1. Tom Bombadil nie jest ważną osobą – dla narracji. Ma chyba znaczenie jako »komentarz«. […] Został wymyślony i reprezentuje coś, co uważam za ważne, chociaż nie chciałbym tego dokładnie analizować. Nie zostawiłbym go jednak w książce, gdyby nie miał jakiejś funkcji. [List #144]
2. Władza Pierścienia nad wszystkimi, nawet Czarodziejami czy Wysłannikami, nie jest złudzeniem - nie stanowi jednak całego obrazu, nawet ówczesnego stanu i zawartości tamtej części Wszechświata. [List #153] 3. Jest panem w szczególny sposób: nie odczuwa strachu ani najmniejszej chęci posiadania czy dominacji. On jedynie wie i rozumie te rzeczy, które go dotyczą w jego naturalnym małym królestwie. […] Swoją postawą wobec Pierścienia oraz tym, że Pierścień nie ma na niego wpływu, Tom dowodzi też jeszcze jednej rzeczy. Po to, by opowiedzieć najdłuższą nawet historię czy nauczyć się czegoś choćby najbardziej podstawowego, trzeba skoncentrować się na jakiejś części, prawdopodobnie stosunkowo małej, Świata (Wszechświata) – i dlatego wiele spraw zostanie z tego »punktu widzenia« pominiętych, zniekształconych na obrzeżach lub będzie się wydawać czymś dziwnym i stanowiącym zgrzyt. [List #153]
4. Nie trzeba zagłębiać się we wzniosłym »Jestem, który Jestem«, co zupełnie się różni od »on jest«. (…) Tylko pierwsza osoba (świata czy czegokolwiek innego) może być jedyna. [List #153] 5.Nie pojawia się w niej [w mitologii Śródziemia] motyw wcielenia Jedynego, Boga, który pozostaje odległy, poza Światem, a bezpośredni dostęp do niego mają tylko Valarowie lub Rządzący. [List #181] 6. Czy sądzi Pan, że Tom Bombadil, duch (znikającego) krajobrazu wsi oksfordzkiej i Berkshire, mógłby zostać bohaterem jakiejś opowieści? [List do Unwina, #19 bodajże] str 39
JRR Tolkien "Listy" Zysk i S-ka Poznań 2000 Witam,
przy okazji witam wszystkich
Nie ukrywam jednak, że do zarejestrowania się na Waszym forum skłonił mnie spory problem, z którym muszę się zmierzyć, choć podczytuję już od dłuższego czasu.
Z problemem moim zwracam się do osób posiadających polskie wydanie "Listów" Tolkiena. Mam kilka fragmentów będących cytatami z listów, razem z numerem listu, z którego pochodzą - potrzebne mi są numery stron w książce, na których się one pojawiają.
Fragmenty te to:
1. Tom Bombadil nie jest ważną osobą – dla narracji. Ma chyba znaczenie jako »komentarz«. […] Został wymyślony i reprezentuje coś, co uważam za ważne, chociaż nie chciałbym tego dokładnie analizować. Nie zostawiłbym go jednak w książce, gdyby nie miał jakiejś funkcji. [List #144]
2. Władza Pierścienia nad wszystkimi, nawet Czarodziejami czy Wysłannikami, nie jest złudzeniem - nie stanowi jednak całego obrazu, nawet ówczesnego stanu i zawartości tamtej części Wszechświata. [List #153]
3. Jest panem w szczególny sposób: nie odczuwa strachu ani najmniejszej chęci posiadania czy dominacji. On jedynie wie i rozumie te rzeczy, które go dotyczą w jego naturalnym małym królestwie. […] Swoją postawą wobec Pierścienia oraz tym, że Pierścień nie ma na niego wpływu, Tom dowodzi też jeszcze jednej rzeczy. Po to, by opowiedzieć najdłuższą nawet historię czy nauczyć się czegoś choćby najbardziej podstawowego, trzeba skoncentrować się na jakiejś części, prawdopodobnie stosunkowo małej, Świata (Wszechświata) – i dlatego wiele spraw zostanie z tego »punktu widzenia« pominiętych, zniekształconych na obrzeżach lub będzie się wydawać czymś dziwnym i stanowiącym zgrzyt. [List #153]
4. Nie trzeba zagłębiać się we wzniosłym »Jestem, który Jestem«, co zupełnie się różni od »on jest«. (…) Tylko pierwsza osoba (świata czy czegokolwiek innego) może być jedyna. [List #153]
5. Nie pojawia się w niej [w mitologii Śródziemia] motyw wcielenia Jedynego, Boga, który pozostaje odległy, poza Światem, a bezpośredni dostęp do niego mają tylko Valarowie lub Rządzący. [List #181]
6. Czy sądzi Pan, że Tom Bombadil, duch (znikającego) krajobrazu wsi oksfordzkiej i Berkshire, mógłby zostać bohaterem jakiejś opowieści? [List do Unwina, #19 bodajże]
Jeśli ktoś ma możliwość i chęci pomóc mi w tej dość pilnej sprawie będę ogromnie wdzięczna
pozdrawiam,
Ewelina Tak. Wiersz nie całkiem łatwy w odbiorze. Mają jednak wiele piękna w sobie te obrazy zaczerpnięte z rodzimego krajobrazu wsi: domostw, ludzi i otoczenia.
