnie przyjemny ale np o wiele bardziej pociągają mnie w kobiecie, ambicje, poczucie humoru i jeszcze pare innych, pewnie osoba całkowicie aseksualna męczyła by sie przy mnie ponieważ w sposób naturalnie wypływający ode mnie czasem probowałbym ją adorować lub kusić co przypuszczając zniesmaczałoby ją, no ale potrafie sobie bez problemu wyobrazić faceta troszke bardziej obojętnego wobec pieszczot , seksu.... chyba problemem jest to że ogólnie ciężko jest poznać kogoś fajnego, nie wiem dlaczego nie organizujecie sobie jakiś wyjazdów wspolnych lub np wynajęcie całego lokalu na wieczór tylko dla singli i w dodatku aseksualnych, myśle że wtedy byłoby łatwiej poznać drugą taką osobę, a teraz krótka historia na temat mojej wiedzy o aseksualizmie, za banalność z góry przepraszam;) tak wiec kilka godzin temu siedząc w ubikacji i czytając w niej kobiecą gazetkę (nie mam pojęcia dlaczego u moich rodziców w domu ubikacyjne czasopisma są wyjątkowo zfeminizowane) przeczytałem artykuł o takiej właśnie niechęci do dotyku o charakterze erotycznym, no i z czystej ciekawskości wszedłem na tą stronkę i troszke sobie poczytałem, koniec, nigdy nie pisze na forach ale sie strasznie rozgadałem, hmm... ----------- hej pavlo witam twoj tekst zostal przesuniety tutaj do /przywitaj sie/ ; bo mysle, ze w rubryce szukam pArtnera raczej nie powinnismy sie rozgadywac "u kogos" na temat, niedotyczacy tematu glownego. magellan Witam Twoja krótka historia potwierdza to, co czego zawsze się obawiałem. A obawiałem się tego, iż udając kogoś, kim nie jestem, nigdy udanego związku nie stworzę. Dlatego też nigdy nikogo nie udawałem ale też związku żadnego nie doświadczyłem. Mam nadzieję, że twój los się odwróci wkrótce i stworzysz jeszcze wspaniały, partnerski związek z tą jedyną w swoim rodzaju aską. Tymczasem możesz się tu czuć jak Ktoś . Hej Witam Twoja krótka historia potwierdza to, co czego zawsze się obawiałem. A obawiałem się tego, iż udając kogoś, kim nie jestem, nigdy udanego związku nie stworzę. Dlatego też nigdy nikogo nie udawałem ale też związku żadnego nie doświadczyłem. Mam nadzieję, że twój los się odwróci wkrótce i stworzysz jeszcze wspaniały, partnerski związek z tą jedyną w swoim rodzaju aską. Tymczasem możesz się tu czuć jak Ktoś . Hej Kosmiczne doznanie Justyna Czarnota Przestrzeń sceniczna ograniczona została do niewielkiego, postawionego bokiem sześcianu, z którego odcięto dwie przednie ściany i sufit. W środku wisi lina. Na samym szczycie nagle pojawia się czarna kulka Wojtek Kaproń zaczyna swój solowy pokaz. Na ścianach drgają pionowe pasy. Dudni muzyka. Kilka minut trwa dobrnięcie do końca liny, ruchy są powolne, ledwo dostrzegalne, a jednak w niepojęty sposób wyraziste. Widownia z zapartym tchem śledzi najlżejsze choćby drgnięcie ciała tancerza. Każda pozycja, w której się znajduje, jest piękna. Zejście na ziemię. Nieśmiałe poznawanie jej całą powierzchnią ciała. Coraz śmielsze ruchy w ograniczonej przestrzeni. Zmiana oświetlenia. Rzucone na ściany cienie sprawiają, że na scenie widzimy trzy postaci. Potem jest ich pięć, siedem Część zaczyna żyć swoim życiem, wykonuje inne ruchy. Zaskoczenie. Nagle postaci znikają. Za chwilę tancerz samotnie siedzi w kącie, a światło stylizowane na ogień podpala brzegi pudełka. Jeszcze parę chwil i scena pozostaje pusta. W tle migają poziome pasy, jak w zepsutym telewizorze. Tak wykorzystane wizualizacje tworzą klamrową kompozycję przedstawienia. Historia opowiedziana tańcem jest jedynie zarysem, szkicem, który łatwo poddaje się indywidualnej interpretacji; każdy z widzów może dowolnie ją odczytać. Krótka historia ludzi na ziemi, opowieść o samotności człowieka w kosmosie, podróż - penetracja innej planety to tylko niektóre możliwości. Kosmos Lubelskiego Teatru tańca należy do nielicznych dzieł, które dają poczucie obcowania z pięknem. Wszystko jest tu doskonałe i przemyślane muzyka, ruch, światła, wizualizacje, współgrają ze sobą, tworząc idealnie zespoloną całość. Minimalistyczna muzyka, której potężne, tajemnicze, trochę przerażające dudnienia przypominają głosy wnętrza ziemi, jest zintegrowana z przedstawieniem, tworzy zgrabne tło i mimo swej wyrazistość nie odwraca uwagi widza od tańca. Dzięki operowaniu cieniami, staranne, ekonomiczne i dokładnie przemyślane ruchy Wojciecha Kapronia potrajają się, zyskują nową perspektywę. Udział w tym przedpremierowym jeszcze pokazie był przeżyciem nieomal mistycznym. Przyszłoroczna premiera zapewne będzie jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych Lublina. Kosmiczne doznanie Justyna Czarnota Przestrzeń sceniczna ograniczona została do niewielkiego, postawionego bokiem sześcianu, z którego odcięto dwie przednie ściany i sufit. W środku wisi lina. Na samym szczycie nagle pojawia się czarna kulka Wojtek Kaproń zaczyna swój solowy pokaz. Na ścianach drgają pionowe pasy. Dudni muzyka. Kilka minut trwa dobrnięcie do końca liny, ruchy są powolne, ledwo dostrzegalne, a jednak w niepojęty sposób wyraziste. Widownia z zapartym tchem śledzi najlżejsze choćby drgnięcie ciała tancerza. Każda pozycja, w której się znajduje, jest piękna. Zejście na ziemię. Nieśmiałe poznawanie jej całą powierzchnią ciała. Coraz śmielsze ruchy w ograniczonej przestrzeni. Zmiana oświetlenia. Rzucone na ściany cienie sprawiają, że na scenie widzimy trzy postaci. Potem jest ich pięć, siedem Część zaczyna żyć swoim życiem, wykonuje inne ruchy. Zaskoczenie. Nagle postaci znikają. Za chwilę tancerz samotnie siedzi w kącie, a światło stylizowane na ogień podpala brzegi pudełka. Jeszcze parę chwil i scena pozostaje pusta. W tle migają poziome pasy, jak w zepsutym telewizorze. Tak wykorzystane wizualizacje tworzą klamrową kompozycję przedstawienia. Historia opowiedziana tańcem jest jedynie zarysem, szkicem, który łatwo poddaje się indywidualnej interpretacji; każdy z widzów może dowolnie ją odczytać. Krótka historia ludzi na ziemi, opowieść o samotności człowieka w kosmosie, podróż - penetracja innej planety to tylko niektóre możliwości. Kosmos Lubelskiego Teatru tańca należy do nielicznych dzieł, które dają poczucie obcowania z pięknem. Wszystko jest tu doskonałe i przemyślane muzyka, ruch, światła, wizualizacje, współgrają ze sobą, tworząc idealnie zespoloną całość. Minimalistyczna muzyka, której potężne, tajemnicze, trochę przerażające dudnienia przypominają głosy wnętrza ziemi, jest zintegrowana z przedstawieniem, tworzy zgrabne tło i mimo swej wyrazistość nie odwraca uwagi widza od tańca. Dzięki operowaniu cieniami, staranne, ekonomiczne i dokładnie przemyślane ruchy Wojciecha Kapronia potrajają się, zyskują nową perspektywę. Udział w tym przedpremierowym jeszcze pokazie był przeżyciem nieomal mistycznym. Przyszłoroczna premiera zapewne będzie jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych Lublina. Na zakończenie Roku Bluesa w Białymstoku ukazał się