Nie bardzo rozumiem frazę:
z mozajką wzorów małego palca
rządnego podwórkowych obrazów
A "wiatra" to jakiś taki czart nie całkiem zły i złośliwy? Czy to po prostu "wiatr" i wkradła się literówka?
Nie wiem również czy "odblikować" czy "odblokować" ?
W słowie "pamięć" zgubiła się kreseczka nad "c".
"Mozajka" to "mozaika".
Bardzo przepraszam Danusiu za moje wątpliwości i uwagi. Ale jeśli rzeczywiście są jakieś przeoczenia, to dla tak dobrego wiersza należy zrobić wszystko, by je usunąć. tym razem o pewnej kapliczce...
jadąc od strony wsi Lichnowy do Nowego Stawu, na rozstajach dróg, niedaleko wsi Trępnowy znajduje się poniższe cudo...... na naszych oczach tworzy się nowy kult - ciekawostka taka
i że tak przytoczę słowa jednego z badaczy kapliczek wiejskich, przydrożnych;
Przeszedłszy Polske wzdłuż i wszerz, a potem układając w pamięci najbardziej charakterystyczne typy krajobrazu polskiego - nie sposób pominąć kapliczek przydrożnych, tkwiących w otoku przyrody jak drogie kamienie w pięknej oprawie. Znajdzie się wśród tych pereł wybranych uroczy słup z kapliczką wbity w kępę wątłych krzewów - czasem jedyny akcent w pejzażu równinnym. (Tadeusz Seweryn "Kapliczki i Krzyże przydrożne w Polsce", 1958)
Skrzyżowanie dróg, wjazd do wsi uchodziło dawniej za miejsce specjalne. Stanowiło bowiem granicę między światem cywilizowanym, kontrolowanym przez człowieka, a obcym, poddanym mocy diabła, demonów i czarownic. Tam właśnie na rozdrożu, grzebano często ludzi zmarłych śmiercią gwałtowną, bez pociechy religijnej, samobójców, poległych żołnierzy, ofiary mordu. Wierzono, że nocą po tych cmentarzach tułały się gromady potępionych duchów. Aby się przed nimi uchronić, najskuteczniejszym sposobem było wystawienie krzyża lub kapliczki. Krzyże i kapliczki przydrożne pojawiły się w Europie w średniowieczu. Były charakterystyczne dla obszaru zamieszkałego przez katolików, wszędzie tam, gdzie Kościół Rzymskokatolicki został wyparty przez reformację znikały z krajobrazu tych krajów i regionów. W niszach najdawniejszych kapliczek przydrożnych znajdowały się figury ukrzyżowanego lub frasobliwego Chrystusa, stąd też - podobnie jak same krzyże nazywano je "Bożymi Mękami". Dopiero w dobie kontrreformacji pojawiły się w nich wizerunki Matki Boskiej i Świętych, zwłaszcza Św. Jana Niepomucena. Jedną z najstarszych na Żuławach była ceglana kapliczka przydrożna w Steblewie, pochodząca z drugiej połowy XlV wieku. Stała na północnym krańcu wsi, w miejscu rozgałęzienia dróg na Osice i Giemlice. Odznaczała się prostą, ciężką bryłą i nie miała niszy na figurę, ołtarzyk lub obraz. Jej ściany opasywał w połowie fryz i dzielił każdą ze stron elewacji na dwie kondygnacje. Poniżej i powyżej niego rozmieszczone były głębokie ostrołukowe wnęki. Murowany dach wieńczyło pięć kwadratowych wieżyczek z fryzami. Kapliczka zdobiła Steblewo do czasu rozbiórki w latach trzydziestych XX wieku.
Obelisk z 1899 roku poświęcony niemieckiemu kanclerzowi stał w Nakomiadach do lat 60. Później został zasypany ziemią. Latem grupka Niemców spędzających wakacje w Nakomiadach zainteresowała się kamieniem wystającym z gruntu. Poprosili o jego wykopanie mieszkańca wsi Franciszka Hensza. Spod warstwy ziemi wyłonił się obelisk. Do jego wyeksponowania doprowadzili wójt i miejscowa radna Halina Szara, córka Niemki i Polaka.
(...)
W głosowaniu za pomnikiem było 34. mieszkańców, przeciw - 16. - Ta decyzja jest wiążąca, wojewoda nie może nas zmusić do usunięcia pomnika - powiedział Jarosik. - To właśnie demokracja. W Prusach Wschodnich kamienie poświęcone Bismarckowi stały niemal w każdej wsi. Każda epoka czci swoich bohaterów i Bismarck w pewnym okresie był nim dla Mazurów, którzy utożsamiali się z państwem niemieckim. Oczywiście inaczej postrzegają Bismarcka Polacy, a inaczej Mazurzy. Ale takie cokoły to część krajobrazu kulturowego tej ziemi. W żadnym razie nie należy ich niszczyć. Z ich pomocą powinno się uczyć historii regionalnej. Dlatego przy pomniku mogłaby być tabliczka z informacją, kim był Bismarck i dlaczego ten kamień tu stoi. Należy szanować odczucia miejscowych. Jeśli kamień ich razi, powinien trafić do muzeum.
Niespodziewane zniknięcie orlika krzykliwego
Adam Wajrak
Gdy jakiś stały element krajobrazu nagle znika, czuję się dziwnie. Tak co roku jest z orlikami. Są, są, a potem ich nagle nie ma.
To trochę inaczej niż u innych ptaków, które do wędrówek się przygotowują. Weźmy takie bociany. Od razu widać, kiedy będą odlatywać. Łączą się w wielkie grupy, razem polują i jedzą oraz nocują, a czasami urządzają zgromadzenia, które ludzie nazywają sejmikami. Podobnie jaskółki, które setkami potrafią przed odlotem siedzieć na drutach i dźwięcznie gaworzyć. Taka wyraźna zmiana nastroju, a raczej zachowań, towarzyszy rozpoczęciu wędrówki gęsi, żurawi, czajek, szpaków czy całej masy ptaków brodzących. Są jednak takie, które dosłownie z dnia na dzień znikają.
Tak jest właśnie z orlikiem krzykliwym. Mam to niesamowite szczęście, że na polanie wsi, w której mieszkam, co roku polują dwie pary tych naszych orłów. Tak jest - orłów, bo orlik jest najprawdziwszym orłem. I choć są ptakami całkiem dużymi, to polują na całkiem małe stworzenia takie, jak gryzonie, jaszczurki, żaby lub węże. Siedzący na drzewie albo latający nad łąką orlik krzykliwy jest dla mnie tak samo widocznym symbolem lata jak bocian. W sierpniu i na początku września można zobaczyć ich niezwykłe, pełne akrobacji loty tokowe. Co ciekawe, zalotów tak bardzo nie widać na wiosnę, gdy orliki się śpieszą z wysiedzeniem jaj. Pod koniec lata, gdy mają trochę więcej czasu, mogą sobie pozwolić na miłosne zabawy, które utrwalają więzi w parze.
Nagle jednak orliki znikają jak kamfora, przynajmniej tu, w północno-wschodniej Polsce. Co decyduje, że wybierają ten dzień, a nie inny, nie wiem. Może pogoda, może prądy wznoszące? Lecą przez Bliski Wschód do Afryki Środkowej i Południowej. I właściwie nie zatrzymują się na zimowiskach, tylko koczują. Cały czas są w drodze.