zapowiadany długo „Mały leksykon białostockiego bluesa”. Jego autorem jest Robert Trusiak (czyli karambol), wielki fan bluesa, który od wielu już lat gromadził informacje na temat białostockiego środowiska bluesowego. Projekt „Białostocki Odcień Bluesa” na początku był wyłącznie serwisem internetowym przyklejonym do oficjalnej strony zespołu Kasa Chorych. Od niedawna informacje o białostockich bluesmanach można odnaleźć pod adresem Praca Roberta Trusiaka zainteresowała Fundację M.I.A.S.T.O. Białystok, która przy okazji organizacji Roku Bluesa w Białymstoku zdecydowała się na wydanie „Małego leksykonu białostockiego bluesa” w formie książkowej. Do końca listopada trwały prace redakcyjne. Chodziło również o to, aby zawrzeć w publikacji jak najwięcej aktualnych informacji. Dlatego książka trafiła do druku tuż po zakończeniu Jesieni z Bluesem i premierze płyty zespołu 48 Godzin. Wydawnictwo podzielone jest na trzy części. Pierwsza to krótka historia bluesa w Białymstoku. Ta część daje nam szerokie spojrzenie na dokonania naszych bluesmanów. Czytając ją możemy poczuć się zaskakująco dużą ilością nazw zespołów i nazwisk, które tworzyły nie tylko historię bluesa w Białymstoku, ale i historię muzyki w naszym kraju. Część druga to właściwy leksykon. Zawarto w nim sylwetki twórców, muzyków i zespołów. Niektóre z nich odnosiły spektakularne, ogólnopolskie sukcesy, a inne nigdy nie zaistniały na szerszą skalę. Robert Trusiak zdaje sobie sprawę, że w leksykonie są jeszcze luki, że powinny być może tam trafić jeszcze inne nazwiska. Właśnie dlatego leksykon jest na bieżąco aktualizowany w Internecie. Jego pierwsze wydanie książkowe ma zachęcić białostoczan do tego, aby podzielili się swoimi wspomnieniami i pomogli w uzupełnieniu brakujących haseł. Być może za jakiś czas ten mały leksykon zamieni się w małą encyklopedię… W trzeciej części omówiona została Jesień z Bluesem, najstarszy w Polsce festiwal bluesowy. Oprócz szkicu historycznego znajdziemy tu również kalendarium wszystkich edycji Jesieni. Warto zobaczyć kto na niej występował. Ta lista jest naprawdę imponująca. Książka ma 96 stron i zawiera sporo ciekawych fotografii. Co ważne, nie jest przeznaczona na sprzedaż. Bezpłatnie otrzyma ją każdy zainteresowany (oczywiście do momentu wyczerpania nakładu). Trafi ona również do fanów bluesa w całej Polsce za pośrednictwem magazynu Twój Blues. stronka ta niedługo zniknie moze ktoś ma ochotę zarchiwizowac sobie dane .. Arek Korolik Easy Street Paweł Szymański Tipsy Drivers Hause Platz Blues o Pawle Ostafilu CDs Easy Street - "10/10" Music Video Easy Street - "Walk on" Wywiady z ... Arkiem Korolikiem Pawłem Szymańskim Easy Street Galerie Romek Puchowski w Jazz Klub Rura Easy Street w Klubie R2 Rawa Blues 2006 Schau Pau Acoustic Blues i Jan Gałach Arek Korolik i Paweł Szymański Easy Street w Klubie Zebra Stanley's flash: Easy Street w Klubie R2 Musiołówka, Piramida - lipiec 2006 Radio: Okolice Bluesa - audycja Andrzeja Jerzyka poniedziałki godz. 23.00 Weenie Juke Radio Radio Jazz Link: Krótka historia bluesa Forum Okolice Bluesa kontakt: Z przyczyn od nas niezależnych witryna blues.forall.pl przestanie w niedługim czasie istnieć. Dziękujemy wszystkim, którzy współpracowali przy jej tworzeniu. Dziękujemy wszystkim, którzy tę stronę odwiedzili. Krótka historia jak było i co sie zmieniło Fiat 126p ------- malacz 1983r. zabytek już w planach renowacja stan jak widać całkiem