Ten najczęściej występujący w naszym kraju orzeł (mamy go przecież aż dwa tysiące par) jest poważnie zagrożony z powodu zmian, jakie zachodzą w środowisku. Tradycyjne rolnictwo, którego cechą była mozaika pól i łąk, ginie. Poza tym grozi mu niekontrolowana zabudowa, która zaczyna zabierać po kawałku łąki, np. na białowieskich polanach, oraz zamienianie upraw zróżnicowanych w wielkie połacie zbóż lub lasów, co widać na Warmii, która jest jedną z głównych ostoi orlika.
Badający te ptaki Zdzisław Cenian z Komitetu Ochrony Orłów opowiadał mi, że choć co prawda nie widać jeszcze spadków liczebności orlików, to dzieje się inna rzecz. Zdesperowane brakiem dobrych łowisk pary zaczynają się koncentrować na terenach, których jeszcze zmiany nie dotknęły albo gdzie są one mniejsze. To wcześniej czy później doprowadzi do spadku liczebności, bo przy dużych zagęszczeniach ptaki nie będą w stanie wykarmić piskląt. Być może Warmię dotknie to, co dzieje się w Niemczech, a dokładnie w Meklemburgii, gdzie żyje ostatnia populacja tych ptaków i gdzie co roku orliki wychowują o kilka procent mniej piskląt, mimo że władze niemieckie wydają krocie, by temu zapobiec.
Problem orlików może się nam wydawać egzotyczny. Przecież większość Polaków nawet nie wie, jak one wyglądają, a ich liczebność nie spadnie od razu, bo to ptaki długowieczne - według niektórych źródeł mogą żyć ponad 25 lat. Mimo to warto przyglądać się temu, co się z orlikiem dzieje, i próbować temu zapobiec. Chociażby z tego powodu, że miejsca, w których poluje, i rodzaj pokarmu są niemal identyczne jak u bociana. To, co zagraża orlikom, na pewno nie pozostanie bez wpływu na bociany.
Źródło: Gazeta Wyborcza
ze str. http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,4516638.html Przywróceniem zanikających gatunków roślin i zwierząt postanowiła zająć się gmina Somianka. Niebawem wiejskie gospodynie rozpoczną hodowlę kurki zielononóżki.
Na początku lipca w wiejskich zagrodach gminy Somianka w powiecie wyszkowskim pojawi się tysiąc kurek zielononóżek, ponoć charakterystycznych ptaków dla Mazowsza. Gmina rozda je wśród pięćdziesięciu gospodyń, które podejmą się hodowli, a za rok przekażą nioski innym gospodyniom.
Podobnie będzie z roślinami. Malwy, bzy, jaśminy, niegdyś typowe dla krajobrazu wsi, otrzyma ta gospodyni, która zobowiąże się za rok podzielić sadzonkami. To ciekawy pomysł na odtworzenie zanikających na wsiach gatunków roślin i zwierząt.
Pomysł, na który wpadli członkowie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Somianka. Swój projekt, na który dostali nawet pieniądze z Unii Europejskiej, nazwali "Somiankowska Marysia wśród kwiatów i ptactwa".
Żródło: Wirtualna Polska Zanim zobaczycie fotki z mojego dzisiejszego spaceru z Basią,
"małe" wprowadzenie, dla rozeznania w terenie...
Tym razem zadanie z przyrody z kl. 4-tej...
Z prawdziwą przyjemnością przedstawiam Wam Ziemię Rzeszowską, gdzie kultura i przyroda przenikaja się wzajemnie.
Myślę, że bogactwo różnorodnych form zadowoli wszystkich: turystów jak i zgłębiających historię i kulturę.
Na terenie tym występują unikalne wartości przyrodniczo-krajoznawcze: naturalny krajobraz, duże kompleksy leśne,
bogata fauna i flora, liczne zabytki, bogaty folklor.
Skanseny budownictwa wiejskiego w Kolbuszowej , Zagroda-Muzeum w Markowej oczarują pięknem drewnianych chałup
i obiektów dawnego krajobrazu wsi.
W Łańcucie, atrakcją w skali Europy, jest kompleks pałacowo-ogrodowy (zabytek kl."0"), biblioteka,
unikatowa kolekcja powozów, kolekcja sztuki cerkiewnej oraz synagoga z oryginalnym wystrojem.
Rzeszów wabi zabytkowymi zespołami urbanistycznymi, synagogami, pięknym zamkiem, kościołami, muzeami,
oraz podziemną trasą turystyczną.
W Leżajsku warto zobaczyć cmentarz żydowski- Kirkut XVIII w. z grobem cadyka, klasztor i bazylikę z zabytkowymi organami.
Urokliwy jest Tyczyn z kamienicami mieszczańskimi w rynku, XIX-wiecznym neogotyckim pałacem otoczonym
rozległym parkiem i XVIII -wiecznym zespołem późnobarokowym.
Przede wszystkim należy wspomnieć o Boguchwale, która posiada zespół pałacowy z późnego baroku,
kościół z ołtarzem z białego marmuru oraz murowany spichlerz(1850r.), bramę wjazdową (XIX w.) i kamienną figurę
Św. Jana Nepomucena (XVII w.).
Od wiosny do jesieni odbywają się w naszym regionie liczne koncerty: Festiwal Muzyczny, Łańcucka Jesień Kulturalna,
niepowtarzalne jarmarki garncarskie w Medyni Głogowskiej, turnieje rycerskie w Boguchwale,
występy zespołów folklorystycznych.
O wysokiej wartości przyrodniczo-krajoznawczej i atrakcyjności turystyczno-wypoczynkowej świadczy istnienie
- rezerwatów: "Buczyna" w Cyrance - płaskowyż kolbuszowski , "Wydrze" gmina Rakszawa, "Husówka" gmina Markowa,
- obszarów chronionego krajobrazu: Mielecko-Kolbuszowsko-Głogowski, Brzóźniański, Hyżniańsko-Gwożnicki i Zmysłowski,
- parków krajobrazowych.
Piękne tereny przechodzące od pagórków na południu, w tereny nizinne na północy przecina rzeka Wisłok,
malowniczo wijąca się wśród pól. Łagodny klimat, czyste stawy, bogate w owoce i grzyby lasy zachęcają do wycieczek
pieszych jak i rowerowych.
Wytyczone zostały Ekologiczne Ścieżki Edukacyjne
(Husów z 100-letnim skupiskiem modrzewii, Cierpisz z licznymi oczkami wodnymi),
ścieżka dydaktyczna prof. B. Szafera,
żółty szlak turystyczny "Dookoła Rzeszowa" z trasami pieszymi:
- "W dolinę Młynówki", "Przez lasy słocińskie", "Przez działy Matysówki", "Przez zagajnik"
oraz liczne trasy rowerowe.
Miłośnicy koni mogą oddać się swemu hobby w ośrodkach jeżdzieckich: "Zabajka","Kucyk", "Konie z Granic", "Julin".
Zimą czekają na narciarzy stoki w Handzlówce, Babicy, Niechobrzu, Dylągówce oraz Strzyżowie.
Urodę tego zakątka Polski podkreślają wpisane w pejzaż miast, miasteczek i wsi kościoły, kościółki,
cerkwie i synagogi, pałace, zamki i dwory, chałupy ze strzechą, przydrożne kapliczki i stare wierzby.
Serdecznie zachęcam do odwiedzenia naszego regionu, gdzie urokliwe zakątki na długo pozostaną w Waszej pamięci.
"Syzyfowych prac" prac strzezcie sie i uciekajcie przed tym niekoniecznie w poplochu. A mi się ta książka podobała jako jedynej osobie w klasie... I na dodatek to była lektura! No fakt, niektóre opisy krajobrazu wsi (lub coś w tym stylu) które miały kilka stron poprostu trochę skracałam
A książka której nie warto czytać ? "Wojna-polsko ruska pod flagą biało-czerwoną". Będę szczera, i przynam się, że nie zrozumiałam tej książki. Taki bełkot... Jedyne co zapamiętałam, to że zdechł facetowi pies z głodu i zakopali go w ogródku...
Kiedyś czytałam też książkę (tylko, że tytułu niezbyt pamiętam!). Tematyka: narkomani. Byłam zafascynowana książką "My, dzieci z dworca ZOO" i znalazłam u taty w biblioteczce taką książkę. Może nazywała się "na progu śmierci" ? Nie pamiętam, ale była obrzydliwa. Zamurowali faceta w ścianie, a później po roku go wyciągneli! Był dokładnie opis rozkładającego się ciała i smrodu... Myślałam, że zwymiotuję... Omijajcie książkę która będzie miała na okładce strzykawkę z człowieczkiem w środku... No chyba, że ktoś lubi takie rzeczy czytać...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpiotrrucki.htw.pl
|
|