całkiem Dzisiaj po umyciu fotki robione cała sesyjka nawet ja sie na zdjęcie załapałem Oceniajcie 30.03.2008 Dzisiaj z nudów siadłem i rozebrałem akwarium tak to wygląda jak widać licznik jest w super stanie Pozdrawiam 24.06.2008 Peter siadł i peter zrobił oto co dzisiaj poprawiłem w maluszku odrazu lepiej się jeździ 27.08.2008 dzisiaj mi się strasznie nudziło więc wziołem pastę AutoMAX, do polerki łatwo ścierną ;P no i poszedłem troszkę spolerowac przód samochodu następnie nałożyłem wosk od SNB i wygląda to całkiem całkiem oceńcie sami na niektórych fotkach naprawdę wyszło ładnie 30.08.2008 Zaraz pewnie będzie że znowu młody sie do malucha dorwał, ale co mi tam macie filmik Maluch potrafi A tutaj Bodzio mi mówił że ciągle zdjęcia w jednej scenerii :p no to mała zmiana zaczeło sie od malucha, ale inne też dołączą 26.10.2008 z felgami narazie nie wyszło środki nie pozwoliły mała awarja pochłoneła troszkę pieniędzy.... Ale dorwałem farbę, no i narazie pomalowałem zapasówkę i zastanawiam sie czy nie pomalować wszystkich kół na taki kolor. Co wy na to ?? 30.10.2008 no i felgi pomalowane na żywo wygląda to naprawde cudownie!!!! Teraz tylko blacha... zrobić całą karoserie i będzie cycuś malina oto fotki oceniajcie 02.11.2008 sesja za dnia 14.12.2008 no i pojawiła sie skóra w maluszku reszta zdjęć w albumie Autko z końca rocznika 94, więc za nowe nie jest Sprowadzone z Niemczech 3 lata temu z przebiegiem 175 tys bezwypadkowe. Udokumentowana historia autka, bo kupione od osoby prywatnej (!). Spalanie w normie : miasto 8-9, trasa 6-7 oczywiście PB W przyszłości planuje przyciemnić szyby, nowy wydech (bo w tym już 3cia warstwa blachy prześwituje ), lusterka M3 (elektryczne + podgrzewane), tylne lampy na red clear i koniecznie porządne AUDIO+tuba Nie wiem czy chromu sobie na zewnątrz nie dołożyć tj. listewka przy zamku od klapy tylnej, klamki zewnętrzne i lusterka M3. Masz bardzo fajną opcje, coupe w srebrze wygląda imo rewelacyjnie. Zresztą rozejrzyj się na forum, jest kilka bliźniaków Niestety Twoje plany na przyszłość są ryzykowne. Przyciemnienie szyb - albo wszystkie (i atrakcje z Policją), albo żadna, pół na pół nie rób, bo to nie wygląda. Co do wydechu, to ja jestem zwolennikiem seryjnych wydechów, wszystkie te rycząco-wyjące kojarzą mi się z określoną grupą wiekową, z którą się nie utożsamiam. Ale jest coś gorszego niż wydech (który defakto można dobrać przyzwoity 'tjuningowy'). Lusterka M3. One pasują do bryły e36 tak jak białe rękawiczki na koncert metalowy. E36 jest kanciaste, a te lusterka to full tune. Napewno są zwolennicy takich lusterek na forum, jak dla mnie kasa w błoto. Chrom radze odpuścić. Wszystkie takie tuningowe błyszczące zabawki mają to do siebie, że na aukcji wyglądają fajniej niż w rzeczywistości. Co do chromu to krótka anegdota. Siedziałem kiedyś u kogoś w vectrze (chyba C), ogólnie powiedzmy auto stwarzające pozory eleganckiego (wiem, że komuś kto na codzień jeździ 7'er ciężko sobie to wyobrazić, ale niech chociaż spróbuje). No i klamki tam były chromowane. Wyglądały ekstra, popukałem w nie palcem i wyszła smutna prawda, to był chromowany plastik. Dla mnie takie coś to jak 4 rury wydechu w 316, jeżdzącej na 255mm oponach. Na Twoim miejscu zmieniłbym światła tył na biało czerwone oryginalne, te felgi jakoś nie specjalnie leżą, wymieniłbym na jakieś zgrabne 17", drewno jak już jest niech będzie, chociaż kojarzy się ono z kredensem, a nie samochodem usportowionym. Oto krótka historia pewnego silnika... niesamowitego silnika... Czyli... GOLDFISCH... V16... Pomysł, by stworzyć to monstrum 16-to cylindrowe pojawił sie w 1987 roku, a dokładnie w połowie 1987 w małym kręgu pracowników działu BMW zajmującego się konstrukcją silników. Dyskutowano wtedy nad możliwością stworzenia silnika większego niż 12-sto cylindrowy... I tak... 8 lipca 1987 zaczęto konstruować ten "specjalny silnik" pod kryptonimem "GOLDFISCH"... Decyzja padła na 16 cylindrowy silnik w układzie V, który powstał jako kontynuacja silnika 12 cylindrowego. Pod koniec 1987 pierwszy silnik został zmontowany, a w styczniu i lutym 1988 osiągnął swoją pełną sprawność techniczną. Następnym krokiem było umieszczenie tego prototypu w BMW serii 7 E32, i już w maju 1988 mogły odbyć się pierwsze testy tego samochodu, a 7 lipca 1988 czyli rok po rozpoczęciu prac silnik został przedstawiony na forum ogólnym. Użycie go w produkcji seryjnej nie było przewidziane, i to jest smutne. V16 skończył jako silnik demonstracyjny, a jednocześnie ta 16-ka wyznacza górną granicę osiągnięć tak jak silnik 3 cylindrowy wyznaczył ich dolną granicę. A oto podstawowe dane techniczne GOLDFISCH V16: - pojemność: 6651 cm3. - moc: 408 KM przy 5200 obr/min. - moment obrotowy: 637 Nm przy 3900 obr/min... - stopień sprężani: 8,8:1... - waga: 310 kg... Powyższy tekst jest autorstwa Pana Rafała (cosmo). Ja dokonałem drobnych poprawek. A oto oryginalna wersja: CODENAAM 'GOLDFISCH' BMW V16 motor 'Medio 1987 discussieert men in zeer kleine kring binnen de BMW Motorentwicklung over de mogelijkheden om een nog grotere motor dan de twaalfcilinder te bouwen. Op 8 juli 1987 begint men met de constructie van deze speciale motor onder de codenaam 'Goldfisch'. Er werd besloten tot een zestiencilinder V-motor, die zou moeten ontstaan uit een verlenging van de twaalfcilinder motor. Eind 1987 is de eerste motor gereed. In januari en februari 1988 wordt hij op de testbank afgesteld. Daarna volgt de inbouw in een exemplaar van de toenmalige 7-serie. In mei 1988 kunnen de eerste rijproeven worden gedaan. Op 7 juli 1988, dus precies een jaar na de start van het project, wordt de motor in de 7-serie intern gepresenteerd. Seriebouw wordt niet overwogen. De motor leverde een koppel van 63,7 mkg (637 Nm) en een vermogen van 408 pk. Deze motorontwikkeling diende uitsluitend voor het tonen van de constructiemogelijkheden, die de nieuwe motorenreeks met zijn kleine cilinderinhouden biedt. De zestiencilinder motor vormt daarvan de bovengrens, een eveneens als concept ontstane driecilinder motor de ondergrens.' Przyznajcie, niesamowity potwór, co? Witam Krótka historia która wydarzyła się dosłownie przed chwilą Zszedłem pod swój blok w celu usprawnienia suba ( a tak mnie naszło o 23 ) który nie domagał z jakiegoś powodu. W ręku masa kabelków,nóż i troche chęci Po dojściu co się popsuło i gdzie co wetknąć i zaizolować wlazłem prawie cały do bagażnika ( mam 168 cm wzrostu ) Trochę czasu minęło z bagażnika wystają mi tylko nogi,drzwi pootwierane,muzyka sobie plumka. A ja sobie leże w kufrze i myślę : Ciekawe co by było jakby mnie przylukał patrol prewencji ( dodam że mieszkam rzut beretem od stadionu Legii i w dniu dzisiejszym takowych patroli u mnie pełno ). Odchylam głowę w stronę "ujścia" kufra i co widzę?? Moim oczom ukazuje się patrol policji jadący jakieś 5 na godzinę, panowie tradycyjnie spuszczone szyby "zimne łokcie".....I co?? No właśnie nic....... Żadnego spojrzenia,zaczepki nawet zatrzymania samochodu i ogarnięcia sytuacji... Bo przecież to takie normalne że prawie o 1 w nocy z czarnego BMW wystają sobie czyjeś nogi Refleksja: W tym kraju naprawdę chyba już nic mnie nie zdziwi całkiem fajnie przedstawiona jest historia BMW szkoda, że taka krótka U mnie jest krótka historia ;p siemens C60 > SE K700i > Samsung D600e ;] Moja historia krótka: - Siemens ME45 - Sony Ericsson T630 - Siemens C75 - Motorola V3i - Sony Ericsson K610i - i już w drodze (zamówiony) Sony Ericsson W950i Historia krótka 1.Nokia 6210(to były czasy:P bilem rekordziki w wężyka ) 2.SE k508i (do dzis go posiadam) 3.Nokia n73 Music Edition - świeżutki nabytek Podsumując z 3 lata miałem nokie 6210 poźniej przyszły lepsze czasy i miałem fon z kolorowym wyświetlaczem, heh jaka podnieta...ehh a tera zwykly telefon z symbiuankiem Co ty gadasz Ja wlasnie kupilem w komisie nowke w simie na Play ... bo historia Play'a jest krótka to i telefon nie śmigany. Zapytam: a gdyby była "nówka nie śmigana" z trzymiesięczna gwarancja komisu o dwie stówki tańsza to byś ja kupił? Na pewno nic by Ci po głowie nie chodziło? Czułbyś sie równie komfortowo jak teraz? O znajomości 'historii' telefonu już nie wspomnę! P.S. Jakie komisy u mnie są to nie wiem, wiem za to jakie telefony do nich zanosiłem. Tylko nie mów mi ze nie opchnoł byś utopionego w kiblu telefonu który mimo to śmiga jak nówka (po trzech dniach na słoneczku) za 250zl tylko go wrzucił do śmieci, bo Ci nie uwierzę. hmm wasze listy telefonów robią na mnie wrażenie moja historia z telefonami jest krótka podobnie jak obecność na tym forum, moja lista jest skromna i pozostanie w cieniu waszych ale ją wymienie Nokia 3310 od nowości używałem 1 rok Nokia 5510 od nowości używałem 1 rok Siemens ST55 od nowości używałem pół roku z czego w sumie 1,5 miesiąca leżał w serwisie co mnie zniechęciło do siemensów Siemens ST60 od nowości (wymieniony z ST55) posiadałem go niecałą godzinę bo skradziono mi go w drodze z salonu do domu, a to jest długa historia Nokia 3310 po tuningu używałem niecały rok Nokia 6210 (używana) używałem bardzo krótko bo miałą jakąś wadę Nokia 6510 (używana) używałem niecałe pół roku Nokia 3220 (używana) obecnie używam ją od 5 miesięcy Najmilej wspomianam Nokie 5510 była troche dużo i nosiłem ją przy pasku przez co raz sie od niego odpieła i spadła na kafle po czym wysiadł wyświetlacz ale naprawili na gwrancji zmiana 5510 na siemensa ST55 to nagorsze co mnie spotkało w moim doświedczeniu z telefonami Następni fonik jaki bym sobie sprawił to Nokia 6280 ale zanim wejdzie do sprzedaży i cena będzie do przyjęcia to troche minie i do tego czasu będę siedział na 3220 "Gdzie wspólne źródła Dzieje współistnienia kultur polskiej i ukraińskiej na ziemi sanockiej od średniowiecza do współczesności" pod redakcją Wiesława Banacha i Ewy Kasprzyk wydaną przez Powiat Sanocki. Niezmiernie ciekawa publikacja zawiera rozdzialy: ziemia sanocka w pradziejach i we wczesnym śrdeniowieczu, krótka historia ziemi snockiej, sztuka cerkiewna ziemi sanockiej, kultura ziemi sanockiej, współczesna sztuka. Została wydana w dwóch wersjach: albumowej ( mówię z góry, że nie wiem w jaki sposób można wejść w posiadanie tej książki, próbowałam bezskutecznie "załatwić" znajomym) i jako materiał edykacyjny dla uczniów i studentów. Wersja albumowa jest przepięknie wydana, bardzo bogato ilustrowana. Na szczególną uwagę zasługuje część albumu poświęcona ikonom i twórczości Zdzisława Beksińskiego. PROGRAM TELEWIZYJNY TVP 1 NA CZWARTEK 6.OO - Modlitwa poranna z Ojcem Dyrektorem. 6.3O - Anielskie pienia - chór posłów koalicji śpiewa pieśni poranne. 7.3O - Moherowe cudeńka - Wiejskie Koło Miłośniczek Radia Maryja proponuje. 8.OO - Karmmy kaczki - program ekologiczny. 9.OO - Rozśpiewane PISanki - program dla dzieci. 1O.OO - Na czworaka - najnowszy teledysk Ani Fotygi. 1O.O5 - Nieoczekiwana zmiana miejsc - komedia familijna prod.USA, w rolach głównych Radek Sikorski i Alek Szczygło. 12.OO - Samolotem do Gdańska - 20 podróż z prezydentem. 12.3O - Rospudam wszystko, czyli minister Szyszko na tropie ekologów. 13.3O - Ssanie z palca - kolejna odsłona raportu WSI. 14.OO - Papka informacyjna. 14.15 - Z gejem nie jem - cz.2 - program kulinarny z udziałem Wojciecha Wierzejskiego - dziś kaczor po pekińsku. 14.45 - Nadubowcy - serial kryminalny. 15.45 - Koncert pobożnych życzeń prosto z sanktuarium toruńskiego. 17.OO -Ojczyzna wolszczyzna - czy jaszczomb to patalogia? - 154 gawęda profesora Jana Miodka. 18.OO - Wszyscy jesteśmy agentami - film dokumentalny w reżyserii A. Macierewicza. 19.OO - Wieczorynka - Zakapowałem Prosiaczka - porażające wyznania Misia Uszatka, agenta WSI. 19.3O - Wiadomości wieczorne poprawione - prowadzi Piotr Semka. 2O.O5 - Z tarczą czy na tarczy? - dyskusja panelowa 2O.3O - Nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne - dramat psychologiczny 21.30 - Co z tą Wolską? - program publicystyczny Tomasza Pisa. 22.3O - No i co, komuszki? - program rozrywkowy Tadeusza Mroczki. 23.3O - Seks, kłamstwa i kasety wideo - krótka historia Samoobrony - tylko dla widzów dorosłych(!). OO.O5 - Czy można zgwałcić prostytutkę? - wykład profesora Andrzeja Leppera - tylko dla widzów dorosłych(!). 1. OO - Jak się bawi Młodzież Wszechpolska? - reportaż. 1.5O - Chłop żywemu nie przepuści - wyznania Tadeusza Łyżwińskiego - tylko dla widzów dorosłych(!). 2.15 - Bura suka - telenowela brazylijska dla wytrwałych - odc.4565. 2.45 - Nocne czuwanie w pałacu prezydenckim - transmisja. 5.5O - Zakończenie Programu:-)))) ~ANNA MARIA MAGDALENA, 28.02.2007 20:38 Różnica między tamtymi a obecnymi czasy jest taka, że dziś te ograniczenia są oparte na chorym prawie, które tworzy się nie dla społeczeństwa, a dla skorumpowanych grup interesu. I tak długo jeszcze po 13 grudnia 1981 r z czyjej inicjatywy, w jakim celu i dla czyjej wygody zamknięto dla turystów szlak prowadzący "Drogą Jubileuszową" Winne było ówczesne Dowództwo Łuzyckiej Brygady WOP. Doszli do wniosku, że nie ma sensu obserwować i pilnować turystów na dwóch drogach i angażować do tego dodatkowe patrole, skoro wystarczy po prostu zamknąć szlak i rozmieścic patrole na jednej tylko drodze granicznej. Wiem coś na ten temat z autopsji, bo co nieco napatrzyłem się na takie rzeczy na granicy w czasie mojej służby w WOP. Nawiasem mówiąc z tym moim sukcesem otwarcia "Drogi Jubileuszowej" na trawersie Śnieżki to była krótka radość, i nie jedyna taka historia Toś Ty Lechu od wewnątrz rozkładał WOP? Doprowadzałeś do zmian decyzji, które zostały "zarządzone" przez Twych przełożonych? A może już wtedy w WOP-ie nie pracowałeś/służyłeś? Że też Cię za to nie internowali... pozdrawiam gb wybacz że pytam... Bajm - Krótka historia Bajm - Krótka historia |
||||||
© wojtekstoltny design by e-nordstrom |